Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Zazwyczaj Kurt bezbłędnie odczytywał emocje towarzyszące drugiej osobie. Choć pił z Letychą niezbyt długo, nawet niewprawione oko zauważyłoby różnicę w jej zachowaniu i niezwykle szybko postępujące upojenie. Co się stało, że pokusił się o zaproponowanie Letycji większej ilości alkoholu? Pal licho, żeby to było kolejne piwo, ale jak sam wspomniał, chciał poczęstować swą towarzyszkę nieco mocniejszym trunkiem. Co więcej, chciał zaproponować jej niezwykle podstępny rodzaj drinka, w którego skład wchodziło piwo i wódka. Kieliszek wódki, który zatapiało się w kuflu pełnym piwa, opadał na dno niczym podwodny statek. Stąd zresztą wziął swą nazwę — u-boot. A co było w nim tak podstępnego? Gorzki, drażniący gardło smak wódki zanikał w połączeniu z piwem, co sprawiało, że powstały w ten sposób drink wciąż smakował jak najzwyklejsze piwo. To, co natomiast ulegało zmianie, to z całą pewnością moc uzyskanego w ten sposób trunku.
— Ty przynajmniej dostaniesz jakieś odznaczenia za swoją pracę — parsknął. — A ja? Ja mogę dostać najwyżej pięścią w zęby za myszkowanie.
Im więcej mówiła Letycja, tym on mówił mniej. Rzucił jakimś półsłówkiem czy zwięzłym komentarzem w odpowiedzi, bawiąc się swoim kuflem, zapalniczką, kosmykiem włosów. Nie czuł się pijany, nie był nawet lekko wstawiony. Tak niewielka ilość alkoholu nawet w połączeniu z papierosami i lekami nie robiła mu różnicy. Ile kolejek musiałoby minąć żeby zrównał się z Letychą? Trudno powiedzieć, na pewno więcej niż mniej. Ale nie był tu dla własnej rozrywki, bynajmniej jeśli miałby określić swój nadrzędny cel. Jego cel siedział naprzeciwko i chyba całkiem nieźle się bawił na tej improwizowanej terapii, za którą Ehrenbaumowi powinni już dawno odebrać tytuł magistra psychologii.
Roześmiał się chrapliwie, gdy kobieta spróbowała zapalić po raz pierwszy w swym życiu i zaczęła kaszleć. Nieczęsto był świadkiem takich rozkosznych scen. Zwykle spotykał na swojej drodze wprawionych palaczy, których płuca już dawno musiały przypominać wyschnięte, poczerniałe abominacje. Jego własne wyglądały zresztą podobnie. Wszystkie organy wewnętrzne miał w bardzo słabej kondycji. Nie musiał się bać, że ktoś pokusi się by ukraść mu nerkę. Komu potrzebna nerka starego ćpuna?
— Ostrożnie, nie uduś się — życzliwym spojrzeniem obserwował poczynania towarzyszki, mając nadzieję, że nie będą potrzebne jego nikłe zdolności pierwszej pomocy. Jak to szło? Dwadzieścia uciśnięć i dwa wdechy? Dwa uciśnięcia i dwadzieścia wdechów?
— Obawiam się, że daleko mi do wróżki. Ale potraktuję to jako komplement.
Porównanie nieco zbiło mężczyznę z tropu. Wytykano mu już, że pierdoli głupoty i mąci w głowach — niekiedy nawet zgadzał się z tymi słowami — ale żeby od razu wróżki i tarociści? Nie wierzył w taką magię ani żadne temu podobne uduchowione cuda na kiju. To, co on sam praktykował, było zwykłym łączeniem faktów, dokładnym analizowaniem słów swoich rozmówców i ich mowy ciała. Gdzie stawiali akcenty i jakich słów używali. Każda, nawet drobna rzecz, mogła być ważna do zinterpretowania całości. Magia? Co to niby jest...
— Myślę, że ci się spodoba. Daj mi chwilę, zaraz zamówię — to powiedziawszy skierował się do baru, oparł o niego i poprosił barmana o dwa piwa i dwa shoty wódki. Obserwował w ciszy proces nalewania piwa do czystych kufli, a następnie napełnianie dwóch kieliszków przeźroczystym płynem. Wziął oba kufle i zaniósł do stolika, po czym cofnął się po wódkę. Gdy cztery porcje alkoholu stały już między nim, a Letycją, a on sam na powrót rozsiadł się w swoim fotelu, spojrzał na poważnie, jakby chciał jej zdradzić niezwykle tajną informację.
— Aby stworzyć do drinka, trzeba zatopić wódkę — poinformował, biorąc kufel z piwem w jedną rękę i przechylając go ostrożnie, a w drugiej trzymając kieliszek z wódką. — Przechyl ostrożnie i wrzuć. Tylko postaraj się nie rozlać.
Z cichym „plumknięciem” kieliszek wpadł do kufla z piwem, powoli opadając na dno. Ehrenbaum uśmiechnął się i raz jeszcze spojrzał na Letychę.
— Dyfuzja zrobi resztę.
                                         
Ehrenbaum
Informator
Ehrenbaum
Informator
 
 
 

GODNOŚĆ :
Kurt Efraim Ehrenbaum


Powrót do góry Go down

Kto wie, być może Kurt w głębi swej duszyczki był pieprzonym sadystą lubującym się w krzywdzeniu swych pacjentów po takowym upojeniu alkoholowym wizjami jak bardzo obdarci zostali z godności i zasypywaniem flashbackami, o których woleliby zapomnieć i już nigdy nie przywoływać ich w pamięci. Niewykluczone, bądź co bądź Letycja nigdy nie spotkała żadnego w miarę normalnego psychoterapeuty, psychiatry, pschologa - jeden pies, każdy z nich miał w pierwszy człon "psycho" albo coś podobnego, więc liczyło się tak samo! Jakby jeszcze była jakaś znacząca różnica dla pijanej kobiety, to rozumiem. Ale tutaj...Cóż, nieważne czy psycholog czy psychoterapeutą - takowego będzie dopiero poważnie potrzebować po tej nocy, kiedy dowie się, co takiego odpieprzała w klubie i poza nim. Jezu! Że też w ogóle dała się namówić na pozostanie w nim i w dodatku wypicie całego kufla! BA! KOLEJNEGO. A raczej - kolejnego drina, pierwszego, którego miała tutaj zasmakować. I to tak zdradzieckiego skurwysyna...Całe szczęście Let o tym nie wiedziała. Znaczy, nieszczęście. Szczęście w nieszczęściu było takie, że miała przy sobie kogoś, kto mimo wszystko nie zrobiłby jej umyślnie większej krzywdy i na wszelki wypadek będzie mógł pomóc. Albo chociaż zadzwonić po kogoś, kto będzie skory do tej pomocy. Zdarzało się i tak...

Czy ja wiem...Słyszała ploty, że jakiś Edward...Ed...Mniejsza. Że jeden z informatorów ma zostać nagrodzony za pozyskanie jakichś tam istotnych dla sprawy informacji. Nieźle, co? Kto wie, na pewno też coś zgarniesz. Trochę cierpliwości — ciepły uśmiech zagościł na jej twarzyczce. Dobrze mu życzyła, tak jak każdemu, no prawie, współpracownikowi. Chodziło o dobro organizacji, o dobro ogółu - nie jakieś tam mniej istotnej jednostki. Z czystym sumieniem mogła życzyć nawet i wrogom w swym oddziale powodzenia. Chodziło o coś więcej niż służbowe relacje, które nie zawsze okazywały się wyjątkowo przyjazne. Praca. Mieli być zgranym, wspólnym zespołem. Bez tego żadne z nich nie ruszy dalej, choćby chciało i zaparło się nogami i rękoma. A Ehrenbaum...Był dość pozytywnie do niej nastawiony. Na pewno neutralnie. Przynajmniej tak to odczuwała. Zresztą, w chwili obecnej czuła wszystko całkiem inaczej. Cóż się dziwić, jej organizm już wariował od niewielkiej ilości alkoholu, a co dopiero przy wypiciu czegoś większego. I to właśnie tym procentom buszującym we krwi Argus, Kurt mógł podziękować. Bez tego nie zyskałby o niej tak wiele, w większości mało potrzebnych, informacji. Kto wie, może kiedyś okażą się dość przydatne, choćby wydawały się szczególikami bez głębszego sensu. Nigdy nie wiadomo, kiedy coś się przyda. A tym bardziej w tym przypadku. Z drugiej strony nasz kochany psychoterapeuta miał za dużo klientów na głowie by spamiętać każdy problemik i każdą myśl klientów, więc zanim zdąży to zapamiętać i wykorzystać, będzie skupiał się na następnych ludziach z kolejnymi dramami życiowymi.

Cholera, postaram się — zaśmiała się, pokasłując, a mimo to zaciągając się raz jeszcze, powoli, ostrożnie. Już lepiej. Znacznie lepiej. — Całkiem zabawne...Dopóki nie dusisz się tym gównem — a mimo to śmiała się, choć wyraźnie zaskoczona i zaciekawiona. Wypuściła dym papierosowy, odetchnęła głębiej. Powoli. Spokojnie. Właśnie tak. Nigdzie nie musisz się spieszyć, Letycjo. Jesteś "u swoich". Jakkolwiek by to nie brzmiało.
Co sądzisz o zamienianiu jednych nałogów na drugie, hmmm? — zapytała całkiem z czapy, niby nie nawiązująć do żadnego z wcześniejszych tematów, a jednak dało się odczuć, że chodziło jej o coś konkretnego. Tylko o co? Pewnie sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytania, co dopiero komuś innemu. Obracając między palcami papierosa przyglądała się to jemu, to Kurtowi, wyczekując odpowiedzi.
Tak tylko mi się palnęło. Po prostu...to trochę ze sobą związane. Żadna magia. Sztuczki psychologiczne. Odczytywanie gestów i wiesz, znasz się na tym — mruknęła w pewnym zadowoleniu, pochylając się bardziej do przodu.
Cierpliwie wyczekiwała na rozmówcę, powoli wypalając papierosa. Niby nie było w tym czegoś "wow", brakowało tego efektu, ale poczuła się w
nieco zrelaksowana. W inny sposób niż dotychczas. Zapewne wróci do niego za jakiś czas, kiedy będzie wkurwiona, przemęczona bądź cholernie zestresowana robotą.
Brzmi jak coś, co każdy debil zrobi bez problemu — stwierdziła wesoło, przysuwając się bliżej. Śmiertelna powaga kazała zachować choć odrobinę skupienia w wykonywaniu poleceń, nawet jeśli brzmiały na cholernie proste. Delikatnie, ostrożnie przechyliła kufel, idąc w ślady rozmówcy i specjalisty od rzeczy. Zadowolone mruknięcie przecięło powietrze, kiedy i jej kieliszek znalazł się w środku, nie rozchlapując przy tym niczego ani nie rozlewając. Uniosła naczynie przyglądając się swemu arcydziełu, by następnie zerknąć na rozmówcę. Kąciki ust kolejny raz poszybowały ku górze, kiedy to Let uniosła kufel w każdemu znanym geście.
Nasze zdrowie, Kurt — Wzięła pierwszy, głębszy łyk, próbując dość odważnie jeśli być tu szczerym. Wzdrygnęła się lekko, parsknęła pod nosem i oblizała wargi. Chyba jej stan pozwalał jej na obecne ignorowanie pewnych odruchów. Nie była jeszcze AŻ TAK PIJANA...we własnym mniemaniu. Ten cały drink miał tylko pogorszyć sprawę. Cholera, że też Ehrenbaum musiał zaproponować coś tak kurewsko mocnego...Litości, przecież to krucho wyglądające na pierwszy rzut oka stworzenie nie przeżyje tej nocy.
Kolejny łyk. Gardłowe mruknięcie. Lekka chrypka.
Kurwa...Jak dobrze, ża dałam się tu zaciągnąć. Robota nie zając, nie spierdoli. Skąd właściwie wiesz tyle o trunkach?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Sadystą? Skądże znowu. Prędzej można by się dopatrzeć cech masochisty, bo ogrom krzywd, które sobie samemu sprawiał był długą, stale powiększającą się listą. Pacjentów starał się traktować w miarę dobrze. W miarę, bo czasem udało mu się dowiedzieć od nich ciekawych informacji, których nie omieszkał potem wykorzystać na cele swojej organizacji, a to już nie było zbyt etyczne z jego strony. Poza tym właśnie upił Letycję, dając się porwać swoim uzależnieniom i nie dopuszczając do siebie myśli, że jego towarzyszka może mieć zdecydowanie słabszą głowę niż on. Nie zmieniało to faktu, że przez cały czas ich spotkania —nie licząc drobnego przekrętu z wyjściem do pubu — był dla niej bardzo uprzejmy i życzliwie nastawiony. Nie miał powodów by nie być, tak długo jak łączyła ich praca.
Inna sprawa, że traumatyczne wydarzenia tej nocy, mające dla Letycji dopiero nadejść, rzeczywiście nadawałyby się na sesję terapeutyczną. Wszystko to, czego miała okazję doświadczyć, powinno stać się przestrogą by nigdy nie iść z podejrzanym typem bez posiadania dokładnych danych odnośnie celu misji. Nawet jeśli ten typ był SPECem jak ona. Taka historia z morałem, na wzór matczynego pouczania o niebezpieczeństwach czyhających na drodze do szkoły. Nie przyjmuj cukierków od obcych, Let. A przede wszystkim nie wsiadaj z nimi do autobusu.
— Źle mnie zrozumiałaś. Nie potrzebuję nagród i odznaczeń — machnął ręką wizualizując sobie siebie otrzymującego order za zasługi. Wydało mu się to bezcelowe i nieszczególnie pociągające. — Po prostu bardziej prawdopodobne jest, że ktoś spuści mi wpierdol, niż pochwali. Taka to brudna robota.
Ehrenbaum odnotował w pamięci informację o nagrodzonym informatorze mimo to. Jego pracą było w końcu gromadzenie informacji. Choć teraz wydawała się błaha i zupełnie bez znaczenia, to nigdy nie mógł być pewny, że za jakiś czas nie będzie mu użyteczna. Jeśli nie, wówczas bez skrupułów o niej zapomni i zajmie się bardziej wartościowymi treściami.
Nie można było powiedzieć, że Kurt komuś źle czy dobrze życzył. Najbliżej było mu do egoisty. Najważniejsze aby to jemu było wygodnie, cała reszta to problem kogoś innego. Z tym podejściem nie potrafił nawiązać żadnych przyjaźni. Owszem, przelotne znajomości, wypad na piwo i tak dalej — takie relacje nie były mu obce. Ale coś wykraczającego poza kumpelstwo? Nie, nie zdarzyło się od lat. Prócz braku potrzeby posiadania przyjaciół, egoizmu, który kazał mu przekładać swoje dobro nad dobro innych, miał pewne specyficzne problemy z relacjami. Bał się. Bał się bycia wykorzystanym, oszukiwanym i manipulowanym do tego stopnia, że sam posuwał się do takich zachowań, jednocześnie podejrzewając o nie osoby próbujące się nadto do niego zbliżyć. Strach ten był na tyle paraliżujący, że Ehrenbaum lata temu przestał próbować wchodzić w głębsze znajomości. Czy brakowało mu prawdziwych przyjaciół? Nie, skądże. Przecież to bardzo wygodne odpowiadać tylko za siebie.
— Po jakimś czasie przestajesz się dusić, a zaczynasz nieprzerwanie kaszleć przy najmniejszym wysiłku. Jaki byłby z ciebie żołnierz, gdybyś dusiła się w trakcie truchtu, hm?
Czyżby teraz chciał odciągnąć Letychę od palenia, chwilę wcześniej zachęcając do spróbowania papierosów? Być może. A może chciał sprawdzić czy ta drobna złośliwość zostanie zauważona? Równie prawdopodobne. Tak czy siak, odczuwał dziwną satysfakcję z obserwowania poczynań Let i jej prób palenia.
Zamienianie jednych nałogów na drugie? Co chciała przez to powiedzieć? Czy to również była złośliwość, tym razem skierowana w jego stronę? Zastukał palcami o stół, jakby niecierpliwił się z bliżej nieokreślonego powodu. Wzmianka o nałogach, tak nieprzewidziana, wywołała w nim pewne spięcie. Rozluźnił się dopiero, gdy Letycha dokończyła swoją wypowiedź, dając mu tym samym do zrozumienia, że bredzi wskutek spożytego alkoholu. Niemal można było gołym okiem zobaczyć jak w ciągu ułamków sekund mięśnie w barkach Kurta najpierw spinają się, by chwilę później rozluźnić.
— A tak, nałogi, ciekawy temat... — uśmiechnął się tajemniczo. — Nic się nie palnęło, rozwiń myśl jeśli chcesz, postaram się odpowiedzieć na twoje pytania. Nie wiem jednak czy rozumiem kwestię zamieniania nałogów. Co przez to rozumiesz?
Cały czas bacznie wodził wzrokiem po kobiecie, starając się wydedukować o co naprawdę chciała zapytać. Ludzi, którzy nie byli trzeźwi łatwiej było pociągnąć za język. Trochę trudniejszym zadaniem było późniejsze poskładanie pijackiego bełkotu w logiczną całość. Kurt miał w tym na szczęście pewne doświadczenie, choć i on trafiał na przypadki, które trudno było rozwikłać.
— Nasze zdrowie — przytaknął i uniósł kufel w tym samym momencie co Letycha, by chwilę później wziąć pierwsze, nieco łapczywe łyki złocistego płynu, mrużąc oczy z zadowoleniem.
Odstawił kufel z głębokim westchnięciem, zarzucając nogę na nogę i rozsiadając się w fotelu jeszcze bardziej niż dotychczas. Miał wszystko czego chciał. Wygodę, drinka i zajęcie w postaci nietuzinkowej sesji terapeutycznej z panią żołnierz.
— Nie urodziłem się wczoraj — odparł dumny, że doceniła jego wiedzę. Sam uważał, że nie wie wcale tak dużo o alkoholach, a cała wiedza, którą posiadł, pochodziła tylko i wyłącznie z doświadczenia. Próbowania różnych rzeczy i umieszczania ich na mentalnej liście top 100 alkoholi według Kurta Ehrenbauma. — Jest masa ludzi, która wie wiele więcej niż ja. Ja po prostu wiem co mi smakuje, bo lubię próbować nowości. To całkiem przyjemne zajęcie. Może dodasz je do swoich hobby — parsknął.
                                         
Ehrenbaum
Informator
Ehrenbaum
Informator
 
 
 

GODNOŚĆ :
Kurt Efraim Ehrenbaum


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach