Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Kobieca irytacja jest wręcz nieobliczalna. Wydawać by się mogło, że nie ma ona granic. Temat szeroki i głęboki, którego nawet feministki nie są w stanie ogarnąć. A szowiniści zbywają milczeniem. Furiosa doszła do etapu, że jak zaraz jej irytacja nie znajdzie końca to przerodzi się w coś znacznie gorszego.
Wyglądało to na coś innego.
Nieme uniesienie brwi z jej strony w odpowiedzi. Na twarzy nie drgnął, żaden inny mięsień.
Ale oczywiście przyjmuję Twoje zdanie i się z nim liczę.
Ouch. Doprawdy? Brwi wciąż górowały wysoko, ale usta zacisnęły się w czerwoną kreskę.
Uwaga, bo na pewno uwierzy w taką perfidię. Ale to nadal nie były słowa, które chciała czy też, domyślała się usłyszeć po swojej wypowiedzi. Przypatrywała się Ciro ignorując te całe ostrzegawcze znaki w głowie. Jak pirat drogowy, przekraczała drogę z dużą szybkością na każdym ujrzanym czerwonym świetle. Może i był niebezpieczny, bardzo niebezpieczny, ale ona nieustępliwa. Dla niej to był wystarczający argument by bawić się ogniem, jakim jest dla niej Ciro. Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Tak przynajmniej powiadają ci, co przeżyli. Poczuła się jak dziecko, które klepie się po niesfornej główce, gdy chce zgrywać dorosłego. Ta odpowiedź niczego nie wnosiła, jak już to ją zdenerwowała jeszcze bardziej. Zdenerwowała… miała ją wyprowadzić z równowagi? Z drugiej strony sprytne dziecko wykorzystuje pobłażanie rodziców, a wtedy i tak wychodzi na jego, gdy rodzice nie widzą, choć patrzą. Wzięła większy wdech przez nozdrza i uśmiechnęła się miło.
- Ach rozumiem…. Doceniam. - ostatnie słowo, choć wypowiedziane przez zaciśnięte zęby, zachowało miły ton. A głos niemal promieniał ciepłem, w czym pomagał miły uśmiech.
Po chwili miała ochotę parsknąć, ale czekała, aż ten dokończy swoją myśl. Na początku rozmowy, zdecydowanie nie wyglądał na spokojnego gościa i choć umiał już z nią rozmawiać i ją podburzyć, to cóż ona na swój sposób też. Szybko adoptowała się w nowym, nieznanym wcześniej środowisku, dlatego między innymi była przydatna swojej organizacji, a jej parca doceniana. Raczej na pewno ktoś by zauważył jej zniknięcie, a dłuższa nieobecność uroczej panienki Salvadore wywołałaby małą wojnę organizacji. Jakby nie mieli już jednej. Pokręciła głową i mimowolnie uśmiechnęła się szerzej, patrząc jak spokojny i opanowany Ciro puszcz jej oczko. No może trochę to ją rozbawiło. Ale nie chcąca tracić fasonu panienka szybko się opanowała i chłodna maska na nowo ozdobiła jej oblicze. A jego następne słowa tylko jej w tym pomogły.
- Nie chcę wnikać, skąd tyle wiesz o wojskowych i ich sposobie myślenia. Żołnierze to jednostki bojowe i mają swój własny sposób myślenia. Łowcy tak samo. Widać, że miałeś dużo do czynienia z tymi i z tymi. Ale wiesz, nie chcę wyprowadzać Cię z błędu. – urwała, może dla podbudowania napięcie, a może dlatego, ze zaschło jej po prostu w gardle, ale błysk w oku podpowiadał, że ostatnie zdanie było niczym więcej, jak pięknym kłamstwem. Oj tak, zamierzała mu powiedzieć. Napiła się i powoli odstawiła szklankę na stół trochę za mocno. Bawić się? Cała wojna między SPEC’ami, a  Łowcami miała być według Ciro tylko zabawą? Poczuła, że nie jest dobrze. Jej rozmówca jest nienormalny. A to, że z nim nadal przebywa w tym pomieszczeniu sama na sam, oznacza, że ona też. Nachyliła się w stronę rozmówcy niemal kładąc się na stole, a głos zniżyła do konspiracyjnego szeptu. – Ja nie jestem wojskowym. Nie katowano mnie jak ich, nie doznałam krzywd jak łowcy. Nic o mnie nie wiesz. Natomiast ja o Tobie trochę. Panie Eltyar z całym szacunkiem, ale jesteś zadufanym w sobie sadystą.
Powróciła plecami na swoje oparcie i dłonią przeczesała wchodzące jej do oczu rude loki.
- Kocham ludzi, ale nie w ten sposób co Ty. Lepiej nie mieszać miłości z  interesami, bo to się źle kończy. Pomagajmy sobie? Czemu nie.
Z tym akurat mogła się zgodzić, co jak co, ale informatorzy powinni sobie pomagać. Bo w końcu kto lepiej zrozumie szpiega jak nie właśnie drugi szpieg?
Ale jeżeli sposobem na przekonanie Furiosy do siebie ma być zburzenie budynku to cóż, bardzo odważny krok.
- Doprawdy? Przestałam wątpić w granicę Twoich możliwości, aczkolwiek burzenie tego budynku, może nie być dobrym posunięciem. Ja rozumiem, ze nikt nie chce umierać w samotności, ale śmierć we dwoje pod gruzami wcale nie jest lepszą opcją. – odebrała to bardzo dosłownie. Czyżby Ciro zamierzał popełnić samobójstwo i zasypać ich gruzem. Mogiła raczej powinna być drewniana, usłana kwiatkami i płaczącymi bliskimi, a nie twarde głazy i dwa krwawe kleksy. Mimowolnie wstrząsnął nią lekki dreszcz. Ale musiała wiedzieć, no musiała.
- Jak niby mógłbyś tego dokonać, bez prezentacji oczywiście?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na początku nie widział w ogóle jej irytacji. Wszak jakże mógłby wyczuć jej wewnętrzne uczucia? Przyglądał się i szukał chociaż jednej oznaki negatywnych uczuć. Nie doczekał się, a szkoda. To by dopiero było zabawne. Trzeba przyznać, że jego styl bycia jest niezwykle skomplikowany. Normalni ludzie go nie zrozumieją, ale to dla nich zdecydowanie lepiej. Wiedział, że podburzył jej wewnętrzny spokój. To było zbyt proste do domyślenia się. Wiedział już co ją denerwuje mniej więcej wiec coraz częściej stąpał po cienkim lodzie. Prowokował bo był też pewny, że nic mu nie zrobi. Miała może i miecz, ale on doskonale umiałby się wybronić z nawet bardzo złej sytuacji. Oni nie chcą ze sobą walczyć. To zwykłe przekomarzanie się dwojga szpiegów, którzy chcą się "zaprzyjaźnić". Chciał dostawać od niej informację z prostego powodu. Była komunikatywna. Miała wiedzę. Wiedziała jak wyciągać od innych informację. W tej branży praktycznie więcej się nie liczy. Jeżeli uda im się ta znajomość to trzeba przyznać, że to będzie najlepszy ich deal w przeciągu ostatnich miesięcy. On miał zamiar spróbować i nawet zmusić ją do współpracy jeżeli będzie trzeba. Każdy ma swoje sposoby na zdobywanie sprzymierzeńców. On swój plan wprowadził w życie w momencie kiedy pierwszy raz ją zobaczył. Było w nim wiele luk i niewiadomych, ale to nie miało dla neigo znaczenia. Mógł przewidzieć wiele rzeczy. Część już mu się udało.
Mówią, że dziecko, które bawi się ogniem będzie sikać w nocy. Ciekawe czy Furiosa po powrocie do swojego apartamentowca - czy gdzie ona tam mieszka - będzie miała problemy z oddaniem moczu. Prowokowanie niebezpiecznego człowieka jest niebezpieczne. Mamusia niczego nie nauczyła? Jeżeli dźgamy kobrę patykiem to w końcu skoczy nam do oczu i nas otruje. Trucizną Ciro była prosta perswazja i umiejętność zastraszania przeciwników. Chwilowo uważał ją za sprzymierzeńca, ale lepiej by nie doszło do agresywnych zagrań z ich strony. Oboje się poparzą i otrują. To ich naprawdę bardzo zaboli i pewnie doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Tutaj wszystko to była gra polityczna. Zagrywki słowne są podstawą dobrej negocjacji. Ich rozmowa kleiła się bez problemu, więc można stwierdzić że te dwie osobowości częściowo do siebie pasują. Mogliby może nawet zostać przyjaciółmi gdyby nie fakt, że ona nie była tak spaczona jak on. A może była tylko kryła się z tym lepiej niż on? Chwilowo wolał o tym nie myśleć choć myśli same napływały do jego głowy. Ale kiedy po raz kolejny się odezwała to przyglądał się jej jeszcze uważniej. Głownie ustom. Dlaczego? Ciężko powiedzieć. Analizował to jak mówi może? Widział lecące słowa w jego stronę? To mogłoby być to. Jej słowa tańczyły w okół jej głowy i dawały mu do myślenia. Każdy nawet najmniejszy detal został przez niego zauważony i usłyszany.
- Czytając moje akta pewnie się dowiesz skąd. - Powiedział spokojnie i uśmiechnął się lekko. Kiedy pochyliła się nad stołem to podniósł jedną brew w delikatnym zdziwieniu. To było bardzo dziwne zagranie, ale czy takie niespodziewane rzeczy nie są najlepsze? Tak, tak, tak! Cholera. Zaczynał chyba się w niej zadurzać. Imponowała mu jej gra aktorska. A może to nie była gra? Odsłonił całkowicie usta zaś w jego oczach pojawił się zupełnie inny błysk niż wcześniej. Niczym dziecko, które dostało cukierka o który prosiło cały dzień. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Powiedziała dokładnie to co chciał usłyszeć.
- Tak! Masz rację. - Dodał do jej wypowiedzi podśmiechując trochę. To było zbyt piękne by było prawdziwe. Za to kochał ludzi. Byli nieobliczalni i mógł czerpać radość z ich zagrań. Nie mógł przewidzieć wszystkiego, a to tylko utwierdzało go w przekonaniu, że to właśnie on powinien się od nich uczyć, a nie na odwrót. - Jestem sadystą i kocham w sobie tę cechę. - Przyznał szczerze, ale nie miał zamiaru wyprowadzać jej z błędu. Ona doskonale już wiedziała jaki jest. A to tylko znaczyło, że wiedziała naprzeciw kogo siedzi. Niebezpieczny typek, który sam utwierdza się w przekonaniu że jest sadystą i złym człowiekiem. Czy to nie brzmi wspaniale? Następne jej słowa sprawiły, że szybko pokręcił głową przecząco i uspokoił swoje wnętrze.
- Nie masz kochać ludzi tak jak kocha się swojego wybranka. - Wytłumaczył szybko i zaczął gestykulować. - Wielb ich za to jak bardzo nieprzewidywalni są. Każdy z nich jest w stanie nauczyć Cię czegoś nowego. To żyła złota. Informacje są wszędzie. Każdy z nich jest w stanie zrobić coś co zaskoczy Cię i wtedy dostrzeżesz jak piękną rasą są ludzie. - Powiedział wszystko co sam wiedział i uważał. Czuł się niczym manipulator, który przez całe życie każe ludziom działać wobec swojej woli, a potem ich brutalnie wykorzystuje. I taki właśnie był. Kochał narzucać swoją wolę, a potem łamać ludzkie umysły. Takimi ludźmi wysługuje się najlepiej. Nawet nieświadomie mogą czynić zło. Bo przecież ktoś powiedział im, że to wcale nie jest takie tragiczne prawda? To jest kwintesencja siły tego osobnika. Nie miecz i umiejętności szermierskie. Manipulacja. Zdobywanie informacji. Działanie z rozsądkiem. Zawsze z planem. Idealne cechy indywidualisty, który umie radzić sobie z życiem.
Burzenie budynku? Powiedział coś takiego? No w sumie tak. Jakże jego pamięć jest zawodna. Wzruszył ramionami i machnął ręką zbywając ją.
- Fifty-fifty że wyszlibyśmy z tego cało. - Dodał szczerze i uśmiechnął lekko starając się nieco ją uspokoić. Musiał wrócić na konkretny tor. Ugłaskanie jej i w końcu zaatakowanie znienacka. Musiał zmanipulować jej wolą w taki sposób by była jego. Nieważne w jakim kontekście. Jego niewolnicą, informatorką, zabawką seksualną. Co za różnica. To wszystko praktycznie jest takie samo. No, ale wracając jego jego mocy. Mógł jej to udowodnić na wiele innych sposobów.
- Mogę. - Potwierdził, a następnie spojrzał na mały stolik który wyglądał na nieco zaniedbany. Fakt pewnie już dawno nikt z niego nie korzystał. Głaszcząc dalej rękojeść miecza przyglądał się Furiosie i kiwnął głową w stronę stoliczka. Przez chwilę nic się nie działo, ale w pewnym momencie stolik zaczął delikatnie skrzypieć i wydawać z siebie dźwięk łamanego drewna. Nastała znowu spokój, a potem stały stoliczek rozpieprzył się na małe kawałki. Manipulacja grawitacją to taka ciekawa sprawa. Drewno nie jest przygotowane na taki nacisk.
- A teraz mi wierzysz? - Warto wspomnieć, że stolik był oddalony od nich o dobre półtorej metra. Nie mógł go dosięgnąć więc raczej to już musiało być coś innego niż czysta destruktywna siła. Czy teraz mu "zaufa" i będzie skłonna współpracować dalej?
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Zaprzyjaźnić się. To takie piękne słowo. A ile radości wnosi miedzy dwojgiem ludzi. Optymistyczna zapowiedź relacji, drzwi otwierające drogę do zaufania i przyjaźni. Ale przyjaźń miedzy dwojgiem szpiegów wcale nie wygląda tak kolorowo. To droga pełna sprzeczności i matactw. Bo i tak każdy będzie chciał wyciągnąć dla siebie jak najwięcej. W tym wypadku przyjaźń jest dość toksyczną relacją. Mimo to Elen była skłonna w nią… zainwestować. Ciro bardzo dużo wiedział o ludziach i ich reakcjach. Nawet jeżeli widział w nich tylko swoje narzędzia… zabawki. Ciężko było jej uwierzyć w takie spojrzenie na świat, ale sam fakt, że rozmawia z taką osoba mówi sam za siebie.
Jak pijane dziecko we mgle.
Starała się doszukiwać powodów takiego zachowania. Zawsze logiczna i poukładana jednak z dużą dozą empatii, może po prostu nie potrafiła jeszcze tego zaakceptować. Czasem ludzie to nic innego jak liczby w statystyce, którą kreuje samo życie. Nie! Ludzie to rozumne istoty. Poza tym, że są chodzącymi zbiornikami informacji, to mają duszę i rozum. Nie można o tym zapominać.
Chciała mieć Ciro za sprzymierzeńca, aż strach mieć go za wroga. Ale jeżeli on przekroczy jej pewne granice, o których juz co nieco wie,  to nie będzie na to obojętna. Każdy musi się liczyć ze słowami. Mamusia nauczyła, że są rzeczy których nie można robić. Może nie nauczyła, że nie denerwuje się groźnych zwierząt, ponieważ tatuś pokazał jak się takie unieszkodliwia. Choć matka krzyczała: nie rób krzywdy. Najwięcej nauk człowiek wynosi z życia, a z domu co najwyżej zachowanie. Zabawa z ogniem to coś, co już w niej było od dziecka. Choć to jej siostra odziedziczyła i rozwinęła tę smykałkę. Jak nie umiesz się nim bawić to się sparzysz, jak jesteś kretynem, to będziesz się na niego wpatrywać, aż w nocy się zsikasz. Furiosa co najwyżej będzie miała kaca moralnego, że w ogóle za ten ogień się zabrała i go podsycała. Ale to będzie później, gdy wróci ślepymi uliczkami do pięknego apartamentowca, gdzie ciemność i mrok nocy przegania nawet mała żarówka.
Jak pijane dziecko we mgle.
Poważna nachyliła się nad stołem i powiedziała oczywistą prawdę, jaka od dłuższego czasu dawała o sobie znać. Ale reakcja Ciro dość ją zaskoczyła. Na pewno nie oczekiwała takiego entuzjazmu. Zamrugała kilka razy, odpędzając irytację. Jak rodzic, który stara się wytłumaczyć dziecku, że jego zachowanie jest złe, a ono się cieszy, że rodzic w ogóle to zauważył.
Wzięła głęboki wdech i wypuściła go przez usta, a uśmiech politowania wykwitł w pięknej krasie.
- Wiem, że mam rację. To było tylko potwierdzenie suchego faktu. – mimowolnie uśmiechnęła się rozbawiona reakcją swojego towarzysza. Stop. Zaraz. Dlaczego się uśmiecha? Czyżby zaczęła się przyzwyczajać do zachowania Ciro? Jest z nią już, aż tak źle? Zaakceptowała fakt jaki jest? Tyle pytań, a póki co żadnej odpowiedzi. – Jesteś chory. – ciche słowa mimowolnie wyszły z jej ust, a wzrok wbity miała w szklankę. To tyle jeżeli chodzi o akceptację.
- Ludzie są dobrzy, nawet jeżeli intencje są złe, nadal jest w nich dobro. Oczywiście, że każdy z nich ma wiele ciekawych rzeczy do opowiedzenia. A jak nie, to i tak wiele zdradzają choćby mową ciała, przyzwyczajeniami, fobiami, zainteresowaniami. Są nieprzewidywalni, bo mają wolną wolę i umieją myśleć. To już zostało im przypisane na samym początku. – Nie wiedziała co tak naprawdę siedzi w głowie Ciro, ale czuła, że dużo jej nie mówi. Ale czy jesteś gotowa się przekonać?
Jak pijane dziecko we mgle szuka rozwiązania, jakby to wszystko było niczym więcej jak logiczną układanką. Ale to wszystko już dawno wykroczyło poza te sztywne ramy logicznego rozumowania. Słoik roztrzaskał się na małe kawałeczki, a wraz z nim jej sposób pojmowania całej konwersacji. Ale co? Gdzie? Jak to? Kiedy on zdążył to wszystko zrobić? Czy to jest moc? No bez przesady. Od kiedy istnieje w ogóle coś takiego jak moce. Wiedziała trochę o wymordowanych, sporo o łowcach, ale nie wychodziła poza mury, nie zapuszczała się na tyle daleko, by na własnej skórze przekonać się, że coś takiego w ogóle istnieje. Zaraz, a może czytała coś o tym w raportach. Tak dużo niewiadomych…
- No dobrze. – głos jej się lekko trząsł, ale nieugięcie wpatrywała się w Ciro. – A co jeżeli i ja potrafię coś ciekawego? Każdy może mieć kilka ciekawych sztuczek, a Ty mogłeś to wszystko ukartować i mieć detonator w ręce. – to była tylko gra. Musiała być. Nie da się ponownie wytrącić z równowagi, ani nastraszyć, na pewno musi istnieć jakiś powód. Oprał łokcie na stół i podparła dłońmi podbródek. Obserwowała Ciro uważnie, te oczy... blizny, mimikę twarzy.
- W co ty grasz? Powiedz, czego tak naprawdę chcesz. – chciała dodać coś jeszcze, ale powstrzymała się. Ciekawa reakcji Ciro. Może potem dopowie, a może nie. Zależy od odpowiedzi. Wolała przekonać się, co obecnie sądzi na temat tych dość lakonicznych pytań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wszystko obracało się w końcu tak jakby tego chciał. Powoli do celu jak to mawiają. Czasem małe kroczki ku zwycięstwu są lepsze niż gwałtowne ruchy prawda? W tym przypadku musiał działać trochę ostrożniej, ale w dalszym ciągu agresywnie atakując drugą stronę. Nie mógł przewidzieć jakby się zachowała gdyby zaatakował jeszcze mocniej. I to wszystko tylko dodawało mu odwagi do dalszego działania. Uwielbiał być zaskakiwany przez innych. Ludzie to były cudowne istoty. Chciał się wielu z nich pozbyć, ale to nie miało teraz znaczenia. Liczyło się tylko tu i teraz. Cały jego pogląd o wojsku mógł teraz ulec zmianie. Jeżeli są tam takie osoby jak Furiosa to czemu by jeszcze bardziej nie szarpać za ich sznurki? Manipulacja wojskiem na korzyść Łowców i Ciro? Od razu zrobiło mu się cieplej w brzuchu i musiał stwierdzić, że to naprawdę byłoby coś niezwykłego. Niestety to nie byłoby takie proste. Jako strateg widzi wiele wad w tym wszystkim i będzie musiał to odstawić na następne posiedzenie z Furiosą. Jakoś się tym zajmie i będzie mógł poniekąd zacząć sterować ich działaniem. Manipulacja ludźmi to piękna sprawa. Nie dość, że robią co im się powie to potem tracą powoli własną wolę nawet nie zdając sobie z tego sprawy. 'Wcale nie zrobiłem tego bo mi kazałeś' . Ta, jasne. A może właśnie zrobiłeś to na odwrót, ale to i tak było wszystko zaplanowane? Działałeś według własnej woli, ale i tak jak Informator chciał. To jest jedno z tych uczuć, które sprawiają, że Ciro czuje się pewniej, przyjemniej i przede wszystkim spełniony. Manipulacja ludźmi nigdy nie była tak prosta. Miał do tego smykałkę dzięki swoim umiejętnościom stratega. Nawet nikt nie wiedział, że pomagał Nyanmaru jak strateg i często większość planów ataków była jego. Nie musieli o tym wiedzieć. Mało kto go tolerował w Łowcach. Miał utarczki ze sprzymierzeńcami i często kończyły się krwawo. Ale zawsze wtedy Nyan potrafiła opanować sytuację. To była jedyna osoba, której się bał. Kochał i jednocześnie bał. Nie było nic lepszego od takiego połączenia. Szanował jej siłę i dzięki temu był w stanie się uspokoić kiedy ta powiedziała jedno słowo. Widział ją w akcji i nie były w stanie za nią nadążyć. To go bolało, ale jednocześnie cieszyło. Był ktoś w tej organizacji kto mógł mu się przeciwstawić gdyby stracił kontrolę. Dzięki temu mógł żyć spokojniejszy.
Spodziewał się, że relacja Furiosa - Ciro będzie skomplikowana. Kobieta nie wydawała sie być przygotowana na osobę o tak silnym charakterze. Nie dość, że silnym to jeszcze w pewnym sensie upośledzonym. Nie zamierzał odpuszczać i chciał to wszystko ciągnąć. To była jego gra. Musi aktorzyć dalej inaczej z tego nic nie wyjdzie. Skoro już dawała sobie sprawy z tego, że jest popsuty to nie było sensu zgrywanie innej osoby niż się jest. 'Jesteś chory.' - "Dopiero tera zauważyłaś?" - Pomyślał i odchrząknął.
- Gratuluję. Zauważyłaś to szybciej niż więcej osób. - Powiedział spokojnie i napił się whisky. Tak jakby nic się nie stało. Był świadomy swojej choroby i nie miał zamiaru z nią nic robić. Skoro jest parę osób, które go akceptują takiego to już mu wystarczyło. No i sam fakt, że Furiosa ma podobne zdanie na temat ludzi już sprawiało, że ją polubił. Jeszcze bardziej niż wcześniej. Co miał biedny poradzić na to wszystko. Przekazał jej swoją mądrość, a ona ją zaakceptowała. Jej słowa tylko utwierdziły go w jego przekonaniu.
Teraz kiedy pokazał jej jaką moc posiadał mogła zacząć się obawiać, myśleć nad nią. To wszystko było częścią planu. Nie mogła opanować na pewno pokusy dowiedzenia się czegoś więcej. Wszak to wszystko było zbyt dziwne i ciekawe zarazem. Na jakiej zasadzie polega jego moc. Jak ją wykorzysta w przyszłości. Do czego może jej się przydać. To co rodziło się w jej głowie miało wielkie znaczenie dla ich spotkania. Widział jak bardzo była zdziwiona tym wszystkim. Głos jej zadrżał. A to oznaczało tylko jedno. Właśnie wygrał to spotkanie. A przynajmniej był bardzo blisko. I może nawet bliżej niż sądził.
- To fakt. Cieszy mnie to, że starasz się myśleć logicznie. Ale nie tędy droga. - Odparł spokojnie i oczekiwał jej dalszych słów. Czy zapyta go bezpośrednio o co tutaj chodzi? A i owszem. Zrobiłą to z automatu. Tak jak przypuszczał. Wyszczerzył ząbki w uśmiechu. Odchrząknął i nałożył nacisk jej szklankę. - Podnieś szklankę. Wcześniej nie miałaś z tym problemu prawda? - Szklanka, która osiąga wagę kilkunastu kilogramów nie jest czymś co można podnieść łatwo nie spodziewając się nawet takiego obciążenia. - W takim razie jak to się stało? - Grzecznie zapytał i chciał wysłuchać jej hipotez. Bardzo chętnie chciałby je wszystkie obalić i pokazać jej, że gówno wie i gówno umie. Niszczenie marzeń to jego specjalność - jedna z wielu. W końcu uśmiechnął się lekko i oparł się mocniej o oparcie. Skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej w wyniku czego nacisk na szklankę zniknął od razu.
- A jak myślisz? Jestem tutaj po informację, sprzymierzeńców. Chce mieć siłę w postaci liczbowej. Jeden człowiek nie jest w stanie wygrać przeciwko całej chmarze przeciwników. I herkules dupa kiedy ludzi kupa. - Powiedział to bardzo spokojnie, ale czy czegoś jej nie mówił? Tak. Miał swoje ukryte cele i na razie nie musiała ich znać prawda? - Wiesz czego naprawdę chcę. Powiedziałem Ci czym to wszystko jest dla mnie. Knuje własne intrygi dla swoich korzyści. Pomagam przyjaciołom w potrzebie. A to wszystko ma swój cel. Powinnaś się już nawet domyślić o co dokładnie chodzi. - Mruknął cicho, ale wystarczająco głośno by mogła go usłyszeć. Taka była prawda. Może powie jej co naprawdę go gnębi. Doskonalenie się. Chce zostać najlepszym szermierzem. Chce pozbawić to miasto ludzi z takimi poglądami jak władza. Łowcy nie chcą władzy. Chcą tylko oswobodzić ludzi spod tyranii. Czy tylko o to chodziło? No właśnie....
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Poczuła jak powoli zmierza do martwego punktu. Przed sobą widzi nic jak tylko ścianę. Czyżby to było wszystko na co ją stać. Nie zostało jej już nic jak tylko posłusznie się z Ciro zgodzić. Zgadzać praktycznie zawsze, bo wiedział o ludziach więcej niż ona? Czy jej empatie jest niczym więcej jak słabością? Jej osobowość ginie pod natłokiem twardego charakteru Ciro. Dziki taniec słów, w którym na prowadzenie wychodził właśnie on. Do tanga trzeba dwojga, ale to jedna osoba prowadzi drugą. Furiosa nie chce stać w czyimś cieniu. Ba. Nie zamierza bawić się w stanie krok za kimś. Jeżeli ich umowa ma polegać na tym, że on będzie ją wykorzystywał, traktował jak swoje źródło i nic więcej z siebie nie dawał, to już woli mieć z niego wroga. Wróg… a to ciekawe. Ile osób tak go właśnie odbierało? Jako kogoś, kto nic jak tylko jest zagrożeniem. Indywidualista w swojej organizacji, choć dla niej zaczyna podchodzić pod dezertera. U swoich pewnie nie m za dużo przyjaciół. Ba. Pewnie nie ma ich wcale, bo ludzie to tylko liczby w statystyce. Więc specjalnie daje się wykorzystywać swojej organizacji? Bo chce tego samego co oni i nic więcej? A może ma tam kogoś na kim mu zależy? Dlaczego utrzymują w swoich szeregach tak niespokojny charakter, a nie wygląda na kogoś, kto dałby sobie założyć smycz. Niespodziewanie jej umysł przytłoczyły ciekawe hipotezy.
„Jesteś chory”-  wyrwało jej się niepotrzebnie, ale słowa doczekały się komentarza. Kiwnęła głową, dziękując niemo za te „gratulacje” i potarła brodę kciukiem w zamyśleniu. Ciro właśnie dał jej bardzo interesującą odpowiedź. A więc zdawał sobie sprawę ze swojej choroby, jak to ona ujęła. Świadomość boli, ale on jakby nie dość, że się z nią zgadzał, to jeszcze aprobował. Sama na początku dała się nabrać na tę kulturalność i ogładę, która tak naprawdę była tylko grą. Ale ona tez miała swoja partię do rozegrania, choć jej karty straciły na wartości może ugra z tego jeszcze porządnego strita.
Ale gdy pokazał jej swoją moc. Bardzo ją ona zaskoczyła. To wydawało się tak nielogiczne, absurdalne, że aż niemożliwe. A jednak. Zaskoczył ją i to bardzo. Mimo wszystko to mogła być któraś z kolei sztuczka. Wolała najpierw wykluczyć wszystkie opcje zanim przyjmę najgorsze założenie. To jakiś rodzaj telekinezy? A może manipulacja przestrzenią? Grawitacją? Nie no to już jest przegięcie. Naginanie siły ciężkości jest potężną bronią, ale czy rzeczywiście tym właśnie ten pokaz był? Musiała to wiedzieć, przekonać się. Tak też zrobiła. Szybko jednak pojawiły się następne pytania. Co tak naprawdę on chce z nią ugrać? Podejrzewała już co, ale postanowiła, że woli usłyszeć od niego odpowiedź i skonfrontować ją ze swoimi przekonaniami. Jako, że zaczęła dochodzić do ciekawych wniosków, a każda informacja, każde jego słowo, było teraz na wagę złota. Jeden zły ruch z jego strony, a jej strit stanie się karetą, a do pokera już niedaleko.
Zmarszczyła brwi i spojrzała niepewnie na Ciro, a potem na szklankę. Delikatnie ujęła ją w dłonie i starała się ją podnieść. Nic. Ta ani drgnęła. Postanowiła użyć więcej siły i chwyciła ją pewniej. Mięśnie ramion napięły się, a szkło nadal nie chciało zmienić swojego położenia.
Zaprzestała dalszych prób. Usiadła wygodniej na krześle i zabrała ręce z blatu stołu. To dopiero ciekawostka… Bardzo niebezpieczna w rękach tego człowieka, Łowcy. Można ją wykorzystać, ile by spec dało za wiedzę, w jaki sposób on to robi. Szklanka była przed nią, nie było mowy o jakimś super glue. Iluzja? Uszczypnęła się mocno w udo, dla upewnienia, że jej bodźce nie są stłumione i działają poprawnie. Ból jasno dał jej do zrozumienia, że nie jest pod wpływem jakichś narkotyków czy iluzjonistyki.
- Rozumiem. Znaczy nie rozumiem, ale najwidoczniej musze przyjąć ów rzecz za fakt. Nie wiem co ma do tego burzenie budynku. Najprawomocniej to był twój blef. Jesteś już tak zdesperowany, chcą mnie przeciągnąć na swoją stronę, że pokazujesz mi prawdziwą wersję kuglarskich sztuczek czy też uważasz, że to już jest przesądzone? Zgodzę się, bo będę chciała wykorzystać tę informację dla dobra spec? Możliwe przyznaję, ale nie do końca. – potarła dłonie w zamyśleniu, kolejny zły odruch, ale co poradzić, że nie jest posągiem i poruszać się czasem trzeba, bo człowiek całkiem zesztywnieje. Poczuła fakturę bandaża chroniącego jej skaleczoną dłoń. Spojrzała w dół i szczery, szeroki uśmiech rozjaśnił jej twarz. Tak, ten opatrunek, który jej zrobił jakby ją oświecił. Uraczyła jeszcze Ciro tym rozbrajającym uśmiechem. Słuchała jego dalszych słów, ale twarz nie mogła przestać się uśmiechać. To było dziwne, bo nie to, że było jej do śmiechu, po prosty coś jej ten fakt dał do zrozumienia. Nawet najdrobniejsza rzecz,  gest, świadczą dla niej o przebłysku dobroci i zalążku człowieczeństwa u drugiej osoby. A skoro ktoś jest zdolny do czegoś takiego, to może jest jeszcze nadzieja na wytłumaczenie dziwnego, destruktywnego zachowania Ciro.
- Jesteś tu po sprzymierzeńców. Coś mi się wydaje, że to u Ciebie towar deficytowy. Ile tak naprawdę osób jest za tobą przez twoją siłę, a ile ze względu na ciebie jako osobę, człowieka, łowcę, kompana? Znajda się tacy? Czy też tak naprawdę otaczają Cię bezmózdzy głupcy, gotowi na wszelkie twoje rozkazy, o Manipulatorze. Myślą, że robią to ze swojej nieprzymuszonej woli, zaślepieni korzyściami, a tak naprawdę jest to tylko gra. Gdzie oni są pionkami na twojej szachownicy. – poważny, nieznoszący sprzeciwu ton niemal dzwonił jej w uszach, ale nie zamarzała na tym poprzestać, o nie. Uśmiech na wargach zgasł powoli. A na jego miejsce wkroczyło cos na rodzaj współczucia. Ile uczuć już żywiła do tego mężczyzny. Zimną obojętność, zmieszanie, strach, gniew… nienawiść, a teraz współczucie, choć i ono miało swoje przebłyski wcześniej.
- Choć postrzeganie ludzi mamy bardzo podobne, co do doboru sprzymierzeńców obawiam się, że nie jesteśmy zgodni. Mówisz, że pomożesz przyjaciołom w potrzebie, ale kim jest według Ciebie przyjaciel? Jeżeli to ktoś gotowy na wszelkie twoje rozkazy, to źle z tobą. Ty im pomożesz, a oni w zamian wbiją Ci nóż w plecy w momencie w którym będziesz się najmniej spodziewał. – nachyliła się w jego stronę wciąż pocierając dłoń z założonym opatrunkiem, mimowolnie poruszyła szklankę. Przelotne zdziwię przemknęło jej przez twarz, ale nie chciała się dekoncentrować, nie teraz. – Ale, to to już wiesz, doskonale zdajesz sobie sprawę, jacy mogą być ci tak zwani przyjaciele. Zawsze gotowy na atak z każdej strony egoistyczny sadysta, który po trupach prze do celu, a celem tym jest samodoskonalenie się. – uważnie spojrzała w jego oczy, jakby chciała przewiercić jego dusze na wylot. W tym momencie nie liczyły się blizny, zimny z lekka szaleńczy wzrok, tylko on. Człowiek, osoba, jednostka zdana tylko a siebie. Tylko ona i on. Siedzieli naprzeciwko siebie, a ich rozmowa wkraczała na coraz to bardziej osobiste tory.
- Żyjesz sam w tym swoim szaleństwie, a większość ma Cię za bezwzględnego okrutnika i sadystę. Oczywiście na pewno tak potrafisz zmanipulować ludzi, że myślą, iż jesteś opanowanym, chłodny, stanowczym człowiekiem choć buzuje w tobie zimny gniew. Ile potrwa zanim wybuchniesz? Dopadnie cię samo destrukcja i przez co nasze spotkanie w przyszłości rysuje się bardzo niepewnie. – Zaczęła zdejmować opatrunek aż im oczom ukazała się zaschnięta w krwi blizna, zacisnął pięść wbijając mocno paznokcie w ranę, a na twarzy pojawił się grymas bólu. Nie poprzestała jednak na tym nawet jak z rany zaczęła sączyć się krew. Pięść uderzyła głucho o blat stołu, a kurczowo ściśnięte palce powoli się rozcapierzyły.
- Możemy być sprzymierzeńcami, ale pamiętaj o przysiędze którą złożyliśmy, nie po to się kaleczyłam, żebyś potem obracał mną jak szmacianą lalkę, wszystko albo nic. W tym momencie nie jestem specem, a ty łowcą. Jesteśmy osobami. I co? Podołasz temu czy twój awers do wojska nie pozwoli ci zgodzić się na taki układ? – pakty z diabłem to jej specjalność, parząc na to co dzieje się w przyszłości, ale czy Ciro da sobie radę z Furią?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dobrze, że przynajmniej domyśliła się do czego zmierzają. Ciro mógł zostać w tym momencie zostać uznany za labirynt. Przechodząc ścieżkami starała się dość do samego środka, a następnie zdobyć wszystko w zasięgu rąk. Bardzo mądrze. Gdyby tylko jej się udało miałaby idealne źródło informacji, siłę zbrojną i twardy charakter po swojej stronie. Jednak czy do owego środka prowadziła jakakolwiek ścieżka? Szło jej dobrze, aż do momentu w którym uświadomiła sobie, że pomimo dobrego początku uderzyła prosto w ścianę. Osobowość Ciro zdawała się ją przytłaczać, ale taki właśnie był jego zamiar. Zdominować przeciwnika i pozyskać ją w końcu. Musiał przyznać, ze jest najbardziej uzdolnioną osobą z którą rozmawiał od dłuższego czasu. Dawno nikt mu się tak nie opierał. Chciał jej zabić brawo, ale na to jeszcze było za szybko. Może jeszcze uda jej się uderzyć go tam gdzie boli najbardziej, ale chyba jednak nie posiadała dostatecznie dużo informacji. Mogła pytać przecież. Mógł jej powiedzieć o sobie wszystko bo czemu nie. Jeżeli mają zostać wspólnikami to muszą o sobie wiedzieć jak najwięcej. Ale trzeba przyznać, że była na dobrym tropie. Jest człowiekiem niebezpiecznym nawet dla własnej organizacji. Już dawno by zrezygnował z niej i został dezerterem, ale póki co miał korzyści z tego że Łowcy na niego nie polują. Może robić to co chce, a jak zabije paru wojskowych to zaliczą mu to jako przynależność do organizacji prawda? Jest niestabilny psychicznie, ale czy to jest przeszkoda? Nie. Wcale nie. Przywódczyni traktuje go jak swojego zwierzaka i ma do tego prawo. Nie przeszkadza mu to nawet. Jedyna osoba od której przyjmie jakiekolwiek rozkazy. Ona utrzymuje jego szaleństwo i nieprzewidywalność w ryzach. Nawet dla jednookiego jest to niesamowite. Nigdy by się nie spodziewał, że znajdzie się jeszcze taka osoba w tym świecie, a jednak.
Gdy tylko dostrzegł jej zdziwienie to wyszczerzył zęby. Miał ją w garści. Nie wytłumaczy tego w sposób logiczny i tutaj miał przewagę. Jeżeli czegoś nie da się wytłumaczyć w sposób logiczny i łatwy do zrozumienia. Nie miała tutaj żadnej podpory. Nie wiedzieli w jaki sposób Łowcy mutują. Nie mieli na nich nic. Perspektywa zwycięskiego pojedynku powoli coraz bardziej pojawiała się w głowie mężczyzny. Jej mina gdy próbowała podnieść szklankę była bezbłędna. Był pewien, że teraz próbuje to wszystko rozgryźć. "Spec to chce" - co nie? To była jedna z jego najlepszych kart przetargowych. Ujawniając, że posiada coś takiego nakłania ją do bycia bardziej pokorną, ale w tym przypadku to nie nastąpiło. Aż był zdziwiony, że w ogóle była w stanie dalej mu się przeciwstawiać. Delikatnie wyglądał na zmieszanego sytuacją, ale szybko na jego twarz powrócił spokój.
- Kochana to wcale nie był blef. Zawalenie tego budynku byłoby tak samo proste jak unieruchomienie tej szklanki. - Dodał spokojnie, a następnie wysłuchał jej do końca. Miała świętą rację. Nie był może zdesperowany, ale cała reszta to prawda. Pokazał jej co naprawdę potrafi robić z ludźmi. Umiał manipulować i to chyba czasami za dobrze. Niekoniecznie chciał ją na siłę przekonywać do siebie, ale skoro ona uważa inaczej to już jej sprawa. Będzie musiał to naprostować w najbliższym czasie. - Powiedzmy, że to nie umiejętności kuglarskie, a doświadczenie. Każdy informator wykorzystuje najmniejszą przewagę w negocjacjach. Na tym polega ta praca. - Powiedział to ze stoickim spokojem jakby przypominając jej jak to się robi. A może ona wcale nie wiedziała i dlatego właśnie przegrywała tą walkę? Nauczyć ją jeszcze więcej? Czemu nie. Może wtedy to będzie jeszcze bardziej inspirująca rozmowa i sytuacja. Nagle ona zaczęła się uśmiechać. Powód? Nieznany. Miał wrażenie, że coś kombinuje albo już wykombinowała i zamierzała teraz wyciągnąć karty na stół. Czy miała jakiekolwiek szanse by go teraz zaskoczyć? Nie był do końca przekonany. Pożyjemy, zobaczymy. Nagle ugodziła tam gdzie boli. Kurwa mać. Mógł się spodziewać, że w końcu zejdą na te tematy. Nie docenił jej w tym momencie, ale dalej był na wygranej pozycji. Nie zamierzał tracić swojej pozycji. Miała rację. Sprawiła, że na twarzy pojawił mu się delikatny uśmiech. Bawienie się ogniem nie popłaca. Chciał jej o tym przypomnieć.
- Tak masz rację. Większość osób toleruje mnie tylko i wyłącznie dlatego jak bardzo niebezpieczny jestem. "Lepiej mieć go za przyjaciela niż za wroga" - tak powiadają. Nie uważam się za Boga, bo go nie ma. Manipulacja ludźmi wychodzi mi bardzo dobrze. Steruje ich ruchami nawet kiedy myślą, że robią to co chcą. W ten sposób ratuję moją organizację od rozpadu. Nawet nie zdajesz sobie jak wiele idiotów otacza Łowców. Niektórzy z nich to dzieci, których trzeba prowadzić za rękę. - Powiedział to bardzo śmiele i w ogóle nie poczuł się z źle z tym, że obraża własnych ludzi. Byli sprzymierzeńcami, ale tylko poniekąd. Łączył ich wspólny cel i nic poza tym. Miał parę osób z którymi łączyły go inne stosunki niż czysto zawodowe. Prawdziwy przyjaciele, którzy zaakceptowali jego inność. Aż dziwne prawda? A ta dalej próbowała wskoczyć na jego sumienie. Nadaremnie. Jedynie tylko go irytowała, a to znaczyło, że niedługo naprawdę się wkurwi. Wybuchnie, ale na szczęście tylko słownie. Nie chciał do tego dopuścić bo całe negocjacje szlag strzeli, ale ona tak bardzo się o to prosiła.
- Przyjaciel? Moje pojęcia przyjaciela nie różni się od Twojego. Jest ogólnie znane i raczej tu się nic nie zmienia. Swoich ludzi traktuję tak, a nie inaczej chociaż też nie wszystkich. Do niektórych żywię coś w rodzaju empatii. Wiele osób z Łowców próbowało mnie już zabić. Jak widać umiem zadbać o swoje plecy. Uwierz lub nie, ale jest na tym świecie ktoś kogo się boję. Jedyna osoba w organizacji, która potrafi utrzymać mnie w ryzach, a nasze relacje są na poziomie przyjacielskich. Chyba nie jest ze mną aż tak źle, co? - Powiedział to wszystko poważnym tonem, ale gdy dotarł do ostatniego zdania jego ton zmienił się na nieco rozbawiony. Podniósł ręce pokazując swoją niemoc w tej kwestii. Miał mało prawdziwych przyjaciół, ale dzięki temu wiedział kto mu pomoże w potrzebie. Wybierał ich z rozwagą. To też sprawiało, że czuł się bezpieczniej w tym świecie. - Tak. Samodoskonalenie jest dla mnie w tym momencie najważniejsze. Nie wykluczam jednak możliwości, że coś może stać się dla mnie ważniejsze. - Dodał tylko mówiąc to co dokładnie myśli. Jeżeli kiedykolwiek będzie coś co stanie się dla niego priorytetem to odłoży swoje samodoskonalenie na drugi plan i będzie skupiał się na czymś innym. No i jeszcze bardziej starała się mu dowalić. Czy to odczuwał? A może już stał się takim bezuczuciowym chujem, że nawet nie zwraca uwagi na to co o nim pomyśli? Coś tam czuł, a to znaczyło, że jeszcze nie jest z nim najgorzej. Nie bardzo podobało mu się to że odbiega od całej negocjacji, ale niech będzie. Zatańczymy tak jak ona chce na tą chwilę. Łatwo jest przejąć władzę w tańcu, a on nie ma zamiaru robić to czego ona chce.
- Och? Uwierz mi, że ta druga wersja jest prawidłowa. Rzadko kiedy wybucham gniewem i duszę w sobie gniew, który w końcu wybucha. W walce to jest zupełnie co innego. Nie kontroluję się bo nie ma po co. Jest tylko przeżyć lub zginąć. Każdy człowiek chce przeżyć niezależnie od środków. - Zaczął powoli, ale przerwała mu prawie natychmiast. Samo destrukcja? Miał ochotę się zaśmiać. Zamiast śmiechu zobaczyła na jego twarzy chytry uśmieszek. - Nie zamierzam umierać jeżeli o to Ci chodzi. - Naprostował całą sytuację. Może nie wyglądał na osobę, która planuje wszystko z góry, ale tak właśnie jest. Jeżeli już zamierza zrobić coś bardzo szalonego to tylko wtedy kiedy ma szanse na przeżycie i ma ustalony plan z góry. Była tylko jedna misja na której zawiódł. Odruchowo sięgnął po papierosa czując, że ból oczodołu zaczyna mu wykrzywiać twarz. Pierdolone gówno. Odpalił go i gdy tylko się zaciągnął czuł jak pulsowanie staje się mniej uporczywe. Mogła to zauważyć to fakt, ale nie zamierzał jej pokazywać dlaczego to zrobił. Swoje słabości trzyma głęboko zaszyte w sobie. Kiedy zobaczył co robi z opatrunkiem zaczął się przyglądać się jej uważniej. Zmrużył oczy nieco w akcie niezadowolenia i westchnął widząc co robi.
- Nie zamierzam traktować Cię jak niektórych moich ludzi. Mam zamiar mieć z Tobą pokojowe stosunki moja droga. Nie nienawidzę Cię za to, że straciłem przez wojsko oko i za to że mój ojciec był oficerem. To dla mnie nie ma znaczenia. Jesteśmy tutaj tylko my. Cały świat nie istnieje. Ty i ja. Chcę byś została moją przyjaciółką. Zaakceptuj moje istnieje, charakter tak jak ja zaakceptuje Ciebie. - Powiedział to bardzo poważnie i był ciekawy jej reakcji. Czy ten sposób ją przekona? Czy mówił prawdę? Tak, ale czy ona będzie w stanie go zaakceptować? Niech zdecyduje los.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Siedziała i zastanawiała się w duchu na ile może sobie pozwolić. Skoro Ciro jest takim twardy wręcz przytłacza ją charakterem, to nie powinien ugiąć się pod kilkoma… pytaniami czy też małymi oskarżeniami. Niczym szewc wbijała w Ciro igły słów i przeciągała je do granic, aż momentalnie puszczała i przechodziła do kolejnego szwu pytań. Musiała przyznać, że całkiem nieźle się przy tym bawiła. Co nie zmienia faktu, że jego umiejętność pokrzyżowała jej szyki. To była obecnie jedna z największych niewiadomych. Panowanie nad siłą ciężkości. Jak wielki ma to zasięg? Ile działa? Czy jest aż trak groźne, by można było nie uznać burzenia budynku za blef?
- Naprawdę?- zagaiła zaciekawiona. – Budynek ma ponad 70 metrów kwadratowych, kiedy szklanka nie ma ani jednego, nie chcę tu wątpić w Twoje umiejętności, ale czy nie powinno się trochę przekładać sił na możliwości? – No właśnie, więc jak ta sprawa tak naprawdę się ma. Może się dowie, kto wie. W każdym razie Furiosa była tak samo zaciekawiona jak zszokowana. To nie jest coś co można oglądać na co dzień. A niestety jej obecne doświadczenie jest bardzo ograniczone pod tym względem. Kiedyś musi to nadrobić. Może to jest właśnie ten moment w życiu żółwia, w którym żółw zobaczy, co się dzieje za skorupą?
- Ależ oczywiście. To zrozumiałe, że jeden informator stara się okazywać swoją przydatność wobec drugiego i nawzajem. – zinterpretowała jego słowa na swój sposób. A bandaż kusił i nęcił. Mówił coś, czego nie była w stanie do końca zweryfikować. Może nie tyle co mówił, co świadczył o czymś? Banan na twarzy wypłynął momentalnie. A powód znany był póki co, tylko jej. Szyła dalej swój szew, wbijając kolejną igłę w Ciro. Czyżby zabolało? Nie? To brniemy dalej.
- Manipulacja to… bardzo złą cecha. Jednak wykorzystywana  w dobrej wierze, potrafi być dobra podporą dla organizacji. – Bardzo niechętnie się z tym zgodziła. Wciąż nie chciała się do takowej cechy przyznawać, ale widziała jej korzyści. Czy coś jest naprawdę złe, jeżeli wykorzystywane jest w dobrej wierze? To coś o czym musi się jeszcze przekonać. Ale przyznawać? Póki co nie ma zamiaru.
Kolejny szew.
Przyjaźń. Nie ma co się rozpisywać o tym, co powiedziane zostało. Co nie zmienia faktu, że była ciekawa, jak to się ma do Ciro. Czy dobrze trafiła? A może chybiła i złapała za nić nie z tej strony? Czyżby dostrzegła na twarzy irytację? Więcej jej nie było trzeba. Uśmiech pojawił się na twarzy, ale po chwili zgasł, ponieważ musiała się skupić na konwersacji, a nie na ranie i swoim odkryciu. Na koniec odpowiedzi Ciro zauważyła małe rozbawienie. Uniosła lekko brwi do góry i skwitowała to krótko:
- Zawsze mogło być gorzej.
No dobrze, ale co dalej? Powiedzmy, że przyjaciele jako tacy się znajdą, tak jak zaufani sojusznicy. Nie jest w organizacji zdany sam na siebie. Ma jakieś plecy. Solidne podstawy relacji z których nie korzysta. A może, nie może? Ma kogoś, kto jest w stanie go ograniczyć, na pewno jest to ktoś, kto ma posłuch, bo to że ma się jedną osobę za plecami nie znaczy, że inne nie wyjdą jej przez to naprzeciw. Skoro jednak utrzymuje się w organizacji, to ciekawe kim jest ta persona, o której otwarcie umie powiedzieć, że się jej boi. W każdym razie ten cały wywód ma znaczyć tylko po to, aby wysnuć wniosek.
- Czyli nie jesteś wściekłym psem zerwanym ze smyczy. Nie chcę tu porównywać Ciebie do zwierzęcia, to była tylko metafora. Na ile trafna sam ocenisz. Nie zmienia to faktu, że stajesz się przez to pewniejszym źródłem niż przypuszczałam.
Trochę ją martwił fakt, że dążenia Pana Eltyar’a będą zbyt…destruktywne. Oczywiście mogła przystać na ich deal i po prostu poczekać, aż w pewnym momencie słuch o Ciro zaginie. Ale nie przewidywała w swoich planach śmierci sprzymierzeńców. Poza tym to by było… smutne. Nie życzyła mu źle. A śmierć za ideę jest dla niej jedną z najgorszych. Na froncie żołnierze cały czas się wykrwawiają i giną za utopię. Zwykłą ideę, marzenie lepszego miasta jak nie lepszego świata. Lecz niedługo metryczek zgonów nie będzie komu wypełniać.
Ale musiała kontynuować dalej. Brnąć w to co już rozpoczęła, aż dojdzie do pewnej kwestii. Powstrzymała się od skrzywienia, bo słowa, które w niego wbijała, bolały i ją. A może tylko ją?
„Żyjesz sam w tym swoim szaleństwie…” Czy może być coś bardziej dołująco żenującego niż wytykanie drugiej osobie alienacji mimo woli? Zapewne tak, ale w tym momencie nie dla niej. Przyjdzie czas później na ataki sumienia. Dodatkowo pomagało je stłumić na obecną chwilę wrzynanie paznokci w ranę. Tak. Była już blisko celu, nie może się teraz wycofać. It’s only the test.
Nie zamierzam umierać jeżeli o to Ci chodzi.
Kiwnęła poważnie głową. Takie oświadczenie w zupełności jej wystarczyło. Chociaż kierował się zasadą zjedz albo zostań zjedzony, fakt, że nie zamierza definitywnie umrzeć trochę ją uspokajał.
Nadszedł czas zawiązać szew i zobaczyć co z tego ściegu wyszło. Krew spływała po dłoni na stół, a kurczowo zaciskane palce z trudem się rozchyliły. Czekała na odpowiedź, która była dla niej jedną z najważniejszych w całej konwersacji. Cóż za śmiałość u panienki Elen. Dobrze, że jeszcze się nie zapaliła od tej zabawy ogniem. A może już płonęła, patrząc na mdłe światło odbijające się w jej rudych włosach. Coś jej jednak bardzo nie zagrało. Wyjął kolejnego papierosa i zapalił naprędce. Oczywiście mogło to być wywołane z trudem tłumioną irytacją niemal złością, ale coś jej podpowiadało, że to nie jest to. Nie spodziewała się jednak tak szczerej odpowiedzi. Musi to szybko przemyśleć. Zamknęła oczy skupiając się na usłyszanych wcześniej informacjach. Nawet jeżeli to mogły być kłamstwa, nawet jeżeli to była tylko gra. Ich przyjaźń może mieć rację bytu nawet w tak popieprzonym świecie.
- Wybacz, że jeździłam po tobie jak golarka po zaroście. Jakkolwiek trywialny porównanie by to nie było uważam, że dość adekwatne. – odkaszlnęła sobie. – Póki co to na razie wszystko z mojej strony. Nie będę już głębiej wnikać, chyba że sam zechcesz o tym mówić.
Zabrała rękę ze stołu i prowizorycznie owinęła ranę. Ponownie spojrzała na Ciro, ale zmarszczyła się w trosce widząc, ze coś jest jednak nie w porządku. Znów nachyliła się powoli w jego stronę i delikatnie złapała dłoń trzymającą papierosa. Ujęła ją tak, żeby nie myślał, ze chce zabrać mu papierosa. Fuj. Co to, to nie. Sama zdecydowanie nie pali, ale nie przeszkadzają jej palacze. Większość znanych jej osób pali, nie da się nie przywyknąć.
- Co się dzieje? Czy mogę jakoś pomóc. Bo mam wrażenie, że coś cię boli. Przepraszam jeżeli to moja wina… pewnie tak jest. – troska wywoływała w jej głosie cichą, ciepłą nutę. Może trochę przesadziła. Niestety uważała swoje słowa za konieczne choć bolały i ją. Stan Ciro bardzo ją zaniepokoił, nie życzyła mu przecież źle. Czy łapanie mordercy za rękę jest rozsądne? To nie było w tym momencie ważne, wiedziała, że coś jest na rzeczy i nie zamierzała patrzeć na to bezczynnie, taka już jest…. Oby jej to kiedyś nie zabiło.
- Nie puszczę Cię dopóki się nie upewnię, że nie ma czegoś co mogłoby Ci teraz pomóc. – Z uporem wpatrywała się w Ciro, a jego dłoń trzymała pewnie. Na tę chwilę nie była negocjującym szpiegiem. Byłą zwykła dziewczyną bardzo czułą na cierpienie drugiej osoby. Niektóre rodzaje naiwności są nieuleczalne, nawet czas ich nie skruszyć nie podoła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak będziemy się bawić? W porządku. Jeżeli uważa że jest w stanie potańczyć z nim na trochę innych zasadach jak wcześniej to proszę bardzo. On potrafi zatańczyć tak jak ktoś mu zagra i przejąć kontrolę w najmniej przewidywanym momencie. Wiedział, że ma jakiś plan na to by go zagiąć ale nie bardzo się tym przejmował. Ona uczy się na błędach i na tym mu właśnie zależało. On już miał co chciał, ale czy nie będzie śmieszniej jak osiągnie jeszcze więcej? Przecież nagięcie jej woli wcale nie musi być takie trudne. On jest dobrym aktorem co zauważyła już na samym początku. Manipulację ludzi opanował do perfekcji dzięki temu w sumie jeszcze żyje. Jakby tego nie zrobił to sam niewiele by osiągnął. Pozwalał ludziom robić ich robotę i zbierać zasługi chociaż w ich cieniu stał właśnie On. Motywował, podnosił ich morale i umiejętności. Kierował ich na dobrą drogę do osiągnięcia sukcesu, a im więcej ludzi od niego jest na wyższych stanowiskach tym bardziej on może ciągnąć za sznurki w organizacji nie tworząc zagrożenia dla przywódczyni. Ona pewnie coś podejrzewa, ale chwilowo niech jest tak jak jest. Jeżeli będzie jej to przeszkadzać będzie musiał na jakiś czas ograniczyć swoje działania i uderzyć potem ze zdwojoną siłą. Taka pozycja w Łowcach mu odpowiada. Indywidualista - znienawidzony śmieć, którzy nie zwraca uwagę na samą organizację tylko dba o swoje egoistyczne pobudki. W sumie to jest nawet ciekawe w jakim stopniu ma wpływ na wszystko co się dzieje w środku. Na początku był nikim. Szarym człowiekiem, który nie chciał współpracować. A kiedy został wyróżniony tylko przez przywódcę nagle zyskał wiele innych przywilejów i funkcji, które musiał wypełniać. Strateg, eliminator, ktoś od zadań trudnych. Mógł robić wszystko tak naprawdę gdyby tylko został o to poproszony.
Kiedy zaczęła wywody na temat budynku to siedział niewzruszony. Wymieniali się spojrzeniami i wtedy mogła dostrzec, że to nie był zwykły blef. Mógł to wszystko zawalić w pizdu gdyby chciał. Wystarczyło wiedzieć jak skonstruowany jest ten budynek. Belki, które podtrzymywały całą konstrukcję są porządne ale ciekawe ile wytrzymają dodatkowego oporu. Wystarczy skupić się tylko na nich i wtedy wszystko będzie proste. Odchrząknął i zaczął.
- Nie bój się. Większym problemem byłoby zburzenie całej waszej kwatery głównej niż tego budynku. Z nim jeszcze sobie poradzę. - Powiedział to bardzo spokojnie dając jej do zrozumienia, że nie patyczkowałby się z nikim. On chciałby móc  zająć się ich kwaterą od razu, ale to nie jest takie proste. Nie ma aż takiej wielkiej mocy by to zrobić. - Nie chcę Ci tego pokazywać bo nie wiem jak bardzo wytrzymały jest ten budynek. Mógłby zawalić się po paru sekundach, więc dopóki przekonałem Cię wcześniej to nie będę używał takich radykalnych środków. - Dodał uśmiechnięty i jakby na to nie patrzeć taka była prawda. Zaryzykowałby gdyby nie chciała pójść mu na rękę. W tym właśnie cały sęk. Bez ryzyka nie ma zabawy. Baw się ogniem dopóki się nie poparzysz. Z rozwagą ale wyciągnij z tego tyle ile się da
Na jego twarzy dalej widniał uśmiech, który wskazywał tylko że bardzo podobała mu się ta rozmowa. Dawno już nie czerpał takiej satysfakcji z negocjacji z drugą osobą. Cholera to wszystko było zbyt piękne. Ona na początku stawiała opór, potem na chwile się poddała a następnie uderzyła jeszcze ze zdwojoną siłą. On naprawdę zaczynał doceniać jej umiejętności i zaczynał kochać jej upartość. Zdecydowanie kochał ludzi. Zaskakują go na każdym kroku i miał zamiar wyciągnąć z niej jeszcze więcej. Dostarcz mi jeszcze więcej zabawy. Zrób to. Nie krępuj się. Pokaż pazurki. Drap. Gryź. Rozszarp. Przeżuj, a na końcu wypluj. Czekał na to wszystko. Niech teraz uderzy w nim wszystkimi argumentami jakie tylko ma.
- Widzisz. Jednak doceniasz to co robię... Na swój własny sposób. - Powiedział to bardzo spokojnie. Manipulacja na tym właśnie polega! Robisz ludźmi czego chcesz i prowadzisz ich za rękę jak nie mogą znaleźć swojego miejsca w organizacji. Pomagał im. Czy to coś złego? Tak właśnie musiała teraz myśleć Furiosa prawda?
Nagle zaczęła nacierać. Nie mógł się już doczekać. Ona oczywiście uderzała tam gdzie boli. Wiedział o tym, że będzie się irytować, ale mimo wszystko to sprawiało mu przyjemność. Dzika satysfakcja, że w końcu ma naprzeciw kogoś o silnym charakterze. Pojęty uczeń o jeszcze nieoszlifowanym charakterze, ale mimo wszystko może z niej zrobić twardą sztukę. Uśmiech pojawił mu się na twarzy, a jego zdrowe oko aż błyszczało.
- Masz rację. Mam swój ogranicznik. Wiem jednak na ile mogę sobie pozwolić i korzystam z tego jak tylko się da. Eliminuje zagrożenia gdzie tylko je wyczuję. Niektórzy z Łowców też mogliby różnymi działaniami zaszkodzić organizacji. Ja .... ich "uspokajam". - Powiedział to wszystko dlatego bo był ciekawy co teraz zrobi. Skomentuje to jakoś specjalnie? Nie mógł być tego pewien, ale wiedział że na pewno go jakoś zaskoczy. A może właśnie nie? Miał ochotę uśmiechnąć się i dalej się z nią bawić. Dostarczała mu tyle zabawy, że nie wiedział biedny co ma ze sobą zrobić. Chciał by zrobiła coś nieprzewidywalnego! Niech sprawi, że znowu pokocha ludzi. - Jak bardzo pewnym źródłem jestem będziesz miała okazję przekonać się sama. - Powiedział to bardzo spokojnie i uśmiechnął się delikatnie. Oj tak. Potrafił być delikatny i subtelny. To była wszystko gra aktorska, ale trzeba przyznać że ukrywanie jego prawdziwego oblicza było zdecydowanie prostsze niż zdobywanie "znajomych" poprzez swój prawdziwy charakter.
Uważnie obserwował jej dłoń, która obficie krwawiła. Niepotrzebnie się uniosła i rozwaliła wszystko. Zakrzep, który wcześniej się tam zrobił poszedł w cholerę i rana była jak nowa. Przyglądał się opatrunkom, które leżały na stole.. Zmrużył oko i westchnął ciężko.
- Zrobię Ci nowy opatrunek. - Powiedział to z rezygnacją w głosie. Ona miała być jego nową towarzyszką, wiec musiał o nią dbać. W minimalnym chociaż stopniu. Już miał się podnieść i okrążyć stół kiedy ona zaczęła na nowo mówić. Nie wiedział teraz co ma powiedzieć. Pierwszy raz w tej konwersacji był zbity z tropu. Musiał przeanalizować sobie wszystko. Nie odzywał się i uważnie słuchał co ma do powiedzenia. Kiedy przerwała na chwile to odchrząknął.
- Na tym polega ta praca. Nie mam Ci tego za złe. W końcu to co powiedziałaś to była Twoja własna analiza polegająca na obserwacji i interpretacji moich słów. - Powiedział to z delikatnym uśmiechem i zaciągnął się papierosem. Kiedy widział jej zmarszczone czoło to spodziewał się że zauważyła jego grymas bólu. Tak. Organy fantomowe. Coś co nie istnieje, a jednak organizm nie jest w stanie przyzwyczaić się do ich braku. Przypomina się o nich bólem tak jakby tracili je na nowo. To co codziennie go prześladuje nie należy do najprzyjemniejszych. Pomaga mu palenie, które minimalizuje ból chociaż sam nie jest do końca pewny dlaczego. Zbliżyła się, a w jego oku malowało się zdziwienie. Kolejny raz go zaskoczyła i nie wiedział co ma zrobić. Wysłuchał jej i uśmiechnął się lekko. Drugą ręka również ją złapał i tak trwali w tym uścisku.
- Słowa mnie nie bolą. To są skutki mojej dawnej pewności siebie. - Powiedział to jej prosto w twarz. Nie wstydził się, że z własnej głupoty stracił oko. Nie był z tego dumny, ale to jego czyny do tego doprowadziły. On i Rogan są za to odpowiedzialni. Ciro zapłacił już swoją cenę, a raczej płaci ją codziennie prosząc los by fantomowe oko sobie odpuściły. - Wyobraź sobie, że ktoś wsadza Ci palec w oko jednocześnie naciskając na Twoją skroń. Ból przechodzi przez pół twarzy. - Głos mu się raz załamał. Po raz kolejny to gówno uderzyło. Nerwowo wyrwał rękę z papierosem i zaciągnął się mocno. Drugą ręką dalej ją trzymał w sumie nawet nie wiedział dlaczego ale już tak było.
- Dziękuję Furiosa, ale nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem czy da się coś zrobić. To samo gnębi mnie już od dwóch lat. - Powiedział to spokojnie, ale było widać że jest przejęty całą sytuacją. W końcu na na co dzień mierzy się z takim bólem i upokorzeniem. Dlatego właśnie chciał się zemścić. Prędzej czy później. Najważniejsze było doprowadzenie Rogana do rozpaczy, a wtedy przestanie przejmować się bólem.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Szła przed siebie. Droga z początku była prosta i gładka niczym asfalt. Dookoła niej tętniące życiem miasto. Piękne budowle, tłum szarych, zamglonych ludzi w garniturach, uczesanych włosach, sukienkach i szpilkach. Mieszczanie, bogacze, arystokracja. Droga łatwa i przyjemna. Z czasem krajobraz zaczął się zmieniać, a w asfalcie pojawiły się pierwsze dziury. Szklane domy zastąpiły wojskowe poligony i mundury. Potykała się o nierówności, ale parła przed siebie. Szum miasta zagłuszyła seria z karabinów maszynowych,  a zapach drogich perfum oraz sadzonych w parku kwiatów, swąd przepoconych ciał i proch strzelniczy. Podobała jej się ta zmiana, czuła, że idzie w dobrym kierunku, toteż nie zatrzymywała się i ciekawa nowych doświadczeń, nowego świata stojącego otworem. Zrobiło się zimno. Śnieg prószył namiętnie, a lód skuł drogę śliską szklanką. Biel przysłoniła otoczenie, nie widziała gdzie stawia swoje kroki, a na tworzących się śnieżnych zaspach pojawiła się pierwsza krew. Przystanęła i spojrzała zaskoczona pod nogi. Stała w szkarłatnej kałuży. Ruszyła nogą wprzód, ale zapadła się w nią bardziej. Spanikowana rozejrzała się dookoła. Czerwona łuna oświetlała kilkanaście porozwalanych martwych ciał, porzuconych jak szmaciane lalki o pustym, mętnym wzroku, a twarze zastygłe w grymasie bólu i przerażenia. To była wojna. Krew pożera czerwienią śnieg. Wyrwała się pędem do przodu, ale brodziła w rzece. Skąd woda? Zamachała rękami i nogami, ale gęsta ciecz nie chciała jej puścić dalej. Tonęła we krwi, a silny nurt cofał ją do tyłu. Zacisnęła powieki. W jej pracy giną ludzie i musi się z tym pogodzić, bo nie pójdzie dalej. Idź… idź... no rusz się!
Otworzyła oczy i znalazła się w ciemnym pomieszczeniu. Przed nią siedział czarnowłosy mężczyzna, którego twarz znaczyły blizny, a dwukolorowe tęczówki wpatrywały się w nią uważnie.
Właśnie ją uświadamiał, że budynek na jedno jego skinienie może runąć. Spojrzała w górę i przyjrzała się gołym legarom. Budynek nie był mały, ale ślad czasu odznaczał się mocno w popękanym tynku i gdzieniegdzie gołych cegłach, widoczny dach pogubił kilka dachówek. Konstrukcja acz solidna miała lata świetności za sobą, jak cała zbrukana okolica obrzeży miasta. Dokąd ją te nogi poniosły?
Nie bój się…
- Na strach już za późno. – potarła zafrasowana dłonią czoło, po czym powieki rozszerzyły się nienaturalnie niemal w wytrzeszcz, a zaskoczone granatowe oczy przyszpiliły Ciro do krzesła.
- Kwatery mówisz. – To była jedna z tych informacji, której nie była skora wiedzieć, lepiej by jej się wtedy spało. Ale miły sen od dawana jest tylko śladem przeszłości w jej pamięci. Przekonała się już, że jest on zarezerwowany dla szarych ludzi mieszkających w szklanych domach. Mimo wszystko…
Odkaszlnęła i postanowiła nie rozwijać sprawy. Tak będzie bezpieczniej. Tak…
Ale to co przyszło później… no naprawdę?
- Czyli jakbyś mnie nie przekonał tą szklanką, to byś wystawił budynek na próbę? – uniosła ręce odchylając się na oparcie - Bez takich pokazów. Oszczędź ekscesów. – Wizja walących się 20 kg. bel i gruchoczących cegieł, czerwonych, jak dwa szczątki ciał szpiegów pochowanych pod nimi, była gorzej niż nieprzyjemna. I ten jego uśmiech. Pokręciła głową, ale sama również się lekko uśmiechnęła, tylko kącik ust drgał z lekka… nienaturalnie.
Myślała, że uświadomienie sobie zostawianych po drodze trupów towarzyszy jest najtrudniejszą rzeczą z jaka jej przyjdzie spotkać się w wojsku. Tak bardzo się myliła. Tonęła coraz bardziej, coraz głębiej. Ciemność na górze jak i na dole. Gdzie jest góra, a gdzie dół? Matactwa, intrygi, manipulacje. Topiła się nich nie potrafiąc rozeznać niczym ryba w wodzie bez skrzeli. A może je ma tylko nie umie z nich korzystać? Jej droga przypominała bagno. Gdy sobie to uświadomiła zaczęła w nim brodzić , a nie tonąć. Mgła spowiła jej wzrok, a gdzieniegdzie wystające trzciny wynurzały się z brudnych odmętów. Szła dalej, nie wiedząc jak ma wrócić, nie chcąc wrócić, ale bojąc się tego co jest przed nią. Przedzierała się przez grzęzawisko, odganiała je rękami. Były takie miękkie i mokre, a na jej rękach zostawały ciemne plamy. Zaskoczona, że rośliny potrafią zostawiać taki szlam zerknęła na dłonie. Krew odznaczała linie papilarne, a  pod paznokciami zostawały brunatne odłogi. Głowy trzcin zaszumiały. Włochate włosy przysłaniały oczy martwych ludzkich głów. Gromada martwych ciał. Miękkie główki pokryte włosami wyrastały z wody, wznoszące się z wody trzciny były niczym innym jak ciałami, które przeżyły piekło, ale nie przeszły drogi. Martwe wyrastały z bagna i własnymi rękami przerzedzała je by przejść dalej. Ile trzeba poświęcić by osiągnąć cel? Jak daleko jest w stanie iść pchana własną ambicją zanim kolejne trupy jakie ciągną się podczas tej drogi nie staną się twarzami bliskich jej osób?
Krzyk zadławił jej się w gardle. Zacisnęła powieki.
Masz rację. Mam swój ogranicznik […]Ja .... ich "uspokajam"
Nie wiedziała czy ma skomentować początek, a może koniec wypowiedzi. To było… interesujące.  
- Ciekawy dobór słów. Szczególnie to „uspokajam”. Temperowanie charaktery krnąbrnych towarzysz musi być dość brutalne. – szybko znowu wpadła w obieg przypominającej dziki taniec, konwersacji.
Oto znowu siedziała przed Ciro i wbijała igły słów. Uczyła się i rozwijała szybko. Przeszła kawałek drogi, a krajobraz zmieniał się tak szybko, adaptacja w nim była coraz trudniejsza. Za to jaka satysfakcja gdy już uda jej się przez to przebrnąć. Ale jak w nie zgubić w tym samego siebie. Człowiek zmienia się na przestrzeni czas i przeżytych doświadczeń, ale jak w tej grotesce zachować siebie?
Jej podświadomość drastycznie zmieniała otoczenie z każdym, kolejnym, nowym przeżyciem. Obecnie brudziła swoją krwią stół i zaczynała inaczej pojmować osobowość Ciro. A może to był po prostu jej sposób akceptacji tego, jaki jest. Nie zamierzała być nieczuła na cierpienie. Choć jej ukryta jaźń w szczególny sposób obrazowała wpływ dotychczasowych przeżyć na jej samoświadomość, nie chciała by to zmieniło to jaka jest. Czuła, choć powinna znajdować w tym umiar. Wesoła mimo obserwowania spaczenia świata. Bardzo temperamentna pomimo wpajanej jej od dziecka ogłady. No i oczywiście… taka naiwna.
Złapała go za rękę. Ale on jej nie odtrącił tylko przykrył swoją. Ale nawet pod wpływem emocji, nie odepchnął jej, tylko przełożył do drugiej dłoni. Słuchała go uważnie i lekko ściskała, widząc, jak się męczy. Momentalnie ścisnęła ją trochę za mocno, ale drastyczny opis bólu jaki odczuwał, niemal i ją zabolał.
- Myślisz, że twoje plany uśmierzą ból jaki teraz czujesz? Czy to jest jedyna droga?
Teraz to ona przykryła jego dłoń swoją drugą, która Ciro zaproponował opatrzeć. Co doczekało się cienia ciepłego uśmiechu, gdy o tym powiedział, ale nie chciała nim psuć rozmowy, więc mógł po czasie ten fakt zauważyć.
- Wiesz, straszny z Ciebie egoista. Przytłaczający rozmówca i typ socjopaty. – pokiwała głową ostentacyjnie przyznając sobie rację – Ale wiesz? – szeroki uśmiech wykwitł w całej krasie niczym słońce, które przebiło się przez zimowe chmury ogrzewając wyziębione ciało. – Jesteś pasjonujący, co jest bardzo urocze w Twoim przypadku. Gdy osiągniesz swój cel, a ból mimo to nie minie, to co wtedy? Pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie zwrócić. Głupie wyznanie z ust szpiega, mimo to przykro by mi było gdybyś umarł, a ja wiedziałabym, że gdybyś tylko zwrócił się do kogoś zaufanego po pomoc, to akcja potoczyłaby się inaczej. – Uśmiech zgasł, ale ufne oczy Furiosy wnikliwie przeszywały Ciro spojrzeniem niebieściuchnych, szafirowych oczu. Czy wiedziała, że właśnie daje - obecnie - sojusznikowi pokaźną broń. A owszem, nawet się z tym nie kryła w spojrzeniu jakie mimochodem wymienili.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Co dzieje się z człowiekiem kiedy nie jest w stanie pogodzić dwóch swoich oblicz? Jedno z drugim walczy cały czas o władzę nad umysłem. Dla przykładu weźmy tutaj tego Łowcę. Potrafi być bardzo spokojny i podejmować decyzje jak typowy strateg - pewnie dlatego został nim potajemnie - lecz czasami nie jest w stanie kontrolować swoich ruchów. W drugiej sytuacji liczy się tylko jedno. Cierpienie. Nieważne kogo. Ważne by jakiekolwiek było. Można uznać, że jest chory nie zaprzeczę tego w ogóle. Osoba, która nad sobą nie panuje i kieruje się tylko instynktem jest najniebezpieczniejszym potworem jakiego ma się szansę spotkać w tym świecie. Instynkt pozwala wyciskać z siebie więcej niż maksimum swoich możliwości. To właśnie dzięki niemu wielu potrafiło przeżyć. Nigdy nie oddawaj się mu całkowicie. Wewnętrzne żądze w końcu Cię zniszczą i pożrą. Są jak pasożyt, który przykleja się do żywiciela i karmi się jego nienawiścią. Pomyśl tylko... Kiedy jesteś w sytuacji w której zagrożone jest życie Twoich bliskich to co zrobisz? Pozwolisz swojej słabszej stronie grać dalej ? Właśnie nie. W takich sytuacjach ludzie potrafią przejść własne granice. Zapominają o człowieczeństwie. Nie liczy się nic oprócz ratunku. Jedyne co Cię napędza to świadomość "oni mogą umrzeć". Krew uderza w końcu do Twojego mózgu, a adrenalina rośnie. Wszystko spowalnia, a Ty czujesz tylko jedno - motywację. Wiele osób pokroju Ciro czują właśnie "motywację", ale nie w jego przypadku. On jest zupełnie inny. Bardziej skomplikowany. Odkąd był dzieckiem czuł, że dzięki swojemu spaczeniu może zajść daleko. Korzystał z tego kiedy tylko mógł, aż w końcu nauczył się to kontrolować (poniekąd). Dziki gniew. Niekontrolowana nienawiść skierowana często w swych towarzyszy. Chęć mordu. Jego mistrz szermierki od zawsze wpajał mu jedną najważniejszą naukę i to właśnie dzięki niej Ciro miał szansę ukończyć szkolenie i przejąć miejsce swojego mistrza. Ostatnią próbą jest pojedynek na śmierć i życie. Odziedziczysz siłę i mądrość albo zginiesz. Ktoś kto nie docenia instynktu popełnia wielki błąd. Często jeden z swoich ostatnich. To mu powtarzał, a Ciro wyciągnął z tego nauki. To właśnie dlatego jest taki niebezpieczny. Kieruje się instynktem. Czymś co powoli zanika w tych czasach. Niektórzy kierują się tylko mądrością czy doświadczeniem. A dzięki czemu ludzkość przetrwała tyle lat? Czemu zwierzęta potrafią zadbać o siebie same bez jakiejkolwiek pomocy? Kierują się wewnętrznymi potrzebami. Dlaczego więc i ludzie nie mogli tak postępować? To była najważniejsza różnica między ludźmi, a Eltyarem.
Usłyszał słowo "strach". Czy ona pojmowała czym jest prawdziwy strach? Nie był tego do końca przekonany. Mógłby ją uświadomić o czym mówił, ale stwierdził że teraz to już nie ma sensu. Mają umowę i powoli rozkwita między nimi nić towarzyska. Jeżeli uda im się pociągnąć tę konwersację do końca to wtedy dopiero powie jej co o tym dokładnie. Czuł mrowienie w żołądku, które popychało go do tego by jednak ją uświadomić o tym wszystkim. " Jeszcze nie. " - karcił się w głowie i odetchnął ciężko. Widział jej spojrzenie i musiał przyznać, że trzymała się całkiem nieźle. Grał zbyt lekko podczas ich negocjacji, ale może to i lepiej. Gdyby przycisnął ją bardziej mogłoby to się wszystko skończyć tragicznie. Może nie chciałaby w ogóle z nim rozmawiać, a potem by wezwała posiłki. Musiałby się jej pozbyć, a teraz przynajmniej są w stanie normalnie prowadzić dialog. Świetnie. Wszystko powoli się układa w całość. Jej głos wyrwał go z zadumy. Przyjrzał się jej szafirowym oczom i oczekiwał.
- Na strach nigdy nie jest za późno. - Powiedział to bardzo nieprzyjemnym tonem, ale doskonale wiedział jak działa ten świat. Może nie był od niej wiele od niej starszy, ale to nie zmieniało faktu że przeżył zdecydowanie więcej. W samym zawodzie mordercy trwa już od najmłodszych lat. Szok prawda? Im szybciej takie umiejętności się rozwija tym lepiej dla pracodawcy. Tak się złożyło, że Łowcy zgarnęli go pierwsi. Może gdyby mu się udało to zostałby kimś innym? Nie. Gdy tak teraz o tym myślę to wydaje mi się to niemożliwe. Kolejne słowa powoli docierały do jego głowy. Analizował je bardzo powoli ze względu na ból, który go przyszpilał wręcz do krzesła. Niech to otchłań pochłonie. Wziął głęboki wdech i napił się alkoholu.
- Oczywiście, że bym wystawił. - Odpowiedział bardzo pewnie i zapewne teraz mu nie wierzyła, ale jego oczy nie kłamały. Krew nigdy nie kłamie. - Bez ryzyka nie ma zabawy. Bez ryzyka nie ma profitów. W sumie nam nic by się nie stało. Potrafię się zabezpieczyć moja droga. - Powiedział to bardzo powoli dając jej do zrozumienia, że na tę okazję też miał plan. U niego całe to spotkanie było zaplanowane. Czasami musiał improwizować, ale wszystko sprowadzało się do jednego celu. Pozyskania jej dla siebie. Nieważne jak to brzmi. Chciał się z nią sprzymierzyć, zaprzyjaźnić, a w sumie nazywajcie to jak chcecie. To jak działa jego umysł i to jak planuje swoje życie to jest coś czego osoba, która nie jest taka sama jak on nie zrozumie.
Funkcja indywidualisty nie jest nigdy określona. Dla każdej jednostki jest ona określana jak sama nazwa wskazuje z osobna. Jeżeli w ich organizacji jest jeszcze parę takich person to od przywódcy mają swoje specjalnie obowiązki z których muszą się wywiązać. W zamian za to należą do Łowców i mają stale dostęp do zasobów buntowników. Spotkał na swojej drodze już parę takich ludzi. Nigdy nie współpracują. Kiedyś ktoś określił ich jako "one man army". Mieli tutaj cholerną rację. Nie mieli nic do stracenia. Kierowali się swoimi żądzami i instynktem. Chcieli żyć. Wygrywać. Dostali siłę w postaci mutacji. Musieli wywiązać się ze swojego obowiązku i spłacić swój dług wobec organizacji - a raczej przywódcy. Ciro był idealnym kandydatem do eliminowania jednostek, które zagrażały jemu i przywódcy. Leeroy sabotował wojsko kiedy tylko mógł i często torował drogę ucieczki dla jednookiego. Czy Ciro uznawał to za pomoc? Nie, raczej nie. Nie umiał tego do końca wytłumaczyć, ale to wszystko jest obopólna korzyść. Rzadko który z nich przyznawał się do tego, że faktycznie należy do organizacji Łowców. Działają pod przykrywką i nigdy nie pokazują swoich twarzy. Sytuacja, która ma teraz miejsce z Furiosą to wyjątek od reguły.
Myślała, że to co robił było brutalne? Tak to prawda. Ale co w tym złego? W zamian za niezależność - mógł robić to co mu się podoba - miał spełnić parę warunków i zawsze być na zawołanie przywódczyni. Nie zawsze zjawiał się kiedy musiał, ale miał swoje własne powody by opuszczać swoją "służbę".
- Wolę użyć takich słów niż być dobitnie szczerym. - Mruknął dając jej do zrozumienia, że to co by usłyszała byłoby bardzo nieprzyjemne. Miał jej powiedzieć, że katuje ich i często morduje chowając ich ciała gdzieś w miejscach gdzie wszyscy mogą ich zobaczyć? It's about sending a message. Niech wszyscy wiedzą co spotyka tych, którzy nie potrafią zachowywać się poprawnie. - Jestem do tego przyzwyczajony. Nie wiesz jak bardzo Łowcy poprawili się przez coś takiego. - Powiedział to szczerze bo doskonale wiedział, że taka jest prawda. Jednostki będące niebezpieczne można utemperować w bardzo prosty sposób. Pokaż im, że jest ktoś kto pilnuje ich z ciemności. Nie będą szaleć. Będą pilnować siebie nawzajem by wszystko działało jak należy. Nikt nie chce umierać. Każdy chce żyć w pełni, a oni mając kata w ciemnościach nie mogą przesadzać. Mają swoje prawa, ale też i obowiązki. Nie nadużywaj władzy.
W końcu powrócili do razem myślami do miejsca w którym się znajdowali. Trzymali się za ręce niczym kochankowie, którzy zaraz mieli skończyć w namiętnym pocałunku. To się nie stanie, ale na pewno z widoku osoby trzeciej mogliby wyglądać jak zakochani. To nie miało teraz, aż tak wielkiego znaczenia. Próbował domyślić się dlaczego zadziałała w taki sposób, a nie w inny. Pokazywała mu swoje współczucie, ale on go nie chciał. Wiedział, że gdyby się przejął tym wszystkim mógłby zmięknąć. A on musi trwać w swoim sadystycznym szale. Nienawiść. Zemsta. To jest to co go napędza i daje mu motywację. Jej słowa nie zabolały, ale też nie dały do myślenia. Doskonale wiedział co ma zrobić.
- Wcale nie uśmierzą. Ale skoro ja cierpię to czemu osoba odpowiedzialna za to wszystko też nie może? - Zadał jej to proste pytanie. Czy mogła się go spodziewać? Ciężko powiedzieć. Nie wiedział aż tak bardzo co może w jej małej główce kwitnąć za myśl. - Nigdy się nie mściłaś? Nie miałaś takiego przeczucia, że musisz na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość? Tu nie chodzi o ten pierdolony ból. - Tutaj zacisnął zęby. - Chcę by cierpiał chociaż w minimalnym stopniu tak jak ja. Nie widzę innej drogi do zapewnienia sobie satysfakcji. - Szczerza wypowiedź, a na końcu niej było lekkie westchnięcie. Poczuł jak jej krew spływa po jego dłoni. Nie skomentował tego, ale było widać że nie podoba mu się ten fakt. Może wcześniej była jego wrogiem, ale teraz ? Przyglądał się jej uważnie i oczekiwał tego co powie. Nie spodziewał się, że zacznie w taki sposób. Powiedziała całą prawdę i tylko prawdę. Sam jej przytaknął, ale kiedy zmieniła nieco tor to było widać, że jego zdrowe oko wyrażało mieszane uczucie zdziwienia i zmieszania. On uroczy? Może pomyliła pojęcia i chciała powiedzieć coś innego? Zadała mu pytanie na które nie znał odpowiedzi. Nie rozmyślał nad nią. Nie wybiegał aż daleko w przyszłość. Nie odzywał się chwilę i gdy już otworzył usta ona dalej mówiła. Postanowił jej nie przeszkadzać i doprowadzić jej myśl do końca. Fakt. To co powiedziała w ustach szpiega brzmiało co najmniej śmiesznie, ale Łowcy wcale nie było do śmiechu. Teraz ich relacje są zupełnie inne. Mają o siebie dbać. Na tym będzie wszystko się opierało.
- Będę żył dalej. Znajdę kolejny cel w życiu. Nieważne, że ból nie zniknie. To była moja porażka. Płacę za nią. - Powiedział to spokojnie, zaś w jego oczu teraz jawiła się tylko pustka. Szkarłat przyglądał się jej i oczekiwał. Możliwe, że zauważyła przez chwilę smutek dosłownie na ułamek sekundy, ale nie mogła być tego pewna. Kiedy zaś mówiła dalej i dała mu do zrozumienia, że mu pomoże w ciężkich sytuacjach poczuł pewnego rodzaju ulgę. Dzisiejsza noc zdecydowanie będzie udana. Zyskał coś naprawdę wartościowego. Sojusznika. Nawet jeżeli jest niedoświadczona to ona rozwinie się i to może nawet szybciej niż on. Dzisiaj nauczyła się na tyle dużo, że mogłaby już całkowicie sama manipulować rozmowy tak jak on. - To bardzo miłe z Twojej strony. Skorzystam na pewno. - Powiedział to wymuszając na swojej twarzy uśmiech. Nie potrafił uśmiechać się szczerze, ale czuł że pewnie będzie chciał to zrobić sam więc no cóż stało się. Ta cała sytuacja powoli zaczynała zamieniać się w labirynt bez wyjścia. Nie było w nim odpowiedzi. Analiza sytuacji nie pomagała. Wszystko sprowadzało się do instynktu i zaufania do innych. Pracował w tej branży długo. Jeżeli go oszuka będzie umiał się tym zająć, ale nie uważał by chciała coś takiego zrobić. Miał wrażenie, że mógłby jej zaufać.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Instynkt. Popęd, który pcha zwierzęta, w tym ludzi, do pewnych czynności, zachowywania się w określony sposób istotny dla jego przetrwania. Życie w mieście skutecznie ów popęd zagłusza, wręcz stopuje. Jest to niczym więcej jak termin w encyklopedii czytanej w szkołach podstawowych. Wyjątkiem są żołnierze, którzy czasem na nim opierają, ale dla pozostałych jest to tylko mit, wspomnienie odległej przeszłości gdy ludzie posługiwali się kamieniem zamiast młotka. Instynkt pozwala przeżyć? Zabawne. A co z wieloletnim doświadczeniem? Wyuczonymi odruchami obronnymi. Czy to się nie liczy i na tym nie opiera się obecnie przetrwanie. Na nauce o tym jak przeżyć w nowym środowisku? Oparciu się o logikę i racjonalizm. Chłodną kalkulację sytuacji. Tak przynajmniej uczą i na tym większość szarych ludzi się opiera. Furiosa instynkt bierze jako swego rodzaju naukę o zachowaniu, jako intuicję, która nie są wynikiem racjonalnego i świadomego namysłu. Ale czy byłaby w stanie się nań oprzeć?
Wątpliwe. Nigdy nie była poddawana ciągłym próbom i stresom, które by ową umiejętność przetrwania rozwinęły. Reakcja wsparta na ocenie sytuacji zawsze wystarczała. Czy jest to luksus, a może głupota? Bo w końcu ludzie nieutożsamiający się ze swoją intuicją, to osoby które jej najwyraźniej nie potrzebowały, co znaczy, że mieli dostatnie i dość spokojne życie. A może wszyscy od zawsze mamy to w sobie tylko głupcy się tego wypierają, zasłaniając teorią ewolucji, że człowiek już wyrósł z czegoś takiego jak instynkt i nie odczuwa potrzeby kierowania się nim nawet w ekstremalnych sytuacjach. Ten popęd to nic innego jak akt desperacji. Kiedy do stracenia masz tak wiele, że nie jesteś w stanie tego pojąć rozumem.
Na dodatek, kwestia motywacji. Czy aby ją pobudzić trzeba siły nieracjonalnego, nieświadomego popędu? Czy trzeba mieszać chęci samodoskonalenia się z dzikim instynktem by osiągnąć żądane rezultaty? Furiosa również odczuwała potrzebę realizowania się. A jakże. Choć nie zakrywa ona o masochizm, tak jak Elen o to Ciro podejrzewa, to pcha ją do działania. Szpiegostwo. Fach pełen intryg i matactw, a jednak wciąga on w to, jej naiwną istotę coraz głębiej. Ambicja. Tak można to ująć. Dla niej kołowrotek motywacji jest napędzany przez spasionego chomika wciąż rosnącej ambicji i chęci spełniania się.
Tak podobni, a tak różni. Ślepe koło.
Inna kwestia: Elen ma w tej chwili niewiele ponad dwadzieścia lat. Co osoba, nigdy nie borykająca się z problem typu: jak przeżyć następnego dnia, może wiedzieć o strachu? Tak naprawdę? No nic. Może sobie na obecną chwilę wyobrażać jak to jest. Co nie zmienia faktu, że kiedyś… zdarzyła się pewna sytuacja… właściwie to żyje tylko dzięki swojemu bratu, więc umiała sobie wyobrazić czym jest strach. Czy się do tego przyzna? Kiedy lepiej jest udawać głupią istotę? Może kiedyś Ciro przekona się, że Furia posiada jakieś pojęcie na ten temat, kiedy sam jej powie czym tak naprawdę ów strach jest w rzeczywistości. Ciekawe jak by ta konwersacja wyglądała.
- Czasem jest. Nadchodzi taki moment w życiu żółwia, kiedy musi sobie zdać sprawę, że na strach jest… już za późno. Gdy nie masz wyjścia. Gdy wiesz, że twoje życie wisi na włosku, poddajesz się temu uczuciu? Czy może mobilizujesz się do działania i zapominasz o nim. - rozłożyła ręce na boki, jakby ważąc wypowiadane słowa - Oczywiście możesz zatracić się w tym lęku i dać się zabić. -  złożyła na powrót dłonie na kolanach i przypatrzyła się mężczyźnie. Czy dostrzeże to, że kiedyś już miała styczność z taką sytuacją? Jakież zabawne by to było, gdyby wiedział, że zawalanie się całego budynku już zalicza się od jej marnych przeżyć i jest to szczególny powód dla którego nie chce tej przygodny ponownie przerabiać. Aż mieszki włosowe stawały dęba na samą myśl. A koniuszki uszu zaczerwieniały się nieznacznie. Pod wpływem mimowolnej fali gorąca, na samo wspomnienie lęku jaki wtedy czuła.  Na co słyszy, że tak. Budynek by runął jeżeli nie dałaby się przekonać po dobroci. Mimowolne zerknięcie na deski, potwierdziło jej lekkie zdenerwowanie. Ale musiała się upewnić, że są na swoim miejscu. Nie ruszają się. Zerk. Nie, nie ruszają. Cichy wydech.
- Doprawdy ryzykant z Ciebie. Brać pod uwagę zawalenie budynku podczas negocjacji. – zacmokała z dezaprobatą – Ładnie sobie poczynamy. – już wolała obrócić to w żart, przynajmniej się starać. Przecież nie chce pokazać jak bardzo ta myśl byłaby dla niej… przerażająca. Nie ma miejsca na strach, choćby walił drzwiami i oknami w jej świadomości, ona będzie go ignorować i iść czy też brnąc dalej. Taka już jej natura. Forma przetrwania. Patrzyła na człowieka, który przeszedł wiele, a jego metody są tak inne… w życiu by nie potrafiła obrać takiej drogi. Mimo to zachodziła w głowę, a co by było gdyby… jeżeliby tak… dać się pochłonąć ambicji? Gdyby manipulacją zdobywać sprzymierzeńców. Manipulacja stała się motywacją do większego działania. Osiągać szczyty ludzkich umysłów, przebijać się przez ich bariery, osnute chmurami wnętrze i niszczyć od środka? Gdyby pozwolić instynktowi przejąć kontrolę i z niebezpiecznym dreszczem ekscytacji wyczekiwać nowego obrotu zdarzeń? Może wtedy osiągnęłaby wszystko co chce. Możliwe, że to byłaby jej mowa droga. Z bagien wyrosłaby pnąca się w górę dróżka, porywisty wiatr ludzkich sprzeczności spychałby ją ze zboczą w przepaść mętlików ich umysłów. A gdy pokonałby tę drogę, żadna myśl by się przed nią nie ukryła. Jej słowa będą trafiać w sam środek, tam gdzie boli najbardziej z chirurgiczną precyzją niemal przechodząc na wylot. Czy można by to nazwać szczytem szpiegowskiego fachu? W końcu istota szpiegostwa polega na tym samym co handel lub seks; szpiegowanie musi być coraz lepsze lub nie prowadzi do niczego. Tak powiadają. O nie. Nie, nie. To by było zbyt proste. Zatracić siebie tylko po to by osiągnąć wymarzony cel? Kuszące, co prawda, ale jednak, nie. Odsunęła do siebie te myśli, słysząc ciche mrukniecie. Uśmiechnęła się nieznacznie.
- Rozumiem, delikatne ujęcie tej sprawy. Może i szczerość faktycznie byłaby zbyt przytłaczająca. – Ciro nie chce ciągnąć tego tematu, więc w tym wypadku ona również. Ich nić porozumienia była chyba na to za krucha. Z drugiej strony wyrobiła sobie już o nim zdanie, więc dużo musiałby zrobić, by zmienić jej nastawienie co do niego. Może nie akceptowała jego czynów, ale jego samego tak. Kolejne ślepe koło. To Furiosa, tego nie ogarniesz na trzeźwo. Pij Ciro, pij.
- Bycie łowcą musi być ciężkie. – skomentowała krótko, nie bawiąc się w frazesy. Im bardziej słuchała, jak ta hierarchia u nich funkcjonuje, tym bardziej zdawała sobie sprawę, że ich wojna, jest przykra dla obydwu stron. No, ale co zrobić. Dwójka maluczkich nie będzie miała na to wpływu. To nie bajka. Dwa lwy w rzeczywistości nie zwojują i nie złączą dwóch stad. Niechęć jest ogromna, a różnic tak wiele. To bolało. Ale nie tak, jak widok, męczącego się ze swoim okiem Ciro. Ścisnęła jego dłoń, przypominając tym sobie, że nadal trzymają się za ręce. Gdyby osoba postronna widząc ich, powiedziałaby, że wyglądają jak kochankowie, spąsowiałaby cała na twarzy. Zakochani… zakochanie, miłość, coś na co rzadko można sobie pozwolić. Ukochana osoba może przez innych zostać wykorzystana jako broń. Odebrana z zimną krwią, a ból po tym pozostałby tak wielki, że zapełnić pustki w sercu nic nigdy nie zdoła. Miłość to luksus, na który ona sobie nigdy chyba nie pozwoli. Świadomość, że jednego wieczora spotykacie się potajemnie, złączacie w miłosnym uścisku, uniesieni amorami zbliżacie, śmiejąc się, że jutra może nie być, a potem… okazuje się, ze rzeczywiście jutro już dla was nie nadejdzie. Nie będzie was, będziesz tylko ty. Sam. Dźwigając ciężar świadomości wielkiej straty. Utraty swojej drugiej połówki. Więc miłość, to wredna bestia, która łapie i szarpie, a gdy puszcza, odczuwasz niewyobrażalny ból i żyjesz z nim do końca. Furiosa żyje nadzieją, że nigdy nie da się jej złapać.
Czuła obecnie, jak supełek przyjaźni wiąże się między nimi i coraz bardziej pragnie by nie został rozplątany. Zaczynała się o niego martwić. Jak długo będzie sobie z tym radzić? Czy droga, która obrał przyniesie mu upragnione ukojenie? Zadała pytanie i w zamian usłyszała pytanie od niego. Które ją trochę zaskoczyło. Starała się nie pokazać tego na twarzy, tylko od razu przejść do odpowiedzi. Nie było to jednak takie proste. Mimowolnie potarła jego dłoń opuszkami palców, zastanawiając się nad odpowiedzią. – Nie, nie mściłam. Tak naprawdę nie miałam o co. Wszyscy którzy zasłużyli na karę, już nie żyją. Zginęli marną śmiercią, tak jak sobie na to zasłużyli. – ścisnęła dłoń, powstrzymując falę wspomnień. To było dawno, była wtedy nastolatką. Zamieć porwała wszystkich i zostali najwytrwalsi, a i ci zostali, później zdziesiątkowani, ona jako jedna z nielicznych, przeżyła, ale wilczyca nie. Stara opowieść, wymagająca więcej whisky i ciepłego miejsc przy ognisku czy chociaż prowizorycznym kominku. - Nigdy nie czułam w sobie tej mocy by móc decydować o czyimś życiu. Uważam, że nigdy nie będę mieć do tego prawa. Pozostawiam wszystko w rękach karmy, bo ona i tak dopadnie i tak. – pozwoliła dokończyć Ciro myśl, zanim odezwała się ponownie. Musiała, no musiała przyznać, że jest on uroczy. Na dodatek rozbawiło ją jego zdziwienie w oczach. Tj. w zdrowym oku. Na początku miała trudność z patrzeniem się na Ciro, gdyż nie wiedziała czy ma zwracać wzrok w stronę szkarłatnej tęczówki? Czy uzna za obrazę, jeżeli będzie się patrzeć w oboje oczu? Na koniec wyszło na to, że szybko przystosowała się do tej heterochromii i przeszła z tym do porządku dziennego. I tak patrząc teraz na niego, lekko spąsowiała pod uważnym spojrzeniem, bo właśnie sobie również uświadomiła, ze zakrwawia mu rękę. Piękny początek. On z nią poważnie, szczerze rozmawia, a ona w nagrodę barwi mu dłoń ciepłym szkarłatem. Zanim jednak opanuje tę sytuację musi jeszcze raz uścisnąć delikatnie jego dłoń. Przypadkowo złączone, pod przypływem emocji z jej strony, zawiązały supeł. A gdy ją puści? Nic się nie stanie, ale miała dziecinne wrażenie, że czar pryśnie. Z początku akt pocieszenia, a teraz niemego wsparcia. Bo czasem żadne słowa nie są w stanie oddać tego co się czuje. Niewinny gest, a jednak dla niej na ten moment ważny. A co jeżeli ją puści i powrócą do chłodnego tonu, przeplatanego z rozbawionymi spojrzeniami, a rozmowa jak piłka potoczy się w kierunku do którego powracać tak szybko się nie chce? Trwaj chwilo jesteś piękna. Ulotna niczym dotyk, ale w pamięci pozostaje znacznie dłużej niż wspomnienie ciepłego ciała. Wzdychając cicho, ścisnęła toteż jego dłoń chyba po raz ostatni, nie umiejąc inaczej odpowiedzieć. Ból w nim pozostanie, nawet jak znajdzie nowy cel. Co mogłaby na to rzec? Kłamać: nie, nie myśl w ten sposób. Albo: Porażka wcale nie jest usprawiedliwieniem twojego bólu, padłeś po prostu czyjąś ofiarą pogódź się z tym? Nie potrafiłaby teraz tego powiedzieć. Nie ma sensu. Lepiej wesprzeć i obserwować sytuację licząc, że kiedyś będzie mogła mu w jakiś sposób pomóc, gdy będzie tego potrzebował.
To bardzo miłe z Twojej strony. Skorzystam na pewno.
Zaskoczenia nawet nie potrafiła ukryć. Spodziewała się mim wszystko reprymendy. Złamała jedną z podstawowych zasad szpiegowskiego fachu tak się odkrywając, a jednak. Zacisnęła na chwile powieki i ponownie spojrzała na Ciro cała rozpromieniona. - Możesz na mnie liczyć. I patrz. – nachyliła się nieznacznie, jakby nie wierząc własnym oczom. – Do twarzy Ci z uśmiechem. Powinieneś częściej wymuszać szczery uśmiech na tej twarzy. – poklepała koleżeńsko jego dłoń i powoli zabrała rękę. - Potrudziłam Cię. Zaraz coś znajdę by Twoja ręka nie wyglądała jak miejsce zbrodni. – Zaczęło się wiercenie na krześle oraz czynne poszukiwanie kawałka pseudo szmatki, tamtego bandaża, czy czegoś czym mogłaby zetrzeć swoją krew.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach