Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 11, 12, 13  Next

Go down

Pisanie 26.10.15 22:54  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Ford odsunęła się posłusznie, popchnięta przez podchmieloną już czarnowłosą kobietę. Powiedziała co chciała, nie trafiło do niej to co jej zaproponowała. No cóż trudno, są jeszcze inne mniej dyplomatyczne sposoby. Nie widziała nic dziwnego w tym, że wsunęła się Ruffian między nogi. Chciała nawiązać bezpośredni kontakt wzrokowy, jednak hipnotyzerskie sztuczki w tym wypadku nie zadziałały. Spojrzała na jasnowłosą, dla niej w tym świetle jej włosy były białe, ale w ciemności wszystko wygląda inaczej. Tam gdzie słońce nie dociera żyją tylko dwie barwy, czerń i biel. A reszta to jedynie dodatek zdominowany przez szarość.
-Nienawiść to silne uczucie. Skoro potrafisz ją czuć znaczy też że potrafisz kochać. Czy wiesz jak bliskie sobie są te dwa uczucia? Jesteś pewna, ze nienawidzisz grzechów? Może się okłamujesz, może tak naprawdę kochasz grzechy?- uśmiechnęła się do Rosy swoim krzywym półuśmiechem i roześmiała cicho, niskim głosem.
Światła zaczęły tańczyć niemal w całej Sali. Jakby krzycząc: uwaga, uwaga zbliżamy się do punktu programu! HUK! Roztrzaskana o kolumnę droga butelka zamieniła się w zacnego szklanego tulipana. Posypały się szklane iskry, a płynna fortuna polała się po barze, podłodze i zgromadzonych. Czarnowłosa jakby uniesiona fanfarami dostawała chyba ataku serca. Ford przekrzywiła lekko głowę zaciekawiona objawami. Tyle, ze od kiedy to atakowi serca towarzyszą promieniujące zielone żyły i tętnice, przebijające swój blask przez skórę? Ford zaczęła rozpatrywać w myślach różnorakie choroby popromienne i dziwne przypadki niewydolności serca, jednak nic jej nie grało.
Wszystko co obce jest złe. Skoro nie rozumie, co się dzieje z czarnowłosą, to może powinna ją wyeliminować i przywieść do bazy zwłoki? Najwyraźniej spodobał jej się ten plan, bo błyskawicznie wyciągnęła broń i wycelowała w mutantkę. Nie odwracając wzroku od czarnowłosej Ford odezwała się do Rosy:
-Skoro nie chcesz mi utrudnić sprawy to może pomórz. Wiesz, ja nie mam zwyczaju napadać na niewinnych ludzi czy ludziopodobnych- przypomniała sobie jak zaatakowała Isao na pustyni.-no może przez czysty przypadek-poprawiła się.-Miałam ciekawsze plany na wieczór. Ale praca wzywała, rozkaz to rozkaz, jeżeli ona nie pójdzie ze mną to ją wyeliminuję. Nikt nie będzie zagrażał społeczeństwu i wykazywał nieposłuszeństwo wobec władzy.
Słowa Ford mogą brzmieć bardzo komicznie, stróż prawa od siedmiu boleści. Od śmiania może jednak zniechęcić trzymana w gotowości spluwa i pustka w oczach. Zabiła już wielu mutantów i ludzi którzy nie podporządkowywali się S.SPEC, pomimo młodego wieku przestała już liczyć. Pociąga za spust… odchodzi…pisze raport. Taka tam rutyna. Jeszcze nie jest kompletnie wyprana z uczuć, ale jak każdy płatny morderca kiedyś się wypali i, kto wie, może to ją będą chcieć ścigać i aresztować. Póki co, silne przywiązanie do władzy trzyma ją w mocnych ryzach. Módlcie i cieszcie się razem wszyscy.
Ford opuściła lekko w dół broń ze zdziwienia. Oto jej oczom ukazał się cud? Z warczącej, cierpiącej na atak serca i nadmiar izotopów radioaktywnych we krwi, bestii, czarnowłosa za sprawą dotyku jasnowłosej uspokoiła się i odleciała jak narkoman w chwilach ekstazy do krainy dragów.
-Co tu się stało?- zapytała Ford samą siebie na głos. Kobieta podrapała się po głowie i spojrzała zmieszana na jasnowłosą.
-Jesteś Aniołem.-stwierdziła odkrywczo Ford. Znowu się podrapała i zaczesała poplątane włosy do tyłu.
-Tylko mnie teraz nie dotykaj, jeszcze się zarażę.- wytarła rękę o spodnie, którą wcześniej trzymała Anielica.
Ford podeszła ostrożnie do Ruffian, patrząc podejrzliwie na Rose i pomachała ręką przed oczami czarnowłosej. Zero reakcji. Kobieta strzygła uszami i zaćpanym wzrokiem patrzyła na drzwi lokalu. Jej ciało podrygiwało buntując się w boskim uniesieniu jakie zesłała na nią Anielica. Jeszcze parę razy machała ręką, skakała i dmuchała w uszy czarnowłosej kobiecie, bez żadnych rezultatów. Odsunęła się na krok i spojrzała na Anielicę z lekką doza szacunku. Schowała rewolwer, wyjęła cygaro…odcięła końcówkę i zapaliła. Zamyślona wypuściła trujący kłąb dymu w górę po czym odchrząknęła i odezwała się do Rosy:
-Wybacz waćpanno me przyziemne maniery, ajuściu me wiosny niemowlęce wydawać musza się Ci, gdy porównujesz je do swoich. Racz mi powiedzieć panno Albinosko o zsyłających haj dłoniach, czy właśnie mi naćpałaś podejrzaną? I jak ona teraz ze mną pójdzie, bo na pewno nie o własnych kończynach. A jeżeli ona nie pójdzie ze mną, to będę zmuszona ją wyeliminować. Ty to raczysz zwać grzechem, a ja natomiast pracą.- Pociągnęła kolejnego bucha i patrzyła z namysłem to na Anielicę to na podejrzaną. Najwidoczniej wpadła na pomysł bo uśmiechnęła się leniwie i podeszła powoli do jasnowłosej. Stanęła z nią ramię w ramię i objęła ją lekko ręką trzymająca cygaro, bojąc się najwyraźniej, że zostanie uraczona dziwną mocą.
Otoczył je szary duszący kłąb dymu.
- Słuchaj Wać, sytuacja wygląda tak. Skoro tak bardzo chcesz pomóc i wchodzisz w moje ciężkie buty to masz dwie opcje. Albo nakłonisz Jill, czy jak ma naprawdę na imię ta kobiecina, żeby poszła ze mną oddać się w ręce ziemskiej sprawiedliwości, albo przyczynisz się do jej śmierci. Powierzam jej los w twoje ręce. To Ty będziesz mieć krew na rękach, ja tu jestem od tej chwili tylko jako cyngiel od spustu.- mówiła cicho by ta konwersacja została miedzy nimi, jednak Ruffian mogła usłyszeć część rozmowy, jeżeli była w stanie.
Ford odsunęła się i czekała na reakcję obu pań. Kobieta z żółtym skażeniem w tęczówce chciała uniknąć bójki, szamotaniny i zabijania. Bez skrupułów i sumienia, które jest u niej pojęciem względnym, raz jest raz go nie ma, zrzuciła odpowiedzialność na Anielicę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.15 22:02  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Bardzo nie podobało jej się to, co się tutaj działo. Tak bardzo nie była przyzwyczajona do tak lekceważących, wyzywających, ostentacyjnych i niekulturalnych zachowań. Gdy tylko butelka szampana pękła a krople cieczy oblały jej białą, szyfonową bluzkę, na jej twarzy pojawił się grymas. Aczkolwiek nie wynikało to z tego, że jej ubranie zostało poplamione, nie przywiązywała do tego uwagi. Chodziło raczej o to, że nie dość, że Jill ukradła trunek to jeszcze go potłukła, skazując właściciela baru na straty i dodatkowe sprzątanie. Nie mogąc się powstrzymać, wyjęła z kieszonki swoich spodni trochę pieniędzy i położyła na blacie, ruchem głowy wskazując barmanowi, że to na pokrycie kosztów. Miała nadzieję, że wystarczy. Potem zwróciła się w stronę przedstawicielki prawa.
- Kocham mojego Ojca. Sugerując, że kocham grzechy mówisz, że obdarzam je tym samym uczuciem co Pana. Tak na pewno nie jest.- Rzuciła w jej stronę, w tej chwili powstrzymując się od tego by nie zabrzmieć gniewnie. Bardzo nie lubiła, gdy ktoś zarzucał jej tak paskudne rzeczy. Brakło by jeszcze tego, żeby Ford jej teraz w twarz powiedziała, że jest grzesznicą.
To, co działo się potem, sprawiło, że w jej oczach pojawiła się nuta strachu. Pękające żarówki, mrugające światło, jarzące się żyły i cichy warkot. Rosa wprawdzie zdawała sobie sprawę z istnienia wymordowanych i innych istot, które krążą w tej chwili po Ziemi, natomiast jej instynkt podsuwał jej myśl o opętaniu. Odsunęła się o krok i w stronę jaskrawookiej wykonała znak krzyża, bezgłośnie, samym ruchem warg, wypowiadając modlitwę. To nie mogło być dzieło pańskie. Bóg nie stworzył by takiej istoty, bo przecież wszystko, co tworzył, tworzył na swoje własne podobieństwo. A czym taki wymordowany miałby być niby do Niego podobny? I chociaż nie wolno jej było odczuwać nienawiści ani pogardy do żadnego istniejącego stworzenia, bo na pewno Pan miał co do nich jakiś plan, i o ile sam ich wygląd i obecność nigdy jej nie przeszkadzała, to w wyniku ich zachowań czasami nie mogła udawać, że nie podoba jej się ich obecność na Ziemi. W tej chwili wewnętrznie toczyła walkę sama ze sobą. Z jednej strony chciałaby pomóc Jill, chcąc odszukać w niej cząstkę człowieczeństwa, a z drugiej... odczuwała chęć pomocy Ford, chociażby z tego względu, że wymordowana mogła zrobić krzywdę pozostałym osobom w barze.
Nie powiedziała nic na spostrzeżenie Ford. Nie miała w zwyczaju chwalić się dookoła tym, że była aniołem, a obecność mocy w dzisiejszych czasach chyba nie była czymś wyjątkowym. Aczkolwiek na pewno nie dało się nie zauważyć, że Rosa na pewno była aniołem, no i chyba utwierdzać ich w tym przekonaniu nie musiała.
- To nie choroba. To błogosławieństwo.- Stwierdziła z radością w głosie, a potem, może nieco chcąc wykorzystać zachowanie Ford, wysunęła zakuty nadgarstek w jej stronę, chcąc by ta go oswobodziła z kajdanek.
Uśmiechnęła się, mile zaskoczona nagłą zmianą zachowania kobiety, aczkolwiek z każdym kolejnym jej słowem, ten uśmiech malał. Chciała położyć na jej barkach ciężar zadecydowania o czyimś życiu? To nie było w jej kompetencjach. A nawet gdyby było, nigdy by się nie odważyła. Nie mogłaby mieć na sumieniu nikogo, a z krwią na rękach, nawet tą przysłowiową, nie umiałaby sobie poradzić.
- Można to rozwiązać inaczej... Mogę uspokoić Ciebie, drogie Dziecko.- Powiedziała bardziej do siebie niżeli bezpośrednio do Ford, natomiast nie na tyle cicho by nie mogła tego usłyszeć. Nawet przez moment zacisnęła dłoń na jej dłoni, jakby chcąc jej dać znać, że teraz będzie pod wpływem jej mocy, aczkolwiek zaraz znów spojrzała w stronę Jill. Musiała jej pomóc... może jeżeli władza ją przygarnie, odnajdą sposób na to by ją wyleczyć z tej dziwnej choroby, bo chociaż była aniołem i wiedziała o istnieniu błogosławieństw, a i nawet sama mogła z nich korzystać, wierzyła w medyczne umiejętności ludzi. Z biegiem tych tysiącleci, przez które obserwowała rozwój ludzkości, widziała jak wiele potrafili sobie nawzajem pomóc. Tym bardziej, że... skoro sami umieli sobie robić krzywdę, na pewno sami umieli sobie pomóc. Dlatego też, korzystając z jeszcze tej jednej chwili, w której miała wpływ na psychikę dziewczyny, pozwoliła by w jej głowie zamiast bieli pojawił się z powrotem bar. Tyle, że... pusty. Była w nim tylko ona, nikt więcej, nikt, kto mógłby ją zdenerwować. A na wprost niej były drzwi(które w rzeczywistości były drzwiami wyjściowymi z pubu), oszklone drzwi, przez które mogła dojrzeć coś w rodzaju składziku z alkoholem.
- Do niczego jej nie zmuszę...- Zwiesiła głowę jakby zrezygnowana i w duchu zaczęła się modlić, mając nadzieję, że postąpiła dobrze. Skoro Bóg jeszcze jej nie pomógł... niech zrobią to ludzie.

Objawienie: 2/2 Ostatni post działania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.15 15:57  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Anioły zawsze myślą idealistycznie. Szkoda, że ich szlachetne wizje i wiara w dobro ludzkości jest nie do końca zgodna z prawdą. Brzmi to trochę, jakby te niebiańskie istoty wiedziały o prawdziwym obliczu ludzkości i zachowywały się jak naiwni mieszkańcy, którym SPEC wmawia, że zapewni opiekę i troskę o osoby zgłoszone - winne, czy też nie. I trwając w tej nieświadomości, bezgranicznie wierzą w dobre intencje organów władzy. Podobnie było i w tym przypadku. Tym ze SPECu nie zależało na opiece i wyleczeniu wymordowanych, tylko na ich likwidacji i wykorzystaniu nadzwyczajnych umiejętności do swoich niecnych celów.
Ruff drgnęła, gdy dziwne siły ustąpiły, a przed oczyma pojawił się ponownie barowy lokal. Z tym wyjątkiem, że był całkowicie pusty, niezdemolowany i zamiast drzwi prowadzących do wyjścia była szklana lodówka z mrożonym trunkiem w środku, kuszącym szklanymi butelkami i aluminiowymi puszkami, otulonymi kostkami lodu. Kobieta zsunęła się z blatu i podeszła do kolejnego wytworu anielicy uwidocznionego w głowie Ruffian. Czarnowłosa hybryda straciła już ochotę na picie. Poczuła się zbyt zmęczona, by dowalać sobie promili do krwi. Marzyła obecnie o miękkim łóżku, w którym chętnie by utonęła.
Zmysły podpowiadały jej, że nie powinna się nimi kierować. Jedynie dotyk był najbardziej zaufany. Tak więc, podeszła do tajemniczej lodówki, pamiętając, że zamiast niej powinny się tam znajdować drzwi do wyjścia. Podeszła obok i wymacywała futrynę, później klamkę. Oparła na niej dłoń i zacisnęła dłoń wokół. Pchnęła niepewnie drzwi i wyszła powoli, nie ufając do końca oczom, uszom i zapachowi. Jedynie chłód wyczuwany na skórze wskazywał, iż faktycznie opuściła lokal. Szła ostrożnie trzymając się blisko ściany i cały czas badając dłońmi, czy aby budynek, do którego się przykleiła, nie kończył się krawężnikiem. Im dalej się kierowała, tym bardziej mogła już ufać zmysłowi wzroku.
Neonowe żyły stopniowo zanikały, co mogło świadczyć o ustępowaniu ataku wścieklizny powiązanego z odmianą choroby. Jednakże czarny, mieniący się pióropusz z prześwitami czerwieni i pomarańczy nie znikał. Szeleścił obijanym i ciągniętym po ziemi pierzem. Usposobienie wymordowanej także stopniowo łagodniało. Nie warczała już, tylko łykała powietrze jak po dużym wysiłku. Czasem osuwała się ze ściany, gdy jej nogi stwierdziły, iż zbudowane są z waty. Była zamroczona nie tyle samym alkoholem, bo w końcu jaki człowiek po połowie szampana i połowie kufla piwa zatacza się na ulicy? Ruffian po prostu była pijana po przebytym ataku. W głowie zaczynało dudnić i syczeć. Miała wrażenie, że pod kopułą narasta ciśnienie, które zaraz wysadzi jej łeb. Mimo to instynkt jednoznacznie kierował jej niepewne, słabe kroki w stronę bezpiecznego mieszkania.

Szał spowodowany wirusem 7/~
Ford, bierz mnie...
-->


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:05, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.15 13:56  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Sytuacja na froncie najwyraźniej doszła do punktu kulminacyjnego i wciąż wszyscy żyją. Sukces.
Ford paliła cygaro przypatrując się obu paniom. Wystraszyła się nie na żarty, gdy anielica złapała ją za rękę. A jeszcze te słowa, ni to do niej skierowane, ni to w eter. Podwyższone tętno, normalnie jak przy 67 połączeniach nieodebranych od mamy.
Ford gorączkowo pomrugała parę razy, napięła, rozluźniła mięśnie pośladków. Wszystko w normie, póki co widzi bar, ludzi i kontroluje swoje ciało.
Cicho odetchnęła z ulgą. Pociągnęła bucha wypalonego w połowie cygara i zorientowała się, że jasnowłosa jest wciąż skuta.
-O wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Masz nadal kajdanki. Wygodne?- Spytała, nie mając nadal grama litości nad Anielicą.
W zachowaniu Jill nastąpił jakiś przełom. Zaczęła się uspokajać. Przestała świecić jak bożonarodzeniowa choinka naukowca, a z jej gardła nie wydobywały się odgłosy puszczy. Neonowo oka ich nie zjadła i wygląda na to, że już raczej nie zje. Kolejny sukces.
-No muszę Ci powiedzieć Waćpanno, że jestem pod wrażeniem twojej mocy. Ja bym w życiu nie zdobyła tyle towaru, który potrafiłby tak szybko uspokoić Jiliannę.- Anielica mogła usłyszeć dozę szacunku, jaka wkradła się w słowa Ford. Doprawdy biedna kobieta, że musiała spotkać akurat Rachel. Można było wyczuć, że jasnowłosa chciała dobrze, ale empatia nie jest dobrą stroną kobiety o zgniłych tęczówkach.
Ford zbliżyła się do Rosy z pewną ostrożnością, bo kiedy wszystko zaczyna układać się dobrze, to wiedz, że coś się dzieje. Wszystko może się nagle potoczyć źle, z iście Natankową siłą.
-Przykro Ci pewnie będzie, ale musisz się pożegnać z kajdankami.- uśmiechnęła się nawet, powiedzmy, przyjaźnie Ford i uwolniła Anielicę od, ograniczającego ruchy, żelastwa.
-Nie tak prędko, nie idź beze mnie!- Krzyknęła w stronę Jill, która to poruszając się w transie kierowała swoje kroki do wyjścia.
Komu w drogę temu czas. Kurtyna zapadła, goście odetchnęli, a barman już czeka z rachunkiem przygotowanym specjalnie dla panny ze SPEC. Coś się Ford zdawało, że suma jaką Waćpanna dała za szampana Jill nie starczyła, albo starczyła tylko na butelkę. Tak, Rachel już czuła, jak wycisną ją do ostatniego jena. Będzie musiała chyba wziąć więcej nadgodzin. Ciekawe, czy w jej przypadku jeszcze się da?
-Słuchaj wydaje mi się, że chciałaś dobrze…- chwila dla Ford na dobranie słów- ale wyszło jak wyszło.- Ford nie powinna tyle myśleć nad słowami, bo to się zazwyczaj źle kończy- Mimo wszystko dziękuję…chyba.- Kobieta zgasiła cygaro w czyjejś popielniczce- Jak Cię zwą? Może znalazłabym Ci jakąś posadę w SPEC, tylko trochę, no wiesz, jak to potocznie mówią…zluzuj majty.- dokończyła oddalając się już w stronę wyjścia.
Dogoniła Jill i tym razem ją skuła kajdanki. Cuchnąca alkoholem, choć nie wzięła ani łyka, z resztkami szkła we włosach, z lżejszym portfelem, ale nader zadowolona z ostatecznego przebiegu sprawy, Ford, uśmiechnęła się. Tak udało jej się unieść dwa kąciki w górę. Nadal jednak uśmiech nie wyglądał przyjaźnie, praktyka kiedyś czyni mistrza.
-Jak coś to nazywam się Ford, ale jeżeli ktoś Cię będzie ścigał z jakimś rachunkami na przykład i tak dalej to mnie nie znasz, nie widziałaś, ani nie słyszałaś o mnie!-Krzyknęła do Rosy na odchodnym i wyszła, prowadząc Jiliannę pod ramię. Miała dla niej litości na tyle, że jej nie szarpała ani nie ciągnęła.

[z/t x2 (Ford, Ruffian )]- no chyba, że Ruff chce coś dodać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.15 22:49  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Paskudny, paskudny post wyjściowy... ale skoro nikogo już nie ma, wszyscy wyszli, nie ma już co wyczyniać to nie ma co się rozpisywać.
W skrócie: Rosa w ciężkim szoku a propos tego co się wydarzyło właściwie nie wiedziała co ma powiedzieć. Rzuciła tylko krótko w stronę Ford swoje imię i nawet skinęła głową, jakby w geście powitania ale i zarówno podziękowania za rozpięcie kajdanek. Gdy kobiety wyszły, posiedziała tak jeszcze chwilę nim wreszcie zebrała się w sobie, wysypała barmanowi resztę pieniędzy, które akurat miała w kieszeni licząc na to, że nie będzie zbyt zły za to, co się wydarzyło i wyszła... mając zamiar iść i modlić się. Długo. Bardzo długo.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.15 19:45  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Był już wieczór. Sztuczne słońce powoli chowało się za zabudowaniami miasta. Do lokalu napływało coraz więcej gości przez co Natalie musiała nieco częściej podnosić głowę znad swojej książki.
- Mhm. Tak, już podaję - rzuciła do klienta i sięgnęła na półkę z alkoholami. Wzięła do ręki szklankę, napełniła ją lodem i dolała whiskey. Podała ją oczekującemu mężczyźnie wraz z serwetką i firmowym uśmiechem.
Omiotła salę spojrzeniem. Wieczór był na razie spokojny. Sleipnir zadbał o to, by ten pub nie był miejscem dla typów spod ciemnej gwiazdy, którzy chodzą poobdzierani i nie mają lepszego zajęcia niż wszczynać burdy po barach.
Z resztą, niechby tylko tutaj spróbowali. Miło byłoby komuś przywalić.
Natalie zaśmiała się w duchu nalewając piwa kolejnemu zainteresowanemu. Westchnęła siadając z powrotem na krzesło ustawione za barem.
Muszę się w końcu spakować. Nie ma co odwlekać tę wyprawę. Mam tyle do zrobienia, a od ponad pół roku praktycznie się tylko obijam.
Zachichotała.
Powiedziała dziewczyna, która od tych sześciu miesięcy pracuje jako informatyk, szpieg, technik i barman jednocześnie, a do tego regularnie ćwiczy walkę w ręcz, bronią białą, chodzi na strzelnicę, szkicuje i gra na instrumentach. Która robi wszystko, by poradzić sobie z amnezją, która ni cholerę nie chce ustąpić.
Uśmiechnęła się kwaśno.
Taak. Nic kutfa nie robię.
Westchnęła, podnosząc się z krzesła i biorąc do ręki szmatkę. Pedantyzm nie pozwalał jej na zignorowanie choćby najmniejszej plamki na ladzie, a niestety, jeden z bardziej wstawionych klientów coś rozlał.
Skończyła wycierać i oparła ręce na drewnianym blacie. Znów się rozejrzała.
Tak. Spokojnie tu. Bardzo spokojnie. Dlaczego ja nie mogę wieść sobie takiego spokojnego, bezpiecznego życia, tylko muszę się pakować w takie bagno. Tfu. Desperacja. Jak tam brudno. Jak ja zniosę tę wyprawę? Ehh.
Przyjęła tacę z czystymi szklankami i zaczęła je odkładać na odpowiednie miejsca na półkach.
Sniftery tutaj... wysokie szklanki tutaj... kieliszki tam...
Mamrotała w myślach powtarzając sobie odpowiednie ułożenie i nazwy wszystkich rzeczy. Możliwe, ze trochę podkolorowała swoją wiedzę na temat drinków, gdy oferowała się Marcusowi do pomocy za barem, ale przecież i tak nieźle sobie radziła! Nawet jeśli zdarzyło jej się pomylić coś w zamówieniu, to nie było jeszcze sytuacji by klient zgłosił się z reklamacją. Z resztą, od czego miała soczewki? Te kochane cudeńka wyświetlały jej przed oczami przepisy na zamawiane napoje, więc nawet jeśli jakiegoś nie znała, to była w stanie go przygotować. Takie małe oszustwo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.15 20:07  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Char mimo iż wróciła z dwóch dziwnych spotkań nad jeziorem i zdążyła okiełznać zdjęcia jakie tam zrobiła, nudziło jej się na tyle by siedzieć w domu. Właściwie to przerobiła już każdą pozycję na sofie w salonie, podjadając przy tym jakieś śmieciowe ale jakie pyszne jedzenie. W końcu uznała, że chyba jednak potrzebuje gdzieś wyjść iść do ludzi, chociaż by na nich popatrzeć. Jakby nie miała ich wielu w pracy, jednak w pracy to większość marudzi jak ich boli w krzyżu, że jedzenie nie dobre, że pielęgniarka taka brzydka.
Tak więc wzięła szybki prysznic, przebrała się i nawet umalowała! Tak, właśnie tak, znaczy zrobiła swój podstawowy makijaż plus jej ukochane kreski na powiekach i szminka w bordowym kolorze. "A dzisiaj zaszalejemy, a co!" No powiedziała tak, wyszła pewna siebie, pewna była przed blokiem a dalej to już... im bardziej się schować w płaszcz tym lepiej.
Kilka razy usłyszała o jakimś nowym pubie, podobno był on duży i wiele ludzi tam chodziło, aż sama się zaciekawiła. Miała tylko nadzieję, że serio jest tak dobry jak o tym mówią. Szkoda tylko, że nie wiedziała iż jest to główne miejsce spotkać nadnaturalnych, a ona tak bardzo chciała ich spotkać! Ale marna szansa, w końcu nikt nie będzie biegać i wyć "jestem Łowcą!" czy tam zarażonym. Tak.
W końcu weszła, wszystkie stoliki były zajęte przez osoby jedynie sobie znane, a ona tak nikomu nie wepchnie się w stolik! Tak więc ruszyła do baru, zdjęła płaszcz, zasiadła na stołku zaś płaszcz po chwili położyła na kolanach. Spojrzała na dziewczynę, barmankę i tak lekko się zastanowiła, że musi mieć tutaj ciężko, taka sama, mała i ładna... smaczny kąsek do dogryzania jej, pijanym. Szkoda.
-Poproszę ciemne piwo.- Powiedziała miło do Łowczyni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.15 13:57  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Drzwi do pubu cicho zatrzeszczały i do pomieszczenia weszła nowa osoba. Oczy Natalie automatycznie powędrowały ku nowemu gościowi. Wyglądało to całkowicie naturalnie. Ot znudzona barmanka interesuje się wszystkimi nowymi twarzami. Rzeczywistość była jednak nieco inna.
Dane: Charlotte Sang....
Wiek: 24 lata...
Status: Obywatelka...
Wykonywany zawód: stażystka pielęgniarka...

Anielica westchnęła z lekka ulgą i odłożyła ścierkę.
Chociaż tyle, ze nie kolejny wojskowy. Markus musi mieć stalowe nerwy, że jest w stanie obsługiwać tutaj mundurowych bez mrugnięcia okiem. I jeszcze ze świadomością, że nawet w tej chwili na sali znajdują się osoby nie figurujące w bazie danych.
Powiodła wzrokiem po sali mimochodem zerkając na dane klientów. Przy dwóch z nich nic się nie wyświetliło.
Desperaci.
Znów przeniosła wzrok na Charlotte i pogodnie się uśmiechnęła.
- Już się robi. - Puściła do niej oko i chwyciła za kufel. Doskoczyła do kranika i na moment zamarła.
- Życzy sobie panienka z pianą czy bez? - Zapytała, a poinstruowana dokończyła czynność i podała trunek dziewczynie.
Natalie chyba naprawdę tu pasowała. Przynajmniej pod względem wizualnym. Pub musiał się wydawać mieszkańcom dość egzotyczny. Staroświecki, brytyjski wygląd, sprowadzane kolorowe alkohole, pełna kultura... Dlatego też piękna barmanka będąca rodowitą angielką świetnie dopełniała tego wystroju. No, prawie rodowita. Biorąc pod uwagę mutacje, które przeszła można było z tym polemizować. Niemniej jednak, na pierwszy rzut oka nadal wyglądała na europejkę o typowo angielskiej urodzie. Ciemne włosy, blada cera, ostrzejsze niż w wypadku Azjatek rysy. Można by powiedzieć, że przemiana w anioła jedynie uwypukliła jej wrodzone atuty nie zmieniając ogólnego wyglądu.
Do baru podszedł jeden z zataczających się już klientów i praktycznie kładąc się na barze, zaczął coś bełkotać w kierunku Łowczyni. Dziewczyna przewróciła z rezygnacją oczami.
- Panu już chyba podziękujemy - powiedziała nieco rozdrażnionym tonem i wskazała uprzejmym gestem drzwi. Natręt jednak nie miał ochoty tak łatwo dać za wygraną i nadal próbował oczarować dziewczynę swoim "urokiem osobistym".
Cholera jasna. I masz babo placek. A miałam Sleiowi nie robić złej reklamy... tyle, że cierpliwość do pijaków mi się już kończy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.15 13:49  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Dziewczyna aż lekko się zdziwiła zapytaniem barmanki, prawdę powiedziawszy w życiu nie słyszała takiego pytania w pubie, może trafiła na jakiś z lepszy od standardowych. W sumie do dobrze, do momentu aż nie zapłaci fortuny za piwo, no tego by nie chciała.
-bez poproszę.- W końcu odpowiedziała po sekundowych przemyśleniach.
Dla Char było to obojętne kto ja obsługuje, o ile jest miły i w jakimś stopniu interesuje się nią jako klientką. Właściwie tyle osób już widziała, że żadna nacja nie jej obca z ludzi oczywiście, ponieważ nigdy jeszcze nie spotkała nieludzi. Och jak bardzo się myliła. W każdym razie czekając na swoje ukochane piwo, coś czuję, że dzisiaj ładnie się załatwi, szczególnie że ma wolne następnego dnia. Spojrzała na Pana który to już był podpity i domagał się więcej, zaś barmanka nie chciała już mu dawać kolejnego driniacza. Co się dziwić, nikt nie chce mieć do czynienia z pijakami, w końcu nigdy nie wiadomo jak się zachowają, czasem jest to agresor czasem przytulanka. Ach Ci ludzi.
-Powinniście zainwestować w ochroniarzy.- Powiedziała spokojnie do dziewczyny, co chwila zerkając na pijanego kolegę. Co począć ona sama nie chciała być ewentualnym, obiektem zainteresowań tego Pana. W końcu taka norma, ja pijany mogę być ale ty gdy ja jestem trzeźwy już nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.15 18:53  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Zaskoczenie, które na moment wymalowało się na twarzy dziewczyny nie specjalnie zdziwiło anielicę. To była dość częsta reakcja u ludzi, którzy po raz pierwszy byli obsługiwani przez Natalie. Czy ona sama zetknęła się kiedyś z takim pytaniem? Najprawdopodobniej, nie. I nie chodzi tu o fakt, że nienawidziła smaku piwa. Po prostu barmani nie zaprzątali sobie tym głowy. W kiepskich lokalach zwykle lano tak, by powstało jak najwięcej piany. Kufel wydawał się wtedy pełny, a oni dzięki temu sprzedawali mniej piwa za tę samą cenę co konkurencja. Odwrotnie było w pubach, gdy dbało się o dobre imię. Tak nalewano trunku po ściance, by napój się nie spienił. Być może tylko Natalie, na całym bożym świecie, tak bardzo przejmowała się zadowoleniem klienta, by pytać go w tej kwestii o zdanie. Pracowała w dobrym lokalu, więc właściciel nie naciskał jej, by skąpiła ludziom piwa, ale jednocześnie dziewczyna wiedziała, że zdarzają się ludzie, którzy jakimś dziwnym trafem umiłowali sobie tę głupią pianę i mogliby być zawiedzeni jej brakiem. Dla niej nie było przecież wielkim kłopotem zapytać, a była przecież szansa, że kogoś tym odrobinę uszczęśliwi.
Co się z tobą dzieje Natalie? To przez to pierzaste DNA jestem skłonna do dobrych uczynków, czy to po prostu wcielanie się w rolę dobrej barmanki?
Postawiła piwo przed dziewczyną.
Eh. Grunt, że napiwki przez to wzrastają, a Slei ma więcej klientów. Umiejętność bycia miłym też się może w życiu przydać.

Natalie obeszła bar materializując się przy zataczającym się mężczyźnie.
Psia krew. Trzeba się go będzie chyba siłą pozbyć.
Już wiedziała, że po dobroci nie opuści on lokalu. Mimo to, zasady wymagały, by spróbowała jeszcze raz go grzecznie do tego przekonać.
- Taa. Zazwyczaj są, ale dziś mamy urwanie głowy w związku z pewną sprawą - rzuciła pospiesznie do kobiety, nie spuszczając oczu z podejrzanego typka.
Akurat dzisiaj Łowcy pracujący tutaj są zajęci akcją w drugiej części Miasta.
Skrzywiła się, próbując wbić klientowi do głowy, ze powinien się już udać do domu. Miarka się przebrała, gdy ten spróbował ją objąć. Tutaj odruchy panny Dark wzięły nad nią górę, dziewczyna jednym sprawnym ruchem wykręciła mężczyźnie rękę i zanim się on obejrzał, leżał już twarzą na blacie. Anielica westchnęła i odwróciła znudzone oczy w stronę wychodzącej z zaplecza kelnerki.
- Zadzwoń proszę po taksówkę dla pana Yoshizawy, ok? - zaleciła i przysunęła kopniakiem krzesło, na którym usadziła nieco skołowanego pijaka.
Siedź tu grzecznie do cholery, bo nie mam ochoty odstawiać tu większej sceny.
Zacisnęła zęby, czekając aż znajoma oświadczy jej, że samochód po delikwenta już jedzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.15 20:18  •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
Widząc piwo od razu wzięła je do ręki i zanurzyła swe usta w celu wypicia chociaż łyka, w sumie był to mały łyczek jedynie w celu zapoznania się z smakiem piwo. Char lubiła piwa i dlatego też lubiła się nimi delektować, jeżeli piwo jej nie podeszło prosiła o nowe inne, a te prosiła o wylanie. Nie było to co prawda grzeczne, jednak za to wylane piwo także płaciła. Dzisiaj nie musiała prosić o wylanie, gdyż bar zaopatrzył się w dobre piwa które były warte swej ceny. W między czasie jak dostała piwo a kelnerka jeszcze nie odeszła do pana pijaka, pielęgniarka podała drobne za piwo, lepie teraz niż później. Jeszcze powiedzą, że nie płaci czy coś.
Na odpowiedź kelnerki jedynie zamruczała coś ala, mhm... ale nie było to z braku manier co po prostu miała piwo w buzi, więc jak tu mówić? Dalej zerkała co jakiś czas na to co poczyna mała, lecz jak widać waleczna kelnerka. Mała, raptem centymetr mniej od Charki i mała. Pewnie nawet tej różnicy nie widać, ale mniejsza. Widząc co właśnie zrobiła Natalii, to wygięcie ręki, to powalenie faceta na ziemię, Char zrobiła wielkie oczy o mało nie zakrztusiła się piwem, uratowało ją jedynie to, że miała jeszcze szklankę przy ustach więc mogła wypluć. No, nie sądziłam że tak ładnie trakturą tu pijaków... i to jeszcze kelnerki. Wolę nie wiedzieć co robią goryle. Powiedziała szybciorkiem sobie w myślach. Patrząc uważnie na to jaką postawę ma aktualnie kelnerka. Ładną, zgrabną która była gotowa na każdą ewentualność z strony pijaka. Chociaż on aktualnie mógł puścić pawia w tym momencie. Jednak nie o to tu chodzi, bo to jedynie moment, gdzie ciało zapamiętuje jak się ustawić. Widać Natalie wiedziała co robi.
-Ładnie.- Powiedziała gdy w końcu się ocknęła z lekkim uśmiechem na ustach.-Długo lub dokładnie ćwiczyłaś. Co nie?- Dodała po chwili po czym znowu upiła łyk piwa. Zbyt dobre to piwo, oj zbyt dobre.

(po kp uznałam, że nie było to takie nijakie lecz dobre obronienie się)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pub. - Page 7 Empty Re: Pub.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 11, 12, 13  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach