Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 23 z 52 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24 ... 37 ... 52  Next

Go down

Pisanie 08.03.15 11:58  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Och. Wyglądało na to, że nieznajomy nie jest zbyt zachwycony jej towarzystwem. Trudno. Może go do siebie przekona, a jeśli nie, to będzie szukać innego towarzystwa. Nie będzie przecież nikomu się narzucać na siłę. Choć, musiała przyznać, byłoby o wiele prościej, gdyby biedaczyna nie wzgardził jej towarzystwem.
Pewnie ją rozpoznał, to było bardziej niż prawdopodobne, wnioskując po jego postawie. Być może był jednym z tych, którzy brzydzili się jej profesją. Nie miała jednak zamiaru się tym przejmować. W niczym to nie pomagało, a jedynie psuło jej i tak kiepski humor. Choć dziś czuła się wyjątkowo dobrze. Czuła tę moc, która pozwoliłaby jej na dokonanie rzeczy wielkich, czuła siłę, by pokonać wszystkie przeciwności losu. Nic nie mogło jej zatrzymać. Upiła więc kolejny łyk drinka, uśmiechając się do nieznajomego jak gdyby nie widziała jego ponurego spojrzenia.
Ale przynajmniej miał poczucie humoru.
- Oj tam. Tutaj nietrudno zdobyć „kartę stałego klienta”, że się tak wyrażę. Wystarczy kilka razy wpaść, napić się i już! - Pstryknęła palcami, by dodatkowo zobrazować łatwość nawiązywania tego typu zależności. Zaraz też okazała zainteresowanie pracą jej towarzysza. Ciekawe, cóż to za robota, gdzie musiał być trzeźwy non stop? Czyżby był wojskowym? Nie wyglądał na takiego...
- A czym się zajmujesz? – Spytała z zainteresowaniem, przyglądając się jego zmęczonej postawie. No cóż, na wypoczętego wcale nie wyglądał. Widać było, że coś go przytłacza, że ma dużo na głowie...
A czy ty jesteś jakimś jebanym psychologiem?
Może i nie, ale przecież mogła pomóc  inny sposób, prawda? Rozmasować obolałe mięśnie, ulżyć cielesnym pragnieniom... Tiago wiele rzeczy potrafiła. I, jeśli tylko będzie chciał, za drobną opłatą może dać mu mały pokaz swoich umiejętności.
- Na pewno odwaga. – Odpowiedziała na jego pytanie, kieliszkiem trzymanym w dłoni wskazując na jego szklankę wypełnioną brunatną cieczą. - Tutaj mało kto decyduje się na tego typu drinki. Myślę, że nie muszę mówić, dlaczego.
Uśmiechnęła się uroczo, upijając łyk swojego napitku. Słodki napój spłynął jej do gardła, dając przyjemne uczucie ciepła w żołądku. Drink był naprawdę wyśmienity i pewnie będzie ją kosztował majątek, ale dziś wybitnie się tym nie przejmowała.
- No i wyglądasz na kogoś o wiele bardziej inteligentnego niż cała ta tłuszcza siedząca dookoła. Uwierz mi, rozmowa z opitą świnią wcale nie należy do przyjemnych...

Bar - Page 23 Mn7ORfd
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.15 23:03  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Światła w pomieszczeniu migały jakby w takt wypracowanych przez lata ruchów barmana, tak samo śnieżyca w niemal-wiecznie-głuchym telewizorze zdawała się szumieć do jakiegoś z góry ustalonego rytmu, który Adriela hipnotyzował. W tym pokoju panowała jakaś dziwna, niewidzialna symbioza i miało się wrażenie, że gdyby usunąć z tego schematu choćby najmniejszy element, całość posypałaby się w drzazgi, niemożliwa do odbudowy. Być może  był to jednak wpływ alkoholu, jaki ciemnowłosy wlewał w siebie coraz większymi haustami, chcąc w ten sposób przyspieszyć ubłagany koniec wypalającego gardło płynu i skupić się na wyparowywaniu szarych komórek z organizmu. Nie, nie był pijany. Oczywiście nie można było powiedzieć, iż procenty nie wywierały na nim żadnego wpływu, po prostu przez długie lata nauczył się tolerować określone ilości alkoholu i bardzo dobrze wiedział, na ile głębszych może sobie pozwolić zanim przekroczy granicę.
"A czym się zajmujesz?"
Miał ochotę wywrócić oczami i westchnąć ciężko, ale mu się nie chciało.
- Można powiedzieć, że uprawiam... Wolontariat? Chodzę sobie i ratuję tyłki randomowym ludziom. Ot, takie hobby.
Wzruszył ramionami i jednym haustem wyzerował trzymany w ręku trunek.
Fuckin' finally.
Odwaga była na pewno jego mocną stroną. I chyba spora tolerancyjność żołądka, biorąc pod uwagę, że nie porzygał się przy tym jebaczu. Ale nie chwalmy dnia przed zachodem, na to miał jeszcze czas. Uśmiechnął się półgębkiem, obserwując znad szklanki krzątającego się przy barze mężczyznę.
- Zdaje się, że obraziłem barmana. Chyba bardziej adekwatnie byłoby to nazwać Karmą.
W miarę dyskretnie rozejrzał się po sali, przez ułamek sekundy przypatrując się każdemu z siedzących po kątach delikwentów. Faktycznie, nie wyglądali zbyt lotnie. Ale zapewne pożałowałby, gdyby powiedział to na głos.
- Jesteś pewna, że rozsądne jest mówienie takich rzeczy? Któryś z tych gości może mieć wyjątkowo dobry słuch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.15 20:42  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Widać było, że chłopak już jest nieco wstawiony. Widocznie zajzajer mu zaserwowany był wyjątkowo mocny. Cóż. Tiago jeszcze nieźle się trzymała, mimo że była głodna, jak zwykle. No i też miała o wiele drobniejszą budowę, która wręcz sprzyjała łatwemu upijaniu się. Może drink, jaki piła, wcale nie był tak mocny, jak myślała? Czasem warto było mieć znajomości...
Albo po prostu jesteś głupią zdzirą.
Uniosła brwi słysząc, czym się zajmuje. Chyba pomyliła się co do inteligencji. Mało kto tutaj zajmował się wolontariatem z tego prostego względu, że było to po prostu nieopłacalne. Nie istniało tu pojęcie bezinteresownej pomocy. Desperacja nie była miejscem, która coś takiego tolerowała. A jednak, był na tyle szalony, albo głupi, by znaleźć sobie akurat takie a nie inne hobby. No cóż. Nie będzie mu mówić, jak ma żyć, prawda?
I jeszcze obrażanie barmana?
Czyżby pomyliła się w osądzie?
A może to tylko efekt alkoholu szumiącego w żyłach...
Z drugiej strony, patrząc po otoczeniu, mogła trafić zdecydowanie gorzej. Kaprawe mordy w większym lub mniejszym stadium upojenia wlepiało w nią swoje obleśne spojrzenia. Ale dla Tiago to nie była obelga. Wręcz przeciwnie. Czuła się adorowana, pożądana. Czuła, że jest komuś potrzebna.
Gówno prawda. To nie ty, tylko twoje zepsute ciało jest obiektem ich pożądania. Tylko czekaj, aż złapiesz od któregoś z nich jakiegoś syfa, już przestaniesz tak kręcić dupą.
- Och, proszę Cię! Nieważne, co powiem, i tak będą mieli na mnie ochotę. Żaden nie ośmieli się mnie skrzywdzić. Poza tym, nie przeszkadza mi to zbytnio. - Upiła łyk drinka, przepijając do jednego z mężczyzn zgromadzonych przy stolikach. - Lubię dreszczyk emocji w pracy.
Może od razu powiedz mu, że jesteś zwykłą dziwką?
Nie miała pojęcia, jak mężczyzna zareaguje na jej słowa, co sobie o niej pomyśli. Szczerze powiedziawszy, mało to ją obchodziło. Czuła się wyjątkowo atrakcyjnie i nie ukrywała tego. Zresztą, jeżeli nie uda jej się z nim, to pójdzie do kogoś innego, kogoś, komu nie przeszkadza "używany towar". A takich było tu przecież pełno, co chłopak sam zauważył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.15 21:20  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Nieznacznie uniósł brwi, jakby zastanawiając się, czy istota siedząca przed nim aby na pewno nie robiła sobie z niego żartów. W końcu jednak stwierdził, że w gruncie rzeczy niewiele go to obchodzi. W końcu są gusta i guściki prawda?
- Nie obraź się, ale to raczej widać. Z resztą, twoja wola, nie zamierzam narzucać ci co masz mówić, a czego nie.
Wirowanie pomieszczenia trochę zelżało na sile, pozostawiając po sobie jedynie delikatny szum w uszach oraz nieustępliwy, pulsujący ból głowy. Cóż, w jego przypadku całe cholerne życie było jednym wielkim kacem, więc specjalnie się tym nie przejął.
Tak naprawdę, jego umysł zaprzątały teraz najróżniejsze myśli i skojarzenia, pod wpływem alkoholu wciąż trochę niedbale rozsypane po świadomości, ale jak najbardziej spójne. Przede wszystkim, musiał odnaleźć Ala. Nie chodziło nawet o to, żeby go opierdolić za ucieczkę bez słowa, po prostu musiał przekonać się na własne oczy, że gówniarz jeszcze dycha i jest w miarę bezpieczny. Wstyd się było przyznać, ale Adriel przywiązał się do tego mrukliwego dzieciaka bardzo i gdyby tylko mógł, najchętniej zamknąłby się z nim w swojej chałupince na krańcu edenowych ogrodów i godziny całe przegadał o wszystkim i o niczym.
Tia, psiapsióły forever. Ty się w ogóle słyszysz, Ad? Masz ponad 1600 lat. Zauważyłeś ty w ogóle, że większość twoich "znajomków" umiera, nawet jeśli nie z powodu okrucieństwa losu, to zwykłej starości? Puknij ty się w ten pusty łeb i działaj. jak działasz, nie myślisz. jak działasz, nie upijasz się jak kretyn w barze pełnym Wymordowanych. I z reguły nie rozmawiasz też z dziwkami.
Pustka znajdująca się przed jego oczami wydała mu się nagle nad wyraz interesująca.
Po pierwsze, nie wiadomo wcale, czy Al jest Wymordowanym... - przez chwilę próbował wykłócać się ze swoim własnym sumieniem, ale w końcu (jak zwykle) dał za wygraną.
Przecież doskonale wiedział, że nie wolno mu było się przywiązywać. Przywiązywanie wiąże się tylko z cierpieniem i kolejnym rozczarowaniem. Kolejną otwartą raną, której nie zdąży nawet zabliźnić czas, gdyż po chwili otworzy się na nowo, z jeszcze większą falą bólu niż poprzednio.
Nie, absolutnie nie wolno mu było przywiązać się do Ala.
... Cholera. Już się przywiązał.
Przejechał sobie ręką po twarzy, starając się siłą umysłu wyprzeć z siebie resztki alkoholowego odurzenia. Zdecydowanie stawał się wtedy zbyt wylewny (co prawda mentalnie tylko, ale jednak).
Weź ty się lepiej skup na tu i teraz. Jest wieczór. Jest bar. Jest dziwka.
Trzeba było wymyślić sposób, jak delikatnie zakomunikować kurtyzanie, że z nim akurat sobie nie pochacharzy.
- W każdym razie, siedzi przed tobą "odważny", "inteligentny" i z lekka wstawiony człowiek. Zgaduję, że nie odwiedzasz tego baru jedynie po to, aby sobie rozkosznie poplotkować, prawda?
Najpierw wybadajmy sytuację.
Adriel, ryzykujesz.
Przecież nie musi o to chodzić, nie?
Za chuja, Adriel. Na pewno chce tylko porozmawiać i zagrać razem w warcaby. Przecież po to przychodzi się do pubów, nie?
...Zamknij się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.15 20:59  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Zaśmiała się wdzięcznie. Za co niby miałaby się obrazić? Przecież o to właśnie chodziło! Żeby wiedzieli, że to się jej podoba, żeby chcieli podejść, zagadać, postawić drinka. Żeby wreszcie czuła się akceptowana.
Póki co się udawało.
Dziś czuła się szczególnie dobrze. Była radosna, podekscytowana, czuła, że cały świat leży jej u stóp. Nie czuła głodu ani zmęczenia, choć alkohol z każdym kolejnym łykiem zaczynał przyjemnie szumieć w głowie. Zresztą, jej towarzysz również wyglądał na wstawionego. To nie było jednak zaskakujące, szczególnie, że w stosunkowo szybkim tempie wypił całą szklankę taniego bimbru. Nic dziwnego, że odczuwał teraz jego skutki.
Nie miała jednak zielonego pojęcia, co zaprzata jego myśli. Nie wiedziała, że jego serce już dawno należało do kogoś innego. Mimo to, gdyby nie życzył sobie jej towarzystwa, poinformowałby ją o tym, czyż nie?
A co powiesz na to, by po prostu go zabic?
Wyprostowała się nagle, wpatrzona przed siebie, a uśmiech znikł z jej twarzy. To był pierwszy raz, gdy głosy bezpośrednio zaproponowały jej jakieś działanie. To był pierwszy raz, gdy wyraziły to, z czego nawet nie zdawała sobie sprawy.
Chcesz tego, prawda?
- N... Nie... – Szepnęła, wciąż jeszcze w szoku po tym, co się stało. Zaraz jednak się opanowała i nieco jeszcze nerwowym gestem założyła włosy za ucho. Posłała mu radosny uśmiech, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Łudziła się, że nic nie usłyszał, zajęty swoimi myślami. Pijani ludzie nie zawsze słyszą to, co się do nich mówi, więc miała nadzieję, że i tego nie usłyszał.
- A co, miałbyś na coś ochotę? - Powiedziała nieco zalotnie, po czym dokończyła drinka. Uśmiechem podziękowała barmanowi, odstawiając szklankę na blat.
- Widzę, że przydałaby ci się chwila zapomnienia... I to nie takiego przy szklance podłego bimbru.
Najlepiej z brudną, zawszoną dziwką
Z łatwością zignorowała kolejny głos. Dziś nic nie mogło zepsuć jej nastroju. Była szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu. Miała moc, czuła siłę, jakiej nie miał nikt, poza nią. Mogła zrobić wszystko, nawet sięgnąć po władzę w Mieście.
Gdyby tylko chciała, rzecz jasna.
- Jeśli chcesz, to zrobię ci masaż... I obiecuję być grzeczną, choć, mam nadzieję, że zmienisz zdanie. – Puściła mu oczko, ponownie poprawiając włosy. Jednak gdzieś tam głęboko wciąż rozbrzmiewało jak echo jedno zdanie.
Zabij go, maleńka.



//Przepraszam za zwłokę i wszystko ;n;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.15 18:11  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Na propozycję masażu automatycznie wytrzeźwiał, tak jakby wylano na niego kubeł lodowatej wody. Cały się spiął, można to było stwierdzić po odrobinę zbyt silnym zacisku szczęki oraz wyraźnie zaniepokojonym błysku w oczach. Te zmiany były jednak ledwo zauważalne i jedynie wyjątkowo wprawne oko byłoby w stanie je dostrzec.
Nie, to nie tak, że bał się naruszenia swojej strefy prywatnej, czy coś. Oczywiście, w jego naturze ewidentnie nie leżało spoufalanie się z żadną z istot ludzkich na poziomie fizycznym, brzydził się tym i uważał za bluźniercze. Anioły nie po to zostały stworzone, aby dawać upust prymitywnym popędom seksualnym, ale po to, aby nieść ludziom pomoc, jako rasa do tego właśnie powołana. Tym, czego się obawiał, była trudna do przewidzenia reakcja jasnowłosej, potencjalne niebezpieczeństwo wynikające z charakteru miejsca, w którym obecnie się znajdowali.
Czuł, jak gdzieś z tyłu głowy pulsowała nadciągająca drobnymi kroczkami migrena. Ten bimber musiał być wyjątkowo niestrawnym ścierwem, ponieważ również jego żołądek począł czynić jakieś dziwne rewelacje, domagając się chyba opróżnienia.
Chyba nie chcesz się zrzygać na tę urokliwą damę, co Ad?
No, raczej bym kurwa, nie chciał.
- Oj tak, z pewnością przydałby mi się odpoczynek...
Na chwilę pozwolił sobie na zdarcie nieustannie przytwierdzonej do twarzy maski, tak że teraz w Tiago wpatrywał się zupełnie inny człowiek. Jego spojrzenie było... stare. Stare i bezdenne, niczym bezgwiezdna noc. Przywodziło na myśl wiekowy baobab, którego korzenie zdawały się niemal chwytać sklepienia nieba, podczas gdy jego korzenie drążyły ziemię głęboko, głęboko, aż do jej niezbadanych czeluści.
- To, czego bym chciał, to położyć się gdzieś w słonecznym miejscu i spać. Spać i spać, aby, obudziwszy się po nieokreślonym czasie, przeciążone światłem słonecznym źrenice były w stanie dostrzec jedynie ciepłą, wszechogarniającą biel.
Uśmiechnął się lekko na tę myśl.
- Widzisz, w Desperacji nie istnieje jednak takie miejsce. Jedynym, co mogę zrobić, jest wypicie parszywego bimbru spod lady i rozmowa z kurtyzaną. Na moje zmęczenie nie jesteś w stanie nic poradzić, dlatego sądzę, iż korzystniejsze będzie dla ciebie poszukanie innego klienta. Po spojrzeniach rzucanych w twoją stronę można wnioskować, iż na pewno sobie jakiegoś znajdziesz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.15 20:42  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Atmosfera zgęstniała, dało się to wyczuć, jednak Tiago w zupełności się tym nie przejmowała. Alkohol wesoło krążył w żyłach, ona czuła rozpierającą ją energię, aż ją nosiło, by coś zrobić. Choćby ten masaż. To tez było dobre spożytkowanie energii, jaka ją wypełniała.
A chłopak siedzący obok niej naprawdę wyglądał, jakby był piekielnie zmęczony.
A może by tak zafundować mu wieczny odpoczynek, co, maleńka?
Ponownie zmarszczyła brwi, zaniepokojona myślami, jakie zaczęły krążyć jej po głowie. Przywykła do ciągłych połajanek i wyzywania od najgorszych, ale namawianie do zabójstwa było dla niej czymś zupełnie nowym. Nigdy przecież nie splamiła sobie rąk cudzą krwią. I miała nadzieję, że ten stan nie ulegnie zmianie.
Mężczyzna też jakby zbladł, jakby trochę zzieleniał. Możliwe, że już zaczynał odczuwać skutki zbyt szybkiego spożycia podłego trunku. Dziewczyna musiała więc zainterweniować. Już się podnosiła, już szykowała się, by zaproponować spacer, gdy nagle zauważyła zmianę w jego spojrzeniu.
I zamarła.
Głębia jego oczu była nieporównywalnie wielka. Można było odnieść wrażenie, że zamknięto w nich cały wszechświat, że mężczyzna widział już wszystko, od samego początku świata, od jego narodzin. Siedziała jak wmurowana, patrząc z lękiem w jego oczy, w jego twarz, której nagle przybyło lat.
Nie wiedziała, co powinna zrobić.
Jego doświadczenie przytłaczało ją, niczym puchowa kołdra. Dusiła się pod ciężarem jego spojrzenia, jego słów, tonu głosu, postawy ciała. Chciała uciekać. Krzyczeć, wrzeszczeć, schować się w kącie, uciec od tego wszystkiego.
Zabij, rzuć mu się do gardła, wydrap oczy!
- Nie... Nie mogę... – Jej głos brzmiał słabo, załamując się w pewnym momencie, schodząc oktawę niżej, do jej męskiego głosu. Traciła kontrolę i to wyraźnie było widać. Jej ciało przechodziły kolejne dreszcze, a w głowie miała istny mętlik. Zniknęła jej energia, zniknęła radość z życia, pozostawiając po sobie jedynie pustkę.
Nie ma już nadziei, kochana.
Do jej uszu dobiegł śmiech.
Czysty, radosny śmiech, niczym dźwięk dzwonków poruszanych wiatrem.
Dopiero po chwili do niej dotarło, że to ona się śmiała.
- Znajdę, a jakże! A potem wyląduję w brudnym rynsztoku z poharatanym ciałem, cała we krwi i spermie! Idealna sceneria dla takiego gówna jak ja, nie sądzisz? - Przechyliła głowę, spoglądając na niego z szaleńczym uśmiechem. Miałe gdzieś, co sobie o niej pomyśli. Miał gdzieś jego opinię o sobie. Już i tak nic nie mogło mu pomóc. Był zmęczony życiem, jakie prowadził. Tylko narkotyki jakoś trzymały go w kupie, tylko wiara w bezwartościowy kawałek metalu na szyi dawał jakąś nadzieję, by zrobić kolejny krok do przodu.
- Ale co ktoś taki jak ty może o tym wiedzieć? Co taki wychuchany goguś może wiedzieć o upokorzeniu? O bólu, z którym się budzisz co rano, o smrodzie, jaki czujesz na każdym kroku. Ratujesz tyłki? To czemu nie uratujesz mojego, ha? Jestem gorszy od innych? Tak? Powiedz to, śmiało! - Nie przejmował się tym, co o nim pomyśli, co będą myśleli o nim ludzie w barze. Miał dość udawania, miał dość tego wszystkiego, swojego nic nie wartego życia. Jego spojrzenie nagle straciło na ostrości, a po policzku spłynęła pierwsza słona kropla. Nie przejmował się tym jednak, gdy po prostu odwrócił się na pięcie i wybiegł z lokalu nie dbając o płaszcz czy torebkę. Chciał zniknąć, po prostu zniknąć, by już nikt go nie znalazł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.15 23:02  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Widział, jak spojrzenie jasnowłosej ulega zmianie, gdzieś na krawędzi pustych źrenic zatańczyły mroczne cienie. Półpłynne. Snujące za sobą cieniutkie niteczki przestrachu i niepewności.
Wiedział, jak się nazywały. Wiedział, co za mgła owładnęła zatopionym w białku, szmaragdowym kryształem. Jego stary przyjaciel. Obłęd.
Ach, nie powinien był zdejmować tej maski. Powinien był zamknąć się i wpatrzyć w porysowany blat stołu. Szary, nijaki. Bezpieczny.
Z rosnącym niepokojem przysłuchiwał się podejrzanie niskiemu vibrato kurtyzany, ciemnymi ślepiami uważnie śledził jej ruchy, jej mimikę twarzy i te, odurzone szaleństwem, oczy.

Nagła pustka. Niczym uderzenie obuchem. W jednej sekundzie stało się jasne, że coś się skończyło, czegoś brak. Rozrywający ból w piersi. Tak jakby ktoś wyrwał mu jedną z tętnic albo przetrącił kręgosłup.
Tylko czy pustka może boleć?
Staruszku... Co ty odpierdalasz?
- Kiedy wszystko się spierdoliło, wybuchła panika. Ojcze ratuj, te sprawy. Co mamy robić, daj nam jakiś znak, rób kurna te swoje cuda. Jak dzieci. A Staruszek się wziął i wypchał.
Podłoga. Taka zimna. Gorące strugi na policzkach.
Boże, dlaczego? Dlaczego? DLACZEGO?! DLACZEGO NAS KURWA OPUŚCIŁEŚ?! BOŻE!
W spojrzeniu anioła zatańczyły mroczne cienie.


Ach, znowu to wspomnienie. Niczym niechcąca się zabliźnić rana. Znał to, rozumiał.
Pamiętał rany, pamiętał rynsztok i krew. Znowu nie wyszło, znowu wszystko na nic. Ale, po raz kolejny, setny, tysięczny, nadchodził ten moment, kiedy Adriel musiał po prostu wstać i ruszyć dalej.
Jego palce bezwiednie powędrowały do wypukłych szram po pazurach na jego szyi. Umysł przez chwilę kluczył wśród niezliczonych blizn na ciele anioła, meandrował powoli, zarówno między tymi chlubnymi, jak haniebnymi. Oto on, Adriel Banita. Naznaczony wygnaniec.
Ohoho? Kiedyż to twoja samoocena tak drastycznie spadła? Czyż nie byłeś radosnym serafinkiem, pragnącym ocalić świat?
Tak. Ledwo dwa tysiąclecia temu. A może nawet nie?
Zerwał się na równe nogi, wybiegł na zewnątrz tuż po tym, jak odepchnięte przez blondynkę drzwi poczęły się na powrót zamykać.
- Stój!
Była już dobre dwadzieścia metrów od niego, ciemnowłosy jednak niemal natychmiast teleportował się tuż za jej plecy, będąc w stanie chwycić Tiago za ramię.
- Goguś, który za tobą stoi, był kiedyś wpatrzony w niebo z pewnością, że jest tam ktoś, kto się o niego troszczy. Naiwny, beztroski - uśmiechnął się pobłażliwie, zerkając gdzieś w bok, na umazany błotem bruk - Spójrz na mnie teraz.
Jednym gwałtownym ruchem zrzucił z grzbietu płaszcz, szarawe palce sięgnęły do krawędzi znajdującej się pod im bluzki, podciągnęły ją w górę.
- Spójrz!
W głosie ciemnookiego zadźwięczała stalowa nuta. Jego obnażony, niemalże biały tors prezentował się blondwłosej w całej swojej okazałości. Na jego powierzchni wyraźnie odznaczała się siateczka blizn wszelakiej maści. Niektóre były świeże, inne zdawały się stare, tak stare, iż dziwić by się można, czemu nie zanikły z czasem.
- Nie jesteś gorsza. Ja, ty... Jesteśmy tacy, jak wszyscy. Tacy sami. Skrzywdzeni, podźwignięci z rynsztoku. Arogancją jest myśleć, iż tkwi się w tym samemu.
Uśmiechnął się do niej. Delikatnie. Szczerze.
Wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami w kajdanach. Czyż nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.15 19:09  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Szedł szybkim krokiem, a kolejne łzy spływały mu po policzkach. Nie czuł zimna, nie czuł bólu, nic, co miałoby jakiekolwiek znaczenie dla przetrwania. Był ślepy i głuchy na to, co działo się na zewnątrz, skupiony jedynie na tym, co działo się w jego głowie.
Jesteś nic nie warty... Powinieneś zdechnąć... Zabij się, zabij! Tłusta świnio! Dziwko! Zabij się... Zabij!
Miał dość tego, kim jest. Miał dość tego, co się z nim działo, do jakiego stanu się doprowadził. Każdy krok sprawiał ból nie tyle fizyczny, co psychiczny. Każda blizna paliła ogniem, przypominając o tym, co ze sobą zrobił. Nie chciał tego. Ale wtedy nie widział innego wyjścia. Wtedy jedynie upodlenie wydawało się być drogą do akceptacji. Jedynie oddanie siebie było możliwością na zaskarbienie miłości.
I póki tak myślał, to faktycznie działało.
Im był jednak starszy, tym trudniej mu było to znieść. Coraz częściej wycofywał się, oddając pole swojej damskiej stronie. To ona wiodła prym. Ona jeszcze trzymała go w kupie, ona nadawała sens temu wszystkiemu. Ona go spajała, sklejała szczątki nie tylko ciała, ale i duszy.
A on miał już po prostu dość.
Zdychaj... ZDYCHAJ!!!!
- Puszczaj mnie! – Wrzasnął, wyrywając rękę. Mężczyzna jednak mocno go trzymał, więc nie na wiele się to zdało. Uparcie unikał jego wzroku, patrząc gdzieś przed siebie, starając się go nawet nie słuchać. Dopiero gdy na niego krzyknął, wyraźnie skulił się w sobie i odwrócił wzrok, a jego ciałem co rusz wstrząsał szloch i dreszcze.
Nie zrobił na nim wrażenia. Sam miał pokaźną kolekcję blizn niemalże na całym ciele. Cudem ocalił twarz przed oszpeceniem, choć i tak już blizny po pożarze powoli zaczęły zajmować i ten obszar. Słowa mężczyzny również do niego nie trafiały. Że niby byli tacy sami? Dobre sobie!
- Tacy sami...? Podźwignięci...? Czy ty w ogóle siebie słyszysz? - Wyszarpnął rękę z jego uścisku, odsuwając się o krok, by przez głowę zedrzeć z siebie sukienkę, odsłaniając wychudzone ciało, pokryte gęstą siatką różnego rodzaju blizn.
- Widzisz? Moje nie są tak szlachetne, zdobyte w boju. Ta tutaj - Wskazał jedną z blizn na żebrach. - to pamiątka po scyzoryku. Kolesiowi się nudziło, krzyczałem za cicho, więc postanowił trochę mnie wspomóc. Widzisz te okrągłe? To papierosy, jakie na mnie gaszono. Każdy jeden. A te tutaj, o. Widzisz? - Jego palec przesunął się w okolice wątroby, gdzie dało się zauważyć siateczkę blizn, które od biedy można było uznać za litery. – Próbował mnie podpisać. Ale był zbyt pijany i prawie przebił mnie na wylot. Ot, trochę za mocno przycisnął, stawiając kropkę nad „i”. Nadal uważasz, że jesteśmy tacy sami? Każda moja blizna ma taką historię. Każda powstała podczas seksu, gdy jakiś napalony, zawszony facet pieprzył mnie bez opamiętania. Robiłem to, by przeżyć. Bo nie jestem taki jak ty. Mnie ludzie nie kochają. Musiałem porzucić to, kim jestem, by przeżyć. Byłem słaby, zbyt słaby, jak na chłopca. Świat nie chciał kogoś takiego jak ja. – Patrzył na niego hardo, choć oczy miał napuchnięte od łez. Wstrząsały nim kolejne dreszcze, gdy stał tak, obnażając nie tylko ciało, ale i duszę.
- Jestem zwykłą dziwką. Ćpunem i dziwką. Mam już dość takiego życia, ale nie mogę przestać, rozumiesz? Opium pozwala mi zapomnieć o tym, w jak fatalnym stanie jestem. Amfa daje siłę, bym znów poszedł z kimś do łóżka i nie zszedł na zawał. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zjadłem jakiś ciepły posiłek. Moje ciało to skóra, kości i kupa blizn, które jakoś to wszystko trzymają. Jestem wadliwym towarem. Śmieciem. Nic nie wartą kupą gówna. Nikt nie zapłacze, jak w pewnym momencie po prostu zdechnę. Więc nie mów, że jesteśmy tacy sami.
Uśmiechnął się smutno, a medalion kołysał się na jego szyi, w rytm kolejnych drżeń. Alkohol już dawno wyparował z jego ciała, pozostawiając jedynie nie do końca przyjemny ból głowy. W tym momencie pragnienie śmierci było mocniejsze, niż zazwyczaj. Jego pewność siebie zostałą zgnieciona jak pluskwa, a on musiał sobie jakoś z tym poradzić. Tyle że nie miał już sił. Naprawdę najłatwiej byłoby po prostu zasnąć i nigdy się już nie obudzić...
Śpij, dziecinko, śpij... Ciocia Śmierć ukołysze cię do snu... Dopilnuje, by nic go nie zakłóciło...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.15 0:04  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Spomiędzy warg mężczyzny dobyło się cisze westchnienie. Ręce opadły w dół, na powrót przysłaniając blizny odzieniem, zarzuciły okopcony, fioletowo-szaro-brunatny płaszcz na ramię, oparły się na wąskich biodrach. Na zmęczonej, poszarzałej twarzy pojawił się wyraz zamyślenia.
Dziewczyna, a raczej facet, co zdążył zauważyć dzięki zmienionej tonacji blondyna oraz rodzajnika, jakiego zaczął używać, kiedy stracił nad sobą kontrolę, przypominał mu to wszystko, co popchnęło go do wyruszenia z M-3 w kierunku Desperacji. Obtłuczona, niedbale posklejana, filigranowa filiżanka, trzymająca się w kupie jedynie dlatego, że taka jest natura jej egzystencji.
Spokojnie przypatrywał drżącym gestom jego szczupłych dłoni, uważnie lustrował pełne, zaciśnięte wargi oraz pioruny, jakie ciskały w jego stronę turkusowe ślepia. Szczególnie w nich upodobał sobie ulokować źrenice, tak że teraz zakrzywione, zielono-niebieskie ostrza miały szansę przeciwstawić się głębi adrielowego spojrzenia. Jego brwi zmarszczyły się lekko, jakby zadając nieme pytanie, ale jednocześnie udzielając wielu odpowiedzi. Oczywiście pod warunkiem, iż blondyn był w stanie rozczytać ich wyraz.
- Sądzisz, że aspiruję do roli rycerza, usiłującego ocalić świat?
Jego twarz przybrała nieco twardszy wyraz, spojrzenie obsydianowych ślepi stężało. Zmarszczki w kącikach wąskich, bladych ust zdawały się rzucać wyzwanie, lekko zadarty nos zmarszczył się u nasady, na podobieństwo kota.
- Nie mów o mnie tak, jakbyś mnie znał. Myślisz, że cały ten burdel na moim ciele powstał w wyniku szlachetnej walki o sprawiedliwość? Myślisz, że nie byłem raniony i gwałcony, tylko dlatego że spojrzałem się na kogoś nie tak, jak trzeba?
Zadrżał pod naporem chłodnego powietrza, jakie zawirowało pod jego ubraniem, zaznaczając na mleczno-brzoskwiniowej skórze ślad swego dotyku. Natychmiastowo wysłał do wyziębionego organizmu odpowiedni ładunek ciepła, który rozpłynął się po jego torsie i kończynach leniwym, kojącym strumieniem. Chciał to samo uczynić z ciałem mężczyzny, obawiał się jednak, że ponowny dotyk doprowadzi go do kolejnego ataku paniki.
...
Nie, żeby ten poprzedni przeminął.
W spojrzeniu anioła na powrót pojawił się błysk, jego wyraz złagodniał.
- Aby móc w życiu cokolwiek zmienić, trzeba wykonać ten pierwszy krok.
Mówiąc to, sięgnął do zwisającego na ramieniu płaszcza i rzucił go w stronę jasnowłosego.
- Można na ten przykład zaradzić, abyś nie spędził następnego miesiąca na kuleniu się w jakichś zatęchłych uliczkach z zapaleniem płuc. Ubieraj.
Miał skrytą nadzieję, że mężczyzna posługa głosu rozsądku, i nie będzie musiał go związać tylko dlatego, żeby mieć możliwość go ogrzać.
- Jeśli zechcesz wrócić ze mną do środka, wysłucham twojej historii. Bez wtrącania się i wydawania osądów.
Cofnął się o krok, tak aby nie naruszać niepotrzebnie jego strefy komfortu. Stał i jedyne co robił to czekał, wydychając w przestrzeń przed sobą obłoczki skroplonej na wskutek zetknięcia z zimnym powietrzem pary. Oczywiście, mógł się na niego wydrzeć, że gówno wie. Mógł nazwać go żałosnym i słabym, mógł się pochwalić, jak daleko zaszedł, uprawiając rzadki, ale jakże chwalebny zawód ratowania ludzkości. Ale wiedział, że najlepszą rzeczą, jaką można dać człowiekowi, to odrobina szczerego zainteresowania, bez żadnej ukrytej intencji. Dlatego czekał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.15 15:06  •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
Nie czekał. Nie miał nadziei na nic, na żaden gest, żadną pomoc ze strony nieznajomego. Wiedział bowiem, że tej pomocy nie otrzyma. Nikt nie umiał okiełznać jego szaleństwa. Inna sprawa, że po śmierci Eveline nikt nawet nie próbował.
Teraz też jego spojrzenie rzucało nieznajomemu nieme wyzwanie. Jakby zachęcało, by wyciągnął rękę w jego stronę, by zanurzył się w jego bagnie, a jednocześnie ostrzegając, by nie zbliżał się ani na krok, jeśli nie chce zdobyć kolejnej blizny do kolekcji. Był zdolny naprawdę do wszystkiego, byleby ratować resztki swojej marnej egzystencji.
Po co?
Nagły głos, szept w jego głowie, tak różny od szaleńczych okrzyków domagający się krwi, pozbawił go resztek pewności siebie. Chłopak skulił się w sobie, patrząc na mężczyznę ze strachem, jednakże jego oczy w ogóle go nie widziały.
No właśnie, po co?
Po co miał się starać przeżyć kolejny dzień, skoro jego śmierć nawet nie zostanie zauważona? Po co miał wstawać rano, skoro nie robił nic pożytecznego dla świata?
Zabij go, zabij! A później siebie, tak, mój mały! Wykąp się we krwi!
- A nie tak było? – Wyszeptał ledwo słyszalnie, drżąc już nie tylko z zimna, ale i z obawy przed tym głosem, który brzmiał tak słodko, tak kusząco!
Jakież to proste, maleńki!
O tak, bardzo proste... Śmierć rozwiązałaby wszystkie jego problemy.
- Sam mówiłeś, że zajmujesz się wolontariatem. Że bezinteresownie pomagasz innym. Twoje gwałty musiały mieć więc inny charakter niż to, co działo się ze mną. Ty się na to nie godziłeś, walczyłeś z tym. A ja? Biernie przyjmowałem to, co mi dawano, łudząc się, że to miłość. Że wreszcie komuś jestem na coś potrzebny, że ktoś mnie akceptuje takim, jakim jestem. Że mimo moich niedoskonałości wciąż warto walczyć. Nie jesteśmy tacy sami. I nigdy nie będziemy. - W jego głosie zabrzmiała fałszywa nuta, gdy kolejne słowa wydobywały się ze ściśniętego żalem gardła. Zazdrościł mu. Zazdrościł tego, jak wyglądał, jak się czuł we własnym ciele, tego, co robił ze swoim życiem. Zazdrościł tego, że za każdą blizną kryła się zupełnie inna historia niż jego własna. Dla Tiago ślady na ciele były pamiątką upokorzenia, wstydu, bólu. Ślady anioła jawiły mu się jako chwalebne przypomnienie walk o niewinność i godność, wspomnieniem męczeństwa, zupełnie różnego od tego, co robił chłopak.
- Nie jesteśmy tacy sami. Dla mnie nie ma już nadziei... - Uniósł głowę, wbijając w niego pełne smutku spojrzenie. Już dawno stracił nadzieję. Nie dla niego świeciło to maleńkie światełko na końcu tunelu zwanego życiem. Aż dziw, że wciąż ze sobą nie skończył. To pewnie dlatego, że jego kobieca strona rzadko kiedy dopuszczała go do głosu.
Ale dziś było inaczej.
Inaczej? Skądże! Wciąż jesteś tak samo bezwartościowym gównem!
W jego oczach odmalowało się niemałe zdziwienie, gdy dostał płaszcz od mężczyzny. Przez chwilę zastanawiał się, co ma z nim zrobić, po co w ogóle go dostał, jednak posłusznie się nim otulił. Przemarzł niemalże na kość, więc płaszcz nie był wcale takim głupim rozwiązaniem. Wciąż drżąc, skulił się pod za dużym okryciem, niemalże całkowicie w nim tonąc. Zdziwienie ani na krok go nie opuszczało. Był zaskoczony, że ktoś chciał wysłuchać jego historii, że ktoś się nim zainteresował. A jednak, gdzieś na końcu tunelu zabłysło maleńkie światełko, zbyt małe, by rozproszyć spowijające go ciemności, ale wystarczający, by choć na moment dodać mu otuchy.
Dobrze, kochany... Zbliż się jeszcze trochę, a później przegryź mu gardło!
Nie... Nie mógł tego zrobić. Bał się nie tylko swoich myśli, ale i otwarcia się na drugiego człowieka. Nigdy tego nie robił, nawet Eveline nie znała całej jego przeszłości. Dlaczego więc teraz miałby to robić? Dlaczego miałby zwierzać się obcemu facetowi, z którym nic go nawet nie łączy?
Brzmiało to cholernie irracjonalnie.
Ale potrzebował tego.
Musiał to zrobić.
Tylko nie tutaj.
- Nie chcę... Nie mogę tam wrócić... – Wymamrotał, kuląc się jeszcze bardziej i spuszczając wzrok, jakby spodziewając się ciosu. Nie śmiał spojrzeć mu w oczy, a jego ciało przepełniał lęk przed kolejnym odrzuceniem. Zdawał sobie sprawę z tego, że w obecnym stanie nie mógł wrócić do baru. Nie, kiedy jeszcze nie tak dawno mizdrzył się do tych wszystkich kolesi, a teraz zachowywał się jak spłoszony szczur.
Jesteś zwykłą cipą, Tiago. Niczym więcej, jak zwykłą, najzwyklejszą cipą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 23 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 23 z 52 Previous  1 ... 13 ... 22, 23, 24 ... 37 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach