Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Miejsce: Desperacja, gdzieś tam troszkę w oddali Apogeum.
Czas: Niedawno.
Postaci: Worg i Spades.

------------------------------------------------------

Słyszał wiele razy że ludzie mają problemy ze sobą. Że są szaleni, w głowie brzmią im obce dźwięki, ciało działa bez ich kontroli, widzą dziwne kształty w mroku, lub ogólnie rzeczy których nie ma. Nie wierzył w żadne z tych rzeczy, i wciąż nie ma dużych powodów do wiary.
Wie jednak jedno. Jeśli kiedyś potrafił nie słuchać instynktu, głosu "bebechów", tak teraz nie pozostanie na nie głuchy. Nie potrafi. Czując chociaż odrobinę głodu, jego węch zaczyna wyszukiwać zapachu ofiary. Czując pragnienie, choćby nie miał pojęcia dokąd, to pobiegnie w losowym kierunku, próbując znaleźć wodę. Każdy szmer i nieznany odgłos postawi jego uszy na sztorc i obnaży kły. Każdy niepokojący zapach doprowadzi go do momentu, gdy ciało działa samo z siebie, a on może jedynie "siedzieć" w środku tego futra i patrzeć na to, co robi, choć tego nie robi.
Niemniej, teraz nie była to żadna z tych przypadłości. Jego łapy wyrzucały go do przodu, a metr za metrem znikał z ogromną prędkością gdy miał "napęd na cztery", heh. Kto by pomyślał że bieg przy pomocy wszystkich kończyn różni się aż tak bardzo od zwykłego? A jednak instynkt pomaga i tutaj, wystarczy opaść do przodu, a łapy same cię poniosą.
A skoro o wilku mowa (hehe, to śmieszne bo to dowcip : | ), do nosa Worga dotarł obcy zapach.
Drażniący zapach innego wilka, zmieszany z aromatem człowieka. Zdążył się nauczyć już odróżniać te zapachy, choćby dlatego że ludzie tu, w Desperacji zawsze cuchną. Jak nie zwyczajnym potem, to jeszcze fekaliami i innymi płynami. Uch. Gdyby tylko instynkt nie obejmował krocza...
Niemniej, zdeterminowany by spróbować nawiązać kontakt z człowiekiem, skręcił w stronę z jakiej wiatr przywiał zapach i ruszył biegiem w stronę źródła takowego. Im bliżej się znajdował, tym bardziej jego kły się obnażały, a w gardle zaczął się zbierać gardłowy warkot. Pazury rwały piach pod sobą, gotowe do wyskoku.
Psychika przeciw instynktowi, próba pierwsza. Nie zabić kogoś przy pierwszym spojrzeniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Od kiedy szczenięta przestały być szczeniętami, a bardziej młodzieżą u progu dorosłości to rudzielec mógł smakować takich chwil wytchnienia znacznie częściej. Siedział więc teraz na resztkach czegoś co kiedyś mogło być wszystkim, a teraz było kilkoma wolno stojącymi kupkami gruzu w piaskowej toni. Spad siedział na szczycie jednej z nich. Kontrukcja ni miała wile, może metr, a może nieco ponad? Dla wymordowanego było to umiejscowienie na tyle korzystne, że druga gruzowa kolumna chroniła go nieznacznie przed wiatrem, który i tak smagał jego plecy chłodnymi podmuchami. Nie odczuwał tego jakoś za dotkliwie dzięki wyleniałemu, lecz grubemu swetrowi. Był rozciągnięty na tyle, że Spad siedząc w tym momencie po turecku naciągnął go równiez na nogi. Siedząc tak przeglądał jakieś buble w plecaku, czekając na powrót swoich pociech. Ciekawe czy wrócą z jakimś obiadem? Jeżeli Kimi postawi na swoim było to całkiem prawdopodobne, lecz Ryu był dość konfliktowy. Do tego wzięli ze sobą młodego. Był już na tyle duży by kontrolować woje łapy w sprawnym biegu, lecz czy nieco ponad pół roku...to nie za mało na pierwsze polowanie? Przekręcił nieznacznie łepek w bok, gdy tak się zastanawiał i wtem...jego ucho się poruszyło do tyłu wabione dźwiękiem, którego nie tak dawno nie było słychać. Hayato mimowolnie powiódł głową w tymże kierunku i...się przeraził. Źrenice mu się zwężały, a on sam widząc pędzącą w jego kierunku bestię na chwilę zastygł. Nie wiedział co ta zamierza, lecz on sam nie miał zamiaru w chili obecnej o cokolwiek pytać. Jeśli wciąż szarżowała na niego, to ten postanowił się uchylić, nawet gdy wiązało się to z mało subtelnym gruchnięciem o ziemie. Potem jakieś chowani się za murkiem coby zejść mu z pola widzenia...O ile nie było na to za późno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wzrok bardzo szybko wyłapał twórcę aromatu. Rudowłosy mężczyzna, siedzący na kupie gruzów, nieświadomy zupełnie zagrożenia jakie nadciąga na czterech łapach i jest zdolne tak samo do zatrzymania się i powarkiwania, jak naskoczenia i rozerwania na strzępy bez chwili przerwy. Im bliżej znajdował się twórcy zapachu, tym bardziej jego drażnione nerwy prowokowały go do ataku. Mięśnie spinały się, gotowe w każdej chwili do skoku. Rozwarty, dyszący pysk obnażał kły, jakie tylko czekały, by zatopić się w ciele osobnika.
Był już dość blisko, był gotów do skoku. Jego kończyny napinały się do granic możliwości, by pozwolić na jeden skok, jakim znalazłby się na mężczyźnie.
Teraz. Zaparł się w ziemi i wykorzystał pęd biegu, wybijając się tylnymi łapami do przodu...
Robiąc coś na styl "backflipu" i wywracając się na plecy, gdy przednie łapy zostały mocno wbite w ziemię. Głuche warknięcie wydostało się z jego pyska, gdy udało mu się (okupując to dość bolesnym lądowaniem na plecach) powstrzymać swój instynkt przed natychmiastowym atakiem na mężczyznę. Szybko jednak wyrwał przednie łapo-dłonie z ziemi i powrócił na cztery, poczynając krążenie wokół "ofiary", stopniowo zaciskając kręgi.
Co jednak mógł Spades zauważyć, co kilka kroków stworzenie rysowało niedbałym ruchem przedniej łapy coś na piasku. Na pierwszy rzut oka wydawało się to być niczym więcej jak próbą przestraszenia przy użyciu pazurów, lecz jeśli wytężyłby wzrok i przez chwilę skupił, odczytałby "wiadomość".
Pomóż mi. Nie chcę cię zabijać.
Powarkiwanie wydobywające się z jego pyska pewnie zaprzeczało tej wiadomości, ale być może mężczyzna będzie w stanie coś zrobić, by udobruchać instynkty Worga.
To w jego rękach leży przetrwanie tego dnia, nie skończenie go jako pożywka dla innego wilka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pochylił się, a właściwie gwałtownie rzucił się na ziemię. Jego serce zamarło, gdy nad nim przeleciała sylwetka rosłej bestii, która zaraz potem zaczęła zataczać wokół niego coraz to ciaśniejsze kręgi. Hayato zastygł, a zaraz potem mozolnymi i niegwałtownymi ruchami podniósł się na nogi. Nie odważył się jednak wyprostować. Tak pochylony odwracał się wokół własnej osi byle tylko nieustannie utrzymywać kontakt wzrokowy ze stworzeniem. Gdyby odwrócił się plecami...doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że byłby to jego koniec, który w tym momencie odwlekał w czasie - wiedział również, że jego ludzkie kończyny nawet nie dadzą mu szansy na ucieczkę, a nim wyplącze się z ubrań w wilczej formie będzie martwy.
Myślał więc na innymi możliwościami, mając coraz to mniejsze pole manewru. Robił powolne kroki w tył zbliżając się do jednej ze ścian. Musiał przyznać, że bestia podejrzanie miotała się po piasku, na którym...Zamrugał kilkukrotnie. Kanji?
- Shhh... - Rozłożył ręce w uspokajającym geście i instynktownie ułożył ulegle uszy po sobie. Spuścił z niego wzrok by przeczytać niechlujnie napisaną wiadomość na piasku. Mogło sprowokować wilczura(?) do ataku więc zaraz potem chciał go udobruchać, przynajmniej do czasu póki nie wymyśli czegoś...czegokolwiek. W końcu ten nie chciał go zabić, prawda? Prawda? Hayato, jesteś zbyt ufny. Wiem.
- Spokojnie, spokojnie, nie chcesz mnie skrzywdzić, tak, jak ja ciebie...tak sądzę, zacznijmy od, no nie wiem, co lubisz? Folie bąbelkową? Każdy ją kocha, ty pewnie też, no...- Mówił spokojnie, łagodnie, a w jego głosie nie dało się uświadczyć ni krzty strachu choć jego serce dudniło, a w uszach mu szumiało. Był dobrym aktorem i próbował to teraz wykorzystać. W międzyczasie podniósł kawałek szmaty leżącej na ziemi, która wypadła mu z opuszczonej torby. Zaczął ją powoli nawijać na przedramię prawej ręki, ciągle mówiąc i powoli się wycofując. A przynajmniej dopóki plecami nie natrafił na ścianę.
Wątpił w to by słowa uspokoiły wilkołaka. Byłby szczęśliwy gdyby tak było, lecz w razie gdyby zapędzenie ofiary w kozi róg sprawiło, że bestia zamierzała rzucić się na niego to wówczas wyciągnął do przodu owinięte przedramię, chcąc uchronić swą krtań przed zębami. Drugą ręką zamierzał pochwycić jedną ze szponiastych łap. Co prawda był drobny, lecz ciągle był wymordowanym. Miał więc siły by stawiać jakikolwiek opór. Przynajmniej przez chwilę. Oby w tym czasie ktoś kto czai się w tej bestii prosząc o pomoc się ocknął...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Walcz z tym. Uda ci się, umiesz zapanować nad żądzą mordu. On nic ci nie zrobił! Jest uległy, nie chce walczyć!
Próby przekonania samego siebie bledły jednak wobec faktu drażniącego zapachu wilka, jakim znaczyło się całe ciało człowieka przed nim. Czuł wilka, płci męskiej, i to budziło w nim chęć samczej dominacji nad drugim takowym. Kto by pomyślał że jako zwierzę będzie bardziej dominatywny niż człowiek.
W sumie nic dziwnego, jako człowiek to się jeszcze da zwalczyć instynkty. Tu jednak, wojna trwa z nimi raz po raz.
Niemniej, wszystkie gesty, słowa, łagodny ton powoli osłabiały bojowy zapał wilkołaka, pozwalając powrócić do władzy "ludzkiej" części świadomości. Zmiany były powoli co raz widoczniejsze. Kły się cofały a dyszący wściekle pysk został zamykany. W oczach gasł bojowy blask, a postawione uszy nieco opadły. Można powiedzieć że odwleczona została eksplozja tej bomby zegarowej, jaką w tej chwili jest Worg, nawet do takiej możliwości, że gdy Spades oparł się o ścianę, sierściuch najzwyczajniej w świecie usiadł przed nim w iście psim stylu. Pierwszą rzeczą jaką jednak zmusiło go spoczęcie na ziemi był jeden fakt.
PCHŁY! Lewa, tylna łapa zaczęła drapać pochylony łeb, próbując pozbyć się wrednie gryzącej za uchem pchły. Krótka chwila i odpuściła, więc Yamada mógł wrócić do sytuacji w której dalej jest, czyli osobnika przed nim, z którego capi psowatym.
Lepiej kontrolowane gesty prawej ręki nakreśliły na ziemi w szybkim tempie symbole Kanji, chcąc jakoś kontynuować temat o którym mówił. Co do nie zabijania, oczywiście. No i jakoś chciał się wytłumaczyć.
Pachniesz wilkiem. To spowodowało atak, wybacz. Nie potrafię tego kontrolować, nie wiem co robić w chwili takiej jak ta.
Informacja była dość długa, i podobnie długo ją pisał. To nie jest tak proste jak mówienie, ale raczej też nie miał co wywarkiwać morsa czy coś. Tym bardziej by nie zrozumiał.
W każdym razie, sytuacja jest opanowana, tak długo jak nie pojawi się więcej, drażniących zapachów. Oby się nie pojawiły, bo wtedy pewnie już się nie powstrzyma.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedy zwierzę przed nim siadło on...wypompowany z nerwówo z ulgą osunął się po ścianie za plecami na ziemię. Przekręcił łepek nieznacznie na bok spoglądając na drapiące się zwierz(?) przed nim. Widok na swój sposób pocieszny i o wiele mniej przyprawiający o zawrót głowy.
- Myślałem, że już po mnie...- Sapnął bardziej sam o siebie, nie wierząc w swoje szczęście. Zaraz potem przeniósł nieco marnowane spojrzenie na piasek. Zaiskrzyła się wówczas w jego oczach ciekawość, a uszy postawił na baczność, jakby to właśnie nimi oglądał świat.
- Ach, bo widzisz...- Zaczął chwilę wcześniej wyginając usta w rozbawieniu wskazując na siebie. - ...jestem wilkiem przebywającym z innymi wilkami, więc twój nos wiele cie nie okłamał. Nazywają mnie Spades, lecz możesz mi mówi...pisać Spad. - Jego ogon przyjaźnie zaszurał po powierzchni piasku. Póki znajdujące się na przeciwko stworzenie nie wykazywało agresji był w stanie spoglądać na nie przychylnie bez względu na jego wygląd. Nie takie rzeczy już widział.
- I nie przejmuj się. - Machnął niedbale ręką, jakby to, że chwilę wcześniej próbował go zabić było mało istotne, tak. - Dawno umarłeś? - spytał już poważniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cóż, w jakiś sposób Worg musi rozładować tą sytuację. Co z tego że był całkowicie nieświadomy faktu, jak pociesznie wygląda w typowo psim zachowaniu pozbywania się pcheł. Skoro to jednak pomogło, nie miał się co przejmować, prawda? O ile by zauważył. Nie zauważył, więc no.
Nie dziwię się.
Bycie oszczędnym w mow... Pisaniu było czasami irytujące dla Worga. Nie chciał marnować cholera wie ile czasu na napisanie dłuższej wypowiedzi, więc często brzmiał dość lakonicznie, choć wcale nie miał na to ochoty. Miał czasem chęć wygadać się, długo i solidnie, no ale no. Nie dało się. Śmiał się czasem w duchu z samego siebie, widząc się później jako typka, który kreśli coś pazurem na drewnianej tablicy i potem pokazuje do przodu, w geście mowy. Gdzieś widział ten motyw, ale już zapomniał gdzie.
Hm, więc dlatego czuł psi zapach. Był wilczurem, i jednocześnie przebywał z innymi wilkami, więc tym bardziej jego zapach okazywał się drażniący. Był mieszanką kilku zapachów, stąd więc to pobudziło Worga do działania. Na plus może jednak jest to, że słabiej zareaguje jeśli inne źródła z tej mieszanki się zjawią.
Worg. Mam nadzieję, że nie zaatakuje ich, jeśli się tu pojawią. Nie powinienem.
Przynajmniej sam tak uważał. Jego ogon raczej leżał nieruchomo na piachu, trochę stępiony faktem przygnębienia Worga przez sytuację. Niby powinien się cieszyć że nie rozlał niepotrzebne krwi, ale co to da? Oszczędził jedno życie, pozbawi w to miejsce trzech innych.
Na słowa o tym by się nie przejmować niedbały, niechętny pomruk wydał się z jego paszczy, gdy wilkołak zwyczajnie padł na glebę, rozciągając się na piasku, brzuchem do takowego i nakrywając lewą łapą pysk, przymrużając oczy, a uszy kładąc po sobie. Był podbity tą sytuacją no, co zrobić.
Na pytanie nakreślił dość prędko odpowiedź, przez co lekko nieczytelnie. No i fakt że łapsko mu nieco przysłania widok też nie pomaga.
Niecały rok. A ty?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spad był stworzeniem wyjątkowo ufnym, jak na człowieka wychowanego w M3 przystało. Nawet, jeśli życie na Desperacji obudziło w nim lęki i niepokoje wolał to zachowywać dla siebie. Mógł - był aktorem, a świat jedną, wielką sceną. Przekrzywił więc głowę nieznacznie na bok przytykając palca do swego polika w geście głębokiego zastanowienia.
- Hmmm...Faktycznie może być to problem, lecz wątpię by wróciły przed zmrokiem. Słabo im idzie beze mnie współpraca, a są też wśród nich dwa kłopotliwe osobniki. - Uśmiechnął się od ucha do ucha wyobrażając sobie ciapowatego pół rocznego szczeniaka i upartego Ryu. Dobrze, że Kimi miała niewyobrażalne pokłady cierpliwości. - Jeśli wrócą wcześniej...Cóż, jestem ich przewodnikiem będę musiał coś wymyślić. - Rozłożył ręce, niczym matka gromady nieporadnych dzieciaków. Choć musiał przyznać, że wewnątrz siebie czuł niemały niepokój. Miał jednak wiarę, że sobie poradzi. Nie miał wyboru. Jakoś musi.
- Oj proszę, tylko ty nie dawaj mi pod tym kątem reprymendy. - Wywrócił oczyma, słysząc pomruk niezadowolenia z pyska Worga. Żył statecznie długo z wilkami by czytać wszelakie psie gesty i traktować je jako naturalną część mowy. - Może wydać się to dziwne, jednak nie czuję gniewu czy też nie mam ci nic za złe. Narzekanie w tym...świecie na to, że ktoś próbuje cie zabić...coś takiego wydaje mi się absurdalne. To tak jak pójść do baru dla wegetarian i miotać się po ścianach z pretensjami, że mięsa tam nie sprzedają, rozumiesz? Poza tym...sam pisałeś, że nie miałeś chęci w sposób umyślny mnie skrzywdzić. Doceniam to i rozumiem, naprawdę. - Przyłożył rękę o swojego torsu i spojrzał wdzięcznie na Worga z lekkim uśmiechem. Nie mógł go o nic obwiniać i obdarzyć go niczym innym, jak tylko współczuciem oraz zrozumieniem. Był w końcu młody - przynajmniej jako wymordowany.
- Ja...siedem. Prawie. - Zaśmiał się nagle co stłumił przyłożeniem do ust ręki. - Wybacz, przypomniała mi się moja nieudolność. Bo umarłem siedem lat temu, lecz w tym przez pięć byłem przekonany, że nic poza Czerwoną Pustynią nie istnieje. Miałem wiele czasu by się nad sobą zastanawiać i chyba przez to jestem taki teraz gadatliwy. Wybacz jeżeli ci to przeszkadza, lecz jednocześnie muszę cie pochwalić - sprawdzasz się wprost idealnie w roli słuchacza. - Poniósł nico złośliwie brew i obnażył swe ząbki. Wyglądały trochę okropnie. Wilcze kły wyrastające z ludzkich dziąseł. Niczym paszcza piranii lub rekina.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Hm, więc Spades zna te wilki? Nie wiedząc czemu, Worg myślał że psowaty przed nim jedyne co, to może towarzyszył im, tudzież się pożarł z nimi, nie że - z tego co zrozumiał - jest ich opiekunem. Dlatego też, z zaciekawieniem nakreślił na prędce pytanie.
Zajmujesz się nimi?
Znaczy, w sumie nie powinien się dziwić, wilk dogada się z innymi wilkami, tylko zastanawiało go to, w jakim sensie. Wytresował je? Zajmuje się nimi od szczeniaka? Są szczeniakami? Tyle pytań, warto by było usłyszeć jakąś odpowiedź na chociaż jedno z nich.
Na słowa i gest wywrócenia oczu ze strony Spada zareagował uniesieniem łba, zakręceniem nim w powietrzu kółka z wzdychem i ponownym rąbnięciem pysku o piach, wzbudzając przy tym do życia mały tumanik kurzu. Nie mógł zbytnio przewrócić oczyma na to, więc w zamian za to zrobił coś w tym stylu. Niemniej, leżąc przysłuchiwał się monologowi psowatego. Nie był zły? To miłe, naprawdę pocieszające. Aż zamerdał ogonem kilkukrotnie w powietrzu, pisząc na prędce podziękowanie.
Dziękuję.
Wolał się nie rozpisywać, bo znów by to zajęło wieki jak ostatnio. Chciałby się kiedyś raz i solidnie wygadać, ale no, jak to tak? Co tu zrobić? Niczego tu się nie zrobi, nie wykrywi pyska tak, by wypowiedzieć słowo. Jakkolwiek by nie próbował. Nie ma warg, halu! I pysk jest podłużny w dodatku, więc krzywienie się nim to też kiepskie wyjście z sytuacji.
O ile normalnie przysłuchał się dość poważnej (choć zmienionej w dowcip) wypowiedzi o błądzeniu po pustyni, tak na ostatnią złośliwość nie mógł zareagować inaczej, jak odwróceniem pyska i spojrzenia gdzieś w bok z warknięciem niezadowolenia. Tia, fajnie słuchać, ale wolałby jednak o czymś pomówić. Czymkolwiek.
Nie przeszkadza mi że mówisz. Przynajmniej nie jest tak cicho.
Dopisał, po krótkiej chwili wracając ze statusu "obrażony" na "rozmowny", przywracając głowę do postawi domyślnej w przód.
Niemniej, musiał o coś spytać. Może chociaż w ten sposób będzie sie prościej porozumieć? Stąd też, dość szybko i ochoczo naskrobał - już kawałek dalej - kolejną wiadomość.
Znasz język migowy?
Po spisaniu tego wbił swój wzrok w Spada z nadzieją, że jednak chociaż tyle będzie z komunikacji, nie pisanie do mowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Um, zajmuję. - Zauważył z pewną dumą. - Znalazłem je jakieś półtora, już prawie dwa lata temu w lesie nieopodal apogeum. Trzy wilki. - sprecyzował, pokazując tą liczbę na palcach. - Wówczas były jeszcze szczeniętami. Miały szczęście, że trafiły akurat na mnie bo nie przeżyłyby same dnia - ich matkę rozszarpało co większego niewiele dalej. - Wyjaśnił. - Nie mogę zaprzeczyć, że początkowo były sporą kulą u nogi. Wypruwałem sobie na co dzień żyły, by wykarmić swój jeden żołądek, a co dopiero trzy dodatkowe. Teraz choć bardziej samodzielne i tak czuję obowiązek na nie baczyć i cóż...tym sposobem, można powiedzieć, że tworzymy swego rodzaju watahę. Mimo wszystko dobrze jest mieć w końcu jakiś cel, móc się czemuś oddać, gdy ma się przed sobą perspektywę dłuższego życia ze zwierzęciem w sobie. Trudniej wówczas odpłynąć, gdy ludzka świadomość przypomina ci o twoich powinnościach. - Przystanął na chwilę gdy od myśli do myśli doszedł do meritum swej wypowiedzi. Była to swego rodzaju rada czy też sugestia. Nie zakładał jednak z góry, że Worg kręcił się po Desperacji mając na celu wyłącznie przeżycie, lecz również tego nie wykluczał. Na kolejne słowa pisane odpowiadał uprzejmym uśmiechem. Nie dało się ukryć, że rudzielec jest wyraźnie towarzyską duszą cierpiącą na niedomiar słuchaczy.
- Migowy? Niestety nie. - uszy mu oklapły... - Znam jednak psowaty. - ...i zaraz znowu stanęły na baczność. - Nie wiem, czy będziesz w stanie mnie zrozumieć, a ja ciebie, choć skoro nie możesz się porozumiewać po ludzku to może...Hm, w sumie warto spróbować. - Mówił raczej do siebie, myśląc na głosi nie zwracając większej uwagi czy Worg cokolwiek z tej mamrotaniny rozumiał. Nie musiał, bo zaraz mógł na własnych oczach zobaczyć jak człowiek przed nim przeobraził się w rudego wilka spoglądającego złotymi ślepiami pociesznie na leżącego przed nim wymordowanego.
I jak? Jeżeli mnie rozumiesz spróbuj do mnie co powiedzieć.
Jego ogon zakołysał się zachęcająco.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przynajmniej to nie byłem ja.
Nakreślił na prędce gdy Spad wspomniał o tym, że ich matkę coś rozszarpało. Zbyt dawno temu, to chociaż taki plusik, nie pozbawił szczeniaków rodziny.
Choć wcale nie mógł stwierdzić, ze nie zrobił czegoś takiego, gdzieś w przeszłości. Neh. Fakt bycia bestią jaką teraz jest czasem go przygniata. W praktyce nie może żyć między ludźmi, ba, nawet gdyby ktoś chciał by między takowymi egzystował... Taaak. To byłby dość kiepski plan dla niego.
A więc Spad jest kimś w stylu alfy tej małej wataszki? Widać że mężczyzna nie próbuje powstrzymywać swojego zwierzęcego ja. Akceptuje je. Problem w tym że on je może kontrolować, podczas gdy Worg musi z nim walczyć. Z najgorszymi jego instynktami, by nie pozbijać każdej istoty w pobliżu. Nawet bez powodu. Jak wkurzona bomba czy coś, uch.
Hm, cel. Może i on go potrzebuje? Może dzięki temu byłoby mu łatwiej żyć, gdyby odnalazł jakiś sposób na takowe życie. Cel, powód. Ale co on może mieć w życiu za cel? Przez większość swojego dorosłego życia był najemnikiem, osobą sprzedającą swoje umiejętności za pieniądze. Miał towarzyszy w innych najemnikach, i jak dziwna z nich nie była gromada, trzymali się razem. Żyli razem, walczyli razem, dzielili nagrody razem. Ech, tęskni za nimi.
Spodziewał się że nie zna języka migowego, ale mógł chociaż spróbować, czegokolwiek. Niemniej, na kolejną wypowiedź podniósł uszy, spoglądając uważniej na Spada. Hm, niby nie przysłuchiwał się za bardzo innym zwierzętom, ale może to jest wyjście? Wymordowani wszak umieją się porozumiewać ze swoimi odpowiednikami rasowymi, a on - jakkolwiek dziwną abominacją nie jest - jest wilkiem, więc może...?
Podniósł się sprawnie do siadu, z zaciekawieniem przechylając głowę na bok. Może jednak coś z tego będzie? Nie przyglądał się za nadto przemianie, nie wiedział czy bodajby się nie wstydzi czy coś, ale gdy, zamiast powarkiwań czy czegokolwiek w tym stylu usłyszał niemal ludzkie słowa, zdziwił się.
Może i z jego strony też tak wyjdzie?
- Ym... Rozumiem cię? - Ton pytający nie bez powodu, nie wiedział czy faktycznie wilczur go rozumie, czy może zwyczajnie warczy lub pomrukuje.
Ale zawsze warto spróbować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach