Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 02.11.13 20:39  •  Droga dojazdowa Empty Droga dojazdowa
Nim w ogóle uda nam się wejść na teren posesji, trzeba się dostać do tego miejsca. Już kawałek od samej budowli zostaniemy powitani na drodze przez powykręcane kształty płaczących wierzb, które przy nocnej atmosferze z pewnością potrafią zjeżyć włosy osobom o słabych nerwach. Gałęzie powyginane w kształty szponiastych dłoni sięgających ku drodze, poruszane wiatrem wraz z opadającymi pasmami, przypominającymi dziko rosnące włosy, odrobina wyobraźni... I mamy mieszankę wybuchową. Odliczmy fakt, że sama rezydencja jest otoczona w sztuczny sposób wyhodowanym zalesieniem, co dodatkowo upiększa efekt ciemności i bycia obserwowanym. Można oczywiście skręcić z drogi i zapuścić się w ciemny las, ale... Czy naprawdę ktoś ma ochotę tam wejść, gdy wokół wiatr wyje niczym stada potępieńców, a drzewa powodują istną palpitację serca samym wyglądem? Dosłownie wystarczy zwykłe "bu" by było źle z czyimś sercem. Zgubić się nie jest trudno w tym zagajniku, ale wyjście również można odnaleźć dosyć prosto... Pod warunkiem że non stop nie zgapiasz się na boki czy coś cię nie ściga.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.13 20:54  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
Jakoś mu się udało. Nie chciał zawracać głowy Cecilowi, ani Xarentowi, jednak kiedy usłyszał o wydarzeniu po prostu musiał się zjawić. No bo w końcu... Darmowe żarcie, no! Przeszedł na tereny Miasta-3 starymi przejściami podziemnymi, które łączą się z tutejszą kanalizacją. Dawno nie korzystał z tego sposobu, ponieważ jest męczący, a droga jest długa i ciemna, ale tym razem nie miał wyboru. No tak, oczywiście, mógł poprosić Oliviera... Ale po co? Przecież sobie poradził. Wylazł z kanału i znalazł się na środku drogi, która prowadziła wprost do Rezydencji. Rozejrzał się czy ktoś go przypadkiem nie widzi, na szczęście wokół nie było żywej duszy. Szybciutko uskoczył na bok, chowając się w mroku drzew i tylko jego szkarłatne oczy czasem pobłyskiwały, gdy odbiło się od nich światło. Wciąż jednak był pilny, nie chciał, aby ktoś go zauważył.
Poprawił kostium. Chłopak nie musiał przebierać się jakoś specjalnie, w końcu nie jest człowiekiem. Przywdział tylko strój, który niegdyś skołował mu Xarent. Było to dość dawno temu, ale ostatecznie się przydał. Dzięki temu wyglądało to jakby przebrał się za niegrzecznego kocura, bo przecież kto uwierzy, że czarne uszyska i ogon są prawdziwe? Sam strój zaś składał się z czarnej gorseto-podobnej góry, która jest wiązana rzemykiem z tyłu szyi. Spodnie są poszarpane na kolanach i przy nogawkach, przy pasie zaś mają wszyte czerwone cyrkonie, które ładnie zgrywają się z jego oczami i przyczepione ozdoby z rzemyków. Buty to jego zwykłe glany z ćwiekami na piętach, zresztą jedyne jakie posiada. Niemal całe ramiona zakrywały skórzane rękawice, na nadgarstkach zaś znajdowały się skórzane kajdanki. Do prawego nadgarstka umocowany jest drobny łańcuch, który prowadzi do jego szyi, na której jest obroża w tym samym stylu co inne ozdoby. Wystarczy zdjąć kajdanki z prawej ręki chłopaka i już ma się go na smyczy. Całkiem praktyczne. W lewym kocim uchu tkwią dwa czarne kolczyki w kształcie odwróconego krzyża, w ogonie zaś siedzi kolczyk z czaszką.
Łańcuch dzwonił cicho, gdy kotowaty stawiał lekkie kroki. Nie poruszał się po drodze, ale wzdłuż niej, w cieniu drzew. Tam gdzie nie było go widać prawie wcale. Nawet jeśli miał dobrą przykrywkę to lepiej, żeby się ukrywał. Gdyby go złapali to byłoby źle. W końcu został uznany za martwego, tak? Martwi nie powinni przechadzać się po ulicach Miasta-3. Jakby go przycapili to w najlepszym wypadku skończyłby na stryczku; w najgorszym - z powrotem na stole laboratoryjnym. Tego jednak wolał uniknąć. Nie chciał już nigdy w życiu przeżywać tego koszmaru, szczerze wolałby umrzeć. Na szczęście nie jest nieśmiertelny, to ich przynajmniej trochę ograniczało... Jednak zadanych ran nic nie cofnie, a blizny będą wraz z nim do końca długiego życia. Tak samo te fizyczne jak i psychiczne. W każdym razie młody daje radę i nie planuje się poddać w objęcia Strzygi. Przynajmniej nie teraz.
Powoli zbliżał się do okazałej bramy. Ani trochę nie bał się otoczenia. Dobrze wiedział, że Wymordowani mają marny wstęp na te tereny, poza tym jako kot jest dość czujny. No i w przeciwieństwie do większości istot on w tym momencie widzi jak za dnia, więc raczej nikt by się przed nim nie ukrył. Słuch też ma dużo lepszy, usłyszałby wszystko w odległości kilkunastu metrów. Nie było tu zupełnie nikogo. Aż dziwne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.13 15:54  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
Taki cudowny wieczór! Wiecie, sowy śpiewają po swojemu, koty czarownic spadają z mioteł, a z ziemi w każdej chwili może wydostać się przerażający zombie, który będzie pragnął pożreć twój mózg wraz ze wszystkimi potrzebnymi im do szczęścia informacjami! Ano właśnie, to takie trochę zabawne, bo ten osobnik siłą nie da sobie wydrzeć z łapczywych łapek tego, co wie! No bo jak to tak? Musi mieć za co żyć, a taki sposób na sprzedawanie różnorodnych informacji jest najlepszy ze wszystkich i tutaj nie ma nawet dyskusji! No wiecie, o wiele łatwiej jest zarabiać na rozmowie z ludźmi i wyciąganiu z nich sekretów czy też najzwyczajniej w świecie z kradzieży, niżeli siedzieć i sobie grzecznie pracować za biurkiem na wygodnym, a do tego wysokim stołku, z którego każde najmniejsze przechylenie będzie groziło niezwykle bolesnym upadkiem (niepotrzebne rozważania, pominąć).
Nasz drogi Vodka sobie szedł i szedł, widocznie zadowolony, a kiedy już był przy dużej i ozdobnej bramie, oparł się wygodnie o nią i... Przysnął. Nie, nie chrapał. Nawet nie oddychał jakoś wyjątkowo głośno, ale mógł sprawić wrażenie osoby nietrzeźwej! Zresztą, on chyba zawsze sprawia takie wrażenie. A ta butelka czystej przy nodze mogła to tylko potwierdzić. No co? On nie wiedział, co będzie dokładnie na tym całym balu, więc musiał się przygotować lepiej, niż zazwyczaj to robił! Półtora litra czystej i można wbijać na imprezę! Nawet brak kieliszka nie stwarzał dla niego jakiś większych problemów. Można pić zawsze z gwinta, prawda? A, no i nie będzie mógł się w tamtym miejscu upić, bo wyjdzie na jaw, że ten hipuer-uper-duper-mega-zajebisty czarny płaszcz, kapelutek i czerwone "soczewki" to w ogóle nie jest przebranie łowcy, a najzwyczajniej w świecie pierwsze lepsze ubrania z szafy i zdjęte zielone soczewki! A do tego nie można dopuścić, chociaż w sumie raczej by go nie zamknęli, na badania nie zawlekli, a na stryczek to trochę chyba za wcześnie - lub za późno - jak na tę porę.
W pewnym momencie zielony się przebudził, rozglądając wkoło i mały nie przewracając o ukochaną butelkę z przezroczystą cieczą, którą tymczasowo nazwiemy wodą źródlana. No co? Można pomylić te dwie nazwy, prawda? A nawet jeśli nie można to siedźcie cicho i na ten temat nie wyrażajcie swojej mało ważnej opinii, bowiem tak zarządza król Vodka pierwszy i nie ostatni!
Reten rozejrzał się wkoło i... Coś zauważył. Jakiś cień, który szedł gdzieś wgłębi cienia (nie wnikajcie w jego niezwykłą opisowość widocznych obrazów). Zmrużył czerwone ślepia, sięgając ręką do ziemi i po omacku łapiąc butelkę, a zaraz po tym powolnym krokiem ruszył w stronę tego... Cienia. Chociaż w sumie to zbyt długo tak iść nie musiał, bowiem ten dziwnie przebrany osobnik już po chwili znalazł się zaraz niedaleko niego. Naturalnie bystrym oczkom naszego błazna nie mógł uciec jeden, bardzo ważny fakt, a mianowicie...
- Ej, ty tam masz obrożę? A masz do niej smycz? Mogę się nią pobawić? - zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy. I co z tego, że nie znał tego kogoś przed sobą? Co z tego, że jego pytanie zostanie uznane za niedorzeczne? I kogo obchodzi fakt, że w ogóle on sam zostanie uznany za niepoczytalnego, mając tak debilną zachciankę!? Wdech i wydech, wdech i wydech... Teraz na spokojnie odpowiedzmy sobie na bardzo ważne pytanie. Czy Vodka pił? Nie, chyba nie... Znaczy, nie w ostatnim czasie, czyli przeciągu pięciu godzin, więc raczej jest w pełni poczytalny... W takim wypadku, ciekawe czemu on lubi bawić się w ogóle obrożami i smyczami? A tak w ogóle to ta wódka wcale nie nadawała mu poważnego wyglądu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.13 19:10  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
"Przybywajcie wszyscy! Bal Halloweenowy się odbywa!"
Co ją podkusiło? Sama nie wie. Ale owy "bal Halloweenowy" strasznie ją zaciekawił. W laboratorium oferowali jej naukę, tłumaczyli słowa, objaśniali, ale nigdy nie wytłumaczyli co to jest "Halloween". Dlatego też postanowiła dowiedzieć się na własną rękę. Słowo "bal" kojarzyła, jest to zbiorowisko ludzi, bawiących się i tańczących. Więc może Halloween to coś podobnego?
Tak czy inaczej, wolała się upewnić że nic się jej nie stanie. Ukryła się w krzakach i obserwowała okolicę, znajdowała się tuż przy tej całej rezydencji. Nie miała dziś na sobie swojej kurtki, wolała nie ograniczać sobie ruchów. Włosy zaczesane na prawą stronę, ukrywały krwistoczerwone oko. Obserwowała wszystko dokoła. Niczym małe dziecko, zwracała uwagę na wszystko co się zaświeciło czy zaszeliściło. Wystrój rezydencji napawał ją lekkim niepokojem. Dynie z dziwnymi wyrazami twarzami, zwisające nietoperze, pajęczyny, kościotrupy. Może mieszka tam jakiś szaleniec? Jeżeli tak, to po jaką cholerę idą tam dziwnie ubrani ludzie? Jedni mieli świecący czerwone rogi i jakieś ogony, inni mieli ogromne czarne, szpiczaste kapelusze a jeszcze inni wielkie peleryny i wystające kły. CS-9701 nie potrafiła zrozumieć o co im wszystkim chodzi i czemu nagle postanowili się przebrać za niewiadomo co? Przesuneła się lekko w bok, chcąc spojrzeć w prawo. Gdy wracała wzrokiem na dziwny bydunek zauważyła jak jakiś cień przemyka w krzakach. Pułapka? Morderca? Samobójca? Ninja...? Nie wiedziała. I może lepiej? Zauważyła również że jakiś pijak idzie w kierunku tego cienia. Stwierdziła że może warto się tym zainteresować. Postanowiła że włączy radarek. Uniosła rękę, przyłożyła dwa palce do skroni i...
...podrapała się. No co? Zwykły odruch! Co miała pozwolić, żeby ją swędziało? Ale wracając, do radarku. Rozmyśliła się. Wstała i spokojnym krokiem udała się na przeciwną stronę w lini prostej. Tak, nie szła prosto do ich. Postanowiła że zajdzie ich od tyłu, aby w razie czego, gdyby okazało się że to jacyś niedoszli bądź seryjni mordercy, będzie mogła ich szybko znokautować. "Pożyczyła" od drzewa gruby badyl, łamiąc go u nasady za pomocą swych mocy. Trzymając swoją broń, bardzo blisko swojego ciała, powoli zaczeła się kierować w ich stronę. CS-9701 na ratunek. Chyba...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.13 19:51  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
Aż dziwne, że nie zauważył postaci, która była tak niedaleko. Może fakt, iż spał i był zupełnie cicho trochę zmylił rudzielca, ale jakim cudem go nie widział? Przecież to się rzuca w oczy aż. Najwyraźniej nie był tak czujny jak powinien. Cholera jasna, co za strój... Trzeba przyznać, że kotu nie łatwo poruszać się w czymś takim. I jeszcze ten łańcuch, który brzęczy przy każdym jego ruchu. Co za badziewie, zero pomyślunku. Zresztą kto normalny podaje się ze smyczą jak na dłoni? A co jak jeszcze ktoś podłapie pomysł i... No właśnie.
Może i mam, ale nie jest powiedziane, że możesz się do mnie zbliżyć... Wręcz przeciwnie. Łapy z daleka.
Syknął krótko, łapiąc za ozdobę na prawej ręce, jakby chciał uchronić ją przed nieznajomym i przed ewentualnym odpięciem jej, co równałoby się z wyrwaniem mu smyczy. Nie miał zamiaru pozwolić byle komu trzymać go na uwięzi. Zwierzak to zwierzak, a zwłaszcza kot. Ma bardzo ograniczone zaufanie. Poza tym ten tutaj wyglądał na zapijaczonego. Jeszcze by biednego kocura wciągnął w krzaki i zgwałcił. Różni chodzą po tym świecie, a czasami ludzie byli gorsi od potworów. Chociaż ten tutaj chyba nie był do końca człowiekiem. Yunosuke wykonał dwa kroki w tył. Coś miał złe przeczucia. Nie mógł jednak zachowywać się zbyt podejrzanie, w końcu był tutaj, aby w jakimś stopniu udawać człowieka... Nażreć się, napić, nakraść i zwiać. To bardzo ludzkie.
Kim ty w ogóle jesteś?
Spytał, krzywiąc się. Uszy położył po sobie, a kolczyki błysnęły w nikłym świetle. Może jednak powinien był założyć swój płaszcz... Niektórzy na pewno są na tyle tępi, aby myśleć, że jego kocie partie są sztuczne, ale jak się ruszają to nawet totalny debil mógłby zacząć coś podejrzewać. Tu był jednak problem, ponieważ uszka to istny wskaźnik nastroju u czerwonowłosego. I ponad to nie bardzo potrafi nad tym panować.
Zaraz jednak zastrzygł uszami. Usłyszał coś w okolicy i nawet zdało mu się, że czuje znajomy zapach. Jakiś taki... nostalgiczny. Trwał przez chwilę w skupieniu, aż zdolny był wyczuć z której strony dochodzi dźwięk. Odwrócił się w tamtym kierunku i zobaczył uzbrojone w kijaszek dziewczę. Przekrzywił głowę, patrząc na ten niecodzienny widok. Ale po co jej ten badyl?
Zaraz, zaraz... Coś tu zdawało się dziwnie znajome. Ten zapach, ten wygląd, to zachowanie... Coś mu świtało, ale nie był do końca pewien.
D...
Mruknął, zbliżając się uważnie do dziewczyny. Chyba mu się zapomniało o rozczochranym osobniku sprzed chwili. Nie ważne. Zapewne i tak zaraz o sobie przypomni, ten typ tak ma.
Dim.
Uśmiechnął się, rozpoznając w końcu znajomą. Kocie uszy wróciły do normalnej pozycji. Jest nadzieja, może nikt nie zauważył ich ruchu. Nad ogonem akurat panował i starał się utrzymywać go w spokoju, choć gdyby ktoś się przyjrzał to widać było jak sama końcówka spokojnie się porusza. Podszedł do niej na bezpieczną odległość.
Dawno się nie widzieliśmy. Właściwie to bardzo dawno. Jestem pewien, że mnie nie poznajesz.
No tak, w końcu urosło mu się. Może to dwa lata rzeczywiste odkąd uciekł z laboratorium, ale jego wygląd zmienił się diametralnie. On zestarzał się o ponad 4 lata, a to już zmienia wygląd dość wyraźnie. Mimo, iż ufał dziewczynie to nie ufał patykowi, który dzierżyła w rączkach, więc póki co nie podchodził bliżej. Jeszcze by dostał po łbie, stracił czujność i skończył na smyczy u pijaczyny, stojącego za nim. To by było nieciekawe. Przynajmniej dla niego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.13 20:23  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
Słysząc te okrutne słowa ze strony nieznajomego, na mordce zielonego pojawił się taki meeeeega nie radosny uśmiech, bo odwrócony do góry nogami. Chociaż w sumie nie miał jakiejś nieodpartej ochoty pociągnięcia za tę smycz. Nie to nie, ale przecież... No właśnie, chłopak mógł bez wahania pomyśleć, że Vodka chce go zgwałcić. Chciał? Nie, raczej nie. No, przynajmniej nie teraz, ale jeśli jeszcze trochę poparaduje tutaj w takim interesującym stroju to chyba się jeszcze niektóre rzeczy w główce łowcy pozmieniają.
- To złe... Ja się chciałem tylko trochę pobawić! - powiedział, lekko przechylając głowę na jego kolejne pytanie. Tym razem na jego ustach wykwitł lekki uśmiech, którego z pewnością ktoś o porządnym wzroku by nie zauważył. No cóż, nie jego wina, że to pytanie zawsze go cieszyło.
Podniósł rękę z wódką i pomachał mu nią, podchodząc bliżej, ale specjalnie bardziej od strony ręki, która była pozbawiona brzęczącej zabawki, której ten mały kotek tak bacznie pilnował.
- Vodka! - powiedział z szerokim uśmiechem, jakby stroił sobie z niego żarty. - Ale serio wołają na mnie Vodka - stwierdził, lekko wzruszając ramionami, a kiedy tylko... No właśnie, kto to tam był? Ach, nie zaszkodzi podejść i sprawdzić! No i właśnie ruszył sobie wesołym krokiem, utrzymując pewną odległość względem kociego, ale podszedł do tej tajemniczej dziewczyny. Nie na tyle, żeby mogła go uderzyć z kijem, ale jednak.
W sumie to nie dało się ukryć, że pomimo słabego światła, Reten zauważył słuchy chłopaka. Tak, zauważył i doszedł do wniosku, że są prawdziwe, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć, a on sam nie miał obowiązku dzielić się tym faktem z kimkolwiek innym. Ale to tak samo jak z nim! Przecież jak ktoś się przypatrzy dokładniej jego uroczym, czerwonym oczkom, zauważy, że są czerwone naturalnie.
Uważnie przysłuchiwał się rozmowie, a w sumie to jak na razie monologu kociego, rozglądając się po całym otoczeniu. Może coś ciekawego zauważy, kto tam go wie? A może wręcz przeciwnie i tylko straci swój niezbyt cenny czas na obserwowanie czegokolwiek byleby zabić nudę? Tak, chyba tak właśnie będzie.
- Ej... Skoro już tutaj jesteśmy to ja mam propozycję, tylko zostaje bardzo ważna kwestia kieliszków, bo ich nie mam... A może pójdziemy do środka i tam coś znajdziemy? - zaproponował, przechylając głowę i zerkając to na dziewczynę z niebezpiecznym badylem, to na chłopaka-kota z tym takim fajnym łańcuszkiem do zabawy przy bransoletce. I czemu on nie może się tym pobawić!? To jest takie okrutne, bo im bardziej zastanawia się nad tym, że nie może nic zrobić z tym cudeńkiem to tym bardziej chce tym pomachać jak skakanką!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.13 21:04  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
Powoli i delikatnie poruszała się w kierunku osób. Aż w końcu znalazła się tak blisko, że mogła im się przyjrzeć. Spojrzała i...
...staneła jak wryta. Czarne kocie uszy, czarny ogon i ta twarz. Emocje, które nagle się w niej pojawiły, są nie do opisania. Złość i gniew na niego? Czy radość i wiedza że nic mu nie jest? A może tęsknota? Ciężko odpowiedzieć. Ich wzrok się spotkał, patrzyła się w niego, nie mogąc wypowiedzieć żadnego słowa. Zbliżył się do niej, teraz wyraźnie widziała jego uszy, które poruszyły się. To był znak że to naprawde on.
- Yun... - O chudy byk, pamiętała go! Ba, jakby mogła zapomnieć osobę, która jako jedyna, przed Aki'm go odwiedzała w laboratorium i była przyjaźnie do niej nastawiona. Dała radę wyksztusić te słowa i zapanowała cisza. Patyk spadł na ziemię, gdy uwolniła go od swych "psychicznych" łapek. Była uważna, w końcu niedaleko był osobnik, który został przypisany do grupy "potecjalnie groźnych". Skierowała swój wzrok na tajemniczego osobnik, ale gdy Yun zaczął coś do niej mówić, natychmiast spojrzała swoimi oczkami w jego stronę.
- Bardzo dawno. Żebyś ty wiedział, przez co przeszłam jak uciekłeś... - Nie żartowała. Ten okres czasu był chyba jednym z najgorszych. Jednak wydostała się. Zabierając ludzkie dusze i zaznaczając ścieżkę krwią, bólem i śmiercią.
Krew... Śmierć... Ból...
Znów te słowa w głowie. Opuściła lekko głowę i posmutniała. Jej przemyślenia przerwał tajemnicza osoba, która najwyraźniej była pijakiem. "Vodka"? No to nic dziwnego że tak na niego wołąją. Gdy zaczął się zbliżać do CS-9701, dziewczyna przyjeła pozycję bojową, cofneła prawą nogę do tyłu i wyprostowała się, przekręciła lekko głowę na prawo, spoglądając się na "Vodkę". Ręce miała wyprostowane, ale lewa dłoń była zaciskana. Jeden wielki znak: "Zbliż się a rozerwę cię na strzępy." Patyk, który leżał tuż obok niej, zadrżał lekko, jakby poruszyło go coś niewidzialnego. Yun wiedział co. Bo kto mógł w najbliższej okolicy poruszać przedmiotami, nie dotykając ich? Ba, tylko Dim. Ale skąd o tym nieznajomy mógł wiedzieć? Raczej nie miał takie informacji, że dziewczyna posiada nadnaturalne moce chodź wygląda jak normalny człowiek. Wojsko i wogóle władza, mieli wszystko w papierach, zatajone dla świata. A zapewne, gdybby Dim zaczeła szaleć, nazwaliby ją wymordowaną, bądź seryjnym mordercą. Gdy nieznajomy zaproponował wejście do środka, trafił trochę w słaby punkt CS. Ona chciała wiedzieć co tam jest. Co tam się dzieje. No, ale ie jest na tyle głupia, żeby iść za chłopakiem, które przypisała do grupy "potecjalnie zagrożenie". Milczała, wciąż patrząc na Vodkę. Uważnie śledziła każdy jego ruch, nie zmieniając pozycji. Zapewne wyglądało to dość strasznie od jego strony, bądź od strony biernego obserwacza. Taka jest już CS-9701.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.13 21:47  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
A to ci zaskoczenie, jednak go pamiętała. Tego się nie spodziewał. Z drugiej strony jednak to bardzo dobrze, ucieszył się. Najwyraźniej nie był jakimś tam losowym przechodniem w jej życiu, jak słodko.
Ah... Wybacz za tamto.
Uśmiechnął się głupkowato. Wtedy nie wiedział tego co wie teraz i nie myślał o tym jak mogą poczuć się osoby, które pozostawia za sobą. Cóż, w sumie to dobrze, bo nie powinno go to obchodzić. W końcu nie chciał być dalej torturowany badany przez tych wszystkich naukowców. To nie było zbyt przyjemne i na pewno nigdy nie chciałby do tego wrócić.
A więc Vodka. Całkiem ciekawy pseudonim, jak założył, bo przecież takie imię byłoby dość dziwne. Szczerze mówiąc nie zdziwił się ano trochę, ten koleś naprawdę wyglądał jak chodzący alkohol. No i ten jego rekwizyt. Yunosuke obserwował reakcję Dim na nowego znajomego, jednak nie uważał, że musi być aż tak spięta. Oczywiście, gość na pewno potrafi być groźny, ale nie zapowiadało się, aby chciał ich skrzywdzić. Co jak co, ale sytuację i nastawienie innych to rudzielec potrafi ustalić. Tak samo jak potrafił ustalić, iż Vodka prawdopodobnie zauważył ruch jego uszu. No cóż, nic. Wydało się, trudno. Yunek strzelił palcami i wyciągnął rękę, w którą zaraz wpadł kijaszek, leżący obok dziewczyny jeszcze moment temu. Cóż, może nie potrafił przenosić przedmiotów swoją wolą tak dobrze jak ona, ale swoje umiejętności ma. Wzruszył ramionami i skierował się w stronę rozczochranego.
Obawiam się, iż oboje odrzucimy twą propozycję... Ale fakt faktem, raczej nie powinniśmy stać na uboczu drogi.
Wyrzucił badyl za siebie z wyraźną obojętnością na twarzy. No co no? Skoro pijak i tak już wiedział, że nie jest do końca ludzki to po co się kryć? No chyba, że nie wiedział... A co tam, yolo. Spojrzał jeszcze raz to na chłopaka to na dziewczynę. Matko, jacy sztywni.
Spokojnie Dim. Myślę, że nie musisz być aż tak czujna.
Podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu. Przychylił się ku niej i szepnął jej do ucha skromne "tęskniłem". Przeciągnął się z cichym mruknięciem. Najwyraźniej stwierdził, iż nie ma tu czego się bać, choć nadal bacznie pilnował swojej bransoletki. Naprawdę nie miał zamiaru skończyć na smyczy. A przynajmniej nie u tego kolesia tutaj.
Będziemy tak stali jak banda dziwaków, czy przejdziemy przez tą wielgachną bramę i pójdziemy do środka? Przyznaj się, Dim, jesteś ciekawa.
Poklepał ją po ramieniu z miłym uśmiechem. Matko, jaki ten kocur jest zmienny. Jak pogoda. Nie, gorzej. Jak... A chuj, co za różnica.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.13 14:34  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
Zielony stał sobie spokojnie, lekko wzruszając ramionami. Nie jego wina, że nie chcieli, ale kiedy tylko zakodował jakikolwiek dziwniejszy ruch patyka, zaczął się temu tworowi przyglądać uważniej. Był wręcz pewny, że to jest dzieło dziewczyny, ale... Nie, chwila. Dlaczego to właśnie kot go przywołał? Mieli taką samą zdolność? Nie, tego nie mógł być pewny. Ponadto, nie mógł dokładnie stwierdzić, czy tylko jedno z nich ma tą samą zdolność. To było zbyt dziwne! Ale póki co, zastosujemy pewien sposób panujący w sądach. Załóżmy, że kotowaty jest posiadaczem umiejętności, a dziewczyna nie. Chyba, że dziewczyna specjalnie zmyliła go i ustaliła jakimiś tajemniczymi sygnałami z tym uszatym, że wrzuci mu patyk do rąk...
- A to szkoda... I fakt. O ile nie chcecie mnie pociachać na plasterki i sprawdzać, co tam w moim organizmie jest ciekawego to szkodliwy nie jestem - powiedział, wzruszając ramionami. Domyślił się z faktu, że ten z uszami niezbyt będzie przepadał za pewnymi organizacjami, badaniami, wojskiem i innymi pierdołami, które wiązały się z tą chorą częścią świata, usiłującą zbadać najmniejszy kawałeczek gleby. Ewentualnie odkazić każdy kamień z tych innych, niezbyt mile widzianych w mieście-3. Ale kto tam powiedział, że wszyscy będą im ułatwiać zadanie?
Zielony spokojnie ruszył w stronę rezydencji, oglądając się jeszcze za nimi. - Chyba wszyscy są ciekawi, co tam jest dokładniej, prawda? To chodźmy i sprawdźmy! I miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli korzystać z tego patyka w środku - mówił, idąc kawałek przed pozostałą dwójką. Zerknął jeszcze na chwilę do siebie na trzymającego łańcuch chłopaka. - Może i chciałbym pobawić się smyczą, ale nic na siłę. Nie musisz jej tak pilnować - powiedział, chociaż nie widział powodu, przez który chłopak miałby mu uwierzyć. Wsunął więc dłonie do kieszeni, lekko kiwając głową na boki, a na jego ustach błądził jakiś niewyraźny uśmiech. Układał w głowie zebrane informacje, zastanawiając się, jak je można wykorzystać. I co dokładnie wie. Prawie o nich nic, ale to tam nieważne. Chyba mieli bliższy kontakt z tymi niemiłymi z laboratorium, więc raczej dla niego niebezpieczni być nie powinni. Ale kto tam ich wie, prawda? No właśnie, nikt nie mógł odgadnąć kto, jak i gdzie cię zaatakuje. Nawet najlepszy kumpel od kieliszka może ci gardło poderznąć, gdy tylko się za bardzo upije!

[z/t]


Ostatnio zmieniony przez Vodka dnia 07.11.13 19:41, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.13 16:23  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
Gdy kotek ją przeprosił, momentalnie skupiła swą uwagę na nim.
- Co się stało to się nie odstanie... - Zgrzeszyła. Ona sama wiedziała że sposobem, którym ona uciekła, tak mocno zgrzeszyła. Że pójdzie do piekła. Szczęście, nie wierzy w Boga. I tak pewnie by trafiła. Zauważyła że Yun przyzwał do siebie kij i wywalił za siebie jej broń. JEJ BROŃ. No, dobra. Bezbronna nadal nie było, bo nie trudno zerwać następny z drzewa. Słuchała dokładnie co kotowaty mówił do Vodki. CS-9701 zastanowiła się chwilę, gdy Yun powiedział że nie musi być aż tak czujna. Po części racja. No bo w końcu, to tylko człowiek, no nie...?
No dobra, istniała możliwość że to zmutowany-człowieko-podobny stwór, który teraz wyczekuje na moment żeby coś nam zrobić. No bo, dlaczego nagle wszyscy wokół są tak dziwnie ubrani? A co jeśli to jakieś zebranie do składania ofiary? ... Puknij się w łeb, Dim. Powiedział narrator. Chwila. Ja jestem narratorem (*Drama.* o.o)! Rozluźniła się i wróciła do normalne pozycji. Gdy Yun podszedł do niej i szepnął jej do ucha "tęskniłem", poczuła dreszcz, rozchodzący się po jej ciele. Poraz pierwszy ktoś szepnął jej te słowo do ucha. Ciepło oddechu podziałało natychmiastowo. Nie wzdrygneła się, ale czuła jak rozchodzi się te dziwne uczucie zwane dreszczem. Gdy kot kazał jej się przyznać, no cóż.
- Może jestem... - Kiepska odpowiedź Dim. Tak naprawdę to Yun podsycił jej ogień ciekawości. A wypowiedź Vodki ją podpaliła. - Dobra, chodźmy! - Ruszyła do przodu, kończąc zdanie. Zdenerwowana? Niezbyt, po prostu nie chciała się dzielić tym że była zaciekawiona. Jeszcze wyjdzie że nic o tym "Halloween" nie wie. Pozatym, może w środku pozbędą się tego całęgo "Vodki" i będą mogli na osobności pogadać? I postanowiła że obroni Yun'a jeżeli ktoś będzie chciał wziąć go na smycz.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.13 17:25  •  Droga dojazdowa Empty Re: Droga dojazdowa
No dobra. Powiedział dziewczynie, żeby zluzowała, a sam dalej zachowywał całkiem niezłą ostrożność... Ale co ma na to poradzić, że wszędzie mogą czaić się szaleni naukowcy? Jeszcze by go który złapał i zaciągnął do laboratorium. A w sumie to skąd pewność, że ten cały Vodka nie jest jednym z nich? Chociaż nie, nie czuł od niego niczego aż tak podejrzanego. Nawet jak rozczochrany nie jest gościem z rządu to na pewno nie jest zwykłym przechodniem. Chociażby dlatego, że zainteresował się kocurem, którego zwykli ludzie zazwyczaj ignorują. Ale wiecie co? Nie obchodziło go to.
Przez chwilę zastanawiał się jak wygląda życie Dim. Słyszał, że uciekła i zrobiła przy tym niezłą mogiłę, ale nic poza tym. On przy swojej ucieczce zabił jedną, może dwie osoby, ale ponoć w porównaniu do wyczynu dziewczyny to było nic. A przynajmniej tak słyszał. Ale jeśli to prawda to musi być ostro poszukiwania. W końcu po jego ucieczce był poszukiwany siłami specjalnymi, dopóki nie uznali go za martwego i nie zamknęli sprawy. Tymczasem jej sprawa na pewno nie jest zamknięta, co oznaczało, że ktoś może siedzieć jej na ogonie. Niebezpieczna sprawa. Jak przycapią ją to i jego jednocześnie. Cholera, trzeba być uważniejszym, co za upierdlictwo.
Spoglądał przez chwilę jak dziewczyna ich wyprzedza, najwyraźniej podkręcona. Czyli jednak jest ciekawa. Spojrzał na Vodkę i przechylił koci łeb.
Nie ufam ci, ale trochę zluzuję... Wiedz tylko, że wykonasz jeden podejrzany ruch i leżysz, a ja znikam.
Odsunął rękę od ozdoby i spojrzał mu w oczy. Oboje mieli czerwone ślepia, które na chwilę się spotkały. Zaraz po tym odwrócił głowę.
Chodź.
Mruknął, wskazując w stronę bramy i już nic nie mówiąc dogonił dziewczę. Złapał ją za nadgarstek, mówiąc coś o tym, żeby się uspokoiła i nie rwała tak do przodu i coś tam jeszcze bełkotał, że pewnie nie warto się aż tak jarać, bo to pewnie tylko jakieś tandetne wydarzenie. Co jakiś czas spoglądał za siebie, aby sprawdzić czy Vodka nadal za nimi podąża. Jejku, jaka ona jest szybka. Z takim tempem dość szybko trafią do miejsca docelowego.

[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach