Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Przesunął mokrym palcem po blacie stolika, patrząc w odległy punkt sali, zastanawiając się. Nawet zwykła prośba niosła ze sobą pewną ważną treść. Spełni jej prośbę, a postawi się na przegranej pozycji, pozwalając małolacie manipulować sobą, według woli. Nie zrobi tego, zablokuje na długi czas możliwość sprawnej komunikacji, co zdecydowanie mogło uprzykrzyć mu życie. Bezwiednie utworzył linię prostopadłą, tworząc nieregularny krzyż. Tak czy nie? Wahanie również obnaża jego potencjalne słabości. Sprawia, że wygląda na słabego. Cokolwiek więc zdecyduje, musi zrobić to w ciągu minuty. Nie później. Przeczuwał, że życie z tą dziewczyną może obfitować w takie na pozór niewinne próby wpłynięcia na niego. Jeśli raz im się podda, nie będzie mógł przestać i dobrze o tym wiedział. Małe dziewczynki bywały równie usidlające, co ich starsze konkurentki. Używały po prostu innych atutów, by skłonić kogoś, do swoich racji. Uśmiech szybko spełzł z jego twarzy, równając się w prostą kreskę, utrwalającą obojętny wyraz. Spojrzał Natalie w oczy, na ile pozwalała mu na to jej grzywka. Fioletowe otchłanie, udające tylko spokojne jeziora. Ikar już wiedział, co z niej wyrośnie. Można powiedzieć, że dziewczyna go zaintrygowała. Będzie musiał przyglądać się jej rozwojowi na bieżąco i z bliska. Plan dyskretnej obserwacji postępów podopiecznej schodzi na bok. Anterio w takim wypadku musiał brać czynny udział w tym wszystkim. Jest dwunastolatką, więc gliną wciąż jeszcze podatną na rzeźbienie, choć już powoli zastygającą. Blight zakasze więc rękawy i wsadzi w nią ręce aż po łokcie, jeśli będzie trzeba. To z pewnością odbije się na jej przyszłości. A wówczas… kto wie co przyniesie jutro? I jakie perspektywy otworzą się przed okularnikiem? Panna Dark nie mogła tego nawet przeczuwać, ale Ikar Anterio, sadysta z powołania, właśnie rozpoczął prywatny eksperyment, którego była głównym podmiotem.
Spojrzał w dół. Kolejne nieświadome ruchy zbudowały hash – planszę do gry w kółko i krzyżyk. Po sekundzie namysłu postawił krzyżyk na środkowym polu. Woda na lakierowanym stole była idealnie widoczna, grze nie brakowało żadnych elementów. Poza przeciwnikiem.
- Grasz? – zapytał lekko kpiącym tonem, podnosząc wzrok, równając swoje oczy z jej oczami. Odczekał chwilę, by usłyszeć odpowiedź, po czym gwałtownym ruchem zmienił hash w rozmazaną smugę, skazę na idealnie gładkim blacie. – Ona nie ma sensu. Po dwóch ruchach jesteś w stanie zawyrokować remis lub porażkę jednej ze stron, zakładając oczywiście, że każde z nich skupia się na grze i nie popełnia głupich błędów. Niemal zupełnie, jak ta sytuacja. Mogę? – spytał, sięgając po książkę. Chwyciwszy ją, zbliżył do siebie i przewertował w pośpiechu, z uprzejmości zapamiętując stronę, na której skończyła dziewczyna. – Podręcznik rysunku. Ciekawa pozycja, mała artystko. Skłamałbym, gdybym stwierdził, że nie wiedziałem. Wystarczyła mi chwila przy naszym pierwszym spotkaniu i moment na upewnienie się w samochodzie. Wiesz… Mógłbym załatwić ci dobre lekcje, prywatne, skoro nie lubisz towarzystwa, na których możesz podnieść swój poziom i przy pewnej dawce pracy osiągnąć mistrzostwo. Ale… - zawiesił głos i zatrzymał się. Zadzwonił telefon, zaznaczając swoją obecność delikatnym wirowaniem w jego kieszeni. Gestem nakazując Natalie milczenie, odebrał połączenie.
- To my. Tak. Załatw mi transport. Dziesięć minut, Satake. – rozłączył się natychmiast i odłożył telefon na blat.
- Ale… nie podoba mi się to, co właśnie próbujesz osiągnąć. Możesz udawać, że z twojego punktu widzenia ta partia wygląda tak prosto – spełnię twoją zachciankę lub nie – lecz oboje wiemy, że to tak nie działa. – przerwał na chwilę i zawołał kelnera, by zamówić kawę. Odesłał go zaraz po tym.
- Zanim to dla ciebie zrobię, bo owszem, nie sprawi mi to kłopotu większego niż uregulowanie rachunku, muszę usłyszeć od ciebie pewną… obietnicę. Tak. Musisz mi coś obiecać, bo inaczej nie kiwnę palcem. Dlaczego? Bo nie lubię być wykorzystywany. Zwłaszcza przez dwunastolatki z talentem do perswazji. Tak, przyznaję, masz pewien potencjał w tej kwestii. Ale musisz wiedzieć, komu możesz stawiać ultimatum, a komu nie. – odebrał swoją kawę, posłodził, pomieszał i upił łyk. Skrzywił się. Była zdecydowanie zbyt gorąca jak na jego gust. Spojrzał na nią oczami o barwie stali i obniżył temperaturę głosu do zera Celsjuszowego. – Mnie nie możesz. Czy to wystarczająco jasne? – ogrzał go trochę, ale dalej pobrzmiewała w nim lekka złość, której pozwolił tam brzmieć. – Obietnica będzie dotyczyła właśnie tego. Mogę, a nawet chcę ci pomóc, ale nie próbuj tego więcej, Natalie. Nie warto.
Upił kolejny łyk kawy, wyjął szmatkę i przetarł szkła okularów, nie patrząc na dziewczynę. Kiedy skończył, powrócił wzrokiem do rozmówczyni.
- To jak? Dojdziemy do zgody?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dokładnie przyglądała się mu swoimi fioletowymi oczkami. Była bardzo ciekawa, co zrobi. Widziała, że toczy on jakąś wewnętrzną walkę. Czyżby uznawał ją za swego rodzaju przeciwnika? Przecież była tylko małą, bezbronną dziewczynką o aparycji... chochlika. Nie, temu ziółku nie powinno się ufać. Mężczyzna musiał być na tyle inteligentny, by to zauważyć.
Przekrzywiła głowę i dalej mu się przyglądała.
Ikar zaczął coś nieświadomie rysować na blacie przed sobą. W końcu zadał krótkie pytanie, a Natalie spojrzała na jego dzieło.
Kółko i krzyżyk? Serio?
- Tak gra nie ma sensu, bo właśnie zapewniłeś sobie wygraną - zaczęła, ale mężczyzna najwyraźniej jej nie słuchał, gdyż sam zaczął mówić. zignorowała go i kontynuowała.
Może i jesteś starszy. Może i masz nade mną prawnie władzę. Może i jesteś "panem naukowcem"... ale nie pozwolę ci się tak traktować. Nie przerywa się komuś wpół zdania!
- Zakładając, że nie jesteś kompletnym idiotą, a najwyraźniej nie jesteś, już w pierwszym ruchu uniemożliwiłeś mi wygraną. Ta gra jest dobra dla trzylatków, które jeszcze nie mają wystarczającego ilorazu inteligencji, by zrozumieć działanie tej prostej sztuczki. A przerywanie komuś, zanim skończy mówić i ignorowanie jego słów jest nad wyraz nieuprzejme! - zakończyła podniesionym tonem i wstała od stołu.
Gbur.
Prychnęła i zaczęła spacerować wokół stolika, by się uspokoić. Nie znosiła takiego traktowania.
- Nie traktuj mnie jak dziecka, które nic nie wie o świecie. Może i jestem mała, ale nie jestem głupia. Lepiej o tym nie zapominaj. - Rzuciła w jego kierunku jadowite spojrzenie. Widać było, jak bardzo poczuła się urażona.
Jej irytacja zaczęła gwałtownie ustępować, gdy Anterio wspomniał coś o zajęciach dodatkowych. Zatrzymała się i wbiła w niego spojrzenie.
Bingo. I tu ją miał. Prywatne lekcje i możliwość poszerzania horyzontów. Jej słaby punkt.
Już miała się odezwać, gdy zrobił to za nią telefon. Jej oczy zmieniły się w szparki, gdy Ikar nakazał jej gestem milczenie. Nie lubiła, gdy ktoś jej przerywał. Bardzo.
Mimo wszystko, grzecznie zaczekała aż zakończy rozmowę. Nie ruszała się z miejsca.
Bez słowa czekała aż skończy mówić. Była dobrze wychowana i nie przerywała ludziom. Przynajmniej tym, których choć trochę szanowała, a on trochę na to zasługiwał. Okazał się inteligentniejszy niż pozostali kolesie w białych kitlach. Co prawda, źle ją potraktował, ale tę drobnostkę może uda się w nim z czasem naprawić.
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy wspomniał o manipulowaniu nim i o talencie w tej kwestii. Kolejna słabość. Pycha. Lubiła być doceniana.
- Nie przywykłam do zawierania paktów bez posiadania dokładnych danych na ich temat - odpowiedziała, jakby była jakimś prawnikiem, po czym obeszła sofę, która ich dzieliła i usiadła naprzeciw Ikara, wpatrując mu się głęboko w oczy.
- Zobaczymy. Jest za wcześnie, bym mogła cokolwiek ci obiecać. Jestem ostrożna przy ich składaniu, gdyż nie zwykłam ich łamać. - To jej głosu nadal był śmiertelnie poważny. Zbyt poważny jak na dwunastolatkę. Być może wyglądała na nią, jednak mentalnie z pewnością nią nie była.
- Traktuj mnie z szacunkiem, a dostaniesz to samo ode mnie.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cóż. Mógł oczywiście udawać, że przejmuje się jej krzykami i oburzeniem, ale to łamałoby podstawowe zasady szczerości, którymi postanowił kierować się w kontaktach z dziewczyną. Dlatego też, gdy zaczęła wołać, że jest niegrzeczny i nieuprzejmy, tylko uśmiechnął się ironicznie. Przed kilkoma godzinami był anonimowym potworem, ucieleśnieniem koszmarów, a teraz był ledwie „nieuprzejmy”? Mógł z tym przeżyć. Wpatrywał się w tę istotkę i zaczynał oceniać, kształtować sobie w głowie profil psychologiczny różniący się w pewnych miejscach od akt organizacji. Nie dziwiło go to. Wręcz przeciwnie, fakt, że czasami zachowuje się inaczej niż przewidywała zimna analiza ekspertów oznaczał, że ma do czynienia ze słabą, ludzką istotą, a nie organicznym androidem, który z ciała jest człowiekiem, ale umysł ma zupełnie podporządkowany pewnemu algorytmowi.
Mile połechtała jego ego uwaga, z jaką Natalie słuchała słów o układzie i jak szybko przestała mówić, usłyszawszy, co może uzyskać, podporządkowując się jego zaleceniom i warunkom układu. Widział błysk w jej oku, wiedział, że niemal już ją zdobył, zwłaszcza umieszczając komplement w środek całego ciągu myślowego. Oznaczało to, że panna Dark jest zainteresowana ofertą i słucha, starając się nie uronić ani słowa. Uśmiechnął się, widząc to. Niestety, został on zastąpiony grymasem niezadowolenia, który przemknął przez jego rysy, gdy dziewczyna odmówiła, tłumacząc się niepewnością co do warunków. Nie podobało mu się to. Ale słowa musiał dotrzymać – dopóki się nie zgodzi, książka pozostanie poza jej zasięgiem.
Nie pozwól się jej złamać, bo inaczej już nie wstaniesz.
- Natalie… jeśli nie złożysz tej obietnicy, to czego tak pragniesz, ciągle pozostanie poza twoim zasięgiem… - rzekł niemal miękko, wpatrując się w jej oczy. Ale szyderczy grymas, który ozdobił jego twarz przez mgnienie oka ukazywał, co naprawdę sądzi o tej sytuacji. – Poza tym, czy ta obietnica jest naprawdę tak trudna do złożenia i uciążliwa do spełnienia? Że nie spróbujesz zaszkodzić jedynej osobie, która ma twoje dobro na względzie? – jego usta ułożyły się w uprzejmy, acz lekko kpiący uśmiech – Zrozum, panno Dark. Nikt na tym świecie się tobą nie przejmie. Albo będziesz nieznajomą, obcą, albo żywym i upartym królikiem doświadczalnym naukowców. – mówił cicho, a jego głos brzmiał chłodno, coraz chłodniej. – Tylko dla mnie jesteś pełnowartościową ludzką istotą, z własnymi ambicjami i celami. Te cele i ambicje można wykorzystać w różny sposób, jeśli wie się jak można nawet przekuć je na własne i zaszczepić dziecku w młodym wieku. – lekkie skrzywienie ust, moment na nabranie oddechu i upicie kawy. Znowu to robił. Zbyt duża ilość słów w zbyt krótkim czasie. - Ja natomiast proponuję ci rozwijanie się według własnej drogi, ale z zachowaniem pewnych zasad współpracy między nami.
Jego myśli pędziły jak szalone. Wiedział, że jeśli się zgodzi, będzie mógł to wykorzystać w przyszłości. Jeśli teraz zaplanuje eksperyment, to nawet przy powolnych postępach, rezultat zobaczy, gdy ona osiągnie dorosłość. Jeśli zmarnuje tę szansę, z testu nici. Trzeba ją ostrożnie do siebie przekonać.
Ikar nie musiał nawet mieć wyklarowanego planu badań, ważniejszy był fakt, że kiedyś będzie miał możliwość, gdy już wpadnie mu do głowy pomysł. Chciał mieć czystą drogę, gdy przyjdzie mu ochota nią podążyć.
Pochylił się nad stolikiem, przybliżając się trochę do Natalie.
- Na przemyślenie tej sprawy masz dziesięć minut, później przyjeżdża po nas Satake. Co do szacunku – zdecydowanie zasługujesz na niego bardziej niż większość twoich rówieśników, więc zadaję sobie ten trud, by wszystko ci wytłumaczyć i naświetlić, jak stoją sprawy. – splótł dłonie i oparł na nich głowę, przypatrując się swojej podopiecznej. Zastanawiał się, jak będzie sobie radzić wśród innych dzieciaków, będąc pół-dorosłym dzieckiem, z objawami laboratoryjnego wyobcowania. Cóż. Czasami dobrze jest zadbać o to, by obiekt poradził sobie w społeczeństwie, a dopiero później myśleć o możliwych modyfikacjach.
Potrząsnął głową i odchylił się do tyłu na krześle. Musiał powoli zmienić swój sposób myślenia o niej. Niech nie będzie obiektem testowym, tylko Natalie. Ale taka zmiana była trudna do przeprowadzenia. Musiał się przekonać czy jest tego warta. Poprawił okulary i uśmiechnął się lekko.
- Moja droga, na mój pełny szacunek ciężko jest sobie zasłużyć. Nie wiem czy komukolwiek się to udało. Nie musisz się jednak martwić tym, że zignoruję cię całkowicie. W końcu siedzę tu i rozmawiam z tobą, zamiast zabić czas czymkolwiek innym. Im lepiej cię poznam, tym trafniej zdecyduję jak powinienem cię traktować.
Dotknął lewą dłonią swojej skroni i zamknął oczy. Zaczęły się zaburzenia błędnika, brakowało mu glukozy, może zemdleć w ciągu kilku minut. Nie mógł jednak się ruszyć zbyt gwałtownie, inaczej obsługa będzie miała sporo do sprzątania. Nie otwierając oczu, sięgnął do prawej kieszeni płaszcza, zlokalizował kapsułki z roztworem glukozy. Nie było to dokładnie lekarstwo, ale pozwalało zachować stabilność organizmu do czasu kolejnego posiłku. Przełknął jedną i poczekał chwilę. Powoli otworzył oczy.
- Zamówić ci coś? Gorącą czekoladę, ciasto, herbatę? – jego głos nie niósł już ze sobą tego chłodu i brzmiał odrobinę ciszej, ale nie słychać było drżenia ani innych zaburzeń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skrzywiła się.
Nie zmuszaj mnie do podejmowania decyzji na poczekaniu. Nienawidzę tego.
Słuchała go. Słuchała i obserwowała. Nie miała nic innego do roboty. Nie zamierzała mu przerywać. Lepiej było go wysłuchać, skoro sprawiał sobie trud by jej to wszystko wytłumaczyć. To już plus. Ktoś jej opowiada o tym, co będzie się działo w przeszłości.
To chyba znak, ze traktuje mnie poważnie. Chociaż... równie dobrze może teraz grać w jakąś grę i chce tylko uśpić moją czujność.
Przyglądała mu się przymrużonymi oczami i starała się ustalić, jak wiele z tego co mówi, może być prawdą.
Cóż, przynajmniej mówi z sensem, a nie tak jak ci w laboratorium.
Westchnęła.
Nie chcę składać teraz deklaracji. Za mało o nim wiem.
Ale z drugiej strony, to może mi dać wiele korzyści. Nie wydaje mi się, aby zamierzał ustąpić. Gdyby tak miało być, moja wcześniejsza odpowiedź by wystarczyła...

Dziewczyna wpatrywała się w stolik przed sobą. Musiała to dokładnie przemyśleć.
- I będziesz mnie informował o moim stanie oraz swoich planach? Będę miała możliwość decydowania o sobie zamiast być.. marionetką? - zapytała z kwaśnym uśmiechem na twarzy.
Jakoś mu nie wierzyła. Choć z drugiej strony, nie miała większego wyboru.
- A czym ty się niby różnisz od tych wszystkich naukowców? Dlaczego miałabym zaufać akurat tobie i dlaczego akurat ty masz NAPRAWDĘ chcieć mojego dobra? - zapytała, nie kryjąc niedowierzania.
- Skoro nawet dla rodzonej matki byłam tylko kukłą, to dlaczego obcy facet z laboratorium ma się przejmować moim losem - rzuciła odwracając twarz.
Nie chcę, by zobaczył, że boli mnie to co teraz mówię. Nie chcę, by widział u mnie słabość. Nie mogę jej okazywać. On to z pewnością wykorzysta. Jak wszyscy.
Wstała, ponownie okrążając sofę. Nagle zatrzymała się za nim.
- Ujmę to tak. Mogę spróbować funkcjonowania na twoich warunkach - oświadczyła i przerwała na chwilę. - Ale jeśli tylko zauważę, że próbujesz zrobić ze mnie marionetkę... albo będziesz mnie źle traktował... wtedy nici z umowy. - Mimo iż miała dopiero dwanaście lat, jej ton brzmiał śmiertelnie poważnie. Chłodno i beznamiętnie. Niee... była w nim swego rodzaju groźba. Coś w stylu "tylko spróbuj mnie zdradzić, a znajdę cię na końcu świata i zabiję".
Owszem, miała dopiero kilkanaście lat, ale była tego pewna. Była pewna, że jeśli ją skrzywdzi, to ona nigdy się nie podda i zrobi wszystko by uprzykrzyć mu życie. Nawet, jeśli miałaby na to czekać latami; w ciasnej, laboratoryjnej celi. Była pewna, że nie pozwoli mu się zranić. Już nikogo nie dopuści wystarczająco blisko, by pozwolić mu się skrzywdzić. Nigdy.

Wracając na miejsce, zgarnęła leżącą na stoliku książkę i otworzyła ją w miejscy, w którym skończyła. Przestała zwracać na Ikara uwagę i skupiła się na lekturze.
- Dziesięć minut zanim przyjadą? Mogę zaczekać - rzuciła, nie odrywając oczu od kartki.
Jej uwagę rozproszył dopiero fakt, że Anterio musiał zażyć jakieś tabletki.
Bierze leki? Jest na coś chory? Ma jakąś słabość..?
Wróciła do studiowania rysunków. Nie zamierzała się już odzywać, do czasu przyjechania transportu, ale kolejne jego pytanie ją zdziwiło.
- Przecież pytałeś mnie o to kilka minut temu... - Oderwała oczy od książki i spojrzała na niego, marszcząc brwi.
Co jest? Zapomniałeś, czy chcesz mnie nakłonić do jedzenia?
Zaśmiała się krótko i wróciła do czytania.
Czyżbyś miał czasem problemy z koncentracją Ikarze?



                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poprawił okulary i usadowił się wygodniej na krześle. Obserwował reakcję Natalie, jej słowa i gesty i dochodził do wniosku, że już ją zdobył. Nie musiał nic mówić, nic wyjaśniać, niczego obiecywać, bowiem to co już jej zaoferował okazało się wystarczającą przynętą. Nie ujmował jej inteligencji, jak na jej wiek była dość przebiegła, jednak wciąż była tylko dzieckiem ze wszystkimi typowymi dla tego okresu wadami i zaletami. Fakt, że wydoroślała w laboratoriach, a przynajmniej sprawiała takie wrażenie ułatwiał mu tylko dogadanie się z nią, innej zmiany w tej kwestii nie zauważył, ale też znał ją od raptem kilku godzin. Nawet mając za sobą całe akta organizacji, nie wiedział tak naprawdę o niej wszystkiego. Głównie dlatego, że aż do tej chwili nie był nią zainteresowany na tyle, by sprawdzić o wiele więcej niż potrzebne minimum. Zaciekawiła go jednak, więc w najbliższym czasie jej kartoteka zostanie ponownie otworzona, a on zagłębi się w lekturze.
Uśmiechnął się do niej, słuchając jej dziecinnych gróźb. Nici z umowy, dobre sobie. Oczywiście, miał zamiar się do niej stosować, jeśli nie będzie to kolidowało z jego celami, ale tak naprawdę on czyniła więcej dobra Natalie Dark, niż jemu. Faktyczną i nominalną władzę nad nią już posiadał – jedyne czego wymagał teraz od niej to kooperacji, natomiast ona mogła ziścić kilka swoich planów za przyzwoleniem i poparciem opiekuna, więc nawet gdyby okłamał ją kilka razy, wciąż nie wyszłaby na zero.
Skoro zagłębiła się w lekturze, a umowa została przypieczętowana, Ikar zabrał się za realizację. przeczesał mokre włosy palcami, próbując nadać im trochę bardziej reprezentatywny wygląd – co niestety mu się nie udało, a następnie zawołał kelnera. Ten przyszedł skłoniony uniżenie i gotowy do uważnego wysłuchania jego słów.
- Przekaż managerowi, że chciałbym odkupić od was tę książkę. Jeśli trzeba, niech przyjdzie tu osobiście, ale sądzę, że nie trzeba go aż tak fatygować. – gdy to mówił, poła jego płaszcza, wiszącego wciąż na oparciu krzesła, odsunęła się i ukazała identyfikator, przypięty do zewnętrznej kieszeni. Na widok tego, kelner tylko otworzył szeroko oczy, jednak po chwili się opanował.
- Ależ oczywiście, sir.
I oddalił się, by po chwili przyprowadzić kierownika lokalu, który okazał się być tęgim osobnikiem w dobrze skrojonym garniturze. Ikar powtórzył swoją propozycję spokojnym tonem, na co właściciel zareagował podobnym do pracownika zaskoczeniem.
- Ależ my nie możemy sprzedać panu tej książki. – zapiał, nadymając się jak najeżka. Czerwień jego twarzy mogła być przyrównana jedynie do sygnalizacji drogowej. – To własność zakładu, oddelegowana do dyspozycji klientów, na czas pobytu tutaj, by mniejsze dzieci nie rozrabiały przy posiłku. Nie ma tej pozycji w naszej ofercie, proszę pana. – pogroził Ikarowi palcem, z wyrazem świętego oburzenia na pucołowatym obliczu.
Oczy Blighta zwęziły się w szparki, gdy został potraktowany tak protekcjonalnie przez tego tłustego buca. Sięgnął do kieszeni po portfel i odliczył kwotę. Położył banknoty na stole, jakby nie słuchał gadaniny grubasa i zwrócił się do niego.
- Ta książka warta jest w przybliżeniu tysiąc jenów, więc dam ci trzy i zamkniesz jadaczkę w tej chwili. – syknął mu w twarz - Widzisz, miałem szczerą ochotę zarekomendować ten lokal moim znajomym, którzy dają szczodre napiwki i często udają się w takie miejsca, lecz po tym jak mnie teraz potraktowałeś, szanse na to są bardzo nikłe. Natomiast wzrasta możliwość inspekcji sanitarnej i skarbowej, jak również wielu innych. Jeśli wiesz, kim jestem, to zdajesz sobie sprawę, że mam takie możliwości. Jeśli nie, to znaczy, że twój kelner jest wobec ciebie nielojalny i powinieneś go zwolnić, skoro cię nie ostrzegł.
Na osłupiałą minę managera uśmiechnął się zimno i dokończył.
- Cieszę się, że się rozumiemy. Miłego dnia.
Wtem za drzwiami rozległ się pisk opon hamującego pojazdu i do restauracji wkroczył mundurowy S.SPECu, z blond włosami i oczami skrytymi za ciemnymi okularami.
- Poruczniku, wszystko gra? – zapytał, widząc, że jego szef znowu próbuje rozpętać awanturę.
- Oczywiście, Satake, właśnie mieliśmy wychodzić. – Blight uśmiechnął się paskudnie kątem ust – Chwaliłem właśnie managera, za jego świetną obsługę i wzorową postawę wobec klientów. – stwierdził, ubierając płaszcz. – Natalie, idziemy. – skinął na dziewczynę i wyszedł, kierując się do samochodu. Pogoda nadal była paskudna, jednak na tak krótkim dystansie nie miało to znaczenia. Zwłaszcza, że Satake trzymał rozpięty parasol nad całą trójką, dopóki nie wsiedli do pojazdu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Leniwie przewracała kolejne strony. Siedzenie tutaj już ja trochę nudziło. Najchętniej, wyszła by stąd i poszła do mieszkania Ikara na piechotę. Ulewny deszcz czy długa trasa wcale jej nie zniechęcały. Dla kogoś, kto kilka ostatnich dni spędził w laboratorium, nawet taki spacer byłby wybawieniem. Wszystko, byle nie siedzieć w kolejnym "więzieniu".
Dyskretnie podniosła oczy, gdy Anterio zawołał kelnera. Zapowiadało się ciekawe przedstawienie.
Podniosła lekko brew, gdy Blight zaczął swój monolog. Trochę ją tym zaskoczył. Czyżby był bardziej ogarnięty niż się wydawał? To zaczynało być niepokojące. Dopóki miała do czynienia z niedoceniającymi ją naukowcami, mogła nimi w jakiś sposób manipulować. Grać w swoje gierki i coś zyskiwać, ale przy nim? Co jeśli będzie w stanie ją przejrzeć? Co jeśli.. co jeśli okaże się lepszy?
Przestań Natalie. Szybko się uczysz. On nie będzie w stanie cię oszukać. Nie pozwolisz na to.
Odepchnęła od siebie niepokojącą myśl, jakoby mężczyzna był w stanie ją przechytrzyć i zerknęła z powrotem w książkę. Niestety, czytanie jej na tę chwilę niewiele jej już dawało. Musiała przećwiczyć to, czego się już dowiedziała zanim podjęcie się reszty mogłoby odnieść jakiś skutek.
Nie zamknęła jeszcze książki. Wolała udawać, że jest pogrążona w lekturze i nie słucha rozmowy, która notabene robiła się coraz zabawniejsza. Manager zupełnie osłupiał słuchając wywodu Speca. Niestety, teatrzyk został brutalnie przerwany przez pojawiającego się Satake.
Chwila. Poruczniku? On miał stopień wojskowy?
Podniosła brew, a później spojrzała na rozmawiających. Posłała miły (choć udawany) uśmiech w stronę skołowanego mężczyzny i zeskoczyła z kanapy.
- Tak, już - przytaknęła na słowa Ikara i ruszyła za nim w stronę wyjścia.
Na moment zapomniała, że powinna zaoponować przed wydawaniem jej poleceń w taki sposób. Coś w zachowaniu mężczyzny sprawiało, że nawet ona była w stanie się mu czasem nieświadomie podporządkować. To nie wróżyło dobrze...

Dotarli w końcu do mieszkania. Natalie weszła do środka i rozejrzała się pobieżnie po swoim nowym "domu".
To nie było jej miejsce. Było tu.. inaczej. Tak, to najlepsze określenie. Inaczej.
Nie wiedziała, czy się tu odnajdzie, ale chyba nie miała wyboru. Stanęła na środku holu i odwróciła się w stronę Blight'a.
- To gdzie będzie miejsce dla mnie? - rzuciła. - I kiedy będę miała swojej rzeczy? Chciałabym już mieć jakiś kąt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przez całą drogę dziewczynka była podejrzanie cicha. Ikar zastanawiał się, jaki jest tego powód, ale doszedł do wniosku, że może być już zmęczona. Sam miał ochotę się teraz położyć i zasnąć choć na chwilę. Opiekowanie się dwunastolatką było męczące, choć ta rozumiała co się do niej mówi i nie była najgorszą partnerką do rozmowy. Choć jeszcze nie było wieczora, Ikar miał dość tego dnia.
Dotarli do apartamentowca, wjechali windą na odpowiednie piętro i weszli do mieszkania. Przepuścił dziewczynę pierwszą, bo musiał zamknąć za nimi drzwi. Zdjął buty i bez słowa zaprowadził ją przez salon, do pokoi. Wskazał jej jeden z nich.
- Ten będzie twój. Jeśli chcesz się umyć, znajdę ci jakiś ręcznik. Dopóki nie przyjdą twoje rzeczy, musisz zostać w swoich aktualnych. W razie problemów, mój pokój jest tuż obok, możesz mnie zawołać. Resztę mieszkania myślę, że poznasz dobrze w ciągu pierwszej godziny. Rozgość się, a ja tymczasem pójdę się położyć.
To powiedziawszy, wszedł do swojego pokoju, rozebrał się i położył na łóżku. Zasnął po kilku minutach.

Załatwił jej lekcje rysunku, na które uczęszczała, jak mu się wydawało, z zapałem i szczerymi chęciami. Któregoś słonecznego dnia, skończył pracę kilka godzin wcześniej, z postanowieniem, że tym razem musi zabrać Natalie do parku. Nie była to najlepsza perspektywa, ale jako opiekun powinien czasami zapewnić jej jakąkolwiek rozrywkę. A wspólne spędzanie czasu sprzyjało zacieśnianiu więzi. Bliskie kontakty zmniejszały szansę na niespodziewane wybryki, ponadto dzięki znajomości jej psychiki mógł przewidywać jej działania, co bywało użyteczne i zmniejszało ilość pracy. Wrócił więc do domu i przystąpił do przygotowania obiadu. Kurczak z ryżem w słodko-kwaśnym sosie. Mało oryginalne, ale miało sycić, nie zachwycać. Zawołał Natalie i przystąpił do jedzenia. Gdy już talerze świeciły pustkami, uśmiechnął się do niej lekko i wyłożył na jaw swój plan.
- Masz może ochotę na spacer? Możemy przejść się do parku, byłaby to dość ciekawa odmiana dla nas obojga, od zamknięcia w czterech żelbetonowych ścianach.
Obserwował ją, ciekawy, jak zareaguje na jego pomysł. Czy będzie zaskoczona, czy może jak zwykle sceptyczna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wstała rano. Poszła do szkoły. Później na lekcje rysunku. I sztuk walki. I chemii. I programowania... W końcu wróciła do domu. Zaniosła swoje rzeczy na miejsce i wyjęła szkicownik. Przejrzała kilka ostatnich prac.
Właściwie, szło jej coraz lepiej. Rysowane sylwetki zaczynały już przypominać konkretne osoby.
Uśmiechnęła się pod nosem i odłożyła swoje dzieła na odpowiednią półkę, bo przecież wszystko musiało mieć swoje miejsce.
Usłyszała wchodzącego do mieszkania Blight'a. Nie musiała opuszczać pokoju by być pewną, że to on. Rozpoznawała kroki. Wojskowe kroki, które miały w sobie coś charakterystycznego. Ciężko było stwierdzić, cóż t takiego, ale jedno było pewne. Nie mogłaby ich z żadnymi innymi pomylić. Nigdy.
Wzięła do ręki paletę i stanęła przed nieco poobijaną sztalugą. Wypadek samochodowy nie zniszczył jej doszczętnie, ale nie wyglądała po nim najlepiej.
Dziewczyna zaczęła malować.
Najpierw szybki szkic za pomocą żółtej farby. Później zarys drzew i ścieżka. Zaczęła powoli dodawać kolejne barwy. Nie starała się teraz stworzyć czegoś realistycznego. Po prostu się bawiła i eksperymentowała. Miała teraz w głowie idealny krajobraz. Pora roku również była jej ulubiona. Był w końcu początek jesieni.
Skończywszy swoje dzieło, odsunęła się o kilka kroków by mu się lepiej przyjrzeć.
No, całkiem nieźle.
Uśmiechnęła się pod nosem i odłożyła narzędzia na miejsce.
Ruszyła w stronę kuchni, gdzie czekał już na nią obiad.
Skrzywiła się nieznacznie.
Sos słodko-kwaśny. Ble. Czy Azjaci muszą jeść takie dziwactwa? A to podobno Brytyjczycy nie znają się na kuchni.
Westchnęła, ale nie grymasząc zasiadła do posiłku. Chwyciła za pałeczki i zaczęła powoli pochłaniać kurczaka.
Podniosła zdziwione oczy na Anterio.
Co ty do diaska kombinujesz?
Podniosła nieufnie jedną brew i powoli przeżuła trzymany w ustach pokarm.
Przełknęła.
- Właściwie, możemy się wybrać. To byłby dobry pretekst do ćwiczenia szkiców osób w ruchu. - Zapatrzyła się przez okno za nim.
- Taak, możemy iść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie podobał mu się sceptycyzm Natalie, zwłaszcza, kiedy miał tak czyste intencje, jak tylko można było mieć. Westchnął lekko. No cóż, nie było się czemu dziwić, nieufność nie odchodzi w zapomnienie ot tak sobie, potrzeba do tego pracy. Właśnie po to był ten spacer. Żeby w końcu przestała go traktować jak intruza, zwłaszcza w jego mieszkaniu.
- To masz piętnaście minut na zebranie się. – rzucił i zabrał się do mycia talerzy po obiedzie. On był praktycznie gotowy, więc pozostało mu tylko na nią poczekać.
Zastanawiał się, jak dokładnie odebrała jego propozycję. Pewnie niedługo się dowie, panna Dark nie była osobą, która długo trzymała buzię zamkniętą. Wystarczyło ją tylko trochę naciągnąć. Westchnął po raz kolejny. Miał dzisiaj strasznie wzdychający dzień, ale cóż na to poradzić.
Wyszli z mieszkania, jak tylko Natalie była gotowa. Kilka pięter w dół windą, a potem wydostali się na zewnątrz. Ikar skierował ich kroki w stronę, gdzie jak pamiętał, znajdował się całkiem przyjemny park.
- Jak tam twoje lekcje? Rysunku, ale też zwykłe, szkolne.
Zwykła, niezobowiązująca pogawędka zawsze w cenie. Zabawne, jak łatwo można nauczyć się ludzkich codziennych zachowań. Wystarczy tylko obserwować. Toteż właśnie Blight obserwował ją i uczył się. Przy okazji słuchając co ma do powiedzenia.
- A co z ludźmi w szkole? Jak idzie ci nawiązywanie kontaktów?
Tu leżał pies pogrzebany. Ikar spodziewał się, że jako introwertyczka będzie miała z tym problemy, dlatego zapytał. Gdyby okazało się, że się myli, byłaby to kolejna adnotacja do jego danych o niej. Jeśli nie, cóż, nie zaskoczyło go.
Spacerując i rozmawiając po drodze, co w intencji Blighta miało wyglądać jak sterowany monolog dziewczynki, dotarli do parku. Był to ładny park. Drzewa zieleniły się pięknie, rosły potężne i wysokie. Trawa zadbana, jednak przystrzygana rzadko, by nie psuć nastroju rześkiego powrotu do natury. Między tymi cudami wiły się specjalnie przygotowane ścieżki, którymi przechadzały się rodziny z dziećmi, zakochane pary lub samotnicy. Co jakiś czas umieszczone były ławeczki, na których zmęczeni spacerowicze mogli odpocząć. Właśnie na taką jedną ławeczkę skierował się Blight. Usiadł, wiedząc, że Natalie zrobi to samo.
- Proszę. Masz tu idealny pejzaż pełen poruszających się ludzi.
Uśmiechnął się, oparł wygodnie na ławce i splótł ręce za głową. Zamknął oczy i oddał się chwilowej zadumie, myśląc o idyllicznej naturze tego miejsca i o tym, jak diametralnie różni się ono od dowolnego miejsca poza miastem, z wyjątkiem Edenu. Zaciekawiła go myśl, o reakcji dziewczyny na cuda, jakie można było tam znaleźć. Czy zachwyciła się tym miejscem, tak jak należało, czy pozostała tak obojętna, jak zawsze i tylko wykorzystałaby go do naszkicowania aniołów w locie.
Nie mogłaby mu się oprzeć. Tamto miejsce ma pewną aurę, która sprawia, że chciałoby się do niego wrócić i nigdy nie opuszczać. Dlatego wojsko tak rzadko zbliża się do Edenu. Można stracić tam cały oddział bez jednego wystrzału. Któregoś dnia w podróży po prostu decydują się na zamieszkanie tam i słuch po nich ginie.
Ikar czuł się dobrze. Park to dobre miejsce do relaksu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przez chwilę zastanawiała się, czy nie pomóc gospodarzowi przy sprzątaniu, ale skoro sam się już wszystkim zajął i nie dopuścił jej do pracy; to tylko wzruszyła ramionami i poszła do swojego pokoju.
Wzięła dużą, skórzaną torbę i spakowała do niej kilka dodatkowych rzeczy. Szkicownik, ołówki, kredki, pastele, kilka wzorników, które robiły jej za podpowiedź, gdy nie była pewna jak coś narysować. W końcu sięgnęła również po tablet. Choć lubiła tworzyć na papierze, to jednak cyfrowe dzieła również coś w sobie miały, a do tego, za bardzo lubiła technologię, by móc się powstrzymać przed wprowadzeniem jej również w tę sferę życia.
Kilka minut później szła już z Blight'em w stronę pobliskiego parku.
Dziewczyna nie rozglądała się zbytnio. Po drodze mijało ich sporo ludzi. Zacisnęła zęby i wbiła oczy w chodnik.
Jak ja nienawidzę tłumów. Jak ja nienawidzę ludzi!
Zawarczała cicho pod nosem, ale w tej oto chwili odezwał się Anterio wyraźnie chcąc nawiązać z nią jakiś kontakt. Młoda nie była tym zbytnio zachwycona, ale milczenie w tej chwili było nie na miejscu. Zadał pytanie? Musiała odpowiedzieć. Tego wymagała jej kultura osobista.
Zerknęła na niego nie odwracając głowy od chodnika.
- Całkiem nieźle. Od kiedy pożyczyłeś mi atlas anatomiczny szkicowanie realistycznych sylwetek wychodzi mi znacznie lepiej. - Skrzywiła się. - Tylko mój nauczyciel malarstwa ciągle powtarza, że nie ma we mnie artystycznej duszy i nigdy niczego nie osiągnę w tej dziedzinie. - Zaśmiała się. - Taa. Hitlerowi też to powtarzali, a obrazy tworzył przecież całkiem ładne. Kto wie? Może jestem do niego podobna i zostanę kiedyś dyktatorem M-3 tylko po to, by rozstrzelać krytyków sztuki? - Zażartowała szczerze rozbawiona tą wizją.
Radość jednak dość szybko zniknęła zastąpiona przez irytację.
- A jak w szkole? No nie wiem, pomyślmy. Jak może mieć w szkole dwunastolatka właśnie kończąca liceum? - Spojrzała znacząco na Ikara. - Nie lubią mnie. To jasne. Jedni zazdroszczą talentu, inni uważają za bachora, a jeszcze inni chcą się nade mną znęcać. Nic ciekawego. Za to jeśli chodzi o naukę to idzie mi świetnie. Indywidualny tok nauczania chyba się sprawdza. - Zamilkła na chwilę i wbiła oczy w ziemię. - Dziękuję - wycedziła przez zęby. W końcu, gdyby nie Blight jej zajęcia w szkole mogłyby wyglądać inaczej. Nie musiałyby być dostosowane do jej zainteresować. Musiała mu być wdzięczna, choćby jak bardzo nie chciała tego przyznać.
Resztę drogi milczała. Jakoś nie miała ochoty na zbytnia wylewność. Z resztą, jej zdaniem nie było o czym opowiadać. Wszystkiego mógł się przecież dowiedzieć od nauczycieli.

Usiadła na wskazanej jej przez mężczyznę ławce. Podwinęła kolana i ułożyła na nich szkicownik. Niby przyszła tu rysować ludzi, ale jakoś nie mogła się powstrzymać przed narysowaniem choć jednego krajobrazu.
Skończywszy rysowanie pierwszego szkicu, zabrała się za poszukiwanie odpowiednich do sportretowania osób.
Pierwszy wybór padł na kobietę, która czytała gazetę. Narysowanie jej nie obyło się bez kilku poprawek, ale w końcu się udało. Staruszka wyglądała przyzwoicie.
Natalie podała dzieło Blight'owi.
- Teraz mały test. Odszukaj tę osobę i powiedz mi, czy jest podobna. - Spojrzała na Blight'a wyzywająco.
Nie zdawała sobie z tego sprawy, ale przypominała teraz typowe dziecko, które chciało otrzymać pochwałę za swoje dzieło. Jak widać, miała jednak w sobie coś z małej dziewczynki, która z każdym narysowanym bohomazem latała do mamy krzycząc "mamusiu, ładnee?".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z zamkniętymi oczami nie musiał przejmować się obecnością kogokolwiek, poza sobą samym. Słyszał oczywiście, co działo się dookoła niego, jednak zupełnie to ignorował. Wrzeszczące dzieciaki, gruchające gołębie, szum drzew. To wszystko nie miało znaczenia. Wracał wspomnieniami do jednej z wypraw. Eden – przez wielu nazywany rajem na ziemi, dla niego na początku też tak wyglądał. Wszechogarniająca zieleń, spokój, który był zaraźliwy, brak jakiegokolwiek wroga w promieniu kilometra. Nie pamiętał, jak się tam dostał, jak stamtąd uciekł, ani też po co. Wiedzał tylko…
Wtem Natalie wybudziła go z transu, chwaląc się swoim nowym rysunkiem. Ikar przyjrzał mu się. Pulchna staruszka z gazetą, w starym, słomianym kapeluszu. Zgodnie z jej prośbą, rozejrzał się. Po kolei odrzucał każdego, kogo zobaczył, dopóki nie znalazł kogoś, kto mógł wyglądać podobnie do rysunku.
- Tamta? – zapytał wskazując jej dyskretnie, kogo miał na myśli. Ta staruszka miała trochę inną twarz, niż narysowana, ale inwentarz się zgadzał, więc chyba trafił. - Jeśli to ona, to całkiem ci się udało. Poza twarzą, ale z tej odległości to nie jest łatwe. - spojrzenie, które jej posłał mówiło "nieźle, dzieciaku, ale musisz jeszcze poćwiczyć"
- Chcesz tu jeszcze posiedzieć godzinę? Bo nie chce mi się jeszcze stąd ruszać. Potem możemy kupić jakieś lody. – uśmiechnął się do niej lekko.
Kiedy Natalie wróciła do pracy, obserwował ją przez chwilę, z pewnym podziwem dla jej zapału, a potem ponownie zamknął oczy, rozkoszując się aurą parku, zbliżoną trochę do tej z jego wspomnień. Niedoskonałą, jednak wystarczającą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach