Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 13 Previous  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Next

Go down

Pisanie 02.07.15 1:26  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Zaśmiał się krótko i cicho pod nosem, ale mimo wszystko zaśmiał, pozostawiło to uśmiech na jego twarzy, a to stanowczo zdarzało mu się rzadko od czasu incydentu w organizacji.
Na myśl o tym wszystkim lekko drgającą ręką uniósł szklankę i po chwili z trunku pozostały tylko krople powolnie ściekające po ściankach szkła.
Zadziwiające jak jego humor latał ze skrajności w skrajność w ciągu kilku chwil, wystarczyła mała fretka, potem parę wspomnień i ponownie urocze stworzenie.. i jakże urocza właścicielka.
Na jego rozmówczyni szczęście humor postanowił się ustabilizować i pozostać pozytywny po wypiciu dobrej jakości trunku.
W końcu co innego mogło lepiej zadziałać na alkoholika niż coś wysokoprocentowego.
Spojrzał w czerwone oczy Fay i po chwili na jej palce, brakowało na nich istotnego elementu, który pasowałby osobie o tak drobnej postawie.
Wyciągnął swój telefon i szybkim ruchem jednej dłoni wystukał na nim wiadomość.
Piknięcie potwierdziło wysłanie jej więc oderwał wzrok od ekranu i ponownie skupił się na nowym pionku, który zagościł na szachownicy tego miasta, z jednej strony białymi pionkami było wojsko i rząd, na których czele stał ich prawowity król, a z drugiej strony niezorganizowane kawałki ciemnego drewna o różnych figurach próbowały się zebrać do kupy, dlatego też wiązał tak wielkie nadzieje z nową postacią.
- Twój akcent stanowczo się wyróżnia w tym mieście, aż miło usłyszeć coś czego nie słyszało się od tak dawna. Lata temu posługiwałem się takim samym żargonem jak ty, ale brak możliwości używania angielskiego i wręcz przymuszenie do używania japońskiego sprawiło, że powoli go zatracałem. Także jeżeli wolisz jeszcze przez jakiś czas nacieszyć się ojczystym językiem to śmiało możesz z niego przy mnie korzystać.
Po jego krótkim monologu usłyszał pukanie do drzwi, jak zawszę William miał idealne wyczucie czasu.
Już znacznie pewniejszą i mniej drgającą ręką otworzył drzwi i wpuścił wysokiego i krótko obstrzyżonego blondyna w stroju typowym dla kelnera, z małym jednakże dodatkiem na palcu i krawatem.
Przejął od niego srebrną tacę i postawił ją na stole.
- Jeśli możesz, przynieś mi Filet z polędwicy wołowej z klasycznymi dodatkami. - Powiedział zmęczonym, ale rozluźnionym już tonem i skierował głowę w stronę Fay.
- A ty co sobie życzysz? Możesz przetestować moich kucharzy jak tylko chcesz. - Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy i usiadł ponownie na swoim miejscu.
Kiedy William ich już opuścił, odchylił przykrywkę i podsunął tacę szpiegowi.
Znajdował się na niej czerwony sygnet z jastrzębiem oraz telefon komórkowy.
- Witamy wśród Łowców, Panno Fay Skyfield. - Powiedział oficjalnym tonem, ale po chwili szeroko się uśmiechnął i napełnioną już szklankę uniósł do góry w geście toastu.
- Jeżeli pozwolisz, chciałbym omówić z tobą teraz poważniejsze sprawy, zaczynając od tego jakie umiejętności posiadasz. - Powiedział głaszcząc dwoma palcami głowę fretki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 2:11  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Marcus zapewne nie miał jeszcze pojęcia, że każda najmniejsza zmiana zachodząca w jego mimice i wszystkie emocje, które przebiegły przez jego twarz w ciągu ostatnich sekund zostały wyłapane przez Fay i pilnie zateczkowane w katalogu zwanym jej mózgiem. Nietrudno było dostrzec, że mężczyzna czymś się martwi. I to nie byle jaką błahostką, bo ogień, który przez chwilę przemknął przez jego oczy jasno mówił, że zdarzyło się coś poważnego. Na dodatek wcale nie tak dawno, bo sytuacja wciąż paliła go od środka. Sama Fay miała zaś przedziwne przeczucie, że jeszcze tego dnia dowie się o co chodzi. Ale kiedy szczery uśmiech znów zagościł na twarzy rozmówcy, odetchnęła w duchu i opuściła ramiona, które nieświadomie spięła w trakcie odgadywania uczuć Marcusa.
- Obawiam się, że pański akcent wróci. I to całkiem szybko, bo o ile dobrze się orientuję, przez najbliższy czas będziemy często się widywać. Prawda?
Tak naprawdę Fay niewiele wiedziała o swojej nowej misji. A przynajmniej nie tyle, ile rzeczywiście chciała i potrzebowała. Miała świadomość, że jej praca zapewne nie będzie bardzo odmienna od poprzedniej, a ta rozmowa rozwieje wszelkie wątpliwości i odpowie na pytania, które męczą obie strony dyskusji. A jednak wciąż czuła rozżalenie. Nazwisko mężczyzny nie było jej obce i przyczyniło się do obecności Fay w trójce i irytowało ją, że wciąż praktycznie nic o nim nie wiedziała.
- To niezwykle miłe z pańskiej strony - odruchowo odpowiedziała na propozycję posiłku przy użyciu jednej z wielu wyuczonych formułek. Niby Marcus bez większego wahania zwracał się do niej per "ty", ale Fay wciąż starała się pohamować chęć spoufalenia się z mężczyzną. W końcu jak dotąd nie wiedziała nawet jak wysokie stanowisko zajmował w hierarchii Łowców. Na obecność drugiego, nieznajomego mężczyzny odpowiedziała delikatnym uśmiechem i powitalnym skinieniem głowy.
- Jeżeli mogę poprosiłabym smażonego łososia. Przy takiej pogodzie ryby są jedynym, co trzyma mnie przy życiu - odpowiedziała z uśmiechem, szczerze ciesząc się z wizji posiłku. W całym tym zamieszaniu i szukaniu przejścia do kryjówki Łowców zupełnie zapomniała o wrzuceniu czegokolwiek do swojego brzucha.
W między czasie Churchill skończył swoje ucztowanie i z zainteresowaniem skierował skoczne kroki w kierunku Marcusa. Jak już wcześniej zostało wspomniane - kupienie zaufania tego chytrego stworzenia wcale trudne nie było. Tyle, że pan Sleipnir nie miał jeszcze świadomości czym groziło spoufalanie się z Churchillem.
- Widzę, że właśnie straciłam towarzysza - Fay prychnęła pod nosem, patrząc na zachowanie puchatego stworzenia. - Będzie próbował wejść panu na ramiona.
Zanim jednak Churchill zdążył podjąć jakąkolwiek próbę dostania się na wyższe partie ciała Marcusa, potencjalna "ofiara" zwierzęcia zdążyła przygotować niespodziankę. Tyle, że tym razem już dla samej Fay. Z uwagą zwróciła wzrok w stronę tacy, przelatując szybko spojrzeniem po telefonie i skupiając się głównie na sygnecie.
- Och - westchnęła cicho, podnosząc spojrzenie na rozmówcę. - Dziękuję, raz jeszcze. Nie spodziewałam się tak efektownej wyprawki.
Pomimo szczerego zachwytu nie sięgnęła dłonią ani po jeden obiekt, ani po drugi. Z czystej grzeczności, czekając uprzejmie, aż sam Marcus zaproponuje jej przejęcie nowego sprzętu. Słysząc zaś pytanie o umiejętności odruchowo odchyliła się do tyłu, przykładając palec do ust w zamyślonym geście.
- Potrafię mówić - zaczęła wymieniać, przy okazji wycierając serwetką ślady szminki z palca. - Nie tak, jak inni. Od dziecka uczono mnie zasad retoryki, działania perswazji i skutecznego manipulowania ludźmi. Dodatkowo w kwestii ostatniego - posiadam amulet, który potęguje efekt. Nie jest wyjątkowo mocny, ale pomocny.
Zachichotała cicho w reakcji na swój niespodziewany rym. A mówiąc o samym amulecie odruchowo dotknęła lewa dłonią artefaktu zawieszonego na szyi.
- Umiem też hakować. A najważniejsze - zawahała się, spoglądając wprost w oczy Marcusa. - Mam fotograficzną pamięć. I to w takim stopniu, że potrafię odtwarzać raz widziane dokumenty, nawet po kilku latach. Potrzebuję niecałych dwóch sekund, aby zapamiętać obraz, na którym skupia się mój wzrok. Przy pomocy odpowiedniego rysownika umiem również odtworzyć plany i ludzkie twarze. Pamiętam dosłownie każdego, kogo w spotkałam w życiu chociaż raz.
Ostatnie słowa wypowiedziała nieco ciszej, patrząc rozmówcy może zbyt głęboko w oczy. Zupełnie jakby chciała dotrzeć wprost do jego duszy i zasiać tam swoje słowa na zawsze. W końcu jednak spuściła wzrok po kilku sekundach ciszy, po czym opróżniła swoje szkło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 2:42  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Cicho westchnął kiedy fretka przymierzała się do wejścia na niego, ale po chwili sam wystawił rękę tak aby mogła to bezproblemowo uczynić.
Westchnięcie to jednak było westchnięciem spowodowanym zmęczeniem, dopiero teraz przypomniał sobie dlaczego czuje przepełniające go zmęczenie. Żeby się upewnić zerknął na ekran telefonu.
- Cholera - Powiedział wręcz bezgłośnie do samego siebie.
Nie spał już czwarty dzień.
Kiedy pogodził się z tą myślą przeciągnął się na krześle i pogłaskał stworzonko, które zagnieździło się na jego barku po głowie.
- Na nasze szczęście jest ona bardziej efektywna niż efektowna. Posiada pani w nim numer alarmowy, który w razie nagłej zmiany planu czy niefortunnego zdarzenia, może pani użyć w celu poinformowania nas o tym czy potrzebuje na przykład wsparcia. Od razu mówię, że jest w nim wmontowany czip dzięki czemu będziemy wiedzieli gdzie się pani znajduje, plusem jest to, że w razie porwania będziemy mogli szybko zlokalizować sygnał i wyruszyć na odsiecz. A to na pewno zrobimy jeżeli zajdzie potrzeba. - Powiedział oficjalnym tonem, zwrócił uwagę na to, że jego rozmówca najwyraźniej nadal nie czuje się komfortowo z Łowcą więc po prostu pozwoli jej się na spokojnie oswoić z nowym przełożonym.
Właśnie, przełożony.
Wysłuchał uważnie jej wypowiedzi, coraz bardziej ciesząc się z tego jak wiele przydatnych umiejętności posiada.
Kiedy zaczęła patrzeć mu w oczy zaczął czuć jak zmęczenie daje o sobie zapomnieć choć na chwilę, ale przypomniało mu to o fakcie, że dalej siedzi w soczewkach.
Może gdy je zdejmę to bardziej się rozluźni, pomyślał.
Szybkim ruchem wyciągnął opakowanie z kieszeni jedną dłonią, a drugą ściągnął soczewki i wsadził je do pudełka. Miał w tym już tak wyrobioną wprawę, że cała operacja trwała kilka-kilkanaście sekund.
Minus jest taki, że zobaczy ona jak bardzo przekrwione oczy cały czas ją obserwują.
- Pani umiejętności stanowczo będą miały okazje sprawdzić się w prawdziwym życiu, jestem pewien, że Ciro Eltyar, pani nowy przełożony będzie zachwycony. - Odpowiedział rymem na rym, choć nieumyślnie. - Poza nim będzie pani również pod moją jurysdykcją więc proszę się nie martwić, jeszcze nieraz się zobaczymy, a w razie potrzeby to zawsze może pani się do mnie zwrócić. - Powiedział patrząc na nią swoimi przekrwawionymi ślepiami, po czym dopił resztę trunku ze szklanki.
Znowu zapomniał niestety o jednym.
Na tyle na ile miał chęci, a nie było tego wiele, żwawo się podniósł i wyciągnął z gabloty butelkę wody oraz małą szklaneczkę. Starał się wykonywać wszystkie ruchy płynnie, ale zważywszy na fakt jak bardzo zmęczony był to niestety nie wychodziło mu to tak dobrze jakby chciał.
Gdyby miał siłę to by się na to zapewne zirytował, ale skomentował własny stan jedynie cichym westchnięciem.
wypełnioną wodą szklankę postawił na stole i chwile później położył tam również fretkę.
- W końcu nie tylko my musimy pić, prawda? - Zapytał retorycznie.
Odruchowo sięgnął po karafkę i zapełnił obie szklanki trunkiem, po czym wychylił sporą część swojej.
- Czy jest coś co chciałaby pani wiedzieć, panno Skyfield? - Zapytał stawiając szkło na dębinie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 3:16  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Patrzenie na Marcusa w tak słabym stanie nie sprawiało łowczyni najmniejszej przyjemności. Choć tego nie okazywała, poczuwała się coraz bardziej winna zabierając mu czas, który ewidentnie powinien był przeznaczyć na odpoczynek. Jedynie Churchill zdawał się być zadowolonym z zaistniałej sytuacji, bo głaskany przez mężczyznę zwinął się w kłębek i na dobre zagościł na jego barkach.
- Znam ryzyko zawodowe. A im jest ono większe, tym bardziej uważam na to, co robię - odpowiedziała, słysząc ostatnią kwestię dotyczącą ewentualnego porwania. - Cieszę się, że w razie czego mogę liczyć na wsparcie Łowców. Ale chciałabym również poinformować, że wiem jak się zachować w skrajnie niebezpiecznej sytuacji.
W tym momencie Fay subtelnie wsunęła dłoń w dekolt sukienki, skupiając swój wzrok na coraz wolniej oddychającym Churchillu. Mówiąc o zachowaniu w niebezpiecznych warunkach wcale nie chodziło jej o przetrwanie za wszelką cenę. Wręcz przeciwnie - na środku stołu położyła niewielkich rozmiarów pigułkę.
- Cyjanek potasu, szybki i skuteczny. Jeżeli zdarzy się, że władza mnie dorwie, nie będą mieli czasu na podrapanie się w tyłki. A co dopiero podanie odtrutki.
Pigułka wylądowała z powrotem na swoim miejscu. W odpowiedzi zaś na westchnięcie Marcusa, Fay pochyliła się z powrotem w jego stronę, doszczętnie pozbywając się zawartości swojej szklanki.
- Spójrz na mnie - poprosiła, tym razem nie bawiąc się w zbędne formułki. Znów utkwiła swój wzrok głęboko w oczach Marcusa, wyzbytych już soczewek i przekrwionych od niemalże skrajnego wycieńczenia.
- Dlaczego jesteś taki spokojny? - spytała, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy. Wysunęła swoją dłoń w stronę ręki towarzysza. Wszelkie formalne bariery w ciągu paru sekund odeszły w niepamięć. - Wyglądasz, jakbyś ostatnie dni spędził tylko i wyłącznie na spaniu. Zazdroszczę ci, wiesz? Naprawdę wydajesz się być wypoczęty.
Fay znacznie zniżyła głos, a jego barwa stała się nieco bardziej aksamitna. I gdyby pozwoliła Marcusowi chociaż na chwilę przerwać kontakt wzrokowy, może zauważyłby, że przez akwamaryn w talizmanie przebiegła drobna iskierka.
- Skoro czujesz się już lepiej, wróćmy do naszej rozmowy - uśmiechnęła się, w głębi duszy analizując na jakie nieprzyjemności powinna się przygotować z racji prezentowania swoich umiejętności na własnym przełożonym. - Jeżeli tylko będę miała jakikolwiek problem, będzie pan pierwszą osobą, która się o tym dowie. I dziękuję za tak ciepłe przyjęcie.
Spojrzenie Fay mimochodem uciekło w stronę znów pełniutkiej szklaneczki. I to właśnie ten widok uświadomił jej, jak bardzo miała ochotę zapalić.
- Mogę? - spytała wysuwając cienkiego papierosa z wcześniej wyjętej paczki. W pokoju uniósł się delikatny zapach goździków. Chociaż wciąż trzymała dystans, to czuła się coraz swobodniej w towarzystwie Sleipnira, mając wrażenie, że ich współpraca zapowiadała się lepiej, niż można by się tego spodziewać. I właśnie ta myśl z powrotem wprowadziła uśmiech na bladą twarz łowczyni.
- Chciałabym wiedzieć, gdzie mogę zamieszkać i jaką pracę podejmę w pierwszej kolejności. W miarę możliwości chciałabym również dowiedzieć się o generalniej sytuacji między łowcami a władzą w mieście - odpowiedziała z nadzieją, że w końcu dowie się czegoś na temat miasta.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 19:10  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Spojrzał na jej tabletkę z lekkim zdziwieniem. Stanowczo jest to osoba, która ceni losy swojej organizacji. Ponownie stwierdził, że lepiej trafić nie mógł.
Przytrzymał delikatnie fretkę kiedy ta prezentowała pigułkę, lepiej żeby mały nie wyskoczył z pomysłem, że to kolejny smaczny prezent dla niego.
- Pani poświęcenie dla dobra sprawy jest zaskakujące, mało mamy aż tak oddanych ludzi od razu po dołączeniu, domyślam się, że przebywanie w M-2 dało pani wiele lekcji. - Skomentował kiedy chowała uroczą śmierć w dekolt.
Zgodnie z jej prośbą spojrzał jej prosto w oczy, ale kiedy ta postanowiła wykorzystać na nim swoją moc, Sleipnir.. kichnął rozmywając całkowicie jej zaklęcie.
Po chwili jego zmysły były już takie same i zorientował się co uczyniła.
- Doceniam szczere chęci, ale to bardzo głupi pomysł stosować urok na swoim szefie, Skyfield. - Powiedział chłodnym niczym zima w Rosji głosem i posłał jej wyjątkowo nieprzyjemne spojrzenie.
- Następnym razem zostaną wyciągnięte z tego konsekwencje jeżeli wykona pani taką samowolkę, stanowczo nie będą one przyjemne, tym bardziej jeżeli spróbuje uczynić to pani na Ciro Eltyarze, nie należy on do przyjemnych ludzi. - Dorzucił po chwili.
Świetny pomysł, pomyślał po usłyszeniu propozycji powrotu do rozmowy.
- To miłe z pani strony, postaram się pomóc jak tylko mogę - Powiedział już cieplejszym tonem, choć nadal nie należał on do gamy przyjemnych. - To ja dziękuję za towarzyszenie mi przy nieudolnym upijaniu się. - Dorzucił po chwili, jednak to już zagościło w sferze cieplejszej.
Widząc jak wyciąga ona papierosy, od razu sięgnął spod stołu po popielniczkę i postawił ją przy niej, po czym wyciągnął swoją zapalniczkę i bez słowa podstawił jej ogień.
- Proszę bardzo, sam też skorzystam z kolejnego uzależnienia.
Po tych słowach sięgnął po swoje fajki, znacznie grubsze od jej i z mniejszym filtrem.
Pierwsze zaciągnięcie się od dawna dało mu błogi stan, to że tylko na kilka sekund się nie liczyło.
Widząc jej uśmiech ponownie skupił się na niej, wsłuchując się dokładnie w to co ma do powiedzenia.
Mimo wszystko odrobina uroku chyba zadziałała bo czuł się odrobinę lepiej dzięki czemu samemu również się wyluzował i rozpromienił odrobinę.
- Jeżeli nie posiada pani żadnego miejsca zamieszkania to zostanie pani przydzielona kapsuła w siedzibie, zapewne wie pani jak one wyglądają tutaj w Japonii. Jeżeli jednak posiada pani jakieś miejsce w którym może się zatrzymać to nie zabronimy pani z się w nim ulokować, ale jest pani zobowiązana pokazywać się w siedzibie od czasu do czasu i składać raporty. Sprawa z telefonem została już wyjaśniona więc zapewne pani pojęła, że kontakt z panią musi być zawsze, nawet w środku nocy. - Wytłumaczył wolno, choć tylko dlatego, że zmęczenie dalej dawało mu się we znaki.
- W związku z tym, że posiada pani umiejętności idealne dla szpiega to zostanie pani naszą wtyką, czyli pani zadania będą polegać na zdobywaniu informacji przydatnych dla rozwoju organizacji, głównie będą nam potrzebne informacje związane z wojskiem i rządem, ale na pewno zdarzy się również okazja inwigilacji na terenie Desperacji. - Dodał po chwili i wypił spory łyk ze swojej szklanki.
Po chwili jednak powrócił do tłumaczeń.
- Sytuacja nie jest przyjemna, nie zdarzyło się nam nigdy dostać od nich kwiatów i karteczek z życzeniami na rocznice powstania organizacji, prędzej granat czy szpiega, jeśli rozumie pani o czym mówię. Jedni chcą wykończyć drugich w skrócie, tylko, że my mamy powód aby ich wykończyć. - Dodał po chwili z poważniejszym tonem.
Przynajmniej znalazł idealny sposób na szybkie odreagowanie, polegało ono na głaskaniu nowego zwierzątka. Idealnie pasowało do jego pozycji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 20:35  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Posiadanie przy sobie śmiertelnej trucizny przez tak wiele lat stało się dla Fay czymś równie naturalnym, co noszenie bielizny. W prawdzie fakt, że właśnie siedziała przed Marcusem jasno świadczył, że jak dotąd jej praca nigdy nie stała się na tyle niebezpieczna, aby dziewczyna musiała targnąć się na własne życie. Co nie wcale nie oznaczało, że jej czujność została uśpiona, a pigułka stała się tylko bezużytecznym dodatkiem.
- Największą lekcję dali mi rodzice - uśmiech, jaki towarzyszył Fay przy wypowiadaniu tych słów okazał się być znacznie smutniejszym, niż łowczyni sobie tego życzyła. Zazwyczaj, ba, praktycznie nigdy nie otwiera się przed innymi ludźmi. A szczególnie tymi, których dopiero co poznała. I chociaż to właśnie za sprawą własnych rodziców stała się tym, kim była dzisiaj i choć oboje czynnie wspomagali organizację, nigdy tak naprawdę nie stanowili dla córki odpowiedniego tematu do rozmów. Tyle, że Marcus był jej przełożonym i wszystko jasno mówiło, że w ciągu najbliższych tygodni spędzą ze sobą bardzo dużo czasu. To nie oznaczało, że Fay nagle odczuła potrzebę potraktowania go jak osobistego terapeuty i wypłakania mu w ramię (które wciąż było okupowane przez Churchilla) wszystkich krzywd, jakie w życiu ją spotkały. Po prostu wiedziała, że może powiedzieć mu trochę więcej.
- Kiedy miałam osiemnaście lat po raz kolejny wróciłam do domu z tytułem najlepszej uczennicy. Obwieściłam rodzicom, że w momencie ukończenia szkoły chcę kontynuować naukę w kierunku dyplomacji, a moja matka słysząc te słowa rozpłakała się jak małe dziecko - uśmiech znów zagościł na twarzy Fay, tyle, że tym razem wyzbyty wszelkich emocji. - Tydzień później dowiedziałam się o łowcach. Przy okazji rodzice uznali, że to dobry moment, aby poinformować mnie, iż wszystko, czego jak dotąd się uczyłam miało służyć tylko i wyłącznie pomocy organizacji.
Szklanka po raz kolejny tego popołudnia dotknęła pełnych ust dziewczyny i powróciła na stół całkiem pusta.
- Ciężko mi wymagać od pana zrozumienia w sytuacji, gdy człowiek nagle dowiaduje się, że od samego urodzenia był traktowany jako potencjalna broń w walce z władzą, a utrzymywanie kontaktów z rówieśnikami miało posłużyć tylko za naukę zachowań w społeczeństwie i rozpoznawania charakteru człowieka po sposobie, w jaki się przedstawia - zaśmiała się pod nosem, mimochodem przypominając sobie swoją paczkę ze szkoły średniej. Przez jej głowę w ciągu kilku sekund przewinęło się kilka młodych twarzy, które w tej chwili pokrywała siatka zmarszczek, a zapadnięte policzki naznaczały pocałunki wnucząt. Pomijając oczywiście, że i tak część z tych ludzi była już martwa.
- Ale to stało się ponad sześćdziesiąt lat temu. Wystarczająco długi okres, aby zrozumieć, że niektóre idee są warte poświęceń.
Churchill, niczym kot, zamruczał cichutko obwieszczając, że jest mu tak dobrze jak jeszcze nigdy w życiu. Fay nie czuła zazdrości wobec "zdradzieckiego" zachowania swojego niewielkiego towarzysza. Wręcz przeciwnie. Spędziła z fretką wystarczająco dużo czasu, aby w tym momencie mieć świadomość, że Marcus jest osobą, której warto się trzymać. Chociaż zaufanie Churchilla można było kupić twardymi krakersami, to zapadał w sen tylko w momentach, gdy czuł się w pełni bezpieczny. I takie własnie poczucie dawało mu przysypianie na ramieniu Sleipnira.
Aż tu naglę całą pewność siebie Fay szlag trafił. Zachciało jej się stosowania sztuczek na przełożonym, co?
- Ups - jęknęła cicho, zapadając się w krześle i z poczuciem winy przygryzając dolną wargę. Czuła się niczym dziecko przyłapane na kradzieży ulubionych cukierków.
- Nic mnie nie tłumaczy, ale chciałam tylko pomóc. Widzę, że ostatnio ciężko pracowałeś, a cały problem w moich "sztuczkach" polega na tym, że nie mają szansy zadziałać, jeżeli wcześniej o nich wspomnę. Manipulacja działa tylko w momencie, gdy ludzki umysł jej się nie spodziewa i nie tworzy przed nią psychicznej bariery.
Fay czuła się głupio. To nie pierwszy raz, kiedy zdarzyło jej się stosowanie sztuczek na zwykłym znajomym, ale przy okazji było to jednym z nielicznych momentów, gdy rozmówca odkrył jej działania. W sercu czuła gorycz względem samej siebie, bo po raz kolejny poczuła się zbyt pewnie i nie przemyślała konsekwencji swoich działań. I całe, cholera jasna, szczęście, że Marcus był jej nowym szefem, a nie celem kolejnej misji! Ulga przyszła dopiero w momencie, gdy końcówka papierosa Fay zajęła się ogniem, a sama dziewczyna była w stanie skryć skruchę pod gęstą chmurą goździkowego dymu.
Już raz poważną atmosferę szlag trafił i to z powodu łowczyni. Nadszedł więc czas na powtórkę z rozrywki, bo słysząc odpowiedź Sleipnira na temat swojej pracy, Fay nie była w stanie pohamować śmiechu. Cichego, wesołego i całkowicie wyzbytego ironii, ale jednak - wciąż śmiechu.
- Naprawdę przepraszam - jęknęła rozweselona, odruchowo zaczesując dłonią włosy do tyłu. - Nie powinnam się tak zachowywać. Nie zrobił pan nic głupiego, ale... Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Mój błąd, przyzwyczajenie zawodowe. Wiem, na czym polega moja praca - w końcu urodziłam się właśnie po to, żeby być wtyką. Pytając o to miałam na myśli swoją kolejną misję. Proszę mi wybaczyć, po prostu zazwyczaj w celu zdobycia informacji zatrudniałam się na nowych stanowiskach.
Łowczyni strzepnęła popiół z papierosa, drugą ręką rozplatając warkocz.
- Kwestia mieszkania jest dla mnie trochę trudniejsza, niż się wydaje. Bardzo chętnie przyjmę kapsułę, ale mojej profesji sprzyja posiadanie lokum w mieście. Wiem jak źle to brzmi względem organizacji, ale w dwójce się sprawdzało - ponownie zaciągnęła się papierosem, przy okazji odganiając myśl, że alkohol w jej krwiobiegu zaczął powoli działać. - Moi rodzice wspomagali łowców, ale nigdy nie przyłączyli się do nich czynnie. Od początku planowali, że to własnie ja zostanę łowcą i uznali, że pozostanie "prawowitymi obywatelami" ułatwi mi pracę. Przepraszam, niepotrzebnie tak to rozciągam. Przechodząc do sedna - posiadając mieszkanie w mieście łatwiej jest mi odgrywać role i zdobywać zaufanie swoich celów. Oczywiście zrozumiem, jeżeli nie wyrazicie zgody, ale w razie czego posiadam oszczędności, które pozwolą mi na wynajęcie niewielkiej klitki.
Po głowie Fay chodziło jedno ważne pytanie, które nijak nie chciało dać dziewczynie spokoju. Patrząc na Marcusa doskonale widziała, że w organizacji musiało stać się coś nadzwyczaj poważnego. Jej natura wciąż podsuwała pomysły to rozpoczęcia tematu, a jednak sama Fay ze wszystkich siła starała się go unikać. Cieszyło ją, że jej nowy przełożony wraz z rozwojem rozmowy stał się nieco spokojniejszy.
- Pasujecie do siebie - odparła z uśmiechem, przygaszając papierosa w popielniczce. I wcale nie kłamała, bo Churchill i Sleipnir sprawiali pozory, jakoby znali się od dziecka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.15 0:05  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Alkohol działał na jego korzyść, ale również niekorzyść jeśli spojrzy się na to z innego punktu widzenia.
W końcu kto nie chciałby czasem mieć głowy nie do zapicia.
No właśnie. Jedynie alkoholik by tego odmówił.
No właśnie.
Mimo to wychylał kolejne szklanki alkoholu, na swój sposób uspokajał nawet i jego charakter. Kto wie, może z przyzwyczajenia. Wolał tego nie rozgryzać, bo jeszcze przez nagłe olśnienie straciłby ten przywilej i już nic nie działałoby na niego tak kojąco.
W trakcie jej kolejnych monologów bezgłośnie uzupełniał braki w obu naczyniach, szklankach, jak i w karafce, w końcu wszystko ma swój koniec kiedyś, nawet kryształowa bryła z poprawiaczem nastroju w środku.
Kiedy skończył swoją kwestię, jej reakcja go zaskoczyła i na ułamek sekundy speszyła.
Speszyła 195 centymetrów strategii, doświadczenia w boju i chłodności.
Stanowczo za wiele uczuć udawało jej się odkopać, trzeba to jakoś zmienić zanim dojdzie do najgorszego.
- Nie szkodzi. - Rzucił krótko i z pozoru obojętnie, nawet ona nie zdążyła zapewne wychwycić tego ułamka sekundy.
A jeżeli zdążyła to jest kurewsko dobra, za dobra.
No ale to kochany szpiegmistrz będzie ją miał na głowie, nie on.
Poniekąd. Ehhhhh.
Wypił całą szklankę naraz, może i nie wyglądało to szarmancko, ale potrzebował tego.
Naczynie od razu oczywiście uzupełnił, nie mogło przecież stać długo nieużywane.
Starał sobie przypomnieć rodziców Fay.
Indywidualiści z opisu.
Ciężko określić kiedy odeszli, ale coś mu w głowie stanowczo świtało.
Szkoda tylko, że nie wypadało zapytać o szczegóły ich zgonu, no cóż.
Zakładając, że w ogóle zginęli, a jeżeli tak to z czyjej ręki.
...Nemesis.
Stanowczo odrzucił szybko myśli o tej demonicznej kurwie z piekła rodem, nie miał zamiaru stracić kolejnej szklanki na samo wspomnienie.
Szybko powrócił do skupienia się na swojej rozmówczyni.
...sprzyja posiadanie lokum w mieście.
Czyli jednak nie zagości w jednej z kapsuł, w sumie to logiczne, swoje ofiary może sprowadzać do swojego mieszkania i tam wyciągać z nich najpotrzebniejsze informacje, pomysł na tyle sensowny, że zasługiwał na dotację.
Albo przekazanie jej jednego z mieszkań, które posiadali dzięki temu, że niektórzy z Łowców przenieśli się ze swoich wygodnych apartamentów do ścieków ponieważ bardziej im to odpowiadało, czy po prostu nie chcieli widzieć tych samych ścian, na których zapewne popłynęła krew ich bliskich przez S.SPEC.
Znowu się zapędził myślami i znowu wrócił do rozmówczyni.
...Przechodząc do sedna, o to lubię.
Nie miał co wiele się zastanawiać.
- Zgoda, zostanie pani przydzielone mieszkanie jak tylko wrócimy do bazy. - Powiedział aprobującym tonem i zamoczył płytko palec w swojej szklance, po czym podsunął go pod pyszczek stworzenia, był ciekaw reakcji.
- Co do przydziału zadań, otrzyma je pani albo od Ciro albo na zebraniu, które niedługo będzie miało miejsce, wtedy dowie się pani więcej szczegółów o organizacji i pozna każdego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.15 0:37  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Zważywszy na monolog, który przed chwilą padł z ust Fay, średnio rozbudowana odpowiedź Marcusa wywołała u niej skrajnie różne odczucia. Przede wszystkim zazwyczaj mówiła o sobie (przeważnie historie zmyślone na potrzebę odgrywanej roli) tylko po to, aby wzbudzić u rozmówcy zaufanie i wyciągnąć od niego większą ilość informacji. W końcu ludzie, którzy trzymali swoją przeszłość w tajemnicy zawsze wydawali się podejrzani. Tyle, że w tym przypadku w celu wyciągnięcia informacji wystarczyło spytać.
- Dziękuję - odparła w odpowiedzi na napełnienie szklanki. Widząc jednocześnie w jakim tempie opustoszało szkło rozmówcy postanowiła nie pozostawać w tyle. Albo nieświadomie rzuciła mu nieme wyzwanie, wlewając w siebie trunek równie szybko, co przed chwilą Marcus.
Oczywiście, że Fay była dobra. Może nie najlepsza, ale jako perfekcjonistka dążyła do stworzonego we własnej wyobraźni ideału. A chcąc stać się wyimaginowaną postacią bez najmniejszej skazy, nie pozwalała sobie na przeoczenie chociaż najmniejszej zmiany w mimice Marcusa.
- Umarli ze starości - w tym przypadku zgadywała, z nadzieją, że celnie trafiła w tok myślenia rozmówcy. Może jeszcze jedną szklaneczkę, panie Sleipnir?
Całkiem niedawno wspomniana ciekawość Churchilla uaktywniła się na nowo, gdy tuż pod jego nosem pojawił się intensywny zapach. Fretka otworzyła oczy, a po wstępnych oględzinach "nowego obiektu" zabrała się za łapczywe zlizywanie alkoholu z palca łowcy.
- Świetnie! - ucieszyła się na słowa względem mieszkania. - Oczywiście będę przebywać w siedzibie tak często, jak tylko będzie to możliwe. Szczególnie w poszukiwaniu tego małego cwaniaka. Mam wrażenie, że polubił pana aż za bardzo i będzie korzystał z każdej sposobności do małej wędrówki po ściekach.
Głos Fay stał się nieco cichszy, ale wciąż ciepły i przyjacielski. Tak naprawdę czerpała ogromną przyjemność z całej rozmowy, głównie przez zdobyte informacje, ale równie mocno z poznawania nowego przełożonego. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że skupiona na dyskusji zupełnie zapomniała o pustym żołądku. A przynajmniej do momentu, gdy dosłownie na kilka sekund przed wejściem pracownika Marcusa ciszę w pokoju przerwało burczenie.
- Dziękuję - zwróciła się do Willa zniżonym głosem, skrywając pod opuszczoną głową wstydliwe rumieńce. Niech szlag trafi ten cholerny żołądek i jego opieranie się wszelkim próbom wychowawczym! Chociaż burczenie zwiastujące potrzebę wciśnięcia w siebie pożywienia było czymś zupełnie naturalnym, to przy okazji całkowicie irytującym.
- Pięknie pachnie - westchnęła rozmarzona, odwracając już nieco pewniejszy wzrok w stronę kelnera. A widelec, choć już w pogotowiu w drobnej ręce Fay, cierpliwie czekał, aż Marcus sam zacznie wieczorną ucztę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.15 1:34  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Zaskoczyć go trzema słowami to wyczyn, więc zwalił go na zmęczenie żeby zbytnio nie pochlebiać nowej wtyce nawet w myślach.
Mimo wszystko zapisał to w swojej pamięci, która i tak była przepełniona sprawami Łowców.
Coraz bardziej przypominał podręcznikowy przykład pracoholika, ale nawet i oni czasem potrzebują przerwę, zwłaszcza jeżeli mają okazję ją urzeczywistnić z takim towarzystwem.
Mhm. - Więcej nie potrzebował mówić w sprawie jej rodziców, więcej też o nich myśleć nie musiał.
No chyba że Fay kłamała, w końcu od małego była przygotowywana do tego.
Spojrzał jej głęboko w oczy kiedy ponownie zbliżył szklankę do ust i próbował cokolwiek z niej wyczytać. Niewiele to dało, jej oczy przepełniała przykra przyszłość, zmieszanie gniewu ze smutkiem i nadzieja na pozytywną odmianę w jej życiu. Typowe oczy Łowcy można by rzec.
- Zastanawiam się panno Fay nad jedną rzeczą, a jako, że nie lubię niepotrzebnie omijać tematu to spytam wprost. Co panią w takim razie motywuje do działania na rzecz Łowców? - Zapytał cały czas patrząc jej w oczy łudząc się, że uda mu się wyczytać z nich coś więcej, ewentualnie wychwycić kłamstwo w jej odpowiedzi. Kłamstwo, które potraktowałby wyjątkowo surowo.
- Jest pani wyjątkowo miła jak na osobę, która pracuje z rebeliantami od lat, zapewne nie muszę pani tego tłumaczyć, ale nie ma wśród nas zbyt wielu równie uroczych osób, a jeżeli już to są anielskimi stworzeniami. - Dodał po chwili z małą nutą nieufności licząc na to, że alkohol, który już kursował w jej krwi wspomoże wyciągnięcie jej motywów na wierzch.
Po jego wypowiedzi jednak wszedł William burząc całą atmosferę.
Odpowiedział mu przez to jedynie skinięciem głowy i pomrukiem, a kiedy ten wyszedł, od razu wstał i zamknął drzwi na klucz.
- Rozumie pani oczywiście czym grozi i co oznacza zatajenie odpowiedzi na moje pytania, prawda? - Zapytał zanim ta zdążyła odpowiedzieć choćby słowem.
Myśl o straconych kompanach stanowczo przywróciła go do pionu, choć nie zmienił swojej pozycji nawet o milimetr, nie było to potrzebne bo i tak przeszywający wzrok rozmówczyni zdążył to określić.
Udał, że nie słyszał jej burczenia, ale nie pozwolił jej czekać z rozpoczęciem konsumpcji więc płynnym ruchem zagościł widelcem w świeżo przygotowanym mięsie i ukroił kawałek.
Zanim jednak wziął go do ust, skinięciem głowy przyzwolił na jedzenie przegłodzonej już wtyce i poczuł jak ponownie się rozluźnia.
- Smacznego, ma pani bardzo dobry gust kulinarny. - Powiedział ciepłym tonem i spróbował swojej potrawy. Przypomniało mu to dlaczego knajpa jest jednym z najbardziej dochodowych źródeł dofinansowania organizacji, jego kucharze gotują jak anioły i nikt jeszcze nie miał powodu żeby temu zaprzeczyć. Łowieckie anioły oczywiście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.15 2:13  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Po krótkim, niemrawym zjeździe dyskusja, ku uciesze Fay, z powrotem weszła na wyżyny. Po prawdzie wszystko wskazywało na to, że w tej chwili będzie dotyczyła tylko i wyłącznie jej osoby, ale jeżeli to miało wpłynąć na zaufanie Marcusa była w stanie się poświęcić. Tak samo jak poświęciła kawałek łososia, gdy Churchill rozbudzony zapachem jedzenia w ciągu jednej chwili znalazł się przy jej talerzu.
- Nie sądzę, że mam co zatajać. Chociaż wolałabym nie przyznawać się do jednej imprezy w szkole średniej - zachichotała niczym nastolatka, ewidentnie grając pod publikę. - Z drugiej strony wyspowiadanie się przez panem wzbudza u mnie obawy. Mam to odbierać jako test odporności na pijacki wylew zwierzeń?
Dla podbicia efektu znów sięgnęła po napełnioną trunkiem szklankę i przyłożyła ją do ust. Przeciągnęła pauzę w dyskusji o kilka ciężkich sekund, spoglądając swojemu przełożonemu głęboko w oczy (który to już raz tego wieczoru!), aby na końcu po raz ponowny opróżnić szkło do dna. Takie to drobne, a tyle pije!
- Przede wszystkim motywuje mnie rodzina - nie chcąc trzymać Marcusa dłużej w niepewności, wraz z rozpoczęciem jedzenia w końcu wróciła do głównego tematu. Oczywiście rozpoczynając każdą odpowiedź dopiero po przełknięciu soczystego kawałka łososia!
- Rodzice zawsze powtarzali, że rodzina jest najważniejsza i warta każdych poświęceń - w trakcie rozmowy Churchill cichutko powędrował w stronę drugiego talerza. - Dlatego przez pierwsze lata robiłam to tylko dla nich. Wybacz mi, ale wtedy jeszcze czułam obawy wobec organizacji. Po prawdzie kiedy przedstawiono mi prawdziwą sytuację w jakiej znalazł się nasz świat, naprawdę zrozumiałam idee kierujące łowcami. Tyle, że wciąż nie potrafiłam poczuć tego samego we własnym sercu.
Fay wsunęła do ust kolejny kawałek łososia, a w czasie jego przeżuwania wysunęła widelec z drugim, nieco mniejszym w stronę Churchilla. Nie trzeba było długo go namawiać do odbioru poczęstunku.
- Kilka lat później zauważyłam, że moi rodzice zaczęli się starzeć. Siwizna przypruszyła włosy ojca, oczy matki stały się bledsze, a jej ręce pokryte delikatnymi zmarszczami coraz częściej drżały. I wtedy do mnie dotarło, że prędzej czy później umrą, a ja stracę swoją największą motywację do walki - kolejny kawałek łososia. - Bałam się, że po ich śmierci stanę się bezużyteczna, a wszystko, czego mnie nauczono zostanie zmarnowane. I to chyba właśnie przez ten strach po raz pierwszy od dołączenia do organizacji spojrzałam na łowców jak na swoją rodzinę.
Fay rzuciła krótkie spojrzenie w stronę pustej szklanki i posłała Marcusowi szczerze sugestywny uśmiech. W takim tempie jego zapasy nie dożyją przyszłego tygodnia.
- A dla dobra rodziny człowiek jest w stanie poświęcić nawet własne życie, prawda panie Sleipnir?
Talerz opustoszał. Churchill znów łasił się do mężczyzny, bo teraz był jedynym posiadaczem jedzenia, a Fay na krótką chwilę urwała dyskusję i przyjrzała się swoim dłoniom.
- To bardzo miłe, że uważa mnie pan za uroczą - zaśmiała się, ale tym razem szczerze. - Chociaż kto wie, co by ze mnie wyrosło, gdyby tylko moja praca nie wymagała dobrych manier i obycia wśród słynnych sfer wyższych.
Korzystając z okazji dziewczyna sięgnęła powolnym ruchem w stronę wciąż spoczywającego na stole sygnetu. W końcu teraz należał do niej, prawda? A sama komórka od początku wzbudzała u białowłosej o wiele mniej zainteresowania, niż ozdoba na palec. Która, notabene, w ciągu paru sekund zagościła na serdecznym palcu lewej ręki Fay.
- Jest piękny. I idealnie pasuje - uniosła dłoń do góry tak, aby Marcus mógł ją zauważyć. - Serdeczny palec, droga prosto do serca.
W tym momencie twarz Fay niespodziewanie rozpromieniała, a z oczu zniknął smutek i zmęczenie na rzecz wesoło pląsających iskierek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.07.15 2:44  •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
Słuchał ze skupieniem Fay i patrząc jej w oczy kroił odruchowo swoją potrawę.
Wycwanił się bardziej od niej bo najpierw nakroił kilka malutkich plasterków i ulokował je na serwetce obok, a dopiero potem zabrał się za resztę swojego dania.
Gdyby w pokoju znajdowałaby się osoba trzecia to zapewne zauważyłaby z jaką synchronizacją dwójka Łowców konsumuje swoje jedzenie, za każdym razem kiedy wtyka posiadała coś w ustach, tak i Slei właśnie przeżuwał swój posiłek.
Zaobserwowałaby również z jaką gracją małe stworzonko biega po ciemnym, dębowym stole i kradnie plastry jedzenia a to od jednego, a to od drugiego Łowcy.
W oczy również rzuciłoby się jej skupienie, które panuje w pokoju, nawet jeżeli mężczyzna wydaje się zmęczony jakby wrócił z poligonu.
Ale jeżeli obserwowałby mężczyznę dłużej niż tylko przez tą rozmowę to zauważyłby, że na tej zmęczonej i pokrytej zarostem twarzy co jakiś czas gości coś co długo omijało jego usta. A tą rzeczą był zwykły uśmiech.
Dlaczego gościł on akurat teraz? Czyżby ojciec organizacji zapomniał o śmierci Seishina, o wydarzeniach w organizacji, które sprawiły, że ta stanęła na głowie? Nie mówiąc już o wszystkich innych przykrościach, które spędzały mu sen z powiek.
Odpowiedź była prosta, w końcu miał okazję choć na chwilę i choć odrobinę od świata, który stanowczo zbyt głęboko wbił się już w umysł Sleipnira, od rebelianckiego świata.
I kiedy trwał w tej krótkiej błogości to wystarczyło jedno retoryczne pytanie żeby zniszczyć tą mydlaną bańkę, z której wszystko wydawało się jaśniejsze i lżejsze do przełknięcia.
prawda, panie Sleipnir?
Prawda. Kurewsko ciężka do zapomnienia prawda.
Myśli, na których nie skupiał się podczas rozmowy odezwały się nagle boleśnie.
Przypomniał sobie otrzymany liścik od Yuu, liścik, który odmienił jego życie.
Przypomniał sobie coś co sądził, że udało mu się wyrzucić z głowy, a jednak znalazło drogę ujścia i rozbiło się o jego wyobraźnię.
Oko jego kompana leżącego tuż przed jego twarzą.
Zakrwawiona gałka oczna patrząca wtedy na niego bez żadnych uczuć, tak teraz jasno mówiła do niego.
To twoja wina, to przez ciebie zginąłem. To TY za nas odpowiadałeś, za mnie odpowiadałeś. I widzisz jak skończyłem?
Zacisnął mocniej pięści na swoich udach i udawał, że się lekko zakrztusił, coś z czym na pewno sam sobie poradzi.
- Wybacz, muszę iść do toalety, mam do przyjęcia dożylnie lek, który właśnie o sobie przypomniał.
Wychwycisz to kłamstwo, szpiegu?
Nie wydając z siebie żadnych dźwięków wstał i dopił swoją szklankę, po czym spojrzał na twarz Fay.
Byłby zapomniał.
Sięgnął po karafkę i dolał jej trunku do szklanki, po czym powolnym ruchem odstawił ją na stół i ruszył w kierunku drzwi.
Kamery znajdowały się wszędzie, a klucze na biurku, będzie mógł z tego przeprowadzić ciekawy test. Oczywiście nie myślał o tym w tej chwili, w tej chwili jedyne o czym myślał to przekraść się między swoimi pracownikami do łazienki i tam po prostu pobyć chwilę sam ze swoimi myślami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pub. - Page 3 Empty Re: Pub.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 13 Previous  1, 2, 3, 4 ... 11, 12, 13  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach