Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Miał wrażenie, że zmieni się w robota. Dosłownie. Każdy dzień zaczynał i kończył się tak samo. Śpij, wstań, obijaj się po poligonie na wszystkie możliwe sposoby, jedz, myj i śpij. Gdzieś w połowie tego szaleństwa Kaukaz nawet zdołał założyć, jakiś niepisany i niemy pakt porozumienia ze swym sąsiadem z niższego piętra pryczy. Prócz tych niesamowitości z ulgą musiał stwierdzić, że ćwiczenia, które mu nakazywano, z każdym dniem zdawały się być łatwiejsze. Nie wspominając nawet o zakwasach, których prawie, że pod koniec nie odczuwał. Było dobrze, lecz okazało się, że mogło być jeszcze lepiej! Któregoś dnia z tej rutyny, Adrian wstał wcześnie rano by już szykować się do kolejnego dnia mordęgi, gdy dowódca ogłosił, że dziś będzie inaczej! Chwała jemu! Tym sposobem Polak znalawszy nową porcję entuzjazmu, udał się chętnie na szkolenie z systemu wojskowego dotyczącego karabinu. Było przyjemnie, a przynajmniej dopóki dane mu było w łapkach potrzymać broń i coś z nią robić, czyli...patrzeć na panel i klikać zgodnie z przykazaniem instruktora, patrzeć jaki tego efekt, słuchać po co to i notować. I tak w kółko. Przez kilka godzin. Nie było w tym nic złego, dopóki nie zabrano im karabinów i wysłano na wykłady. To już był cięższy kawałek chleba dla Polaka. Gdzieś w połowie, pod wpływem monotonnego głosu wykładowcy przysnął. Niewiele później obudziła go mokra gąbka. Tak, dokładnie - rzucona przez wykładowcę. Poleciały groźby, które sprawiły, że Polak wytrzymał i nawet coś wyniósł z prelekcji. Po zajęciach okazało się, że pogróżki nie były czcze. Resztę popołudnia Adrian spędził w bibliotece przepisując treść całego wykładu z książki bez pomijania schematów. Do obozu dociągnął się jakoś przed północą, mając nadzieję, że jutro trafi na innego szkoleniowca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wszystkie wyznaczone osoby stawiły się na wykładach. No, prawie wszystkie. Jeden rudowłosy młodzieniec spóźnił się o kilka minut, co zdecydowanie nie spodobało się wykładowcy. Do końca wykładu siedział bez słowa za Kaukazem i czekał na swoją karę.
Niewiele osób było specjalnie zainteresowanych słowami nauczyciela, choć dzielnie udawali zafascynowanych. Tylko Adrian nie do końca podołał temu zadaniu, gdyż gdzieś w połowie zajęć, mężczyzna uśpił się pod wpływem monotonnego głosu opowiadającego.
Czterdziestolatek początkowo tego nie zauważył, ale gdy Spadziński nie odpowiedział mu na zadane pytanie, nieco bardziej zainteresował się jego stanem, co skończyło się ciśnięciem w niego gąbką i znaczną irytacją.
Po skończonym wykładzie, większość ludzi opuściła salę. Został tylko Kaukaz i wspomniany wcześniej rudzielec. Oni zostali odesłani w nieco inne miejsce.
- No panowie. Widziałem jak wielkie wykazywaliście zainteresowanie tematem - zaczął z sarkazmem. - Mam pewien pomysł. Dzisiaj, w czasie wolnym będziecie mogli poszerzyć swoją wiedzę. Specjalnie dla was poprosiłem o zarezerwowanie wam dwóch miejsc w bibliotece. Przepiszecie mi na jutro te oto prace. - Tu wręczył każdemu z nich po jakimś opasłym tomiszczu. - Niestety. Popsuła nam się drukarka, więc szkice również będziecie musieli wykonać samodzielnie. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji. Był on najpewniej wywołany miną stojącego obok Adriana rekruta.
No cóż, wojskowi byli zmuszeni wykonać polecenie przełożonego i spędzić resztę dnia z nosem w książkach. Choć kara wydawała się na pierwszy rzut oka czysta złośliwością, w rzeczywistości okazała się być bardzo przydatna. Na kolejnych zajęciach Kaukaz nie miał już najmniejszej trudności z nadążeniem za tematem i był w stanie odpowiedzieć na każde zadane pytanie.

______________________________________________________________________

Data: 25.07.3000
Godzina: 12:04

Dziś po dwóch godzinach na strzelnicy, żołnierzy czekała niespodzianka. Zamiast udać się do swoich kwater, zostali oni skierowani do ambulatorium na szczepienie czy jakieś dodatkowe badania. Właściwie, żaden z nich nie był pewien, po co ich tam wysyłają, a dowódca również nie był zbyt skory do wyjaśnienia im sprawy.
W drodze na miejsce, rekruci zaczęli między sobą szeptać. Jeden z nich zaczepił w końcu Adriana.
- Psst. A ty wiesz, po kiego my tam idziemy? - Rozejrzał się na boki. - Słyszałem, że kilka dni temu wzięli tam inną grupę. Tak samo, jak nas. Kompletnie bez zapowiedzi. Pół oddziału się po tym pochorowało.
- Cisza tam. - Przerwał mu głos dowódcy, wyraźnie zirytowanego już zachowaniem podwładnych.
To bynajmniej nie uspokoiło oddziału. Ludzie trochę ucichli, ale nadal można było usłyszeć szepty na temat eksperymentów na ludziach i innych teorii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nocka w bibliotece była niezapomnianym przeżyciem, zwłaszcza, gdy miało się jako towarzysza rudego. Na szczęście z owej kary Polak wyniósł niezmiernie wiele co było tylko dowodem dobrej woli prowadzącego, który następnego dnia nie zagiął go na żadnym pytaniu. Sukces!

- Do ambulatorium. Pewnie będą nas badać czy coś. -
Odpowiedział beznamiętnie, a potem chcąc nie chcąc został zmuszony do wysłuchania mało optymistycznej historii. Gdy się skończyła przewrócił oczami. Nie lubił plotek. Co prawda zawsze zawierały ziarno prawdy, lecz było ono często oblepione grubą warstwą ludzkiej głupoty. Kaukazowi nie chciało się mieszać w szambie w poszukiwaniu tego cud ziarenka. Pójdzie na to badanie i na własnej skórze przekona się o co w tym wszystkim ma chodzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niezadowolona grupka dotarła w końcu na miejsce. Zostali oni wtłoczeni do dość ciasnego korytarza, w którym każdy musiał zaczekać na swoją kolej.
Jak wyglądało to miejsce? Równie przeciętnie, jak cały ten obóz. Szarawy budynek ambulatorium, zielonkawe podstarzałe ściany w korytarzach, dziurawa wykładzina, jakieś pojedyncze krzesła porozrzucane tu i ówdzie. Wszystko wyglądało normalnie, ale to wcale nie uspokoiło gaduły ustawionego w szeregu obok Spadzińskiego. Chłopak wyraźnie się denerwował, mimo iż większość przestała już szeptać na temat testów.
Nie musieli długo czekać, aż jeden z lekarzy zaczął wzywać pierwsze osoby do gabinetu. Gorzej było z czekaniem na swoją kolej. Mimo wszystko, było ich tam blisko czterdziestu, a medyków wydawało się być tylko trzech. Żołnierze byli zmuszeni stać w szeregu pod ścianą jakieś pół godziny.
W końcu przyszła pora na Adriana. Został zaproszony na testy krótkim wywołaniem jego nazwiska.
W pomieszczeniu czekał na niego dość standardowy zestaw badań. Podłączenie do jakiejś aparatury i postawienie na bieżni, skan jakąś inną aparaturą, kilka ćwiczeń do wykonania, odpowiedzenie na parę pytań, pobranie krwi... Nic niepokojącego.
Po rutynowych badaniach, lekarz zwrócił się z uprzejmym uśmiechem do Kaukaza.
- Panie Spadziński, czy mógłby pan poprosić Kowalika? Jest następny w kolejce. I proszę stawić się tutaj za dwie godziny. Będziemy już wtedy mieć wyniki pana badań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Możecie z łaski swej już przestać? Od waszej paranoi idzie dostać migreny. - Warknął, przecierając z niezadowolenia skronie. Rozumiał, że badanie wzbudzało sensację...a właściwie kompletnie tego nie pojmował. Była to pewnie zwykła kontrola czy kij go wie. Skoro ni wspominali o szczegółach, to na chuj drążyć temat i wymyślać jakieś bajki? Przyjdzie pora to każdy się dowie. To było wojsko, a nie jakieś przedszkole? Igiełek się towarzystwo bało? No kurwa. Aż krew człowieka zalewała, zwłaszcza, że było się zmuszonym siedzieć w tym towarzystwie kawał czasu, który przeciągał się ku nieskończoności. Do tego obskurny wystrój korytarza zdawał się tylko podsycać paranoiczne scenariusze zebranych. Na badaniach to trzeba było ich wziąć tylko raczej bardziej psychiatryczne.
Gdy padło jego nazwisko, wszedł do gabinetu. W końcu cisza i spokój. Odetchnął z pewną ulgą. Wystarczająco długo szarpał się ze wzbierająca w poczekalni frustracją. Aż cud, że kogoś nie znieczulił przed badaniem, które okazało się standardową procedurą. Wydolnościówka, krew - nic nadzwyczajnego.
- Zrozumiałem. - Mruknął, wyszedł dociskając gazę w zgięciu ramienia, skąd to mu pobierano krew. - Kowalik, idziesz. - Poinformował nastopnego. następnie wyszedł na zewnątrz gdzie pozwolił czasowi płynąć. Nie miał wszak zamiaru oczekiwać na wyniki wśród tych wariatów. To nie było na jego nerwy.
Gdy nadszedł czas udał się w odpowiednie miejsc po odbiór i jakieś zalecenia co z tym kwitkiem zrobić. Podejrzewał, że pewnie zdać dowódcy, lecz kij go tam wie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Następnym w kolejce okazał się nie kto inny, a największy z paranoików (jak to określił Spadziński). Mężczyzna nie był zachwycony wezwaniem i na początku starał się jakoś wykręcić, ale po "grzecznym" zachęceniu przez dowódcę, zdecydował się w końcu wejść do środka. Ale Adriana to już nie obchodziło. Wychodził właśnie na zewnątrz, gdzie uderzył go w końcu podmuch świeżego zimnego powietrza. Niebo było zasnute szarymi chmurami. Zbierało się na deszcz.

Po ustalonych dwóch godzinach wojskowy stawił się z powrotem w gabinecie, gdzie czekał już na niego ten sam medyk. Uśmiechnął się krótko na jego widok i odłożył przeglądaną teczkę.
- O. Już pan jest. To dobrze. - Pokiwał głową i podszedł do pielęgniarki. Szepnął jej coś do ucha, a ona skinęła głową i wyszła do sąsiedniego pomieszczenia.
- Sprawdziliśmy wyniki pana badań. Jest pan zdrów jak ryba - zaśmiał się lekarz, powoli się do niego zbliżając.
- Nie ma żadnych przeciwwskazań odnośnie poddania pana pewnemu hmm... szczepieniu. - Jego głos nieco zwolnił, jakby mężczyzna się nad czymś zastanawiał. Ruchem ręki nakazał Kaukazowi zdjęcie wierzchniej części munduru i pokazanie miejsca na zastrzyk. W tym czasie do pomieszczenia wróciła pielęgniarka niosąc ze sobą skrzynkę z ampułkami wypełnionymi jakimś złotawym płynem. Co prawda, były jakoś oznaczone, ale Adrian choćby nawet chciał, nie byłby w stanie nic z tego rozszyfrować.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Polak był wyjątkowo prostym człowiekiem. Kto wie, może to przez to, że wojskowe życie i dyscyplina towarzyszyły mu od kiedy tylko pamiętał? Co prawda nie był bezrozumną maszyną wykonującą rozkazy. Jak nikt inny wykazywał się temperamentem, który z czasem coraz żadnej dawał się wszystkim dookoła we znaki. Nie miał jednak żadnych podstaw do tego, by nie ufać lekarzom w jednostce i własnemu dowódcy, który przecież wysłał ich wszystkich na tą kontrolę. Miał swój rozum by plotki i uzasadnioną na ich podstawę panikę osób pośrednich nie traktować, jako źródło informacji. Do najrzetelniejszych wszak nie należały więc jedyne co można było pożytecznego z nimi zrobić to zignorować co też Adrian uczynił.
W poczekalni pojawił się dopiero gdy zbliżał się czas odbioru wyników. Podszedł do drzwi. Stanął pod nimi w lekkim rozkroku, trzymając ręce za plecami. Cierpliwie wyczekiwał tak wezwania, które dość szybko nastąpiło. Ponownie wszedł do gabinetu. Bez słowa jakiegokolwiek sprzeciwu ściągnął z siebie wierzchnią warstwę munduru i dawał się nakłuwać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Lekarz bez wahania przystąpił do zastrzyku. Wziął jeden z dziwnych pojemniczków oraz strzykawkę, która w ciągu kilku sekund napełnił kolorowym płynem. Podszedł do wojskowego i bez zbędnych ceregieli pokroju "poczujesz tylko małe ukłucie" wbił mu igłę w ramię. Ni minęła nawet minuta, a cały zabieg można było określać już w czasie przeszłym. Medyk zabezpieczył zużyty sprzęt i wyrzucił do odpowiedniego pojemnika.
- Dobrze. To byłoby na tyle jeśli chodzi o ten etap badań. Zgłoś się do nas gdybyś... gdybyś odczuwał jakieś negatywne skutki szczepienia. Powinienem coś na to poradzić. - Puścił do niego przyjaźnie oko i wrócił do swoich zajęć.

A co z Kaukazem? Jego czekał kolejny nudny tydzień ćwiczeń. Tak by się mogło wydawać.


______________________________________________________________________

Data: 26.07.3000
Godzina: 6:04

Kolejny poranek Adrian powitał z koszmarnym bólem głowy i nudnościami. Nie czuł się najlepiej, ale był w stanie ustać na nogach. To nie był ten stan, kiedy człowiek pada obłożnie chory do szpitalnego łóżka i wszyscy wokół niego skaczą. Przypominało to raczej kaca po całonocnej imprezie. Bolało, to fakt, ale nikt nie zamierzał Cię z tego powodu jakoś wyjątkowo traktować. Nadal musiałeś wykonywać swoje obowiązki i słuchać poleceń. Coś Ci było? To już Twój problem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Pewnie, na razie. - Pożegnał się i przyciskając wacik w zgięciu ramienia wyszedł. Gdzieś potem wyrzucił gazę, naciągnął wierzchnią część munduru z powrotem na swoje miejsce i poszedł, a gdzie...? Naturalnie, że na swój ulubiony poligon. Po prawdzie miał nadzieję, że skoro pół dnia spędził w bloku medycznym na jakich śmiesznych badaniach to dziś nie będą go już ganiać, lecz jednak...kto by pomyślał? Adrian niej żwawym krokiem udał się na miejsce zbiórki, zastanawiając się ile dzisiejszego dnia ziemi wciągnie, podczas tarzania się pod drutami. Czad.

Obudził się. Lecz nie był to jeden z tych poranków w stylu "Panie generale, proszę jeszcze pięć minut", a coś w stylu " o chuj, co ja wczoraj piłem". Polak niemrawo podciągnął się do pozycji siedzącej, rozmasowując skronie. Przymknął na chwilę ślepia, próbując jakby odciąć się od głośnego trąbienia będącego sygnałem pobudki. Dziś bowiem człowiek z trąbka wyjątkowo go drażnił. Właściwie tylko fakt, że broń znajdowała się w magazynie, a nie przy nim powstrzymywała go od wzięcia sprawy w swoje ręce w kwestii wyłączenia tych jazgoczących dźwięków, które wcale nie poprawiały mu samopoczucia. Marudząc pod nosem zszedł z łózka. Zagryzł jednak zęby i ustawił się do zbiórki. Czując nieprzyjemne dudnienie w głowie zmarszczył czoło. Uznał to za migrenę, a skoro wciąż potrafił wykonywać przy tym swoje powinności nie widział powodu by to zgłaszać. Jeszcze by wyszedł na pizdę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pomijając paskudne samopoczucie Kaukaza i pękający mu łeb, dzień mijał całkiem normalnie. Na porannej zbiórce nie działo się nic ciekawego. W sumie, wyróżniała się tylko informacja o opuszczeniu obozu przez niejakiego Kowalika, ale nie rozdrabniano się na jego temat. Ot informacja o jego wcześniejszym opuszczeniu szkolenia. Reszty sami się domyślajcie.

Ćwiczenia wydawały się wyczerpywać dziś Adriana znacznie bardziej niż zwykle. Zupełnie jakby mięśnie postanowiły zrobić sobie dzisiaj dzień przerwy i kazać mu radzić sobie samemu. Musiał przed to wysłuchać kilku niemiłych komentarzy od dowódcy, ale na tym jego działania się skończyły. Na szczęście mężczyzna nie postanowił z tego powodu poprawić Spadzińskiemu humoru kilkoma dodatkowymi okrążeniami wokół poligonu.

Pocieszający mógł być dla niego fakt, że w okolicach południa zauważył, że nie tylko on czuje się tak fatalnie. Jedna z kobiet zwymiotowała podczas obiadu, a kilku facetów ze stolika obok skarżyło się dzisiaj na okropny ból głowy i mięśni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czuł się tragicznie. Coś co jeszcze dwa, trzy dni temu szło mu z łatwością, teraz na nowo zmieniło się w mękę. Czuł się jakby cofnął się w czasie i po raz pierwszy pokonywał tor przeszkód, który przebył już niezliczoną ilość razy. Skąd ten spadek kondycji? Jakaś grypa go wzięła? Nie wiedział, lecz po tym, jak jakaś dziewczyna shaftowała się na stołówce stwierdził, że jeśli jej dolega to samo co jemu, to on nie ma ochoty na obiad. Tym sposobem, gdy tylko wszedł do stołówki, chwile potem znajdował się za jej drzwiami. Już sam zapach jedzenia powodował u niego teorii, a żołądek stwierdzał, że i tak nie ma zamiaru na jedzenie. W zamian skierował swoje kroki do bloku medycznego. Nie miał zamiaru juto taplać się na poligonie w swoich własnych wymiocinach, a tak to mu dadzą jakiś specyfik i będzie mu lepiej. Jeśli nikogo nie zastał to wrócił do swojego pokoju i położył się wcześniej, rezygnując tego dnia nawet z prysznica. Głowa napierdalała go tak, że to czy śmierdział czy nie to mu powiewało i dyndało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach