Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 14 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 14  Next

Go down

Pisanie 21.04.17 18:04  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Tatuaż wokół oka zapłonął żywym ogniem. Do tej pory starał się zachować spokój, ograniczając się do tak uwielbianych przez niego utarczek słownych. Naprawdę, bardzo starał się uniknąć sprowokowania, ale to już było zbyt wiele. Najpierw ten Kundel ośmielił się grozić Marcelinie, potem podpalił stół, ale miarka się przebrała, gdy strzał jednego z Psiaków dosięgnął jego przyjaciółkę. Nim jednak zdążył zerwać się ze swojego miejsca i rozpętać morderczy chaos, jeden z Przydupasów Wilczarza, ten sam, który strzelał, ruszył w jego stronę, mieczem przecinając broń Lokiego. Była to jednak niewielka strata, której wściekły Kłamca w zasadzie nawet nie zauważył. Odrzucił bezużyteczne kawałki złomu, po czym rozpoczął swój Krwawy Taniec. Był wypoczęty, w pełni zdrowia i sił, a przede wszystkim był rozwścieczony. Ogarnęła go Biała Gorączka, moc pulsowała w uszach. Z wrzaskiem berserka rzucił się w wir walki. Wykorzystując źródło ognia, jakim był płonący mebel, wzmocnił swoją Piromanie, po czym uderzył z całą siłą. Płomienie, które jeszcze przed chwilą z zacięciem lizały drewniany stół, przekształciły się w dziesiątki ognistych strzałek, po czym z niewyobrażalną prędkością pomknęły w stronę wszystkich wrogów. Loki tracił nad sobą kontrolę. Cel był prosty - spalić każdego, kogo jego strzałka dotknie. Wbić ognisty pocisk głęboko w ciało, piecząc mięśnie, krusząc kości, gotując krew. A może przy odrobinie szczęścia zajmie się jakieś psie futerko? Jego ZSP dał o sobie znać, wzniecając Ślepą Furię. Wyciągnął swój miecz i rzucił się na biomecha. Walczył niczym natchniony, czemu nie można się dziwić, w końcu prawie osiemset lat praktyki robi swoje. Anielska nadzwyczajna siła w połączeniu z gniewem sprawiały, że ciosy spadały na przeciwnika niczym kowalskie młoty. Dotyk stali ostudził trochę Ślepą Furię Kłamcy. Wściekłość nie pchała go już bezmyślnie do przodu, ale pomagała jeszcze lepiej wykorzystać naturalną szybkość i zwinność Anioła. Wymyślne cięcia, huraganowe ataki, błyskawiczne finty, podstępne inicjacje i sprytne kontrataki wprowadzały Lokstara w stan przyjemnego upojenia. Zaczął śmiać się niczym szaleniec. Walczył, jak nigdy dotąd, a był w tym piekielnie dobry. Walczył niczym sam Awatar Śmierci, bo nim właśnie był Wirtuoz Miecza. Walczył tak, jak potrafi tylko człowiek prawdziwie zakochany w obronie swojej ukochanej. Walczył, aby zabić. Śmierć czaiła się w jego oczach. Walczył, aby zabić!
Spoiler:


Ostatnio zmieniony przez Loki dnia 21.04.17 19:38, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.17 19:32  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
W tym wypadku nawet lepiej, że jego dolne kończyny były w stanie takim, a nie innym. Rozwiązany przez sprawne palce Skoczka przez krótki moment cieszył się swobodą, a potem podsycana skrajnymi emocjami zdolność racjonalnego myślenia została mu gwałtownie odebrana przez geny zwierzęcia.
Rytmiczne uderzanie ogonem o ziemię urwało się, by po chwili powrócić, ze zdwojoną energią. Wyszczerzył zęby w nieludzki sposób wyciągając z pozycji leżącej rękę ku Skoczkowi, chwytając go za ramię, nogę, szyję, cokolwiek, co miał akurat pod ręką, byle tylko ofiara nie zechciała tak łatwo nawiać. W końcu mógł mieć energię, ale cudu nie zrobi, nie wstanie nagle i nie rzuci się w pościg, dopiero badał możliwości postrzelonego kolana no i ta krew... drażniła jego nozdrza, z ust kapała mu ślina.
Rzucił morderce spojrzenie Hemofilii.
Miała zamiar konkurować o jego pożywienie? Co z tego, że nadal leżał, lekko tylko podnosząc klatkę piersiową, by lepiej pochwycić pudla. Warknął w jej kierunku ze spojrzeniem jarzącym się jasno, z wywróconymi niemal w całości do góry źrenicami. Jedzenie jedzeniem, ale konkurencja do jedzenia to drugie. Mogą się podzielić, ale to jemu należy się większa porcja.
Nie interesowało go to, co dzieje się dookoła. Niech się strzelają, rzucają kulami ognia, póki miał swój cel przed nosem, nie miał zamiaru interesować się tym, co reszta DOGS wyprawia. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że Ci wszyscy ludzie dookoła to DOGS. Każdy kto się zbliży, będzie potencjalnym wrogiem.

---

W skrócie:
- Chce powalić Skoczka, a każdy kto jest w okolicy traktowany jest jako konkurencja do jedzenia (Skoczka).
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.17 21:10  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Hałasy dobiegające z wnętrza budynku zapewne zaniepokoiłyby każdego – nic dziwnego, że większość gości postanowiła usunąć się z pola rażenia, pozostawiając kasyno na łasce jego właścicieli. Nikt nie lubił problemów, co Grimshaw rozumiał doskonale – to wyjaśniało, że mimo odgłosów ogólnego chaosu, nadal znajdował się na zewnątrz, choć w którymś momencie mimowolnie przechylił się odrobinę w bok, by półokiem zerknąć do środka, samemu nadal pozostając jedynie biernym uczestnikiem tego zamieszania. Słysząc wcześniejsze groźby, bynajmniej nie zdziwił się, że Psy nie zamierzały siedzieć bezczynnie ani też nie miały w planach przystać na wyjątkowo kiepskie warunki. Życie innych byłoby o wiele prostsze, gdyby pokusili się o używanie głowy.
Szelest.
Mimo że sytuacja wewnątrz budynku wymagała interwencji, ten cichy i z pozoru niewiele znaczący dźwięk, zaalarmował wymordowanego na tyle, by zwrócił wzrok ku zaroślom. Zrobił to na tyle dyskretnie, by czający się tam oprawca do ostatniej chwili myślał, że udało mu się go zaskoczyć – to zazwyczaj usypiało cudzą ostrożność. Mając za plecami jedynie ścianę budynku, był w stanie w większej mierze objąć wzrokiem cały teren dookoła, a sylwetka wyskakującego zza krzaków gryfa rzucała się w oczy na tyle, że nie zauważyłby jej jedynie ktoś kompletnie ślepy. A tylko komuś głupiemu mogłoby wydać się, że celem tej przerośniętej bestii było ciepłe przywitanie gościa kasyna.
Zupełnie odruchowo wsunął jedną nogę do środka budynku, od razu wyczuwając buchające tam ciepło. Był jednak przygotowany na to, by w ostatnim momencie całkowicie wsunąć się do głównej sali, nawet jeśli  obecność bestii miała zaszkodzić także innym. Dobro innych stawiał jednak na ostatnim miejscu. Nie zamierzał jednak stać bezczynnie i czekać aż zwierzę znajdzie się tuż obok, zacisnął palce w pieść, a rozluźniwszy je, poruszył lekko dłonią. Gest ten nie był gwałtowny, jednak nie miał też na celu odwiedzenia zwierzęcia od pomysłu zbliżania się do niego – wolał zmusić je siłą do zatrzymania się. Wcześniejszy ruch został skierowany do okolicznych cieni, na które przeważnie nikt nie zwracał większej uwagi – były jedynie płaskimi plamami, które rozlewały się na ziemi czy murach, każdy też miał swój własny cień, o którym nigdy nie pomyślałby jak o własnym wrogu. W obecności Rottweilera nie można było ufać niczemu i chciał, by nadgorliwe zwierzę przekonało się o tym na własnej skórze. Jedyną myślą, która teraz pojawiła się w głowie wymordowanego było to, że ktoś powinien popracować nad zachowaniem swojego pupila, który potrafił rzucić się na pierwszą lepszą osobę, która w żaden sposób nie dawała po sobie poznać, że może stanowić zagrożenie.
Do teraz.
Ciemne, półprzezroczyste pnącza – niewątpliwie materialne i stabilne – wysunęły się z zacienionych obszarów, łącznie z tymi, które znajdowały się pod łapami stworzenia, zaraz obierając sobie za cel jego przednie łapy, wokół których zamierzały owinąć się na tyle ciasno, by prędkość biegu okazała się dla niego zgubna. Kilka kolejnych cieni skupiło się na szyi, której Jay także nie zamierzał oszczędzać, dlatego też z premedytacją chciał zamknąć ją w duszącym uścisku. Nie byłby sobą, gdyby w tym samym czasie nie opracował planu awaryjnego. Ten jednak nie rzucał się w oczy na tyle, co wcześniejszy atak. Nikt też nie wierzył, że o tej porze roku ziemia w momencie była w stanie pokryć się warstwą przezroczystego lodu.

Użycie mocy:
Kontrola lodu: 1/3 – cienka i niezauważalna (tak, żeby gryfica nie miała okazji jej zobaczyć) warstwa lodu, pokryła obszar pomiędzy nim, a zbliżającą się bestią. Nieuważne wbiegnięcie na nią grozi poślizgnięciem.
Kontrola cieni: 1/3 – dzięki jego mocy cień gryficy i inne cienie rzucane przez chociażby budynki/drzewa przybrały formę materialną, próbując skrępować jej przednie łapy z zamiarem podcięcia jej i owinąć się bardzo ciasno dookoła gardła, by uniemożliwić dalsze zbliżanie się.

Dodatkowo postać jest gotowa do wsunięcia się do środka, gdy pozostałe rzeczy zawiodą.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.17 23:28  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
.......Chris zawsze był pechowy i zawsze był istnym magnesem, jeśli chodziło o przyciąganie kłopotów. Poniekąd zdążył się już do tego przyzwyczaić, z tego też względu zawsze starał się przewidzieć najgorszy możliwy scenariusz, a także w miarę możliwości przygotować się do niego. Jednak w życiu nie spodziewał się, że w kasynie dorwie go... sojusznik. Rozwiązując Kirina niewątpliwie odsłonił swoje plecy, ale był święcie przekonany, że są jeszcze za nim Psy, które zadbają o to, by mógł spokojnie zająć się rannym i spętanym dobermanem. Owszem, udało mu się uwolnić Żyrafę z więzów, czego zresztą w późniejszym terminie pożałuje, ale z powodu hałasu, zamieszania, a także skupienia całej uwagi na swoim zadaniu kompletnie nie wyczuł obecności Hemofilii za plecami. Nawet postawiony na nogi nie od razu zorientował się, że ma do czynienia z atakiem na swoją osobę. Uświadomił go o tym dopiero nóż przyłożony do gardła.
W tym momencie serce Pudla zgubiło rytm. Przez nieznośnie długą w jego mniemaniu (choć w rzeczywistości bardzo krótką) chwilę najważniejszy organ zamarł, zupełnie jakby nie potrafił ogarnąć całej tej sytuacji, a potem szaleńczo ruszył z kopyta, niemalże wywołując mroczki w oczach sekretarza. W reakcji na tak olbrzymią dawkę dodatkowego stresu rdzeń nadnerczy niemal natychmiast zaczął produkować duże ilości adrenaliny, która z kolei zaczęła wysyłać impuls do części współczulnej autonomicznego układu nerwowego. Źrenice Chrisa rozszerzyły się gwałtownie, ślina zrobiła się gęsta, a poprzednie gwałtowne przyspieszenie pracy serca również wynikało z tych odruchowych reakcji organizmu na zagrożenie. Dodatkowo sekretarz zmagał się z lękiem, stąd też wrażenie zablokowanego przełyku i niezdolności wykonywania ruchów przełykających, co powodowało nagromadzenie śliny w ustach. Gdyby Hemofilia postanowiła od razu poderżnąć mu gardło (bez większego zastanowienia), to Pudel właśnie miałby dodatkowy uśmiech na szyi. Zresztą, głęboko gdzieś w podświadomości siedziała mu podobna sytuacja, jednak lęk skutecznie uniemożliwiał zaglądanie mu w bardzo stare wspomnienia.
Cóż, jednak na razie Pudel żył. Najwyraźniej kobiety nikt nie nauczył, że nie należy bawić się jedzeniem. Na jego szczęście, chociaż chwilowo wpierw musiał się przemóc i zareagować. Panika wypełniała jego żyły, a strach niewątpliwie miał gorzką, świetnie wyczuwalną dla pewnych drapieżników woń.
Nie panikuj, Chris. Nie panikuj. To sprawia innym przyjemność.
Płytki wdech, płytki wydech. Ledwie zarejestrował fakt, że palce Hemofilii wpiły mu się w szczękę i zmusiły do odchylenia głowy. Zadrżała mu w nieprzyjemnym odruchu prawa powieka, potem lewa dolna kończyna. Nie zaczął się jeszcze cały trząść, ale ewentualnie dzieliło go parę kroków od stracenia kontroli nad swoimi działaniami.
Przegryzł dolną wargę, pozwalając bólowi otrzeźwić się trochę. W sumie, może w innej sytuacji uznałby to za zabawne, że ostatnio wszyscy go obśliniają. Niewątpliwie pod językiem kobieta mogła poczuć przyspieszone tętno sekretarza, który w końcu przemógł się i otworzył usta. Pierwsze słowa jednak były prawie niesłyszalne, a sam Pudel prawie zakrztusił się własną śliną, co niewątpliwie w jego sytuacji mogłoby być niebezpieczne.
- Hemofilia - poznał ją, częściowo po głosie, częściowo po zapachu. - Według reguł... według reguł najpierw powinnaś skupić się na osobach bez żółtej chusty.
Ugryzł się w język. Nakręcił się. Po wypowiedzeniu pierwszego zdania chciał się w nim odezwać słowotok, a gdyby rozpoczął ten swój monolog, to nie skończyłby, dopóki siłą ktoś nie zamknąłby mu ust. Dlatego wolał ugryźć się w język, a niebieskie ślepia poruszały się nerwowo, próbując zobaczyć jak najwięcej z tej pozycji.
Być może sekretarz próbowałby znaleźć jakieś łagodne słowa. Być może zaczekałby na reakcję kogokolwiek z Psów.
Jednak usłyszał z dołu nerwowe poruszenia ogona. A także warkot. Zestresowany i poddany silnej presji Christopher nie miał zamiaru się zastanawiać, czy Kirin chce go zeżreć, czy też raczej odstraszyć Hemofilię. Gdyby się zastanowił, to pewnie zdziwiłby się, że nie próbuje nic do niej powiedzieć. Jednak gdy tylko poczuł chwyt na lewej nodze, obudziły się w nim odruchy. Jak zawsze, gdy granica pomiędzy życiem, a możliwością wyzionięcia ducha stawała się zbyt cienka. Sekretarz miał specyficzne umiejętności, jeśli chodzi o walkę wręcz. Był świetny, jeśli chodziło o unieruchamianie, zakładanie dźwigni, blokowanie przeciwnika przez trafienie w odpowiedni nerw, czy też punkt witalny. Jednak potrafił działać tylko na bliski dystans. Musiał praktycznie stykać się z przeciwnikiem, w innym wypadku ciężko było go wykorzystać, dlatego niekoniecznie nadawał się do prowadzenia szarży.
| Dłonie sekretarza były wolne. I to one odruchowo chwyciły w błyskawicznym ruchu za nadgarstek kobiety (rzecz jasna kończyny górnej, dzięki której trzymała nóż| tak dokładnie, jedna dłoń za nadgarstek, druga za dłoń Hemo) i szarpnęły wskazaną rękę Hemo gwałtownie w dół, w stronę własnej klatki piersiowej, by zyskać te parę centymetrów swobody. Właściwie Chris prawie uwiesił się na tym nadgarstku, natomiast uwięzioną nogą szarpnął w górę, zginając ją w kolanie i niemal od razu z hukiem wyrzucił lekko do przodu. Nie obchodziło go, czy trafił Kirina w kroczę, rzepkę, czy też spudłował. Chodziło o uzyskanie większej swobody. Jeśli trzeba było, powtórzył ruch, by doberman puścił go, tudzież mocno zluzował uchwyt, dzięki czemu kolejne działania Chrisa nie byłby zagrożone. Palce dalej wpijał w nadgarstek i dłoń pitbulla, mierząc się z ewentualną siłą osoby, która najprawdopodobniej chciała go zabić. Przeżył mniej więcej 1017 lat, licząc jego ludzkie lata, nawet, jeśli wyglądał na nastolatka. Głupio byłoby zdechnąć z rąk teoretycznie bliskiej osoby, członka specyficznej rodziny szubrawców. Dlatego, jeśli dotychczas jego akcje było udane, kontynuował. Szarpnął łbem, by zyskać swobodę i pozbyć się mocnego uścisku palców Hemofili, a potem, jakby wbrew sobie, uderzeniem głowy obrócił się w kierunku kobiety. Teoretycznie powinien uderzyć ją w skroń, policzek, gdziekolwiek, ale w sumie chodziło o to, by po prostu mocno zbliżyć swoje ciało do jej. Razem z uderzeniem głowy, obracał w tę samą stronę tułów. Coraz niżej ciągnął głowę, kuląc grzbiet, by wejść pod ramię (ogólnikowo mówiąc) odpowiedzialne za trzymanie noża. Nie zwalniał żelaznego uchwytu, przez co poniekąd zmuszał ją do podążania za nim, a więc wykręcał jej w dość nieprzyjemny sposób całą kończynę, ostatecznie trzymając ją w bardzo niewygodnej pozycji (najbardziej cierpi wygięty łokieć). W ten oto sposób największy kryzys został zażegnany, niewątpliwie bardzo chwilowo. Teraz Pudel powinien kopnąć Hemofilię parę razy w kroczę, ale nie był w stanie tego zrobić. Zamiast tego zwolnił sobie jedną dłoń i pchnął nią głowę pitbulla, chcąc wykorzystać jej mało dogodną pozycję i posłać na ziemię, tudzież oddalić od siebie. W każdej chwili mógł teraz stracić równowagę, zarówno przez Kirina, jak i przez fakt, że nie miał się już o kogo opierać. Jednak, jeśli wszystko się powiodło - był wolny. Co innego, że ledwo ogarniał całe zamieszanie w kasynie, który atakowało jego podrażnione zmysły. Nie wiedział, czy ktoś widział tę sytuację, czy ktoś próbował pomóc. Był za bardzo skoncentrowany na próbie przeżycia. (Rzecz jasna, jeśli Hem go wcześniej puściła to logiczne, że akcja niespecjalnie miała jak się odbyć, ale wątpię, by tak się stało)



------
| od tego momentu czas przyjmuję za "niedokonany", wszystko zależy od reakcji Hemofilii, Kirina, no i oceny jego działań przez MG rzecz jasna. Informuję na wypadek, gdyby akcje Chrisa brzmiały jako dokonane, głównie kwestia estetyki. Tak czy owak, różne rzeczy mogły mu się przytrafić podczas próby uwolnienia.

Korzystanie z umiejętności: walka wręcz na bliski dystans.
No i rzecz jasna jak każdy wymordowany:  zwiększona tężyzna (podniesiona sprawność fizyczna; zręczność [ha, tutaj dajmy nieco swobody, wszyscy znamy Chrisa], szybkość, siła etc. Wymordowani są dwa razy silniejsi od przeciętnego człowieka)

W razie problemów z ogarnięciem "ataku" Chrisa pisać na PW.

Podsumowanie:
X Sekretarz orientuje się, że został zaatakowany
X Piękny opis stanu emocjonalnego Pudla
X Opis próby uwolnienia się Chrisa z uścisku Hemofilii i Kirina
X Jeśli akcja zakończyła się oszołomieniem - sekretarz ma problem z ogarnięciem sytuacji w kasynie
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.17 21:32  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Nachyliła się w przód łapiąc na spojrzenie swój cel, Rumcajsa, z którego nie spuszczała już zirytowanego spojrzenia, nie mogąc doczekać się pierwszego starcia, żeby jak najszybciej zakończyć ten chory, typowy dla desperacji agresywny sposób rozwiązywania każdego problemu. Chęć ta płonęła nieskończoną hipokryzją, jako że sama niewinna w tej materii nie była. Agresja i wściekłość dominowały większość aspektów jej całego jestestwa. Była tego okrutnie świadoma, i jak zazwyczaj starała się mieć to pod kontrolą, teraz mogła nie musiała się hamować. Nic do duszenia, żadnych moralnych osądów, tylko słodka chęć przekierowania tego co próbowała dusić na co dzień, w czyste, mordercze cięcia mieczem. Każdy ruch ociekający wściekłą żółcią, jakby chciała przeciwników w niej utopić. Po prostu... Spierdalajcie z jej dom-- z kasyna. Po prostu spierdalajcie.
Zaciskała cierpliwie palce na trzonie miecza. Jej wężowe cielsko podążyło za nią z początku ociężale nim udało się jej całą siebie wprowadzić w płynny ruch, a kiedy już parła zawzięcie w przód, omijając bokiem roztrzaskaną butelkę, której szczątki drasnęły jej łuski, ale nawet tego nie zauważyła. Miała znaczną masę ciała i wykorzystała to napierając na przeciwnika. Machnęła od mieczem w kierunku podstawowych punktów witalnych, zaczynając od splotu słonecznego, licząc że nawet jeśli niekoniecznie uderzy perfekcyjnie w cel, obsunie się do nadbrzusza lub jego okolic z oczywistym zamiarem uczynienia znacznej krzywdy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.17 13:00  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Jego obecność zdecydowanie mogła wywoła kontrowersje u niektórych psów, bowiem faktycznie Rumcajsa dawno nie było. Ale czy to ważne? Grunt, że dalej stoi po ich stronie i z całych sił chce im pomóc. W zaskakującym szybkim tempie Kasyno zapełniło się psami - od postaci bojowych, po medyków i osób defensywnych. Niedługo musieli czekać aż klienci zaczną uciekać z tego miejsca, zaś właścicielka zaszczyci ich swoją obecnością. Również mało kto mógł się spodziewać tego, że przydubas Marceliny tak szybko odda im Kirina oraz to, że pomimo tego jakże miłego gestu, psy i tak będą chcieli zrobić totalną demolkę. Chociaż nie. Tego drugiego z łatwością było można się domyślić. Świadczyła o tym lista, która została powieszona na drzwiach. Ciekawe, kiedy zacznie dopisywać do niej nowe przydomki i nazwiska z zakazem wstępu.
Uśmiechnął się szeroko, słysząc wypowiedzi innych, samemu na tą chwilę wstrzymując się od rzucania suchych i mało wartościowych tekstów. Nie stronił również od walk, a przynajmniej mało kiedy zaczynał je pierwszy, dlatego wyraźny sygnał Growlithe dał pole do popisu nie tylko Rumcajsowi, ale i również całej bandzie, która tu się zebrała. Mimo wszystko, wolał jeszcze oszczędzać siły, uważnie obserwując otoczenie. Użyje siły wobec obrony kogoś lub własnej. To będzie całkiem rozsądny plan, patrząc na to, że DOGS nie interesowało coś takiego jak dobra strategia. Czasem zastanawiał się, czy jego fucha ma w ogóle jakikolwiek sens. I chyba te przemyślenia sprawiły, że jego sokole oko zawiodło go w tak ważnym dla niego momencie. Atak Zia na szczęście nie był na tyle groźny, aby odniósł jakieś poważniejsze rany. Przewrócił się, co go trochę obudziło - w końcu był w sidłach totalnej demolki, a on rozmyślał o głupotach. Chyba za bardzo wierzył w psiaki, skoro odszedł tak daleko w swoje przemyślenia. Kontratak przybył równie szybko co atak ze strony psów.
Zauważając, że wielu jest w tarapatach, chciał podnieść się zaskakująco szybko z podłogi, jakby nigdy nic się nie stało. Niezależnie z jakiej pozycji Zia chciała wyprowadzić na niego atak, będzie się bronić. Jeśli nie zdążył się podnieść, łapiąc szybko kosę, która podczas upadku wypadła mu z dłoni, uderzył nią w twarz Zia, chcąc tym samym zdezorientować przeciwnika od wymierzanego ciosu. Również użył pocisku ze swojego artefaktu, a mając sokole oko oraz dość bliską odległość, nie miał prawa nie trafić pociskiem w głowę, który sprawi, że na chwilę ogłuszy napastnika. Następnym ruchem było kopnięcie oraz wiercenie się, aby uwolnić się spod jej ciała. Jeśli mu się to udało, przez co stał na równych nogach, uaktywnił swój artefakt. W dość szybkim tempie z jego dłoni wysypywał się piasek. Wytworzył z nich silne pnącza, gdzie niełatwo będzie je przeciąć, głównie przez zaskakującą twardość piasku. Jedną ręką spróbował owinąć ciało Zia, aby zablokować jej ręce i nie mogła na razie ich używać (a raczej miałaby trudność z ich używaniem), drugą zaś rzucił pnącze w kierunku Kirina, chcąc zawiązać mu je wokół kostki. Jeśli mu się to udało, pociągnął go, chcąc go albo powalić (nie wiem, czy stoi czy nadal siedzi) albo zdezorientować na tyle, aby skupić jego uwagę na sobie. Może samobójczy ruch, ale być może w akcie szału, zaatakuje potencjalnego wroga.
Oby.

Działanie mocy:
Moc artefaktu: 1/3
Pociski ogłuszające przeciwnika od artefaktu: 1/3

|| Generalnie w podsumowaniu Rumcajs próbuje się bronić przed atakami oraz zrobić coś (zdezorientować, cokolwiek) Kirinowi, ratując trochę Skoczka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.17 18:24  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Wiecie co jest najlepsze w byciu małym przydupasem Growa?
To, że nikt nie zwraca na ciebie uwagi.
Tak, jak teraz. Walka w kasynie rozgrzała na całego. Każdy na każdego się rzucał, atakował. A wśród zębów, pazurów i płomieni stał on, Shion. Usta chłopaka wygięły się w lekkim grymasie niezadowolenia, próbując stłumić w sobie naturalną chęć ucieczki z tego miejsca, i nim umysł zaczął działać logicznie, ciało samo się ruszyło. Co prawda nie zamierzał odstępować Growa na krok, będąc gotowym w razie potrzeby ochronić go swoim chuderlawym ciałem i przyjąć na sobie kule bądź ciosy, aczkolwiek nie zamierzał też stać bezradnie i wszystkiemu się przyglądać biernie. Odwrócił się i przeskoczył w bok, stając swoimi plecami do pleców Wilczura. Czując go za sobą, Shion poczuł dziwny przypływ odwagi i złudnego poczucia bezpieczeństwa.
Wzrokiem wyszukał swojej pierwszej „ofiary”, a że oczy padły na Lokiego, który wydawał się najbardziej rozszalały z całego towarzystwa, zamierzał mu poprzeszkadzać.
Wyciągnął rękę przed siebie, a następnie zamachnął się nią z siłą, przecinając z niemym świstem powietrze, wywołując gwałtowny podmuch wiatru skierowany wprost na sylwetkę Lokiego.
Zdawał sobie sprawę, że powinien mieć nad nim przewagę z bardzo prostego powodu. Zaskoczenie. Przeciwnik był skupiony na innych, dlatego też element zaskoczenia był po jego stronie. Uderzenie wiatru powinno być na tyle silne, by posłać go albo na ścianę, albo w płomienie powoli pożerające kasyno, z ale na tyle lekkie, by przypadkiem nie zrobić w lokalu mini trąby powietrznej. Jeszcze nie.


Kontrola wiatru: 1/3
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.17 22:35  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Gdyby nie miał świadomości, że skutki swoich działań zgotował sobie sam, z pewnością zostałby zmuszony do walki z własnymi myślami odnośnie jawnej niesprawiedliwości i uczepionego go Losu, Kreatora czy innej siły wyższej, w którą tak przykładnie wierzyli niektórzy ludzie. Niemniej uzmysłowienie sobie, że w ogóle miał szansę stoczyć bój u boku swojego gangu, a nawet więcej, faktycznie znalazł się w wirze walki, skutecznie wytrąciło mu wszelkie negatywy z łba.
Nie wytrąciło jednak zdolności odczuwania bólu.
Zacisnął mocniej zęby, nie chcąc wydać z siebie choćby najmniejszego krzyku. Pnącza oplatające się wokół jego kończyn nie tylko zaowocowały szansą anielicy na skuteczne unieruchomienie małego szczeniaka, ale także dały o sobie boleśnie znać poprzez lewe ramię. Ból był nieznośny, ale nie na tyle, by zamroczyć mu plan następnego działania.
Nie musiał cierpieć długo, by już w pierwszych sekundach od nieznośnego ucisku okaleczonej wcześniej ręki, zrobić użytek ze swojego artefaktu, który zapewnił mu chwilową zmianę w „ducha”. Dematerializacja własnego ciała powinna zaowocować natychmiastowym wyrwaniem się spod ucisku pnączy i opadnięciem Sullivana na ziemię, uwolnionego od wszystkich kul, żarzących się płomieni czy właśnie mocy anielicy, którą obrał sobie za cel. Chociaż płomienie nie mogły zrobić mu żadnej krzywdy, bez wątpienia świetliste punkciki wykwitłe na czole wymordowanego, dawały pewien obraz, jak wysoka temperatura panowała w pomieszczeniu.
Zdematerializowany oraz uwolniony od trosk i niebezpieczeństw otaczającego go świata, nie poprzestał na przykucnięciu gdzieś w kącie i kontemplacji beznadziejności własnej sytuacji, a natychmiast podniósł się na równe nogi i wyciągnął z kieszeni monetę. Duchem było nie tylko jego ciało, ale również ubrania i przedmioty, których był w aktualnym posiadaniu. Po podrzuceniu czarnej, dość urokliwej blaszki wykonanej z metalu, ta natychmiast przemieniła się w sztylet przywodzący na myśl wykonanie z tego samego tworzywa, co pieniążek. Wiedząc jednak, że guzik zrobi machając – tak śmieszną w potoku pistoletów i ogni - bronią na lewo i prawo, postanowił, że wykorzysta jej specjalnie działanie.
Artefaktu używał pierwszy raz, więc nie był z nim jeszcze do końca oswojony.
Spróbował otworzyć pod anielicą przepaść, rozpychając ziemię pod jej nogami na taką szerokość, by mogła bez najmniejszego problemu w nią wpaść. Nie chrzaniłby się z jej głębokością, wkładając całe swoje skupienie w to, by była ona jak najgłębsza – by nawet czubek głowy z niej nie wystawał. O ile wszystko przebiegłoby pomyślnie, starałby się przewęzić otwór, by dodatkowo utrudnić anielicy możliwość wydostania się. Nieważne czy z pomocą własnej siły rąk czy skrzydeł, miejsca mogło by być zbyt mało, by móc się swobodnie wydostać z pułapki.

Moc:
» pirokineza: 1/3*
» dematerializacja: 1/2
» geokineza: 1/3

* moc nie zostaje użyta w poście, więc stan pozostaje bez zmian.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.17 22:40  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Otoczenie sprawiało, że czuł się jak w cyrku a nie kasynie. Tu się pali, tam powietrze wiruje, jeszcze gdzieś woda się leje. Do tego pociski, cięcia, krzyki i ekscytacja, gdzie on się kurwa znalazł to on nie wie.
Ale robił to co robił i robił to dobrze.
Draśnięcie przysporzone przez zmutowanego wilkołaka ostudziło jego już i tak chłodny umysł. Nie był teraz tym wygadanym szczylem w ciele dorosłego, a jednostką kalkulującą w jakimś stopniu swoje ataki. Kiedy zobaczył jak walka przechyla się na stronę przeciwnika pod względem liczebności, odskoczył do tyłu, omal nie potykając się o Kirina. Połowa obecnej zawartości magazynka, która pozostała na swoim miejscu, poszybowała w stronę Dżerarda, licząc na to, że ten jeszcze nie wyhamował do końca po swoim ataku na niego, po czym prawie cała reszta naboi przecięła powietrze, kierując się w stronę Lokiego. W magazynku pozostały mu może 3-4 pociski, które wolał zachować na potem w razie czego. Puścił szybko swoją broń palną, pozwalając jej zawisnąć bezwładnie na pasie, a sam pochwycił katanę w obie dłonie, szykując się do bardziej wymierzonych ataków w stronę upadłego anioła, zwłaszcza, że był pod wpływem wstrzykniętej adrenaliny, która pozwalała mu zareagować znacznie szybciej niż przeciętnemu wojakowi. Chciał jak najbardziej skorzystać z faktu w jakim stanie jest jego przeciwnik, osoba tak upita szczęściem i chęcią walki popełnia wiele błędów byleby tylko ciąć i pozbawiać życia. Liczył na to, że uda mu się skrzyżować miecze z szaleńcem, wtedy moc jego katany powinna bez problemu poradzić sobie z jego ostrzem, w końcu potrafi przeciąć kilkunastocentymetrowe pancerze. W wypadku gdyby takie działanie się powiodło, celowałby w najbardziej odsłoniętą część ciała białowłosego.

Technologie.:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 1:04  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Skupiał się przede wszystkim na, jak sądził, pomysłodawczyni całego tego przedstawienia. Zapisany przez Marcelinę scenariusz zapewne urywał się w momencie, w którym przed jej sylwetką na kolana padł Kirin, a ona w pełni władzy mogła zająć się realizacją zasady „ząb za ząb”. Problem w tym, że Grow nie miał najmniejszego zamiaru dopuścić do zakończenia, jakie wymyśliła kotka, dlatego teraz czuł się niemal w obowiązku, by pokrzyżować jej plany.
Nie martwił się swoimi tyłami, choć słyszał warkot Dobermana, nawet głos nowej osoby
Hemofilia
Hemofilia
HEMOFILIA
i oddech Christophera. Poczuł jednak lekkie muśnięcie, gdy przechylił się na bok i otarł się plecami o stojącą za sobą postać, tym samym będąc już pewnym, że może w pełni skupić się na wyznaczonym celu – Marcelinie. Wciągając powietrze do płuc wyłapał zapach Shiona i coraz gęstszego dymu, który faktycznie uniemożliwiał rejestr pleneru.
Nie szkodzi.
Niemal z rozbawieniem – na sekundę tracąc Marcelinę z pola widzenia – kątem oka wyłapał jej towarzysza, który najwidoczniej postanowił pomóc w realizacji planu zaognienia całego kasyna. Bardzo dobrze. Ogień niespokojnie piął się ku górze, w dzikim tańcu pożerając kolejne deski podłogi, krzesła i stoły, a Grow, wbiwszy równie płomienne spojrzenie we właścicielkę, akurat wyrwaną z letargu, postarał się o to, aby krwista czerwień języków płomieni była aż nadto uporczywa dla każdego, kto znajdzie się zbyt blisko – dla niej w szczególności.
Nie był w stanie idealnie nadzorować toru ruchu żywiołu, ale znał kogoś, kto będzie w stanie to zrobić. Wolną ręką sięgnął za siebie, usta poruszyły się na kształt rozkazu.
Shion, zostawiam ogień pod twoim nadzorem.
I drugi raz pchnął młodego dalej, odsuwając go od siebie. Zadziałał instynktownie i nerwowo – głównie dlatego, że Marcelina rozpłynęła się na pstryknięcie palcami i było pewnym, że nie wróży to niczego dobrego. Sam zakładał, że stał się jej celem – w końcu taka rola przywódców – i wplątywanie w ten śmiechu warty konflikt osób pokroju Kundla było poniżej godności. Odepchnąwszy go od siebie silniej złapał rękojeść kija, kątem oka wychwytując szybki ruch.
Zwęszył jej woń.
I odskakując, zamachnął się, celując w brzuch, bo – jak zakładał – Marcelina tak czy inaczej będzie chciała się schylić, nie pozwalając na odsłonięcie gardła czy boku. Ruch ten miał jednak głównie oddalić ją od siebie i dać Growowi czas na wsunięcie palców wolnej dłoni na kark. Czuł pod skórą potworne gorąco, ale i to nie wywołało jego zawahania.
Trzaski pożeranego drewna brzmiały jak łamane kości, a ogień, który jeszcze przed chwilą sięgał co najwyżej metra, teraz wzbił się jeszcze wyżej, pochłaniając coraz większą ilość dopuszczanego do środka powietrza i materiałów. Oczywiście, nie był w stanie wywoływać go nieprzerwanie... Ale za pomocą naturalnych składników mógł sprawić, że będzie nie do zatrzymania się i to leżało w jego interesie.
Grow nie zapominał jednak o tym, że stoi na środku sali, dlatego jego ciało ruszało się nieprzerwanie. Lekko ugięte w kolanach nogi były gotowe do kolejnego uniku, mięśnie naprężyły, broda opadała, by nie odsłaniać nadszarpniętego blizną gardła.
Zią zajął się Rumcajs.
Loki niech stanie się celem Fenrira.
Kurt złamie anielicę.
Marcelina jest moja.
A Dżerard...
Źrenice Wilczura zwęziły się, a on sam warknął, kładąc znowu dłoń na stole. Gdzieś tutaj grasował ten wielkolud, niech zajmie się nim Shion, Christopher i Kirin... Ale w tym samym momencie mózg zarejestrował fakty. Choć przywierając wnętrze ręki do drugiego stołu posłał kolejne pasmo ognia, które – jak miał nadzieję – Shion nakieruje na Marcelinę, używając do tego podmuchu wiatru, nie mógł zapomnieć o szamotaninie tuż za swoimi plecami.
Gdzie, do kurwy nędzy, był Ryan?
Ślepia Wilczura wbiły się w Skoczka, który akurat starał się posłać czarnowłosą kobietę na podłogę. Choć wokół panował harmider i coraz ciężej było powstrzymywać łzy od duszącego w oczy ognia, wyłapał żądne krwi spojrzenie towarzyszki.
Furia.
Doskonale znał ten wzrok.
Marcelina śmierdziała strachem. Gniewem cuchnęła więc Hemofilia.
Shion! – Charknięcie przebiło się przez śmiech Lokiego i huk wystrzału z broni Fenrira.
Tylko tyle wyrwało się z gardła przywódcy, gdy rzucił się ku Christopherowi, jednocześnie uderzając się w udo. Przez drgający ogień cienie na podłodze również dygotały, ale jeden z nich zamarł kamiennie, a potem szybko zaczął się rozrastać, nabierając trójwymiarowej postaci. Z linii podłoża zaczęła wydostawać się czarna masa, której liczne krople ściekały z formułującego się cielska i znikały milimetr nad deskami.
Wilczyca wysokością sięgała niemal Shiona, jej szczęki były jednak dłuższe niż u przeciętnego osobnika jej gatunku, a uszy bardziej szpiczaste i ruchliwsze. Kły nie mieściły się w paszczy, którą rozwarła na prawie całą szerokość w momencie, w którym wyprostowała wcześniej ugięte łapy i skoczyła w stronę Marceliny, chcąc dorwać się do jej ciała, zębiskami łapiąc skórę na udzie.
Wraz z tym zabezpieczeniem Grow miał zamiar głównie skupić się na Hemofilii, choć nie zapomniał o nadzorowaniu efektów swojej pracy – cały czas nasłuchiwał i węszył.
Hem — zawarczał, postępując jeszcze jeden krok w jej stronę i szarpnięciem ramienia rozwiewając obłoki białego dymu. Warkot był niski, ale słyszalny szczególnie dla Hemofilii, której uwagę chciał skierować na siebie. Nawet jeżeli nie uda mu się sprowadzić jej na Ziemię za pomocą samego głosu, najlepszym rozwiązaniem będzie ściągnięcie jej zainteresowania i oderwanie jej od sekretarza DOGS. Choć nie wątpił w siłę Christophera, gdy w grę wchodziła walka wręcz, tak dwóch przeciwników naraz mogło się okazać problematyczną opcją, szczególnie w warunkach, które coraz mniej sprzyjały walczącym. — Kurwa mać, dziewczyno, hamuj! — Szczęki się nie poruszyły, ale wzrok mówił jasno: uspokój się. To tylko ja.
I cała masa rozpierdolu wokół.

Użycie mocy:
- Pirokineza (artefakt): 2/3
- Umbrakineza (artefakt): 1/3

Pokrótce:
(1) Skupienie się na Marcelinie i rozniecenie ognia, również dzięki Lokiemu i faktowi, że ten ciskał ogniste kule gdzie popadnie;
(2) Rozkazanie Shionowi, by za pomocą wiatru wywołać większy pożar;
(3) W momencie, w którym Marcelina zmaterializowała się tuż obok: unik i wykonanie uderzenia kijem na wysokości jej brzucha (jeżeli się schyli: zapewne barków/głowy);
(4) Za pomocą powyższego ruchu postarał się zwiększyć dystans między sobą a Marceliną;
(5) Oparcie ręki na kolejnym stole, dacie znaku Shionowi, by nakierował płomienie ku Marcelinie;
(6) Przywołanie mary - wilczycy (wysokość w głębie: około 150 centymetrów). Mara zaatakowała Marcelinę. Cel: uda;
(7) Jeżeli sam nie zostanie zaatakowany (nasłuchiwał i węszył będąc w ciągłym ruchu), postara się dopaść do Hem i zwrócić na siebie jej uwagę.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 2:36  •  GŁÓWNA SALA - Page 9 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Elisabeth zacisnęła zęby, skupiajac się maksymalnie. Nie spodziewała się takiego kontrataku. Jej przeciwnik okazał się posiadać podobną zdolność, co jej pracodawczyni. Warknęła cicho i jeżeli plan stworzenia przepaści okazał się sukcesem, ta przez moment zachwiała się, instynktownie jednak rozkładając skrzydła i unosząc się. Wtedy to ona zaatakowała, skupiając się maksymalnie na przeciwniku. Podjęła próbę zaatakowania jego umysłu, przedostając się do jego szczelin i wypełniając je irracjonalnym lękiem, szeptami i dziwnym paraliżem.
Dżerard w mgnieniu oka postanowił przybrać pancerz. Skóra stała się niesamowicie twarda, on sam został godnym przeciwnikiem biomecha. Jego ogromna siła w połączeniu ze sporym gabarytem i właśnie utworzonym na skórze pancerzem w tym momencie mogła zbudzić postrach. Jego natura wymordowanego kazała mu działać szybko, dlatego nawet nie zatrzymał się i w chwili, gdy Fenrir próbował dobić Lokstara Dżerard rzucił się na niego w celu staranowania go i przygniecenia, przy okazji ciąć pazurami niemalże na oślep.
Atrita skupiła się i na chwilę zdezorientowała Marcelinę telepatycznym uderzeniem, przy okazji czując, jak jej łapy wpadają w poślizg. Drogą telepatycznej komunikacji Marcelina kazała jej wparować do lokalu. Gryfica zrezygnowała z ataku, rozłożyła skrzydła i próbowała szybko umknąć cieniom, które chwyciły ją za łapy. Wściekła się niesamowicie - nic nie denerwowało Atrity bardziej, niż próba pokrzyżowania jej planów. Była jednak inteligentną bestią, a nie kolejnym, opierzonym paskudztwem, który mógł pochwalić się jedynie imponującą długością pazurów i dzioba, którym z łatwością rozszarpuje delikatną, ludzką skórę. Z maksymalną siłą poderwała się do góry, zaś jej skrzydła z niesamowitą siłą rozłożyły się i stworzyły podmuchy wiatru, które unosiły kurz, zgniłe liście i paprochy leżące na ziemi, a także wprawiały w szalony ruch włosy Ryana. Szarpiąc się próbowała umknąć cieniom, tnąc powietrze szponami, uderzając ogonem niczym biczem i sycząc zajadle. Ogromna bestia postanowiła, zgodnie z wolą jej właścicielki, ominąć przeciwnika stojącego przed kasynem i wparować do środka. Straciła więc szybko zainteresowanie jego osobą i postanowiła ruszyć w stronę kasyna. Wiedziała jednak, że mężczyzna może okazać się dla niej przeszkodą, dlatego nabrała do płuc powietrza i krzyknęła w stronę Ryana w taki sposób, że aż zatrzęsły się filary kasyna.
A Marcelina? Nie, nie bała się. Nie odczuwała w tym momencie czegoś takiego, jak strach, lęk. Krew w jej żyłach zawrzała, a jedyne emocje, które teraz władały jej czynami była: wściekłośc, determinacja i chęć utarcia pieskom mokrych nosków. Nie była typem osoby, która boi się w takich sytuacjach. Tym bardziej teraz, gdy wirus wył w niej coraz głośniej i niemalże wyrywał się z niej. Zjeżyła się, zaciskając zęby, sycząc donośle. Jej ślepię przybrało odcień soczystej czerwieni, a ona sama próbowała umknąć atakowi wilczura. Szybko dostrzegła nadbiegającą do niej marę, wilczycę, która próbowała dorwać się do jej uda... nim jednak zdołała kłapnąć dziobem, niemal staranowała ją w porę przywołana Dike, hienowata mara, która jako pierwsza wyszła z cienia i która próbowała wgryźć się w marę przywołaną przez przywódcę gangu. Pozostałe osiem mar wyłoniły się z cienia, z ich pysków ciekła czarna, gęsta ślina rozpływająca się w połowie opadania. Na szybki, telepatyczny rozkaz Marceliny dwie z nich - Ate i Deszma - rzuciły się w stronę Shiona. Ate celowała w jego łydkę, zaś Deszma skoczyła, by próbować wgryźć się w jego ramię. Nemezis ruszyła ku Rumcajsowi, najpierw okrążając go, powarkując, zmieniając kierunek biegu by w końcu zbliżyć się i rzucić wprost na niego, próbując przewrócić mężczyznę i ugryźć w żebro bądź w przedramię. Bastarot podjął próbę powalenia Ailena, również okrążając go i zaciskając pętle, po czym atakując. Kaliope postanowiła wspomóc Dżerarda, ruszając szybko ku Fenrirowi, próbując uderzyć w niego potężnymi pazurami.
Marcelina w tym czasie skupiła się na wilczurze, który odbiegł w kierunku Hemofilii. Hiena nie widziała tej dziewczyny wcześniej, dlatego zaniepokoiła się. Czyżby psów przybywało? Warknęła cicho i szybko rozglądnęła się po kasynie, postanawiając nie tracić czasu. Namierzyła nowy cel. Szybko wyciągnęła broń z kabury i strzeliła w stronę Rumcajsa, oddając w jego stronę trzy strzały. By nie narażać się na jakiekolwiek ataki, nie czekała na efekty ataku i ponownie zdematerializowała się i pojawiła znów blisko Rumcajsa, próbując zajść go od boku i celując dwoma sztyletami tym razem w jego gardło i klatkę piersiową.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 14 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach