Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 18 z 18 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18

Go down

Pisanie 04.02.18 12:36  •  BAR  - Page 18 Empty Re: BAR
Wszedł do przybytku desperackiej rozpusty, pokonując odległość, która dzieliła go od baru. Czuł wyraźny niedowład w nodze, która reagowała z opóźnieniem. Ten zabieg spowodował, że niemal cały ciężar ciała był zmuszony przenieść na jej mechaniczną, ciężką odpowiedniczkę. Jego krok był ciężki i stosunkowo powolny. Szedł na przód, nie zaprzątając sobie głowy stojącymi mu na drodze osobnikami – w większości przypadków były to zapijaczone mordy, które z niebywałą łatwością rozstawiał po kątach. Wreszcie z ulgą usiadł na wysłużonym krześle i zamówił pierwszy lepszy trunek, choć wątpił, że ten był w stanie polepszyć jego samopoczucie. Przegrywał z Putinką na żadnej płaszczyźnie. Był jednym z najgorszych świństw serwowanych na Desperacji. Mętna zawartość postawionego przed nim naczynia przekonanie na ten temat.
Wyrzucił niedopałek do postawionej na blacie, przeznaczonej do tego puszki, pełniącej tym samym rolę popielniczki i w tym samym momencie narząd słuchowy zarejestrował znajomą barwę głosu. Yury poznał ją od strzału i aż krew w jego żyłach się zagotowała, czego widocznym efektem było zmarszczenie czoła. Odchylił się na barowym krześle, by się trochę rozluźnić i obnażył zęby w okropnym uśmiechu, ale nie od razu odpowiedział na tę zaczepkę. Potrzasnął lodem w poszczerbionej i zakurzonej szklance, w której znajdowała się namiastką Cutty Sark, choć jej smak nawet w minimalnym stopniu nie przypominał należącego do pierwowzoru trunku. Był ohydny i gorzki, jak życie narkomana, który uwięził mu się na szyj, wyraźnie pragnąc operacji plastycznej i trwałego uszczerbku na zmarniałym zdrowiu. Znów kusił los.
Niby z jakiej racji? Dziwka z ciebie była kiepska — zadrwił w ramach odpowiedzi i odłożył naczynie ostrożnie na blat stołu. Pamiętał. Oczywiście, że tak. Jak mógł zapomnieć o tchórzliwym gadzie, który nadepnął mu na odcisk. Strachajło. — Chcesz się zrekompensować, ćpunie? — zainteresował się z niebezpiecznym błyskiem w szaroniebieskim ślepiu. Złapał w zdrowe palce jego gardło i pociągnął za nie z całej siły, czując pod palcami drżącą grdykę. Może powinien ją zmiażdżyć, wiążąc na zawsze słowa tej chodzącej kupy nieszczęść w przełyku?
Uduś się nimi, chuju — mruknął w myślach, ale jego czyny od dawna nie były z nimi skonfigurowane. Pocałował go krótko i szorstko, na koniec łapiąc w zęby dolną wargę. Zagryzły je na niej, czując po językiem krew.
Wpierdolę ci jak wstanę — odparł zaczepnie, bo teraz nie miał na to najmniejszej ochoty. Morda Wymordowanego straci wiele na atrakcyjności, jeśli skonsultuje się z pieśnią Wiecznego. Pierwsze przyjemności, potem robota do wykonania - dokładnie w tej kolejności. Złość sukcesywnie się z niego ulotniła na przestrzeni minionych tygodni i najemnik był w stanie ją trzymać w ryzach. Poza tym wystarczyło jedno uderzenie, by zmiażdżyć tej kurwie szczękę.
Podrapał się po swojej własnej, na której figurował kilkudniowy, twardy i szorstki jak papier ścierny zarost. Sięgnął odruchowo do kieszeni. Zaczepił palcami najpierw o prostokątną, pomiętą paczkę swojego nałogu, by w ostateczności zacisnąć rękę na czymś, co zaszeleściło pod ich wpływem. Wyjął z niej niewielki rozmiarowo woreczek, w którym znajdował się biały proszek. Znalazł się w jego posiadaniu przez czysty przypadek, kiedy splądrował - w poszukiwaniu fajek - fizycznie i psychicznedziewictwo jednego z pomniejszych dilerów, na którego spadł prawomocny wyrok śmierci za przeszkadzanie w interesach trochę większej siatki przestępczej.
Jesteś głodny? — rzucił, przesuwając worek po konturach ust Wymordowanego, po czym zamknął go w swojej pięści i sugestywnie wyprostował się, złączając ze sobą wcześniej rozkroczone nogi. Yury, zgodnie z treścią nadal aktualnego zlecenia, miał urwać lekarzowi łeb u samej szyi i dostarczyć ją swojemu zleceniodawcy, który z pewnością nie odpuści. Pole manewru gada było ograniczone. — Pomówmy o dalszej współpracy, dziwko — zarzucił, sugerując, by ten usiadł mu na kolanach. Zresztą żadnego wolnego krzesła nie było w pobliżu.
Tymczasowo zainteresowanie znów przeniósł na kieliszek. Podniósł go i duszkiem pozbył się całej jego zwartości. Wzdrygnął się. Okropieństwo. Zamówił kolejny.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.18 12:51  •  BAR  - Page 18 Empty Re: BAR
 Wielu ludzi ostrzegało Pride przed własną pychą, starając się apelować do jego zdrowego rozsądku. Na nic się zdały prośby, groźby i błagania przed destrukcyjną rządzą lekarza. Mężczyzna ten nie posiadał skrupułów przed wykorzystywaniem czy manipulowaniem osób trzecich do własnych celów. W tym przypadku nie było inaczej. Yury poza upośledzeniem nerwowym organizmu nie posiadał niczego specjalnego. Był zwykłym palantem, których nie brakowało na Desperacji. Pride postawił na nim wyrok śmierci, gdyż ten skurwiel charakteryzował się zamiłowaniem do kłopotów, a sympatyków miał zapewne niewielu. Świat po nim nie płakałby, gdyby zniknął z powierzchni ziemi.
Nadal masz żal o tamto?
Zaśmiał się radośnie, wręcz dziecięco. Ten śmiech nie pasował do jego podłej natury. Drwiący wyraz twarzy nijak współgrał z udawana życzliwością, ale Yury doskonale o tym wiedział. Nie dał się nabrać po raz drugi. Będzie bardziej czujny i ostrożny niż za pierwszym razem. Niklas miał tego świadomość, lecz wizja wykonania sekcji, była nad wyraz kusząca i całkiem realna do spełnienia. Otóż siedział przed nim obiekt dwutygodniowej bezsenności. Lekarz zdążył pogodzić się z własną klęska, kiedy okazja pojawiła się sama. Nie mógł jej przepuścić.
 Zmysły wymordowanych jednostek były niesamowicie czułe i wyostrzone. Wszystko podpowiadało mu o zbliżającym się ataku, jednak on wydawał się nieporuszony. Najemnik wykorzystał sytuacje i chwycił w stalowym uścisku szczupłą szyję lekarza. Przez chwilę zabrakło mu tchu i łapczywie przełykając ślinę, rozchylił nieco wargi. Te natychmiast zostały storpedowane krótkim pocałunkiem, którego się nie spodziewał. Nie zareagował na niego. Pozwolił mu się pocałować, gdyż w tej kwestii nie miał za wielkiego pola do popisu. Ręką najemnika skutecznie powstrzymywała go przed odsunięciem.
Czyżbyś się stęsknił, Blaszaku?
Parsknął złośliwie. Wyprostował się mogąc w końcu zyskać nieco na swobodzie. Przesunął koniuszkiem języka po swoich ustach, czując smak warg Yury'ego, który idealnie zmieszał się z jego własną krwią. Smak agresji, smak niebezpieczeństwa, smak ryzyka, smak przygody.
 Niklas obserwował swój obiekt badań, do momentu kiedy ten nie wyciągnął pomiętego woreczka z białym proszkiem. Spokojnym wzrokiem błądził po zawartości, czując skręt żołądka. W ustach miał pustynię, a w oczach ból. Ciało domagało się prochów. Potrzebowało ich, ale Niklas wiedział, że ta menda mu ich nie da. Jawnie z niego kpił. Droczył się sadząc, że za sprawą tego cokolwiek wytarguje. Zabawne.
Nie. Pić mi się tylko chce.
Rzucił lekko i zabrał z dłoni Yury'ego szklankę z ohydnym trunkiem, i upił porządny łyk pomyj. Na chwile starł wspomnie o głodzie. Oddał mu praktycznie puste szkło i roześmiał się rozbawiony jego pomysłem. Zerknął na kolana Wiecznego. Zbliżył się do niego, palcami dotykając ramienia mężczyzny, a potem subtelnie karku.  Pamiętał, że ostatnim razem podobało mu się to.
Kiedy najemnik myślał, że zatriumfuje, Pride wskoczył sprężystym ruchem na blat baru, siadając tuż przed Yurym w lekkim rozkroku. Pochylił się do przodu i usadowił but na oparciu krzesła, na którym siedział najemnik. Łydka znalazła się tuż przy uchu Wiecznego.
Współpracy?
Parsknął. Żarty. Niezłe żarty. Ich współpraca mogła opierać się jedynie na poddaniu się Yury'ego i oddaniu nauce. Rozbawionym wzrokiem obserwował ponurego najemnika.
Tak jak ostatnio?
Zapytał sugestywnie, wracając do momentu, kiedy Yury'emu puściły wszelkie hamulce, a podniecenie ograniczyło zdolność do trzeźwego myślenia. Złapał go mocno palcami jednej reki za szczękę, nie bardzo przejmując zainteresowaniem jakie sobą wywoływali. Pochylił się bardziej do przodu parząc oddechem rozchylone wargi biomecha i hipnotyzował go stalowymi tęczówkami. Wyglądał jakby chciał go pocałować, drugą ręką przesunął po jego karku i wsuwając palce za kołnierz ubrania dotykając kręgu z odcinku szyjnego.
Nie lubię współpracować z takimi chujami, jak ty. Chyba, że chętnie oddasz mi się do badań. Wtedy możemy razem zrobić użytek z woreczka w twojej ręce i trochę się poznać.
Mruknął leniwie, a w gadzich oczach tlił się podstęp. Nigdy nie miał czystych zamiarów. One zdecydowanie były nudne. Wargami już muskał usta Wiecznego, tym samym przypieczętowując pakt z diabłem, kiedy donośny głos przerwał im. Czar prysnął, a ulotna chwila znikła, jak bańka mydlana.
 Podniósł wzrok w kierunku źródła hałasu i widok wkurwionego kolesia nie spodobał mu się. Jakiś czas temu zabawił się jego kosztem, testując na nim nowe specyfiki. Facet dostał ataku anafilaktycznego i prawie przeszedł na drugi świat. Niklas nie czuł względem tego wyrzutów sumienia, ani tym bardziej kiedy ten się dusił na podłodze, a on mu nie pomógł. Obserwował tylko jak odbierany jest mu oddech i jak rzuca się po ziemi, niczym ryba bez wody. Szybko się znudził i go zostawił na pewną śmierć. Jak widać nie zdechł.
Zajebie cie skurwysynie. Wypatroszę jak psa! Nawet nie waż się robić tych twoich sztuczek!
Chirurg spojrzał jedynie na Yury'ego i westchnął teatralne.
Widzisz. Nie ty jeden, chcesz mnie zabić. Trochę was jest
Wyjaśnił, a widząc jak tamten się zbliża, poderwał się stając na barze i kopnął w szklaną misę wypełnioną jakąś strawą, która poleciała prosto w twarz tamtego. Rozbiła się na jego głowie i milion srebrzących kawałeczków szkła, rozbłysnęło się w powietrzu, a potem na podłodze.
Ups.
Odparł bez przekonania Niklas. Zerwał się do biegu po barze, omijając stojące na nim kufle. Chciał zniknąć w tłumie, a to oznaczałoby, że Yury może go już nie spotkać. Gad wpełznie pod jakiś kamień i znowu się zaszyje na nie wiadomo jak długo, gdyż jak widać, nie tylko najemnik na niego polował. Oferta zleceniodawcy mogła przejść mu nagle koło nosa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.18 13:16  •  BAR  - Page 18 Empty Re: BAR
Umysłem Wiecznego trudno było zawładnąć, czy też manipulować - miał prostą, wręcz banalną konstrukcje, a w życiu kierował się naturalnym, fizjologicznymi pobudkami w charakterze zaspokajania swoich potrzeb, czy to tych naturalnych, mniej złożonej, czy bardziej rozbudowanych, i nawet nie ukrywał się ze swoimi hedonistycznymi skłonnościami. Najwyraźniej szarlatan szybko to zrozumiał, bo skutecznie potrafił to wykorzystać, a może nawet w minimalny sposób przychylić szalę zwycięstwa na swoją korzyć. Yury się przed tym nie bronił. Nie miał nic do stracenia, a gdyby nawet miał, ryzyko utraty tego pobudziłoby do życia adrenalinę.
Nasza znajomość ma za mały staż na tęsknotę — parsknął w ramach odpowiedzi, zdając sobie jednocześnie sprawę, że pytanie miało raczej wydźwięk retoryczny i nie wymagało głębszej analizy. — Ale możemy to naprawić. Wystarczy tylko odrobinę twoich dobrych chęci — dorzucił, nie broniąc się przed kontaktem wzrokowym. Ta mała dziwka skutecznie go prowokowała, umiejętnie ciągnąc za sznurki stanowiące granice jego cierpliwości, ale przede wszystkim nowo rozpalała żar pożądania, który nadal się w nim tlił od ich ostatniego, burzliwego spotkania.
Warknął cicho przez zaciśnięte zęby, kiedy ciepłe palce Wymordowanego znów skonfrontowała się z jego karkiem i poszedł o krok dalej, badając nimi strukturę pierwszych dwóch kręgów szyjnych. Ulokował swoje dłonie na biodrach lekarza, w jednej nadal trzymając woreczek.
To, aż dziwne, że nadal masz komplet zębów — sarknął, zanim ta mała gnida otarła swoje usta o szorstkie wargi biomecha, który od razu przejął inicjatywę, muśnięcie przeobrażając w pełen agresji i dominacji pocałunek. Pozostał po nim niedosyt, nagrodzony przez byłego wojskowego głębokim westchnieniem, kiedy ich usta oderwały się od siebie.
Masz powodzenie — stwierdził, zerkając to na Pride, to na mężczyznę, z którego usta padła ciężka jak konstrukcja Smoczej Wieży deklaracja zabicia gady. Z pewnych względów nie spodobała się ona Yury'emu. Lekarz był w tym momencie jego pełnoprawną własnością i tylko on mógł rościć sobie prawo do zlikwidowania go, kiedy pojawi się w nim takowa ochota.
Nienawidzę jak ktoś przerywa mi transakcje biznesową — rzucił ponoru i, aby to zademonstrować w możliwie jak najbardziej widowiskowy sposób, w ręce najemnika automatycznie pojawiła się spluwa. Nacisnął za spust, w chwili rozbicia się szklanki na głowie mężczyzny. Nabój przeszył powietrze i ulokował się ostatecznie w nodze, parę centymetrów poniżej kolana, zakłócającego jego spokój desperata.
Wieczny powiódł zdezelowanym spojrzeniem po barze, by wyłapać nim znajomą, tchórzliwą sylwetkę jaszczurki. Wykrzywił usta w niezbyt przyjemnym uśmiechu.
No i gdzie spierdalasz, boidupo?! — krzyknął za nim, choć podnoszenie głosu nie było w tym wypadku konieczne. Wszystkie pary oczu, znajdujące się w tym pomieszczeniu, były skierowane w ich stronę, a postrzelony mężczyzna był jednym źródłem dźwięku — jak rasowy wąż wił się z bólu na podłodze w akompaniamencie jęków, syków i przekleństw, trzymając się zabolały skrawek nogi. Wykrwawiał się, a podłoga zaczęła powoli nasiąkać jego posoką. Bez interwencji medycznej będzie z nim krucho.
Na razie musisz zadowolić się tą gnidą do swoich badań. — Wskazał podbródkiem na nieszczęśnika, któremu jakoś nikt nie kwapił się pomóc, czy też ulżyć w cierpieniu. Dopiero teraz schował spluwę na swoje bezpieczne, stałe miejsce pobytu, dźwigając tyłek z niezbyt wygodnego, barowego krzesła. Sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów, wyciągnął jednego i włożył sobie go do ust. — Hmm... ale powiedzmy, że wstępnie zgadzam się na twoje warunki, tchórzofretko, ale mam też własne — rzucił. Podszedł do Pride powolnym, leniwym krokiem i pomachał mu przed nosem woreczkiem z białym proszkiem. — To jak będzie, cnotko niewydymko?
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.18 13:53  •  BAR  - Page 18 Empty Re: BAR
 — Ale możemy to naprawić...
Możemy to naprawić. Pobrzmiewało w jego uszach.
Mogli, oczywiście. Gdyby, Niklas miał na to jakąkolwiek ochotę. Wpatrywał się w przegniłe oczy Wiecznego, dostrzegając chorą adrenalinę. Z nikłym uśmiechem przyjął komplement, będący swoistym potwierdzeniem, że stanowi dla tego Żelazka wyzwanie. Szybko wychwycił jakimi prawami rządzi się prosty umysł biomecha. Nie było w tym nic dziwnego, wręcz byłby zaskoczony, gdyby ten okazał się wyższych lotów inteligentem, a dobijanie z nim targów odbywało się na płaszczyźnie majątkowej, a nie seksualnej.
Za mały, a jednak pragniesz więcej
Mruknął w usta Yury'ego. Lekarz nie był głupim, pierwszym lepszym desperatem. Doskonale wiedział z czym ma zjeść i czym popić osobistość, jaką był pan Yury.
Ich mały handel przerwał typ, o którym dawno zdążył zapomnieć. Sytuacja nabrała jeszcze większego tempa kiedy ten nie zamierzał mu po prostu odpuścić. Miał nadzieję, że chwilowe ogłuszenie rozproszy go, a dzięki temu on zniknie za drzwiami karczmy. Jednak Żelazko miało całkiem innym plan. Wyciągnął swoją broń machając nią niczym zabawką. Strzał ogłuszył wszystkich zebranych, w tym Pride. Mężczyzna zatrzymał się w połowie kroku, mając narzucony kaptur na głowie i odwrócił ją przez ramię. Wpatrywał się w najemnika nieco zdezorientowanym wzrokiem. Nie było to spowodowane strachem, a świadomością tego jaki biomech zamierza mu wystawić rachunek za tę usługę. W świecie parszywych kanalii nic nie odbywało się za darmo. No chyba, że brałeś to bez pytania i wiedzy właściciela, to wówczas miałeś prawo do wszystkiego.
 Czar osłupienia minął, a on dumnie wyprostował plecy, ściągając łopatki ze sobą. Podniósł nieco podbródek do góry i prychnął rozbawiony ironicznie. Zaklaskał w dłonie, a wszystkie pary oczu wcześniej skupione na Yury'm, teraz przeniosły się na szalonego gada.
Niczym biały rycerz! Tylko trochę gęba parszywa.
Zaśmiał się perliście, kłamliwe. Śmiech ten towarzyszył mu na każdym kroku. Okrywał się niczym kocem przed zimnem.
Minął stojących niczym słupki ludzi i spojrzał na plamę krwi, powiększającą się na podłodze. Wpatrywał się w czarne morze jego chorych zapędów. To one doprowadzały do śmierci. To one pociągnęły za sobą wiele żyć, którym Pride zabronił egzystować. Ciągnął się za nim odór martwych ciał. Wylewały się pod jego nogami, a on stąpał po nich niczym król po czerwonym dywanie.
Uszkodziłeś mózg.
Kucnął i dotknął palcami podbródka denata, obracając jego głową jak piłeczką. Oglądnął go z każdej strony, jakby czegoś szukając.
Wisisz mi go, zapiszę do listy długów. No i ten spalony dom, oczywiście.
Zakomunikował mu, kiedy podniósł się z kucek. Chwilowa powaga zniknęła wraz z kolejnym rozbawieniem Niklasa.
Powiedzmy, że zgadzam się na twoje warunki.
Wyczekane słowa. Oparł podbródek na ramieniu biomecha i uśmiechnął się paskudnie, upiornie. Spojrzał na woreczek tuż przed swoim nosem. Zmrużył leniwie powieki i westchnął ciężko.
Masz mieć umazany ryj prochami, jak cukrem pudrem, jasne?
Podniósł brew, poważniejąc i prostując się. Odsunął się od najemnika i minął go.
I radzę myć się, śmierdzielu. Nie będę cię badał, jak będziesz jebać, niczym podrzędny menel.
Syknął sucho w jego stronę, mlaszcząc z niesmakiem. Najwidoczniej obaj zaprzedali duszę.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.18 13:53  •  BAR  - Page 18 Empty Re: BAR
Zdrowa ręka mężczyzny klepnęła zgrabny tyłek lekarza, kiedy ten znów zmniejszył między nimi dystans.
Zawsze mogłeś spłonąć razem z nim — mruknął drapieżnie, po czym złapał płatek jego ucha. Przygryzł go, czując zaraz pod zębami metaliczny posmak krwi. Polizał koniuszkiem języka wargi, by zebrać z nich pozostałości po posoce. Jej słodycz rozpływała się w ustach najemnika, jak czekolada, za którą zresztą nie przepadał. — I spłoniesz, kiedy tylko dobiorę się do twojej dupy.
Usta Wiecznego wykrzywiły się w paskudnym uśmiechu, kiedy z ust Pride’a popłynął wartki potok wymagań i wygórowanych oczekiwań względem jego osoby. Naprawdę sądził, że jest na pozycji, by takowe wygłaszać?
Nie pozwolił mu się oddalić. Jeszcze nie skończył zaznaczać swojego terytorium i podkreślić swojej dominacji w tym układzie, więc, zanim ten zdążył go wyminąć, mechaniczna ręka zacisnęła się na chuderlawym ramieniu, mocniej niż powinna, przez to na skórze lekarza pojawiła się czerwona plama, która w końcu, na przestrzeni paru minut, przekształci się w siniec sporych rozmiarów, w miejscu, gdzie biomech odcisnął na niej swoje palce.
Przyciągnął go do siebie stanowczym ruchem ręki i, siadając na wolnym krześle, posadził go na swoich kolanach, nadal go podtrzymując, żeby gad czasem nie pomyślał o ucieczce. Złapał w palce kosmyki jego włosów i pociągnął za nie, odchylając mu tym samym głowę do tytułu, tylko po to, by przycisnąć usta do szyi ćpuna i possać skrawek jego skóry, na której pozostawił ślad w swoich zębów.
Od dziś jesteś należysz do mnie — wymruczał cichutko, zwalniając uścisk z ramienia. Ręka powędrowała wzdłuż jego ciała i zatrzymała się na kościstym biodrze. — Jeśli ktoś cię tknie, nogi mu z dupy porywam, a jeśli ty mu na to pozwolisz, przez kolejne dwa dni z rzędu nie usiądziesz na tyłku — poinformował go, chociaż to był tylko jeden z wielu punktów umowy. Yury był zaborczy i z reguły nie dzielił się swoim „towarem” z nikim, a w przypadku Pride’a nie uwzględniał żadnego wyjątku do tej reguły.
Otworzył woreczek z białym proszkiem i zgarnął ¼ jego zwartości na język, po to, aby zaraz pocałować brutalnie swoją nową zdobycz i wpakować mu ten narząd do ust, niemal do gardła.
Prędzej wysmaruje sobie nimi kutasa, byś mógł porządnie nauczyć się go ssać — rzucił z drwiną wprost w rozchylone wargi, choć ta perspektywa wydała się właściwie bardzo kusząca, biorąc pod uwagę fakt, że wspomniany narząd płciowy uwierał go w spodnie i wbijał się w pośladki lekarza. Ktoś musiał się zająć tym problem, a najwyraźniej ta zawodowa gaduła lubiła mieć zajęte usta.
Idziemy — zdecydował po chwili, zrzucając go ze swojej kolanach, ale nie pozwolił mu złapać równowagi, bo zaraz objął go za talię i przerzucił go sobie przez ramię jak worek ziemniaków.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.18 14:01  •  BAR  - Page 18 Empty Re: BAR
 Oczy gada zwęziły się niebezpiecznie kiedy obca dłoń naruszyła jego sferę osobistą i klepnęła go w tyłek. Zaklął siarczyście, w obcym języku, jednak na tyle niewyraźnie, że trudno było stwierdzić co tak naprawdę powiedział.
Nie obiecuj.
Zakpił z niego, wrednie zaraz szczerząc zęby w uśmiechu. Najbardziej rzucał się w oczy jeden widoczny kieł, a nos zabawnie eksponował bliznę. Szybko jednak Yury zareagował na odzywkę Pride'a i zagryzł do krwi jego ucho. Lekarz syknął pod nosem, łapiąc w palce jego szczękę i spoglądając mu dziwnie spokojnie w oczy. Wyraz jego oczu stał się inny, dziwny. Stalowe źrenice mu ciemniały, a twarz nabrała surowości.
Dobierasz się do niej tylko dla tego, że ci na to pozwalam, skurwysynie. Radzę ci to zapamiętać. Zabicie ciebie podczas snu byłoby najlepszą rzeczą, jaka mogłaby mnie spotkać na przestrzeni ostatnich lat, więc radzę spać czujnie.
Warknął, mając zamiar oddelegować swoje cztery litery w stronę wyjścia, kiedy ten śmieć kolejny raz złapał go i stanowczo pociągnął na swoje kolana.
Pride odczuwał coraz większą irytację jego osobą, zastanawiał się czy gra jest warta świeczki. Posłusznie odchylił głowę, nawet pozwalając sobie zrobić malinkę. Kolejne słowa przyjął ze spokojem, a potem nagłym wybuchem śmiechu. Yury w jednej chwili rozbawił go do łez, a małe, widoczne kropelki pojawiły się w kąciku oczu, a może było to spowodowane bólem szarpnięcia za kłaki? Cholera go wie.
Twoją dziwką? Za mało interesujący jesteś, aby z tobą sypiać więcej niż jeden raz, drogi najemniku.
Wychrypiał, a warga lekko drgnęła ku górze. Zadziorny półksiężyc wbił się na jasną twarz i nie zamierzał zniknąć.
Skoro tak bardzo pragniesz rościć sobie prawa do mnie to zasłuż na nie. Na razie twoja pozycja jest tak samo gówniana jak moja. Obaj mamy w tym chujowym układzie interes. Mnie wystarczy dzień, u ciebie, zakładam, że parę minut.
Oczy rozbłysnęły drwiną i ukrytą nutą złośliwości. Jeśli Yury uważał, że będzie wstanie utemperować parszywą gadzinę, był w grubym błędzie.
Boga nie da się zdobyć. Boga nie można mieć na wyłączność.
Pierdolisz tyle, a ciekawe czy staniesz na wysokości zadania.
Igrał z ogniem, nie bojąc się, że ten może go poparzyć. Gad cierpiał na kompleks boga, nie obawiał się śmierci, uważał, nigdy nie poczuje ciężkiego ramienia sprawiedliwości.
 Spoglądał na najemnika, rzucając mu wyzwanie. Jednak nie musiał długo czekać na jego odpowiedź. Siedzenie na kolanach Yury'ego idealnie uświadomiło go, że w tej kwestii mężczyzna nie ma problemów. Chociaż tyle. Gad prosił jedynie, aby ten wyglądał równie dobrze co w ubraniach, bo inaczej ich targ pójdzie się jebać, a on zrzyga się na biomecha. Bycie szczerym było cholernie trudne.
Idziemy? Co doczekać się nie możesz?
Rzucił. Drug-on pochwycił go w pasie i przerzucił jak worek ziemniaków, jednak to wcale nie oburzyło lekarza. Podparł brodę na ręce i znudzony patrzał na ludzi, którzy z niemałym zaciekawieniem im się przyglądali.
Jak mam cię nazywać, chuju?
Wyszczerzył się do siebie, i sam klepnął go w tyłek, jak konia, popędzając.





[zt x 2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  BAR  - Page 18 Empty Re: BAR
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 18 z 18 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18

 
Nie możesz odpowiadać w tematach