Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 16 z 17 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17  Next

Go down

Pisanie 23.04.17 14:11  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
- Nie. Ciągle panuję nad sobą, mimo, iż jestem w... innym stanie skupienia. Ale gdy sobie tego zażyczę, mogę przeniknąć przez małe otwory jak chociażby dziurka od klucza. Muszę pamiętać jednak o tym, ty w porę znaleźć się w większym pomieszczeniu, bo w przeciwnym razie mnie po prostu rozerwie. - Gwizdnęła z nieprzemijanym uznaniem, analizując umiejętność, którą właśnie się pochwaliła. Teleportacja również należała do tych bardziej przydatnych. - Słyszałam kilka razy podobne opinie. Niektórzy posiadacze artefaktów teleportacji nigdy się nie przyzwyczają do tego uczucia.
Przyjrzała się ostrzu, które Erin podała jej bez wahania. Marcelina sięgnęła po nie, chwytając pewnie i oglądając go ze wszystkich stron. Na ostrzu odbijała się jej zmęczona twarz, na której nadal jednak kryły się ciekawskie, wręcz młodzieńcze ogniki. Miała już trochę lat, życie przeorało jej ciałem jałową ziemię kilkanaście razy, a jednak - Hiena nadal istnieje i nadal potrafi stawić tej kurwie czoła. Uśmiechnęła się delikatnie, prawie niezauważalnie, przyglądając się swoim oczom. W pewnym momencie, w chwili, gdy już miała oderwać wzrok coś poruszyło się za nią. Zaniepokojona przyjrzała sie odbiciu jeszcze raz. Nie ujrzała już niczego. - Em... no... nie mam wyjścia - wydukała, wzruszajac w pewnym momencie ramionami i gładząc ostrze dwoma palcami - W sumie, to... to nie. Nie ufam im. Teraz szajka nie działa już na tych samych zasadach. Teraz każdy martwi się o siebie. Tylko łupy dzielimy po równo.
Podrapała się po swędzącej od kurzu powiece i oddała ostrze Erin czując, jak jej serce przyspiesza. Zaniepokoiło ją zjawisko, które dostrzegła przed chwilą. Jej twarz nie zdradzała jednak tego stanu. - Tym razem akcja odbędzie się na desperacji. - powiedziała, zginając kolano i opierając się o niego łokciem - Planuję zdobyć jeden z opancerzonych pojazdów należących do wojska w jednostce położonej na desperacji, na północny-zachód od kasyna o jakieś kilkanaście mil. Bierze w tym udział tylko Lokstar, ja no i... - spojrzała na nią wyczekująco - ...mam nadzieję, że ty.
Ogień gasnął powoli, przez co mrok w jaskini rósł w siłę. Wymordowana ruszyła szybko w stronę wyjścia. - Musimy znaleźć więcej suchych gałęzi - dziewczyna nawet nie odwróciła się w stronę Erin. - Nie chcę siedzieć w chłodnej jaskini. - Hiena zbliżyła się do wyjścia, ostrożnie wysuwając się na oświetloną delikatną smugą księżyca, który teraz prezentował się w fazie sierpu. Może i zwykły człowiek nie dostrzegłby nic prócz zarysu pozostałości po murach i krzaków, jednak wzrok Marceliny dostrzegł ruch nieopodal. Nastroszyła delikatnie sierść i zrobiła parę kroków, by zebrać gałęzie, których nie brakowało w promieniu kilku metrów od wejścia do ich groty, w której postanowili się schronić tej nocy. Wymordowana postanowiła nie panikować. Przyjęła, że to jeleń, sarna bądź zmutowany dzik, który postanowił zrobić sobie nocny spacer przy ruinach.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.17 19:47  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
- Brzmi solidnie, niemniej... Wierzę że masz inne triki w rękawie niż tylko ta zmiana w dym. No daaawaj, nie chowaj tak tego przede mną. - Ściągnęła wargi i zrobiła smutną minkę, chcąc emocjonalnie zaszantażować Marcelinę. Zapewne nic z tego nie wyjdzie, ale może spróbować, prawda? Prawda?
Właśnie!
Uchyliła czoła gdy usłyszała gwizd podziwu. Artysta zawsze lubi słyszeć oklaski i uznanie dla jego sztuki. To nie była co prawdy jej sztuka, tylko jej artefaktów, ale to ona je wykorzystywała i używała, wieeeeęc technicznie to jej spektakl i jej rekwizyty.
- Też o tym słyszałam, a także kilka razy miałam okazję uniknąć fali bełtu. Zaczynam łapać w tym wprawę. - Nie mogła ukrywać uśmiechu. Nie z Marceliną. Nie z tą Hieną, jaką tak dawno nie miała okazji ujrzeć i myślała że już nigdy nie spotka.
Wymordowana przyjęła ostrze. Czy Erin czuła się teraz bezbronna? Nie zastanawiała się nad tym, cieszyła się chwilą i tym, że wymordowana próbowała się nieco bawić ostrzem. Nie była aż tak skupiona na jej mimice, więc nie wyłapała gdy ta zauważyła coś niepokojącego i ujawniło się to (bądź nie) na drobny moment na jej obliczu. Nie było nic innego jak westchnąć, gdy usłyszała w jakim stanie jest teraz szajka Szakali.
- Stoczyliście się. - Stwierdziła z nutką dowcipu, przyjmując z powrotem ostrze i kryjąc je ponownie na jej miejsce, do pochwy, po czym jej dłonie znalazły się za głową, opierając o nie takowej tył, gdy przysłuchiwała się planowi jaki miała Marcelina.
No no no. Nie dość że zdobyć coś naprawdę solidnego to jeszcze dać mocnego psztyczka w nos S.Specowi? Jak miałaby nie skorzystać z tej oferty.
- Brzmi kusząco. Jak byście dali mi znać kiedy zaczynamy? - Raczej z tego można jasno wywnioskować że się zgodziła.
Właściwie trochę się poniosła w rozmowie i dopiero teraz, gdy Hiena postanowiła wyjść z jaskini Erin zaorientowała się, jak bardzo ognisko zaczyna dogasać. Zwlekła się więc z ziemi i postanowiła również pomóc, wysuwając się z ich małego schronienia. O ile jej wzrok nie był tak dobry jak spojrzenie oczu Marceliny, tak widziała w ciemności lepiej niż zwyczajny człowiek. Czerwinka bywa przydatna.
Jak na ruiny laboratorium jest tu zadowalająco dużo gałęzi. Chyba przegapiła ten kawałek gdy chciała się rozbić w tej okolicy i przeczekać noc. Oh well.
Niemniej, ona nie czuła tego zagrożenia co Marcelina. Nie miała okazji dostrzec zagadkowego kształtu i potencjalnego niebezpieczeństwa jakie czaiło się w pobliżu, to też zajmowała się zbieraniem surowca opałowego, nie bardzo w tej chwili przejmując się okolicą. A przynajmniej nie aż tak bardzo jakby to robiła samej.
- Atrita już zasnęła? Gryfy szybko odpadają w nocy. - Stwierdziła, rzucając spojrzenie w stronę groty między zbieraniem gałęzi. Bestia nie dała znaku życia od chwili gdy dostała rybę, więc możliwe że po posiłku oddała się Morfeuszowi. Nic dziwnego, nie robiły nic nazbyt interesującego dla niej, no i przestały ją obgadywać, więc mogła spać bez piekących uszu.
Ehm, piór? Chyba tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 21:31  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Pokręciła twierdząco głową. Gest ten był subtelny i ledwo dostrzegalny, acz wystarczający, by Erin poprawnie go odczytała. - Mam trzy artefakty. - przyznała się po chwili zawahania, przechylając głowę na prawe ramię. - Jeden odbiera innym głos. Drugi powoduje ból głowy, strach i rozkojarzenie. Zaś trzeci... trzeci blokuje przeciwnika w magicznym kręgu. - wymieniła, kolejno wskazując na artefakty w dość nietypowej postaci: czarny zegarek założony na wewnątrzną stronę nadgarstka, kolczyk w uchu nad tunelem i bransoletkę z siedmioma fazami księżyca. - Niestety, póki co żaden z nich nie jest aktywny.
O reszcie mocy nie miała zamiaru pisnąć słowa. O marach nikt nie musiał wiedzieć. Marcelina uważała, że tak będzie po prostu lepiej dla wszystkich. I dla niej. - Mocne stwierdzenie - zaśmiała się krótko, mrużąc oczy - myślę jednak, że jesteśmy w stanie odbudować tamtejszą potęge. - Wierzyła w swoje słowa mocno. Chciała w nie wierzyć i chciała, by ta nadzieja nie opuściła ją. Stwierdzenie, że jest to niemożliwe ubodło by jej dumę prosto w żebro, wcześniej mające kilkakrotną styczność z ostrym sztyletem pogardy. - Jak? - powtórzyła pytanie, szybko wyciągając z plecaka notesik z długopisem. Zapisała na nim swój numer telefonu i wręczyła go Erin. - Zapisz go sobie w wolnym czasie i napisz esa lub po prostu puść sygnał.
Podejrzane ruchy w zaroślach w końcu ustały, a Marcelina zaczynała się uspokajać. To zapewne jej hieny znów płatają jej figle. Wymordowana często miała problem z odróżnieniem realnego zagrożenia od kolejnych żarcików mar, które często chichotały po kilku minutach podobnych wybryków. Dziewczyna podniosła patyki i planowała jak najszybciej znaleźć się z powrotem w środku. Lodowaty wiatr uderzył w nią, powodując nieprzyjemne dreszcze i głośne szczękanie zębami. Cholera, jak zimno!
Niemalże biegiem powróciła do środka, rzucając gałęziami w środek ogniska i dmuchając w nie zaciekle. - Spała - poprawiła łowczynię, nadal będąc skupioną na ponownym rozdmuchiwaniu płomieni. Atrita uniosła zaspaną głowę, drapiąc się szponem przedniej łapy za uchem. Ogień ponownie zapłonął, co uradowało wymordowaną. - Ostatnio... - zaczęła, wpatrując się w tańczący żywioł - a raczej... często - poprawiła się - śniły mi się nasze akcje. Szakale na absolutnym szczycie swej potęgi... taak... najczęściej jednak nawiedzał mnie sen z ostatnich minut życia mojego zastępcy. - zasępiła się, drapiąc po głowie. Tak, zdecydowanie musiała to z siebie wyrzucić. Ostatnio problemy zaczęły rosnąć, ciągle coś się działo, obowiązków przybywało, a ona zwyczajnie przestawała dawać sobie rady. Na krótką chwilę potrzebowała cholernego odpoczynku. I cholernej atencji. - Cały czas odwracam się, tak jak wtedy i patrzę na niego... Wtedy obraz zwalnia, wszystko się zatrzymuje, tylko on, z tą swoją... blizną na policzku... blizną w kształcie litery "Z"... z szarym, lewym okiem, widocznie stracił wzrok na to ślepię wraz z dniem, gdy ktoś pięknie zaorał jego twarz. Patrzy na mnie i... uśmiecha się. Szeroko.
Ciepło ponownie otuliło dwójkę. W takich warunkach można było upić troski tanim winem. Gdyby tylko któraś z dziewczyn go miała. - To on wtedy postrzelił Hadriana. Ten gbur uciekłby przed szponami bestii, gdyby nie ten pierdolony żołnierzyna, który trafił go w klatkę piersiową. Hadrian i tak by się wykrwawił. - odchrząknęła, wychodząc z dziwnego stanu otępienia. Czuła się lepiej. - Musiałam to z siebie wyrzucić. To ciągnie się za mną już od dawna. Boję się porozmawiać o tym z Lokstarem. Ale czuję, że po prostu muszę to niedługo zrobić.
Spotkanie z Erin obudziło w niej tęsknotę, strach, zastanowienie, niepewność i chęć zemsty. Te wszystkie emocje skumulowały się i uderzyły z potrójną siłą. Wymordowana nawet teraz była gotów ruszyć na spotkanie z Lokstarem, by przycisnąć go do muru i zapytać o to, co nurtowało ją od kilku lat.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 17:41  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
- A ja myślałam że zwyczajnie lubisz eksesywną biżuterię. - Stwierdziła z lekka dowcipnie, wyciągając na wierzch spod płaszcza i ciuchów bursztyn na rzemyku wokół szyi, jaki pokazała Marcelinie, a obok niego dłoń z mało rozpoznawalnym, acz posiadającym spore możliwości pierścieniem. - Ten mały bursztyn jest źródłem mojej teleportacji, a pierścień - niewidzialności. W razie gdybym kopnęła w kalendarz, pamiętaj co zabrać z mojego truchła, Hieno... Ech, wybacz, ten dowcip nie był zbyt smaczny, prawda? - Spytała w zasadzie retorycznie, bo sama wiedziała że jest raczej kiepski. Wsunęła z powrotem mały bursztyn pod ciuchy i opuściła dłonie. Nie wiedziała o marach i szczerze mówiąc - nawet lepiej. Możliwe że łowczyni nie chciałaby wtedy opuszczać Marceliny, tylko po to, by dać jej poczuć trochę lepszego towarzystwa niż twory pochodzące z jej wro... Hm, "nabytej" mocy. Serio, to lepiej. Tylko by bardziej się białowłosa martwiła przez to.
- To aż prosi się o butelkę, z której byśmy wypili z toastem "za Szakali"... Ale nie mam nic. Niemniej, wierzę że dasz radę. - Serio, teraz by się przydała odrobina promili we krwi, choćby dla poprawienia nastroju i rozgrzania ciał. Może nawet po pijaku by naciągnęła wymordowaną na coś, choć to wątpliwe. Ech, Erin, wyciągnij swój mózg z flaków i przestaw go wyżej, tam, gdzie powinien być. Serio.
Uniosła lekko jedną brew, widząc jak Marcelina zaczyna skrobać coś na kartce. Ale przecież- ... A, no tak. Już prawie sama zapomniała że nikomu jeszcze o tym nie powiedziała. Cholera, to robi się co raz bardziej uciążliwe. Niemniej, przyjęła kartkę z lekką konsternacją wymieszaną na twarzy, skrywajac ją głęboko w kieszeniach plecaka, by nie zmokła.
- Albo mogę przyjść na piechotę do kasyna. I tak chciałabym w końcu się spotkać z Lokim. On pewnie za mną nie zatęsknił, ale trudno, zepsuje mu nadzieje że mnie już nigdy nie spotka. - Zamaskowała poprzedni wyraz dowcipnym uśmiechem, ponownie przywołując na twarzy dobry nastrój, akurat jak wyskoczyły po chrust. Nie miała większych problemów, ale ostry powiew wiatru prosto w plecy przebił się przez wszystkie warstwy ciuchów jakie na sobie miała. I ona chciała tu spać, bez żadnego ogniska czy osłony? Chyba czasami naprawdę ma nie pokolei w głowie że przychodzą jej do głowy takie durne pomysły. Zniosła chrust, widząc jak wymordowana walczy z odzyskaniem płomieni, akurat by zauważyć budzącą się gryficę. - Och... Obudziłam ją? - Spytała, patrząc na zrzucony, mały stosik drewna. Nie zrobiła tego specjalnie cicho, więc poczuła się trochę winna z faktu że to mogło być z jej powodu. Uch.
Zwróciła jednak uwagę z powrotem ku wymordowanej, gdy ta zaczęła mówić, znowu wspominając dawny czas. Chciała ponownie spróbować tej samej opcji co wcześniej - rzucić się na nią (powiedzmy) i objąć ją mocno, wyciskając z niej smutki.
Ale coś sobie skojarzyła. Tak dawno nie myślała o tym, a teraz...
Ten koleś. Jego broń. Jego blizna.
Coś jej świtało. Przytknęła dłoń do brody, podtrzymując ramię drugim opartym o brzuch, doszukując się tego, co jej kręciło się po głowie. Uniosła palec wskazujący do góry, gdy Marcelina zaczęła mówić o tym że musiała się wygadać. Zaczęła się kręcić w tą i z powrotem w pobliżu ogniska, próbując skojarzyć co jej tak mocno się kojarzy z tym. To również była śmierć. Czyjaś śmierć.
Czyja? Kogo? Dlaczego?
...
TAK! Eureka! Zacisnęła dłoń w pięść, obracając się na pięcie do Marceliny i podchodząc bliżej.
- Wybacz że nie mówiłam, ale przypomniałaś mi o czymś. Blizna tego kolesia, jaki postrzelił Hadriana... Nie jesteśmy jedynymi którzy mają z nim na pieńku. Posłuchaj - czy mogę dać twój numer telefonu do jednego z moich... Hm, znajomych? On również stracił bliską sobie osobę przez kolesia z blizną, i być może - być może, będziemy mogli razem coś zgrać. Tym bardziej że facet jest doinformowany. Co ty na to? Możesz mu zaufać, w jakimś stopniu to mój przełożony. - Wolała unikać szczegółów, bo Ciro by jej dał przez łeb za rzucanie jego danymi osobowymi, ale on tak samo mówił o gościu z blizną w kształcie Z. Jeśli to ta sama osoba, razem prędzej go znajdą.
A wtedy wyrwie się mu flaki, przywiąże do jakiegoś pojazdu i puści takowy w siną dal, rozwijając mu je jak magicy robili z chusteczkami z rękawów, tak? Tak to działało?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.17 14:18  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Uniosła otwarte dłonie w geście "wyłożenia prawdy na stół". - Jedno nie wyklucza drugiego. Uwielbiam! - wyszczerzyła się, przejeżdżając palcem po bransoletce. - SUCHE! - chrząknęła, przy okazji prawie zakrztuszając się śliną, co wywołało u niej napad śmiechu. Uderzyła się dwa razy po klatce piersiowej z zamknietej dłoni, po czym kiwnęła głową, chowając dopiero po chwili wyciągnięty język. - W kasynie mam mnóstwo alkoholu. Żałuję, że nie wzięłam chociaż butelki dobrej whiskey... - westchnęła, drapiąc się po głowie - ale wiesz, po pijaku nie latam. - dodała, puszczając do łowczyni oczko.
Marcelina nie wiedziała, że Erin nie potrafi czytać i pisać. Było to dla niej też lekko abstrakcyjne, bo w końcu żyli w dość... "nowoczesnych" czasach. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że istnieją analfabeci mieszkający w mieście-3. - Lokstar z pewnością ucieszy się z Twojej wizyty - rzuciła pośpiesznie wymordowana - Słyszał już kilka opowieści z Tobą w roli głównej bądź pobocznej... - chwila ciszy, przerywana odgłosami oddalającej się już burzy - wie też wszystko o tym, jak Hadrian zginął. Czasami nawet wraca do tego, głównie w stanie nietrzeźwości. Mimo ich obustronnej nienawiści, Lokstar chyba również chce się dowiedzieć, kto jest odpowiedzialny za śmierć Hadriana.
I wtedy właśnie, jak na zawołanie, Erin przypomniała sobie niezwykle istotny fakt. Marcelina aż wyprostowała się, kierując w jej stronę uszy. Otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się w łowczynię z oczekiwaniem. - Serio?! - niemal krzyknęła, błądząc teraz wzrokiem po glebie i ścianach. - Ale... ale... - zaczęła, przykładając dłoń do brody - hm, jasne, że możesz. A nawet... musisz! - jej serce przyspieszyło. Nie spodziewała się takiego obrotu zdarzeń. - Możliwe, że mowa o dwóch różnych osobach, w końcu bliznę może posiadać każdy. Nawet sztuczną. Teraz to przecież modne, szczególnie w wojskowych kręgach. Ale wierzyła mocno, że się myliła. - Daj mu ten numer. Niech się do mnie odezwię. I tak niedługo będę w mieście-3. Póki co kieruję się do szpitala, mam tam parę spraw do załatwienia. A ty? Dokąd teraz właściwie wędrujesz? I... co robisz na desperacji?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.17 17:03  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
- Nigdy żarty mi dobrze nie szły. - Rozłożyła ręce na boki z uśmiechem, odtrącając jakąkolwiek myśl na temat tego że Marcelina mogłaby się pogniewać o ten dowcip. Tym bardziej że prawie się zaczęła dusić od tego suchara, więc ej, dobrze jest, nie?!
No!
- A ja myślałam że jesteś tylko pasażerem. Z drugiej strony i tak pewnie by cię nie chciała wieźć po pijaku, nie? - Zerknęła ku gryficy, technicznie wszak to prawda. Marcelina nie pedałuje jej skrzydełkami, to ona kieruje jak lecą, gdzie i dokąd. Tylko fakt że "słucha" rozkazów Hieny sprawia że nie leci gdzie jej się podoba, ne? Chyba tak to działa.
Może kiedyś, może jak ją spiją do tego stopnia że przestanie ogarniać rzeczywistości - wtedy może się wygada że nigdy nie miała okazji nauczyć się ani czytać, ani pisać. Tym bardziej że nie jest osobą z M-3. Ona jest stąd - z Desperacji. Była tu człowiekiem, i przeżyła swoje człowieczeństwo już, zostawiając bojące się o własne życie, wykorzystywane dziecko za sobą.
Nigdy więcej.
- Tsa, domyślam się. - Splotła ramiona na klatce piersiowej, a uśmiech jej z lekka ścierpł. Domyślała się dokładnie, jakie "historie" o niej słyszał.
Ale może chciałaby mu to pokazać i wyjaśnić też sama, bo równie dobrze facet może myśleć że to z jej winy Hadrian zginą. Gdyby nie jego cholerny upór i ta gnida która go postrzeliła.
Walić ten upór.
Gdyby nie ta jebana kupa gówna która miała gnata przy sobie i postanowiła strzelić...
Gh.
Kiwnęła głową, potwierdzając co mówiła. Ciro to cholerny szpiegmistrz, facet ma całą siatkę swoich informatorów rozrzuconą po M-3 i okolicach. Jeśli ktoś miałby znaleźć gościa z tą blizną - będzie to on.
A jeśli ktoś miał go zajebać jak najboleśniej - to będzie to też on.
Pokiwała ponownie głową na jej polecenia, więc załatwione. Powinna go złapać, a jeśli nie, może to zostawić jako wiadomość, powinien się do niej dostać prędzej czy później, tak przynajmniej myślała.
"A ty?"
- Ja? - Spytała, na moment wytrącona z zamyślenia na temat szpiegmistrza. - Wiesz, tu, na Desperacji... Tu się wychowałam. Tu żyłam. Nie umiem żyć jak zbity szczur, przemykając się po uliczkach M-3, czekając aż któregoś razu żołnierze z s.specu zapukają do nas z miotaczami ognia, chcąc zrobić deratyzacje. Nie umiem siedzieć na tyłku i czekać, więc jestem tutaj. Obserwuje. Podgryzam łydki ewentualnym patrolom. Żyję sobie, podkradając jak mam ochotę, i radząc tu sobie lepiej niż bym mogła w mieście. A teraz... Szczerze mówiąc, uciekałam od windykatorów twojego kasyna. - Podrapała się po tyle głowy zakłopotana, uśmiechając się głupawo. - Najwidoczniej nie dałam rady, ale chyba to nie tak źle, prawda? A w sumie -  Co chcesz robić w szpitalu? - Piłka odbita, więc czekała teraz na odpowiedź.
W jej głowie pojawiła się dziwna myśl.
Trochę drapiąca ją wewnątrz czaszki, gryząca jej podstawowe chęci i pragnienia.
Ale szybko ją odrzuciła. Nie warto.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.17 23:19  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Zaśmiała się ponownie, chichocząc niczym hiena nocą. Cóż, właśnie ten śmiech był jej cechą rozpoznawczą i to dzięki niej zawdzięcza swój pseudonim. Jednak tylko nieliczni wiedzą, co jest prawdziwym powodem przyjęcia tej ksywy.
Przeczesała palcami swoje półdługie, ciemne włosy, wbijając w nią zaciekawione i skupione spojrzenie. Atrita ponownie zasnęła, nie słuchając już ich rozmowy, która totalnie jej nie interesowała i znużyła ją. Ciarki przeszły po plecach Hieny, przez co ta objęła na krótką chwilę sama siebie. Na jej mściwej liście widniało kilka nazwisk, jednak zabójca Hadriana królował na samej górze. Zaraz nad tym skurwionym zboczeńcem, Mengele, który już niedługo miał poczuć pięść Marceliny, Lokstara i jeszcze raz Marceliny. Z chęcią przypaliłaby jego skórę świeżo odpalonym papierosem, którym wcześniej Marcelina zaciągnęła się z chorą wręcz satysfakcją; wydłubała oko, najlepiej prawe, bo podobno tym szalony naukowiec-zoofil z jednostki s.spec posługiwał się najczęściej, przymykając w skupieniu to drugie. Potem oderżnęłaby mu wszystkie palce u rąk i stóp albo polała miodem i wrzuciła do mrowiska zmutowanych mrówek. Zacisnęła pięśń. Z namysłu wyrwał ją głos Erin. - Rozumiem - odpowiedziała, przyglądając się jej. Widok torturowanego naukowca i prześladowcę Marceliny obudziło w niej nowe, dziwne, niechciane wręcz uczucia i emocje. Tak, jakby instynkt wybudził się z głębokiego snu i na chwilę opanował jej myśli. Mord, krew i... chuć. Marcelina prychnęła do siebie w myślach. W takich sytuacjach zawsze robiła dwa, trzy szybkie, acz głębokie wdechy i odpychała od swojej osoby gorszą stronę swojej osoby. A raczej tej, którą się stała. Oderwała wzrok od twarzy Erin, wcześniej zmagając się z uciekaniem spojrzeniem niżej. Przygryzła się w język, ganiąc samą siebie w myślach. Starała się omijać swoją seksualność, jednak ostatecznie jedynie zataczała wokół niej coraz węższy łuk, w efekcie czego to właśnie ona wychylała się pierwsza w razie takiego stanu. Nie rządza zemsty, mordu czy władzy. - Mam dla nich zioła. Przy okazji muszę dowiedzieć się, ile dokładnie tego zielska mam im przynosić i za jaką cenę. Do tej pory nie byli w stanie tego określić, a ja potrzebuję stałej gotówki.
Poczuła, jak delikatna sierść na jej grzbiecie jeży się. Tętno przyspieszyło. W opanowywaniu tej gorszej, zwierzęcej strony bycia wymordowanym, w dodatku z tak wysoko rozwiniętym stadium wirusa X Marcelina osiągnęła niezwykle wysoki poziom. Jednak to nadal była cholernie wyczerpująca walka sama ze sobą, w dodatku powracało, ostatnio coraz częściej...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.17 17:33  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Gdy Marcelina nie zwracała na mimikę jej twarzy tyle uwagi, zdarzało się przygryzać dolną wargę w nerwowym geście. Chciała jej to powiedzieć. Chciała jej to pokazać. To, jak jej brakowało tej dziewczyny. Chciała ją móc trzymać w ramionach, chciała... Heh. Wiedziała co chciała, i wiedziała też że jej rozmówczyni nie gustuje w osobach takich jak białowłosa. Niestety, ale to nie powoduje jednakowoż że te myśli w ogóle chcą od niej odejść. Te pragnienia. Dlatego gdy tylko nie zwracała na nią tyle uwagi lub miała okazję, przekazywała mową ciała jakiś nerwowy gest. Przygryzanie warg, zaciskanie dłoni w pięść, czy nawet błądzenie wzrokiem nieco... Niżej niż twarz. I tak już miała z tą kwestią problemy, będąc od niej wyższą, więc no, zrozumcie ból.
Byleby tylko nie dać po sobie tego poczuć. Marcelina wszak to wciąż wymordowana, i bez problemu wyczuje... Heh, tak. Dokładnie to.
Dlatego starała się skupiać na tym, co mówi, ale teraz mówiła mniej, co skutecznie utrudniło jej kontrolę. Zwróciła się więc ku ognisku, kucając przy nim i podkładając kolejną dawkę chrustu by ogień się dobrze, wyraźnie utrzymując ciepło. To ciepło jednak nie pomagało. Być może właśnie zimny wiatr by ją ocucił, nie buchający żar.
Cholera.
- Znasz się na tym? W sensie, na zielarstwie? - Próbowała zagadnąć jakiś temat, ściągając swoje włosy w jeden, spójny strumień, jaki oparty był o jej bark, chcąc nie chcąc odsłaniając nagi kark wymordowanej. Nie było to zamierzone, może nawet liczyła na jakiś mrożący krew w żyłach powiew jaki ją ukoi.
Cokolwiek.
- Ehe... Ehm... Marcelino? Ja... Chciałabym cię przeprosić.
"Nieróbtegonieróbtegonieróbtegonieróbtegonieróbtegonierób..."
Zaczęła dość nerwowo, przygryzając znowu dolną wargę. Lekko drżała, starając się opanować wariujące hormony, które jak dotąd trzymała w szachu faktem wierzenia że jej już nie spotka. Podobała się jej już wtedy, i nie zmieniło się to ani troszkę. Znała ją jednak i wiedziała że ona nie chce... Nie woli...
Zazgrzytała zębami, zrywając się do pionu, nerwowo jak struna.
"To się źle skończy... Ale chcę tego..."
Obróciła się ku Marcelinie, a w jej czerwonych oczach pojawiło się co innego, co dało się dość łatwo wyczytać. Iskrzały rozemocjonowane, chętne, pragnące. Pchnęły jej ciało do spełnienia tej jednej zachcianki, jaką chciała zaspokoić już od kilku lat. Chociaż tyle, nie więcej, nie mniej...
Zbliżyła się do Marceliny i wysunęła ku niej dłonie, chcąc objąć delikatnie jej policzki. Jej smukłe, miłe w dotyku policzki, by następnie zbliżyć się samej, nachylając ku niej i łącząc swoje wargi z jej w pocałunku. Nie był to nachalny, paskudnie pożądliwy czy nieprzyjemny całus. Jeśli jednak na niego pozwoliła, mogła poczuć ciepło jakie z niej biło, i delikatność, niemal obawa że jeśli zrobi coś nie tak, straci Hienę na zawsze.
Nie chciała tego.
Ale nie mogła już znieść tego napięcia.
- Przepraszam... - W zależności od tego czy pozwolono jej na gest czy nie, przeprosiła gdy po chwili zmagania opanowała się, czy też po chwili tego czułego gestu rozłączyła ich wargi, zsuwając dłonie z policzków na jej barki.
Tak czy tak czuła się paskudnie że dała się ponieść, bez względu na to czy wymordowana uległa czy nie. Nie liczyła na to że jej się podobało. Niemal wiedziała że tak nie będzie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.17 20:06  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Poczuła na swoich rękach gęsią skórę. Otarła pot z czoła, czując, jak atmosfera zmienia się i wręcz ją przytłacza. Zrobiła głęboki wdech, po czym zacisnęła usta, nie wiedząc, co poczynić z niezręczną ciszą. Z ulgą przyjęła więc jej pytanie o profesję, w której Marcelina czuła się świetnie. - Tak. To mój świat. - odpowiedziała, rozluźniając mięśnie. Marcelino, nic Ci ta dziewczyna przecież nie zrobi! - Uczył mnie jeden z najstarszych i najlepszych w swoim fachu druidów. Znał się na zielarstwie, alchemii i był świetnym medykiem. Potem, po jego śmierci uczyłam się sama. To moja pasja, w dodatku bardzo przydatna na desperacji.
Podrapała się po głowie, spoglądając ukradkiem na odsłonięty kark Erin. Było to miejsce na ciele delikatne i przede wszystkim wrażliwe. Pierwszym odruchem kogoś zaatakowanego było ukrycie szyji poprzez opuszczenie brody w dół, co było zrozumiałe ze względu na znajdującą się w tym miejscu tętnicę. To właśnie szyja była głównym celem drapieżników, które chciały jak najszybciej uśmiercić swoje ofiary. Było to miejsce też... przyjemne. Wrażliwe na dotyk i czułość. Opuściła wzrok, wbijając go teraz w podłogę. Zacisnęła usta w prostą kreskę, nie odzywając się nawet w momencie, gdy Erin zaczęła ją przepraszać. Nie zdążyła zapytać, o co. Wymordowana doskonale wyczuwała intencje Erin nie tylko dlatego, że jej natura w połowie była zwierzęca i opierała się na intuicji i instynkcie. Hiena wyczuwała emocje całego otoczenia, mogła z nim współodczuwać i współistnieć, pozwalało jej to często rozgryźć stosunek innych do jej osoby. Zaniemówiła, na chwilę nawet przestała oddychać, patrząc na pełne emocji oczy łowczyni. Ukradkiem przełknęła ślinę, nie wiedząc, co czynić. Nie broniła się, gdy ta ujęła delikatnie jej policzki. W tamtym momencie wewnątrz niej rozgrywała się prawdziwa walka z samym sobą. Wymordowana trzymała się z dala od tak bliskich kontaktów... teraz jednak Marcelina nie broniła się, nie walczyła; czuła szereg różnych, ciekawych zapachów, których źródłem było ciało Erin. Na chwilę czas się zatrzymał. Jej usta dotknęły warg Erin, przez chwilę muskając się nieśmiało. Przymknęła oczy, czując przyjemność, która płynęła z tej czynności. Oczy otworzyła wolno, najpierw zatrzymując wzrok na obojczyku łowczyni, a dopiero później spoglądając na jej twarz. Nie odpowiedziała, pokręciła jedynie delikatnie głową.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.17 21:16  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Chciała coś odpowiedzieć co do zielarstw i medycyny, przyjęła ten fakt do wiadomości. Chciałaby się tego uczyć. Być może Marcelina będzie jedyną osobą przed jaką Erin otworzy się i powie o tym że nie potrafi pisać ani czytać. Chciałaby tak wiele rzeczy robić z nią. Dokładnie z nią.
Ale ona tego nie chce, prawda? Ta myśl ją dręczyła z każdą sekundą i każdym kawałeczkiem bycia bliżej do niej. Dręczyła jej umysł gdy obejmowała jej policzki. Gryzła ją w tył głowy gdy posmakowała jej ust. Dalej te obawy trzymały się jej umysłu też gdy wymordowana jej nie odepchnęła i gdy sama zerwała ten kontakt, bojąc się że zbyt długo próbuje utrzymać tą bliską więź. Serce jej waliło jak dzwon, pociła się, a ciało drżało z podekscytowania tym że w końcu udało jej się to zrobić. Nie wiedziała jednak co teraz, co dalej. Nie została odepchnięta. Hiena nie próbowała jej zatrzymać, czy może nawet delikatnie odwzajemniła ten pocałunek? Nie miała pewności, w tamtej chwili straciła na moment kontakt z rzeczywistością, i teraz, gdy do niej wróciła, nogi miała praktycznie jak z waty ze zdenerwowania. Czuła się praktycznie jakby pierwszy raz zobaczyła kogoś, kogo... Pokochała? Nie miała pewności. Coś z pewnością do niej czuła. Nie wiedziała co. Nie wiedziała czemu, ale widząc jak kobieta delikatnie okazuje że nie chce tych przeprosin, odetchnęła głębiej, siląc się na poddenerwowany uśmiech.
- Wiesz, Ja... Od bardzo dawna... Naprawdę... Podobasz mi się, Marcelino. Jesteś... Niezwykłą kobietą. Nie znam drugiej takiej jak ty. Ja... Uch... - Nie mogła się wysłowić, nie wiedziała co zrobić. Bała się okropnie to zepsuć, a jej nerwowość wymordowana mogła poczuć przez fakt jak zaciskała podświadomie palce na jej barkach. Czuła, jak tętno jej rośnie, jak krew zaczyna buzować. Nie wiedziała co... Nie wiedziała jak...
Więc uznała że walić myślenie. I tak nigdy to nic dobrego nikomu nie przyniosło. Miast myśleć, zrzuciła z siebie płaszcz i rozłożyła go na ziemi w miarę jak najszerzej, w pobliżu ogniska, a zarazem nie za blisko. Jej ciało w tej chwili grzało się samo, nie odczuwała zimna z przejęcia się sytuacją.
Wciąż z tym nerwowym, niepewnym uśmiechem ujęła jej dłonie i pociągnęła Marcelinę za sobą ku rozłożonemu "posłaniu", by następnie, cała czerwona ze wstydu, ale też z podniecenia jakiego czułe nozdrza Hieny mogły poczuć zapach ponownie nachylić się nad nią. Objęła tył jej głowy swoją prawą dłonią, a lewą ułożyła na obojczyku, powoli i delikatnie złączając ponownie ich wargi ze sobą. Bardzo ostrożnie smakowała usta Marceliny, delikatnie międląc jej wargi własnymi, lekko polizując językiem. Robiła to wciąż niepewnie, nadal nie wiedząc czy Marcelina faktycznie tego chce. Jej lewa dłoń nieznacznie naciskała na jej bark, jakoby chcąc pociągnąć wymordowaną w dół, samej również powoli zsuwając się do kucu. Myślenie? Ostrożność? Chyba nie w tej chwili. Nie teraz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.17 23:53  •  (S) Ruiny laboratorium. - Page 16 Empty Re: (S) Ruiny laboratorium.
Przełknęła ślinę, tym razem głośniej i wolniej. Położyła uszy do tyłu, czując, jak rumieniec pokrywa jej bladziutką twarz. Jasna karnacja była często uznawana za atrakcyjną, jednakże posiadała jedną wadę: zdradzała wszelkie zmiany skórne, najmniejsze pęknięcie, blizny, nagły trądzik, oziębienie się ciała, wory pod oczami bedące skutkiem nieprzespanych nocy czy właśnie rumieńce, które nie pozwalały ukryć skrajnych emocji. - Wątpię, żebyś znała - odpowiedziała, a kąciki jej warg delikatnie uniosły się w tamtym momencie - wyglądam dość specyficznie... - wyszczerzyła się jeszcze bardziej. W tamtym momencie uderzyło w nią jednak inne uczucie, które nie dawało o sobie znać przez bardzo, bardzo długi czas... Pozwoliła poderwać się i pociągnąć za łowczynią, pytając samą siebie, dlaczego na to pozwala, dlaczego to robi, jakim cudem dała zezwolenie na taką bliskość, czemu nie uciekła, nie odepchnęła białowłosej. W tamtym momencie pomyślała o swoim ciele, swoich uszach, ogonie, bliznach i sierści, która - choć delikatna i w kolorze Marcelinowej skóry - porastała sporą część jej ciała. Czułaby się swobodniej, gdyby nie fakt, iż Erin wyglądała jak człowiek bez ingerencji zwierzęcych genów. Ciało kobiety, choć należała do szczęśliwego grona łowców, nadal wyglądało jak te u pozostałych, atrakcyjnych ludzi. Marcelina zacisnęła wargi, czując, jak dreszcz podniecenia przebiega przez jej ciało w chwili, gdy delikatne dłonie Erin musnęły pieszczotliwie jej obojczyk i tył głowy. Nie próbowała się odsunąć, a wręcz pozwoliła na ponowne połączenie ich słodkich warg. Bez oporu usiadła na kolanach, pochylając się w stronę wyższej od siebie dziewczyny.
Nie poznawała siebie. Marcelina była niedostępną, trzymającą ludzi na dystans osobą, która nie pozwalałą na cudzą dominację. Zawsze była twardą, silną osobą, która odzywała się tylko, gdy sytuacja tego wymagała, gdy rozmawiała z kimś bliskim lub gdy trafiła na ciekawego rozmówcę. Przede wszystkim zawsze wiedziała, jaki ruch wykonać, kiedy odpuścić, w którym momencie stać niczym posąg lub kiedy czmychnąć niezauważona nawet przez najbystrzejsze oko - teraz jednak znalazła się w sytuacji, w której nie wiedziała, co począć ze swoim ciałem, rękami, wzrokiem. Wspaniałą kochanką nigdy nie była, nie bawiły ją również przygody na jedną noc, uchodziła za zamkniętą w sobie, niedostępną i chłodną... i wcale jej to nie przeszkadzało.
Spojrzała raz jeszcze na Erin, korzystając z chwili i przyglądając się jej bardziej. Zawsze uważała, że dziewczyna jest posiadaczką nietypowej, ciekawej urody. Teraz dopiero doszła do wniosku, że jest ona piękna. Te "lekkie" zmiany w jej życiu doskonale jej zrobiły. Teraz Hiena czuła ciekawość zmieszaną z głębokim skrępowaniem. Aromatyczne podniecenie zapędziło ją w pułapkę, z której nawet nie wiedziała, jak się wydostać. Lubiła, gdy ktoś ją dotykał, głaskał, delikatnie muskał czy chuchał w jej szyję rozgrzanym powietrzem. Tak, jak to robił kiedyś Hadrian.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 03.05.17 12:37, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 16 z 17 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach