Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14

Go down

Pisanie 29.04.20 21:12  •  GŁÓWNA SALA - Page 14 Empty Re: GŁÓWNA SALA
 — Nie widzę powodu, dla którego nie miałabym ci uwierzyć. — Uśmiechnęła się słodko, zbywając wszelkie potencjalne wątpliwości beztroskim wzruszeniem ramion. Kolega oczywiście nie mógł wiedzieć, że dla Azerii większą wartość miały walory rozrywkowe opowieści niż jej autentyczność, stąd też kwestionowanie tej ostatniej bynajmniej nie leżało w jej interesie. Co więcej, sprawianie wrażenie że we wszystko ślepo wierzy bardzo działało na jej korzyść w kwestii wyciągania historii z każdej napotkanej osoby. Nikt nie lubi się wynurzać ze wspomnieniami, gdy ze strony słuchaczy nacina się na ścianę sceptycyzmu.
 Wygodnie jej się zrobiło przy tym stoliku, z głową opartą na dłoniach i wzrokiem wlepionym w intrygującego blondynka. Tylko ogon od czasu do czasu przemierzał przestrzeń, falując hipnotyzująco raz na prawo, raz na lewo. Mogłaby tak siedzieć jeszcze długo, nieomal jak dziecko spędzające cały wieczór na kolanach u rodzica, prosząc raz po raz o kolejne bajki i kołysanki. Bądź co bądź każdemu należała się jakaś rozrywka; ten czy inny lubił prać się po mordach, podpalać szałasy czy kręcić cudzymi jelitami jak lassem, na Desperacji było też jednak miejsce na bardziej pacyfistyczne zajęcia.
 — No tak, różne rzeczy się tu potrafią dziać... — przytaknęła, krótko omiatając lokal spojrzeniem. W tym akurat momencie sprawy miały się jak zwykle: tu grano w karty, tam w kości, przy barze pito a przy stolikach rozmawiano w najlepsze. Kolejny spokojny, dobry dzień. Odchylenia od tej normy niestety w większości przypadków miały charakter negatywny i lepiej było nie życzyć sobie zbytnich wyjątków od rutyny. W dziewięciu przypadkach na dziesięć kończyły się one śmiercią lub kalectwem, a nawet jeśli szczęśliwie oberwało się nie tobie a wrogowi, to i tak krew z podłogi trzeba było pozmywać.
 Chiara nigdy nie lubiła bałaganu.
 — Ale wiesz, ja się raczej trzymam z dala od dramatu. Nie jestem wielką fanką narażania życia dla kopa adrenaliny... a już szczególnie odkąd urodziłam córkę jakoś tak bardziej na siebie uważam. — Nie było tu nawet czego ukrywać, więzi rodzinne dały Adrichównie sporego kopa w tej kwestii. Nawet teraz, kiedy mała Sei wyrosła na dorosłą kobietę, byłoby horrendalnym okrucieństwem pozbawiać tę niewinną istotkę ukochanej matki. Chiara wolała sobie nawet tego nie wyobrażać, bo medycyna mogłaby ujrzeć pierwszy prawdziwy przypadek roztrzaskanego serca.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.20 0:40  •  GŁÓWNA SALA - Page 14 Empty Re: GŁÓWNA SALA
Drga delikatnie na ostatnie słowa dziewczyny. Uśmiech na chwilę spełza z twarzy, a jego oblicze przybiera bardziej refleksyjnego wyrazu.
Córka... No proszę.
Czasami zapomina, że na ziemiach Desperacji rodzi się nowe życie. Większość populacji to uciekinierzy skądś, którzy odnaleźli na surowych pustkowiach albo świeży start, albo więzienie, jak dla jakichś skazańców spod ciemnej gwiazdy.
Jego wzrok zjeżdża na własne dłonie. Na porysowane płytki paznokci, dziesiątki niewielkich szram na szorstkich od odwodnienia i pracy palcach. Na brakujący paliczek u prawicy.
Czasem znajduje się oba.
Wzdycha z uśmiechem, obracając słomką raz po raz.
- Córka, hm~? Całkiem odważnie, jeśli z własnej woli.
Unosi oczy ku sufitowi, chwilę kontemplując spękania tynku.
- ...Neh, cofam. Niezależnie od okoliczności, to chyba generalnie wyżyny odwagi, biorąc pod uwagę okoliczności.
Sięga do kieszeni spodni, wygrzebując z niej wymiętą paczkę papierosów. Odpukuje jedną sztukę i odpaliwszy ją, zaciąga się gęstym, zalatującym spalinami dymem. Opary stara się kierować w kierunku innych palaczy, i tak otoczonych już gęstą mgiełką własnych kominów.
Nie wyobraża sobie. Być odpowiedzialnym za siebie >i< za kogoś w tym otoczeniu, w dodatku istotkę, która przez długie lata nie odwdzięczy ci się żadną pomocą, bo po prostu nie potrafi. Wyobraża sobie płacz po nocach, przerwy na karmienie... ba, nawet wcześniej, dbanie o siebie podczas ciąży, żeby dziecko urodziło się zdrowe... w tych warunkach?
Rzadki przebłysk.
Widok sterylnego gabinetu, wzbogaconego o jasne, pełne życia kolory. Uproszczone obrazki anatomii, wirtualne naklejki dla "grzecznych pacjentów".
Huh.
A to ciekawe. Zwykle nie łapie się na galopowaniu tak daleko w przeszłość. Czasem ledwo pamięta że to jego przeszłość. Czasy kiedy na co dzień widywał więcej gęb szczerbatych małoletnich gówniarzy niżeli pełnoprawnych przedstawicieli rodzaju ludzkiego. Kurwa mać, pamięta nawet te pieprzone recepty na chore gardło, które wypisywał chyba 3 razy na dzień.
Heh.
Śmieje się cicho do samego siebie, kompletnie zagubiony w myślach.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 17:09  •  GŁÓWNA SALA - Page 14 Empty Re: GŁÓWNA SALA
 — Oj tam, już bez przesady. — Machnęła beztrosko ręką, zbywając wyrazy podziwu. Była jednak niezaprzeczalnie zadowolona z komplementu, co więcej, absolutnie się z nim zgadzała. Myliłby się jednak ten, kto by ją chciał posądzić o działanie na pokaz. Ostatecznie swoją decyzję kierowała zaskakująco altruistycznymi pobudkami i gdyby miała sposobność cofnąć się do tamtego momentu, z przyjemnością obrałaby raz jeszcze dokładnie tę samą drogę.
 — Wiadomo, nie było łatwo... ale właściwie co tutaj jest łatwe, może poza wyzionięciem ducha? — dodała po niedługiej chwili, z pewnym rozmarzeniem unosząc wzrok gdzieś w stronę sufitu. Tak łatwo było dać się ponieść fali wspomnień... większość najtrudniejszych momentów z perspektywy czasu wydawała się coraz bardziej błaha, a radość z narodzin i wychowania urosła w pamięci do rangi nieomal cudu. Nawet teraz, kiedy uroczy jasnowłosy szkrabek wyrósł już na przystojne dziewczę, Chiarę nadal rozczulała absolutna niewinność córki. Nigdy zresztą nie próbowała jej wmusić twardego stylu bycia, który Sei pasował jak świni dzwonek. Była wręcz pełna podziwu, że dziewczyna tak dobrze sobie radzi, nawet po wyfrunięciu z rodzinnego gniazda. Widywały się od czasu do czasu, ale Adrichówna nie czuwała już non stop nad bezpieczeństwem młodej i z dnia na dzień była zeń coraz bardziej dumna.
 — Dzieci są cudowne — stwierdziła ni stąd, ni zowąd, jakby dla podsumowania własnych myśli. Chwilę później zamrugała, powracając łagodnym, nieco może rozmarzonym wspomnieniem do rozmówcy. — Nie uważasz?
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.20 2:01  •  GŁÓWNA SALA - Page 14 Empty Re: GŁÓWNA SALA
- Prawda, prawda... - mruczy w filtry, trochę nieobecny. Nie wiadomo w sumie do której wypowiedzi się odnosi. Może do obu naraz?
Dźwięki kasyna powoli wyciszają się, stopniowo zamieniając w jednostajny, przytłumiony szum, jakby brzęczenie lodówki z sąsiedniego pokoju. Zabawne że jego mózg wciąż może wyprodukować takie skojarzenia. Nie pamięta kiedy ostatnio widział jakikolwiek działający sprzęt AGD.... wróć. Jakikolwiek sprzęt AGD. Kropka.
Obraz mu się trochę rozmywa, barwy kolorowego szkła butelek zamieniają się w jednolity brudny brąz, sylwetka barmanki snuje się po peryferiach jego wzroku niczym odległy od źródła światła cień, roztrzęsiony i niewyraźny. W lewym uchu narasta delikatny pisk.
Ktoś mocniej uderza kuflem o blat i fenomen pęka jak bańka mydlana, a dźwięki wracają wszystkie naraz. Stef znów jest świadom swojego otoczenia. Wypowiedziane przez lisicę kwestie znów wracają do niego, tym razem napotykając na zrozumienie.
-  ...A. Ano, są~ Największy rarytas Desperacji <3
Trzy sekundy na refleksję.
- ...W sensie rzadkości. Nie atrakcyjności smakowej, jak u żarcia. To obrzydliwe.
Kolejne trzy sekundy refleksji.
- ...A to wyjaśnienie nie było potrzebne.
Unooosi wzrok ku sufitowi, zmuszając się do zamknięcia jadaczki.
Dzieci to osobliwe zjawisko tutaj. Patrzy się na nie jak na dziwadła, jakby były niepełnosprawne z tymi swoimi przykrótkimi kończynami i brakiem obycia. Po prostu to takie.... rzadkie. Mali ludzie. Żywi. Nie jakieś wykrzywione okropności porzucone w rowach ulic. To był czętszy widok niż normalny, zdrowy przedstawiciel latorośli. W ogóle....
Tak w ogóle, to nie był pewien. Czy dzieci dalej się tu rodzą. I czy... powinny.
Rozmowa z krupierką dodała mu dziwnej... otuchy. Że da się uchwycić iskierki normalności. Zdrowa, dobrze prosperująca matka. Dorosłe dziecko. Kawałek... rodziny.
Namyśla się.
Niezbyt już pamięta twarzy swoich. Bardziej ogólne idee. Jak w charakterystyce książki.
"Smith był dobrze zbudowanym blondwłosym mężczyzną o niebieskich oczach."
"Sally była wiecznie roztrzepaną niską dziewuchą o rudej czuprynie."
Coś w tym stylu. Suche opisowe fakty, wspomnienia strzępów konwersacji.
Cokolwiek ponad to umykało jego pamięci. Jak przeczytane wieki temu opowiadanie, zawiła proza na poplamionych kawą kartkach.
Już ma coś powiedzieć, kiedy drzwi się otwierają. Stef zezuje w kierunku wejścia, na niskiego, niespecjalnie wyróżniającego się mężczyznę. Ma jednak jeden szczegół, który rzuca się mu w oczy - zieloną bandanę na czole. Mikro znak rozpoznawczy specjalnie dla niego. Umówili się. W końcu jakoś musiał rozpoznawać swoich potencjalnych klientów. Jak inaczej mógłby spisać jakąkolwiek umowę, jeśli miałby wyławiać ich z tłumu takich samych burych zakurzonych sylwetek Desperatów?
Wzdycha z uśmiechem, kiedy facet macha na niego niecierpliwie. Wyciąga zza pazuchy woreczek z niewielką ilością tytoniu, zostawiając barmance jako napiwek.
- Najmocniej panienkę przepraszam... - mruczy ze skruchą do rozmówczyni, z uśmiechem w głosie - ...ale interesa bardzo nachalnie mnie wzywają.
Kiwa głową na ponaglającego go mężczyznę, który opiera się o ścianę, krzyżując ręce.
- Rozmowa z panienką to była ogromna przyjemność. Rzadko przydarza mi się tak cywilizowana konwersacja.
Niespiesznie zsuwa się z krzesła, uchylając kobiecie wyimaginowanego kapelusza.
- Do zobaczenia na pustkowiu~
Refleks światła przesuwa się z okulara maski, odsłaniając wesołe spojrzenie szarych oczu. Mruga do niej figlarnie, po czym wcisnąwszy ręce w  kieszenie, zmierza wraz z klientem do wyjścia.

[z/t]
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.20 14:08  •  GŁÓWNA SALA - Page 14 Empty Re: GŁÓWNA SALA
 — Największy rarytas Desperacji...
 Krótkie parsknięcie wcięło się w samą końcówkę zdania, kolejne zaś wywołało następną falę śmiechu. Cała sylwetka wymordowanej zgięła się w niemal bezgłośnym chichocie, a po chwili wyprostowała się z powrotem. Przez moment lisiczka wpatrywała się w rozmówcę znad zasłaniających twarz obu dłoni, przez które dało się ujrzeć ledwie tylko roześmiane oczy. Fakt, że zamaskowany blondynek wypowiedział tych kilka kwestii w tak poważny sposób sprawiał, że tym bardziej nie była w stanie opanować wesołości.
 Dopiero kilka solidnych oddechów pomogło Chiarze dojść do siebie. Dalsza rozmowa została niestety przerwana rozproszeniem uwagi towarzysza; Adrichówna też spojrzała jego wzorem ku wejściu, sylwetka przybysza nic jej jednak nie mówiła.
 — Och, widzę... — odpowiedziała z wyraźnym rozżaleniem, nie zaszczycając osobnika w zielonej bandanie już ani odrobiną swojej uwagi. Nieważne, że i tak powinna w końcu wracać do pracy, a przy okazji skupić się na zadaniu powierzonym jej przez Marcelinę. Od dawna nie zdarzyła jej się tak miła konwersacja i sama myśl o tym, że dobiegła już końca, była niezwykle dołująca. Cóż jednak zrobić?
 — Wróć do mnie jeszcze — dodała po chwili w już o wiele radośniejszym tonie, wyłapując wreszcie ukryte za szkłem szare oczy.
Wiedziałam, że będą szare, pomyślała, obserwując oddalającego się mężczyznę przez kilka ostatnich sekund. Nie mogło być inaczej.

[zt]
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach