Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 11 Previous  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 23.01.14 20:06  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
-Czemu nie.. - rzuciłem w odpowiedzi, co i rusz zerkając za siebie.
Nie, żebym był typem panikarza, ale trochę się wyróżniałem na tle bogato ubranych kitajców.
Przynajmniej według mnie byli bogato ubrani. Standard życia widocznie się tu poprawił. Jakiś czas temu, gdy byłem jeszcze mieszkańcem Miasta, marzyłem o takich ciuchach.
Kiedy wkroczyliśmy w uliczkę, Ted wyglądał na lekko zamyślonego.
-Mam nadzieję, że nie chcesz mnie tu zasztyletować.. - wymamrotałem, wbijając wzrok w czubki swoich uwalonych błotem butów.
Kiedy skręciliśmy, naszym oczom ukazał się dosyć niespodziewany widok.
Jacyś młodzi i bez wątpienia głupi buntownicy próbowali nakłonić jakąś nowobogacką do złożenia datku, dla sfinansowania wielkiej rewolucji.
Innymi słowy, napadli kolejną osobę pozbawioną świadomości, że na tym świecie zdarzają się tez nieprzyjemności.
-Zawracamy. - wypaliłem automatycznie do przyjaciela.
Standard życia się poprawił. Ale to jak widać wkurzyło tych, którzy na dobrobyt mogą sobie co najwyżej popatrzeć.
Odwróciłem się na pięcie, póki dzień nie zmienił się jeszcze w piekło. Powinienem już się nauczyć, że moja nie tylko ślepa ale zapewne i upośledzona Fortuna potrafi zmienić zwykłe wyjście na kawę w kolejną sytuację, która może mnie na długo udupić.
Banda małolatów chyba przymierzała się do gwałtu, sądząc po pełnych ekscytacji dźwiękach, jakie z siebie wydawali.
Spojrzałem niepewnie na Teda.
-Nie mam zamiaru się tam pchać. Dziewczyna dostanie parę ciosów, może zajdzie w ciążę, ale przecież nie umrze. No i nie wygląda na biedną. Mieszkając tutaj trzeba się postarać, żeby życie się zawaliło.
Tak naprawdę próbowałem przekonać sam siebie, by nic nie robić. Dlaczego takie rzeczy przytrafiają się mnie? Zawsze muszę zostać wciągnięty w jakieś miękkie gówno oblane ciepłym moczem.
Bóg jest kiepskim żartownisiem. A i ja nie należę do jego najlepszych dzieł.
Odniosłem silne wrażenie, że Tedowi chce się śmiać na widok mojego rozkojarzenia.
Dziewczyna darła się wniebogłosy. Jakby chcieli zrobić jej coś gorszego.
Odwróciłem się i ruszyłem ku grupce bandytów.
-Ani słowa żadnemu Łowcy, bo przysięgam, pójdę sobie drugi raz. - zwróciłem się do Teda.
Musiałem wyglądać komicznie, kiedy wyskoczyłem zza rogu i zacząłem głupio machać rękami. Widocznie lubię, gdy wszyscy skupiają na mnie swoją uwagę. I ja niby przekroczyłem próg dojrzałości.
-Co do kurwy nędzy? - spytał jeden z nastolatków i wycelował we mnie broń. Chyba ich przewodniczący, typ kogoś, kto najwięcej gada a jest największą porażką zespołu. No i dodatkowo najbardziej się denerwuje, bo dłoń trzęsła mu się, jakby miał Parkinsona. Wydawał mi się szczególnie zabawny, bo gdy podszedł bliżej, przystawił swoją pukawkę do moje czoła. Miałem wrażenie, że przez swoją rękę-wibrator spudłuje z takiej odległości.
-Bardzo mi miło panów poznać, nazywam się Ren, to jest mój przyjaciel Ted. Przechodziliśmy sobie spokojnie, kiedy zauważyliśmy, że straszycie tę biedną..
W tej chwili zaschło mi w gardle, kiedy dostrzegłem, że naga dziewczyna ma rozpruty brzuch.
To nie był napad. Raczej usiłowanie zabójstwa matki i nienarodzonego jeszcze dziecka.
-Wracaj skąd przyszedłeś. I nic nie widziałeś. Widać, że nie jesteś z powierzchni, więc sam rozumiesz..
Nie wiem, czy rozumiałem. Właściwie nawet nie słuchałem tego całego pierdolenia, widziałem tylko jak usta chłopaka otwierają się i zamykają. Owszem, przeżywałem i widywałem gorsze rzeczy. Przez pewien czas takie obrazy były moją codziennością. Z tym, że na taką rzeczywistość nie jestem w stanie się zgodzić.
-Hej, dupku. Jeszcze tu stoisz?
-Jak widać. Rajcuje was coś takiego? Samo włożenie chuja nie wystarcza? Trzeba się wyżyć?
Gdy tak ciągnąłem dialog, zdążyłem dostrzec, że kobieta twardo trzyma się przy życiu. I jest w głębokim szoku.
Chwyciłem dłoń "przewodniczącego", a z jego pistoletu wypadł magazynek. Wzruszyłem ramionami a on tylko jęknął.
Wyjąłem zza pazuchy swój pistolet, przyłożyłem do jego skroni i nacisnąłem spust.. Głowa chłopaka rozprysnęła się jak bańka mydlana, zamiast tęczowych kolorów na ściany padła czerwona posoka.
Reszta bandy zdążyła skupić na mnie swoją uwagę. Wcześniej byli zajęci zadawaniem ran ciętych dziewczynie.
Uniosłem zaskoczony brwi, dostrzegając, że każdy z nich ma broń. Czyli jakiś tam dobrobyt ich dotknął.
Natychmiast rzuciłem się z powrotem za ścianę.
-Trochę nas udupiłem. - mruknąłem do Teda, kiedy rozległy się odgłosy strzałów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.14 23:17  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Usłyszeliśmy grupę bandytów zza rogu, próbowali wyłudzić pieniądze od jakiejś dziewczyny. Odgłosy jednak wskazywały, że nie tylko pieniądze chcieli jej odebrać. Wkurwiłem się.
- Rean wiesz dobrze, że nie możemy jej tak zostawić - tłumaczyłem - nienawidzę takich skurwysynów, myślą, że wszystko im wolno.
Zauważyłem, że było ich zaledwie ośmiu. Widać było, że nie skończyli jeszcze nawet trzydziestu lat.
Raen ku mojemu zdziwieniu wyszedł do nich, słyszałem zaledwie strzępki rozmowy. lecz gdy zobaczyłem jak Raen wyciąga broń i rozpryskuje mózg jednego z nich na ścianie, wiedziałem, że poza tą dziewczyną którą mocno zranili wyjdziemy albo my albo oni.
-Trochę nas udupiłem. - stwierdził Raen.
-
Raczej ich, nie nas - odpowiedziałem  wyciągając szable.
- Zamierzasz pokonać nas szablami? - zapytał drwiąco jeden z nich - nie macie najmniejszych szans, na nich! - wykrzyknął - jeśli komukolwiek o nas powiedzą, to jesteśmy w dupie!
Unikałem ich strzałów, idioci nie potrafili nawet posługiwać się dobrze pistoletem,
Pobiegłem w ich stronę, wbiegłem na ścianę i odbijając się od niej wyskoczyłem ponad nich. Wylądowałem za plecami tego który wcześniej drwił ze mnie. Jednym szybkim cięciem od lewego ramienia do prawego biodra, rozdzieliłem jego ciało na dwie części, zanim jego trup upadł na ziemię zdążyłem doskoczyć do drugiego i ciąłem przez skroń, nie pomogła mu nawet stalowa rurka którą próbował się zasłonić, moje ostrze przeszło przez nią niczym ciepły nóż przez masło, czystym cięciem otwarłem jego czaszkę i przeciąłem mózg. Szybko chwyciłem jego ciało i się nim zasłoniłem. Gdy jeden z strzałów trafił trupa idealnie w serce, zrozumiałem, że powinienem działać szybciej. Zacząłem biec w celu zarżnięcia kolejnego z bandytów. Szybkim wślizgiem jednemu uciąłem nogi, a drugiemu po podniesieniu się rozpłatałem brzuch, zdążyłem zobaczyć jak próbuje utrzymać swoje wnętrzności na miejscu, lecz na nic się to zdało, jelita i wątroba wyciekały mu pomiędzy palcami, a reszta była trawiona przez wyciekający z żołądka kwas. Szybko dobiłem leżącego bez nóg tnąc przez twarz.
- Pozostało tylko trzech - pomyślałem - byle tylko czegoś nie spieprzyć.
W biegu ciąłem bandytę przez usta, zdążyłem zobaczyć jak kawałek języka i część głowy unoszą się bezwładnie w powietrzu. Kolejnego zwyczajnie przebiłem po czym wyszarpnąłem ostrze, rozpruwając przy tym jego ciało, widziałem, że krzyknął ale nie usłyszałem tego, zwyczajnie nie chciałem tego. Zauważyłem, że ostatni ucieka i jest już wystarczająco daleko, aby pogoń zdążyła zwrócić uwagę sił porządkowych. Wyciągnąłem karabin Gauss'a, odbezpieczyłem go, bezpiecznik wdzięcznie szczęknął niczym pies łowczy słyszący trąbkę ogłaszającą łowy.
Wycelowałem w przeciwnika i nacisnąłem spust. Rozległ się cichy dźwięk układu i w ciągu ułamka sekundy przeciwnik oberwał. Siła strzału sprawiła, że z pełnym impetem wyrżnął o ścianę rozwalając sobie przy tym łeb.
- Co robimy z nią Raen? - zapytałem.
 
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.14 22:35  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Po całej akcji zapadła dziwna, nienaturalna cisza. Nie, jednak nie cisza. Kiedy się wsłuchałem, słyszałem jakiś hałas z niedaleka, ale nie przejąłem się tym.
-Co oni zamierzali zrobić?- wymamrotałem sam do siebie.
Podszedłem do dziewczyny, która patrzyła na nas z wytrzeszczonymi oczyma. Szarpnęło mną dobrze znane uczucie. Intensywność doznań. Niewielu ludzi go doświadczyło i niewielu kiedykolwiek doświadczy. To uczucie pozostawia człowieka na pastwę swojego marnego losu. I wówczas człowiek zaczyna popadać w spiralny tunel przemyśleń. Każdy pasek tej spirali jest ciągiem liter, które, wydawałoby się, przypadkowo układają się w słowa nadające wszystkiemu makabryczny sens.
Wiem, co ta dziewczyna czuła. Wiem, że nie była w stanie teraz racjonalnie myśleć - ale za niedługo poczuje ciężar rzeczywistości. W końcu jej dziecko jest najprawdopodobniej martwe, a ona trzyma jego zwłoki w swoim rozprutym brzuchu. Wątpię, by po czymś takim dalej chciało jej się żyć.
Lustrowała mnie swoim nienaturalnie spokojnym, chłodnym wzrokiem a na jej twarzy nie byłem w stanie dostrzec żadnych emocji. Po prostu tak siedziała w kałuży własnej krwi, trzymając się na brzuch.
Wycelowałem pistolet w jej głowę i wzdrygnąłem się, gdy  wydała przeszywający krzyk, podobny do tego, który kiedyś wyszedł z moich ust w geście nieopisanej rozpaczy..
Schowałem broń i chwyciłem się za głowę, zaciskając mocno zęby.
-Wszystko będzie dobrze. - wymamrotałem do dziewczyny, kucając przy niej.
Nie będzie. Będzie gorzej. Przez kilka następnych lat będzie budzić się z krzykiem, będzie zażywać otępiające tabletki a w końcu najdzie ją ochota żeby strzelić sobie w łeb.
Rozerwałem część jej i tak już poniszczonej sukienki i w ten sposób zdobyty kawałek materiału zawiązałem sobie wokół twarzy.
Szarpnąłem ją za kurtkę, unosząc do góry. Kiedy miała upaść, złapałem ją od spodu i niosąc tak na rękach wyszedłem w kierunku promenady.
-Myślę, że to jedyne wyjście, Ted - zostawić ją w widocznym miejscu. Tutaj widok krwi jest widokiem rzadkim, na pewno ją ktoś zauważy i wezwie pomoc. Problem w tym, że my też dosyć rzucamy się w oczy. Zresztą S.SPEC na pewno zostało już dawno poinformowane o strzałach dobiegających z tej uliczki, co tylko pogarsza sytuację. Zaraz się tu zaroi od tych nadgorliwców.
Zatrzymałem się, kompletnie ogłupiały, gdy zauważyłem, co właściwie się dzieje w samym środku miasta. Ot, kilka potworów postanowiło urządzić sobie polowanie.
I ja się dziwię, dlaczego S.SPEC jeszcze nie dotarło. Muszą być mocno zdezorientowani. Dwie akcje naraz, w tej samej części miasta. Dziwne.
Położyłem dziewczynę na ziemi. Chwyciłem szybko jakiegoś przypadkowego przechodnia, uderzyłem go w twarz, żeby się nie zaczął rzucać i szybko wymamrotałem:
-Masz telefon?
No raczej, że miał. Tylko ja byłem tak biedny, by zadawać tak głupie pytania.
-Zadzwoń po jakąś pomoc. Niekoniecznie S.SPEC. I zostań przy niej. Cały czas coś do niej mów, rozumiesz?
Japończyk kiwnął głową niepewnie. Nie, żebym wątpił w dobroduszność tego narodu, w końcu Azjaci mają aż za duże poczucie sprawiedliwości. Tak mi się przynajmniej wydaje. Za dużo się nasłuchałem o samurajach.
-Jeśli ją zostawisz, to wiedz że ja na pewno cię znajdę i ukatrupię.
Trzepnąłem go w ramię, żeby do niego dotarło.
-Dzwoń, do kurwy! - warknąłem jeszcze, wracając do Teda i odwiązując kawałek sukienki z twarzy - Spadamy. Nici z kawy, pojawiło się parę dzikich zwierzątek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.14 23:52  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Widziałem jak Raen stara się jej pomóc, szczerze mówiąc zamurowało mnie to trochę w szczególności gdy zobaczyłem jak kawałek jej sukienki zawiązuje sobie wokół głowy. Na jego propozycję zostawienia jej w tym miejscu tylko pokiwałem głową na znak, że się z nim zgadzam. Widziałem jak rozmawia z jakimś miejscowym, po czym przyszedł do mnie i powiedział:
-Spadamy. Nici z kawy, pojawiło się parę dzikich zwierzątek.
- Raen co się dzieje? Gdzie się pojawili? Kto? - zasypałem go masą pytań - Przecież S.SPEC zaczną nas szukać nie lepiej siedzieć w kawiarence i udawać, że nic nie zrobiliśmy? Przecież tam na pewno nie sprawdzą!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.14 21:53  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Odwróciłem się i racząc przyjaciela pełnym niepokoju spojrzeniem, odrzekłem:
-Mówię o zezwierzęconych dzikusach z manią na punkcie wygryzania żywym organizmom ich komórek.
Zerknąłem jeszcze ukradkiem na promenadę. Nie miałem zamiaru się tam pchać i oglądać latające wokół mnie niczym konfetti flaki. Czułbym się jak pieprzony jubilat na imprezie organizowanej przez trupy z pieprzonego danse macabre.
Pieprzyć wszystko. Miałem nadzieję, że nasza przygoda jak najszybciej się zakończy, nie chciałem kolejnych kłopotów na głowie. Miałem w życiu jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Z całą pewnością nie spłodzę już dzieci, ale w mojej egzystencji uwypukliło się kilka ważnych aspektów. Żeby do takiego punktu dotrzeć trzeba być bardzo starym. Dziękuję czerwince.
-Dobrze, chodźmy na tę cholerną kawę. - warknąłem z braku lepszych pomysłów a odpowiedź.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 19:44  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Infinity znał rozkład miasta jak własną kieszeń - przez swój jakże specyficzny wygląd nie raz musiał przemieszczać się po nim ukradkiem. Starał się nie używać ich jednak zbyt często, chociażby dlatego, że nie chciał by siedzący mu w karku chip wszystko dokładnie zarejestrował. Chciał mieć swoje tajemnice, ale wiedział że to niemożliwe. W końcu zawsze i wszędzie towarzyszył mu sygnał radiowy przekazujący informacje o jego położeniu do bazy S.SPECu.
Swoje sekrety Inf mógł przechowywać jedynie w głowie. Przynajmniej tego nie mogli mu egzaminować. Z tego też powodu białowłosy tak niewiele się odzywał. Co prawda chip nie miał wbudowanego mikrofonu (raczej trudne by to było, zważywszy że znajdował się pod rdzeniem) ale Inf tak wolał. I już.
Obecnie kręcił się w po wąskich uliczkach, tej dużo gorszej dzielnicy M-3. Zmierzał jak to zwykle bywa w tylko sobie znanym kierunku. Nawet bez konkretnego celu zwyczajnie szedł przed siebie. Przecisnął się przez stertę śmieci i kopnął kilka puszek. Metalowe opakowania potoczyły się przed siebie i wypadły na niewielki placyk, będący skrzyżowaniem kilku uliczek. Infinity podążył ich tropem niby Alicja za białym królikiem.
Widoczek który ukazał się jego oczom nie był raczej ładny. Trójka mężczyzn w ubraniach nie pierwszej świeżości znęcała się właśnie nad jakiś dzieciakiem, góra jedenastoletnim. Dziewczynką do tego. Więc myślicie że co zrobił? Odszedł bez słowa w swoim kierunku? A guzik! Kiedy Inf spoglądał w te sarnie oczy przepełnione przerażeniem, widział po części samego siebie sprzed lat, kiedy nie wiedział dlaczego ci panowie w fartuchach robią mu krzywdę. Oczywiście więc, że ruszył na pomoc.
- Ej, frajerze, a ty czego tu szukasz?
Jeden z oprawców przytrzymał dziewczynkę, podczas gdy drugi ruszył z pięściami na Infa. No, nic dziwnego, że był taki pewien siebie. Białowłosy na siłacza nie wyglądał. Takie to to małe chucherko. A guzik po raz drugi!
Infinity uniknął ciosu dryblasa i rzucił się przed siebie. Grzmotnięcie w rękę drugiego z napastników złamało mu chyba kość. Odsunął się więc z wrzaskiem. Ten moment wykorzystał Nitty. Chciał złapać dziewczynkę za ramię i z nią uciec, ta jednak stała jak sparaliżowana. Co miał więc zrobić, zasłonił ją własnym ciałem. Napastnicy postanowili zaś dać mu nauczkę. Wiele razów spadło na jego plecy. Jego ubranie zaraz zamieniło się w strzępy.
Czemu ich nie rozpruł na strzępy? No przecież nie będzie straszyć dziecka widokiem krwi...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 20:17  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Był w tym mieście po raz pierwszy od wypadku, który przydarzył mu się pod jego murami. Długo wahał się czy powinien wejść do tego murowanego więzienia, jednak poczucie niespełnienia obowiązku wobec grupy ciążyło na jego sumieniu. Musiał to naprawić i dokończyć zwiad, nawet jeśli było już stanowczo za późno.
Starał się zachowywać naturalnie, choć cały czas wydawało mu się, że wszyscy się na niego gapią, że wiedzą, że nie jest stąd, że to wróg, którego należy zniszczyć. Że każdy pamięta jego postać pod murami. Tak naprawdę w większości była to paranoja, a tych kilka normalnych spojrzeń było przecież codziennością. A to komuś wpadł w oko, a to ktoś zmierzył go wzrokiem jako robola pospolitego, a to zwyczajnie Ryjek zasłonił komuś widok ładnej dupeczky. Nie wiedział gdzie idzie, kierował się przed siebie, wlepiając zaciekawione spojrzenia w coraz to nowe obiekty.
Ostatnim razem w prawdziwym mieście był kilka lat temu!
Powoli ludzi zaczęło robić się coraz mniej, budynki przestały być tak piękne i imponujące, a robiły się szarawe i ponure niczym ruiny na pustyni. Czyżby znak, że wreszcie idzie w dobrym kierunku? Może gdzieś tutaj jest niestrzeżone wyjście na pustynię? To wiele by ułatwiło. Ten jeden zakręt okazał się błędem.
Wyszedł wprost na placyk, gdzie trójka mężczyzn raźno masowała plecy innego pięściami. Brwi Ryjka powędrowały nieco w górę. Po co lać się tylko w czwórkę, w dodatku w towarzystwie dziecka skoro lepiej było zrobić z tego huczny turniej, gdzie owe dziecko byłoby idealną wygraną i kandydatką na żonę? Stał tam najwyraźniej sekundę za długo. Został zauważony.
Poleciało w jego stronę kilka niewybrednych komentarzy. Odpowiedział przyjmując minę typowego debila. Nie zrozumiał ani słowa. Hę?
Jeden plus. Zostawili drugiego chłopaka i jego młodą dziewczynę na rzecz Ryjka, podchodząc do niego i odgrażając się.
- Spierdalajcie! - warknął niepewnie, nie wiedząc czy właśnie postanowił również zagrozić napastnikom czy raczej dać sygnał tym drugim by ruszyli swoje odwłoki i je ewakuowali.
Zresztą, czy to ważne? Ani jedni ani drudzy zapewne nie zrozumieli co miał na myśli. Niezbyt ważne, bowiem nie zdążył się nawet cofnąć gdy prawy sierpowy przywódcy bojowej trójcy posłał go na ziemię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 20:47  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Infinity zwyczajnie zamknął oczy i postanowił poczekać, aż faceci znudzą się masakrowaniem jego pleców. Natychmiastowa regeneracja sprawiała, że każda poważniejsza rana i tak zaraz się zasklepiała. Białowłosy liczył na to, że może jeśli zostanie to dostrzeżone, faceci przerażą się widząc takiego mutanta i dadzą nogę. No cóż, nie osiągnął zamierzanego rezultatu, ale to chyba głównie z powodu tego, że tłukący go faceci byli zbyt durni i zbyt zajęci wkładaniem jak największej siły w następny cios, by zauważyć że rezultaty poprzedniego prawie natychmiast znikają.
Dziecko w jego ramionach płakało ze strachu o własne życie a może nawet i swojego protektora. Na pewno otuchy nie dodawała mu maska, przysłaniająca twarz Infa, ale cóż na to poradzić. Teraz nie będzie jej przecież zdejmował.
Powoli jego cierpliwość zaczynała się wyczerpywać, nogi bolały od stałego napięcia, gdy usiłował ze wszystkich sił nie stracić równowagi. Plecy naparzały jeszcze bardziej. Wiedział jednak że nie może wpaść w berserk inaczej dzieciak zejdzie na zawał.
I w momencie kiedy Inf zastanawiał się, czy może jednak nie przywołać jednego ogona i nie ponadziewać napastników nań jak wykałaczki, jednocześnie zasłaniając dziewczynce oczy, coś się stało. Liczba ciosów spadła a potem zredukowała się do 0. Infinity podniósł wzrok i zobaczył, że oprawcy zajęli się kolejnym nowo przybyłym. Czarnowłosy krzyknął coś, ale co takiego - Infinity nie miał pojęcia.
Nie miał też pojęcia czy mężczyzna poradzi sobie z przewagą liczebną napastników. Jednak w tej chwili dziewczynka była ważniejsza. Białowłosy zdecydował się na taki plan działania - chwycił ją za ramiona i szarpnął, tym razem dużo mocniej, by ruszyła się z miejsca. Potykając się co rusz pobiegła za nim. Kiedy tylko znalazł stertę śmieci porzuconą przez właścicieli lokalu mieszczącego się obok, wcisnął ją w dziurę pomiędzy kartonem, kupą szmat i zakrył otwór pudełkiem po pizzy.
- Siedź tu!
Kiedy tylko upewnił się, że jej nie widać, wrócił się na plac. Nie chciał zostawiać swojego, poniekąd, wybawcy na pastwę losu trzech dryblasów. W biegu przemienił swoje paznokcie w pazury - ale to jedyny aspekt mocy, którą teraz przywołał.
- Ej, fiuty! Ja też tu jestem! - zawołał w kierunku napastników zebranych wokół czarnowłosego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 21:33  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Pole widzenia z lewej strony zwęziło się nieco. Cios dosięgnął celu, a limo od okiem pulsowało bólem i powoli, niemal nieśmiało, zaczynało przybierać czerwono-fioletową barwę. Łapę miał ciężką, to trzeba było mu przyznać.
- Odejdźcie, nie chcę kłopotów..
Jego słowa powitane zostały salwą śmiechu. Ryjek nie miał zamiaru oddać, nie miał zamiaru nawet się podnieść. A nawet gdyby taki zamiar jakimś cudem pojawił się w jego głowie, prawdopodobnie nie zdążyłby go zrealizować. Łapa przywódcy ponownie postanowiła się z nim spotkać, choć tym razem nie z okiem, a z jego szyją. Zwyczajnie gnoja udusić. Zwłaszcza, że nie brzmiał jak tutejszy. Nikt nie będzie go szukał.
Kontakt fizyczny z Ryjkiem, gdy ten był niepewny bądź się czegoś obawiał, nie był zbyt mądrym pomysłem. A w ostatnim czasie nawet skrajnie niebezpieczny. Z dłoni agresora, przez szyję chłopaka, aż do jego żołądka zaczęła powoli spływać krew. Kolejny cios nie padł, stracenie nagle pół litra krwi było wystarczającym powodem by przywódca trójcy stracił przytomność i padł na Ryjka, ponownie sprowadzając go do parteru. Z trudem go z siebie zsunął.
Pozostała dwójka widząc, że dzieje się coś niedobrego postanowiła się wycofać. Pech chciał, że akurat pobiegła w stronę albinosa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 21:48  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
No i proszę, napastnik stał się ofiarą. Infinty westchnął cicho. Trochę pierdołowaty ten ratunek ale nie mógł narzekać. W końcu białowłosy dał radę nawiać i ukryć dziewczynkę. Przynajmniej jedno z nich było bezpieczne. A teraz, kiedy dziecko było ukryte, mógł spokojnie zająć się oprawcami. Cóż poradzić, że przy okazji uratuje też tego, który sam kilka minut temu uratował mu skórę? No, to może troche za wiele powiedziane, ale cii.
Tak więc Infinity ruszył na mężczyzn z wysuniętymi pazurami. Widział jak czarnowłosy pada na ziemię, jak mamrocze coś pod nosem by po chwili zostać wyśmianym. Białowłosy też nie wiedział co tamten mamrotał, nie był więc teraz pewien czy usłyszał obcy język, czy po prostu nie zrozumiał słów. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać. Miał już skoczyć na jednego z napastników, kiedy przywódca bandy postanowił zakończyć żywot obcego. A potem nagle... ŁUP. Facet zwalił się jak kłoda na ziemię. Szczerze zdumiony Infinity stanął jak wryty, tych kilka metrów od mężczyzny, wlepiając spojrzenie swojego odsłoniętego oka w scene jaka sie przed nim rozgrywała.
Wielki koleś, po tym jak spróbował udusić innego po prostu padł na ziemie. Oczywiście że pozostała dwójka rzuciła się do ucieczki. Chcieli przebiec koło Infa - jeden po jego prawej, drugi po lewej stronie. Wystarczyło unieść ramiona by podbić im szczęki i pozbawić przytomności. Oni także padli jak podcięci.
Białowłosy zamarł, sfrustrowany. A więc miał przed sobą Wymordowanego. Wymordowanego o dość dziwnej mocy. No bo co mogło pozbawiać ludzi przytomności? Trucizna? Elektroszok? Co on tam chował w tym cielsku?
Nie chciał być jednak niewdzięczny. Powoli podszedł do mężczyzny. Wahał się czy wyciągnąć dłoń, by oferować mu pomoc w podniesieniu się.
- Nic ci nie jest? - zapytał w jedynym znanym sobie języku, to jest, japońsku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.14 22:15  •  Wąskie uliczki - Page 2 Empty Re: Wąskie uliczki
Albinos był zdziwiony tym co stało się z jednym z kolesi? W takim razie Ryjek powinien paść na zawał. Delikatnie mówiąc był w szoku. Uznał to za łut szczęścia, wygramolił się szybko spod nieprzytomnego, w obawie, że ten może nagle odzyskać świadomość i zechcieć dokończyć radosne sadomasochistyczne podduszanie. A skoro o sadolach mowa.
Kolejny, który mówi w tym dziwnym języku. Ryjek najwyraźniej będzie musiał się go nauczyć jeśli będzie chciał się z kimkolwiek tu dogadać. Chyba że nie będzie chciał, a to co innego. Podniósł się szybko, ignorując ból w nodze i staną tak by nowy znajomy odgradzał go od zwłok, które wcześniej prowizorycznie tknął czubkiem buta by sprawdzić czy nie udają, a jego nie czeka pułapka.
Sugerując się tym, o co sam by zapytał odpowiedział mu lekkim uśmiechem i podniesionym w górę kciukiem.
- Twoje? - spytał w końcu, z niemałą rezygnacją, wskazując na przywódcę bandy.
Domyślił się co prawda, że nie działali razem, ale wypadałoby się dowiedzieć co stało się agresorowi. Zwłaszcza, że miał przed sobą, jak mniemał, wymordowanego. Sądząc po pazurach.. może i po kłach? Coś za maską musiał ukrywać. Ale trzeba było się upewnić. Ryjek wykonał gest jakby sam sobie zdejmował maskę licząc na to, że albinos załapie aluzję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 11 Previous  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach