Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 05.02.15 19:04  •  Polowanie na mumie (Samael - Sitael) Empty Polowanie na mumie (Samael - Sitael)
Miejsce akcji: Egipt, piramida
Czas akcji: Bliżej nieokreślony, okolice 2650 roku
Postacie: Sitael i Samael (Natalie)

Co ją podkusiło by się tu wybrać? Prawdopodobnie, nuda. Sprawa apokalipsy zdążyła już nieco ucichnąć i wśród aniołów już nie panował aż taki, rozkoszny zamęt. Wszyscy panikowali. Dlaczego? Coś się kończy, coś się zaczyna, prawda? A to, że Boga naszło na urządzenie ludziom postapokalipsy? Co za problem? Przynajmniej jest ciekawie. Chociaż na chwilę mają ciekawsze rzeczy do roboty niż lanie się między sobą o jakieś durne granice. Dlaczego ich to aż tak obchodziło? Nie ważne. To wszystko, nie ważne.
Szła sobie właśnie pustynią. Wokół panowała ciemność. Jakże ją kochała. Musiała. Odkąd sprzeciwiła się Bogu, ten pokarał ją alergią na Słońce. Heh. Zdarza się. Noc też była piękna. I zimna.
Obserwowała gwiazdy na bezchmurnym niebie. Były takie piękne. Tak stare, jak ona i... wieczne? Niee. Część z nich była już martwa. Ich płomień wygasł, czas minął. Jeszcze wiele lat będą cieszyć ludzkie oczy blaskiem zanim ci dostrzegą, że źródła światła już nie ma. To było na swój sposób piękne. Magia śmierci. Nastającej ciemności. Wszystko, co ją otaczało, musiało kiedyś umrzeć.
Z drugiej strony były gwiazdy, które narodziły się z popiołów swych poprzedniczek. Ich blasku jeszcze nikt nie dostrzegł. Będą musiały poczekać, zanim ktoś je zauważy. Mogą być piękne, niezwykłe, wspaniałe, a jednak będą musiały zaczekać. Nie było tu wyjątku. Doskonała sprawiedliwość. Jej piękno zachwycało Samael. Cieszyła się,, że to właśnie ona jest odpowiedzialna za przemijanie. Wieczność byłaby nudna.
Dotarła właśnie do progu piramidy. Nie interesowało ją, jaka to dokładnie. Nie miało znaczenia, którego faraona tu pochowano. Kimkolwiek był, należał już do Boga, a jego potęga i pieniądze były niczym. Wszystko minęło.
Wspięła się na stopnie i zagłębiła w całkowitą ciemność. Nie dochodził tu już nawet blask pełni księżyca i było tu nawet chłodniej niż na pustyni. Grube mury pokonywały w tej kwestii pustynny wiatr.
Samael nie wzięła pochodni choć leżała ona przy wejściu. Doskonale widziała w ciemności. Pewnie kroczyła przez walące się korytarze, zagłębiając się w labirynt. Starała się zapamiętać drogę, ale była pewna, że nawet, jeśli się zgubi, to znajdzie jakoś wyjście. Przecież wszędzie dookoła panował mrok. Była u siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Sitael siedziała pod jedną ze ścian w piramidzie i dumała. Obok niej stała zapalona lampka olejna, która oświetlała ścianę i wyryte na niej hieroglify. Anielica chciała dostać się do skarbu ukrytego we wnętrzu piramidy, zawsze to jakieś artefakty które można przehandlować albo złoto, które czasem można było wymienić na coś dobrego u innych aniołów. Wciąż jednak część hieroglifów ją zadziwiała. Mówiły w końcu o klątwie i ożywających mumiach.
- Może te mumie będą miały coś dobrego przy sobie... Ach, Si, miałaś nie mówić do siebie, serafiny tak nie powinny.
Zachichotała cicho i podniosła się z ziemi. Spojrzała w obie strony korytarza, wzięła lampkę i ruszyła w lewo. Potem powinna skręcić w prawo, potem znowu w lewo i iść prosto, aż korytarz zacznie schodzić w dół. Na jego końcu miała być komnata której Si poszukiwała. I skarby. Uśmiechnęła się i zaznaczyła kredą ścianę. Duży biały X wskazywał drogę którą szła. Ot, żeby się nie zgubić. Pod nosem cicho nuciła zapomnianą piosenkę, a w myślach już opracowywała listę tego, czego potrzebuje. Na pewno nowy płaszcz, cieplejszy, taki na zimę. I buty. No i jedzenie, dużo jedzenia, dla siebie i dla Ruty.
- Ciekawe co ten kocur porabia, gdy mnie nie ma w domu...
Spojrzała w głąb korytarza na rozwidleniu i poszła w prawo. Lampka bujała się w rytm jej kroków i światło podskakiwało tworząc dziwne cienie na ścianach. Si jednak nie zwracała na nie uwagi, zajęta swoimi myślami. Szła, a echo jej kroków było jedynym dźwiękiem w ciszy grobowca. Albo była tak zajęta, że nie słyszała nic innego?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przechadzała się mrocznymi korytarzami. Poprzewracane kolumny sprawiały jej czasem problem. Była strasznie wysoka. Dwa metry to jednak coś. Długie, kościste kończyny często jej tu przeszkadzały, ale cóż można było począć? Po sprzeczce Stwórca postanowił ją ukarać. Zdarza się. Sprzeciwiła się, to teraz ma.
Już dawno straciła swoją piękną, anielską formę. Bóg pokarał ją tym, że jedynie na ziemi aniołów wyglądała anielsko. Wszędzie indziej przypominała liche. Długie, kościste kończyny; biała, opinająca kości skóra, palące się zimnym fioletem, zamglone oczy; ostre rysy twarzy; nienaturalnie długie palce i towarzysząca jej wszędzie aura strachu. Przynajmniej wiadomo, skąd wziął się wizerunek ponurego żniwiarza. Faktycznie, lubiła długie, czarne stroje i wyglądem przypominała szkielet. Pod tą formą nie posiadała też śnieżnobiałych skrzydeł. Zamiast tego, z jej pleców wyrastały cieniste macki. Taka właśnie kara spotkała niegdyś uznawanego za uosobienie piękna, serafina.
Samael odgarnęła niesforny kosmyk czarnych włosów. Nadal sięgały jej do połowy pleców, choć nie były już tak piękne i lśniące, jak w Edenie. Przeskoczyła sprawnie jeden z większych kamieni i skręciła w prawo. Zgarnęła suche włosy na plecy i związała gumką, by jej nie przeszkadzały. Kucyk włożyła sobie pod czarny płaszcz, by móc w razie czego założyć kaptur. Było dość zimno. Chuchnęła w kościste ręce. Był to zwykły odruch. Nawet się nie łudziła, że zdoła ją to rozgrzać. Z resztą, nie było AŻ TAK zimno.
Spojrzała na mijaną ścianę. Roiło się na niej od hieroglifów. Heh. Szkoda, że nie potrafiła ich przeczytać. Znała tyle języków, a durnych obrazków nie mogła zrozumieć. Zdarza się. Nawet ona ma przecież ograniczenia. Jej uwagę przykuł duży, biały iks na wysokości jej klatki piersiowej. Zatrzymała się i zmarszczyła brwi. "Ktoś tu jeszcze jest? Dziwne.. ale to wygląda na świeże.. Tak, ktoś tu jeszcze jest."
Podniosła głowę i wpatrzyła się w ciemność, jakby miała dojrzeć osobę, która była autorem najnowszego malunku. Oczywiście, nie zdołała tego zrobić. Poszła dalej, ale teraz zaczęła bardziej się skupiać na otoczeniu. Postanowiła znaleźć drugą, błąkającą się tu osobę. Szła chyba dość długo. Pewnie skręciła w złym momencie i musiała iść teraz na około. Już miała się zdenerwować z powodu niepowodzenia, gdy usłyszała cichy odgłos kroków, niosący się po budowli. Doszła do jeszcze jednego skrzyżowania i dostrzegła padające na ścianę światło. Schowała się za rogiem, by nie zostać od razu zauważoną.
- Kto ośmielił się naruszyć spokój tego grobowca? - zapytała świszczącym głosem. Ten też ulegał niestety zmianie. Melodyjny głos serafiny pod tą postacią przypominał szelest liści, świszczenie wiatru czy po prostu, szeroko rozumiany głos zza grobu.
Wcisnęła się mocniej w kąt i upewniła się, że jej ukochana ciemność jej nie zdradzi. Częściowo się w niej rozmyła, by światło latarni nie mogło jej zdradzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ledwo dotarła do kolejnego rozwidlenia i postawiła kolejny X, kiedy z prawej strony usłyszała najpierw dziwny odgłos, a potem czyjś głos. Podskoczyła i omal nie upuściła lampki.
- JEZUS MARIA. - wrzask poniósł się po korytarzach, a ona sama rozejrzała się dookoła. Nie mogąc dojrzeć źródła głosu podrapała się po głowie i westchnęła.
- Mój mózg chce mnie zabić. Naprawdę...
Spojrzała w lewo, w prawo, potem znowu w lewo, zastanawiając się skąd to mogło brzmieć. Po chwili stwierdziła, że nie z lewej strony, bo tam było za dużo kurzu i pajęczyn by cokolwiek lub ktokolwiek mógł się tam skrywać. Poprawiła lampkę, sprawdziła czy nic nie upuściła po czym wyprostowała się i spojrzała w prawo.
- Anioł regent z chóru serafinów, Sitael. A z kim mam tę przyjemność?
Cokolwiek to jest, jeżeli mnie zaatakuje to oberwie tak, że rodzona matka tego nie pozna. Jeżeli to mumia... Cóż, zawsze są sposoby na zdobycie wiedzy od nich. Si starała się dojrzeć kto stoi w ciemności, nie odważyła się jednak skierować tam światła swej lampki. W końcu jeżeli ta istota się chowała, to najwyraźniej nie chciała być widziana. A Sitael nie miała ochoty denerwować tej istoty swoim światłem. Odgarnęła rude włosy z twarzy i spojrzała w ciemność swoimi niesamowicie zielonymi tęczówkami. Po czym poprawiła swoją spódniczkę, z niewiadomego powodu zaczęło jej się robić zimno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Samael starała się zachować powagę. Naprawdę się starała. Naprawdę. To, że się nie udało, to inna sprawa.
Zaczęła chichotać. Panika istotki przed nią była rozbrajająca. Może i nie uciekła z krzykiem, gubiąc po drodze własne buty, ale i tak było zabawnie. Chociaż, to chyba i lepiej, że nie zwiała. Głupio by było jej tu później znowu szukać. To nie była pora na jej śmierć, więc serafina nie miała prawa jej go odebrać. Nawet, gdyby była jedynie winna jej zgubienia się w labiryncie korytarzy. Jej rozmówczyni nie powinna jeszcze umierać. Jeszcze..
- Powinnaś bardziej uważać na słowa aniołku. Drugie przykazanie się kłania. "Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego na daremno". Mówi ci to coś? - powiedziała, cichym szeleszczącym głosem nadal dławiąc się ze śmiechu.
- Serafin? Rozdają te tytuły, jak leci... Kiedyś było łatwiej. Do pierwszego kręgu należeli jedynie Gabriel, Michael, Rafael, Lucyfer i Samael. Teraz się to wszystko posypało.. - westchnęła na wspomnienie dawnych czasów. Tak, kiedyś wszystko było bardziej poukładane. Teraz te wszystkie tytuły przestawały mieć już sens. Władza się posypała.
- Chyba, że należysz do tych, którzy upatrzyli sobie nazywanie archaniołów serafinami? Wiele razy się z tym spotkałam. Ktoś ciągle coś miesza... - zaczęła mamrotać bardziej do siebie, niż do anielicy.
Nienawidziła, gdy ludzie wszystko mieszali. Zawsze miała dokładnie poukładane, aż tu przychodził taki jeden z drugim i wprowadzali zamęt. Niby uwielbiała chaos, ale nie w ważnych dla niej i poukładanych sprawach. To było nie do zniesienia.
Ocknęła się z zamyślenia. Sitael czekała na jej odpowiedź.
- Przyjemność masz, z ucieleśnieniem śmierci, moja droga. - Powiedziała przez usta układające się w szeroki uśmiech. Jej sylwetka już dawno zaczęła się materializować. Anielica mogła teraz zobaczyć ciemną, chudą, wysoką postać z połyskującymi oczami i rzędami ostrych, białych zębów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Naburmuszyła się słysząc słowa istoty. Prychnęła na nią i zaświeciła lampką wprost w jej oczy.
- Ani Jezus, ani Maria nie są Bogiem, a jego imienia nie wezwałam. Poza tym mam gdzieś przykazania, Boga nie ma i nie wróci. A ci się tylko miotają jak idioci.
Poprawiła spódniczkę, owinęła się płaszczem i spojrzała w stronę swojego celu. Tak niewiele do zdobycia tego co chciała i powrotu do ciepłego domu i kota. A żeby to, akurat musiało się jeszcze coś napatoczyć i ją straszyć. Jakby było jej to potrzebne tutaj. Westchnęła głośno i spojrzała z powrotem na rozmówczynię, której kształty zaczęły się bardziej wyłaniać z ciemności.
- Tytuł serafina noszę tylko dlatego, że jestem jednym z aniołów regentów, podlegającym pod anioły Kabały. Zresztą... Tytuł jak tytuł, nic nie zmienia.
Przeciągnęła się i powoli rozluźniła. Coś co zna się na aniołach, czyli najprawdopodobniej anioł albo upadły... Zresztą, co ją to obchodziło, póki nie chce jej zabić, póty nie będzie uciekać. A może i uda się to wykorzystać. Zawsze można wrzucić towarzyszkę w rój mumii jeśli jednak ożyją, dzięki temu to zawsze kilka cennych sekund na ucieczkę. Albo znalezienie sposobu, żeby je zakopać z powrotem pod ziemią.
- Ucieleśnienie śmierci? I wiesz tyle o aniołach? Ale to znaczy, że ty... - Źrenice anielicy powiększyły się w szoku i niedowierzaniu. Ze wszystkich miejsc na świecie, ze wszystkich aniołów i upadłych, trafiła na NIĄ. I to akurat w grobowcu. Nie. NIE. TO NIE JEST MOŻLIWE. To nie może być ona. To kłamstwo. Kłamstwo!
Cofnęła się o parę kroków w stronę odpowiedniego korytarza i zaczęła przyglądać coraz bardziej widocznej sylwetce rozmówczyni. I coraz bardziej jej spaczona psychika wmawiała jej, że trzeba uciekać albo zakopać tę istotę razem z mumiami i skarbami. Jednakże potrzeba zysku póki co zwyciężała, więc Si stała i patrzyła na postać nie wiedząc co powiedzieć. W końcu, po dłuższej chwili, spojrzała istocie w oczy.
- Samael, prawda?
Pamiętała trochę Samael. Widziała ją wiele razy kiedy była młodsza. Zanim sama z rodzeństwem nie zajęła jej miejsca po upadku. Ach, jakże głupią i młodą istotą Si wtedy była. Teraz gdyby Ojciec ją widział to pewnie skończyłaby tak samo jak Samael, albo i gorzej. Uśmiechnęła się delikatnie i wskazała na oznaczony korytarz.
- Chcesz razem ze mną poszukać artefaktów? Potrzebuję ich na wymianę. Kot się sam nie nakarmi niestety.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Przeczysz wierze moja droga - odparła serafina mrużąc oczy. Nie lubiła światła.
- Słyszałaś o trójcy świętej? Jezus się do niej zalicza - pogroziła jej żartobliwie długim, kościstym palcem.
- I uważałabym na twoim miejscu z tymi bluźnierstwami. Takie słowa mogą się dla ciebie bardzo źle skończyć...
Sitael wiedziała już z kim ma przyjemność. Samael postanowiła się już więcej nie ukrywać w ciemności. No, może po prostu nie aż tak. Zmaterializowała się do końca i wyszła z cienia pozwalając, by część znienawidzonego światła spadła na jej twarz.
- Może i go nie widzimy, ale jego moc nadal ma na nas wpływ i nic na to nie poradzisz.
Na początku przesłaniała oczy dłonią, by blask lampy jej nie raził. W końcu pozwoliła jednak, by jej wzrok przyzwyczaił się do jasności.
Wykonała kilka szybkich susów w przód, by znaleźć się tuż przed twarzą anielicy.
- Nigdy nie wiesz, co może cię spotkać. Lepiej być ostrożnym - ostrzegła całkowicie poważnie.
Coś o tym wiedziała. Może i nie spotkał jej aż tak zły los, jak Lucyfera, ale jednak. Zmiana funkcji i przekleństwo były dotkliwą karą, którą musiała znosić, choć nigdy nie przestała służyć Bogu. Nawet teraz, po jego odejściu nic się nie zmieniło. Wolała dla bezpieczeństwa dmuchać na zimne i zachowywać dawne przykazania. Przynajmniej częściowo.
Odsunęła się od dziewczyny, widząc, że ta się jej obawia. Wystarczyło już tego straszenia i dobrych rad. Uśmiechnęła się szeroko.
- Dobrze więc. Chodźmy. I tak, nie mam nic lepszego do roboty. Stwórca na wakacjach, ja też. Nie ma zadań do wykonania, więc czas na zabawę - zaśmiała się i rozłożyła ręce, robiąc obrót wokół własnej osi.
- W którą stronę idziemy? Szczerze powiedziawszy, nie wiem nawet, co to za piramida - przyznała, drapiąc się po czarnej czuprynie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Anielica przewróciła oczami. Może i bluźni, ale teraz i tak jej nic nie zrobią. Boga już nie ma, odszedł. A wszyscy dookoła myślą, że to tylko test. Jakby to miało znaczenie.
- Trójca święta to wymysł ludzi, sama powinnaś o tym wiedzieć. To ich marzenie, zwykłe pobożne życzenie żeby pośród nich przechadzał się Bóg.
Zmniejszyła płomień w lampce widząc reakcję rozmówczyni na światło. W sumie aż tak mocny płomień nie był jej potrzebny. Spojrzała w lewo i wskazała ręką w ciemność.
- To ostatni korytarz. Trzeba nim iść aż zacznie spadać w dół, na końcu jest komnata w której powinny być skarby. Tylko... - Opuściła lampkę trochę w dół, a jej wzrok powędrował na postać Samael. Nie wiedziała, czy jej o tym powiedzieć, czy może lepiej nie. W końcu klątwy ludzi nie miały prawa działać, prawda? - Podobno to miejsce jest przeklęte. Hieroglify mówiły o klątwie, która ożywi mumie... I nie wiem czy ta klątwa działa czy nie.
Wzięła do ręki kredę i postawiła X na początku korytarza, po czym ruszyła w jego głąb, nie zwracając już uwagi czy Samael za nią idzie czy nie. Dopiero teraz zaczęła się bać, czy aby na pewno stąd wyjdzie stąd żywa lub nienaruszona. W końcu w tym korytarzu na pewno są pułapki. A sądząc po długości korytarza na planach które widziała to na pewno będzie tu dużo pułapek. W końcu jest najdłuższy ze wszystkich.
- Trzeba uważać gdzie stawia się nogi, łatwo tutaj aktywować pułapki. Wiesz pewnie jak o tym mówią. Im więcej pułapek i przeszkód, tym większe prawdopodobieństwo że jesteś na dobrej drodze.
Zachichotała i uniosła lampkę w górę, żeby oświetlić podłogę. Zwykle to w niej były ukryte kamienie aktywujące. Na razie nic nie było widać, więc szła przed siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przewróciła martwymi oczami, słysząc kolejna wzmiankę o Bogu, trójcy świętej i odejściu. Jak widać, nawet anioły miały w tej sprawie różne wersje. Co się z tym świtem porobiło.. Nawet istoty tak bliskie Bogu, nie mają pojęcia co tak właściwie jest prawdą.
Samael nie kontynuowała już tego tematu. Taka rozmowa nie miała sensu. Każda z nich miała swoje zdanie, którego wolała się trzymać, a próby przekonania rozmówcy do swoich przekonań nie mogły się skończyć dobrze. Tylko tego brakowało, by dwie serafiny pobiły się w podziemnym, egipskim grobowcu. Z talentem naszej shinigami do destrukcji, poważna sprzeczka skończyłaby się pewnie zawaleniem korytarza i długim odkopywaniem się z gruzów. W imię czego? Wyższości własnego zdania? Ego? To nie były sprawy, z powodu których warto było niszczyć szanse na ciekawą znajomość. Lepiej było schować własną dumę do kieszeni i skupić się na przygodzie.
- Heh. A więc pułapki? - westchnęła przypatrując się dokładnie podłodze i ścianom. Faktycznie. Między szczelinami w podłodze dostrzegła zakrzepłą krew. Ktoś tu zginął. Bardzo dawno temu.
Analizowała dokładnie teren, gdy Sitael ją wyprzedziła i skierowała swe kroki w stronę sali na końcu korytarza. Nie było jej jeszcze widać, ale anielica domyślała się, że tam jest. Samael nie była do końca przekonana. Jak zwykle, sceptycznie nastawiona do wszystkiego. Wszędzie wietrzyła podstęp, możliwy błąd. Nie wykluczała, że jej towarzyszka mogła się pomylić. Choć obecność śladów nagłej śmierci nieco upewniało ją w tym, że Sitael wie, gdzie idzie. Kostucha zaczęła się o nią nieco obawiać. Wizja szatkowanego ciała wesołej serafiny nie mogła opuścić jej głowy. Ruszyła za nią, dokładnie sprawdzając każdy swój przyszły krok.
- Klątwa? Obecnie chyba nic mnie nie zdziwi. Zmarli już dawno zaczęli wstawać z grobów - zaśmiała się. Taak. Odkąd Bóg sobie poszedł, wymordowani bardzo często wymykali się z objęć śmierci i wracali na Ziemię.
- Choć wątpię, by kilku tysiącletnie zwłoki mogły nam zagrozić. - Ponowie się zaśmiała, pewnie maszerując przez ciemny korytarz.
Rozmyślała przez chwilę nad informacjami, które otrzymała. "Armia strasznych mumii? To śmieszne. Przecież coś takiego nie może mieć miejsca.." Cyniczny uśmieszek spełzł z twarzy Samael. Zatrzymała się nieco zaniepokojona.
- Proszę cię, powiedz, że nie idziemy właśnie po kościane berło. - W jej głosie było słychać jej obecne uczucia. Nie była przerażona, po prostu straciła już tą swoją pewność siebie. Słyszała już kiedyś o tym artefakcie i wiedziała, do czego jest zdolny. Jeśli to on tutaj spoczywał, to faktycznie mogły się spodziewać ataku umarlaków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Si szła dalej przed siebie. Nie zwracała uwagi na ślady krwi i innych płynów na ścianach. Ona nie zamierzała zostawiać tutaj żadnych śladów poza X-ami. I tak nikomu innego się nie przydadzą. A ona sobie spokojnie weźmie co ma wziąć i tyle.
- O tych, którzy szybko wstają po śmierci się nie martwię. Wielu łatwo zamknąć w kamiennym grobie, po coś w końcu te swoje moce mam.
Uśmiechnęła się w stronę Samael. Jej panowanie nad ziemią było przydatne w takich sytuacjach w jakich się często znajdowała. W końcu nie raz i nie dwa grobowiec się nad nią zapadł albo coś ją goniło i kończyło rozpłaszczone na kamiennej ścianie. Łatwiej też było zrobić schody, żeby zejść w korytarze spadające w pionowo w dół. W pewnym momencie zatrzymała się i spojrzała pod nogi.
- Tu musimy zejść w dół, podłoga opada w przepaść, komnata jest na dole. A co do klątwy... Hieroglify zwykle nie kłamią, zwłaszcza w miejscach pełnych artefaktów.
Lekkie trzęsienie piramidy pozwoliło wywnioskować, że w przepaści zaczęły formować się schody. Si nie miała ochoty korzystać ze skrzydeł, nie wiedziała też czy Samael może korzystać ze swoich. Opuściła lampkę w dół i oświetliła ładne, nawet w miarę równe schody które stworzyła.
- Kościane berło? Tak, chyba po nie... Mam wziąć berło, koronę i tyle złota i mieczy ile się da. Czemu pytasz? To berło jest ważne czy coś?
Anielica wykazała się zapewne ignorancją, ale nigdy jej nie interesowało co robią artefakty, których szuka. Jedyne co miało znaczenie to to, czy odpowiednio jej za nie zapłacą. Zaczęła więc schodzić w dół, wierząc że Samael za nią podąży i w tym czasie wytłumaczy o co chodzi z berłem. Po drodze czytała też kolejne hieroglify, dzięki którym dowiedziała się jak otworzyć wrota komnaty. Przynajmniej nie będzie musiała ich wywalić i mniej rzeczy się zniszczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Samael wróciła do ostrożnego marszu, ostrożnie kładąc stopy na kolejnych kamieniach. Raz już miała postawić kolejny krok, gdy w ostatnim momencie zmieniła zdanie, przesuwając nogę nieco w lewo. Płytka, na której miała stanąć, wyglądała trochę zbyt podejrzanie. Anielica olała nie ryzykować. Pewnie i tak udałoby jej się wydostać z pułapki lub uskoczyć w ostatniej chwili, ale po co było kusić los? Już i tak wystarczająco niebezpieczne było towarzyszenie tej dziewczynie, która najwyraźniej nie widziała o tym miejscu aż tak wiele, jak się początkowo wydawało.
- Cóż, to dość istotne, po co idziemy. Artefakty są często chronione swoją własną mocą, a jeśli leżący tu artefakt jest w stanie powoływać do życia nawet zmienione już w proch istnienia... - Niedane jej było dokończyć. Podłoga się zatrzęsła. To była wina Sitael? Chyba nie. A może? Jedno trzęsienie ziemi już przecież wywołała, bo to zapewne jej sprawką były uformowane stąd ni zowąd schody.
Samael przełknęła ślinę i zamknęła na moment oczy. Ten artefakt nie mógł być aż tak niebezpieczny. Nawet, jeśli to miejsce wzmacniałoby jakoś jego działanie, to nie mogło ich przecież zabić kilku ożywieńców. Były aniołami. Na pewno miały dość siły, by przezwyciężyć artefakt, prawda?
Zaczęła schodzić po chodach, rozglądając się dookoła. Miała dziwne przeczucie, że ktoś naprawdę spróbuje je ukarać za przyjście tutaj.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach