Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 18.04.17 19:52  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Siedział w Asylum, rozkoszując się dniem pięknym jak każdy tutaj. Słońce nie docierało z żadnej strony, do powierzchni mieli grube metry cementu i betonu (lub bekonu, kto to tam wiedział) a temperatura zawsze panowała taka sama. Żarówki z niebieskimi filtrami zabezpieczającymi wszelkich uzależnionych przed przysłowiowym dawaniem sobie w żyłę intensywnie świeciły nad głowami każdego aktualnego gościa. Było ich mniej niż zazwyczaj, wieść o tym, że Zone razem z Asylum w pełni ponownie działają dopiero się rozchodziła po Desperacji w tych bardziej elitarnych kręgach.
Na pewien sposób wieść ta go cieszyła. Może i nie zyskiwał takich sum i takiej ilości informacji jak przy normalnym ruchu, ale przynajmniej był całkowity spokój.
Plus mógł w spokoju porozmawiać z wyznaczonym człowiekiem.
W końcu zza kolumny wychylił się ten, na którego czekał.
- Christopher, jak dobrze że już jesteś. Arthur, polej nam coś lekkiego, będę prowadził niedługo.
Wymiana zdań i informacji z naczelnym papierologiem DOGS przebiegała zgrabnie i płynnie.
- Abstrahując od sprawy z KNW i ich prorokinią zsyłającą rzeź na anioły, dowiedziałem się dziś od jednego z gości tego przybytku, że organizują coś z okazji chrześcijańskiego święta, czyli wielkanocy. Planuję się wybrać żeby odpocząć od wszystkich możliwych spraw, może chciałbyś dołączyć? Oboje dobrze wiemy jak wszelki nakład pracy biurowej potrafi znużyć i zmęczyć. Plus miałbyś darmową podwózkę do was.
Długo nie czekając, dopił zawartość swojej szklanki i ruszył ku wyjściu przez tunele.
Po drodze do swojej siedziby aby wziąć kilka rzeczy i skorzystać z drezyny, wykonał szybki telefon do jednego ze swoich podwładnych aby powiadomić o jego podróży. Nadajnik w jego bucie powinien przybliżyć jego położenie w razie jakichkolwiek ewentualności, jednak nie widział większej potrzeby w użyciu go.
~~~
Duchota w trakcie jazdy na motocyklu to na pewno nie jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, lecz wciąż nie odbierała miłego uczucia podróży na jednośladowcu. Bandana w czerwono-czarną szachownicę szarpała się przy wietrze, dzielnie ochraniając twarz przed piachem. Jakakolwiek próba dialogu pomiędzy dwójką przemierzającą suchy ląd nie miała zbytnio sensu przez decybele wydobywające się z maszyny, tak więc Marcus nawet nie próbował podjąć się takowego działania. Zamiast tego, w ciszy skupił się na prowadzeniu, wypatrując przy tym ewentualnych wrogów. Na ich szczęście, obyło się bez korzystania z zamontowanego karabinu.
~~~
Gdy przejechali zieloną granicę między Desperacją a Edenem, zatrzymał się na moment, po czym wyłączył maszynę i wyciągnął z jednej z toreb niedługi kij z zawieszoną białą flagą na nim. Bez słowa wetknął go w lufę karabinu aby oznajmić pokojowe przybycie. Po chwili, ponownie byli byli w drodze, dając znać okolicznej faunie i florze, iż mają gości na zbyt hałasującej maszynie. Było mu w pewnym stopniu głupio, że jego dziecko tak głośno się zachowuje, ale nie miał na to niestety żadnego wpływu, zupełnie jak z prawdziwymi dziećmi, które są rozpieszczone przez rodziców.
Pewnie dlatego ich nie miał, a przynajmniej nie intencjonalnie.
W końcu jednak udało im się zajechać w określone przez Anioła miejsce, mijając przy tym nieznajomą dwójkę.
Fakt, iż ktoś witał ich przy samym wejściu na ścieżkę potwierdzał trafność w związku z odnalezieniem punktu.
Zatrzymał maszynę kilkanaście metrów przed Ismaelem, w miejscu gdzie początkowo zaczynała pojawiać się ścieżka.
- Dotarliśmy Christ, schodź.
Nie wyciągał żadnej broni, miał na sobie swoje kabury naramienne na pasach, ale bronie w nich były zabezpieczone. AA-15 zostało przyczepione do boku motocykla.
- Idź przodem i przywitaj się z nim proszę, pewnie nas poprowadzi.
Po tych słowach skierowanych do Skoczka, chwycił za kierownicę motocyklu i zaczął go prowadzić do przodu. Wiedział, że zostanie w pewnym stopniu w tyle przez ciężar, ale nie miał zamiaru pozostawić swojego dziecka na środku drogi w obcym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.17 16:44  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Jego spotkania z aniołami zwykle wynikały z inicjatywy Liriella, a dzisiejszy dzień tylko przypomniał mu, dlaczego nieszczególnie przepadał za spędzaniem czasu ze skrzydlatymi – z wyłączeniem tego, który zaciągnął go tu niemalże siłą (swojego uroku osobistego). Pomijając to, że większość podchodziła do niego z dystansem – bo jak to tak, żeby wymordowany przebywał w Edenie – większość z nich rozwodziła się na tematy, które niczym nie różniły się od przeprowadzanych lekcji, na których to jeszcze za życia zazwyczaj rozkładał się na ławce i spał w najlepsze. Nie przywiązując większej uwagi do towarzystwa, rozglądał się po otoczeniu, nawet nie kryjąc się ze swoim znużeniem, które wypisało się zarówno w jego oczach, jak i na samej twarzy. Jedynym powodem, dla którego jeszcze znosił ględzenie tego starego grzyba, był towarzyszący mu czarnowłosy, na którego zerkał co jakiś czas, chcąc się upewnić, że rzeczywiście nadal stał obok. Sawyers zdawał sobie sprawę, że dla jego towarzysza ten temat był o wiele bardziej pasjonujący i był też pewien, że czarnowłosy ubrałby go w znacznie bardziej przystępne i ciekawsze słowa, nie wysysając przy tym jego energii nudnym monologiem.
Potarł kark palcami, jakby to właśnie na niego zwaliło się całe zmęczenie i pochylił się w stronę Lir'a, zmniejszając odległość pomiędzy nimi do takiego stopnia, że podmuch gorącego powietrza padł na policzek anioła zastępu. By jeszcze bardziej zwrócić na siebie jego uwagę, małym palcem lekko zaczepił o jego dłoń w wyjątkowo dyskretnym geście.
Imprezy u was zawsze są takie żywe? ― spytał półszeptem, byleby tylko on zdołał go usłyszeć. Do końca nie chciał przyjąć do wiadomości, że to wszystko było tak na serio.
„A wy... Co myślicie na ten temat?”
Momentalnie wyprostował się, jakby ktoś zdzielił go przez łeb za wcześniejsze spoufalanie się. Para ciemnych oczu ulokowała swoje spojrzenie na Malakh'u, a w tęczówkach Iana pojawił się błysk zdezorientowania. Nikt nie wspomniał mu wcześniej, że czekał ich jakiś test i należało uważać na każdą wypowiedź. Dla Ravena wątek sosen urwał się mniej więcej w jednej trzeciej całej przemowy prowadzącego.
Wyluzuj, staruszku, to tylko drzewa.
Chociaż właśnie to miał na końcu języka, jakaś jego część – najpewniej ta odpowiedzialna za moralność – nakazywała mu zachować pozory dobrego wychowania. Niemniej jednak nawet uśmiech, który wykrzywił usta wymordowanego, był bardziej zażenowany niż uprzejmy. Ktoś jego pokroju diametralnie różnił się od aniołów i nie uważał, że pakując się między wrony, wkrótce miał zacząć krakać jak one.
Uważam, że ― zawiesił na chwilę głos, szukając odpowiedniego słowa ― to nudne ― odparł, z początku nie zdając sobie sprawy ze szczerości, która wzięła nad nim górę. Do końca był przekonany, że przyznał, że wykład był bardzo ciekawy. Na całe szczęście już po chwili nikt nie skupiał się na nim, a na nowych przybyszach, w których stronę i on zwrócił swoją twarz, wypuszczając powietrze ustami z niemałą ulgą, jakby z góry założył, że mieszkańcy Desperacji byli nieco normalniejsi, a przynajmniej odznaczał ich znacznie bardziej prosty tok myślenia. Zupełnie taki, jak jego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.17 18:15  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
......To nie tak, że Chris nie miał co robić. On zawsze był zajęty, a do tego często poobijany. Jednak spotkanie z Łowcami było na liście "pozycji obowiązkowych do wykonania" ze względu na ostatnie wydarzenia i problemy, które nieco dały w kość obydwu grupom. Pudel chciał zniwelować pewne ewentualne napięcia w sojuszu, tym bardziej, że Growlithe chwilowo nie był specjalnie reprezentacyjny. A wątpił, by Rottweiler miał ochotę cokolwiek tłumaczyć i przedstawiać miastowym rebeliantom. Dlatego osobiście ruszył się do M3, chociaż strasznie nie lubił znajdować się w pobliżu murów tej nieszczęsnej utopii. Za wysokie ryzyko, jak na jego gust, tym bardziej, że niespecjalnie miał dar do przekradania się. Odpukać, jak na razie dzięki Łowcom nie miał większego problemu z przedostaniem się do środka. A także odwiedzeniem Marcusa. Nawet, jeśli się potknął, to udawał, że nic takiego nie miało miejsca... ostatnio wychodziło mu to coraz lepiej.
Alkoholu rzecz jasna odmówił. Po pierwsze - w pracy pić nie wolno, po drugie - ogólnie wiadomo, jak wysokoprocentowe (tudzież nisko) trunki wpływają na jego zdolności komunikacyjne. Wolał pozostać trzeźwą gadułą. Zresztą, z tego też względu jego rozmowa z Zastępców była stosunkowo długa. Było wiele informacji do przekazania, wiele spraw do omówienia. Dobrze, że miał dobrą pamięć. Czekało go zdanie kolejnego długiego raportu Wilczurowi, poza tym dowiedział się paru interesujących rzeczy. Chociaż ostatnia propozycja od Marcusa nieco go zaskoczyła. Cóż, dzięki plotkom to i owo docierało do jego uszu, ale temat Wielkanocy przewijał się w bardzo, ale to bardzo skromnych ilościach, dlatego słowa Sleipnira zainteresowały go. A jako rasowy Pudel nie mógł zignorować jego propozycji. Tym bardziej, że stosunek aniołów i Psów był ostatnio dość napięty. O tym również musiał pogadać z pewną nieznośną strzygą, ale Wielkanoc powinna być dobrą okazją do wybadania gruntu.
-----
Czy trzeba wspominać, że Chris był zachwycony metodą podróży? Automatycznie odezwała się jego inżynieryjna żyłka i nawet jeśli nie było specjalnie wygodnie, to jednak miał okazję jeździć po "żywej" maszynie. Zboczenie hobbystyczne, ilość analiz dokonanych w myślach mogłaby przerazić, ale za to wyjątkowo nie zadawał żadnych pytań. Był zbyt zadowolony. Wystarczało mu słuchanie pracującego silnika, a do niesprzyjających warunków pogodowych na Desperacji przyzwyczaił się dawno temu. Jak nie mróz, to upał, jak nie zatykająca suchość, to wichry. Matka Natura najwyraźniej niekoniecznie była szczęśliwa z tak dużej ilości wymordowanych. I ludzi.
-----
W sumie przyszedł czas na najbardziej stresujący moment. Żółta chusta Chrisa owinięta była wokół prawego nadgarstka, a sekretarz nie zamierzał jej ukrywać. Przyszedł jako Pies i nic nie mogło tego zmienić. To, że swego czasu był wierzącym było inną sprawą. Zresztą do dzisiaj w pamięci pozostały mu modlitwy i część cytatów z Pisma, a także nikły płomyczek wiary. Niestety apokalipsa i natłok pracy sprawiał, że jak dotąd nie miał czasu, by poukładać sobie sprawy pomiędzy sobą, a swoimi wierzeniami. Skoro jednak powiedział już a, to trzeba powiedzieć i b.
Pomijając fakt, że jego zejście z motocykla wyglądała mało majestatycznie, ale lepiej się nad tym nie rozwodzić. Najważniejsze, że nie upadł swoimi czterema literami na ziemię. Tylko tego mu do pełni szczęścia brakowało.
Po krótkiej przemowie Ismaela odczekał chwilę na reakcję innych, a dopiero potem sam podszedł bliżej.
- Dzień Dobry - wyszedł nieco do przodu i nerwowym gestem zaczepił palcami o szlufki spodni. - Jestem Christopher Black, sekretarz organizacji DOGS. Pewnie powinienem na wstępie powiedzieć, że nie mam zamiaru wywoływać żadnych burd, chociaż skłamałbym mówiąc, że jestem tutaj tylko z własnych pobudek. Kiepski jednak ze mnie awanturnik.
Odruchowo potarł bliznę na policzku, mimowolnie wspominając zastrzelonego anioła. Chris nie lubił zabijać, jednak nie wahał się tego zrobić (powiedzmy, że nie wahał), jeśli nie dano mu większego wyboru. Cóż, można by się teraz spierać o to, czy cała ta akcja ratunkowa była potrzebna, ale to była inna kwestia. Wątpił, by anioły chciały oficjalnie o tym wspominać, tym bardziej w takim dniu.
- To jest Marcus - skinął głową w kierunku łowcy, nie dopowiadając nic więcej.
Już sam łowca powinien mieć szansę odezwania się i ewentualnego dopowiedzenia kilku słów. Pudel z kolei uważnie przyjrzał się towarzystwu, a także dwóm innym wymordowanym (albo ludziom, tudzież androidom, nie miał jeszcze okazji sprawdzenia tego).
- Zawieszenie broni? - rzucił w stronę Ismaela, wyciągając przy tym prawą dłoń.
Wilczur go za to nie pogłaszcze, ale robienie burd, mordowanie, polowanie i inne ciekawe rzeczy nie był jego specjalnością. Poza tym, nie chciał zabierać Sleipnirowi okazji do odpoczynku. W końcu mężczyzna sam wspominał, że chciał się "zrelaksować", jakkolwiek dziwnie to brzmiało w aktualnych czasach.


Ostatnio zmieniony przez Skoczek dnia 20.04.17 18:49, w całości zmieniany 2 razy
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.17 18:45  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
| Przepraszam za jakość. Do niedzieli jestem poza domem.

Stał tuż obok Iana, jakby nie do końca był pewien, czy jego właśni pobratymcy nie postanowią wykurzyć stąd wymordowanego, choć niewątpliwie mijało się to z ogólnie przyjętymi przez anioły normami. Wspomnienia po początkowych etapach, jakie obaj, Liriell i Ian, przeżywali w Edenie wciąż jednak zapalały czerwoną lampkę nad głową czarnowłosego. Na szczęście nie minęła dłuższa chwila, a chłopak widocznie się rozluźnił, będąc już pewien, że nikt nie spojrzy krzywo na towarzysza, co bezwarunkowo spowodowałoby pewien rodzaj buntu u Liriella – nawet jeśli niezbyt „wojowniczego”.
Nagle drgnął.
Hm? – Podniósł dłoń, przesuwając palcami po policzku, na który opadło gorące powietrze, choć prawdę mówiąc zrobił to głównie po to, by zerwać kontakt. — Zawsze. – Przyznanie się do tego nie stanowiło żadnego problemu, choć widać było, że bardziej skupiony jest na monologu Malakha, niż na Ianie. Szybko jednak dodał: — Świetnie, prawda? – Co faktycznie zabrzmiało, jakby tylko jakąś nieludzką siłą woli powstrzymywał się przed klaskaniem za każdym razem, gdy drugi anioł na moment przerywał, zapewne tylko po to, by nabrać wdechu.
Nawet sobie nie wyobrażał, jak znudzony musiał być Ian i jak nieciekawe wydawały mu się motywy dotyczące sosen, choć sam Liriell musiał w duchu przyznać, że nie tknąłby wciąż rosnącego drzewa, jakkolwiek rewelacyjnie nie miałoby się prezentować w czyimś domu.
Do teraz pamiętał, jak ciągał Iana po wszystkich największych puszczach Edenu, byle poznajdować odpowiednie kawałki drewna, powalone pnie, odłamane gałęzie, byle nie traktować rosnących przedstawicieli siekierą. Mieli co prawda to narzędzie, ale ostrze nie ujrzało jeszcze światła dziennego. Liriell za każdym razem panikował, gdy Ian przechodził obok schowka – koniec końców przyjęło się, że meble, jak zresztą cała chata, zrobione zostaną jedynie z tego, co było już „nieżywe”.
Dzięki temu Liriell był spokojniejszy.
Dziś też las tylko szeptał. To w ogóle możliwe, by cały Eden był tak bezpieczny?
— Uważam, że...
Liriell spojrzał zaskoczony na Iana, jakby do ostatniej chwili wierzył, że chłopak prędzej zacznie chrapać, niż pokusi się o odpowiedź. Jednak kiedy ta wreszcie padła, czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem i uniósł oczy ku niebu. Tego mógł się właśnie spodziewać.
Nie zdążył jednak niczego z siebie wykrztusić, bo już po chwili rozległ się trzask zwiastujący nadejście kolejnych osób. Liriell przysunął się mimowolnie bliżej Iana, zwracając twarz ku nadchodzącym, każdemu z nich poświęcając taką samą uwagę. Przywitał się z nimi jedynie kiwnięciem głowy; w gardle mu dziwnie zaschło, a ręce, które dotychczas trzymał luźno, wpadły w ledwo widoczne drżenie, dlatego zacisnął je w pięści i rozprostował palce, łudząc się do ostatniej chwili, że w czymś to pomoże. Koniec końców wzrok i tak zawiesił na Ismaelu, unosząc ramiona i opuszczając je w oczywistym geście.
Znośnie?
Dla niego wyglądało to rewelacyjnie, ale jako osoba odgrodzona grubym murem od takich tłumów nie mógł mieć stuprocentowej pewności. Ledwo znał teorię standardów, co tu mówić o praktyce.
Co takiego zaplanowaliśmy? – Pytanie posłał bezpośrednio do Malakha, zerkając na niego kątem oka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.17 19:28  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Była noc. Oddychała miarowo zwinięta niczym kulka włóczki pod stosem przesiąkniętych brudem ubrań Yoshiego. Leżała na materacu, który był upieprzony wszystkim, czym tylko można było, był to jednak chleb powszedni na tych niesprzyjających terenach. Najważniejsze było to, że nie dręczyło zimno i że było po prostu miękko. Co jakiś czas poprawiała swoje ciałko by znaleźć wygodniejszą pozycję. Nic jej się nie śniło, nieprzenikniona czerń górowała w jej umyśle, który dryfował po prostu w słodkim błogostanie, jakim był sen. Nie czuła żadnego zagrożenia, mogła zasnąć nie bojąc się o swoje życie, nad którym trzymał pieczę sama Czerwona bestia. Kiedy Yoshi zaś usadowił się tuż obok niej, drgnęła półprzytomnie, poruszyła nosem po czym poprawiła się w taki sposób żeby znaleźć się jak najbliżej Czerwonego przy czym jej oczy nadal pozostały zamknięte. Kontynuowała swój powolny maraton przez upojną krainę morfeusza.
Wstała niezbyt wcześnie. Dobrze jej się spało. Otworzyła swoje bursztynowe ślepia i spojrzała na  Yoshiego, który czuwał tuż przy niej. Uniosła powoli łeb i ziewnęła bez żadnej krępacji ukazując rzędy swoich kłów po czym wyprężyła swoje ciało by rozpocząć nowy upierdliwy dzień. Po tych czynnościach zawiesiła swój wzrok na Czerwonego czegoś oczekując. Chciała odpowiedzi. Poprzedniego dnia narobił rabanu podczas którego zdobył informacje na temat  Wielkanocy u aniołów. W zasadzie zapomniała, że takowe święta w ogóle istnieją, w Desperacji dni przepływają jak płaska i nienaruszona tafla znużonej rzeki, były jednakowe i niezmienne, nie zaburzały ją żadne święta czy też cudowne okolicznościowe wydarzenia. Przypomniała sobie niegdysiejsze spędzanie Wielkanocy wspólnie z rodziną przy wykwintnym stole, na którym nigdy nie brakowało jedzenia. Czy w Edenie też tak to wyglądało? Inu nie wiedziała, słyszała jedynie pogłoski na temat tego miejsca.
Yoshi miał powziąć decyzję na ten temat, poprzedniego dnia nie potrafił określić swojej decyzji czy ruszą do Edenu. Czerwony jednak się zgodził. Wilczur zamerdał połową ogona którą mógł i uśmiechnął się po swojemu. - Jestem ciekawa jak tam jest...- Westchnęła. Trzeba było przygotować się na podróż, nie było blisko a i zapasów nie było znów tak dużo. Musieli spakować ze sobą wszystkie niezbędne rzeczy, których obydwoje nie mieli zbyt wiele. Sama Inu nie znała drogi ani choćby kierunku ich trasy lecz Yoshi, który chodzi po tym padole ogromną ilość czasu miał informacje na temat ich docelowego miejsca. Wyruszyli niespiesznie zachowując czujność. Nie mieli jednak zamiaru tułać się na piechotę, zajęłoby im to zbyt dużo czasu. Z pomocą przyszedł im ogniste ptaszysko, która z gwałtownym podmuchem wiatru wylądowało tuż przy budynku. W tym momencie jego pióra zachowywały się normalnie. Zwierzę spoglądało z góry na dwójkę swoim bystrym wzrokiem, nawet w samym kłębie było wyższe niż Yoshi. Dodatkowo był najlepszym przewodnikiem, doskonale znał drogę do Edenu gdyż właśnie tam się urodził. Obydwoje usadowili się ostrożnie na jego grzbiecie co nie było łatwym zadaniem. Inu zajęła miejsce z przodu gdyż była nieco lżejsza, w dodatku bez kciuków nie mogła się tak łatwo złapać piór więc miała asekuracyjnie grubą szyję ptaka.
Wystartowali z dźwiękiem silnego uderzenia skrzydeł. Powietrze było ciężkie, wilgotne. Dla samego pierzastego stworzenia nie było to trudne do zniesienia, urodził się w podobnych warunkach, był do nich świetnie przystosowany, na dodatek często urządzał wędrówki w rodzinne rejony, choć jego stado nigdy nie było dla niego przychylne. Gorzej natomiast było z dwójką wymordowanych, których ciała były pierwotnie dostosowane do bardziej sprzyjających warunków. Czas leciał, na szczęście wszystko trwało znacznie krócej dzięki pomocy jej feniksa. Gdyby nie on, wszystko byłoby bardziej upierdliwe, kto wie czy Inu by nie zrezygnowała z tej wycieczki?
W końcu na horyzoncie wymalowała się miła dla oka zieleń. Wilczyca nadstawiła uszów, jej dzikie ślepia zalśniły z podniecenia. Naprawdę dotarli w jakieś miejsce, które nie było obskurnym, brudnym i wyschniętym. Zieleń dominowała w tym miejscu, ten widok jest niespotykany w Desperacji, dla Inu był to nieco jak sen na jawie. Feniks wylądował tuż przy granicy Edenu, ugiął kończyny by pasażerowie mogli bez przeszkód zejść na ziemię. Wilczyca uśmiechnęła się do niego w podzięce, zwierzaki doskonale się rozumieli bez słów. Ptaszysko wydobyło z siebie charakterystyczny skrzek wymieszany z jazgotem, rozpostarło pierzaste skrzydła i z podmuchem wiatru wzbiło się w powietrze by się po prostu zająć sobą i odpocząć.
Dwójka podróżników zaś weszła między gęste kępy trawy. Inu zadrżała, nie było to codzienne odczucie. Zniżyła łeb, instynktownie węszyła by zapoznać się z nowymi zapachami, które ku jej zaskoczeniu nie charakteryzowały się żadnym odorem. Pachniały. Odetchnęła pełnymi płucami delektując się tym uczuciem. Co zaś czuł Yoshi? Zapewne ekscytację nadchodzącym pijaństwem. - Mam nadzieję, że nieco mi darujesz...- Burknęła w jego stronę mając na myśli możliwość picia alkoholu. Pod tym względem Czerwony był uparty jak największa bestia. Nim doczekała się jakiekolwiek odpowiedzi, na powitanie wyszły im 3 anioły....a bardziej to oni do nich właśnie dotarli. Jej uszy zostały ustawione w sztorc, cała jej uwaga została skupiona na nieznajomych. Nie byli oni zaskoczeni, wyglądali na to, że się ich spodziewali. To nieco uspokoiło wilczycę która niewidocznie odetchnęła. Wraz z Yoshim przystanęli w niedalekiej odległości, kątem oka Inu dostrzegła także innych gości. Nie tylko oni chcieli załapać się na uroczyste jadło. Jeden z aniołów grzecznie ich przywitał, co było obcym wydźwiękiem dla mieszkańców Desperacji. Dał im dosłownie wolną rękę. Wilczyca rzuciła zdezorientowane spojrzenie w stronę Yoshiego zdając się zupełnie na niego. To wszystko było wymalowane zbyt jasnymi barwami, których już dawno nie widziała na oczy, nie umiała się dostosować do tej sytuacji. Naprawdę mogli się tutaj rozgościć? Skinęła głową aniołowi, który ich przywitał. Z wyglądu jednak nie przypominał anioła, posiadał mnóstwo tatuaży i kolczyki, choć najbardziej rzucały się w oczy jego czarne gałki oczne. Czy na pewno był aniołem? Wszak jego skrzydła były dosadnym dowodem jednakże niektórzy Wymordowani również mogli się takowymi poszczycić. Mimo wszystko wyglądał na godnego zaufania, tak samo jak reszta, choć jeden z nich wydawał się speszony tą sytuacją. Któryś z przybyłych w to miejsce przedstawił się równie kulturalnie co anioł. Ucho Inu zostało skierowane w jego kierunku, delikatnie również drgnęła usłyszawszy słowo DOGS. Dyskretnie przeciągnęła wzrokiem to Yoshim, wiedziała bowiem że ta grupa działała mu nieco na nerwy, jednakże jak on na to zareaguje?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.17 21:12  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Niezaprzeczalnie trafił na dobrych słuchaczy. Dwóch z trzech, oczywiście. Niemniej cieszył się, iż jego anielscy pobratymcy przejawiają równie wielkie zainteresowanie tematem. Na Iana tylko spojrzał przelotem, nie dając po sobie poznać, iż poczuł się lekko urażony. Nie czas ni miejsce teraz na roztrząsanie osobistych bóli. Szczególnie względem wymordowanych. Do nich zawsze trzeba podchodzić z większym marginesem cierpliwości oraz wyrozumiałości do ich gwałtownej, często zwierzęcej natury.
Na twarzy anioła odbiła się ulga, gdy Ismael przyjął na swe barki odpowiedzialność związaną z powitaniem gości. Pierwszy stres został rozładowany i Malakh poczuł się pewniej. Uśmiechnął się nawet szeroko w stronę tatuowanego anioła, zaraz po tym kiwając z entuzjazmem głową. Zgoła mało dyskretnie.
- Było wspaniale! - Konspiracyjnie szepnął w kierunku Ismaela.
I na tym skończyła się sielanka. Malakh wziął głębszy wdech, patrząc po przybyłych. Nie był zadowolony z tego, co ujrzał. Głośne maszyny, ogniste ptaki, wątpliwej sławy perypetie. Zawiesił wzrok na każdej z przybyłych z Desperacji osób, zaraz ciesząc się przynajmniej z białej flagi na jednym z... pojazdów.
Uwagę anioła przykuł Skoczek. Wysłuchał sekretarza uważnie, odnotowując sobie w pamięci wypowiedziane przezeń słowa. Nie podejmował jednak ostatecznej decyzji w sprawie członka DOGS, pozostawiając wydanie werdyktu Ismaelowi. Wierzył w jego kompetencje oraz dobry osąd sytuacji. Uśmiechnął się tylko do Skoczka, uznając, ze dobrze mu z oczu patrzy. Szczerość zawsze się ceni.
Skupił się na czym innym, odchodząc dwa kroki i przystając na środku ścieżki. Uniósł dłoń, zagradzając Sleipnirowi drogę.
- Nie przewidzieliśmy przybycia naszych gości na tak osobliwych rumakach. Wspaniały twój wierzchowiec, nalegam jednak, abyś pozostawił go na skraju lasu. Niedługo mijać będziemy zagrodę, w której będziesz mógł odstawić swego ogiera. Zapewniam, iż nikt nie śmie zakłócać jego spokoju ni nie zagrożą mu nieprzychylne warunki atmosferyczne. Jeśli nie zgadzasz się na oddanie go do chaty, możesz zawsze skryć go gdzieś w lesie. - Uśmiechnął się niepewnie w stronę łowcy, o głowę niemal niższy od rosłego mężczyzny. Powinien rozmawiać ze Skoczkiem, nie Sleipnirem... Przynajmniej kontrast nie biłby tak po oczach.
- To samo tyczy się wszelkiej broni, w posiadaniu której jesteście. - Przeniósł wzrok z zastępcy na Yoshiego, Inu i potem Skoczka. - Jeśli którekolwiek z was ma przy sobie jakikolwiek oręż, upraszam o oddanie go. Jeśli nie zgadzacie się z rozbrojeniem, nalegam, byście zawrócili. Nie możemy pozwolić uzbrojonym jednostkom wkraczać do Edenu. - Wskazał płynnym ruchem Liriella oraz Iana. - Moi towarzysze przejmą waszą broń i artefakty. Nie martwcie się, nic nie stracicie. Przy opuszczaniu Edenu każdy przedmiot zostanie wam zwrócony.
Pot delikatnie zrosił czoło przemawiającego anioła. Nadal się stresował. Starał się jednak wykonać swoje zadanie sumiennie i rzetelnie.
- Wiem, że zapewne was zdążyłem już znudzić. - Uśmiechnął się ku gościom z Desperacji. - To będzie ostatnia kwestia, którą poruszę nim udamy się na obchody. Zapamiętajcie proszę, iż w Edenie panuje całkowity zakaz zabijania, kradzieży, wszczynania burd i czynienia szkód komukolwiek lub czemukolwiek. Karą za agresywne zachowanie, rozlew krwi, niszczenie mienia lub kradzież jest wydalenie z Edenu. Czy wszyscy zrozumieli? - Rzucił pytanie w eter, nim odetchnął i spojrzał na Liriella.
- Jak tylko nasi goście wyrażą chęć współpracy, pójdziemy w stronę polany. - Odwrócił się i popatrzył na wijącą się między drzewami ścieżkę. - Po drodze miniemy chatę, w której zostawicie broń. A potem... Zostanie nam już tylko modlitwa i wspólne radowanie się w dniu zmartwychwstania Pańskiego. - Dziecinny, wręcz rozbrajający uśmiech pojawił się na twarzy Malakha. Po czym pochylił się w stronę aniołów.
- D-dałem radę? Nie drżał mi głos? - Spytał szeptem, przejęty swą rolą i całą przemową.

Termin odpisu: 27.04.2017, godzina 20:00
Kolejność dowolna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 11:21  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Niczego innego nie spodziewał się po Liriellu, ale dzięki temu przynajmniej się nie rozczarował. Nie zamierzał kwestionować jego upodobań ani w żaden sposób ich potępiać, jednak nie mógł nieszczerze odpowiedzieć na zadane mu pytanie, bo wiedział, że każdy przejaw entuzjazmu mógł zakończyć się jeszcze częstszymi wypadami na podobne wydarzenia.
Jak na pogrzebie ― wymruczał niewyraźnie, marszcząc nieznacznie nos, jakby po chwili spostrzegł się, że z ust wymordowanego mogło to zabrzmieć dziwnie. Jako ktoś, komu udało się przetrwać nawet śmierć, miał zgoła inny stosunek do podobnych obrzędów – zwłaszcza, że pewnie zabawnie byłoby obserwować własny pochówek z daleka i słuchać, co ludzie mieli do powiedzenia na jego temat po tym, gdy nigdy nie cieszył się szczególnie dobrą opinią.
Wsunął jedną rękę do kieszeni i zasalutował niedbale przybyłym, gdy tylko się zbliżyli. Nie wyglądało na to, by chociaż próbował zachowywać się w oficjalny i elegancki sposób – widocznie jego okres buntu jeszcze się nie zakończył, a wyglądał na tyle młodo i niepoważnie, że zapewne każdy by mu to wybaczył i najwyraźniej tak było, gdy powierzono mu zadanie. Nie spodziewał się, że będzie musiał cokolwiek tu robić ani że Malakh pozwoli wymordowanemu dobierać się do jakiejkolwiek broni, jednak już po chwili wyciągnął wolną rękę w stronę przybyłych w dość oczywistym geście. W ciemnych oczach, które w większej mierze przysłaniała ruda grzywka, pojawił się drobny i ledwo widoczny błysk satysfakcji. Nie na co dzień miało się okazję do bycia panem sytuacji, a ten fakt sprawiał mu jakąś dziecięcą radość. Był to też pierwszy raz, kiedy w gruncie rzeczy potraktowano go jako część społeczeństwa Edenu. Gdyby tylko w tej formie posiadał ogon, ten zapewne już zdradziłby, że w pewnym stopniu go to ucieszyło.
Ian ― przedstawił się krótko, jakby to miało wytworzyć między nim a resztą jakąś cienką nić zaufania. Mało kto chciałby przekazywać swój dobyte komuś kompletnie obcemu. Teraz też był obcy, jednak przynajmniej coś już o nim wiedzieli. Gdyby coś schrzanił, przynajmniej wiedzieliby kogo nazywać skurwysynem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 18:54  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Daleko nie zaprowadził swojego "wierzchowca", kiedy wyrósł przed nim anioł. Choć czy wyrósł to dobre określenie przy pierzastej jednostce niższej o głowę, tego nie wiedział.
Wysłuchawszy ze spokojem słów Malakha, skinął głową.
- Zagroda brzmi dobrze, zastanawiałem się gdzie mogę go zostawić aby był bezpieczny. Prowadź zatem, drogi..Tak w ogóle to Marcus, miło mi. Mam nadzieję, że podawanie stanowiska nie jest konieczne.
Przytrzymując motocykl lewą ręką, wyciągnął przed swojego rozmówcę swoją prawicę w celu zapoznania.
Wysłuchał również kwestii dotyczącej broni, przy niej jednak pojawił się lekki grymas na twarzy.
- Mam nadzieję, że posiadanie jednego noża w niczym nie przeszkodzi? Zwykłe środki ostrożności, a i może się przydać do pacyfistycznych celów. Resztę ulokuję w torbach swojej maszyny i tam pozostawię jeśli można.
Ruszył dalej ścieżką, obserwując w ciszy okoliczną faunę i florę. Bardzo lubił podziwiać krajobraz Edenu, wspominał z nostalgią czasy kiedy dziesiątki lat temu spędzał tu znacznie więcej czasu.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc o zakazie burd i tym podobnych.
- Spokojne, Christopher może i należy do DOGS, ale jest bardziej pacyfistyczny i spokojny w tej materii niż ktokolwiek tutaj.
Zażartował lekko uszczypliwie w stronę sekretarza gangu, lecz zrobił to czysto przyjacielsko, o czym miał nadzieję, iż wie.
Kierował się drogą zgodnie z instrukcjami, wypatrując wspomnianej wcześniej zagrody. Prowadzenie tak pokaźnej maszyny nie należy do lekkich zadań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.17 4:58  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Na razie nie miał zamiaru się wychylać i widać to było po samej jego postawie. W porównaniu do Ismaela, który bez zawahania zajął się przywitaniem gości czy nawet samego Iana, jak zawsze bez skrępowania gadającego to, co przyniesie mu ślina na język, Liriell pozostał dziwnie milczący i niepewny. Ukrywał zdenerwowanie, ale wiedział, że nie był w tym najlepszy, dlatego kiedy napotkał wzrok wilczycy, usta na moment zacisnęły mu się w wąską linię. W głowie miał istną pustkę i gdyby Malakh poprosił go o zrobienie czegokolwiek, pewnie nie ruszyłby się z miejsca tak długo, aż Ian nie straciłby cierpliwości i nie wypchnął go lekko przed szereg.
Nie, żeby był do tego zdolny.
Anioł zerknął na rozbrajająco rozluźnionego towarzysza, tym samym utwierdzając się w przekonaniu, jak bardzo się od siebie różnili. Nawet jeśli na co dzień Ian wydawał mu się niegroźny, nie mógł zapominać, że w jego żyłach wrzała krew wymordowanego – a ci bywali nieobliczalni nawet wtedy, gdy tego nie chcieli.
Zwłaszcza wtedy.
— Moi towarzysze...
Czarnowłosy w tym właśnie momencie oderwał wzrok od ślepi wymordowanej i spojrzał ku prowadzącemu aniołowi niemal tak, jakby ten co najmniej do niego podszedł i wymierzył solidny policzek na oczach wszystkich zgromadzonych.
Oczywiście, Liriell był świadom, jak wielkie ryzyko niosłoby ze sobą pozwolenie na trzymanie broni przez osoby, które same w sobie bywały zagrożeniem – nie chciał myśleć o nich w ten sposób – ale nie ukrywał, że w tej chwili sam poczuł się niepewnie. U jego pasa ciążył miecz, z jakim się nie rozstawał i który był chlubą pełnionej przez niego funkcji. Minęły dziesiątki lat, od kiedy wyciągnął klingę z pochwy, a jednak mimo tego poczucie bezpieczeństwa nie gasło przez samą świadomość, że oręż po prostu była.
Przetrzymał spojrzenie Malakha tak długo, jak było to możliwe, chcąc samym wzrokiem, a nie słowami, zapytać o to, czy i jego dotyczył mus rozbrojenia. Był jednak pewien, że bez względu na decyzję „współtowarzysza”, dostosuje się do jego słów. Wszak nosił broń z przyzwyczajenia, a nie konieczności. Zresztą, czy przybyli naprawdę prezentowali się tak groźnie, aby czuć przed nimi strach?
Liriell. — Imię wypowiedział naturalnie, choć nadal czuł suchość w ustach. Przedstawił się w ślad za Ianem, również gotów, by przejąć arsenał zbrojny od któregokolwiek z nieznajomych, choć w porównaniu do stojącego obok wymordowanego nie wyciągnął ręki. Zamiast tego jasne spojrzenie anioła ponownie powiodło ku najmniej ludzkiej postaci. Usta mimowolnie drgnęły, ale tym razem ich nie zacisnął, pozwalając ledwo widocznemu uśmiechowi wykrzywić wargi, ukazując tym samym swój niski poziom umiejętności zawiązywania relacji międzyludzkich. Pewnie znów dotknęłoby go skrępowanie, gdyby nie nagłe słowa Malakha.
Brzmiałeś bajecznie – wykrztusił automatycznie do anioła, kładąc dłoń na ramieniu Iana.
Było to krótkie, przelotne muśnięcie, ale komunikat na pewno dotarł do rudzielca.
Zagadaj ich.
Po czym postąpił pierwszy krok, w ślad za Sleipnirem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.17 16:18  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Jak można było się spodziewać, iż nie tylko oni wpadną na pomysł by przyjąć swego rodzaju zaproszenie na Święty Dzień w Edenie. To było po prostu niemal pewne, ale w swoich oczekiwaniach nie spodziewał się Czerwony Król, iż po wylądowaniu zobaczy niemal od razu kilku mieszkańców Desperacji, a gdyby tego było mało jednym z turystów był członkiem pewnej organizacji, za którą Yoshi nie przepada. Choć po głowie jego Alter Ego już szeptało, rzucając kilka myśli, to obydwoje wiedzieli, że nie mogą zaczynać burdy w takim miejscu, nie po to tutaj przyszli... Bo przecież głównym celem podróży jest po prostu zwyczajne ubarwienie życia Inu. Dla Wymordowanego przebywanie w Desperacji przez setki lat, już różnicy nie zrobi, przyzwyczajony do wszechogarniającego specyficznego klimatu i wszystkiego co z tym związane, lecz ona jest tutaj dopiero 10 lat.
Tyle różnorakich postaci malowało się w odbiciu Szkarłatnych ślepi, szczegóły barwnie podkreślane przez jego nadmierne zwracanie uwagi, na to i owo. Ale na dłuższą chwilę, żaden z obecnych nie był dla niego ciekawy, może poza Suką z żółtym chustą, lecz przy zamrożonym spojrzeniu spędził tyle samo czasu co inni, to w myślach obiło się echem o kilka więcej słów. Wszystko przebiegało spokojnie, aż do momentu, kiedy oczywiście musiało stać się to, co zapewne nie spodobało się nikomu z Desperacji, bo ten który doznał choć nutki smaku zawartej w tym przeklętym miejscu, ten wie, że bez broni żyć nie można... Kątem oka spojrzał na Inu, by zaraz rzucić wzrok znów na Malakha. W głowie błysnął mu pewien plan, narzucony przez Czerwonego Króla.
-Złam ostrze i wejdź z rękojeścią. Te jebane Gołębie chyba są pojebane, że karzą zostawić nam wszystko co ostre itp. Czym ja kurwa mięso będę kroić? Tam nawet noży nie ma? Łyżką...? -ciskał słowami w myślach Czerwony Król, na co odparł Yoshi.
-Tsh... Też nie chcę zostawiać "tego" tutaj. Ale z innego względu, z którego Ty też nie chcesz "go" zostawić. Nie ukrywaj tego, za pierdoleniem o łyżkach. Ale, tak czy inaczej, spróbować można... -odparł w myślach i sięgnął po katanę, otwierając delikatnie usta.
-Ehh... -westchnął głośno.

-Ta katana jest dla mnie bardzo ważną pamiątką. Niezbyt widzi mi się ją tutaj zostawić, w rękach kogokolwiek. Ale... jeśli pozwolisz to wniosę samą rękojeść, bez ostrza. -kiedy tylko otrzyma zgodę, od raz wyciągnie ostrze z pokrowca i przy pomocy aktywacji na moment swojej mocy, po prostu złamie ostrze butem, nachylając je ówcześnie pod pewnym kątem by było łatwiej.

Natomiast jeśli nie otrzyma zgody, z wymownym spojrzeniem rzuconym na osobę odbierającą jego pamiątkę, dodając cicho i jasno.
-Lepiej pilnuj go lepiej, niż samego siebie. -nic więcej nie musiał dodawać, przekaz był oczywisty. A dalej... po prostu ruszył u boku Inu.

//Wybaczcie, że taka jakość i mało. Ale no... Na szybko, bo szykuje się na Pyrkona i za trzy godzinki jadę (dzień wcześniej heh, ale chcę być od rana jutro, bo mam tam coś do zrobienia), a wcześniej nie było czasu, bo uczelnia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.17 17:13  •  Roziskrzona ścieżka - Page 5 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Każdy pokrótce się przedstawił, jedni wyjawili tylko imię zaś inni postanowili wypowiedzieć więcej zdań. Inu zaś bacznie obserwowała wszystkich wokoło zatrzymując wzrok na każdej z postaci na odpowiednią ilość czasu. Również jeden z aniołów skrzyżował z nią swoje spojrzenie lecz żadna z person nie miała złych zamiarów. W jej oczach można było wyczytać jedynie niepewność jak również szczere zaciekawienie tym miejscem, bowiem pierwszy raz w życiu znalazła się w Edenie, sama obecność aniołów nie była również dla niej codziennością.
Przyszła pora na wymogi, zażyczono, aby każda broń została na skraju lasów. Kiedy jeden z aniołów rzucił na nią znaczące spojrzenie, ta odwdzięczyła się mu zirytowanym wzrokiem. Jak na boga miała być w posiadaniu jakiejkolwiek broni, skoro nie posiadała nawet plecaka? Była zwykłym wymordowanym, który zamienił się w kundla bez możliwości operowania jakimiś broniami. Nie licząc ewentualnej telekinezy, lecz w tej postaci czuła się jeszcze bardziej bezbronna. Jej feniks zaś zajął się swoimi sprawami odlatując gdzieś w swoim kierunku, zrobił kawał dobrej roboty i nie było potrzeby żeby siedział gdzieś w pobliżu. Widziała też po twarzy Yoshiego, że był poirytowany tym wymogiem, musiał się jednak dostosować tak jak i reszta. Rozbawiła ją także wzmianka o rumaku, którym był po prostu motor. Chyba niepotrzebna im była tutaj żadna technologia.
Aniołowie przedstawili się równie minimalistycznie co Inu wypowiadając jedynie imię. Mimo że większość wykazywali jawną nieufność bądź zwyczajne zainteresowanie, to Yoshi najprawdopodobniej był tutaj najbardziej wrogo nastawiony. On nie był w żaden sposób skrępowany czy onieśmielony, wszędzie czuł się jak u siebie, nie przejawiał także żadnego sympatycznego charakteru, więc nikt nie mógł oczekiwać od niego radosnego usposobienia. Wilczyca westchnęła po cichu niezdziwiona tym faktem, w końcu miała do czynienia z nim przez niecałą połowę swojego aktualnego życia i wbrew pozorom czuła się przy nim najbezpieczniej na świecie mimo że dla wszystkich innych równie dobrze mógł być samym wysłannikiem śmierci.
Nastawiła uszów w stronę jednego z aniołów przedstawiający się jako Liriell, który nieśmiało starał się po prostu uśmiechnąć. Ta niezdarność była w mniemaniu Inu po prostu urocza i sympatyczna. Mimo długiego stażu na terenach Desperacji, dzieciństwo spędziła jako człowiek wychowany w kochającej się rodzinie, dlatego czuła swojego rodzaju ulgę kiedy spotykała się ze zwykłą "ludzką" sympatią. Uśmiechnęła się po psiemu chcąc przekazać mu odrobinę pokrzepienia. Drugi anioł - Ian zaś wydawał się kompletnym przeciwieństwem. Wyglądało na to, jakby odnajdywał się w takim towarzystwie bez większych trudności, jakby naprawdę był wymordowanym.
Główny anioł, który najwyraźniej wszystkim rozporządzał, kontynuował swoją przemowę. Przedstawił zasady panujące w Edenie, kontrastowały one z prawami....a raczej ich brakiem w Desperacji. To było dla Inu zupełną nowością do której nie potrafiła przywyknąć, nie wierzyła że coś takiego mogło jeszcze gdziekolwiek na tym plugawym świecie funkcjonować. Uśmiechnęła się półgębkiem w stronę Yoshiego.
- Ty się tutaj zanudzisz....na pewno chcesz tu być? - Spytała go niezbyt głośno by nie wychylać się zbytnio z tłumu. Czuła się nieco winna temu, że musiał się pozbyć broni, byli tu w końcu głównie z jej powodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach