Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 27.03.20 1:19  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
Sygnał startu był jak zbawienie. Jak odgłos puszczonych łańcuchów i kajdan. Ruszyli niemalże w tym samym momencie, kierując się prosto w leśny mrok, wzniecając ku górze śnieg. Powarkiwania, szczekania, dyszenie - zakłóciło nocną ciszę, wybudzając z głębokiego snu inne zwierzęta zamieszkujące las. Wiedziały, że nie mogą wyłonić się ze swych kryjówek - wataha ruszyła do ataku.
Sheba przyspieszył, a im dalej odbiegali, tym bardziej łapał woń niedźwiedzia. Był coraz bliżej. Jeszcze trochę, jeszcze kawałek...
Odbił lekko w bok, kiedy kątem oka dostrzegł zwiadowcę, który odfrunął ponad korony drzew. Czyli to tutaj. Mimowolnie zwolnił, od teraz ostrożniej stawiając kroki.
Niedźwiedzie Babilońskie to wielkie kurwiska, które jednym machnięciem mogły rozpłaszczyć paru wymordowanych, pozostawiając po nim jedynie mokrą plamę. A co jak co, ale Jinxowi nie uśmiechało się dzisiaj umierać. Musieli zachować szczególną ostrożność. Mieli przewagę ataku zaskoczenia. Nie mogli jej spierdolić przez nadmierną ekscytację czy też brak cierpliwości. Zwęszył trop, który zdawał się teraz mieć wręcz namacalną siłę. Skręcił lekko w prawo, prowadzony jak po sznurku do celu.
Wreszcie przystanął, uginając lekko łapy i szczerząc kły.
Widział go.
Widział tego skurwysyna, który leniwie poruszał się pomiędzy drzewami. Miał wrażenie, że jest jeszcze większy od tego, na którego polowali w zeszłym roku. Ale nic nie szkodzi. Idealnie. Większa zdobycz to większe wyzwanie. A większe wyzwanie to większa satysfakcja z wygrania.
Zero używania mocy. Zero używania artefaktów. Tylko czysta siła zwierzęcego instynktu. Och kiedy to było, gdy po raz ostatni spuścił lejce?
Czekał na sygnał do ataku.
A wśród całej ich zgrai, tylko jedna osoba miała prawo wydawać taki rozkaz. Tylko jedna, jedyna.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 23:53  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
Obyście nie musieli — potwierdził, bo nie wiedział, w jakiej kondycji będą jego palce - zwłaszcza te u prawej dłoni - gdy wrócą z polowania. Odkąd unikał trunków wysokoprocentowych, sporadycznie odmawiały mu posłuszeństwa.
  Na ustach Bernardyna mimowolnie pojawił się grymas, który mógł uchodzić za uśmiech na widok Nayami.
  — A jak ma wyglądać ktoś, kto przez kilka tygodni dni z rzędu nie miał nic mocniejszego w ustach? — burknął na jej entuzjastyczne powitanie. Tradycyjnie słowa miło cię widzieć lub pochodnego do tego stwierdzenie nie przeszyłby mu przez gardło i nawet nie chciał przetestować takowej możliwości w praktyce. Skupił się natomiast na tym, by przeskanować jej sylwetkę rentgenem. Na czas tego zabiegu lewe oko pokryło się bielmem, ale wszystko wskazywało na to, że Nayami była cała i zdrowa. Przynajmniej ona, a to już połowa sukcesu. — Jak tam twój podopieczny? Faros, tak? Urósł?
  Powiódł wzrokiem po najbliższym otoczeniu. Coraz większe zastępy członków gangu zapełniały wolną przestrzeń przy ogniskach. Jak dobrze, że punkt medyczny znajdował się w bezpiecznej odległości od tego zgiełku, bardziej na uboczu. Przynajmniej nie będzie musiał silić się na integracje, ale…
  Widok drobnego dziewczęcia zmierzającego w jego stronę i dźwięk jej głosu sprawiał, że po linii kręgosłupa doktora przebiegł dreszcz. Pamiętał, jak ją potraktował w pokoju medycznym i choć wcale w dalszym ciągu nie było mu przykro, zastanawiał się, ile pamięta z tego incydentu.
  — Ta, nie narzekam, a ty jak tam? Doszłaś do siebie?
  Obdarzył ją krótkim, pojednawczym spojrzeniem. Jeden z psich kompanów Wilczura jak zwykle nie odstępował ją na krok.
  — Oby nie. Jest kurewsko zimno, a odmrożenia to żadna przyjemność.
  Przystanął przy ognisku. Języki ognia bez skrupułów pożerały uzbierane wcześniej gałęzie. Jekyll kątem oka dostrzegł snajpera. Słyszał, że wzrok mu wrócił, zaraz po tym, jak dziwne anomalie spowodowane przez Apokalipsę ustały. Nadal był zaintrygowanym tym zjawiskiem, niemniej niż na samym początku, ale rozległ się sygnał rozpoczynający polowanie i mimowolnie zerknął ku tej chaotycznej eskapadzie. Dojrzał kilka znajomych sylwetek, w tym jedną, która szczególnie zapadła mu w pamięć i był zdziwiony swoim odkryciem. Nie spodziewał się, że Rhett tak szybko zrealizuje swój cel.
  — Wytrąć mi z rąk każdą butelkę z alkoholem, która się w nich znajdzie — wyszeptał tuż przy ucho Nayami. Nie chciał by ktokolwiek inny był świadkiem tej prośby poza nią. Miał do niej największe zaufanie.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.20 3:05  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
……..To nie do końca było tak, że Chris ostatnimi czasy stracił zapał i energię do gnębienia wszystkich swoją obecnością i nieustannymi „prośbami” o raporty. Raczej chodziło o to, że obite kości, a także skomplikowane złamanie prawego ramienia połączone z poszarpanym mięśniem barku tejże ręki (a także problemami z łokciem) sprawiły, że musiał nieco przystopować z wbijaniem się niczym taran w oporne w raportowaniu Psy. Z tegoż powodu zaszył się w swoim pokoju, decydując się na spisanie podsumowującego raportu z przestrzeni ostatnich kilku lat, rysowanie map, a także klasycznie na naprawę łóżek polowych, krzeseł i innych drobnych rzeczy, które miały szczęście (bądź pecha) wylądować w jego pokoju. Nastrojem przypominał chmurę gradową, ponieważ nie należał do grona osób wytrwale znoszących ból, a wyłączenie z użytku całej kończyny generalnie utrudniało mu robotę, plus wymuszało znacznie większe pilnowanie się z chodzeniem. Jedno potknięcie zakończone upadkiem, a Jekyll z sadystycznym uśmiechem awansowałby go na „żywy obiekt badań”.
Z jakiegoś powodu tego typu atencja ze strony Bernardyna nie należała do naczelnych marzeń Pudla DOGS.
Z kolei jawne marudzenie raczej nie zostałoby entuzjastycznie przyjęte przez bandę zahartowanych szubrawców noszących żółte chusty, dlatego Chris zagryzł zęby i z miną godną straceńca zajmował się swoją robotą. Nawet mówił stosunkowo mało, co z kolei już mogło wywoływać niepokój. W końcu prędzej czy później będzie musiał gdzieś te wszystkie przełknięte słowa wypluć z powrotem, nieprawdaż?
Choć jego ręka w dalszym ciągu nie odzyskała pełnej sprawności, to przynajmniej raz w reakcji na zdanie zawierające słowa „poza siedzibę DOGS”, nie doczekał się pełnego pogardy i politowania spojrzenia od Jekylla. Znaczy, owszem, te iskierki zawsze się tam kryły, ale teraz przynajmniej w mniejszym natężeniu. Co nie zmieniało faktu, że podczas święta raczej nie na wiele się przyda, ale przynajmniej rozprostuje kości i przestanie być tak bardzo do tyłu ze… wszystkim.
Po drodze rozmawiał z kilkoma Chartami, a także lawirował między bardziej bojowymi jednostkami, nie pchając się jednak specjalnie na przód, a podczas przemowy specjalnie stanął gdzieś z boku. Dopiero, gdy rozległ się sygnał, który spuścił ze smyczy bestie kryjące się w wymordowanych, zdecydował się dołączyć do najbardziej zróżnicowanego towarzystwa.
Dzień Dobry, szanowne panie i szanowni panowie – mruknął z przyjaznym uśmiechem, chociaż spojrzenie miał czujne, gdy lustrował terytorium w poszukiwaniu ofia… ludzi, którzy zalegali mu ze sprawozdaniami. Niemniej w jego następnej wypowiedzi pobrzmiewało już lekkie rozbawienie. – Panienko Evie, panno Nayami, wyglądacie równie ślicznie, jak zawsze. Jekyll, uprzejmie informuję, że nie zamierzam dzisiaj odnieść żadnego uszczerbku na zdrowiu, to moje główne postanowienie na dziś.
Przemilczał fakt, że zanim zaszył się w siedzibie, każdy jego wypad kończył się jakimiś obrażeniami. Przecież każde fatum kiedyś się kończy, prawda?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.20 19:04  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
 Sekunda po sekundzie wokół nich pojawiały się kolejne osoby. Każdemu musiała rzecz jasna to pomachać, to skinąć głową czy rzucić melodyjne "cześć", pozostała jednak przez cały czas przy boku swojego ulubionego Bernardyna. Nie widzieli się już trochę czasu, a z jakiegoś powodu nawet ograniczona ekspresja Jekylla nie była w stanie odwieść dziewczyny od ustawicznego zawracania mu głowy. Wytrzymywał z nią zresztą już prawie dwadzieścia lat, wychodziła więc z założenia, że gdyby był jakiś problem — już dawno by go zauważyła.
 — Nie mam pojęcia, moim zdaniem normalnie. Ale ty normalny nie jesteś — skwitowała, wzruszając lekko ramionami. Musiała się przyznać do braków w wiedzy, jednak to nie była przecież jej wina. Alkoholowe nawyki nie były czymś, na czym by się znała i wielu z jej opiekunów pewnie dziękowało niebiosom, że tak się właśnie sprawy mają. Dlatego też prezentowała nikły poziom rozgarnięcia, gdy przychodziło do oceny sytuacji z tego właśnie gatunku i jakoś nie zanosiło się, by miała to zmienić.
 — Urósł, i to jak! Powinieneś go zobaczyć, jest już chyba taki duży jak ja. Albo większy. Ciekawe, czy cię pamięta. — Zamyśliła się na moment, wracając pamięcią do momentu wykluwania gadziny. Wtedy mieścił jej się w rękach, teraz mogłaby z powodzeniem używać farosa jako środka transportu. Zdecydowanie zamierzała spróbować, słyszała bowiem, że przy ich pomocy można nawet latać; wolała jednak najpierw upewnić się, że Mushu jest w dobrej kondycji i nie zrobi mu przypadkiem krzywdy swoim ciężarem.
 Temat urwał się, gdy na horyzoncie pojawiła się Eve. Wymordowana zamilkła w tym czasie, nie przerywając jej rozmowy z medykiem. Był to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy Leather faktycznie trzymała dziób na kłódkę, niemal bijąc swój rekord długości milczenia. Niemal, bo w chwilę potem znaleźli się bliżej ogniska, a cicha prośba Jekylla wymagała natychmiastowego komentarza.
 — Jasne, na mnie możesz liczyć! — zadeklarowała półszeptem, prostując się dumnie niczym uczeń pochwalony przed cała klasą. — Jedną rękę mamy z głowy, bo jej nie puszczę — dodała już nieco głośniej, z radosnym wyszczerzem zaciskając chwyt na łokciu Bernardyna. — A jeśli będziesz rozrabiał, wujek Chris na pewno zgodzi się potrzymać dru- CZEŚĆ, WUJKU — przerwała wywód, tym razem strzelając promiennym uśmiechem w kierunku Pudla. Robiło się coraz weselej.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.20 20:16  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
Ale ty normalny nie jesteś sprawiło, że Jekyll mimowolnie się skrzywił, bo osobiście uważał się za jedną z najnormalniejszych jednostkach w tym domu  wariatów, ale dla własnego komfortu psychicznego nie wyprowadził ją z błędu. Nie przyszedł tu bowiem po to, by szkodzić własnemu wizerunkowi, a konflikt z podrostkiem był poniżej jego godności. Wystarczy, że była świadkiem jego braku kontroli po alkoholu.
  — Wiatr strasznie wieje. Mówiłaś coś? —  zapytał, a zaraz dodał:  — Wątpię, ptactwo raczej nie posiada tak dobrej pamięci jak ssaki.
  Jego wiedza na temat farosów ograniczała się do podstawowych informacji, ale wątpił, że ledwie pisklę zanotowało w pamięci moment swojego wyklucia. Nawet ludzka pamięć nie sięgała tak daleko wstecz, a co dopiero ptasia. Niedorzeczność.
  Już otwierał usta, aby jeszcze coś dodać,, ale wtem jego plan został zakłócony przez obecność najbardziej pechowego osobnika w szeregach Psów w skromnej osobie sekretarza, więc ostatecznie adresatem wszelkich złośliwości został nie kto inny jak właśnie Pudel. Czemu akurat to ich dotknął ten wątpliwy zaszczyt przebywania w jego najbliższym otoczeniu? Człowiek znowu nie będzie mógł odgonić się od pecha, którą był częścią życia Chrisa...
  — Czemu mam wrażenie, że za każdym razem, gdy z twoich ust pada ta deklaracja, prowokujesz jeszcze bardziej pecha? — zadrwił. Widok Pudla w obecnej, ani żadnej innej formie nie przypadł mu do gustu. Nie chciał psuć sobie już i tak nienajlepszego humoru, a on zawsze miał talent   do prowokowania kłopotów. —  Wyświadcz mi przysługę i usiąść. Mam wrażenie, że z twoim brakiem koordynacji ruchowej to tylko kwestia czasu, kiedy w końcu wpadniesz do ogniska.
  Bernardyn sam dostosował się do swojej instrukcji – usiadł na przewróconym pniu. Wyciągnął wolną dłoń do ogniska, by ją ogrzać. Skoro polowanie dopiero się zaczęło, musieli się uzbroić w cierpliwość i mieć nadzieje, że nikt nie wróci poszkodowany z tej szarszy na niedźwiedzia, jednakowoż doświadczenie podpowiadała Jekyllowi, że były to nad wyraz płonne nadzieje.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.04.20 12:13  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
 Odnotowała w myślach grymas doktorka, nie mógł jednak sprowokować jej do zmiany zdania. Wręcz przeciwnie, jego własne pojmowanie siebie tylko udowadniało tezę wymordowanej. Bądź co bądź w ich środowisku kompletne wariactwo należało do normy, to zaś, co w innych kręgach byłoby pewnie standardem, tutaj zostałoby zakwalifikowane jako wyjątek. Nayami miała na ten temat o tyle obiektywne spojrzenie, że nigdy nie poznała innego świata; nie miała szans pamiętać świata sprzed apokalipsy i wiedziała o nim niewiele, a całe swoje życie spędziła na terenach Desperacji. To, co widziała wokół siebie na co dzień, zmuszona była uważać za normę.
 — Mushu nie jest ptakiem, farosy są gadami — wytknęła, minimalnie oburzona takim brakiem wiedzy ze strony medyka. Nawet jeśli widział bestię tylko tuż po wylęgu, zdaniem Nayami jej klasyfikacja była absolutnie oczywista. Mogła ewentualnie zrzucić winę za ten błąd na roztargnienie Jekylla oraz fakt, że jego jedyne zetknięcie z młodą gadziną faktycznie miało miejsce dość dawno. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie podkreśliła swojej przewagi w wiedzy na choćby ten jeden, jedyny temat. Rzadko się zdarzało, by faktycznie wiedziała więcej niż dorośli i za każdym razem była z siebie niezwykle dumna.
 Wywróciła tylko oczami, słysząc wymianę zdań między Pudlem a medykiem. Niewykluczone, że w towarzystwie tego wesołego duetu ona sama skończy jako mediator, żeby stężenie sarkazmu w powietrzu nie przekroczyło dopuszczalnej normy. Tymczasem, skoro i tak mieli czekać na powrót reszty z polowania, najlepszym wyjściem było zająć sobie wygodne miejsce przy ogniu. Zgodnie ze swoją wcześniejszą deklaracją, ani na moment nie odkleiła się od ramienia Bernardyna i klapnęła też tuż obok niego, kiwnięciem głowy i wymownym spojrzeniem zapraszając pana Chodzący Kalkulator do uczynienia podobnie.
 — Ilu rannych obstawiamy? — zapytała żartobliwie, próbując w pamięci odtworzyć skład drugiej grupy. Oczywiście nie była w stanie przewidzieć takich rzeczy nawet przy użyciu jakiegoś prawdopodobieństwa — tutaj wszystko zależało bardziej od szczęścia i pecha — ale czymś trzeba było się zająć. A wątpiła, by ktoś miał zaraz zacząć opowiadać jej bajki.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.20 17:34  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
Jericho przechadzał się wolnym krokiem bez celu pomiędzy ogniskami. Każdy jakoś zajął się sobą, czy to biorąc udział w polowaniu, czy dołączając do jakiejś grupki ludzi i tam gawędząc o tylko sobie znanych tematach. Nie chciał nikomu się ani narzucać ani specjalnie przeszkadzać. Bo z kim miałby rozmawiać? I o czym? Może z Insomnią mógłby zamienić parę słów, ale prawda była taka, że Mokugawa nie należał do specjalnie rozmownych osób.
Nagle usłyszał głos chrapliwy głos wilczura, który stał w dosyć bliskiej odległości. Han odwrócił się twarzą do przywódcy i spojrzał w jego oczy. Był to oczy należące do znacznie starszej istoty, niż to mógłby sugerować wygląd zewnętrzny ich posiadacza.
- Nie tak łatwo mnie zabić. - rzekł uśmiechając się lekko do mężczyzny. Stał wyprostowany i czekał, aż Grow zdradzi mu powód, dla którego do niego podszedł. Gdy ten się ponownie odezwał, to snajper wsłuchał się uważnie w słowa, które opuszczały usta Wymordowanego.
Zerknął na anielicę, którą wskazał mu mężczyzna, po czym skinął delikatnie głową na znak, że zrozumiał, co się do niego mówiło. Po chwili Grow poszedł dalej, ale dla Hana najciekawszym pytaniem było to, dlaczego przywódca chciał z nim rozmawiać? Czyżby coś przeskrobał? Nie, raczej nie. Takie rzeczy się inaczej w gangu załatwiało. Zatem o co mu mogło chodzić?
Han uznał, że nie ma sensu zatruwać sobie tym głowy, skoro po polowaniu wszystko się okaże. Wystarczyło nieco poczekać.
W pewnym momencie snajper zobaczył, że jedno z ognisk zaczyna powoli przygasać, więc podszedł do kubki z drewnem, która została wcześniej przygotowana, więc nieco chrustu, wrócił do dogasającego ogniska i wrzucił to co przyniósł w ogień. Przez chwilę wpatrywał się intensywnie w płomienie i w pożerane drewno, mając w głowie jedną smutną myśl: "i proszę, tylko do tego się nadaję. Do napalenia ogniska".
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.20 20:25  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
.........Wargi Pudla uniosły się w szerszym uśmiechu, gdy usłyszał entuzjastyczne przywitanie Nayami. Ukłonił się delikatnie, przykładając zdrową rękę do piersi, jakby chciał w ten sposób niemo zakomunikować: „otóż tak, to ja”. Zaraz to jednak w niebieskich ślepiach pojawiła się delikatnie uraza, a usta wykrzywiły się w niechętnym grymasie w reakcji na zarzuty Bernardyna. Łypnął na niego spode łba, acz w głębi duszy wiedział, że słowa te zabierały sporą dawkę prawdy, a ta, jak wiadomo, w oczy kole.
Chris miał Pecha. Po prostu. Teoretycznie pogodził się z tym już dawno temu, ale…
W dalszym ciągu liczę, że się odklei i przejdzie na kogoś innego – odparł, przeczesując włosy lekko zakłopotanym gestem. – Przecież nic nie trwa wiecznie. Nawet pech. To przeczyłoby wszelkich prawom statystyki. Co złego może się stać wśród takiej ilości rozbestwionych Psów, które aktualnie polują na przerośnięte monstrum i wrócą pewnie w jakiejś ilości ranni, a także podekscytowani. Całkowicie bezpieczne środowisko.
Delikatny przekąs pojawił się w jego głosie, bo czasem szczerze wątpił, by przebywanie wśród członków gangu (nawet będąc jednym z nich) było specjalnie bezpieczne. Miał wrażenie, że wstępując do DOGS pobudził swojego Pecha do wzmożonej i znacznie bardziej intensywnej pracy.
Jekyll, czy ty właśnie wyraziłeś troskę o moje zdrowie? – spytał się z teatralnym niedowierzaniem, po czym zaraz to gwałtownie zamachał zdrową ręką. – Nie odpowiadaj! Chcę pożyć przez chwilę w cudownym świecie złudzeń. Nawiasem mówiąc… – Przyjrzał mu się krytycznym okiem sekretarza. – Wykańczasz się powoli, co?
Teraz w jego głosie nie było już rozbawienia, a głowa w ptasim stylu przechyliła się na jeden bok. Nie, żeby sam się nie przyłożył do dokładania roboty Bernardynowi, chociaż ostatnimi czasy, gdy siedział tylko i wyłącznie w swoim pokoju i grzecznie chodził na rehabilitację, przysparzał z pewnością znacznie mniej problemów.
Żeby chociaż pozory tej grzeczności utrzymać, faktycznie posłusznie usiadł, wygrzewając się w cieple ogniska. Przesunął spojrzenie na Insomnię i parsknął cicho.
Jeśli Wilczur wróci bez żadnego, choćby najmniejszego zadrapania, to zjem własną chustę – mruknął, po czym westchnął cicho. – Kto to wie. Trochę zbyt dużo niewiadomych, ale teoretycznie nie powinno być tragicznie. W końcu bawią się bojowe Psy, a nie kanapowce.
Rozejrzał się wokół, by zobaczyć, jak radzi sobie mniej chętna do ataku część bandy i po chwili pomachał w stronę Jericho, dając mu możliwość ewentualnego podejścia, gdyby miał taką ochotę.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.20 21:48  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
Faros był mutantem tak, jak ona i on. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości, a w takim przypadku bardzo trudno jest zakwalifikować twór wirusa X do jednego gatunku, kiedy ten był najprawdopodobniej wybuchową mieszanką paru. Chciał podzielić z nią wynikiem swoich obserwacji, ale skapitulował.
  — Jest w połowie gadem, w połowie ptakiem — zdecydował w końcu w ramach kompromisu, lecz nie sądził, że kobieta na niego przystanie. Wzburzenie, które pobrzmiewało w tonie jej głosu, skreśliło szanse na jakąkolwiek nić porozumienia. Była uparta, jak jej matka czy ojciec. Nigdy ani na moment nie zapomniał, że genów tej dwójki skumulowały się w niej w charakterze tykającej, w każdej chwili gotowej do wybuchu bomby, ale nie byłby sobą, gdyby całkowicie odciął się od docinku, który powstał w jego głowie w formie myśli. Dał jej w końcu ujść w postaci słów: — Masz ptasi móżdżek nie wzięło się znikąd. Tylko spójrz. Żywy dowód stoi przed nami. Od wygadywanych przez niego głupot bolą mnie uszy. — Cień uśmiech pojawił się na jego ustach. Z premedytacją podkopywał autorytet Chrisa w oczach Nayami, bo bądź co bądź tylko on pośród tutaj obecnych mógł w tym aspekcie konkurować z lekarzem, przynajmniej w niewielkim stopniu. — Od kiedy pech jest zaraźliwy? To nie choroba, a jedynie próba usprawiedliwienia swoich marnych zdolności ruchowych i społecznych.
  Bernardyn pokręcił głową w akcie dezaprobaty. Powątpiewał, że obecność tylu Psów w jednym miejscu zagwarantuje Chrisowi bezpieczeństwo, kiedy on sam pełnił rolę największego zagrożenia, a już zwłaszcza dla samego siebie. Kolejne słowa sekretarza zbył milczeniem, za wyjątkiem wykańczasz się powoli; ten docinek skwitował prychnięciem. Nie miał zamiaru z nikim tu obecnych rozmawiać o swoim kiepskim stanie zdrowia, a już zwłaszcza z tą łamagą. Sama troska, którą pałętała się pomiędzy słowami tego osobnika, była niczym ujma na jego honorze.
  — Diabli wiedzą, czy ktokolwiek z nich wyjdzie cało z tej potyczki — odparł nad wyraz optymistyczne, dorzucając do ognika chrust. Z autopsji wiedział, że obecność Wilczura, czy też Lechera to żaden wyznacznik bezpieczeństwa dla pozostałych. Nie kwestionował ich siły, nie bez powodu unikał ich, jak tylko mógł, ale wiedział, ile byli w stanie zaryzykować, by postawić na swoim. Polowanie na zwierzę w dłużej grupie drapieżników natomiast postrzegał w kategorii zawodowych, bo któżby nie chciał zadać ostatecznego ciosu niedźwiedziowi babilońskiemu? Powalenie osobnika takiego kalibru zdecydowanie podbudowywało ego. — Cicho tam, sekretarzu. Nie kracz, bo wykraczesz. — Rzucił w Chrisa gałęzią, która jednak nie doleciała do celu. Upadła kilkanaście centymetrów przed jego sylwetką. — Skoro taki z ciebie hazardzista, to co powiesz na to - jeśli Wilczur wróci bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, na jego oczach i przy wszystkich tu obecnych świadkach wepchniesz sobie chustę do gardła.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.20 0:56  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
   Tego im było trzeba. Raz do roku, raz na jakiś czas. Trochę wiatru i zimna studzącego nadgorliwe temperamenty. Grow czuł przemykające z obu stron sylwetki — targające za sierść, szarpiące za uszy. Uniósł łeb, opuścił pysk. Wycie ustało, ale cisza nie zapanowała. Wokół rozległy się trzaski ugniatanego śniegu, serie niskich warknięć, odgłos pracujących mięśni.
   Nie obrócił się, choć korciło, aby rzucić okiem w stronę pozostawionych za skałą ludzi. Jego ludzi, gotowych zginąć za podobne idee, niepamiętających poległych, ale wierzących, że byli dokładnie tacy sami jak stojący obecnie towarzysze. Ten nadmiar patosu był tu konieczny; napędzał ich. W jakimś stopniu wyzwalał.
   Grow wypuścił powietrze przez warte szczęki. Para zasnuła obraz; owiała pysk mleczną, prawie nieprzenikalną warstwą. Zaraz potem skoczył. Stawy ugięły się, zadnimi łapami odepchnął się od głazu, na który wbiegł wcześniej, zanosząc się przeciągłym wyciem. Upadł w zaspę, rozbryzgując sypki śnieg; prószyło cały czas, jakby z nieba spadała mąka, ale im więcej zwierząt przebiegało, tym bardziej szalały płatki.
   Sadził potężne susy, wkrótce wyprzedzając mniejsze od siebie jednostki. Masywne łapy zapadały się w puchu i wynurzały, naskakiwały na powalone pnie drzew — o tej porze roku niemal całkowicie przykryte bielą — zostawiając za sobą tylko pociągłe ślady pazurów.
   Zwolnił gdy zwietrzył trop.
   Unosząc uszy zrównał się z Rhettem, kątem oka zerkając ku niemu. Poruszył łbem. Idź od wschodu. W ślad za lisem nim podąży parę innych psów, wilków, hien. Odetniecie drogę ucieczki. Bo choć niedźwiedzie słynęły z ogromnej siły i agresji — to koniec końców wycofywały się, gdy walka okazywała się zbyt nierówna, a jak inaczej nazwać tę, która lada moment się rozpocznie? Była rzezią, nie bitwą.
   Grow kładł kroki już wolniej, pochylony, węsząc — i dopiero docierając do Jinxa zadarł wyżej łeb. Górna warga drgnęła — zapach był ostry, dobiegał jakby cel znajdował się tuż pod nosem. My go zagonimy — obejrzał się na Shebę; na ułamek sekundy krzyżując z nim wzrok. Na wschód, wypchniemy go jak najdalej z lasu. Na wolnej przestrzeni nie ma z nami szans. Tam go okrążą.
   Spomiędzy zębów wychynął różowy język, który otarł się o bok mordy, zlizując z niej nieistniejący smak. Zaraz potem kłapnęły szczęki i wilczur wypruł do przodu, dając znak do ataku.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.20 17:50  •  Z bieli w czerwień. - Page 2 Empty Re: Z bieli w czerwień.
 — Może. — Wzruszyła beztrosko ramionami. — Wygląda bardziej jak gad. — O klasyfikacji poszczególnych gatunków mogliby pewnie rozprawiać godzinami i nie dojść do porozumienia. Tego rodzaju usystematyzowanie zależne było zazwyczaj od badań o wiele bardziej skomplikowanych niż zwykły rzut okiem i obserwacja zachowań, a takich ani nikomu nie chciało się przeprowadzać, ani też nie było do tego warunków. Za dużo już mieli do ogarnięcia swoich własnych zwariowanych mutacji i codziennych zagrożeń.
 — Moim zdaniem obaj jesteście absolutnie nie do pojęcia w tej chwili — zaśmiała się, zgubiwszy już całkowicie wątek przekomarzanek między Pudlem a Bernardynem. Chyba nikt nie byłby w stanie nadążyć za ich gderaniem, które sens straciło zapewne już dawno temu. Nayami wyłączała się uwaga już po pierwszej minucie słuchania, a pewnie nie ona jedna traktowała obecnie trwającą rozmowę i jej podobne bardziej jako szum w tle. I tak nie zajęłaby niczyjej strony, a wtrącanie się z własnymi komentarzami mogłoby zadziałać niczym pocisk wrzucony do ognia. Było bardziej niż pewne, że w pewnym momencie dadzą sobie spokój — prawdopodobnie gdy tylko na horyzoncie znajdzie się ciekawszy temat niż wzajemne docinki. Ot, choćby żartowanie z osób trzecich.
 — Pewnie nie, ale nigdy nie wiadomo, na kogo akurat trafi — uzupełniła komentarz medyka. Nastawianie się na to, że cała grupa wróci z polowania bez uszczerbku byłoby przejawem myślenia utopijnego. Najbardziej optymistyczny scenariusz zakładał kilka zadrapań, może jakieś siniaki i oczywiście zmęczenie, którego przy obławie nie dało się uniknąć. Wielkiego musieliby mieć natomiast pecha, by ktoś stracił życie; pozostawało więc już tylko pytanie, kto z największym zacięciem rzuci się na linię frontu, komu zabraknie szczęścia, a kto będzie się trzymał z tyłu.
 — Przyjmuję deklarację! — Z niemałym entuzjazmem zareagowała na obietnicę Skoczka. Szeroki uśmiech dziewczyny zwiastował, że żadna próba wycofania się nie ma prawa mieć miejsca. Kto wie, może byłaby zdolna i własnoręcznie wepchnąć sekretarzowi jego chustę do gardła, gdyby ten postanowił stchórzyć w ostatniej chwili.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach