Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Wywołanie u słynącej ze swojego mocnego charakteru Ced zaskoczenia było całkiem... zaskakujące. Kto by pomyślał, że taka cicha woda jak Rosjanka będzie w stanie zbić z tropu samą Smolistą Hydrę? Ha, to był dopiero wyczyn godny wpisania do CV, gdyby na Desperacji ktokolwiek takowe honorował. Już samo poczucie swego rodzaju osiągnięcia wywołało u Nadii uniesienie jednego z kącików ust w delikatnym uśmieszku. Przez kilka fascynujących sekund mogła poczuć się jako siła dominująca, by już w chwilę potem oddać się pod bardziej doświadczone prowadzenie. Ktoś może powiedzieć: przecież nie była gimnazjalistką, żeby nie wiedzieć co i jak. Wprawdzie nie, ale różnica pomiędzy dotychczasowymi doświadczeniami a tym obecnym była wyraźnie wyczuwalna.
Na sali rozbrzmiało donośne gwizdnięcie, zapewne wywołane dostrzeżeniem poczynań obu Smoczyc przez kogoś w przybytku, ale przenikliwy dźwięk obił się o uszy Volkovej, nie powodując żadnej reakcji. W tej chwili jej zmysły były ukierunkowane tunelowo na jedną, konkretną osobę i to właśnie na niej zamierzała się skupiać. Jeżeli inni widzą w tym jakąś atrakcję - niech patrzą, jak chcą. Niech patrzą i zazdroszczą.
W momencie przerwania jakże miłych działań, nie pozwoliła sobie zostać zbyt daleko od towarzyszki. W brązowych oczach błyskały radosne ogniki, a brwi podskoczyły zaczepnie do góry i opadły równie szybko, nim dziewczyna pozwoliła sobie na krótkie sapnięcie śmiechem. - To dobrze - rzuciła, zaczepnie zadzierając nos do góry. - w końcu nie bywam przewidywalna, skarbeczku.
Dłoń, która dotychczas ledwie muskała opuszkami ucho Smolistej, teraz zanurkowała w czarnych włosach. Miękkie kosmyki zajęły miejsca między palcami Nadii, a ta mogła kciukiem przejechać po policzku koleżanki, gdy ich czoła się zetknęły.
- A to aż tak widać? - odparła, wyraźnie rozbawiona. Rzeczywiście ciekawe, czy podobny brak doświadczenia dało się wyczuć po tak krótkiej chwili, czy to może Cedna dysponowała jakimś specyficznym radarem. Fakt faktem, miała rację, co zresztą nie było dla Rosjanki żadną ujmą. - Przyznaję, żadna mnie do tej pory nie zainteresowała.
Do tej pory właściwie nie patrzyła na inne kobiety w taki sposób. Mogły być towarzyszkami rozmów, kompanami w zadaniach, może część z nich byłaby w stanie nazwać całkiem dobrymi koleżankami. Ale dopóki nie zetknęła się z tak interesującą osobowością jak ta tutaj, nie spodziewała się sama po sobie podobnej reakcji. Ale jakkolwiek była to dla niej nowość, nie żałowała podjętego ryzyka nawet przez sekundę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oooo taaak. Zazdrościć mieli czego i to zdecydowanie. Goście lokalu z jasno gorejącą w oczach zawistnością wpatrywali się w obie panienki, niektórzy nawet oblizywali usta nie mogąc powstrzymać swych zbereźnych marzeń pod maską obojętności. Czuć było prawie że przytłaczający wzrok na parce, a wiele par oczu niemo błagało urodziwe dziewczyny o pozwolenie na... dołączenie? Włączenie się w zabawę? Wymienienie z chuderlawej partnerki na partnera pełnej klasy.
Aomame, dzięki swojemu charakterkowi, kompletnie zlewała obserwatorów nawet nie racząc ich choćby i przelotnym spojrzeniem. Miała przed sobą znacznie ciekawszy klejnot, który wydawał się tylko czekać na oszlifowanie w nowych kręgach życia. Na samą myśl nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu wypełzającego na usta, który akurat idealnie skomponował się z z odpowiedzią rosjanki na jej zadane pytanie. Była równie zadziorna i nieprzewidywalna co sama Wiwerna, a równocześnie wydawała jej się być momentami bardzo urocza, co wywoływało w niej natychmiastową ochotę przytulenia i poczochrania młodziutkiej dziewczyny.
Przymrużyła oczy wypuszczając ze swojego gardła cichy pomruk brzmiący jak "mhmm". Uchyliła powieki wpatrując się w jej urzekające oczy przez nieco dłuższy moment, niż normalnie powinna, co poskutkowało kilkusekundową ciszą w podpitym towarzystwie. Pijaczyny klubu, widząc, że nic ciekawego się nie dzieje, wrócili do swoich spraw nie interesując się już zanadto kobietami.
Tymczasem Ced z maślanym wzrokiem zamruczała w usta Nadii.
- Bejbe, jakbyś miała tyle lat co ja, też byś potrafiła szybko stwierdzić. - Zaśmiała się krótko, po czym szybko skradła Volokvej kolejny pocałunek nie potrafiąc się oprzeć miękkości jej ust. Był to bardzo niewinny i krótki całus w usta, po którym Aomame odsunęła się trochę bardziej od Koki i wyciągnęła rękę w górę wołając pobliskiego kelnera. Chłopak o szczurowatej aparycji i to dosłownie zastrugał uszami z drugiego końca sali i odkrzyknął, że zaraz do nich podejdzie. Wykorzystując ten moment, Smolista ujęła ręce Smoczycy w swoje dłonie, złączyła ja i podniosła do swojej twarzy z bardzo psotnym uśmiechem gadziny, która pragnie skusić niewinną mysz w swoją pułapkę.
- Powiedz mi, Koka - omiotła oddechem dłonie dziewczyny - nie chciałabyś może znacznie bliżej poznać swojego nowego obiektu zainteresowań? - Wymruczała przeciągając słowa, po czym złożyła prawie szarmancki pocałunek na jej smukłych palcach. Karmazynowe oczy dezerterki jednak ciągle były zafiksowane na jednym punkcie - jej twarzy - nie przestając się w nią wpatrywać, ani przez sekundę. Miała ochotę się zabawić. Chciała się rozerwać, a alkohol, zwycięska walka i sama obecność Rosjanki wzbudzały w Cednie dawno niezaspokojone pragnienia. Chociaż było coś jeszcze. Nadia sama w sobie. Ona w dziwaczny sposób działała na Smolistą jak lampa na ćmę.
- C-coś p-podać? - Spytał po chwili szczurowaty kelner z definitywną wadą wymowy przez zza duże zęby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Śmiesznie to brzmi, bo wyglądasz młodziej ode mnie - zarzuciła żartobliwie, gdy już nacieszyła się kolejnym słodkim całusem od Wiwerny. Interesujące, jak dobrze się czuły w swoim towarzystwie, mimo tak wielu różnic. Rzadko się zdarzało, by ktoś tak fizycznie pociągający był jeszcze dobrym partnerem w rozmowie, a i niezłym towarzyszem pracy. Trafiały jej się zawsze jednostki pod którymś względem wybrakowane, więc zapewne dlatego żaden z przelotnych romansów Rosjanki nie przerodził się w nic dłuższego, a nawet nie nadawał się na godny powtórzenia. Z tego zaś, co wyczuwała ze strony Smolistej, rodziła się szansa na niezwykle interesującą i owocną znajomość. W naturze Smoków nie leżały żadne długoterminowe zobowiązania, aczkolwiek czasami wieloletni sentyment przychodził sam z siebie. Czemu by więc zeń rezygnować? Jakieś wewnętrzne przeczucie podpowiadało Nadii, że nie będzie miała sobie za złe bliższego zapoznania się z koleżanką najemniczką.
Zerknęła na Wiwernę zaczepnie, markując na twarzy niezdecydowanie. Miała ochotę się nieco z kobietą podroczyć, tym bardziej, że Ced rzadko oddawała komukolwiek stery. Stąd z gardła złodziejki wydobył się przeciągły pomruk zastanowienia, przewróciła oczętami na wzór zawstydzonego dziewczątka, po czym wróciła wzrokiem do twarzy swojej towarzyszki i wbiła spojrzenie w jej przyciemnione tęczówki.
- Hmmm - zamruczała znów, pochylając się odrobinę w kierunku Rhoneranger i taksując ją od góry do dołu. Przekrzywiła nieco głowę, powoli przeciągnęła językiem po nieco przyschniętych już wargach, przedłużając ciszę o kolejne pełne napięcia sekundy.
- Normalnie odpowiedź brzmiałaby "nie" - odezwała się w końcu. - ale skoro rozchodzi się o ciebie, nie mogłabym odmówić.
Twarz Volkovej rozjaśnił pełen uroku uśmiech, który nie zniknął nawet wtedy, gdy przy stoliku pojawił się gryzoniowaty kelner. Nadia tylko zerknęła na niego z ukosa, nie chcąc zbytnio odrywać swojej uwagi od o wiele bardziej interesującej towarzyszki. Niestety, bar nie był najlepszym miejscem na dalsze bliższe zapoznawanie. Co prawda zarówno jedną jak i drugą kobietę nieszczególnie przejmowała obecność widowni, ale jednak sprawy między nimi miały pozostać między nimi - inaczej, ile byłyby warte? W dodatku wszyscy doskonale wiedzą, że za oglądanie pewnych rzeczy się słono płaci, a Smoczycy nie widział się desperacki wolontariat. Panowie mieli pecha, niech więc się z tym pogodzą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zmrużyła podejrzliwie oczy zaskoczona, że Rosjanka śmie jeszcze się zastanawiać nad podjęciem decyzji. Co też mogła rozważać w swojej główce ta gadzia złodziejka. Nad Cedną się nie zastanawiało, szczególnie, kiedy sama wychodziła z propozycją, co nie często się zdarzało. Zrozumiałaby, gdyby jeszcze Smoczyca była zaskoczona i zawstydzona jej propozycją, bo w końcu Smolista tak nagle z nią w sumie wyskoczyła bez wcześniejszego przygotowania psychicznego partnerki. Nie spędziły ze sobą za wiele czasu nawet. To, że się pobieżnie znały wcześniej z organizacji nic nie znaczyło, ale kto by tam liczył czas i skupiał się na powolnym budowaniu jakiejś głębokiej relacji, gdy za dwa dni można umrzeć. Cedna wyznawała zasadę - carpe diem od kiedy opuściła Łowców i nie miała zamiaru nie sięgać po dojrzałe owoce, kiedy były w jej zasięgu.
Że też ten owoc miał taki tupet drażnić się z jej ego, no.
Uniosła znacząco brwi do góry, ewidentnie zaskoczona pierwszą częścią jej wypowiedzi. Odetchnęła jednak szybko z ulgą, gdy koniec końców zdecydowała się na pomysł Aomame.
- Noooo, nie igraj tak ze mną Koka! - Skarciła ją, ale z rozbawionym uśmiechem wymalowanym na jej buźce. Kelner nareszcie się pojawił, a co za tym idzie, Cedna puściła dłonie partnerki i rzuciła my wyzywające spojrzenie. - Te, włochaty, chcemy się rozliczyć.
- O-o-o-oczywiś...
- I powiedz ty mi - zaczęła opierając się o stolik łokciami i przechylając do przodu - gdzie ja tutaj znajdę lokal odpowiedni do spędzenia nocy?
- Oh... emm... yyy - obrzucił obie kobiety zakłopotanym spojrzeniem - t-t-t-tuż za ry-ry-ry-rogiem jest-t-t-t mot-t-tel. Tam sssię możnnnnna zatrzymać-ć-ć.
- A więc postanowione! - Cedna uderzyła płaską dłonią w stół strasząc tym samym szczurka, a po chwili wyciągnęła z kieszeni płaszcza garść monet, które rzuciła na stół. Następnie złapała Nadię za rękę i wstała zachęcając ją do ruszenia własnej, zgrabnej pupy. - Idziemy, skarbie? Czy jednak nie jesteś pewna swojej decyzji? - zanim zdążyła się podnieść z siedziska, Rhoenranger nachyliła jej się do ucha wyszeptując pomrukiem - Bo zdajesz sobie sprawę, że potem nie będzie już odwrotu? - zagryzła delikatnie jej płatek uszny, a po chwili się wyprostowała czekając.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Co jak co, ale Rosjanka miała już swoje lata. Mogła być mniej oświadczenia w pewnych kwestiach niż starsza koleżanka, ale też nie była na poziomie nastolatki, która rumieni się ogniście pod wpływem spojrzenia znajomego z klasy. To już nie był ten etap, by miała się cofać pod naporem czyjejś silnej osobowości. Pozwalała się pokierować, to fakt, ale z zachowaniem własnych zasad. A jednym z niezbywalnych praw Koki było droczenie się ze wszystkim i wszystkimi, kwestionowanie cudzej dominacji nad sobą, choćby była ona skrajnie oczywista. Od samego początku oddawała Smolistej prowadzenie, jednak nie dopuszczała do otwartego przyznania się, że tak rzeczywiście jest. Szczególnie nie w obecności jakiegokolwiek, nawet dalekiego i niezamieszanego towarzystwa.
Poza tym, czemu by nie dać Cednie dodatkowego bodźca, by trochę bardziej się postarała o względy młodszej? Była ciekawa, jak daleko posunie się Wiwerna pod wpływem tych małych prowokacji i jakie przyniesie to skutki. W końcu apetyt nie tylko rośnie w miarę jedzenia, ale przede wszystkim wzmaga się znacznie, gdy wymarzone danie wymyka się spomiędzy palców.
Kiedy roztrzęsiony kelner podszedł do stolika, rzuciła mu z ukosa obojętne spojrzenie. Był tylko zbędną koniecznością na drodze do dalszych działań, więc nie poświęciła mu nic więcej poza konieczne minimum uwagi. Pozwoliła kobiecie wziąć się za rękę, a gdy ta nachyliła się z kolejnym komentarzem, pogłaskała lekko jej dłoń opuszkami palców.
- Kochana, masz mnie za tchórza? Ja się nie wycofuję - zamruczała, po czym podniosła się z kanapy i skierowała ku wyjściu. Pewnym ruchem pchnęła drzwi, wpuszczając do przybytku zimne powietrze. Chłód przenikał bezlitośnie przez warstwy ubrania, powodując u Volkovej gwałtowny dreszcz. W ciepłym pomieszczeniu zdążyła się już nieco zagrzać od zewnątrz i od środka, przez co różnica temperatur była mocniej odczuwalna.
Przydałoby się znaleźć wspomniany przez kelnera motel. Rozejrzała się po ulicy, próbując wykombinować, o który róg mogło chłopaczkowi chodzić. Szybko dostrzegła słabe światło wydobywające się z budynku po lewej, co sugerowało, że w środku coś się odbywa. Podeszła bliżej, nie wypuszczając swojej towarzyszki ani na chwilę. Z mniejszej odległości obie mogły bezproblemowo stwierdzić, że stoją przed wspomnianym motelem.
- No i mamy - stwierdziła z zadowoleniem. Przynajmniej nie musiały szukać daleko. Długa wędrówka w niskiej temperaturze nocy mogłaby zadziałać zbyt... studząco dla zapału obu kobiet, a tym sposobem napięcie nie miało szans opaść zbyt nisko. Wręcz przeciwnie, za każdą wybijającą sekundą Koka stawała się coraz bardziej zniecierpliwiona, by wreszcie znaleźć się z Wiwerną w upragnionym odosobnieniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pokiwała z uznaniem dla towarzyszki głową. Dobrze. Bardzo dobrze. Wprawiało to Cednę w szampański nastrój gotowy do harców w zatęchłej pościeli najbliższego lokalu. Rosjanka miała charakterek, a jaką jeszcze brawurę! No, no! Smolista wręcz ubóstwiała tego typu osoby, przez co bardzo trudno było się oprzeć jej urokowi - było to wręcz niemożliwe, szczególnie pod wpływem alkoholu i wielkiego zainteresowania osobą Volkovej.
Ruszyła wraz z nią na zewnątrz. Brrr, ziąb był sakrucki. Aż chciało sie momentalnie zakręcić na pięcie i zawrócić do ciepłego lokalu. Nikomu by i tak nie przeszkadzały dwie, urocze panienki obściskujące się na jakiejś kanapie, czyż nie? Cedna odegnała tę myśl zakładając kaptur na głowę. Idiotyczne myśli w odurzeniu alkoholowym najlepiej było zbywać zanim zapuszczą korzenie w głowie, tak. Ścisnęła dłoń Koki czując bijące od niej ciepło. Miała nadzieję, że szybko znajdą wspomniany lokal, bo marznięcie nie sprzyja namiętności, nawet jeśli partnerki są w stanie siebie rozgrzać. Dobrze, że jednak był niedaleko, a Nadia przejęła na moment stery. Nie na długo jednak. Aomame by na to nie pozwoliła, a na samą myśl przyszłych zabaw uśmiechnęła się pod nosem, po czym weszła do środka ciągnąc za sobą kobietę.
Psuedo recepcja przywitała ich swoją biedotą, aczkolwiek jak na Desperację to było i całkiem elegancko w środku. Dziwnie wyglądający, kotowaty recepcjonista popatrzył na nie zestresowany, jakby były kolejnymi delikwentkami, które będą chciały obrabować go z cennego papieru gazetowego, na którym spisywał numery pokoi. Szef by go za to chciał ukatrupić, a on pragnął w spokoju wyżywić tylko dwójkę dzieci i kochankę.
- Wolne pokoje? - rzuciła do niego czarnowłosa najemniczka zbliżając się z Koką do kontuaru strawionego przez czas, wilgoć i termity.
- Tak, szanowna pani. Pobyt na...
- Na jedną noc raczej. - przyznała z szerokim uśmiechem i objęła towarzyszkę w pasie.
Wymordowany jedynie przytaknął, spisał coś na skrawku gazety opowiadającej o jakichś bojkotach wyborów miss. Już miał rzucać kluczykiem, ale się zatrzymał. - Zapłata w gotówce, albo kosztownościach, szanowna pani.
Nie musiał powtarzać dwa razy. Cedna wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni płaszcza banknoty, spoglądnęła na tabliczkę za recepcjonistą, gdzie dużymi literami wyraźnie była napisana cena noclegu za jedną noc. - Nieźle się urządzili w tym Apoegum, nono. W końcu to zaczyna wyglądać jak miasto z prawdziwego zdarzenia. - rzuciła mu pieniądze na blat i dopiero wtedy wzięła kluczyk. Miała już iść na górę, ale w ostatniej chwili się zatrzymała. - A - odliczyła jeszcze kilka banknotów i pochyliła się konspiracyjnie do przodu - jestem pewna, że macie Przewodniczkę na zbyciu, hm?
Recepcjonista popatrzył na nią beznamiętnie. Wziął pieniądze, przeliczył, schował do innej szuflady skąd również wyciągnął perfekcyjnie skręconego, bordowego papierosa. Cedna przyjęła z zadowoleniem zakupiony produkt i łapiąc Kokę pod ramię ruszyła z nią do pokoju.
W korytarzu jeszcze zapaliła wspomniane cygaro, zaciągnęła się i wypuściła obłok, gęstego, czerwonego dymu z uśmiechem. Miał mdląco słodki, narkotyczny zapach. Podała go następnie Koce. - Wiesz co to jest, skarbie? To twoja Przewodniczka do świata pełnego przyjemności. - zachęciła, aby dziewczyna się zaciągnęła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czym prędzej rzuciła się do skutecznie zlokalizowanego miejsca, nie chcąc zbyt długo wystawiać się na chłód nocy. Byłoby to zgoła nierozsądne, pozwolić odpowiedniemu nastrojowi uciec z powodu tak trywialnego jak zimno. Wspólnie podeszły do kontuaru, gdzie panowała już o wiele bardziej przystępna temperatura. Ciepło z pewnością napędzało motelikowi sporo klientów spragnionych zwykłego schronienia; w desperackich warunkach było to naprawdę wiele, szczególnie dla jednego czy drugiego strudzonego wędrowca. Nic więc dziwnego, że interes hotelarski miał się całkiem nieźle pomimo całkowitego upadku turystyki.
Czując dłoń Wiwerny na swojej talii, nakryła ją swoją własną, chłonąc bijące od niej przyjemne ciepło. Łagodziło to nieco torturę, jaką była każda sekunda zwłoki. Były o krok, pół kroku od słodkiego sam-na sam, od którego dzielił je jeszcze tylko znerwicowany recepcjonista i krótki dystans między wejściem a wybranym pokojem. Całkiem zabawne, ale od jakiegoś czasu ich spotkanie przypominało desperacką wersję przepisowej randki, rodem z przedapokaliptycznego filmu dla nastolatek. Była wspólna kolacja? Była. Spacer w świetle gwiazd? Krótki, bo krótki, ale był. Do tego trochę szaleństwa z podejrzanymi substancjami i nocleg, ażeby wersja była nieco bardziej w buntowniczym stylu. W dodatku osoba dzierżąca inicjatywę, w tym przypadku Cedna, przepisowo brała na siebie wszystkie koszty. Gdyby przełożyć to na kanwę szkolnego romansu, brakowało tylko malowniczego omdlenia w ramiona przystojnego senpaia albo przypału z udziałem całej klasy.
Ale jednak, z której strony by do sprawy nie podejść, Randka w ciemno w smoczej edycji była o niebo lepsza niż jakakolwiek inna.
Ruszyła korytarzem równo ze Smolistą, nie przejmując się zanadto dodatkowym zakupem. O Przewodniczce nigdy nie słyszała, ale intuicja podpowiadała jej, że będzie miała okazję się tego dowiedzieć. Zapach był całkiem przyjemny, nawet kuszący. Trzeba przyznać, że zapowiadała się lepiej niż popalanie przez Rosjankę papierosy, których jakość z roku na rok była coraz bardziej parszywa. Bez większego wahania wzięła w dłoń podsunięte jej cygaro i zaciągnęła się porządnie. Czerwonawy dym wypuściła po chwili, prosto przed drzwi ze znajomo wyglądającym numerkiem. Była to ta sama cyfra, która dyndała na ciężkim breloczku przy otrzymanym przez nie kluczyku, który nadal znajdował się w ręce Cedny. Nadia przystanęła więc przy framudze, czekając aż jej towarzyszka upora się z zamkiem. Mogła co prawda przejąć dowodzenie, ale zbytnie wybieganie naprzód nie było jej ulubionym zajęciem. O wiele lepiej czuła się, będąc prowadzona przez osobę o większej pewności siebie i doświadczeniu. Tym bardziej, że odgrywanie roli niewinnej, zagubionej istotki było doprawdy zabawne.
- Nareszcie same - rzuciła tylko, spoglądając na kobietę wyczekująco. Niechże już otworzą te drzwi, zamkna się od środka na wszystkie spusty - żeby nic nie miało prawa przeszkodzić - i zajmą się ciekawszymi sprawami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przewodniczka była narkotykiem mało znanym na Desperacji, bo nowym i jeszcze nie do końca pewnym. Niby działała jak ekstaza pomieszana z marihuaną. Rozluźniała, uspokajała wprawiając człowieka w dobry nastrój, a równocześnie dochodziły lekkie halucynacje, uczucie niesamowitej lekkości, rozbawienia, pociągu seksualnego – była dla niektórych jak afrodyzjak użytym dokładnie w tych samych sytuacjach, w których podobnie znalazły się dwie Smoczyce.
Cedna nie szczędziła atrakcji Rosjance, ale chociaż mogłoby się wydawać, że wszystko robi pod nią, tak naprawdę egoistycznie wypełniała swoje własne zachcianki. Może rzeczywiście na pierwszy rzut oka wyglądało to jak typowy bad boy zaciągający uroczą kujonkę w dziki świat „zabawy” i używek, ale byłoby to mocne minięcie się z prawdą względem tych dwóch pań. Koka zdecydowanie była o wiele lepsza od szkolnej prymuski i znacznie mocniej zdeprawowana, niż uczennica po jednym piwie, a Cedna… cedna była zdecydowanie gorsza od nastoletniego bad boya palącego tanie papierosy pod szkołą.
Aomame parsknęła otwierając z chrzęstem drzwi do środka i bez zbędnych ceregieli wchodząc do środka. Niewielki pokój bo niewielki. Jedno całkiem szerokie łóżko, kufer pod ścianą, na prawo łazienka z prysznicem, z którego na pewno leciała żółta, śmierdząca woda. Poczekała z zadziornym uśmiechem przy drzwiach, aż Koka raczy ruszyć swoje cztery litery do środka i zamknęła drzwi na klucz zrzucając na wstępie swój płascz przy wejściu. Alkohol i narkotyczny odór powoli raczył ją odurzeniem równie przyjemnym co pieszczoty jakimi za krótki moment zaleje swoją partnerkę na tę noc. Mmmm. Ledwo co się mogła teraz kontrolować. Były same, nareszcie kurna same. Odcięte od świata. Nie liczył się już alkohol na blacie, klienci kasyna, zlecenia, deszcz, Desperacja, cały świat! Tylko kusząca figura Koki, jej uśmiech mięknący kolana, ponętny pomruk jej głosu…
Wiwerna podeszła do niej i zabrała jej papierosa z ręki i w trakcie, gdy chwyciła filtr w zęby – popchnęła Volkovą na łóżko, aby zaraz się na niej znaleźć okrakiem. Zaciągnęła się mulącym cygarem, ale zanim wypuściła dym z ust złożyła gorący pocałunek na jej ustach pozwalając, aby czerwone obłoki przelały się i do jej płuc, a kilka niesfornych pasm opuściło ich złączone usta bardzo wolno rozpływając się w chłodnym powietrzu. Każde kolejne pociągnięcie dymu odurzało coraz mocniej wprawiając Cednę w szampański nastrój. Przejechała drugą ręka po jej biodrze i wsunęła dłoń pod jej koszulkę przejeżdżając nią po jej boku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słyszała o bardzo wielu specyfikach, które krążyły po Desperacji pod najróżniejszymi nazwami. Wszystkie miały mniej-więcej podobne skutki, jak to narkotyki. Koka generalnie po nie nie sięgała, wbrew temu, co niektórzy jej sugerowali ze względu na dość popularny pseudonim. Prawda, czasem parała się kradzieżą, transportem i sprzedażą, ale własnie z tego względu nie uszczuplała zdobytego przez siebie towaru. Znacznie bardziej interesowało ją zdobycie funduszu na amunicję, czy bardziej podstawową rzecz - żywność. Ale skoro dawano jej za darmo, w dodatku z rekomendacją od nie byle kogo, czemu miałaby nie spróbować?
Odbiła się od ściany i weszła do pokoju, pozwalając Wiwernie porządnie zamknąć drzwi i tym samym odciąć je od całego zewnętrznego świata. Na jedną noc miały własne cztery ściany i gwarancję nienaruszalnego spokoju, który będzie można bardzo przyjemnie spożytkować. Nie trzeba jej było szczególnie popędzać; lekko pchnięta, ochoczo wdrapała się na skrzypiące łóżko, równocześnie ciągnąc drugą kobietę za sobą. Nie spuszczała wzroku z sylwetki łowczyni, napawając oczy każdym elementem i detalem. Z dołu miała na nią bardzo dobry widok, można nawet powiedzieć, że godny pozazdroszczenia. Tak, na pewno niejeden chętnie by się z Rosjanką zamienił, ale tu był pewien szkopuł - ona zdecydowanie by swojego obecnego położenia nie oddała.
Wraz z pierwszym wyczuciem ust Cedny jakby zakręciło jej się w głowie. Trudno rozstrzygać, czy było to działanie Przewodniczki, czy tylko reakcja na jakże przyjemne zbliżenie. I tak leżała, więc chwilowa słabość nie była ani trochę uciążliwa. Wciągnęła czerwone obłoki do płuc, by chwilę później wypuścić je przez nos wraz z wydechem. Jeżeli do tej pory miała jeszcze jakieś słabe hamulce, teraz majaczyły one gdzieś w oddali, zupełnie pozbawione znaczenia. Cokolwiek dominująca Smoczyca chciałaby w tej chwili zrobić, nie musiała spodziewać się żadnego oporu. Dotyk ręki na nagiej skórze w talii został przyjęty mruknięciem zadowolenia, po czym nastąpił kontratak. Dłoń Volkowej prześlizgnęła się pomiędzy obydwoma ciałami, lądując na obojczyku Wiwerny, po czym prześlizgnęła się na szyję i na kark, nie szczędząc kobiecie chłodnych doznań - w końcu ledwie chwilę temu były na zewnątrz, a i z natury Nadia zazwyczaj miała zimne ręce. Drugie ramię dość swobodnie owinęło się za plecami Ced, delikatnie sugerując, by nie ważyła się nigdzie oddalić przed zakończeniem swych niecnych działań. Może i działała w istocie egoistycznie, ale efekt uboczny był równie satysfakcjonujący dla drugiej strony. Sytuacja była podwójnie wygrana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pływały w tej efemerycznej chmurze narkotyku. Tonęły w jej czerwonych obłokach odurzenia. Otulały się krwistymi wstęgami słodkiego aromatu… a Cedna z rozkoszą i gracją, godnej pożałowania jedynie kocicy, smakowała rozgrzanych ust Rosjanki smakujących lepiej, niż nie jedna słodycz jaka splamiła usta Wiwerny. Już nawet nie czuć było ostrego zapachu alkoholu, czy słonego posmaku kurczaka – doznania w połączeniu z jakże świetnym nastrojem potrafiły wszystko odmienić w jedną sekundę. Nic więc dziwnego, że wargi Volkovej były dla niej niczym wata cukrowa – słodka i uzależniająca.
Uśmiechnęła się w pocałunku, gdy tylko poczuła lodowate palce na swojej szyi, które szybko znalazły się na jej karku. Dreszczyk podniecenia prześlizgnął się po jej plecach czując jak te chłodne dłonie Smoczycy wręcz palą jej skórę. Co też Przewodniczka robiła z ciałem… z jego receptorami… z odczuciami. Tak dwa zbieżne do siebie motywy – lód i palące gorąco, paradoksalna wręcz sytuacja. Nie przeszkadzało to jednak Cednie. Ba! Ona kompletnie nie rozmyślała nad problematyką tego przypadku. Nie liczył się realizm, nie liczyła się logika i błędy - tylko Koka, jej ciało i niesamowite pragnienie zbadania każdego centymetra jej skóry, choćby i samymi palcami, jak nie wargami. Mruknęła zadowolona, gdy poczuła objęcie swej partnerki na plecach. Mogła być spokojna. Rhoneranger nie miała zamiaru się nigdzie wybierać. Tym bardziej, kiedy pod sobą miała tak piękny okaz ludzkiego wytworu. Musiała się jednak trochę odsunąć. Uniosła się nieznacznie. Wsadziła Nadii papieros w usta. Puściła oko i ściągnęła z siebie koszulkę rzucając niepotrzebnym już materiałem na bok. Wyszczerzyła się do niej szeroko zabierając papierosa byle tylko wsadzić go sobie w swoje usta. Zagryźć nieznacznie końcówkę w zęby i położyć dłonie na jej biodrach łapiąc za koszulkę.
Nie zwlekajmy zbyt długo z ta grą wstępną, kochana – powiedziała przez zęby podsuwając jej koszulkę do góry pod piersi. – Nie chciałabym, aby moja rosyjska piękność ochłonęła za szybko – i po tych słowach ściągnęła z niej odzienie zaciągając się tym samym petem. Zostało już niewiele zioła do wypalenia, ale na szczęście efekty będą trzymać się znacząco dłużej, niż ten rubinowy skręt. Wyciągnęła ponownie cygaretkę z ust i trzymajać ją nad ich głowami zaraz przyssała się wargami do obojczyka Rosjanki chcąc zostawić tam po sobie romantyczny ślad w postaci czerwonej malinki. Zaczęła delikatnie, jak na kochankę przystało, kąsać jej ramię, szyję i dekolt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obłoki czerwonego dymu, wciąż wdychane i wydychane wraz z powietrzem, bezbłędnie wykonywały swoją robotę. Z każdą sekundą świadomość Rosjanki odlatywała nieco dalej, choć wciąż była dość solidnie zakorzeniona w rzeczywistości. Odczuwała bliskość Wiwerny niby tak, jak odczuwać powinna, a jednocześnie jakby bardziej. Każdy pocałunek wydawał się bardziej intensywny, mocniejszy, słodki i upajający. Z lekkim żalem pozwoliła Cednie się odsunąć, jednak roztaczający się przed Volkovą widok był satysfakcjonującą rekompensatą za tę chwilę przerwy. Z rozkoszą obserwowała, jak jej towarzyszka pozbywa się zbędnego odzienia, ujawniając godny podziwu obraz swojego ciała. Nadia bez protestu przyjęła raz jeszcze skręta między wargi, wciągając ostatnią już przeznaczoną dla siebie dawkę Przewodniczki. Więcej nie było jej trzeba, by bez oporów powierzyć się w ręce starszej koleżanki. Powoli przesunęła językiem pomiędzy wargami, gdy już pozbyła się spomiędzy nich resztek peta.
- No to przejdźmy do rzeczy - mruknęła, po czym pomogła łowczyni pozbawić się bluzki. Wyjęła też z jej dłoni bezużytecznego już skręta i zgasiła na stojącym przy łóżku metalowym stoliczku, na ślepo sięgając ręką w tamtym kierunku. Gdy tylko pozbyła się zbędnego śmiecia, bez zwlekania przylgnęła dłońmi do obnażonej teraz skóry Smolistej. Chłodnymi dłońmi przeciągnęła od ramion po talię, zatrzymując się przez chwilę na biodrach, by zaraz przenieść się na brzuch i powoli sunąć w górę. Ledwie dotykała kochanki opuszkami palców, jednak uczucie było tak intensywne, jak gdyby przenikała całą jej istotę. Dotyk ust Wiwerny był równie mocny, choć jednocześnie delikatny, chłodny i palący zarazem. Wypuściła z ust ciche westchnienie zadowolenia, przymykając oczy na poły wbrew sobie. Gdy wokół zapanowała ciemność, dotyk i zapach stawały się jeszcze bardziej wyraźne, dodatkowo wzmacniane przez narkotyk zaczynały doprowadzać Rosjankę na skraj szaleństwa. Z sekundy na sekundę traciła panowanie nad własnym ciałem, kontrolę przejmowały instynkty i rosnąca żądza. Nawet pewna nieśmiałość wypalała się powoli, popychając młodą Smoczycę do coraz odważniejszych ruchów. Drgnęła pod naporem agresywnych pocałunków Wiwerny, obracając głowę na bok, by dać jej szersze pole do popisu. Równocześnie palce Rosjanki kontynuowały swoją uprzednią drogę, natrafiając w końcu na krągłą pierś kochanki, którą zaraz czule objęły. Na krótko, gdyż zaraz zaczepnie uciekły z powrotem na dół, zwiedzając kolejne milimetry ciała ponętnej kobiety. Wprawdzie ośmielała się coraz bardziej, ale nie planowała wyrywać sterów całej sytuacji z rąk łowczyni. O wiele zabawniej i przyjemniej było pozwolić jej prowadzić, a samej tylko korzystać na jej działaniach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach