Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Hayato czuł się wyjątkowo niekomfortowo. Można by powiedzieć, że nawet zbity z tropu widząc po tym co chwilę wcześniej go spotkało - starca. Zachował ten niepokój jednak dla siebie. Schował go, jak na aktora przystało. Chciał jedynie się stąd wydostać. Wierzył, że spokój - chociażby nawet i pozorny - mu w tym pomoże. Usiadł na krześle zdradzając swą nerwowość jedynie poprzez gwałtownym ruch ogona.
Nie był pewien czy powinien gasić pochodnię, choć z drugiej strony ta na pewno zdąży okazać się niezwykle przydatna...później. Dobrze byłoby ją oszczędzać.
Zagadka została rzucona w przestrzeń. Spad spoglądając bacznie na starca odchylił się na krześle do ucha Kary. Przysłonił konspiracyjnie swe usta. Naturalnie starał się nie narzucać jej swoją osobą bardziej niż to było konieczne. Zdążył zaobserwować, że dziewczyna stroniła od niepotrzebnego kontaktu. - Myślisz...że chodzi o nóż? -  Odpowiedź wydawała mu się tak banalnie prosta, że...trochę w nią zwątpił. Musiał się upewnić, poza tym - od odpowiedzi mogły zależeć ich WSPÓLNE losy.
Starzec zastukał ponaglająco w szkiełko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W momencie, kiedy słabe, wątłe światło lampy naftowej wdarło się z uporem pomiędzy ostre, zakrzywione szpony ciemności, Karyuu zgasiła bez najmniejszego zawahania dzierżoną w bladej dłoni pochodnię - mogła im się ona jeszcze w przyszłości bardzo przydać, toteż nie było sensu marnowania jej tutaj, kiedy mieli może nie perfekcyjny, ale względnie dobry widok na ich uśmiechającego się gospodarza. Mężczyzna ten nie wydawał się jakimś niepohamowanym w swoim szaleństwie psycholem czy pozbawionym skrupułów maniakiem sadyzmu, lecz Łowczyni nie wykluczała możliwości, iż ta okrywająca go niby mroczny płaszcz tajemniczość i wzbudzane przez jego wypowiedzi zaufanie w ich prawdziwość - co było dla niej naciągane, absurdalne i uruchamiające w jej głowie wszelkie możliwe alarmy oraz syreny "Stałej czujności" - mogły być tylko noszoną przez niego maską. Nie byłaby to pierwsza i ostatnia persona skrywająca się za kotarą ułudy i pięknie wyrzeźbionej iluzji, co w połączeniu z nieufnością Karyuu i jej nabytym dystansem do innych sprawiło, że szansa na prawdziwość tej teorii była w jej opinii bardzo wysoka. Wzrok jasnowłosej kobiety prześlizgnął się badawczo po twarzy Sfinksa, po czym zawiesił się na niewielką chwilę na wspomnianej już lampie naftowej - ciekawa była niezmiernie tego, czy udałoby im się w jakiś sposób ów przedmiot podwinąć, jako że użyteczny, patrząc na szybkie wyczerpywanie się pochodni, najpewniej byłby w ich dalszej wędrówce przez ten przeklęty labirynt.

Odejść, jednakże, musiała prędko od tych rozmyślań i planów, ponieważ starzec zaprezentował im pierwszą zagadkę. Łowczyni przechyliła delikatnie głowę, słuchając uważnie - coby przypadkiem czegoś nie przegapić czy źle wyłapać - wypowiadanych przez ich tymczasowego gospodarza słów i marszcząc przy tym delikatnie brwi w geście zastanowienia. Kiedy zagadka dobrnęła do końca, nastała głucha i oblepiona czernią cisza, która jednak długo nie potrwała. Wilczek wychylił się bowiem w jej stronę - nie za mocno i nie naruszając drastycznie jej przestrzeni osobistej, na co rozluźniła nieco spinające się mięśnie i w duchu odetchnęła - i rzucił z lekkim zawahaniem propozycję odpowiedzi. Karyuu przemieliła je na szybko i jak najdokładniej tylko mogła w bieżącej, niedogodnej sytuacji, nie mogąc oderwać swojego spojrzenia od palca stukającego - donośnie i dobitnie w panującej naokoło flaucie - w szkiełko zegarka. Zaserwowana przez kompana odpowiedź wydawała się prosta... za prosta. Z drugiej strony to właśnie te najprostsze odpowiedzi były zazwyczaj tymi właściwymi, więc bez zbędnej zwłoki - tik-tak, leci czas - zerknęła otwarcie w kierunku Wilczka i skinęła stanowczo, pewnie głową.
- Nóż - rzekła do siedzącego za biurkiem starca cichym, acz niezachwianym głosem. Zaraz przekonają się, czy rozwiązaniem rzeczywiście było coś tak codziennego i powszechnie znanego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Starzec z wypisanym na twarzy zadowoleniem przyglądał się dwójce desperatów, którzy zapadli w rozmyślania nad sensem zagadki. Dał im chwilę, a Ci dość szybko zebrali się na odpowiedź. Widząc, że się konsultują, stary palec zawisł w powietrzu, a stukot o szkiełko zegarka ustał.
Dziewczyna spojrzał w jego stronę i raczyła odpowiedzieć na zagadkę.
Nóż
Starzec uniósł ku sobie ręce i powoli zaklaskał, był to powolny ruch, lecz powstały w tym procederze odgłos klaśnięć był silny zupełnie przeciwnie niż mogło się wydawać patrząc jak powoli i ospale zaklaskał starzec.
Zaraz jednak przestał, a zachrypnięty starczy głos rozbrzmiał ponownie w ciemny pomieszczeniu.
- Wspaniale, jak widać nie trzeba było długo myśleć i faktycznie odpowiedzią jest nóż- na jego starczej pomarszczonej twarzy, ledwie widocznej w tym świetle, zawitał przyjazny ciepły uśmiech, niczym dobry wujek, któremu na święta opowiadasz o swoich przygodach.
Uniósł do oczu zegarek i ponownie go nakręcił. Odkaszlnął kilka razy i spojrzał na dwójkę uczestników, tej chorej gry.
- Rzecz to delikatna, nie specjalnie wielka, lecz w zasadzie w wielu formatach występuje. Na tej rzeczy czas się zatrzymał; nie jest wstanie iść do przodu, lecz też przeszłości nie da nam zmienić; jedynie przypomina, o czasach minionych i zapomnianych; o szczęśliwych i smutnych chwilach; Przez ogień łatwy do strawienia, przez deszcz prosty do rozmycia. Jednak przez wielu, mimo swego braku wartości i nietrwałości, uważane za największy skarb pozostawiony im na przyszłość.
Starzec nagle zamilkł i pozwolił zegarkowi odliczać czas do końca odpowiedzi. Splótł obie dłonie i oparł na nich brodę, by wygodniej było mu wpatrywać się w oblicza desperatów.


Obrażenia i Efekty:

Karyuudo: brak; delikatne poparzenie prawej dłoni (4/5)
Spades: brak;

♣Pochodnia: (zgaszona)2/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie był pewien swojej odpowiedzi, głównie przez jej banalność. Siała ona taki jakiś dziwny niepokój w stylu "nie, to nie może być takie proste...", a jednak - mogło. Ogon rudzielca zwił się nieznacznie pod wpływem radości. Krok bliżej do wolności, a przynajmniej chciał karmić się tą nadzieją.
Kolejna łamigłówka. Postawione na sztorc uszy przysłuchiwały się starcowi. Potem się zamyślił. Wzrok zawiesił na Kyruu.
- Obraz? - Zaoferował pół szeptem, a JEŻELI ta skinęła głową to dopiero wówczas powtórzył tą odpowiedź głośniej w stronę starca. Jeśli dziewczyna jednak miała inny pomył zamierzał to z nią przedyskutować. W końcu od odpowiedzi nie zależało tylko jego życie, lecz również i jej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Iskierka ulgi zalśniła w umyśle Karyuu po tym, jak okazało się, iż podana przez nich - a zaproponowana przez Wilczka - odpowiedź była prawidłowa. Donośny odgłos powolnego klaskania wywoływanego przez pomarszczone dłonie starca sprawił, że Łowczyni drgnęła lekko i mimowolnie spięła mięśnie ramion. Miała odrobinę wrażenie, jakby Sfinks siedzący, trwający za biurkiem drwił z nich tymi banalnymi zagadkami i nieco irytującym, niespiesznym klaskaniem. Nie zareagowała, jednakże, na to odczucie w żaden sposób, wbijając wyłącznie w dziaduniową twarz spojrzenie swoich szkarłatnych oczu i wsłuchując się uważnie w kolejną zapodaną przez niego zagwozdkę. Jej kompan zarzucił pomysłem - cóż, bardziej zapytaniem - na co jasnowłosa przechyliła w zastanowieniu delikatnie głowę, po czym potrząsnęła nią nieznacznie w przeczącym geście. Obrazy był duże, czasami naprawdę ogromne, a wspomniana przez starca rzecz była nieduża i delikatna.
- Zdjęcie - zaproponowała ochrypłym szeptem, zaciskając blade paluszki na połach swojego czarnego, chłodnego w dotyku płaszcza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po ostatnich słowach starca zapadła chwilowa cisza, przerywana jedynie cichym dźwiękiem mechanizmu zegarka. Starczy wzrok przyglądał się z uwagą Spadesowi i Karyuudo, od czasu do czasu przechylał głowę z jednej strony na drugą. W pewnym momencie mechanizm zegarka ustał, a to obwieszczało koniec czasu.
Wymordowany ówcześnie zaproponował towarzyszce "Obraz", lecz była to zła odpowiedź, jednak dziewczyna zdecydowała się odpowiedzieć "Zdjęcie"
- Znakomicie, odpowiedzią jest "zdjęcie" - na twarz starca wpłynął pożółkły uśmiech - Cóż, mogło być gorzej, nieprawdaż?
Zwrócił się do dwójki, lecz jakby do każdego z osobna. Uśmiech nie znikał staruszkowi z twarzy.
Odpowiedzieli już na dwie zagadki, nie były szczególnie trudne. Co mogło ich czekać na końcu? Starzec siedział cicho wpatrując się w nich pustym spojrzeniem, jakby nieobecny duchem. Dobre kilka chwil zajęło mu kolejne otworzenie ust i zwrócenie się do desperatów.
- Ciekawi mnie czy potraficie zaryzykować, jednak mam wrażenie, że tymczasowe zagadki były raczej dość proste.
Podrapał się po brodzie, westchnął cicho, a dźwięk przy tym wytworzony przypominał raczej suchy powiew wdzierające się do pokoju przez nieszczelne okno. Odkaszlną, ziewną i strzyknął palcami.
- Postać to niska, lecz obecnie nie sposób tego ocenić, dwie ręce ma i dwie nogi, lecz poruszać się o własnych siłach nie potrafi. Po za kończynami czterema, cztery kółka ma. Otoczony płaszczem ciemnym, chłodnym i pustym. Zdawać się może, że sam jest, lecz wraz z nim parę osób. Życie może danym osobom dać, a innym z ich winy zabrać, lecz bogiem nie jest. Któż to jest?
Gdy zakończył mówić jego lekko drżąca dłoń zaczęła ponownie nakręcać zegarek. Gdy skończył można było usłyszeć cichy zgrzyt ponownie ruszonego mechanizmu. Spojrzał na Karyuudo i Spades'a, jakby chciał im powiedzieć, że czas ruszył.
Sam starzec leniwie i powoli poprawił się na swoim siedzisku, ziewnął i oparł sobie brodę na dłoni. Czekał, zastanawiał się czy dadzą radę tej zagadce.


Obrażenia i Efekty:

Karyuudo: brak; delikatne poparzenie prawej dłoni (5/5) - mija po tej rundzie(ból minął, lecz pamiętaj, że nadal może wpłynąć to na los rozgrywki);
Spades: brak;

♣Pochodnia: (zgaszona)2/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Owszem, mogło być znacznie, znacznie gorzej, jednakże mogło i być o wiele lepiej: dla przykładu, zamiast być tutaj i walczyć niezmordowanie o słodkie przetrwanie, mogli sobie spokojnie siedzieć aktualnie w swoich kryjówkach - nie domu, nigdy domu, jeśli mówi się o Desperacji - lub wędrować po nieprzyjaznych, acz doskonale im już znanych ziemiach zamieszkiwanych w większości przez Wymordowanych. Karyuu zacisnęła blade palce na połach swojego ciężkiego płaszcza podróżnego - i krzywiąc się nieznacznie przez przebiegający przez jedną jej rękę ból - wpatrując się natrętnie w jadowity, ściskający serce zatrutym sznurem uśmiech Staruszka. On się doskonale w obecnej sytuacji odnajdywał i bawił, podczas gdy oni zjadani byli przez żarłoczny stres niemożliwy do złagodzenia nawet ogromną wolą przeżycia, wydostania się z tego przeklętego miejsca i wrócenia do swojego zbawiennego, własnego kąta. Nie zamierzała tutaj zginąć i odejść w zapomnienie, toteż odsunęła wszystkie te złowrogie, czarne myśli na bok i skupiła się na słowach Dziadka.

O ile wcześniejsze zagadki były stosunkowo proste i łatwe do odgadnięcia, tak trzecia była prawdziwym orzechem ciężkim do zgryzienia. Jasnowłosa odetchnęła bezgłośnie i przygryzła po tym w zastanowieniu dolną wargę, wciąć i wciąż wałkując niejasne zdania w głowie, obracając je niczym niematerialną kostkę Rubika i próbując spojrzeć na nie z różnych, mogących odkryć coś nowego stron. Mieliła je w myślach z nadzieją odkrycia czegoś wartościowego i pomocnego, nie zwracając wielkiej uwagi na wydawać by się mogło znudzonego, lecz z pewnością czekającego na odpowiedź Starca.
- ... nie wiem - rzekła cicho do swojego wilczego towarzysza po długim, długim milczeniu, nie mogąc za żadne skarby świata odnaleźć prawidłowej, pasującej do zagadki odpowiedzi. Nic, kompletnie nic nie przychodziło jej do głowy, zalewając ją gorzkim przygnębieniem oraz kwaśną trwogą, czego jednak za wszelką cenę starała się po sobie nie pokazać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przymknął oczy i próbował się skupić, lecz ciche cykanie zegarka odmierzającego czas było w jego myślach niczym szczęk młota niebotycznych rozmiarów uderzającego w kowadło z niewyobrażalną siłą. Między kolejnymi łupnięciami do jego uszu doszedł szept jego towarzyszki. Jedno z jego uszu nachyliło się ku niej.
"Nie wiem" - powiedziała. Hayato uchylił wówczas nieznacznie swoje ślepia i spojrzał na nią. Posłał jej pokrzepiający uśmiech tak bardzo niepsujący do całej panującej tu atmosfery, że sam sobie aż się dziwił. Słowa Karyu choć zdawały się nie wywrzeć na nim żadnego wrażenia - wstrząsnęły nim całym od wewnątrz. Po jego ciele rozlał się strach przed brzemieniem odpowiedzialności, które spoczęło na jego barkach. Gdyby od jego decyzji zależało tylko jego życie z łatwością pozwoliłby sobie na frywolność, lecz w jego rękach spoczęło w tym momencie również życie nieznajomej. Tym gorzej, że sam Spades również miał mętny pomysł odnośnie zagadki. Jak wielki miał jednak wybór? Milczeć i skazać się na zagładę? Czy rzucić swoje przypuszczenie? W końcu nie ważne jak głupie by było, promil szansy istniał, że trafił.
- Pan...? - część z tego tylko się pokrywała z jego osobą, lecz lepsze było to niż nic. Wnętrzności Hayato zdawały się przekręcać na drugą stronę. Nerwowość towarzyszącą wymordowanemu mogły zdradzić w tym momencie jedynie uszy, które położone na płask wykręciły się do tyłu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Siedział i czekał, wskazówka zegarka mknęła po białej tarczy mijając kolejne belki, oznaczające godziny, a w ich przypadku sekundy i minuty. W pewnym momencie zegarek stanął, wręcz na równi z niepewną odpowiedziom rudego wilka.
Starzec pociesznie się uśmiechnął.
- Ja?
Odpowiedział pytająco, a jego uśmiech nagle zniknął...
- Oczywiście, że... ja! Gratuluję!
Po tej "chwili grozy" pożółkły uśmieszek wrócił na jego twarz. Klasnął raz dłońmi, a w pomieszczeniu nagle jedna po drugiej zaczęły zapalać się lampy oliwne, które w porównaniu z małą lampką na stole starca dawały dziwne odczucie czegoś wielkiego. ]
Gdy teraz całe wcześniej skąpane w ciemności pomieszczenie stało się nieporównywalnie jasne niż chwilę temu, desperaci mogli ujrzeć, że po za nimi i starcem w pokoju był ktoś jeszcze.
Za starcem stała cała ubrana na czarno postać, z zasłoniętą twarzą, lecz o widocznie damskiej sylwetce. W oddali przy przejściu dalej stały podobnie ubrane postacie, tym razem jednak z szeroko rozstawionymi barkami, z czego można założyć że są to mężczyźni, i trzymające coś na wzór stalowej laski.
Sam dziadyga siedział na wózku inwalidzkim i pociesznym spojrzenie patrzył na dwójkę desperatów.
- Tak więc... może macie jakieś pytania? W końcu taka była umowa, trzy poprawne odpowiedzi, a ja udzielę wam odpowiedzi na wasze pytania. Oczywiście nie mogę powiedzieć wam gdzie się dokładnie znajdujemy, ale mogę podpowiedzieć wam jak skończyć to absurdalne Show, bez większych szkód na waszym zdrowiu i jak najszybciej.
Starzec wychylił się delikatnie w stronę lampy oliwnej i zgasił ją. Duże lampy skuteczniej oświetlały pomieszczenie niż jej małe marne światełko.

---------------------------------------------

Obrażenia i Efekty:

Karyuudo: brak; nieszkodliwy lecz odczuwalny ból ręki;
Spades: brak;

♣Pochodnia: (zgaszona)2/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wiedział, że ryzykował, lecz jeśli mógł dać im cień szansy na ratunek to nie zamierzał tego zaprzepaszczać. Co prawa żołądek przewrócił mu się kilkukrotnie ze stresu nim staruszek zbawiennie przytaknął mu rację. Naprawdę, za bardzo się przyzwyczaił do tego, że to on trzymał niegdyś ludzi w napięciu. Stanie po drugiej strony tego lustra wcale nie było przyjemne. Zapamięta to.
Powiódł spojrzeniem na wyłaniające się z ciemności sylwetki. Nie podobała mu się ich ilość.
- To może byś tak...powiedział nam, jak szybko skończyć to absurdalne Show, bez większych szkód na naszym zdrowiu. - Powtórzył po starcu niemalże słowo w słowo bo czemu nie skoro on sam to proponował? Naturalnie pa wątpił w to by to mogło być takie proste, lecz...czemu by nie, skoro nieznajomy sam zaczął? Kto pyta nie błądzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chwila grozy i niepewności zdawała się ciągnąć w nieskończoność, trzymając nad ich głowami ciężkie, niezwykle ostre topory nieodwracalnego wyroku: śmierci. Na całe szczęście odpowiedź zaserwowana przez Wilczka okazała się prawidłowa, na co Karyuu miała najszczerszą ochotę rozpłynąć się z ogarniającej ją ulgi na swoim twardym, średnio wygodnym krzesełku. Nie uczyniła tego jednak, gdyż na baczność postawiło ją donośne, głośne klaśnięcie wykonane pomarszczonymi dłońmi starca oraz nagłe zapalenie się mocnego, z początku rażącego jej szkarłatne ślepia światła. Kiedy przyzwyczaiła się już do tej nagłej zmiany oświetlenia z wątłego i słabego na porządne oraz obejmujące calutkie pomieszczenie - również i miejsca, które wcześniej były dla nich niewidoczne i skryte - spięła się niczym naciągnięta zbyt silnie struna gitary. Sylwetki przyodziane w czerń oraz groźne wyglądające, bowiem, pojawiły się w zasięgu ich wzroku, dzierżąc jakieś dziwne, stalowe laski będące, w jej mniemaniu, broniami. Do czego innego by im służyły, jak nie do temperowania więźniów i powalania przeciwników? Bo na pewno nie do ugniatania ciasta lub zbierania śmieci.

Zostawiając rozmawianie z Dziadkiem jej towarzyszowi - który wydawał się lepszy od niej w tych konkretnych klockach, to co się będzie wtrącać? Jeszcze coś zepsuje i pogorszy tę i tak niezbyt dobrą dla nich, wątłą sytuację - przysunęła się odrobineczkę, troszeczkę bliżej Wilczka, udając iż najzwyczajniej w świecie wierci się na swoim siedzisku z powodu zjadających ją, kąsających umysł nerwów. Jej uważne, baczne spojrzenie nie odrywało się natomiast od kobiety stojącej za Panem Sfinksem, którą Łowczyni uznała za liderkę tej szemranej grupki będącej potencjalnymi wrogami. Wypatrywała jakichkolwiek zmian w posturze 'Szefowej' mogących świadczyć o tym, iż wydała ona jakiś niekorzystny dla nich rozkaz, coby móc na czas zareagować i osłonić bądź odepchnąć Wilczka z drogi możliwego ataku. Propozycja Starca wydawała się dla niej nieco zbyt prosta i ogromnie podejrzana, lecz nie wypowiedziała nawet jednego, drobnego słówka, czekając na dalszy rozwój tej napiętej, niepewnej sytuacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach