Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Starzec poprawił się na swoim wózku, odkaszlnął i spojrzał na Spadesa, a potem na Karyuudo.
Zbierał się jeszcze chwilę, aż w końcu jego usta poruszyły się.
- Show działa na zasadzie labiryntu, cała "zabawa" sprowadza się do oglądania, jak grupka nieznajomych zmaga się z zagadkami, pułapkami, ogólnie walcząc o przetrwanie.
Oparł brodę na dłoni i ziewnął.
- By umożliwić uczestnikom przetrwanie dłużej niż dwadzieścia minut, w labiryncie pozostawiony różne przedmioty - bronie, jedzenie i różnej maści ekwipunek. W tym także niesłychanie silne mistyczne przedmioty.
Wyciągnął drugą rękę, zaczął skrobać po stole swoim długim i pożółkłym paznokciem.
- Oczywiście nie mogę wam powiedzieć gdzie dokładnie je znajdziecie, jednak... niedaleko znajduje się komnata, w której najpewniej się znajdują, lecz gdzie dokładnie sami musicie poszukać. Dodatkowo radzę wam strzec się miejsc, z których nie wydobywa się żaden zapach lub pachnie z nich jaśminem. Tam nie czeka nic dobrego.

Machnął swoją ręką, a stojąca za nim kobieta, pochyliła się w jego stronę. Przez chwilę tak zastygli, a starzec szeptał jej coś do ucha.
W pewnym momencie staruszek spojrzał na dwójkę, siedzącą przed nim.
- Idźcie za nią - wskazał na kobietę - odprowadzi was do wyjścia z komnaty, a za nią możecie spodziewać się wszystkiego... i jeszcze jedno lepiej się do niej nie odzywajcie, i tak nie odpowie. Możecie zabrać także tą lampę oliwną, jeśli uważacie, że jej marne światełko wam pomoże.
Ubrana na ciemno kobieta stanęła obok Karyuudo i niewerbalnym gestem, w postaci kilku wprawnych ruchów rąk wskazała na nich, a następnie na wyjście, obok, którego stali dwaj "strażnicy". Nie czekając na desperatów ruszyła nieśpiesznie w stronę wyjścia.
Starzec na wózku jedynie się uśmiechnął i kiwnął głową, na znak, żeby się lepiej pośpieszyli.

Kobieta przystanęła na chwilę przed dwójką mężczyzn, którzy z bliska wyglądali zupełnie inaczej niż z miejsca, gdzie znajdowało się biurko staruszka. Ogólnie wygląd był taki sam, lecz ich postura, z daleka wyglądali już na pokaźnych ale z bliska... można było nazwać istnymi potworami. Mierzyli ponad dwa metry, a nawet można się skusić na powiedzenie, że dwa i pół metra.
Dwójka mężczyzn skierowała głowę w stronę kobiety, oczywiście nie było widać ich twarzy, a tym bardziej oczu, lecz Spades i Karyuudo, mogli poczuć na sobie ich złowieszcze spojrzenie.
Kobieta przez chwilę gestykulując wskazała parę razy na nich, na siebie i na starca. Dwie olbrzymie sylwetki głośno westchnęły, chociaż ich westchnięcie można było porównać do dźwięku maszyny, która zasysa powietrze. Kolosy przesunęły się na bok i przerzuciły wielkie laski na drugą stronę, pozwalając bez szwanku przejść trójce osób, by następnie swoimi cielskami ponownie zasłonić nie małych rozmiarów przejście.
Kobieta prowadziła ich przez słabo oświetlony korytarz, aż w pewnym momencie minęli próg, za którym kończyły się lampy. światło padające zza progu oświetlało jeszcze kawałek przestrzeni za nim, przez to łowczyni i wymordowany mogli zobaczyć, że korytarz rozdziela się na dwie ścieżki.

----------------------------------
Obrażenia i Efekty:

Karyuudo: brak; nieszkodliwy lecz odczuwalny ból ręki;
Spades: brak; zdenerwowany;

+Lampa oliwna;
♣Pochodnia: (zgaszona)2/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niemałym zdziwieniem było dla niej to, że staruszek zachował się honorowo i poczęstował ich - zgodnie z zawiązaną między nimi umową - zdrową dawką ciekawych, mogących pomóc im niezmiernie w dalszej drodze przez ten zawiły, przeklęty labirynt informacji. Cząstka jej świadomości naprawdę przygotowana była do zmagania się już tu i teraz z nowymi przeciwnościami losu oraz świeżymi, podłymi przekrętami - ich brak wytrącił ją delikatnie, acz dla innych niezauważalnie, jako że nie dała tego po sobie poznać i kaptur jej w tym świetnie dodatkowo pomagał, z równowagi. Rozluźniła blade, zaciśnięte na materiale swojej podróżnej, ciężkiej peleryny palce, przeskakując niespokojnym, nieufnym wzrokiem od dziadunia do kobiety i z powrotem. Może to ona była zbyt paranoidalna i uparcie wypatrująca samych złych, niekorzystnych dla nich wieści? Odetchnęła lekko, podnosząc się wreszcie na nogi i serwując zaskakująco dobrodusznemu staruszkowi krótki, płytki ukłon jako nieme podziękowanie za dotrzymanie danego słowa oraz podarowanie im przy okazji kilku porządnych przestróg - brak zapachu lub odór jaśminu, zapamięta to sobie. Prawdziwych? Fałszywych? Wszystko to było tak bardzo targające za nerwy i ciążące na psychice złotowłosej, że jak tylko się stąd wydostanie, to chyba pójdzie do najbliższego baru to opić. Najlepiej do nieprzytomności, żeby chociaż na chwilkę zapomnieć o tych chorych wydarzeniach.

Po ciągnącej się jakby w nieskończoność chwili, Karyuu chwyciła - z początku ostrożnie, potem już pewniej - za zaoferowaną przez Sfinksa lampkę oliwną. Nie odzywając się ani jednym słówkiem złapała wolną dłonią za prawy nadgarstek Wilczka i delikatnie, lecz nagląco pociągnęła go w kierunku zbawiennego wyjścia. Krocząc za kobietą i dochodząc do kolosalnych, monstrualnych strażników, ex-Łowczyni bardzo, ale to bardzo cieszyła się z tego, że jej kompanowi udało się rozwiązać ostatnią zagadkę. Nie miała najmniejszej ochoty, bowiem, z tymi potężnie zbudowanymi, górującymi nad nimi kolosami, które przywodziły jej na myśl stworzenia wykreowane specjalnie do prowadzenia wojen, rozsiewaniu krwawych masakr i mordowania (niewinnych) tłumów, walczyć - zwłaszcza, że nie miała przy sobie swojej ukochanej, cudownej łopaty, marną jej, plastikową imitację. Gdzie ją zabrali? W jakim zakątku tego porąbanego miejsca ją schowali? Odrzucając te frustrujące zagwozdki na bok i zerkając na trójkę znajdująca się pod pantoflem dziadunia, czerwonooka przemknęła obok nich i przekroczyła jak najprędzej próg wyjścia z tego pomieszczenia, nie odważając się puścić ręki biednego, zaciąganego przez nią do ciemniejącego tunelu towarzysza. Dobrnąwszy do rozwidlenia, Karyuudo uniosła lekko trzymaną lampę oliwną i spojrzała wpierw w lewo, potem w prawo, mrużąc przy tym w zastanowieniu swoje szkarłatne ślepia. To było dobre, odwracanie jej uwagi od niedawnego, palącego stresu i danie jej czegoś do rozwiązania, zajęcia się, rozwikłania. O wiele lepsze, niż sterczenie w twardym krześle i czekanie na - mogący okazać się druzgocący i ostateczny - wyrok. Pociągnęła mocno nosem, starając się wychwycić jakieś zapachy i jeśli któryś z korytarzy będzie bezwonny lub zalatujący jaśminem, to zaproponuje ten drugi. Jeżeli natomiast nic takiego nie będzie miało miejsca, to cichym, chrapliwym głosem zapyta:
- Lewy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spodziewał się zostania wyśmianym, podłego uśmiechu, a jednak - w tym momencie słuchał odpowiedzi na swoje pytanie. Wynikało z tego, że istniało stąd wyjście, a ukryte w zakamarkach tego okropnego miejsca przedmioty mogły ułatwić wyjście. Nie mógł odnieść wrażenia, że był w tym momencie pionkiem wypełniającym czyjąś wolę. Wbrew pozorom nie ciążyło mu to i nie przeszkadzało - był aktorem. Doświadczał tego przeze większość swojego życia.
Drgnął nieco zaskoczony w momencie w którym poczuł dotyk dziewczyny. Nie wyrywał się jednak, nie odsuną, tylko niczym posłuszny pies zaczął się za nią snuć. Nie podziękował, nie zareagował w żaden sposób negatywny czy też pozytywny na rewelacje które na nich spłynęły - nie uważał, że jest winny czegoś podobnego innym pionkom w tej grze. Każda przeszkoda którą napotkają, będąca mniej lub bardziej człowiekiem ma do wypełnienia konkretne zadanie. Są jak narzędzia. A dla tak okrutnych narzędzi wdzięczność zdawała się być zbyteczna.


Z maską splecioną ze względnego spokoju podążał za milczącą kobietą, a cisza jaka jej towarzyszyła był krępująca i niepokojąca. Dlatego też gdy odeszła Spad poczuł się lepiej i podążył na rozstaju drug za nią cicho potakując na jej wybór. Nim zniknęli za zakrętem Spad pazurami naznaczył na ścianie kierunek który obrali
- jeśli to rzeczywiście labirynt musimy zwracać większą uwagę na otoczenie by nie skończyć krążąc po nim w nieskończoność... - zauważył z niepokojem, a potem podążał w nikle rozświetlaną lampą ciemność. Co ich tam czekało...?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Szli wybraną przez siebie ścieżką dobrych kawał czasu rozświetlając sobie drogę podarowaną im lampką. Idąc tak niezmieniającym się zbytnio korytarzem, jedynie odbijającym trochę raz w lewo lub prawo, w pewnym momencie napotkali przeszkodę w postaci ściany. Zimnej, stojącej niewzruszenie, ściany. Płaska powierzchnia nie wskazywała nawet na to, że może być tam jakiś ukryty przycisk.
W pewnej chwili do bardziej czułego nosa Spadesa doleciały dwa wymieszane ze sobą zapachy, dwa przed którymi strzegł ich starzec, lecz nie było im nawet dane zareagować na ten fakt, gdyż za za nim ni stąd ni zowąd pojawiła się ściana. Zostali zamknięci w kwadratowym pomieszczeniu bez drzwi, czy jakiejkolwiek wnęki.
Naglę spod ich stóp wydobył się dość wyraźny dźwięk ruszającego mechanizmu, a chwilę po tym stracili grunt pod nogami. Upadli dość boleśnie na coś w rodzaju zjeżdżalni czy zsypu na śmieci. Ślizgi i gładki kamień nie gwarantował im żadnej przyczepności, to też zaczęli się zsuwać na duł nabierając prędkości.
Zajęło im to parę sekund, ale widocznie zbliżali się do końca tej chorej ślizgawki, gdzie na końcu biło w ich stronę zielonkawoniebieskie światło. Kamień spod ich ciał zamienił się nagle w miękki mech, a przy tym nagle zatrzymana siłą ich pędu spowodowała iż w iście gwiazdorskim stylu przelecieli koziołkując po mchu.
Gdy się ogarnęli mogli zobaczyć coś w rodzaju zagajnika, a nieopodal ścieżkę prowadzącą do przebijającego się przez drzewa wesołego miasteczka? Co najmniej diabelski młyn, dość wyróżniający się na tle innych budyneczków na to mógł wskazywać.
Miejsce gdzie się znaleźli trudno było opisać, patrząc w górę nie można było zobaczyć sufitu, to samo patrząc na boki, światło dawały wielkie kryształy obficie rozrzucone po tym dziwnym miejscu, które dawały owe zielonkawoniebieskie światło i najwidoczniej pozwalało rośliną na podanie się procesowi fotosyntezy.

---------------------------------
Obrażenia i efekty:

Spades: poobijany; odczuwalny ból w kości ogonowej; szok
Karyuudo: pobijana; odczuwalny ból w kości ogonowej; ból nadgarstka; szok;

- Lampa oliwna: zbiła się uderzając o kamienną pochylnie
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poczuła to zaskoczone, malutkie drgnięcie kompana odpowiadające na jej niespodziewany dotyk, jednakże nie skomentowała tego w żaden, najmniejszy sposób. Ba, nie dała po sobie nawet poznać tego, iż zauważyła ten delikatny, drobny i nieświadomy ruch, miast tego brnąc uparcie, pewnie - cóż, na tyle pewnie, na ile stać ją było w tej niebezpiecznej, czarnej dla nich sytuacji - w obranym kierunku, do wybrania którego zgodził się także skinieniem głowy Spad. Mrugnęła swoimi czerwonymi oczyma, kiedy zauważyła jego zmyślny trik dotyczący zaznaczenia ściany mocnymi, ostrymi - na tyle, aby zostawić na twardej powierzchni widoczny, poszarpany ślad - pazurami. Aż uśmiechnęła się lekko, niemal niezauważalnie na jego zapobiegawczy tok myślenia, przez co szkarłatne jej ślepka zalśniły na ulatujący ułamek sekundy wewnętrznym, starym blaskiem - wesołym, psotnym, tak bardzo żywym - który jednak szybko został z powrotem zakopany na dnie potrzaskanego, niezręcznie poskładanego w 'całość' umysłu. Niepokój jej towarzysza był w pełni uzasadniony i podzielany przez Karyuu, która zwróciła swój na powrót neutralny, acz czujny wzrok ku pogrążonym w mroku czeluściom ciągnącego się przed nimi korytarza.

Maszerowali przez długi czas - a przynajmniej tak się ex-Łowczyni zdawało - nie natrafiając po drodze na nic ciekawego czy wartego uwagi. Przemieszczali się przez ten zdominowany przez słabo rozpraszane światłem trzymanej przez nią lampy cienie tunel, który to sprawiał wrażenie biegnącego w ponurą, usłaną szkieletami nieskończoność. Tak, jednakże, nie było, ponieważ w pewnej chwili natrafili na solidną, stojącą im na drodze ścianę pełniącą rolę niezłomnego, potężnego strażnika więziennego. Nim złotowłosa kobieta zaproponowała zawrócenie się i spróbowanie prawego korytarza, oboje odcięci zostali od możliwości ucieczki kolejną, zatrzaskującą ich w potrzasku ścianą. Dźwięki mechanizmów rozgorzały w przestrzeni, a moment później podłoga znajdująca się pod ich stopami przeistoczyła się w niezbyt zabawną, niesprawiającą radości ślizgawkę. Jazda tym nagłym, skośnym spadem trwała kilka ledwo sekund, kończąc się w miejscu, w którego istnienie Karyuu z początku nie mogła uwierzyć. Oszołomiona i ledwo powstrzymującą się od pomasowania obolałej, piekącej kości ogonowej, czerwonooka podniosła się mozolnie, nieco chwiejnie na nogi i przy okazji rozglądała się dookoła z konsternacją oraz zdziwieniem przebijającymi się przez bezuczuciową, niemalże chłodną maskę przez nią noszoną. Chwyciła gwałtownie za nadgarstek i praktycznie przytuliła go do klatki piersiowej, kiedy przy prostym, najzwyklejszym ruchu przeszył go niespodziewany, niezauważony wcześniej przez szok ból.
- ... masz ochotę pojeździć na diabelskim młynie? - zapytała wtem tym swoim ochrypłym, cichym głosem, odetchnąwszy wpierw głęboko i pozbierawszy się do przysłowiowej kupy - do czego miała już sporą wprawę, po tych swoich wszystkich przeszłych przeżyciach, załamaniach i tragediach. Nie pozostało im, po dokładnym i dogłębnym przeczesaniu spojrzeniem rozświetlonej magicznie okolicy, nic innego, jak ruszyć do przodu i zobaczyć, w jaki sposób tym razem prowadzący to miejsce sukinsyni chcieli ich udupić. Potłuczona lampa, tymczasem, nie została zaszczycona nawet jednym, krótkim zerknięciem, nieprzydatna już i kompletnie zbędna w aktualnym, zepsutym stanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

|25.03| Misje nieruszone od dwóch miesięcy lub dłużej dnia 30 marca trafią do archiwum, jeżeli nie pojawi się w nich nowy post.

Z racji powyższej informacji, która cały czas widniała w ogłoszeniach, zamykam temat i przenoszę do archiwum.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach