Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 14 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12, 13, 14  Next

Go down

Pisanie 28.01.16 22:56  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
- Naprawdę? - zdziwił się i na chwilę odchylił się, żeby spojrzeć na twarz Fausta. - Zawsze myślałem, że biorą was na ochotników. Jak to wygląda w takim razie, po prostu cię wytypowali i przenieśli? - Jasne brwi powędrowaly w górę w uniwersalnym wyrazie konfuzji. Całe szczęście, że mimo pewnych talentów sam Erich nie wybijał się znacznie ponad średnią. Jeszcze przypadkiem zwróciłby na siebie niepotrzebną uwagę i znalazł w miejscu, które stanowczo by mu nie pasowało... Inna sprawa, że w tej chwili powinien raczej cieszyć się, że nie wyrzucili go z wojska po problemach ze zdrowiem. Podejrzewał, że nie byłby w stanie znaleźć innej pracy, w której mógłby się sprawdzić.
Przerwał na chwilę bandażowanie i zdecydowanie popchnął Ursegora w dół.
- Leż i nie kręć się, to będzie najbardziej pomocne - stwierdził, po czym zawiązał opatrunek przytrzymując drugi kawałek bandaża kolanem. Jeśli facet zawsze był taki żywotny, nic dziwnego, że wzięli go do Gwardii. Każdy normalny człowiek w takiej sytuacji byłby bardziej skoncentrowany na bólu czy zakrywającym go truchle, a ten nie tylko prowadzi składną rozmowę, ale jeszcze rwie się do pomocy.
Chociaż Erich z własnej woli nie powiedziałby tego na głos - wszak byłoby to zdecydowanie zbyt krępujące - poczuł przypływ szacunku dla towarzysza.
- Cudownie - mruknął, po czym wstał, lekko kiwając się na boki. Utrata krwi mimo wszystko dawała mu się we znaki. Ogarnął spojrzeniem Fausta, potem otoczenie, a w końcu punkt wwiertu.
- Pójdę to załatwić. To tylko parę metrów stąd, możesz mówić, usłyszę cię. - Wyjął drugą sondę z plecaka, i powlókł się w stronę niczym nie wyróżniającego się placka ziemi między skałami. Powoli ogarniało go zmęczenie i pragnienie i doskonale wiedział, co to znaczy. Zaczynał potrzebować medyka, albo chociaż ampułki przeciw utracie krwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.16 9:09  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
- Powiem to tak. Nie odmawia się dyktatorowi. - Dość porozumiewawczy wyraz twarzy powinien powiedzieć wszystko Erich'owi na temat Ursegora i jego jestestwa w gwardii. To nie tak że odmawia się dyktatorowi a potem wszystko jest ok. Jak można by odmówić głównej władzy, gdy ona sama chce, byś ją chronił? No jak? Życie, zdrowie ci niemiłe? Nawet jeśli mu to nie pasowało - wolał nie sprawdzać co się stanie, jeśli odmówi. I w ten sposób skończył tutaj, z umiejętnościami walki w terenie na stopniu "przeżarte rdzą".
Cóż zrobić.
Odchylił otwartą dłoń w tył, gdzieś na wysokości barku. Pewnie gdyby miał wolną drugą, zrobiłby i takową podobnie, w geście poddania się. - No dobrze, już dobrze, spokojnie, będę leżał. Wiesz, już zdążyłem przywyknąć do uczucia zębów w mięśniach. - Uśmiechną się żartobliwie, chcąc jakoś rozluźnić sytuację. Oczywiście, wiedział że jego sytuacja jest kiepska. Ich zresztą obu, wszak obaj krwawili, a pomocy jak na razie nigdzie nie było widać. Sytuacja wyglądała źle, ale zawodzenie i płacz na jej temat nie jest dobrym wyjściem, więc chociaż rzecz tak głupia na poprawę humoru to zawsze coś, prawda?
- Nie marudź, mogło być gorzej. Jeszcze obaj żyjemy, a w ciebie nie wgryzło się wymordowane bydle. - Cmoknął kącikiem ust z dezaprobatą na koniec. Jakkolwiek się z tego nie wyliże - nie potrafi stwierdzić, czy jego organizm oprze się wpływowi wirusa X.
Lepiej jednak o tym nie myśleć, prawda?
- No więc, jak ci się podoba M-3 i pozamiejskie rubieże? - Gadaniem zawsze łatwiej utrzymać przytomność, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.02.16 14:55  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
Na moment całkowicie go zatkało, ale jakimś sposobem zdołał skupić się na męczeniu się z opatrunkiem.
- Chcesz mi powiedzieć - zaczął z lekkim wahaniem i nieco większym niedowierzaniem - że dyktator osobiście i bez ostrzeżenia postawił cię przed sobą, po czym powiedział coś w stylu "Jäger, od dzisiaj jesteś członkiem najbardziej elitarnej jednostki na świecie, zaczynasz od zaraz, nie dziękuj"? Bez żadnych specjalnych treningów, znajomości czy czegoś takiego? - Znał ludzi, którzy byli w stanie zrobić wszystko dla takiej szansy. A nawet takich, którzy faktycznie robili wszystko, z różnymi efektami. Praca w gwardii może i była okropnie ryzykowna i męcząca, ale w zamian ustawiała wybrańców i ich rodziny na całe życie. Ericha zaczęła lekko męczyć ciekawość, ale chwilowo ją powstrzymał. Po pierwsze dlatego, że obaj byli w kiepskim stanie i lepiej było prowadzić takie rozmowy w nieco bardziej komfortowych warunkach, a po drugie... jeśli życie w M-5 czegokolwiek go nauczyło, to tego, że nie należy przesadnie interesować się życiem i decyzjami "góry". Nawet, jeśli w M-3 obyczaje i poziom kontroli społecznej były nieco luźniejsze.
- Pustynia wszędzie jest taka sama - odpowiedział, przyjmując zmianę tematu jako bezpieczniejsze pole. Nierozsądnie wzruszył ramionami, czego Faust chyba i tak nie mógł zobaczyć, a co momentalnie spowodowało rozrywający ból w przestrzelonym ramieniu. Gdyby nie klęczał właśnie nad punktem wwiertu, prawdopodobnie upadłby, a tak udało mu się poprzestać na oparciu się o ziemię, by przeczekać zawroty głowy.
- Może tylko mają trochę mniej drzew. Nic dziwnego zresztą, przecież ci tutaj - kiwnął głową w stronę odległych murów M-3 - nie mają innych miast do pomocy przy zalesianiu. Musi im być trudniej. Byłeś kiedyś w tym lesie, który sadzimy razem z M-6?
Ustawił sondę, po czym wrócił do Fausta i przysiadł obok, nieco może ciężej niż planował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.16 9:37  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
Przewrócił okiem, unosząc usta w lekkim uśmiechu na jego ton w tej wypowiedzi. Brzmiał jakby się dowiedział że Titanic tak naprawdę nie uderzył w górę lodową, tylko został zjedzony przez Krakena.
- Nieee, Erich, źle zrozumiałeś. Dyktator Asellus nie pochodzi z M-3, stąd gdy już tu trafił i w końcu dopiął się tego miejsca, musiał zorganizować sobie ochronę. Nie znając każdej zalety i wady tutejszych żołnierzy, przepatrywał kartoteki żołnierzy w jakiś sposób wyróżniających się, lub zwyczajnie będących "nieco" lepszych od innych. Moja, można by ująć "smykałka" do walki bronią wszelaką i odporność jaką zresztą widzisz teraz były jednymi z tych cech, ale ważniejszym był fakt, że pochodziłem z M-5, jak on. Czuł, że może mi zaufać bardziej niż innym, dlatego nie chciałem mu odmówić. Wszak w praktyce oddaje gwardzistom ochronę nad swoim życiem, prawda? A to sprawia, że musi takowemu ufać. Pojmujesz już? - Troszkę idealistyczna gadka szczerze powiedziawszy, ale taka była prawda. A przynajmniej tak mu ją przedstawił sam Cronus, gdy dostał propozycje tej pracy. Kto by pomyślał że zwykły człowiek, bez znajomości, bez bycia synem-ojca-ciotki-wujka-ze strony stryjecznej-dziadka kogoś ważnego i tak dalej. Zwyczajnie umiejętności, sposób bycia i fakt bycia z tego samego kraju sprawił, że stary, poczciwy brodacz chciał mieć za ochroniarza właśnie tego blondyna. Co prawda w porównaniu do Rogana czuł się czasem troszkę niedoświadczony, ale chyba można mu to wybaczyć, prawda?
- A wiesz że nie? Gdzieś tam dalej, nie potrafię ci podać w tej chwili konkretnego kierunku, jest ogromny, całkowicie naturalnie zielony i zalesiony obszar, kontrolowany przez "anioły". Nazywają to "Edenem", tsh. - Skrzywił się lekko na samą myśl o tych tak zwanych aniołach. Nie wierzył w to, choć widział je już na własne oczy. Widział białe skrzydła, połyskujące w blasku światła, ale i tak w to nie uwierzy. Widział ich zdolności, ale to nic nie znaczy. Te mutanty z którymi walczyli sprzed chwili mogłyby być równie dobrze aniołami co ci białoskrzydli pozerzy.
Na pytanie o las zamyślił się na chwilę, chcąc go sobie przypomnieć. To aby nie tam był na ekspadach z Kaukazem? Och, ten polaczkowy kurdupel. Aż naszła go ochota znów go zobaczyć, dać mu w twarz, a potem wyściskać. Kolejność nie ma znaczenia.
Ale nie, to nie był ten, już kojarzył który. Ściągnął brwi, obracając głowę ku brunetowi, który upadł na ziemię jak skrzynka złomu.
- Ostrożniej, już i tak załatwiliśmy medykom trochę zajęcia. Jeśli to ten o którym myślę to tak, byłem. Duży jest teraz? - Wcześniej był spory, ale kilka lat minęło, może rozrośli go jeszcze bardziej? Hmmmm...

To nie jest w sumie moment by Blight do nas wpadł?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.16 17:19  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
//Tak, po moim poście. Napiszę do niego. A Erich jest blondynem nie brunetem, dość jasnym w dodatku. Zmienię trochę szyk rozmowy, swoją drogą.

- Wiesz... Znałem ludzi, którzy byli w stanie ryzykować życie własne i wszystkich wokół siebie, byle tylko załapać się do Gwardii - stwierdził z lekką rezerwą. Dowódcy ze zbyt wielkimi ambicjami był koszmarnie niebezpieczni i chociaż "góra" próbowała zrobić wszystko, by szybko ich wykryć i przytemperować, ciągle się zdarzali. Między innymi w dawnym oddziale Ericha. Chciał znowu wzruszyć ramionami, żeby zdystansować się od wspomnień, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. To byłby zły pomysł.
- Duży. Ostatnio przerzucili się na jakieś nowe sadzonki, które rosną nienormalnie szybko, cały teren wygląda już niemal jak na zdjęciach sprzed Upadku, jeśli nie jeszcze bardziej zielono. To tutaj - machnął ręką dookoła, wskazując skalisty teren przykryty miałkim piaskiem - nawet się nie umywa.

- Anioły - powtórzył z zamyśleniem. Słyszał o nich od swojego pastora. O aniołach, które po końcu świata zstąpiły na ziemię. Nigdy jednak żadnego nie spotkał, ani w miastach, ani poza nimi. Właściwie, pomyślał z nagłymi wyrzutami sumienia, bardzo dobrze, że nie bywały w miastach. Miasta były tworzone przez ludzi dla ludzi, inne istoty nie powinny w nich przebywać... ale to jednak anioły. Przecież nie przeszkadzałyby ludziom w odbudowie świata, prawda?
Jeśli ich istnienie było prawdą. Nie był pewien, do jakiego stopnia w nie wierzył. Nie był pewien, do jakiego stopnia wierzył w większość rzeczy.
- Widziałeś kiedyś jakiegoś? - zapytał z wahaniem. Faust brzmiał zdecydowanie sceptycznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.16 16:50  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
Na płaskim jak naleśnik pustkowiu, tuman kurzu wzbudzany przez wojskowy transporter widać było z daleka. Nim jednak  się zbliżył, minęło trochę czasu. Im bliżej nich był, tym bardziej zwalniał, widocznie nie chcieli spowić swoich towarzyszy chmurą pyłu. Gdy pojazd zatrzymał się w pobliżu, ze środka wyszło trzech żołnierzy, z bronią w gotowości oraz jeden sanitariusz.
Ujrzawszy wilczura, leżącego na Ursegorze, sanitariusz przyskoczył do niego i zabrał się za odkrawanie tułowia bestii od zakleszczonej na ramieniu żołnierza głowy.
Jeden z wojskowych podszedł do Ericha, oceniając jego stan na znośny i zapytał wprost:
- Jakieś postępy?


Ostatnio zmieniony przez Blight dnia 14.02.16 21:29, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.16 21:06  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
- Też znam taki typ ludzi. Szczerze mówiąc - dałbym im się zamienić miejscami. Niech ci ambitni i chętni się nałykają tego, ile chcą. Ja chcę tylko wykonywać swoją pracę, chronić innych ludzi. Nie potrzebuję orderów czy zasług lub długów... Ach, cholera, zrobiłem się sentymentalny nagle, nie? Już nie będę tak marudził a pro po tego. - Zachichotał cicho pod nosem, nie chcąc za mocno ruszać swoim ciałem. Każde poruszenie trupem na nim byłoby tylko co raz bardziej bolesne i nieprzyjemne, choć zdołał już "przywyc" do tej ilości bólu jaką znosi. Wydawało się nawet, że słabła, choć to prawdopodobnie zmęczenie spowodowane utratą krwi powoli osłabiało zmysły. Oby w końcu tu dotarli, nie miał ochoty kończyć swojego żywota w taki sposób, wykrwawiając się na śmierć z jakimś paskudnym, śmierdzącym kundlem na sobie.
- Miło wiedzieć że krajobraz betonowej dżungli nabiera trochę zieleni, może nawet kiedyś się uda wrócić do tego, co było przed Upadkiem. Byłoby fajnie, nie sądzisz? - Oj byłoby, ale raczej ciężko oczekiwać, by wszystko tak szybko wróciło do "normy". Marzyć zawsze można, prawda?

Pytanie co do widoku anioła wprawiło Fausta w troszkę markotny nastrój. Uśmiech mu zrzedł, a on sam westchnął cicho pod nosem. Miał ochotę wzruszyć barkami, ale powstrzymał się przed tym. Już dość rozerwany ma jeden z nich, nie ma potrzeby tego pogłębiać.
- Owszem, miałem okazję, lecz będę z tobą szczery, Erich. Powiedz mi, jak możemy wierzyć w to, że oni są faktycznie stworzeniami "z góry", które zeszły nam pomóc? Ta ich magia? Wymordowani też tak potrafią. Skrzydła? Trupy też je mogą mieć, po zmieszaniu się z ptactwem. Wiedza, usposobienie? Każdy może wykuć biblię na blachę i rzucać z niej cytatami. Każdy może udawać miłego, byleby coś uzyskać. Nie wierzę w nie, Erich. Dla mnie są takimi samymi mutantami, jak ten który teraz na mnie leży. Tylko fakt że są trochę milsze sprawia, że najpierw chcę je poprosić grzecznie o odejście, a dopiero potem strzelać. - Faust jest raczej osobnikiem dość sztywno stąpającym po ziemi. Wierzy w siłę ludzi, nie w opiekę ze strony jakichś opierzonych knypków. Jak dotąd żaden ze spotkanych nie był zbyt chętny do pomocy, więc tym bardziej nie miał podstaw.
W końcu, gdzieś z horyzontu widać było nadciągającą chmurę dymu, i pancerny pojazd S.Spec. Hallelujah!
- No proszę, to tylko zajęło im całą wieczność. - Znów na jego twarz powrócił uśmiech, a gdy tylko się dowlekli i jeden z sanitariuszy zaczął się mocować ze szczęką cuchnącego truchła, cały ból zaczął nawracać. Przez zaciśnięte zęby, z napiętymi niemal wszystkimi mięśniami ciała wraz z dłońmi zaciskającymi się na piasku wyszydził krótką wypowiedź.
- Zrób to... Raz i solidnie, nie baw się z tym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.02.16 0:50  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
Erich mruknął coś nieokreślonego w odpowiedzi. Prawdę mówiąc, nie miał co odpowiedzieć. Słowa Ursegora były całkowicie logiczne, ale... ale...
Nawet nie wiedział, co powinien wstawić po tym spójniku. Czuł jakiś nieokreślony, wewnętrzny sprzeciw przeciwko stawianiu samozwańczych aniołów na równi z wymordowanymi, ale nie potrafił ubrać go w słowa. Może po prostu chciał wierzyć, że świat jest odrobinę lepszy, niż faktycznie się przedstawiał. Może po prostu wychowanie nie pozwalało mu odpuścić nadziei w boską ingerencję. Jakakolwiek nie była prawda, czuł się lekko rozdarty.
- Nigdy nie widziałem mutanta, który potrafiłby stworzyć materię z niczego - stwierdził wreszcie, opierając się na historiach, które opowiadali mu żołnierze innych oddziałów. - To nie powinno być fizycznie możliwe. A niektórzy z nich to potrafią. - Odchylił hełm i potarł oczy. Czuł się ciężko i słabo jednocześnie, a wzrok powoli zaczynał mu się rozjeżdżać. Niemal przegapił zbliżający się transporter; dopiero, gdy był jakiś kilometr od nich, kłęby kurzu zwróciły jego uwagę.
- Wreszcie - najwyraźniej zgadzał się z niekoniecznie pochlebnym komentarzem Fausta.

Z pojazdu wysypała się mała grupka odsieczy i Erich momentalnie został zalany japońszczyzną, jakby czuł się za mało skołowany utratą krwi i spadkiem adrenaliny w krwiobiegu.
- Eee... - stwierdził mało konkretnie, niepewny, o co pytał żołnierz. Machnął ręką w nieokreślonym geście, niechcący ruszając przestrzelonym ramieniem. Syknął, łapiąc je i próbując ustabilizować w jednej pozycji. Przynajmniej przez pewien czas będzie musiał pożegnać się z ideą posługiwania się obiema rękami. A miał jeszcze rzeczy do rozpakowania w nowym mieszkaniu...
- Możesz powtórzyć nieco wolniej? - zapytał, z bolesną świadomością kaleczenia akcentacji i idiotyzmu tej sytuacji. Czy zwalenie problemów komunikacyjnych na rany byłoby wiarygodne...?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.16 23:12  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
Żołnierz, zagadnięty przez Ericha zgłupiał lekko, zastanawiając się, jak można powiedzieć wolniej dwa słowa. Kątem oka zobaczył jednak, że medykowi udało się osiągnąć jakiś postęp - teraz w ramię Ursegora wbijały się tylko obie szczęki zamiast całego wilczura. Poczuwszy ulgę, że nie musi łamać niezwyciężone bariery językowe, wskazał kciukiem transporter za sobą i rzucił krótkie - Wsiadać.
Jakobson oczywiście osiągnął to własnymi siłami, Fausta wnieśli trzej inni żołnierze. Później wszyscy odjechali w stronę zachodzącego słońca M3.

KONIEC INTERWENCJI
wszyscy zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.16 13:48  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
Ostatnio sporo dziwnych rzeczy miało miejsce. Wymordowani szaleli na myśli, że kolejne i kolejne osoby na desperacji zostały zabierane za sprawką aniołów. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie mówił. Wracali liczni ocaleni, o ile w ogóle tacy byli. Hemofilia sama nie do końca tego rozumiała, ale cieszyła się, że coś podobnego nie spotkało ją. Może była i szalona, ale swój rozum miała. Brać udział w pojedynkę na czterech, a nawet pięciu aniołów... Na pewno nie poradziłaby sobie. Była doskonała, jeśli chodziło o walkę w pojedynkę, potrafiła sobie nawet poradzić z dwoma, uzdolnionymi osobami na raz, ale czterech anioły z czterema żywiołami? Może gdyby tylko wpadła w szał...
To jej przypomniało o siostrze. O Anemii. Nie widziała jej od cholery czasu, przez co coraz częściej zastanawiała się, gdzie mogłaby być. Czy jej ukochana, młodsza siostrzyczka wpakowała się w coś głupiego? Może teraz woła ją o pomoc, a Hemofilii tam nie ma? ... A może została porwana przez anioły i... Nie. Za wszelką cenę musiała ją odnaleźć, gdziekolwiek ona była. Nie po to odeszła, żeby snuć się po Desperacji jak ostatni debil w odnalezieniu prawdziwego 'ja'. Chęć wejścia do M3 nie powiodła się, ale nie znaczy, że na tym powinna zaprzestać swoich poszukiwań. W końcu to jej kochana, młodsza siostrzyczka.
Pierwsze co zrobiła, to dorwała swoją drugą siostrę. Ich rozmowy zawsze były jak najbardziej gwałtowne i kłótliwe. Zwykle sprowadzały się do ciężkich bójek, z których wychodziły mniej lub bardziej zranione. Chcąc nie chcąc, od niej nic ciekawego się nie dowiedziała, dlatego dalej snuła się pod pustyni, do jednego burdelu do drugiego, aby zdobyć jakiekolwiek informacje na temat małej, jasnowłosej dziewczyny o oczach czerwonych niczym krew i cerze, przypominającą barwę trupa. Chodząca w białym kombinezonie z czerwonymi krążkami. Bez butów.
Niestety, nikt nic nie wiedział. A jak już, to widzieli ją wieku temu i niemiło wspominając spotkanie z nią. W taki oto sposób dobrnęła właśnie do tego miejsca. Do Gór. Szczerze mówiąc nie przepadała za tym miejscem, dlatego nic dziwnego, że będąc tutaj, była w postaci czarnej kangurzycy z blizną na oku, aby nie została zbyt szybko rozpoznana. W torbie kangura trzymała najpotrzebniejsze jej rzeczy, czyli ubrania i broń, którą przy sobie miała. Wysoko na niebie wznosił się jastrząb, najwierniejszy towarzysz Hemofilii. Nie chciał jej zdradzić, że jest przemieniona, ale także nie chciał opuszczać swojej pani. Był gotów rzucić się na kogoś z pazurami, jeśli podejdzie do niej zbyt blisko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.16 14:55  •  Ciche pustkowie - Page 11 Empty Re: Ciche pustkowie
Gorące promienie słońca prześlizgiwały się po jego odsłoniętej, bladej i spoconej skórze, rozrzucając po niej czerwone plamy w postaci oparzeń. Cera Taikiego, nieodporna na pustynne uroki, skutecznie im się oddała, a on, z uszkodzonym receptorem bólowym, nie był w stanie tego poczuć. Rozumiał ten stan rzeczy. Ao, w zamian za odczuwanie bólu, ofiarował mu najcenniejszy dar - dar życia.
Przeczesał palcami włosy. Gdzieniegdzie w ich kosmykach błyszczał posoka, a z szarpanej rany na barku sączyła się powoli krew. Dzięki szybszemu skrzepnięciu, wykrwawienie się było niemal niemożliwe. Rana sama w sobie bowiem nie była zbyt głęboka, lecz na dłuższą metę, nieopatrzona, mogła stać się skupiskiem unoszących się w powietrzu zarazków. Musiał się więc pośpieszyć i jak najszybciej dostrzec na samą Górę Shi, która była otoczona mniejszym i większym wzniesieniami.
Obijał okolice fioletowym, świdrującym okiem i zmarł w połowie kroku, dostrzegłszy u podnóża jednego z wielu pagórków niezidentyfikowaną sylwetkę. Podpierając się na dwóch nogach, odbijała się od jałowego podłoża, wznosząc się i na zmianę upadając. Jak piłka. Inkwizytor pierwszy raz w swoim niedługim życiu wiedział coś takiego na oczu.
Intruz, przemknęło mu przez myśl, a w prawdziwym oku pojawił się szaleńczy się błysk. Jego powinnością była bowiem ochrona Gór Shi nawet za cenę życia przed nieuprzywilejowanymi osobnikami.
Profilaktycznie w jego dłoni pojawił się niewielkich rozmiarowo sztylet. Przeżegnawszy się, złożył ręce jak do modlitwy i wyszeptał po cichu ofiarną modlitwę do Stwórcy. O najwyższy Panie i niepojęty Boże, kim jestem wobec Ciebie, że raczysz spojrzeć na mnie, który jestem tylko prochem i nie zasługuję na Twoje miłosierdzie? (...).
Wykorzystując swoją wrodzoną wręcz zwinność, zbiegł po stromej górze, by lepiej przyjrzeć się temu osobliwemu zjawisku. Znalazł się tuż przed nim, jednakowoż zachował przyzwoity dystans, coby nie sprowokować wroga i nie znaleźć się w jego zasięgu.
W kąciku warg pojawiło się coś na wzór uśmiechu, kiedy przesuwał zafascynowane spojrzenie po sylwetce – jak mu się wydawało - pieska. Nie mógł w końcu wiedzieć, że ma do czynienia z rasowym kangurem w pełnej kresie. Takich zwierząt nie widywało się na co dzień.
JAKI CUDOWNY PIESEK. O MÓJ BOŻE!
Nieskładny krzyk przeszył powietrze. Krzyk wypełniony ekscytacją i goryczą zarazem. W ramach pokuty zacisnął zęby na dolnej wardze, zagryzając ją. Kiedy poczuł metaliczny posmak w ustach, skarcił się w myślach za wymawianie imienia Pana Boga swego nadaremnego – Mój Boże, wybacz mi, bo zgrzeszyłem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 14 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12, 13, 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach