Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Pisanie 23.08.14 13:19  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
- Ja im dam "nie mogę"! - wyburczała Chi, przedzierając się przez tłumy na chodnikach. - Jeszcze zobaczą i za mną zatęsknią! Wrócę za wiele, wiele lat, a wtedy będę już wielka i bardzo mądra i silna, podejdę do mamy i bum! Zabiję wszystkich złych. I będą się cieszyli i mama mnie przytuli i będzie zadowolona i dumna ze mnie! - dalej gadała tym cichym głosikiem. Wprawdzie mówiąc mruczenie o takich rzeczach nie jest zbyt mądre, dodając do tego fakt, iż mała jest na ulicy, ale przecież i tak nikt nie zwracał uwagi na dziecko plączące się pod nogami. Łowcy nie pozwolili jej na wyruszenie na jakąś bardzo ważną akcję. Ale jak oni w ogóle mogli! Przecież Chi jest taka mądra i wszystko umie, zabiłaby wszystkich i wygraliby! Mimo płaczu i błagań nikt nie miał zamiaru jej przemycić na misję. To nie tak, że się o nią martwili czy coś. Po prostu jakby cokolwiek się stało córce Nyan, to Przywódczyni byłaby... no cóż, trochę zdenerwowana.  Także w ramach buntu dziewczynka postanowiła uciec z domu! Właściwie to już wcale się nie gniewała i chciałaby wrócić już do domu, no ale trzeba być trwałym w swoich postanowieniach, prawda? Także Chisana spakowała do swojego plecaka ukochaną lalkę Yui, jakieś ciastka i żelki oraz butelkę wody. Założyła niebieskie soczewki i wyruszyła na spotkanie z przygodą~!
Po jakimś czasie przelazła przez dziurę w murze i znalazła się na terenie Desperacji. Tak, to tutaj podbije świat, zabije wszystkich złych i uratuje dobrych! Będą ją wielbić i zostanie księżniczką. Idealny plan. Taki ambitny~ Problem w tym, że niezbyt prawdziwy. W końcu... no, Desperacja vs Chisana. Ej, to nie wyjdzie. Tyle, że Chi o tym nie wiedziała, przecież jest dzieckiem~ A do tego trochę rozpuszczonym. No nic!
Mała łowczyni szła, szła i szła, zjadła połowę ciastek i wypiła trochę wody. Była trochę zmęczona i już naprawdę wolałaby wrócić do domu. Ale przecież już postanowiła, nawet zostawiła liścik.

Wrócę jak będę bogata.
Zaopiekujcie się lalkami.
Lubią się bawić w dom.

Doszła wreszcie do jakichś zabudowań, gdzie uznała, że  na chwilę przystanie. Usiadła sobie przy ścianie i wyjęła resztkę ciastek, żelki pozostawi na czarną godzinę. Wzięła jedno i szybko schrupała, po czym zaczęła  śpiewać. Tak dla siebie, dla odwagi! Cóż... mimo naprawdę uroczego głosiku, to mała talentu naprawdę nie miała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.14 14:45  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
Desperacja. Takie piękne, przytulne, przemiłe miejsce! Wprost stworzone dla takich jak ona. Szarańcza wylegiwała się w najlepsze, rozkładając się na pobliskim, rozgrzanym kamieniu. Jej ciało poddawało się temu z błogą uległością. Trwała teraz z zamkniętymi oczami, czując, jak kolejne partie jej mięśni rozluźniają się - to jest właśnie prawdziwy odpoczynek! Bez trosk, bez lęku o życie. Mogła sobie na to pozwolić.
Wtedy jej spokój zakłóciła podejrzana woń, a do uszów wpadł dźwięk zapadających się desek. Postawiła długie uszy na sztorc, leżąc jeszcze w tej pozycji przez kilkanaście sekund. Po chwili z ociągnięciem się zeskoczyła z głazu, ziewając donośnie. Otrzepała swoje czarne futerko i wzięła do pyska swój stary lampion. Ruszyła powolnym krokiem w stronę źródła dźwięku, czyli pobliskich domów. Teren dość specyficzny i niebezpieczny, aczkolwiek dla niej nie było to wielką przeszkodą.
Po kilku minutach dotarła do sporej wielkości ruin. Wiedziała, że jest to królestwo przeróżnych stworzeń - między innymi wielkich robaków, w dodatku mięsożernych. I głodnych. Sama posiadała miękki chód, dzięki któremu podziemne drapieżniki nie wykryją od razu jej położenia. A z resztą... nie należą one do zwierząt cichych, a wręcz przeciwnie - przekopując się na powierzchnię słychać je już w odległości dwóch-trzech metrów pod ziemią. Oczywiście wtedy, gdy ma się dobry słuch (ta skromność). Nie zauważyła jeszcze wtedy drug-ona, siedzącego na parapecie, kilka metrów nad nią. Wszystko przez ten cudowny zapach słodyczy, który rozniósł się teraz po piętrze. Skupiła się na nim. W dodatku ten kłujący w brzuchu głód, bestia, która domaga się pożywienia... po kilku minutach za serce złapało ją dziwne przeczucie, jakby coś/ktoś ją obserwował. Kaji wsunęła się więc w cień, czując się trochę bezpieczniej. Kilka kroków naprzód i... zauważyła... dziecko? Tak. Dziewczynkę, na oko jedenasto-dwunastolatkę, która trzymała w łapkach łakocie. I miała ich więcej. Cóż za głupota zapuszczać się samej w takie tereny.
- Kogo moje stare ślepia widzą. - jej głos odbił się lekkim echem o okoliczne ściany. - Ludzkie dziecko. Tylko co ono tutaj robi? Nie wie, że jest to bardzo niebezpieczne miejsce? - skwitowała, podchodząc bliżej i siadając metr od niej, patrząc nań swoim niebieskim i białym ślepiem. Chisana. Łowczyni. Córka samej przywódczyni. Nie chcieli jej dopuścić do misji, więc uciekła, zostawiając im tylko liścik. Boi się, jest zmęczona. Czytanie z jej umysłu szło jak po maśle. Szarańcza położyła zardzewiały lampion pod swoje łapy, ściągając też skórzaną torbę. Otwarła ją i wyjęła z niej tic-tac'i, połykając po chwili całe pudełko (tak, całe, łącznie z plastikowym opakowaniem). Przeżuła całość, po czym z trudem ją przełknęła. - Łowcy z pewnością się o Ciebie martwią. A w szczególności Nyanmaru, twoja matka.
Już wtedy zmysł powonienia ostrzegł upiorzycę, że nie są tu same. Cały czas trwając w spokoju, skierowała swoje uszy ku tyłowi. Coś jej mówiło, że to tam znajduje się KTOŚ JESZCZE. Przeszkolona przez życie w tym świecie wiedziała, że nawet rozumni są tu nieobliczalni, a ich poczynaniami kieruje głód. Kaji nie należała może do najtłustszych kawałków mięcha, ale na trofeum czy skórę nada się znakomicie.
Ale kto powiedział, że komukolwiek się da?~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.14 21:40  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
Już miał schodzić, kiedy zobaczył na horyzoncie postać. Niewielką, ale wiadomo – perspektywa. Jednak z każdym kolejnym przebytym przez nią metrem zauważał, że ona naprawdę jest mała. I do tego jest dzieckiem, a nie po prostu karłem. Uśmiechnął się szeroko. Czyżby wywołał wilka z lasu? A skoro o wilku mowa, kiedy tylko dziewczynka postanowiła odpocząć, w  Danielowe pole widzenia wkradła się kolejna istota, jednak nie wyglądała na tak niewinną jak czerwonowłosa człowieczynka. Trochę przypominała mu wilka, ale kto to wie? Po Desperacji szwendały się tak dziwne istoty, że aż ciężko byłoby wymienić wszystkie. Podeszła do małej i… nie zjadła jej. Jeszcze. Sirion uznał to za dobry znak.
"Łowcy się o nią martwią?" – To brzmiało co najmniej dziwnie, zważywszy na to, że po powitaniu można było się domyślić, iż żadne z nich nie znało się wcześniej. Ciekawe… Uśmiechnął się i już miał się odwrócić, kiedy nagle zauważył, jak wilkopodobne stworzenie odwraca się w jego stronę.
Rzucił się natychmiast w tył i pechowo trafił na nadgniłe belki dachu, w wyniku czego spadł piętro niżej. Spróbował amortyzować upadek, ale i tak pozbawił go tchu na kilka sekund. O rany. To musiało narobić sporo hałasu  na zewnątrz. I tyle z podejścia ich niezauważony. Trudno. Nadrobi się to charyzmą. Wstał i otrzepał się z pyłu. Zeskoczył przez balustradę na parter i wyszedł przez drzwi nonszalanckim krokiem.
- Uważaj dziewczynko – uśmiechnął się przyjaźnie – małe łowczynie często są smakowitym kąskiem dla pustynnych robali. Albo innych stworzeń, które je wyprzedzą.
Skinął uprzejmie głową w kierunku dziwnej istoty i zaśmiał się głośno. Podszedł bliżej, starając się ustawić tak, by dziewczynka znalazła się między nim a stworzeniem.
- Wiem, że to musi być dla ciebie straszne. Ledwie się pojawiłaś w okolicy, a już dwójka strasznych potworów chce zjeść twoje słodycze. – przykucnął – Ale… masz może wystarczająco, by się podzielić? Jeśli tak, mogę pomóc ci przeżyć dzień tutaj, a potem bezpiecznie odeskortować do miasta.
Mrugnął do niej i uśmiechnął się, chociaż efekt raczej nie wyglądał zachęcająco.
- A, gdzież moje maniery. Jestem Daniel. Jak ci na imię, urocza młoda damo? I tobie, czarny półwilku?
Tym razem zwrócił się do stworzenia, które mogło poczuć się odrobinę zignorowane, a kto wie, co takiej zignorowanej bestii przyjdzie do głowy, kiedy się rozjuszy? Daniel nie zamierzał ryzykować. Chociaż… może nadawałaby się do jedzenia? Zaburczało mu w brzuchu, na tyle głośno, że reszta na pewno musiała to usłyszeć.
- Czy ktoś poza mną jest głodny i ma ochotę na pustynnego robala? A, byłoby jeszcze lepiej, gdyby któreś z was posiadało jeszcze ogień, bo małej może zaszkodzić surowe mięso.
Dlaczego robal? A dlaczego by nie? Białko to białko i w większości wypadków nie jest ważne, od kogo ono pochodzi. W najgorszym wypadku zjadłby nawet tę małą dziewczynkę, ale wolałby się do tego nie przyznawać. Nauczył się, że ludzie nie lubią słyszeć takich rzeczy. To źle wpływa na zawieranie znajomości i nabieranie zaufania, więc wolał siedzieć cicho. I zjeść pieprzonego robala. Chociażby na surowo z pancerzykiem, mózgiem i zębami. Wrrrróć. Z zębów zrobi się noże. Więc wszystko poza zębami gotów był zjeść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.14 14:19  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
No tego to się Chisana nie spodziewała. W jednej chwili siedziała sobie spokojnie ze słowami piosenki na ustach, a w drugiej reszta ciastka wypadła jej z ręki, a sama Chi gapiła się na istotę obok niej. Otworzyła usta, po czym je zamknęła i znów otworzyła. Mała poczuła falę adrenaliny, jednak kolejne słowa tej... osoby przyniosły jej ulgę. No bo skoro zna jej matkę i wie kim jest, to na pewno się zna z łowcami, prawda? Także na pewno nic nie zrobi.
- Ja... - nie dokończyła, bo właśnie w tej chwili usłyszała hałas, a z pobliskiego domku wypadł jakiś chłopak. W oczach dziewczynki wejście było wspaniałe, bo nie widziała upadku, a białowłosy pojawił się w chmurze pyłu z nonszalanckim uśmiechem. No niezłe wejście~ Chi od razu się to spodobało, hue. Tak jak jakiś bohater w bajkach.  
Chwilka, że ktoś chciałby ją zjeść? Jak na razie była tutaj już jakiś czas i nic jej nie chciało zjeść. Z drugiej strony właśnie została zaczepiona przez przerażającą istotkę i lekko psychopatycznego albinosa, ale w końcu oni nic jej nie zrobią! To mili ludzie~ Ludz-
Echeche. Ludzie. Właściwie to żadne z nich nie było człowiekiem.
W każdym razie Chi nie miała zamiaru się zastraszyć. Nawet jeśli będą jej coś chcieli zrobić, to ona... ona ucieknie czy coś i... i będzie dobrze. Na pewno nie dogonią małej dziewczynki, nie. A do tego to przecież białowłosy bohater z bajki jej nie zabije!
- Ja się chętnie podzielę, już jadłam! - odparła, po czym szybko wyjęła z plecaka żelki, otworzyła paczkę i wcisnęła w ręce chłopaka. Po chwili podeszła troszkę bliżej istotki z chustą na szyi i ukucnęła przed nią.
- A pani woli żelki czy ciastka? I skąd pani zna mamę? - zapytała. Zwróciła się per pani, gdyż  niebieskooka wydawała jej się duża starsza od niej i mądrzejsza. Co oczywiście nie przeszkadzało w tym,  by zaproponować jej słodycze. Każdy lubi cukier~
Po chwili wróciła do Daniela i stanęła obok niego, bo czuła się trochę pewniej w jego obecności. Tak, Chi, świetny pomysł! Poznaj kogoś nowego w takim miejscu jak Desperacja i od razu uznaj go za swojego. Na pewno długo będziesz żyła.
- Ja mam na imię Chisana. - dodała i wyszczerzyła ząbki w uśmiechu. Jak na razie szło jej w Desperacji dobrze. Przeżyła, poznała nowe osoby... Na pewno niedługo stanie się bogata i będzie mogła kupić całe Miasto-3. Wtedy wszyscy łowcy będą mogli chodzić spokojnie ulicami, a spece nie będą próbowali ich zabić. Nadal pamiętała, jak złapał ją generał i zabrał do mieszkania. Dopiero Ciro pomógł jej się uwolnić, ale chyba jeszcze nigdy mała tyle nie ryczała. Ciekawe czy to się zmieni, naprawdę ciekawe~
Uśmiech powoli znikał, gdy mała słuchała słów o pustynnym robalu. To tu nie ma sklepów? No nic, Chi mówiła, że będzie dzielna i wróci do domu jak już będzie dorosła, to tak będzie i już.
- A jak się poluje na robala? A do tego musi on być chyba duży, bo w końcu robaki są małe, takie malutkie i one nic nie robią... A do tego to jest smaczne? No bo... no bo dżdżownice chyba nie są. A może są? Smakuje jak kurczak czy coo? - zbombardowała ich pytaniami. Czuła się tu coraz pewniej. Nie bała się już tak bardzo. Problem w tym, że wyluzowanie się może nie być zbyt dobrym pomysłem...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.14 14:52  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
Jej uszy gwałtownie się odwróciły. Huk, pył, kaszel, potem jakiś albinos z szyderczym uśmiechem na twarzy. Dziecko może i by się nabrało, ale nie Szarańcza. I to w dodatku telepatka, przed którą ani ty, ani ty, ani nawet ty nie macie tajemnic. W kącikach spokojnej dotąd wilkopodobnej błysnęły kły, by szybko ponownie schować się przed światem. Spojrzała nań swoimi ślepiami, wertując umysł jeszcze nieznajomego.
Wymordowany. Żmij. Organizacja Drug-on. Projekt "Sirion". Poszukiwany. Jakieś niezrozumiałe szepty... głodny. Bardzo głodny. Z chęcią pożarłby Chisanę, ją... i samego siebie. Czyli obiekt dość niebezpieczny.
Tak, na przykład taki głodny drug-on... pomyślała, przekręcając oczami. - Witaj, Danielu. Mów mi Szarańcza. - Nieee, ona nikogo przedtem nie obrażała - ona tylko wyraziła swoją nic nie znaczącą w tym świecie opinię na temat tej "organizacji". A raczej zlepku nie chcianych ludzi. Skąd miałaby wiedzieć, że Sirion do nich należy? Przecież ona nie czyta w cudzych myślach. <sarkazm sarkazm sarkazm ewerywhere> Dobra, jak na razie trzyma długi jęzor za zębami. Na jej pyszczku zawitał cień lekkiego uśmiechu. Dzieci... są na prawdę bardzo miłe. Bezinteresowne. Naiwne. Szkoda, że potem najczęściej stają się... dorosłymi. I cała bezinteresowność, miłość do świata i najczęściej optymizm znika niczym bańka mydlana na wietrze. Najgorsze jest jednak to, że nawet niektóre dzieci zachowują się jak typowi dorośli, stając się potem prawdziwymi skurwielami.
-Myślę, że ciastka byłyby bardzo smaczne. - powiedziała. Za żelkami nie przepadała, muliło ją po dwóch-trzech sztukach. Wracając do rozmowy. - Cóż. Ja to po prostu wiem. - nie będzie kłamała, a tym bardziej tłumaczyła ze swoich nadnaturalnych zdolności. Wzruszyła więc tylko ramionami, mając nadzieję, że mężczyzna nie będzie chciał dowiedzieć się czegoś więcej i zacznie przesłuchanie - co jeszcze potrafi? Kim jest? Skąd pochodzi? Zupełnie jak na wakacjach w komisariacie.
Hmm. Robaki? Nigdy ich nie jadła. Szczerze, nie miała ochoty zapoznawać się z ich aromatem i smakiem. Na samą myśl lekko się skrzywiła, a po jej ciele przebiegły ciarki. Cóż, trzeba wszystkiego spróbować w życiu. No i co poradzić na ten cholerny głód? Kaji nigdy dotąd nie czuła takiej szarpaniny w żołądku. Poczuła wzmożoną produkcję śliny... jeszcze chwila a dostanie prawdziwego ślinotoku. - Taak, kolega mówi o dżdżownicach. - powiedziała, odkładając nierozłączny jej życiu lampion. - Ale takich... sporej wielkości. I z zębami, które siatkują mięso... jak rekiny.
Lepszego porównania nie znalazła by wytłumaczyć to ładnie bardzo młodej i zapewne wrażliwej osobie. Wstała i podeszła bliżej Chisany, przeszywając Daniela podejrzliwym wzrokiem. Nie zaufała mu - drug-onom podobno nie można ufać - sprzedaliby własną matkę za miskę makaronu... Wyciągnęła z torby jedną z kilku zapalniczek i podała ją Sirionowi. - Jest was więcej? - rzuciła w jego stronę, od niechcenia.
Kurde, dlaczego ona nie lubiła tych bogu ducha winnym jej drug-onów? Albo s.p.e.c'ów? Hmm. Dobre pytanie. Może dlatego, że obydwie organizacje są fałszywe, a bezinteresowność nie jest ich najlepszą stroną?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.14 19:33  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
Co za pocieszna i naiwna mała dziewczynka. Tak chętnie podzieliła się z nim słodyczami, że aż zaniemówił na chwilę. Cóż, nieczęsto spotyka się tak przyjaznych ludzi. Zjadł kilka żelków, a resztę schował do kieszeni. Uśmiechnął się szeroko, kiedy Chisana przysunęła się do niego. Spojrzał na Szarańczę i mrugnął.
"Po prostu wiem." – Ciekawe co jeszcze o niej wie albo co o nim może się dowiedzieć. Przyjrzał się jej dokładnie. Chustka na szyi, czarne futro… Jak grube jest to futro? Czy przebije je pocisk z kuli? Może… Wolałby najpierw coś zjeść, a potem planować zabójstwo. A naprawdę, to chwilowo nie miał ochoty jej zabijać.
Pogłaskał Chisanę po głowie. To mogło być dziwne, ale wydawało się na miejscu.
- Chisano, na robaki łatwo jest polować. Wystarczy narobić mnóstwo hałasu. One wtedy przypełzają, bo chcą cię zjeść, a ty ustawiasz się tak, by mieć za plecami dom. One cię atakują, a ty uskakujesz w bok. Jeśli ci się uda, dom się na nie zawali, a ty masz mięso. Teraz wystarczy je upiec i zjeść.
Uśmiechnął się szeroko. Metoda polowania była prosta i logiczna. Gorzej będzie, kiedy domy się skończą. Zauważył, że nie tylko on był głodny. Czarna istota wyglądała jakby miała zaraz zjeść własną łapę.
Złapał zapalniczkę i uśmiechnął się w podziękowaniu. "Więcej was matka nie miała?" – Co? Zamrugał i przyjrzał się półwilczycy. "Jest was więcej?" – To pytanie miało już sens i brzmiało tak, jakby to ona je zadała. Zaśmiał się głośno.
- Oczywiście! – mrugnął łobuzersko – Całe zastępy! Ale jeśli pytasz o okolicę, to nie, chyba nikt za mną nie przyszedł. Ale nie jedz mnie. Wszyscy będą za mną tęsknić.
Wstał, a jego kolana rozprostowały się z głośnym trzaskiem.
- Skoro chcecie jeść, to musimy się postarać. Wystarczy, że będziecie krzyczeć i głośno tupać. To powinno je zwabić. Ale zwabi też wszystko inne w okolicy, więc to nie jest najbezpieczniejsza metoda. Ja zacznę, a ty możesz dołączyć później. – powiedział w kierunku Szarańczy – A ty trzymaj się mocno. – zwrócił się do Chisany.
To powiedziawszy, złapał Chisanę i usadowił sobie na plecach. Następnie uaktywnił swoje przyssawki i wskoczył na ścianę. Wspinał się szybo, choć z wysiłkiem, bo pomimo tego, że ta była dużo stabilniejsza to dziecko na plecach nie ułatwiało zadania. Ręka, noga, ręka, noga. Jego mięśnie pracowały do wtóru przyspieszonego oddechu. Dwa metry. Jeden. Już. Wspiął się na dach i ściągnął małą ze swoich pleców.
- Uważaj i nie spadnij. Tutaj będziesz bezpieczniejsza. O ile nie będziesz się trzymała blisko krawędzi.
Przekazał ostrzeżenie małej, po czym spojrzał w dół.
- Nie musisz mnie naśladować! – krzyknął do Szarańczy - Możesz zostać tam na dole!
Przeszedł ostrożnie na przeciwny kraniec dachu. Przedstawienie czas zacząć. Był zbyt głodny, by się zastanawiać.
- HALO! ROBALE! Chodźcie tutaj! Jesteśmy głodni i czekamy na was! Już! Przybywajcie albo sami wykopiemy was z tego piachu!
Kto powiedział, że Sirion jest zdrowy psychicznie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.14 23:22  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
Skoro Szarańcza woli ciastka, to dostanie ciastka! Chi podbiegła do swojego plecaka, podniosła z ziemi obok opakowanie "S.SPECjalnych łakoci" i podała niebieskookiej. Jak głosił napis na opakowaniu, "dzięki tym ciasteczkom żołnierze mają siłę i energię do dalszej pracy!" Pisało także, że jest to promocyjne opakowanie; można wygrać wycieczkę do Miasta-2.
...
No żyć nie umierać. Jestem pewna, że Chi, Daniel i Szarańcza z chęcią się wybiorą do postapokaliptycznej Anglii, czemu nie? A jak ludzie będą się pytać o wygląd, to odpowiedzą, że to cosplay. Wracając do tematu, bo zbytnio odbiegam od postu.
Gdy Sirion wziął Chi na barana, to już kompletnie zyskał zaufanie łowczyni. Szarańcza właściwie też, w końcu była taka miła i nie zjadła Chisany!  Mała przez cały czas podróży w górę głośno się śmiała i rozgląda, patrząc na dół i machając do istotki w czerwonej chuście. No po prostu 37 kilogramów żywego szczęścia. Gdy już wspięli się górę, a właściwie to Sirion z balastem w postaci chichoczącego diabełka, mała posłuchała tego, co mówił i poszła na sam środeczek dachu. No bo skoro Daniel tak powiedział, to tak musi być!  Usiadła sobie spokojnie i patrzyła jak białowłosy woła robala.
Chwilka.
Chi zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jak to będzie. Albinos mówił, że robal walnie w dom i  gruzy na niego spadną... Ale przecież oni są na dachu, czyli...-
Czyli coooo?
No tak już jest, że jedenastoletnie dziewczynki nie grzeszą jakąś specjalną mądrością. Jednak na razie łowczyni nie miała zamiaru o to pytać, bo Daniel jest zajęty.  To w tym czasie skoro nie ma nic do roboty, to sobie obejrzy z góry okolice. Wstała i zaczęła się rozglądać. To... tak. Pustynia po lewej, pustynia po prawej. Gdzieś tam na horyzoncie widać mur, a na wprost... na wprost... TAK! Pustynia.  I chłopak drący się na robala. Po chwili Chisana sobie przypomniała o czymś BARDZO ważnym. BARDZO. NIESAMOWICIE WAŻNYM. Podbiegła do krawędzi i zaczęła krzyczeć jak najgłośniej.
- SZARAAAAAAAŃCZAAAAAAAAA! Na dole w moim plecaku jest Yui, zajmiesz się nią? PROOOOSZĘ! Sama się boi! - wydarła się jeszcze głośniej niż białowłosy. Jak na razie Szarańcza chyba nie wiedziała, że chodzi o lalkę, ale... ale co tam! W końcu laleczka też człowiek, chce żyć. Po minucie wychylania się niebezpiecznie za krawędź, Chi cichutko i spokojnie znów poszła usiąść na sam środeczek dachu.
No bo dorosłych słuchać się trzeba!


tak bardzo słaby post.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.14 12:55  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
Chwyciła opakowanie ciasteczek i spojrzała na wielki napis. "S.SPECjalne łakocie". Jeszcze chwila, kapkę mniejszy głód i parcie w żołądku, a wyrzuciłaby je jak najdalej od siebie. Westchnęła z grymasem i otworzyła je, odgrażając się na wycieczkę do miasta-2 i ludzi go zamieszkujących . Zjadła wszystkie w przeciągu kilku sekund, odwracając pudełko i trzęsąc nim góra-dół-góra-dół - bo może jakiś ukryty kawałeczek schował się w kartonowym kącie, skubany...
Zignorowała wszelkie wyjaśnienia Daniela. Nie odpowiadała na żadne pytanie, nie komentowała jego planów. Przedrzeźniała go jedynie pod nosem, czując jego rychłą śmierć. Jeszcze będzie ją prosił o pomoc.
Nie musisz mnie naśladować! Możesz zostać tam na dole! - coo? Czy on wątpi w jej umiejętności. Spojrzała na niego z miną "are you fucking kidding me?" i już, już szykowała się do wspinaczki, gdy usłyszała wrzask. Poderwała się i złapała za serce, robiąc wielkie oczy na Chisanę. Yui? Zająć? Co? Tak więc, dopiero po dziesięciu sekundach Kaji zorientowała się, że chodzi o zwierzątko. Albo o zabawkę. Sięgnęła po plecak dziewczynki, zerkając do środka. Włożyła go do swojej dość pojemnej, skórzanej torby, po czym rozglądnęła się, tworząc plan wyjścia na dach, Chwyciła swój zardzewiały lampion w pysk i ruszyła przed siebie. Prężnie odbiła się od podłoża, wspinając coraz wyżej, odpychając od desek, pazurami ryjąc w ścianie, zdzierając ostatnie warstwy tynku. W końcu znalazła się koło Siriona, młodziutka łowczyni siedziała trochę dalej. Skrzywiła się i ścisnęła uszy do sierści. Nie drzyj się tak. - powiedziała, podchodząc do dziewczynki. Sięgnęła do torby i chwyciła za plecak, podając go Chisanie. - Czy mogłabyś przypilnować mój lampion? - spytała, kładąc go na jej kolanach. Może i dzieci są niesforne, ale zawsze bardzo się starają wykonać polecenia. W tej sytuacji staranie się w zupełności wystarczy.
Szarańcza podeszła do Daniela i spojrzała pytająco w jego twarz. - Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - Zapytała kpiąco, nie spuszczając z niego ślepi. - Przypominam, że stoimy na dachu. Gdy twoje... ekhem, "ofiary" złapią haczyk, nie będziemy mieć chyba większych szans na uniknięcie niechybnego upadku. - cóż za ironia, ofiary stają się myśliwymi!
Spojrzała przed siebie. Musiała przyznać, że widok był ciekawy. Bardzo ciekawy. Po horyzont ciągnęła się otwarta przestrzeń. "Pustynia". Bardzo podobna do tej z pięknego, dawnego świata Bogów Śmierci. Widok tamtej krainy zawsze będzie nawiedzał Szarańczę w nocy. Jako koszmary, jako piękne sny, jako wspomnienia. Wygnana, niechciana, zdrajczyni! Wyrok zapadł. Wzrok innych, którzy patrzyli na Ciebie z pogardą. Nie rozumieli co czujesz! Niczym bezduszne istoty. Oni także popełniali błędy, dlaczego nie chcieli nawet zrozumieć Kaji Mejit? Dlaczego nadali jej tak podłe imię... Viy Curay? Kara za najcięższe przewinienie! I jeszcze odebrali jej błękit w lewym oku... dlaczego go po prostu nie wyłupili? Dlaczego go nie wydrapali? Nie zasługiwała na to. Gdyby nie szybka ucieczka, teraz wędrowałaby z dwoma białymi ślepiami. Jeszcze chwila, a w jej zamglonych oczach pojawią się łzy... weź się w garść! Nie przy ludziach. Znając ich, wezmą Cię za tchórza! Nie pomyślą, że właśnie przypominasz sobie o najwspanialszych momentach, jakie tam przecież przeżyłaś. I o bólu, jaki teraz przechodzisz - mimo, że wiedziałaś, jakie konsekwencje będą twojego działania... Takie widoki pustyni jej bardzo odpowiadały, podobały się jej. Mimo wzruszenia i smutku w kącikach jej pyska zauważyć można było cień lekkiego uśmieszku. Miała jakoś to skomentować, wyrazić swoją fascynację tym miejscem, ale coś te wizję przerwało - pod łapami poczuła jakieś drgnięcie. Trzęsienie ziemi? Cofnęła się o kilka kroków, przez krótką chwilą zerkając na łowczynię. - Danielu? - Jakby coś zbliżało się spod ziemi - coś wielkiego. Coś, co zmierzało prosto na nich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.14 10:19  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
Zaskoczyła go. Spodziewał się, że zostanie na dole, że wspinanie się na górę będzie powyżej jej godności. Tak. Nawet Sirion potrafił zauważyć, jeśli ktoś był niechętnie do niego nastawiony. Ale jednak to zrobiła. Co znacząco skomplikowała jego plan. Tak. Zepsuła wszystko. Bo on zaplanował co innego.
- Wiem, że stoimy na dachu. Wiem, że się zawali, jak tylko robal uderzy w dom. Ale planowałem zostawić tu Chisanę, a potem sprawić, że nie uderzy akurat w ten. Co prawda twoje pojawienie się tutaj trochę to utrudnia i wystawia mnie na większe ryzyko, ale czego się nie robi dla takich małych dziewczynek
Albo głodu. Tak, to bardziej głód popychał go do tego, aby porwać się na robala z domem. Chociaż… Polubił tę małą, przez co nie chciał narażać jej na niebezpieczeństwo większe, niż było to potrzebne.
Spoglądając kątem oka, dostrzegł, jak Szarańcza spogląda z… nostalgią? Tęsknotą? Żalem? W kierunku pustyni. Ciekawe, co przyszło jej do głowy? Nie miał zielonego pojęcia na temat jej historii, więc nie mógł wiedzieć, podejrzewał też, że ona nie będzie chciała mu tego powiedzieć. Uznał, że najrozsądniejszym wyjściem będzie milczenie. Przynajmniej w tej sprawie. Ale potem się uśmiechnęła. Dziwna istota...
"Danielu?" On też to zauważył. Nie musiała nawet wypowiadać jego imienia, by zdał sobie sprawę z tego, że jeśli chcą przeżyć, to musi działać szybko. I mądrze. Pomimo tego, że garb piasku nie był bardzo blisko, wiedział, że te robale są dosyć szybkie. Nie tracił czasu na zbędne tłumaczenia. W jednej chwili stał przy Szarańczy, a w drugiej już był w połowie drogi na dół. Schodził szybko po ścianie, co jakiś czas wyłączając przyssawki i znów je aktywując. Poruszał się szybciej niż przy normalnym schodzeniu, ale to nie było tak szybkie jak skok. Nie mógł jednak zeskoczyć, był bowiem za delikatny na upadek z dziesięciu metrów. Czasami żałował, bo nie mógł sobie pozwolić na bycie akrobatą.
- Pilnuj Chisany i nie pozwól robalowi zbliżyć się do domu! A ty, Chi, masz tam zostać, bo teraz robi się niebezpiecznie!
Zbędne tłumaczenia. Tak. Czy czasem nie brakowało mu na nie czasu? Krzyczał te słowa biegnąc jak najdalej od reszty, ale blisko domów. Był gotowy na schowanie się za najbliższy róg. Ciała robali były pokryte pancerzem, więc nie mogły zakręcać zbyt łatwo. Dobiegł do najbliższego obecnie domu i przyjrzał mu się. Rozsypująca się ruina. Idealnie. Teraz, gdzie drzwi, a gdzie droga ucieczki. Krzycząc ciągle niezrozumiałe rzeczy, byle tylko ściągnąć robala w tę stronę, otworzył drzwi i wbiegł do środka. Podbiegł do przeciwległego okna i wyjął je z zawiasów. Rzucił ramę gdzieś w bok. Musi mieć czystą drogę ucieczki, a to okno samo w sobie duże nie było.
Przygotowawszy sobie drogę ucieczki czekał, aż robal zbliży się na odległość stu metrów. Może mieć mało czasu, ale potwór nie wyhamuje na czas i uderzy prosto w ścianę, miał taką nadzieję.
Zaśmiał się głośno, a jego śmiech odbił się echem od okolicznych domów. W tej właśnie chwili przygotował się na to, że niekoniecznie uda mu się uciec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.08.14 13:53  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
- Dziękuję, Szarańczaaaa~ - wyszczerzyła ząbki w firmowym uśmiechu nr. 11 w kategorii "najbardziej urocze". Wyjęła z plecaka Yui i poprawiła jej włosy, po czym wyprostowała sukienkę. Lalka miała długie, kruczoczarne warkocze i ubranko w niebieskie kwiatki.  Była ulubienicą Chi, bo dziewczynka mazakiem przemalowała jej oczy na czerwono. I teraz Yui też jest łowczynią, ha~
Gdy dostała lampion do łap, wyglądała tak.  
Domki - Page 9 Excited-baby
-ŁI!~ - po czym złapała lampion w dwie łapy i trzymała jakby to był najdroższy lampion jaki kiedykolwiek trzymał. Yui poszła w zapomnienie. Teraz on był ważny, nie jakaś tam zwykła lalka, pfff. W końcu swoje zabawki miała na co dzień, ale lampion boga śmierci? No ej, to jest dopiero coś. #swag na dzielni, a właściwie na ściekach będzie.
Chociaż w sumie najlepiej nie będzie chwalić się swoją przygodą. Oczywiście oprócz Nyan, bo mama wie o Chi wszystko. Ale co do reszty... hm. A, i oczywiście jej brat też się dowie. W końcu Ailen jest taki kochany i w ogóle, też powinien wiedzieć~  Ale co do reszty to nie! No, i jeszcze Ciro. Ale nikomu innemu nie powie! Oczywiście chodzi o te czasy za ileś tam lat, gdy wróci do domu bogata i piękna, tak.
...
Ach te dziecięce marzenia~
Trzymanie mienia Szarańczy tak ją zaabsorbowało, że podniosła wzrok dopiero na dźwięk głosu niebieskookiej.  Podniosła się nieporadnie z ziemi, ale nie ruszyła się z miejsca. Czuła, ze budynek lekko się trzęsie. Zerknięcie na białowłosego.
Chwila, białowłosego tu nie ma.
- Danieeeeeeeeeeel? - w mgnieniu oka znalazła się przy Szarańczy i wtuliła się ufnie w czarną sierść. A czemu nie? No można! I to wcale nie jest tak, że Chi jest taka nieogarnięta. Po prostu nie zauważyła, że on zszedł. Co z tego, że się przy tym darł, dając im wskazówki.  Zauważyła go dpoiero gdy biegł, po czym zniknął w domku jakiś kawałek od tego. No... cóż.
- Jemu nic nie będzie, cooo? - jęknęła ze strachem, patrząc jak robal zmierza w kierunku chłopaka. Chyba uznał, że łatwiej będzie go skonsumować. A jak jedzenie siedzi wysoko, to jest trudniej.  

// Echm. Ten post jest złej jakości, ja się nie przyznaję do niego. Także no. Nie ja go pisałam, to... to mój brat, tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.14 9:53  •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
Czekał i czekał, i czekał. Robal był coraz bliżej, o czym świadczył wielki garb piasku zmierzający w jego stronę. Zmierzający szybko, chciałbym zauważyć. Szarańcza nie zareagowała na jego instrukcje, a to połowa sukcesu. Wystarczy, że będzie pilnowała małej, która najwidoczniej musiała się o niego martwić. Ciekawe, co w nim było takiego, że dzieci do lubiły. Postanowił dokładnie przyjrzeć się tej sprawie później, teraz miał bardziej naglące sprawy na głowie. Jak robal. Zaśmiał się głośno i klasnął w dłonie.
- Dobrze! Tak trzymaj! Chodź do taty, robalku!
Oby tylko się nie przeliczył, bo inaczej nic z niego nie zostanie. Wreszcie bestia przekroczyła wymyśloną przez Daniela granicę, na co zareagował szybkim sprintem w kierunku drogi ewakuacyjnej. Śmiał się, co trochę utrudniało mu bieg. Podobało mu się ryzyko, bo jeśli nie zdąży przed uderzeniem potwora w dom, to zamieni się w krwawą masę. I prawie zdążył. Prawie. W momencie kiedy wyskakiwał przez okno, cegły poczuły nadzwyczajną swobodę i wyruszyły w podniebną podróż, w większości zakończoną lądowaniem na plecach i głowie Siriona. Śmiech został nagle przerwany, bo cegły uderzające w łopatki mają brzydki zwyczaj odbierania tchu.
Daniel natomiast poczuł, że jest wciskany w piach pustyni przez uwolnione cegły. Jednocześnie zauważył, że spomiędzy zaciśniętych zębów wycieka czerwona, życiodajna ciecz i wsiąka w glebę. Chwilę później odezwały się połamane żebra, które głośno zaprotestowały przed kolejnym polowaniem na robaki. Na jego potylicy wykwitła czerwona plama, która barwiła włosy na szkarłat. Małe strumyczki krwi ściekały po jego głowie, napływały do oczu i utrudniały obserwacje piachu. Chyba stracił przytomność.
Kiedy się obudził, zaskoczył go ciężar. Dopiero po kilku sekundach zdał sobie sprawę z tego, że przywaliło go mnóstwo cegieł i prawdopodobnie za chwilę umrze. Chciał się zaśmiać, lecz nie mógł wydobyć z siebie głosu. Bolało go każde zaczerpnięcie oddechu. Spróbował podciągnąć ręce, lecz masa, która go przygniatała, skutecznie temu zapobiegała. Jedyne, co mógł zrobić, to powolne odpychanie cegieł znajdujących się w zasięgu jego rąk. Pomimo tego, że było to mało skuteczne, jednak wciąż było lepsze od czekania na śmierć.
Wstrząs mózgu nie pozostawił go jednak bez szwanku. Co kilka chwil tracił przytomność, a potem ją odzyskiwał. Na dodatek to wszechogarniającego go bólu doszła migrena. Miał wszystkiego powyżej uszu. Jego ruchy rękami stawały się bardziej energiczne, ale również bardziej chaotyczne. Ciało zaczęło drżeć i rzucać się na wszystkie strony, nawet pomimo cegieł. Strząsał je z siebie w kolejnym ataku szału. Na dodatek przed oczami znowu pojawiły się pieprzone czerwone mroczki, tańczące i podskakujące, czerpiące radość z jego cierpienia. Nienawidził ich. Oderwał swoją twarz od piachu na chwilę wystarczającą do wydania krótkiego wściekłego ryku. Co z tego, że boli? On jest ZŁY! Nie da się kupie zaschniętej tysiącletniej gliny. Nie umrze teraz. Nie umrze nigdy. Nigdy z własnej woli. Adrenalina dodała mu sił. Kiedy nacisk na jego ciało osłabł, bo kolejne cegły spadły ze szczytu, podciągnął nogi pod klatkę piersiową i zaczął odpychać się z całej siły. Opór słabł powoli, ale zauważalnie. Pot wstąpił na jego czoło, mroczki tańczyły jeszcze śmielej, a z obolałego gardła wyrwało się pełne wściekłości wycie. Mięśnie miał naciągnięte do granic i było pewne, że coś sobie nadwyręży, ale nie obchodziło go to.
Wyrwał się wreszcie i w złości chwycił pierwszą z brzegu cegłę. Nic nie widział. Światło i mroczki oślepiały go całkowicie. Cisnął ją gdzieś daleko, po czym złapał kolejną i zrobił to samo. I kolejną, i kolejną, i kolejną, aż opadł z sił. Zwinął się wtedy w kłębek i próbował zasnąć. Miał nadzieję, że ten pulsujący ból zniknie i zostawi go, chociaż na chwilę. Wydał jeszcze z siebie jedno, bolesne wycie i stracił przytomność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Domki - Page 9 Empty Re: Domki
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach