Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 11, 12, 13  Next

Go down

Pisanie 04.10.15 18:53  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Ford nie było wcale do śmiechu. Zerkała na zegarek, czekając, kiedy jej rozbawiona podejrzana przestanie udawać hienę. Doprawdy, co ją tak bawiło?
Ona tu truje o aresztowaniu, tworzy nowe przepisy(ten o piwie zamierza opatentować) natomiast Jill trzęsie się, jak w padaczce, ze śmiechu.
Taak ten wieczór szybko się nie skończy…
Lewa brew Rachel zaczęła drgać rozdrażniona. Starała się zachować kamienną, profesjonalna twarz, ale pękająca ze śmiechu kobieta wytrącała ją z, dość kiepskiej już, równowagi.
Koniec tego dobrego, Ford nie ma czasu na takie dyrdymały. Ptaszyna pod ramię i idziemy!
Czarnowłosa wyrwała jej się szybko oburzona. O już jej nie było do śmiechu? To dobrze, Rachel od jakiegoś czasu też.
-Porządny obywatel? Przecież Ty nawet identyfikatora prawdziwego nie masz?! Siedzisz i sama chlejesz łaskawie nie ukrywając swoich zwierzęcych mutacji. Trzeci raz nie będę się powtarzać. Powiedziałam to co mówi się aresztowanemu, dodam, że masz prawo zachować milczenie i wychodzimy. Żadna filozofia! Drugiego dna szukasz? Jesteś głucha czy po prostu taka głupia?- Wybuchła Ford stojąc nad Jill, jak kat nad duszą potępioną.
Zaczesała włosy do tyłu. Ten ruch zawsze ją odstresowywał. Podparła się pod boki i szybko rozejrzała. Atmosfera w barze znacznie się zagęściła. Jak dym papierosowy, wiła się wokół wszystkich i dusiła.
Żarówki nad barem oświetlały ludzi jak lampy na przesłuchaniu, a przynajmniej tak wyglądało z perspektywy Ford. U nich dwie żarówki pękły. Ich resztki chrzęściły pod jej pod butami. Zmieszane z odłamkami kufla pływały martwe na posadzce.
Otoczone półmrokiem kobiety, ledwo mogły dostrzec swoje twarze. Ale ruchy ciała, jakie Ford dostrzegała u czarnowłosej wystarczały, nie musiała widzieć jej twarzy. Kobieta ze swoimi neonowymi oczami pewnie nie miała takiego problemu, ale zapewne nie miała ochoty patrzeć na nieznośne, natrętne do tego babsko jakim jest dla niej Ford.
Przywykła już do tego, od początku Jill, czy jak ma kobita naprawdę na imię, usilnie stara się ją olewać. Ford tym bardziej chce zwrócić na siebie uwagę.
Są w mieście, to nie Desperacja, nie weźmie jej na plecy i po prostu z nią wyjdzie. Z lekka ciężkie by było to do wykonania, poza tym nie napisze w raporcie: Poniosły ją nerwy i wyniosła niedopitą podejrzaną na plecach…, to dopiero by było.
Stając nad potępioną duszą, natrętny kat, potracił glanem odłamki szkła, a te odpłynęły kawałek dalej wystraszone.
Odsunęła się i energicznie kopnęła z przykucu najbliższą nogę stołka, która z trzaskiem załamała się po siłą uderzenia ciężkiego buta.
Ford chciała, po prostu żeby Jill wstała w końcu ze stołka i z nią poszła. Niestety nadszarpnięte nerwy temperamentnej kobiety dały upust nagromadzonej energii. Zamiast szarpać się z czarnowłosą postanowiła zepsuć jej stołek, który do niej przywarł. Można powiedzieć, że chciała pomóc Jill się od niego uwolnić, raz a dobrze.
Rachel wyciągnęła powoli broń prostując się. Jeżeli brutalna napaść na, w tej chwili trzy i pół nożny, stołek, nie pomoże aresztowanej wstać, to inna broń pomoże.
Strzał ostrzegawczy padł wcześniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 20:26  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Rosa grzecznie wyczekała swojej szklanki wody, co zdziwiło nie tylko kobiety będące prócz niej przy barze ale również samego barmana, który wybitnie nie przywykł do podawania tutaj takich rzeczy jak... woda. Aczkolwiek podał jej szklankę, prawdopodobnie kranówki, za którą anielica od razu zapłaciła parę monet.
- Dziękuję.- Dodała cicho, akcentując to skinięciem głowy i pochwyciła naczynie dłonią, wokół której zaplecione były koraliki różańca i upiła łyk, jednocześnie zwilżając popękane wargi. Aż dziwne, że tym razem na ustach nie zbierały jej się kropelki krwi, gdyż jej wargi były w tak fatalnym stanie, że już praktycznie przywykła do smaku własnej krwi.
Uważnie słuchała dwóch kłócących się kobiet, w myślach powtarzając jednak modlitwy różańcowe, mając nadzieję, że to właśnie one wystarczą do tego, by te się uspokoiły i zażegnały spór. Było to jednak najwyraźniej złudne, gdyż już po chwili usłyszała o aresztowaniu, w które może i teoretycznie powinna się nie wtrącać jednak będąc już tu tę krótką chwilę nie zauważyła powodów dla, których miałoby do niego dojść. Miała więc zamiar zainterweniować. Może nie powinna... ale coś ją ciągnęło do tego, by jednak podjąć akcję. Widocznie tak zadecydował Pan.
I już... już miała otwierać usta, gdy tylko Ford chwyciła za rękę Ruffian, aczkolwiek ta się na tyle szybko wyszarpnęła, że tylko zwróciła spojrzenie w ich stronę, między innymi po to, żeby dać im znać, że jednak ktoś zwraca uwagę na ich kłótnię i nie są tu same. Może to przekonałoby je do tego żeby się uspokoić? Nie. Nawet na to nie liczyła. Dlatego też, gdy tylko jedna z kobiet kopnęła stołek tej drugiej i w dodatku wyciągnęła w jej stronę broń, nie mogła patrzeć spokojnie. Puściła więc swoją szklankę z wodą i tą samą dłonią, na której wciąż zapleciony był różaniec, chwyciła Ford za przegub ręki i spojrzała na nią.
- Gniew to jedna z siedmiu rzeczy, których nie znoszę...- Odezwała się wreszcie, nieco mocniej zaciskając swój uścisk- ...i obawiam się, że nie mogę pozwolić byś się tak dłużej zachowywała.- Mimo swoistej groźby, głos Rosy brzmiał naprawdę przyjemnie i przyjaźnie bo przecież nic złego nie miała na myśli. Nie chciała po prostu pozwolić by Ford dopuszczała się jednego z grzechów głównych.
- Czy jesteś winna jakiegokolwiek zarzucanego Ci tutaj czynu?- Zwróciła się wreszcie w stronę jaskrawookiej chcąc wiedzieć, czy oskarżenia Ford są słuszne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.15 18:10  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Oparłszy się niechlujnie prawym łokciem o ladę i podtrzymawszy sobie tą że ręką łeb, zwrócona na wprost zielonookiej z rozbitym jajkiem w oku, z bananowym księżycem na twarzy słuchała, co ten zrzędliwy babsztyl ma jej jeszcze do powiedzenia, zanim ją zgarnie. O ile ją zgarnie. Ruffian w miarę łagodnym napadzie swojej wścieklizny nie widziała nic złego w tym, że przyszła do knajpy się napić z uszami i pióropuszem na wierzchu.
Jeszcze bardziej rozciągnęła banana na gębie, słysząc absurdalne zarzuty jak na swój hybrydowy gust.
– Skąd wiesz, że jest podrobiony? - Spytała spokojnie dźwięcznym, prowokującym głosem podobnym do relacji k-m, gdy to właśnie przedstawicielka płci „pięknej” ma faceta w garści podczas jakiegoś ważnego interesu. Szkoda, że to nie Ruffian miała interesy do załatwienia.
Chwila dość niezręcznej ciszy, podczas czego zaczęła mrugać trzecia żarówka.
I trzask. Ruffian straciła swoje dotychczasowe oparcie w postaci wysokiego barowego taboretu. Gwałtownie i bezwarunkowo chwyciła się obiema dłońmi blatu i podciągnęła się, wskakując na ladę, po czym obserwowała bacznie, jak zielonooka próbuje ją zabić, mierząc lufą pistoletu.
Na tą chwilę i wymordowanej uśmiech zszedł z twarzy, by ustąpić miejsce cieniowi przerażenia. Ponownie poczuła, jak jej zmutowany mięsień sercowy pompuje ciężko i niespokojnie płyny ustrojowe. Źrenice zamieniły się kolorystycznie z tęczówkami, przejmując od nich jaskrawozielony kolor, a oddając w zamian głęboką czerń. Zwierzęca natura powoli zaczynała brać górę. Ruff poczuła to w żyłach, kiedy jakiś bezwarunkowy odruch kazał jej znaleźć jakikolwiek przedmiot do obrony, a kumulująca się wewnątrz energia pragnęła jak najszybciej się wydostać. Wymordowana rozciągnęła się przez blat  i sięgnęła po jakąś butelkę szampana, którą wypatrzyło jej jarzeniowe oko w blaszanym wiaderku. Chwyciła za szyjkę i już miała się zamachnąć, gdy na drodze stanęła jej jasnowłosa postać przybyła przed chwilą. Ruffian teraz siedziała wystraszona jak zagrożone zwierzę, komicznie wyglądając, dzierżąc tą butelkę szyjką do dołu jak kija do baseball.
Jej adrenalina również udzieliła się na ciele, bowiem główne tętnice i żyły wyglądały, jakby ktoś wstrzyknął w nie farbę fluorescencyjną.
Ruffian zaczął bawić stopniowo ten akt dobroci i w ogóle cała ta zaistniała sytuacja. Przestrzelony kufel, złamana noga od stołka… Ładne odszkodowanie będzie musiał ten SPEC wypłacić właścicielowi lokalu.
Początkowo jej śmiech przypominał czkawkę, później można go było pomylić z kaszlem, czy płaczem, aż w końcu ponownie wybuchła z radości, kładąc się na ladzie.
– Anioła stróża mi przysłali… Nie wierzę...
W tym czasie pękła kolejna żarówka.
Chichrała się jeszcze dobrą chwilę, zanim doszły do niej słowa jasnowłosej istoty.
„Czy jesteś winna jakiegokolwiek zarzucanego Ci tutaj czynu?”
– Łoł, zabrzmiało jak na przesłuchaniu.. – Dodała wlekąc ciężko ciało do pozycji siedzącej. Teraz to dopiero mieszanka tej szczypty alkoholu, której nie zdążyła wypić i zwierzęcej przypadłości dawała wrażenie, że jest pijana. Ze śmiechu przede wszystkim.
Położyła szklaną zieloną butelkę w złocistym papierku między nogami. Oparła łokcie na kolanach i podparła dłońmi brodę, zniżając się do obu zastygniętych pań.
– A czemu mam być winna? Mam ogon. I uszy. Skrzydełka z resztą też. Bez przepustki przecież bym tu nie dała rady wyżyć. A picie? Co, ludziom wypić już nie wolno? Karalne to już jest, czy co? – Mruczała, dostosowując się do swoich zarzutów, po czym spojrzała na butelkę między nogami, którymi kołysała. Podważyła korek szponem i z głośnym hukiem pozbyła butelki zamknięcia. Z wnętrza szyjki wydobył się biały dym, a za nim bulgocząca piana, której Ruff nie pozwoliła się zmarnować. Wsadziła wylot do ust, wyssała efekty wizualne w postaci piany i upiła demonstracyjnie spory łyk.
Pokryje to straty piwne.

Szał spowodowany wirusem 5/~


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:03, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.15 18:15  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Zdziwiona szybkością tajemniczej białowłosej, Ford patrzyła, jak na jej nadgarstku zacisnęła się dłoń kobiety. Różaniec i rewolwer obijały się o siebie walcząc o miejsce. Duchowa i śmiertelna broń walczyły zaciekle, żadna nie chciała się poddać, splecione razem jak dłoń nieznajomej i nadgarstek Ford.
Niebieskie, jak niebo za dawnych czasów, oczy patrzyły z uporem we wściekłe zgniłozielone ślepia Rachel. Gdyby wzrok mógł zabijać to niebieskooka umierałaby teraz powoli w męczarniach.
Jill tymczasem odkleiła się od stołka tak jak Ford planowała, by po chwili usiąść na barze i wziąć do obrony droogą butelkę szampana, czego już nie było w planach eliminatorki. Szybko opracowując strategię, którą powinna zaplanować na początku, a nie działać impulsywnie, jak do tej pory, słuchała co miała do powiedzenia białowłosa chłopczyca i potargana ptaszyna. Cyrk czas otworzyć. W końcu trzeba jakoś odpracować szkody.
Opracowywana na prędko strategia padła zanim miała szanse zaistnieć w momencie, gdy niebieskie żyłki zaczęły promienny taniec w ciele Jill. Tak jak Rachel chciała odepchnąć Rose i rzucić się z bronią na Ruffian , tak zastygła z ręką na ściskającej jej nadgarstek dłoni niebieskookiej. Otworzyła szeroko oczy i stała jak słup soli trzymając Rose za rękę. Szok odbił się na jej twarzy. Ale opanowała się po chwili.
Jedna, rzecz jest pewna. Musi szybko odizolować Jill od ludzi dookoła i zabrać migiem do bazy, nawet jeżeli będzie ją taszczyć na plecach.
Wyprostowała się i zaczesała włosy do tyłu. Ogarnął ją stoicki spokój. Jak na treningach gdy po atak wściekłości zamierzała zabić swojego partnera sparingowego i musiał ratować go sekundant.
-Aż siedmiu grzechów nienawidzisz? To z czego potrafisz się cieszyć Albinosie?- zapytała kpiąco białowłosą, nadal celując w Ruffian.
Słysząc rzeczowy ton białowłosej skierowany do aresztowanej niespodziewanie podniosła ściskany przez nieznajomą nadgarstek i przytuliła do twarzy.- Byłby z ciebie dobry prawnik, jak będziesz szukać pracy to się zgłoś. Jak bym Cię chciała aresztować, to byś mi nie odstawiała cyrków jak ta tutaj, prawda?- Powiedziała z nutą nadziei w głosie, ciesząc się chwilą samo pocieszania. Puściła dłoń Rosy i opuściła rękę z bronią.
-Ale..-Zaczęła spokojnie Ford patrząc już zimnym wzrokiem w niebieskie oczy Rosy- przeszkadzasz mi w pracy, za utrudnianie aresztowania zostaniesz ukarana, ja Ci pokażę jak wygląda prawdziwa pokuta.- Uniosła kącik ust w górę i skuła rękę Rosy kajdankami. Chciała też drugą, ale jeżeli Rosa puści Ford to zdoła tego uniknąć.
Rachel wykorzystując nadarzoną chwilę wolności podeszła żwawo do Jill. Stając jej miedzy nogami, oparła ręce po jej bokach o blat i popatrzyła w oczy napierając hojnie obdarowaną klatka piersiową.
Gdy uznała, że na tę chwilę skutecznie unieruchomiła czarnowłosą spojrzała Ruffian w oczy. Nie bez wzdrygnięcia, bo jarzeniowo-zielony blask jej tęczówek wyglądał w panującym półmroku bardzo nienaturalnie z daleka, a co dopiero z bliska.
-Wiem, że nie nazywasz się Jill, ale twoje prawdziwe imię nie jest nam znane, dlatego chciałam zadowolić się fałszywką.- popatrzyła się na jej końskie uszy, bo stały kontakt wzrokowy z takim neonem, przyprawiał ją o ból głowy.- Masz rację, nie da się tutaj wyżyć bez przepustki, nic dziwnego, że wyrobiłaś sobie fałszywkę, bardzo dobrą nota bene. Ale na nic się ona zdaje, gdy jesteś poszukiwana.- Naparła bardziej na Jill, a jej cycki zasłoniły szyjkę szampana.- Nie chcesz dowiedzieć się dlaczego Cię szukamy? Co tutaj robisz w obcym mieście? Czemu nie wróciłaś do M-1, czy skąd tam pochodzisz? Może szukasz odpowiedzi. Chodź ze mną…kto wie może się dowiesz czegoś interesującego…co masz do stracenia?- Pytała Ford patrząc się spod przymrużonych powiek w jaskrawą głębię oczu Ruffian.
Wiedziała, że ma niebieskooką za plecami, ale była gotowa spełnić swoja groźbę i nawet przykuć ją do pierwszego lepszego grzejnika. Nie żeby miała coś do Rosy, po prostu portfel Ford może nie wytrzymać większych szkód wyrządzonych w barze. I tak będzie musiała skontaktować się z właścicielem…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.15 14:15  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Ojcze Nasz, któryś jest w Niebie...- rozpoczęła w myślach swoją modlitwę, gdy tylko ciało Rosy i Ford zetknęły się ze sobą. Różaniec cicho pobrzękiwał, gdy część koralików tarła o siebie i uderzała o rękojeść broni kobiety. Żyła na tym świecie na tyle długo, że przyzwyczaiła się do zasady, że jeżeli ktoś, kto należy do władzy wyciąga broń, robi to po to, by jej użyć. Tak jak wcześniej, gdy postrzeliła kufel, na pewno nie wycelowała w Ruffian tylko po to, by pokazać jej jak wygląda lufa od środka, a raczej po to, by przedstawić jej to, co się w niej znajdowało.
Uśmiechnęła się delikatnie na pierwsze pytanie kobiety. Albinos... hm... może faktycznie można było ją porównać do albinosa, aczkolwiek głęboko niebieskie oczy, które na pewno nie były zasługą soczewek, od dawna ją z tego grona wykluczały. No i jej włosy nie były tak bardzo pozbawione pigmentu, jak te albinoskie, pod promieniami światła dziennego dało się dostrzec w kosmkach przebłyski złotego odcienia, jakby sam Pan obsypał jej włosy złotym pyłem.
- Nienawiść to potężne uczucie... Ale jeżeli rozpatrywać to w ten sposób, to nienawidzę wszystkich grzechów. A siedmiu w szczególności.- Odpowiedziała jej, nie pozbawiając swojej bladej twarzy tego delikatnego uśmiechu, który jednak powodował, że kilka suchych skórek na jej wargach pękło i kilka kropelek krwi, które się na nich pojawiły, dodały jej nieco koloru.- Cieszę się z wielu rzeczy.
Rosa zdecydowanie nie była kimś, kto potrafił wyczuć, gdy ktoś z niej kpił lub żartował. Dużo rzeczy traktowała dosłownie i choć nie zawsze wychodziło jej na dobre to przynajmniej w sytuacjach takich jak ta nie musiała się przejmować, że ktoś z niej drwi.
Gdy kobieta przybliżyła dłoń anielicy do swojego policzka, odruchowo nieco się zarumieniła, dotyk wiernych zawsze wpływał na nią... kojąco. Nieco mechanicznie, przyzwyczajona do swoich działań religijnych, pogładziła jej delikatną skórę na policzku i posłała jej kolejny przyjazny uśmiech. Nigdy nie sądziła, że mogłaby się nadawać do innej pracy niż ta, którą przydzielił jej Pan.
- Dziękuję, mam już pracę. I nie, nie jestem aniołem stróżem, przykro mi.- Pozwoliła sobie jednocześnie odpowiedzieć na słowa Ruffian jednocześnie czując się nieco winną tego, że może zrobiła dziewczynie nadzieję na to, że Pan przydzielił jej stróża.- Gdybyś miała powód do tego, by mnie aresztować, nie.- Znów spojrzała na przedstawicielkę władzy, jakby jednocześnie sugerując jej, że nadal nie jest pewna tego, czy ma powody do jakichkolwiek aresztowań w tym miejscu.
Następne jej działania wywołały na jej twarzy nie małe zdziwienie. Ona? Przeszkadzała w aresztowaniu? Odruchowo cofnęła dłoń, a jej oczy wyrażały mieszankę zdziwienia i przerażenia. Jak mogła ją o to posądzać? Przecież chciała tylko pomóc. Miała nadzieję, że Ford to zrozumie i uwolni jej drugą dłoń z krępujących kajdanek. Szybko jednak porzuciła o tym myśl, całkowicie przestając przejmować się samą sobą z tego względu, że spostrzegła jak Ruffian sięga po butelkę szampana, jak jej żyły zaczynają emanować światłem, jak jej zachowanie zaczyna odbiegać od tego, które mogłaby zaakceptować. Dlatego jeszcze nim jaskrawooka została przyblokowana ciałem drugiej kobiety, szybkim ruchem sięgnęła w jej stronę, by chwycić szyjkę butelki. Jej dłoń na moment także zetknęła się z dłonią wymordowanej.
- Nie kradnij.- Szepnęła, jednocześnie pozwalając sobie na uspokojenie kobiety swoimi umiejętnościami. Na chwilę Ruffian w swojej głowie mogła ujrzeć kojące światło, a potem jej mózg zaczął tworzyć uspokajające wizje. Wszystko to, co mogło doprowadzić wymordowaną do uspokojenia swojej zwierzęcej natury i opanowania swojego zachowania teraz panowało w jej umyśle. Nie istniało nic co mogłoby ją przerażać, denerwować bądź wyprowadzać z równowagi. Na ten czas była tylko ona i wizje, które miały ją doprowadzić do porządku.
Zabrała jej butelkę szampana i odłożyła ją z powrotem na bar, jednocześnie zwracając swoje spojrzenie z powrotem na Ford. Delikatnie się do niej uśmiechnęła, jakby chciała powiedzieć "widzisz? Wcale nie utrudniam Ci pracy."


Objawienie użyte na Ruffian. Czas działania: 2 posty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.10.15 18:00  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Wzmianka o tym, że jasnowłosa nie jest jej aniołem stróżem zraziła nieco pijaczynę. Zastrzygła uszami do tyłu. To były luźno wypowiedziane słowa. Wymordowana nawet nie miała pojęcia, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Tym bardziej nawet nie robiła sobie nadziei, że tajemnicza i przeszkadzająca istota jest aniołem. Ona w Boga nie wierzyła, co dopiero w anioły.
Podczas gdy panie prowadziły zażyłą dyskusję o tym, która jakich grzechów nie lubi, a później gdy jedna przytwierdziła kajdankami drugą, Ruff zdążyła wziąć kolejny łyk szampana, a widząc jeszcze moment zakucia jasnowłosej, roześmiała się i na obie poleciał wypluty trunek. Ale kto by się tym przejmował. Na pewno nie wymordowany mutant, który nie wie, gdzie jest lewo, a gdzie prawo.
Anielica, jak się okazywało jeszcze bardziej naraziła się czarnowłosej, gdy próbowała odebrać jej chwilową życiową radość - łykanie ekskluzywnego - bardziej lub mniej - szampana, którym właśnie została namaszczona.
Nie kradnij.
Zastrzygła uszami, a na jej twarzy zatańczył wymowny grymas.
Wtedy ruch wykonała Ford. Dość obsceniczny trzeba przyznać. Podczas swojej niewybrednej kariery, Ruff nie spotkała się jeszcze z sytuacją, gdzie to kobieta wpychała się z biustem między jej nogi.
Cóż, życie cały czas nas zaskakuje.
Dalsze słowa tej cycatej wariatki  były już szczytem wszystkiego. Co ona sobie wyobrażała, że O'Hara to dziecko? O! Choć ze mną, dam ci cukierka!
Skoro nikt nie dopilnował jej ekspedycji i nikt nawet nie zechciał wybrać się, by zebrać zgromadzone tam zwłoki, to o czym my mówimy. To teraz nagle stała się poszukiwaną? W dodatku z literami NN w personaliach?
To wszystko robiło się do granic wyprowadzające z równowagi. Nadszarpnięty humor Ruffian objawiał się w postaci kolejnej gry świateł. Nie tylko tych nad barem. Wkurwiona niesprawiedliwością świata, za to, że jest poszukiwana nie wtedy, kiedy miała być i że ma być aresztowana za niechlujstwo Japończyków, odepchnęła nieco zielonooką nogami, by oswobodzić swoją zdobycz. Wyjęła butelkę spomiędzy ud odwróconą wierzchem do piersi lewą ręką. Uniosła ją i natychmiastowo roztrzaskała na barowej kolumnie, przy której siedziała. Kolejna dawka hałasu, posypanego szkła i rozlanego alkoholu. W pubie zaczynało się robić niebezpiecznie tym zabawniej, że to kobiety grały w burdzie główne skrzypce. Żyły z błękitnych zmieniły się w jasnozielone, a miejscami żółte. Ich siatka zrobiła się gęstsza, aniżeli przed chwilą. Struny głosowe zaczęły wydawać odgłosy wściekłego warczenia, czemu także towarzyszyło obnażenie uzębienia. Mięsień sercowy ponownie ociężale zaczął pompować jej brudną, świecącą krew.
Widząc to anioł postanowił interweniować, wobec czego Ruffian stała się mu posłuszna.
No i masz.. Anielica postanowiła zewsząd czynić dobro i wpieprzyła się z butami tam, gdzie jej nie szukają. Oszukała swoją mocą zmysły Franczeski, przez co wymordowana penetrowała teraz mleczne zaświaty, a układ nerwowy odbierał różnorakie bodźce w taki sposób, jaki nakazała mu to czynić jasnowłosa posłanka Boga.
Optymalna temperatura dwadzieścia pięć stopni, wilgotność umiarkowana, ciśnienie tysiąc trzynaście hektopaskali. Cisza i spokój, o jakim Ruffian nie miała dotąd pojęcia. Biel otaczająca z każdej strony i mniej wkurzająca, niż ta na stacji kolejowej, gdy Harry Potter i Dumbledore spotkali się w zaświatach po tym, jak ich obu zdjął Voldemort.
A mówiono tyle razy, nie idź w stronę światła!
Zaraz, zaraz.. Ale to światło przyszło do Ruffian, podczas gdy ona o to nie prosiła.
No właśnie, gdy tam wewnątrz niej panował błogi spokój zmieszany ze zdezorientowaniem, na zewnątrz ciało wymordowanej zaczęło się z lekka buntować. Owszem, wyglądała jak zahipnotyzowana, ale lekkie drgawki, dreszcze czy szamotanie zdradzały, że organizm pragnie się wyswobodzić z działania mocy anielicy, jak z sieci, w którą dał się pojmać. Strzygła uszami, jakby chciała dosłyszeć interesujący ją, nikły dźwięk pośród chaosu na ulicy w godzinach szczytu.
Patrzyła przed siebie wprost na wejście do lokalu, lecz tak naprawdę nie widziała niczego. Była kompletnie pozbawiona zmysłu wzroku i słuchu. Poza śnieżną bielą nie miała przed oczyma nic, chociaż mimo tego przekłamania, czuła w sobie narastającą gorycz, nienawiść i agresję.

Szał spowodowany wirusem 6/~
Dziewczyny, wybaczcie mi, że tak długo musiałyście czekać ;_;


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:04, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.15 22:54  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Ford odsunęła się posłusznie, popchnięta przez podchmieloną już czarnowłosą kobietę. Powiedziała co chciała, nie trafiło do niej to co jej zaproponowała. No cóż trudno, są jeszcze inne mniej dyplomatyczne sposoby. Nie widziała nic dziwnego w tym, że wsunęła się Ruffian między nogi. Chciała nawiązać bezpośredni kontakt wzrokowy, jednak hipnotyzerskie sztuczki w tym wypadku nie zadziałały. Spojrzała na jasnowłosą, dla niej w tym świetle jej włosy były białe, ale w ciemności wszystko wygląda inaczej. Tam gdzie słońce nie dociera żyją tylko dwie barwy, czerń i biel. A reszta to jedynie dodatek zdominowany przez szarość.
-Nienawiść to silne uczucie. Skoro potrafisz ją czuć znaczy też że potrafisz kochać. Czy wiesz jak bliskie sobie są te dwa uczucia? Jesteś pewna, ze nienawidzisz grzechów? Może się okłamujesz, może tak naprawdę kochasz grzechy?- uśmiechnęła się do Rosy swoim krzywym półuśmiechem i roześmiała cicho, niskim głosem.
Światła zaczęły tańczyć niemal w całej Sali. Jakby krzycząc: uwaga, uwaga zbliżamy się do punktu programu! HUK! Roztrzaskana o kolumnę droga butelka zamieniła się w zacnego szklanego tulipana. Posypały się szklane iskry, a płynna fortuna polała się po barze, podłodze i zgromadzonych. Czarnowłosa jakby uniesiona fanfarami dostawała chyba ataku serca. Ford przekrzywiła lekko głowę zaciekawiona objawami. Tyle, ze od kiedy to atakowi serca towarzyszą promieniujące zielone żyły i tętnice, przebijające swój blask przez skórę? Ford zaczęła rozpatrywać w myślach różnorakie choroby popromienne i dziwne przypadki niewydolności serca, jednak nic jej nie grało.
Wszystko co obce jest złe. Skoro nie rozumie, co się dzieje z czarnowłosą, to może powinna ją wyeliminować i przywieść do bazy zwłoki? Najwyraźniej spodobał jej się ten plan, bo błyskawicznie wyciągnęła broń i wycelowała w mutantkę. Nie odwracając wzroku od czarnowłosej Ford odezwała się do Rosy:
-Skoro nie chcesz mi utrudnić sprawy to może pomórz. Wiesz, ja nie mam zwyczaju napadać na niewinnych ludzi czy ludziopodobnych- przypomniała sobie jak zaatakowała Isao na pustyni.-no może przez czysty przypadek-poprawiła się.-Miałam ciekawsze plany na wieczór. Ale praca wzywała, rozkaz to rozkaz, jeżeli ona nie pójdzie ze mną to ją wyeliminuję. Nikt nie będzie zagrażał społeczeństwu i wykazywał nieposłuszeństwo wobec władzy.
Słowa Ford mogą brzmieć bardzo komicznie, stróż prawa od siedmiu boleści. Od śmiania może jednak zniechęcić trzymana w gotowości spluwa i pustka w oczach. Zabiła już wielu mutantów i ludzi którzy nie podporządkowywali się S.SPEC, pomimo młodego wieku przestała już liczyć. Pociąga za spust… odchodzi…pisze raport. Taka tam rutyna. Jeszcze nie jest kompletnie wyprana z uczuć, ale jak każdy płatny morderca kiedyś się wypali i, kto wie, może to ją będą chcieć ścigać i aresztować. Póki co, silne przywiązanie do władzy trzyma ją w mocnych ryzach. Módlcie i cieszcie się razem wszyscy.
Ford opuściła lekko w dół broń ze zdziwienia. Oto jej oczom ukazał się cud? Z warczącej, cierpiącej na atak serca i nadmiar izotopów radioaktywnych we krwi, bestii, czarnowłosa za sprawą dotyku jasnowłosej uspokoiła się i odleciała jak narkoman w chwilach ekstazy do krainy dragów.
-Co tu się stało?- zapytała Ford samą siebie na głos. Kobieta podrapała się po głowie i spojrzała zmieszana na jasnowłosą.
-Jesteś Aniołem.-stwierdziła odkrywczo Ford. Znowu się podrapała i zaczesała poplątane włosy do tyłu.
-Tylko mnie teraz nie dotykaj, jeszcze się zarażę.- wytarła rękę o spodnie, którą wcześniej trzymała Anielica.
Ford podeszła ostrożnie do Ruffian, patrząc podejrzliwie na Rose i pomachała ręką przed oczami czarnowłosej. Zero reakcji. Kobieta strzygła uszami i zaćpanym wzrokiem patrzyła na drzwi lokalu. Jej ciało podrygiwało buntując się w boskim uniesieniu jakie zesłała na nią Anielica. Jeszcze parę razy machała ręką, skakała i dmuchała w uszy czarnowłosej kobiecie, bez żadnych rezultatów. Odsunęła się na krok i spojrzała na Anielicę z lekką doza szacunku. Schowała rewolwer, wyjęła cygaro…odcięła końcówkę i zapaliła. Zamyślona wypuściła trujący kłąb dymu w górę po czym odchrząknęła i odezwała się do Rosy:
-Wybacz waćpanno me przyziemne maniery, ajuściu me wiosny niemowlęce wydawać musza się Ci, gdy porównujesz je do swoich. Racz mi powiedzieć panno Albinosko o zsyłających haj dłoniach, czy właśnie mi naćpałaś podejrzaną? I jak ona teraz ze mną pójdzie, bo na pewno nie o własnych kończynach. A jeżeli ona nie pójdzie ze mną, to będę zmuszona ją wyeliminować. Ty to raczysz zwać grzechem, a ja natomiast pracą.- Pociągnęła kolejnego bucha i patrzyła z namysłem to na Anielicę to na podejrzaną. Najwidoczniej wpadła na pomysł bo uśmiechnęła się leniwie i podeszła powoli do jasnowłosej. Stanęła z nią ramię w ramię i objęła ją lekko ręką trzymająca cygaro, bojąc się najwyraźniej, że zostanie uraczona dziwną mocą.
Otoczył je szary duszący kłąb dymu.
- Słuchaj Wać, sytuacja wygląda tak. Skoro tak bardzo chcesz pomóc i wchodzisz w moje ciężkie buty to masz dwie opcje. Albo nakłonisz Jill, czy jak ma naprawdę na imię ta kobiecina, żeby poszła ze mną oddać się w ręce ziemskiej sprawiedliwości, albo przyczynisz się do jej śmierci. Powierzam jej los w twoje ręce. To Ty będziesz mieć krew na rękach, ja tu jestem od tej chwili tylko jako cyngiel od spustu.- mówiła cicho by ta konwersacja została miedzy nimi, jednak Ruffian mogła usłyszeć część rozmowy, jeżeli była w stanie.
Ford odsunęła się i czekała na reakcję obu pań. Kobieta z żółtym skażeniem w tęczówce chciała uniknąć bójki, szamotaniny i zabijania. Bez skrupułów i sumienia, które jest u niej pojęciem względnym, raz jest raz go nie ma, zrzuciła odpowiedzialność na Anielicę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.15 22:02  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Bardzo nie podobało jej się to, co się tutaj działo. Tak bardzo nie była przyzwyczajona do tak lekceważących, wyzywających, ostentacyjnych i niekulturalnych zachowań. Gdy tylko butelka szampana pękła a krople cieczy oblały jej białą, szyfonową bluzkę, na jej twarzy pojawił się grymas. Aczkolwiek nie wynikało to z tego, że jej ubranie zostało poplamione, nie przywiązywała do tego uwagi. Chodziło raczej o to, że nie dość, że Jill ukradła trunek to jeszcze go potłukła, skazując właściciela baru na straty i dodatkowe sprzątanie. Nie mogąc się powstrzymać, wyjęła z kieszonki swoich spodni trochę pieniędzy i położyła na blacie, ruchem głowy wskazując barmanowi, że to na pokrycie kosztów. Miała nadzieję, że wystarczy. Potem zwróciła się w stronę przedstawicielki prawa.
- Kocham mojego Ojca. Sugerując, że kocham grzechy mówisz, że obdarzam je tym samym uczuciem co Pana. Tak na pewno nie jest.- Rzuciła w jej stronę, w tej chwili powstrzymując się od tego by nie zabrzmieć gniewnie. Bardzo nie lubiła, gdy ktoś zarzucał jej tak paskudne rzeczy. Brakło by jeszcze tego, żeby Ford jej teraz w twarz powiedziała, że jest grzesznicą.
To, co działo się potem, sprawiło, że w jej oczach pojawiła się nuta strachu. Pękające żarówki, mrugające światło, jarzące się żyły i cichy warkot. Rosa wprawdzie zdawała sobie sprawę z istnienia wymordowanych i innych istot, które krążą w tej chwili po Ziemi, natomiast jej instynkt podsuwał jej myśl o opętaniu. Odsunęła się o krok i w stronę jaskrawookiej wykonała znak krzyża, bezgłośnie, samym ruchem warg, wypowiadając modlitwę. To nie mogło być dzieło pańskie. Bóg nie stworzył by takiej istoty, bo przecież wszystko, co tworzył, tworzył na swoje własne podobieństwo. A czym taki wymordowany miałby być niby do Niego podobny? I chociaż nie wolno jej było odczuwać nienawiści ani pogardy do żadnego istniejącego stworzenia, bo na pewno Pan miał co do nich jakiś plan, i o ile sam ich wygląd i obecność nigdy jej nie przeszkadzała, to w wyniku ich zachowań czasami nie mogła udawać, że nie podoba jej się ich obecność na Ziemi. W tej chwili wewnętrznie toczyła walkę sama ze sobą. Z jednej strony chciałaby pomóc Jill, chcąc odszukać w niej cząstkę człowieczeństwa, a z drugiej... odczuwała chęć pomocy Ford, chociażby z tego względu, że wymordowana mogła zrobić krzywdę pozostałym osobom w barze.
Nie powiedziała nic na spostrzeżenie Ford. Nie miała w zwyczaju chwalić się dookoła tym, że była aniołem, a obecność mocy w dzisiejszych czasach chyba nie była czymś wyjątkowym. Aczkolwiek na pewno nie dało się nie zauważyć, że Rosa na pewno była aniołem, no i chyba utwierdzać ich w tym przekonaniu nie musiała.
- To nie choroba. To błogosławieństwo.- Stwierdziła z radością w głosie, a potem, może nieco chcąc wykorzystać zachowanie Ford, wysunęła zakuty nadgarstek w jej stronę, chcąc by ta go oswobodziła z kajdanek.
Uśmiechnęła się, mile zaskoczona nagłą zmianą zachowania kobiety, aczkolwiek z każdym kolejnym jej słowem, ten uśmiech malał. Chciała położyć na jej barkach ciężar zadecydowania o czyimś życiu? To nie było w jej kompetencjach. A nawet gdyby było, nigdy by się nie odważyła. Nie mogłaby mieć na sumieniu nikogo, a z krwią na rękach, nawet tą przysłowiową, nie umiałaby sobie poradzić.
- Można to rozwiązać inaczej... Mogę uspokoić Ciebie, drogie Dziecko.- Powiedziała bardziej do siebie niżeli bezpośrednio do Ford, natomiast nie na tyle cicho by nie mogła tego usłyszeć. Nawet przez moment zacisnęła dłoń na jej dłoni, jakby chcąc jej dać znać, że teraz będzie pod wpływem jej mocy, aczkolwiek zaraz znów spojrzała w stronę Jill. Musiała jej pomóc... może jeżeli władza ją przygarnie, odnajdą sposób na to by ją wyleczyć z tej dziwnej choroby, bo chociaż była aniołem i wiedziała o istnieniu błogosławieństw, a i nawet sama mogła z nich korzystać, wierzyła w medyczne umiejętności ludzi. Z biegiem tych tysiącleci, przez które obserwowała rozwój ludzkości, widziała jak wiele potrafili sobie nawzajem pomóc. Tym bardziej, że... skoro sami umieli sobie robić krzywdę, na pewno sami umieli sobie pomóc. Dlatego też, korzystając z jeszcze tej jednej chwili, w której miała wpływ na psychikę dziewczyny, pozwoliła by w jej głowie zamiast bieli pojawił się z powrotem bar. Tyle, że... pusty. Była w nim tylko ona, nikt więcej, nikt, kto mógłby ją zdenerwować. A na wprost niej były drzwi(które w rzeczywistości były drzwiami wyjściowymi z pubu), oszklone drzwi, przez które mogła dojrzeć coś w rodzaju składziku z alkoholem.
- Do niczego jej nie zmuszę...- Zwiesiła głowę jakby zrezygnowana i w duchu zaczęła się modlić, mając nadzieję, że postąpiła dobrze. Skoro Bóg jeszcze jej nie pomógł... niech zrobią to ludzie.

Objawienie: 2/2 Ostatni post działania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.15 15:57  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Anioły zawsze myślą idealistycznie. Szkoda, że ich szlachetne wizje i wiara w dobro ludzkości jest nie do końca zgodna z prawdą. Brzmi to trochę, jakby te niebiańskie istoty wiedziały o prawdziwym obliczu ludzkości i zachowywały się jak naiwni mieszkańcy, którym SPEC wmawia, że zapewni opiekę i troskę o osoby zgłoszone - winne, czy też nie. I trwając w tej nieświadomości, bezgranicznie wierzą w dobre intencje organów władzy. Podobnie było i w tym przypadku. Tym ze SPECu nie zależało na opiece i wyleczeniu wymordowanych, tylko na ich likwidacji i wykorzystaniu nadzwyczajnych umiejętności do swoich niecnych celów.
Ruff drgnęła, gdy dziwne siły ustąpiły, a przed oczyma pojawił się ponownie barowy lokal. Z tym wyjątkiem, że był całkowicie pusty, niezdemolowany i zamiast drzwi prowadzących do wyjścia była szklana lodówka z mrożonym trunkiem w środku, kuszącym szklanymi butelkami i aluminiowymi puszkami, otulonymi kostkami lodu. Kobieta zsunęła się z blatu i podeszła do kolejnego wytworu anielicy uwidocznionego w głowie Ruffian. Czarnowłosa hybryda straciła już ochotę na picie. Poczuła się zbyt zmęczona, by dowalać sobie promili do krwi. Marzyła obecnie o miękkim łóżku, w którym chętnie by utonęła.
Zmysły podpowiadały jej, że nie powinna się nimi kierować. Jedynie dotyk był najbardziej zaufany. Tak więc, podeszła do tajemniczej lodówki, pamiętając, że zamiast niej powinny się tam znajdować drzwi do wyjścia. Podeszła obok i wymacywała futrynę, później klamkę. Oparła na niej dłoń i zacisnęła dłoń wokół. Pchnęła niepewnie drzwi i wyszła powoli, nie ufając do końca oczom, uszom i zapachowi. Jedynie chłód wyczuwany na skórze wskazywał, iż faktycznie opuściła lokal. Szła ostrożnie trzymając się blisko ściany i cały czas badając dłońmi, czy aby budynek, do którego się przykleiła, nie kończył się krawężnikiem. Im dalej się kierowała, tym bardziej mogła już ufać zmysłowi wzroku.
Neonowe żyły stopniowo zanikały, co mogło świadczyć o ustępowaniu ataku wścieklizny powiązanego z odmianą choroby. Jednakże czarny, mieniący się pióropusz z prześwitami czerwieni i pomarańczy nie znikał. Szeleścił obijanym i ciągniętym po ziemi pierzem. Usposobienie wymordowanej także stopniowo łagodniało. Nie warczała już, tylko łykała powietrze jak po dużym wysiłku. Czasem osuwała się ze ściany, gdy jej nogi stwierdziły, iż zbudowane są z waty. Była zamroczona nie tyle samym alkoholem, bo w końcu jaki człowiek po połowie szampana i połowie kufla piwa zatacza się na ulicy? Ruffian po prostu była pijana po przebytym ataku. W głowie zaczynało dudnić i syczeć. Miała wrażenie, że pod kopułą narasta ciśnienie, które zaraz wysadzi jej łeb. Mimo to instynkt jednoznacznie kierował jej niepewne, słabe kroki w stronę bezpiecznego mieszkania.

Szał spowodowany wirusem 7/~
Ford, bierz mnie...
-->


Ostatnio zmieniony przez Ruffian dnia 29.11.16 22:05, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.15 13:56  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Sytuacja na froncie najwyraźniej doszła do punktu kulminacyjnego i wciąż wszyscy żyją. Sukces.
Ford paliła cygaro przypatrując się obu paniom. Wystraszyła się nie na żarty, gdy anielica złapała ją za rękę. A jeszcze te słowa, ni to do niej skierowane, ni to w eter. Podwyższone tętno, normalnie jak przy 67 połączeniach nieodebranych od mamy.
Ford gorączkowo pomrugała parę razy, napięła, rozluźniła mięśnie pośladków. Wszystko w normie, póki co widzi bar, ludzi i kontroluje swoje ciało.
Cicho odetchnęła z ulgą. Pociągnęła bucha wypalonego w połowie cygara i zorientowała się, że jasnowłosa jest wciąż skuta.
-O wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Masz nadal kajdanki. Wygodne?- Spytała, nie mając nadal grama litości nad Anielicą.
W zachowaniu Jill nastąpił jakiś przełom. Zaczęła się uspokajać. Przestała świecić jak bożonarodzeniowa choinka naukowca, a z jej gardła nie wydobywały się odgłosy puszczy. Neonowo oka ich nie zjadła i wygląda na to, że już raczej nie zje. Kolejny sukces.
-No muszę Ci powiedzieć Waćpanno, że jestem pod wrażeniem twojej mocy. Ja bym w życiu nie zdobyła tyle towaru, który potrafiłby tak szybko uspokoić Jiliannę.- Anielica mogła usłyszeć dozę szacunku, jaka wkradła się w słowa Ford. Doprawdy biedna kobieta, że musiała spotkać akurat Rachel. Można było wyczuć, że jasnowłosa chciała dobrze, ale empatia nie jest dobrą stroną kobiety o zgniłych tęczówkach.
Ford zbliżyła się do Rosy z pewną ostrożnością, bo kiedy wszystko zaczyna układać się dobrze, to wiedz, że coś się dzieje. Wszystko może się nagle potoczyć źle, z iście Natankową siłą.
-Przykro Ci pewnie będzie, ale musisz się pożegnać z kajdankami.- uśmiechnęła się nawet, powiedzmy, przyjaźnie Ford i uwolniła Anielicę od, ograniczającego ruchy, żelastwa.
-Nie tak prędko, nie idź beze mnie!- Krzyknęła w stronę Jill, która to poruszając się w transie kierowała swoje kroki do wyjścia.
Komu w drogę temu czas. Kurtyna zapadła, goście odetchnęli, a barman już czeka z rachunkiem przygotowanym specjalnie dla panny ze SPEC. Coś się Ford zdawało, że suma jaką Waćpanna dała za szampana Jill nie starczyła, albo starczyła tylko na butelkę. Tak, Rachel już czuła, jak wycisną ją do ostatniego jena. Będzie musiała chyba wziąć więcej nadgodzin. Ciekawe, czy w jej przypadku jeszcze się da?
-Słuchaj wydaje mi się, że chciałaś dobrze…- chwila dla Ford na dobranie słów- ale wyszło jak wyszło.- Ford nie powinna tyle myśleć nad słowami, bo to się zazwyczaj źle kończy- Mimo wszystko dziękuję…chyba.- Kobieta zgasiła cygaro w czyjejś popielniczce- Jak Cię zwą? Może znalazłabym Ci jakąś posadę w SPEC, tylko trochę, no wiesz, jak to potocznie mówią…zluzuj majty.- dokończyła oddalając się już w stronę wyjścia.
Dogoniła Jill i tym razem ją skuła kajdanki. Cuchnąca alkoholem, choć nie wzięła ani łyka, z resztkami szkła we włosach, z lżejszym portfelem, ale nader zadowolona z ostatecznego przebiegu sprawy, Ford, uśmiechnęła się. Tak udało jej się unieść dwa kąciki w górę. Nadal jednak uśmiech nie wyglądał przyjaźnie, praktyka kiedyś czyni mistrza.
-Jak coś to nazywam się Ford, ale jeżeli ktoś Cię będzie ścigał z jakimś rachunkami na przykład i tak dalej to mnie nie znasz, nie widziałaś, ani nie słyszałaś o mnie!-Krzyknęła do Rosy na odchodnym i wyszła, prowadząc Jiliannę pod ramię. Miała dla niej litości na tyle, że jej nie szarpała ani nie ciągnęła.

[z/t x2 (Ford, Ruffian )]- no chyba, że Ruff chce coś dodać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.15 22:49  •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
Paskudny, paskudny post wyjściowy... ale skoro nikogo już nie ma, wszyscy wyszli, nie ma już co wyczyniać to nie ma co się rozpisywać.
W skrócie: Rosa w ciężkim szoku a propos tego co się wydarzyło właściwie nie wiedziała co ma powiedzieć. Rzuciła tylko krótko w stronę Ford swoje imię i nawet skinęła głową, jakby w geście powitania ale i zarówno podziękowania za rozpięcie kajdanek. Gdy kobiety wyszły, posiedziała tak jeszcze chwilę nim wreszcie zebrała się w sobie, wysypała barmanowi resztę pieniędzy, które akurat miała w kieszeni licząc na to, że nie będzie zbyt zły za to, co się wydarzyło i wyszła... mając zamiar iść i modlić się. Długo. Bardzo długo.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pub. - Page 6 Empty Re: Pub.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 11, 12, 13  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach