Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 18 z 24 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 24  Next

Go down

Pisanie 13.10.15 1:19  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Człowiek też jej się przyglądał. Gdy jej oczy przyzwyczaiły się do światła, jego postać stała się dużo wyraźniejsza. Im dłużej patrzyła, tym coraz bardziej jej się wydawało, że to co widzi jest jej w jakiś sposób znajome. Nie potrafiła tego nazwać, określenia gubiły się gdzieś w jej umyśle za każdym razem, gdy już, już prawie sobie przypominała. Coś, co przydarzyło jej się bardzo dawno temu? Nie wiedziała. W tej chwili nie była chyba nawet w stanie powiedzieć, co znaczy "bardzo dawno temu". Zanim co? Zanim umarła? Czy on chce ją pogrzebać? Na to nie umiała sobie odpowiedzieć. Patrzył na nią, obserwował, próbował zebrać informacje. W tym momencie byli do siebie bardzo podobni. Postawieni przed czymś czego nie rozumieją, a chcą poznać. Takie odniosła wrażenie.
Gdy usłyszała jego głos, w pierwszym momencie nie zareagowała. Dawno nie słyszała żeby ktoś zwracał się bezpośrednio do niej. W dodatku w tak cichym otoczeniu! Chwilę zajęło jej zrekonstruowanie pytania w głowie. A kiedy zrozumiała pytanie, zrozumiała o co ją pyta i o co mu chodzi, poczuła jakby jej język był zupełnie obcy. Zdrętwiały i bezwładny. Przerzuciła go na drugą stronę szczęki. Działa. Umiałaby mu na to odpowiedzieć. Czuła, że kiedyś by umiała. Ale teraz wszystko było takie zastałe, pozbawione siły i jakiejś precyzji. Powoli pokiwała głową, ale jeszcze dobrze nie dokończyła tego gestu, rozległ się wysoki, nieprzyjemny odgłos. Wzdrygnęła się, niemal podskakując, wbijając głowę w ramiona. Nie był to koniec nieprzyjemnych doznań, bo chwilę później znów musiała zmierzyć się ze zbyt ostrym światłem. Odruchowo zasłoniła oczy ręką. Czy nie mogą zostawić jej w spokoju? Znów zamknąć ją w przytulnej ciemności i zostawić w spokoju? Rzecz, która wydarzyła się później, raczej ja zdziwiła. Zwierzę. Martwe zwierzę w jej przestrzeni. Po co? Wrzucają tutaj to, co martwe? Może jednak mają zamiar ją zakopać, ale dopiero jak zbiorą więcej trupków? Zmrużyła nienawistnie oczy wodząc wzrokiem od królika do stojącej po drugiej stronie postaci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.15 20:05  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Widziałem, że Obiekt mi się przygląda. Starałem się sobie przypomnieć to, co wiedziałem o gadzich oczach. Na ile ten obiekt miał cechy ludzkie, a na ile wynikłe ze zmian genetycznych po zarażeniu wirusem? W przypadku każdego obiektu była to niewiadoma - jedna z rzeczy które trzeba było w pierwszej kolejności sprawdzić. Wydawało mi się, że Obiekt rozumie moje słowa, co oczywiście skrzętnie zanotowałem w notatkach jako rzecz do późniejszego sprawdzenia, ale albo nie umie mówić, albo nie jest do tego zbyt chętny. Reagowała panicznie na głośne dźwięki i na mocne światło. Mogło to być przydatne do dalszej tresury. W każdym razie jej zmysły działały poprawnie i podążała za mną wzrokiem - mój biały laboratoryjny kitel na pewno musiał się wyróżniać w stosunku do wszystkich ciemno ubranych żołnierzy, z którymi miała wcześniej do czynienia. Za to nie rzuciła się na zwierzę, ciekawe dlaczego.
- Nie je-steś gło-dna? - zapytałem powoli przypatrując się jej uważnie. Zadąłem w gwizdek aby skupić na niej swój wzrok.
- Po-dnieś pra-wą rę-kę. - zażądałem, chcąc sprawdzić jej zdolność rozumienia i podatność na wykonywanie rozkazów. Jeśliby podniosła, byłaby to odpowiedź pozytywna. Brak reakcji świadczyłby o braku chęci współpracy lub problemy z rozumieniem słów. A podniesienie lewej ręki mogło by sugerować, że rzeczywiście była kiedyś kobietą. Heh, taki szowinistyczny żarcik - pomyślałem. Jeśli nie spełniła rozkazu to zadąłem ponownie w gwizdek, powtarzając następnie polecenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 22:53  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Nadal biegała wzrokiem od królika do naukowca. Jedzenie. Chce ją nakarmić. Kiedy ostatnio jadła? Czy w ogóle coś jadła? Nie umiała sobie przypomnieć. Teraz, gdy skupiła na tym swoją uwagę, poczuła jakby jedzenie było dla niej nieosiągalne. Jej gardło było ściśnięte. Nieprzerwanie dygoczące ciało nie pomagało w zapanowaniu nad nim. Gdyby teraz coś ugryzła, przeżuła i połknęła... Zachłysnęłaby się? Nie wiedziała. Zimno, dlaczego jest tu tak zimno? Nie mogą postawić tu jakiegoś koksownika? Znów pomyślała o rozkosznym cieple rozpływającym się po ciele, a jej powieki prawie bezwładnie opadły, zupełnie odleciała myślami.
Do teraźniejszości szybko przywołał ją ostry dźwięk. Znów to samo! Co to? Czy to on to robi? Dlaczego to robi? Zakryła uszy rękoma. Za kilkoma pierwszymi razami z jej gardła wyrywał się bezwiednie syk niezadowolenia. Potem dotarły do niej słowa. Wydawały jej się dziwne, szara masa tak nie mówiła. Była tego pewna, ale gdyby ktoś zapytał się ją czym się różnią te dwie mowy, nie byłaby w stanie odpowiedzieć. Prawa ręka, po co mu jej prawa ręka? Czy znów będzie cisza jeśli ja podniesie? Nie odrywając dłoni od uszu, podniosła w górę prawy łokieć. Dla świętego spokoju, niech oni ją już zostawią! Oczy nadal miała zamknięte, jakby dodatkowo odcinając się od tego, co ją otacza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 23:11  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Obserwowałem Obiekt, który chyba nie był zdecydowany, co począć z królikiem. Nie wiedział, co to jest? Nie był głodny? Czy naiwnie i żałośnie się buntował, odmawiając jedzenia, niczym strajk głodowy w więzieniu na zasadzie "na złość babci odmrożę sobie uszy". No bo przecież nie jedząc szkodziła najbardziej sobie. Dalej dygotała. Na strach to raczej nie wyglądało... chyba się bała, ale raczej nie powinna tak dygotać z przerażenia. Co jej mam zrobić?Terrarium? Będę musiał o tym pomyśleć. No ale na razie muszę się skupić na pierwszych obserwacjach. Podniosła kciuk, nie ręką. Tak mocno jej dźwięk przeszkadzał? Była tutaj pewno sprzeczność. Irytował ją, to zasłaniała ręką uszy, by obniżyć jego głośność... A to nie całkiem poprawne - musiałem dążyć do tego, by zrozumiała, że wykonywanie rozkazów spowoduje, że dźwięk zniknie. Wziąłem metalowy pręt i uderzyłem kilka prazy po kratach klatki. Kolejny nieprzyjemny dźwięk.
- Mówiłem, podnieś rękę! - ponownie rozkazałem, głośno, by było to słyszalne nawet z rękami na uszach, i powoli, by mnie zrozumiała. Jeśli nie poskutkowało, to znowu zagwizdałem. A jeśli zadziałało, to zacząłem jej wydawać kolejne polecenia:
- Wstań. Usiądź. Wstań. Usiądź. - żądałem głosem nieznoszącym sprzeciwu, oczywiście używając gwizdka, gdy odmawiała wykonania rozkazu. Czy to ją nauczy posłuszeństwa czy będę musiał zastosować inne metody? Zacząłem powoli planować co z nią dalej zrobić. Kolejne badania? Tresura? Musiałem się nad tym wszystkim porządnie zastanowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.15 18:01  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Cała była tak zdrętwiała. Czuła się jakby jej ciało było zupełnie obce. Och, gdyby nie ta słabość, gdyby nie ten chłód, gniew nabrzmiewałby jeszcze wyraźniej. Teraz tylko tlił się gdzieś w środku, mieszając z niemocą i tylko od czasu do czasu zapalał się mocniej tylko po to by po chwili wrócić do swojej wcześniejszej postaci. Gdyby tylko nie była tak zdrętwiała, co wtedy by zrobiła? Przed jej oczami przewinęły się niewyraźne wizualizacje.
Ten potok myśli znów został przerwany przez hałas. Metal uderzający o metal. Zmrużyła oczy, jej nos zmarszczył się w niezadowoleniu. Tym razem nie rozległ się syk. Ciało dziewczyny powoli przechyliło się w jedną stronę, zsunęła się na podłogę i jeszcze bardziej skuliła. Nie żeby to pomagało. Nigdy nie pomagało, ale taki właśnie miała odruch. Sam sobie podnieś. Przemknęło jej przez głowę. Od dźwięku gwizdka powoli zaczynała boleć ją głowa. Przyzwyczaiła się do otoczenia, do bodźców, strach powoli z niej schodził. Właściwie już nic jej nie obchodziło, coraz trudniej jej było skupić się na czymś poza chłodem.
-Zimno.
Tylko jedno, bardzo niewyraźne słowo. Trudno stwierdzić czy rzucone do tajemniczej białej postaci czy raczej do samej siebie. Trudno również stwierdzić czy udało mu się przedrzeć przez ostry dźwięk gwizdka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.10.15 21:24  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Obiekt sprawiała wrażenie dość zdrętwiałej. Czyżby stres? Czy może rzeczywiście nieodpowiednia temperatura? Raczej nie głód, skoro się nie rzuciła na królika. Zacząłem powodować większy hałas usiłując ją zmusić do posłuszeństwa, ale to nie zdawało się pomagać. W końcu zobaczyłem, że ta coś mówi czy szepcze. Z ruchu jej dziwnie zdeformowanych ust ciężko było wyczytać, co dokładnie mówi, a mi ciężko się było tego domyśleć z niewyraźnie wypowiedzianego słowa... no ale w końcu doszedłem do wniosku, że ta narzeka na temperaturę.
- Zimno? - spytałem, wzruszając ramionami - Trzeba było powiedzieć wcześniej. - powiedziałem, najpierw skwapliwie notując, spory wpływ temperatury na funkcjonowanie obiektu, a dopiero później podchodząc do ściennego sterownika temperatury, mocno ją zwiększając. Zdjąłem biały fartuch by spod niego pozbyć się bluzy, po czym ponownie narzuciłem fartuch na siebie. Temperatura powoli rosła, co mi akurat średnio odpowiadało. Heh, przeniosę ją później do osobnego pomieszczenia - planowałem. W końcu ja nie musiałem przebywać w takich mało przyjemnych warunkach jak ona.
- Lepiej? - spytałem, uważniej się jej przyglądając. Skoro temperatura jest lepsza to spodziewałem się, ze ta w pierwszej chwili się rzuci na królika a później dopiero zainteresuje mną. Na razie w każdym razie przeprowadzałem obserwacje - na kolejne doświadczenia przyjdzie czas, jak się już dowiem, jak będzie się zachowywać najedzona, w wyższej temperaturze. Może pora na tresurę? Albo na badania? Jako naukowiec byłem cierpliwy i przyzwyczajony do snucia dalekosiężnych planów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.15 17:28  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Ford pokazywała cierpliwie wszystkim strażnikom przepustkę, trzymając blisko siebie Jill. Nie chciała by jej się wymknęła to raz. Dwa, wątpiła czy podejrzana byłaby w stanie o własnych nogach przejść ten dość spory kawałek drogi. Trzy, wymordowani nie są mile widziani w mieście, że się tak delikatnie można wyrazić. A Ford nie chciała, by Jill została skopana przez wściekłą straż, bo została gdzieś w tyle. Musiałaby, ją jeszcze nieść, a to by był już w ogóle szczyt jej marzeń.
-Rachel Ford Thomson. Eliminator. Zgłaszam powrót do jednostki z podejrzaną wysokiego stopnia zagrożenia publicznego. Proszę o wstęp do aresztu.
Z interkomu odezwał się kobiecy, bezbarwny głos:
-Zgodnie z odgórnymi poleceniami, skarżony wirusem X osobnik ma natychmiast zostać przeniesiony do laboratorium nr.5.
Ford uniosła brwi w górę i gwizdnęła cicho.
-Rozkaz przyjęty.- rzuciła krótko i pociągnęła Jill za kajdanki, gdy drzwi się przed nimi rozsunęły z cichym świstem.
Kluczyły w labiryncie ciemnych korytarzy, aż oślepiła je biel kafelek. Szpitalny klimat wywołał lekki dreszcz u Ford, bardzo źle kojarzyły jej się szpitale i unikała od trzech lat miejsc choćby je przypominających.
Mimo bardzo późnej pory, korytarz nie był całkiem opustoszały. Białe fartuchy kręciły się od drzwi do drzwi, wyłaniały się znienacka zza zakrętu. Na widok ciętej miny eliminatorki i szkarłatnoogoniastej Jill strzygącej lekko swoimi uszami wynurzającymi się z burzy włosów, ludzie rozsuwali się w ekspresowym tempie. Chociaż to może też dlatego, że przedstawiały sobą dość szokujący widok. Oblane alkoholem, w nieładzie. Widać, że impreza była ostra.
Wreszcie dotarły do celu. Po raz enty Ford pomachała przepustką. Drzwi rozsunęły się ukazując wielkie laboratoriom, godne by określić je mianem pracowni szalonego naukowca, patrząc na wyposażenie.
-Przyprowadziłam podejrzaną, yy..obiekt…y..Jill O’Harę. Bawcie się dobrze. Thomson, odmeldowuje się.- powiedziała zwięźle, lekko się motając. Nie lubi przedmiotowego traktowania żyjących jednostek, nawet wrogich. Po prostu jej to na dłuższą metę nie pasuje.
Podrzuciła klucz od kajdanek na blat znajdujący się najbliżej naukowca i stanęła naprzeciwko Ruffian.
-Rozgość się.- mruknęła, po czym wyminęła ją by wyjść z laboratorium, jak również z całego kompleksu, jak najszybciej się da.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.15 23:19  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Widząc nadchodzącą postać eskortującą więźnia, kolejni naukowcy się odsuwali zniesmaczeni, zerkając na przybyszów jak na wszy. Bo w sumie dokładnie tym byli: robolami, niegodnymi aby stąpać po czcigodnej podłodze tej świątyni nauki, gdzie codziennie najbardziej światłe umysłu ludzkości starały się pchnąć ludzkość do przodu. Naukowcy byli pyszni i butni? Czy po prostu byli świadomi swojej wartości i wpływie na świat? Takie już drobne szczegóły jak to, że było obrzygane (cóż za nienaukowy kolokwializm!), w stanie wskazującym na spożycie alkoholu etylowego, brudne... no, te rzeczy nie miały dla naukowców takiego znaczenia niż imperatywy, którymi przybyszki kierują się w życiu.

Obserwowałem z pogardą jak jakaś żołnierz eskortuje mój kolejny obiekt - również samicę. Czy byłem szowinistą? Bynajmniej. Po prostu gardziłem żołnierzami niezależnie od płci. I obiektami również. Chociaż gardziłem... było chyba niedokładnym słowem. Miałem ich za nic - za jedne z przyrządów czy narzędzi, które pozwalały mi tworzyć naukę. Jak mikroskop czy rentgen. No, trochę gorsze, bo przedmioty martwe nie próbowały przynajmniej złośliwie utrudniać, jak niektóre obiekty.
- Tak, tak, dziękuję bardzo. - odpowiedziałem odruchowo przekręcają oczami słysząc od "odmeldowaniu się". Zwróciła się do mnie, jakbym był wojskowym! Gardziłem ich wojskowym słownictwem, które było tak bardzo nieprecyzyjny i niepotrzebne. I ta tania ironia z tym bawieniem się? My tu pracujemy! To wojskowi się bawią biegając z pistolecikami po jakichś górach... jak chłopcy bawiący się w wojnę czy w chłopców i złodziei. Popatrzyłem się z wyczekiwaniem w obiekt, jak ten zareaguje na miejsce, w którym się znalazła. Dwóch rosłych ochroniarzy na wszelki wypadek czekało, jakby to coś wpadło na wyjątkowy pomysł utrudniania. Ja utkwiłem wzrok w elektroniczny notes, aby coś więcej się dowiedzieć o tym, z czym miałem wkrótce pracować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.15 1:12  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Podczas drogi potknęła się o własne nogi ze cztery razy. Kichnęła dwa, czując drażniącą woń silnych środków dezynfekujących będących w stanie skórę wypalić, a użytych wieczorową porą na ścianach, podłodze i suficie rozbudowanej sieci krętych korytarzy laboratoriów w siedzibie władzy, odkażających wydzieliny więźniów czy patogeny przez nie przywleczone.
Cały czas zamroczona anielskimi mocami użytymi na sobie nie miała świadomości, że niemal dobrowolnie idzie do więzienia. Tylko jakiś szaleniec, no.. ewentualnie jakiś pijaczyna, mógłby bez przymuszenia poddać się wrogowi i być mu całkowicie posłusznym. Ona osobiście myślała, że lezie do izby wytrzeźwień za ten burdel, który w większej mierze zawdzięcza swojemu atakowi pseudo padaczki, a nie spożytemu alkoholowi.
Wszystko było w miarę cacy, dopóki wleczenie nie zakończyło się zastopowaniem w jakiejś sali, cholernie niebezpiecznie przypominającej coś w rodzaju sali zabiegowej w szpitalu, tylko znacznie większej i z kilkoma parami pancernych drzwi. Jakby to jakiś sejf był. Czy tutaj ktoś cokolwiek ukrywa? Nieee, no skądże! Oczy, wciąż zamglone nie rejestrowały wszystkiego dokładnie, chociaż zmysł powonienia wyczuwał coś na wzór narkozy czy szpitalnych środków do dezynfekcji pomieszczeń. Smród gumowych rękawiczek i plastiku hermetycznych opakowań od igieł coraz bardziej drażnił wymordowaną, na co wskazywało strzyżenie uszami. Dobrze, że jeszcze nie odzyskała świadomości w pełni. Przez mgłę słyszała słowa „pozdrowienia” od kruczowłosej kobiety, o ile takimi można je było nazwać.
Tak więc pozostawiona sama sobie Fran kontra mężczyzna w kitlu i dwóch „bramkarzy”, spojrzała po sobie, jak to się uświniła w pubie. Owszem, na materiale znajdowały się ślady alkoholu, ale nigdzie nie było żadnego śladu świadczącego o zwróceniu treści pokarmowej. Nie przesadzajmy, to było tylko pół kufla piwa, po którym następna w kolejce okazała się skradziona butelka szampana. To wcale nie tak dużo. Nie, no skądże.
Facet oślepiający bielą swojego fartucha wyciągnął tablet i zaczął przeglądać dane wariatki, z którą przyjdzie mu się użerać. Ten bodziec podziałał niezwykle ożywiająco na wymordowaną. Wreszcie zdała sobie sprawę, że stoi zakuta w kajdanki w jakimś labie, a obok niej stoi dwóch ochroniarzy niczym dwie marmurowe kolumny. Tak więc, żeby nie obciążać dłużej spracowanych nóg, oparła się o ścianę, po której sunęła w dół, aż zakończenie pleców spoczęło na podłodze, przyduszając jednocześnie szeleszczące czarno-brązowe pierze, które niemal rozlało się na ćwierć laboratorium. Wyciągnęła nogi w przód i czekała na stracenie, niczym menel na stróżów prawa niespieszących z mandatem za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym.

<--


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:21, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.15 21:30  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Tak, w laboratorium może nie było najprzyjemniej. No ale przede wszystkim miało być do miejsce do pracy a nie oglądania czy wąchania. Wszystko starano się zawsze robić optymalnie, maksymalnie praktycznie. Skoro użycie silnych detergentów było wygodne i bezpieczne, to oczywiście taką drogą podążono. Ja już dawno się przyzwyczaiłem do mocnego zapachu tych wszystkich środków a nawet go polubiłem. Przywodził mi na myśl liczne badania, które przeprowadziłem, odkrycia, których dokonałem. Kojarzył mi się z pracą i gotowością... działał na mnie pobudzająco, niczym zapach kawy - który dokładnie tak samo sam z siebie nie ma żadnych właściwości, ale kojarząc się efektem kawy, powoduje na zasadzie pozytywnych skojarzeń, psychiczne czy może raczej psychologiczne efekty.


Taksowałem zimnym wzrokiem Obiekt od góry do dołu, pracowicie robiąc zapiski w notatniku cyfrowym. Zerkałem na nią z pogardą, zawiścią czy okrucieństwem? Nic z tych rzeczy... to było całkowicie neutralne spojrzenie, tak jakbym patrzył na stół, szafę, mikroskop. Bo w czym się ona różniła od jakiejkolwiek innej rzeczy? Niczym! Kolejna przybór, który należy użyć do swoich badań a na końcu wysłać do krematorium. Zastanawiałem się, do czego mógłbym ją przeznaczyć. Byłem pewien, że uda mi się ją użyć w którejś z serii eksperymentów, nad którymi właśnie pracowałem. Przekręciłem oczami widząc, jak Obiekt się osuwa na podłogę. Heh, miałem nadzieje, że mi nie wykituje, zanim jej do czegoś nie użyję.
- Weście ją na stół i przykujcie. - rozkazałem "pielęgniarzom". Brak informacji o Obiekcie wkurzał mnie. Jak zwykle nie dostrzegłem w notatniku za wiele informacji. Oczywiście z wiadomych powodów: tępi troglodyci, za których uważałem całe wojsko, nie przepadało za rozbudowanymi raportami. Widząc niektórych żołnierzy aż się dziwiłem, że są w stanie oni mówić... używając słów a nie pochrząkując czy rycząc. Heh, upadek człowieczeństwa, a ja geniusz, musiałem z nimi współpracować. Za co? Za jakie grzechy? Abstrahując już oczywiście od tego, ze grzechy nie istnieją. No ale to teraz nie było istotne.

Po chwili pielęgniarze spróbowali obiekt zatachać do stołu, gdzie jeśli nic dziwnego się nie wydarzyło, to przykuli go za nadgarstki, obwiązując w miarę elastycznymi pasami w pasie, na piersi i szyi. Skute ręce zostały wyciągnięte za głowę i tam przymocowane do stołu.
- Imię, nazwisko, wiek - zażądałem krótko, nie tracąc za wiele czasu tracić na takie drobiazgi.
- Opowiedz coś o sobie. - dodałem, wbijając igłę w dłoń i pobierając krew do analizy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.15 2:09  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 18 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Dwóch znamienitych ochroniarzy pobudzonych do działania, którym to właśnie przerwano rozmyślania, co powinni zjeść za dziesięć minut, podniosło opartą o ścianę wymordowaną w celu usadowienia jej na stole. Ruff jednak inaczej zinterpretowała ten gest, wobec czego rzuciła się z zębami na lewe przedramię pomocnika po swojej prawicy. Gruby, sztywny i kuloodporny mundur jednak zniwelował atak, który nieświadoma wymordowana próbowała pogłębić. W tym czasie zareagował pomocnik z lewej strony kobiety, unieszkodliwiając ją paralizatorem. Dawka prądu przeszyła niestabilny organizm hybrydy, co skutkowało dosłownym zwaleniem jej z nóg. Nie złamała sobie nosa tylko dzięki natychmiastowej i skoordynowanej reakcji obu pomocników naukowca.
Co jeszcze towarzyszyło dziwnemu odejściu sił pod wpływem dawki prądu? Poprzeczna skośna szrama na brzuchu ponownie otworzyła swe włości, wypluwając wręcz – jak w jakimś dziwnym odruchu obronnym organizmu na nękający od wewnątrz patogen – siedzące wewnątrz czarne macki, wraz z masą śluzu i innych płynów ustrojowych o zapachu smoły i benzyny. Tym razem, były one niemalże totalnie martwe. Ich końcówki jedynie ruszały się niczym zmęczone ciepłotą, ospałe pijawki, albo dżdżownice leniwie przeciskające się między materią organiczną.
Tak więc, wobec zaistniałych okoliczności, Fran była całkowicie podatna na różnego rodzaju przemieszczanie. Nie miała jak protestować, więc umieszczenie jej na stole nie było większym problemem. No chyba, że obleśne kończyny z brzucha wzięte pałętały się zagubione pod nogami. Albo pióra. Z pewnością ktoś na nie nadepnął, ale z uwagi, że organ ten nie jest unerwiony, Ruff mogła poczuć jedynie lekkie pociągnięcie za pierze, czego nie była w stanie w żaden sposób okazać.
I tak rozpięta na stole, próbowała uciekać głową od jasnego, oślepiającego światła lampy, świecącego jej prosto w oszpeconą twarz. Zamroczona, źle odbierała promienie świetlne. Być może z tego powodu i nasilającej się w ten sposób złości, z ust zaczęła jej się sączyć piana mlecznego zabarwienia.
– Gdzie ja jestem? – Wymruczała dość łagodnie, jak na swój stan, po którym można by się domyślać, że zacznie skrzeczeć, czy też wysilać struny głosowe do czegokolwiek, a wbrew staraniom wyszedłby jakiś pomruk pomieszany z gardłowym warkotem. Nie. To pytanie brzmiało bardziej, jak pytanie niewyspanej panny zagubionej podczas imprezy i nieświadomej swego miejsca pobytu.
– Ał! – Rozniósł się typowy głosowy odruch, gdy naukowiec bez gry wstępnej przeszedł do działania, nakłuwając skórę „pacjentki”. Piskowi, bo trudno znaleźć na to inne sformułowanie, towarzyszył dreszcz przechodzący od - w tym wypadku - miejsca nakłucia do samych czubków palców u stóp. Niedoinformowana i zdezorientowała, nawet nie miała czasu wymyślić jakiegokolwiek przekleństwa, by choć w tej chwili słabości fizycznej dać upust swojej podrażnionej psychice. Wtedy dopiero zaczęła kojarzyć, że jest przywiązana i leży na stole. Na twardym, zimnym, metalowym stole, bardziej zdatnym do przeprowadzania prostych chemicznych doświadczeń, niż do przetrzymywania kogokolwiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 18 z 24 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 24  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach