Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

    W czasie wędrówki patrzył na nią dość często. Za każdym razem gdy coś mówiła koncentrował całą swoją uwagę tylko na niej, choć nie oznacza to, że całkowicie zapominał o zerkaniu kątem oka na drogę. Gdyby się wywrócił wyszedłby na słabeusza, a przecież tego nie chciał.
    Cała sytuacja nawet mu się podobała. Niósł swoją najlepszą przyjaciółkę, mógł zrobić coś dobrego. Coś dobrego dla dobrej osoby. Chyba zaczął sobie powoli zdawać sprawę, że Lilo jest naprawdę śliczną blondyneczką. Podobała mu się, ale nigdy nie śmiałby tego powiedzieć na głos. Nie miał w sobie tyle odwagi. Mógł sobie jedynie po cicho do niej wzdychać... ale dobre i to, prawda?
    — Wiem, ale moce bywają bardzo przydatne, o ile mogą pomóc, bo niektórzy przecież dysponują tylko wachlarzem ofensywnych zagrań, a takie raczej słabo nadają się do niesienia pomocy. Chociaż czasami można nimi kogoś obronić. Ale wiesz, mi chodzi o takie... leczenie ran albo łagodzenie bólu. To są moce, które służą tylko do pomagania. — odpowiedział, by po chwili zaśmiać się cicho i dopowiedzieć jeszcze. — No popatrz... poczułem się taki pomocny w stosunku do Ciebie. Cały czas się uśmiecham, słucham Cię i jestem przy Tobie. O, nawet Cię niosę. — uśmiechnął się bardziej uroczo niż zwykle. Był trochę rozbawiony, bo refleksja dziewczyny wspaniale wpasowała się w sytuacją, w której się znaleźli.
    Wzrokiem podążył za nią, również wpatrzył się w niebo. Możliwe, że nawet zwolnił na chwilę, jakby chciał dostrzec coś ciekawego w chmurach. Po kilkusekundowym postoju po prostu ruszył dalej. Czym prędzej dojdą na miejsce, tym lepiej dla nich. Niby Lilo nie obiła się zbyt mocno podczas upadku, ale i tak najlepiej byłoby ją opatrzyć.
    — Dokładnie. Mogę sprawić, by coś pojawiło się w mojej dłoni, niestety nie potrafię odesłać tego przedmiotu na swoje miejsce. — wyjaśnił zwięźle, skupiając się trochę na drodze. Ale cały czas zerkał na anielicę!
    — No, pewnie kiedyś uda mi się rozwinąć swoje umiejętności. Ja... jestem dość młodym aniołem, czasami kiepsko idzie mi kontrola mocy, ale wciąż nad tym pracuję. — stwierdził radośnie, szczerząc się jeszcze bardziej. Uśmiech stał się nierozłączną częścią ich spotkania. Zdecydowanie. — Przekonałaś się o tym? Jeśli mamy jeszcze trochę czasu, to opowiedz mi o tym. Zaciekawiłaś mnie. — zagadał, nieco podekscytowany. Chciał wiedzieć. Z wielką chęcią jej słuchał. Przynajmniej nie nudził się w czasie podróży. Miał nadzieję, że ona też nie, bo przecież nie chciał żeby mu usnęła. Niesienie bezwładnego ciała nawet takiej chudzinki sprawiłoby mu niemały problem.
    — O tam? — pokazał palcem, chcąc się upewnić, czy aby na pewno idzie w dobrym kierunku. A potem po prostu ruszył w drogę, cały czas spoglądając na Lilo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dobra, oficjalnie jestem Twoją dłużniczką za to, że mnie za tę zwłokę jeszcze nie zarąbałeś siekierą .w.

- No rzeczywiście. - Zaśmiała się również na ową błyskotliwą uwagę. Nawet nie zauważyła, że udało jej się wymienić czynności tak bardzo pasujące do ich obecnej stanu rzeczy. Ale to tylko świadczyło o tym, że miała do czynienia z podręcznikowo uczynną osobą.
- Dobrze, że nie musisz nosić każdego, komu pomagasz - dodała jeszcze, rozbawiona tą myślą. Gdyby wszystkie te rzeczy były zawsze nierozłączne, stworzyłoby to z pewnością wiele nietypowych i całkiem zabawnych sytuacji.
- Tak? - ożywiła się, wyraźnie zainteresowana. - A więc od jak dawna jesteś aniołem? Chyba nigdy mi nie opowiadałeś. - Koniec końców do ich celu był jeszcze niezły kawałek, także już po dostaniu się za muru. Czasu na snucie różnych opowieści było aż zanadto, a okazje do lepszego poznania siebie nawzajem zawsze było warto wykorzystać. Lise słyszała nieraz od innych osób, że sprawdza się dobrze jako słuchaczka, która to informacja zawsze była przez nią odbierana z niekrytą radością. Nie chciała być tylko surowym lekarzem sfery fizycznej, pakować ludzi w gips i przeprowadzać operacje; aspirowała do bycia osobą, u której inni znajdą pomoc różnego rodzaju, także w kategorii choćby poprawy samopoczucia. Wbrew pozorom czasem to było o wiele bardziej potrzebne niż plastry i bandaże.
- Tam - potwierdziła wraz ze skinięciem głowy.- To żadna niesamowita historia. Jakiś czas temu, będzie około roku, przechodziłam przez Desperację i jakiś nieznajomy zaczął mnie ścigać. W końcu udało mu się mnie dorwać i obudziłam się w celi w jakimś dziwnym miejscu... udało mi się uciec, ale po drodze musiałam przejść przez ciemne tunele, a bardzo nie lubię ciemności. I wtedy zauważyłam, że kompletnie przypadkiem podpaliłam kawałek papieru, który miałam w ręce... wcześniej oczywiście umiałam tak robić, bo od swojego pierwszego dnia władam zmianami temperaturą, ale coś takiego normalnie zabrałoby mi o wiele więcej wysiłku. Nie było mowy, żeby mi się coś takiego udało, ale przecież widziałam to naprawdę... więc kiedy już wróciłam do siebie, zbadałam czy uda mi się to powtórzyć. Po wielu próbach udało mi się w końcu wywołać sam ogień i zapanować nad nowymi zdolnościami, chociaż do tej pory potrafią mi sprawić problem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

    Oficjalnie jestem Twoim dłużnikiem też. Obiecałem posta, a słowa nie dotrzymałem, bo wczoraj forum mi nie działało, a byłem zbyt leniwy, by zrobić cokolwiek.

    Neville od zauważył, że słowa słowa blondynki wspaniale nawiązują do ich aktualnej sytuacji i w sumie to bardzo go to rozśmieszyło. Jeszcze śmieszniejsze było to, że Lilo faktycznie niespecjalnie odniosła się do ich aktualnej sytuacji. Na samą myśl o tym wyszczerzył się delikatnie, przymykając przy tym oczy. Ale otworzył je dość szybko. No przecież cały czas ją niósł, więc powinien trochę bardziej uważać. I chyba tak, Neville zdecydowanie był podręcznikowo uczynną osobą.
    — Dobrze, że nie jesteś taka ciężka. Nie chcę myśleć co by było, gdybym nie potrafił Ci pomóc. Czasami się opłaca być szczupłą, by na przykład taki wątły aniołek jak ja mógł Cię nosić po Desperacji. — zachichotał, rozglądając się na boki.
    Ucieszyło go trochę zainteresowanie Lilo. Zwykle nie przepadał za mówieniem o sobie, ale skoro anielica chciała czegoś się o nim dowiedzieć... to czemu nie?
    Odetchnął trochę ciężej, jakby zaraz miał podzielić się z blondynką jakąś straszną historią. W rzeczywistości jego dzieje wcale nie były takie przerażające.
    — Faktycznie, nigdy o tym nie wspominałem. Urodziłem się w M-3. Żyłem tam sobie z mamą, tatą i bratem. Później umarłem, ale nie chcę o tym mówić, bo jeszcze nie jestem gotowy by o tym wspominać. No i obudziłem się jako anioł. Zostałem odrodzony. Czasami sobie myślę co mogło się stać z moją rodziną. Czy nadal żyją, czy wciąż mieszkają w tym samym miejscu, czy mocno przejęli się moją śmiercią. Aniołem jestem od jakichś trzydziestu lat, nie dłużej. Wciąż wszystkiego się uczę. Jakiś czas mieszkałem w Desperacji i pomagałem potrzebującym. No i to w sumie tyle, nic ciekawego. — streścił swoją przeszłość, zahaczając tylko o ogóły. O szczegółach nie chciał wspominać, bo sama myśl o nich sprawiała mu ból.
    — O widzisz, to trochę... niesamowite. — odpowiedział tylko, bo w sumie nie wiedział jak ma zareagować. No i ruszyli dokładnie w to miejsce, które wskazała Lilo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- To głównie dzięki temu, że jestem taka niska. Przez to niektórzy czasem biorą mnie za dziecko, ale trudno się dziwić. - Roześmiała się na wspomnienie wszystkich tych, którzy przeżyli niezły szok w związku z prawdziwym wiekiem anielicy. Zresztą niektórzy nadal żyli w przeświadczeniu, że drobna blondynka ma nie więcej niż siedemnastkę, nie mając bladego pojęcia, że przegania ich wiekiem o całe stulecia. Trudno się dziwić; w końcu była niewielka, szczuplutka i wciąż zachowywała bardzo młody wygląd. Podczas gdy dorosłe kobiety walczyły z procesem starzenia każdym dostępnym środkiem, przedstawicielki rasy anielskiej miały ten niesamowity przywilej wiecznej młodości. Miało to oczywiście swoje wady i zalety, a skoro nijak nie dało się tego zmienić - lepiej się skupić na zaletach.
- Trzydzieści lat to i tak całkiem dużo - zaczęła po wysłuchaniu całej opowieści. Ciekawie było usłyszeć co nieco o osobie tak podobnej, a jednak zupełnie różnej. Dla Liselotte życie jako człowiek było nieosiągalne, a przez to odrobinkę abstrakcyjne. Chociaż na co dzień żyłą, wydawać by się mogło, jak zwyczajne ludzkie dziecko, to w przeciwieństwie do nich nie znała w praktyce takich zagadnień jak dojrzewanie, starzenie, życie bez możliwości użytkowania magii, bez możliwych do przywołania w każdej chwili skrzydeł. W skrócie: po prostu miała łatwiej.
- Może jeszcze żyją w mieście... to musi być przykre, nie wiedzieć co się z nimi dzieje. Chociaż gdyby cię przypadkiem spotkali przeżyliby okropny szok, więc może nawet tak jest lepiej. - W końcu dla osób nieobeznanych z realiami życia poza murami zobaczenie swojego dziecka i brata znów żywego, w dodatku wciąż wyglądającego jak nastolatek, musiałoby być wielkim wstrząsem. Ale z drugiej strony rozumiała ciekawość i troskę chłopaka; sama wiele by oddała za to, by dowiedzieć się, jaki los spotkał pewną bliską jej osobę, z którą dawno już nie miała kontaktu.
- Trochę tak. Samo ujawnienie takiej zdolności to przypadek, resztę robi praca. Zresztą pewnie sam o tym doskonale wiesz. - Uśmiechnęła się delikatnie. Z każdą chwilą byli coraz bliżej murów, więc uważnie wyglądała odpowiedniego miejsca. W końcu zauważyła wejście, o którym wcześniej mówiła.
- Tam, widzisz? Tędy da się przejść do podziemi bez wchodzenia do właściwego miasta - poinformowała, dodatkowo wskazując ręką na wspomniany obszar.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

    Przyjrzał się jej dokładniej — zaczął od stóp, a na głowie skończył. Oczy trochę wytrzeszczył, a sam jego wzrok był jakiś taki bardzo poważny. Przyglądał jej się tak, jakby próbował ocenić to, czy Lilo faktycznie była niska. Pewnie wyglądało to nieco komicznie i w ogóle śmiesznie, ale chyba o to chodziło, prawda? Posłał jej kolejny uśmiech, by po chwili zachichotać cicho.
    — Na chwilę zapomniałem o tym, że jesteś niska. Szczerze? Mnie też wszyscy biorą za dziecko, no ale wystarczy tylko na mnie spojrzeć. Dziecięca twarz, zniewieściałe ciałko i jakaś dziwna, dobra aura. Ale żeby nie było... mi to wcale nie przeszkadza! No może czasami, ale nieważne. Przyzwyczaiłem się już do siebie, szczególnie do wyglądu i za nic w świecie bym tego nie zmienił! — odparł, spoglądając na swoje nogi, potem ręce. Oczywiście śmiał się gdzieś w międzyczasie. Kiedyś, jeszcze jako człowiek miewał problemy z akceptacją siebie. Trochę w siebie nie wierzył, bo zawsze był takim zniewieściałym, szczupłym chłopcem, no. Ale jako anioł w pełni zaakceptował to, jaki był. Wiedział, że może trochę nad sobą pracować żeby zmienić się na jeszcze lepsze i zapewne to robił.
    — Niby tak, ale i tak czuję się jeszcze młodo. Umarłem tak szybko... Zawsze chciałem dorosnąć, załatwić sobie pracę i chciałem by moi rodzice byli ze mnie dumni. Nieważne. Chodzi o to, że nie zdążyłem przywyknąć do swojego ludzkiego życia i nagle zostałem aniołem. To wszystko działo się tak nagle. Trudno mi było w to uwierzyć. — odparł z uśmiechem na twarzy, chociaż temat był dość poważny. Cieszyło go strasznie to, że Lilo była osobą, z którą bez jakichkolwiek spięć mógł porozmawiać praktycznie o wszystkim. I ta rozmowa rzeczywiście się kleiła, nikt nie musiał ciągnąć drugiej osoby za język. — Pewnie żyją w mieście. Oby. Chciałbym ich kiedyś zobaczyć, nawet z ukrycia. Nie chciałbym żeby przeżywali moją stratę znowu. Masz rację, może lepiej żebym to tak zostawił, nie ma co komplikować. Ale mimo wszystko fajnie by było ich zobaczyć. — w oczach zabłyszczały mu łzy, które pospiesznie wytarł ręką, oczywiście uważając przy tym, by przypadkiem nie upuścić Lilo, bo przecież wciąż ją niósł.
    — Wiem, wiem. — potwierdził, skinąwszy głową. Wędrowali już jakiś czas, ale na szczęście w czasie wędrówki dość dużo rozmawiali i czas mijał im nieco szybciej, a przynajmniej takie wrażenie odniósł Neville. Ale to dobrze, nie lubił gdy coś mu się niepotrzebnie dłużyło, choć to wcale nie oznacza, że był istotą niecierpliwą.
    — Okej. — nareszcie doszli do murów, więc pewnie Lilo pokazała mu przejście, czy coś. Musiało być bardzo dobrze ukryte, bo anioł nie widział go, chociaż przyglądał się bardzo uważnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- I bardzo dobrze! - dodała zaraz, nie pozwalając na kontynuowanie. - Też uważam, że wyglądasz w porządku. W końcu nie każdy musi być ogromny! A bycie taką drobną osobą jak ty czy ja ma naprawdę dużo zalet, jak już się nad tym zastanowić. - Czego oczywiście nie zamierzała po kolei wymieniać, ale już nieraz przekonała się, że lepiej jest nie mieć tych kilku dodatkowych centymetrów wzdłuż albo wszerz. W tym świecie trzeba było nieustannie walczyć o byt, a jeżeli czyjąś dobrą stroną nie był atak, pozostawały dwie opcje: obrona lub ucieczka. I to właśnie w tym przydawały się niewielkie gabaryty, czego chyba nawet najmłodszym nie trzeba tłumaczyć.
Im dłużej Neville opowiadał o swojej rodzinie, tym bardziej zasępiała się złotowłosa. Trudno jej było wczuć się w jego sytuację i z tego powodu coraz bardziej narastało w niej poczucie winy. Mogła sobie tylko wyobrażać jak to jest, kiedy pozostawi się bliskich w żałobie, a przy tym nie można im w żaden sposób dać do zrozumienia, że wiedzie się teraz zupełnie inny żywot. Większość ludzi mieszkających w mieście nie tylko nie chciałaby w coś takiego uwierzyć, ale też gdyby dowiedziały się o tym nieodpowiednie osoby, można było przysporzyć swoim najbliższym sporo kłopotów. Władze nie patrzyły przychylnie na żadną istotę poza ludźmi i ewentualnie androidami, a wyjście na jaw czyichś powiązań z osobą spoza murów, a już tym bardziej z kimś pracującym dla Łowców... wolała sobie tego nie wyobrażać. Nie potrafiłaby nikogo skazać na taki los.
- Kontaktowanie się z nimi nie byłoby rozsądne - powtórzyła przyciszonym tonem. - Ale może uda nam się ich chociaż zobaczyć. Jeżeli chciałbyś to zrobić, chętnie ci pomogę - dodała też, jakby usprawiedliwiając wcześniejsze użycie liczby mnogiej. Ale w sumie z jakiej racji się do tego pchała? Nie znała tych ludzi wcale, a może jej kolega po fachu wcale nie życzył sobie, żeby się wtrącała. Co się jednak powiedziało, nie może już zostać cofnięte.
Dlatego zamilkła na jakiś czas z nietęgą miną zastygłą na twarzy, a ożywiła się dopiero w okolicy murów. Nie było to zresztą aż tak bardzo daleko od miejsca, w którym się wcześniej znajdowali. Po tym, jak podeszli we wskazane przez Lise miejsce, dało się zauważyć przejście prowadzące do sieci podziemnych korytarzy. W tunelu panowała całkowita ciemność; Lotte na ten widok odruchowo złapała mocniej swojego towarzysza, jakby chciała mieć pewność, że nie zostawi jej samej ani na sekundę. Sama perspektywa znalezienia się w tym miejscu bez żadnego źródła światła na podorędziu była wystarczająco przerażająco, by nieco namieszać w głowie anielicy.
- Teraz będzie przez dłuższy czas prosto - wydusiła w końcu słabo. Próbowała sobie przypomnieć, czy wzięła cokolwiek, co mogłoby posłużyć za latarkę. Użycie ognia nie wchodziło w grę, zbyt łatwo mogła stracić nad sobą panowanie. Fobia potrafiła opanować ją do tego stopnia, że pobliskie przedmioty ulegały zapłonowi wbrew woli anielicy. Nie, na to za żadne skarby nie mogła sobie teraz pozwolić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach