Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 30.03.15 20:00  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Sam wpakował sobie jedną landrynkę do ust. Był głodny, nawet bardzo. Będzie musiał niedługo zapolować.
- Och, czyli to tylko ja jestem takim cukrowym maniakiem? Cóż, trudno... Tak, ja poluje od czasu do czasu na jakąś zjadliwą zwierzynę, ale również na nie jestem wybredny. Nie musisz dla mnie dziergać. - Zaśmiał się. - Wystarczył by mi seks, ale nie koniecznie z tobą w roli głównej.
Albo mu się wydawało, albo zaczęło się już trochę sciemniać. Nie wiedział jak długo już rozmawiają oraz ile dnia mu już minęło. Nie nosił, ani nawet nie posiadał przy sobie zegarka. Do tego ten upał, porządnie go wykańczał. Właśnie w tym momencie Czarny uświadomił sobie, że nie lubi wysokich temperatur. Ten gorąc perfidnie się na nim wyżywał. To robiło się nie do zniesienia!
- Godzinę? Serio? Skąd ty je wytrzasnąłeś? - Spojrzał na jedno z maleństw, które zaczęło dobierać mu się do buta. - Ej, smarku... To, że jesteś takim słodziakiem nie oznacza, że pozwolę ci robić sobie za zabawkę.
Złapał nieswornego szczeniaka i ustanowił go sobie na kolanach, głaskając po łebku.
- Nudzimy się? Czy tego szukamy? - Wyciągnął w jej stronę jednego z cukierków i popatrzył na Spada. - Mogę jej dać...? Znaczy... Czy nic jej po nim nie będzie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.15 20:47  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Spad zamrugał kilkukrotnie oczyma. Chciał coś powiedzieć, lecz zaniemówił. Cóż, niecodziennie słyszał od dzieciaków propozycję tego by nastawić tyłka za cukierki. Kurde, nawet nie wiedział, jak to sklasyfikować. Zmrużył więc oczy i wyciągnął przed siebie lekko rękę z wystawionym palcem wskazującym w geście próby zwerbalizowania jakiejś myśli. Przez chwilę zastanawiał się czy nie wypluć cukierka i mu nie oddać, no ale to już w ogóle było by no...ten, dziwne. Ostatecznie jednak ręka spoczęła na brodzie. Głęboka konsternacja. Prawa brew powędrowała ku górze. Tak.
- Ziom, czego oni cie uczyli od małego prócz zabijania? Nie chcę nic mówić, lecz rzucanie takimi propozycjami, nawet w żartach do faceta może si źle skończyć. Na poważnie też. Zresztą trudno byłoby to w ogóle wziąć na poważnie. Wiesz, seks dla cukierki? Jak to brzmi...rety. Jak tekst wyrwany z Hallowenowej edycji pornosów dla bożyszczy. - Spad nie potraktował w tym przypadku chłopaka poważnie i bezceremonialnie podzielił się na głos to co pojawiało się w jego głowie. Serio, gdzie ten dzieciak się wychowywał, że miał takie gadane?  
- Z lasu. Jak grzyby. Idę sobie, a tam te potwory. Niestety mam za miękkie serce i jestem zbyt człowieczy, a może zbyt wilczy to żem postanowił się nimi zająć. Nawet nie wiesz, jak bardzo na duchu podnosi mnie myśl, że dorastają szybciej niż ludzkie dzieci. Za rok będą względnie samodzielnie. Nie mogę się tego doczekać. - Mówił obserwując, jak szczenię atakowało buta. Nic nie mówił gdy mężczyzna się droczył z psiakiem ale musiał brać pod uwagę fakt, że inne wówczas mogłyby się do niego przekonać i nalecieć go całym szwadronem.
- Nie wiem czy nie byłoby to marnotrawstwo. Mimo wszystko to psy. Nie przejmowałbym się tym czy by zaszkodziły czy nie, tylko tym czy by w ogóle zjadły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.15 21:15  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Miro zrobił naburmuszoną minę.
- Ej, ja po prostu jestem niewyrzyty, ok? I przecież nie mówiłem tego na poważnie. - Teraz już śmiał się jak głupi. Jak Spad mógł nawet pomyśleć, że na serio tak myśli. Czuł, jak się tak, jakby ktoś robił mu pranie mózgu. A wszystko przez obecnego tutaj szczeniaki.
One za bardzo przypominały mu, jak wiele stracił. Nigdy nie miał nikogo bliskiego, żadnego przyjaciela, dookoła Czarnego zaś od kad pamiętał panoszyło się pełno wrogów. Miał ciężkie i samotne życie. Nigdy nie zaznał w nim żadnego pozytywnego uczucia. Z czasem jednak sam zaczął okazywać innym, nieczęsto, ale jednak. Po prostu nie chciał by komukolwiek przytrafiło się to co jemu. Samo zabijanie niewinnych istot, to tylko niewielki procent z jego marnego życia.
- Masz zbyt miękkie serduszko? Jak słodko... - Powiedział nieco ironicznie, ale po tem dodał juz na poważnie. - Ale ja na twoim miejscu zrobiłbym to samo.
Głaskał maleństwa za uszami i po brzuszkach. Wydawały się Czarnemu być takie słodkie. On po prostu rozpływał się na sam ich widok. Uwielbiał wilki, węże i smoki i zawsze miał do nich słabość.
- Jak się nazywają? - Zapytał nie zaprzestając pieszczot. Te maluchy były na zbyt rozkoszne
rozkoszne. Chyba Miro zmiękł i to tak nagle, w jednej chwili. Poczuł potrzebę by w razie czego je ochronić, ba nawet odwiedzić je jak juz trochę podrosną. Miro jeszcze nie wiedział, ale już był cały ich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.15 23:03  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
- Cóż, nie bronię ci być niewyżytym bo młody jesteś, a przynajmniej śmiem podejrzewam, że wygląd twój nie wiele odbiega od ilości przeżytych wiosen, lecz powinieneś być ostrożniejszy w takich żartach. - Sam Spad nie wiedział, czy młody żartował, czy rzeczywiście miał chęć rzucić się na niego z niegodziwymi zamiarami. Wszystko przez ten obojętny wyraz twarzy. Patrzysz i nie wiesz czy się śmiać, czy pilnować swoich tyłów. Do tego temat rozmowy wprawiał wilka w lekkie zakłopotanie co było widoczne po jego mimice twarzy. No bo jak to to tak gdy rozmówca niemalże jawnie obnosi się zainteresowaniem odbiorcy, kiedy to obaj są mężczyznami? No, pszypał w hói. Hayato jednak wolał o tym nie myśleć, bo im dłużej się nad tym rozwodził tym coraz to dziwniejsze myśli miał i coraz to bardziej czuł się nieswojo przy Miro.
Roześmiał się gdy użył ironii. Boże, żeby tą słodyczą mógł się chociaż najeść, a nie wpędzać się w większy głód... Wcale mu to życia nie ułatwiało, lecz również nigdy nie zdecydowałby się wyzbyć swojego człowieczeństwa. Był to dowód na to, że daleko było mu do potwora, którym nie chciał się stać.
- Jeśli wierzyć temu co mi powiedziały to Kimi, Niko i Ryu. Ta która chciała cie połkać to Kimi. Ten który nie wie co z sobą zrobić to Niko, a ta czarna, niewzruszona bestia zgrywająca twardego to Ryu. Jest najstarszy więc próbuje udawać fajnego. - Czarne szczenię fuknęło na swojego opiekuna, tak jakby wyczuło, że jest obgadywane. Reakcja ta rozbawiła Wilczura, który w pewnym momencie zastygł zdając sobie sprawę, że powiedział coś co wymagało chyba jakiegoś wyjaśnienia. - I to nie tak, że przez te pięć lat słońce na tej pustyni wypaliło mi mózg, że rozmawiam ze zwierzętami. To w pewnym sensie efekt uboczny wirusa, przez którego rozumiem mowę psowatych. Niby ciekawa sprawa, lecz wolałbym słuchać ich jazgotliwego wycia niż konstruktywnego narzekania. - To był między innymi jeden z powodów, dla których Spad lubił swoją człowieczą postać. Miał więcej spokoju. Epic win.
Hayato przyglądał się jak Czarny bawi się z małymi wilkami. W pewien sposób był to pocieszny i przyjemny dla oka widok, zwłaszcza, że wyraźnie każda ze stron czerpała z tego radość.
- Wiesz, na początku myślałem, że jesteś jakimś małomównym androidem, a okazałeś się całkiem niezgorszym, rozgadanym dzieciakiem. Powinieneś częściej się uśmiechać, bo człowiek czuj się nieco nieswojo gdy chowasz się za tą pokerową twarzą. - Powiedział co wiedział i upił nieco wody czując na nagiej skórze muskający go lekko wiatr. Słońce już jakiś czas temu zbiegało z najwyższego szczytu na niebie do horyzontu. Wieczór zbliżał się nieubłaganie, a wraz z nim upragniony chłód i niebezpieczeństwa.
Niezaleznie wiec od tego czy nieznajomemu udalo sie zdrzemnac czy nie - Spad go nalezycie pozegnal i ich drogi sie rozeszly. Ciekawe czy beda mieli okazje jeszcze sie spotkac. Czas pokaze.

Z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.15 13:01  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Wieczór nastał nieubłaganie, a Miro wiedział, że trzeba iść dalej. Nie powiedział już ani słowa, tylko patrzył, jak jego towarzysz odchodzi w dal a za nim 3 maleńkie szczenięta.
Nie minęło pół minuty, a już mu ich brakowało... Mógłby przywyknąć do życia z nimi na co dzień. Podbiły bowiem one jego serce, o którym istnieniu on sam już zapomniał. W końcu był tylko zdziczałym kundlem, który co jakiś czas tylko potrafi się opanować. To dlatego jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, on po prostu nie chciał ich pokazywać, uważał, że jeżeli pokaże swoje prawdziwe ja, całkiem zdziczeje. I kto wie, czy nie takie myślenie pozwala mu w miarę normalnie funkcjonować. Na co dzień więc chodzi w ludzkiej postaci, jak marionetka, nie pozwalając sobie na najmniejszy uśmiech, lecz i taki sposób czasem zawodzi, bo kiedy złość weźmie nad nim górę, rzadko co jest go w stanie powstrzymać.
Nie ma pojęcia, jakim cudem wytrzymał już tak długo. Był głodny, nawet bardzo.
- Żegnaj Spad, może jeszcze kiedyś ulepimy razem babkę z piasku. - Szepnął sam do siebie, po czym z przybraną maską na twarzy udał się na polowanie. I tylko dobry obserwator, dostrzegłby, że w jego oczach, po raz pierwszy od dawna można dostrzec jakieś uczucie - smutek.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.15 11:12  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Znacie te momenty, kiedy nie ma się ochoty praktycznie na nic? I to nie z powodu jakiejś tam chandry, utraty członka rodziny czy braku alkoholu w barku. Po prostu nam się nie chce. To dość powszechne zjawisko, ale jakoś nigdy wcześniej nie chciało dotknąć osoby Jasona, który to od dawien dawna już był wiecznie nadaktywnym bachorem. Wreszcie nastała ta chwila, kiedy nawet chodzenie sprawiało mu nie lada problem, a obserwacja całego otoczenia i pozostanie czujnym brało w łeb przez cały czas.
Zaraz.
Wytęż ślepia.
Jedno drzewo... druuuugie drzewo... w tak leniwy dzień nawet takiemu matmaniakowi, jak Kyle, nie chciało liczyć się choćby do jednego, a co dopiero do dwóch. Po co komu liczba mnoga drzew? To znaczy, jasne, oby było ich jak najwięcej, ale wtedy, kiedy były, no nie wiem, żywe? A już na pewno bardziej, niż te. Wystarczyło, że omiótł je wzrokiem, a już doszedł do paru miliardów identycznych wniosków - były tak cholernie uschnięte. Nie musiał być żadnym ekologiem ani dendrofilem, żeby stwierdzić ten fakt. I jak on miał teraz wdrapać się na koronę któregokolwiek z nich i pobawić się w Tarzana, zwisając w iście nieelegancki sposób z gałęzi, najlepiej głową w dół, skoro owa mogła się w każdej chwili złamać?
No tak. Normalnie.
W końcu tylko Haddick był takim debilem, żeby, będąc całkowicie świadomym niebezpieczeństwa, i tak w końcu podejść pod jeden z pni, objąć go swoimi chuderlawymi ramionami, a następnie, z lekkim trudem co prawda, ale jednak wspiąć się powolutku na najniższą dostępną wybrankę serca - zapewne miała na imię Milena, wyglądała bowiem, jak czysta galerianka. W zamian za zawiśnięcie z niej kupi jej potem jakiś ładny naszyjnik. Albo nawet dwa. Taka to będzie bogata gałązka. Na razie za to blond czupryna poddawała się siłom grawitacji, a świat widziany do góry nogami był-... bądź co bądź zabawny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.15 13:46  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Powietrze przesycone było zapachem słońca, które leniwie wyglądało zza kłęb chmur, ale ona i tak mrużyła gniewnie oczy. Nadrabiała ładną pogodę i sama ciskała pioruny.
Ja powinnam być na wierzchu w taki czas - pomyślała ze smutkiem druga, kierując ich spojrzenie na kępy zielonej trawy. Tamta to wszędzie widziała coś cudownego, nawet na cholernej pustyni badylki dostrzegła. Gdzie tylko nie spojrzała to piękno, piękno, piękno. Miłośnik przyrody, pieprzona hipiska.
- Zamknij mordę - mruknęła do niej. Zdanie to właściwie nie miało sensu, bo morda tamtej była przecież i jej mordą. Ale zawsze były tylko połowy, nigdy całość, tylko dwie części niekompletne, które musiały dzielić. Lewa źrenica rejestrowała życie, prawa zaś - śmierć i wariacje czerni. Nietrudno więc zgadnąć, która z nich zauważyła te samotne drzewa, wyrastające nieopodal; a były one wysuszone i zbutwiałe, sterczały po prostu z ziemi, wijąc się we wszystkie strony, jakby same były tak zagubione, że nie wiedziały co tam robią. Właściwie nie byłby to krajobraz dziwny, gdyby nie fakt, że na jednym z konarów wisiał chłopiec. I bynajmniej nie był to ten rodzaj zabawy, w której wisiało się z pętelką na szyi, bo przecież ten tylko by Laiene ubawił. No, a przynajmniej jedną z nich.
Od razu poczuła jak na ten widok z grot jej umysłu wypełzają dwa uczucia i mieszają się, tworząc nowe kolory - sympatię i zniesmaczenie.
No poważnie jak możesz przychylnie patrzeć na taki rodzaj sytuacji. Przecież to jest żałosne - stwierdziła Cień.
O boże, boże, przecież to jest zabawne. Ktoś korzysta z życia, patrzy na świat z innego punktu widzenia!
Punkt widzenia to on rzeczywiście musiał mieć inny.
Chodźmy do niego! - Entuzjastyczny krzyk prawie rozerwał im mózg. Światło wykorzystała moment zawieszenia Cienia i przejęła kontrolę nad ich ciałem, jak najszybciej kierując kroki Laiene w stronę faceta. Twarz im się rozśmiała, a oczy rozpogodziły, ale tylko na okres tak krótki, że może liczył on ułamek sekundy, bo zaraz dziewczyna się zatrzymała, a facjata stężała znowu.
Nie zapędzaj się! - ostrzegła tą wesołą.
Były już jednak tak blisko, że z pewnością weszły w pole widzenia chłopaka. Laiene zmarszczyła brwi i patrzyła się na niego zdecydowanie nieprzyjemnie.
- Przestań, bo jeszcze bardziej ci się w mózgu poprzewraca - stwierdziła oburzona. No racja, zbyt miłe to nie było, ale to już wynikało z jej natury; a była ona negatywna.
- To znaczy... chodziło mi o to, że może ci się coś stać! - wyrwała się siostra, usiłując naprawić nieprzyjemny komentarz, który raczej nie pokierowałby więzi chłopaka ze Snow w pozytywną stronę.
I co się odzywasz?
Nie powiedziała jednak na głos już nic, pozwalając cichym powiewom wiatru dopełnić jej kwestię, a rola jej ograniczała się do patrzenia na osobę przed nią ze zmarszczkami między brwiami, które wypełnione były zdegustowaniem.


    || Okej, wiem, niewiele, ale na razie się rozkręcam...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.15 22:22  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Ależ on był genialny! Pełnia gracji, powabu, spadających portek i nieprzeciętnego uroku. Powinien był zapisać się do szkoły cyrkowej. Doprawdy, trapez miał już właściwie opanowany, huśtając się wte i wewte na niekoniecznie stabilnym kawale drzewa, a swoją osobowością już od dawna wpisywał się w kroniki jako część rodziny dziwaków. Gdyby jeszcze udało mu się przeskoczyć z jednego drewniaka na drugi, byłby to już w ogóle numer życia. I już, już nawet roił mu się w głowie pomysł, żeby tego spróbować, kiedy nagle zauważył w oddali drobny punkcik, zbliżający się w jego stronę wielkimi krokami. Wielkimi jak na niewielki punkcik, oczywiście. Drobinka była dwukolorowa, trochę jak usmolone węglem złoto, ocalałe od brudu jedynie na niewielkim czubeczku, jaki to okazał się być w następnej kolejności blondwłosą główką słodkiej, urodziwej damy. Przypominała mu trochę ludzkich rozmiarów lalkę, którą ktoś dopiero co nakręcił i puścił w obieg, by przetestować jej działanie. To było niemożliwe, żeby coś wyglądającego tak nierealnie mogło być żywe i do niego przemówić.
Za żadne skarby.
"Przestań, bo-..."
Zamrugał kilkakrotnie, jak gdyby dziewczę wybudziło go z jakiegoś dziwnego letargu. Po chwili jednak uważnie zlustrował okolicę w poszukiwaniu źródła tego dziewczęcego głosiku, który podrażnił jego słuch obelgą. Co z tego, że puścił ją mimo uszu-... nadal pozostawała kwestia istnienia takowej i faktu, iż jednak coś w środku młodzieńca mogło się poruszyć. Na zewnątrz zresztą też, bo kiedy dotarły do niego kolejne słowa panienki, tym razem już w całej swojej okazałości, chłopak podniósł się do siadu, by zaraz, zawisnąwszy w dół już na rękach, zeskoczyć na ziemię i otrzepać się z prowizorycznego kurzu, który nawet nie był prowizoryczny, acz autentyczny. Kupa.
- Żyję! - Wypalił bez zwłoki, odwracając się na pięcie w stronę jasnowłosej i przybierając na twarz sympatyczną maskę typowego głuptasa, już po chwili zastąpioną przez nieme zdziwienie, objawiające się rozdziawionymi ustami. Sekunda milczenia i-... - Do góry nogami wyglądałaś uprzejmiej.
Cóż za szczerość. No ale niestety, miał w pewnym sensie rację - wtedy chociaż przez chwilę miała na sobie ten uroczy, łagodny wyraz twarzy. Za to teraz miał ochotę powiedzieć jej, że wygląda staro z tak wielką ilością zagłębień na skórze. Z drugiej jednak strony - jej problem, co nie? Najwyżej nikt jej nie zechce.
- W zasadzie, czy tak urodziwa królewna powinna zapuszczać się w te okolice, hm? - Zapytał po dłuższej chwili milczenia, unosząc nieco brew w pytającym wyrazie, przy okazji poprawiając rozwichrzone włosy, w efekcie pozostawiając je w jeszcze większym nieładzie, niż dotychczas. No faktycznie. Dzikusy były tu mile widziane, ale takie panny o subtelnej urodzie, nawet, jeśli w aktualnej chwili wyglądały, jak wkurwione babulinki, chyba już nieco mniej wpasowywały się w ten paskudny klimat. Co kto lubi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.15 17:33  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Tak myślała, że on należał do takich. Wydawało jej się, że reprezentował grupę, do której należała też ta druga. Byli to ci, którzy dużo się śmiali, ci beztroscy.
Nie oceniaj, póki nie znasz.
No tak, już się odzywa jej pacyfistyczna i pogodna strona.
I mogłabyś też mieć przyjaźniejszą minę, wtedy by tak nie powiedział.
Zaiste.
- Czymże różni się to miejsce od innych, skoro tak mówisz? - zapytała, siląc się na uprzejmy ton, ale chyba słychać było zgrzyt zębów, między kolejnym "a" i "b". Nawet nie podziękowała mu za ukryty w pytaniu komplement, co natychmiastowo wzbudziło protesty w głowie. Zignorowała je jednak i rozejrzała się. Oczywiście, pustynia była inna. W jakiś sposób wyjątkowa; czerwona, spękana ziemia ciągnęła się jakby bez końca, a także zawierała niezliczoną ilość szczelin, zaś w każdej z nich mogło czaić się jakieś życie; odznaczało się tutejsze niebo, które przepełnione wręcz błękitem, wydawało się być ciągle czyste i niewinne, a tymczasem i tak w końcu stawało się czernią. Uniosła twarz ku niemu i mruknęła do siebie raczej niż do chłopaka:
- Bardziej niebieskie niż gdziekolwiek.
Nadeszła ją jedna z tych chwil, w których jej myśli były centrum, a wszystko krążyło się wokół nich. Ciągle odkrywała coś nowego, patrzyła inaczej, inaczej czuła.
Skup się, to niegrzeczne.
Sama wyłaź, skoro wiesz lepiej.
A zrobiła to chętnie, zmieniając ich ciało; rozluźniła posturę, kąciki ust uniosła do góry. Uwielbiała ludzi, kochała ich, chociaż Cień nie wiedziała co w nich adorować można.
- A ty, co tutaj robisz? - zapytała ze szczerą ciekawością i od razu pośpieszyła z następnymi słowami. - Nie powinieneś bawić się w ten sposób, gdy jesteś sam. Zastanawiałeś się co by było gdybyś upadł!? Mogłeś stracić przytomność, a nikt by cię nie znalazł i mógłbyś zginąć! - wykrzyknęła przejęta, a wypisała się na jej licu trwoga i troska. Wyrzucała wyrazy z prędkością rakiety, jedno za drugim, czwarte za trzecim. - Poza tym chciałam powiedzieć, że strasznie podoba mi kot na twoich majtkach! - dodała jeszcze radośnie i prostolinijnie, przypominając sobie pysk zwierzęcia wystający zza spodni, gdy młodzieniec wykonywał różne wygibasy. Zaraz jednak dotarło do niej, że stwierdzenie to z całym swoim humorem, było jednak również zawstydzające i może zbyt bezpośrednie. Zarumieniła się jak burak i próbowała ratować sytuację, ale z jej ust wychodziło tylko jakieś "ą" i ę", więc w końcu spuściła wzrok tylko i wbiła go w ziemię. Stopą rysowała jakieś tam znaczki w pyłu i piasku.
Czemu zawsze muszę się za ciebie wstydzić? - westchnięcie rozległo się po umyśle.
Skurczyła się tylko jeszcze bardziej i skulona spojrzała na chłopaka ze zmartwioną miną. Miała tylko nadzieje, że nie pomyśli o niej źle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 7:39  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
- Och, no... tym, tym, i jeszcze... tym. - Mruknął, pocierając kark dłonią w zastanowieniu, nim wreszcie doszedł do tego, co sam chciał jej przekazać. Palant. Przecież od początku miał ustawione w głowie te krótkie słowa, jakie były mu potrzebne, żeby przekonać ją do swoich racji. - Po prostu nie jest to bezpieczne miejsce. - Podsumował po chwili męczącej (dla niego) ciszy, kiwając do tego z przekonaniem głową. Naprawdę, Desperacja wcale nie była taka przyjazna, jak mogło się wydawać turystom! No bo, fakt, dla nich brak wody pitnej i ciągła obawa, że ktoś może ci wpierdolić, mogły być czymś fajnym, tak na pierwszy rzut oka. Ale gdyby ktoś przekrzywił jej tę niewinną mordkę, pewnie zrozumiałaby, o co mu chodziło.
"Bardziej niebieskie, niż gdziekolwiek."
- Niezupełnie o to mi chodziło, ale-... może być, że to też. - Parsknął, szczerze rozbawiony jej stwierdzeniem, które w zasadzie dotarło do niego zupełnie przypadkiem, za sprawą ostrzejszego słuchu. Zresztą, nie miał nawet czasu na zagwozdkę, o cóż takiego mogło jej teraz chodzić, bo - po niespełna chwili - jej obraz zmienił się w jego oczach całkowicie. Zupełnie. Nie. Do. Poznania.
I znowu wyglądała lepiej. Tak, jak wtedy, do góry nogami, kiedy sądził, że jej niezadowolony grymas był uśmiechem. W tym momencie mógł mieć już pewność, że wcale nie były to pułapki jego umysłu i omylność wzroku, a autentyczna mordka blondynki przybierająca pozytywnego wyrazu. Od razu wygodniej się z nią konwersowało, na co też nabrał nieco więcej entuzjazmu w łepetynę.
- Zwisam sobie. - Zdążył wypalić, nim zalał go kolejny potok głosek, w których zdawał się wręcz tonąć, próbując za tym wszystkim nadążyć. Upaść? Krzywda? Zginąć? Coooo? Uniósł brwi w wyrazie czystego zdumienia, spoglądając jeszcze przez ramię na gałąź. On miałby z niej spaść? To ONA spadłaby Z NIEGO. Jakkolwiek to nie brzmi.
- Co? Nie spadłbym, choćby obrzucali mnie kamieniami! - Przyznał z dumą w odpowiedzi (i wcale nie napisałam prawie "dupą" przez ten tekst o majtkch), wypinając pierś w jej wyrazie i podpierając się pod boczki, niczym rasowy paniczyk przechwalający się swoją kolekcją obciętych paznokci u stóp swoich przodków. I jeśli sądzicie, że na wzmiankę o swoich bokserkach od razu stracił ten szampański nastrój - chyba nawet nie wiedzieliście, jak bardzo mogliście się pomylić. Przeciwinie, wyszczerzył się jeszcze szerzej, a gdyby nie to, że w porę zrozumiał, iż to zakłóciłoby jego władcze chi, pewnie nawet wygrzebałby te portki na wierzch. - Dzięki, dzięki. Mam jeszcze takie niebieskie, oddać Ci?
On zadał to pytanie zupełnie poważnie, serio. Jego mina z kolei wyrażała czystą ekscytację sytuacją, przynajmniej do momentu, w którym dostrzegł na jej buźce jakiś obcy odcień. Wtedy-... cóż, radocha przerodziła się w politowanie i-... dobra, właściwie, to rozbawienie nadal cechowało jego maskę. Ale za to poklepał ją delikatnie po ramieniu, niczym najlepszy psycholog-pocieszacz świata, właściwie zupełnie nie wiedząc, co się mówi w takich sytuacjach. To wpędziło go w leciutkie zamyślenie.
- ... - uwaga, trwa przetwarzanie danych... jeszcze moment. Chwileczkęęę-... - Masz czerwoną buuuuzięęęę~!
...brawo, Kyle. Jesteś mistrzem subtelności, mój drogi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.15 16:45  •  Dwa samotne drzewa. - Page 3 Empty Re: Dwa samotne drzewa.
Ale kozak nam się trafił. Nawet kamieniami, cholera! N a w e t  jakby go nimi obrzucali to by nie spadł.
Podczas gdy tamta narzekała, drugą w jakiś sposób urzekła odwaga chłopaka.
"...oddać Ci?"
Laiene zamrugała zaskoczona. Chciała już powiedzieć, że gest ten jest niezwykle miły, ale również niepotrzebny, gdy w ostatniej chwili jej połówka (doprawdy kochana, kochana połówka) wyrwała się i powiedziała z uśmiechem:
- Nie mogłabym odrzucić takiej oferty, bardzo chętnie przyjmę twoje niebieskie bokserki.
Poważnie, gdyby możliwym byłoby spojrzenie na samego siebie jak na debila, to w tym momencie Laiene by tak na siebie patrzyła. Skoro jednak było to zadanie niewykonalne, jej zażenowanie przemknęło po twarzy w postaci gamy wielu różnych min. Zdążyła jednak zapomnieć o swojej oczywistości, bo poczuła lekkie pacnięcia na głowie.
Za kogo on się ma, że mnie dotyka!?!?
Ale ona była mu wdzięczna. A raczej, byłaby, gdyby nie następujące po klepnięciach słowa.
Jezu, to nieprzeciętnie komiczna scena. Jakiś debil i druga taka sama kretynka. Stoją przed sobą i szczerzą zęby.
- Emmm, tak... tak... dziękuję... że mnie o tym poinformowałeś - powiedziała Laiene, rumieniąc się może jeszcze bardziej, o ile była na to szansa.
Spokojnie, spokojnie - uspokajała sama siebie, zaciskając raz po raz pięści, po to, by rozluźnić je za moment. Ach, zdenerwowała się, zawstydziła - stosunkowo łatwo było do tego doprowadzić, ale chłopak i tak wydawał się mistrzem.
Chłopak. No właśnie.
- Czy zdradziłbyś mi jak ci na imię? - zapytała, odzyskując odrobinę (ale tylko odrobinę, nie więcej) pewności siebie. To było najlepsze wyjście, przejść i mówić dalej, pytać, zapominając co się stało, oddalając się od żenujących słów. To zazwyczaj działało.
Przestań już flirtować, wystraszysz go tylko - zakpiła z niej w duszy.
- F... f-flirtować!? - wrzasnęła, nim się opamiętała i zaraz szybko zatkała usta. Teraz to dopiero o niej sobie pomyśli ładne rzeczy, nie ma co! Jakaś wariatka mu się narzuca. Pewnie nie będzie zdziwiony, sam powiedział przecież, że okolica ta do najbezpieczniejszych nie należy. Chwila, chwila... powiedział, że sobie zwisa, ale co jeśli kłamał? Może sam jest jednym z tych, którzy sprawiają, że to miejsce jest groźne? Może to on jest tym, który się będzie narzucać jej?
O boże, przecież silna to ja nie jestem! Co teraz, co teraz? A co jak będzie mnie chciał zgwałcić! O jezusiemaryjochrystusiebożejedyny! - Panika wypełniła jej umysł.
Uspokój się, łamago. On na takiego nie wygląda... a zresztą. Nawet jeśli będzie chciał, pierwszy raz to to nie będzie - podpuszczała ją Cień.
Laiene chwyciła głowę w ramiona i przerażona już patrzyła na osobę przed nią. Jej usta drgały, a oczy stały się ogromne; dwa spodki, śledzące każdy ruch potencjalnego zagrożenia.
A mógł być nim nawet on!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach