Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 14 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 14  Next

Go down

Pisanie 16.10.15 20:52  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
- Nah, to już nieważne. - Skwitował pod nosem krzywiąc się z lekka. To był już wyższy poziom matematyki dla takiego wymordowanego, zresztą to i tak miało być tylko żartem, a wyszła z tego siara i atmosfera pogęstniała. Dodatkowo wyszło na to, że Kirin nie jest warty tego, by coś mu tłumaczyć. Takie właśnie wrażenie sprawiał, kiedy nie starał się być miły, a w tym momencie stracił do tego ochotę, zaprzestał więc jakichkolwiek starań.
Reakcja Lentarosa była dosyć pospolita. Żyrafa? Co może mieć ciekawego do pokazania taka żyrafa? Ni to ładne, ni niebezpieczne. Nic jednak nie sprawi, by doberman zmieni zdanie na temat posiadanego przez siebie szczęścia. Jeżeli on tego nie dostrzegał, to był jego problem. Przede wszystkim przeżył, pomimo zarażenia wirusem i własnej śmierci mógł nadal stąpać po ziemi. To samo w sobie było już wielkim dobrodziejstwem, niemalże jakby ktoś chciał, by chłopak mógł przeżyć jeszcze jedno życie, nadrobić swoje prawdziwe. Chociaż on sam nic z niego nie pamiętał.
Na domiar tego, nawet jego głos nikomu się w tym towarzystwie nie spodobał. Mogli mu to uświadomić nieco delikatniej, ale on także wcale nie liczył na rolę w operze, po prostu miał akurat taki humor, by zamieniać co drugie zdanie w melodyjne wycie. Metoda była jednak nieco bardziej drastyczna i tak oto płaszcz z łoskotem trafił go idealnie w środek twarzy ukracając męki innym.
Musiał to przyznać, nawet jeżeli tylko w myślach, że zaczynało mu być zimno. Pora roku i godzina zaczynały robić swoje, do tego nadal częściowo mokry wcale nie zachowywał się najrozsądniej paradując bez koszulki.
Kiedy część ubioru wylądowała na nim, przechylił się jedynie rzucając w powietrze pojedyncze: „he?” i siedział tak odchylony nie starając się nawet zdjąć z siebie płaszcza i odzyskać widoczność.
- Cel egzystencji? Czy celem egzystencji maszyny nie jest samo istnienie? Gdyby nie miała istnieć, nikt by jej nie tworzył. - Rzucił beznamiętnie, a jego głos był zniekształcony przez warstwę materiału. Powoli jednak pozbywał się z głowy niewygodnego nakrycia. Jego własna koszula jeszcze długo nie wyschnie w tych warunkach, ale i tak nie wiedział jak na to zareagować. Cóż za miły gest, chociaż Kirin nie należał do tych, którzy by to docenili aż tak jak się powinno, był jednak mu wdzięczny.
Przeszkadzała mu tylko jedna rzecz, myśl że teraz będzie mu coś winny. Brrr. Pogoda jednak nie zamierzała się poprawiać, a szczególnie słońce, nie wyglądało na to, że chce jednak wrócić na nieboskłon, więc bez skrupułów odział się w otrzymany ciuch i chwilę później majtał już paluszkami przeciągniętymi przez nieco krótki rękaw.
Jak miło, jak ciepło...
- Huh, dzięki. Chociaż nie wiem z jakiej racji mi pomagasz. - To nie jest problem. Dostał to co było mu potrzebne, nie powinien się nawet zastanawiać. Tyle, że kiedy brał siłą zdecydowanie łatwiej było mu się pogodzić ze stanem rzeczy. - Lentaros Ci na imię, tak? Chyba jakaś trochę przygłupia żyrafa ma u Ciebie teraz dług, więc daj znać, gdybyś czegoś potrzebował.
Dodał po chwili z jednym okiem przymkniętym. To zwykły tik, żeby nie było, ze puszczał mu oczko. Po prostu niektóre słowa nieco gorzej przechodziły mu przez gardło. Był w końcu groźną żyrafą, a nie pierwszą lepszą afrykańską długonogą istotką.
Wstał w końcu z ziemi i strzepał brud ze spodni. Chyba to powietrze nieco go otrzeźwiło, lecz zapachu alkoholu jeszcze długo się nie pozbędzie. Dostrzegł też, że Reb od dłuższego czasu bawi się tylko włosami, w ogóle porzucając chęć włączenia się do rozmowy. Spojrzał tak na nią i ziewnął na ten widok. Uh, chyba też był już nieco zmęczony. Teraz... jak zwykle w sumie.
Podszedł do niej, przykucnął i położył rękę na czubku jej głowy.
- Te, albinosko, spadamy? - Zapytał zachowując pozory kultury. Tak czy siak, on miał zamiar odejść z tego miejsca, a kobieta, mogła robić co chciała, chociaż dobrze wiedział, że i tak nie zostawi go samego, by polazł w głąb Desperacji i znowu gdzieś się zgubił bądź co gorsza wsiąknął w jakąś melinę.
Wstał i przeciągnął się ziewając ponownie, tym razem głośno, niczym jakiś zwierzak.
- No, to do kiedyś puszeczko.
Ha, wcale nie miał go zamiaru obrazić. Na prawdę. Tym razem był nieznajomemu-znajomemu całkiem wdzięczny, chociaż ta wyprawa na Desperacje mogła mieć różne zakończenia, to chyba było jednym z lepszych.

z/t + Reb
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.15 10:47  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Chwilowo nie bardzo mam pomysł co tu napisać, stąd nie chcąc blokować, na razie dam to. O zabraniu płaszcza z rozwleczonego przez pająka trupa i zabranie się napiszę później. Have fun!

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.15 18:41  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Zamknęła drzwi zaplecza i wyjęła papierosa. Miała przerwę.
Zawsze można zarobić parę groszy głupim tańcem. Niby nic, a innych tak cieszy. To zabawne ile ludzie są w stanie zapłacić za trochę przyjemnie spędzonego czasu. Lubiła wykorzystywać takie słabości. Bo czemu by nie. Skoro można na tym nieźle zarobić. Postapokaliptyczna rzeczywistość sprzyja hedonistycznym skłonnościom. Taro nie wstydzi się tego w jakich robotach się babra. W dzień ściga dłużników w nocy tańczy…
Mercedes skuliła ramiona przygarniając je do siebie i potarła kolanem nogę. Trochę chłodno, w końcu to nie lato. Mimo to stała na dworze w czarnym topie i szortach, próbując odpalić papierosa. W końcu jej się to udało.
Jej mętne oczy patrzyły w mrok uliczki. Przynajmniej teraz widziała to, co inni o tej porze. Prawie nic. Wieczór zapadł nad Desperacją, rozchylając swój ciemny całun nad cała okolicą. Zmierzch, kochanek nocy pojawiał się coraz wcześniej.
Napawała się duszącym smakiem papierosa, nie patrząc na nic konkretnego. Coś jej jednak podpowiadało, ze nie długo będzie sama dumać nad tym, jakże obrzydliwe cudownym wieczorem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.15 20:41  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Jedyną zapowiedzią jego nadejścia było pobrzdąkiwanie złotego łańcucha, do którego to był przyczepiony krzyż, dość sporawych rozmiarów. Symbol który miałby pokazywać jego wiarę, ironicznie wykonany z szczerego złota, co niby podkreśla ścieżkę którą podąża. Jego oczy spijały ciemność i brud otoczenia, niby dno cywilizacji, a jednak takie ludzkie. Tak też znalazł się w zapyziałej uliczce, kolejnej, tak jak i każdego poprzedniego dnia, szukając kogoś komu można pomóc. Otóż William jest dość staroświecką osobą, gdyż oprócz swej wiary, zazwyczaj nie przyszło mu posiadać niczego więcej. Stare nauki wyryte głęboko w jego sercu i jak duszy. Idąc tak, niesłyszalnym krokiem, zbliżył się do do Mercedes, jednocześnie do "Przyszłości". To miejsce wypełniało go obrzydzeniem, lecz nadal jego natura mówiła mu iż nie należy oceniać, samemu będąc po szyję w bagnie zwanym grzechem. W tej tym całym swym filozofowaniu, biedak zapomniał o istnieniu świata, a i przy tym o Mercedes. Stojąc tak parę metrów od niej, lampił się w budynek lokalu, niczym by wdepnął w gówno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.15 22:02  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Kończyła już papierosa, kiedy jakieś brzdęki wytrąciły jej umysł z rozmyślań. Spojrzała w stronę, z której ów dźwięk dochodził. Przed oczami Mercedes zamajaczyła rosła postać. Widać, że zbliżająca się noc wywabia ludzi ze swoich kryjówek.
Uśmiechnęła się pod nosem i odezwała się do nieznajomego:
-Witaj nieznajomy! A co to za mosiężny łańcuch na twojej szyi? Będziesz rapował w barze, bo jak tak, to zaraz zamykają zapisy. Może jeszcze zdążysz. – powiedziała z lekką powagą i zgasiła papierosa o ścianę budynku. Po chwili roześmiała się, wyjmując jeszcze jednego papierosa, a co tam raz sobie pofolgować można. Potem będzie cierpieć, że nie ma gdzie swoich ulubionych kopciuchów kupić. Na dobre rzeczy zawsze jest deficyt.
Mężczyzna majaczył jej przed rdzawymi tęczówkami. Mała lampa oświetlała sylwetkę Taro, żółtym, słabym światłem.
Po chodzie rozpoznała, że to mężczyzna, ale i tak nie miała pewności. Poczeka, aż się odezwie. Odpaliła papierosa i oparła się o ścianę chowając ręce w kieszenie spodni. Lekki dreszcz wstrząsnął je ciałem, ale zignorowała to.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 18:09  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Gdy wreszcie spostrzegł towarzyszkę i doszło do niego że nie jest całkowicie sam w tej obsranej alejce, na twarzy Willa pojawił się standardowy uśmiech sprzedawcy/klechy. Słysząc też komentarz na temat jego "symbolu wiary" zaśmiałby się gdyby nie lata opanowania i jedyne co z niego kobieta zdołała wyciągnąć to uniesioną lekko brew. Choć sama myśl na temat rapowania przeszła przez głowę księdza, może dzięki temu zdołałby przekazać słowo prawdy większej ilości braci. Dodać nieco rymowania do psalmów i koniec końców może coś by z tego było? Nie, William był zbyt konserwatywny by zmienić się pod publikę, zwłaszcza jeżeli w grę wchodzi jego Pan.
- To jest krzyż, moja droga i nie. Nie przyszedłem tutaj by szerzyć słowo Pańskie przy pomocy rytmicznej muzyki i rymowanych wyrażeń. - Może i to co powiedział Will brzmiało by bardziej chłodno, gdyby nie jego nieco rozbawiony ton głosu. Jego czarne źrenice przejrzały całą Mercedes, tak jak gdyby ktoś przeglądał czasopismo lub książkę. Doszukiwał się niuansów których przeciętny człowiek by nie dostrzegł, by dowiedzieć się nieco więcej o napotkanej osobie, stwierdzić jaki to ma charakter. Ponieważ klecha nie ocenia, czy też nie sądzi ludzi, on tylko obserwuje i podpowiada jaką obrać ścieżkę w życiu. W tym momencie mężczyzna wykazał się niesamowitą percepcją i po chwili zwłoki dodał.
- William, miło poznać, nie jest ci zimno? - Z tej całej masy zahartowanego książulka wydobyło się pytanie z dość ewidentną nutą troski. Czekając na odpowiedź kobiety, Will zaczął rozpinać swój płaszcz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 14:36  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Taro zamknęła powoli oczy i wsłuchiwała się. Trzeba przyznać, że klecha poruszał się bardzo cicho. Jednak jej wyostrzone zmysły potrafiły go usłyszeć, tak jak, szelest powiewającego płaszcza, tańczące na ziemi stęchłe liście, toczące się ciężko śmieci, gdzie dyrygentem, tej amatorskiej orkiestry, jest sam wiatr.
Głos nieznajomego, przesiąknięty był wyuczonym przez lata charakterystycznym tembrem oratorów. Jego słowa upewniły ją, że jest on kaznodzieją. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, nie odezwała się jednak, tylko lekko otworzyła oczy. Przypatrywała się majaczącemu łańcuchowi. Mienił się kolorami złota, nawet przy tak słabym oświetleniu. Gwizdnęła cicho z podziwu i odezwała się, z charakterystyczną sobie nonszalancją:
-Wy raperzy różne macie te symbole, jeden wozi się z pacyfką, inny z dolarem, jak widać Ty preferujesz klasyczny krzyż, niech będzie.- zaciągnęła się papierosem i wypuściła kłąb dymu. Szare kłęby mieszały się powoli z powietrzem, zapewne utrudniając William’owi  uważniejsze przyjrzenie się twarzy Mercedes.
Poważny, opanowany głos klechy, a jednak lekko rozbawiony dawał Taro do myślenia. Czuła na sobie jego uważny wzrok. Przyzwyczajona do tego stała, nadal oparta o ścianę, a jej jakby zasnute mgłą oczy, w których nikt już nigdy nie zobaczy, żadnych emocji, obserwowały ruchy William’a.
-Wiesz, może jakbyś zarapował, jakąś zgrabną nutę, to Twoje słowa bardziej dotarłyby do schlanych głów niewiernych. Rozumiem jednak, że preferujesz standardowe kazania.- powiedziała, czekając na reakcję.
Roześmiała się nisko. Powaga nie jest w stanie długo dyrygować Mercedes. Lubi się śmiać i nie ukrywa tego, nawet, jakby chciała, to nie potrafi. Bo po co? Czy życie nie może być zabawne? Jest wystarczająco popieprzone i zamknięte w ciężkiej rzeczywistości, więc dlaczego by nie dodać mu trochę humoru.
-Cześć Słonko, jestem Taro, ale możesz mówić mi Mercedes. Trochę jest chłodno, przyznaję, ale było cieplej, jak tutaj przychodziłam.- przedstawiła się kulturalnie i lekko zdziwiona patrzyła, jak William zdejmuje swój płaszcz. Jej brwi same z siebie uniosły się w górę, a za nimi kąciki ust, ukazując lekko niedowierzający uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 15:56  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
William miał już do czynienia z różnymi typami ludźmi, lecz jak często ludzie by się nie zachowywali podobnie, zawsze udawało mu się dostrzec małe różnice w zachowaniu. W tym wypadku nie starał się zagłębiać za bardzo w tematykę religii, moralności czy też stylu życia, gdyż widząc rozbawienie swej towarzyszki, utrzymywanie tego typu konwersacji pewnie by zamordowało atmosferę.  Tak też ostatecznie rozpinając swój płaszcz, ściągnął go i podał, jeszcze ciepły w środku Mercedes.
- Słonko?  - Hymną lekko rozbawiony, był nazywany różnie, od kawałka mięsa po najgorsze obelgi, słonko było nowe. Po pozbyciu się płaszcza, można było dostrzec kaburę z spoczywającej w niej obrzynie, także nóż szturmowy siedzący w pochwie na pasie mężczyzny. Oprócz tego, mężczyzna był nagi od pasa w górę (pomijając skórzane paski trzymające kaburę), a jego całe ciało było pokryte w czarnych "tatuażach", które można by było określić tribalnymi. William nie przejmował się za bardzo widokiem swego ciała czy też tego iż był uzbrojony, przecież to jest Desperacja do jasnej cholery.
- Mercedes. - Przemielił jej ksywę językiem. Nadal spoglądając na Mercedes, zapamiętał jej imię, wyglądało to prawie jak zapisywanie numeru w dzienniczku, pomijając ów dzienniczek i zastępując to archiwum imion i ofiar jaki trzymał William w swojej głowie. Otrząsnął się jednak ze swego letargu po chwili i wracając do "ciepłego" uśmiechu, zaczął ponownie nawijać.
- Co taka miła osoba jak Ty robi w tak... ponurym miejscu jak to? - Wskazując kciukiem na "bar" Przyszłość. Wiedział że jest to pewnie bardziej bezpieczne czy też nie miejsce niż gdziekolwiek indziej w Desperacji, lecz nadal jego dawna moralność mówiła mu iż ta dziewczyna się tu marnowała. Pewnie lepiej by jej wyszło gdyby była bardziej zainteresowana mordowaniem ludzi lub na handlu. Ot taka myśl na boku niewinnego księdza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.15 21:05  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Paliła i patrzyła, jak William zdejmuje płaszcz. Wyszła z założenia, że skoro chce być miły, to ona też się postara i nie będzie rzucać głupich tekstów pod adresem jego raperskiego łańcucha, gest za gest.
Nałożył podaną kurtałę na ramiona. Wszystko pięknie, ale ona nie będzie, jak ten ślepy kołek patrzeć na majaczy jej kształt mężczyzny. Skoro mają rozmawiać dłużej, woli zobaczyć rozmówcę dokładniej.
„Trzecie oko”- turn on: Skanowanie obrazu i przekazywanie dokładnych danych do płatu potylicznego.
Odepchnęła się od ściany i podeszła kilka kroków bliżej Williama. Jej kroki były wolne, ale pewne. Nie od dzisiaj jest prawie ślepia. Przystanęła i szepnęła -Zmierz poziom.
Trzecie oko: Pomiar procentowy, zawartości wirusa we krwi. Skan zakończony. 80 procent wirusa X w organizmie. Pomiar niedokładny, zauważona niemonotoniczność. Zaburzenia odczytu.
Lewe oko Mercedes mogło zobaczyć, nawet zeschnięte wymiociny sprzed trzech dni, kwitnące pod śmietnikiem. Jednak ją interesowała osoba przed nią.
Gwizdnęła cicho z podziwu:
-Łoo Panie, jakaż amunicja, widać, że nie jesteś pierwszym lepszym wymordowanym, biegającym jak cielak po tej zapyziałej dziurze, zwanej Desperacją.
Patrzyła na tatuaże, całkiem podobne do tych, które ona ma na prawym ramieniu. Kiedyś tam był znak łowców, ale to było dawno temu. Niemal zerwała sobie skórę by się go pozbyć. Na szczęście kilka kul, jakie się tam w przeszłości zagnieździły, rozszarpały jej ramię, że obecne tatuaże zakrywały stary i szramy, po postrzałach. Lucky.
Zobaczyła, jak uśmiech wstępuje na jego twarz, ale nie dociera do oczu. Mięśnie zadziałały tylko w połowie. Wyszczerzyła się do Willa w odpowiedzi.
-Widzę, że ktoś tu ma wyciwiczony uśmiech klechy sprzedawcy. No niech będzie, uroczy rzekłabym. To ja jestem ciekawa, co Ty robisz w tej, wręcz paskudnej uliczce. Bo ja, jak widzisz, palę i powiedzmy, że mam przerwę.- pociągnęła bucha i poprawiła płaszcz, by jej nie spadł.
-A może pracujesz? Tutaj?- zapytała, wskazując kciukiem budynek.

Trzecie oko: Pomiar skażenia wirusem X 1/1

//wybacz zwłokę, następne posty będą szybciej, I promise~//
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.15 22:27  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Rozbierając się nie tylko miał na myśli zdrowie pani Mercedes, również chciał pokazać iż nie ma złowrogich zamiarów, pomijając strzelbę i że stara się być w miarę ucywilizowany. Dochodząc do wniosku że panna jest dość spostrzegawcza po jej komentarzu i wyłupianiem gał na niego. Lecz nawet i to nie wybiło księdza z tory, czy też go zaniepokoiło, no przynajmniej nie dał po sobie tego poznać. Przez myśl mu przeszło że znalazło by się wielu chętnych by wykorzystać tego typu "talent", niestety to pewnie byli by ludzie z albo spaczoną wiarą lub starający się utrzymać sztuczną utopię. Ni jednych ni drugich klecha nie trawił.
- Ratuję ludzi. - Odrywając się od rozmyślań nad przyszłością swej kolejnej ofia... osoby której stara się pomóc, William postanowił użyć swego wdzięku i klasy, by Panna Mercedes poddała się jego woli.
- A raczej, staram się pomóc nie zniszczyć samych siebie. - Szczerze mówiąc więcej dobrego by pewnie zrobił zabierając papierosa Mercedes i dodaniu paru nauczań o tym jak bardzo są one szkodliwe dla zdrowia, o ile czarna maź w jego płucach może coś o tym powiedzieć, zabulgotać. Jednakże nie będzie to dziś. Będąc wystarczająco blisko do Mercedes, William sięgnął w jej stronę, nie była to szybka akcja, była bardzo zapowiedziana językiem jego ciała. W myślach Williama były jego papierosy i zapalniczka, które to zostawił w kieszeni płaszcza. Oprócz tego także interesowała go jej reakcja, jedno jest wiedzieć z kim się ma do czynienia, drugie jest obcować z daną istotą. Będąc tak blisko, mężczyzna nie musiał mówić za głośno, przepadał za bardziej osobistymi konwersacjami.
- Nie. Nie szukam pracy, zazwyczaj praca sama mnie znajduje. - Oh na to się uśmiechną i to nie tylko na twarzy, przypominając sobie wszystkie jego przygody, te dobre i bardziej makabryczne. Po za tym William przepadał za silnymi osobami, mentalnie i fizycznie, o wiele trudniej jest je złamać, w sensie przekonać iż są w błędzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.15 0:13  •  Tyły budynku - Page 8 Empty Re: Tyły budynku
Patrzyła na William'a starając się zachować powagę, co nie było takie trudne, ponieważ była zaniepokojona wahającym się poziomem wirusa w jego krwi, przecież to chodząca atomówka.
Bez krępacji przypatrywała się William'owi. Wstyd? A co takiego? To słowo nie widnieje w słowniku tej kobiety.
Westchnęła melodramatycznie słysząc z jaką gracją wypowiedział, słowa, do któregych lgnie wiele kobiet, bo przecież mężczyzna ratujący ludzi, to marzenie, patrząc na okoliczne społeczeństwo.
-Ratujesz powiadasz? Czy to nie jest zbyt masochistyczne zadanie? Przecież brudna szmata nie stanie się jedwabnym obrusem.
Uniosła brwi patrząc, jak Will wyciąga się w jej stronę. Odruch, straszna bezwarunkowa rzecz nad którą nie sposób zapanować. W jednej chwili mężczyzna znalazł się blisko niej, w drugie miał przyłożoną lufę Grubej Berty do klatki piersiowej. Oczy ex-łowczyni patrzyły nań czujnie, bez emocji. Beznamiętny wzrok utkwił w Williamie i tylko sięgnięcie przez niego do kieszeni płaszcza uratowało go, przed naciśnięciem przez nią spustu.
-Słoneczko, nie tylko Ty nosisz ze sobą gnata. Wybacz, miałam wrażenie że chcesz mi coś zrobić.- Odsunęła berettę od wymordowanego, ale jej nie schowała. Roześmiała się widząc uśmiech na twarzy Willa, na samo wspomnienie o pracy.
-Mówisz? To mamy podobnie, bo mnie praca też sama znajduje.- zaciągnęła się papierosem i wypuściła kłąb trującego, nikotynowego dymu na Williama.
Wiedziała, że mężczyzna coś kombinuje, była tym lekko zaciekawiona. Rozmowa z nim jej nie nudziła, więc postanowiła ciągnąć dalej „zabawę”:
-A powiedz mi nieznajomy, cóż to za praca? Jesteś płatnym mordercą, zbawiającym dusze grzeszników? Kaznodzieją, dającym kulkę w łeb za pobrudzenie psałterza? A może zwykłym masochistą, ratującym ludzkie istnienie? Wiem, że to ostre hipotezy, jednak nie wierzę w coś takiego, jak dobro względem bliźniego. To ściema. Wybacz, ale nie jestem w stanie uwierzyć, że można kogoś ratować za darmo.- jej głos był spokojny i opanowany, gdzieniegdzie wkradała się tylko nuta sarkazmu. Nie odsunęła się, mimo, że Will niemal naruszał jej barierę osobistą. Wolała mieć rozmówców co najmniej metr w obrębie ciała. Wyczuwała jednak, wiszącą miedzy nimi walkę o prowadzenie w tym, jakże spontanicznym tańcu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 14 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach