Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Smocze Góry, Siedziba Drug-On - Kiedyś tam...

Co tu dużo pisać, Thanatos po jednym z pierwszych poważniejszych zleceń, wrócił do kwatery, aby świętować. Plecak miał pełen towarów wszelakich zakupionych za zdobyte wynagrodzenie. Od papierosów przez alkohole, na cięższych używkach kończąc. A czemu chciał polecieć w tango flamingo akurat tutaj? Cóż, zostało mu powiedziane, że jako jeden ze smoków, otrzymuje tutaj własną kwaterę. Więc czemu by z tego nie skorzystać? - Pewnie jakaś mała klikta à la cela, tylko z łóżkiem i jakąś szafką... Ale zawsze coś - Pomyślał, zmierzając do wskazanego mu miejsca. Po jakimś czasie dotarł na miesce - No... To witam samego siebie w swoich skromnych progach... - Wsunął klucz do zamka... i zauważył, że to było nie potrzebne, bo drzwi już były otwarte -Czyżby zostawili jakiś "prezent" dla Świeżaka? Mogłem się tego spodziewać... - Powoli uchylił drzwi i zajrzał do środka. Wnętrze było takie, jak się spodziewał, choć trochę więcej przestrzeni tam było. Zaskoczył go również stolik, kilka krzeseł i coś, co można było uznać za dziwne połączenie kuchni i łazienki... I jakieś zawiniątko w łóżku? - Huhu... Czyli jednak... Ciekawe co to... - Położył plecak obok drzwi, które przymknął i powoli zbliżył się do swojej pryczy. Pochylił się i poczuł od razu dziwny zapach Czy oni mi zostawili trupa? - Zaśmiał się i ściągnął kołdrę z nieznanej rzeczy...
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

"Rzecz" nie poruszyła się, kiedy ściągnięto z niej kołdrę. Nie wydała też żadnego odgłosu, kiedy wątła strużka światła odbiła się od okularów maski, zamieniając transparentne szkło w mlecznobiałe spodki dwojga ogromnych pustych ślepii. Nie kichnęła nawet od wzbitego poruszeniem pościeli tumanu kurzu, gdyż zamontowane po bokach filtry nie przepuszczały takiej materii przez siebie.
W łóżku rzeczywiście jest trup. A przynajmniej ktoś, kto bardzo go przypomina. Na materacu leży bowiem na wznak ciało rozciągniętego w kończynach mężczyzny, ubrane w wyblakły t-shirt i podziurawione jeansy. Tym, co jednak najbardziej przykuwa wzrok, jest maska gazowa, przysłaniająca całą jego twarz. Spod niej wystaje kępka rozczochranych blond włosów, rozrzuconych wokół głowy niczym wyjątkowo nierówna aureola.
Zapach, który poczuł Thanatos, okazuje się pochodzić od pokaźnych rozmiarów szczura, który wystrzeliwuje spod poruszonego materiału jak z procy, z głośnym piskiem umykając pomiędzy nogami chłopaka w siną dal. Skąd się tam wziął?
Być może przywiodła go woń obietnicy obiadu, a być może wyczaił sobie wygodniejszą opcję gniazdowania?
Kiedy tupot tycich stópek cichnie na korytarzu, wokół zapanowuje grobowa cisza. Than może niemal słyszeć pisk w uszach, który byłby nie do wytrzymania, gdyby od czasu do czasu, w odstępach będących połową wieczności, na posadzkę nie skapywała skroplona wilgoć spomiędzy kamieni. Choć ta przeciągająca się rytmiczność może się wydawać na swój sposób o wiele gorsza.
-.........................................hhhhhhhHHRRRRRRRRRRRRRRR.................................................
Z trupa stopniowo narasta dziwny, przytłumiony dźwięk, delikatnie wibrujący w powietrzu.
Ponieważ trup chrapie jak borsuk.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

- Ło cię chuj! - Odskoczył lekko, zaskoczony szczurzym pociskiem typu łózko-podłoga - No ciekawie, będę musiał tu poogarniać, żeby więcej szczurów tu nie było... A skoro o szkodnikach mowa... - Spojrzał śpiącego w jego łóżku... Ktosia To wyjaśnia otwarty pokój... Hm, chyba mam pewien pomysł... - Na razie zostawił w spokoju nieznanego osobnika i porozkładał swoje rzeczy do szafy, a rekwizyty do świętowania ulokował na stole. Nie śpiesząc się, przygotował jakąś zagryskę, lustro, na którym rozsypał parę ciekawszych rzeczy i kubki też jakieś były. Sprawdził jeszcze, czy na pewno ma przy sobie zapalniczkę, na szczęście była w jego kieszeni - No, to wszystko gotowe... Czas na naszego gościa... - Podszedł do łóżka i zastanawiał się, jak by tu ciekawie obudzić delikwenta. W końcu wymyślił... Chwycił mocno łózko od dołu i zaparł się do porządnego obrócenia łóżka na bok. Jednak... Nie spodziewał się, że łóżko razem z człowiekiem będa dla niego tak lekkie, a dodajmy, że Thanatos jest biomechem, więc siły ma naprawdę sporo... - No...to siup! - wywrócił łóżko, ale to zamiast wylądować na boku, zrobiło obrót o 420 stopni i dopiero wylądowało na boku.


Ostatnio zmieniony przez Thanatos Kurai dnia 07.04.20 21:20, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

JEB.
Stef wystrzeliwuje z łóżka jak z katapulty, nie wyrabiając tych 420 stopni, bo za szybko ryje mordą między płytki posadzki. Budzi go podejrzenie złamania nosa, zagrzebanego gdzieś pomiędzy ogumowaniem maski.
- ŻURJACIEKUR--
Wygrzebuje ryj w samą porę, aby zobaczyć, że leci na niego stelaż łóżka.
- Noszkur........
JEB.
- ........wa mać.
Tym razem jego potylica przywitała się z podłogą. Powooooli zsuwa z siebie ramę łóżka, skopuje z nogi materac i zrzuca z twarzy kołdrę. Delikatnie porusza głową, sprawdzając czy nie strzyknął go nigdzie żaden paraliż, porusza palcami...
Chyba maszyna w dalszym ciągu sprawna. Kiedy upewnia się w końcu, że wyprostowanie do pionu nie będzie kosztować go zdarcia gardła, unosi oczy na stojącego nad nim mężczyznę, mrużąc je jak jakiś obrażony kiteł.  Przekrzywia głowę, rozkminiając.
- A tego ryja to nie kojarzę. Można wiedzieć, czemu chciałeś przerobić nieznajomemu kark na harmonijkę???
Jeszcze raz masuje karczycho, strzelając kolejnymi zdemolowanymi kręgami.
- Fiu....~!
Rozgląąąda się po pomieszczeniu. Jedzenie, kubki, lustro.... światło pochodni...................
- ....ej. EJ. Ja się w żadną prostytucję nie bawię, o mojej dupie krążą mroczne plotki, nie uwierzyłbyś...
Powooli wstaje z podłogi, otrzepując się. Łypie na chłopaka podejrzliwie.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

- Oj wybacz... Za mocno - Przeprosił, choć nie brzmiało to zbyt szczerze - Oczywiście, że mordy nie kojarzysz jak nie widać całej... To samo mogę powiedzieć o twojej, choć tobie to nie widać nic a nic z paszczy... - Poluzował zapięcie maski i przewiesił ją przez szyję, odsłaniając twarz - Jestem Thanatos, nowy tutaj... a pobudka była za to, że spałeś w moim pokoju... Ale to się dobrze składa. Bo Nie zdjąłem maski, żeby cię powitać... - Wyciągnął z kieszeni paczkę, wyciągnął dwa szlugi, z czym jednego rzucił zamaskowanemu, drugiego sam zapalił - Tylko dlatego, że nie umiem pić gdy jest założona... I chętnie posłucham sobie tutejszych ploteczek... Ale siadaj ze mną - usiadł nonszalancko przy stole, jakby nie wyjebał przed chwilą łózka i nie uszkodził kogoś - Zapraszam na małe tango flamingo z okazji udanej misji - Od razu, bez ceregieli, wyciągnął jedną z wielu flaszek z plecaka i polał porządnie, od zepsutego serca, do obu kubków.
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

Mrug. Mrug, mrug.
Mruży oczy baaaardziej, tak że stają się szpareczkami, przez które ledwo co widzi. Podejrzliwie podchodzi do stołu i omiata spojrzeniem jego zawartość. Pochyla się i niucha wszystko po kolei, podpierając ręce pod boki. Niby wszystko wygląda legitnie... Ale może to jakiś psychol? Może w tych sucharach jest cyjanek?? Nie. Zabić to go mógł tą jebaną ramą łóżka. A w ogóle.... Jak??????
Odwraca się na pięcie, oglądając mężczyznę od stóp do głów. Dobrze studiuje jego twarz, kończyny, tors. Po dłuższych oględzinach unosi sceptycznie brew. Pewnie Żur go przysłał, bo się opierdala. Może to ma uśpić jego czujność, aby potem mógł nastąpić bardziej wysublimowany wpierdol.
Jeszcze chwilę rozkminia, ale zaraz strzela go eureka. To nie może być Jurcia, Jurcia nigdy w życiu nie marnowałby na niego jedzenia. Uspokojony, rozsiada się na jednym z krzeseł.
- Nowy, co? Szczerze się dziwię, że ludziom jeszcze się chcę galopować pod tą górę...
Zgarnia sobie jeden z kubków, drepcząc nogą do jakiegos nieistniejącego rytmu.
- To jak ci tam jeszcze raz, miotaczu materacy? Thanos?
Sięga dłonią tyłu głowy, cichutkim kliknięciem odpinając pasek mocowania maski. Niespiesznie zsuwa żelastwo z siebie, odkładając je między flaszki. Ale nie za daleko od siebie.
Oczom nieznajomego ukazuje się zaskakująco normalna twarz mężczyzny, delikatnie naznaczona zmarszczkami w kącikach oczu. Przerysowane niewielką blizną usta wykrzywiają się w rozbawionym uśmiechu, jednocześnie spychając w górę drugą bruzdę, przecinającą delikatnie garbaty grzbiet nosa. Jedyne co tak naprawdę odstaje od normy to wyraz szarych oczu, jakiś taki żywy, figlarny, ale jednocześnie bystry, nieustannie taksujący każdą mikro-fałdkę na twarzy rozmówcy.
- Ja jestem Steve.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

- Blisko... Nie Thanos, tylko Thanatos - rzucił przed opróżnieniem jednego z kubków - Uhhhh, okropną tu macie wódę... Przynajmniej mocna - Wzdrygnąłsię, po czym polał sobie jeszcze jedną kolejkę - Miotaczu materacy powiadasz? Można i tak, zamaskowana dupo... Cholera, jakie pogłoski niby mogą być o twojej dupie?! - zaśmiał się, zaciekawiony tym kuriozalnym tematem plotek. Przyjrzał się nieoczekiwanemu partnerowi alkoholizacji. Na pierwszy rzut oka, zwykły facet - Hm, nie wiem, czego ja się spodziewałem? Nie każdy musi wyglądać na smoka - Choć najmniej spodziewał się bystrości w jego oczach. Spodziewał się spojrzenia tęskniącego za rozumem... Pozory naprawdę mogą mylić, czyż nie? - Co? Aż tak cię zdziwiło, że z taką posturą zrobiłem z ciebie pocisk krótkodystansowy? - obalił kolejną porcję trunku i sięgnął po sucharka i pożarł go jednym kęsem - Możesz być spokojny, nic ci tu nie zaszkodzi... No, chyba że masz słabą głowę czy rozjebany żołądek. Z tego co pamiętam mamy zasadę, swoich nie tykamy... No, chyba że o czymś nie wiem... - Przestał przyglądać się facetowi. Za to bardziej skupił się na jego dźwiękach. Już nie raz wzrok go oszukał, ale słuch, zawsze miał dobry, tym bardziej po ulepszeniu. Rytm serca, ton głosu, oddech, stawiane kroki, jakikolwiek ruch... W tak małym pomieszczeniu bez żadnych problemów mógł usłyszeć wszystko. Nie musiał go obserwować, słyszał każdy ruch Steve'a - I tak... Jestem tu nowy i mam nadzieję, że przynajmniej tutaj pozwolą mi się zabawić... A nie jakieś cholerne rozkazy czy zakazy... a jak jest z tobą? Ile tu kisisz?
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

Brwi drgają mu w rozbawieniu, gdy podnosi kubek do ust. W ostatniej chwili zezuje na niego, mrugając intensywnie. No... to tiptopkami.
Wychyla z kubka ekwiwalent shota, wzdychając w sufit, kiedy paląca sensacja rozchodzi mu się po gardle. Po chwili refleksji strzela karkiem, wracając do mężczyzny wesołym spojrzeniem.
- Na pewno gadasz sporo... A mówią, że to ja kłapię jadaczką.
Otwiera usta, biorąc głęboki wdech.
- ECHO...!
ECHo...!
EChoo...!
Echoo.........
echoo............
Fale dźwiękowe rozbijają się po korytarzach jak rykoszetujący pocisk. Stef przysłuchuje się temu zjawisku w ciszy, przykładając rękę do jedynego działającego ucha.
- Ta... Tym zatęchłym jaskiniom przydałoby się trochę rozruchu, hm~?
Grzebie sobie w uchu, znowu upijając bimbru.
- Ale po kolei. Po pierwsze: nie ma smakować, tylko ryć dekiel. Jak ci zaczyna smakować, to zaczynasz mieć problem. Po drugie: nie uwierzyłbyś. Po trzecie... - wylicza wszystko na palcach - to łóżko zrobiło dwa fikołki, to jest imponujące nawet na stalowe bicki.
Robi sobie przerwę, zgarniając jeden z sucharów, które rozłożył Thanatos. Przeżuwałby we względnej ciszy, gdyby nie marmurowa czerstwość pieczywa. Ale czego się spodziewać po lochach pod jakąś siódmą górą? Pizzy tu jeszcze nie robią.
Kiedy przełyka, kiwa na mężczyznę głową.
- Swoich staramy się nie tykać, ale ta zasada lubi być bardzo elastyczna, jeśli ktokolwiek się wkurwi.
Wygrzebuje z kieszeni zapalniczkę i paczkę fajek. Stuka w nią paznokciem i spomiędzy papierosów wyskakuje jedna pognieciona sztuka. Wyciąga rękę w kierunku świeżynki, częstując go.
- Ile kisnę? Będzie ze 4 lata, więc jestem już dobrym małosolnym.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

- Ta ta wiem, gaduła jestem... Często to słyszę... - Westchnął. Cóż miał poradzić? Zawsze miał wiele do powiedzenia, a nie zamierzał milczeć. Zauważalnie wzdrygnął się na niespodziewany okrzyk Steve'a, jednak bardziej z zaskoczenia, niż samej głośności. Choć efekt był ciekawy... "Usłyszał" jak mniej wygląda budynek, przez niosący się dźwięk. Uśmiechnął się sam do siebie - Oj tak, przyda się trochę ożywić to miejsce... Myślałem, że smoki są bardziej... zabawowe? Chociaż, może nie w samej bazie faktycznie... Ej, a ty co tak słabo? Ja tu już zaczynam trzecią kolejkę, a ty sobie siorbiesz jak jebaną herbatkę? - mówiąc to, rzeczywiście polał sobie więcej i automatycznie obalił - Uhhh, co do pierwszego punktu... Muszę się zgodzić, daje w czerep... - Mrugnął parę razy, czując, że lekko go zawiało - Po drugie, skoro tak twierdzisz... Choć widziałem wiele dziwnych rzeczy... - Na wyciągniętą paczkę od swojego rozmówcy, sięgną po swoje i wyciągnął jednego - Dzięki, ale mam swoje - Zaciągnął się miętowym dymem i wypuszczając, kontynuował wypowiedź - A ty możesz uwierzyć, umiem więcej ciekawych rzeczy. A skoro mowa o ciekawych rzeczach... - Podniósł się, zbliżył do lustra, które wcześniej ustawił i wciągnął porządną działkę tego, co tam było. Wzdrygnął się trochę mocniej - Uhh... Tego było mi trzeba. Mówisz, że to elastyczna zasada? Dobrze wiedzieć... - Mechanizmy w jego dłoniach zatrzeszczały, nagle się poruszając, a sam ich właściciel uniósł kącik ust w dość niepokojącym grymasie. Usiadł ponownie na swoim miejscu - Cztery lata, tak? Więc zapewne masz sporo ciekawych opowieści na temat tego miejsca, co? I serio mnie ciekawi, co oni gadają o twojej dupie...
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

Rozlewa się na blacie stołu i wystawia ucho w kierunku rozmówcy, co jakiś czas upijając swojej wysoko-procentowej herbatki. Kiedy Thanatos znowu kończy na jego dupie, robi zeza.
- Raz jakiś ziom strzelił, że ma ochotę zasadzić mi takiego kopa, że mu bucior w dupie utknie, a ja będę wygrzebywał z zębów sznurówki. Od tamtej pory to jakoś dziko eskalowało... I zostałem czarną dziurą :V
W końcu płyn w kubku redukuje się do ilości rozsądnego szota, więc zeruje kolejkę. Z cichym westchnieniem stuka paznokciem w puste naczynie.
- Spróbuj być zabawowy w niespełna 10 osób, rozesranych po całym Despacito. Zbierz chociaż wycinek z tego w jednym miejscu i zamknij w jednym pomieszczeniu. W pół minuty będziesz mieć taką bibę, że kończyny będą latać po ścianach.
Krzyżuje ręce na piersi, opierając skroń o krawędź mebla. Po czym beka soczyście.
- Smoki to specyficzna zgraja. Jedyne, co nas w zasadzie łączy, to bandera. I mentalne spierdolenie.
Wywala swoje długie giry na cały ich imponujący dystans, majtając stopą do jakiegoś przypadkowego rytmu.
- Niezły mamy kryzys ostatnio... Trzeba się mocno nabiegać, żeby się załapać na sensowne zlecenia. Teraz wszyscy mają swoich katów i dostawców... A co najgorsze, przestają być leniwi. Ugh.
Dolewa sobie wódy.
                                         
Steve
Kontraktor
Steve
Kontraktor
 
 
 

GODNOŚĆ :
Steve


Powrót do góry Go down

- Hah, nie tego się spodziewałem po słowach "i tak byś nie uwierzył" Choć przyznaje... Stary motyw. Obstawiam, że koleś nie dopełnił groźby - Kończąc papierosa, sięgnął ponownie do swojego bagażu, wyciągnąć zeń butelkę piwa. Otworzył je, korzystając z metalowej klapy po wewnętrznej stronie dłoni i golnął sobie trochę  
- Chwila, aż tak mało nas jest? Hm... Myślałem, że trochę więcej... Cóż, przynajmniej jest z kim się napić - Trzeba przyznać, nie tak sobie to wszystko wyobrażał. Spodziewał się zgrai pojebanych ludzi i wiecznej imby. Cóż, może i nie było tak pięknie, jakby chciał, ale teraz nie ograniczają go żadne zasady. Biorąc różne zlecania, może robić to, co lubi... i jeszcze na tym zarobić! - Czyż życie nie jest piękne? Teraz tylko znaleźć kogoś, kto wie jak zdobyć parę rzeczy i jestem ustawiony... A może? - Zerknął na Stefka, który (w końcu) skończył pierwszą kolejkę i uzupełniał zawartość kubka.
- Steve... Powiedz mi, jak się tutaj orientujesz? Wiesz... Jako Świeżak cię pytam. Jak ogarnąć jakieś ciekawsze zlecenia? I... Przydałaby mi się też osoba, która wie, gdzie mogę się zaopatrzyć w trudniejsze do zdobycia rzeczy... Wiesz, materiały, technologie... - Rzucił. Nie miał czym ryzykować. Sam fakt, że szuka takich rzeczy, mu nie zaszkodzi. A kto wie... Może jego rozmówca zna odpowiednie osoby, albo... Sam jest odpowiednią osobą? Rozmyślając o tym, poczuł, że alkohol w końcu zaczął mocniej na niego działać, tak samo jak to co chwilę temu wciągnął nosem. Uśmiechając się na tę myśl, dokończył piwo i sięgnął po kolejną butelkę, otwierając ją tak samo jak jej poległego poprzednika.
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach