Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

MG - Ciro
Uczestnicy - Neville, Karyuudo
Cel :

  • Neville - Rozwinięcie mocy wykrywania kłamstwa
  • Karyuudo - AIJT: ZN-7

Poziom trudności - średni/trudny/bardzo trudny
Możliwość zgonu - Nie powinno go być, ale to zależy od was.



If you feel so empty
So used up, so let down
If you feel so angry
So ripped off, so stepped on
You're not the only one
Refusing to back down
You're not the only one
So get up




Ciemność jest zjawiskiem, które towarzyszy ludzkości od zawsze. Nawet Bóg jeżeli takowy istnieje boi się swojego tworu. Czyż gdyby nie on nie byłoby ciemności? Teraz wiele rzeczy mogło nawiedzać naszych obecnych bohaterów. W miejscu w którym była na pewno światła nie było, a jeżeli nawet to teraz było ono wyłączone. Swąd stęchlizny szybko uderzył w ich nozdrza. Mogli generalnie domyślić się, że są w miejscu, które na pewno nie jest dbane przez nikogo. A jeżeli tak to trzeba stwierdzić, że pokojówka się opierdala. Kolana były mokre, zimne i powoli brakowało w nich czucia. Nie wiedzieli jak długo byli już w tym miejscu, ale na pewno dostatecznie długo by dostać pewnego urazu w psychice. Ale spokojnie, ich historia dopiero się zaczyna. Co się działo z nimi wcześniej? Kolejna pustka. Nie potrafili nawet przypomnieć sobie ostatnich paru dni. Ich umysł był niczym czarna dziura. Zupełnie nic. Ciemność. Głowa ich bolała kiedy tylko próbowali sobie cokolwiek przypomnieć. Ręce były uniesione w górę i nie było nawet mowy by nimi poruszyć. Mogli być pewni, że wisieli. Kajdanki? Łańcuchy? Gdyby starali się ruszyć to umieliby znaleźć różnicę. Mogliby poczuć ogniwa łańcucha pocierające jej skórę. Na pewno mogli byś świadomi tego jak bardzo ich sytuacja jest do dupy. Jedynie nogi były wolne. Rozpiętość łańcuchów również mogliby sprawdzić, ale chwilowo jest ciemno jak w dupie. Nie wiedzieli czy są z kimś jeszcze w tym pomieszczeniu. Ale jednego mogli być pewni. Nie jest kolorowo. Tak, zdecydowanie. Są zdecydowanie w ciemnej dupie. Serdecznie zapraszam i polecam, Ciro the Game Master.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie.
Co to będzie... co to będzie?

Pierwszym, co przywitało ją po wybudzeniu się z lepiej, czarnej nieświadomości był ból rozbijający się bezlitośnie wewnątrz czaszki oraz skaczący brutalnie po uniesionych w górę, skrępowanych nad głową ramionach. Drugą rzeczą wślizgującą się bez najmniejszego wysiłku do jej zaćmionej jeszcze, niewybudzonej w pełni świadomości był chłód - otumaniające, wywołujące gęsią skórkę zimno, które zdawało się lubić ogromnie jej odrętwiałe, mokre kolana. Ta gorzka, niezbyt otuchy dodająca parka śledzona była pilnie przez nieprzyjemny swąd stęchlizny oraz głęboką, nierozświetloną absolutnie niczym ciemność. Karyuu mrugnęła - szybko, desperacko wręcz - zastanawiając się nad tym, czy to pomieszczenie pogrążone było w egipskim mroku, czy też problem leżał w jej szkarłatnych, łowczych oczach. Zgasili - kimkolwiek byli - tylko światło? Czy może na dobre ją oślepili? Zadrżała lekko, biorąc długi, uspokajający wdech i chwilę później wypuszczając powoli na zewnątrz uwięzione w płucach powietrze. Nie mogła się stresować, nie mogła panikować - nie teraz, kiedy kompletnie nic nie widziała, nie pamiętała - mimo usilnych prób przypomnienia sobie, co przyniosło wyłącznie większy, dotkliwszy ból głowy - ostatnich dni i nie miała pojęcia o tym, co się stało i gdzie jest. I czy jest tutaj sama.

Na próbę kliknęła cicho, acz wyraźnie językiem, zaraz po tym nasłuchując uważnie i starając się wyłapać jakiekolwiek, najmniejsze nawet dźwięki rozbrzmiewające w tym czarnym, czarnym miejscu. Nie podobała jej się cała ta zamglona, niejasna - ha! - sytuacja, przez którą Karyuu czuła się niby schwytana w pułapkę, bezbronna i zdana na łaskę kłusowników zwierzyna. A to nie było dobre. To nie było... Szarpnęła się lekko, mimo usilnych prób nie potrafiąc zachować pełnego, niezachwianego spokoju i wbrew sobie poddając się temu duszącemu, gryzącemu duszę napięciu. Samo pomieszczenie i wszechobecna ciemność nie wywoływały na niej zbyt ogromnego, zapierającego dech w piersiach wrażenia, lecz niewiedza szargała jej nerwy i wstrzykiwała w żyły działającą z opóźnieniem, niespiesznie rozprzestrzeniającą się po organizmie truciznę zwaną strachem. Bo co, jeśli to Łowcy ją schwytali? Jeśli wśród nich był jeszcze ktoś, kto ją znał i pamiętał? Kto żywił do niej urazę i łaknął jej egzekucji poprzedzonej torturami? Nie minęło dużo czasu od jej dezercji, toteż mogło to być całkiem, całkiem prawdopodobne. I te możliwości, w połączeniu z brakiem rozeznania w aktualnie panującej sytuacji, sprawiały, że zdolna była tylko do maniakalnego, pośpiesznego krążenia wokół cudownej, kojącej strefy lotosu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

    Raptownie otworzył oczy, cały spięty, gotowy do ucieczki. Dość szybko zdał sobie sprawę, że jego ręce są uniesione do góry, przywiązane do czegoś, unieruchomione. Rozpaczliwie próbował szarpać się i szamotać na boki. Żadna z prób uwolnienia się nie przynosiła skutku. Był bezradny. Dodatkowo ta ciemność, która otaczała go z każdej strony. Próbował dostrzec w niej cokolwiek, chciał się upewnić, czy jest sam. A może ktoś jednak tu był?
    Głowa bolała go okropnie. Miał ochotę się za nią złapać, ale więzy skutecznie mu to uniemożliwiały. I ten okropny smród, który powodował u niego odruchy wymiotne. Aż mu się w głowie zakręciło. Możliwe, że upadłby, gdyby nie był przywiązany. Czuł się naprawdę słabo, a ból który odczuwał nie miał zamiaru odpuścić, a przynajmniej takie odnosił wrażenie.
    Spuścił głowę w dół, przełykając przy tym głośno ślinę. Oddychał powoli, jakby próbował zaoszczędzić powietrze. Powietrze wciągał i wypuszczał ustami, ale robił to naprawdę cicho, jakby z obawy przed kimś.
    Chciał sobie przypomnieć jak tu się znalazł. Próbował zebrać myśli kilkukrotnie, ale każda próba powodowała nasilenie się bólu głowy, który stawał się coraz bardziej nieznośny. Dlatego też skrzydlaty dość szybko porzucił swoje starania i przestał myśleć o ostatnich dniach, choć irytował go fakt, że nie potrafił odtworzyć tego co działo się wczoraj.
    Starał się poruszyć delikatnie nogami, chciał wybadać jak daleko może się ruszyć. Zimne, mokre kolana wcale mu nie pomagały, więc liczył się z tym, że jego chęć zbadania terenu może skończyć się ugięciem zesztywniałych kończyn.
    Przez chwilę wydawało mu się, że zwariował. Usłyszał jakieś dźwięki. Ktoś był w pobliżu, był niemalże pewny. No chyba, że jego cudowna wyobraźnia zaczęła mu płatać figle, bo to też powinien brać pod uwagę. Uspokoił się w chwilę, przymknął na chwilę oczy, chcąc zastanowić się jak zareagować. Bał się. Niewiedza przerażała go na tyle mocno, że niemalże odebrało mu mowę. Dochodził do samych pesymistycznych wniosków, ale ostatecznie uznał, że musi działać, bo jeśli nadal będzie taki bierny, to po prostu tu zgnije, a przecież nie chciał umierać. Nie tutaj. Nie teraz.
    — Jest... tu... ktoś? — szepnął przed siebie w nadziei, że jednak nie jest w tej ciemni sam. Samotnie marne miał szanse na znalezienie wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. Czuł, że jest w opłakanym stanie, ale na chwilę obecną najbardziej zależało mu na tym, by dowiedzieć się, czy w pobliżu jest jakiś inny więzień albo więźniowie. Uważnie wyczekiwał odpowiedzi, o ile jakakolwiek się pojawi. Ale czekał, cierpliwie czekał na odzew.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


Kto powiedział, że będzie łatwo? Chłod zimnego łańcucha dawał o sobie znać w najgorszy możliwy sposób. Obudzenie się i swojego zwisającego ciała zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Nawet najbardziej delikatne ruchy sprawiały, że łańcuch wydawał dźwięki. Tak. Doskonale mogli siebie słyszeć, a raczej próby majtania własnych ciał. Dolna część ich garderoby była przemoczona, a pod nogami czuli wodę. Nie jest najgorzej prawda? Byli w miejscu gdzie jest woda - być może pitna. Na swoich nadgarstkach czuli mrowienie, które powoli zamieniało się w dokuczające pieczenie. Mogli już tak wisieć dłuższy czas, a taka pozycja nie jest naturalna dla ciała. Pieprzony łańcuch. Co tutaj zrobić by się z niego wydostać? Wszyscy mają swoje priorytety, a pierwszą poważniejszą rzeczą którą zrobił Neville to odezwał się. Do uszu Karyuudo dotarł szept młodego Łowcy. Nie są sami w tym szaleństwie. Czy to nie cudowne? No może tak. W końcu zawsze przyjemniej umrzeć w towarzystwie niż samemu. Plask. Plask.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Łańcuch był - zdawałoby się lodowato - zimny, powietrze nieprzyjemnie chłodne i przyprawiające o niekontrolowane dreszcze, zaś spodnie uparcie mokre i klejące się natrętnie do bladych, pokrytych gęsią skórką nóg. Niby oznaczało to, że jest tu woda - może nawet i zdatna do picia, jeśli dopisze im łut i nutka szczęścia - i że nie znajdują się w sterylnym, napawającym obrzydzeniem laboratorium przeznaczonym do przeprowadzania groteskowych, niemoralnych eksperymentów, lecz z drugiej strony zamknięci zostali w egipskich ciemnościach bez wspomnień z ostatnich dni i najmniejszego pojęcia o tym, co tu robili. I dlaczego. I przez kogo zostali porwani. Ból w skroniach zapulsował mocno i gwałtownie, wyrywając z jej gardła poszarpany, sapliwy oddech, na co Karyuu zacisnęła silnie zęby i zmusiła się - z trudem i oporem - do odstawienia wszelkich podobnych przemyśleń na bok. Nic na siłę, nic na chama, ponieważ nie wychodziło z czegoś takiego nic dobrego - tylko więcej niepotrzebnego, kłopotliwego i zaburzającego myślenie cierpienia.

Nie była tutaj sama - dowiedziała się o tym fakcie stosunkowo szybko, kiedy ktoś odpowiedział na jej ciche kliknięcie językiem ochrypłym szeptem. Nie było co cieszyć się z tego faktu, jako że wolałaby siedzieć w tym zacienionym piekle sama, niż z jakąś niewinną osobą, ale nie zamierzała też marudzić na tę odwracającą uwagę od podłych, ponurych myśli obecność drugiego człowieka - chyba człowieka, bo w tym świecie nigdy nic pewnego pod tym względem nie było.
- Tak - odpowiedziała na zadane pytanie jednym, prostym słowem, nie owijając w bawełnę i nie bawiąc się w bezsensowne podchody czy zgadywanki. - Gdzie jesteś? - zapytała w zamian jak najstabilniejszym, najbardziej spokojnym tonem, chcąc ustalić jak najdokładniej położenie współwięźnia i przy okazji podtrzymać z tym kimś stałą komunikację. Szarpnęła się lekko w bok, krzywiąc zaraz na dźgające mrowienie w nadgarstkach i przeszywający barki prąd - nic przyjemnego, nic pozytywnego. Ignorując uparcie te niedogodności wygięła się moment później w tył, testując ścianę za plecami i, jeśli będzie to możliwe, jej formę. Czy była gładka, ceglasta, dziurawa, chropowata - wszelkie szczegóły mogą być w takiej dołującej sytuacji przydatne i na wagę złota. Podnoszące na duchu. Testowała więc - z determinacją oraz iskierką desperacji - i próbowała swoje możliwości ruchu i dostępne zasięgi - tupanie, wychylanie się, rozkładanie rąk na boki czy podnoszenie nóg. Nie zamierzała i nie planowała od tak tutaj umrzeć, poddać się, zwiędnąć bez jakiejkolwiek walki, a wydostać się jakimś cudem i znaleźć ludzi odpowiedzialnych za całą tę szopkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

    Znowu poruszył łańcuchem, jakby w nadziei, że tym razem uda mu się go zerwać albo chociaż naruszyć. Doskonale wiedział, że to niemożliwe, ale mimo wszystko chciał spróbować. A może jego chude nadgarstki zdołałyby przecisnąć się przez obręcz, która więziła jego kończyny?
    Chłód lodowatego metalu był bardzo nieprzyjemny. Skrzydlaty zaczął aż szczękać zębami z zimna. Ciało miał wciąż obolałe, szczególnie ręce. Starał się ignorować ból, wiedział, że teraz musi się skupić i znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji, która na pierwszy rzut oka wydawała się bez wyjścia.
    Odetchnął spokojniej, próbując zebrać myśli. Dopiero teraz poczuł, że pod nogami ma wodę. Ubranie było przemoczone, skóra przyzwyczaiła się do wilgoci na tyle, że wcześniej praktycznie nie czuł cieczy pod stopami. Sam nie wiedział, czy to dobra, czy zła wiadomość. Teraz mógł stwierdzić jedno, musiał się wydostać stąd jak najszybciej, miał dziwne wrażenie, że długo tak nie wytrzyma.
    Uśmiechnął się lekko, gdy tylko usłyszał kobiecy głos. Nie był sam. Nie tkwił w tym gównie sam. Nawet przez chwilę nie zastanawiał się kim jest nieznajoma, dla niego mogła być nawet zabójczynią. Teraz łączył ich jeden wspólny cel — chcieli się stąd wydostać.
    — Zdaje mi się, że gdzieś obok Ciebie, możliwe, że dość blisko. — odparł szeptem, nadal wolał być ostrożny, lepiej żeby oprawcy ich nie usłyszeli, o ile w ogóle gdzieś byli. Brzęknął łańcuchem raz jeszcze, jakby chciał dać jej szansę na ustalenie swojej dokładniejszej lokalizacji.
    Zaczął się zastanawiać, czy jego moc aportacji pozwoliłaby mu wyrwać łańcuch. Bo przecież Neville potrafił teleportować do swojej ręki przedmioty, które były od niego oddalone, więc może udałoby mu się wyrwać łańcuch? Ale nadal nic nie widział.
    — Masz jakiś pomysł? — mruknął cicho, nieco nieśmiało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przez krótką, niewielką chwilę ciemną przestrzeń wilgotnego, wypełnionego chłodem pomieszczenia przeciął dźwięk szczękających - najprawdopodobniej z zimna - zębów jej tajemniczego, niemożliwego do ujrzenia przez czarne mroki kompana. Nie było to ani odrobinę dziwne, jako że sama ledwo powstrzymywała swoje obolałe, po części otępiałe ciało od mocnego, niemalże niekontrolowanego drżenia. Przez umysł przebiegła jej galopem myśl, iż może zamknięci zostali w jakieś starej, zalanej z niewiadomego powodu chłodni, lecz z drugiej strony zdawała sobie też sprawę z tego, że niektóre naturalnie występujące jaskinie kryją w swoich czeluściach iście arktyczne warunki. Dopóki nie ujrzą 'pokoju', w jakim wylądowali lub Karyuu nie rozpozna powierzchni ściany, o jaką aktualnie się opiera, to nie mieli szans na zgadnięcie tego, które ze wspomnianych domyśleń było prawidłowe. Istniała również opcja, iż oba są fałszywe, ale przekonają się o tym dopiero wtedy, kiedy litościwe światło nawiedzi ich w tym przeklętych, piekielnie chłodnym miejscu.

Towarzysz niedoli odezwał się raz jeszcze - tym razem jednak wyraźniej, pewniej, acz szeptem, coby nie zwrócić na siebie uwagi tego, kto wrzucił ich do tego lodowatego więzienia - co Łowczyni starała się wykorzystać do dokładnego ustalenia jego pozycji. Nie było to takie proste w jej przypadku, ponieważ będąc głuchym na jedno ucho ciężko ustalało się precyzyjnie to, z której strony dochodziły dźwięki w tego typu pomieszczeniach - zwłaszcza, jeżeli panowało tu jeszcze na dobitkę mylące, złośliwe echo. Mimo wszystko rzeczywiście wydawało się, że umieszczono ich stosunkowo blisko siebie - i teraz narastało kolejne pytanie: było tak przez to, że pokój był mały, czy też może był on sporych rozmiarów, tylko porywacze preferowali umieszczać swoje ofiary w przysłowiowej kupie? Karyuu odetchnęła głęboko kolejny raz, starając się przebić uparcie oraz natrętnie wzrokiem swoich szkarłatnych ślepi przez egipskie mroki i dojrzeć swojego pechowego - jak ona - kompana.
- Możemy zrobić nieco rabanu i zobaczyć, kto nas tu trzyma - zaproponowała po namyśleniu się, nie widząc zbytnio szans - wykonawszy parę nieudanych prób - na przeciśnięcie bolących, zesztywniałych dłoni przez ciasne i nieprzyjemnie zimne kajdanki. Szarpnięcia i napieranie na chrzęszczące, szeleszczące łańcuchy także nie przynosiło - przynajmniej jak na razie - wielkich, znaczących efektów, co nie napawało optymizmem, lecz nie zduszało też ducha i determinacji iskrzących się w serduszku jasnowłosej kobiety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

    Neville nie potrafił powstrzymać swojego drżenia, nawet gdy mocno się starał. Wydawało mu się, że chłód działa na jego chuderlawe i osłabione ciało ze wzmożoną siłą. Beznadziejne uczucie, zwłaszcza, że jeszcze nie wymyślił sposobu na uwolnienie się. Zamknął oczy i próbował się skupić. Znowu. Musiał być jakiś sposób żeby się uwolnić, teraz wystarczyło na niego wpaść.
    Oblizał spierzchnięte usta, po czym bardzo szybko otworzył oczy, jakby spodziewał się, że to wszystko, to tylko koszmar. Łańcuchy, ciemność i bezradność. Przymknął oczy znowu, bo uznał, że niepotrzebnie wytęża wzrok — w takim mroku i tak nic nie dostrzeże.
    Poruszył łańcuchem znowu, jakby miała mu to coś dać. Możliwe, że dźwięk tego żelastwa zapadnie mu w pamięć na długo. Ostrożnie poruszył stopami, a potem całymi nogami. Musiał je rozruszać choć trochę, bo za bardzo zesztywniały. W razie gdyby się uwolnili... powinien być gotowy do ucieczki, a zdrętwiałe kończyny na pewno by jej nie ułatwiły. Poza tym chciał jak najlepiej zaprezentować się nieznajomej, wiadomo. Przecież nie mógł wyjść na słabeusza, prawda?
    Odpowiedziała mu. Wsłuchał się dokładnie w jej słowa, próbując ustalić dokładniejszą lokalizację kobiety. Była naprzeciwko? A może z boku? Musiał się dowiedzieć. Postanowił, że najlepiej będzie kontynuować konwersację. Dopiero po chwili doszło do niego co właściwie powiedziała mu więźniarka. Uśmiechnął się lekko, rozbawiła go. W jakimś mniejszym stopniu poprawiła mu humor, który wcześniej był niekoniecznie najlepszy.
    — Zróbmy raban. — odparł, szczerząc się delikatnie. Doskonale wiedział, że dziewczyna nie zdoła ujrzeć jego uśmiechu, ale w jego głosie również dało się wyczuć jakąś delikatną nutkę entuzjazmu i radości. Zaczął wierzyć, że może im się udać, że razem wyrwą się z tego piekła — choć może to źle użyte słowo, bo wkoło przecież było bardzo zimno... nieważne.
    Zaczął oddychać nieco głośniej. Nieznajoma musiała słyszeć każdy jego wdech i wydech. Miał nadzieję, że pomoże to jej lepiej ustalić ich pozycje.
    — Mógłbym spróbować... przetransportować łańcuch do swojej ręki. Nie jestem człowiekiem. Posiadam dar, który pozwala mi na teleportowanie przedmiotów do swojej dłoni. Możliwe, ze gdybym wycelował w łańcuch... ten znalazłby się w mojej ręce. Ale musiałbym coś widzieć. — powiedział, choć był nieco zaskoczony, że tak szybko zaufał nieznajomej i podzielił się z nią informacjami, o których mówił tylko w ostateczności. Z niecierpliwością czekał na jej reakcję. W międzyczasie próbował się jakoś uwolnić. Szarpał łańcuchami na boki, próbował przecisnąć nadgarstki przez metalowe obręcze i miotał się na boki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


Wydawali się mieć mały problem. Praktycznie znikoma widoczność czegokolwiek. Ale nie może być przecież tak źle prawda? Ich oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności w wyniku czego mogli dostrzec więcej. Niewiele co prawda, ale zawsze coś. Widzieli swoje ciała - raczej ich zarysy, ale to już można nazwać sukcesem.
Ich głosy rozchodziły się po pomieszczeniu dając im znać w jakiej lokalizacji kto się znajduje. Byli naprzeciwko siebie. Ułożeni idealnie by zająć się nimi po kolei. Trzeba przyznać, żę ten który ich uwięził chciał się nimi trochę pobawić. Lodowata woda to był jeden z wielu sposobów, którym mógł ich torturować. Niewygodna pozycja to już druga sprawa. Całkiem sprawne połączenie. Niedługo stracą czucie w dolnej części ciała, a wtedy cała zabawa się skończy. Ich szansa na ucieczkę zmaleje na niebezpiecznie nisko poziom. Byli całkiem blisko siebie. Każdy z nich słyszał wyraźnie drugą osobę co tylko utwierdzało ich w przekonaniu jak bardzo małe jest to pomieszczenie.
Karyuudo analizowała sytuację i mogła wiedzieć tylko jedno. Ściana jest płaska, a łańcuch dalej jest tak uparty jak wcześniej. Nic wartego uwagi, niestety. Próba uwolnienia tylko powodowała ból, ale czy pozostało im coś innego? Neville również próbował na własny sposób zadziałać w tej kwestii. Niestety jego drobne ręce nie były w stanie się uwolnić. Łanuch idealnie dopasował się do ich nadgarstków i nie było nawet mowy o zerwaniu go czy natychmiastowej ucieczce. Raban? No tak hałasowanie może by coś dało. Tutaj również tak było. Głośne uderzanie łańcucha o siebie potrafi być bardzo uciążliwe wiecie? Nie wywołujcie wilka z lasu. Kiedy się pojawi może być trochę niebezpieczny. Zły. Zdecydowanie zły. Ale czy i w tym momencie musiało tak być? Przez dłuższy czas towarzyszył im tylko dźwięk wytwarzany przez nich. Irytujący jak cholera. W przerwie pomiędzy robieniem hałasu usłyszeli ciche pluskanie. Jednostajne, ale stające się coraz głośniejsze. W końcu nadeszła cisza kiedy dźwięk pluskania zatrzymał się pomiędzy nimi. Nic nie wskazywało na to, że to dobry znak, ale czy mogło być już gorzej? Kolejne plusknięcie bardzo blisko nogi Łowczyni. Coś dotknęło jej stopy. Nie była w stanie stwierdzić czy to była rzecz żywa czy po prostu przedmiot, który opadł na dno. Ciche chichotanie rozległo się po pomieszczeniu. Prawie tak jakby coś siedziało w ich głowach i starało im się namieszać. Głos dziewczynki ( a bo to była dziewczynka ) uderzał cały czas ich bębenki, aż w końcu ucichł całkowicie. Cóż mam wam powiedzieć. Trochę przejebana sytuacja.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

/Ara, wari. Praca :c

Niestety cała ta sytuacja nie była ani koszmarnym, straszliwym snem, ani też brutalnymi, chorymi halucynacjami - rwący, piekący ból rozchodzący się, rozłażący po ramionach niby tysiące mrówek oraz zimno wgryzające się chciwie w skórę i kości jasno wskazywały, iż wszystko to dziejące się pośród tych czarnych, zamkniętych w małym pomieszczeniu ciemności było prawdą. Nie było nawet sensu mieć nadziei na to, że wydarzenie, w którym oboje pechowo uczestniczyli było wyłącznie i tylko złudną, chwiejną jawą - nie przy tych niezbitych, niemożliwych do podważenia dowodach autentyczności aktualnej, niezbyt pozytywnej dla nich rzeczywistości. Jednym z nich była również prosta, płaska ściana, którą Karyuu próbowała jak najdokładniej wybadać plecami - żadnych dodatkowych informacji, jednakże, z tego nie uzyskała. No cóż... przynajmniej poprawiła swoją śmiałą sugestią humor i samopoczucie jej kompana, co słyszalne doskonale było w tonie jego następnych wypowiedzi. Łowczyni mrugnęła na to w lekkim zdezorientowaniu i zdziwieniu, ponieważ zaproponowała plan z rabanem całkiem na serio oraz poważnie - był to, w końcu, jeden z nielicznych dostępnych sposobów na możliwe wywabienie do nich tego, kto odpowiadał za ich niecne, tajemnicze porwanie. Nie było w tym nic, a nic śmiesznego. Nie wyglądało też na to, aby drwił z niej czy jawnie ją i z pogardą wyśmiewał, gdyż podchwycił zaraz pomysł i począł dobitnie hałasować krępującymi go, zimnymi w dotyku łańcuchami. Na domiar wszystkiego podzielił się z nią informacją o samym sobie - bardzo ciekawą i wyglądającą na taką, której nie rozpowiada się lekko, bez namysłu po barach lub ulicach - a czegoś takiego nie robi się przecież przy osobach, z których się nabija i którymi się gardzi.

Dziwny osobnik - stwierdziła jasnowłosa kobieta, obserwując bacznie wiszącą naprzeciwko niej, skąpaną w ciemnościach i ledwo widoczną sylwetkę. Jej oczy przyzwyczaiły się już w większej mierze do panujących w tym niedużym pomieszczeniu mroków, więc zlokalizowanie współwięźnia nie było jakimś ogromnym, ciężkim wyzwaniem - w przeciwieństwie do tego, co było na początku, to był to olbrzymi krok w ich podłej, ciężkiej sytuacji. Nie zareagowała też jakoś specjalnie na przekazane jej wieści, a skinęła tylko wyraźnie głową, co mógł już raczej dojrzeć pomiędzy pasmami upartej czerni i nachalnej szarości - dużo rzeczy i dziwności napotykało się na terenach Desperacji, a i Karyuu nie była kimś, kto ocenia ludzi po posiadanych przez nich zdolnościach oraz mocach. Raczej po tym, jak nimi dysponują i co z nimi robią. Nim zdołała coś powiedzieć czy cokolwiek zrobić, usłyszała miarowe, jednostajne oraz narastające w głośności pluskanie - zbliżało się do niej. Wstrzymała oddech na tę krótką, niewielką chwilę, gdy coś niezidentyfikowanego i niewiadomego dotknęło jej stopy. Spięta i postawiona na granicy paranoi podciągnęła stanowczo odrętwiałe nogi do góry, do klatki piersiowej - przezornie, na wszelki wypadek - przeczesując szkarłatnym spojrzeniem ciemne gęstwiny lodowatej wody. Nie tylko nic nie znalazła - ha - to jeszcze w chłodnej przestrzeni - a może tylko w ich głowach? - rozbrzmiał cichy, acz wbijający się wręcz w bębenki chichot jakiejś dziewczynki. Coraz lepiej, naprawdę.
- ... nie mamy chyba innego wyjścia, jak spróbować Twojej opcji - odezwała się moment po tym, jak przyprawiający o dreszcze i uczucie niepokoju śmiech wreszcie umilkł. Niezbyt podobało jej się poleganie na kimś - wiele lat wędrowała samotnie, jak również z nabytej natury była aspołeczna i mało towarzyska - lecz nie miała tu wielkiego wyboru: nie będzie w stanie wiecznie trzymać stóp nad wodą, co było nie tylko niekomfortowe, ale i bolesne dla i tak już zdołowanych ramion. Jeśli więc zamierzała przeżyć i wydostać się z tego przeklętego, przygnębiającego miejsca, to musiała... zaufać i współpracować z bezimiennym kompanem. Da radę! Będzie dobrze. Chyba...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

    Wszechobecna ciemność okazała się niemałym utrudnieniem w funkcjonowaniu, zwłaszcza dla osoby, która zazwyczaj unikała mroków. Neville nie myślał trzeźwo. Był trochę podenerwowany, a jednocześnie rozkojarzony i przekonany o beznadziejności swojej sytuacji. Bo jasnowłosy nie tylko aparycję miał dziecka. Na co dzień starał się być poważny, ale gdzieś w głębi duszy był dzieciakiem. Małym uroczym chłopcem, któremu niedobrze robiło się na widok krwi i który jak to prawie każdy smarkacz bał się ciemności. Mrok nie przerażał go bardzo, ale przynosił za sobą ten niepokój i lekką obawę. Ale obawy z pewnością będą mu towarzyszyły jeszcze długo, do momentu, aż w końcu wydostanie się z tego dziwnego miejsca.
    Z każdym kolejnym mrugnięciem widział coraz lepiej. To naturalne, że jego oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. I całe szczęście, bo od razu mu się lepiej zrobiło. Przynajmniej mógł ujrzeć zarys sylwetki współwięźniarki. Była przykuta w ten sam sposób co anioł, nie inaczej. Jej rozmazany, słabo widoczny kształt był dokładnie naprzeciwko. Niestety nie był w stanie dokładnie oszacować jaka odległość ich dzieliła. Jakoś niespecjalnie mógł się skupić. Zadygotał z zimna, bo przypomniała o sobie lodowata woda. Do niewygodnej pozycji trochę się przyzwyczaił, ale ciało nadal miał zdrętwiałe, a ruchy jakieś spowolniałe. Oj, niedobrze.
    Rozejrzał się na boki, bo przecież widział już nieco więcej. Pomieszczenie, w którym się znajdowali nie było takie duże. Wcześniej odniósł mylne wrażenie, że jednak ich więzienie jest sporych rozmiarów. A teraz? Teraz udało mu się ogarnąć, że było przeciwnie. Ta, bystrzak.
    Stukali sobie łańcuchami, narobili trochę hałasu, ale chyba na tym się skończyło. żadne z nich się nie uwolniło. Co jeszcze mogli zrobić? W sumie niewiele, ale skrzydlaty zaczął poważniej myśleć o swoim wcześniejszym pomyśle. To mogło się udać. Co prawda łańcuchy nadal byłby przytwierdzone do jego rąk, wraz z kawałkami ściany, ale przynajmniej byłby w jakimś sensie wolny. Powinien próbować? Wciąż nad tym rozmyślał.
    Włos zjeżył mu się na głowie, gdy usłyszał pluskanie. Trochę przestraszony próbował dokładniej zlokalizować to coś. A potem usłyszał głos tej dziewczynki. Przechylił głowę w bok, jakby chciał odwrócić wzrok. Zacisnął zęby i przymknął trochę oczy. Dosłownie chwilę później głos ucichł. Chłopak otworzył oczy i spojrzał na sylwetkę kobiety wiszącej naprzeciw. Westchnął cicho.
    — Dobra. — odparł szybko, by móc jak najprędzej zacząć działać. Neville spróbował rozruszać nieco dłonie, najprawdopodobniej uformował je w pięści kilkukrotnie. Chyba nie zdrętwiały mu jeszcze tak mocno? Nie był pewny, ale takie wiszenie nie było pomocne. Najpierw jedną dłonią wycelował w ścianę, gdzie łańcuchy były do niej przytwierdzone. Skupił się przy tym na tyle, na ile potrafił i użył swojej mocy aportacji. Zgodnie z jego planem łańcuch wraz z kawałem ściany powinny znaleźć się w jego dłoni. Kajdany nadal byłyby przytwierdzone do jego kończyn, ale przynajmniej mógłby się poruszać i spróbować pomóc swojej towarzyszce niedoli.
    No, w sumie tylko mógł zrobić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach