Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next

Go down

Pisanie 08.10.15 20:05  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
- Powątpiewam. - Rzucił krótko, nie rozumiejąc dlaczego Kirin rozwiną jego "kłamstwo" w tak dziwnym kierunku, jakoby w jakimś stopniu zaczął się dobierać do anielicy czy coś. Jakby nie było - swoją drogą ją pochwycił w talii, ale nie złapał jej jakoś niestosownie. Starał się być delikatny i ostrożny na ile potrafił w tym wypadku. Cóż, przynajmniej starał się, nah?
- Niestety tak, Panienko Phoebe. Mogę być łatwo oszukany i nawet tego nie zauważyć. Nie dostrzegam ironii ani sarkazmu, często nie pojmuję przenośni. Cóż... Jakoś muszę zapłacić za swoją egzystencję wbrew boskim prawom. - Wzruszył bezwiednie ramionami, wydając z siebie coś, co przypominało westchnięcie. Niestety - trzeba płacić jakoś za to, że jest się istotą ze stali, stworzoną przez człowieka, w którą tchnięto sztuczne życie dzięki programowi i elektryczności. Gdzieś ta pozorna niezniszczalność i odporność na wszelkie toksyny i choróbska musi się równoważyć, prawda? W tym wypadku jak widać - trzeba było oddać człowieczeństwo, by zyskać siłę.
Czy było warto?
Nikt nie dał mu wyboru w sumie...
- Wolałem się upewnić że nie zrobisz jej krzywdy. - Niemo przyznał się do uderzenia Kirina w odpowiedzi na jego słowa. Skoro już się domyślił że to on, to niech chociaż zrozumie jego położenie. Nie zna ich. Widzi że facet ściska kobietę wbrew jej woli, pijany i brudny. Scenariusz typowego gwałtu, don't ya think? Przynajmniej z jego punktu widzenia. Skąd miał wiedzieć że to u nich codzienność? No skąd? Raczej nie miał skąd.
Gdy zajęli się rozmową ze sobą, Len wrócił do kucania obok pajęczycy i wyszukiwaniu w niej niedogodności, jak utkwiona między szczękoczułkami kość której nie była zdolna sama się pozbyć. Ogólnie zabiegi medyczno-pielęgnacyjne po posiłku na tak brudnym żarciu, jak ludzie z Desperacji. Gdyby nie fakt że to jedzenie jest najłatwiej dostępne i w sumie często jest też jedynym posiłkiem, android mógłby nawet jej zakazać pożywiać się na nich. Ile to ich chorób toczy i mutacji, uch! Paskudztwo!
- Phoebe, czemu okłamałaś mnie co do imienia? Reb to skrót od Rebecca, a Rebecca nie jest powiązana z Phoebe w żadnym stopniu. - Spytał, zerkając na moment w stronę anielicy, po czym wrócił ponownie do zajmowania się pająkiem. Wydawał się nie przejmować ogólnie samym pytaniem, ale szybko wyłapał skrót imienia, które było niezgodne z imieniem jakie mu zdradziła.
BUM! Errory, biatch! Lepiej nie dać się na tym złapać, hehe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.15 21:30  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
Miałaby się jeszcze tłumaczyć? Cóż, podobno jest to czynność odpowiednia raczej dla osoby winnej jakiemuś czynowi, a Rebekah bynajmniej się do żadnego nie poczuwała. Nie tylko, że cały zarzut był postawiony względem fałszywej informacji; nawet gdyby była prawdziwa, nie było w niej żadnej winy ze strony dziewczyny, która przecież nie była w stanie zapanować nad tym, gdzie podczas ratowania od upadku chwycił ją android. Zresztą wątpiła, by mógł celowo pchać mechaniczne ręce nie tam, gdzie trzeba - a czy w swoich wątpliwościach miała rację, to już zupełnie inna sprawa.
W trakcie, gdy wymordowany odpowiadał na kłamliwe stwierdzenie, albinoska spoglądała na niego z ukosa. Białe brwi podnosiły się coraz wyżej z każdym kolejnym słowem, jakby nie mogła do końca zrozumieć, czy ma się śmiać, czy martwić. Na koniec tylko przymknęła oczy i pokręciła głową w geście kompletnej rezygnacji. Posądzać ją o podobne usposobienie... absurd.
Rzeczywiście, dla kogoś z zewnątrz codzienne relacje żyrafy i jego stróża musiały wyglądać na skrajnie patologiczne relacje. Niby się lubią, niby nienawidzą, co chwila się kłócąc i stając ramię w ramię. Nic tylko się dziwić, że się jeszcze nie pozabijali, albo ktoś z otoczenia nie przeprowadził im terapii. Swoją drogą, takowa raczej nic by nie dała. Na naturę nawet najpoważniejszymi środkami nie da się poradzić za wiele. Cud więc, że nadal oboje żyją, mają się dobrze i są względnie zdrowi psychicznie, pomimo tak popapranych relacji.
- Pf, zdaje ci się - rzuciła na odczepnego, choć była świadoma, że nie ma racji. Miała o wiele gorszy węch od wymordowanego, stąd też to jego zdanie musiało być właściwe. Wolała jednak upierać się przy swoim, dla samej zasady nie przyznawania racji byle kiedy i w byle czym.
Jak długo już tam przebywali? Było już nie tylko ciemno, chłód ogarniał Desperację bez żadnej litości. Dobrze, że znajdowali się między budynkami; w bardziej otwartej części krainy wiatr musiał sobie urządzać niezłe widowisko. Albinoska objęła się ramionami, zaciskając blade palce na rękawach bluzki. Przydałoby się wrócić do domu i wskoczyć pod kocyk, położyć się spać, takie bajery, a nie gnić za zapleczem jakiejś meliny.
- Nie, nie sądzę, żeby się udało. - Liczyła na to, że Kirin zrozumie przekaz bez zadawania pytań. Rozwijanie tematu w obecności obcych byłoby nad wyraz ryzykowne i nieodpowiedzialne. Bądź co bądź, nie wiedzieli o nim za wiele, a znali się zaledwie chwilę. Nie przesadzajmy z tym zaufaniem.
- Popatrz na to z innej strony, Len - o ile tak mogę ci mówić. Na początku wywnioskowałeś, że ten tutaj ma na imię Vincent, bo ja go tak nazywam. Za to on sam przedstawia się inaczej. Ja przedstawiłam się jako Phoebe, ale jeżeli ktoś chce mnie wołać inaczej, to nie zabronię. Równie dobrze i ty możesz nie być tym, za kogo się podajesz. Może tak naprawdę Lentarosie jesteś Xavierem, za mną siedzi Lukas, a ja mam na imię Amanda? - Tym razem starała się mówić tak, by dosłowne wzięcie jej słów nie spowodowało żadnych nielogicznych wniosków ze strony androida. Tak po prawdzie to nie miał powodów, żeby jej nie uwierzyć. Użyty przykład był wyjątkowo dobry, skąd więc mógłby przypuszczać, że dziewczyna go okłamała?
Zresztą, nieładnie tak nie mając odpowiedniej ilości danych oskarżać kogoś o kłamstwo. Nieładnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.15 10:08  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
Takie wytłumaczenie nie do końca mu się podobało. Poza tym, że ktoś obcy w ogóle wnikał w ich sprawy, sam Kirin mógłby mieć wątpliwości co do intencji Lentarosa. W czasie, kiedy jego świadomość zdawała się być poza ciałem i umysłem wymordowanego, mogło się dziać niedobrego. Uznał jednak, że nic aż tak złego nie miało miejsca, głównie po obserwacji Rebeki i jej zachowania. Kto jak kto, ale ona raczej nie dałaby się tak łatwo zastraszyć, nawet komuś większemu i silniejszemu od siebie. Kirin więc także nie miał łatwo, pomimo znacznie lepszych fizycznych aspektów, w tej dziwnej relacji byli sobie na równi. Okazuje się, że traktowanie wymordowanego wodą działa podobnie jak na psa.
Kwestia zapachu została przez anielicę szybko zbyta, najwyraźniej to wydarzenie nie wywołało na niej szczególnej traumy, ale i tak chciała szybko wyrzucić je z pamięci. A Kirin, cóż, szybko tracił zainteresowanie, dlatego butelki z alkoholem szybko zostały uznane jako coś historycznego, niewartego dalszej uwagi, skoro zniknęły z pola widzenia jego złotych oczu. Ale to i tak on miał rację.
- Nie masz w tym interesu, więc nie wiem po co pchasz łapy, tam, gdzie nie dzieje się źle. Chyba masz rację, strasznie łatwo Cię oszukać i wykorzystać. - Musiał dopiero sam to powiedzieć, żeby uznać za prawdę. Wystarczyło tylko dobrze skłamać... ciekawa sprawa.
Sprawa imienia była dużo ciekawsza. Jasne, on miał na imię Kirin, dlaczego ktoś miałby nazywać go inaczej? Nie krył się z tym, a nawet wręcz przeciwnie, w chwilach dzikiej radości po udanej akcji wykrzykiwał dookoła, by każdy zapamiętał ten zlepek słów tworzący jego miano. Samo określanie go Vincentem dla samego zainteresowanego nie miało szczególnego źródła, nawet jeżeli było to jego faktycznie imię, zostało dawno zapomniane, albo celowo odrzucone przez pamięć z jakichś względów. Przypominanie go sobie nie było bolesne, bo wymordowany nie pamiętał z czym się wiązało, nie pamiętał za wiele ze swojego poprzedniego życia.
Kiedy jednak Rebeka zabrała głos i z jej ust padł całkiem długi wywód, doberman otworzył szerzej oczy i wykrzywił usta w próbie pojęcia, co miała na myśli kobieta.
- Masz na imię Amanda? - Zapytał całkiem poważnie.
Jej wyjaśnienie było dosyć proste w zrozumieniu, więc taki Lentaros nie powinien mieć problemu z ogarnięciem, ale teraz rzecz zbyt logiczna dla jednego, stała się nielogiczna dla drugiego. Niegrzeszący inteligencją Kirin jeszcze raz pokazał swoje oblicze i wypowiadając te słowa, pogrążył. Pierwsze wrażenie... niekoniecznie dobre.
Skrzyżował nogi i oparł się łokciami o kolana przygarbiając plecy lekko niczym uczeń czekający na wyjaśnienie ważnej matematycznej formułki. Jego wzrok wbijał się w albinoskę. We dwójkę byli jak te dwa szczury, Pinky i Mózg. Nie trzeba chyba tłumaczyć, które było kim.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.15 18:38  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
W jakim celu miałby pchać swoje dłonie w nieodpowiednie punkty na ciele anielicy? To pytanie raczej pozostanie nieodpowiedziane, głównie przez fakt że nie miałby w tym celu. Nie miałby powodu. Ani też ogółem nie byłoby niczego, czego mógłby oczekiwać po tym. Zwyczajnie "nic" i koniec.
Poczuł... Poczułby się urażony nawet na swój sposób słowami Kirina. Był (pewnie wciąż jest) upity, i w dość dwuznaczny sposób zbliżył się z tą kobietą. Bez względu na to w jakiej relacji byli, fakt że ona nie była chętna do tego działania był napędem do działania, by przeciwstawić się temu procederowi. I stąd teraz Kirina boli nieco głowa.
Nieco bardzo.
- Nie muszę mieć w tym interesu. Byłeś i wciąż jesteś pod wpływem substancji alkoholowych, i wyraźnie wbrew jej woli ją ściskałeś. Nie znam was, ani wy mnie, ale to był z 82% pewnością scenariusz gwałtu. A skoro mogłem coś zrobić - zrobiłem. To wszystko.
To nie tak że ty nie zgwałciłeś nikogo, Lenku, nah?
Shhhhhh, cicho. Nie muszą wiedzieć o tym, no i to też był wpływ ze strony Mashiro, było ich dwóch, cała ta sytuacja była dziwaczna i wykręcona do granic możliwości w niewiarygodnym wprost kierunku. Stąd też - uznajmy że to nigdy nie zostało zarejestrowane, ani nigdy się nie zdarzyło. Koniec historyjki, idziemy do domu, papa, widzimy się w poniedziałek na lekcjach WDŻ.
Kiwną głową potakująco na pytanie w trakcie wypowiedzi co do mówienia mu per Len. Jasne, to nie był problem, więc zgodził się na to.
Przyznać szczerze - to było dość dobre wytłumaczenie. Nawet android uniósł swoją prawą dłoń do podbródka i zaczął się po nim gładzić w geście imitującym zamyślenie.
- Hmmm. Więc jak chcesz bym mówił na Ciebie, Panienko? Bo w wypadku Kirina z początku chciałem go nazywać Vincent Wagina, ale biorąc pod uwagę że to raczej nie jest najlepsze złożenie wyrazów, pozostanę przy tym, w jaki sposób się przedstawił.
W tej chwili właśnie stracił nadzieje co do intelektu mężczyzny, gdy z wyraźną powagą zadał pytanie o to, czy kobieta ma na imię Amanda. Dobra, to wygrało sytuację.
- Jak duży procent twojego ciała jest zwierzęcy, Kirinie? - Zadał pytanie ni z tego ni z owego. Może fakt że wirus przejął nad nim kontrolę do tak wysokiego stopnia i tak mocno zmieszał go ze zwierzęciem, że ma teraz bardziej intuicyjny, zwierzęcy mózg, aniżeli logicznie myślący, ludzki? To było dość dobre wytłumaczenie, ale pewnie znów zbyt logiczne powody okazywały się być nieodpowiednie do nielogicznej sytuacji. No nic.
Zaraz pewnie znów ktoś mu to wyjaśni. Ych, inteligencja logiczna nie wygrywa z inteligencją kreatywną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.15 19:59  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
Obserwowała wymianę zdań między pozostałymi z dziwnym wrażeniem, że nie do końca rozumie, co się tak właściwie dzieje. Dyskusja toczyła się odnośnie... właśnie, czego? Rozmowa najwyraźniej dotyczyła w pewnym stopniu także Rebeki, co dało się wywnioskować po użytym zaimku rodzaju żeńskim i kontekście wyraźnie dotyczącym najbardziej aktualnych wydarzeń. Ale właściwie to jaki był cel tej konwersacji? W tym anielica pogubiła się dość konkretnie. Z jednej strony coś o pchaniu łapek nie tam, gdzie trzeba; z drugiej trochę o oszukiwaniu, padło nawet słowo gwałt. A to już brzmiało skrajnie dziwnie jak na mózg albinoski, który zwyczajnie nie nadążał za tym, czy panowie sprzeczają się jeszcze o wymianie ciosów, czy każdy się bawi w rycerza na białym koniu, obrońcę cnoty nierozumiejącej z tego kompletnie nic niewiasty.
Paranoja, starczy tyle rzec.
Na szczęście kwestia schowanych w kontenerze butelek z bimbrem (których tak naprawdę nie rozbiła ani nie rozlała i dałoby się je odratować) ucichła i na dobre odeszła w zapomnienie. Temat ten przyniósł wystarczająco dużo dziwnych wydarzeń i lepiej było go zakończyć, niż po raz kolejny się o nie żreć i chwytać za jakieś niekonwencjonalne środki. Starczy już tego dobrego.
Z imionami to jest w sumie zabawna sprawa. Wymordowany sam go nie pamiętał, z przyczyn albinosce nieznanych, ale ona posiadała takie informacje. Skąd? Też ciężko dociekać. Aniołowie po prostu mieli jakieś metody gromadzenia danych o poszczególnych mieszkańcach ziemi, których przecież strzegli - wszystkich razem i każdego z osobna. Stąd też Rebece dane było dowiedzieć się, jak brzmi imię jej podopiecznego; a że jej się spodobało i wolała go używać zamiast jakiegoś śmiesznego pseudonimu - to już inna sprawa. Nawet, jeżeli Doberman sam sobie tego nie życzył, dziewczyna była nieugięta. I to nie żeby jej jakoś specjalnie zależało na poprawności, po prostu lubiła się z nim drażnić na każdy możliwy sposób. Zresztą, żyrafa nie pozostawał w tyle za swą opiekunką i odgryzał się z uporem godnym podziwu.
A co podziwu już godne nie było, to chwilowe przebłyski "intelektu" w wykonaniu Kirina. Na dziwne pytanie Zimmermannówna zmarszczyła brwi i spojrzała na siedzącego naprzeciw mężczyznę, jak gdyby nie zrozumiała o co ten ją pyta. Próbowała wyczuć jakąś ironię, dowcip... ale wyraz twarzy wymordowanego, tępy niczym drewniany klocek, ściągnął ją na ziemię. Białe brwi powędrowały z powrotem do góry, zaś jedna z dłoni albinoski wylądowała całą powierzchnią na pełnym rozczarowania obliczu.
On naprawdę nie ogarnął.
Westchnęła cicho i pokręciła głową w odpowiedzi. Naprawdę, nie chciało jej się teraz nad tym bardziej rozwodzić. Jak będzie miał jeszcze jakieś wątpliwości, to mogą je sobie wyjaśnić kiedy indziej.
- Proste. Tak, jak sama się przedstawiłam - odpowiedziała za to androidowi, bo jego pytanie przynajmniej miało jakiś sens. Może i dało się wywnioskować samodzielnie, ale niech już ma; cudów od maszyny może lepiej nie wymagać, a wyłożyć wszystko wprost.
Dzisiaj, Pinky, robimy to, co każdej nocy.
Podbijamy świat.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.10.15 18:39  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
Wbrew jej woli... faktycznie, w tym momencie mógł się już zapomnieć, chociaż sam Kirin nie widział niczego złego w swoim zachowaniu. Chciał coś, więc to brał, nie chciał, więc nie brał. W tym przypadku miał taki kaprys, by podnieść Rebekę i niejako wymusić na niej oddanie alkoholu, w słowach był wtedy nieco mniej gwałtowny co można było uznać, za wewnętrzną walkę dwóch osobowości mężczyzny. Z jednej strony był raptusem, agresywnym człowiekiem, ale z drugiej honorowym w swoim czynach. Nie kulturalny, ale honorowy. Oddanie życia za przyjaciela? Tak, nie ma sprawy, wystarczy tylko jedno słowo, tylko błagam drogi przyjacielu, nie pomysł sobie o mnie źle, nie jestem...
Ah, nieważne. Nie przekonam go do swoich racji bez argumentów, a tych nie mam.
Nie podoba mi się, co mówi ta puszka, ale to chyba nie jest powód do wszczynania nowej bitki.
Z resztą nie mam na to siły, ochoty... meh.

Mrugał tępo patrząc na Lentarosa. Próbował dobrze zrozumieć jego słowa i udawać nawet, że jest wkręcony w tą konwersację. W praktyce wyglądało to tak, że wcześniejsze przyzwanie kilku żyrafich atrybutów nieco go zmęczyło. Był zmęczony, nawet mocno, ale przez bezsenność mógł jedynie wpadać w krótkie kilkuminutowe drzemki, często nawet z dziwnych miejscach. Walczył z tym uczuciem zmęczenia, a w próbie pokonania go skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o ścianę lekko odchylając głowę w tył.
- Ehe, jesteś rycerzem na białym koniu... - zaczął bardzo powoli, ale w połowie zdążył jeszcze ziewnąć dwa razy. To musiało wyglądać bardzo niegrzecznie, lecz doberman nie przejmował się w ogóle, nawet nie zakrywał buzi dłonią wydając z siebie dźwięk podobny do skrzypienia drzwi na zawiasach. - 82%?... aż tak dokładnie śledzisz takie dane?
Na Desperacji gwałt nie był chyba niczym szczególnym, fakt, gdyby był płci żeńskiej, pewnie przejąłby się nieco bardziej tą sprawą, ale jako sto dziewięćdziesiąt centymetrów czystego faceta czuł się bezpieczniej. Prędzej to on mógłby być sprawcą, ale niekoniecznie myślał o takich sprawach, gryzienie ludzi było ciekawsze. A ile kobiet pomyślało, że są niedoszłymi ofiarami gwałtu, kiedy wymordowany wgryzał się im w kończyny, to już ich sprawa.
Miał ochotę przywalić mu jeszcze raz, kiedy usłyszał jak niewiele zabrakło, by zyskał tak osobliwe przezwisko. Vincent, Vincent...czasami miał wrażenie, że coś mówiło mu to imię, niekiedy brzmiało jedynie jako zlepek słów.
- Nie dodawaj mi nazwiska na siłę, nawet gdybyś miał ochotę zapamiętać mnie jako Vincent Wagina, nie to nawet nie brzmi dobrze... Kirin, po prostu. K-i-r-i-n, no wiesz... żyrafa, te rogi i te sprawy... - nie był nawet dobry w tłumaczeniu. Byli w Japoni, no, używali języka tego kraju, to chyba oczywiste, dlaczego właśnie tak wołało się na tego dobermana. Z drugiej strony, brzmiało to jak na przykład nazwanie psa psem, a konia koniem, bezpłciowe niezobowiązujące miano, równie dobrze mógłby używać numerka zamiast imienia. Gdzieś dawno zatracił sam siebie, a teraz nawet nie próbował odnaleźć samego siebie. To przezwisko w zupełności wystarczało głupiutkiemu wymordowanemu...
- Nie wiem w ilu jestem zwierzęciem. Nie potrafię zamienić się w pełni, ale wątpię by to była kwestia procencików... - odpowiedział leniwie. Nie rozumiał jego zainteresowania tym tematem, ani nawet powodu jego zaistnienia w tej konwersacji. Poza tym pełna zamiana była jedynie kwestią czasu. - Em.. jakby Ci to tu wytłumaczyć, żeby nie było za głupio... czasami czuję się bardziej, a czasami mniej człowiekiem. Jak przekroczy się pewną granicę, to to zaczyna robić się samoistnie, masz ochotę stać się nim w zupełności, a potem... budzisz się po jakimś czasie i okazuje się, że pogryzłeś ludzi dookoła. Więc w pewnym sensie mogę być pół na pół, ale czasami jestem w większości tym, innym razem w większości tamtym.
Rozgadał się jak nigdy. Z jakiegoś powodu towarzystwo androida nie przeszkadzało mu aż tak, żeby zabierać głos, nie tak to miał w zwyczaju wśród innych ludzi. Wtedy po prostu zamykał się we własnych myślach, tam odpowiadał, pytał, chociaż nigdy nie doczekał się odpowiedzi. Może z powodu, że nie czuł jego zapachu? Mógł zamknąć oczy i wszystkie zmysły mówiły, że znajduje się z Rebeką tylko i wyłącznie. Mózg był nieco oszukany, a Kirin spokojniejszy.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.15 11:45  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
Cóż, oczywiście. Często osoba czyniąca coś nie dostrzega faktu, że to co robi jest złe. Robi to, niejakowoż zapominając że jest to rzecz z założenia "zła". I o ile takich tutaj, w Desperacji jest na pęczki, to chyba jednak raz na jakiś czas przebłysk światła i dobra może się przydać, nie? W świecie gdzie anioły postanowiły ruszyć sobie na żniwa niewiernych, odstawiając ich na sądy lub turbując na ziemi, gdzie Boga już od dawna nie ma, a android kłóci się z człowiekiem-żyrafą może być wszystko, więc czemu też nie trochę dobra?
Nawet jeśli takowe jest na wyrost i niepotrzebne.
- Nazwij to jak chcesz. - Stwierdził, wzruszając bezwiednie ramionami. Może go nazwać naiwniakiem, może go nazwać pozerem, może powiedzieć że to co robi nie ma sensu - jego sprawa. Maszyna potrafi być równie uparta co nie jeden człowiek. czy my wszak nie mamy okazji do walki z tą upartością maszyn, za każdym razem jak piszemy posty? Nu, właśnie.
- Biorąc pod uwagę że nie mam zajęcia, to spacerując po Desperacji widuje wiele rzeczy. 82% to przybliżona statystyka tego, że z sytuacji takiej jak ta wynika gwałt. Byłoby zapewne 82 koma 1247 procenta gdyby faktycznie do tego doszło tutaj, ale o tym mniejsza. - Wszak do tego nie doszło, sytuacja uratowana, yay, radość, fanfary i rzucanie kwiatami pod nogi! Co z tego że pewnie Kirin wcale tego nie planował. Już była mowa o fakcie, że maszyna nie potrafi tak dobrze czytać "między wierszami", czy rozpoznawać emocje i sytuacje. Stąd też, Lenny związał tą sytuację z tym, do czego najbardziej pasuje. Wyciągnął wnioski. Użył siły. Powstrzymał rozwój. Done 'n done.
Wciąż nie zamierzał pokazać żyrafoludkowi faktu, że mógł wetknąć palec do ust i wypchnąć nim wgnieciony policzek. Zrobi to później, dając mu póki co satysfakcję z wyniku swoich działań.
Kiwną głową ku Phoebe, okazując że rozumie odpowiedź. A zatem zostańmy przy Phoebe, choć i tak zapisze w swoich danych też wariację używaną przez Kirina. Kto wie, może isę przyda.
Wracając zaś do zwierzaka...
- Jak to się w ogóle stało że zostałeś zmieszany z żyrafą? To raczej nie była typowa fauna w Japonii. - Zrozumiałby muła, osła, konia, nie wiem, królika, kota, mysz, psa, jak się uprzeć to jakieś ptaszysko, może nawet dziobak jeszcze by dał radę. Ale czemu żyrafa? Why? Just why? co niby tu miało robić zwierzę z Afryki? Pewnie uciekło z zoo, ale jak wielka była szansa na to, że Kirin połączy się z żyrafą? No jak?
No właśnie.
Niemniej, wracając do sytuacji, uzyskał wyjaśnienie. Ogółem pytanie powinno zawierać kontekst "jak zezwierzęcony jest twój umysł", ale ta odpowiedź też powinna wystarczyć.
- W moim pytaniu zabrakło kontekstu, ale to też wystarczy. Nie powinniście się zbierać? Jeśli macie w planie dotrzeć do siedziby dogs, to lepiej żebyście nie czekali do pełnego zmierzchu. Z pewnością jednak sami wiecie dlaczego i które bestie wtedy wychodzą na żer. - Błogosławmy fakt że Lentaros nie ma zapachu, przez co dla większości drapieżników jest w zupełnośni nie interesujący jako posiłek. Yay!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.15 18:50  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
Wydawać by się mogło, że dobrowolnie rezygnując z rozmowy, Rebekah sama pozbawiła się zajęcia i powinna się nudzić. A tu wręcz przeciwnie - nie będąc obserwowana przez nikogo, mogła właśnie zająć się tym, na co tylko miała ochotę. Co się miała mieszać do konwersacji, w której nie miała nic do powiedzenia? Gwałty jakoś nie były jej ulubionym tematem, nawet jeżeli sama raczej nie miałaby problemu z tym, żeby się przed takim incydentem obronić. Niektórym mogłoby się zdawać, że z dziewczyną dość łatwo sobie poradzić, jednakowoż opinia oparta tylko na jej relacjach z podopiecznym była nad wyraz myląca. Przed nim właściwie nie musiała się bronić - chodziło tylko o jej własny honor, ale fizycznej krzywdy na pewno by jej nie zrobił. Na pewno inaczej sprawa by wyglądała, gdyby w podobny sposób spróbowałby ją potraktować ktokolwiek inny. Powiem tylko tyle, że ciekawie by nie było - od tego miała w zanadrzu swoje mniej lub bardziej magiczne sztuczki.
Siedzenie "w klęczki" zaczynało być zgoła niewygodne. Po dłuższym czasie w takiej pozycji można się nabawić nieprzyjemnego odrętwienia kostek i stóp, czego początki zaczynała odczuwać anielica. Podparła się więc na rękach i skrzyżowała nogi, siadając na jakiś czas po turecku. Toczona nad głową rozmowa do niej docierała, ale w małym stopniu zwracała uwagę na treść. Ani jej ona nie dotyczyła, ani też nie interesowała. Już dawno przestała sobie zadawać pytanie "skąd u licha wzięła się jakaś żyrafa w Japonii?", bo skoro pojawiła się taka mutacja, to siłą rzeczy jakieś zwierzę na terenach wysp również z całą pewnością było. Rozpatrywanie przyczyn i możliwości to raczej błądzenie we mgle, więc można sobie śmiało odpuścić. Chociaż nie ma się to dziwić, że niektórych to ciekawi - w końcu połączenie człowieka z tym wysokim stworzeniem musiało być nie lada rzadkością.
Aby nie spędzać czasu w sposób bezczynny, Reb postanowiła znaleźć sobie zajęcie. Do wyboru miała błądzenie w myślach, chodzenie w kółko... no cóż, opcji za wiele być nie może, bo byłoby za prosto. Tak czy inaczej czuła wewnętrzny przymus robienia czegoś z rękami Ale odpuśćmy sobie pchanie łapek nie tam, gdzie trzeba. Chociaż ja osobiście bym popierała. No ale nie. toteż nawet o tym za bardzo nie myśląc przełożyła włosy przez jedno ramię do przodu i zaczęła się nimi bawić. Najpierw przeczesywała je palcami, jednostajnie zanurzając dłoń w białej kaskadzie i przesuwając w dół, aż do samego końca. Po drodze wydłubała z nich kilka paprochów, jakie zdążyły się już zaplątać. Gdy była zadowolona z efektu, podzieliła wszystko na trzy grube pasma i niemal w sposób mechaniczny zaczęła je zaplatać ze sobą w najprostszego na świecie warkocza. Nawet nie miała przy sobie niczego, by je ewentualnie związać - jednak nie był to problem. Dojdzie do końca, a później fryzura sama się rozpadnie. Nie miała być ładna ani trwała, tylko dać anielicy zajęcie na jakiś czas. Równocześnie przysłuchiwała się toczonemu dialogowi, nie dodając przy tym nic od siebie, dopóki nie padła ostatnia uwaga androida.
- Właściwie to moglibyśmy się zebrać, skoro i tak tu nie mamy nic więcej do roboty. - Co było również delikatną sugestią, że jeżeli nie zacznie się dziać nic dla albinoski ciekawego, to w końcu uśnie tak, jak siedzi. Przydałoby się znaleźć z powrotem w kryjówce; zawsze to przyjemniejsza rzecz niż wałęsać się po Desperacji i wystawiać na niebezpieczeństwo w postaci rzezimieszków czy dzikich bestii. A robiła się już konkretnie szaro. I konkretnie zimno. A nie każdy umie się dodatkowo rozbierać na takim chłodzie, aż nie pokażę palcem, kto jest na tyle zwariowany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 21:00  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
Nieco wiedzy posiadał, ale na pewno nie równałby się nigdy z osobą wykształconą, tym bardziej z maszyną, która mogła, w jego mniemaniu odpowiedzieć niemal na wszystko natychmiast, rzucając do tego jakimś bardzo naukowym argumentem. Z doświadczenia wiedział, że kobiety z Desperacji były albo tak silne, że nie dałyby się zgwałcić, albo tak brzydkie, że nikt nawet nie miał ochoty tego robić. Liczba 80 i więcej była więc dla niego przesadzona, nawet całkiem mocno.
- Nie mów mi tylko, że ten wynik jest jedynie z twoich własnych doświadczeń wyciągnięty... - zaśmiał się ochryple, przypominało to trochę szczekanie psa. - Niezłe z ciebie ziółko gościu. W sumie to ile osób musiałbym przelecieć, żeby wzrosło do 86? Lubię tą liczbę.
Całkowicie zignorował to, jak niesmaczny może być ten żart. Te słowa przyszły mu na język w jednej chwili i musiał to powiedzieć, bo mózg by mu się zagotował z nadmiaru myśli. Mimo wszystko odchylił się nieco na bok, tak gdyby Reb chciała mu teraz wymierzyć jakąś karę, chociażby z pięści w twarz. Nie, to nie byłoby dziwne. Trochę brutalności jeszcze nikomu nie zaszkodziło, czyż nie?
A natura brutalnych zdarzeń mu nie poskąpiła. Żyrafa? Jasne, skoro mógłby być jakimś bardzo groźnym zwierzęciem, to na złość został człowiekiem-żyrafą. Najwięcej przez to nauczył się chyba pokory, chociaż tej akurat było mało po nim widać. Był jednak jedne problem...
- A bo ja wiem. Może miałem zawaliste szczęście? - Odparł machając ręką od niechcenia. Mówił bardzo płynnym japońskim, chociaż w jego żyłach płynęła europejska krew, pochodził z Francji. Może gdyby znał chociaż swoje dane, łatwiej można by dojść do tego, jak natrafił na żyrafę akurat wtedy, kiedy atakował go wirus. Jakimś cudem trafił jednak do kraju kwitnącej wiśni i to właśnie tam rozpoczął swoje nowe życie. - Dzięki temu jestem rzadkim okazem~
Dokończył melodyjnie. To także było dla niego satysfakcjonujące, bo wszędzie wokół było mnóstwo typowych dla tego kraju wymordowanych, a on nie dość że był człowiekiem, to jeszcze dobermanem... a do tego żyrafą.
- My się nocy nie boimy~- Po raz kolejny dał upust swoim emocjom i zanucił słowa w rytm jakiejś pospolitej melodii. Choroba była niemalże gwarantowana, był tu, do połowy rozebrany, do tego mokry, po alkoholu i jeszcze nie miał ochoty ruszać się z miejsca. - Podobno w nocy żerują też żyrafy. Ciekawe co jest groźniejsze... a ty gdzie się udasz?
Zapytał w końcu z czystej ciekawości. Napotkali go tutaj chyba przypadkiem, oni byli z DOGS, mieli gdzie się schować, a ten? Gdzie i skąd wędrował? W jakim celu? Po co? Dlaczego?
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.15 11:40  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
- Gwałt nie oznacza aktu pod wpływem przymusu fizycznego czy psychicznego. Przymus materialny, długi... Zresztą, nieważne. Najwidoczniej nie ma sensu w tłumaczeniu ci tego. Policz sobie sam. - Och, czyżby Len się obraził? W sumie nie do końca, lecz kontakt z takim tępym ignorantem był dla niego do tego stopnia rażący, że wolał już uciąć tą dyskusję. On nie zrozumie że gwałt nie oznacza tylko zerwania ciuchów z kogoś i zmuszenie siłą. Złamanie psychiki, sytuacja finansowa lub życiowa, długi - jest wiele powodów dla których osoba która wydaje się "lubić" to co robi w sercu umiera z każdym "razem". No ale cóż, mniejsza z tym. Nie ma po co się rozwodzić na ten temat.
- Myślę że z definicji pasuje tu inne słowo, aniżeli "szczęście". - Wzruszył bezwiednie barkami, splatając ramiona na klatce piersiowej. Mógł być bestią znacznie groźniejszą, a jako żyrafa, hm. Tak, co ma jako żyrafa za plusy?
Może popatrzeć z wysokości na okolicę? Chyba niezbyt. Rąbnie kogoś z szyi? Tsh, dłuższa aorta, jeszcze gorzej. Jakiekolwiek plusy? Cokolwiek? Może łatki?
Ne, raczej niezbyt.
Nawet nie skomentował tego zanuconego stwierdzenia o byciu rzadkim okazem. Zwyczajnie... Nope, poprostu nope.
Jak widać, Phoebe była nieco zniecierpliwiona by odejść, co jednak Kirin skutecznie olewał, nie chcąc się nigdzie zabrać. Pewnie gdyby android posiadał termowizję, widziałby bez problemu jak wychłodzone jest ciało Kirina, i traci dalej swój naturalny poziom temperatury.
Gdy znów zaczął nucić, maszyna zatkała mu usta, rzucając w niego swoim płaszczem, jaki zdjęła z siebie nader prędko. Niee, to wcale nie tak że nie lubił słuchać beznadziejnie brzmiących facetów, skąd. No a poza tym jemu ubranie się przyda bardziej niż androidowi, prawda?
- Tam gdzie zwykle. Przed siebie, szukając celu w egzystencji. - Wzruszył ponownie barkami, znów splatając ramiona klatce piersiowej, tym razem bez płaszcza, odsłaniając ledwie widoczną w tej ciemności, papierowo-bladą skórę.
Może jednak zajrzy do tuneli? Skoro nie otrzymał informacji o DOGS, mógłby uzyskać jakieś dane o łowcach, prawda? Tylko trzeba znaleźć jakiś zastępczy płaszcz, świecenie bladą skórą to nie najlepszy plan.
Hm, może tamten gostek którego pożerała Mira? Wydawał się nosić płaszcz, więc może będzie pasował. Najwyżej będzie tu i ówdzie podarty, co to za problem.
W sumie to dziwnie wyglądało. Po odrzuceniu płaszcza został w podkoszulku, z szalikiem owiniętym wokół szyi. No, oczywiście spodnie i buty są, ale i tak...
Szalik i podkoszulka. Dziwny widok, duh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.15 21:53  •  Tyły budynku - Page 7 Empty Re: Tyły budynku
Naprawdę nie miała nic lepszego do roboty. Siedziała sobie po turecku na zimnym podłożu, rozglądając się beznamiętnie po okolicy i niemalże machinalnie przekładała palcami, wykonując cały czas identyczne ruchy. Warkocz powoli stawał się coraz dłuższy, w miarę jak drobne dłonie anielicy przesuwały się z zaplataniem coraz niżej. Czynność ta była równie monotonna, co moje obecne trzaskanie w klawisze - niby trochę bezsensowny zapychacz czasu, ale przecież coś trzeba ze sobą zrobić. I co z tego, że przy okazji narrator przestaje być przezroczysty? Nikt nie powiedział, że musi być. Dzięki temu przynajmniej i opis wydarzeń nieco się wydłuży, zupełnie jak sploty białego warkocza. Nawet, gdy pasemka były już bardzo cienkie i ledwo dało się je chwycić w palce, nie przerywała swojego zajęcia. Dopiero, gdy było ono już całkowicie niemożliwe, przytrzymała w dłoni końcówkę fryzury. Przez chwilę bawiła się obracaniem swojego dzieła w rękach, lecz w pewnym momencie znudziło jej się i zaczęła powoli niszczyć swój wytwór. Centymetr po centymetrze rozdzielała pasma włosów, równie sprawnie jak wcześniej łączyła je ze sobą.
Czy muszę wspominać, że naprawdę miała ochotę już się stamtąd zabrać? Nie tylko było ciemno, zimno i do domu daleko, ale dodatkowo miała pod opieką żyrafę. Rozebraną, mokrą, dziecinną i wstawioną żyrafę, którą musiała jakoś doprowadzić w jednym kawałku do kryjówki, bo za jego zdrowie i życie odpowiadała głową i czystością sumienia. Nie uśmiechało jej się czynienie tego na siłę i doskonale wiedziała, że nie jest w stanie go do niczego zmusić siłą. Jedynym ewentualnym bodźcem był szantaż, ale tu też nie miała jakiegoś specjalnie szerokiego pola manewru, co znacznie utrudniało posiadanie chociażby minimalnego wpływu u podopiecznego. Na posłuch już nawet w najśmielszych marzeniach nie liczyła, to by było zbyt piękne, by miało szanse się ziścić.
Pozbyła się całego splotu i powróciła do miarowego przeczesywania włosów palcami. Skupiła się dopiero na pytanie, które padło w kierunku androida - interesowała ją odpowiedź. W końcu każda informacja na temat nowego znajomego mogła się okazać bardzo przydatna, należało więc słuchać z uwagą. Właściwie brzmiał jak klasyczny włóczęga bez konkretnego zajęcia, który tuła się to tu, to tam i szuka sobie miejsca.
Nie mogła się nie uśmiechnąć pod nosem, gdy ciężki płaszcz stłumił przyśpiewki Kirina. Sama miała ochotę go po przyjacielsku szturchnąć, ale teraz już nie musiała tego robić. Przynajmniej na chwilę coś go przykryło, żebym mogła się kurna skupić.
Len po pozbyciu się wierzchniego odzienia wyglądał trochę zabawnie, ale na dobrą sprawę jemu to chyba nie robiło aż tak wielkiej różnicy. W końcu czy maszyna marznie tak jak człowiek? Wiadomo, że wszystkie materiały też mają swoją wytrzymałość, ale Reb jakoś wątpiła, by ktoś nadał androidowi dokładnie ludzkie odczuwanie temperatur. W końcu w budowaniu maszyn chodziło o to, by były doskonalsze i bardziej wytrzymałe od istot żywych, czyż nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 14 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 10 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach