Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 06.09.14 12:46  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Nie wiedział jak bardzo ceni sobie swojego Mentora. Mógł jedynie się domyślać, ale czy to wystarczy? Owszem, czasem bywał zbyt pochopny oraz bezwzględny. Jest wstanie pomóc każdemu, kto potrzebuje tej pomocy, jednak nie oczekujcie od niego zbyt wiele, bo to specyficzna osoba. Potrafi być dokuczliwy, wredny, nieuprzejmy. Najbardziej słowami, w których zachowuje jakieś pozory. A poza tym... Jak miał pomóc osobie, która szuka kogoś, a ten go ani razu nie widział na oczy? Nawet nie zna jego imienia. A nuż może jednak jest w Edenie? Mentorem może być każdy. 
Polecam się - przeszło mu przez myśl, kiedy dziewczyna wypowiedziała się na temat odnalezienie swojego mistrza właśnie w tym miejscu. Była na tyle odważna, aby wyruszyć do swoich zagorzałych wrogów żeby to właśnie u nich odnaleźć swojego Mentora, który to już nie żył. O ironio losu, prawie paradoks. Prawie. 
Sam w zasadzie zastanawiał się, dlaczego jest teraz niemiły dla kobiety, dlaczego w tej chwili nie żywi do niej sympatii tak jak z przed paru minut. Może dlatego, że kobieta wręcz pluła w jego stronę jadem, nienawiścią, gardziła nim, a on jeszcze nic takiego nie zrobił. Ciągle gada o tym mentorze, że umarł, że go nie ma... Każdy kiedyś umrze i niestety nie mamy na to wpływu. Nie zawsze ktoś może trafić tutaj jak sobie myśli. Niemniej jednak nie powiedział, że jej Mentora tutaj nie ma. Jak powiedział wcześniej, zła interpretacja boli. 
- Nie powiedziałem, że Twojego Mentora tutaj nie ma, tyle że nie każdy może trafić w to miejsce. Może jest, może go tutaj nie ma. Skąd mam wiedzieć, skoro nawet nie znam jego godności? Jak wygląda czy nawet drobny charakterystyczny sposób zachowania? - wybrnął ładnie ze swoich poprzednich i jakże bolesnych słów, które zostały tak bardzo źle zrozumiane, kiedy to dziewczyna łaskawie postanowiła się odwrócić i przyjść tutaj. Stanęła przed nim i rzuciła znowu wyzywające spojrzenie. Szczerze mówiąc, przy jej wzroście, z boku musiał to wyglądać co najmniej komicznie. Guerre musi pochylać lekko głowę, aby móc spojrzeć na nią, zaś ta rzuca mu jakieś  wyzywające spojrzenia, które i tak w niczym nie pomogą. 
Fabian nie opuszczał wzroku, nie uciekał nim nigdzie. Tylko patrzył się w jej zielone oczy z pewną dominacją czy wyższością. Nie da się tak łatwo splugawić czy pogardzić sobą. W ogóle się nie da. Poniżenie będzie jednym z najgorszym przeżyć w jego życiu. A i tak nie raz już go doświadczył. 
Parę minut wcześniej zapewne zwróciłby uwagę na odsłonięte łydki kobiety. W tej chwili nie był tym ani trochę zainteresowany. Zajęty był bardziej patrzeniem jej w oczy. Z pewną kpiną na jej beznadziejne zachowanie, a i rozbawieniem. Ujął teraz jej dłoń, która to znalazła się na jego piersi. 
- Już wcześniej wyraziłem się dostatecznie jasno. Twój Mentor może tutaj być jak i odwrotnie. Niemniej jednak nie mogę Cię wpuścić do Edenu byś mogła to "sprawdzić" - odparł spokojnie, zdejmując dłoń dziewczyny z jego klatki piersiowej i puścił ją luźno, aby wylądowała tam, gdzie jej miejsce. Czyli obok sylwetki Taihen. 
Nawet już nie chodzi o to, że była z Kościoła. Nie miał najmniejszej ochoty robić tutaj niepotrzebnych bójek. W końcu on nie lubi walczyć, więc tym bardziej był przeciw. Poza tym, był na swoim terenie, więc nic mu nie grozi, a przynajmniej tak myślał. Jak ona zaatakuje go, inni wyruszą z pomocą, a ją zamkną. Bardziej tutaj zachowanie nie spodobało się Fabianowi. Było ono nieodpowiednie i... no, nieodpowiednie. Niegrzeczne, grzeszne, he.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.14 13:44  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Ciężko było jej myśleć w tej sytuacji. Głowa dudniła, domagając się odpoczynku, w sumie całe jej ciało nagle ogarnęło niesamowite zmęczenie. Zajęło miejsce przekorze i wyzwaniu w jej oczach. Nagle straciły blask, ukazując to, co do tej pory rudowłosa starała się ukryć- zmartwienie oraz strach. Może dla Fabiana była to tylko głupia gra z jej strony, działanie na przekór, bezsensowne i głupie. Paradoks, tak. Ale przecież nigdy nie uważała się za wroga aniołów. Istnieli, nie wchodzili jej w drogę, równie dobrze mogła nigdy żadnego nie spotkać... do tej pory. Jedyne co wiedziała na ich temat to to co opowiadano jej w klasztorze. Same złe rzeczy, tak, ale przecież była istotą myślącą i musiała sama odkryć co jest prawdą, a co nią nie jest. Tylko jak tego dokonać gdy w głowie nadal kołaczą się nauki przełożonych, a pierwszy osobnik tego gatunku mówi jej tak okropne rzeczy? Teraz jednak starał się wszystko sprostować. Słuchała więc go, a w czasie gdy się tłumaczył, odstąpiła krok w tył i objęła dłońmi nagie ramiona. Chłodny dreszcz przeszedł ją po plecach. Cholera... co ona miała zamiar zrobić? Dlaczego? Teraz jej spojrzenie poza zmęczeniem wyrażało także skruchę. Z jednej strony postarzała się o kilka lat, z drugiej znów wyglądała jak mała dziewczynka.
- Ja... nie pamiętam. Od dawna staram się sobie przypomnieć jak miał na imię... - ciężko jej było to wyjaśnić, więc nawet się tego nie podjęła. Wlepiła spojrzenie w swoje stopy. Drżała. Czy zrozumiałby gdyby mu powiedziała, że ktoś majstrował przy jej wspomnieniach? Czy mógłby jej z tym pomóc? Przed chwilą powiedział, że nie znajdzie swojego mentora w Edenie, jak mogłaby go o cokolwiek poprosić?
- Zawsze nosił przy sobie miecz, był fechmistrzem. Długie czarne włosy wiązane w kucyk, równie ciemne oczy i wyjątkowo zimne dłonie... Tylko tyle pamiętam. No i był zawsze wysoki, wyższy ode mnie.
Dopiero zdała sobie sprawę jak mało pamięta na temat swojego mentora, trenera i niemal ojca. Aż wstyd jej było spojrzeć Guerre w oczy. Ale po raz kolejny, co innego mogła zrobić? To nie była jej wina, że straciła część swoich najcenniejszych wspomnień. To wszystko przez Kościół... To wszystko jego wina. Mimo to, cień uśmiechu przemknął po jej twarzy. Był dobrym człowiekiem, musiał zostać aniołem. Albo przynajmniej takie było jej zdanie.
Nie zdziwiła się gdy ją odrzucił. Była z Kościoła. W dodatku zachowała się okropnie przez jedno niedopowiedzenie. Ale przecież to było dla niej tak istotne... mógł mieć nieco więcej wyczucia, wszak pewnie liczył sobie setki lat, jak nie tysiące, i powinien wiedzieć jak obchodzić się z kobietą. Prawda? Westchnęła. Ciężko było jej się utrzymać na nogach, a jeszcze ciężej myśleć logicznie. W końcu osunęła się na ziemię i usiadła. Kamyczki raniły jej nogi, ale nie zwracała na nie większej uwagi. Była zbyt zajęta powstrzymywaniem łez. Nie mogła już zatrzymać szlochu, który wstrząsnął jej ciałem. Nie kontrolowała go, ale zawsze mogła mieć nadzieję, że jak nie spojrzy na Fabiana, to ten nie zauważy, że płacze.
- Proszę... pomóż mi go odnaleźć. - był to niemal szept w porównaniu ze wszystkim innym co do tej pory mówiła. W dodatku w jej głosie słychać było tłumioną rozpacz. Jeżeli teraz jej odmówi, złamie jej całkowicie serce. Jeśli się zgodzi, na ile może mieć pewność że nie jest jedynie dobrą aktorką, która wymyśliła sobie całą tą historię by wedrzeć się do Edenu? Od jego decyzji mogło bardzo wiele zależeć. Niech lepiej wybiera rozsądnie.
- Zrobię co zechcesz, tylko mi pomóż.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.14 17:28  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
The blind eye can no longer be cast
The clock is ticking, there is no second chance.


Roziskrzona ścieżka - Page 2 Mcd8pd

>> Hello, my victim. <<
_________

Twoja prośba została wysłuchana. Modlitwa płynąca z malinowych ust stała się niemal namacalna. Nagle zapadła cisza - nie słyszeliście już śpiewu ptaków, szumu liści czy okolicznych traw. W twojej głowie nagle rozległy się tajemnicze szepty. Nie można było określić ich źródła - Guerre nie słyszał nic. W dodatku złapała Cię migrena.
Po kilku sekundach wszystko ustało. Twój umysł był skutecznie otumaniony, zupełnie jak po sporej dawce leków nasennych. Przez chwilę byłaś senna - i ta chwila wystarczyła, by wytrącić Cię z czujności. W przeciwnym wypadku z pewnością usłyszałabyś szelest okolicznych krzaków, z których właśnie wyskoczył ogromny niedźwiedź. Był on stosunkowo duży, sięgał w pozycji stojącej na czterech łapach prawie dwa metry! Jego ślepia wyglądały jak dwa, jarzące się, czarne węgle. Zero uczuć, emocji - typowy zdziczały wymordowany. Doskoczył on do was, z podłym rykiem uderzając w Taihen. Przez resztki własnego człowieczeństwa zawahał się, przez co łapa jedynie drasnęła ramię dziewczyny. Szok ogłuszył Cię, zamknęłaś oczy... a gdy je otworzyłaś, po bestii nie było już śladu. Guerre widział przed sobą tylko ciemność. Nie słyszał ryków. Nie czuł woni krwi.
Dwadzieścia metrów od was stała tajemnicza, odziana w rubinowe ponczo i kilka naszyjników. Nie widzieliście twarzy, zakrytą kapturem, jedynie morskie, przenikliwe oczy wierciły dziury w waszych sercach. Wolnym krokiem podeszła do was, kłaniając się delikatnie, nie wykonując gwałtownych ruchów.
-Witaj. - odezwała się, patrząc na dwójkę, utkwiwszy jednak wzrok na sylwetce Taihen - Przypadkiem widziałam... co tu się stało. Krwawisz! - zauważyła, chwytając jej dłoń w swoje nienaturalnie lodowate palce. - Potrzebujesz opatrzenia. - Spojrzała szybko na Guerre. - Chodź ze mną. - odwróciła się gwałtownie i ruszyła naprzód, w głąb lasu. Wydawałoby się, że nie porusza się jak istoty z tego wymiaru - wyglądała jakby "sunęła" niczym zjawa czy duch, jednak długa szata dość dobrze to zakrywała. Drzewa jakby słuchały się władcy - czy to iluzja? Rozsuwały się, trzęsąc liśćmi na powitanie, kłaniając się majestatycznie.    
Pójdziecie za tajemniczą postacią?

Taihen - głęboka rana na ramieniu, zdarta skóra z kolan, kamyczki wbite w skórę na łydce || Guerre - bez szwanku.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.14 20:19  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Czy już oszalała? To nie był pierwszy raz gdy prosiła o odnalezienie Mentora. Nie pierwszy raz także wszystko zamierało. Nie miała jednak czasu by się nad tym zastanawiać. Przenikliwy ból przeniknął jej skronie.

Teraz powinnaś spokojnie iść, gdzie wszystkie twoje warstwy mogą stać się trzciną.
Świat szeptał, drzewa szeptały. Ao przemawiał do niej w najmniej dogodnym momencie. Jej dłonie mimowolnie przywarły do skroni, zaś ciało skuliło się by uniknąć przenikającego go bólu. Nawet się nie spostrzegła jak stała już na nogach i przyjmowała cios z łapy Wymordowanego. Zdążyła jedynie zamrugać i zakołysać się na nogach, które najwyraźniej nie należały do niej. Nie chciały jej słuchać tak samo jak ręce, które zamiast dotknąć krwawiącej rany, opadły bezwładnie wzdłuż tułowia. Zapewne w takiej sytuacji najpierw postarałaby się rozluźnić. Poruszyć każdym mięśniem nim zrobi pierwszy krok. Teraz jednak nie miało to sensu. Jedno mrugnięcie wystarczyło by napastnik zniknął, a jego miejsce zajęła starsza kobieta. Zaraz, czy na pewno?

... wszystkie twoje kończyny mogą stać się drzewami...
Głos szeptał wściekle, zmuszając ją do przytaknięcia w duchu. Zakołysała się po raz kolejny, nieprzytomnie obserwując staruszkę. Chciała żeby Guerre się odezwał. Zrobił coś. Pomógł, o ile nie stracił przytomności na widok sączącej się z jej ramienia krwi. Nic się jednak nie działo. Jedynie zimny dotyk przypomniał jej czego poszukiwała przez cały ten czas i dokąd zmierzała. Trener. Potrzebowała go. Był odpowiedzią na wszystkie jej wątpliwości. Czy ona mogła ją do niego zaprowadzić? Czy miała z nim coś wspólnego. Dotknęła zimnej dłoni kobiety, starając się nieco rozjaśnić myśli. Oprzytomnieć. Nadal jednak była taka zmęczona. Tak bardzo senna...

... umysł zginie pośród szmaragdowych polan...
Czyżby to była odpowiedź? Ale... jakim cudem znalazła się tutaj, łącząc ze swoim ja, które było daleko od niej tak w przestrzeni jak i w czasie. Powiodła zielonymi ślepiami po koronach drzew. Widziała także polany. Nie było jednak ani jednej trzciny. Znów spojrzała na zakapturzoną postać. Skinęła z wysiłkiem głową. Wszystkie żywe myśli wyparowały jak za dotknięciem magicznej różdżki. Czuła się jak w transie, którego nie chce się opuszczać.
- Ru...szajmy. - szepnęła i tak uczyniła. Nie zważając na Archanioła zaczęła iść za nietypową postacią. Nawet nie zdziwiło jej zachowanie drzew, zwyczajnie wpatrywała się w rąbek peleryny, z nadzieją, że uchyli tajemnicy, która się pod nim skrywała. Z nadzieją, że zaprowadzi ją tam, gdzie odkryje wszystkie poszukiwane przez nią odpowiedzi.

Tam wszystkie moje dzieci mogą stać się mną.
Gdzie zostanie jedyną słuszną istotą. Gdzie przejmie tytuł Prorokini.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.14 20:46  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Staruszka uśmiechnęła się chytrze. Nikt jednak nie zdołał zauważyć tego skromnego, zdawać by się mogło gestu nic nie wnoszącego do całej fabuły. Szły tak dłuższą chwilę, nie odzywając się do siebie słowem. W końcu staruszka zatrzymała się, a jej rubinowa szata zafalowała na wietrze. Czarne jak smoła, kręcone włosy opadły na ramiona, jej duże, fioletowe, kocie oczy przeszyły Taihen na wylot. Wyglądała dość młodo jak na swój, nie będziemy ukrywać, spory wiek. - Zapraszam serdecznie, proszę... wejdź - zaczęła, wskazując drewniane drzwiczki do chatki z naturalnego, leśnego materiału, trochę przypominającego norkę lisa. Wokół nich rozciągała się szmaragdowa polana, niczym wielki, wzburzony ocean. Trawa tańczyła na wietrze, kłaniając się z szacunkiem kobietom. Nieznajoma otworzyła szeroko drzwi, zapraszając Taihen do środka. Sama wkroczyła tam, zajmując miejsce w wielkim, obłożonym kilkunastoma poduszkami fotela. Jej nienaturalnie długie, chude dłonie z zaostrzonymi równo paznokciami ułożyła kulturalnie na kolanach, zakładając nogę na nogę. Na jej prawej dłoni połyskiwały wieczornym blaskiem trzy pierścionki - jeden kolorem przypominał sztorm na morzu, drugi złociste słońce w środku lata, trzeci zaś gorący ogień, pożerający kolejne partie lasu. Wskazała brance miejsce na równie dużym i wypasionym foletu. Sama ruszyła w stronę innego pomieszczenia, wracając niemal od razu z koszykiem. Położyła go na stole, uśmiechając się tajemniczo do kobiety. - Nie bój się, opatrzę tylko twoją ranę.
Chwyciła delikatnie jej zranione ramię, po czym wypowiedziała kilka niezrozumiałych słów. Rana, krew i ból zniknęły. Po prostu...
W koszyku, jak się okazało, trzymała najróżniejsze owoce. Kolory wypełniły teraz pomieszcznie. Soczyste jabłka, banany, słodkie winogrona, gruszki, kuszące wiśnie, czereśnie i śliwki... do wyboru, do koloru. Zapraszającym gestem przysunęła koszyk w jej stronę, sama biorąc w objęcia gruszkę i wgryzając się w nią ostrożnie. - To owoce z mojego własnego ogródka. - powiedziała, wycierając palcem prawą wargę. - Jadę je sprzedać na targ... tylko dzięki temu udaje mi się przeżyć. - nie można było przeoczyć jej trochę smutnego wzroku. Całe pomieszczenie było ozdobione starymi obrazami, większość z podartym płótnem. Stół, krzesła, łóżko w najciemniejszym kącie wysławiane tanią skórą... wszystko było drewniane, a nieliczne partie mieszkania obrastała powoli trawa. Staruszka chwyciła dziewczynę niespodziewanie za rękę. Pogłaskała ją, po czym objęła w obie otwarte dłonie. - Jestem Etiopeja. A ciebie jak zwą? - spojrzała w jej zielone oczy. - I co robiłaś, drogie dziecko, w tym lesie? Nie jest tu do końca bezpiecznie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.14 21:28  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Nie postrzegła uśmiechu. Ciężko było jej pomyśleć o czymkolwiek czy nie byłyby stopy idącej przed nią kobiety. Oraz dłonie. Nadal czuła ich dotyk na swojej skórze. Może właśnie dlatego poruszała się teraz posłusznie i równie grzecznie weszła do chatki urządzonej wyjątkowo skromnie, nie licząc owych dwóch foteli. Rozejrzała się, jednak nie wyniosła żadnych wniosków z tego co zobaczyła. Wiedziała jedynie, że musi usiąść, oraz że historia opowiedziana jej przez kobietę idealnie pasowała do tego co widziała na własne oczy. Nic dziwnego, że jej domostwo było tak ubogie, skoro jedyne co robiła by je utrzymać to sprzedawanie owoców na targu.
Jej myśli znów odpłynęły, otulone miękkością oraz wygodą wielu kolorowych poduszek. Zanotowała istnienie trzech kamieni: niebieskiego, żółtego oraz czerwonego, jednak fakt, że były osadzone w pierścieniach gdzieś jej umknął. Mimo to ich piękno wykrzesało na ustach Branki łagodny uśmiech, zaś lica pokraśniały. Obserwowała jak kobieta krząta się po domostwie. Jak niesie ku niej koszyk. Jak chwyta jej ramię i sprawia, że rana znika. Nie zdziwiło jej to, wszystko było wolą Ao, albo tak właśnie sobie wmawiała. Była jednak wdzięczna kobiecie, co wyraziła nadal nieustępującym posłuszeństwem. W końcu i tak uwielbiała owoce, czemu więc miałaby ich nie skosztować? Na myśl przyszło jej kilka przykładów, które każdego odstraszyłyby od skosztowania cudzych specjałów. Sama Persefona przecież była niezbitym dowodem, że wystarczy tylko kilka nasion, pestek, czegokolwiek, a zostanie powiązana z danym miejsce na zawsze. Wiśnie jednak wyglądały tak soczyście, a wargi niecierpliwie pragnęły skosztować ich soku. Wzięła więc jedną z bordowych od słońca kulek i wsunęła do ust, rozgryzając i uwalniając cierpką słodycz. W tym samym czasie słuchała i obserwowała. Smutna mina sprawiła że i mina Taihen nieco zrzedła. Skłoniła przed kobietą głowę.
- Czemu więc nie zaczniesz uzdrawiać? Wiele osób odwdzięczyłoby się pracą bądź dobrami. W tym ja.
Ostatnie zdanie niemal wyszeptała. Nie wiedziała skąd w niej tyle szczerości, ale ten moment uwagi po chwili znów się rozpłynął, przytłoczony miłym ciepłem poduszek, oraz chłodem kobiecej dłoni, która z taką czułością głaskała jej własną. Spojrzała w dół, zdziwiona, ale dotyk był tak znajomy, że nie odważyła się cofnąć. Lekko ścisnęła dłoń kobiety i przeniosła spojrzenie na jej fioletowe oczy, tak nienaturalne, że zapewne powinny przejść ją ciarki po plecach.
- Jestem Taihen. Szukałam... szukałam odpowiedzi.
Wzmianka o niebezpieczeństwach grożących w lesie wydała się jej zwykłą kurtuazją. Pochodziła z Desperacji, która była zdecydowanie bardziej niebezpieczna niż jakiekolwiek tereny Edenu. A przynajmniej tak sądziła.
- To był jedynie niedźwiedź. Nic mi się nie stało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 21:02  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Starsza kobieta jakby zamyśliła się na chwilę. Nie reagowała na słowa Taihen, była skupiona na ruchu jej warg, lecz nie słyszała. Wyraźnie się wyłączyła, by po dłuższej chwili wrócić do świata żywych. - Są takie dary i tajemnice, których się nie ujawnia, drogie dziecko. - uśmiechnęła się serdecznie, gładząc dziewczynę po aksamitnej skórze. Swój wzrok zatrzymała właśnie na nich. Nie spuszczając z nich wściekle fioletowych oczu, wzdrygnęła się lekko. - Odpowiedzi? Na co?
Po ostatniej wypowiedzi Taihen podniosła wzrok. Na jej twarzy malowało się lekkie zdziwienie, które szybko przemieniło się w poważny wyraz twarzy. - Mylisz się. To nie był niedźwiedź. - pomieszczenie ponownie przeszyła grobowa cisza. - Owszem, nic Ci się nie stało, ale to dzięki mojej szybkiej pomocy... i sile, która nad tobą czuwa.
Kobieta wstała, podchodząc do jednej z najciemniejszych kątów. To tam właśnie mieściły się stare, skurzone księgi. Kurz latał na wszystkie strony, powodując u staruszku atak kaszlu. Chwyciła jedną w pomarszczone ręce. Nosiła ona dziwną nazwę w nieznanym Taihen języku. "Eakom Kasheren Oi". Kobieta podeszła do dziewczyny, kładąc delikatnie grubą na ponad tysiac stron księgę, z własnoręcznie ozdabianą okładką.
- Tu znajdziesz odpowiedź... - powiedziała, a Taihen mogła zauważyć, że ta wyraźnie słabnie w oczach. Zakaszlała, po czym obdarzyła ją serdecznym uśmiechem. Otworzyła wielką księgę i podsunęła kobiecie. - Proszę, zobacz. - pierwsze siedemdziesiąt stron były puste. Puściutkie, czyste kartki. Dopiero od strony siedemdziesiątej pierwszej można było zauważyć napis pisany bardzo małymi literkami. "Gryzę się w język i rozpalam swoje marzenia."
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 22:34  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
- Odpowiedzi... na wiele pytań.
Nie miała ochoty jej zdradzać swoich wątpliwości. Nawet jeśli była chroniona przez troskliwą dłoń Ao, ta kobieta miała w sobie coś niesamowitego. Coś, co nie pozwalało zapomnieć o niebezpieczeństwie. Czyżby to fioletowe ślepia? Może moc, którą się posłużyła przy Taihen. Lecz głównych powodów nie dało się wyjaśnić, ani nawet wymówić na głos. Wpatrywała się w istotę przed sobą i słuchała. Niedźwiedź czy wymordowany, nie robiło jej to większej różnicy. Nadal nie miała pojęcia o czym mówiła ta kobieta. To zwykłe draśnięcie, samo by się zagoiło za kilka bądź kilkanaście dni. Przygryzła wargę.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale jej towarzyszka znów rozpoczęła wędrówkę po chatce pełnej tajemnic. Obserwowała jak wędruje do kąta oraz jak wraca z księgą. Zmarszczyła brwi. Czy ktoś kiedykolwiek spisał przepowiednie Nowego Boga? Przyjęła tom, starając się oddychać przez usta by powstrzymać kichanie. Dłonią starła kurz z okładki, by lepiej przyjrzeć się tytułowi. Nie rozumiała go. Nie miała pojęcia co znajdzie w środku ani dlaczego to właśnie jej została wręczona ta księga. Spojrzała pytająco na staruszkę, jednak to co zobaczyła jedynie ją zaniepokoiło. Zmarszczyła brwi, widząc, jak karty przewracają się przed nią. Pusta, pusta, pusta...
Gryzę się w język i rozpalam swoje marzenia.
Kartkowała dalej, z nadzieją, że coś jeszcze się pojawi na przewracanych stronach. Może napis się powiększy? Może nieco rozwinie? Robiła to jednak bezmyślnie. Powtórzyła to zdanie na głos, trzy razy. Bez ostrzeżenia przygryzła język, z nadzieją, że może to w jakiś sposób zadziała. Wszystko pozostawało jednak dla niej zagadką. Przyćmiony umysł nie pomagał, a jedynie utrudniał sięganie o najprostsze rozwiązania. Czyżby ścigała jedynie mary? Może powinna porzucić marzenie o ponownym spotkaniu z Mentorem, ale co wtedy oznaczało gryzienie się w język? Mogła zawsze wygłaszać wszem i wobec cóż skrzy się w jej głowie. Para zimnych dłoni oraz błogosławieństwo Ao. Nic więcej jej nie zaprzątało.
- Nic nie rozumiem.
Wyznała w końcu, znów patrząc na kobietę. Nie odchodź, przemknęło jej jeszcze przez myśl, jakby tą jedną prośbą mogła ją powstrzymać od słabnięcia. Lecz kto wie, może ta kobieta nie rozpłynie się na jej oczach, w końcu nie jest to jeden ze złych snów jakie nawiedzały ją za młodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.14 14:31  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Na stronie czterysta trzydziestej szóstej mogła zauważyć inny napis. "Śniłem o Tobie niemal każdej nocy. Jak wielu sekretów potrafisz dochować? "
Staruszka siedziała nieruchomo. Przytaknęła tylko, gdy ta stwierdziła, że nic nie rozumie. - Moje stare oczy nie widzą prawie nic. Tym bardziej małych literek. Szczerze, myślałam, że książka ta jest pełna słów i legend. - zaśmiała się. - Ale lepiej, że jest prawie pusta. I tak nie masz wiele czasu do namysłu. - i następny tekst, mieszczący się na sześćset sześćdziesiątej szóstej stronie: "noce zostały stworzone głównie po to, by mówić rzeczy Których nie możesz wypowiedzieć następnego dnia" - Spiesz się. Musisz go zabić. Zabić proroka. Unicestwić go. - powiedziała, wstając powoli od stołu. Podeszła do jednej z półek, biorąc stamtąd skromny, złoty sztylet i małą fiolkę z czarnym płynem w środku. Wróciła do Taihen, podając jej te dwa przedmioty. - Na sztylet ten napłynęła łza Tajgi, córki króla dalekiego królestwa Ytionu. Straciła ona ojca w walce ze złymi Bogami, którzy domagali się krwawej ofiary w postaci drugiej córki władcy, niespełna kilkuletniej Getory. Rozpętało się wtedy piekło, o którym świat nie słyszał. Bogowie odcinali każdemu napotkanemu głowę, oszczędzali tylko starszych, kilkuletnich i wszystkie żyjące jeszcze dziewice. - zajęła miejsce koło dziewczyny. - Ale ostatecznie Tajga tym oto sztyletem, podstępem odebrała życie najwyższemu i najsilniejszemu z bogów.  A w tym - i tu chwyciła i podniosła fiolkę - znajduje się jego krew.
A na ostatniej kartce był jeszcze jeden napis.
"Więc czy masz odwagę?"
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.14 18:00  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Księga wpatrywała się w Taihen równie przenikliwie co kobieta w nią. Czuła fakturę kart, ich zatęchły zapach. Na kolanach miała skórę, która sprawiała, że dostawała gęsiej skórki. Czytała słowa. Chłonęła słowa. Połykała je. Jej oddech mimowolnie przyspieszył, gdyż czuła, że już niemal jest na mecie. Zostało kilka metrów by dotarła do celu za którym podąża. Nie widziała tam odpowiedzi, jedynie szepty i wskazówki. Nocą. Pójdzie do niego nocą, już widziała to oczyma wyobraźni. Wejdzie tam jak zwykle, tajnym przejściem i pokaże mu się jakby nigdy nic. Będzie miała przy sobie nóż... albo garotę. Może udusi go własnymi rękami. Czy potrafi dochować sekretu? Czy potrafi pozostać jedynie w snach? Nikły uśmieszek splugawił jej wargi. Skinęła głową w odpowiedzi. Oczywiście. Niedługo wszyscy się o tym przekonają.
Jednym uchem słuchała tego, co mówiła do niej kobieta. Wiedziała, że nie ma dużo czasu. Jesteś zmarnowana, tracąc czas. Te słowa były tak błahe, tak powierzchowne, a mimo to utkwiły w jej pamięci. Jakby Ao nadal do niej przemawiał i powtarzał po raz wtóry te słowa. Nie musiała jej poganiać. Wręcz zatrzymywała ją swoją opowieścią i niedołężnością. Mogła to zrobić już teraz, zerwać się do biegu. Była jednak przynajmniej o dzień drogi od gór Shi. Sporo wody upłynie nim dotrze tam, gdzie znajdowało się jej przeznaczenie. Zagryzła wargę, czekając. Było to jednak oczekiwanie zniecierpliwione. Wierciła się, rozglądała. Zaciskała i otwierała dłonie, czując, jak skóra marszczy się i napręża. Spojrzała na nie, jak przyjmowały przedmioty od rozmówczyni. Sztylet i fiolka. Sztylet i fiolka, które poza śmiercią, zawierały także historię i wspomnienia.
Nie musiała domyślać się przeznaczenia ostrza. Leżało idealnie w jej smukłej dłoni, zaś złoto dziwnym trafem błyszczało jakby niedawno jeszcze było polerowane. Nie zaśniedziało, a wręcz pozwalało Taihen spojrzeć swojemu odbiciu w oczy. Zamrugała. Bardziej jednak dziwiła ją krew, o której wspomniała kobieta. Tutaj ostrożność już zwyciężyła. Wpatrzyła się w fiolkę z niepokojem. Pod światło. Zmarszczyła brwi.
- Czy to trucizna? Czy mam ją wypić?
Nie wiedziała. Była dla niej całkowitą zagadką i ta właśnie myśl powstrzymywała ją przed zerwaniem się z miejsca i ruszeniem ku celowi. Zamiast tego przesunęła dłonią po ostatniej karcie księgi. Owszem, miała. Sztylet przytroczyła do pasa gdzieś w okolicy miecza. Fiolkę ostrożnie wsunęła do jednej z sakiewek.
Przez chwilę błądziła myślami, czekając na odpowiedź. Czy będzie musiała iść? Czy obudzi się w swojej celi z bólem głowy? O tym jednak musiał zadecydować Ao.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.14 1:00  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Rzeczywiście, niewiele rzeczy pamiętała o swoim Mentorze. Guerre był trochę zakłopotany tym wszystkim, bo mimo wszystko jej opis nie mówił zbyt dużo, a zarazem nie przypomina sobie, aby ktoś taki gościł progi Edenu. Co miał zrobić? Kiedy da jakąkolwiek odpowiedź, dziewczyna znowu się zawiedzie, stwierdzi, ze bluzga, jest kłamcą, oszustem... Ciekawe jak bardzo jego myśli myliły się z rzeczywistością. 
Nie próbował tego sprawdzić. 
W tej jednej chwili złość kobiety nagle opadła, zaś pojawiło się wiele innych, nowych emocji. Brak logicznego myślenia, chęć odnalezienia swojego jedynego mentora... To wszystko zamykało się w ogromną kulę, która była tak krucha, gdzie wystarczył tylko jedne niepoprawny ruch i wszystko na nowo zamieniało się w złość, ból i jeszcze większe cierpienie. Jak daleko powinien się posunąć? A może to jest właśnie ten moment, kiedy powinno uciec się od odpowiedzialności? Wojna, wszędzie wojna... Tylko właśnie to widział przed oczyma.  
Kobieta usiadła na ziemi, a Archanioł nadal nie wykonał żadnego ruchu. To wszystko działo się tak nagle, musiał pomyśleć. Kolejne słowa uderzyły go w twarz. Znowu mętlik w głowie, znowu ta okropna bezsilność. Pomóc czy uciec? A jeśli to pułapka, to co wtedy? Oj Fabian...
W końcu zdecydował się, ale zdecydowanie o parę minut za późno. Z kobietą zaczęło się coś dziać, coś niewłaściwego. Tak nagle źle się poczuła? Nie, to nie mogło być to. Guerre podszedł do niej, chcąc zainteresować się stanem kobiety, jednakże niespodziewanie z krzaków wyskoczyło jakieś zwierzę i pokiereszowało ramię dziewczyny. Krew? Oj tak Fabianie, oj tak. Mimowolnie cofnął się od niej o krok... nie, o parę kroków. Jej zapach był zbyt wyraźny... Jakim cudem nie usłyszał żadnych odgłosów mając tak doskonały słuch? To były jego ostatnie myśli przed zemdleniem. Nawet nie widział tego, jak Taihen oddala się ze staruszką. Nie widział nawet staruszki, nie zdążył. To było tak nagłe, tak ohydne i paskudne, że... 
Obudził się, wymiotując dzisiejszy posiłek. Splunął ślinę i rozejrzał się wokół siebie, ogarniając jednocześnie myśli i... gdzie jest dziewczyna? Doskonale pamiętał, że była ranna i nie była to byle jaka rana. Ktoś się nią zaopiekował? A może sama poszła szukać jakiejkolwiek pomocy, a po drodze zemdlała przez ilość utraconej krwi? Za dużo pytań, za dużo. Koniec końców Fabian podniósł się z ziemi, ogarniając swoją osobę i ruszył w głąb lasu w poszukiwaniu Shi. Sumienie nie pozwalało zostawić tej sprawy od tak po prostu; musiał ją znaleźć i przynajmniej dowiedzieć się, czy nic jej nie jest. Wtedy będzie spokojny. Bo w końcu była taka osłabiona... 
Czas leciał. Sekundy zamieniały się w minuty zaś one w całe trzy kwadranse. Wtedy dostrzegł coś w rodzaju chatki. Bez żadnego zabezpieczenia, broni, niczego, udał się tam. Jest jedna szansa na milion, że ona mogłaby tam być... Nie? Nie wiedział, co go czeka za drzwiami chatki, ani czego mógłby się spodziewać. Mimo wszystko miał odwagę i bez najmniejszego wahania zaczął otwierać drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach