Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 11, 12, 13  Next

Go down

Pisanie 23.09.15 17:29  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Ford jako kobieta przykłada wagę do wyglądu ograniczając się do czerwonej pomadki. Począwszy od włosów, po cerę i na paznokciach kończąc, nie interesuje jej to i nawet się na tym nie zna. Włosy maja być czyste i chociaż przeczesane palcami, resztę można zrzucić na wietrzną pogodę. Cera..hmm no przecież myje twarz i zęby, a paznokcie, krótkie są niekłopotliwe i nie przeszkadzają np. w treningach. Patrząc na szponiaste paznokcie kobiety obok, dla niej, nie różniły się zbytnio od paznokci kobiet o, drugiej po zabijaniu, najuczciwszej profesji na świecie. Prostytutki dbają by ich paznokcie wyglądały jak najlepiej, nawet jeżeli wyglądają kurewsko. No cóż, skądś musi pochodzić to skojarzenie.
Paznokcie krwawo ogoniastej kobiety stukające o blat, wydawały w jej mniemaniu dźwięk rysującej po tablicy piszczącej kredy. A wyglądem przypominały, paznokcie, starających się o piękne, długie i ostre dla zadowolenia sadomasochistycznych upodobań klientów, prostytutek.
Obserwowała reakcję uroczego, acz nader niebezpiecznego targetu, swoimi zielonymi, skażonymi przez rozlaną, żółtą jak mocz plamę, oczami. Jedyną reakcję, jaką zobaczyła po swojej wypowiedzi, było długie wyzywające spojrzenie neonowych w swej zieleni oczu, a po nim grymas. I to wszystko.
Dlaczego, po swoich tego typu oświadczeniach, oskarżeni nie idą z nią grzecznie za rączkę by oddać się osądowi sprawiedliwości? Uniosła lekko kącik ust w górę. Nie szkodzi, jest wtedy lepsza zabawa.
Ford nadal przypatrywała się kobiecie, chociaż ta zainteresowana bardziej wywołującym kaca trunkiem, kompletnie ją olała. Usłyszała, jak zwraca się do barmana po angielsku. Faktycznie, gdy ich spojrzenia się spotkały nie wyglądała jak rodowita mieszkanka M-3. Biedactwo. Penie słabo umie tutejszy język. Ale ona ją poduczy w swoim czasie i nawet oprowadzi. Po koszarach i sali przesłuchań.
Z lekkim rozbawieniem patrzyła, jak zawzięcie szuka pieniędzy na opłacenie piwa. Poczuła smyrgnięcie jej ogona o swoją łydkę, na co gdyby mogła, zjeżyłaby się od stup do głów i zaczęłaby warczeć. Jednak brak genetycznych przystosowań do takiej reakcji sprawił, że zamiast tego, chwyciła rączkę rewolweru. Momentalnie ją puściła i tylko delikatnie dotykała palcami. Ale wystraszony już dość mocno niebezpieczną mutantką barman, zauważył ów gest i wycofał się do tyłu.
Światło nad barem zaczęło migać, Ford spojrzała w górę, potem na kobietę i znowu w górę. Zaciekawiona obserwowała grę świateł.
Poszło! Szkło posypała się na kobietę i Ford. Chociaż ta pierwsza miała gorzej, czym kompletnie się nie przejęła i piła z zadowoleniem kacotwórczy trunek, Rachel natomiast opanowała odruch odskoczenia i po prostu zakryła głowę. Uniosła ją i zaczesała włosy do tyłu.
Bzum! Druga żarówka popełniła samobójstwo. Jakoś dziwnym trafem rozbawienie wojskowej ulotniło się z prędkością światła.
Ford patrzyła i czekała. Kobieta piła piwo topiąc się w swoich myślach, bądź je upijając.
-Coś podać- Zapytał barman Ford po dłuższej chwili spokoju.
-Właściwie, to tak. Poproszę twój identyfikator, wystarczy, ze go pokażesz.
Zdezorientowany barman wytarł ręce o fartuch i zaczął grzebać w kieszeniach. Ford wyjęła magnum’a z kabury i strzeliła w kufel, gdy kobieta po prawej stawiała go na blacie. Szkło i reszta alkoholu jaka w nim pozostała rozbryzgły się spektakularnie na wszystkie strony. W ręce kobiety została tylko rączka kufla, a jego reszta pływała po barze.
Chyba to wystarczy by Ford zwróciła na siebie jej uwagę. Wciąż trzymając pistolet wskazała lufą trzymany przez przerażonego i z lekka wściekłego barmana identyfikator. Anonimowość w tym świecie od dawna nie istnieje.
-Patrz, czy masz takie coś, taki identyfikator przy sobie. Pokaż mi go, natychmiast.-powiedziała, po angielsku akcentując każdy wyraz. Chociaż urodziła się w M-3, jej ojciec P.L-Thomson urodził się w rodzinie z M-1, przez co, za jego życia, rozmawiali, od czasu do czasu, po angielsku.
-Lepiej się nie stawiaj, bo wystrzelę w Ciebie, zanim zdążysz mnie zabić.- siedziała skierowana do kobiety, w prawej ręce trzymała pistolet, a lewą podtrzymywała stołek na którym siedziała. Gotowa zaatakować, którąś z tych rzeczy. Którą broń wybierze Ford, jeżeli nie spodoba jej się odpowiedź Ruffian?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.15 22:31  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
To był jej drugi po śniadaniu napój, jaki spożyła tego dnia. Spięte mięśnie, zmęczenie i złość, jaka jej od rana ciążyła na barkach opadły, gdy suche wargi dotknęły wilgoci złocistej cieczy, a reszta napoju wprawiała kubki smakowe w szaleństwo. Niesamowita rozkosz po dniu pełnym pracy. Z pragnienia, Ruff wypiła połowę kufla za jednym haustem. A kiedy odłożyła go z powrotem na ladę.. kufla już nie było.
Koleżanka obok postanowiła wypróbować swoje umiejętności (albo sprzęt) i wystrzelić w szklane naczynie. Masa szklanych odłamków skąpanych w złotej cieczy i białej pianie pokrywało wówczas barowy blat, jak i część ud Ruffian. Wymordowana odskoczyła na krześle tułowiem w tył. Strzał i trzask rozbijanego szkła mocno nadszarpnął wypełniającą pomieszczenie względną ciszę, a tym bardziej nadwrażliwy słuch, jakby w głowinę ktoś uderzył ją młotkiem w głowę. Popatrzyła chwilę na zaistniały przed nią bałagan z wytrzeszczonymi oczyma. Czuła, jak jej zmutowany mięsień sercowy z niemałym wysiłkiem pompuje ciecz, zwaną potocznie krwią. Ale czy w jej przypadku była to sama krew? Można by doszukiwać się w tej substancji znacznie więcej zniekształconych i zmodyfikowanych związków chemicznych.
Zmrużyła ponownie niebezpiecznie nisko powieki, skuliła uszy w tył i warknęła niczym zaszczuty Burek.
- Rozjebało cię, idiotko?! - Cisnęła szklanym uchem w siedzącą obok wariatkę.
Jakim prawem ta sucz rozwaliła jej piwo przed nosem? No kto by się nie wkurwił?
Miała ochotę nie tyle wydrapać czarnowłosej oczy, ale najlepiej wypruć jej flaki i ją poćwiartować.
Dopiero po chwili neonowe oczy wymordowanej przeszły na okazywany identyfikator. Skończyła buczeć jak nadymany kocur i parsknęła.
Lepiej się nie stawiaj, bo wystrzelę w Ciebie, zanim zdążysz mnie zabić.
- Hehe.. - Zaniosła się śmiechem, przypominającym trochę kaszel.
Niespecjalnie spieszyła się z ponownym wyjmowaniem portfela. Zachowując się teraz jak wyrafinowana angielska idiotka, oparła dłonie wierzchem o blat odchylając przy tym do granic możliwości na krześle. Zaczęła szperać wymownie w portfelu, finalnie wyjmując z niego identyfikator. Fałszywy, rzecz jasna. Jej stary mentor go wyrobił, gdy jeszcze żył. Dobre półtora roku temu. Wielkie serce miał ten facet, że przyjął pod swe skrzydła taką sierotę i zołzę, jak ona.
Chwyciła plastikowy dokument w dwa palce i podała natrętnej babie.
Łyso się zrobiło, co? - Uśmiechnęła się pod nosem sama do siebie, dumna, że ma czym zagrać kobiecie na nosie.
Na plastikowej plakietce widniało nazwisko: Jill O'Hara. Jej „nowe” wcielenie. Gdyby zrozumiała pierwsze próby nawiązania z nią kontaktu i wyłapała wątek o tym, że jest podobno „poszukiwana”, z pewnością spytała się, jakim prawem zginęła. Może się tego niedługo dowie, skoro jest już w dupie.
Splotła ręce i spojrzała na bajzel, jaki spowodowała kruczowłosa kobieta.
- Żądam z powrotem mojego piwa. - Dodała naburmuszona, nie wiedząc, jakie niebezpieczeństwo jej groziło. W normalnych warunkach nie wyszłaby na ulicę z ogonem i uszami na wierzchu, ale że kilkadziesiąt minut temu przeżywała atak fizyczny, a teraz męczyła ją psychoza związana usilnie z tymi z lekka zdziczałymi wymordowanymi, to taki życiowy błąd się pojawił. Bardzo drogi, zapewne.

Szał spowodowany wirusem post 3/~


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:00, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.15 13:26  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Dzisiejszego dnia Rosalia modliła się wiele godzin. Klęcząc wiele godzin na klęczniku, który sama zbudowała i misternie ozdobiła, w swoim własnym mieszkaniu, wypłakiwała morze łez nad tym by jej Pan zlitował się nad duszami wszystkich tych, którzy zbłądzili.
Taki właściwie był jej plan na spędzenie całego dnia i prawdopodobnie nocy, nie posilając się nawet odrobiną jedzenia i nie pijąc nawet wody, zamierzała oddać się w całości modlitwie i udowodnić Panu, że nawet potrzeby fizjologiczne nie odciągną jej od Niego, chciała udowodnić, że dzięki Jego miłości jest w stanie przeżyć najgorsze nawet chwile. I zapewne byłoby tak... siedziałaby teraz wciąż wśród swoich świec, wśród setek ikon i krzyży, ale... coś ją natchnęło. Pan zesłał na nią misję, zesłał na nią myśl, że powinna wstać. Wstać i wyjść do ludzi. Powinna pracować nad tym, by zbawić ich biedne dusze. Tak też więc zrobiła...
Dotychczas ubrana w liturgiczną szatę, przebrała się w swoje standardowe czarne spodnie i białą szyfonową koszulę, którą zwieńczyła czarną apaszką, by jeszcze bardziej pozbyć się wszelkiego dekoltu, przy czym trzeba przyznać, że jej uczesanie, ubiór i przyjmowana przez wiele lat postawa ciała mogła sprawiać, że na pierwszy rzut oka, gdy ktoś ją zobaczył mógł pomyśleć, że jest mężczyzną. Z jednej strony chyba nawet o to chodziło... tak bardzo się przyzwyczaiła, że tylko i wyłącznie prywatnie może zachowywać się jak kobieta, a skoro prywatności nie posiadała żadnej... musiała żyć z tym, że dane jej jest się upodabniać do mężczyzny. Ale taki był plan Pana i takie dał jej zadanie, więc trwała w tym z największym szczęściem.
Do pasa przyczepiła misternie zdobiony rapier, prezent od Pana, a na dłoni przeplotła różaniec, by po drodze móc jeszcze zmówić przynajmniej kilka koronek i wyszła. Nie wiedziała dokąd się kieruje... nie wiedziała kogo spotka na swojej drodze... ale wiedziała po co idzie.
W końcu znalazła się w południowej części miasta... jakby automatycznie do jej głowy wpadła myśl, by zajść do pubu bo tam z reguły siedzi najwięcej grzeszników, których mogłaby uratować. Tak też zrobiła. Otworzyła drzwi i cicho wsunęła się do środka, by dostać niewiarygodnego szoku. Usłyszała strzał, ktoś komuś groził, ktoś na kogoś słyszał.
- O dziękuję Panie, że mnie tu skierowałeś...- Szepnęła sama do siebie, wznosząc dłonie i oczy do góry po czym podeszła do baru, przy którym kłóciły się dwie kobiety. Jeszcze nie wiedziała dlaczego się kłóciły, ale miała zamiar się dowiedzieć.
- Szklankę wody, poproszę, dobry człowieku.- Zwróciła się z nieznacznym uśmiechem w stronę barmana, a gdy ją otrzymała, postanowiła chwilę poczekać, posłuchać o co właściwie chodzi a dopiero potem zainterweniować. Czekała na siłę od Pana... on da jej znać kiedy się wtrącić...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.15 14:12  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Ford nie przejęła się oburzeniem kobiety. Raczej się zdziwiła. Przecież zaczęła grzecznie rozmowę i została mówiąc delikatnie olana. Musiała jakoś zwrócić subtelnie jej uwagę.
Parzyła z lekkim poirytowaniem, jak demonstracyjnie wyjmuje portfel i zadowoloną miną pokazuje identyfikator. Rachel uniosła łukowate brwi w górę. Był to jej jedyny komentarz. Obejrzała go dokładnie, cały czas mierząc w kobietę rewolwerem.
-Jill O'Hara- przeczytała powoli na głos i popatrzyła sceptycznie na strzygącą uszami kobietę.- Trochę skomplikowane jak na fałszywkę. No cóż lepsze to niż Papa Giorgio, takiego też widziałam.- powiedziała, wciąż podtrzymując stołek.
Na dźwięk przesuwanego za nią krzesła wzmocniła uchwyt. Słuchała co robi osoba za jej plecami i nie słysząc zagrożenia, zwróciła uwagę na Jill.
Wytrzeszczyła, na sekundę, szeroko oczy.
-Co proszę, że ja, Ci piwo?-nachyliła się lekko w stronę kobiety.-A może kajdanki z futerkiem do tego?- odchyliła się. –Zostajesz oskarżona i zatrzymana pod zarzutem ukrywania tajnych informacji, stanowienia zagrożenia dla miasta, parkur na dachu i za żądanie piwa od żołnierza, który sam by się chętnie napił, ale takiego przepisu nie ma. Dobra…nieważne…pójdziesz ze mną na przesłuchanie.
Schowała rewolwer do kabury, bo i tak już za bardzo przyciągały uwagę przybywających gapiów. Czuła się jak jakiś westernowy szeryf. Nie ma to jak kabaret do piwa. Powinny otworzyć kasę i brać za to pieniądze.
Złapała prawą dłonią przegub Jill i zaczęła wstawać. Planowała, a raczej łudziła się, że wyjdzie szybko i niepostrzeżenie z poszukiwaną.
-Choć Ptaszyno, pokażę Ci złotą klatkę jakiej jeszcze nie widziałaś.- Powiedziała po japońsku, uśmiechając się przy tym swoim krzywym uśmiechem, unikając wzrokiem jej zielonych, jarzeniowych oczu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 0:39  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Obserwowała bacznie każdy ruch kobiety. Jej zdziwienie mówiło samo za siebie. Kąciki ust Franczeski dość ponętnie wzniosły się w górę z zadowolenia. Odgarnęła natrętne włosy nieco z twarzy i zaczęła otrzepywać się z resztek stłuczonego szkła oraz z kropel rozlanego piwa. No, teraz to wyglądała jak pijaczyna, nie dość, że "schlana" (dobre pytanie, czym?), to jeszcze cuchnąca piwskiem. Świetne zakończenie dnia. Po prostu fenomenalne.
Do lady przyszła kolejna persona, będąca totalnym przeciwieństwem zgromadzonych do niedawna temperamentnych charakterów obu czarnowłosych pań. Nie tylko kontrastowała fizjonomią, ale i charakterem, pytając chociażby potulnie o wodę.
Zapowiada się ciekawie.
Ruffian wraz z krokami nowo przybyłej zwróciła uszy do przodu, w geście zainteresowania. Ale tylko efekty dźwiękowe ją interesowały, nic więcej. I względna cisza dalej utrzymywała klimat tego miejsca, gdyby nie burczenie czarnowłosej o kajdankach. "Jill" patrzyła na nią szeroko "jarzeniówkami", po czym zaniosła się głośnym śmiechem. Tak intensywnym, że aż w płucach brakło jej tchu. Kołysała się na krześle, rozbawiona do granic możliwości. W pewnym momencie chwyciła się łapczywie kantu blatu, chroniąc się przed upadkiem. A potem, nadal poddając się objawom radości, położyła się na wyczyszczonej w międzyczasie przez wystraszonego barmana ladzie, chowając rozbawioną głowę w ramionach. Jej plecy aż podskakiwały niesione impulsem.
- Parkour na dachu... Doprawdy, rozkoszne! - Słowa cały czas przerywały wydawane dźwięki noszącego się w przestrzeni śmiechu.
- Zażądanie piwa... nie mogę!... - Powtarzała, bijąc pięścią w blat.
W końcu podniosła rozgrzaną głowę oblepioną czarnymi, rozczochranymi włosami i spojrzała neonowymi tęczówkami na wojskową.
- To trzeba było mi tego piwa nie odbierać.. - Odrzekła, nadal rozbawiona.
No co, teraz baba ma pretensje za coś, co sama komuś odebrała, tak bezkarnie, za tak ciężko zarobione pieniądze. Ruffian zażądała sprawiedliwości. Babka wisiała jej pół kufla piwa. Koniec i kropka.
W pewnym momencie, gdy Fran już ochłonęła, czarnowłosa zaczęła się powoli zbierać, co gorsza z wymordowaną pod ramieniem.
- Ej, ej ej! Łapy przy sobie! - Odepchnęła kobietę, usadawiając się wygodniej na krześle i machając ogonem z niezadowoleniem, który wdzięcznie zaszeleścił twardym pierzem. Jakimś cudem nie użyła jeszcze do "samoobrony" swoich paznokci. Ciekawe, jakby bardzo krwawo zakończyło by się użycie szponów.
- Jakich znowu tajnych informacji? I jakie zagrożenie dla miasta? Przecież ja porządny obywatel jestem! - Burknęła, opierając się plecami o ladę i krzyżując ręce na piersi. - A poza tym, moim zagrożeniem nikt się nie przejmował. - Dodała oschle, przywołując moment, z jakim stała się tym dziwadłem, teraz ciąganym po aresztach i więzieniach.

Szał spowodowany wirusem post 4/~


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:01, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 18:53  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Ford nie było wcale do śmiechu. Zerkała na zegarek, czekając, kiedy jej rozbawiona podejrzana przestanie udawać hienę. Doprawdy, co ją tak bawiło?
Ona tu truje o aresztowaniu, tworzy nowe przepisy(ten o piwie zamierza opatentować) natomiast Jill trzęsie się, jak w padaczce, ze śmiechu.
Taak ten wieczór szybko się nie skończy…
Lewa brew Rachel zaczęła drgać rozdrażniona. Starała się zachować kamienną, profesjonalna twarz, ale pękająca ze śmiechu kobieta wytrącała ją z, dość kiepskiej już, równowagi.
Koniec tego dobrego, Ford nie ma czasu na takie dyrdymały. Ptaszyna pod ramię i idziemy!
Czarnowłosa wyrwała jej się szybko oburzona. O już jej nie było do śmiechu? To dobrze, Rachel od jakiegoś czasu też.
-Porządny obywatel? Przecież Ty nawet identyfikatora prawdziwego nie masz?! Siedzisz i sama chlejesz łaskawie nie ukrywając swoich zwierzęcych mutacji. Trzeci raz nie będę się powtarzać. Powiedziałam to co mówi się aresztowanemu, dodam, że masz prawo zachować milczenie i wychodzimy. Żadna filozofia! Drugiego dna szukasz? Jesteś głucha czy po prostu taka głupia?- Wybuchła Ford stojąc nad Jill, jak kat nad duszą potępioną.
Zaczesała włosy do tyłu. Ten ruch zawsze ją odstresowywał. Podparła się pod boki i szybko rozejrzała. Atmosfera w barze znacznie się zagęściła. Jak dym papierosowy, wiła się wokół wszystkich i dusiła.
Żarówki nad barem oświetlały ludzi jak lampy na przesłuchaniu, a przynajmniej tak wyglądało z perspektywy Ford. U nich dwie żarówki pękły. Ich resztki chrzęściły pod jej pod butami. Zmieszane z odłamkami kufla pływały martwe na posadzce.
Otoczone półmrokiem kobiety, ledwo mogły dostrzec swoje twarze. Ale ruchy ciała, jakie Ford dostrzegała u czarnowłosej wystarczały, nie musiała widzieć jej twarzy. Kobieta ze swoimi neonowymi oczami pewnie nie miała takiego problemu, ale zapewne nie miała ochoty patrzeć na nieznośne, natrętne do tego babsko jakim jest dla niej Ford.
Przywykła już do tego, od początku Jill, czy jak ma kobita naprawdę na imię, usilnie stara się ją olewać. Ford tym bardziej chce zwrócić na siebie uwagę.
Są w mieście, to nie Desperacja, nie weźmie jej na plecy i po prostu z nią wyjdzie. Z lekka ciężkie by było to do wykonania, poza tym nie napisze w raporcie: Poniosły ją nerwy i wyniosła niedopitą podejrzaną na plecach…, to dopiero by było.
Stając nad potępioną duszą, natrętny kat, potracił glanem odłamki szkła, a te odpłynęły kawałek dalej wystraszone.
Odsunęła się i energicznie kopnęła z przykucu najbliższą nogę stołka, która z trzaskiem załamała się po siłą uderzenia ciężkiego buta.
Ford chciała, po prostu żeby Jill wstała w końcu ze stołka i z nią poszła. Niestety nadszarpnięte nerwy temperamentnej kobiety dały upust nagromadzonej energii. Zamiast szarpać się z czarnowłosą postanowiła zepsuć jej stołek, który do niej przywarł. Można powiedzieć, że chciała pomóc Jill się od niego uwolnić, raz a dobrze.
Rachel wyciągnęła powoli broń prostując się. Jeżeli brutalna napaść na, w tej chwili trzy i pół nożny, stołek, nie pomoże aresztowanej wstać, to inna broń pomoże.
Strzał ostrzegawczy padł wcześniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 20:26  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Rosa grzecznie wyczekała swojej szklanki wody, co zdziwiło nie tylko kobiety będące prócz niej przy barze ale również samego barmana, który wybitnie nie przywykł do podawania tutaj takich rzeczy jak... woda. Aczkolwiek podał jej szklankę, prawdopodobnie kranówki, za którą anielica od razu zapłaciła parę monet.
- Dziękuję.- Dodała cicho, akcentując to skinięciem głowy i pochwyciła naczynie dłonią, wokół której zaplecione były koraliki różańca i upiła łyk, jednocześnie zwilżając popękane wargi. Aż dziwne, że tym razem na ustach nie zbierały jej się kropelki krwi, gdyż jej wargi były w tak fatalnym stanie, że już praktycznie przywykła do smaku własnej krwi.
Uważnie słuchała dwóch kłócących się kobiet, w myślach powtarzając jednak modlitwy różańcowe, mając nadzieję, że to właśnie one wystarczą do tego, by te się uspokoiły i zażegnały spór. Było to jednak najwyraźniej złudne, gdyż już po chwili usłyszała o aresztowaniu, w które może i teoretycznie powinna się nie wtrącać jednak będąc już tu tę krótką chwilę nie zauważyła powodów dla, których miałoby do niego dojść. Miała więc zamiar zainterweniować. Może nie powinna... ale coś ją ciągnęło do tego, by jednak podjąć akcję. Widocznie tak zadecydował Pan.
I już... już miała otwierać usta, gdy tylko Ford chwyciła za rękę Ruffian, aczkolwiek ta się na tyle szybko wyszarpnęła, że tylko zwróciła spojrzenie w ich stronę, między innymi po to, żeby dać im znać, że jednak ktoś zwraca uwagę na ich kłótnię i nie są tu same. Może to przekonałoby je do tego żeby się uspokoić? Nie. Nawet na to nie liczyła. Dlatego też, gdy tylko jedna z kobiet kopnęła stołek tej drugiej i w dodatku wyciągnęła w jej stronę broń, nie mogła patrzeć spokojnie. Puściła więc swoją szklankę z wodą i tą samą dłonią, na której wciąż zapleciony był różaniec, chwyciła Ford za przegub ręki i spojrzała na nią.
- Gniew to jedna z siedmiu rzeczy, których nie znoszę...- Odezwała się wreszcie, nieco mocniej zaciskając swój uścisk- ...i obawiam się, że nie mogę pozwolić byś się tak dłużej zachowywała.- Mimo swoistej groźby, głos Rosy brzmiał naprawdę przyjemnie i przyjaźnie bo przecież nic złego nie miała na myśli. Nie chciała po prostu pozwolić by Ford dopuszczała się jednego z grzechów głównych.
- Czy jesteś winna jakiegokolwiek zarzucanego Ci tutaj czynu?- Zwróciła się wreszcie w stronę jaskrawookiej chcąc wiedzieć, czy oskarżenia Ford są słuszne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.15 18:10  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Oparłszy się niechlujnie prawym łokciem o ladę i podtrzymawszy sobie tą że ręką łeb, zwrócona na wprost zielonookiej z rozbitym jajkiem w oku, z bananowym księżycem na twarzy słuchała, co ten zrzędliwy babsztyl ma jej jeszcze do powiedzenia, zanim ją zgarnie. O ile ją zgarnie. Ruffian w miarę łagodnym napadzie swojej wścieklizny nie widziała nic złego w tym, że przyszła do knajpy się napić z uszami i pióropuszem na wierzchu.
Jeszcze bardziej rozciągnęła banana na gębie, słysząc absurdalne zarzuty jak na swój hybrydowy gust.
– Skąd wiesz, że jest podrobiony? - Spytała spokojnie dźwięcznym, prowokującym głosem podobnym do relacji k-m, gdy to właśnie przedstawicielka płci „pięknej” ma faceta w garści podczas jakiegoś ważnego interesu. Szkoda, że to nie Ruffian miała interesy do załatwienia.
Chwila dość niezręcznej ciszy, podczas czego zaczęła mrugać trzecia żarówka.
I trzask. Ruffian straciła swoje dotychczasowe oparcie w postaci wysokiego barowego taboretu. Gwałtownie i bezwarunkowo chwyciła się obiema dłońmi blatu i podciągnęła się, wskakując na ladę, po czym obserwowała bacznie, jak zielonooka próbuje ją zabić, mierząc lufą pistoletu.
Na tą chwilę i wymordowanej uśmiech zszedł z twarzy, by ustąpić miejsce cieniowi przerażenia. Ponownie poczuła, jak jej zmutowany mięsień sercowy pompuje ciężko i niespokojnie płyny ustrojowe. Źrenice zamieniły się kolorystycznie z tęczówkami, przejmując od nich jaskrawozielony kolor, a oddając w zamian głęboką czerń. Zwierzęca natura powoli zaczynała brać górę. Ruff poczuła to w żyłach, kiedy jakiś bezwarunkowy odruch kazał jej znaleźć jakikolwiek przedmiot do obrony, a kumulująca się wewnątrz energia pragnęła jak najszybciej się wydostać. Wymordowana rozciągnęła się przez blat  i sięgnęła po jakąś butelkę szampana, którą wypatrzyło jej jarzeniowe oko w blaszanym wiaderku. Chwyciła za szyjkę i już miała się zamachnąć, gdy na drodze stanęła jej jasnowłosa postać przybyła przed chwilą. Ruffian teraz siedziała wystraszona jak zagrożone zwierzę, komicznie wyglądając, dzierżąc tą butelkę szyjką do dołu jak kija do baseball.
Jej adrenalina również udzieliła się na ciele, bowiem główne tętnice i żyły wyglądały, jakby ktoś wstrzyknął w nie farbę fluorescencyjną.
Ruffian zaczął bawić stopniowo ten akt dobroci i w ogóle cała ta zaistniała sytuacja. Przestrzelony kufel, złamana noga od stołka… Ładne odszkodowanie będzie musiał ten SPEC wypłacić właścicielowi lokalu.
Początkowo jej śmiech przypominał czkawkę, później można go było pomylić z kaszlem, czy płaczem, aż w końcu ponownie wybuchła z radości, kładąc się na ladzie.
– Anioła stróża mi przysłali… Nie wierzę...
W tym czasie pękła kolejna żarówka.
Chichrała się jeszcze dobrą chwilę, zanim doszły do niej słowa jasnowłosej istoty.
„Czy jesteś winna jakiegokolwiek zarzucanego Ci tutaj czynu?”
– Łoł, zabrzmiało jak na przesłuchaniu.. – Dodała wlekąc ciężko ciało do pozycji siedzącej. Teraz to dopiero mieszanka tej szczypty alkoholu, której nie zdążyła wypić i zwierzęcej przypadłości dawała wrażenie, że jest pijana. Ze śmiechu przede wszystkim.
Położyła szklaną zieloną butelkę w złocistym papierku między nogami. Oparła łokcie na kolanach i podparła dłońmi brodę, zniżając się do obu zastygniętych pań.
– A czemu mam być winna? Mam ogon. I uszy. Skrzydełka z resztą też. Bez przepustki przecież bym tu nie dała rady wyżyć. A picie? Co, ludziom wypić już nie wolno? Karalne to już jest, czy co? – Mruczała, dostosowując się do swoich zarzutów, po czym spojrzała na butelkę między nogami, którymi kołysała. Podważyła korek szponem i z głośnym hukiem pozbyła butelki zamknięcia. Z wnętrza szyjki wydobył się biały dym, a za nim bulgocząca piana, której Ruff nie pozwoliła się zmarnować. Wsadziła wylot do ust, wyssała efekty wizualne w postaci piany i upiła demonstracyjnie spory łyk.
Pokryje to straty piwne.

Szał spowodowany wirusem 5/~


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:03, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.15 18:15  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Zdziwiona szybkością tajemniczej białowłosej, Ford patrzyła, jak na jej nadgarstku zacisnęła się dłoń kobiety. Różaniec i rewolwer obijały się o siebie walcząc o miejsce. Duchowa i śmiertelna broń walczyły zaciekle, żadna nie chciała się poddać, splecione razem jak dłoń nieznajomej i nadgarstek Ford.
Niebieskie, jak niebo za dawnych czasów, oczy patrzyły z uporem we wściekłe zgniłozielone ślepia Rachel. Gdyby wzrok mógł zabijać to niebieskooka umierałaby teraz powoli w męczarniach.
Jill tymczasem odkleiła się od stołka tak jak Ford planowała, by po chwili usiąść na barze i wziąć do obrony droogą butelkę szampana, czego już nie było w planach eliminatorki. Szybko opracowując strategię, którą powinna zaplanować na początku, a nie działać impulsywnie, jak do tej pory, słuchała co miała do powiedzenia białowłosa chłopczyca i potargana ptaszyna. Cyrk czas otworzyć. W końcu trzeba jakoś odpracować szkody.
Opracowywana na prędko strategia padła zanim miała szanse zaistnieć w momencie, gdy niebieskie żyłki zaczęły promienny taniec w ciele Jill. Tak jak Rachel chciała odepchnąć Rose i rzucić się z bronią na Ruffian , tak zastygła z ręką na ściskającej jej nadgarstek dłoni niebieskookiej. Otworzyła szeroko oczy i stała jak słup soli trzymając Rose za rękę. Szok odbił się na jej twarzy. Ale opanowała się po chwili.
Jedna, rzecz jest pewna. Musi szybko odizolować Jill od ludzi dookoła i zabrać migiem do bazy, nawet jeżeli będzie ją taszczyć na plecach.
Wyprostowała się i zaczesała włosy do tyłu. Ogarnął ją stoicki spokój. Jak na treningach gdy po atak wściekłości zamierzała zabić swojego partnera sparingowego i musiał ratować go sekundant.
-Aż siedmiu grzechów nienawidzisz? To z czego potrafisz się cieszyć Albinosie?- zapytała kpiąco białowłosą, nadal celując w Ruffian.
Słysząc rzeczowy ton białowłosej skierowany do aresztowanej niespodziewanie podniosła ściskany przez nieznajomą nadgarstek i przytuliła do twarzy.- Byłby z ciebie dobry prawnik, jak będziesz szukać pracy to się zgłoś. Jak bym Cię chciała aresztować, to byś mi nie odstawiała cyrków jak ta tutaj, prawda?- Powiedziała z nutą nadziei w głosie, ciesząc się chwilą samo pocieszania. Puściła dłoń Rosy i opuściła rękę z bronią.
-Ale..-Zaczęła spokojnie Ford patrząc już zimnym wzrokiem w niebieskie oczy Rosy- przeszkadzasz mi w pracy, za utrudnianie aresztowania zostaniesz ukarana, ja Ci pokażę jak wygląda prawdziwa pokuta.- Uniosła kącik ust w górę i skuła rękę Rosy kajdankami. Chciała też drugą, ale jeżeli Rosa puści Ford to zdoła tego uniknąć.
Rachel wykorzystując nadarzoną chwilę wolności podeszła żwawo do Jill. Stając jej miedzy nogami, oparła ręce po jej bokach o blat i popatrzyła w oczy napierając hojnie obdarowaną klatka piersiową.
Gdy uznała, że na tę chwilę skutecznie unieruchomiła czarnowłosą spojrzała Ruffian w oczy. Nie bez wzdrygnięcia, bo jarzeniowo-zielony blask jej tęczówek wyglądał w panującym półmroku bardzo nienaturalnie z daleka, a co dopiero z bliska.
-Wiem, że nie nazywasz się Jill, ale twoje prawdziwe imię nie jest nam znane, dlatego chciałam zadowolić się fałszywką.- popatrzyła się na jej końskie uszy, bo stały kontakt wzrokowy z takim neonem, przyprawiał ją o ból głowy.- Masz rację, nie da się tutaj wyżyć bez przepustki, nic dziwnego, że wyrobiłaś sobie fałszywkę, bardzo dobrą nota bene. Ale na nic się ona zdaje, gdy jesteś poszukiwana.- Naparła bardziej na Jill, a jej cycki zasłoniły szyjkę szampana.- Nie chcesz dowiedzieć się dlaczego Cię szukamy? Co tutaj robisz w obcym mieście? Czemu nie wróciłaś do M-1, czy skąd tam pochodzisz? Może szukasz odpowiedzi. Chodź ze mną…kto wie może się dowiesz czegoś interesującego…co masz do stracenia?- Pytała Ford patrząc się spod przymrużonych powiek w jaskrawą głębię oczu Ruffian.
Wiedziała, że ma niebieskooką za plecami, ale była gotowa spełnić swoja groźbę i nawet przykuć ją do pierwszego lepszego grzejnika. Nie żeby miała coś do Rosy, po prostu portfel Ford może nie wytrzymać większych szkód wyrządzonych w barze. I tak będzie musiała skontaktować się z właścicielem…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.15 14:15  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Ojcze Nasz, któryś jest w Niebie...- rozpoczęła w myślach swoją modlitwę, gdy tylko ciało Rosy i Ford zetknęły się ze sobą. Różaniec cicho pobrzękiwał, gdy część koralików tarła o siebie i uderzała o rękojeść broni kobiety. Żyła na tym świecie na tyle długo, że przyzwyczaiła się do zasady, że jeżeli ktoś, kto należy do władzy wyciąga broń, robi to po to, by jej użyć. Tak jak wcześniej, gdy postrzeliła kufel, na pewno nie wycelowała w Ruffian tylko po to, by pokazać jej jak wygląda lufa od środka, a raczej po to, by przedstawić jej to, co się w niej znajdowało.
Uśmiechnęła się delikatnie na pierwsze pytanie kobiety. Albinos... hm... może faktycznie można było ją porównać do albinosa, aczkolwiek głęboko niebieskie oczy, które na pewno nie były zasługą soczewek, od dawna ją z tego grona wykluczały. No i jej włosy nie były tak bardzo pozbawione pigmentu, jak te albinoskie, pod promieniami światła dziennego dało się dostrzec w kosmkach przebłyski złotego odcienia, jakby sam Pan obsypał jej włosy złotym pyłem.
- Nienawiść to potężne uczucie... Ale jeżeli rozpatrywać to w ten sposób, to nienawidzę wszystkich grzechów. A siedmiu w szczególności.- Odpowiedziała jej, nie pozbawiając swojej bladej twarzy tego delikatnego uśmiechu, który jednak powodował, że kilka suchych skórek na jej wargach pękło i kilka kropelek krwi, które się na nich pojawiły, dodały jej nieco koloru.- Cieszę się z wielu rzeczy.
Rosa zdecydowanie nie była kimś, kto potrafił wyczuć, gdy ktoś z niej kpił lub żartował. Dużo rzeczy traktowała dosłownie i choć nie zawsze wychodziło jej na dobre to przynajmniej w sytuacjach takich jak ta nie musiała się przejmować, że ktoś z niej drwi.
Gdy kobieta przybliżyła dłoń anielicy do swojego policzka, odruchowo nieco się zarumieniła, dotyk wiernych zawsze wpływał na nią... kojąco. Nieco mechanicznie, przyzwyczajona do swoich działań religijnych, pogładziła jej delikatną skórę na policzku i posłała jej kolejny przyjazny uśmiech. Nigdy nie sądziła, że mogłaby się nadawać do innej pracy niż ta, którą przydzielił jej Pan.
- Dziękuję, mam już pracę. I nie, nie jestem aniołem stróżem, przykro mi.- Pozwoliła sobie jednocześnie odpowiedzieć na słowa Ruffian jednocześnie czując się nieco winną tego, że może zrobiła dziewczynie nadzieję na to, że Pan przydzielił jej stróża.- Gdybyś miała powód do tego, by mnie aresztować, nie.- Znów spojrzała na przedstawicielkę władzy, jakby jednocześnie sugerując jej, że nadal nie jest pewna tego, czy ma powody do jakichkolwiek aresztowań w tym miejscu.
Następne jej działania wywołały na jej twarzy nie małe zdziwienie. Ona? Przeszkadzała w aresztowaniu? Odruchowo cofnęła dłoń, a jej oczy wyrażały mieszankę zdziwienia i przerażenia. Jak mogła ją o to posądzać? Przecież chciała tylko pomóc. Miała nadzieję, że Ford to zrozumie i uwolni jej drugą dłoń z krępujących kajdanek. Szybko jednak porzuciła o tym myśl, całkowicie przestając przejmować się samą sobą z tego względu, że spostrzegła jak Ruffian sięga po butelkę szampana, jak jej żyły zaczynają emanować światłem, jak jej zachowanie zaczyna odbiegać od tego, które mogłaby zaakceptować. Dlatego jeszcze nim jaskrawooka została przyblokowana ciałem drugiej kobiety, szybkim ruchem sięgnęła w jej stronę, by chwycić szyjkę butelki. Jej dłoń na moment także zetknęła się z dłonią wymordowanej.
- Nie kradnij.- Szepnęła, jednocześnie pozwalając sobie na uspokojenie kobiety swoimi umiejętnościami. Na chwilę Ruffian w swojej głowie mogła ujrzeć kojące światło, a potem jej mózg zaczął tworzyć uspokajające wizje. Wszystko to, co mogło doprowadzić wymordowaną do uspokojenia swojej zwierzęcej natury i opanowania swojego zachowania teraz panowało w jej umyśle. Nie istniało nic co mogłoby ją przerażać, denerwować bądź wyprowadzać z równowagi. Na ten czas była tylko ona i wizje, które miały ją doprowadzić do porządku.
Zabrała jej butelkę szampana i odłożyła ją z powrotem na bar, jednocześnie zwracając swoje spojrzenie z powrotem na Ford. Delikatnie się do niej uśmiechnęła, jakby chciała powiedzieć "widzisz? Wcale nie utrudniam Ci pracy."


Objawienie użyte na Ruffian. Czas działania: 2 posty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.15 18:00  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Wzmianka o tym, że jasnowłosa nie jest jej aniołem stróżem zraziła nieco pijaczynę. Zastrzygła uszami do tyłu. To były luźno wypowiedziane słowa. Wymordowana nawet nie miała pojęcia, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Tym bardziej nawet nie robiła sobie nadziei, że tajemnicza i przeszkadzająca istota jest aniołem. Ona w Boga nie wierzyła, co dopiero w anioły.
Podczas gdy panie prowadziły zażyłą dyskusję o tym, która jakich grzechów nie lubi, a później gdy jedna przytwierdziła kajdankami drugą, Ruff zdążyła wziąć kolejny łyk szampana, a widząc jeszcze moment zakucia jasnowłosej, roześmiała się i na obie poleciał wypluty trunek. Ale kto by się tym przejmował. Na pewno nie wymordowany mutant, który nie wie, gdzie jest lewo, a gdzie prawo.
Anielica, jak się okazywało jeszcze bardziej naraziła się czarnowłosej, gdy próbowała odebrać jej chwilową życiową radość - łykanie ekskluzywnego - bardziej lub mniej - szampana, którym właśnie została namaszczona.
Nie kradnij.
Zastrzygła uszami, a na jej twarzy zatańczył wymowny grymas.
Wtedy ruch wykonała Ford. Dość obsceniczny trzeba przyznać. Podczas swojej niewybrednej kariery, Ruff nie spotkała się jeszcze z sytuacją, gdzie to kobieta wpychała się z biustem między jej nogi.
Cóż, życie cały czas nas zaskakuje.
Dalsze słowa tej cycatej wariatki  były już szczytem wszystkiego. Co ona sobie wyobrażała, że O'Hara to dziecko? O! Choć ze mną, dam ci cukierka!
Skoro nikt nie dopilnował jej ekspedycji i nikt nawet nie zechciał wybrać się, by zebrać zgromadzone tam zwłoki, to o czym my mówimy. To teraz nagle stała się poszukiwaną? W dodatku z literami NN w personaliach?
To wszystko robiło się do granic wyprowadzające z równowagi. Nadszarpnięty humor Ruffian objawiał się w postaci kolejnej gry świateł. Nie tylko tych nad barem. Wkurwiona niesprawiedliwością świata, za to, że jest poszukiwana nie wtedy, kiedy miała być i że ma być aresztowana za niechlujstwo Japończyków, odepchnęła nieco zielonooką nogami, by oswobodzić swoją zdobycz. Wyjęła butelkę spomiędzy ud odwróconą wierzchem do piersi lewą ręką. Uniosła ją i natychmiastowo roztrzaskała na barowej kolumnie, przy której siedziała. Kolejna dawka hałasu, posypanego szkła i rozlanego alkoholu. W pubie zaczynało się robić niebezpiecznie tym zabawniej, że to kobiety grały w burdzie główne skrzypce. Żyły z błękitnych zmieniły się w jasnozielone, a miejscami żółte. Ich siatka zrobiła się gęstsza, aniżeli przed chwilą. Struny głosowe zaczęły wydawać odgłosy wściekłego warczenia, czemu także towarzyszyło obnażenie uzębienia. Mięsień sercowy ponownie ociężale zaczął pompować jej brudną, świecącą krew.
Widząc to anioł postanowił interweniować, wobec czego Ruffian stała się mu posłuszna.
No i masz.. Anielica postanowiła zewsząd czynić dobro i wpieprzyła się z butami tam, gdzie jej nie szukają. Oszukała swoją mocą zmysły Franczeski, przez co wymordowana penetrowała teraz mleczne zaświaty, a układ nerwowy odbierał różnorakie bodźce w taki sposób, jaki nakazała mu to czynić jasnowłosa posłanka Boga.
Optymalna temperatura dwadzieścia pięć stopni, wilgotność umiarkowana, ciśnienie tysiąc trzynaście hektopaskali. Cisza i spokój, o jakim Ruffian nie miała dotąd pojęcia. Biel otaczająca z każdej strony i mniej wkurzająca, niż ta na stacji kolejowej, gdy Harry Potter i Dumbledore spotkali się w zaświatach po tym, jak ich obu zdjął Voldemort.
A mówiono tyle razy, nie idź w stronę światła!
Zaraz, zaraz.. Ale to światło przyszło do Ruffian, podczas gdy ona o to nie prosiła.
No właśnie, gdy tam wewnątrz niej panował błogi spokój zmieszany ze zdezorientowaniem, na zewnątrz ciało wymordowanej zaczęło się z lekka buntować. Owszem, wyglądała jak zahipnotyzowana, ale lekkie drgawki, dreszcze czy szamotanie zdradzały, że organizm pragnie się wyswobodzić z działania mocy anielicy, jak z sieci, w którą dał się pojmać. Strzygła uszami, jakby chciała dosłyszeć interesujący ją, nikły dźwięk pośród chaosu na ulicy w godzinach szczytu.
Patrzyła przed siebie wprost na wejście do lokalu, lecz tak naprawdę nie widziała niczego. Była kompletnie pozbawiona zmysłu wzroku i słuchu. Poza śnieżną bielą nie miała przed oczyma nic, chociaż mimo tego przekłamania, czuła w sobie narastającą gorycz, nienawiść i agresję.

Szał spowodowany wirusem 6/~
Dziewczyny, wybaczcie mi, że tak długo musiałyście czekać ;_;


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:04, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 11, 12, 13  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach