Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pewnego strategicznego miejsca?
Oh człowieku, błagam, zdecyduj się na litość pańską. Tyle domysłów, tak mało odpowiedzi. Letycja wręcz miała ochotę chwycić go za ramię i domagać się wyjaśnienia, w końcu należy jej się, ale powstrzymywała ją... W sumie, co takiego? Nie darzyła mężczyzny jakimś szczególną sympatią, był niemal obcy. Może chodziło wyłącznie o stosunki służbowe. Szacunek do zawodu i takie tam, prawda? Już nawet nie mówiąc o tym. Każdy człowiek na jej miejscu, przynajmniej ci, którzy nie przepadają za niespodziankami, byłby targniony podobnymi odczuciami co ona.

Na całą szopkę uniosła brew. Nie miała zamiaru dopytywać, nie jej sprawa, choć jako żołnierz-służbista poczuwała się do obowiązku zbadania głębiej sprawy. Najwyżej zajmie się tym później, w tym tłumie nie było co dyskutować na tak nieistotne w chwili obecnej tematy. Za to z każdą minutą czuła, że to ona będzie potrzebowała tabletek na ból głowy. Tych prawdziwych.

Letycja nie miała problemów z przedostaniem się przez tłum pędzących ludzi. Każdy kierowany czymś innym w życiu, każdy z nich mający jakieś plany na ten wieczór, a nawet i noc. I każdy z nich nie był w stanie przetrwać bliższego spotkania z twardo stąpającą Letycją. Co prawda starała się wymijać ludzi, co z jej sylwetką było łatwym zadaniem, ale wiadomo jak to jest w tłumie. Tu ktoś zahaczy łokciem, tu nadepnie i jasny szlag może trafić. Ją tak właściwie trafił. No, prawie. Kiedy stanęła już tuż obok palącego w najlepsze przewodnika, podparła boki rękoma, zerkając uważnie na otoczenie. W końcu odezwała się pierwsza, od niechcenia przyglądając się losowym przechodniom.
— Po co żeś mnie tu przywlókł?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mmm, jak dobrze było poczuć ten znajomy dym w płucach. Nikotyna szybko dostała się do krwiobiegu Ehrenbauma, a sama czynność palenia pozwoliła oderwać się od nieubłaganego początku terapii. Albo początku końca. Raz po raz strzepywał popiół, zerkając w wejście do uliczki i czekając na nadchodzącą Letycję. Musiał jej kiedyś powiedzieć i właśnie zbliżała się ta pora. Gdy jej postać wyłoniła się z tłumu, kończył już palić. Spojrzał na nieszczególnie szczęśliwą dziewczynę i rzucił papierosa na ziemię by dogasić go butem.
— Może najpierw wejdziemy? Usiądziemy, wszystko ci wytłumaczę. — Ignorując nieco narastającą frustrację Letycji. Nikt o zdrowych zmysłach nie łudziłby się już chyba, że wyjdzie cało z tego spotkania. Mimo to, Kurt pozostawał niewzruszony. Z zewnątrz, znaczy się. W środku tego chuderlaka odbywała się istna gonitwa myśli, milion pomysłów na ewentualne wyłganie się, rozważania co dokładnie i w jaki sposób przekazać towarzyszce, ażeby przy okazji nie stracić życia.
Po wejściu do baru, od razu skierował się do jak najbardziej oddalonego stolika w kącie. Cały pub był raczej ciemny. Gdzieniegdzie naścienne lampy, stylizowane na bardzo stare, dawały liche, jakby zamglone światło. Ściany pokryte bordową tapetą o nieokreślonym wzorze, podłoga drewniana, czasem skrzypiała gdy Kurt wykonał nieprzemyślany krok. Wszystko zdawało się być pokryte kurzem i jakieś takie… Zapuszczone? To chyba odpowiednie słowo. Zapuszczone, a więc bardzo w stylu Kurta. W tle leciała muzyka — stara, bądź na starą stylizowana. Czy to jazz? Chyba tak, chyba coś w ten deseń… Za barem, w centralnej części pubu, stał samotny barman, wyraźnie zmęczony dzisiejszą zmianą. Za nim zaś, wyrysowane kredą na tablicy dostępne piwa wraz z cenami.
Z tego, co słyszał Ehrenbaum, mieli zlikwidować tę norę. Ludziom nie podobał się panujący tu klimat. Ehrenbaumowi wręcz przeciwnie — właśnie tu czuł się najlepiej, niemal jak w domu. Choć barmani zmieniali się, przychodzili i odchodzili, cała reszta pozostawała niezmienna. Okrągłe, drewniane stoliki i duże, skórzane fotele wokół nich. Ponuro, ale i przytulnie. No i w porównaniu z resztą okolicznych miejsc, nie było tu aż takiego tłoku.
Z głośnym pufnięciem, Ehrenbaum padł na fotel i niemal się w nim zanurzył. Usiadł wygodnie, gestem ręki zaprosił Letycję na fotel naprzeciwko. Zrzucił płaszcz i powiesił go na stojaku, który miał akurat okazję stać nieopodal. Rozpuścił włosy i potrząsnął głową, pozwalając czarnym i siwym kosmykom wrócić do naturalnego stanu, a więc dzikiego nieładu. Potem już tylko nachylił się nieco w stronę Letycji, chcąc nawiązać z nią kontakt. Czy to już? Czy to ten moment?
— Panno Argus — spojrzał jej głęboko w oczy, utrzymując śmiertelnie poważny ton głosu. — Przyszliśmy na piwo.
Tak oto nastąpiła chwila prawdy.
                                         
Ehrenbaum
Informator
Ehrenbaum
Informator
 
 
 

GODNOŚĆ :
Kurt Efraim Ehrenbaum


Powrót do góry Go down

Jej towarzysz postradał zmysły pchając się w tak ryzykowną zabawę. Cholera, czy on naprawdę nie miał żadnego instynktu samozachowawczego? Czegokolwiek, co mówiłoby mu, że to najwyższy czas wycofać się zanim będzie za późno? Nie żeby Letucha potrafiła w odpuszczanie sobie, ale to zupełnie inna sprawa! Tu rozchodziło się o coś tak przyziemnego, a zarazem frustrującego, że to głowa mała. Przynajmniej dla tej anielsko cierpliwej żołnierz, znoszącej wszelkie wymysły informatora.
Bez słowa wkroczyła za nim. Naprawdę, były zbędne. Wystarczyło jedno zerknięcie w marmurowy wyraz twarzy, niezmienny od dobrych piętnastu minut. Poważny. Przepełniony chłodem i tą znajomą obojętnością. W ciszy rozglądała się po lokalu, do którego przyszło im wejść. Ten nastrój... Jakby to ująć, Let nie była fanką miejsc wyglądających jak obskurne legowisko wszelkiego zła. Uwielbiała minimalistyczny styl, stonowane kolory, a tutaj czuła się dziwnie. Cholernie dziwnie. Ciężkie wojskowe buty dudniły o podłogę nawet i bez nastąpienia na nierówności. Miała wrażenie, że uwaga została zwrócona na nich, aczkolwiek to pewnie tylko jej wymysły. Cholernie nie przepadała za miejscami o takim przeznaczeniu. Huh, jeśli miała to być jakaś misja czy zadanie dla informatora, było to miejsce w sam raz. Dlatego nie czekając dłużej zasiadła.
Wszystko runęło wraz z wypowiedzeniem tego jakże cudownego zdania.
Przyszliśmy na piwo.
Poruszyła się delikatnie, pochylając do przodu. Istna oaza spokoju, niezachwiana niczym. W istocie na jej twarzy nie pojawił się żaden grymas mówiący o jej obecnym wkurwieniu. Dłonie złączyły się przed nią zewnętrznymi stronami, wskazała nimi na towarzysza.
— Chcesz mi powiedzieć, że cały ten cyrk tylko po to, by napić się piwa? — Wulkan nie eksplodował, aczkolwiek mógł wyczuć lodowe ukłucie w tonie Letycji. — Nie łatwiej było już zaprosić na randkę? — Przekręciła głowę, rzucając dość sarkastycznie.
Kobieta była spięta i czuła się niekomfortowo. Dało się to wyczuć, zobaczyć, usłyszeć. Zacisnęła palce na nasadzie nosa, starając się poukładać wszystko w głowie. Na spokojnie. Nie pozwól wyrzucić z siebie emocji. Przecież nic się takiego nie stało.
— Mam sporo pracy w domu. Piwo może zaczekać na lepszą okazję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ehrenbaum czekał na każdą z możliwych reakcji. Podświadomie spiął mięśnie, szykując się do przyjęcia ciosu, który mógł nadejść w każdej chwili. Na końcu języka miał przeprosiny tak pełne skruchy, że niejeden odpuściłby zemstę i machnął ręką na kłamstwa, których Kurt się dopuścił. Nie mógł być więc bardziej zaskoczony niż wtedy, gdy Letycja nie zrobiła zupełnie nic. A przynajmniej nic, co dałoby ujście jej piętrzącemu się gniewowi. Kurt czuł, że atmosfera jest napięta — sam zresztą do tego doprowadził — ale maska spokoju, którą przybrała jego towarzyszka, zupełnie tego nie odzwierciedlała. Informator był pod wrażeniem, czego oczywiście nie okazał. Zawsze ten sam, zimny wyraz twarzy.
— Wybacz zamieszanie — zaczął ostrożnie, decydując się na wyjawienie jej tego i owego, w ramach wdzięczności za darowanie mu życia. — Ale na tyle, na ile znam twoje zwyczaje, nie poszłabyś ze mną gdybym nie zmyślił arcyważnej, służbowej operacji. Nawet na randkę. — Uśmiechnął się paskudnie. — Daj mi chwilę.
Ehrenbaum wstał i skierował się do baru, zamawiając dwa lane piwa. Raz za razem zerkał ukradkiem czy zwabiony podstępem żołnierz nigdzie mu się nie wymyka. Skoro miał już Letycję w swojej pajęczej sieci, znaczy się, obskurnym pubie, nie miał zamiaru tak łatwo dać jej się wymknąć. Miał swoją własną, prawdziwą misję do spełnienia. A to, że chcąc pomóc Letycji, działał jej na nerwy i dopuszczał się mało etycznych zagrywek, to sprawa drugorzędna. Dobrymi chęciami piekło wybrukowane czy jakoś tak.
Wrócił z dwoma kuflami wypełnionymi złocistym płynem. Jeden z nich postawił przed Letychą, drugi nieco bliżej siebie. Następnie wrócił na swoje miejsce, wziął łyk żeby zwilżyć wargi i zamruczał z zadowoleniem. Nie oddał się jednak w pełni tej drobnej chwili zapomnienia. Szybko zwrócił wzrok na kobietę. Miał jej w końcu to i owo wyjaśnić.
— Ze źródeł, których ze względu na obowiązującą mnie tajemnicę zawodową, otrzymałem informacje, że przydałaby ci się, ekhem... Rozmowa. Odpoczynek od obowiązków. — obserwował jej reakcję i kontynuował. — Potraktuj to jako jednodniowy urlop.
To powiedziawszy założył nogę na nogę i patrzył dalej. Nie natarczywie, czuć było jednak, że liczył na jakąś odpowiedź. Najlepiej, oczywiście, odpowiedź wyrażającą chęć do współpracy. Przecież nie po to narażał swoje życie, żeby mu teraz, kiedy już tak daleko zaszedł, odebrała zwycięstwo.

                                         
Ehrenbaum
Informator
Ehrenbaum
Informator
 
 
 

GODNOŚĆ :
Kurt Efraim Ehrenbaum


Powrót do góry Go down

Przywalenia w twarz, takie solidne, dopieszczone solidnym uderzeniem kolanem doprowadzając do niemożności oddychania nosem było nad wyraz kuszącą opcją. Tak, jak powiedzenie tego, co myśli o tym absurdalnym pomyśle. Tak bezczelnie oszukana! Ah, kto to widział? Panie władzo! Argus mimo to cechowała się anielską wręcz cierpliwością. Wybicie jej z równowagi graniczyło z cudem, co nie znaczyło, że nie zdarzało się wcale. Niektórzy bardziej działali na żołnierskie nerwy bądź częściej. Nie każdy w końcu miał czas i odwagę krążyć wokół Letycji niczym upierdliwa mucha, którą mogła zabić w każdej chwili packą. Kurt zdecydowanie nie chciał robić za ofiarę bezlitosnego pacnięcia, choć w tym przypadku nie straciłby życia, a co najwyżej kilka zębów. I mogła to zrobić, oczywiście, że mogła! Ale miała na uwadze dwie sprawy. Konsekwencje służbowe (w końcu danie z liścia nie wchodziło w grę) oraz fakt, że nie chciała robić mu krzywdy pomimo wkurwienia.

Mhmm. Możliwe — mruknęła, pozwalając sobie na jakąś znacznie wygodniejszą pozycję. Wbrew obawom nie rozpłynęła się nagle w powietrzu, zwijając cały interes, kiedy ten tylko odwrócił głowę w przeciwnym kierunku. Wciąż zajmowała swe miejsce na fotelu, uciekała gdzieś wzrokiem na boki, nie wiedząc co ze sobą począć. Skoro już tu była i doskonale zdawała sobie sprawę, że jej tak łatwo nie wypuści, niech już tu chwile posiedzi, bo jeszcze będzie chciał częściej organizować jej takie wyskoki, a na to się nie godziła. Cokolwiek go do tego nakłoniło, było mylne i to okropnie! O ile Letycja lubiła wyjścia raz na jakiś czas w gronie bliższych znajomych, tak teraz była jedną, wielką kluchą niepewności. Na próżno tego nasłuchiwać w głosie czy spojrzeniu. Wystarczyło zerknięcie na te iście nerwowe ruchy czy błądzenie wzrokiem bez większego celu. Skrzyżowała ręce na piersiach, licząc na to, że jak wtopi się w fotel to może nikt jej nie zauważy i będzie mogła w ciszy wysiedzieć ten czas, nie kłopocząc się natrętnymi adoratorami.

Kiedy przyszedł wciąż wpatrywała się gdzieś. Dopiero po jego słyszalnym mruknięciu zwróciła oczy ku niemu i darmowemu napojowi. To nie tak, że nie lubiła alkoholu. Strasznie ograniczała się pod tym względem wiedząc, jak pozwolenie sobie na więcej może skończyć się tragicznie. A tego wolałaby oszczędzić im wszystkim. Problem tkwił jedna w tym, że Letycja nie do końca wiedziała gdzie te granice u niej są, a teraz miała okazje to sprawdzić.
Rozmowa i odpoczynek od pracy powiadasz? — Chyba domyślała się któż to skontaktował się z mężczyzną. Dopóki tu była, nie będzie rzucać oskarżeniami na prawo i lewo. Jeśli faktycznie miała racje, winna temu osóbka sama przyzna się czy to świadomie, czy nie. A teraz czas skupić się na spędzeniu tego wieczoru w miarę przyjemny sposób. Przewróciła oczami, bezgłośnie westchnęła, sięgając po kufel. Cóż, no trudno. Trzeba sobie jakoś radzić.
Szkoda, nie zostało przewidziane, że muszę to odrobić. Ale skoro już tu jestem...Niech będzie. — Machnęła niedbale dłonią, pozbywając się tej sztywności. Wzbudzenie wyrzutów sumienia to coś, co czasami dawało oczekiwany rezultat. Tutaj mogło być z tym ciężej, w końcu, jeśli Kurt wykazywał się logicznym myśleniem - był weekend. A to znaczyło, że cokolwiek Letycja robiła, wykraczało poza jej własne obowiązki codziennie. Z pewną niechęcią upiła drobny łyk.

Dawno nigdzie nie wychodziłam. W sprawach innych od tych służbowych — rzuciła jakby bardziej do siebie, podpierając głowę o dłoń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Minuty mijały, a Ehrenbaumowi wciąż nawet włos z głowy nie spadł. Widać było, że pozwolił sobie na trochę więcej relaksu. Rozluźnił mięśnie, wygodnie rozsiadł się w fotelu. Czyżby zagrożenie minęło? Tego nie mógł być stuprocentowo pewnym w obecności żołnierza. Mimo wszystko zaryzykował i nieco spuścił gardę. Na miejscu Letycji od razu poprawiłby mu się humor od kufla piwa, za które nie musiał płacić. Miał swoje priorytety, a darmowe chlanie należało do jednego z nich. Niestety dziś to on stawiał. Co prawda nie zbiednieje od tego — czy to w ogóle możliwe w tej utopii? Mimo wszystko otrzymywanie rzeczy za darmochę zawsze wiązało się dla Kurta z pewną pierwotną przyjemnością.
— Nie wiedziałem co lubisz pić, wziąłem pierwszego lepszego lagera. Następnym razem mogę wziąć coś mocniejszego. — Poinformował uprzejmie, upijając nieco ze swojego kufla. Goryczka, którą dało się wyczuć tuż po wzięciu łyka, sugerowała, że przyniesione przez Kurta piwo prawdopodobnie było pilsnerem. Złocista barwa wdzięcznie mieniła się w słabym świetle naściennej lampy, a gęsta, wysoka piana aż prosiła się by zamoczyć w niej usta.
Ehrenbaum nie należał do nie wiadomo jakich piwoszy, choć to i owo wiedział o poszczególnych rodzajach piwa. Głównie to, czy mu dane piwo smakuje, czy też nie. Gdy miał taką możliwość, wybierał stouty i portery, które swoimi kawowymi akcentami i odpowiednio mocnym woltażem były dla niego niczym deser, coś w rodzaju czekoladowego torcika, nagrody za przetrwanie kolejnego dnia. Nie chciał jednak przynosić tak ciężkiego, mocnego piwa Letycji, dopóki nie miał informacji odnośnie jej preferencji smakowych. Wzięcie drinka również wydawało mu się mało na miejscu. W końcu to żołnierz, jeszcze się obrazi, że robi z niej byle babę, co nie wypije niczego, co nie jest słodkie i kolorowe. Ostrożność przede wszystkim.
— Możesz opowiedzieć o tym, co ostatnio cię tak zajmuje, że niedosypiasz — rzucił propozycję, chcąc mieć już za sobą ten dziwny moment, w którym żadne z nich nie wie, co powiedzieć. — A jeśli nie chcesz, to powiedz chociaż czy smakuje ci piwo.
Wodził wzrokiem to po knajpie, to po Letycji, starając się nie wyglądać jakby nie robił nic innego, poza wgapianiem się jej w twarz. A ukradkiem właśnie to robił. Zmęczone oczy, była taka roztrzepana, tak łatwo było ją podejść... Miał niemal pewność, że coś przeszkodziło jej tej nocy w wypoczynku. A może i nie tylko tej nocy? Może to efekt skumulowanego zarywania nocy i nadmiaru obowiązków? Liczył, że uda mu się dowiedzieć przyczyn przynajmniej częściowo. Jeśli nie, no cóż. O piwie też może pogadać, bo czemu nie. Mieli całą noc przed sobą.
Wprawiony w użytkowaniu tego i owego, Kurt raczej nie zakładał, że będzie chciał szybko się ewakuować. Podejrzewał, że Letycha również ma mocną głowę i nie trzeba będzie jej zbierać z podłogi. Co za naiwność!
— Dają ci za dużo obowiązków, co? Też rzadko mam czas dla siebie. — Pokiwał głową mimowolnie, chcąc zyskać przychylność kobiety i pokazać, że przecież mają wspólne problemy. Bycie SPECem już samo w sobie bywało męczące i problematyczne. Tyle spraw na głowie, tyle rzeczy, które wymagają zrobienia. Ehrenbaum miał o tyle łatwiej, że niejako sam sobie wynajdował cele i się nimi zajmował. Czasem ktoś miał do niego sprawę, ale nie zdarzało się to na tyle często, by chciał zrezygnować z posady informatora. Z kolei bycie psychoterapeutą dawało mu wiele frajdy i niekiedy znacznie ułatwiało wydobywanie informacji. Nie ma co ukrywać, ustawił się całkiem nieźle.
                                         
Ehrenbaum
Informator
Ehrenbaum
Informator
 
 
 

GODNOŚĆ :
Kurt Efraim Ehrenbaum


Powrót do góry Go down

Może gdyby nie zaistniałe okoliczności i fakt, że w tym wszystkim Letycja nie wzięła portfela (jak można było się domyślić, w końcu nie zaznaczył tego, a sama nie wiedziała czy będzie jej potrzebny. Po cholerę ryzykować zgubieniem go, co za tym idzie - zgubieniem pewnej sumy pieniążków w gotówce. Z kolei prezenty i darmoszkę każdy lubił. No, prawie...Zależy od sytuacji i kontekstu. Darmowy HIV nie brzmi na coś ekscytującego. Chociaż w przypadku niektórych ludzi HIV pierwszy raz spierdalałby przed człowiekiem. Z prezentami jak gustami, trzeba obchodzić się ostrożnie. Łatwo udać zadowolenie z podarku, gorzej z późniejszym wytłumaczeniem gdzie to się podział zaledwie kilka dni później...

W każdym razie, na pierwszą wzmiankę o piwie parsknęła cicho śmiechem. Nie z powodu tej "troski" o kubki smakowe, a bardziej z samej siebie. Oh, gdyby jeszcze ogarniała w te tematy! Nie że była ignorantką czy coś, ale zwyczajnie nie znała się na alkoholach. To tak, jakby podsunęła mu pod nos pierwszy karabin z brzegu i powiedziała "no słuchaj, nie wiedziałam czy wolisz karabinki szturmowe, automatyczne, 5,56 mm z PCS-6 czy coś bardziej w stylu NEPTUNA z powlekanymi pociskami, z dwurzędowym magazynkiem łukowym polimerowym oraz montażem LKA-4". Zrozumiałby? Wątpliwe.
W pełni zdaję się na specjalistę. — Uśmiech wpełz na usta żołnierz. Faktycznie już lepiej. Atmosfera w powietrzu znacznie rozluźniła się wraz z jej cichym śmiechem. Pozwoliła sobie w końcu odrzucić pełną, profesjonalną powagę na rzecz tej przyjaznej twarzyczki. Kto by się spodziewał, że mogła być aż tak-...Dobra. W końcu nie bez powodu ubierała się w ten, a nie inny sposób, strasznie nawiązujący do jej roboty. Wojskowe buty, czarna bokserka, ba, czarna skórzana kurtka - czuć było ten klimat. A jakby tak jeszcze dodać do tego jej męski fryz, włosy ostrzyżone niemal na zero...Niektórzy błędnie brali ją za faceta, głównie od tyłu co jest dość zrozumiałe. Szczególnie w mundurze. Ale teraz, kiedy zasiadała z podkrążonymi oczyma przed mężczyzną wyglądającym niczym typ spod ciemnej gwiazdy, błądzący o tej porze po ćpuńskich melinach, prezentowała się idealnie. Idealnie, to znaczy na te klimaty. Jakby sama zażywała jakieś tajemniczego pochodzenia tabletki! Nie żeby do kogoś konkretnego własnie piła...Absolutnie!

Smakuje, brak zastrzeżeń. Nie miałam jeszcze okazji wyrobić sobie gustu co do piwa — odpowiedziała wpierw, zastanawiając się nad kolejną kwestią. Cóż takiego miała mu odpowiedzieć? Znał ją na tyle, by to wiedzieć, a jeszcze chciał potwierdzenia. Zanim jednak odezwała się upiła kolejny łyk, już śmielej, delektując się zapomnianym smakiem. Oblizała wargę z lekkim skinięciem głowy.
Mhmm...Praca. Nic dodać, nic ująć. Skupiam się na uporządkowaniu programu szkoleniowego dla nowych rekrutów, w tym czasie pomagam jednemu opanować pewne tematy, doszkalam się z Leviatanem...Trochę tego jest. No, człowiek musi trochę poświęcić, jeśli chce gdzieś dojść bez pomocy innych. — W końcu rzuciła spokojnie, bez zbędnego unoszenia się czy zająknięcia.
Nie tyle dają, co sama je biorę. Trzeba dawać przykład — wyszczerzyła się w pewnym siebie grymasie. Spojrzała na kufel. Tak. Możliwe, że miał racje, że tego potrzebowała, ale przecież nie przyzna mu racji.
Gul. Kolejne łyki.

Właściwie, jak u Ciebie to idzie? Mamy inne roboty, działamy inaczej. Zawsze mnie to ciekawiło. Jako przewodnik psa mam bardziej praktyczne zadania. O, przykładowo, niedługo wyjeżdżam na misje i muszę się zahartować. Przyda się. Trzeba. Wyrównanie norm, nie zawadzanie. No, oby wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami. Mhmm...Często tu bywasz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dla Ehrenbauma znajomość podstawowych rodzajów piwa i określenie ich smaku w dziesięciostopniowej skali „nie lubię-bardzo lubię“ była czymś absolutnie oczywistym. Nie spodziewał się, że zwykły śmiertelnik mógłby takowej nie posiadać i nie wyrobić sobie opinii na przynajmniej te najbardziej znane, chmielowe trunki. A tu, co za niespodzianka, trafiła mu się Letycha, świeżak w piwnych sprawach. Niemal poczuł potrzebę pokazania jej świata alkoholi, otworzenia bram do krainy nietrzeźwości i związanej z nią błogości. On sam zaś niewątpliwie był kompletnie nieobeznany z bronią — tak palną, jak białą. Te małe to pistolety, a te długie i duże to karabiny? Zapewne mniej więcej na taki podział byłoby go stać, gdyby Letycji przyszło do głowy położyć przed nim różne bronie. Stąd wniosek, że jedno od drugiego mogło się wiele nauczyć. Czy były to niezbędne rodzaje wiedzy? To już kwestia sporna.
Zdała się na specjalistę. O tak, to określenie zawsze miło łechtało ego informatora. Przyjemnie było być postrzeganym w roli eksperta, nawet jeśli dotyczyło to takiej błahostki, jak wybór piwa na wieczorne spotkanie.
— Tam od razu specjalisty — prychnął całkiem rozbawiony. — Po prostu miałem trochę czasu żeby ocenić różne gatunki piw.
Starał się nie pić swojego piwa zbyt łapczywie, choć trzeba przyznać, że nadawał dość intensywne tempo. Nie chciał wywierać presji na swojej towarzyszce, w końcu miała się wreszcie choć odrobinę zrelaksować. Odgarnął włosy za ucho żeby zająć czymś ręce i nie trzymać ich w pobliżu kufla. Jeszcze tego brakowało, żeby przez swoją nieuwagę ogrzał piwo ciepłem swoich dłoni. Korzystając z tej chwili dla siebie, rzucił okiem na stan wypełnienia kufla Letycji. Pochlebna opinia na temat wybranego przez niego trunku i ubywający stopniowo płyn zadowoliły Kurta.
— Myślę, że taki wypad od czasu do czasu dobrze by ci zrobił. I miałabyś okazję na próbowanie nowych rzeczy. — Pomyślał chwilę co jeszcze mógłby dodać, aby zaznaczyć jak ważne jest robienie sobie przerw od pracy. Nie chciał popaść w patetyczne pierdolenie, bowiem mogło przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Przynajmniej w tym momencie, kiedy Let nie była jeszcze na tyle pijana, by wzruszać się nad każdą myślą, brzmiącą nieco wznioślej.
— Dobrze jest lubić swoją pracę. — Kiwnął głową. — Ale bierzesz sobie tak dużo zajęć na głowę, że w końcu się wypalisz i nie będzie tak kolorowo. A propos wypalania — dasz się poczęstować papierosem? — Wygrzebał z płaszcza pudełko papierosów i zachęcająco położył na środku stolika. Wcześniej, jeszcze przed pubem, nie raczył spytać Letycji czy chce papierosa. Teraz miał okazję to nadrobić i zaoferować jej papierosa, samemu mając pretekst do zapalenia po raz drugi. A jeśli odmówi, no nic, wtedy więcej dla niego.
— Lubię tu wpaść kiedy mam wolną chwilę — przyznał. — Nie zdarza mi się to często, głównie wieczorami, ale jak już przyjdę to siedzę do zamknięcia. — Uśmiechnął się wyjmując fajka z paczki i obracając go w palcach. — Jeśli ci się spodoba, to mogę cię wyciągnąć od czasu do czasu na piwo. Albo coś mocniejszego.
Tak, coś mocniejszego. Opamiętaj się, Kurt, zanim rozpijesz Letychę i będziesz tego żałował. Nie wszyscy mają tak mocny łeb.
                                         
Ehrenbaum
Informator
Ehrenbaum
Informator
 
 
 

GODNOŚĆ :
Kurt Efraim Ehrenbaum


Powrót do góry Go down

Letycji przydałby się ktoś, kto wprowadziłby ją w kolorowy, wesoły świat rozrywki i własnego spokoju. Rozluźnienie się w takim miejscu zawsze wydawało jej się dość nierealne. Dla niej. Pewnego rodzaju skrępowanie nie pozwalała skupić się na własnej przyjemności, więc jeśli już piła, to z bliskimi znajomymi w domu jednego z nich. Błyskawicznie idzie wywnioskować, że takowe balangi cholernie rzadko miały miejsce u Letycji. Ten nienaganny porządek ucierpiałby okropnie po tym istnym huraganie... Strach się bać reakcji pilnej gospodarz na porozrzucane, pokruszone chipsy na kanapie, rozpieprzone ozdoby pokojowe, a najbardziej na brak zawartości lodowoi. Kto jak kto, ale Leviatan nie kradł jedzenia. Wyuczenie go dobrych nawyków zajęło dłuższy czas. Było warto. Choćby dla spokoju ducha, kiedy trzeba wyjść na moment do łazienki. A tutaj? Tutaj każdy mógłby wypierdolić jej porcję przygotowanego jedzonka  bez wyrzutów sumienia.

Czy ja wiem... Raczej wolę wychodzić z kimś. Bardziej komfortowo. Dla mnie. Przez pracę wielu nie jest zdolnych do wyjścia, a z tej racji lepiej pozostać w domu i też zająć się czymś pożytecznym, ot. — Uśmiech nie złaził z warg kobiety. Nawet nie siliła się już na uciekanie wzrokiem. Swobodnie wpatrywała się to na zawartość swojego kufla, to na Kurta, czasami zerkała kątem oka na wchodzących i uciekających. Z każdą chwilą było jej coraz lepiej. Wyraźnie odżywała, ba, twarz również nabrała żywszych kolorków. Całe szczęście w pozytywnym znaczeniu.
Słuchając go doskonale wiedziała, że tak czy siak będzie poruszał kwestie genezy jej problemu. Sens w tym, że sama nie uważała tego za jakikolwiek problem. Samo uświadomienie jej o jego istocie mogło stanowić twardy kawałek chleba do zgryzienia.

Pewnie masz rację. Mojego ojca czekało coś podobnego. A tu proszę, śmiga na ryby i w duszy ma resztę, raz na jakiś czas odwiedzając starych znajomych z woja. Ciężko stwierdzić czy się wypalił zawodowo. Wciąż jest tym surowym, nieemocjonalnym człowiekiem. — Wzruszyła delikatnie ramionami, ciekawsko zerkając na paczkę. Zawahała się, by ostatecznie parsknąć tylko śmiechem, zakładając niewidzialny kosmyk włosów za ucho. Nie, nie była żadnym pierdolonym mutantem.
Pewnie zabrzmię głupio. Nigdy nie paliłam i... — urwała, kręcąc głową, wyraźnie rozbawiona. Była rozważna. Zawsze była. A teraz zmęczenie dawało górę, połączone z stopniowymi dawkami procentów. To niezdecydowanie było tak wielkie, że wręcz zlagowało ją w pozycji pochylonej, kiedy uparcie starają się przekonać sama siebie czy chce, czy nie chce. Chyba potrzebowała pomocy.

O, karta stałego bywalca załatwiona jak mniemam? Najpewniej dają zajebiste ulgi. - skomentowała, dając sobie chwilę na sprawne wyżłopienie reszty piwa z naczynia. Jak na osobę, która tak cholernie rzadko piła, zrobiła to z taką gracją, że łatwo dałoby się pomylić.
I bez tego się mylili.

Właściwie... Jeśli znajdę chwilę między pracą... Tylko, na litość boską, bez tych pieprzonych podchodów. Dałbyś człowiekowi się przygotować psychicznie i odrzucić możliwość zabrania ze sobą czegoś niekoniecznie odpowiedniego. Wracając, kto inny nie zapozna mnie z tym wszystkim, jak nie wytrwały smakosz? I masz coś konkretnego na myśli? — Odłożyła pusty kufel, chwilę jeszcze obracając go w dłoniach. Letycja jeszcze tego nie wiedziała, ale alkohol już zaczynał na nią działać. Powolutku, powolutku, aż do skutku.

Letucha. Mów mi po prostu Letucha, Letycha, Letycja. Do wyboru, do koloru. Skoro już umawiamy się na takie wieczory, formalności są zbędne. Jakiekolwiek by one nie były, prawda? Swoją drogą, nie spodziewałam się tak szybko trafić pod Twoją lupę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pozostaje pytanie czy Ehrenbaum był odpowiednią osobą, do pokazania Letycji imprezowego świata? Sam przecież preferował samotne upijanie się nad hałaśliwą dyskotekę pełną ludzi, których nie znał i nie miał ochoty poznawać. Zresztą nie kończyło się przecież wyłącznie na piciu. Alkohol i papierosy to tylko wstęp do całej zabawy, której tak lubił się oddawać. Jako terapeuta, choć brzmi to jak najzwyklejszy przykład hipokryzji, był przeciwny nadużywaniu przez swoich klientów środków odurzających. Jako człowiek nie miał granic. Nie, nie, Kurt zdecydowanie nie należy do osób, które powinny kogokolwiek zabierać za sobą na pierwsze alkoholowe libacje. Właściwie to był właśnie tą osobą, której należałoby unikać w przytoczonych przypadkach.
— Wykonując taki rodzaj pracy jak twój, nie wolno zapominać o higienie psychicznej. — A nic lepiej nie dezynfekuje jak spirytus, co nie, Kurt? — Mam nadzieję, że ciebie również ta harówa zbytnio nie zmieni. Może odziedziczyłaś to po ojcu, kto wie.
Ehrenbaum, typowym dla siebie zwyczajem, nie skomentował wzmianki o preferencji Let co do wychodzenia w towarzystwie. Co miałby powiedzieć? Że źle się czuje wśród tłumów? Nie ufa nikomu do końca? Nie ma tak naprawdę z kim wyjść? Każda z odpowiedzi niosła w sobie trochę prawdy. Kurt nie czuł potrzeby mówienia o sobie zbyt wiele. W tych okolicznościach nie miał też celu w kłamstwie. Jeszcze obróciłoby się przeciw niemu i wyszedłby na ekstrawertyczne, imprezowe zwierzę. Dla niepoznaki musiałby zacząć urządzać domówki dla całego SPECu albo nigdy więcej nie spotkać Letycji. Druga opcja, w związku z pracą, którą wykonywał, była niestety trudniejsza w realizacji.
Papieros, który Ehrenbaum obracał od dłuższej chwili w palcach, wreszcie został umieszczony w ustach informatora. Ręką, która miała bliżej do drugiego stolika, sięgnął po pozostawioną tam przez poprzednich odwiedzających popielniczkę. Umieścił ją na środku stolika, idealnie pomiędzy kuflami jego i Letychy, po czym spojrzał na kobietę, zarazem łapiąc się za zapalniczkę porzuconą obok kartonika z papierosami.
— To nic głupiego nie mieć za sobą pewnych doświadczeń. Poza tym palenie szkodzi. Ale nie krępuj się i częstuj, jeśli zechcesz spróbować w którymś momencie. — Wymruczał walcząc z drżeniem dłoni i co rusz gasnącym ogniem. Nie chciał dłużej namawiać Letycji, ale był niemal pewien, że słyszał w jej głosie nutę zawahania. Gdy uporał się z odpaleniem fajka, umieścił zapalniczkę w pudełku z papierosami i zmrużył oczy nieco, wydychając dym nosem.
— Ulgi jak ulgi, ale ciekawych rzeczy można się dowiedzieć od barmanów — powiedział tajemniczo, popalając swojego świeżo zaczętego papierosa. Z lekkim rozbawieniem obserwował w jak krótkim czasie jego towarzyszka stawała się coraz bardziej otwarta i rozgadana. Choć stało się oczywistym, że nie będzie godną jego głowy kompanką, jeszcze wtedy Kurt nie zastanawiał się nad tym, że wspomniane wcześniej „coś mocniejszego” może ją w krótkim czasie, kolokwialnie rzecz ujmując, zmieść z planszy.
Kurt kciukiem strzepnął nadmiar popiołu i oparł twarz na łokciu, słuchając niemniej uważnie niż wcześniej. Letycja wyrzucała z siebie tak wiele słów i informacji, że czuł się nieźle ubawiony całą sytuacją. Nagle pani żołnierz przestała mu się wydawać niebezpieczna. Przynajmniej w takim stanie.
— Ależ ja uwielbiam zwracać się do ciebie per panno Argus — uśmiechnął się cwanie. — Jednak skoro nalegasz na Letuchę, to niech będzie i tak. A co do trafienia pod moją lupę... Bywa. Chyba jestem całkiem niezły, skoro trafiłaś właśnie w moje łapska.
Jednym haustem Ehrenbaum opróżnił kufel z pozostałego piwa, wzdychając z zadowoleniem na koniec i zerkając znacząco — najpierw na kufel Let, a potem na nią samą. Czas drugiej kolejki.
— Słyszałaś kiedyś o u-bootach?
Błagam Kurt, nie.
                                         
Ehrenbaum
Informator
Ehrenbaum
Informator
 
 
 

GODNOŚĆ :
Kurt Efraim Ehrenbaum


Powrót do góry Go down

Może właśnie o to chodziło? Ktoś, kto nie znał umiaru i ktoś, kto ma solidne zahamowania do tego, nie da w końcu uzależnienia od wszystkich używek -...może. Chociaż, nie. To jest dość możliwe, patrząc na to, jak swobodnie ostatecznie Letycja przyjęła propozycje wspólnych libacji alkoholowych pomimo, że je jeszcze nie wiedziała na co konkretnie się pisze. Gdyby tylko powiedziała mu już na wstępie, że nie pije, czy raczej nie za bardzo może z racji na swoje szybkie poddawanie się działaniu alkoholu, nie pokusiłby się o propozycje czegoś mocnego. A pani wojskowa, już lekko pod wpływem, przecież nie odmówi sama z siebie, póki nie czuje tego upojenia. Z kolei jak wiadomo, dopóki źle się nie poczuje, nie powie "dość". Nie, kiedy od tak dawna nie miała okazji zrelaksować się i to przy trunkach alkoholowych.

To niewdzięczna robota. Człowiek wypruwa z siebie wnętrzności, daje wszystko co ma, a na końcu kończy jako kupa mięcha. Zero podziękowań za dobrze wykonaną robotę, co najwyżej gratulacje pośmiertne czy odznaczenia, które w dupe można wsadzić —  wyrzuciła z siebie nagle. Moment, który jasno wskazywał na upust poprzednich, negatywnych emocji. Nawet jeśli zgaszone, stale gdzieś w niej tkwiły, prawda? Procenty szalejące w organizmie dodatkowo pozwalały jej na znacznie większe otwarcie się, na mówienie rzeczy, których w życiu by nie powiedziała.
 — Ale...lubię to. Kocham. To właściwie jedyna rzecz, dla której żyje. Gdybym miała to zostawić, odejść w cholerę do cywila — pokręciła przecząco głową. —... Nie, nie potrafiłabym. Co niby miałabym robić w tym przeklętym mieście? Takie życie nie dla mnie. — Rozgadała się na dobre, z całą pewnością zaskakując tym na tyle towarzysza, by już kompletnie czuł się swobodnie i bezpiecznie przy niej. Usta jej się niemal nie zamykały. Pomimo tego nie brzmiała jakby majaczyła. Po prostu procenty otwierały zamknięte do tego czasu sfery przemyśleń. Wbrew pozorom rzucane przez żołnierz słowa nie miały depresyjnego wydźwięku. Uśmiech, pozytywny wręcz rozbawiony ton głosy - bawiła się przy tym iście wyśmienicie.

Tak. Fakt. Może to najwyższy czas, nic nie zaszkodzi ten jeden jedyny. — Wzruszyła ramionami, wstrzymując się z sięgnięciem po paczkę aż do odłożenia wszystkiego na miejsce. Przełamała się niedługo po pierwszych słowach Kurta. Wpatrując w niego sięgnęła po papierosa, jednocześnie wyjmując zapalniczkę. Nie chciała patrzeć na swoje poczynania głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, w środeczku czuła, że Berenika miałaby jej za złe takie akcje. Po drugie, obecność psychoterapeuty obok w pewien sposób ją peszyła. Nie chciała zrobić czegoś głupiego. Ależ byłyby jaja, gdyby nie poradziła sobie z jednym, niewielkim papierosem! Kiwając głową odpaliła zapalniczkę, wstrzymując na ten moment oddech, jakby bała się, że przez nią zaraz się zgasi i tyle będzie z zapalenia. Szczęśliwym trafem, albo i nie, było bezproblemowe zapalenia fajki. Pierwsze zaciągnięcie się kopnęło ją w dupe. Za szybko, za zachłannie. Charakterystyczny kaszel, do którego doszedł śmiech nie brzmiał niepokojąco. Najwyraźniej i Let bawił ten pierwszy raz. Wolną dłoń ułożyła na piersi, próbując złapać głębszy oddech.
Cholera — śmiech raz jeszcze przeciął powietrze, a Argus wykonała drugie podejście. Już lepiej. Powoli, bez pośpiechu. To ciekawe uczucie zawładnęło nią na moment. Skupiła się na nim, pozwoliła sobie na odczuwania tych wszystkich bodźców tak intensywnie.

Zwracaj się jak chcesz, nie ma problemu. Byle poza pracą. — Podkreśliła istotę problemu, próbując zaciągnąć się raz jeszcze. Chyba jej się spodobało, choć ciężko było ukryć odruchy kaszlu.
Nie wykluczam. Wiesz, kiedyś spotkałam tarocistę czy inną wróżkę. Wcale bardzo się od niej nie różnisz. No może masz lepsze poczucie humoru. Ale wiesz co Was łączy? To jak bardzo potraficie mącić we łbach zwykłymi aluzjami i niedopowiedzeniami. — stwierdziła dość trafnie, wspominając spotkanie z kobietą.

Zależy jakich. Przypuszczam, że mówimy o czymś innym. Coś słyszałam chyba, ale nie dam sobie ręki uciąć. Naprawdę jestem w tym zielona. Jeśli coś proponujesz, śmiało. Z chęcią zobaczę jak się go robi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach