Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 07.01.16 2:24  •  Karyuudo |Budowa| Empty Karyuudo |Budowa|
Karyuudo |Budowa| WwPK9F7
狩人

Godność: Karyuudo |Łowczyni|
Pseudonim: Ryuuhakamori |Smoczy Grabarz|
Płeć: Kobieta
Wiek: 45 lat
Zawód: ---
Miejsce zamieszkania: Desperacja

Organizacja: Łowcy
Stanowisko: ---
Rasa: Łowca
Ranga: Dezerter

Ekwipunek:
  • Łopata, która w stanie spoczynku - widocznym na obrazku - posiada metr długości, do czego możliwe jest dodanie kolejnych pięćdziesięciu centymetrów poprzez rozłożenie jej styliska;

Moce/artefakty/technologia:
  • Zwiększona regeneracja ciała i tężyzna (podniesiona sprawność fizyczna: zręczność, szybkość, siła etc. Łowcy są 1,5 silniejsi od przeciętnego człowieka);
  • Zapalniczka piromana;
  • Fałszywa przepustka;

Umiejętności:
  • Posługiwanie się łopatą na poziomie perfekcyjnym (Styl walki przypomina Jōdō, które przerobiono tak, aby pasowało do nietypowej broni Karyuudo);
  • Fotograficzna pamięć;
  • Bezszelestne poruszanie się (Od skradania się, przez maszerowanie, na bieganiu kończąc – chociaż przy tym ostatnim zachowanie bezgłośności jest o wiele trudniejsze);
  • Wyćwiczona w sztuce zwanej "Parkour".

Słabości:
  • Nienawidzi, kiedy coś niechcianego lub ktoś niepożądany dotyka jej szyi.
  • Zagoniona w róg bądź przyparta do ściany zaczyna działać impulsywnie oraz bez pomyślunku;
  • Głucha na prawą stronę;
  • Walczy wyłącznie w swojej bądź czyjejś obronie;




Wygląd zewnętrzny:
    Rubin zatopiony w oceanie.
    Niejednokrotnie słyszeć jej było dane to, iż oczy do niej należące potrafią w sekundę zahipnotyzować i magicznie oczarować swoją niezwykłą barwą czystego, letniego nieba bądź lśniącego, skutecznie przyciągającego spojrzenia szafiru. Przy znacznej części rozmów – zwłaszcza tych pierwszych, zapoznawczych dopiero – wspominane były te jej niebieskie, piękne patrzałki, które – jeśli wierzyć nostalgicznym słowom oraz gorliwym opowiastkom matulki – odziedziczyła ponoć cudem po swoim zwariowanym, energicznym pradziadku. Teraz, jednakże, kiedy Karyuu natyka się na swoje odbicie – czy to w lustrze, czy przypadkowej szybie wystawowej – to trudno jest jej przypomnieć sobie, nawet z pomocą jej wspaniałej pamięci, tamten śliczny, nieskalany, wychwalany przez wielu kolor. Najzwyczajniej w świecie nie potrafi wyłowić go z poplątanych, naznaczonych palącym bólem i lodowatym uczuciem umierania wspomnień, w których obraz błękitnych tęczówek przyćmiony i zatarty został przez codzienną, śledzącą każdy moment jej egzystencji czerwień. Szkarłat ten jarzy się i zerka na nią to z gładkich, to szklistych, to wypolerowanych powierzchni, przywodząc na myśl potoki metalicznej w smaku krwi lub migoczące w blasku słońca kamienie szlachetne – dwa rubiny nie dające zapomnieć o tym, kim jest i czym się stała.
    Złoto rozlane na polanie.
    O ile ślepia Karyuu przeszły drastyczną, zauważalną zmianę – z barwy niezaśmieconego szarymi chmurami sklepienia przeistaczając się w parę karmazynowych pierścieni – tak reszta jej aparycji niewiele różni się od tej, jaką posiadała dekady dalekie temu. Jej twarzyczkę w kształcie serca czy trójkąta – zasięgając ze standardowej terminologii – w dalszym ciągu okalają jasne, gęste kosmyki niejednemu mogące kojarzyć się z bujnymi kłosami dojrzałego zboża – zwłaszcza wtedy, kiedy migoczące promienie wesołego słońca muskają czule rozpuszczone włosy Karyuu. Nierówna, ujarzmiona pojedynczą spinką grzywka opada swobodnie na czoło, podczas gdy reszta kudłów – tych sięgających średnio pasa Łowczyni – spoczywa sobie leniwie na ramionach lub dynda się za plecami w rytm równych, miarowych kroków kobiety. Jeśli chodzi zaś o sylwetkę i biust, to czerwonooka nie została jakoś hojnie obdarowana w tym zakresie przez radosną Matkę Naturę – można śmiało tutaj rzec, że prezentuje się całkiem normalnie ze swoim szczupłym ciałkiem i miseczką C. Jedynym elementem wartym uwagi w tej typowej, zwykłej posturze są delikatnie zarysowane mięśnie, które Karyuu nabyła przez lata ćwiczeń, uprawiania sportów i potem w trakcie chaotycznego, aktywnego życia jako Łowczyni. Daleko jej do stania się kimś pokroju kulturystki, co jednak ani troszeczkę jej nie przeszkadza – jest zdrowa, wysportowana i to było najważniejsze… czyż nie?
    Czerni i bieli braterskie współgranie.
    Najczęściej ujrzeć można Karyuu w krótkiej, czarnej spódniczce ozdobionej wzdłuż rąbka cienką, bordową linią; koszuli w barwie węgla, której dół, zakończenia rękawów oraz dekolt udekorowano śnieżną bielą podkreśloną na dobitkę przewiązaną pod kołnierzykiem, prostą i pięknie czerwoną chustą; wojskowych butach, sięgających połowy łydek skarpetach i rękawiczkach dopasowanych do wcześniejszych części stroju; jak również bialutkim, chroniącym szyję szalu obdarzonym złotą zapinką-wszywką. Całość dopełniają dodatkowo swoiste, czarne ochraniacze na udach i tego samego koloru, skromna wstążka zawiązana w wątłą kokardkę nad rozwichrzoną grzywką. Niełatwo, jednakże, zobaczyć jest ten uroczy, gustowny obrazek składający się z ogólnej aparycji połączonej z wykwintnym odzieniem, ponieważ schowany jest on pod sięgającą kostek, ciężką peleryną podróżną wyposażoną na domiar w głęboki kaptur, co służyć miało ochronie tożsamości Karyuu i nadaniu jej chociażby odrobiny anonimowości. Co prawda psute to było przez zawieszoną na plecach – z małym wsparciem przepasanego przez klatkę piersiową, od prawego ramienia po lewe biodro, paska – bojową łopatę będącą znakiem rozpoznawczym Smoczego Grabarza. Czyli jej. Heh. Na koniec dopowiedzieć jeszcze by należało, że na prawym ramieniu złotowłosej widnieje tatuaż smoka w stylu europejskim, zaś generalnie na całym ciele wypatrzyć można blizny świadczące o niebezpiecznych, podejmowanych przez nią często aktywnościach oraz stoczonych w przeszłości pojedynkach na śmierć i życie – najgorsze i najwyraźniejsze są nierówne, rysujące się po lewej stronie klatki piersiowej ślady pozostawione przez ostre, zakrzywione pazury; długa, poszarpana szrama ciągnąca się przez prawą łopatkę; a także czająca się na lewym barku para dawno już zasklepionych dziur po dwóch strzałach, na szczęście na wylot, z pistoletu.

Charakter:
    Pożoga pochłaniająca lasu tereny.
    Wiecznie wesoła, szeroko wyszczerzona i skrywająca w sobie nieskończone pokłady energii – właśnie w ten sposób niegdyś ją opisywano, parując owe komentarze i nadmieniane elementy osobowości z pobłażliwymi uśmiechami i zrezygnowanymi kręceniami głowami. Ludzie nadziwić się nie mogli temu, jak Karyuu może tak biegać, skakać i płatać figle całymi dniami, nie wykazując przy tym większych oznak zmęczenia, osłabienia bądź demotywacji. Zatrzymywała się i przystawała dla złapania zbawiennego, słodkiego oddechu – nawet ktoś taki jak ona potrzebował, naturalnie, momentu na odsapnięcie i przy okazji napełnienie pustego, burczącego nachalnie żołądka. Robotem przecież nie jest, ne! - lecz tylko na marne, krótkie chwile, zaraz znowu ruszając przed siebie tanecznym, dynamicznym krokiem persony rozpieranej przez wrodzony wigor. Nikogo toteż nie zaskoczył nazbyt wielce fakt, że dziewczę to złotowłose już od małego żywo i z prawdziwą pasją zainteresowało się wszelakimi sportami, szczególną miłość odnajdując niedługo później – gdzieś na początku swego nastoletniego okresu - w idealnie do niej pasującym Parkourze. Radosna, towarzyska i cechująca się wysokim poziomem moralnym przedzierała się uparcie przez swoją ścieżkę egzystencji, zasypując najbliższych czystym entuzjazmem oraz pozytywnym, nietkniętym przez obślizgłe, czarne macki głębokiego mroku myśleniem. Jeśli zaś chodzi o osoby wrzucające Karyuu od razu i na starcie do stereotypowych, podłych szufladek – typu „Głupie blondyny” czy „Idiotka z ADHD” – to nie mogli się oni bardziej pomylić, jako że czerwonooka cechowała się – i dalej cechuje – bystrością oraz fotograficzną pamięcią, dzięki której przez testy i sprawdziany przebrnąć potrafiła z dziecinną łatwością. Gdyby nie była tak leniwa oraz pozbawiona znaczniejszego zamiłowania wobec przedmiotów humanistycznych i ścisłych, to wskoczyłaby prężnie i dziarsko na pierwsze miejsca szkolnych rankingów. W sercu Karyuu, jednak, zamieszkał umiłowany, zajmujący niemalże cały jej wolny czas sport, więc nauczyciele nie mieli nawet co liczyć i marzyć – o czym w pełni zdawali sobie sprawę - na zmotywowanie jej do cięższej, owocniejszej pracy w kierunku pozyskania wyższych, bardziej satysfakcjonujących ich ocen.
    Ognisko czarną benzyną podlane.
    Spokojne bytowanie i lekkie, swawolne przechodzenie przez doby – tygodnie, miesiące, lata… - nie trwało jakoś nadmiernie długo, ponieważ gdzieś w połowie cudownej drogi życia sprężystej, w gorącej wodzie kąpanej niewiasty nastąpił pierwszy kolosalny zwrot w jej tęczowym, przyjaznym usposobieniu. Jakaż to zaszła w niej zmiana? Otóż wesołość przeobraziła się w złość, serdeczność w nienawiść, życzliwość w palącą, dręczącą gorycz – każda, najmniejsza nawet cząstka Karyuu zamalowana była negatywnymi, kwaśnymi emocjami, które zakorzeniły się w jej duszy niczym chciwe, wygłodniałe pasożyty łaknące najeść się do syta żerując na dotykających ją nieszczęściach – i nażarły się te przeklęte cholery tak bardzo, że więcej już się nie dało. Determinacja i towarzysząca jej od urodzenia, wspaniała energia sczerniały do barwy węgla, przepełzając z hańbą i pochylonymi łbami na drugą, tę o wiele podlejszą stronę mocy. Napędzana wściekłością, łaknieniem zemsty oraz furią służyła wiernie, bez jakiegokolwiek sprzeciwu Łowcom, którzy krzyżowali natrętnie plany Władzy i czynili wszystko, ażeby uświadomić łaskawie mieszkańców M3 o tym, w jakiej to obłudzie i paskudnym kłamstwie egzystują. Parzące płomienie bezlitości, nienawiści i rozżalenia szalały w umyśle Karyuu… a mimo to jej moralny kompas skrzywił się wyłącznie o niewielki, niemal niezauważalny ułamek. Przeciwstawiać się S.SPEC? Walczyć z nimi w razie potrzeby i pozbywać się ich kłamliwych, zaślepionych członków? Spoko, dobra, okay – to jest poparte działaniem w ‘słusznej sprawie’. Skrzywdzić niewinną, szarą personę bądź narazić takową na niepotrzebne ryzyko? Po jej trupie, un!
    Iskry tlące się na wypalonych kłodach.
    Powiada się, że osoby kierujące się czystą, jadowitą nienawiścią szybko i prędko się wypalają – jak zapałka, która prędzej czy później calutka się spopieli i zniszczy własnym ogniem. Tak było i z Karyuu, do przytłumienia i przygaszenia której rękę przyłożyła nie tylko ona sama, ale i jeszcze jedna, pojedyncza jednostka – jej własny partner łowczy, Kat Naien. Dzięki niemu duszący gniew i wszystkie te negatywne uczucia zostały okiełznane oraz skrępowane potężnie i boleśnie opasłymi, stalowymi kajdanami. Źródło nieskończonej, pulsującej cierpieniem i kąśliwością energii brutalnie, bez skrupułów ujarzmiono i wepchnięto do ciasnej, niewygodnej klatki zwanej „Kubeł Zimnej Wody”, co zakończyło się ostatecznie bezpowrotnym, nieodwracanym – przynajmniej w tamtym czasie - roztrzaskaniem ducha oraz determinacji Karyuu – nikt nie powiedział przecież, że Naien pomógł czy że kierował się życzliwością i dobrymi chęciami. Nie, nie, nie, tak nie było, heh. Zarówno i tak już pokruszona, poparzona dusza, jak i pojętny, acz pomieszany chaotycznie umysł znajdowały się w pożal się Merlinie kondycji, bardziej przypominając miliony szklanych, ostrych odłamków – o które sama się kaleczyła i przecinała - niźli dwie piękne, wyciosane idealnie rzeźby. Czerwonooka ciężko i przez następne lata mieszkania w Desperacji zmagała się ze swoimi gryzącymi słabościami, pogruchotaną mentalnością i zwichrowaną psychiką, wreszcie doprowadzając się do jako takiego, chwiejnego – złudnego - porządku i odzyskując poprzez to część – żałosną ledwo namiastkę – swoich całkiem starych, przedartych cech bujnej i kolorowej osobowości. Stan ten jest, co prawda, nietrwały i z łatwością zaburzany – aby nie powiedzieć ‘niszczony’ – w momentach, kiedy ktoś lub coś dotyka jej szyi bądź zagania w ślepą uliczkę czy pod ścianę – budzi się wtedy w niej ta zakopana, śpiąca, zaślepiająca wściekłość i nienawiść - lecz… zawsze to już jakiś postęp, prawda? Złotowłosa niewiasta doskonale i lepiej, niż inni – zważywszy w głównej mierze na fakt, iż przez ponad dekadę nie miała z nikim dłuższej styczności, o znajomości nie wspominając - wie o tym, że jest niestabilna i na krawędzi kolejnej z rzędu rozsypki, ale ze zgromadzonymi przez minione lata szczątkami determinacji oraz posklejanymi fragmentami uporu brnie przed siebie kroczek po kroczku. Jak? Dlaczego? Ej, chwila! Czyż to nie dziwne, że zamknięta w sobie, wypalona z większości uczuć – nie miała już na nie i idący z nimi w parze ból siły - rzadko – wcale, tak naprawdę – uśmiechająca się introwertyczka z silnym poczuciem przestrzeni osobistej w miarę pozbierała się i przetrwała tylko dlatego, że w pełni skoncentrowała się na pewnym, konkretnym celu? Dokładnie tym samym, który popchnął ją – wraz z nienawiścią i goryczą - do pełnego przyłączenia się do Łowców i późniejszej dezercji? Jakiż był to ciekawy cel, ne?
    Chronić niewinnych za wszelką cenę.
    Bo może – może – uda jej wtedy – po uratowaniu iluś tam istnień – poczuć znowu smak człowieczeństwa i zbawiennego odkupienia.

Historia: [url=]Tutaj[/url]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.16 0:18  •  Karyuudo |Budowa| Empty Re: Karyuudo |Budowa|
Skończone (w większości) ;-;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.16 0:32  •  Karyuudo |Budowa| Empty Re: Karyuudo |Budowa|
Akcept, świetna kp. Chcę relację. Miłej gry~
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach