Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Ile to już lat minęło odkąd przestał traktować siebie jako człowieka? Zdecydowanie zbyt długo. Nie potrafił określić ram czasowych ze względu na problemy z własną świadomością. Nigdy nie czuł się zdrowy psychicznie. Odkąd był gnębiony przez swojego rodziciela czuł, że będzie musiał coś z tym zrobić. Czy ktoś normalny może poczuć dziką radość z tego faktu, że pozbawił swoich rodziców życia? No tak! Nikt! To jest ten problem. Są w naszych życiach takie chwile, które całkowicie zmieniają nasze życie. W tym przypadku było przedarcie się do władzy sadysty. Rodzina Eltyar była z tego znana, że wielu z nich było szaleńcami. Wygląda na to, że ten młody człowiek to taka kumulacja wszystkiego co w ich rodzinie najgorsze. Coś na zasadzie zgniłych jabłek. Wcześniej wszystko było ok i były nawet ładne, zjadliwe. A tu nagle pizd bum łubudubu i jedno jest takie skiśnięte, że nawet nie da się na nie patrzeć. Tak można byłoby określić szkarłatnookiego. To co nie wyszło u innych pojawiło się u niego. Najlepsze, że mając parę lat potrafił już udawać, że przecież on nie wie co się stało. Co prawda nie mogli posądzić dziecka o morderstwo, a przecież broń była odblokowana od początku. Wystrzeliła sama. Taki to przypadek. Smutne dość. No cóż, nie bardzo. To były jego początki, które sprawiły że chciał być lepszy. Dlaczego? Wtedy myślał tylko o tym by nigdy więcej nie zostać zranionym. W niedalekiej przeszłości chodziło o potrzebę zabijania. Teraz w sumie nie jest inaczej, ale stara się hamować tak jak teraz.
Furiosa nie mogła zdawać sobie sprawę jak to jest być chorym w taki sposób. Człowiek siedzi i rozmawia z drugą istotą, ale przy okazji wyobraża sobie wiele sytuacji w których umiera i wydaje z siebie jęki, które miałyby ją uratować. I to nie jest nawet zależne od relacji międzyludzkimi. Można kogoś uwielbiać a i tak o tym myśleć. Problem pojawia się wtedy kiedy czujesz przypływ gorąca i naprawdę chcesz to wszystko zrobić. Rzucenie się do gardła komuś i zadaniu ogromnego bólu. Ale nie gwałtownego. To byłoby zbyt proste. Krew nie kłamie. Najlepiej zrobić to powoli. Tak by widzieć każdą sekundę, minutę, a może nawet godzinę w której to życie ucieka z oczów jego celu. To dopiero daje prawdziwą satysfakcję. I tutaj nie było inaczej. Nie chciał o tym myśleć, a jednak widział jak wydłubuje jej oko. Wyrywanie paznokci, a nawet moczenie dłoni w kwasie. To wszystko dawało mu dziką satysfakcję. Mogła to zauważyć kiedy jego oko przestało patrzeć się na nią chociaż wzrok wbijał się prosto w jej twarz. Stracił kontakt z rzeczywistością. Na jego twarzy jawił się paskudny uśmiech. Skoro skończyli już negocjacje to nie chciał go pokazywać, a jednak jego świadomość stwierdziła inaczej. Wrócił do z krwawej wizji i zamrugał kilkukrotnie. Jego wyraz twarzy wrócił do normalności, ale nie był pewien czy ma cokolwiek powiedzieć. Wziął głęboki wdech i wolną ręką napił się whisky.
Wracając do strachu. To idealne paliwo do działania. Może jeszcze tego nie doświadczyła, ale będzie miała jeszcze nie jedną okazję do tego. Każdy ma przynajmniej jedną sytuację w życiu, która sprawia że strach staje się idealnym motywatorem do działania. Jest wiele rodzajów strachu. Dodatkowo do tego Ciro wyznawał jeszcze jedną ważną zasadę w swoim życiu. Nauczył się tego sam i będzie przekazywał ją dalej.
- Ten rodzaj strachu o którym mówisz jest zawsze, a przynajmniej powinien być. Człowiek czuje strach, ale w końcu przełamie go jednorazowo i zmotywuje się do działania. Nie ma ludzi, którzy nie boją się niczego. Boisz się umrzeć? - Dał jej parę sekund chociaż znał już odpowiedź. - To nie dopuść do tego. Wiesz że koniec jest blisko i czujesz przypływ adrenaliny. Twój organizm sam popycha Cię do działania. - Powiedział to bardzo spokojnie, ale chciał jej przybliżyć całą prawdę której się nauczył. Wiele razy już doświadczył tego uczucia i musiał przyznać, że to naprawdę było niesamowite jak ludzka psychika potrafi zdziałać cuda. A wracając znowu do tematu. Kolejna prawda życiowa przekazana dalej. Czas zacząć. - Czy boisz się siebie samego? - To było pytanie podchwytliwe, ale bardzo klarowne jednocześnie. Tym razem poczekał, aż się wypowie do końca. Nie znał odpowiedzi bo każdy odpowiada co innego. On wiedział co sam sądzi na ten temat, ale nie chciał od razu zaczynać z grubej rury. Lepiej delikatnie poczekać, ale wytłumaczyć wszystko dokładnie. - Boisz się swoich możliwości? Siły? Ja boję się samego siebie. Swojej siły i tego jaki potrafię być. Jeżeli nie dojdziesz do takiego etapu to nie będziesz w stanie zaakceptować siebie i swojej siły. To, że się boisz jest naturalne. Może jeszcze teraz tego nie odczuwasz, ale pomyśl. Czy człowiek, który nie boi się "niczego" ma prawo nazywać się człowiekiem? To pierdolenie osób, które boją się myśleć o strachu. Odrzucają całkowicie człowieczeństwo ze strachu. Boją się cały czas życia. Paradoks strachu. Porzucasz strach właśnie z jego powodu. Jednak ludzka psychika jest pierdolnięta nie sądzisz? - Wszystko powiedział jej dokładnie tak samo jak przekazał mu parę lat temu jego nauczyciel. Chciał naprowadzić ją na jego własną ścieżkę. Niekoniecznie na dokładnie taką samą, ale chciał wyrobić u niej parę nawyków, które potrafią potem uratować życie. Cenił sobie dobrych przyjaciół, a ona miała właśnie takim zostać. Dlaczego miałby jej w takim razie nie pomóc? Niech uczy się życia. Nieważne, że w taki sposób. Na szczęście był jeszcze bardzo delikatny w tym co robił. Zdecydowanie nie chciałaby się tego ucząc krwawiąc jak on. Najważniejszy jest przekaz, a wykonanie to już w sumie nie bardzo.
Widział jak jej wzrok ucieka po miejscu ich pobytu. Czyżby się bała? Mógł tylko podejrzewać o co chodziło. Przeżyła już coś takiego? A może po prostu poczuła naglą potrzebę sprawdzenia czy wszystko jest w porządku? Nie mógł być pewien, ale podejrzewał parę rzeczy. Nie mówił tego głośno bo nie było nawet sensu. Nie chciał zdradzać, że coś tam już mógł o niej wiedzieć. Lepiej takie rzeczy zatrzymać dla siebie i nie poruszać tych kwestii. Jej odetchnięcie tylko utwierdziło go w przekonaniu. Strach nie był jej obcy. Dobrze, bardzo dobrze.
- Jestem ryzykantem z natury, wybacz. - Dodał tylko nieco rozbawiony widząc jak próbuje obrócić to wszystko w żart. Nie sądził, że to wszystko potoczy się w taki sposób, ale proszę. Jednak mógł zostać jeszcze raz zaskoczony podczas ich konwersacji. To o czym potem myślała nie było taką złą opcją. Czy on na tym tragicznie wyszedł? Nie miał co prawda oka i miał wiele blizn na swoim ciele, ale nie uważał że mógłby obrać inną drogę. Wyszedł na tym bardziej na plus, a to już było pozytywne spojrzenie na jego całą przeszłość. On całe swoje życie szkolił się by poznać ludzkie umysły i jak nimi zawładnąć. To było coś do mógł nazwać doświadczeniem. Spotkanie całej masy ludzi, którzy byli od niego sprytniejsi i bardziej elokwentni sprawiło, że mógł się wykształcić. Wyciągał wnioski ze swojego życia, a potem przewyższył ich wszystkich. Tak musiał zrobić inaczej by nie przeżył. Przystosowanie do środowiska. To jest kolejna cecha ludzka, która sprawia że są oni wyjątkowi. Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego. Nowy klimat? Spoko, niech będzie. Codzienność, która zmienia się z dnia na dzień? Proszę bardzo. Jakoś trzeba przeżyć. Jak się nie przystosujesz do nowych okoliczności to umierasz i tracisz siebie. Jej uśmiech wyrwał go z małej zadumy.
- Bycie łowcą ma swoje korzyści, ale też i mankamenty. Z jednej strony masz dodatkowe możliwości, a z drugiej strony jest władza, która chce Ci wszystko zabrać. - Zaczął powoli, ale wiedział że stąpa po cienkim lodzie. Wszak rozmawiał z kobietą, która sama należała do wojska i podlegała władzy M-3. - Idzie się przyzwyczaić do wszystkiego. To nie jest takie skomplikowane jak się wydaje. Największym problemem jest to, że pojedyncze jednostki mogą spierdolić wszystko na czym pracowało się wiele lat. Nie ukrywam, ale niewygodne jest też to że nie mogę wyjść sobie spokojnie na ulicę i przejść się na spacer. Wszędzie jest wojsko, które sprawdza obywateli. A co zrobią jak zobaczą takiego podejrzanego osobnika jak ja? Oczywiście, że będą chcieli go sprawdzić. A ja nie mam wyboru ... Muszę ich zabić by móc w spokoju żyć. - Dodał jeszcze, ale nie wiedział czy określił to wszystko tak dokładnie jakby sobie tego życzył. Miał niby fałszywą przepustkę i prowadził legalny zawód najemnika, ale parę razy chciano go udupić za nic, bo w sumie czemu nie. Musiał wtedy walczyć o swoje prawa do życia. - Nie wszyscy z nas są tacy jak ja. Jest sporo dzieci i ludzi, którzy nie chcą otwarcie walczyć z władzą. Nie mordują chociażby. Co śmieszne niektórzy to pacyfiści. Chcą wolności, ale pomagają organizacji na własny sposób. - To był debilizm, ale nie chciał mówić tego głośno. Można walczyć o swoje prawa, ale do tego trzeba siły przebicia. A co zrobi pacyfista? Porozmawia z władzą? No kurwa rzeczywiście. To nie miało prawa bytu i nigdy nie mogło się udać. Wielu próbowało i co się z nimi stało? Zostali uwięzieni i mordowani z zimną krwią. Te czasy się skończyły. On już nie pozwoli by tacy idioci się poświęcali. Nie uważał ich za sprzymierzeńców, ale nie zamierza pozwalać mordować osób, którzy należą do własnej rasy. To takie głupie poczucie obowiązków. Nie uważa że jest z nimi powiązany, ale jednak chce im pomóc. Nie chce nawet się do tego przyznać. Ciro, co z Ciebie wyrosło.
- Dzieci to największy problem. Niewinne dzieciaki są łapane przez wojsko, a potem znajdujemy ich martwe ciała pochowane gdzieś po uliczkach. - Tutaj mocniej zacisnął dłonie, ale szybko odpuścił czując że powoli traci kontrole. Wziął głęboki wdech i przestał o tym wszystkim myśleć. Nie było nawet sensu. Nienawidził dzieciaków, ale było parę które podczas jego trenowania ćwiczyły razem z nim. Kiedy jadł gdzieś na "stołówce" to przysiadały się do niego kiedy nikt inny tego nie robił. Drobny akt dobroci, a jednak sprawiał że robiło mu się żal tych wszystkich zmarnowanych istnień. Nawet jemu, a to już naprawdę było coś.
Jej kolejne słowa sprawiły, że był trochę zdziwiony. Jak mogła się nie mścić? Nie czuła takiego popędu by komuś dopierdolić? Czy to było w ogóle możliwe? A może to on był już tym spaczonym człowiekiem. Ciężko powiedzieć cholera. Ona nie chciała decydować o życiu innego człowieka, a on kochał to uczucie kiedy mógł zdecydować czy ktoś będzie dalej trwał w swoim bycie czy też nie. Może nigdy nie chciała tego spróbować? To uzależniało i tylko potrzeba rosła. Nie żałował, że spróbował ale to był jak narkotyk. Nawet jak się odstawi to potem wrócenie do tego jest zdecydowanie uderza z podwójną siłą.
- Własne załatwienie spraw jest zdecydowane lepsze. Nie mam zamiaru Cię do tego namawiać, ale przyjdzie taki czas kiedy będziesz miała wybór by to zrobić. To co wybierzesz ukształtuje Cię do końca życia. Ja już wybrałem i jestem taki a nie inny. Każdy znosi to inaczej. Będziesz miała parę sekund by wybrać. Lepiej wybierz właściwie. - Powiedział to bardzo spokojnie, ale tutaj chciał wymusić u niej refleksję. A co jeżeli osoba, którą puści wolno wróci na nowo i tym razem uda jej się ... dla przykładu zabić kogoś z jej rodziny? Czy nie lepiej dmuchać na zimno? Proste decyzje i analiza sytuacji. Ona może pomyśleć inaczej. Ma inne spojrzenie na świat, a on nie jest tutaj po to by całkowicie zmieniać jej światopogląd. To już zrobi życie jeżeli będzie trzeba. Jej świadomość zadziała sama według jej własnych przekonań. Jest ciekawy jakby się zachowała. Nie będzie jej do tego prowokować.
Do twarzy mu z uśmiechem? Nie sądził by to była prawda. Nagięła rzeczywistość by było miło w tym momencie? Cholera nie mógł być tego pewny, ale jednak po prostu westchnął cicho. Jego uśmiech nie był niczym przyjemnym. Czasami ostatnią rzeczą, która zobaczysz jest jego uśmiech i oko wypełnione żądzą krwi. Ale skoro ona tak uważała to nie zamierzał przecież jej wyprowadzać z błędu. Każdy sądzi inaczej.
- Będę się starał, ale nie sądzę by miało to większy sens. - Dodał tylko dalej trzymając ten uśmiech na twarzy. Teraz nie wiedział jak ma się dokładnie zachować. Czy trwać w tej chwili ? Utrzymywać ten pozór? Kiedy wróciła uwagę na jego rękę to spojrzał na nią i zaśmiał się. - Fakt. Ludzie, którzy widzieli że tu wchodzimy jak zobaczą że mam zakrwawioną rękę to pewnie od razu wezwą wojsko. - Spojrzał jak panicznie szuka czegoś by go wyczyścić. Spojrzał na swój płaszcz i wytarł rękę od wewnętrznej strony. Nie będzie tego widać, a jak wróci do siebie to wypierze ciuch. - Sprawa załatwiona. - Rozbawiony ton rozległ się po pomieszczeniu. Już dawno nie czuł się tak wyluzowany. Trzeba przyznać, że trochę mu przeszło to wszystko. Tak mogłoby być cały czas, ale w końcu by jego ostrze by stępiało. Jego charakter by się zmienił, a wtedy nie mógłby osiągnąć swoich celów. Nie, nie, nie. Nie mógł zapomnieć o swoich celach. Miał zbyt dużo rzeczy do załatwienia.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Słyszała w uszach szum krwi. Ciepłej, gorącej - wartkiej niczym strumień. Krwinki buzowały w labiryncie tętnic popędzane coraz szybszą akcją serca. Czuła mrowienie skóry niczym dotyk przejmującego chłodu otwartego na oścież okna w czasie śnieżycy. Tak gorąco, a tak zimno zarazem. Co było tego przyczyną? Może trzeba spytać siedzącego przed nią mężczyzny u którego piętno człowieczeństwa wyblakło z narastającą bezwzględnością? Ryzyko. Podjęła się go, mimo sprzeczności jaką w gruncie rzeczy byli. Dwa, kontrastowe światy zderzyły się ze sobą i jakimś cudem nawiązały nić porozumienia. Paradoks? Nie potrafiła sobie odpowiedzieć szczerze na to pytanie. Nie zmienia to faktu, że właśnie podjęła decyzje, które mogą zagrozić całej jej karierze. Jeżeli chociaż słowo wypłynie z tego budynku dalej, stanie się jadowitym szeptem jej nielojalności, choć byłaby to tylko trucizna fałszu, to jest skończona. Żyć dla S.Spec, umrzeć dla Spec… z ręki spec. Nędzna ironia dla kogoś, kto chce jak najlepiej dla siebie i innych, a opacznie zrozumiane przyniesie jej zgubę. Siedzieli naprzeciwko siebie, więc nie miała jak ukryć, że mu się przygląda. Nie lubiła jednak otwartego wpatrywania się w drugą osobę, która była w stanie z jej spojrzenia odczytać wszystkie odczucia. Lustrowała go zatem spod na wpół przymkniętych powiek, okolonych długimi, rudymi rzęsami o białych końcówkach.  Patrzyła na niego, ale on na nią nie. Jakby widział… sama nie wiedziała właściwie co roiło mu się w głowie gdy zamyślony, może przyćpany wzrok utkwił w jej twarzy… ale jednak nie patrzył na nią. Przemarsz wyimaginowanych palców kostuchy po jej plecach przejął ją jeszcze większym chłodem, a ostrzegawcze mrowienie jakie temu towarzyszyło, kazało jej wstać i czym prędzej udać się do wyjścia zanim… zanim co? … zanim będzie za późno. Uczyła się dopiero wywiadu w terenie, ale to uczucie znała doskonale. Była obserwowana niczym, zwierzyna przez drapieżnika. Bała się nawet przełknąć głośno ślinę, by nie sprowokować Ciro. Nie okazywać słabości. Nie pokazywać, jak bardzo wszystko w niej buzuje, zwarte i gotowe do ucieczki. Minuta zdawała się wiecznością, gdy tak siedziała bez ruchu. Siłą woli pozostała przy beznamiętnej obserwacji. Żadnych gwałtownych ruchów. Teraz i ona patrzyła na niego, ale widziała tylko sadystę, drapieżcę. Tak, nie zdawała sobie sprawy jak to jest być tak chorym, jak on był. Siedź - nakazywała sobie. Gdybyś chciała, już dawno by cię tu nie było. Zdecydowała się podjąć ryzyko i zaszli już na tyle daleko, że dosłownie i w przenośni nie miała zamiaru teraz odwracać się do niego plecami. Przeżyła polowanie wilków, przeżyje i to. Czyżby? Uśmiech jakim ją obdarzył, zachwiał tę pewność. Znowu być zwierzyną? Znów czekać w milczeniu, aż rozszarpią jej ciało, będą walczyć ostrymi kłami o jej kończyny… a krew napiętnuje czysty, jak łzy śnieg. Nie miała zamiaru ponownie oczekiwać,przechodzić przez to. Momentalnie obraz zaśnieżonego lasu, zniknął, a szalony uśmiech Łowcy wciąż tkwił niewzruszenie.
- Ciro. - szepnęła głosem twardym jak stal, niewzruszonym, domagającym się uwagi, choć rozsądek nakazywał jej się schować i nie odzywać. Nie usłuchała go. Czy to przez to, że się odezwała, a może po prostu ocknął się z transu. Ale poczuła, że największe zagrożenie minęło, a rozmowa potoczyła się dalej. - Wiesz, że tak. - to było już oczywiste, że boi się umrzeć. Jeszcze nic nie wypchnęło ją poza tę granicę, jak już to upewniało, jak bardzo chce pozostać przy życiu. - Zgadzam się z tym. Adrenalina motywuje człowieka w niemal makabryczny stopniu. - odpowiedziała zastanawiając się do czego Ciro dąży. Już zaraz miała to usłyszeć.
“Czy boisz się siebie samego?”
- Strach przed samym sobą jest integralną częścią własnego jestestwa. Im bardziej widzisz do czego jesteś zdolny tym bardziej on daje o sobie znać. - odpowiedziała rzeczowo jakby tę wiedzę wyklepała prosto z encyklopedii. Wiedziała jednak, że jest na tyle podchwytliwe, że zaraz i tak przekona się jak bardzo jej wiedza różni się od jego. Zamiast jednak, jak się spodziewała - spoziomowania przy zderzeniu z jego logiką zaczął jej wszystko tłumaczyć. Pierwszy szok minął i pogrążona w ciszy z niemałym zdumiała słuchała jak uchyla jej rąbka tajemnicy o sobie, jak i o tym, czego nauczył się przez ten czas. Im bardziej zagłębiam się z Tobą w rozmowę, tym bardziej zaczyna mnie prześladować przeświadczenie jaką osobą tak naprawdę jestem i do czego jestem zdolna. Myślisz, że to, to samo o czym mówisz? - Zakończyła to pytaniem, choć dla niej było ono czysto retoryczne. - Nigdy się nie zastanawiałam nad tym paradoksem, jednakże myślę, że jest w nim sporo racji, ale.. - jakby to ubrać w słowa? - Dojście do takich wniosków musiało kosztować… sporo. - nie wiedziała, czym opłacił tę wiedzę. Bardzo doceniała, że podzielił się nią na swój sposób od tak. Jest w końcu tak wiele sposobów jaki można to przekazać. A jak ona za nią zapłaci? Przypomniała sobie jego pełen drapieżności uśmiech, kiedy jego fantazja podsuwała mu obrazy jej powolnej, wykraczającej poza granice bólu agonii. Cena do zniesienia, jeżeli nie wykroczy poza fantazję.
- Jesteś jaki jesteś. Nie musisz przepraszać. - Ryzykant. Pff, a żeby tylko.Pogodziła się z tym, jak i nie negowała tego. Nowe doświadczenie, ciekawa osobowość, która niebezpiecznie wciągała ją w pełną sprzeczności psychoanalizę jego ja. Na skraju świadomości wciąż widniał obraz tego uśmiechu. To nie była do końca prawda, nie potrafiła go w pełni zaakceptować, umiała żyć ze świadomością jaki jest, choć podpuszczanie go zawsze pozostanie jej najlepszą zabawą. Obawiała się tylko, w jakim stopniu on ją to przyciąga. Póki nie wykraczało to poza zawodowe podniecenie godnym rywalem w dyskusji, nie miała co się martwić. Jednak ziarnko niepokoju pozostawało. Sięgnęła ręką po szklankę, o której od dłuższego czasu zapomniała i rozkoszując się palącym podniebienie słodkawym smakiem whiskey, upiła dość spory łyk. - Nie neguję, ale także nie do końca popieram takie spojrzenie na władzę - powiedziała powoli, kontynuując dalszą rozmowę, choć żadne jego poprzednie słowo nie umknęło jej uwadze, podczas tych krótkich rozważań. Podzielność uwagi to mocny atut, który przeważył w ścieżce jej kariery jak i wtapianie się w otoczenie mimo włosów w odcieniach przygasającego paleniska. - Bycie pacyfistą nie jest takim złym wyjściem. Świadczy o ich strachu przed śmiercią i jakąś cząstkową chęcią koalicji, bo chociaż nie akceptują systemu to jednak dla własnego dobra starają się mu podlegać i pokazują przepustkę. - Może, dla niego to zachowanie było wręcz kretyńskie, ale tak naprawdę ile osób decyduje się na otwartą walkę wiedząc, że może nie przetrwać jutra? “Umrę dla rebelii, dla lepszego ładu” mówi jedna strona. “Poświęcę swoje życie wojsku” - oznajmia druga, a i tak kończą tak samo. Zakopani głęboko pod ziemia pożerani przez pasożyty, obmacywani przez dżdżownice lub lizani prze płomienie ognia, rozgrzanego do czerwoności pieca podczas kremacji. - Dzieci - kontynuowała po chwili - To jest problem, którego na ten moment jeszcze nie sposób uniknąć. Nie rozumiem powodów dla których taka restrykcja miałaby obejmować także je, ale jest to jedna z najciemniejszych, najbardziej mrocznych tajemnic wojska. Nie mam do niej w tej chwili dostępu. - wzięła wdech, po cym wypuściła ze świtem powietrze przez zęby. Wiele można jej było zarzucić, ale na pewno nie braku współczucia dla tak kruchych istot, podwalin cywilizacji, po prostu - dzieci. - Jeżeli wam na nich zależy to je chrońcie. Jak dla Ciebie znaczą tak wiele, to pilnuj by nie stała się krzywda, tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. - są jakieś granice czystki. Nie powinno się w to mieszać młodocianych, którzy dopiero odkrywają co to życie. Przynajmniej dla niej. Ale czy ona ma prawo decydować. czy czuje, ze bezkarnie może pomiatać życiem umarłych jak i żywych, dlatego, że są winni. Nie. Jeszcze ni… nie. Nigdy. - Nie wybierałam i nie będę miała takiego zamiaru. Bawienie się w sędziego wykracza poza mój zakres.
“Będziesz miała parę sekund by wybrać.”
Przygryzła lekko dolną wargę w zamyśleniu. Nie chciała dawać pochopnej odpowiedzi, mimo, że właśnie jasno wyraziła jasno zdanie na ten temat.
- Gdy nadejdzie ten czas. Wybiorę. Póki co. Choćbym nie wiem, jak się zarzekała, nie jestem w stanie przewidzieć swojej reakcji - urwała, intensywnie mu się przypatrując. Przekrzywiła lekko głowę w zamyśleniu i uśmiechnęła się od niechcenia pod nosem. -  A jak Ty myślisz? Byłabym w stanie? - była ciekawa, co jej na to odpowie. Co o niej myśli. Czy podołałaby jego zdaniem takiej decyzji? Wymierzyłaby własnymi rękoma sprawiedliwość, gdyby sytuacja tego wymagała? Zamiast powoływać się na karmę? A może ich znajomość była zbyt krótka by mógł to stwierdzić? W każdym razie nie mogła oprzeć się by nie skomentować tego niemal szczerego uśmiechu na jego twarzy. Taki dysonans, miedzy tym co widziała wcześniej. Wręcz nienaturalny, a jednak ją urzekł. Mimo to zobaczyła,... coś jej podpowiadało, że nie wierzy w jej słowa. Powiedziała je szczerze, ale nie były tak przekonujące, jak z początku sądziła? Chciała widzieć częściej taki uśmiech, ten cień odprężenia, ale zdawała sobie sprawę, że on nigdy nie pozwoli sobie na przedłużanie tej chwili. I zanim się zorientuje, znów niespodziewanie zaskoczy ją zmiana nastroju. Uśmiechnęła się ostatni raz, widząc, że poradził sobie z jej nieporadnością i wytarł zakrwawioną dłoń o płaszcz. Ostatni? Jasne rzęsy rzucały długi cień na poliki, by po chwili spojrzeć na Ciro poważnymi, granatowymi oczami. Jak nie teraz, to kiedy? Chciała się zaśmiać, zdusić w sobie ten zarodek powagi, zbyć go, zgnieść, porzucić, zniknąć. Udawać tępotę i cieszyć się, że oszczędził jej wielu dramatycznych szczegółów. Zaakceptowała złudzenie jakie kreuje, czy jego istotę? - pytanie to odbijało się w jej głowie niczym pingpongowa piłeczka. W te i we wte, nie mogąc zdecydować, której stronie przyznać punkt. - Pokaż mi. Pokaż, czym według Ciebie jest prawdziwy strach. - wyszeptała wystarczająco cicho by to usłyszał i wystarczająco głośno by zabrzmiało echem w jej uszach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Atmosfera w tym pokoju mogłaby zostać porównana do wielkiego basenu. Tak właśnie. Basenu. Wypełnionego rtęcią. Całe napięcie powinno już dawno odejść i pozostawić tę dwójkę w dobrych stosunkach. Niestety kiedy spotykają się dwa silne charaktery to zawsze dochodzi do walki o władzę. W tym momencie wygrywała bezwzględność Łowcy, ale upartość młodej Furii napierała starając się bezustannie bronić. Gdyby nie fakt, że ten sadysta nie lubi przegrywać i po prostu jest jaki jest to pewnie już dawno prowadziliby milszą rozmowę. Na ten moment wszystko opiera się na zdejmowaniu klapek z oczów by zauważyli jak to wszystko naprawdę wygląda. Kwestia podejścia można powiedzieć. Zdania są podzielone, ale to nie znaczy że to tylko dla nich jest ważne. Właśnie o to chodzi. Próba uświadomienia drugiej strony jak powinno się żyć i co robić. To czyste przekazywanie wiedzy, która po prostu wykonywana jest z aktu dobroci. To jest problematyczne w tej sytuacji, ale przecież oni oboje nie potrafią przestać.
Czy było mu przykro z powodu swoich imaginacji? Nie. Oczywiście, że nie. To tylko sprawiło mu przyjemność, a to że ona dostrzegła to wszystko co w sobie ukrywał to już nie miało znaczenia. Musiała znać jego drugą stronę. Jeżeli mają trzymać się blisko siebie to musieli wiedzieć o sobie wszystko. To taka transakcja wiązana. On będzie tolerował ją całkowicie pomimo tego, że mają zupełnie odmienne style życia, a ona musi no cóż ... przeżyć. Wcale nie gwarantuje jej bezpieczeństwa. Bo czym jest życie bez ryzyka? Każdy człowiek uwielbia ten nagły przypływ adrenaliny kiedy dzieje się coś naprawdę nieprzyjemnego. Niby może oblecieć ich strach, ale adrenalina jest w stanie spowolnić przepływ akcji. Dzika euforia przepływa przez Twoje ciało w momencie nawet jak jesteś zagrożony. Strach zmieszany z radością. Czujesz się w taki sposób jakbyś miał dostać porządne wpierdol, ale w sumie no morda Cię cieszy i jesteś cały w skowronkach. Czyżby to było popierdolone? A no w sumie to prawda, ale taka jest rzeczywistość. Ona ryzykowała zdecydowanie więcej. Co ona mogła mu zrobić w tym momencie? On jest niezrównoważony psychicznie i całkowicie nieprzewidywalny. On sam nie jest w stanie przewidzieć co zrobi, a co dopiero ona. To tak naprawdę nie miało znaczenia co się stanie. Najważniejsze było utrzymanie prawidłowego toru ich rozmowy. Niech to spotkanie nie zamieni się w krwawą jatkę. Najgorszy moment już za nimi. Teraz tylko należy utrzymać prawidłowy nastrój i wszystko będzie w porządku. Ale to nie było takie proste. Młody Łowca w dalszym ciągu czuł pociąg do tej kobiety. W jaki sposób? To było coś totalnie naturalnego. Tak jakby drapieżnik wyczuł swoją zdobycz i teraz nie mógł oderwać od niej wzroku. Liczyło się tylko jedno. Polowanie i dominacja. Chciał ją posiąść na wiele sposobów. Zawładnąć jej umysłem, sprawdzić jak krzyczy z bólu i ... wiele innych. Nie potrafił się zdecydować. Jego oczy znowu uciekały. Nie widział świata rzeczywistego, lecz całkowitą ciemność w której po raz pierwszy spotkał swoje prawdziwe ja. Wiedział jak to się skończy jeżeli nie zawróci. Nienawidził być manipulowany przez swoje żądze. Chciał zrobić jej wiele, ale nie mógł. Jest tutaj w innym celu. Kurwa, opanuj się trochę. Jego ręka instynktownie powędrowała w stronę szklanki, a kiedy ją przechylił i do jego ust dostała się złota ciecz to poczuł, że wszystko się normuje. " Jak wrócę to będę musiał potrenować. " - Pomyślał czując jak jego ciało przechodzą drgawki. Ataki agresji się zdarzają każdemu, ale w jego przypadku nie ma niczego gorszego. Całkowicie traci świadomość i wtedy nieważne czy jesteś kobietą, dzieckiem, przyjacielem, rodziną - stajesz się po prostu potencjalnym celem, który może jednak będzie na tyle miły i nie będzie przed nim uciekał. Czasami obrzydzał sam siebie, ale wiedział że nie może odrzucić świadomości kim naprawdę jest. Sam siebie tak wykreował. To nie świat kazał mu taki być. On się dostosował do niego. Z własnej woli. Nikt nie jest jego panem. On sam rządzi swoim życiem. Powoli zaciskał pięści, które drżały coraz bardziej. Odetchnął ciężko by się uspokoić, ale jego dłonie nie mogły się zatrzymać. Zamknął na moment oczy i myślał o czymś miłym co może go uspokoić. Pierwsze co wpadło mu do głowy to ryś. To małe wredne stworzenie o które dba bardziej niż o niektórych swoich pobratymców. Uspokoił się praktycznie całkowicie. Nie trząsł się, zaś jego spojrzenie złagodniało. Wyluzował się trochę. Nie można być przecież cały czas sztywny. To oczywiście nie znaczy, że teraz będzie luzacki. Po prostu uspokoił się i na moment nie będzie chciał się jej pozbyć. Ona również mu pomogła sprowadzając go do ziemi swoim głosem. Idealnie można powiedzieć się zgrali.
Rozumiała pojęcia przedstawiane przez niego? Sam był tym zaskoczony, ale starał się tego nie pokazywać. Spodziewał się jakiejś kłótni albo kontrargumentów. To się nie stało, a ona zaś jakby się do niego zbliżała. Jak tak dalej pójdzie to cholera zaczną się rozumieć bez słów. Do tego jeszcze daleka droga, ale teraz jest już bliżej jak dalej. Część rzeczy wiedziała sama, ale rzucała pięknymi opisami tak jakby czytała książkę. To nie o to chodziło. Tłumaczenie jej wszystkiego sprawiało, że przechodził przez niego delikatny, ale miły dreszcz satysfakcji. To głupie. Dlatego to miałoby dawać mu przyjemność? Naprowadzał ją na dobre tory. Ona sama zaczynała wszystko dostrzegać.
- To nie było takie trudne. Człowiek dostrzega do czego jest zdolny dopiero w trudnych sytuacjach. - Zaczął spokojnie i zmierzył ją szkarłatnym ślepiem. - Na szczęście dzisiaj było spokojnie, więc po prostu trochę Cię naprowadziłem na małe refleksje. - No taka była prawda. Dla niego wszystko co się działo w tym pomieszczeniu dzisiaj było bardzo miłe i spokojne. Fakt, że parę razy było gorąco to już wolał ominąć bo przecież to nic nie znaczy prawda? Zwykłe gadanie. Nikomu nic się nie stało? No może oprócz zawarcia tego całego paktu krwi. A tak to wszystko było przecież cycuś glancuś. Kolejne jej słowa sprowadziły go twardo na ziemię. Pozwoliła sobie skomentować jego słowa na temat jego teorii paradoksu strachu. Jego spojrzenie było poważne, ale jednocześnie łagodne. Nie chciał zrobić jej krzywdy w żaden sposób - a przynajmniej na razie nie. Ona jest taką słodką babeczką, która bardzo ładnie leży sobie w kuchni w miejscu gdzie dziecko może ją śmiało dosięgnąć. Dziecko bardzo chciałoby zjeść taką babeczkę, ale wie że nie może. Mama zabrania jeść słodkiego, ale przecież ochota jest tak silna że aż trudno się powstrzymać. Bobo zje ją kiedy indziej, ale na pewno kiedyś się do niej dorwie - No tak w skrócie to na takiej zasadzie to wszystko polegało. Jeżeli nie będzie chciało tego zrobić ze względu na własne sumienie to podświadomość będzie mogła - aczkolwiek nie musi - popchnąć go do działania. Tak po prostu, bo przecież tak będzie zdecydowanie śmieszniej.
- Czy ja wiem? - Pytanie retoryczne. To kosztowało go sporo, ale nie żałował tej ceny. - Kosztowało mnie to za dużo, ale niczego nie żałuję. Rodzice, lata swojego życia, oko czy też siostra. Ta wiedza teraz trzyma mnie przy życiu, a to Tobie przekazuje ją praktycznie za darmo. Można powiedzieć, że zapłaciłem za dwie osoby. To brzmi trochę lepiej niż poświęcenie wszystkiego czego się miało tylko dla własnych korzyści. - To wszystko powiedział ze stoickim spokojem, ale jego ton zmieniał się już pod koniec. Starał się brzmieć żartobliwie. Czy miał do tego prawo? Pewnie nie powinien żartować sobie z takich spraw, ale nie miał już innego wyboru. Ciągnął swoją szopkę do końca. Nie chciał sobie przypominać co już musiał poświęcić by zdobyć siłę, wiedzę i odpowiednie umiejętności do tego by być nazywanym jednym z najbardziej niebezpiecznych Łowców. Kiedyś nim był, a po tych paru latach jest jeszcze bardziej niebezpieczny. W tym momencie boi się tylko przywódczyni, która już udowodniła, że zabiłaby go w mgnieniu oka bez problemu. Upokarzające? W chuj. Nie mógł znieść tej myśli, ale gdyby był od niej silniejszy to musiałby zostać liderem prawda? Najsilniejsi zawsze są na samej górze piramidy. Wziął głęboki wdech i odsunął w dal wszystkie myśli związane z Nyan i swoją przeszłością.
Nie musi przepraszać? W ten sposób daje mu pozwolenie by zachowywał się tak jak wcześniej. To nie jest dobre rozwiązanie Furi. Nigdy nie pozwalaj psychopacie być sobą, bo w końcu ugryzie Cię w rękę niczym pies, któremu coś nie pasuje. Najlepiej by było gdyby przy niej się kontrolował jeszcze bardziej niż nawet teraz. Kolejny głęboki wdech. Tak jakby miało mu to w czymś pomóc. Pierdolenie, przecież pomaga w minimalnym stopniu. Kolejny wdech i łyk whisky. Może powinien posunąć się dalej? Może nie? Nie był do końca przekonany jak to powinien zagrać. Teraz już takie myślenie nad tym nie ma najmniejszego sensu. Nie zmieni przeszłości. Rzeczywistość i jej sposób rozumowania uderzały w niego z każdą sekundą coraz mocniej. Ona była trochę naiwna. Widać, że jeszcze nie doświadczona. Słuchał jej każdego slowa i analizował jej tok rozumowania. Nie był on zły wbrew pozorom. Ona uważała, że to co mówi jest prawdą. To oznaczało, że jest w pełni świadoma tego co mówi. Każdy z ludzi na swoje wartości i się ich trzyma. Jeżeli ona ma takie to nie ma po co wyprowadzać ją z tego stanu. Życie ją nauczy jak jest naprawdę - albo i nie.
- Nie musisz go popierać. Każdy z nas ma swój światopogląd. - Odparł wtrącając się trochę, ale pozwolił jej dokończyć myśl i dalej drążyć temat. Pewnie gdyby nie fakt, że pije alkohol to już dawno by zareagował złością, ale teraz? Zupełnie się tym nie przejmował i spokojnie siedział. Jego spojrzenie wbijało się w nią i było teraz całkowicie neutralne. Nie wywierał na niej żadnej presji, więc mogła poczuć się trochę swobodniej. Pacyfista to nie jest zły wybór? Wzruszył ramionami na te słowa i oczekiwał końca tej myśli. - Bez sensu. Jeżeli nie akceptują tego systemu to po co się mu podporządkowywać? - To było jedyne pytanie na które chciał be teraz odpowiedziała w trybie pilnym. To był również jedyny komentarz do tego wszystkiego co teraz powiedziała. W końcu zboczyła na temat dzieci. Wiedział, że się wypowie na ten temat. Wziął naprawdę głęboki wdech. Był ciekawy jej zdania. A co jeżeli myśli zupełnie inaczej jak on? Dzieci też są wplątane w ten konflikt zupełnie bez przyczyny. Co one mogą poradzić na to, że nawet urodzą się Łowcami? Często wiele z nich zostało uratowanych poprzez rytuał. Wyleczono je z chorób i nie mieszano ich w konflikt zupełnie. Wojsko robiło odwrotnie. Nieważne, że były nieszkodliwe tak naprawdę. Najlepiej je wytępić. Żyłka pojawiła się na jego czole. Gotowało się w nim w chuj. Prawie jak garnek ziemniaków na kuchence - tylko tak w sumie zapomniałem o tych ziemniakach przez godzinę, ups. - Myślisz, że to takie proste? Nie chronimy ich? Staramy zapewnić się im normalne życie. Wypuszczamy je na ulice. Dajemy soczewki by nie wyróżniały się z tłumu. A wy... - tutaj wziął kolejny wdech by się uspokoić. Spokojnie Ciro. Spokojnie. [b]- A wojsko i tak robi to co chce. - Powiedział to przez zęby, ale nie chciał podchodzic do tej sprawy emocjonalnie. Sporo z tych dzieciaków uczył w jakiś sposób. Znał ich. Nie spędzał dużo czasu w kryjówce, ale gdy ją odwiedzał to one najczęściej chciały spędzać z nim czas. Łowcy go omijali, ale te małe stworki chętnie go zaczepiały i prowokowały. Co dziwne przy nich nie tracił cierpliwości chociaż już wiele razy był bardzo blisko.
Decyzja. O właśnie. To będzie moment kulminacyjny. Taki prawdziwy moment kulminacyjny w której ona postawi na swoim i powie dokładnie co o tym myśli. Na początku trzeba przyznać, że trochę był zawiedziony. Take niezdecydowana. Nie potrafiła sobie wyobrazić takiej sytuacji? Może to i lepiej. Niech nie wpakuje się w żadne kłopoty, ale ... musi nauczyć się co to znaczy podejmowanie szybkich decyzji by ratować siebie i bliskich. Jeden impuls wystarczy by popchnąć ją całkowicie do działania. Tylko, że ona jeszcze o tym nie wie. Nie jest w stanie postawić się w takiej sytuacji. Powinien ją do tego sprowokować? Pewnie nie. Ale pokusa jest tak duża. Albo. Dobra, lepiej nie. Jeszcze mu się oberwie. ( tak jakby się o to martwił, hue hue )
- Każdy z nas jest w stanie. - Powiedział to spokojnie i przyjrzał się jej dokładnie. Nawiązali kontakt wzrokowy po raz setny dzisiaj. Wyglądało to tak jakby szukał czegoś w jej oczach, ale w końcu zmrużył swoje ślepia. - Tak. Musiałby to być w Twoim przypadku trochę większy impuls, ale nawet nie kontrolowałabyś swojego ciała. Byłabyś straszną kobietą gdyby do tego doszło. - Odparł całkowicie szczerze i z delikatnym uśmiechem. Był zadowolony z tego co zobaczył. Jej niezdecydowanie sprawiło, że on był pewny. Co z tego, że teraz była niezdecydowana? Człowiek przypierany do ściany jest w stanie się przystosować do sytuacji i pokazać pazurki. Z jej temperamentem, który pokazała wcześniej mogłaby być naprawdę groźnym przeciwnikiem. Cieszyło go to spotkanie. Trochę wyniesie z niego nauk, które przydadzą mu się w życiu. Będzie mógł lepiej analizować ludzką naturę. Trafił na trudnego przeciwnika. Kobieta nigdy nie jest łatwym orzechem do zgryzienia. Te wahania nastrojów - rozumiecie? Kolejne słowa trochę go zszokowały. Było to widać. Jego twarz, oczy, a nawet małe wzdrygnięcie sprawiło że można było to dostrzec. Ona tego nie chce. Powiedziała to automatycznie. Zamknął oczy i przez chwilę tak trwał rozmyślając. Czy powinien nauczyć ją jak to wygląda? Nie. Zrobi tylko zajawkę. Nie może jej tego pokazać. To musi przyjść z czasem. Cała atmosfera całkowicie się zmieniła. Wcześniej była gęsta? Teraz to był istny beton. Nie dało się tutaj normalnie oddychać. Osoby, które przyszłyby z zewnątrz na pewno by stąd zniknęły w przeciągu paru sekund. Ciro był niebezpieczny. Dokładnie w tym momencie. Bardzo blisko Furiosy. Czy to mądre prowokować lwa do działania? Wstał powoli i swój miecz przyczepił z powrotem do spodni. Obszedł cały stół bardzo powoli i w końcu znalazł się za nią. Pochylił się nad jej uchem, zaś jedną ręką delikatnie gładził jej obojczyk. Delikatnie i wolne ruchy.
- Nie chcesz tego, uwierz mi kochana. - Wyszeptał jej to prosto do ucha tak jakby wszystkie inne dźwięki przestały istnieć. Był tylko jego głos. Donośny, ale jednocześnie niebezpiecznie łagodny. Niczym kochanek, który poluje na swoją ofiarę. Nie mogła przewidzieć co będzie w stanie jej zrobić. Czy to mogło ją przerazić? Nie był do końca pewien. Chciał sprawdzić jak się zachowa. Czy może to już będzie ten impuls do działania? Musiał się o tym przekonać na własnej skórze. On zawsze ryzykował. Po prostu musiał. To był jego styl bycia. A to, że polubił ją i chciał wyciągnąć z niej siłę, która z niej drzemie? To już był tylko i wyłącznie jego interes. - Strach w końcu przyjdzie. I będzie chciał Cię pożreć. - Znowu szeptał i chuchał gorącym powietrzem prosto w jej ucho. Miał do tego talent, ale szkolił się w tym wszystkim wiele lat. I jak się podobała zajawka? Jak ona na to zareaguje? No dalej kotku, pokaż co masz w środku.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Siedząca naprzeciwko Ciro kobieta, która dopiero co przekroczyła próg 21 lat była bardzo dumna ze swojego człowieczeństwa, choć w obecnym świecie jeszcze trochę, a zacznie to uchodzić za wstyd. Bo niby co ludzie mogą zrobić? Są słabsi, nie mają mocy, a na kształcenie i szlifowanie umiejętności nie mają tyle czasu co taki przeciętny wymordowany. A mimo to, to oni właśnie okupują najlepsze miejsce do życia, zaraz po Edenie. Już pal licho jakim kosztem mogą sobie pozwolić na taki stan życia. Ważne jest, że mimo to system przyniósł im razem z reżimem miejsce do życia, gdzie nie musisz się martwić co dziecku do gęby włożyć. Reżim ten przerodził się w dyktatorską politykę i wciąż mają gdzie spać, co jeść oraz mają miejsce, gdzie mogą dożywać bezpieczniej starości. Możesz to nazwać pozorami. Zmydlającą oczy propagandą polityków kierującą ostałe miasta do upadku, ale ludzie są w stanie zabić za ten nawet iluzoryczny spokój, bo nawet on niesie ze sobą stabilizację, o którą tak bezwzględnie walczą i są w stanie zabić wszystkich i wszystko co tylko im przeszkodzi w jej utrzymaniu. Choć Furiosa nauczyła się walczyć, a katana zawsze pewnie ciąży jej w dłoń, to morderstwo jest i długo zapewne będzie poza granicami możliwości. Są inne sposoby pokonania przeciwnika, niż uciekanie się do krwawej przemocy. Jak groźby czy odebranie wolności. Wywoływanie strachu, który przeciwnik poczuje aż w kościach, a następnie przeradza się to w ogarniającą ciało trwogę i rozpacz, które zakończyć może tylko śmierć, upragnione lekarstwo, którego nigdy nie dostanie. Zamknięte koło łamiące większość. Odebranie wolności, bo im dłużej żyjesz tym dłuższe tkwienie w zamknięciu staje się katorgą dla ciała i duszy. Czy tą tortury? Furia powiedziałaby raczej, że środek nieinwazyjnej perswazji. Wcale nie trzeba uciekać się do rozlewu krwi, by osiągnąć upragniony cel. Człowiek obdarzony chłodną kalkulacją i logiką może tymi sposobami osiągnąć szczyty. A im wyższa pozycja, tym więcej możesz zrobić i na większe zmiany sobie pozwolić według własnego widzimisię. Czy tym właśnie się tak naprawdę ta dwójka różni? Powiedz mi. Kto jest gorszym przeciwnikiem? Sadysta torturujący aż po kres życia, niebojący sobie ubrudzić rąk, a brudna robota jest dla niego niczym oddychanie, czy może logik, który rozciągniętą do granic możliwości perswazją dręczy ofiarę, nie zdejmując nieskazitelnie czystych, białych rękawiczek? Atmosfera do basenu wypełnionego rtęcią porównana idealnie oddaje obecny stan rzeczy. Przecież już wyjaśnili sobie większość. Rozmowa potoczyła się na inne tory, a deal w gruncie rzeczy został zawarty. Więc… co było nie w porządku? Czy rzeczywiście obydwoje grają fair? Czy na pewno mogą sobie wierzyć. To drugie tak, ale to pierwsze? Co do tego pojawiają się pewne kontrowersje, ale to nie Ciro jest ich przyczyną. Co by było gdyby Ciro usłyszał, że większość była ukartowana? Że Furiosa specjalnie pasowała w rozmowie, chociaż wszystko wskazywało na to, że się poddaje lub nie posiada po prostu informacji? Tak naprawdę. Kto kogo chciał bardziej wykorzystać? Ach żart. Spójrz Ciro w te niebieskie, przechodzące w ciemny turkus oczy, kasztanowe włosy, lekko zadarty nosek. No czy te oczy mogą kłamać? Przymknęła powieki w półsennym wyrazie, a wachlarz rzęs przysłonił częściowo ów tęczówki, teraz już nie spojrzysz. Nie dostrzeż tego, co się za nimi kryje. Co chowa się za tym respektem względem rozmówcy i szacunkiem po małej części ze strachu zrodzonym. Żądza. By mieć, posiadać, właśnie jego. Szkarłatnooki znalazł się na celowniku jej ambicji. Wiele mogą razem osiągnąć. Tak bardzo sobie pomóc, ale jeden zły ruch. I trach. Jak mocny i trwały jest ich domek z kart? To może dołóżmy jeszcze jedną kartę i zobaczmy, co się stanie.
- Bycie pacyfistą, nie jest słabością. – uśmiechnęła się lekko. Wcielenie niewinności doskonale wiedziało co mówiło. – Jest sposobem na życie, na zachowaniu spokoju sumienia. To bardzo trudna i wysublimowana sztuka przetrwania, która mało komu wychodzi na dobre, ale jeżeli opanuje się ją do perfekcji, to – urwała, rozkładając ręce – osiągniesz wszystko. Przez wszystko ma się rozumieć, nie kawałek chleba na jutro czy puszkę konserwy wystarczającą na tydzień, a potem zobaczymy co będzie, tylko porządną, samo napełniającą się lodówkę. W tym momencie podporządkowanie się jest jak świetnie skrojona para rękawiczek. Drugą skórą, którą możesz zrzucić w dowolnym, odpowiadającym ci momencie. Dlaczego? – kolejny uśmiech – Bo masz władzę, a wszyscy tańczą jak im zagrasz. Perswazja niedoprowadzająca do rozlewu krwi, broń, która bronią w gruncie rzeczy nie jest, bo jest to tylko środek nakłaniający. Jeżeli nie akceptujesz systemu, to brniesz na sam szczyt i zmieniasz go od środka, nie od zewnątrz. Ataki z zewnątrz, zawsze prędzej czy później kończą się niszczeniem oporu, a ci co nie wyznają zasad pacyfizmu, skazani są na podporządkowanie, ponieważ inaczej nie są w stanie przeżyć. Ilu już waszych umarło, bo szturmem próbowaliście zmienić obecny porządek rzeczy? Setki? Tysiące? A może setki tysięcy? Dodając do tego straty ze strony wojska i tak nie wychodzicie na zero. Więc odpowiadając w skrócie: podporządkuj się albo zginiesz. – nie była z tego powodu zadowolona, nie była duma przedstawiając tak tę sprawę, była zimno obojętna, bo to wciąż trwa i trwa i nieustannie trwa. A Uroboros cały czas pożera swój ogon. Czuła się trochę winna. Tylko trochę, ale jednak. Bo tak bardzo skłamała. Uchyliła się przed pytaniem o dzieciach, bardziej pragnąc zobaczyć jego reakcję niźli z premedytacja na nie odpowiedzieć. Wiedze książkową posiada każdy S.SPEC, ale szpieg, tym bardziej taki, który ma kontakty niemalże u samego głównodowodzącego i dyktatora wie trochę więcej niż przeciętny służbista. Ta wiedza jednak była bardzo ciężką kartą, wstrząsającą karciany domek nawet u samej podstawy. Czy aby na pewno? Nie wie, bo nie sprawdziła. Ale chyba nadszedł czas, by wyjść z cienia książek oraz oficjalnych zapisków i pokazać, dlaczego jest czy też będzie najlepszym szpiegiem w mieście i poza nim.
- Nie. Mylisz się Ciro. Wojsko robi to, do czego są związani rozkazem. To nie oni inicjują czystki tylko władza. Myślisz, ze tylko wasze dzieci cierpią? Myślisz, że tylko wy tracicie ukochane ziarenka waszej przyszłości przez działania, jak to stwierdziłeś, wojska? Ty egoisto. – powoli kobieto, zwolnij. – Czy Ty wiesz czym są domy starości? Czy Ty naprawdę wiesz, czym się kończy odesłanie na rehabilitację? Głupia gruźlica dajmy na to. Leki i po spawie, nie? Nieprawda. Jeżeli jednostka nie jest zdolna do pełnej regeneracji i nowoczesna medycyna nie jest w stanie je pomóc to taki mały człowiek trafia na stół. Stół w krematorium, tuż przed spaleniem. Zwykłe dzieci też giną przez jedną wadę genetyczną, przez głupią chorobę. Dlatego nie wmówisz mi, że to wy jesteście jedynymi pokrzywdzonymi. – odetchnęła i wypiła duszkiem zawartość szklanki. Bardzo nią ta sprawa wstrząsała, a to tylko mały szczegół, który mu ujawniła. Ciemnością kroczą Ci, którzy pieczęcią prawa władają. – Dlatego tak jak powiedziałam: pilnujcie i strzeżcie dzieci, bo wy jako rodzice, macie takie prawo. A my? My jesteśmy od początku zdani na system. Wasze obejmuje on dopiero wtedy, jak je złapie. – potarła ręką dekolt, sprawdzając jak daleko jej serce chce już galopować. Gdy uznała, że masaż choć trochę pomógł, to spuściła dłonie z powrotem na kolana.
Wieczna gonitwa za przetrwaniem jest bardzo męcząca, ba. Wyniszczająca. Dlatego jak już walczyć jej zdaniem o przetrwanie, to o porządne miejsce bytu. Gdzie walka o siebie i bliskich nie popchnie jej do granic możliwość. Gdzie nie będzie musiała przekraczać, wyznaczonej przez siebie granicy moralności. Zranić, upokorzyć, sprzedać, zniszczyć - tak, ale nigdy zabić. Nigdy. Roześmiała się szczerym śmiechem słysząc słowa, że gdyby popchnięto ją kiedyś do tej przerażającej myśli i wstrząsającą moralnością ostateczności, to byłaby straszną kobietą. Czerwone rękawiczki. Oj chyba nikt by tego nie chciał. A już na pewno jej przeciwnik. Już wystarczy, że białe są dość niszczycielską siłą.
- Raczej zostanę przed ta granicą. Sama wolałabym nie wiedzieć, co się stanie, jeżeli ją przekroczę. Oczywiście wśród tej czarnej masy zatruwających serce intryg, zachowało ono swoje żelazne okowy niewinności i dobrodusznego spojrzenia na świat. Wspaniała obusieczna broń, gdy serce i rozum idą razem w parze czasem tylko rozstając się na chwilę, by podjąć podłe decyzje. Pogodziła się już z tą specyficzną harmonią i zaczęła rozwijać ją dalej. Białe rękawiczki pasowały jej jak ulał, ale zawsze pamiętała kiedy trzeba je zdjąć, zanim wyrządzi się krzywdę, która nie jest warta jej sumienia. A co jeżeli jej się tylko tak wydawało. Skoro nadarzyła się okazja, należało to sprawdzić. Nawet jeżeli ceną może być życie? Tak. No to amen. Pokaż, czym według Ciebie jest prawdziwy strach. Patrzyła jak wstaje, jak idzie powoli w jej stronę, obserwowała każdy jego ruch, dopóki nie zniknął jej z pola widzenia, bo stanął tuż za nią. Wystarczył jeden dotyk. Subtelny niczym pieszczota, delikatne ciepło otulające jej szyję, pieszczące włosy. Jeden moment, a na kolanach spoczywała przetransformowana z artefaktu katana.
- Złapał mnie. – nie wiedziała czy przeraził ją sam fakt przerażenia, czy to, że właśnie przystawiła Ciro ostrze katany do szyi, lekko na nią nim napierając - Ale nigdy nie będzie w stanie mnie pożreć. – harde słowa jak na kogoś, komu może grozić w najlepszym wypadku skręcony kark. A niewinny szept mężczyzny wywołuje burzę uczuć i to nie koniecznie tych romantycznych - Bo wierzę w siłę woli. Wierzę, że zawsze przetrwam. – odchyliła głowę, by móc mu spojrzeć w oczy, dla potwierdzenia swoich słów. By widział to, co ona czuła mimo ogarniających ciało dreszczy. - Albo zginę próbując. – szept - Ale nie ugnę i się i nie pochylę przed nim czoła. – odsunęła katanę na bezpieczną odległość i powoli opuściła dłoń, kierując końcówkę ostrza ku ziemi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Człowieczeństwo. Jaka to rzadka cecha w tych czasach. Ludzie, którzy posiadają jeszcze coś takiego są uważani za istoty normalne, chociaż niedostosowane do życia. Aktualnie najważniejsze jest przetrwanie. Zwykli obywatele nie wiedzą co się dzieje za murami. Nie zdają sobie sprawy jak bardzo życie jest skomplikowane wewnątrz murów. Można nazwać ten stan "słodką nieświadomością", która pozbawia człowieka tego co w nim najważniejsze - umiejętności dostosowania się. To co kiedyś nazywało się zwierzęcym instynktem już zanika, bo ludzie uważają że więcej nie potrzeba im do szczęścia. Co za idiotyzm. Zawsze można posiadać więcej. To zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko spróbować i zacząć się starać by osiągnąć własne cele. Wszyscy obecni w M3 dochodzą powoli do wniosku, że jest im dobrze. To piękne uczucie czuć się spełnionym, ale czy to wszystko co mogą mieć? Brak biedy. Zwykłe życie bez problemów. Nie można zapomnieć, że złoczyńcy są zawsze. Osobnicy, którzy chcą posiąść wszystko siłą. Ciro się do nich zaliczał, ale on nazwałby siebie zupełnie inaczej. Oprychy przy nim są robakami, które może po prostu zmiażdżyć. On jest zwierzęciem. Drapieżnik, który nie zwraca uwagi na słabe jednostki. Zawsze interesują go te najsilniejsze. Chce zdobyć władzę? A gówno go to obchodzi. Bycie na szczycie łańcucha pokarmowego. To jest to co stara się osiągnąć. Czy silę można zdobyć poprzez prostą perswazję? Jest to siła, która jest tylko pozorem i nie jest w żaden sposób trwała. Ale połączenie jej z umiejętnościami zabijania... Ten oto człowiek posiadł te dwie umiejętności i jest mistrzem w swoim fachu. Co prawda daleko mu do perfekcji jeżeli chodzi o opanowanie, ale to już wynika tylko z jego burzliwego charakteru. Jeżeli perswazja nie wyjdzie to użyje siły fizycznej. Jego miecz nie jest tylko na pokaz i na pewno Furiosa zdawała sobie z tego sprawę. To własnie według łowcy była prawdziwa siła. Miecz i perswazja. Prawie jak Yin i Yang. Osobno nie mają takiej siły przebicia, ale razem mogą dosłownie wszystko. Furiosa przyszła tutaj prawie pewna, że dostanie to co chce za niską cenę. A do czego to doszło? Była spychana w kozi róg przez perswazję której tak bardzo ufała. Czy to nie było żałosne? Zostać pokonanym przez własną broń? Chciał poczuć to samo, ale w tym momencie byli ograniczeni. Cała ta ich maskarada sprowadzała się już do niebezpiecznego stanu. Oboje narzucali swoje racje i naprawdę przesadzają. Niedługo skoczą sobie do gardeł, a wtedy przeżyje tylko jedna osoba. Indywidualista nie tracił spokoju chociaż naprawdę było już blisko. Było już po nim widać, że czasami nerwowo drga. Tak jakby przechodził go prąd i wyginał go co jakiś czas. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to wszystko mogło być ukartowane. Nie spotkał jednak jeszcze nikogo kto z zimną krwią potrafiłby tak dobrze udawać. Kłamanie to jedno, ale podczas takich rozmów spokój jest konieczny. Mały nieuważny krok po tej kruchej już ścieżce może spowodować mocnym upadkiem. Upadek ten rozpęta piekło. Czy warto było prowokować kogoś kto na swoim sumieniu ma już niezliczoną liczbę osób? Nie liczył nawet już. Może jeszcze z 4 lata temu pamiętał ile krwi ma na swoich rękach, ale teraz? To było już nieistotne. Nie zmieni się i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jej oczy dodawały mu pewności, że mówi prawdę. Kobieta może potrafiła grać nieczysto i uderzać tam gdzie nie powinna, ale ten błysk w oczach jest szczery. Jej rzęsy trzepotały i w tym momencie zgubił swój trop. Gdyby dowiedział się, że stał się dla niej celem to pewnie by się ucieszył. Poprzeczkę miała ustawioną wysoko, a on ma zamiar tylko jeszcze ją podwyższać. To tylko od niej zależy czy go dogoni. Ich współpraca będzie owocna o ile domek z kart się nie rozpadnie. Delikatny ruch podłożem i będzie ... bam.
To o czym zaczęła mówić było bardzo ryzykownym posunięciem. Ale uważnie jej słuchał tak jakby nic innego go nie interesowało. Wyciągał wnioski z jej sentencji i starał się je przyswoić. Nie było w tym żadnego sensu. Nie mógł zrozumieć co ona zupełnie mówi. Czy przed chwilą nie podważył tego wszystkiego? Bycie pacyfistą może prowadzić do przetrwania? Chwila, chwila. Podrapał się po policzku i analizował każde jej slowo. Z pacyfizmu do perswazji. Jedno nie trzyma się drugiego. Osoba, która jest pacyfistą nie może być na szczycie. W końcu padnie trupem bo nie będzie potrafiła podjąć radykalnych kroków by obronić siebie czy innych. W pewnym momencie przerwał jej w momencie kiedy brała wdech. Wybuchł śmiechem, ale tak niekontrolowanym że brzmiał jak opętany człowiek. Zakrył sobie twarz dłonią i nawet zamknął oczy. Drugą rękę wyciągnął by ją na moment uciszyć. Musiał się uspokoić. Stracił całkowicie kontrolę nad sytuacją. Uspokoił się w miarę szybko, ale na jego twarzy dalej widniał szeroki uśmiech.
- Wybacz, wybacz. - Powiedział jeszcze łamiącym się glosem. Wziął głęboki wdech. - Woah, naprawdę nie spodziewałem się czegoś takiego z Twoich ust. Perswazja jest naprawdę straszną bronią. Ale Twoje podejście jest słabe. - Ostatnie zdanie wypowiedział nieco niezbyt przyjemnym tonem. Uśmiech z jego twarzy również zniknął, a jego zdrowe oko wwiercało się w nią na nowo. - Zmienianie organizacji od środka? Odważne słowa. No to? Ile już zdążyliście od środka zmienić? Nic? Chyba Twój mały pomysł nie działa albo osoby które go prowadziły były bardzo nieskuteczne. Wiesz kim jest król? Powiedzmy sobie szczerze. Dyktator, władza, wojsko. Dyktator jest królem. Król bez poddanych jest niczym. A poddani bez króla ? - Dał jej dokończyć sentencję. Jak widać mają całkowite odmienne spojrzenie na świat i to widać. Ich sposoby działania są całkowite inne. Przeciwieństwa się przyciągają. Pewnie jeszcze dlatego tutaj siedzą i nie wgryzają sobie kłów w gardła. - Umarło nas wielu, ale co z tego? Każdy z Łowców umiera z idei. Tak samo jak wojsko czy władza. Nasze serca są stalowe. Łowca umiera szczęśliwy jeżeli może w jakiś sposób wam zaszkodzić. - Zaczął bardzo spokojnie, a jego wzrok złagodniał. Westchnął cicho i sięgnął po kolejną fajkę. - Chociaż nie oddałbym życia za obalenie władzy. Wolałbym to przeczekać. Tak rozwinąć plan by wszystko poszło idealnie. Nie chce mi się umierać. Nie kiedy nie osiągnąłem jeszcze nic. Jestem mistrzem miecza i co z tego? Jestem manipulatorem, potworem, sadystą. To jeszcze nic. Mam wiele rzeczy do zrobienia. - " I uwzględniam Cię w swoim planie" - to już dodał w myślach i delikatnie uśmiechnął się. Taka była prawda on miał wielkie plany do własnej osoby. Chciał być poniekąd sławny. Na swój własny sposób. Może kiedyś nawet założy rodzinę jak to wszystko się skończy. Będzie wiódł spokojne życie ucząc innych szermierki. A może zasadzi sobie drzewo i wybuduje dom. Cholera to wie. Teraz nie mógł nawet o tym myśleć. Władza stała mu na drodze. Nie mógł jej ominąć, a władza to nie drzewo - da się przesunąć. Jego zadowolenie na trwało długo. Teraz na twarzy pojawiło się zdziwienie. On się w czymś mylił? Przypomniał sobie wszystko co powiedział i jakoś nie widział tam nigdzie żadnych nieprawidłowości. O czym ona mówi? To fakt. Wojsko jest zależne od władzy. Ale czy oni nie robią tego też bo chcą? Usprawiedliwianie się nic nie daje. Jej zachowanie tylko utwierdziło go we wszystkim. Wojsko gdyby chciało mogłoby się przeciwstawić i po prostu nie wykonać rozkazu. To było proste. Mówisz nie. Co w tym trudnego?
- No jestem egoistą i co w tym złego? - Zapytał trochę znudzonym głosem. Obserwował jej ruchy i widział jak twarz jej się napina. O proszę ona się denerwowała. Westchnął po raz kolejny i słuchał jej wywodów. Ona naprawdę nie rozumiała paru kwestii, a raczej zapomniała jak to wygląda z jego perspektywy. Wcześniej nazwała go egoistą, a teraz jakby zupełnie o tym zapomniała. - Władza nie ma siły militarnej. Wojsko ma siłę by zmienić wszystko samemu. Dlaczego do cholery w takim razie nie przejmiecie kontroli? Co jest w tym takiego trudnego? Jeżeli wam to nie odpowiada to zniszczcie to wszystko w cholerę. Przejmijcie kontrolę i zacznijcie to wszystko naprawiać. Bo jak na razie jedynie co widzę to, że jesteście jak psy na smyczy. Wojskowe kundle gotowe robić to co każe im dyktator. To jest żałosne, wiesz o tym? Tracicie wolność i umiejętność własnego podejmowania decyzji. Trochę mi was żal. - Posunął się za daleko i był tego świadomy, ale takie miał właśnie zdanie na ten temat. Rozmawiają całkowicie szczerze, a on jest bardzo bezpośredni. Dla niego wojsko jest kundlami, które musi wykonać każdy rozkaz bez zastanowienia. Był ciekawy czy gdyby kazali jej zabić kogoś z jej rodziny podejrzanego o "zdradę" to czy byłaby taka odważna. - Jeżeli uważasz inaczej to mi to jakoś udowodnij. Jeżeli dostajesz rozkaz by zabić matkę z dzieckiem, która jest oskarżona o bunt to co robisz? Jesteś całkowicie świadoma, że jest niewinna. Będziesz kundlem i wykonasz rozkaz? - Ciekawiło go czy uderzył w czuły punkt. Bardzo chciał znać odpowiedź na swoje pytanie. To było kluczowe jeżeli ma zrozumieć calkowicie kobietę. Miał już większość fragmentów poukładanych, ale brakowało mu niektórych podstaw których jeszcze nie poznał. Musi je powyciągać z niej krok po kroku. Dostrzegł nerwowy ruch jakim bylo drapanie się po dekolcie. Czy to było nietaktowne, że właśnie tam skierowane było jego wzrok? Nie odwrócił go do momentu w którym ona nie zdjęła stamtąd swojej ręki. Mogła go źle zrozumieć, ale on po prostu zwracał uwagę na każdy mały szczegół.
Czas na sensację wieczoru. Najważniejsze manewry podczas ich spotkania. Chciała poznać czym jest prawdziwy strach, a on zrobił jej małą zajawkę co do tego wszystkiego. Jak widać wszystko zadziałało od razu. Mechanizm się uruchomił i wszystkie koła zębate ruszyły. Napędzały się same i wszystko poszło po jego myśli. Wiedział, że w jakiś sposób zareaguje ale to przerosło jego oczekiwania. Ona naprawdę mogła być świetną morderczynią. Instynkt u niej nie umarł. Czuł zimne ostrze na swojej szyi. Uśmiechnął się szeroko wiedząc, że odniósł teraz zwycięstwo.
- Woah, a jednak to nie jest tylko na pokaz. - Odparł tylko tak samo subtelnie jak wcześniej. Nie zamierzał przerywać tego teatrzyku. Nie kiedy bawi się tak świetnie i ma zamiar wyciągnąć z niej jeszcze więcej. Miała silną wolę i musiał to przyznać. Ale to nigdy nie trwa długo. Strach zawsze jest w stanie Cię pożreć. Nieważne czy najpierw zrobi to rozpacz, nienawiść czy chęć zemsty. Kiedyś nadejdzie, a wtedy człowiek odrodzi się na nowo lub umrze. Ich oczy się spotkały, ale tym razem jego spojrzenie było łagodne. Tak jak jeszcze nigdy tej nocy. Czy człowiek o takim spojrzeniu mógłby zrobić komuś krzywdę? Oczekiwał grzecznie, aż odłoży miecz i wtedy oparł głowę całkowicie na jej barku, a jego jedna ręka zwisała przed nią. Była oczywiście oparta na drugim barku.
- Jesteś uparta, wiesz o tym? - Dodał to dalej delikatnym, ale nieco rozbawionym tonem. Zachowywał się teraz tak bezbronnie, że mógł wywołać na jej ciele jeszcze więcej dreszczy. Obrócenie jego charakteru o 180 stopni. - To co zrobiłaś przed chwilą oznacza, że masz w sobie instynkt mordercy. Czy tego chcesz czy nie Furiosa. A jeżeli będzie trzeba to go w Tobie wyzwolę. - Powiedział to bardzo spokojnie i dalej się uśmiechał. Gdyby na niego zerknęła to pewnie zauważyłaby ten błysk w oku, który miał w sobie determinację. Chciał to zrobić. Wyciągnąć z niej maksimum. - Prędzej czy później. - Szepnął po raz kolejny niebezpiecznie łagodnie i odkleił się od niej. Odpalił fajkę i powoli wrócił na swoje miejsce. Usadowił się i dopił jeszcze resztkę alkoholu. Na tym skończyło się właśnie ich whisky. Trochę to smutne. Mógł wziąć jednak dwie butelki, ale nie spodziewał się że trafi na taki trudny orzech do zgryzienia.
- I jak? To co Ci pokazałem to był tylko prolog. Mała część tego czym jest prawdziwy strach. Sama widzisz jak na niego zareagowałaś. Bez zawahania podniosłaś ostrze gdy byłaś zagrożona. Mówiłem, że masz do tego predyspozycję. - Dodał to spokojnie, a w oczach było widać satysfakcję. Osiągnął co chciał. Ich spotkanie mógł uznać za bardzo udane już nawet w tym momencie. Cieszył się, że to akurat na nią trafił. Nigdy jeszcze żaden wojskowy nie dostarczył mu takiej zabawy. Chciał ciągnąć to bez końca, ale musiał znać umiar na pierwszym spotkaniu. Co za dużo to nie zdrowo, prawda?
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Wątek zawieszony z braku aktywności w pisaniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach