Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Eden :: Ogrody Edenu


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 25.11.19 3:50  •  Ogród Amandy Empty Ogród Amandy
OGRÓD AMANDY


Według historii opowiadanych przez najstarszych mieszkańców Edenu, wieki temu, po wschodnich rejonach ogrodów, spacerowała rudowłosa anielica, do cna zakochana w przyrodzie. Z Nieba zstąpiła jako Bezimienna, jednak jej ziemscy towarzysze zwracali się do niej Amanda – „ta, która powinna być kochana”. Ponoć to ona zadbała o to, aby jałowe tereny obrosły świeżymi roślinami o tysiącu barw i odcieni. Z delikatnością traktowała każdy płatek, przemykając ostrożnie między krzewami, zaplatając pnącza i czesząc korony drzew. Choć niewielkie pole, które traktowała jak własność, zapierało dech w piersi, niewielu zbliżało się do jej zakątka. Istniały plotki, jakoby każdy mężczyzna wkraczający do jej ogrodów tracił dla Amandy głowę. Sama nie pokochała żadnego; miłością darzyła wyłącznie rośliny i to im poświęcała całą uwagę.

Amanda zginęła w roku 2570, prawdopodobnie w najgorętszy dzień lata. Z natury stroniła od towarzystwa, a jej ogród regularnie odwiedzał jedynie młody, jasnowłosy anioł. Chłopiec przywoził Amandzie materiały do szycia oraz zwinięte w rulony tkaniny, a ona odwdzięczała się bogato zdobionymi ubraniami. Ich kwieciste wzory cieszyły się dużym uznaniem wśród edeńskiej społeczności; strata Amandy okazała się tym tragiczniejsza, że Lei, anioł zaopatrujący ją w podstawowe akcesoria, znalazł kobietę brutalnie zamordowaną. Sprawcy nie odnaleziono. Wiadomo jedynie, że ciało Amandy spoczywało tuż przy wybudowanej w centrum fontannie i gdyby nie głęboka czerwień plamiąca jej śnieżną sukienkę, wyglądałaby, jakby usnęła, oparta o brzeg kamiennej architektury.

Lei przyznał, że wraz z wiekiem czuł coraz mocniejszą woń kwiatów; tego poranka była ona jednak nie do zniesienia i to własnie zapach zapalił w nim ostrzegawczą lampkę. Był zresztą pewien, że kwiaty hodowane przez Amandę, posiadały płatki najróżniejszych kolorów; rzecz w tym, że gdy ją odnalazł, wszystkie czerwieniły się szkarłatem. Od tego dnia każdy nowy pąk zakwitał w barwie krwi anielicy. Lei sprowadzał nasiona z najodleglejszych rejonów Edenu, nie przyniosło to jednak żadnych efektów.

Niektórzy po dziś dzień starają się odwlec Leia od wykonywania misji, jakiej się podjął. Młody anioł snuje się po ogrodzie, zanurzając dłonie w fontannie wypełnionej różowawą cieczą i kropli otaczające go rośliny. Przyjął rolę ich nowego opiekuna, twardo podkreślając, że zostanie wierny Amandzie.

UWAGA!
Męskie postacie prowadzące wątek w temacie zaczynają odczuwać słodki, niemal narkotyczny zapach. Woń ma działanie równe afrodyzjakowi; stopniowo powoduje wzmożony popęd seksualny wobec płci przeciwnej, zwykle doprowadzający do zachowywania się jak zauroczony nastolatek, skrajnie popychający bohatera do rękoczynów.

RZUT KOŚCIĄ K6
Raz w roku, w okresie od maja do sierpnia, można rzuć kością na zerwanie dowolnego kwiatu z ogrodu Amandy. Wynik kostki należy opisać fabularnie zaraz po wykonaniu rzutu.

Wyniki:
1 – sukces, kwiaty zerwane (+2 składniki); jeżeli na następnej fabule zetrzesz płatki i umieścisz je we flakoniku, otrzymasz silny, wonny afrodyzjak (efekt zauroczenia działa wyłącznie na dorosłe osoby płci męskiej i utrzymuje się pełne 4 posty);
2-5 – porażka, zostałaś/eś przyłapana/y przez Leia; anioł potraktował cię jednak łagodnie i pozwolił ci dalej spacerować po ogrodzie, choć zarzekł, że będzie cię miał na oku (nie możesz zerwać kwiatu; w przeciwnym wypadku automatycznie uzyskujesz wynik 6).
6 – porażka; Lei dostrzega, że próbowałaś/łeś zerwać kwiat, wpada w szał i atakuje cię prądem powietrza; opisz odniesione obrażenia (min. średniego stopnia).

Wyniki przy posiadaniu umiejętności zielarstwo:
1-3 – sukces, kwiaty zerwane (+2 składniki);
4-5 – porażka, zostałaś/eś przyłapana/y przez Leia; anioł potraktował cię jednak łagodnie i pozwolił ci dalej spacerować po ogrodzie, choć zarzekł, że będzie cię miał na oku (nie możesz zerwać kwiatu; w przeciwnym wypadku automatycznie uzyskujesz wynik 6).
6 – porażka; Lei dostrzega, że próbowałaś/łeś zerwać kwiat, wpada w szał i atakuje cię prądem powietrza; opisz odniesione obrażenia (min. średniego stopnia).


                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 1:34  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
Sukui nie był osobą agresywną, wprost przeciwnie, uchodził za spokojnego, rozważnego i nazbyt przyjaznego. Mimo to było coś, co umiało go wprowadzić w najgorsze uczucia. Gniew, furię, chęć mordu. Anioły zabrały mu wszystko, a on już lata temu postanowił się zemścić. Powyrywać im te głupie skrzydła i pokazać światu jakimi istotami naprawdę są. Fałszywe i napuszone. Wystarczyło jedno słowo Proroka. Tym razem plan nie miał opierać się na eliminacji, a na ogniu. Podpalenie domu. Podpalenie Edenu. Było w tym coś prostego, ale i genialnego. Musieli dostać się do ogrodów niezauważeni, to miał być atak z zaskoczenia. Zniszczyć ile się da. Niech wszystko obejmie ogień.

Sukui pewnie wziął w swoje dłonie karabin, który przewiesił na ramieniu, a do kieszeni spodni włożył krzesiwo i nóż. Czuł w sobie ekscytacje. Jeszcze kilkanaście lat temu byłby przerażony tym, co zamierzał zrobić, ale teraz? Teraz było to coś, co nadawało mu sens istnienia. Wyszedł zadowolony ze swojej groty mieszkalnej i przy wyjściu spotkał się ze swoim towarzyszem. Lysander. Niezastąpiona Wilcza Jagoda w postaci potężnego tygrysa. Uśmiechnął się do zwierzęcia, które mimo pozorom zachowało ludzką świadomość.

Wejście do Ogrodu Amandy było łatwiejsze, niż by się mógł spodziewać. Tak jak plan zakładał, anioły się ich nie spodziewali. Zakamuflowani i ostrożni ominęli przeszkody, aż znaleźli się tam, gdzie chcieli. Ogród Amandy był czerwony, tak jak mówiły plotki. Wszędzie rosła roślinność najróżniejszego sortu. Kwiaty, zioła, krzaki, a zapach narkotyzował Sukui’ego. Mimo tego jego upartość zachowała w nim trzeźwość umysłu. Może była to wykształtowana odporność na narkotyki? Czy jest to ważne? Rozejrzał się dookoła i będąc pewnym, że nikt go nie zaatakuje znienacka, kucnął i zaczął rozpalać ogień.

—Poszukasz mi czegoś, co posłuży mi za materiały do rozpałki? – spytał spokojnym głosem, który mógłby wydawać się nieprzejęty, ale jego oczy wyjawiały dziką ekscytację.

Gdy suche gałęzie, liście i wszystko inne znalazło się w odpowiednim miejscu, to Sukui pociągnął szybkim ruchem końcówką noża o krzesiwo tak, że poleciało kilka iskier. Ah, wszystko szło im, aż za łatwo. Paladyn przyłożył większy patyk do rozpalającego się ognia tak, by żywioł złapał się drewna i podał to Lysandrowi.

—Działaj —powiedział, a tygrys szybko ruszył do akcji. Sukui uśmiechnął się i po momencie sam zabrał trochę płomieni na inny kij.

Rozprowadzał ogień wszędzie gdzie się dało. Biegał wśród polany kwiatów podpalając je. Całe bogactwo roślinne zaczęło iść z dymem, a Sukui nie czuł krzty poczucia winy. Nie potrafił. Po chwili stwierdził, że przeniesie się do drzew. Bardziej drogocenne, lepiej rozprowadzają ogień. Rzucił swoim narzędziem w korony drzew. Będą musieli szybko się stąd zmywać. Nie potrwa długo, zanim anioły dostrzegą ciemną chmurę unoszącą się z ich ukochanego ogrodu.
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 2:43  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
Powtarzanie drugi raz polecenia było zbędne. Wielkie, tygrysie cielsko uniosło się z przyjemnie chłodnej posadzki, by swe kroki skierować ku przygotowującemu się towarzyszowi. Wiedział już z kim przystanie mu współpracować. Cóż, nie znał jakoś specjalnie dobrze członka starszyzny, nie prywatnie, ale czy mu to przeszkadzało? Absolutnie nie! Pomyślał nawet, że to lepiej dla ogółu zadania. Pomimo, że znając się lepiej byłoby łatwiej porozumiewać się między sobą nie czuł potrzeby zacieśniania więzi w tej chwili. Szanował Paladyna, a on szanował go - i tak było jak najbardziej dobrze. Nic nie trzeba było zmieniać. Właściwie Lysandrowi odpowiadał obecny stan rzeczy. Brak przejmowania się sprawami znacznie ważniejszymi od tego, co dziś rozerwie na kolacje, był czymś niezwykle dobrym. Tym bardziej, że sam nigdzie nie chciał ruszać się z swojego stanowiska, a wręcz nalegał, by na nim pozostać. Po tych latach spędzonych w Kościele Nowej Wiary ufali mu w pełni i zdawali sobie sprawę, że tysiącletni Tygrysi Strażnik nie zawiedzie w swej profesji.

Teraz mógł o tyle, że w swej postaci...Cóż, nie miał za bardzo miał możliwość użycia łapek do wytworzenia ognia, o który tutaj w głównej mierze chodziło. Zadanie, misja od samej góry - nie mogli tego spierdolić, a znając życie stanie się coś, co im to oczywiście skutecznie utrudnie. Nie bez powodu Lysander wolał pracować sam, nawet jeśli lubił towarzystwo innych ludzi i chętnie wdawał się z nimi w mało znaczące dyskusje.

Zapach roznoszący się po ogrodzie był niebywale przyjemny dla zmysłów. Na jego tygrysie cielsko musiało to działać w nieco odmienny sposób. Tak przypuszczał. Nie posiadał wiedzy praktycznej w tym zakresie, nie wiedział również jak woń Ogrodu Amandy mogła wpłynąć na jego organizm. Właściwie - nie wiedział o samym Ogrodzie szczególnie wiele. Wszelka wiedza skupiała się głównie na plotkach mówiących o samej roślinności czy aniele, którego mogli spotkać w tych okolicach. Oczywiście nie był zachwycony tą wizją. Zależało mu na jak najszybszym załatwieniu sprawy, póki pozostawili niewidoczni dla gospodarzy edeńskich terenów.
Do czasu.
Na pierwsze pytanie odpowiedział skinieniem łba z gardłowym pomrukiem. Nie mówił, kiedy nie było takiej potrzeby. Niepotrzebne przeciążanie myśli zastanawianiem się nad sensem zdań i ich przekazem. Czasami zapominał języka w gębie i absolutnie nikogo, przynajmniej z starych bywalców, to nie dziwiło.
Błyskawicznie wyrwał z krzewów parę gałęzi obfitych w liście z charakterystycznym trzaskiem. Kupkę roślinności pozostawił na ziemi przed mężczyzną śledząc uważnie jego poczynania. W końcu ostrożnie ujął w pysk długą gałąź, której końcówka mieniła się ognistym płomieniem. Miał już wprawę w aportowaniu różnych rzeczy, niczym jakiś kundelek na posyłki. W sumie...Takim właśnie był, aczkolwiek w kociej postaci. Proszę nie obrażajmy wielkich, dumnych kotów.
Wielkimi susami pokonywał teren ogrodu, by rozpocząć podpalanie go z nieco innej strony. Przy okazji uważał, by ogień nie zgasł podczas tego biegu. Całym szczęściem gałąź była długa i solidna co znaczyło tyle, że trochę popali się zanim Lysander będzie zmuszony odrzucić ją w kupki roślinności. Nie zważał na rozdeptywanie kwiatów i drobniejszych roślin. Pochylił łeb, przekręcając go tak, by ogień zajął najprawdopodobniej owocowe krzewy. Nie miał czasu na pomruki zadowolenia. W jak najkrótszym czasie musiał obrócić w popiół jak najwięcej. Dlatego za cel obrał sobie rosnące obok siebie krzewy czy jakieś ozdobne żywopłoty. Idąc wzdłuż nich widział, jak te łatwo łapały płomyki ognia, rozprzestrzeniając się coraz bardziej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 15:22  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
Wpierw ogień roznosił się powoli, jakby niepewnie. Jednakże po pewnym czasie, działał szybciej, gwałtowniej. Było w tym wszystkim coś magicznego, niemal romantycznego, jak czerwone kwiaty, czerwone drzewa oraz czerwone zioła, czernieją i zamieniają się w popiół. Cały roślinny dobytek, który musiał wymagać wiele wysiłku, a także czasu, znikał w kilka chwil. Dym unosił się coraz potężniej, aż w końcu nie było szans, by żaden z aniołów w Edenie nie zauważył, że coś niepokojącego dzieje się w ich ogrodzie. Chociaż było chyba już za późno, by odratować większość upraw. Sukui patrzył w zamyśleniu na tą płonącą tragedię. Uważał, że szło im dobrze, ale nie mógł chwalić dnia przed zachodem słońca. Wszystko mogło się jeszcze wydarzyć. Plan nie zakładał walki z pierzastymi, ale nie bez powodu przyniósł ze sobą broń. Prawdopodobieństwo wpadnięcia na anioła było zbyt duże, by mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek ryzyko.

Płomienie trawiły, z przyjemnym dla ucha trzaskiem, pienie drzew, a zapach, unoszący się w powietrzu, był miły, intensywny. Narkotyzujący. Sukui wziął głęboki wdech wiedząc, że niedługo woń zniknie, a na jej miejscu pojawi się ostry smród spaliny. Spojrzał w stronę tygrysa, który poruszał się szybko, zgrabnie, ale niebezpiecznie. Nigdy nie miał okazji poznać bliżej Wilczej Jagody, może zrobi to po powrocie. Może razem uświęcą sukces, jeżeli pójdzie im dobrze. Musiało im pójść dobrze. Uśmiechnął się jeszcze raz i powrócił do niszczenia ogrodu.

Błyskawicznym ruchem rzucał palące się przedmioty w korony drzew, które dzięki swojemu oddalonemu położeniu, nie złapały się w pożarze. Mimo tego, zniszczenie ich nie ominęło. Liście prędko złapały żywioł, który rozprowadzał się także na owoce i suchą korę. Czasami płomienie gasły pod siłą wiatru, ale była to mała pomoc w porównaniu do tak dużych szkód. Praktycznie nic nie mogło powstrzymać tej dwójki, która w głowach miała jasno wyznaczony cel. Byli zawzięci i skuteczni.  

Po pewnym czasie zaczęło robić się nazbyt gorąco i duszno. Nie wchodził już głębiej w ogród, gdyż bał się, że nie będzie w stanie wrócić. Ogień dawno przestał być łagodny. Jego skóra zaczęła się pocić pod wpływem ostrego ciepła, a oczy łzawić od dymu. Może to był znak, by się przenieść? By zdemolować kolejny fragment Edenu? Sukui rzucił swoim czwartym kijem, służącym do podpalania, w dal, a wzrokiem szukał Lysandra. Ciekawy był, czy jego sierść nie grzała go w tym piekle za bardzo.
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 17:15  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
Mocne, umięśnione kończyny pozwalały na zgrabne pokonywanie terenu bez ogromnego wysiłku. Nie męczył się tak szybko jak w swej ludzkiej formie i z tego powodu czuł się zadowolony. Rzadko w niej przesiadywał zdecydowanie woląc tkwić w tym, co zna aż nazbyt dobrze. Kiedyś, lata temu, pomyślałby, że to absurdalne. Jednak za każdym razem, kiedy widzi swą ludzką twarz w tafli wody bądź w odbiciu popękanego lustra, widzi życie, za którym być może odrobinę tęsknił. Za czasami, które nigdy nie powrócą w swej pełnej okazałości. Mimo wszystko w jego żywocie było coś z tamtego, na pozór zamkniętego epizodu. Po pierwsze - Faustynka. Anielica, którą kochał całym swym serduszkiem, co sprzeczało się z jego ideologią i tym, co właśnie robił. Stanowiła swoisty wyjątek potwierdzający regułę. Wiedział również, że nie pojawiłaby się tutaj, nawet gdyby wiedziała o planach puszczenia z dymem anielskich ogrodów. Przekazałaby informację ale nie brałaby udziału w możliwej do odegrania tutaj katastrofie. Ah...Tak to już bywało z tymi aniołami stróżami.

Katastrofie. Czuł to. Żar unoszący się w powietrzu, czarny dym zapełniający ciemne, nocne niebo. Mimo najlepiej pory do tego typu występków zdawał sobie sprawę, że niedługo ktoś będzie musiał zorientować się co dzieje się w Ogrodach Amandy. W końcu pożar nie zrobiłby się sam z siebie, prawda?
Poprzednia gałąź już dawno została wyrzucona w zapomnienie w gęste krzewy, by tam spłonęła wraz z nimi. Wystarczyło mocnymi szczękami ułamać zwisającą gałąź i podsunąć ją do ognia, by i ta zapłonęła, pozwalając na dalsze brojenie. Efekty pracy były zadowalające. Dla niego przynajmniej. Czuł gorąco bijące od ściany ognia, trawiącej wszystko na swej drodze. Jego instynkty mówiły o wycofaniu się, to była ta pora. Pora na zniknięcie stąd, pozostawiając po sobie popiół i zgliszcza. Zakładając, że do tego czasu ktoś się nie pojawi...Cóż, to, co już uległo spłonięciu, nie powróci do życia tak szybko.
Odnalazł swego towarzysza, wymienili porozumiewawcze spojrzenia.



Ostatnio zmieniony przez Lysander dnia 28.03.20 18:33, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 18:07  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
NOTKA OD MG


Na fali tragedii jaka spotkała Eden, ktoś wyraźnie postanowił skorzystać. Z drugiej strony Edenu pojawiły się płomienie, trawiąc kolejne metry niegdyś pięknej polany. Jednakże ten ogień był bardziej chaotyczny i niedokładny, co wyraźnie nasuwało na myśl, że twórcą zaistniałej sytuacji jest ktoś inny.

Żywioł mozolnie trawi kolejne miejsca i jest mniej brutalny od tego, który szaleje w innych zakątkach edeńskich ziem. Jeżeli w ciągu tygodnia, żaden anioł nie zjawi się tutaj, by go ugasić, polana całkowicie spłonie. Na całe szczęście istnieje niemalże zerowe ryzyko, by ogień rozprzestrzenił się dalej.

Ponadto z racji innej formy pożaru, pozostaje pytanie KTO podpalił to miejsce. Może jakieś anielskie śledztwo przyniesie odpowiedzi...?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 19:11  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
Sukui nigdy w swoim życiu nie spodziewał się, że będzie jeździć na grzbiecie tygrysa, ale już dawno pogodził się z faktem, że dziwne rzeczy się zdarzają i będą się zdarzały. Mężczyzna pochylił tak, by zwierzęciu było odrobinę łatwiej się przemieszczać i zostać niezauważonym. Ich misja się jeszcze nie skończyła. Na razie wszystko szło im łatwo i osiągali sukces, ale nadal niepokoił się. Była ich tylko dwójka i nawet z tak dużymi umiejętnościami, jakie posiadali nie zdołają pokonać całej grupy aniołów. Miał nadzieję, że pierzaści będą zbyt zajęci gaszeniem rozpętanego ognia, niż ganianiem za dwójką podpalaczy. Może w ogóle ich nie zauważą? Zacisnął mocniej palce na pomarańczowym futrze Lysandra. Zapaliłby papierosa. Albo coś wziął, na ukojenie nerwów.

Okazało się, że wyjście z Ogrodu Amandy nie było takie łatwe, jak mogłoby się spodziewać. Drogę zagradzały palące się, leżące drzewa, a dym jaki z nich się wydobywał zasłaniał przejrzystość widzenia. Chyba nie przemyśleli tego za dobrze. Za bardzo skupili się na szybkim rozprzestrzenianiu się płomieni i nie poświęcili chwili, by zastanowić się nad drogą powrotną. Sukui ciężko westchnął, wiedział, że coś pominął. Teoretycznie mogliby spróbować przeskoczyć nad drzewami, ale takim sposobem ryzykowaliby, że wpadną prosto w agresywny żywioł. Mimo wszystko, Shouto nie miał zamiaru wracać do siedziby z poparzeniami, a ból podczas możliwej walki ich osłabi.

—Musimy znaleźć inną drogę –powiedział do towarzysza głosem spokojnym—Przepraszam, powinienem to przewidzieć.

Musieli obejść drzewa, co zajmie więcej czasu, niż z początku przewidywali. Zastanowił się, czy jego ciężar nie obciąża Wymordowanego za bardzo. Zobowiązywali się, by zniszczyć jeszcze jeden sektor Edenu, a trzeba było wziąć pod uwagę powrót w Góry Shi. Nie chciał, by Lysander stracił siły, kiedy były one najbardziej potrzebne. Nie zszedł jednakże z jego grzbietu. Czuł się z tym źle, ale o wiele prędzej pokonają odległość z pomocą umięśnionych nóg tygrysa niż Sukui’ego.
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 20:09  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
W istocie mało kto miał okazję dosiadać to jakże groźne stworzenie jakim był. Niektórym kojarzył się z bestiami zamieszkujący przeróżne zakamarki Desperacji i Edenu, ale jakby tak spojrzeć...W praktyce niewiele różnił się od swych kocich towarzyszy. I nie mowa tu o tych domowych, a tych, których geny miał w sobie. Większy od tygrysa bengalskiego, silniejszy, zapewne też nieco szybszy. Gdyby tak pomyśleć...Swym rozmiarem przypominał przeciętnego kuca huculskiego czy konika polskiego. Idąc tym tokiem myślenia, wystarczyłoby dobrze dopasowane siodło i faktycznie można by na nim jeździć...Ale tak czy siak, jego duma by na to nie pozwoliła. Mógł pomagać towarzyszom w ten sposób, w szczególności kiedy byli ranni ale nie dla czystej rozrywki. Przynajmniej nie była to dostępna opcja dla tych, którzy nie mogli poszczycić się sympatią wielkiego kota.
Ciężar ciała paladyna nie przeszkadzał mu. Dał się odczuć ale to było nic w porównaniu do jego trzystu kilogramów. A jak się porządnie nażre, to było to jeszcze więcej, choć to z reguły spalał na polowaniach co nieco. Szczególnie tych nieudanych. Pomimo, że był ulepszony drapieżnikiem, nie zawsze udawało mu się dopaść ofiarę. Cóż...Bywało i tak.
Tak jak i teraz stanęli przed ciężkim wyborem. Mogli przeskoczyć przez powalone pnie. To fakt. I Lysander byłby do tego zdolny ale naprawdę nie wiedzieli co czekało ich po drugiej stronie. Jeśli faktycznie mieli wejść w ścianę ognia, lepiej było wycofać się w bezpieczniejszy sposób. Tygrys złowrogo mruknął gardłowo, machnął na boki ogonem, spinając całe ciało. Nie podobało mu się to.

— Można przejść drugą stroną, gdzie ogień jeszcze nie pochłonął większości. Wiatr niedługo przesunie płomienie i na tamtą część. Musimy się spieszyć, jeśli chcemy użyć tamtej drogi. Zajmie to jednak więcej czasu i już nie będzie powrotu. Decyzja? — stwierdził spokojnie, uważnie lustrując otoczenie. Nie zapominał o tym, by stale pilnować co dzieje się wokół. Po otrzymaniu potwierdzającej jego słowa decyzji, ruszył. Nie czekał dłużej, by ostro zawrócić, przedzierając się między dotkniętymi przez niszczycielski żywioł roślinami. To była dobra decyzja, mimo, że marnowała czas włożony w przejście tego kawału ogrody. Jednak gdyby wpakowali się tamtędy, nawet gdyby przeszli bezpiecznie omijając powalone drzewa jedno za drugim, pakowaliby się w duszący dym i sami zafundowaliby sobie pułapkę ognia.


— Złap się mocniej. — Zakomunikował cicho, łapiąc głębszy oddech. Spieszył się. Chciał jak najszybciej przedostać się z tej części ogrodu do tej mniej pokrzywdzonego, by to właśnie tamtędy wydostać się i powrócić do roboty ale już wracając stamtąd, skąd przybyli. Im dłużej by zwlekali z tym decyzją, tym większe istniało ryzyko zagrożenia sobie ich własną bronią...

— Słyszałem o tym miejscu. Już nie będzie takie piękne... Zniż głowę, wtul się w sierść. Postaram się trzymać jak najbardziej cienia. Na tyle, na ile to możliwe w obecnej chwili. Noc nam sprzyja. — Przeskoczył przez żarzące się, szkarłatne krzewy, wchodząc coraz bardziej w tą "bezpieczniejszą" strefę. Tutaj roślinność dopiero zaczynała się palić. Rozejrzał się. Którędy najszybsza droga?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 21:15  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
NPC Z OPISU TEMATU

Lei być może nie należał do najbardziej rozgarniętych aniołów, jednak jego zaangażowanie w ochronę Ogrodu Amandy rekompensowało wszystkie niedociągnięcia. To on każdego dnia doglądał tego miejsca i to on wyłapywał wzrokiem tych, którzy od czasu do czasu porywali się na zrywanie pięknie pachnących kwiatów. Reagował impulsywnie, jednak będąc jedynym, który całe swoje życie poświęcił dla jednego celu, musiał w skuteczny sposób odstraszać potencjalnych złodziejaszków. Ale – jak każdy zresztą – potrzebował odpoczynku.
  Noce w Edenie zazwyczaj były spokojne i trudno, żeby ktokolwiek zakładał, że w ciemnościach czai się ktoś, chcący zniszczyć tak piękne miejsce. Wiele spokojnych dni zdążyło uśpić jego czujność, jednak gdy w oddali rozległ się głośni trzask łamiącej się gałęzi, anioł zerwał się na równe nogi, jakby tym razem to jego porażono prądem. Niemal upadł na ziemię, gdy chaotycznie zaczął podnosić się na równe nogi, jednak udało mu się złapać równowagę. Pierwszym uczuciem było zdezorientowanie – jasna łuna w oddali nie pasowała do pory dnia. Był pewien, że jego drzemka trwała nie dłużej niż pół godziny. Szybka kalkulacja sprawiła, że doszedł do wniosku, że świt nie mógł spłatać mu aż takiego figla.
  Coś było nie tak.
  Niepokój wziął nad nim górę, gdy ruszył przed siebie, drżącymi rękami odgarniając gałęzie. W pośpiechu na większość z nich nie zwracał uwagi, jednak kompletnie nie przejął się drobnymi zadrapaniami.
  Mój ogród. Mój ogród.
  Czy to możliwe, że wystarczyło tak niewiele czasu, by doszło do takiej katastrofy? Łomoczące niespokojnie serce podeszło mu do gardła i choć niebo było bezchmurne, przecięła je gruba błyskawica, której towarzyszył złowrogi grzmot. Niebo rozjaśniło się i zgasło i choć bardzo chciał, by tak samo zgasły płomienie, zdawał sobie sprawę, że było to dużo bardziej skomplikowane.
  W pierwszym odruchu chwycił za wiadro przy fontannie, by jednym szybkim ruchem napełnić je po brzegi i chlusnąć wodą prosto w ogień. Płomienie były jednak bezlitosne, a on sam jeden miał do dyspozycji jedynie to cholerne wiadro.
  Kolejny grzmot i błysk. Niczym ostrzeżenie.
  Anioły w pobliżu musiały dostrzec znaki.
  ― Pomocy ― wymamrotał pod nosem, wylewając kolejne wiadro wody na zwęgloną już roślinność. Gryzący swąd dymu wziął górę nad słodkim zapachem kwiatów.


Na razie pozwoliłem sobie wprowadzić strażnika ogrodu, żeby jakoś powiadomił anioły o zaistniałej sytuacji. Dzięki temu przybycie odsieczy będzie bardziej sensowne.
                                         
Laviah
Archanioł
Laviah
Archanioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Laviah. Po prostu.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 21:19  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
Propozycja Lysandra była sensowna, ale mimo to wybór był ciężki. Sukui’emu nie uśmiechało się marnować jeszcze więcej czasu, wystarczająco już zawalili w tym temacie. Jednakże zdawał sobie sprawę, że pchanie się w ogień, a czym gorsza—dym mogłoby się skończyć dla nich tragedią. Głównie tu chodziło o ten cenny czas, czas i anioły, które na pewno już tu nadlatywały.

—Zrób to—rzekł Paladyn. Nie podobała mu się ta cała sytuacja, ale wiedział, że była to głównie jego wina. Lysander tylko wykonywał rozkazy, Sukui był tu głównym dowodzącym. On powinien lepiej to rozplanować. Tygrys ostro zawrócił, co sprawiło, że Shouto nabrał gwałtownie w płuca ostrego  powietrza. Natychmiastowo się zakrztusił i zaczął kaszleć. Na szczęście członkowie Kościoła Nowej Wiary nie należeli do tych współczujących, czy troskliwych. Wilcza Jagoda się nie zatrzymał, a Sukui się tego po nim nie spodziewał. Roślinność, która jakimś cudem się nie zapaliła niszczała pod ciężkimi łapami zwierzęcia, które nie zważało na kwiaty, czy zioła. Po co miałby? Dobytek anioła był dla nich czymś godnym zniszczenia, okradzenia oraz, jak w tym przypadku, spalenia. Niektórzy nazywali ich naćpanymi napaleńcami. Jak można było nienawidzić istot, którym celem istnienia było niesienie pomocy i ratunku? Jednakże oni znali prawdę. Te nędzne, fałszywe istoty wcale nie były takie dobre za jakie lubiły się podawać. Zabiły mu ukochaną, zabiły mu cudowną Reię, której życie było warte więcej niż ten ogród, niż cały Eden, niż wszystkie anioły. Abraham pokazał mu drogę jaką musi wybrać i była nim eliminacja. Wybije każdego pierzastego i dopiero wtedy będzie mógł odpocząć.

  Na komunikat Lysandra schwytał sierść mocniej, a wtedy tygrys ruszył jeszcze szybciej niż przedtem. Wiatr silnie wiał mu w ciemnobrązowych pasmach włosów. Ogień nadal trawił wszystko dookoła nich, co teraz im zbytnio nie sprzyjało, ale trzeba było przyznać, że wykonali bardzo dobrą robotę.

Shouto zgadzał się z Lysandrem. Noc im sprzyjała. O wiele trudniej dało się ich zobaczyć w cieniu zmroku, a umiejętności tygrysa tylko utrudniały potencjalnym przeciwnikom ich dostrzeżenie. Sukui wtopił się jak tylko mógł w futro i postanowił zaufać towarzyszowi. Miał nadzieję, że nawet ta bezpieczniejsza strona Ogrodu Amandy, w której płomienie lizały otoczenie delikatnie zostanie z czasem zamieniona z popiół. Jeśli nikt szybko nie zainterweniuje pożar nie ugaśnie. Mężczyzna uśmiechnął się.

—Już prawie wyszliśmy—powiedział cicho – Prorok powinien być zadowolony.
                                         
Sukui
Paladyn     Nosiciel
Sukui
Paladyn     Nosiciel
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shouto Hitokoe


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.20 21:45  •  Ogród Amandy Empty Re: Ogród Amandy
Słysząc zanoszenie się kaszlem nie miał nawet zamiaru zatrzymać się czy obejrzeć za siebie. Nie mieli na to cholernego czasu. Po dwa, nie chodziło nawet o jakąś litość czy współczucie. Nawet jeśli ogień pochłaniał naturę wokół, bujne, przepiękne ozdobniki w postaci kwiecistych pnączy, krzewów, owocowych drzew, musieli pozostać w miarę cicho, bo im dłużej tu przybywali, tym bardziej narażali się na konfrontację z aniołami. Zadanie wykonali. Rozkaz rozkazem, a on w końcu nie miał w naturze sprzeciwianiu się woli Proroka. Woli samego Ao. Tylko głupiec postąpiłby w ten sposób, łamiąc ich święte zasady. Zasady, których łamanie kończyło się cholernie nieprzyjemnie. A kto wie...Być może Ao wynagrodzi im poświęcenie. Zawsze nagradzał tych, którzy na to zasłużyli, będąc mu wiernych aż do ostatniego tchu.


— Zachowaj ciszę...Musimy być ostrożni — szepnięcie musiało dobiec do uszu mężczyzny siedzącego na nim. Kiedy w końcu ruszyli w ponowną drogę. Tygrys obrał ścieżkę jak najbardziej oddaloną od centrum ogrodu, niemal przyklejając się do ciągnącej się ściany żywopłotu. Nie bez powodu obrał właśnie taką drogę. Błyskawice przecinające powietrze pomimo braku chmur wyglądały niepokojąco. To był zły znak dla wykonujących swą misję członków Kościoła Nowej Wiary.
Zauważyli.
Wydawało mu się że coś słyszał z oddali, jakby głos, ale postanowił nie wspominać o tym. Nie kiedy musieli zachować całkowitą ostrożność i błyskawicznie wydostać się stąd jak i z Edenu. Szykował się już na ewentualny pościg. Był drapieżnikiem, ale tej nocy mógł robić za zdobycz.
Korzystając z okazji i z faktu, że Sukui postąpił zgodnie z jego prośbą - przykleił się jak najbardziej w tygrysią sierść, starał się przemieszczać wyłącznie w cieniu. Szybko, cicho, uważać by nie nadepnąć na żadną gałąź. Dodatkowo jego sierść...Jej umaszczenie zmieniało się co rusz, dostosowując się do otoczenia, zlewając się z nim niczym prawdziwy kameleon. Powinno pomóc im to pozostać niezauważonym na dłużej.


Moc: Kamuflaż Kameleona
Działanie: 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Eden :: Ogrody Edenu

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach