Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 15 z 18 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17, 18  Next

Go down

Pisanie 07.07.16 22:13  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Nastała chwila ciszy jaką tylko w knajpie pełnej pół-dzikich ludzi można spotkać. Wazon patrzył na chłopaka starając się uzmysłowić, co właśnie usłyszał. To brzmiało dość... Dość... Pięknie. W pokrętny, pełen skaz i idiotyczny sposób, ale jednak było piękne. Pięknie śmieszne. Pięknie absurdalne. I jakże pięknie powiedziane!
Napięcie rosło, cisza się przeciągała, aż w końcu... Wazon wybuchł śmiechem. Niepohamowanym, cudownie prawdziwym i pewnym siebie śmiechem. Co z tego, że w ten sposób spora część karczmy zaczęła się na niego patrzeć. Gdy tylko dostrzegali jaki olbrzym się tak śmieje szybko odwracali wzrok lub szukali chętnych do zakładu ile osób za chwilę zginie.
W przerwie między śmiechami wypił resztki swojego szczynopodobnego piwa i stwierdził, że dawno nie został wprawiony w tak dobry nastrój. Ba, mimo wszystkich nieprawdopodobieńst i idiotyzmów był dziwnie skory by uwierzyć, że chłopak mówi prawdę. Był nawet skory mu wybaczyć, że wciąż wierzy i jest na swój sposób religijny.
- Powodzenia! - odparł w końcu przestając się śmiać. - Przyda ci, skoro chcesz spróbować niemożliwego.
Z odruchu chciał pociągnąć jeszcze jeden łyk piwa, którego już nie było. Z rozmachem odstawił szklanicę na stół i popatrzył na chłopaka.
- Ale jak chcesz się przydać, to możesz mi kupić piwo. - Uśmiechnął się krzywo wcale nie spodziewając się, że pan śliczny to zrobi. Ale spróbować nie zaszkodzi i te sprawy. Ha, ciekawie to wszystko wyszło. Dziwnie i ciekawie - dokładnie ta jak lubił!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.16 22:43  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
No czego innego mógł się spodziewać.
Przewrócił tylko lekko oczami, kiedy siedzący przed nim olbrzym zaczął się rechotać na całą knajpę. W sumie to Nemo sam się uśmiechnął pod nosem. No, sposób w jaki opowiedział Edgarowi na czym będzie polegała jego fucha jako anioła stróża był komiczny. Ale też gdyby był w stu procentach poważny, i tak nie zostałby wzięty na poważnie. No i jednak wolał nawiązać w miarę pozytywną relację ze swoim nowym podopiecznym. Użeranie się z kimś, kogo nie lubił na pewno po pewnym czasie by się mu znudziło. Bardzo znudziło.
Podciągnął jedną nogę na krzesło i oparł na kolanie łokieć.
- Powiedziałem że będę twoją niańką, a nie służącym - skrzywił się lekko, zerkając na kufel a potem znów na kupę mięśni przed sobą.
Że będzie ciężko? Szykował się na to. Że może być to niemożliwe? Podejrzewał, że tak też mogłaby wyglądać sytuacja, niemniej próbować musiał. Odgórne nakazy i wgl. Nie zamierzał brać jednak swoich obowiązków śmiertelnie poważnie. Nie był jakimś pieprzonym służbistą. Zawsze mógł w odpowiedniej chwili odwrócić wzrok. Ale o tym Wazon nie musiał póki co wiedzieć.
- Ale żeby nie było. Mówię serio. Jestem aniołem. Nie narcyzem, który sie za takowego uważa. Aniołem. Stróżem. Twoim.
Pośmieszkowali sobie ale jednak wypadało podkreślić ten fakt, bo cóż... był on po prostu prawdą i nie dało się mu zaprzeczyć, nawet gdyby Edgar próbował. Ale nie, nie zamierzał mu pokazywać swoich anielskich atrybutów. I nie chodziło nawet o to, że byli pośród ludzi. Na osobności też nie miał zamiaru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.16 0:01  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Buhuhu, jednak nie dostanie piwka. Szkoda. No mniejsza. Warto było spróbować.
Chuchnął tylko z nosa w pewnym rodzaju niby-śmieszku, w odpowiedzi na stwierdzenie chłopaka. Zaskakujące, ale w jakiś tylko sobie znany sposób chłopak był sympatyczny. I było w jego zachowaniu coś co sugerowało Wazonowi by sięgnął po wręcz przysłowiowe pióro i przystawił je do mniej przysłowiowego notesu. Słowa jakie chodziły mu po głowie nie były jasne, ale bardzo chciały się wyrwać na wolność. Aby być i aby żyć! Bo cóż innego zostaje w tym zawszonym świecie?
Podrapał się po głowie gdy naszła go pewna myśl. Jak bardzo religijny może być anioł? Czy to ten rodzaj anioła, który wie, że bóg istnieje? A może on też bierze to wszystko na wiarę? Ciekawa sprawa, no nie? No i jak tu się dziwić, że sama obecność chłopaka sprawiała, że miał ochotę brać się za pisanie?

Westchnął ciężko, choć raczej to wyglądało jakby kto spuścił powietrze z nadmuchiwanego zamku. No i co on mu na to miał odpowiedzieć? Że średnio mu to pasuje, ale w gruncie rzeczy to niech on sobie będzie kim chce, nawet jeśli to tylko dziwny wymysł... Byle tylko nie okazał się jakimś małym skurwysyńskim złodziejaszkiem wykorzystującym dziwną metodę... Ale raczej nikt o zdrowych zmysłach nie próbowałby w ten sposób okraść kogoś z DOGS.
- A co to znaczy w praktyce? Będziesz za mną chodzić krok w krok? Zjawiać się niespodziewanie w przypadkowych momentach i prawić kazania, że tego mi nie wolno, to powinienem, a tak w ogóle to tamtą biedną babcią ktoś powinien się zająć? - spytał w końcu, nie okazując jak bardzo tak w sumie go ten temat interesuje. Przybrał pozę zrezygnowanego faceta, któremu skończyło się piwo a bardzo chciałby jeszcze. Ale ten dziwny poeta w jego głowie to miał ochotę latać, krzyczeć, skakać i ogółem być takim radosnym pojebem jak zwykle. Dobrze, że Wazon umiał trzymać go pod kontrolom. Zazwyczaj. Bo gdy nie trzymał to robiło się nadzwyczaj interesująco.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.07.16 13:29  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Całe zamieszanie spowodowane ucieczką nieznajomej zainteresowało chłopca tyle, co kolejna pchła na jego głowie. Czyli wcale. Usiadł na tyłku i ziewnął szeroko, rozglądając się na boki nieco sennym wzrokiem. Doszedł do wniosku, że więcej jedzenia tutaj nie znajdzie, a i po drugiej stronie Sali najwyraźniej został zauważony, bo mężczyzna odchrząknął niemo i wbił twarde spojrzenie w małą sylwetkę Zdziczałego. Jasnowłosy podniósł się, ostatecznie kierując w stronę wyjścia. Nawet taki brudny dzikus jak on wiedział, kiedy lepiej odpuścić i uciec, niż ryzykować pozostanie i oberwanie butem czy butelką. Nim jednak zdołał pokonać dzielące go metry od drzwi, na drodze ponownie pojawił się ten dziwny osobnik.
Dzieciak przysiadł wpatrując się w niego z wymalowanym niezrozumieniem na twarzy, dobitnie pokazując, że za grosz nie rozumie to ten do niego mówi. Uniósł nogę wysoko i zaczął intensywnie drapać się za jednym z miękkich, lisich uszów, przymykając przy tym oczy w zadowoleniu. Kichnął cicho, aż podskoczył i podniósł się, robiąc dwa kroki w stronę Ourella, poruszając małym noskiem, wietrząc w powietrzu coś do jedzenia. Niestety, nie poczuł nic, oprócz brudu i piasku Desperacji. Machnął leniwie ogonem wzbijając kurz w powietrze, po czym przeciągnął się i ruszył w stronę wyjścia, wymijając Ourella.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.07.16 2:09  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Spostrzegawczo zauważył, że najprawdopodobniej rozmawiał ze zwierzęciem zamkniętym w ciele chłopca. Niezrozumienie i brak szczególnego zainteresowania przebijały się przez fioletowe tęczówki młodzieńca, tym samym nieświadomie odpowiadając blondynowi na pytanie.
Oczywiście, że nie umiał mówić.
Westchnął krótko, przypatrując się wszystkim zwierzęcym odruchom Zdziczałego, nie mogąc uwierzyć jakim cudem to maleństwo przetrwało same w świecie bez żadnej opieki. Przez chwilę tknęła go myśl, że może wcale nie był pozostawiony sam sobie. Szybko jednak zmienił zdanie, gdy rozejrzał się po dość prędko zapełniającym się barze w poszukiwaniu potencjalnego opiekuna. Srogie spojrzenia atakowały już nie tylko dziecko. Dałby sobie rękę uciąć, że z końca sali usłyszał jakiś mało pochlebny komentarz na swój temat. Ludzie najprawdopodobniej myśleli, że chciał tego dzieciaka pojmać i sprzedać/zjeść/zniewolić, bo w jakim innym celu jakiś brudny koleś gimnastykowałby się przy takim dzikusie?
Ale czuł się zobowiązany przynajmniej spróbować.
Wystrzelił jak z procy w kierunku lady, ani na chwilę nie zapominając o swoich obowiązkach względem gangu. Pośpieszył stanowczo barmana, który zaczynał ociągać się z wcześniej uproszoną paczką dla Psów, co rusz znajdując sobie lepsze zajęcie, niż – o zgrozo – podniesienie z ziemi pakunku i podanie w kierunku Bernardyna. Srogie spojrzenie Zachariela przyspieszyło cały formalny proces przekazania paczuszki z medykamentami, dając brzydkiemu facetowi za ladą do zrozumienia, że w chwili obecnej spieszyło mu się dwa razy bardziej. Popędził w stronę młodego, zgarniając z podłogi wcześniej ściągnięty płaszcz.
- Poczekaj, mały. – rzucił ponownie w stronę Limbo, w końcu go doganiając. O ile zdołałby zwrócić na sobie uwagę małoletniego, przykucnąłby przy nim w dogodnej dla nich obu odległości. Nie chcąc tracić czasu od razu zabrałby się za przegrzebywanie pakunku od barmana, w końcu wyjmując z niego owoc kaukaskiego granatu. Nie powinien uszczuplać zasobów organizacji, jednak czułby się źle ze sobą, gdyby chociaż w tak marnych odruchu nie udzielił pomocy Desperatowi. Obiecał sobie, że w najbliższych dnia pójdzie do Edenu i sam wyrówna to, czym w dniu dzisiejszym podzieli się z dzieciakiem.
- Trzymaj.
Wciąż w kuckach wyciągnął do młodego otwartą rękę z leżącym na niej owocem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.16 23:26  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Trzeba przyznać, że skrzydlaty wykazał się ogromnym refleksem. Zaledwie parę oddechów dłużej, a po chłopcu nie byłoby żadnego śladu. Czmychnąłby w krzaki i z pewnością nie zbliżałby się do Apogeum przez najbliższe tygodnie, stroniąc od zatłoczonych miejsc. Gdy głos jasnowłosego przedarł się przez szmer baru, chłopiec zatrzymał się i odwrócił głowę, przyglądając się z dziwną uwagą nieznajomemu. Jednakże kiedy blondyn zaczął zbliżać się w jego kierunku, przybrał pozycję typowo obronno-bojową, wyginając nieco grzbiet w łuk, strosząc puszysty ogon i kładąc po sobie uszy. Wydał z siebie ostrzegawcze warczenie, obnażając małe kiełki, powoli cofając się, ale ani przez sekundę nie spuszczając spojrzenia fioletowych tęczówek z mężczyzny. Gdy ten kucnął, chłopiec zrobił jeszcze z trzy kroki w tył, zwiększając tym samym bezpieczną, oczywiście w jego mniemaniu, odległość.
Minęło kolejnych dłużących się i ciągnących sekund, nim brudny i wychudzony dzieciak ruszył w jego stronę. A raczej w stronę wyciągniętej dłoni, w której trzymał owoc, a którego słodki zapach chłopak zwęszył. Pusty żołądek momentalnie dał o sobie znać bolesnym skurczem i burknięciem, a w kącikach ust zgromadziła się niekontrolowana ślina. W końcu dzieliła ich odległość zaledwie paru centymetrów, gdy dzieciak przystanął i wyciągnął mocno szyję w jego stronę, uważnie obwąchując jedzenie.
A potem porwał owoc w pysk, zaciskając w jego smacznym miąższu małe kiełki, odwrócił się i pospiesznie podbiegł do spróchniałego drzewa, na które wdrapał się bez jakiegokolwiek problemu, jakby w obawie, że nieznajomy w ostatniej chwili zmieni zdanie i postanowi zabrać mu owoc. Przysiadł na jednej z grubszych gałęzi i złapał w obie małe, brudne łapki owoc, po czym zaczął pospiesznie go pochłaniając, mlaskając przy tym i machając wesoło ogonem, dając wyraźnie do zrozumienia, jaką odczuwa radość, że może cokolwiek zjeść. Co prawda to nie było mięso, w czym się lubował, ale wszystko było najlepsze, kiedy można zapełnić pusty żołądek. Czas pochłaniania owocu można było zmierzyć w ulotnych sekundach, gdy oblizał łapy z resztek soku, po czym zeskoczył z drzewa i zrobił kolejny krok w stronę Ourella, przekrzywiając głowę nieco w bok.
Sygnał był wręcz namacalny.
Czekał na więcej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.16 9:08  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
- Teoretycznie, mniej więcej. Chociaż w sumie to niekoniecznie. - wzruszył ramionami. To masz jasną odpowiedź na swoje pytanie, nie Wazon? Nemo jednak szybko zreflektował się jak beznadziejne odpowiedział chłopakowi więc postanowił spróbować jeszcze raz - Moim obowiązkiem będzie na pewno kręcić się w twoim pobliżu. Trzymanie się nieopodal ciebie może nawet wymagać ode mnie pewnych poświęceń - powiedział, zerkając na jego chustę. Tak, wiedział co ona oznacza. Nie miał zamiaru od razu ruszać i dołączać do DOGSów ze względu na swojego podopiecznego, ale liczył się z taką ewentualnością. I tak szczerze, z jednej strony nawet by się ucieszył. W końcu jego przyszywany dziadek również był w psach. Z drugiej strony, anioły miały nieco na pieńku z pchlarzami przez nie tak dawne wydarzenia. I tak źle i tak niedobrze, ech.
Spojrzał uważniej na Wazona. Dalej nie był w stanie powiedzieć, czy ten białowłosy wielkolud nie robi sobie z niego jaj, a w myślach po prostu nabija z jego usilnych starań i bezcelowego produkowania się. Nie potrafił po prostu odczytać co ta kupa mięcha myśli. Ale mógł teraz tylko brnąć w to dalej.
- Dbać o swoje bezpieczeństwo na pewno umiesz, niemniej uważanie, żeby ktoś nie wbił ci noża w plecy również będzie należeć do moich obowiązków. Nie mam też zamiaru robić z ciebie świętoszka. Świętych już nie ma i nie będzie. Nie będę ci też robić kazań bo pewnie się wkurzysz i zmiażdżysz mi czaszkę czy coś. Podejrzewam, że w tym przypadku dbanie o twoją duszę będzie polegało na tym, by czasem powstrzymać cię przed zamordowaniem większej ilości istnień niż to konieczne. - wzruszył ramionami.
Czy tamten złodziejaszek koniecznie musi zostać zabity? A może został już wystarczająco nastraszony, zniknie z miasta i słuch po nim zaginie? Takie drobne wybory a jak mogły wpłynąć na czystość duszy!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.08.16 18:58  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Podobało mu się podejście aniołka. Chłopaczyna wyraźnie wiedział na co się porywa, oj wiedział. To dobrze, nie potrzebujemy tutaj jakichś idiotów, którzy by się starali Wazona powstrzymywać zbyt usilnie. Eh. Ale żeby się przy nim jakiś chuchrak cały czas pałętał? To może być uciążliwe. To będzie uciążliwe.
Wazon zrobił minę głęboko zamyślonego. Zamyślonego w sposób sugerujący rozważanie opcji pozwolić, czy nie pozwolić. W głębi duszy już wiedział, że w sumie to ma dzisiaj zbyt dobry humor, by od tak chłopaczynie dobitnie wyjaśnić, że nie. Było to jednak tak bardzo głęboko, że chwilę zajęło mu dokopanie się do tej informacji i uświadomienie tego sobie. Ba, nawet tak duże spowinowacenie chłopaka z religią jakoś zaczynało się wymazywać z umysłu Wazona. Śmieszne to było. I absurdalne. I jakże obrazowe! Dwóch białowłosych mężczyzn, podobnych, a jednak wyglądających przy sobie jak Dawid i Goliat, siedzących wspólnie w zdezelowanej spelunie, gdzie Pan Bóg zaglądać nie powinien i rozmawiają o sprawach czysto boskich. Choć w tym wypadku raczej "brudno" by bardziej pasowało - czyści to oni nie byli ani fizycznie ani duchowo.

Wypuścił powietrze nosem patrząc na chłopaka spod przymrużonych powiek.
- Noo... Dobra. A przedstawiłbyś się może w końcu, co? - spytał. To było chyba to najważniejsze pytanie z pozostałych. Cała reszta to już jakieś szczególiki. Chyba.

To był odpowiedni moment by wypić łyk piwa. Piwa, którego nie miał. Piwa, po które nie mógł iść, bo jeszcze mu chłopaczek ucieknie zanim się przedstawi i chuja ze znajomości. I piwa, po które nie powinien iść, bo zbliżała się pora, którą wyznaczył sobie na moment wyruszenia w drogę. A co najmniej tak się czuł. I taki miał zamiar. Więc nici z piwa, dokończyć rozmowę i iść sobie, oto doskonały plan. A gdzieś po drodze znaleźć notes i spisać te urywki zdań, które krążą mu po głowie. Tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.16 15:53  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Cóż, oczywiście że wiedział w co się pakuje. W końcu udało mu się spędzić na tym padole już ponad trzysta lat i jak widać, nie doznał nigdy naprawdę trwałego uszczerbku na ciele. Chociaż w sumie akurat Wazon niewiele mógł o tym wiedzieć, zważywszy, że chłopak większą część skóry miał jednak zakrytą ubraniem, nie? Pędząc jednak z wyjaśnieniami - nie chował pod ciuchami żadnych ogromnych blizn ani pourywanych kończyn.
A tak swoją drogą, jasnowłosy wielkolud specjalnie nie miał wyboru. Kiedy Nemo dostał go (w prezencie, hehe) jako podopiecznego, los Wazona został niejako przesądzony. Nie ważne czy by mu się to podobało, Nemo ma obowiązek za nim podążać. Jednak ochrona "na odległość" była raczej dość upierdliwa, dlatego Alan wolał najpierw poinformować wymordowanego, że ten ma "ogon".
- Ach, gdzie moje maniery - uniósł kącik ust słabym, choć szczerze rozbawionym uśmiechu - Jestem Alan. Alan Vessare.
Z nazwiska nigdy dumny nie był, ale matka chciała by nosił je po ojcu... więc je nosił.
Z reakcji Wazona mógł wywnioskować, że ten zgodził się na posiadanie anioła stróża. Cóż, Nemo wiedział, że pewnie na początku nie będą się dogadywać, jednak miał szczerą nadzieję, że prędko dojdą do porozumienia. Naprawdę wolałby nie walczyć z białowłosym, bo był na niego obecnie po prostu skazany. No, obaj na siebie byli. Oczywiście w takim przypadku chłopak mógł po prostu trzymać się od wymordowanego z daleka. No, ta "ochrona na odległość". Ale naprawdę wolał tego uniknąć. Wazon też się raczej pewniej poczuje kiedy nie będzie co chwila wyczuwał na samej granicy swoich zmysłów, że ktoś go ciągle śledzi.
- Czyli mam rozumieć, że akceptujesz moją obecność u swojego boku? I nie martw się, nie jestem jakimś delikatnym paniczykiem. W razie co umiem o siebie zadbać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.16 19:30  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Oke, przedstawianie się z głowy. I jakieś ogólne ogarnięcie też. Co prawda Wazon tak na prawdę nie sądził, by ktokolwiek cokolwiek tu ogarniał, ale pomińmy tę część. No, więc gdzie jest piwo?
Piwo jest tam, przy barze. W barze. U barmana? Coś w tym stylu. Plan w tej sytuacji jawił się prosty: zawijamy do baru po jeszcze jedno piwsko 'na wynos' i leziemy sobie w siną dal, to jest do siedziby DOGS.
...ma teoretycznego anioła na karku i musi wrócić do absolutnie bardzo tajnej siedziby. Nie.

Wazon wstał powoli, prostując swoją masywną sylwetkę w sposób usilnie sugerujący, że wcale nie wkłada w to mentalnego wysiłku by zaprezentować się jak najbardziej strasznie. Chodziło o samą prezencję i cudowne pozory. Te piękne, wspaniałe pozory które tak uwielbiał przez większość czasu i nienawidził w bardzo szczególnych momentach. Pozory te miały na celu pokazanie, kto tu tak właściwie ma znaczenie. No bo hej, może se być aniołem, może se mówić, że ma być jego stróżem[i], ale to Wazon jest tu członkiem DOGS, a psy to jedyne co ma faktyczne znaczenie.
- Ale jedna zasada - nie idziesz za mną do DOGSów - powiedział tonem nie dającym prawa do jakiegokolwiek go podważania.

Podszedł do baru. Kupił jeszcze jedno piwo. Jakimś cudem udało mu się wynegocjować bezzwrotną, całkiem nieuszkodzoną butelkę. Co prawda było to marne piwo, ale piwo. Może gdyby dolał do niego wódy... Nie za bardzo, ale choć wtedy by było po co je pić. Eh, życie jest bez sensu i absolutnie nikogo to nie obchodzi.
- Te, też chcesz? - spytał jeszcze Nemo. A później poinformował go, że w sumie to on już musi iść, więc nie bardzo go tak na prawdę obchodzi co Nemo zrobi, ale lepiej by za nim [i]aż tak
nie podążał.
A ostatecznie i tak wyszli z baru wspólnie.

//zt x2







                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.16 16:26  •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
Widok szamiącego owoc dziecka poprawił mu humor i wymalował na twarzy delikatny uśmiech. Dziecko przynajmniej odrobinę się naje. Podejrzewał, że maluch nie posiadał żadnej rodziny ani tym bardziej przyjaciół. Żył sam dla siebie, niczym zwierz pałętając się po brudnych, szemranych dzielnicach, których tak pełno było w dzisiejszych czasach. Żal go ściskał, że tak młodzi ludzie musieli odgrywać tak upiorny scenariusz własnego życia. Z drugiej strony nie zdziwiłby się, gdyby lampart dorównywał wiekiem niejednemu staremu capowi, który zapijał sobie mordę w opuszczonym przed momentem barze. Dzisiejsze czasy…
- Przykro mi. Nic więcej nie mogę Ci dać. – odparł łagodnie, wpatrując się z bezsensowną uprzejmością w dzikie ślepia małego. Pal licho, że zwierzak i tak niczego nie zrozumie. Powinność nakazywała mu traktować go jak pełnoprawnego człowieka. Innej opcji nie widział.
Odwrócił się i poszedł w swoją stronę.

{ z.t + najprawdopodobniej Limbo }
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  BAR  - Page 15 Empty Re: BAR
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 15 z 18 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17, 18  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach