Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Spad nie miał za dużego wyboru, jako wymordowany. Czy mu się podobało to czy nie był skazany na swoją dziką naturę. Przerażała go, lecz jeżeli chciał w jakimkolwiek stopniu prowadzić normalny żywot musiał ją zaakceptować, jako nierozerwalną część siebie i nauczyć ją w sobie kontrolować. A przynajmniej trzymać ją na krótkiej smyczy...
- No...najwyraźniej wychodzi na to, że tak.
Jego ogon radośnie zakołysał się w powietrzu, gdy usłyszał odpowiedź od Worga.
- Najwyraźniej wirus nie był la ciebie zbyt łaskawy...
Dodał współczująco.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy usłyszał że i Spad go rozumie, nie mógł powstrzymać nagłego wybuchu entuzjazmu. Jego ogon zaczął energicznie machać na boki w przypływie ogromnej radości, a on sam się podniósł na obie nogi i uniósł swoje łapy do góry, niemal rycząc ze szczęścia. W końcu, w końcu ktoś, kto chce i umie z nim normalnie rozmawiać, i komu będzie mógł odpowiedzieć! Gdy jednak minęło pierwsze kilka chwil entuzjazmu, wilkołak wrócił do pozy siedzącej i kręcenia ogonem na boki z dość radosnym dyszeniem. W sumie nie był zmęczony, ale okazywał tym radość.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, wiedząc że mnie słyszysz. Nie wiesz nawet, jak trudne jest wytrzymać blisko rok bez możliwości odezwania się do kogoś, tylko to rysowanie po piasku. I tak... Nie był. Padłem gdzieś na pustyni, w trakcie powrotu do Drug-On. Byłem jednym z nich, wiesz? Ale nie rozpoznali mnie już. Nie w tej formie, gdy jedyne co słyszeli, to ryk i warczenie. Gdy jedyne co widzieli, to ostre pazury, pysk pełen zębów i groźna istota. Byli dla mnie jak rodzina, ale nie mogę ich winić za to, że strzelali do mnie. Niestety, nie mogę nic zrobić w tej kwestii. - Jego ogon stopniowo spowalniał swoje radosne machanie na boki, a uszy powoli opadały w dół, aż Worg powrócił do swojej standardowej, posępnej postawy smutnego wilka. Zamknął pysk, zaprzestając radosnego dyszenia.
- Powiedz mi, czy jest jakiś sposób by się kontrolować w tej postaci? Choćby na samym początku, chciałem cię zabić za sam fakt zapachu wilków jakim pachniałeś. Nie chcę tak. Nie chcę się rzucać na ludzi, czy choćby na same zwierzęta, byleby je tylko zabić z samej chęci zabicia, bo nie jestem głodny. Jadłem dość niedawno. - Nie miał ochoty wspominać co jadł. Zwyczajnie nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Worg nie mógł sobie zdawać sprawy z tego, że Hayato doskonale rozumiał radość siedzącego naprzeciwko niego wymordowanego. On sam pięć lat, pięć długich lat, spędził na pustyni z własnymi myślami. Teraz sobie żartował, opowiadał o tym, jakby to była jakaś głupia przygoda nie zgłębiając się w rozpacz, która go wówczas potrafiła trawić od wewnątrz. Każdy dzień był bowiem walką z obłędem z której on wyszedł zwycięsko, lecz nie bez blizn. Teraz oto siedział przed nim wymordowany znajdujący się w podobnej sytuacji co on sam niegdyś. Jak miałby go zignorować?
Drgnął nieco nerwowo słysząc nazwę "Drug-On". Wiązały się z tą nazwą nieprzyjemne wspomnienia i dość niebezpieczne osobliwości z którymi to częściej lub rzadziej, przyparty do muru, załatwiał drobne interesy. Zawsze jednak jeśli miał wybór to starał się ich unikać. Jedzenie zdobyte przez ręce zbrukane krwią smakowało...poczuciem winy.
- Jakiś sposób...nie wiem, a nawet wątpię by istniała jakaś konkretna reguła. W innym przypadku świat zza muru nie byłby wypełniony...bestiami. - Zawahał się nad użyciem tego epitetu, gdyż nie chciał urazić rozmówcy. W jakimś topniu go bowiem dotyczył. - Ja, jak już wspominałem mam pewien cel, a właściwie bardziej pasuje tu określenie obietnicy. Jest dla mnie bardzo ważna. Jest niczym kotwica nie pozwalająca mi odpłynąć tam gdzie nie powinienem. - Mówił, a w między czasie odchylił nieznacznie pysk do góry by rozmówca mógł dostrzec opleciony wokół szyi Spada mieszek na rzemyku. Prezentowała się niczym gustowna obroża i właściwie metaforycznie spełniał taką rolę. Przypominał wilczurowi, że nie jet kowalem swego losu, a jego życie należy do właściciela owego skarbu. - Może też powinieneś odnaleźć taką swoją kotwicę? Twoja rodzina, Drug-Oni? Może właśnie oni? Wciąż są, żyją...może faktycznie zareagowali na ciebie źle, lecz ja bym na twoim miejscu próbował dalej nawiązać z nimi jakiś kontakt. - Zasugerował pociesznie spoglądając w ślepia rozmówcy. - Nie chcesz ich skrzywdzić, prawa? Boisz się tego? Jeżeli tak to może nich ten trach będzie okowami dla wilka w tobie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niestety nie mógł, ale i tak się cieszył. Jakkolwiek by to nie wyglądało - jego radość była duża. Za duża? Zbyt duża? Bardzo duża? Nie, nie wcale nie. Nie ma granicy dla radości człowieka, który przez niemal okrągły rok nie mógł się odezwać do niczego humanoidalnego, i w końcu uzyskał tą szansę (shhh, tak, wiem że teoretycznie to rozmawia z psem, ale sh).
Jego entuzjazm sprawił, że umknęła mu reakcja na wspomnienie o Drug-On, może to i lepiej. Drążyłby zapewne, a ku temu nie ma potrzeby.
Nie odzywał się przez cały czas tłumaczenia ze strony Spada. Hm, a więc opcją (choć niekoniecznie sposobem) na kontrolę jest cel? W praktyce to tak, ma to sens. Gdyby nadał sobie cel do którego chciałby dążyć, dostał się ostatecznie do niego i mógł się go utrzymać, miałby swoją kotwicę człowieczeństwa.
I choć Drug-On może do najbardziej tryskających człowieczeństwem organizacji nie należy, to jest to jego rodzinka. Mordująca, grabiąca i złe rzeczy robiąca za kasę rodzinka, której połowa członków ma chyba zapędy samobójcze w czasie swoich akcji, pędząc na łeb na szyję. Czasem plany są, ale po co plan, jak ma się gnaty?!
Ach, gnaty. Chciałby znów mieć jakiś, czuje się troszkę nagi bez żadnej broni. No nic, póki co chyba pazury i szczęka mu wystarczą.
- Dzięki, Spades. Naprawdę chciałbym do nich wrócić, i jeśli ten fakt mógłby zadziałać jak mówisz... Tym bardziej tego pragnę, ale jak to zrobić? Nie mogę od tak podbiec, bo zaczną strzelać, a tymi łapami nawet nie podrę szmat wystarczająco w porządku, by zrobić transparent. Do jakichkolwiek robótek ręcznych też się to nie nada, bo... - Podniósł się ze swojej siedzącej pozycji do pionu i skierował do skał, o jakie Spad był oparty.
- Odsuń się lekko. - Ostrzegł go krótko, by następnie wyprowadzić jeden, szybki i silny cios w skałę. Miejsce w jakie zaciśnięta, obrośnięta sierścią pięść uderzyła rozciągnęła od groma sporych pęknięć, choć sama skała się jeszcze nie rozsypała. Dużo jednak nie było trzeba zrobić by tak się stało. Po ciosie zabrał dość szybko dłoń, potrząsając nią w powietrzu. Bolało, nie zaprzeczy, ale da radę.
- Z tą siłą nie jestem w stanie czasem nawet dobrze czegoś złapać, bo mogę to skruszyć lub zniszczyć. - Może i to nie jest powód do marudzenia, ale biorąc pod uwagę że nawet skały potrafią się przed nim ukorzyć, a stal miażdżyć w jego dłoniach, to jednak jest to problem.
Niemniej, wrócił z powrotem tam gdzie siadał, zasiadając ponownie w miarę wygodnie na piasku. Sierść miała jedną zaletę tutaj, skóra pod nią nie była swędząca gdy siedziało się na czymś mało przyjemnym jak choćby właśnie ten piach. Tak, nawet jeśli jest w resztkach gatek jakie on ma.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spad nie był pewien czy to co mówi będzie miało jakie przełożenie na sytuację Worga. Jemu to pomagało właściwie nie tyle co poskramiać wilka w nim, co nawet trwać w tym ponurym świecie co dnia. Dar losu czy klątwa? Sam wolał nad tym nie rozmyślać, a przynajmniej na teraz. Zrobi to gdy zostanie sam. W tym momencie ważniejszy był Worg i jego historia, której Spades się uważnie przysłuchiwał. Usunął się nieco w bok, gdy ten o to poprosił by zaraz potem nieznacznie się spłoszyć.
- Cóż, tak...Rzeczywiście, obchodzenie się z czymkolwiek delikatnym, może nastręczać ci pewnych...trudności. - postrzegł delikatnie. - Lecz myślę, że też może trochę wyolbrzymiasz. Co prawda, jakbyś zaczął biec w ich stronę, jak w moją chwilę wcześniej...to rzeczywiście mogliby się spłoszyć, uznać cie za dzikiego zwierza, jednak zapominasz, że w TYM świecie twój wygląd nie jest taki kontrowersyjny, wierz mi. - Przypomniało mu się spotkanie z dziwną kobietą mającą kilka ust i tajemnicze wici zamiast rąk. - Nie powinieneś uważać się za potwora. Wyglądasz co prawda nieco groźnie, być może brakuje ci również trochę delikatności, lecz prawdopodobnie gdybyś nie szarżował na mnie tak wściekle to nie zwróciłbym na ciebie większej uwagi. - Zamilkł na chwilę, a gdyby był wyposażony w ludzką mimikę to w tym momencie miałby przywdziany piękny pokerfejs. - No dobra, może trochę przesadziłem. Zwróciłbyś moją uwagę, jednak nie uznałbym cie z góry za zagrożenie, rozumiesz - Desperacja. - I inne dziwactwa. - Myślę więc, że problem tkwi w twoim braku ogłady. Koniecznie musisz sobie wyrobić jakie hamulce. Nie zgorszym pomyłem byłaby próba skontaktowania się z nimi po jakimś większym posiłku, rozumiesz, tak na zaś. - Mało kto na głodzie był sobą. - W razie gdyby bardzo chciałbyś zorganizować transparent to jestem gotów użyczyć ci moich dłoni. Mnie to przecież nie zbawi. Jednak problemem mogą okazać się materiały. Ciężko tu o jedzenie, nie wspominając o bardziej prozaicznych wygodach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Właściwie to ciężko powiedzieć, czy faktycznie "sucha rozmowa" coś w tej sytuacji może dać. Fakt, że ma w końcu okazję porozmawiać z czymś, co go rozumie jest dla niego pomocny w utrzymywaniu jako takiego myślenia i ogólnej normalności. Albo chociaż jej pozorów. Wszystko sprowadza się do faktu, że nie umie zaakceptować siebie takiego, jakim jest teraz. Nie może się z tym pogodzić, i może gdyby udało mu się osiągnąć ten consensus z własnym ciałem i instynktem, wtedy potrafiłby nad nim panować. Hmm.
- Tsa, pewnych. - Rzucił ironicznie. Dłoń nieco pulsowała bólem, ale było to dużo mniejsze uczucie, niż gdyby uderzył w taką skałę z dużą siłą jako człowiek. To było znacznie, znacznie mniej. Nie wiedział czy to zwyczajnie rozrost mięśni, czy coś innego powoduje, że nerwy wolniej słabną pod wpływem bólu. Hmm.
- Niby tak, ale jak mam się pogodzić z tym? Chciałbym, ale nie wiem jak. Wiesz, kiedyś umiałem bardzo dobrze strzelać, teraz nawet nie mogę zmieścić palca w spust broni, nie wspominając o fakcie, że jakikolwiek huk rozrywa mi głowę. To tak jakbym miał nagle wyrzucić za okno wszystko to, kim i czym byłem kiedyś, jak mam to zrobić? - W jakiejkolwiek pozycji nie był, teraz z niej się podniósł i usiadł w dość... Ludzkiej manierze na ziemi, splatając ramiona na klatce piersiowej i odwracając spojrzenie na bok. Jak ma zaakceptować siebie, będąc czymś takim? Niby wszystko rozumie, wirus, i są tu bestie które wyglądają gorzej niż on, ale jak. Stracił w praktyce wszystko to, kim i czym był kiedyś. Rozumiał co Spades ma na myśli, że to czym jest teraz nie jest czymś, co się znacznie wyróżnia, ale i tak. Stracił swoje talenty, nie może z nich skorzystać, pomińmy fakt że nawet nawiązać rozmowy normalnie nie może z nikim.
Pokręcił głową, wydając z siebie długie, przeciągle westchnięcie na propozycję co do transparentu. - Wątpię by to coś dało. Może spróbuje znaleźć kogoś z nich... Teraz, choć wcześniej nei zwracałem na to uwagi, potrafię rozpoznać ich zapach spomiędzy innych istot. Lecz najpierw coś z tymi hamulcami, masz może pomysł jak to zrobić? Jak je wyrobić? Da się to zrobić? - Nie miał zielonego pojęcia od czego miałby zacząć w takiej sytuacji, a bardzo chętnie chciałby móc się nauczyć jakoś... Hamować swoje zapędy do wszelakich działań. Da się w sumie tego nauczyć?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Oj, no, nie smuć się. Uszy do góry. Szukaj plusów! Pomyśl o tym, że dużo łatwiej jest ci na pewno polować! Oraz mało kto ci tak właściwie może podskoczyć! - Mniej problemów to dłuższe życie, a o to chyba głównie chodziło, prawda? O to by nie zakończyć "gry" zbyt szybko, a Worg w obecnej formie miał znacznie większe szanse na przetrwanie.
"To tak jakbym miał nagle wyrzucić za okno wszystko to, kim i czym byłem kiedyś, jak mam to zrobić?"

To nie tak, że nie rozumiał reakcji Worga - była naturalna, jednak rzeczywistość takie pytania weryfikowała dość brutalnie.
- Obawiam się, że nie masz za dużego wyboru. Stało się, Worg, chcesz czy nie twoje życie nigdy nie będzie takie same. Pytanie brzmi tylko jak szybko to do ciebie dojdzie i co z tym dalej zrobisz. Zaczniesz od nowa? Będziesz stał w miejscu trzymając się przeszłości? - zamilkł na chwilę. Mówił spokojnie, trochę nawet frywolnie, jakby to było nic bo właściwie ...to nie było o czym dyskutować. Mogło się bowiem Worgowi nie podobać tym czym się stał, lecz nie mógł tego zmienić. Westchnął. - Ja wiem, że to co mówię może brzmi banalnie, może nawet masz do mnie w tym momencie pretensje, że "łatwo ci mówić", lecz...ja już zaczynałem od nowa. Wiesz? Nie zawsze w końcu byłem "psem desperacji" - szczeknął i zamachał ogonem - Nie oznacza to jednak, ze wszystko musi być inne. Może nie możez używać broni, lecz czy to takie istotne? Wciąż możesz spróbować wrócić do swoich, być z nimi, być może nieco w innej roli, lecz zmiany są czymś naturalnym. Następują prędzej czy później, nie trzeba ich się tak bać. Zresztą - ja dałem radę się dostosować to i ty sobie dasz. Wyglądasz na zaradniejszego...wilka. - I to całkiem sporego oraz silnego.
- Nie jesteś samochodem. - Zażartował bo właściwie Worg ujął swoją potrzebę, tak, jakby problem można było rozwiązać kupując odpowiednią część w sklepie i ją montując. - A tak na poważnie, to ciężko mi powiedzieć, nie ma uniwersalnej metody, każdy jest inny, każdy ma inne priorytety. Musisz pomyśleć nad sobą, zastanowić się. To nie jest coś co mogę ci powiedzieć. Nie znam cie, nie wiem czym się w życiu kierujesz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Tia. Mało kto zresztą w ogóle chce się ze mną skontaktować, widok czegoś takiego. - Wskazał palcem, hm, pazurem wskazującym na siebie, wzdychając. - Nie nastraja do zbyt wielkich chęci w rozmowie, nie sądzisz? - Spytał z wyrzutem skierowanym do samego siebie. Fakt, że nie może się pogodzić ze sobą jest raczej doskonale widoczny, prawda? Owszem, było w tym wiele zalet, ale socjalne braki jakie teraz posiadał w jego mniemaniu potwornie je przyciemniały. Niemożliwość kontaktu z ludźmi była dla niego czymś okropnym, z czym nie wiedział, w jaki sposób sobie poradzić. Starał się być zapobiegawczy, i nauczyć choćby podstaw języka migowego gdy miał jeszcze szansę, ale nim opanował go w stopniu chociaż zadowalającym... Padło mu się. A potem, im częściej próbował go używać, tym częściej zdawał sobie sprawę z tego, że nikt tutaj takiego nie umie.
Im więcej słuchał Spada, tym bardziej przyznawał sobie w myślach, że ma rację. Nie może nic z tym zrobić. Nic się nie da zrobić. Nie ma magicznego lekarstwa, które cofnie go z powrotem do ludzkiego ja, za którym tak tęskni. Jest w tym, i już się nie wydostanie z tej włochatej pułapki. Może jedynie wyciągnąć z tego najlepsze, co możliwe.
Nie odpowiedział w trakcie chwili przerwy, w ciszy trawiąc słowa chłopaka. Czy ruszy od nowa, czy będzie tkwił w jęczeniu o przeszłości, do której już nie wróci. Ta, brzmi jak łatwy wybór, ale nim nie jest.
Dalej milczał, wsłuchując się dokładnie w Spadesa, jedyną osobę z którą miał okazję od dłuższego czasu rozmawiać. Ułożył się wygodnie na ziemi, podpierając pysk łapami i patrzył z dołu, słuchając wilka w jego przemowie.
- Nie wiem... Spróbuję. - Wypowiedział w końcu z dość ciężkim tonem, zbierając z powrotem do siadu. Nie mógł się ułożyć, niestety. W dodatku swędziało go lewe ucho, które zaczął dość prędko drapać łapą.
- Ale można na mnie jeździć. - Pociągną żart wilczka, nie mogąc się od tego powstrzymać. Jakby nie było - taka prawda. Jak będzie potrzeba, to kogoś na sobie przewiezie. Albo przebiegnie się, trzymając.
- Hm, czyli to coś, co mnie zahamuje w tym zwierzęcym pośpiechu, tak? Jakieś priorytety? Hm. Myślę, że coś bym znalazł, ale co w sytuacji takiej jak ta teraz? Mam o tym... Myśleć? Jak... Przypadkiem kogoś nie zabić, jakkolwiek to brzmi. - "Przypadkiem", to dość dobre słowo. Sporo rzeczy drażniło jego samczy instynkt, i powodowało, że chciał atakować. Gryźć. Bić. Zabijać. Jak więc to zatrzymać? Myśleć? Jak dotąd myślenie wiele nie dawało, czemu miałoby teraz?
Zawył cicho, energicznie drapiąc się po uchu. Ach, jak to potwornie swędzi! Te cholerne pchły! Dałby rękę sobie uciąć, że wirus x sprawił, że są jeszcze gorsze niż kiedyś. Nie żeby miał porównanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jego uszy znalazły się w orientacji poziomej. Nie mógł bowiem zaprzeczyć, że mało kto po pierwszym wrażeniu zdecydowałby się na dobrowolne podejście do Worgena. Ugryzł się w język, gdy naszła go chęć, pocieszenia kudłatego. Dlaczego? Cóż, chciał zauważyć, że przy drugim okazuje się bardzo przyjemnym partnerem do rozmowy, jednak właśnie - rozmowa...Zapewne mało kto w desperacji potrafił go zrozumieć tak samo, jak robił to Spades. Problem z nawiązaniem normalnej konwersacji nieco bladł przy w fakcie, że Worgen był wyjątkowo daleki od możliwości jej swobodnego przeprowadzenia. Spad wolał wymordowanemu o tym nie przypominać.
- Nie wiem... Spróbuję.
- Początki zawsze są trudne, lecz dasz radę. - Zauważył ze szczerą wiarą w głosie. Taki już był.
- Hah i do tego napęd na cztery, co nie!? - Podłapał entuzjastycznie, w końcu oto chodziło by nieco atmosfrę rozluźnić, ubarwić w pozytywne odcienie. W końcu historia Worga wciąż była pisana, tak wiele przed nim!
- Jedzenie. Mylę, że dobrze będzie gdy postarasz się zadbać o to byś zawsze miał pełny żołądek. Zwłaszcza biorąc pod uwagę...twoje gabaryty. Głód potrafi wyciągać z ludzi to co najgorsze. - Rzucił lekko, a zaraz potem przekrzywił nieznacznie łeb w bok.  
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tylko ktoś z dużymi pokładami odwagi i cierpliwości byłby w stanie zwyczajnie stać i doczekać chwili, w której Worg zacząłby rysować przed nim na ziemi, co chce powiedzieć, lub też używać szybkich gestów dłoni i rąk w tym celu. Mało kto w Desperacji taką posiada, a jeszcze mniej osób chce w ogóle być w pobliżu, gdy taki blisko dwumetrowy, włochaty czołg na niego biegnie. Więc tak, jego życie raczej będzie dość ciekawe, zwłaszcza gdy naprawdę będzie się starał o znalezienie sobie towarzystwa.
Nie mógł jednak zrobić nic więcej, jak jakoś w tym trwać. Jakoś sobie poradzić. Kto wie, może to życie nie będzie takie złe? Owszem, jest kilka irytujących nawyków i zachowań, ale jest też sporo plusów, o których nie powinien zapominać. Nie ma się po co poddawać, w końcu, nawet jako to psisko może dalej mieć jeszcze ciekawe życie, i warte trwania na ile się da.
- Optymistyczne. - Stwierdził z przekąsem, lecz ciąganie tego żartu o byciu samochodem szybko zmyło złe wrażenie. Aż miał ochotę się uśmiechnąć. Gdzie ta mimika?
- I do tego podgrzewana tapicerka, nic, tylko brać. Pasów brak jednakowoż. - Wyobrażenie sobie siebie samego w formie automobilu było conajmniej na tyle lekkie i luźne, że pozwoliło mu zapomnieć o smutkach tej sytuacji.
- Hm, fakt, ale w takiej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy jeszcze kilka minut temu? Nie byłem głodny, acz twój zapach zmusił mnie do niemal ślepej szarży w twoją stronę, a pierwsze objawy obaw do ataku. Właściwie tylko przez to, że zakopywałem łapy w ziemi mocniej udało mi się kilka razy nie skoczyć w twoją stronę, choć wolałbym nie rozpoczynać spotkania od rzucania się komuś do gardła. Psowatych w Desperacji wszak jest wielu, prawda? - W końcu zaprzestał drapania po uchu, czując, że jest już na tyle poszarpane, że więcej już nie ma potrzeby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pomimo kąśliwego tonu wymordowanego Hayato rozpromienił się na tyle na ile pozwalał mu to wyrazić psi pyk. Nie dało się bowiem zaprzeczyć, że był on jednym, wielkim chodzącym optymistą. W każdej możliwej sytuacji, nie ważne jak tragicznej próbował doszukiwać się pozytywnych stron. Wierzył w to, że wszędzie jest ukryte jakieś dobro - zarówno w ludziach, jak i w niespodziankach zsyłanych przez życie. Sztuką było jednak je pochwycić. Hayato nieustannie próbował.
- Wielu...Psowatych, kotowatych...Zdecydowana większość to właśnie oni. Virus lubi mutować z tym co ma pod ręką. - Psy i koty w końcu były najbliższymi towarzyszami ludzkości od zarania dziejów. Do dziś się to nie zmieniło, lecz pociągało za sobą bardziej niecodzienne konsekwencje. - To może być problem, skoro masz takie silne instynkty...Wątpię by była to kwestia tego, że musisz się przyzwyczaić do zapachu innych skoro tak długo jesteś już w tej formie. Ta zwierzęca cześć ciebie musi być naturalnie bardziej dominująca...Nie bardzo wiem, jak można byłoby nad tym popracować. Ja sam nie miałem z tym problemu. - skończył nieco niepewnie. Na początku bowiem nie zdarzało mu się tracić kontroli. Ostatnio jednak zauważył, że momentami podczas polowania potrafił gubił mimochodem siebie. Nigdy wcześniej my się to nie zdarzało. Jednak był to jego problem. - Może powinieneś spróbować jakoś upośledzać sobie węch? Nie mówię, że trwale , lecz....może powinieneś nosić przy sobie coś o ostrym, intensywnym zapachu? Może jakaś przyprawa? Skoro instynkty w tobie są tak silnie pierwotne, dominujące...to ja bym na twoim miejscu starałbym się przytępiać zmysły, które mogłyby sprowokować zwierzę we mnie do prowokacji. Tak mi się wydaje. - Zadumał się na chwile. - Raz widziałem, jedną wymordowaną podobną o ciebie. Cała była jak zwierze, myślę, że mogłaby ci zdradzić więcej, jednak zdecydowanie nie należała do osób towarzyskich. No chyba, że miałaby w tym interes.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach