Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Nawet jeśli oprychy czekali na jakikolwiek ruch drzwi, nie spodziewali się raczej, ze zostaną one wybite w tak brutalny sposób, na który tylko Cednę i jej podobnych było stać. Wystrzelili o sekundę zdecydowanie za późno, a kolejne kule lecące na Wiwerna jedynie świsnęły wokół jej ciała gdzieniegdzie rozrywając materiał. Rhoneranger wtem wykonała przewrót na już popękanych deskach i zatrzymując się w przykucu podniosła głowę równocześnie celując w głowę pierwszej ofiary. Osiłek nawet nie zdążył zauważyć, że ma dziurę w czole. Umarł z twarzą wykrzywioną w obrzydliwym grymasie irytacji, a jego martwe ciało upadło na krwiście czerwoną sofę jakby jegomość po ciężkim dniu pracy klepnął sobie ze zmęczenia. Reszta ochroniarzy była nieco oszołomiona tą nagłą śmiercią towarzysza, co Cedna bez zbędnych ceregieli wykorzystała, aby nogą podbić pobliski stolik na kawę wykonany z porządnego kawałka drewna o bardzo grubej desce. Idealna zapora przed pociskami na kilka sekund. Jak dla niej w sam raz, aby zastrzelić kolejnego typka. Tym razem zmarnowała, aż dwie kule na tą świnię, bo pierwsza wbiła się w ramię, gdy ten skakał w bok chcąc uniknąć śmiertelnego ciosu. Nie wiedział chyba jednak, że jak będzie cię ciągle poruszał w tym samym kierunku to nie zmyli jego napastnika. Chciała się po chwili zająć typkiem stojącym w kącie pokoju, ale on nie miał broni palnej tylko pałkę w ręce. Z kolei gangster za nią ostro faszerował stolik ołowiem. Jeden trzask i drewno pękło zostawiając Aomame bez osłony. Smolista Hydra skoczyła w bok unikając kolejnej serii pocisków przelatujących przez drewno i obróciła się do gnojka załatwiając go w mgnieniu oka.
Gdy chciała jednak zająć się ostatnim zbirem coś twardego boleśnie uderzyło ją w tył głowy prawie przewracając Cednę na ryj. Gdyby nie łowieckie geny pewnie by leżała teraz nieprzytomna na glebie, ale tak dostała tylko mocnego bólu głowy i poczuła jak krew zbiera się w jej nozdrzach.
- Ty gnoju... - Warknęła i odwróciła się przywalając facetowi w brzuch z kopniaka. Oprych poczuł jak mu wszystkie wnętrzności podchodzą do gardła i padł na ziemię zdezorientowany. Zanim się spostrzegł 4 kule leżały już w jego brzuchu zsyłając go na powolną i bolesną śmierć.
Rhoneranger w tym czasie zdążyła wybiec z pomieszczenia, sprawdzić czy Ross jeszcze jest w swoim gabinecie i wybiec na zewnątrz, aby zastać miłą scenkę.
- Sorka, że musiałaś na mnie czekać Koka. - Rzuciła zbliżając się z uśmiechem. - Twoi chłopcy Ross nie chcieli pójść grzecznie spać. - Dodała ocierając krew spływającą jej z nosa. Minęła Koke i bez ogródek uderzyła handlarza kolbą pistoletu posyłając go na ziemię, po czym doprawiła to kopniakiem w szczękę, aby nam kolega się na plecach położył. - No dobra, skoro teraz już go mamy młoda, to możesz mi opowiedzieć co ciebie tutaj sprowadza. - Odwróciła się do Koki bokiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pozbawiony wszelkiej ochrony mężczyzna próbował coś jeszcze wybąkać, ale bycie na celowniku Rosjanki nie było dla niego szczególnie komfortową sytuacją. Bez swoich oprychów u boku facet był po prostu tchórzem i nawet nie próbował podskakiwać kobiecie. Widząc strach i rezygnację w jego oczach, Nadia tylko prychnęła z politowaniem. Gardziła takimi leszczami i miała nadzieję, że Cedna szybko się rozprawi z tym żałosnym typkiem. Każda sekunda patrzenia na jego brzydką twarz po prostu przyprawiała o mdłości.
Ze środka budynku dobiegały odgłosy ostatnich strzałów. Nie musiała się modlić o powodzenie dla towarzyszki; doskonale wiedziała, że poradzi sobie doskonale i lada moment pojawi się na zewnątrz. Rhoneranger nie byłaby sobą, gdyby zawaliła tak prostą sprawę. Jak widać młodsza się nie przeliczyła, bowiem po niedługim czasie druga kobieta zjawiła się w pobliżu ich jakże przeuroczej scenki. Gdy tylko kątem oka wychwyciła znajomą postać, uśmiechnęła się złośliwie do Rossa. Zaraz też przekazała pałeczkę Cednie, chowając pistolet do kabury, gdy ta jednym prostym ciosem obaliła oprycha na ziemię. Teraz los tamtego człowieka był w jej rękach, a Koka nie zamierzała się wtrącać w żadne sprawy między nimi. Interesowało ją tylko to, by jej cel zakończył żywot, a nie ulegało żadnej wątpliwości, że cała sprawa do tego właśnie zmierza. Tyle jej wystarczyło - by zadanie zostało wykonane. A to, że przy okazji spotkała Wiwerna, było tylko dodatkowym plusem - będzie z kim pogadać w drodze powrotnej. Na większość zleceń chodziła razem z Kolą, który partnerem do rozmowy był raczej kiepskim. Bardzo się starał, ale choćby się nawet najbardziej przymknęło oko na jego osobliwy charakter, nadal pozostawał na poziomie pięciolatka. No nie było mowy, żeby po jakimś czasie to nie zaczęło człowieka męczyć.
- Mnie? To ja powinnam ciebie o to pytać, ja mam na tego typka zlecenie - prychnęła, rozbawiona. Gdyby napotkała na swojej drodze kogoś spoza organizacji, zapewne skończyłoby się na dodatkowym trupie. Gdyby nie ostrożność Rosjanki i fakt, że w porę rozpoznała "swoją", mogłoby dojść do bardzo nieprzyjemnego nieporozumienia. Jeszcze ciekawsze było to, że choć nigdy się nie umawiały, udało im się perfekcyjne zgrać w czasie i znacznie ułatwić sobie nawzajem wykonanie zadania.
A mówią, że cuda się nie zdarzają.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cedna wypuściła powietrze, co można by nazwać prychnięciem wywołanym rozbawieniem sytuacji. Pokiwała głową w zgodzie z Rosjanką, która niczego sobie poradziła z zadaniem. Chociaż prawdę mówiąc nie było za wiele z czym można było sobie nie poradzić biorąc pod uwagę, że zarówno handlarz jak i jego ochroniarz byli miernymi przeciwnikami. A właśnie co do Rossa, to zaczynał się wycofywać w brei błota korzystając z okazji. Na próżno.
Bang
Skowyt świni rozniósł się po okolicy, gdy dostał w nogę strzałem.
- Chyba nigdzie się nie wybierasz, co? - Spytała momentalnie zmieniając i ton głosu jak i aparycję, gdy odezwała się chłodno do Handlarza. Grubas skulił się, zaczął jęczeć i płakać równocześnie. Cedna wróciła do Koki wsadzając jeden z dwóch pistoletów do kabury.
- Ten o tutaj idiota stwierdził, że zrobi ze mną "niezły biznes", prawda Ross? - Rzuciła przez ramię, ale nie doczekała się odpowiedzi. Nawet na nią nie liczyła. - Stwierdził, że z taką panienką jak ja, nieznającą świata,, ani ludzi, łatwo będzie ukosić kawał dobrego sprzętu i usługi naprawcze za najniższą cenę jaką tylko może być - nic. - Odwróciła się do Rossa i go zaczęła okrążać. - Idiota tylko nie wiedział, że umów ze Smolistą Hydrą się dotrzymuje. Co nie?! - Warknęła przygniatając butem miejsce, w które go postrzeliła wywołując kolejną falę krzyku. Po chwili szurania buciorem po jego tłustej nodze i słuchania błagań o przebaczenie postąpiła krok w tył.
- Wracając do mojego poprzedniego pytania. Gdzie twój Pinky? Podobno zawsze wspólnie odwalacie robotę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podparła dłonie na biodrach, przysłuchując się niezbyt długiej, ale dość ekspresyjnej opowieści w wykonaniu Cedny. Z każdym zdaniem jeden kącik ust Rosjanki unosił się coraz wyżej, aż w końcu na zakończenie prychnęła dość głośnym, ale dźwięcznym śmiechem. Trwało to dobrą chwilę, aż opanowała wybuch rozbawienia i niedbale odgarnęła krzywo przycięte włosy z twarzy.
- A jak! Nie no, nie sądziłam, że ktoś może być większym idiotą niż mój debilny braciszek! - skomentowała, nadal mocno rozbawiona naiwnością Rossa. Jeżeli była jakaś nadrzędna zasada prosperowania na Desperacji, to było nią: nie drażnij Smoka, nigdy. Przenigdy.
- Zazwyczaj zajmujemy się robotą razem, ta. - Kiwnęła głową, potwierdzając słowa Smolistej. Nie ulegało wątpliwości, że większość zleceń dotyczyła obojga rodzeństwa. Po jakimś czasie stali się w umysłach wszystkich znajomych niemalże jednym organizmem o dwóch skrajnie różnych sposobach zachowania. Prawdą było, że taki układ działał naprawdę dobrze. Dzięki swoim licznym przeciwieństwom dwójka najemników bardzo dobrze dopełniała się w działaniu, tworząc mieszankę mózgu taktycznego i brutalnej siły. Było to dość wymagające dla Nadii, która po dłuższym czasie użerania się z półgłówkiem była dość wyczerpana psychicznie, ale póki zlecenia były wykonywane do końca prawidłowo, nie było powodu, by szukać innego rozwiązania. - Ale do takiego zlecenia... wyobrażasz go sobie? Przecież on jest jak słoń w składzie porcelany, zauważyliby go z kilometra. - Prychnęła. Kola się do pewnych zadań po prostu nie nadawał, nie było co się oszukiwać.
Udzieliwszy wyjaśnienia, podeszła do Cedny od prawej i oparła się luźno o jej ramię, spoglądając z niekrytym obrzydzeniem na skręcającego się z bólu Rossa.
- To co, kończymy z nim i idziemy świętować sukces? - zaproponowała, chcąc dokończyć dzieła i mieć pewność, że zadanie zostało do końca wykonane. Nie było co się za długo pieprzyć z byle opryszkiem, skoro istniało tak wiele lepszych możliwych rzeczy do roboty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Masz rację. Kola mógłby służyć jedynie za jakiś mur w alejce. - Skomentowała to po chwili Cedna, przez krótką sekundę zastanawiając się jakby wyglądała sytuacja, gdyby brat rosjanki rzeczywiści z nią by się szlajał tutaj. Na pewno nie tajniaczyłby się w ciemnościach korytarza tak jak cicha Koka.
Aomame pokręciła głową z uśmieszkiem na daremno próbując udać zasmucenie faktem, że Ross tak niekompetentnie ocenił jej możliwości i doprowadził się do tego nędznego stanu w jakim go teraz można było zastać. Obity, postrzelony knur leżący w kupie błota i własnego moczu, poniżony na wszystkich płaszczyznach. - No i popatrz teraz na siebie, Ross. - Poleciła patrząc w zapłakane oczy handlarza, w których ciągle palił się głupi żar nienawiści i pogardy. Jakby myślał, że jest w miarę bezpieczny i ktoś mu zaraz przyjdzie na pomoc zrównując babska do parteru. Jeszcze by równie dobrze można było wykorzystać ich ciałka zanim zerwie się z nich skórę, a on by wcale się nie ograniczał w zerżnięciu tej...
Strzał. Prosto w krocze.
- Nie myśl, że dostaniesz łaskawą kulkę w łeb. - Rzuciła Cedna powracając do oschłego tonu, gdy niepojęte wrzaski grubasa rozchodziły się po okolicy. Nie znająca miłosierdzia najemniczka złapała następnie ofiarę za kołnierz marynarki i zaczęła wlec przed główne wejście budynku po drugiej stronie. - Zostawię tylko swoją wizytówkę i możemy stąd spadać. - Rzuciła z uśmiechem przez ramię i rzuciła Rossa pod wejście. Wsadziła pistolet do kabury i wyciągnęła nóż myśliwski. - Mam nadzieję, że znajdziesz wymówkę dla zleceniodawcy - o ile w ogóle się z nim spotkasz - jeśli będzie miał wąty, że nie ty zajebałaś gnoja. - Dodała w loci i wbiła nóż w brzuch grubasa, który zaczął ku zaskoczeniu Rhoneranger wrzeszczeć jeszcze głośniej pomimo szybko upływających sił. Rozcięła jego brzuch na szerokości, a następnie zakrwawionym nożem na drzwiach siedziby wyryła duże litery "SH" - Smolista Hydra. Głos handlarza słabnął coraz bardziej, a z ust zaczęła mu się sączyć krew.
- To co, spadamy? - Spytała czyszcząc ostrze o materiał ubrania Rossa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ta - parsknęła. - Za mur albo za kolumnę, nic więcej. Ma pewnie tyle mózgu co i ten tu... - Machnęła ręką w stronę wijącego się po ziemi Rossa, wykrzywiając się przy tym z obrzydzeniem. - ... ale trzeba przyznać, mój półgłówkowaty braciszek przynajmniej to, co mu zostało, ma dobrze poukładane. Nie to co niektóre debile. - Uśmiechnęła się szyderczo. Kola mógł być idiotą, ale na pewno nie aż takim, by zadzierać z niewłaściwymi ludźmi. To była kwestia zupełnie innych zdolności intelektualnych, których handlarzowi brakowało, przez co stał się celem całkiem sporej gromadki osób.
Strzał.
Nadia gwizdnęła przeciągle, wyrażając w ten sposób znaczne uznanie dla działań Cedny. Wprawdzie zadaniem Rosjanki było sprawne zlikwidowanie celu, jednak nie miała nic przeciwko odrobinie rozrywki przed dokończeniem dzieła. Nie było szans, by Ross wyszedł z tego spotkania żywy, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Czemu więc ograniczać się do szybkiej śmierci, skoro świniak nawet na to nie zasługiwał?
- Nie przejmuj, się złotko. Śmieć miał skończyć martwy i skończy martwy. Nie ma różnicy, czyją ręką - odbiła od razu, wykonując przy tym wymowne machnięcie ręką. Układ był bardzo dobry: jedna z kobiet zyskiwała niemałą satysfakcję z osobistego zajebania oprycha, a druga nie musiała się męczyć kończeniem dzieła. Krwawe mordy i użycie siły nie kręciły Koki na tyle, by chciała się w tym babrać mając inną opcję. Trzeba jednak przyznać, że całą scenkę w wykonaniu Rhoneranger obserwowała z niemałym zainteresowaniem i pewną satysfakcją. Aż trochę żal było odchodzić, gdy skończyła.
- No chodźmy, robota skończona. Zasłużyłyśmy na sjestę - odpowiedziała, leniwym ruchem ręki poprawiając niedbałego kucyka. Okolica była co najmniej nieprzyjemna, a było tyle ciekawszych miejsc do spędzenia reszty nocy. I tyle o wiele lepszych zajęć, niż stanie na zewnątrz i kontemplowanie zwłok byle debila.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na zachowanie Cedny składało się wiele czynników psychologicznych sprawiających, że potraktowała handlarza tak, a nie inaczej. Najbardziej oczywistym było to, że spędziła już 20 lat na Desperacji, w której nie ma czegoś takiego jak policji czy sądów. Co więcej, zareklamować siebie też łatwo nie jest, a ubić normalny interes jeszcze trudniej. Dlatego cywilizowany człowiek upada do poziomu zwierząt, a zwierzęta rozumieją proste schematy. Gdy jeszcze potrafią rozpoznawać znaki - ho ho. Trup ze znakiem Hydry od razu mówi "niebezpieczeństwo". Proste? Proste. Pomijamy brak kręgosłupa moralnego po blisko 50 latach walk w nieczystej grze i spaczenie psychiki wieloma innymi rzeczami.
Poplamiona krwią była, nie ma co, ale chociaż nóż został czysty. Umyje się potem. Deszcz przestał padać, więc nawet natura nie chce wspomóc potrzebującą w tej chwili. Odwróciła się do Koki i uśmiechnęła chowając broń do pokrowca.
- A to, to czysta prawda, Koka. A wiesz bez czego sjesta się nie obejdzie? - Spytała podchodząc do Rosjanki z szerokim uśmiechem zadowolenia. - Bez alkoholu! - Odpowiedziała za nią z nagłą radością obejmując ją ramieniem jak kolega kolegę, szczerząc się przy tym niemiłosiernie. - Znam super knajpę w Apogeum, barman opsknie nam driny praktycznie za free! I to nie żadna ściema! Czysty alkohol, prawdziwe smaki! No.. prawie. Ale on kobietom zawsze praktycznie stawia. Nie może się oprzeć walorom estetycznym, jak sama rozumiesz, na pewno. - Wyjaśniła idąc już drogą z Koką pod ramieniem i nagle opowiadając historie z wcześniej wspomnianej knajpy.
Na szczęście po drodze zaliczyły podwózkę za sprawą jadącego drogą wozu jakichś narkomanów. Mili ludzie Desperacji podwieźli panienki do pubu, w którym miały zamiar spędzić resztę wieczoru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- A wiesz, bez czego sjesta się nie obejdzie?
Uniosła jedną brew i uśmiechnęła się wymownie, oczekując dość oczywistej odpowiedzi. Od początku właśnie to miała na myśli i liczyła na to, że Cedna zrozumie aluzję. Nie zawiodła się; Hydra trafiła idealnie w gust bądź co bądź Rosjanki. Krew nie woda, Koka była w stanie pochłonąć naprawdę imponujące ilości alkoholu i pozostać trzeźwą, choć rzecz jasna, jak każdy człowiek, miała swój limit. Tego jednak nie miała w perspektywie, a przyjemną nagrodę za wykonane zadanie. W dodatku trafił jej się bonus: zamiast świętować sukces w samotności, mogła to zrobić w znakomitym towarzystwie. Był to kolejny dowód na to, że spotkanie obu kobiet przynosiło ze sobą same plusy od początku, aż do końca.
- Tak powiaaadasz? - powiedziała przeciągle, udając niedowierzanie. Zaraz jednak uśmiechnęła się szeroko, oplatając przy tym rękę za plecami Cedny, dłoń kładąc na jej ramieniu. Choć wcześniej znały się raczej z widzenia, teraz można było z powodzeniem wziąć je za najlepsze kumpele od dzieciństwa po grobową deskę. W końcu nic tak nie łączy jak wspólne spuszczenie wpierdolu desperackiemu naiwniakowi.
- Skoro tak, to prowadź! Jeśli rzeczywiście dają zniżki za wygląd, ja i ty powinnyśmy mieć tam pełną obsługę za darmo. - Puściła oczko do swojej towarzyszki i ruszyła w stronę wspomnianej knajpy zgodnie z trasą wyznaczoną przez Rhoneranger. Droga mijała szybko, przeplatana zamiennie zabawnymi historyjkami i gromkimi wybuchami śmiechu w wykonaniu Nadii. I bez zaprawienia promilami miała wyjątkowo dobry nastrój, a potem mogło być tylko lepiej. W dodatku trafiła im się darmowa podwózka, dzięki czemu o wiele szybciej znalazły się przed osławionym już w opowieściach przybytkiem. Koka bez większych ceregieli obrzuciła budynek krytycznym spojrzeniem i kiwnęła głową w wyrazie aprobaty.
- No to chodźmy, czas na nasze świętowanie - zapowiedziała, popychając drzwi knajpy i stawiając pierwszy krok przez próg.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

POST LOADING...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Knajpa jak każda inna w Desperacji, ni to ładnie i przytulnie, ale też nie brudno i obskurnie, chociaż dla miastowych i tak mogłoby się wydawać, że lokal był w kompletnej rozsypce, ale nie dla utopijnych wygnańców takie wygody, aby wszystkie meble pochodziły od tego samego projektanta, a żeby jeszcze tapicerka miała ten sam kolor i była w całości. Desperaci co jak co, ale na niewygodę to już byli ślepi. Tyle w temacie.
- Baaaaaaarman! – Zawołała donośnie Aomame przekraczając próg i zwracając na siebie uwagę całego towarzystwa. Dziarsko podeszła do lady i oparła się o nią jedną ręką, drugą wskazując ilość produktów jakie będzie zamawiać. – Dla mnie na wstęp trzy browary i soczysta porcja jakichś skrzydełek w sosie czy cokolwiek mięsnego do zagryzania tam masz. – Oznajmiła i odwróciła się w stronę Koki. – A panienka co sobie życzy? – Spytała nieco żartobliwym tonem. Spodziewała się, że Rosjanka pojedzie z grubej rury i weźmie trunek najbliższy wódce… ah te stereotypy.
Gdy zamówiły rozsiadły się przy stole pod ścianą, gdzie zamiast krzeseł stały jeszcze obite częściowo w skórę sofy, z których gąbkowe wnętrze wypływało niczym flaki trupa z jednej strony. Cedna na wstępie wychyliła całą butelkę jednego piwa i z westchnieniem ulgi odstawiła puste szkło na bok. Otarła dłonią usta i ściągnęła swój zabrudzony płacz. Rozsiadła się następnie wygodnie wyciągając nogi pod stołem. Złapała za jeden z kawałków kurczaka jakie zapodał jej gospodarz rewiry i wgryzła się w nieco wysuszone z pieczenia mięso.
- Fięts…. – Wymamrotała z pełnymi ustami i zanim przełknęła pierwszy kęs już wzięła następny. – Tso taka slycnotka jach ty lobi f smohach?
Zapiła kęs sporym łykiem z drugiej butelki. Oblizała swoje wargi z nadmiaru sosu i wskazała na Nadię obgryzioną w 2/3 kością. Uśmiechnęła się przy tym zadziornie. – Uwielbiam zbierać historie najemników. – Oparła się łokciami o stół i nie spuszczając oczu z Rosjanki oderwała zębami kawałek mięsa. W innych okolicznościach, z innym rodzajem jedzenia i z pewnością inna scenografią ten gest mógł wydać się nawet i kusząco seksowny, ale dając obecny stan rzeczy czy było to bardziej żenujące, czy zabawne. Rhoneranger z pewnością zaśmiała się po paru sekundach ze swojego czynu. Cichy chichot wydobył się z jej krtani, gdy zwiesiła głowę i zatrzęsła ramionami tłumiąc śmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zdusiła chichot i kilka cisnących się na usta komentarzy w reakcji na zachowanie Cedny. Z takim entuzjazmem i energią można ją było wziąć za już nieco wstawioną, podczas gdy ta była trzeźwiutka jak dziecko, tylko zapewne ucieszona z wcześniejszego sukcesu. Podobnie zresztą miał się nastrój Rosjanki, która opanowawszy wybuch rozbawienia przystanęła przy ladzie tuż obok koleżanki i zmierzyła barmana wzrokiem. Spojrzenie Nadii mówiło mniej-więcej lepiej miej tu coś porządnego, śmieciu. Poczekała, aż Ced wyrazi swoje oczekiwania, po czym zwróciła znów uwagę na typka za ladą.
- Coś godnego polecenia? - rzuciła, wrażając beztrosko łokieć na blat z pożal-się-Boże drewna. Na informację o cud, miód, orzeszki bimberku pędzonym przez barmana osobiście z przepisu ciotecznej babci czy innej tam babcinej cioci tylko skinęła głową na zgodę, ucinając tym samym psalm pochwalny owego pewnie nieszczególnej jakości trunku. W końcu wszystko, co dało się dostać na Desperacji, już od wieków było pozbawione jakiejkolwiek jakości. Mogło być tylko mniej lub bardziej paskudne, a do której kategorii zalicza się zachwalany przez typa napój, to już zamierzała ocenić sama. Dostawszy do ręki pękatą butelkę i wychuchaną szklankę, podążyła za Rhoneranger na sofę w kącie. Mebel był już wprawdzie obdrapany i ledwo się trzymał, ale nadal był wygodniejszy niż równie zdezelowane krzesła. Bez zwłoki otworzyła bimber i po krótkim wahaniu - po wsiosku czy z kulturą, po wsiosku czy z kulturą - odstawiła szklankę na bok stolika i pociągnęła porządny łyk prosto z butelki. Uniosła lekko brwi i kiwnęła głową z uznaniem, bowiem trunek nie okazał się taki znowu parszywy, jak się tego spodziewała. Zaczynała podejrzewać, że wspominana we wcześniejszych peanach krewna barmana miała rosyjskie korzenie, bo wyraźnie znała się na rzeczy.
- Oj no wiesz. To, co wszyscy. Biorę zlecenia, zbieram zapłatę, żyję z dnia na dzień. Jak chyba każdy w tej dziurze - odpowiedziała wciąż z lekkim rozbawieniem w głosie. - Coś trzeba w życiu robić. I coś trzeba robić, żeby przeżyć. A ja okazałam się dobra w zbieraniu fantów. - Bez ceregieli wraziła rękę w zakąski przyniesione do stolika przez jej towarzyszkę i zwinęła jedno skrzydełko dla siebie. Dobrze jednak, że nie zdążyła go wziąć do ust, bo byłaby się zakrztusiła w nagłym wybuchu wesołości.
- Ej Cydrówna, jeżeli próbujesz mnie tu wyrwać, to musisz się bardziej postarać - skomentowała, dusząc chęć ryknięcia śmiechem na niewątpliwie uroczy, ale jednocześnie nieco ciamajdowaty sposób jedzenia, jaki Smoczyca właśnie zaprezentowała. Opanowała w końcu rozbawienie na tyle, że mogła ugryźć swój kawałek mięsa i nie zaryzykować przy tym uduszenia, jednak nadal uważnie śledziła wzrokiem, czy Ced znów przypadkiem nie odwali czegoś zabawnego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach