Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 29.09.13 19:44  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Główny Salon Rozrywkowy
Jedno z większych pomieszczeń w kanałowej siedzibie. Znajdują się tutaj liczne kanapy i fotele poustawiane w kręgach, nawet jakiś marny telewizor. Jest bilard, coś w rodzaju mini kręgli, stoły do grania w karty i inne gry... Ogółem, jest to miejsce gdzie każdy Łowca może się rozluźnić i chociaż na chwilę przestać się przejmować codziennym trudem związanym z byciem owym Łowcą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.13 20:44  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
Niby dzień jak co dzień, ale nie do końca.
Jo nie przepadała zbytnio za wędrówkami. Również miłością nie pałała do kanałowej siedziby Łowców, gdzie pomimo wielu starań, nie pachniało fiołkami. Jednak do tego zapachu szło przywyknąć... Ale dla takiej ciemnowłosej, która nie spędza tu wiele czasu w roku, smród nadal rzucał się bezlitośnie do nosa. Nigdy jednak nie marudziła, tylko lekko krzywiła się, kiedy przechodziła obok przejść, które nie były tak zadbane jak reszta.
Nie było jej w tutaj jakieś trzy miesiące. Nie potrzebowała wiele, mogła żyć poza miastem, w Desperacji i w niektórych dniach nawet nie musiała martwić się złapaniem przez władzę, ani problemami Łowców. Ot, po prostu żyła na własną rękę. Jednak czasami zapasy się kończą i trzeba zapuścić się do tego zepsutego Miasta-3, by zgarnąć trochę żywności i znowu uciec na swoje tereny. Tak, nie przepadała za miastem.
Główny salon świecił dzisiaj całkowitą pustką. Przez chwilę przez głowę Jo przemknęła myśl, że może mają jakieś zebranie, albo co. Ale przecie by o tym chyba wiedziała, nie? Pewno po prostu gniją w swoich niby-pokojach, albo szwendają się po mieście. W końcu godzina była jeszcze dosyć wczesna, przedwieczorna. A Jo wpadła tu, żeby chwilę posiedzieć i wyruszyć na miasto dopiero wtedy, gdy będzie ciemno. Naprawdę nie lubiła miejskiego życia.
Jej kroki odbijały się echem w pustej sali. Aż przeszły ją ciarki. Stanęła w końcu obok mizernie wyglądającej kanapy. E tam, na odpoczynek to się każde miękkie coś nadawało, więc nikt tu specjalnie nie wybrzydzał. Odczepiła pochwę z kataną i postawiła ją przy sofie, opierając ją o boczne oparcie. Po tym sama usiadła, a wręcz opadła na kanapę, przy okazji pozbywając ją z drobinek kurzu. Aż pomachała dłonią przed nosem. Naprawdę, nikt tu nie sprzątał? Położywszy głowę na oparciu sofy ziewnęła cicho. A może się zdrzemnie... No, czemu nie? Pusto, cicho, jak zaśnie, to nikt jej nawet nie zauważy przechodząc tędy. Uniosła rękę, przejechawszy dłonią po zmęczonej twarzy ponownie ziewnęła i przesłoniła ramieniem oczy, chroniąc je przed niechcianym widokiem zdezelowanego sufitu. Westchnęła cicho. Zmęczenie dawało o sobie znak. I głód. Tak, ten był jeszcze silniejszy od samego zmęczenia, więc sen jak nie przychodził, tak nie przyszedł nawet paręnaście minut później.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.13 23:04  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
Cóż, życie jest zaskakujące i nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro... Jednego dnia jesteś na wyprawie w Desperacji w poszukiwaniu Artefaktów, a następnego... Ash nadal nie mógł uwierzyć w to co się stało. Był już wieczór i szybko robiło się ciemno. Miał właśnie rozpalać ognisko kiedy uświadomił sobie, że nie ma czym. Jednym słowem - zapałki mu się skończyły... Głupia sprawa, spanie bez ognia nie jest zbyt miłe, co dziwne wielu nie docenia efektu jaki wywiera na dzikie bestie. Taaak, obudzenie się ze szczęką pełną ostrych kłów tuż nad twoją głową nie należy do najprzyjemniejszych przeżyć, nie mówią już o tym, że może być to ostatni widok jaki będzie dane Ci ujrzeć... I w takich to właśnie okolicznościach Ash spotkał Liquorice. Nie to żeby narzekał, zdecydowanie wolał jej twarz niż mordę jakiejś bestii, ale skąd taka ładna dziewczyna w Desperacji? Co więcej pierwsze o co spytała to to, czy nie chce kupić zapałek... Nawet nie wiem jak opisać co poczuł Ash... Żadne słowa tego nie oddadzą. W każdym razie załatwiwszy sprawę noclegu i przy okazji dzieląc się z nim z Liq (przecież jej nie wygoni w środku nocy, prawda?), ruszył w powrotną drogę do Miasta-3. Zapasy i tak mu się kończyły, a teraz jeszcze musiał dzielić je na dwoje... A wszystko dlatego, że po skorzystaniu z okazji i kupieniu zapałek nie miał czym zapłacić. Co dziwne dziewczyna nie zamierzała mu odpuścić tych paru drobniaków i uczepiła się go z uporem godnym lepszej sprawy. No i tak jakoś trafili do siedziby Łowców... Ash nie miał zamiaru pokazywać jej drogi i zadbał o środki ostrożności, zasłaniając jej oczy opaską. Gdy już weszli do Głównego Salonu zdjął jej pasek materiału z oczu.
- Hmm... Witaj w siedzibie Łowców... Bądź tak miła i poczekaj tutaj chwilę, a ja skocz...- przerwał swoją wypowiedź. Dopiero teraz zauważył, że na jednaj z kanap siedzi Jo. Dawno jej nie widział. Lubił ją, chociaż czasem bywała nieco...oschła. Ale nie to jest teraz ważne.
- Witaj Jo. - powiedział przyjaznym tonem, posyłając jej przy okazji szczery uśmiech. - Jak tam wyprawa? Udała się?
Nachylił się nad dziewczyną i szepnął jej cicho do ucha:
- Nie masz czasem paru drobniaków przy sobie? Pilnie potrzebuję. Potem wszystko wyjaśnię...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.13 22:52  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
Jak codziennie na skrzyżowaniu dwóch ulic stało niskie dziewczę z niedługimi, jasnymi włosami. Ubrane było w czerwoną, letnią sukienkę w stylu Qipao. Odsłaniała sporą część jej nóg oraz kawałek ud, co odwracało uwagę od niskiego wzrostu niebieskookiej. A przynajmniej taką miała nadzieję sama zainteresowana, nie cierpiąc uwag na ten temat. Nie każdy rośnie na dwa metry w górę, ot co. Na szczęście Liquroice, gdyż tak się zwała panna, nadrabiała wzrost swoim charakterem. Nikt nie uwierzy ile siły i zdecydowania kryje się w tym drobnym ciałku. Oczywiście jej serce wypełnione jest dobrocią i wyjątkową stronnością od konfliktów, ale w dzisiejszych czasach każdy musi walczyć o swoje, nie ma zmiłuj. Wojna to nie przelewki, a nawet głupie stanie na rogu i pytanie "Czy chce pan kupić pudełko zapałek?" może okazać się jedynym porządnym źródłem dochodów. Dlatego goniła ludzi, czy też inne stwory, z pudełeczkami i zdecydowanym tonem handlarza targowała się o cenę pieprzonego źródła ognia. Jak widziała kogoś bogatego - złoty trzydzieści. Ktoś biedniejszy? Ach, spuści cenę do dziewięćdziesięciu groszy. W końcu dobre serducho to ona ma!
   I właśnie dzisiaj, przed dwoma godzinami napotkała na swej drodze młodego człowieka o długich, ciemnych włosach. Nie wyglądał na okaz bogactwa, więc standardowo cena zapałek była tańsza. Jednakże mężczyzna nie miał wystarczająco dużo pieniędzy, co utwierdziło dziewczynę w przekonaniu iż pochodzi z wyjątkowo bidnej rodziny. Na jego nieszczęście i tym nie odpuszczała, więc z zawziętością oświadczyła, że pójdzie nawet za nim na koniec świata byleby dał jej tych kilka marnych groszy. Długowłosy oświadczył, że skierują się do Siedziby Łowców, przez co musiała mieć opaskę na oczach, żeby nie poznała ich położenia. No nic, przynajmniej będzie miała informacje o wnętrzu siedziby. Zaufała mu, co byłoby głupotą w innej sprawie, ale tu chodzi o pieniądze!
  - D-dobry wieczór - odparła, widząc kobietę leżącą na kanapie. Trzymała się w stosownej odległości, spojrzenie kierując na własne, znoszone pantofelki. Mimo to nie mogła się powstrzymać i co chwilę zerkała na rozmawiające towarzystwo, podgryzając dolną wargę. Lubiła poznawać nowych ludzi, ale ta sytuacja nagle zaczęła ją wyjątkowo krępować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.13 13:13  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
Próbowała się odprężyć. Naprawdę. Cierpiała na bezsenność, co wiedziało osiemdziesiąt procent ludzi, którzy ją otaczali, bowiem gdzie tylko mogła, tam chciała się w dzień zdrzemnąć. Czy to w fotelu, na kanapie, krześle, czasem też zdarzyło jej się legnąć na stole kuchennym uniemożliwiając tak zjedzenie innym posiłku w cywilizowany sposób. No cóż, to naprawdę nie jej wina. Znaczy, po części. Ale o tym kiedy indziej.
Ciemność widziała. Zewsząd cisza... Taka spokojna. Było tak dobrze, zanim nie usłyszała czyiś kroków. Jedne były ciężkie i długie, najprawdopodobniej męskie, drugie zaś drobniejsze oraz krótsze, także cichsze, co świadczyło o kobiecej posturze. Różniły się od siebie, i to bardzo. Jo już wiedziała, że nie dane jej będzie odpocząć. Jednak czekała... A nuż nie zostanie zauważona i ta dwójka pójdzie sobie w siną dal? Proszę...
Jo nie była dobra w prośbach i modlitwach. Bóg jej nie kochał, ludzie jej nie kochali. Szlag by ich wszystkich powystrzelał. Słysząc znajomy głos warknęła i charknęła coś pod nosem. Idź dalej, jełopie, dobrze radzę...
"Witaj Jo."
A kij Ci w ten jebany ty...
- Wypierpapier jak najdalej stąd, Shin. Przeszkadzasz mi w umieraniu - warknęła burkliwie, nie odsłaniając oczu, jeszcze zanim mężczyzna zapytał o drobne. Na ten dźwięk dziewczyna machnęła ręką, którą miała na łbie, przy okazji wcale niespecjalnie (nie, wcale) uderzając nią w twarz Asha. Jej twarzyczka zdradzała niedowierzanie i złość. Wwiercała spojrzenie czerwonych ślepi w dawnego znajomego. Musi mu w końcu wbić w ten pusty łeb, że jej się w odpoczynku nie przeszkadza. Chyba, że chce się iść szybko do grobu.
- Że co proszę? Możesz powtórzyć...? Albo nie, najlepiej nic więcej nie mów i mnie nie wkurwiaj - Zaczęła jadowicie, żeby zaraz przejechać dłonią po twarzy i westchnąć ciężko. Przyjść do "domu" i żeby od razu kasy od ciebie chcieli. Naprawdę, za grosz przyzwoitości u Łowców. I po co był ten cały ból związany z Czerwinką, treningami... Po kiego całe to licho? Równie dobrze mogła na amen opuścić to miasto.
Dopiero po dłuższej chwili zdała sobie sprawę, że przecież jest tu ktoś jeszcze. Oczywiście, usłyszała dziewczęcy głosik, ale nie zwróciła na niego zbytnio uwagi, skupiając całą swoją uwagę na swoim przywódcy. Dlatego też wstała z kanapy, zerkając na mężczyznę z niechęcią w oczach. Nie to, żeby go nie lubiła - wręcz przeciwnie, jako jeden z niewielu zasługiwał na coś w rodzaju przyjaźni, jednak tym razem mocno ją zdenerwował. Nie tylko z racji pieniędzy, ale również przeszkadzał jej w drzemce.
Sięgnąwszy po pochwę z kataną przypięła ją sobie do paska na lewym boku. I w końcu spojrzała na osobę, którą ten głupi Ash postanowił tu przyprowadzić. I tak, zawsze niewzruszona i nienawidząca ludzi Jo tym razem nie mogła powstrzymać rumieńców na policzkach, które podkreśliły od razu jej piegi. Zamrugała parę razy zaskoczona widokiem takiej młodej piękności. Co, jak... Anioł! Nie, skrzydeł nie miała. Acz miała anielską urodę, zdaniem Jo. Spokojnie... Potrząsnęła głową, jej dziwne zachowanie zapewne nie uszło uwadze Asha, który znał dziewczynę już parę lat i wiedział, że na nikogo jeszcze tak nie reagowała. Odchrząknęła i schowawszy dłonie w kieszeniach, podeszła do dziewczęcia. Pochyliła się nad nią, by móc spojrzeć nieznajomej w oczy.
- Hej, mała... - zaczęła dosyć przyjaznym tonem, co także było do niej niepodobne - Czy ten idiota coś Ci nagadał? - dodała, odwracając łeb i posyłając mężczyźnie podejrzliwe spojrzenie. Zaraz jednak wróciła wzrokiem do rozmówczyni. Uniosła lekko jedną brew. Rumieńców dalej się nie pozbyła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.13 19:40  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
Nie spodziewał się, że Jo go uderzy. Zachwiał się lekko do tyłu po ciosie totalnie zaskoczony. Cofnął się o krok czy dwa i spojrzał uważnie na dziewczynę. Najwidoczniej znowu miała zły humor. Czy może powinien powiedzieć "zawsze"? Nie to żeby coś, wiedział o jej bezsenności, ale teraz nieco przesadziła... Mimo tego że ją lubił i pozwalał na więcej niż innym względem własnej osoby, to nie mia zamiaru puścić jej bezkarnie obrazy własnej osoby... Ma jej nie wkurwiać? Proszę bardzo!
- Słuchaj idiotko. Pilnuj się nieco z tym jak mówisz do swojego dowódcy... - powiedział. Do tej pory miał raczej dobry humor, ale Jo szybko to naprawiła. Taaak... I jeszcze okazało się że Artefakt którego szukał znajduje się zupełnie gdzie indziej. Cała wyprawa do Desperacji poszła się...kochać. Na dodatek rozbolała go głowa, a proteza odmawiała nieco posłuszeństwa. Trzeba będzie ją rozebrać... Szlag! Ile to roboty! Ale dla Jo też znajdzie miłe zajęcie...
- Ktoś mi doniósł przed wyprawą, że jakaś nieznana osoba podbiera amunicję ze składu... Mam dla Ciebie zadanie kochana. Policzysz ją. Co do sztuki. A potem wypełnisz zaległe papiery które przyszły do mojego biura. Ile to mnie nie było... A! Te z czterech miesięcy wstecz. Może nieco Cię to ostudzi...
Spojrzał uważnie na Liq.
- Ten chodzący przykład dobroci i życzliwości ma na imię Jo. Jak widzisz wprost tryska radością. Odda Ci pieniądze jakie jestem winien. Może Cię nie zje...
Ash westchnął cicho i pomasował skroń. Co za miłe powitanie...
- Jo, jak już zrobisz całą pracę to skoczysz jeszcze po zapasy do miasta. Gdzieś w papierach jest lista... Znajdziesz ją przy okazji ich wypełniania. Widzisz jak dobrze się złożyło? - posłał jej miły uśmiech, oczy jednak mówiły "sama chciałaś...". - Poproś Liq -tak ma na imię nasz gość - może Ci pomoże z obowiązkami... Ja idę do siebie. Żegnam was obie.
Otworzył pobliskie drzwi prowadzące do kwater i wychodząc trzasnął nimi z całej siły, tak że cała ściana zadrżała. Czasem zastanawiał się czemu nie wyrzucił jeszcze Jo z organizacji... Cholera! Jak ta głowa nawala! Trzeba będzie poszukać czegoś na przeciwbólowego...
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.13 20:04  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
- Huh? - Przerzucała spojrzenie to z tajemniczej kobiety, to na biednego gościa spod skrzyżowania. Ich złośliwa wymiana zdań zrobiła spore wrażenie na niebieskookiej. W końcu kto się tak bezczelnie odzywa do drugiego człowieka? Nie wspominając już o użyciu tylu wulgaryzmów, toż to nie przystoi. Zmarszczyła brwi, otwierając nawet usta, chcąc się wtrącić do tej dyskusji, ale kiedy już wydobywała z siebie pierwszą sylabę, to znów ją ubiegli. Zwiesiła tylko ramiona, stykając palce ze sobą i biorąc kilka wdechów. Już miała usiąść na podłodze, by poczekać do końca rozmowy, ale czarnowłosa kobieta przybliżyła się do niej, co spowodowało pojawienie się licznych rumieńców na obu twarzach.
- N-nie... Tylko nie z-zapłacił. - Odwróciła wzrok, zasłaniając część polików jasnymi włosami. Już miała się cofnąć, chcąc zwiększyć między nimi odległość, kiedy napotkała opór w postaci stolika. Ponownie przygryzła wargę, próbując skupić swoją uwagę na... Ee... Dowódcy? Chyba pseudo... No, w każdym razie spojrzała na niego niepewnie, kiwając głową co jakiś czas.
- Bezczelny - mruknęła, machając mu dłonią na pożegnanie. Zaraz jednak ponownie zwróciła się do Jo, uśmiechając się delikatnie. - Liquorice jestem, ale może pani mówić Liq. Pani... Eto.. Dowódca jest wyjątkowo nieogarnięty. - Pokręciła z dezaprobatą głową, kładąc siatkę z pieniędzmi i zapałkami na ziemi, czemu towarzyszył cichy stukot. Nie wiedziała co mogła jeszcze powiedzieć, więc jedynie uniosła spojrzenie błękitnych tęczówek na czarnowłosą, z wypiekami na twarzy i nieudolnie skrywaną niepewnością. Przeczesała dłonią część jasnych włosów, próbując utrzymać kontakt wzrokowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.13 15:14  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
Całą swoją uwagę poświęciła na obserwację oczu niskiej panienki, które wręcz uwiodły serce tego wrednego potwora. Stwierdziwszy, że jest najbardziej uroczą istotką, która kiedykolwiek w życiu widziała, pokręciła nosem, słysząc jakąś Ashową paplaninę o amunicję. Blah blah, to nie jej para kaloszy. Ale czekaj, co...
POLICZYĆ?!
Czy on na łeb upadł, jak go matka z kołyski brała?! Widocznie nie raz i nie dwa! Toć to kosmiczne sumy były! To fizycznie niemożliwe dla normalnego człeka, zwłaszcza takiego przeciętnie wykształconego, żeby to wszystko przeliczyć! No czy go coś dzisiaj boli?! Bo ją tak, żołądek i łeb, ale to pewno nieważne. Nie, jej samopoczucie nigdy się, kurna jego mać, nie liczy! Po co komu morale! Chodźmy na wojnę z kalekami, może po drodze się wszyscy nie rozsypią!
Warknęła pod nosem, oglądając się za Ashem, kiedy ten już odszedł. Zapłacić, wykonać papierkową robotę... I tak chce utrzymać przy sobie jednego z bardziej zaufanych ludzi? Taki kurna konwój w oku! Już ona mu pokaże, o nie, będzie cierpiał. I jeszcze zapasy! Dobre sobie, ha ha! Jo się ubawiła jak nigdy dotąd. Od tego Ash miał ludzi, a nie zawracał głowę Katowi!
Odwróciła się ku Liquorice z tak beznadziejną miną, że można by już na niej kwiatki z pogrzebu kłaść. Westchnęła ciężko, warknęła pod nosem coś o swoich morderczych skłonnościach przez takich ludzi, po czym w końcu postanowiła się w miarę uspokoić. No, ma obok śliczną pannę, Bogu winną istotę, którą w pewien sposób Shin także postanowił ukarać. Ale za co?
- To ile Ci wisi? - mruknęła, szperając po kieszeniach. Ha, ciekawe czy w ogóle ma jakiekolwiek pieniądze! Może w swojej kwaterze, albo co... A jak nigdzie nie będzie, to najwyżej coś wymyśli... Tak, zapłaci w naturze chyba!
Kątem oka przyglądała się ślicznemu dziewczęciu o blond włosach i tych iście niebiańskich oczach. Dalej nie mogła pozbyć się rumieńców z twarzy, kiedy tylko ich spojrzenia się spotykały. Cholera, może Jo powinna iść do medyka? Bo to chyba objawy jakiejś choroby... Ewentualnie... Zauroczenie? No, to by się wkopała po same uszy. Mimowolnie uśmiechnęła się kącikiem ust, pokazując parę białych ząbków.
- Bezczelny? No ba. Nieogarnięty? Tak, w dziesiątkę! Jest jeszcze głupi, nadpobudliwy i lata za artefaktami jak dziecko za cukierkami - wyjaśniła pokrótce, kręcąc głową. Znów umieściła dłonie w kieszeniach spodni, które okazały się puste jak głowa Asha. Zmarszczyła lekko brwi. Zbliżyła się do dziewczyny jeszcze bliżej tak, by móc się nad nią nachylić i wręcz oprzeć czoło o jej czółko, lekko nań napierając.
- Żadna pani, Liqu. Mów mi po imieniu - odparła, szczerząc ząbki w szczerym i, o zgrozo, miłym uśmiechu. Popełniła zaraz błąd, spoglądając w te cudowne ślepka Liquorice, przez co ją kompletnie zatkało i unieruchomiło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.13 21:34  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
Bum. Bum.
Uderzenia serca Liquroice gwałtownie przyspieszyły, kiedy zdała sobie sprawę z dzielącej ich odległości. Przyłożyła dłoń do klatki piersiowej i złożyła rękę w pięść, zaciskając ją na cienkim materiale swojego Qipao. Wzięła kilka wdechów i wydechów, by zaraz oprzeć swoją górną kończynę o stół, aby się nie przewrócić. Głupie głębokie oddychanie na nic nie pomogło, kiedy widziała lekko zaczerwienione policzki pan... Jo. Przeklęła w myślach swoje reakcje, które polegały na idiotycznym wpatrywaniu się w jej szare, niemal czarne oczy. Widziała w nich lekkie zakłopotanie, co jeszcze bardziej zmieszało Liqu. Nie wiedziała jak reagować, więc jedynie mocniej naparła na stół, niemal na nim siadając. Drewniane nogi ławy zachybotały, wydając z siebie charakterystyczny dźwięk. Mimo to dziewczę nie zareagowało, zamykając na chwilę błękitne oczy.
- D-dobrze, Jo... - wyjąkała, odpowiadając na prośbę dwudziestoletniej kobiety. Może i nie było stosowne się w takiej magicznej sytuacji odzywać, ale coś palnąć musiała, więc zaraz z jej ust wydobyła się kolejna wypowiedź.
- Ma-asz b-bardzo ładne i hipnotyzujące oczy!
Cudownie, Liq. Nie mogłaś powiedzieć nic bardziej inteligentnego.
Piętnastolatka liczyła, że w ten sposób wytłumaczy swoje bezczelne i niezbyt kulturalne wpatrywania w twarz Łowcy. W sumie to Kat robiła to samo, ale o tym już nasza panna nie pomyślała. Wydobyła z siebie dźwięk, który był zbliżony do mruknięcia kota. Ów miłe dla ucha dźwięki wydobywały się mimowolnie, były naturalną częścią White. Ot, taki odruch. Również do takich odruchów należało mocniejsze oparcie się o krawędź stołu, co w końcu zaowocowało straceniem równowagi i wywróceniem się na niego. Liqu niewiele myśląc pociągnęła za sobą Jo, chwytając ją rozgrzanymi palcami za łokieć, gdyż dłonie kobieta miała w kieszeniach spodni. Pisnęła cicho, kiedy ich pozycja zaczęła wyglądać dość dwuznacznie. Qipao posunęło się nieznacznie do góry, ukazując dużo większą część nóg, a nawet ud niebieskookiej. Sama była mocno zaczerwieniona i trzymała nadal Jo za rękę, zawstydzona, zmieszana i pełna obaw, co do reakcji Łowczyni. Mimo wszystko podobała jej się ta pozycja, co dodatkowo ją frustrowało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.13 17:59  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
//Tak bardzo nie mam pomysłu. @=@ //

Buch, trzask, łubudu!
Takie odgłosy roznosiły się po schodach, korytarzu - miały daleki zasięg. Przypominały stąpanie ogromnej, ociężałej bestii. Wiejące grozą, ciężkie kroki mogły zwiastować wiele zdarzeń, a spośród nich - o zgrozo - nadejście androida w zbroi. Pomimo faktu, że bestią on nie był, gigantyzmem także nie grzeszył, chociaż spośród sobie podobnych przedstawicielek płci pięknej notowany zostawał jako wysoki okaz. W porównaniu do dźwięków, jakie wydawały kroki dowódcy, który jeszcze niedawno sam gościł na schodach, te były o znacznie większym nasileniu. Samym swoim istnieniem zdawały się mówić: "nadchodzę, chowajcie dzieci i żydów". Odgłosy obijającego się metalu i skrzypnięcia dodatkowo mogły utwierdzić w tezie - Mysteriala udała się do siedziby łowców. Podczas swej wycieczki, schodząc już po stopniach, będąc na ostatnim odcinku, zarejestrowała fragmenty rozmowy. Jej ucho zdołało wyłapać, iż mowa była o dowódcy nadpobudliwym, głupim, bezczelnym, latającym za artefaktami jak dziecko za cukierkami. Czyżby dwie, albo więcej osób dyskutowało w Sali? Całkiem przyjemnie będzie przerwać im zabawę.
Ręka Wendety, będąca wciąż pod postacią włóczni, ubrudzona była krwią. Zastępczyni wyraźnie wracała z jakiejś potyczki, tudzież większej walki. Posoka kapała na ziemię, znacząc ją czerwonymi śladami. Wyraźny znak towarzyszący powrotom androida. W drugiej dłoni dzierżyła podręczny miecz, również ociekający krwią, sugerującą śmierć jednostki. Mysteriala zatrzymała się przed drzwiami będącymi wejściem do Salonu Rozrywkowego. Wbiła broń w podłoże, aby nacisnąć na klamkę - ta nie ustąpiła. Druga próba okazała się również daremna. Osoba, która wychodziła jako ostatnia, musiała nieźle je zatrzasnąć uniemożliwiając wejście Projektowi. Z ust maszyny wydobyło się skomputeryzowane westchnięcie. Poirytowana kopnęła drzwi z niemałą siłą. Te ustąpiły, uderzając głośno o ścianę, tym samym powodując w niej wgniecenie. Teraz w wejściu stała zdenerwowana istota o stalowym spojrzeniu.
Widząc dwie istoty, z czego jedną znajomą, leżące w dwuznacznej pozycji, brew robota nieznacznie uniosła się do góry. Spektakularne wejście na seks-imprezę!
- Hehe, siema - zagaiła, po czym parsknęła śmiechem. - Co to za narady wojenne przeciwko dowódcy, hęę? Nie myślcie, że Was nie słychać, skarby? Co Ash zrobił takiego tym razem, Jo? - zapytała, po czym podeszła do nich zamknąwszy za sobą poobijane drzwi, niemalże w rozpadzie. - Zaraz, Ciebie nie znam. Kim jesteś? - zerknęła w kierunku blondynki.
Projekt opadł na fotel chcąc wyczyścić włócznię i miecz z posoki. Chwyciła za ścierkę, którą przetarła obie bronie, aby pierwszą z nich z powrotem modyfikować w kończynę. Swym metalowym palcem starła kroplę krwi błądzącą po bladym policzku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.13 21:13  •  Główny Salon Rozrywkowy Empty Re: Główny Salon Rozrywkowy
Pomyślała, że powinna się cofnąć. No bo to tak trochę dziwne opierać się czołem o czyjeś czoło, jak się tej osoby praktycznie nie zna. Ale... Liquorice była taka piękna... I Jo z trudem udawało się ukryć jej zafascynowanie tą śliczną twarzyczką. Miała wielką ochotę, by ją pocałować, co napawało ją niemałym lękiem. No bo co by sobie Liq pomyślała, co? A może była "normalna", w sensie orientacji seksualnej? Wyglądała też na niewiniątko, nietknięte przez nikogo jak mały kwiatek, który gdzieś tam wyrósł poza lubieżnym wzrokiem mieszkańców Miasta-3. Wydawała się dla Jo taka... krucha.
Uśmiechnęła się na słowa dziewczynki. Urocza i słodka. Dla Łowczyni jakby nieposiadająca żadnych wad. Ideał. Cud. Ba, wiele by tak można było jeszcze wymieniać, ale nie przedłużajmy. Jo nie spodziewała się tego, co za chwilę nastąpiło. Choć skrycie marzyła o tym, by jakaś siła wyższa zadecydowała o bliższym kontakcie ze śliczną Liqu. Może takim właśnie sposobem jej "modlitwy"... się spełniły? Cholera ją tam wie, ona nawet w nic nie wierzy. Tak czy siak, dziewczyna lecąc na blondyneczkę szybko wyciągnęła ręce z kieszeni, by jako tako zamortyzować upadek. Taki odruch. Prawą ręką oparła się o stół tuż obok dziewczęcia, na wysokości jej pasa. Lewa jednak nie miała tak dobrej celności jak prawa, bowiem jej palce zacisnęły się lekko na odsłoniętym udzie Liq. A Jo... zaczerwieniła się na twarzy jeszcze bardziej, wyczuwając ten mały błąd. Przełknęła ślinę. Czemu nagle cholernie zaschło jej w gardle?! Głupie pytanie...
Pod wpływem chwili Jo pochyliła się nad Liquorice, zbliżyła twarz do jej twarzyczki... Wpatrywała się w jej ślepka oczarowana, marszcząc lekko brwi, jakby nie była do końca pewna tego, co robi. Przybliżyła mordkę jeszcze bardziej i najdelikatniej jak potrafiła musnęła wargami usta drobnej i kruchej Liquorice. Po tym czynie uciekła wzrokiem gdzieś w bok, łeb przekręcając w tę samą stronę. I na raz... usłyszała te dziwaczne dźwięki. Od razu wiedziała, co się szykuje. Nadchodziło prawdziwe zło...
Będąc nieco zawieszoną nad Liqu, Jo tkwiła tak, kątem oka przyglądając się wejściu kobiety android. Mruknęła coś pod nosem niezrozumiałego, po czym dalej czerwona jak burak podniosła się do pozycji stojącej, żeby w końcu nie dawać Project tej satysfakcji z przyłapania ich na gorącym uczynku. To był... wypadek! Najzwyklejszy wypadek! Ale tej kobiety nie ma co przekonywać...
- Po prostu był Ashem - mruknęła wymijająco, wyciągając nieśmiało ku Liq rękę, by pomóc jej wstać. Spojrzała na nią z czułością w swoich krwistoczerwonych ślepiach. Malowało się w nich także pragnienie kontynuowania tej ich małej wpadki, ale... Przy Project było to niemożliwe. Jo stanęła bezczelnie między Liq i kobiety android, kiedy usłyszała jej pytanie.
- To tylko... mój gość. - wytłumaczyła pokrótce z naciskiem na "mój", nie czując potrzeby wielkiego tłumaczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach