Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Czas: 6-7 miesięcy temu.
Miejsce: Jakaś knajpka, chociaż bliżej jej do określenia mianem: speluna.
***
Rudowłosa szła przed siebie, dając przejść co bardziej podchmielonym osobom. Ostatnie, czego kobieta chciała to ocierać się ciałem o jakichś nachlanych gostków. Wolała dać im przejść i nie wszczynać niepotrzebnej dyskusji. Jeszcze się zdenerwuje, jak to często ma w zwyczaju i zrobiłoby się nieciekawie. A po co sobie niepotrzebnie komplikować życie?
Po chwili wściekle niebieskie oczy wypatrzyły samotny barowy stołek na uboczu. Skierowała się w jego stronę i klapła wdzięcznie czterema literami.
-Co podać?- spytała się barmanka.
-Może być piwo.- odezwała się, kładąc na bar pieniądze.
Kufel wylądował głośno tuż obok Furiosy, a pieniste fale piwa przelewały się za brzegi. Przypatrywała się trunkowi dłuższą chwilę, czekając aż złociste morze uspokoi się nieco.
Na myśl, co by pomyślał jej brat, gdyby ją zobaczył pijącą alkohol w takim miejscu, kąciki ust uniosły się w górę same z siebie. No cóż, zachwycony, to on by nie był. No, ale co poradzić? Taka praca.
Elen siedziała i nasłuchiwała. Ludzie opowiadali sobie różne historie. Bardziej lub mniej dla niej istotne. Starała się nie słuchać o podbojach łóżkowych jakiegoś mężczyzny ze śmiesznym wąsem czy dziwki skarżącej się na brutalność kolegi. Czekała na jakieś pogłoski, plotki, spekulacje, wszystko co tylko mogłoby jej się przydać. Taka rola szpiega.
Objęła kufel palcami, splatając je w koszyczek i nadal modliła się nad piwem. Pewnie będzie je sączyć cały wieczór i zostawi upijając tylko kilka łyków.
Niespokojnie poruszyła się na stołku. Miała dziwne wrażenie, że to nie będzie spokojny, leniwy wręcz wieczór jakiego się spodziewała. Postanowiła wziąć to uczucie pod uwagę, ale się nad nim nie zastanawiać. Szpieg nie słuchający swoich wszystkich zmysłów to…martwy szpieg.
Jakby litując się nad nieruszonym dotąd trunkiem, rudowłosa nachyliła się. Miała zamiar upić łyk, ale zamiast tego powąchała i dmuchnęła w pianę, lekko rozbawiona.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Shane siedział w barze już dłuższy czas. Musiał nieco odsapnąć i odreagować stres piętrzący się przez ostatnie miesiące. Jego słabość do alkoholu spowodowała, że zasiedział się na nieco dłużej, niż sam by się spodziewał. Czas wlewania w siebie podrzędnego alkoholu wydłużył się, a on zamiast być mniej trzeźwym, nadal zachowywał jasność umysłu. Niech wszystko szlak trafi. Nawet cudowne, życiodajne gorzałki nie działały tak, jak powinny.
Siadł przy barze, zamawiając jeszcze raz najpewniej szkocką, chociaż smakowało to jak zwykłe szczochy. Zerknął na siedząca kobietę obok i na to, co zamówiła. Raczej do takich spelun nie zapuszczały się niewinne niewiasty, które szukały w nich męża. Ta, wydawała się kobietą, która potrafi sobie poradzić w ekstremalnej sytuacji. Chociaż nie zawsze sytuacja sprzyjała umiejętnościom, jakie dana jednostka posiadała. Milczał dłuższa chwilę, siorbiąc to, co polał mu barman. Za bardzo mu smakowało, aby nagle przerwać w połowie i szukać szalonych pirackich przygód. Z westchnięciem, dopił do końca i zwrócił ponownie spojrzenie na kobietę. Rozluźniony i bardziej przystępny, nawet podjął się rozmowy.
- Trochę niebezpiecznie jest samej siedzieć w takiej spelunie. Nie obawiasz się? - zapytał się, gestem dłoni nakazując barmanowi o dolanie. Leniwie zawiesił na niej wzrok na dłużej, sądząc, że ładna kobieta szybko stanie się celem dla potencjalnych zboczeńców. Wiele się nie pomylił, gdyż zaraz po jej lewej stronie przysiadł się jakiś mężczyzna, starając się zabłysnąć. Rzucał kilkoma niewybrednymi komentarzami, czasem nawet mieszając je z nieśmiesznymi żartami.
Rudzielec nie zamierzał się wtrącać w nie swoje sprawy, pomimo że z wolna gadanie tępego kolesia doprowadzało go do szału. Z anielską cierpliwością wysłuchiwał bełkotu na temat pięknych oczu i pachnących włosach, o mało co nie zwracając szkocką na blat.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Względny spokój Furiosy pierzchnął w momencie, gdy tajemniczy mężczyzna zasiadł koło niej. Nadal pochylając się nad piwem spojrzała na niego zaciekawiona, kogoż przywiało. Przyjrzała się najpierw jego włosom, w których słabe oświetlenie baru tworzyło złotawe pasma. Potem przeniosła wzrok na zakolczykowane lewe ucho i objęła wzrokiem całokształt. Zmrużyła lekko oczy. Co znaczyło u niej wysnuwanie końcowych wniosków. Podejrzewała, że jest jakimś najemnikiem, albo handlarzem bronią. Zwłaszcza, że nie każdy popija sobie szkocką, chodzącej w takich barach po niebotycznych cenach, a jakość ma się nijak do oryginału serwowanego w mieście, czy na przyjęciach władzy. Tam to już w ogóle.
Zobaczyła, że się jej przygląda. Niestety po zakończeniu analizy rozpoznawczej, przestał być na ten moment dla niej interesujący. Popatrzyła Shane’owi w oczy, jednak szybko odwróciła wzrok. Może jej analiza wymaga głębszych przemyśleń, bo albo jej się wydawało i dawała się ponieść atmosferze baru, albo jego oczy miały w sobie dzikość, której nie można przypisać normalnemu człowiekowi. Z takimi się bez powodu raczej nie zadziera, chociaż instynkt samozachowawczy to dla niektórych tylko książkowy frazes.
Furiosa chwyciła mocniej ucho kufla. Tak, stwierdziła, że to czas się napić. Uniosła go w górę i przytknęła do ust. W tym samym momencie odezwał się mężczyzna ze szkocką i nowy typ po lewej. Kobieta odstawiła powoli kufel z powrotem na blat, z nietkniętym wciąż trunkiem. Chwilowe spojrzenie na pijaczynę wychwalającego jej piękno, a żarty brał chyba z jakiejś książki pt.”Żarty dla Idiotów” poczuła się dosłownie jak wypolerowany talerz od nadmiaru jego komplementów. Tutaj nie było co analizować, zwykły spam jej się przypałętał. Uniosła brwi w górę już rozbawiona masą pochlebnych epitetów i żałosnością wypowiedzi.
Przybrała jednak surowa minę herod baby. Odchyliła się na stołku trzymając dłońmi blat baru i rzuciła twarde spojrzenie spod przymrużonych rzęs pijanemu mężczyźnie.
-Może innym razem pociągniemy tę rozmowę, jestem teraz bardzo zajęta. Przyszłam w bardzo ważnym celu i chcę uciąć sobie pogawędkę z tym oto mężczyzną.- wplotła w to jeszcze parę rosyjskich słów, dopełniając tym rosyjski akcent, na jaki się zdecydowała. Wskazała ręką na Shane, który nieźle już podburzony głupią gadką pijaczyny, nie miał miny skorej do żartów.
Elen pojęła powagę sytuacji i włożyła sobie wykałaczkę do ust. Postanowiła grać rosyjskie babsko dalej. Przygryzła patyczek i hycnęła mało subtelnie kufel upijając duży łyk. Klasnęła głośno w dłonie i oparła łokcie o blat.
-Ano niebezpiecznie, wychwalają jak ruską porcelaną i podają szczyny. Obawiam się o swoją głowę, gdy obudzę się rano. A Ty nie obawiasz się, że wplączesz się w bójkę i zabijesz kogoś przez przypadek? Coś mi się wydaje, jak tak na Ciebie patrzę, że to bardzo możliwe.- spasowała trochę ze zruszczeniami, chciała mimo wszystko by rudowłosy mężczyzna zrozumiał co do niego mówiła.
Uśmiechnęła się miło do Shane’a, na dobra sprawę zlewając faceta po lewej. Wyjęła wykałaczkę z ust i obracała ją chwilę w dłoni, gotowa użyć w mało subtelny sposób, jeżeli pijany koleś znowu do niej wystartuje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Tak, z ich dwójki Furiosa najwidoczniej wolała rozmawiać z Shane'm, który prawdę mówić był kiepskim towarzyszem do jakichkolwiek pogawędek. Może faktycznie po alkoholu robił się bardziej rozluźniony, mniej zgryźliwy, ale nadal pozostawał tym samym dupkiem, którego irytowało gadanie śmierdzącego kolesia tuż za kobiecymi plecami. Z anielską – jak na siebie – cierpliwością, słuchał dłuższą chwilę pierdzielenia zaplutego faceta. Ileż można? Najwidoczniej nie tak wiele, jak się wydaje. Wstał płynnym ruchem, okręcając się w mgnienia oka na krześle i w dwóch krokach znalazł się przy facecie, który nadal wygłaszał żałosne poematy.
- Ogłuchłeś? Stul mordę i wypierdalaj – warknął nie przebierając w słowach. Jego limit uprzejmości w tym tygodniu został stanowczo nadszarpnięty i nie zamierzał go naciągać w tak podrzędnym miejscu. Krępy facet trochę się zatoczył, trochę nawet popluł kiedy wyrzucał z siebie parę chujów i ciulów. Jednak kilkoma obraźliwymi epitetami Shane się wcale nie przejął. Ba, wręcz były dla niego miodem dla duszy. Zapalnikiem do dalszych działań.
 Złapał go rękę, którą opierał się o bar i wykręcił mu ją do tyłu, a kiedy ten zdążył się pochylić, odepchnął go od siebie i kopnął w tłusty tyłek. Pijany mężczyzna poleciał w przód szybko się prostując. Widocznie takie ostrzeżenie dało mu do myślenia,najwidoczniej nie był typem fajtera tylko romantyka. Niestety, trafił na bardzo niewrażliwego „miłośnika romansów”.
 Shane siadł na swoim miejscu, patrząc przed siebie. Na wprost niego znajdywało się lustro, w którym widział swoje zmęczone odbicie.
- Coś mówiłaś o tym, że mogę kogoś przez przypadek zabić? - powiedział, uśmiechając się nikle pod nosem. Upił łyka szkockiej, spoglądając na dziewczynę. Była ładna. Nie mógł zaprzeczyć. I, dlatego też ciągle dziwił się, co ją ściągnęło do tak podrzędnej speluny, do której przychodzą jedynie alkoholicy, albo niebezpieczne typy. Żadna opcja dla kogoś równie dobrze ubranego jak Furiosa, nie była dobra.
- Co aż tak źle z oczu mi patrzy, że sądzisz, że mogę być jednym z tych kolesi, których ciągnie tylko do bójek? - zapytał rozbawiony. - A ty? A ty, co tutaj robisz? - Upił łyka, dając Elenie dłuższą chwilę na zastanowienie się. Domyślał się, że porządna kobieta nie przyszła popatrzeć sobie na źle ubranych facetów, którzy jedynie co potrafili robić, to wlewać sobie sporo litrów wódki do gardeł. Przesunął wzrokiem po jej twarzy, a następnie przelotnie skupiając się na dłoniach.
 Z zadziornym uśmiechem wrócił do wpatrywania się w swoje odbicie. Nie była od brudnej roboty. Jej dłonie nie świadczyły o jakiejkolwiek pracy fizycznej. Zadbane i gładkie, bez żadnych przetarć. Medyk? Szpieg? Czyżby ktoś z DOGS? A może S.SPEC? Chwilę dumał, dopóki nie zauważył, że skończyła się szkocka w szklance. Kolejna dolewka. Nie ma co. Ruchem dłoni, wskazał barmanowi co ma robić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Furiosa zrezygnowana wyrzuciła wykałaczkę. Wydawała się taka…marna i śmieszna, przy Shane, który w mało subtelny sposób okazał dżentelmeństwo względem Furiosy i pozbył się napastliwego pijaczyny. Westchnęła pod nosem z ulgą i popatrzyła zniesmaczona na piwo. Było paskudne. Miała ochotę zwrócić ten gwałtowny łyk, który wzięła pod wpływem chwili.
Wkurzyła się że zmusza się do picia takich pomyji. Machnęła na kelnerkę.
-Gin, dwa razy, możesz to zabrać.- Odepchnęła od siebie kufel zniesmaczona.
Złapała jedną szklankę i wypiła na hejnał. Gorąc niczym pożar, wybuchł w jej żołądku. Potrząsnęła głową odruchowo, chcąc się pozbyć nagłego uczucia. Shane na nowo zasiadł obok niej i kontynuował przerwaną rozmowę. Popatrzyła na niego niepewnie. Mówić, mu czy nie mówić…- gdybała w myślach.
-Tak, coś wspominałam, nie przejmuj się tym.- wypaliła, ostatecznie stawiając na neutralną odpowiedź. Oddała pustą szklankę i wzięła do reki następną. Obracała ją chwilę w dłoniach, zastanawiając się co dalej. Właściwie nie wiedziała, jaką postawę teraz przyjąć. Nie musiała się przy nim bawić w jakieś kreacje postaci, nie ma ochoty ciągnąć herod baby, bo na dłuższą chwilę jest to uciążliwe. Nie rozumie kobiet, które mogą zachowywać się tak wrednie.
To jednak nie był koniec ich rozmowy. Popatrzyła się na mężczyznę słysząc kierowane do siebie pytanie. Zrobiło jej się trochę przykro, że tak odebrał jej wypowiedź. Jemu natomiast najwidoczniej nie, był rozbawiony, ona jednak zmartwiła się, ze go uraziła, w końcu był dla niej miły i nawet pozbył się natręta. Postanowiła jednak, zgodnie z prawdą powiedzieć co myśli:
-Nie powiedziałabym, że źle. Opacznie to zrozumiałeś. Masz oczy, jak wilk, takie dzikie i nieufne, spotkałam kiedyś młodego wilka, patrzył na wszystkich, jak Ty teraz. Czy ciągnie Cię tylko do bójek? Cóż to zależy, nie będę wnikać w męski terytorializm.- uśmiechnęła się miło i upiła mały łyk gin'a.
Potrzebowała chwili, by odpowiedzieć, na pytanie, które Shane’a interesowało najbardziej. Rozejrzała się dyskretnie po sali i szybko obrała sobie cel ataku.
-Spójrz- powiedziała i nachyliła się w stronę Shane’a, wskazując na parkę stojącą kawałek dalej- Tamten gość, w wypranych jeansach, w dość schludnej koszuli, tu i ówdzie załatanej. Rozmawia z dość trzeźwą jeszcze blondynką. Każdy głupi widzi, że chce ją zbajerować i zabrać do łóżka, a najlepiej wziąć tu i teraz. Tyle, że ona już 4 razy, od kiedy tu siedzisz zdążyła iść na stronę z różnymi mężczyznami. Najzwyklejsza dziwka. Mimo wszystko zadbana. Ubrania znoszone, ale nie brudne, włosy wcześniej modnie ułożone, teraz w nieładzie, z pozoru panienka z miasta chcąca się trochę zabawić i zarobić. Na jej twarzy jednak maluje się obrzydzenie. Marszczy się i widać, że jej się nie podoba obecność mężczyzny. Dlaczego? Przyjrzyj się jej skórze. Ma łuszczycę, szczególnie na udach i cały czas się drapie, zaciska te uda, mężczyzna myśli zapewne, że stara się mu nie ulegnąć. Ona jednak ma świerzb i najprawdopodobniej prostytucją stara się zarobić na leki, które w M-3 są bardzo drogie.– odsunęła się od Shane’a i upiła kolejny łyk gin'a.- Widzisz, zbieram informację i analizuję, takie szpiegostwo.- posłała mu miły uśmiech znad szklanki.
-A Ty? Starasz się upić, by zapomnieć o ostatnich dniach? -zapytała luźno, przypatrując mu się swoimi wielkimi niebieskimi, jak oszlifowany szafir, oczami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Siedział na krzesełku barowym sącząc szkocką i dopiero usłyszawszy na nowo jej dźwięczny głos, spojrzał na Elenę. Wzrokiem przesunął po jej delikatnych rysach twarzy i intensywnych niebieskich oczach.
- Nie przejmuję. Musiałabyś się sporo natrudzić, abym się czymś przejął – powiedział, odrywając od niej spojrzenie miodowych oczu. - I co się stało, z tym młodym wilkiem? Żyje jeszcze? - zapytał, ukrywając swoje zainteresowanie pod standardową maską obojętności. Ciekaw był kim był ów młody wilk, którego spotkała i dlaczego, tak bardzo on go przypominał. Może faktycznie, trochę zdziczał żyjąc na terenach Desperacji i żywiąc się tym co sam upolował. Zaufanie nigdy nie było jego domeną, od zawsze stronił od towarzystwa, nigdy nie był przesadnie przyjazny względem innych. Zawsze sam, mógł liczyć tylko na siebie, już nawet nie pamiętał jak długo samotność stała się jego jedyną towarzyszką. Od śmierci jego brata – Nicolasa, zapomniał praktycznie o wszystkich ludziach, których poznał w przeszłości. Czasem świadomość płatała mu figla, zderzając wymordowanego z falą obrazów, których on kompletnie nie potrafił rozszyfrować.
- Męski terytorializm? Mhm, możliwe – mruknął pod nosem. Shane nie posiadał awanturniczej natury, reagował wtedy kiedy uznawał to za słuszne bądź konieczne, sam rzadko prowokował kogoś dla samego faktu sprania komuś mordy. Nie bawiły go te dziecięce zagrywki, w których ktoś pragnął udowodnić za wszelką cenę swoje męstwo.
 Kiedy Furiosa pochyliła się ku niemu, poczuł jej zapach w myślach klnąc na swój czuły węch. Chwilę nie słuchał tego co mówi, gdyż skupił się na intensywnej woni docierającej do jego nozdrzy. Przyjemny aromat łaskotał go w nosie, sprawiając, że nieco się rozluźnił w jej towarzystwie. Spojrzał w kierunku, w którym mu poleciła i sam uważnie obserwował parkę. Dokładnie przyglądał się wskazanej dziewczynie, wcześniej nawet jej nie zauważając. Nigdy nie zwracał uwagi na ludzi siedzących w barze. Zwłaszcza w dni, w które zamierzał się uchlać.
- Ale przecież w końcu łuszczyca zostanie zauważona. Facet, który ją w końcu będzie mieć, zainteresuje się tamtą strefą i cała konspiracja pryśnie. Mylę się? - zapytał, odwracając wzrok od drapiącej się blondynki. Nie czuł względem tamtej kobiety obrzydzenia. Prawdę powiedziawszy, nic nie czuł. Każdy starał się przetrwać. Jedni w mieście, drudzy na terenach Desperacji. Stawka zawsze była ta sama – życie. Czy w takich okolicznościach mógł kogokolwiek oceniać? Sam nie był lepszym. Zabijał, polował i brał za to grubą forsę. Czy był w czymś lepszy?
- Zbierasz informacje? Czyli jesteś szpiegiem. DOGS? Nawracasz? A może dla Władzy? - zapytał, nie czując krępacji przed powagą własnego pytania.
- Raczej to pierwsze. Z drugiem i tak mam już niemałe problemy – powiedział, kończąc szklaneczkę szkockiej. - Czekasz tutaj na kogoś? Czy kogoś szpiegujesz? Nie żeby coś, ale raczej średnio pasujesz do takiej meliny – chrząknął.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obracała w dłoniach szklankę i uśmiechnęła się pod nosem.
-Tak, żyje.- powiedziała, a ciepły uśmiech nie schodził z jej twarzy.-Jego matka nie przeżyła, ale jego dało się uratować. To dobry towarzysz.- zamilkła i wzięła kolejnego łyka. Przed jej oczami zamajaczyły obrazy z przeszłości. Krzyki ludzi, śnieg, krew, zimno, zabijające powoli. I najgorsze dla niej, mrożące, zastygłą niemal, krew w żyłach wycie umierającej wilczycy, wszystko to, skumulowało się w niej.
Potrząsnęła lekko głową. Zauważyła, że za bardzo dała się porwać wspomnieniom. Zaciekawiona przyjrzała się Shane’owi. Chcąc przy okazji oderwać umysł od starych, smutnych wydarzeń.
Miedzy innymi to dlatego, przychodziła do takich spelun. Nigdy nie wiadomo na kogo trafisz. Oczywiście wiele razy musiała się po cichu ewakuować miedzy latającymi, roztrzaskanymi krzesłami, spoconymi ciałami i lejącym się alkoholem. Nie zmienia to faktu, że raz na jakiś czas trafi się ciekawy „przypadek”. Szpieg aprobuje.
W panującym rozgardiaszu, ciężko się rozmawiało, przysunęła swój stołek trochę bliżej Shane. Dzięki temu usłyszała, mrukniętą cicho odpowiedź.
-Wiem, zabawnie brzmi, ale taka prawda, męski terytorializm przybiera nieraz bardzo, hmm... nieprzyjemne formy.- uśmiechnęła się krzywo. Wyglądało to trochę nienaturalnie, na zawsze pogodnej twarzy Furiosy. Często się uśmiecha, nie są to jednak wyuczone odruchy. Czasem zdarzają się ludzie chcący widzieć we wszystkim i wszystkich dobro. Trzeba by naprawdę zaleźć jej za skórę, by zobaczyć jej gorszą stronę, ów furię, od której wziął się jej pseudonim.
Ciekawiło ją, że mimo, iż Shane wyglądał na groźnego i agresywnego, potrafił zachować stoicki spokój. Może dlatego postanowiła powiedzieć mu co nieco. Przeanalizować na głos stojącą nieopodal parkę, przyznając się przy okazji do swojego zawodu. Kto wie.
Opowiadała mu to wszystko z zawodowym zainteresowaniem, nie można powiedzieć, ze nie lubi swojej pracy, wciąga ją, w takim stopniu, że nie potrafi oddzielić jej od swojego życia prywatnego.
-Tak, masz rację.- powiedziała z entuzjazmem, zachwycona, że Shane to zauważył.-Ale…- uśmiechnęła się konspiracyjnie.-… będzie za późno, jest tak napalony, że zanim wszystko z niego zejdzie, będzie po seksie. Trauma na całą noc, a może i dłużej.
Chciała wypić kolejnego łyka, już przytknęła szklankę do ust, ale bezceremonialne pytanie wytraciło ja z równowagi i niemal się zakrztusiła.
-Co, tak nawracam, nie pij bo spłoniesz w piekle.- zaśmiała się i zakryła ręką twarz, by nie pokazywać, jak bardzo ją to rozbawiło.-Szpieg to szpieg, już nie ważne dla kogo tak naprawdę pracuje, brata się ze wszystkimi niezależnie od polityki czy organizacji. Ale na Desperatę, jak widzisz nie wyglądam. Chociaż się czasem staram to i tak nie jestem w stanie ukryć tego, że mieszczuch ze mnie.- Poprawiła włosy, słysząc jednak, jej zdaniem przytyk, opuściła rękę i głosem lekko oburzonej kobiety powiedziała:
-Zaraz tam nie pasuję, nie wiem o co Ci chodzi. Ja wiem, to przez włosy, no wybacz, ale nie będę brudzić ich w błocie by się, aż tak wpasowywać w te klimaty.- szybko się rozpogodziła, jak to miała już w zwyczaju.
-Obecnie, siedzę, piję, rozmawiam z Tobą i przy okazji zbieram informacje. A co, chcesz się czymś ciekawym ze mną podzielić?- zapytała nonszalancko, jednak dało się dosłyszeć dozę ciekawości.[/color][/color]


Ostatnio zmieniony przez Furiosa dnia 16.12.15 22:59, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Kod, tak kocham. :c)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Słuchał ją uważnie, nie przerywając. Czasem tylko potaknął bądź upił łyka złotego trunku.
- Powiedziano mi kiedyś, że wszyscy ci, którzy patrzą tak samo jak ja, szybko umierają. Dlatego zapytałem o tego wilka – powiedział, nikle uśmiechając się. Zastanawiał się kiedy na jego życiu Los postawi krzyżyk. Prawdę powiedziawszy nie zamierzał szybko opuszczać ten świat, miał jeszcze kilka spraw na nim do załatwienia, a niestety wymagały one osobistego stawiennictwa.
 Kiedy kobieta przysunęła bliżej niego stołek, podniósł jedną brew, a potem lekko uśmiechnął się do siebie, nie komentując tego. Poczuł ponownie przyjemną woń, która idealnie podkreślała kobiecą naturę Eleny.
- Chociażby taki, jaki ja zastosowałem? - zapytał uszczypliwie odnośnie terytorializmu. Nie dało się nie wyczuć w tonie jego głosu rozbawienia, które starał się ukryć za zwykłym droczeniem. Nie wiedząc czemu obecność Eleny bardzo przypadła mu do gustu. Nie była jedną z tych rozwrzeszczanych, nadętych kobiet, które albo awanturowały się gorzej niż niejeden facet, albo, które poza czubkiem własnego nosa nie widział świata. Ona była naturalna i chyba dlatego jeszcze na nią nie warczał.
- Skoro jest świadom tego, że panienka zarabia na swoje utrzymanie ciałem, to nie powinien się potem niczym dziwić. Patrz w jakim przyszło nam żyć świecie... – mruknął, kolejny raz upijając łyk i urywając swoją myśl w połowie. - Wiesz, chyba cię tym trochę zmartwię, ale Boga nie ma – rzucił, podnosząc szklankę ze szkocką do góry wznosząc toast ku niebu.
-A jeśli jest, to niech wie, że wszystko spierdolił. Gratulacje. - Opróżnił szklankę do pusta, obracając ją między palcami chwilę. Z zamyśleń wyrwało go słowo szpieg, na które zareagował po prostu odruchowo. Uważnie wyłapywał ciekawe informacje z jej zdania. Potaknął tylko porozumiewawczo.
- Ach, rozumiem. Szpieg to szpieg, czyli jak będę potrzebował twojej pomocy, to mogę na nią liczyć, tak? - zapytał, łapiąc ją za słówka. Skoro uważała, że jest wolnym strzelcem, należało posiadać takie kontakty. Kto wie do czego mogą mu się one przydać.
 Czy chciał się z nią czymkolwiek dzielić? Jakimikolwiek ciekawostkami? Trochę już wypił, a alkohol skutecznie sprawiał, że jego gruba warstwa szorstkości nagle wolno opadała, a on stawał się mniejszym dupkiem niż zazwyczaj. Barman szybko zapełnić opróżniony kielich rudzielca, który spojrzał na kobietę ponownie tym samym nieodgadnionym, dzikim spojrzeniem.
- Mówiąc o tym wilku, niewiele się pomyliłaś. Nie jestem już człowiekiem – powiedział, puszczając do niej oczko. Parsknął pod nosem, czując jak szkocka przyjemnie rozchodzi się po spiętych mięśniach, masując każdy zastygnięty milimetr jego ciała. Z ulgą musiał przyznać, że była to jego jedna z ulubionych kobiet. Nie zdradzała go, wiecznie była i zawsze milczała, kiedy on wylewał z siebie swoje żale. Ideał kobiety, z taką mógł się nawet ożenić. Chociaż stój, wróć. Shane posiadający jakąkolwiek drugą połówkę – w dodatku na stałe - było dla niego abstrakcją. On po prostu nie nadawał się do żadnych związków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jeździła palcem wokół brzegów szklanki, zastanawiają się, czemu Shane tak bardzo przypomina jej wilka. Może zbyt dużo czasu spędza z Morusem na misjach i sama dziczeje? Spojrzała na rudowłosego uważnie. Na jej pogodnej twarzy pojawiła się zmarszczka na czole, a brwi delikatnie się ściągnęły.
-Nie zgadzam się z tym do końca, jak można komuś coś takiego powiedzieć?- w jej słowa wkradł się ostrzejszy ton, widać było,że jest zła na osobę lub osoby, które Shane’owi powiedziały, że ci, którzy patrzą tak samo jak on, szybko umierają. -To tak jakby, ktoś Ci powiedział: „zginiesz, bo nie podobają mi się twoje oczy”. Ci którzy mają wilcze spojrzenie, nie tyle co umierają szybko, matko tylko nie to, co po prostu bardziej cierpią. To jak wieczny wyścig z kłusownikami.
Wypiła ostatni łyk i odstawiła szklankę na blat głośniej niż zamierzała. Machnęła kelnerce by podała jej następną. Zmieszała się lekko swoim uniesieniem, ale co poradzić, jak się oburzyła. Dmuchnęła mocno na błądzące na jej twarzy pojedyncze kosmki włosów, wyładowując na nich resztkę nagłej złości.
Chociażby taki, jaki ja zastosowałem? 
Skomentowała jego słowa unosząc brwi w górę, a spojrzenie dobitnie utwierdzało, w potwierdzającej odpowiedzi. Uśmiechnęła się po chwili, pod nosem i upiła kacotwórczego trunku.
Z lekkim rozbawieniem patrzyła, na toast dla samego Boga, który jest, ale go nie ma, a właściwie to nie wiadomo. Uniosła szklankę wyżej i również wypiła. Uśmiechając się z lekkim niedowierzaniem, ale było zabawnie.
Niestety, później, może zbyt szybko powiedziała, że „szpieg to szpieg…”, bo  została skutecznie złapana za słówka i usidlona. Otworzyła usta zdziwiona i szybko je zamknęła, wolała bardziej rozważyć odpowiedź, alkohol niekiedy za bardzo rozwiązuje język.
Splotła dłonie i chłodnym, profesjonalnym wzrokiem popatrzyła Drug-on’owi w oczy. Teraz nie rozmawiał z Elen pijącą i zbierającą luźne strzępki informacji, tylko ze szpiegiem, Furiosą:
-Miło nam się rozmawia, przynajmniej ja mam takie wrażenie, uważam, że możemy zawrzeć deal, ale pamiętaj, nie chwal się mną na lewo i prawo, nie chcesz, by SPEC cię znaleźli.- uśmiechnęła się, łagodząc tym, zimny wzrok.-Tak, możesz na mnie liczyć, ale ja inwestuję tylko w handel wymienny, skoro, Ty możesz liczyć na mnie to ja na Ciebie też. Mamy deal? Czy może zniechęca Cię świadomość, znajomości z szpiegiem SPEC?
Czekając na reakcję, upiła trochę gin’u ze szklanki, dając tym Shane czas na odpowiedź, nie chciała go przyszpilać spojrzeniem, zmuszając do i tak nie łatwej odpowiedzi.
Rozejrzała się po barze. Część towarzystwa zbiegła się do stolika stojącego w rogu sali, po chwili dało się słyszeć drgające struny gitary. Grajek, mimo trudności spowodowanych zbyt dużym procentem alkoholu we krwi, dobrze sobie radził. Wygrywał skoczne, proste melodie, a ludzie klaskali, śmiali się i wznosili toasty za wszystko co tylko im się na myśl nawinęło.
Elen wróciła spojrzeniem na Shane. Wygrywana melodia przypominała jej jedną, polską piosenkę. Zaczęła ją cicho nucić: obława, obława na młode wilki obława, te dzikie, zapalczywe w gęstym lesie uchowane…
-Wilk..-szepnęła. Wyprostowała się szybko, by po chwili nachylić się w stronę Shane- Jesteś wilkiem, znaczy wymordowanym, ale wilkiem. Zgadłam?- nuta ekscytacji wkradła się w jej słowa. Była zachwycona. Dopiero co rozmawiali o wilkach, dręczyło ją trochę, czemu Shane myli jej się z Morusem, a ta hipoteza, rozwiałaby jej wszystkie wątpliwości. Oczy Elen zabłyszczały szafirowym ożywieniem, a wzrok uciekał to na twarzy Shane, to na rude włosy, odbijające złoty blask mimo mdłego światła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Spokojnie spoglądał na kobietę, zastanawiają się dłuższą chwilę w milczeniu czy ona jest już tak mocno pijana czy może tak naiwna. Shane w pierwszej chwili myślał, że Elena z niego sobie żartuje. Jednak ta była bardzo poważna i wręcz oburzyła się na jego słowa, a raczej słowa, którymi dawniej został obdarowany rudzielec. Czy naprawdę warto było się przejmować słowami, które usłyszał kilka lat wstecz? On szczególnej wagi nie przywiązywał do tego, zresztą jak do wszystkiego.
- Nie ma czym się denerwować. - Wielokrotnie pod swoim adresem słyszał podobne bądź nawet gorsze komentarza, jak zarówno niewybredne epitety. - Powiedziano mi to w kontekście mojego temperamentu. Raczej tak szybko nie da się mnie zabić. Mam jeszcze parę spraw w tym życiu do załatwienia i nie wybiorę się na drugą stronę rzeki, dopóki nie kończę tego co zaczęto – powiedział spokojnie, nie tłumacząc jej nawet o jakie sprawy chodzi. Nie musiała wiedzieć, nikt nie musiał. Nawet w organizacji Smoki nie znały wielu szczegółów z jego życia oraz o nim samym.
Widząc jak kobiet podniosła szklankę ku niebu parsknął śmiechem nie wierząc, że to zrobiła. Zwłaszcza, że swoim zachowaniem zaciekawiła kilka par oczu. Pokręcił głową, odstawiając szklankę z charakterystycznym brzdękiem na drewniany blat i wbił spojrzenie w złoty trunek.
- A więc S.SPEC – mruknął do siebie, dopiero po chwili zerkając na nią kątem oka. - Niezbyt za wami przepadam, także nie zamierzam rozgłaszać podobnych informacji na lewo i prawo. Ponadto to czym się zajmuje, wymaga ode mnie dyskrecji, więc bez obaw. – Potaknął. Chwilę milczał, uśmiechając się tajemniczo. Deal ze SPEC to dopiero zabawa. Ciekaw był czy kiedykolwiek będzie potrzebował rządowego szpiega. Bawił się złotym napojem w swojej szklance dłuższą chwilę, nie odpowiadając jej. Sprawiał wrażenie jakby faktycznie poważnie zastanawiał się nad tą propozycją, jednak prawda wyglądała zupełnie inaczej. Dawno podjął decyzję, a chwilowa pauza miała nadać całemu temu deal'owi większej wagi.
- Niech będzie. - Zgodził się, odwracając głowę w jej stronę. Shane podejrzewał, że to raczej Elena będzie żałowała podpisania paktu z diabłem, a nie on.
- Tak, jestem wymordowanym. I tak, wilkiem. Zaskoczona? - zapytał z nikłym uśmieszkiem na ustach. - Nie czujesz odrazy do mnie? Nie boisz się? - Odchylił się na krześle, czując pierwsze mroczki przed oczami, wręcz z przyjemnością na chwilę je zamknął. Świat delikatnie zaczynał mu migotać i robił się bardziej przystępnym miejscem. Wolno rozluźniał się i zapominał o beznadziejności baru, w którym się znajdował.
 Nagle został wyrwany ze swojego świata, gdy dosłyszał pomiędzy tym całym gwarem i rozmowami ciche nucenie swojej towarzyszki. Nie znał języka w jakim nuciła, dlatego też zainteresował się tym bardzo szybko. Powrócił do wcześniejszej pozycji, uważnie na nią spoglądając.
- Co nucisz? Co to za słowa? O czym? - zapytał zaciekawiony, co z trudem było mu ukryć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Elen popatrzyła na niemal pustą szklankę, dla niej już ostatnią. Co za dużo, to nie zdrowo, a alkohol już rozlewał przyjemne uczucie ciepła w jej ciele. Pijany szpieg to raczej nie najlepsza reklama. Poprawiła niesforny, rudy kosmyk za ucho.
-Wiem, że nie ma się czym denerwować.-powiedziała lekko naburmuszona. -Ale mimo wszystko, gdyby mi tak ktoś powiedział, straciłby pracę i możliwe, że nawet życie…- urwała, wyobrażając sobie w głowie taką sytuację. Tak zdecydowanie, alkohol za bardzo popychał Furiosę do przemyśleń.
-W każdym razie...- zaczęła już spokojnie, jakby wybuch złości nie miał przed chwilą miejsca.-... skoro nie przeraża, czy też nie odrzuca Cię znajomość z kundlem władzy, za przydatne informacje mogę dla Ciebie zapuścić sieci wśród S.SPEC, łowców, neutralnych mieszkańców desperacji, okolicznych plemion i w ostateczności KNW.- odważnie, acz kto wie, może nierozważnie, przyznała jaki zasięg maja jej sieci na ten moment, ale wiedziała, ze swoich źródeł, że zbliża się bardzo zły czas dla mieszkańców M-3, niepokojące pogłoski o zaniku surowców krążą wśród przedstawicieli różnych ras i warstw społecznych. Dlatego też starała się poszerzać szpiegowską siatkę horyzontu, wzdłuż i wszerz, jak tylko się da.
Rudowłosy zgodził się na zawarcie umowy, ale coś jej się wydawało, że jego odpowiedź i tak była za szybka. Nie chciała nawet myśleć czy przypadkiem nie wpakowała się w jakieś gów..bagno. Mimo to, nie żałowała decyzji. Czas naglił ich wszystkich. Otworzyła szeroko niebieskie oczy. Nie spodziewała się, że jednak jej hipoteza okaże się słuszna i że mężczyzna tak bez nieufności, czy krępacji się przyzna. Podparła głowę rękoma. Nie wiedziała czy powinna patrzeć mu w oczy, czy też nie. Wśród drapieżników oznacza to wyzwanie, ile razy z Morusem spierali się na spojrzenie o władzę… ostatecznie Elen doszła do wniosku, że skoro już na początku ich rozmowy patrzyła mu w oczy, to teraz już za późno na takie rozterki.
Utkwiła wzrok w bursztynowych oczach, bez lęku czy niepewności.
-Byłabym głupia, gdybym na swój sposób się nie bała. Ten wilk, o którym Ci mówiłam jest obecnie moim przyjacielem i wiernym towarzyszem, wychowałam go tak jak umiałam najlepiej, starałam się by nie stracił swojej wilczej natury, przez co teraz, nie należy do spokojnych bestii jest hmm... bardzo krnąbrny.- uśmiechnęła się lekko wspominając, jak Morus demoluje mieszkanie, gdy za długo w nim zostaje. Nie ma obroży, bo i tak znajdzie sposób by ją zdjąć, walczy o miejsce, nawet spiera się z Vellard’em co kończy się zazwyczaj kopniakiem za drzwi, ale on i tak znajduje sposób by wejść przez okno. Skargi sąsiadów są już notoryczne, cóż poradzić, ze Morus, raz w tygodniu upoluje sobie kota jakieś moherowej babci. Przynajmniej gołębie nie spuszczają się na parapet, można powiedzieć, że w okolicy jej mieszkania, jest to gatunek niemal na skraju wyginięcia.
-Może, też dlatego nie czuję obrzydzenia do Ciebie.- kontynuowała, po krótkiej pauzie.
Zrobiło jej się bardzo przyjemnie, miała ochotę położyć głowę na, wymacanym przez wszystkie przychodzące typy, barowy blat i usnąć, jak dziecko, nie chciała jednak pognieść swoich włosów. Dlatego nie zmieniła pozycji, zaczęła znowu nucić pod nosem piosenkę. A gitara niemal wygrywała do niej rytm.
-Zginęły ślepe, ufne tak, puszyste kłębki dwa. Bezradne na tym świecie złym, nie wiedząc kto je zdławił… Co?-urwała nudzenie, słysząc nagłe ożywienie Shane. Po chwili uśmiechnęła się smutno, a oczy przymknęła, nie chcąc dać z nich niczego wyczytać, uważnemu obserwatorowi.
-A, to piosenka o obławie na wilki, przez kłusowników. Przypominam ją sobie co jakiś czas, a gin namieszał mi już chyba w głowie, skoro tak daleko odpływam wspomnieniami.- powiedziała, po czym przełożyła rudowłosemu piosenkę na japoński.
-Pierwsza część, kończy się natomiast mniej więcej, z tego co pamiętam: Wyrwałem się z obławy tej, schowałem w jakiś las, lecz ile szczęścia miałem w tym to każdy chyba przyzna. Leżałem w śniegu, jak nieżywy długi, długi czas. Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna.- przytoczyła fragment ostatniej zwrotki, podśpiewując, ją już po japońsku. Nie wyszło jej to tak źle, może Elen nie nadaje się na zawodową śpiewaczkę, ale przynajmniej nie rzępoli tak, by się garnki tłukły.
Przechyliła się na chwilę w stronę Shane, próbując wyciągnąć swój notes z ciasnych spodni. Gdy jej się o udało, zaczęła coś w nim zapisywać.

//wybacz, mam wrażenia, że wszędzie są powtórzenia, a przecinki stawiał chyba jakiś przedszkolak. Ale nie sposób się skupić, gdy rodzina baluje.//
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach