Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 24.01.18 20:14  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Nawet zielony Eden o tej porze roku zmienił się, przykryty grubą warstwą białego puchu. Śnieg delikatnie skrzypiał pod butami, a siarczysty mróz ciosał po twarzy, wywołując naturalne rumieńce na przemarzniętych policzkach. Chłopak podciągnął wyżej gruby szalik, starając się chociaż odrobinę skryć przez zimnem. Przyspieszył kroku, chociaż droga w śniegu zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
Dookoła panowała wyjątkowa cisza, dlatego nic dziwnego, że nawet ktoś nie posiadający super słuchu jak wymordowani, był w stanie wyłapać cudze kroki. Przystanął od razu, próbując wychwycić kierunek, skąd dochodził dźwięk. Instynktownie palce otuliły rękojeść broni, gotowy w każdej chwili ją wyciągnąć. Co prawda w Edenie raczej wpadnie na anioła, ale lepiej być przygotowanym na każdą ewentualność, niż potem obudzić się z ręką w nocniku.
Długo nie musiał czekać. Na białym tle ciemna sylwetka cholernie się wyróżniała.
Zmrużył oczy, przyglądając mu się uważnie, a zaraz potem jego oblicze wyraźnie złagodniało.
Znał go. Znał.
Len. – powiedział cicho, nieco zachrypniętym głosem, bardziej do siebie aniżeli ciemnowłosego. Nie zwlekając zbyt długo, ruszył w jego stronę, wychodząc mu naprzeciw i zatrzymując się dopiero w odległości niecałego kroku.
Zadarł głowę nieco bardziej, wsuwają palec wskazujący za materiał szalika, by zsunąć go niżej i odsłonić swoją twarz.
Ile to czasu minęło? – zapyta cicho, wreszcie przerywając ciszę. Przechylił głowę delikatnie na bok, uważnie przyglądając się androidowi, chcąc wyłapać wszelakie zmiany, jakie w nim zaszły przez cały ten czas.
No właśnie. Ile to czasu minęło? Ile tygodni? Miesięcy?
Nie było potrzeby zadawania pytań co tutaj robił. To było oczywiste. Nathair nie sądził, by android posiadał w Edenie niezliczoną ilość anielskich znajomych, także wniosek był tylko jeden. Wreszcie przyszedł do niego, co wywołało na przemarzniętej twarzy chłopaka delikatny uśmiech.
Wyciągnął lewą dłoń i opuszkami dotknął przeraźliwie zimnego policzka ciemnowłosego. Przez moment zastanawiał się co jest zimniejsze. On, czy też śnieg, który spowił tę krainę?
Wszystko u ciebie dobrze? Gdzie mi zniknąłeś?

Południowa część ogrodu - Page 7 Mn7ORfd


Ostatnio zmieniony przez Nathair dnia 13.09.18 0:48, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.18 17:30  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Jego wygląd zawsze był monotonny. Czy to była cecha rozpoznawcza? W pewnym stopniu tak. Biorąc pod uwagę że jego ciuchy nie robiły mu różnicy, bez względu na stan - mógł nosić te same.
I w sumie tak robił. Ten ubiór ma już wiele dni. Tygodni. Może nawet miesięcy?
Spojrzenie jego czarnych oczu omiatało horyzont przed nim, poszukując charakterystycznych, różowych włosów. Być może nie jest jedyną osobą o takim wyglądzie tu. Android nie mógł tego wykluczyć i musiał brać ten fakt pod uwagę.
Stąd też, był "sceptyczny" z początku, widząc osobę o różowych włosach w pewnej odległości. Nie dopóki się nie zbliży i nie rozpozna jego twarzy, jego tonu i jego osoby. Nie dopóki nie będzie miał 100% pewności, że to właśnie ta osoba, której szukał.
Lecz ta osoba najwidoczniej sama chciała mu pomóc stwierdzić, czy to jest to, wychodząc na przeciw. Zatrzymał się, gdy anioł zastąpił mu drogę i ujawnił swoje oblicze. Maszyna powoli zmrużyła powieki, wykonując przy tym małe skinienie głową, by następnie spojrzenie nowo-otwartych, czarnych oczu skupić na osobie przed nim. Tak, to był on. Nathair, którego zostawił tygodnie temu, obiecując mu przed tym że będzie jego sługą.
I nie mógł dotrzymać tej obietnicy. Czy będzie mógł to naprawić teraz?
- Miesiące. Nie jestem w stanie określić właściwej daty naszego ostatniego spotkania. - Spuścił spojrzenie w dół. Zapewne gdyby był człowiekiem, skarciłby się teraz. Będąc jednak maszyną, mógł jedynie zanotować fakt że jego pamięć zaczyna być co raz mniej efektowna wraz z postępującym czasem. To ciało się starzeje. Niszczeje. Trwało już długo, bardzo długo. Można by powiedzieć że za długo.
Nie opierał się dotykowi, lecz wiedział jaka jest jego temperatura zewnętrzna. Jest lodowaty. Zimny. Pusty. Jak zmarła osoba, jaka chodzi między żywymi, co nie jest kłamstwem, albowiem taki był jego zamysł. Bycie zastępstem przedśmiertnie zmarłego.
Bycie trupem, przywróconym do życia i zamrożonym w chwili sprzed śmierci.
Przyklęknął na prawym kolanie przed aniołem, spojrzeniem dalej nie unosząc wzroku na niego. Nie dlatego że nie chciał. Nie że się wstydził.
Nie zasłużył.
- Miałem... Zaobowiązania. Moje ciało i system niszczeje, przepraszam że mnie nie było przy Tobie. Nie chciałem cię narazić na żadną wadę swojego bytu. A znam ich wiele. - Być może to kontakt ze wszystkimi ludźmi i nie tylko, a być może taki jego zamysł miał być od początku, ale maszyna właśnie taka była. Honor? W pewnym stopniu. Lecz dużo bardziej fakt brania na siebie odpowiedzialności za wszystko i wszystkich. Ludzie mogą popełnić błędy.
Maszyna nie może. Maszyna popełniająca błędy jest wadliwa. Nie popełni kolejnych błędów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.18 1:14  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Miesiące? Czyli aż tyle minęło?
Zresztą, w tym momencie to nie miało już jakiegokolwiek znaczenia. Najważniejsze, że ich drogi ponownie się ze sobą skrzyżowały. I powinni to w pełni wykorzystać. Nathair w żadnym wypadku nie obwiniał androida za tak długą nieobecność, ale też zdążył już poznać go na tyle, by wiedzieć, że żadne słowa do niego nie dotrą. Nawet jeżeli skrzydlaty rozpocznie długi monolog, podczas którego wygłosi, że Lentaros nie ma czym się obwiniać, to ten i tak będzie to robił. Nie było sensu.
Jasnowłosy już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale android zrobił coś, czego anioł naprawdę nie lubił. Momentalnie pochylił się i złapał go za ramiona, próbując zmusić, by ten się podniósł.
- Przestań. Już ostatnim razem mówiłem, żebyś tego nie robił, Len. – jego głos, choć zdawał się brzmieć spokojnie, to jednak był nacechowany zniecierpliwieniem.
- Wprawiasz mnie tym w zakłopotanie. Nie klękaj przede mną. Nie uważam się za istotę stojącą wyżej od ciebie. - dodał cicho, wreszcie prostując się i naprawdę mając nadzieję, że android go posłucha i się podniesie. A jeżeli nie, to Nathair zamierzał tak długo nalegać, aż ten wreszcie ulegnie. Odetchnął cicho przez nos, przypatrując mu się uważnie. Naprawdę, mimo tych miesięcy, nadal czuł się z tym wszystkim dziwnie. Chyba nigdy nie przywyknie do posiadania „sługi”, który był gotowy na wszystko, wykonać każde jego polecenie, był na skinienie palca. Nie, nawet Nathair nie czuł się dobrze w takiej roli.
- Nie. – pokręcił lekko głową. – Nie masz za co mnie przepraszać. Najważniejsze, abyś dobrze się czu—nie, to złe określenie. Najważniejsze, żeby nic ci nie dolegało. Cieszy mnie, że dbasz o swoje „zdrowie” Len. Ale nie dbaj o nie ze względu na mnie, a ze względu na siebie, dobra? – ponownie klepnął go lekko w ramie i ruszył.
- Chodź. Jak masz trochę czasu, to mi pomożesz. – w sumie Len niezbyt mógł mu pomóc tam, gdzie się wybierali, ale przynajmniej dotrzyma nieco towarzystwa jasnowłosemu. Skoro już tutaj się zjawił. A Nathair i tak nie mógł zawrócić do domu, skoro miał pewne zadanie do wykonania.
- Opowiedz mi. Opowiedz gdzie byłeś I co robiłeś, oprócz naprawy samego siebie. Swoją drogą dobrze, że nie zawitałeś miesiąc wcześniej. Nim spadł śnieg – dla jeszcze większego podkreślenia swoich słów, kopnął nieco śniegu, po którym stąpali
- W Edenie mieliśmy istne huragany i burze. Gdyby taki piorun w ciebie walnął… – nie dokończył. Nie musiał. Reszta zdania była aż nadto oczywista.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.18 17:05  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Czas może płynąć szybciej niż się wydaje, lecz Len ma wadliwą pamięć. Wszystko u niego zaczyna szwankować. Jego ciało, jego system, jego obwody. Jest łatany i sklejany na "słowo honoru", trzymając się już chyba tylko na nieegzystującej w jego ciele sile woli. Powinien już dawno być zniszczony. Przestać istnieć.
Ale wciąż jest. Wciąż egzystuje. I wciąż będzie, bo nigdzie się nie wybiera. Nie, dopóki nie zostanie mu wydany jeden, ostatni rozkaz.
Rozkaz by odejść. Na zawsze.
- Lecz nią jesteś, Nathair. - Odpowiedział, przemilczając prośbę o to, by tego nie robił. Może i nie powinien. Nie potrafi jednak tego nie zrobić, acz posłucha polecenia by powstać, co też zrobił, powoli znów prostując się do pionu i unosząc kolano z dziury w śniegu jaką takowym zrobił. Nie przejął się śniegiem na spodniach.
- Poza tym, nie chcę byś musiał zadzierać głowę. - Dodał, lekko unosząc prawy kącik ust do góry. To wciąż był ten sam, pusty uśmiech jakie dotąd przejawiał, lecz był bardziej funkcjonalny w tej sytuacji. Nie było to w ramach wytknięcia wzrostu, lecz w ramach ciepła i empatii. A przynajmniej jej próby, na jaką zdołał się podjąć android.
- Dbam o siebie w celu jak najlepszej służby innym, a przede wszystkim Tobie. To mój cel. To powód dla którego żyję. - Pokiwał głową, przyjmując polecenie swojego Pana i podążając za nim. Jakby nie było - zgodził się z nim, dba o siebie, lecz tylko po to, by wykonać odgórny cel jego egzystencji - służbę. Bo taki był jego cel. Jego powód. I to zamierza wykonać.
- Nie powinienem pytać, lecz... W czym potrzebujesz mojej pomocy? - Tu odzywało się jego bycie nie do końca "systemowym". Założeniem jego służby jest nie kwestionowanie rozkazów, nie wysnuwanie swoich opinii, ślepe podążanie. Lecz nie potrafił nie spytać, w jakim celu jest mu potrzebny. Jak człowiek.
Którym nigdy nie będzie.
- Nastąpiłoby przeładowanie moich procesorów i dysku nośnego mojego systemu, co zaś spowodowałoby nieodwrotne uszkodzenia i potencjalne zakończenie mojej świadomości. Potocznie ujmując, śmierć. - Dokończył za niego. O ile to wydawało się oczywiste, maszyna musiała potwierdzić coś oczywistego. To wszak "oczywiste", prawda?
- Wędrowałem po Desperacji, byłem odrobinę w M-3, a także... W Edenie. Walczyłem i poznawałem innych, a także wypełniałem moje obowiązki, jako łowca... I staram się uczyć. Uczyć bycia bardziej ludzkim. To trudna sztuka. - Nie powinien był zdradzać swojej przynależności, lecz nie może tego nie zrobić wobec swojego Pana. Nie powiedział jednak niczego, co by mogło zaszkodzić organizacji. Jeszcze.
- Czy jestem w stanie dostać twoje zezwolenie na zmianę swojej aparycji? - Wypalił nagle ni z tego, ni z owego. Pod słowem "aparycja" miał akurat na myśli, czy dostanie zezwolenie na zdobycie i zmianę syntetycznej skóry jakiej jest posiadaczem na inną, co by wiązało się też z prawdopodobną zmianą twarzy. Nie rozwijał tematu, oczekując odpowiedzi lub pytania najpierw. Być może nie będzie potrzeby drążyć bardziej zawile wewnątrz tematu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.18 0:16  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Nawet, jeżeli w jego oczach był kimś takim, to nie wyobrażał sobie nim dyrygować. Jego osobista moralność mu na to nie zezwalała. Nie odezwał się jednak w tej materii, uznając temat za zamknięty. Przynajmniej na jakiś czas. A nawet do następnego spotkania. Lewy kącik ust uniósł się nieznacznie na ten uroczy przytyk odnośnie zadzierania głowy. Nie czuł irytacji czy też złości, a rozbawienie.
W tym wypadku jakoś to przeżyję. – odparł mu, zerkając na niego z ukosa. Trzeba przyznać, że wiadomość  o tym, że dba o siebie, ucieszyła go. Co prawda nie dlatego, że robi to po to, by sprawnie służyć innym, ale samo to było już pokrzepiające. Trzeba czasem iść na jakiś kompromis, prawda? Dopóki dbał o siebie, Nathair nie zamierzał i przede wszystkim nie chciał kwestionować powodu, dla którego to robi.
Znaczy wiesz…. W sumie to ja mam pomóc. Generalnie co jakiś czas, zazwyczaj jest to okres od tygodnia do dwóch, odwiedzam niektóre anielskie domostwa i użyczam im elektryczności. Wiesz, ładuję generatory, dzięki czemu mają prąd. W zamian uzupełniają mi studnię świeżą wodą albo dostaję różne pyszne rzeczy z ich farm. Czasem mięsa, warzywa, owoc. Ostatnio dostałem sporo mleka i jaj. Taki tam handel wymienny. – machnął lekko ręką. Generalnie jeżeli sytuacja wymagałaby tego, zrobiłby to za darmo. Ale skoro przyjęło się, że każdy każdemu pomaga, to przecież nie będzie na tyle głupi, by odmawiać , kiedy któryś z aniołów pragnął podzielić się z nim swoimi dobrami.
A ty dotrzymasz mi po prostu towarzystwa. To jeszcze z dwa kilometry drogi, a latanie w taką pogodę jest niewskazane. Tam na górze prędzej zamarznę niż przelecę parę metrów. – parsknął pod nosem, jednocześnie wsuwając skostniałe dłonie głęboko w kieszenie spodni. Z każdym słowem, jakie wypowiadał, towarzyszył temu obłoczek pary. Miał wrażenie, że z każdą nadchodzącą minutą robiło się coraz zimniej.
Dlatego wolę, żeby takie przeładowanie cię nie spotkało. – odparł po chwili, zupełnie szczerze, nie chcąc, by Lentarosa spotkał taki los. Brzmiał wyjątkowo okrutnie. Przemilczał kwestię jego przynależności do Łowców. Właściwie to nie była jego sprawa, a on sam czułby się źle, gdyby w jakikolwiek sposób chciał ingerować w decyzje i, jakby na to nie patrzeć, życie jakie obrał android. Co prawda nieco mu ulżyło, że nie należy do Kościoła Nowej Wiary, ale generalnie nie miał najmniejszego problemu z tym, do jakiej grupy należy. Nawet poniekąd się ucieszył, że otaczają go inni, a nie, że przemierza świat w samotności.
To dobrze. To naprawdę świetnie. – dodał ciszej, bardziej do siebie samego, aniżeli do niego.
Ha? Zgodę na zmianę aparycji? – spojrzał na niego z nieukrywanym zaskoczeniem. Nawet przystanął na moment, ruszając dopiero w momencie, kiedy pierwszy szok minął. Nawet o takie rzeczy pytał o zgodę…?
Oczywiście, że tak. Nie musisz mnie o coś takiego pytać o zgodę, Len. Naprawdę nie musisz w sumie o nic mnie pytać. – dodał, chociaż wewnętrznie czuł, że to i tak nie poskutkuje, a android ostatecznie nadal będzie robił to, co chciał.
Rozpoznam cię? Masz już coś na oku?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.18 17:52  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Może i nie potrafiłby "rozkazywać" mu, lecz problem jest taki że maszyna zrozumie każdą prośbę czy polecenie jak rozkaz z jakim nie powinien walczyć. Jak polecenie najwyższego priorytetu. Polecenie od stworzyciela, od osoby o najwyższym, możliwym poziomie dostępu.
I każde jego polecenie ma zostać spełnione. Bezwzględnie. Bezpośrednio. Jak najszybciej jak to możliwe, chyba że sam Nathair jakoś to uwarunkuje.
- Śmierć z tak trywialnego powodu jak brak porozumienia nie jest czymś pożądanym. - Oczywiście, to było tylko takie "powiedzenie", lecz maszyna była zaobligowana do odpowiedzi. Odpowiedzi logicznej, zazwyczaj. Cóż, nikt nie mówił że jeszcze wiele się wyuczył w kwestii człowieczeństwa, nie jest nawet w ćwiartce. To powolna, bardzo trudna nauka, jakiej być może nie będzie zdolny ukończyć. Rzeczywistość jednak zmusza go do ciągłych testów bycia "ludzkim", co zaś pozwala mu pod tym względem osiągnąć w miarę zadowolające rezultaty. Wciąż z dużym polem do rozwoju, acz wymierne.
- Czy moja aparycja nie będzie... Nie pożądana tutaj? Nie wyglądam jak mieszkaniec tego miejsca, przez moje ciało widać gołym okiem moje metaliczne części i obwody. Czy to nie będzie w żaden sposób źle widziane? - Wyraził zaniepokojenie. Już miał okazje spotkać się z zamieszkującymi to miejsce istotami, i choć na razie nie chciał o tym wspominać, wolał uniknąć ewentualnej przemocy. Mógł jej użyć wtedy wobec posągu w labiryncie, lecz szansa na zwycięstwo była mała, i sama walka była kompletnie opocjonalna. Wolał więc pozostać przy opocjonalności każdego, ewentualnego konfilktu.
- Czy chcesz, bym znów cię zaniósł? - Spytał, biorąc pod uwagę słowa o lataniu i jeszcze wędrówce jaka może trochę zająć. Skoro i tak chłopak zamierza zużyć jakiegoś sortu zapas energii w swoim ciele, nie powinien jej marnować na marsz, prawda? Przynajmniej w taki sposób maszyna to rozumiała, jako że jej celem była służba i osiągnięcie możliwie jak najlepszych wyjść dla jego twórcy. Dla Nathaira.
- To nie jest sposób, w jaki chciałbym odejść. Wiem, że moja egzystencja nie jest tak warta jak żywych istot... Ale jeśli miałbym odejść, chcę by był z tego jakiś pożytek. Nie uderzenie błyskawicy jakiej wartość szansy uderzenia w lokacje w jakiej stoję jest uzależniona od statusu pogodowego i energii elektromagnetycznej jaką generuję. - Ten cały, przydługi wykład ze strony, oszczędnej w gestach maszyny można by było zmieścić w jednym zdaniu. Nie chce umrzeć bez powodu.
Nie skomentował ciszej wypowiedzianych słów, choć je usłyszał. Rozumiał że przez tonację Nathair nie oczekiwał na nie odpowiedzi.
Przystaną, na równi z aniołem, gdy ten się zatrzymał po jego pytaniu.
- Owszem. Ta skóra ma już wiele ubytków i odsłania mój metaliczny szkielet, nie taki jest zamysł replikanta, jaki ma być zastępstwem żywego człowieka. Nie powinienem jednak tego wykonywać bez zgody mojego twórcy. Twojej. - Wyjaśnił w miarę dokładnie, ruszając gdy też i anioł postanowił wyruszyć dalej. Oczywiście, to również tyczyło się ciuchów i ogólnego wyglądu zewnętrznego, lecz głównie pytał o zmianę skóry, i twarzy.
Pokiwał głową, rozumiejąc jego słowa. I tak będzie pytał.
Pokręcił głową w zaprzeczeniu na oba pytania. Albo równie dobrze mógł na jedno, a gest był pociągnięty tak długo że zaingerował w drugie.
- Nie jestem w stanie tego określić, lecz zmiana skóry spotkałaby się z całkowitą zmianą mojego wizerunku, w tym twarzy. Pozostałbym istotą o męskiej budowie ciała i tym samym wzroście. Moje oczy prawdopodobnie też zostaną te same, być może lepiej osadzone, albowiem... - Przerwał, zatrzymując się na moment i unosząc lewą dłoń przed swoją twarz, podczas gdy prawą uderzył się w tył głowy. Spowodowało to wyskoczenie jego prawego oka z orbity, jakie wpadło w lewą dłoń. Android odsłonił twarz i skierował oko przodem do anioła, ukazując pusty, ciemny oczodół ze świecącą się w tyle, czerwoną lampką. - W tej chwili moje oczodoły są poluzowane i takie sytuacje mogą nastąpić. - Wyjaśnił, umiejscowiając oko z powrotem na miejscu i kontynuując przemarsz w danym kierunku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.18 21:12  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
W sumie jak się nad tym zastanowić, to zaskakujące było, że Lentaros znalazł się tutaj, w Edenie, bez większych problemów. Przez ostatnie wydarzenia Zastęp zwiększył obchody i kontrole na tych terenach, wyłapując właściwie niemal każdego mieszkańca poza edeńskich terenów. Najwidoczniej android miał wyjątkowe szczęście.
Tym się nie przejmuj. – machnął nieco lekceważąco ręką.
Jesteś ze mną. Jesteś gościem. Możemy u siebie gościć osoby spoza terenu Edenu pod warunkiem, że weźmiemy za nie I ich czyny pełną odpowiedzialność. Może ktoś nas zaczepić i zapytać o twoje pochodzenie, ale nie wyrzucą cię. Chyba że wpadniesz w jakiś szał i zaczniesz mordować wszystko, co stanie ci na drodze. – parsknął cicho pod nosem, nieco rozbawiony taką wizją. Z tego co zdążył zaobserwować, Lentaros wydawał się dość cichym, spokojnym i do tego łagodnym androidem. Z drugiej zaś strony nie poznał go aż tak dobrze, by móc dać sobie rękę uciąć za swoje spostrzeżenia. Równie dobrze mógł mieć zaprogramowany jakiś system, czy co tam instaluje się w androidach, co równałoby się śmierci. Ale wolał to zachować dla siebie i nie pytać. Czasami im mniej wiedział, tym lepiej mu się spało.
W każdym razie nie musisz zawracać sobie głowy tym. A na przyszłość, jakbyś ponownie chciał odwiedzić Eden, a ktoś zatrzymałby cię, mam na myśli inne anioły, powołaj się na mnie. Po prostu powiedz, że mnie znasz i że jesteś moim gościem. – rzucił mu krótki uśmiech, nieco przyspieszając, bo przez rozmowę już jakiś czas temu zwolnił. A w aktualnym tempie nie zajdzie do swojego celu przed ranem.
Niemal zachłysnął się powietrzem, gdy android nieświadomie przywołał w pamięci skrzydlatego obraz jego upodlenia, kiedy ten go niósł. Policzki momentalnie pokryły się rumieńcem zawstydzenia, całe szczęście ukryte pod szczypiącym mrozem oraz szalikiem.
Nie, nie, nie. Darujmy sobie to, proszę. – mruknął uciekając w bok zażenowanym spojrzeniem. Co jak co, ale nie zamierzał już nigdy dopuścić do podobnej sytuacji. Szczerze powiedziawszy, to chyba wolał już pełzać, niż pozwolić komuś na niesienie swojej osoby.
Zacisnął mocniej wargi, gdy usłyszał, znowu, jak android umniejsza swojej osobie. Wykłócać się nie było sensu. Ciemnowłosy miał chyba wgrany system upartego muła. Mimo to Nathair nie tyle co nie lubił, a też po prostu nie widział w Lentarosie kogoś o mniejszej wartości tylko dlatego, żen nie klasyfikował się do ogólnego pojęcia „żywej’ istoty. W oczach skrzydlatego android żył, na swój sposób, bo na swój, ale żył. I jego egzystencja była równie warta co innych jednostek. Ale Nathair wielokrotnie już mu o tym powtarzał. Wielokrotnie podkreślał. Efekt…. Był żaden.
- Przecież nie po— – ugryzł się w język w ostatniej chwili. Westchnął ciężko, spoglądając na profil mężczyzny.
- Możesz zmienić swój wygląd. Możesz z nim zrobić co chcesz. Wyrażam zgodę. Czy coś. – ostatnie wypowiedział dość cicho, czując zażenowanie. Zdecydowanie nie nadawał się na jednostkę rządzącą.
Kiedy Lentaros zademonstrował mu swój defekt, Nathair gwałtownie przystanął wpatrując się w niego z niedowierzeniem wymalowanym na twarzy. To był chyba pierwszy raz, kiedy był świadkiem czegoś podobnego. Aż poczuł, jak wzdłuż kręgosłupa przebiega mnóstwo dreszczy.
- Weź wsadź je z powrotem! – powiedział nagle, czując dziwny ścisk w okolicach żołądka.
- Jeszcze ci wypadnie, albo je zgubisz. I to dopiero byłby problem – westchnął cicho, próbując wyrzucić ten obraz z głowy, ale był pewien, że dzisiejsza noc będzie ciężka.
- Nie boli cię to? Znaczy, nie odczuwasz jakiegoś nieprzyjemnego dyskomfortu? Czegoś na wzór bólu?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.18 19:10  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Albo natrafił na inną formę ochrony jaką zdołał ominąć, uniknąć lub pokonać. Póki anioł nie będzie pytał, maszyna nie zamierza opowiadać, i na tym zostańmy.
O ile cała wypowiedź chłopaka była uspokajająca, tak ostatnie zdanie, choć najbardziej dowcipne z nich wszystkich i rzucone w celu rozluźnienia nastroju, było zarazem najbardziej realnym. Robotyczny, nieprzyjemny, z lekka ucięty śmiech (jaki najwidoczniej był próbą wytworzenia ironicznego pobrzmienia w nim) pobrzmiał, nim maszyna odpowiedziała. - To już się nie zdarza często, ale mój system jest uszkodzony, i w przeszłości zdarzało mi się że traciłem panowanie nad swoim ciałem, jakie przechodziło w stan pełnej gotowości bojowej... I atakowałem pierwszą osobę w zasięgu wzroku, w celu jak najszybszej eliminacji. A potem kolejną. I następną, aż nie zdezaktywowałem się awaryjnie lub nie miałem kogo atakować. - Wyjaśnił swoją obawę, mimochodem przy tym psując całą próbę rozluźnienia nastroju przez anioła. Miał wrażenie że tłumaczył mu to już kiedyś, jego systemy wspominały, że wyjaśniał to. Nie był pewien czy konketnie Nathairowi, czy może komuś innemu? Niemniej, nawet jeśli, to powtórzył się dla pewności, by anioł wciąż o tym pamiętał.
I w razie potrzeby, potraktował go prądem nim kogoś zaatakuje.
Pokiwał głową, przyjmując... Sugestie? Propozycje? Czymkolwiek to nie było, z pewnością ułatwi ewentualne, kolejne wizyty w Edenie dla maszyny. A przynajmniej nie będzie musiał znowu rozwiązywać zagadek na tle religijnym.
Odwzajemnił uśmiech na tyle, na ile potrafił, lecz wciąż - ten uśmiech nie był w stanie sięgnąć czerni jego oczu. Był jak uśmiech na twarzy porcelanowej lalki - niby ładny, niby miły, lecz nie szczery. Nie prawdziwy. Nie zdolny do bycia prawdziwym.
- Jak sobie życzysz. - Zaakceptował odrzucenie jego propozycji o przeniesieniu go, kontynuując marsz w nieco sprawniejszym tempie. Nie kontynuował tematu, tak jak i anioł sobie tego życzył.
Być może faktycznie częścią charakteru jego pierwowzoru było samoupadlanie się? To możliwe że jego Pan lubił sobie podbijać ego tym, że podciągał go na duchu, a może tak faktycznie wyglądała jego relacja nim jego ukochany zginął? Nie dowie się tego nigdy, faktem jednak jest że zawsze będzie traktował życie innych, życie ludzi ponad jego własne. Bo życie jest ważniejsze niż sztuczna egzystencja systemu jaki jest próbą podrobienia świadomości zmarłego.
- Dziękuję. - Tym razem imitacja wdzięczności była nader skuteczna, i brzmiał jak ktoś, kto faktycznie jest wdzięczny! Nieźle! Nie komentował jednak fluktuacji tonu jego towarzysza, choć system podrzucał to jak irytującą reklamę która wyskakuje w krawędzi ekranu. Lentaros odrzucał to jednak, wiedząc że nie jest to kwestia o jaką powinien pytać.
Co prawda to nie to, co gdyby zrobił tak zwykły człowiek, lecz wciąż efekt musiał być, cóż, wyraźny, biorąc pod uwagę reakcje. Nawet nie czekał na polecenie, nie zamierzał długo pozostawić oczodołu pustego by nie uszkodzić go ponad to, jak już jest.
- Technicznie nie jest mi ono potrzebne, to tylko osłona dla receptora obrazu. - Wyjaśnił, montując oko. Musiał je parę razy wyrównywać by było w miarę pasującym do poprzedniej pozycji ułożeniu, ale po chwili było jak nowe! Praktycznie żadnej różnicy.
- Boli? Hmmm, do mojej jednostki centralnej zostaje wysłany komunikat o odsłonięciu wewnętrznego systemu i potencjalnych zagrożeniach z tego wynikających, jaki ponagla mnie do ponownego zasłonienia wcześniej wymienionego systemu, i jest on ponawiany w ustalonych odstępach czasu bym to uczynił. Można to nazwać bólem? - Prawdziwe pytanie. To, czy anioł zrozumiał chociaż jedną-czwartą z tego, co powiedziała maszyna to inna kwestia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.18 21:35  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Właściwie ciężko mu było przywołać w pamięci fragmenty, gdzie Lentaros opowiadał mu o swoich napadach szału. A raczej zwarciach systemu. Możliwe, że jednak android już wyjawił przed nim niektóre swoje sekrety, a aniołowi najzwyczajniej w świecie wypadły z głowy. Ostatnio zbyt wiele działo się w jego życiu. Zbyt dużo wspomnień uderzało w niego jednocześnie, zbyt wiele zmartwień zagnieżdżało się w jego umyśle niczym niechciani lokatorzy.
Bezwiednie pochwycił jeden z dłuższych kosmyków i zaczął go nieco pocierać między kciukiem a palcem wskazującym, wpatrując się w milczeniu w biały puch przed nimi. Zdał sobie sprawę, że nigdy nie chciałby zostać świadkiem takiej sytuacji. Nie dlatego, że mógłby odczuwać strach, o dziwo, choć chyba on powinien być najbardziej adekwatny do tego, ale z powodu uczucia smutku. To, co mówił android dla Nathaira wydawało się po prostu smutne, a fakt, że to on musiałby unieść przysłowiową rękę na niego dodatkowo pogłębiał ten stan.
W takim razie miejmy nadzieję, że ominie nas taka sytuacja. – wreszcie się odezwał, zdając sobie sprawę, że zbyt długo milczał. A przecież już tyle się nie widzieli. Byłaby wielka szkoda, gdyby większość czasu kiedy wreszcie udało im się spotkać przemilczeli. Nathair chciał zapytać Lena o naprawdę wiele. Co widział, gdzie był, co zwiedził. Chciał, żeby ciemnowłosy mu wszystko opisał, dokładnie i ze szczegółami, gdyż sam ostatnio większość czasu przesiadywał w Edenie. Ale z drugiej strony czuł dziwną w gardle, która nie pozwalała mu na wypowiedzenie jakichkolwiek pytań. Westchnął cicho czując mrowienie irytacji.
Dopiero kolejne wyjaśnienia, tym razem odnośnie zmysłu odczuwania bólu podziałało na niego jak uderzenie w twarz, przy jednoczesnym otrzeźwieniu. W sumie teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo mogło to być nietaktowne i nieuprzejme. Aż miał ochotę sam siebie zdzielić po pysku. Ale zamiast tego, zagryzł jedynie wewnętrzną stronę dolnej wargi.
Tak, chyba tak. W sumie to chyba „ból” można nazywać różne dolegliwości. Dlatego mam nadzieję, że nie będziesz miał już takich problemów. – dodał po chwili namysłu. W sumie lubił Lena i choć ten tak nisko siebie samego cenił, to Nathair chciał, by w końcu, kiedyś, choćby nawet w dalekiej przyszłości, powoli zmienił swój światopogląd odnośnie swojej osoby.
To jak już zmienisz swój wizerunek, koniecznie mnie odwiedź! Chcę cię wtedy zmienić. Ale to możesz przykładowo sam sobie go wybrać? Nie wiem, zamiast ciemnych włosów jasne? – właściwie to zaintrygowało go to. I poczuł ukłucie zazdrości w okolicach mostka. Ile to by oddał, żeby sam mógł bez większych problemów zmieniać swój wizerunek. Życie wtedy byłoby o wiele łatwiejsze.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.18 17:27  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Możliwe że to również wadliwa pamięć maszyny szwankowała, uznając że z pewnością miała już okazje o tym mówić. Tak czy inaczej jednak, jego przypadłość została wyjaśniona i mogli mieć nadzieje że nie nadejdzie okazja, by została ona objawiona. Nie gdy nie będzie miał nikogo czy niczego na kim będzie w stanie ją wyładować. Do tego czasu, lepiej by Len nie miał okazji popisać się swoją starannością i dokładnością w sferze zabijania. Zwłaszcza przed Nathairem. Nie tylko przez to że anioł był w stanie za pomocą swojej mocy go unieszkodliwić "na stałe", lecz przez sam fakt okazania swoich błędów i problemów. Przez "obnażenie" się przed nim z bycia niedoskonałym. Nie idealnym. Nie wystarczającym.
- Owszem. Można jednak to wykorzystać pozytywnie, jeśli nadejdzie sposobność i powód. Jestem... Skuteczną maszyną do walki. - Przez chwilę szukał odpowiedniego słowa, nie chcąc nazwać się "mordercą" czy "maszyną do zabijania". Ostatecznie odnalazł w miarę stonowaną wersję tego drugiego wyrażenia, określając się jako maszyna do walki. I choć nie taki był jego zamysł pierwotny, ten zamysł to jeden z najskuteczniejszych jakie potrafi wykonać. Nie jest ani dobrą imitacją człowieka, ani wystarczająco dobrym sługą, lecz umie walczyć. I umie to robić dobrze. Chociaż tyle, prawda?
Maszyna nie była w stanie odczuć tych emocji, jakie mógł przejawiać osobnik obok. Dla niej fakt że się nie odzywał powodował, że nie chce rozmawiać. Stąd też, Lentaros nie był w stanie sam zainicjować tej rozmowy ponad pewne, ewentualne opcje.
To nie było nietaktowne pytanie, nawet jeśli chłopak mógł mieć takie wrażenie. Jego obowiązkiem było wyjaśnić mu wszystkie swoje zagwozdki i "co sprawia, że tyka". Nie był jednak świadom że w taki sposób została potraktowana jego odpowiedź, więc niestety nie będzie mógł nic z tym zrobić. Miast tego, po usłyszniu słów w odniesieniu do jego odpowiedzi skinął nieznacznie głową w formie przytaknięcia. Niemniej...
- Jakie dolegliwości? - Postanowił pociągnąć temat. Nigdy w sumie jego system nie odczuwał potrzeby zapoznania się z kategoriami bólu i formami jego przedstawiania. Fakt że anioł o tym wspomniał pobudził zainteresowanie systemu Lentarosa. Oj, wkopał się. Teraz będzie musiał wyjaśniać te dziwactwa komuś, kto nie odczuwa ich.
- Niekoniecznie. Zdobycie syntetycznej skóry dla osoby która nie jest natywnym mieszkańcem M-3 to kłopotliwa kwestia. Będę musiał wziąć to, co zdołam zabrać. Oczywiście, w miarę możliwości mogę spróbować dostosować swój wizerunek, między innymi właśnie włosy czy twarz. U większości maszyn, tak jak i u mnie, włosy to sztuczny wyrób jaki ma je przypominać w najbliższym, możliwym odzwierciedleniu. Dlatego nie przetłuszczają mi się ani nie rosną, jak zapewne zauważyłeś po fakcie że od ostatniego spotkania moje ułożenie włosów się nie zmieniło. - Na dowód zbliżył dłoń do włosów i przesuną palcami przez kosmyki takowych, nie ściągając ani grama łupieżu czy brudu, nie licząc tego wszystkiego co mógł złapać na Desperacji. No i śniegu jaki sypał aktualnie. Być może anioł nie zwrócił na ten fakt uwagi, ale android założył że jest na tyle spostrzegawczy.
Zawsze może skłamać, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.18 23:29  •  Południowa część ogrodu - Page 7 Empty Re: Południowa część ogrodu
Nie był tego samego zdania co Lentaros. Nie uważał jego trybu bojowego za coś "pozytywnego", czy też dobrego. Wbrew pozorom Nathair nie był zwolennikiem walki. Oczywiście wielokrotnie przyszło mu walczyć z innymi, choć nigdy nie zabił i nie zabarwił swych dłoni cudzą krwią. Aczkolwiek bez względu na sytuacje w jakiej się znalazł, wolał uniknąć walki, a spór rozwiązać w miarę pokojowo. Ponadto android brzmiał tak.... jakby był tylko maszyną do zabijania, przedmiotem, zwykłą rzeczą. To było smutne i ściskało serce. Zacisnął jednak usta w wąską linię, przełykając swoje wątpliwości oraz słowa, jakie cisnęły się na wolność. Mieli tak bardzo odmienne zdania na temat tego, co i kogo można było określić żywą jednostką oraz co można nazwać człowieczeństwem, że ten drobny konflikt poglądowy zapewne nigdy nie znajdzie rozwiązania. Przez moment rozważał, co mógłby zrobić, by jakoś zmienić jego światopogląd. Zmienić jego rozumowanie i postrzeganie samego siebie.
Odwrócił lekko głowę, by na niego spojrzeć, przesunąć niespiesznie spojrzeniem po jego profilu, nieświadomie zaciskając lewą dłoń skrytą w kieszeni kurtki w pięść. Naprawdę chciałby tego dokonać. Ale nawet nie wiedział z której strony ugryźć problem.
Z letargu skołtunionych myśli wyrwał go kolejny wywód ciemnowłosego. Ocknął się jak z krótkiej drzemki tak gwałtownie, że musiał delikatnie potrząść głową, by upewnić się, że nie śni na jawie.
W sumie jak tak mówisz, to naprawdę brzmi dość problematycznie. - zmrużył nieco oczy i drugą dłonią potarł zmarznięty policzek rozważając pewną kwestię.
Wątpię, bym w Edenie znalazł syntetyczną skórę czy też włosy, ale jeżeli jest coś, w jaki sposób mógłbym ci pomóc, to mów śmiało, Len. -odezwał się po chwili, obdarzając androida delikatnym uśmiechem. Naprawdę chciał mu pomóc. Miał wrażenie, że do tej pory nie był w stanie w żaden sposób odwdzięczyć mu się za wszelaką pomoc, jakiej jej udzielił. Włącznie z pamiętnym dniem, w którym na krótką chwilę utracił poczucie swojej męskości.
Chociaż naprawdę nie wiem co mogłoby się przydać androidowi w Edenie. - westchnął nieco z rezygnacją w głowie. Na dobrą sprawę nie posiadali tutaj nawet elektryków czy też mechaników, nie mówiąc już o częściach dla androidów. Pod tym względem Eden wydawał się naprawdę zacofany od pozostałych części Japonii, w tym nawet Desperacje. Jasne, posiadali piękne, zielone lasy, pola, jeziora. Domy, w których mogli czuć się w miarę bezpieczni, niektórzy mogli poszczycić się generatorami, studniami czy sprzętami elektrycznymi, które czerpały energię od mocy innych aniołów. Ale żadne z nich nie posiadało żadnych pojazdów, prawie żadne z nich nie wiedziało do czego służy telefon. Woleli skromniejszy tryb życia przypominający ten z dawnych czasów na świecie, kiedy nie było jeszcze prądu. Chyba nazywano ten okres Średniowieczem, o ile pamięć go nie zawodziła, wszakże już od lat nie uczęszczał do szkoły.
Len? Czy w ogóle jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić? Jakaś prośba? Życzenie? - przystanął, by na niego spojrzeć uważnie.
Cokolwiek. Powiedz, proszę.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach