Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Go down

Pisanie 02.12.13 14:20  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
Wzruszyła ramionami. Tak po prostu to strzeliła, ale sama była ciekawa.
-Nie mam bladego pojęcia. Chcesz się dowiedzieć? Możemy wyruszyć w podróż, jak oboje będziemy mieli czas. - powiedziała, czochrając mu włosy. Do tego uśmiechnęła się słodko, spoglądając na niego. - I dziwnie wyglądasz z tą miną, lepiej ją zmień.
No tak, ona jakoś nie przejawiała jakichkolwiek chęci, by zobaczyć jak żyją hindusi... ale chciała wyruszyć do innych krajów. Chciała podróżować, poznawać... a zagłada świata, wirus i jej śmierć pokrzyżowały jej plany. No cóż, takie życie.
-No to mógłbyś zamieszkać u mnie. Wystarczy, żebyś tak nie rzucał się w oczy władzom i żebyś opanował te swoje popędy do bitek, a wtedy z łatwością przeżyłbyś u mnie. I przy okazji pomagałbyś mi z kwiatami, bo nigdy prawie tego nie robisz... - oczywiście z tym ostatnim to tak żartowała. W końcu to była jej kwiaciarnia, mogła sobie sama z tym poradzić. To jej praca, ona to wymyśliła więc trzeba to doprowadzić do końca! Tylko kiedy on będzie?
-Nieładnie to tak przerywać w połowie zdania. Dokończysz je kiedy indziej, dobrze? Jak już na bank będziesz pewny. - powiedziała Aya, bawiąc się kosmykiem włosów. To chyba normalne, że jedyne czego najbardziej potrzebowała na świecie to szczęście jej jedynej rodziny, w która wliczał się Arthur oraz Jace. Byli jej ostatnimi bliskimi, z którymi łączyły ją więzy krwi. Zrobiłaby dla nich wszystko, tak bardzo byli dla niej ważni.
Dzięki Bogu temat sytuacji sprzed kilku sekund nie został już wspomniany, więc blondynka mogła odetchnąć z ulgą. Ponownie go przytuliła i zachichotała, lokując swój wzrok po raz kolejny na bracie. Długo go nie widziała, to się musi teraz na niego napatrzeć!
-... pffft! No to niezły zakład! - wykrzyknęła, z trudem powstrzymując wybuch śmiechu. Nie potrafiła wyobrazić sobie swojego bliźniaka wykonującego taką czynność, toteż pokusa by rzucić się na ziemię i nie zacząć się śmiać do łez była wyjątkowo ogromna.
-A ja bym ci wtedy za to dała po pyszczku, bo znając twojego farta wpadłbyś akurat na jakiś patrol... i nie waż się zaprzeczać. No nieważne, i tak cieszę się, że cię widzę. - powiedziała, uśmiechając się. Mogą sobie jeszcze pogadać, a potem wyruszą na poszukiwania Jonathana, by jeszcze jego podręczyć! Czyż to nie cudowny plan?

Aya approves pisanie postów w bibliotece szkolnej XD
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.12.13 20:43  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
Sala balowa - Page 7 GbylGSala balowa - Page 7 GbylGA-A-Ale to tak odruchowo, noo! Nie moja wina, że jesteś taki maleńki i uroczy~! – Jęknęła zawiedziona, że postawiono przed nią tak okrutne warunki bycia szczęśliwą. Czemu w ogóle ktoś warunkował jej zadowolenie?! Oj, ona się tak łatwo nie ma. Niezadowolone dziecko tupnęło nóżką, mimo to szczerząc się w najlepsze i dodała parodyjnie zezłoszczonym tonem:– Nie mów tak, bo będę czerwona! I tym razem to będziee~... – Powiodła palcem dookoła siebie, wskazała chwilowo na sufit, a potem wycelowała prosto w niego, dotykając zmarzniętym opuszkiem czubka nosa chłopaka; zaśmiała się cicho i szyderczo, kontynuując: – ~... TWOJA! Widzisz? Będę Cię tykać ile chcę, a Ty nic mi nie powiesz. Aż tak Ci to przeszkadzaa~? – Zrobiła ogromne oczy, wydymając dolną wargę. No jak nie ulec takim oczu, w dodatku tak niewinnej mince? No popatrz, Ai! Przed Tobą stała kwintesencja mdlącej słodkości, czemu tu się nie skusić na macanie i molestowanie przez takie różowiutkie zwierzątko? Mimo swoich słów pełnych dziecięcej przekory, Verne postanowiła nie wkurzać za bardzo jegomościa i usłusznie zdjęła dłoń z jego nosa, cofając się o krok do tyłu. Już nie będzie. Przynajmniej przez najbliższe trzy minuty, co nie? Ewentualnie dwie... Jedną?
Sala balowa - Page 7 GbylGNiebieskie ślepia dziewczynki nabrały jeszcze większych i pokaźniejszych rozmiarów, a z jej wątłego gardełka wyrwał się cichy okrzyk radości; zawsze chciała odwiedzić jakiś inny obszar, przeżyć przygodę! A teraz nadarzała się taka okazja - nawet nie było ważne, że dopiero na przestrzeni kilku najbliższych lat - ale nadarzała! Aż szkoda byłoby przegapić taką niesamowitą okazję, co nie? Zapominając zupełnie o swoim wewnętrznym przyrzeczeniu przyskoczyła do Ai’a, chwytając go za ubranie i z radością (wręcz piskiem jak narwana Directionerka na widok Harr’ego (?)) wykrzykując mu pytanie w twarz:
Sala balowa - Page 7 GbylGNaprawdę?! O rany, nawet nie wiesz, jak się cieszę! Jak już będę wyższa to pójdziemy, co nie? Wezmę dziennik podróży i przeżyjemy wielką przygodę, mówię ci~! – Przytuliła go w przypływie szczęścia, piszcząc jak jakaś debilka, co w sumie bardzo od prawdy nie odbiegało. Uśmiechnęła się szeroko, odsuwając się z różem zawstydzenia i radości na policzkach. Jak każdemu dziecku marzyło jej się wyruszyć na jakąś niesamowitą wyprawę, a każdy krok w kierunku wyruszenia za mury był jakimś postępem; w jej czasach ciężko było o jakieś pasjonujące i niezaaranżowane wydarzenie, zwłaszcza w M-3. Wszystko było tutaj zaplanowane co do joty i choć blondyneczka nie miała o tym pojęcia, czuła, że nie wszystko, co robi i słyszy jest do końca z jej woli. Ba! Rodzice też na pewno wiele rzeczy mówili jej z przymusu niż dobra córki. Po chwili jednak humor małej przestał być taki dobry, kiedy uświadomiła sobie, że:
Sala balowa - Page 7 GbylGa) jej przygoda wiązała się ze sprzeciwieniem się rodzicom;
Sala balowa - Page 7 GbylGb) pozostanie tu choć chwilę dłużej wiązało się ze sprzeciwieniem się rodzicom;
Sala balowa - Page 7 GbylGc) zrobienie czegokolwiek na własną rękę wiązało się ze sprzeciwieniem się rodzicom.
Sala balowa - Page 7 GbylGZnaczy... pewnie niedługo się zbiorę. Jeszcze trochę, dopóki tata nie zadzwoni. A zakładam, że zadzwoni prędko. – Westchnęła ciężko, wzruszając jednak ramionami i wyszczerzając się mimo wewnętrznego niepokoju z powodu złości rodziców. Różnie to z nimi bolało, co nie? Każdy chyba przeżył dramat imprezy, która była świetna (w tym wypadku z powodu żarcia... gdzieżby lubiła Ailen’a! NIGDY~!), a jednak siła wyższa zarządzała zdecydowany i natychmiastowy powrót do domu. Dziewczynka mimo to była jak zawsze kolorowa i radosna, więc odparła przekornie, ciągnąc chłopaka za policzek:
Sala balowa - Page 7 GbylGNo na Ciebie! Nie znają Cię, więc nie stanie Ci się... – Odchrząknęła ze śmiechem. – ... AŻ TAK WIELKA krzywda. – Parsknęła, odwracając się po raz kolejny w stronę pysznych łakoci na stole; przesunęła dłonią nad głębokimi misami o nieskończonych dnach, celując w końcu do tej, która była po brzegi wypełniona cukierkami. Zaczęła w spokoju rozpakowywać truskawkową słodycz, podczas gdy Ai miał najwyraźniej wielkie kłopoty z pamięcią i po dłuższej chwili dopiero udało mu się oddać jej telefon. Wpychając sobie “cuksa” do buzi, zapisała w kontaktach wpisany przez chłopaka numer, tytuując go w najprostszy możliwy sposób - “Ailen”. Kilka szybkich ruchów, trzask rozłamywanego w buzi słodycza i poszła wiadomość! Naraz urządzenie w rękach dziewczynki zabrzęczało złowieszczo i już bez wstępnej melodyjki ucichło, kiedy zniesmaczone dziecko odebrało połączenie, przykładając słuchawkę do ucha; tym samym wyciągnęła w stronę Wymordowanego dłoń, nakazując mu być cicho:
Sala balowa - Page 7 GbylGTak? O, cześć… No wiem, że dzwoniła. … mhm. Rozumiem. Przepraszam, noo! Naprawdę nie mogę już zos…? Ale tato! – Oho, wiemy, od kogo posypią się klapsy~ – Dobrze… Przepraszam Cię, nie złość się. Przynieść Ci jakiegoś cukierka? No okej. Już się zbieram, przysięgam. Będę za pół godzinki, kocham Cię. – Odchrząknęła, rozłączając się i kierując zrezygnowany wzrok znów w stronę chłopaka. Wszystko wskazywało na to, że nie da rady już z nim pogawędzić i będą musieli przełożyć tę niesamowicie wciągającą grę integracyjną na kiedy indziej dlatego ujmując ostatnie tego wieczoru ciastko w dłoń, rzekła:
Sala balowa - Page 7 GbylGSłyszałeś. – Westchnęła, połykając drobną, kruchą papkę za jednym razem. – W marcu przyszłego roku kończę czternaście lat, to już wiesz. Nie mam zwierząt, bo mama ma alergię... – Urwała, biorąc do kieszeni garść cukierków; przyda się na powrotnej drodze. – Moi rodzice pracują gdzieś w jakimś urzędzie, ale nic mi nigdy o tym nie mówią. Uwielbiam koty, błękitny, śpiew. – Zakończyła, odtwarzając z pamięci wszystkie zadane pytania. Odetchnęła głęboko, dodając: – To ja uciekam, bo dostanę lanie w domu. – Zaśmiała się, stając na palcach i delikatnie czochrając chłopakowi włosy na odchodne, po czym bez słowa już odwróciła się i opuściła lokal, po drodze zjadając kolejne i kolejne słodycze.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.13 17:34  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
Sytuacja stawała się nieciekawa. Trzeba było koniecznie coś zrobić; im szybciej, tym lepiej. Takashi nigdy nie miał "przyjemności" zemdleć, jednak kilkukrotnie był bliski tego stanu i wiedział, że jest to uczucie równie nieprzyjemne, co umieranie. Jedyne, czego się obawiał, to tego, że nigdy wcześniej nikogo nie ratował przed czymś takim, więc mógł zrobić coś nie tak, lub też wyjść poza granice dobrych manier.
Inna sprawa, że raczej mało teraz mogły Gabriellę obchodzić maniery Takashiego. Z takiego przynajmniej założenia wyszedł Dyktator. Trzeba więc było jak najszybciej dostać się do drzwi sali. Te jednak były zasłonięte przez tabun ludzi przewalających się tanecznym krokiem przed oczami Daimao. Rozwiązanie było tylko jedno, a była to czynność, której Dyktator Świata-3 nie zwykł robić, mianowicie: przeciśnięcie się do drzwi.
- Nie widzisz wyjścia, powiadasz...? Nic to, zaraz znajdzie się i wyjście, trzeba tylko przedostać się przez cały ten tłum. To jednak da się bez problemu zrobić...
To mówiąc złapał Gab za rękę i pociągnął za sobą. Sam zaś lawirował między całą tą armią tańczących ludzi, prowadząc dziewczynę ku wyjściu. Ot, raz trzeba było zatrzymać ręką idącą tyłem tancerkę, aby go nie staranowała, raz trzeba było obejść jakiegoś prekursora nowego stylu tanecznego, wokół którego zebrało się całe kółko ludzi podziwiających jego ruchy, a jeszcze innym razem znowu stanąć na chwilę i poczekać, aż jakaś obracająca się para przedefiluje im przed oczami. Ostatecznie jednak udało się dotrzeć do drzwi...
Naciśnięcie na klamkę, otwarcie potężnych drzwi i... powietrze. Nareszcie świeże powietrze! W tym też momencie przed drzwiami znalazł się nie kto inny jak Yosuke. W takim wypadku Daimao odruchowo już spytał się...
- Co zrobiłeś z tamtym chłopakiem?
- A co miałem zrobić? Wyprowadziłem go na zewnątrz. Musiał odetchnąć... świeżym powietrzem... - odparł Yosuke uśmiechając się. W tandemie z makijażem, jaki miał na sobie, tenże uśmiech mógł wyglądać naprawdę przerażająco. Nawet sam Daimao się wzdrygnął. Gab jednak nie mogła wiedzieć, że powodem jego wzdrygnięcia nie był uśmiech swojego towarzysza, a to, co powiedział...
- Porozmawiamy na ten temat później - odrzekł Daimao po chwili ciszy. - Musimy pomóc tej dziewczynie. Zaraz na najzwyczajniej na świecie zemdleje.
- Skoro tak mówisz... Więc koniec "zabawy", tak...? Mogę zmyć już z twarzy to świństwo...?
- Niewykluczone, że tak. Chodźmy!
To mówiąc, Daimao ruszył szybkim krokiem, prowadząc dalej Gab. Za nimi szedł Yosuke, utrzymując się w stałej odległości ok. pół metra od swojego szefa. W pewnym momencie wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił, jednak nie odezwawszy się nawet słowem rozłączył się i schował go z powrotem do kieszeni.

Przed bramą rezydencji czekał już pojazd, który najwidoczniej należał do Daimao. Była to nieduża, czarna limuzyna bez jakichkolwiek charakterystycznych elementów, mogących sugerować, kim jest jej właściciel. Dyktator podszedł do tylnych drzwi, otworzył je, pomógł Gabrielli wsiąść, po czym sam wsiadł i przed zamknięciem drzwi rzekł jeszcze do Yosuke...
- Czuj się na dzisiaj zwolniony ze swoich obowiązków. Do zobaczenia jutro z samego rana!
To powiedziawszy zamknął drzwi, zaś dowódca Shuufuku bez słowa się uśmiechnął i ukłonił, po czym odwróciwszy się na pięcie poszedł w swoją stronę...

[z/t x2]


Ostatnio zmieniony przez Daimao dnia 20.12.13 15:05, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.13 19:42  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
Właśnie usłyszał, że jest maleńki i uroczy…. ŻE CO? Wybałuszył na nią oczy w niemałym rozgniewaniu, wydymając dziecinnie dolną wargę i burcząc coś pod nosem, ukazując wyraźne niezadowolenie. Jakim prawem mówi mu to persona, która jest od niego o głowę niższa?! Jego męska duma właśnie została zmiażdżona do samej ziemi, z głośnym TRACH wszystkim obwieszczając, że nic  po niej nie zostało. Facetom się takich rzeczy nie mówi, ot!
- NIE JESTEM MALEŃKI, DO CHOLERY. – pisnął automatycznie podnosząc łeb do góry i stając trochę na palcach. No bo co? Nie byłoby tego efektu, gdyby w jednej chwili nie urósł chociażby o parę centymetrów. Ugh.. on tak bardzo chciałby być wyższy. Nie mówię, że od razu marzy mu się zahaczanie o sufity, ale nawet skromne metr siedemdziesiąt byłoby lepsze, niż to, jaką aparycją dysponuje w chwili obecnej. Przynajmniej dumnie reprezentowałby swoje doświadczenie, wyniesione wraz z realnym wiekiem, jaki ma na karku…
- Tak, przeszkadza. Skończ. – mruknął posępnie pod nosem, acz chyba jego słowa zaginęły gdzieś w gwarze panującym na sali, bo już po kilku minutkach trzynastolatka powróciła do znęcania się nad jego biednym, niczemu niewinnym, martwym ciałkiem. Ileż on się nacierpi to niemożliwe.
Uznał, że lepiej przemilczeć cały ten entuzjazm Winnie odnośnie ich przyszłej wyprawy. Szczerze, to Ai już zaczynał żałować, że w ogóle zgodził się na coś takiego. Miejmy nadzieje, że za te kilka lat dziewczynka o wszystkim zapomni, a Ailen nie będzie zmuszony targać ją za fraki z Desperacji, by po tej ich „przygodzie” odstawić ją żywą do domu, bo znając życie pewnie na niego spadnie ten obowiązek. Ugh, gdyby się - nie daj Boże - nie wywiązał, to wtedy dopiero rodzice Verne zrobiliby mu krzywdę.
- „Aż tak wielka”? To nie brzmi zachęcająco- – burknął i poczuł wibracje w swoim telefonie. Pacnął w ekranik, rozświetlając swoją twarz i jednocześnie umożliwiając odczytanie nowej wiadomości; Mój numer, słodziaku. XD ~ Verne. Słodziak? Lepsze to niż „maleńki”, ale i tak godzi w męską dumę.
Skrzywił się i już chciał coś powiedzieć, ale na szczęście dla trzynastolatki zadzwonił jej tato. Ai nie zamierzał wrzeszczeć na nią, gdy rozmawia z rodzicem, bo miałaby jeszcze bardziej przerąbane niż w chwili obecnej. Wyszłoby na to, że szlaja się po nocach z jakimś wulgarnym towarzystwem. Dlatego też zamknął się i z kwaśną miną zapisał jej kontakt.  
W skupieniu wysłuchał jej krótkiej wypowiedzi o sobie i.. nie zmienił zdania. Tak jak samo pytanie wydawało się głupie, tak też i odpowiedzi na nie idiotycznie się słucha. Na co to komu? Mimo wszystko zakodował sobie gdzieś w tym pustym łbie, że Winverne należy kojarzyć nie tylko z irytującym bachorem, ale też błękitem, kotami i rodzicami z jakiegoś urzędu.
I poszła. Machnął jej krótko na pożegnanie, wzdychając ciężko. No, to został sam… sam z bufetem. Aw <3
Wyjadłszy połowę cukierków ze stołów i pakując do kieszeni kilka ciastek i lizaków, wybył z Rezydencji uznając swój główny cel – żarcie – za zaliczony~

{z/t}
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.13 21:57  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
Wiary od groma, a Tsukumo wcale nie było tak łatwo odnaleźć się w tłumie. Gdy weszła do sali balowej, oczywiście w pogoni za kuzynką, nie widziała nic. W końcu ile może zdziałać dziewczyna mająca zaledwie 150 centymetrów wzrostu ? Wchodząc w mniej zatłoczone miejsce zauważyła, że sala ta jest obszerna i ładnie udekorowana. Być może nie była jakąś projektantką wnętrz, artystką czy kimś podobnym, lecz potrafiła dostrzec piękno i je uszanować. Wokół stało dużo stołów, które wprost się uginały po ciężarem jedzenia – cukierków, ciasteczek, żelków. Tsu po prostu musiała tam podejść i spróbować choćby po jednym z każdego rodzaju.
Jedząc ciasteczko maślane posypane kawałkami czekolady zauważyła Toshiko, która w tym czasie podbierała żelkowe delfinki. Jednakże nim zdążyła zareagować, tamta zniknęła jej z oczu. Przecież była tak blisko! Postanowiła, że pójdzie poszukać Social. No co? Przecież miała z nią parę spraw do obgadania, w tym ta, która wydarzyła się nad jeziorem. Niby nie chciała się narzucać, ale… Nieważne.
Czarnowłosa skupi piła się na swoim nieco odległym celu i postanowiła zacząć szukać w mniej zaludnionych miejscach pomieszczenia. Gdy tak sobie przechodziła, obserwowała zachowania innych ludzi. Rozmawiali oni o przeróżnych, jak najbardziej normalnych sprawach, które dla niej były ekscytujące, interesujące. A co niektórzy z nich prowadzili zacięte kłótnie, które wolała omijać szerokim łukiem, ale ani śladu Minori!
Podskoczyła dwa razy nie widząc nic, schyliła się i… buty celu stanęły jej przed oczyma. Hurra! Natychmiast tam pobiegła, po czym zaczęła nawijać.
- Musimy pogadać. Wiesz co? Jak cię nie było to Dominik… - urwała w połowie zdania widząc chłopaka, który od początku stał przed Soc. Z powodu zaskoczenia nawet nie zauważyła, że ow człowiek jest ślepy. – Przepraszam. – rzekła na odchodnym i już jej nie było. Załadowała do torebki garść swoich ulubionych cukierków, po czym zażenowana pomknęła w stronę wyjścia. Tak bardzo chciała być już w domu.
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.13 19:29  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
Czy zauważyła, że Cecil faktycznie ją widzi zza opaski? Cóż… Powiem tylko, że to doskonałe pytanie, na które nie znam niestety żadnej konkretnej odpowiedzi. Aczkolwiek myślę, iż najbardziej prawdopodobnym jest, że jeszcze tego nie dostrzegła. W ogóle nigdy nie była zbyt spostrzegawcza. Zwykle orientowała się w jakichś rzeczach dopiero po dłuższym czasie, kiedy już niemalże wszyscy się kapowali, że coś jest nie tak. Jedynym wyjątkiem od tej zasady jest jej przyrodni brat, który co prawda nie jest osobą łatwą do rozgryzienia, ale w jego przypadku Social właśnie tak ma, że od czasu do czasu jakimś sposobem wyczuwa, iż coś jest nie tak. Jaki to jest sposób? Mnie nie pytajcie, ale mam wrażenie, jakoby miało to jakiś ścisły związek z tym, że bardzo często, gdy się z nim widzi – bacznie mu się przygląda. A w każdym razie ostatnio mu się przyglądała, hn. W każdym razie nie lubiła się gapić na osoby, które mało co znała, chociaż zapewne by chciała… Czy się bała? Pewnie tak. Jak już mówiłam – wiele razy miała okazję wpadać na jakichś gburowatych ludzi, którzy nie byli tak kulturalni i wyrozumiali, jak aniołek, którzy również i na dłuższe przypatrywanie się im odpowiadali czymś w stylu „co się gapisz?!”. Po za tym… Wpatrywanie się w osobę niepełnosprawną jest ponoć niekulturalne, a – z tego co wiedziała – ludzie potrafią wyczuć, że ktoś się na nich intensywnie patrzy. Zresztą… nie tylko ludzie. Zwierzęta również! A więc możliwe, iż istoty niebędące ludźmi, ani także zwierzętami również, jako że zapewne posiadały bardzo zbliżone, o ile nie takie same zmysły, zwoje mózgowe i inne takie rzeczy, które niezbędne są do odczuwania różnych bodźców.
„Jesteś taka malutka, że ledwo poczułem to uderzenie”
Malutka… Serio? Są ludzie niżsi ode mnie!
Nie da się zaprzeczyć, że Toshiko wręcz nie znosi, gdy ktoś tak na nią mówi, zwłaszcza kiedy jest to mówione w złej intencji. Jednak Litsher nie brzmiał, jakby chciał ją obrazić. No i swoją drogą był taki miły… Zdradzę pewien sekret – Ishikawa nie potrafi się gniewać na miłe i uprzejme istoty. Postanowiła również nie rzucać żadnymi kąśliwymi uwagami, wymagającymi żeby więcej tego nie mówił, tylko westchnęła wymijająco. Tak, z pewnością miała dobry dzień.
- No to dobrze – odparła tylko, podnosząc wzrok z ziemi na białowłosego. Dobra, nigdy nie miała zbyt silnej woli… Zawsze ta chorobliwa ciekawość i nawyki, które już sobie przyjęła, były silniejsze od jej intencji. Po prostu musiała się odrobinę pogapić na rozmówcę.
- Tak, mi ciebie również – nie była pewna w jaki sposób mogłaby się zwracać do chłopaka. Czy mogła być z nim na „ty”, ale skoro i on się zwrócił do niej w ten sposób, to stwierdziła, że i ona może, prawda? – Owszem. I jest duszno… - dodała, po niezbyt długim namyśle. – Może wyjdzie-
I właśnie w tym momencie zauważyła swoją jedyną, a więc i najukochańszą kuzynkę. Wmurowało ją to w parkiet i nie mogła wydobyć z siebie ani słowa więcej. Zupełnie o niej zapomniała! Wysłuchała jej spokojnie, nie ruszając się ani na krok. Nie pisnęła również ani słówka, choć miała tyle pytań…
Co? Jak? Gdzie? Kiedy nie było? Jaki Dominik? CO ZROBIŁ?!
Dopiero, gdy odeszła to po zaledwie pół minuty dotarło do niej co się właśnie stało… Ale jakoś nie mogła tego ogarnąć. Co w końcu zrobił ten Dominik?! I gwoli wyjaśnienia – Dominik był sąsiadem niebieskowłosej oraz Tsukumo, w dodatku Polakiem, który… nie miał zbyt równo pod sufitem. I nie znał japońskiego, co czasem wywoływało komiczne wręcz sytuacje. Pewnie znowu zrobił coś tak debilnego, że aż na samą myśl się chciało z niego śmiać. Yoshi cichutko, pod nosem parsknęła śmiechem pod nosem i uśmiechnęła się.
- Przepraszam… To moja kuzynka, czasem jest taka nierozgarnięta~ - zwróciła się do ślepego, co by i jego nie skołowało. To na czym skończyła? Ah, no tak… Na wyjściu… Czy powinna go poprowadzić do wyjścia?

//Naprawdę przepraszam, że dopiero teraz! ;-; Zapomniałam! Chyba powinnam sobie w pokoju przyklejać karteczki-przypominajki...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.13 21:58  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
Szczerze nie obchodziło go, czy ktoś się na niego patrzy czy też nie. Jego w ogóle niewiele obchodziło. Toteż mógłby być nawet obserwowany przez wszystkich obecnych tutaj i nie zwróciłby na to uwagi. Chociaż z pewnością wolałby uniknąć takich sytuacji, czucie czyjegoś wzroku na sobie jest raczej nieprzyjemne. Tymczasem on mógł obserwować innych do woli. Opaska mu to bardzo ułatwiała, więc mógł na kogoś patrzeć bez przerwy i ten ktoś by nawet nie zauważył. Poza tym tutaj w grę wchodzi też podświadomość. Osoby niewidome, cóż, nie widzą, więc naturalną myślą jest to, iż Ślepiec nie może się nikomu przyglądać. No bo niby jak? Ta myśl często utwierdza innych w ich przekonaniach, tym bardziej ułatwiając aniołkowi życie. To całkiem wygodne. I widzicie? Ślepota popłaca. Oczywiście, jeśli ma się możliwość widzenia raz na jakiś czas. W innym przypadku to raczej kiepska sprawa. Wróć, tylko Cecil ma taką możliwość... Ha, jak to jednak dobrze należeć do aniołów.
Już chciał odpowiedzieć na niedokończone pytanie dziewczęcia, kiedy z rytmu wybiło go nagłe pojawienie się kolejnej osoby. Odruchowo spojrzał na nowo przybyłą, ale szybko odwrócił głowę w inną stronę. Nie chciał się przecież zdradzić. Przechylił głowę, słysząc coś o jakimś Dominiku. I w ogóle to dziewczyna z tęczową grzywką chyba z początku go w ogóle nie zauważyła. Zaraz jednak się to zmieniło, a panna zmyła się z pola ich widzenia niczym spłoszona gazela. Właściwie to nie wiedział co o tym myśleć. Kim była? Czego chciała? Znały się? Ale jaki Dominik? Zerknął na Toshiko, która była równie skołowana co on. Jej wyraz twarzy jednak szybko się zmienił. Młody westchnął. No to szybko się wyjaśniło. Nadal nie uzyskał odpowiedzi na pytanie kim jest Dominik, ale co go to właściwie obchodzi? No właśnie, nic a nic.
Nie ma za co przepraszać, wydaje się być miłą dziewczyną. W każdym razie chyba zaczęłaś coś mówić o wyjściu stąd, prawda? Szczerze powiem, że bardzo chętnie się stąd ulotnię. Tłumy mi naprawdę nie służą. Poza tym zaczyna mnie boleć głowa i chyba najlepiej będzie zmyć się w jakieś ciche miejsce. Swoją drogą z góry przepraszam, jeśli bym się jakoś dziwnie zachował. Wiesz, te bóle głowy to sprawka pewnej choroby i czasem się mocno nasilają. Ale nie martw się, to nic poważnego.
No, niezły monolog. To tyle, Cecuś? Tylko tyle chciałeś powiedzieć? Może jednak coś jeszcze dodasz? Hm, nie. Chwilowo chłopak nie miał nic więcej do powiedzenia, choć wyraźnie się nad czymś zastanawiał. A tak, jednak w jego głowie uformował się już kolejny natłok słów.
Dobrze więc, opuśćmy to miejsce. Niedawno tu przybyłem i nie znam Rezydencji, więc mogłabyś wskazać jakieś dogodne miejsce? No i mam taką skromną prośbę... Normalnie radzę sobie sam, ale skoro już tu jesteś to użyczyłabyś mi swej dłoni? Tak z pewnością byłoby mi łatwiej się poruszać, zwłaszcza w tłumie.
Uśmiechnął się do niej życzliwie. Nie miał nic na myśli, o dziwo. To nie tak, że chciał dziewczynę od razu wykorzystać, w jakimkolwiek sensie. Po prostu dawno nie spotkał nikogo tak ujmującego jak ona i chciał się trochę nacieszyć towarzystwem uroczej osoby. A co? I takiemu sługusowi jak on się czasem coś od życia należy. Niepewnie wyciągnął dłoń ku dziewczęciu i lekko przekrzywił głowę.
To jak? - rzucił krótko, wciąż się uśmiechając. Szczerze mówiąc trochę się obawiał, iż mógłby ją spłoszyć swoim zachowaniem. Wydawała się nieśmiała. Jeśli Toshiko podałaby mu dłoń, ująłby ją w swoją i kierował się w skupieniu za kroczkami panienki. Zaś jeśli nie, to zwyczajnie zdałby się na własne zmysły. Poza tym skoro wciąż widział to nie było problemu. Wszystko zależy od niej. Zależnie od jej decyzji powędrował w ślad za nią w miejsce, do którego postanowiła ich poprowadzić. No, w końcu będzie trochę spokoju. Może nawet miło porozmawiają. To by była ciekawa odmiana dla naszego nudnego Ślepca.

[zt x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.13 0:18  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
Kiwnął lekko głową, uśmiechając się wesoło. Chciał. A jako, że ludźmi nie byli, to mogli się zapuścić daleko w tereny poza "bezpiecznymi murami" i zbadać resztę świata. Przecież nie mogła ocaleć jedynie jakaś durna wysepka, prawda? Kiedyś świat zamieszkiwały miliardy ludzi, musieli gdzieś jeszcze mieć podobne miasta. Niemożliwym było, aby człowiekowaci przetrwali jedynie na tak niewielkim skrawku Ziemi. Zaśmiał się cicho. Tak... Na pewno wyglądał dziwnie. To pewnie przez te długie zębiska i wężowy język, które w takiej pozie eksponował. Bal przebierańców balem przebierańców, ale jednak aż tak realistyczne udziwnienia zwracały uwagę.
- Siostrzyczko... Spójrz na mnie. Czy ja wyglądam jakbym kiedykolwiek się nie rzucał w oczy? Musiałbym nosić soczewki, praktycznie nie otwierać ust i ciągle chodzić w ubraniach zasłaniających łuski. Że o kończynach nie wspomnę. W sumie usta też najlepiej jakbym zasłaniał. Bitki - jasne, nie ma sprawy. Ale po prostu nie dałbym rady przez tak długo się ukrywać. I choć w laboratoriach trochę przystopowali moje napady zwierzęcego szału, to nadal chwilami mam napady. Nie nadaję się do życia z ludźmi - odpowiedział jej i wyciągnął rękę, by przejechać nią z czułością po policzku blondynki. Choćby bardzo chciał, to po prostu nie mógł. Dwa, góra trzy dni, a potem stałby się zagrożeniem, tykającą bombą z zepsutym licznikiem czasu. - A jeśli o kwiaty chodzi, to wystarczy, że powiesz - dodał uśmiechając się promiennie. Mógł zajrzeć w każdej chwili, rzucić obecnie wykonywaną pracę, żeby tylko jej pomóc. Może i nie miał tak rozległej wiedzy na temat tego całego zielska, ale stokrotkę od tulipana odróżniał. I zawsze mógł przycinać łodygi, formować bukiety, przenosić wszelakie skrzynki... Mimo zalet głównie bojowych, cały czas nadawał się i do zwykłych prac.
Kiwnął jasną łepetyną. Kiedyś na pewno zechce czegoś jeszcze poza spotykaniem Ayi raz na jakiś czas. Mieli przed sobą wieczność, w każdej chwili mógł skończyć to, co zaczął. Zanim się namyśli, może minąć wiele lat, ale czym to niby dla nich było? Nie musieli się przejmować czasem. Dla nich praktycznie nie istniał.
Wyszczerzył lekko kiełki, chichocząc cicho. Tak, mało wiarygodne. Ale jednak to zrobił i udało mu się wyjść bez choćby najmniejszego czerwonego śladu na twarzy.
- No dobra, dobra... Zresztą, ile to razy udawałem zagubione dziecko, żeby im się wyrwać? Mhhh... Oni nawet pachną charakterystycznie - mruknął, przyglądając się spokojnie i z radością najukochańszej osobie jaką posiadał na całym tym spaczonym świecie.
- Działo się coś ciekawego od naszego ostatniego spotkania? - zagadnął. Wątpił w jakieś naprawdę ciekawe sytuacje. To nie Desperacja, tutaj chomiki wielkości domu istniały tylko w filmach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.13 22:31  •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
To prawda, mogli sobie pójść gdzie chcieli. W końcu tak naprawdę już nie żyli, więc nic i tak by im się nie stało, prawda? A do tego byłoby to ciekawe doświadczenie - o ile cokolwiek jeszcze zostało na świecie oprócz tego miasta... trzymała się jednak swojej nadziei i nie zastanawiała się nad tym zbytnio. A ze swoim językiem i zębami, taki już zostanie i nic na to nie poradzi. Tak samo ona będzie do końca żyła z jadem w swoich kłach... i surowicą w ślinie.
-A no fakt... uh. Przepraszam, nie powinnam jednak tak mówić. Przepraszam... - mruknęła, opuszczając głowę. No tak, kompletnie zapomniała o tych napadach. Ona kompletnie ich nie odczuwała, mimo że posiadała naprawdę sporą cząstkę virusa X w sobie. Teraz czuła się niesamowicie winna. To wszystko przez jej głupotę i sklerozę!
-Naprawdę? Uwierzę, jak mi udowodnisz! - zażartowała, uśmiech powrócił na jej twarzyczkę. No tak, nie może się teraz smucić. W końcu przyszła też tutaj, by się zabawić, co nie? A to, że jakieś niezbyt przyjemne wypadki się zdarzyły to zrządzenie losu... ekhm.
Ona także się zaśmiała, ukazują lekko swoje ostre kły. Z uzębieniem miała tak samo jak jej bliźniak, więc mamy jakieś podobieństwo. Chociaż... jakby teraz użyła swojej biokinezy by się zmniejszyć, a do tego jakoś by znalazła bandaże, którymi ścisnęłaby biust... to wyglądałaby dokładnie jak Arthur. Wtedy to dopiero można by pożartować! Muszą kiedyś tego spróbować...
-A więc to tak. Sprytnie... ale i tak masz uważać, bo w końcu kiedyś twoja dobra passa może się skończyć. - ostrzegła blondyna, machając wskazującym palcem jakby go karciła.
-Raczej nie... zwykła normalka życiowa. Trochę się nudzę, bo prawie nikt mnie teraz nie odwiedza... ale kwiatki to też jakieś towarzystwo, tylko że nie na zbyt długo. - odpowiedziała, przyglądając się kochanemu braciszkowi. Nagle postanowiła, że dla nich to powinien być już koniec imprezy. Uśmiechnęła się, po czym złapała Arthura za rękę.
-Dobra, uważam, że powinniśmy się już stąd zmywać. Idziemy do mojej kwiaciarni! - wykrzyknęła, po czym zaczęła ciągnąć go przez całą salę do wyjścia.

[z/t x2(Arthur)]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Sala balowa - Page 7 Empty Re: Sala balowa
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach