Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 18 1, 2, 3 ... 9 ... 18  Next

Go down

Pisanie 15.03.14 21:42  •  BAR  Empty BAR
Bar
BAR  AbZbTpr
Wychodząc z tej względnie lepszej części Nowej Desperacji i będąc tuż przy wylocie z miasta, w oczy rzuci się bezguście w postaci rażącego zielonego napisu "BAR MLECZNY".
A teraz, przechodniu, wróć i popatrz jeszcze raz. Widzisz tą czarną krechę?
"BAR MLECZNY"
Tak. Teraz lepiej.
A skoro już się wróciłeś, to możesz wstąpić na kufel zimnego, trochę zleżałego piwa, co nie?
To miejsce dla każdego*. Ma tylko trzy zasady:
1. To NIE jest bar mleczny. Kiedyś był. Już nie.
2. *Jeśli zapełniasz kieszenie konkurencji, nie ma tu dla ciebie miejsca zdrajco.
3. Bójki tylko na zewnątrz.
Front BARU zabity jest kratami, jakie kiedyś zakładano, by uchronić miejsce przed dewastacją. Teraz, zważywszy na okoliczności, nie ma sensu ich ściągać.
Wnętrze jest przestronne, jak na stołówkę przystało, jednak z dawnej świetności zachowały się jedynie drewniane stoły. Z uroczych firanek w kropki i sztucznych kwiatków w chińskich podróbkach porcelanowych wazoników nic już nie zostało, podobnie jak z trzech szyb (na cztery). Niekompletne okna są pozabijane deskami, blachami i wszystkim, czym dało się zakryć ziejące otwory w ścianie. Tak, jest trochę ciemno, zwłaszcza, że właściciel rozlicza się z każdego grosza. W nawet najbardziej pochmurny dzień nic nie ma prawa rozświetlać wnętrza, chyba, że prywatne źródło. W nocy zaś mrok rozpraszają jedynie tanie świeczki w prowizorycznych zniczach ze słoików. Wnętrze jest przestronne, ciemne i zamglone przez dym tanich, cuchnących papierosów, wydychany przez klientelę wcale nie lepszej jakości. Lokal rzadko zostaje pusty. Kiedy się wchodzi do środka, zawsze można liczyć na jakieś lodowate spojrzenia ze strony wychudzonych szkieletów, pomruki pogardy spoglądających na ciebie dwumetrowych wymordowanych, czy drapieżne uśmieszki złodziejaszków, którzy w ciągu pięciu sekund ułożą plan, jak cię okraść. Miejsca jest sporo. Prócz pierwotnych mebli znajduje się tu jeszcze kilka stolików z innej bajki i długa lada, jakimś magicznym sposobem przeniesiona do BARU. Za nią zawsze znajduje się potężny wymordowany o twarzy buldoga, który zawsze siedzi - lub drzemie - za ladą, nigdy nie tracąc czujności i zawsze strzegąc swojego małego królestwa, w którym od dziesięcioleci toczy walkę z lokalem naprzeciwka. Na tablicy korkowej, tuż za jego głową, wisi lista delikwentów, którzy śmieli zapuścić się w teren wroga. Jak mawiają stali bywalcy - Bóg wybacza - Gruby nigdy.
Mimo, że nie ma prądu, a w środku panuje prawie dokładnie taka temperatura, jak na zewnątrz, mimo, że wszystko trzeszczy i skrzypi przy najmniejszym ruchu, a piwo i jedzenie jest stare i podejrzane, BAR doskonale prosperuje. Tu można się napić, zjeść wczorajszy obiad po bardzo wygórowanej cenie, zostawić paczkę do dostarczenia albo przekazać zlecenie, a nawet się zdrzemnąć - o ile wcześniej się coś kupiło. Miejsce doskonałe pod każdym względem. W dodatku jest tu nawet radio. Żyć i nie umierać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.14 22:44  •  BAR  Empty Re: BAR
Ciemno.
Zimno.
Wiatr.
Śnieg.
W połowie drogi, kiedy był pewien, że gorzej już być nie może, śnieg zmienił się w drobny grad.
Nie ma to jak poczucie, że los naprawdę cię kocha.
Dzwoniąc zębami doczłapał do wejścia i pchnął drzwi, które niechętnie ustąpiły. Natychmiast poczuł na sobie mieszaninę ciekawskich, obojętnych i wrogich spojrzeń ze strony wychudłych twarzy, upiornie podświetlonych od dołu migoczącym światłem świeczek.
Wzdrygnął się. Chyba z zimna.
Zdjął czapkę i strzepnął z szalika kulki lodu, które zaczynały mu wchodzić za kołnierz, po czym sztywnym krokiem podszedł do baru. W nikłym świetle dostrzegł rozczarowane spojrzenie ciemnych oczu, wyglądających spod opadających powiek. Gruby uniósł krzaczaste brwi i westchnął ze zniecierpliwieniem, ale nic nie powiedział.
Tak, przeżyłem. Rozczarowany, co?
- Zrobione. - oznajmił, kładąc plecak zaraz pod nogami, tak, żeby mieć go w zasięgu butów, po czym zasiadł na "swoim" stołku. Zawsze wybierał to samo miejsce. Kwestia przyzwyczajenia.
- I co, pewnie mam ci teraz zapłacić, co? - burknął mężczyzna, patrząc na niego spode łba.
On żartuje, czy jak?
Tak. Oczekuję zapłaty. Chyba mi się należy po tym samobójczym spacerku, nie uważasz, buldogu?
- Tak. Tak mi się wydaje - udało mu się wyartykułować, w miarę neutralnym tonem. Cały arsenał przekleństw już kilkukrotnie zużył w drodze do miasta, nie wspominając o pokładach poddańczej uprzejmości. Teraz był tylko zmarznięty i zły.
Ale facet przed nim mógłby zmiażdżyć jego czaszkę jak jabłko, więc trzeba było się zdobyć chociaż na neutralność.
- Wiesz, która jest godzina?
- A, tak. Zapomniałem zegarka. Koło pierwszej, drugiej w nocy? Trochę późno, ale pomyślałem, że wpadnę.
...On to naprawdę powiedział, prawda?
Gruby zawarczał i wstał ze swojego miejsca.
- Uważaj, szczeniaku, bo wylecisz stąd na zbity pysk - rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
Al wytrzymał jego wzrok, ale poczuł, jak nogi mu wiotczeją. Ciężko nie bać się kolesia dwa razy większego od ciebie. Czemu oni wszyscy muszą być wielkości niedźwiedzia grizzly?
Ale poza tym był wściekły.
Przecież się umawialiśmy. Gruby, bez jaj.
Mężczyzna zmarszczył brwi sięgnął pod ladę.
Tylko nie ubojnik.
Kiedy buldog podniósł się, Al odsunął się i był gotów do ucieczki, jednak ku własnemu zdziwieniu - jakiejś tam satysfakcji - właściciel baru wyłożył na ladę kilka banknotów.
Ostrożnie, jakby obawiał się, że Gruby go ugryzie, wziął zapłatę.
Radość momentalnie ustępuje rozgoryczeniu, wściekłości i niedowierzaniu.
- To ledwie połowa.
- Bierz, co masz i się ciesz, a jak nie to wynocha - uciął tamten, wracając do polerowania szklanki.
W pierwszym odruchu Al chciał rzucić się na niego, ale szybki rzut okiem na górę mięsa przed sobą szybko go zniechęcił. Do tego stopnia, że oddał mu jeden z banknotów i zamówił coś ciepłego.
Po kilkunastu minutach wstał od baru, nadal dygocąc z zimna i wściekłości i usiadł w ustronnym kącie, tak, żeby mieć całą salę przed oczami, ale jednocześnie znajdować się poza zasięgiem wzroku większości klientów.
Pieprzone zlecenia. Pieprzony oszust. Pieprzony świat. Wszystko do dupy. Do dupy z takim życiem i z nimi.
Odruchowo podniósł picie.
Z furią i rozmachem odstawił kubek z wrzątkiem, przy okazji rozlewając jedną trzecią zawartości po dłoni. Tyle szczęścia, że po lewej.
- Cholera jasna... - wysyczał, przecierając poparzone usta.
Co za dupny dzień.
Z wściekłością i rezygnacją wpatrzył się w płomyk świeczki, który po minucie zgasł, sięgnąwszy do końca knota.
...
No kurwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.14 23:22  •  BAR  Empty Re: BAR
Drzwi skrzypnęły (chociaż precyzyjniej byłoby powiedzieć - zawyły przeciągle), ukazując klientom lokalu tonącą w zaspach sylwetkę. Postać jednym zgrabnym ruchem złożyła trzymany nad głową parasol i żwawo wkroczyła do środka, zostawiając w ślad po sobie drobiny skrzącego się w świetle świec śniegu. Adriel zdawał się nie zauważać prześlizgujących się po nim podejrzliwych spojrzeń, kierując się do zacienionego stolika w rogu. Podrzucane przez niego jabłko błyskało synchronicznie do ruchów jego nadgarstka, podobnie jak bezdenne oczy anioła. Bezceremonialnie przysiadł się do siedzącego w kącie mężczyzny, stawiając przed nim żółto-czerwony owoc.
- Dawno się nie widzieliśmy, nie uważasz?
Uniósł kąciki ust w czymś, co miało być parodią uśmiechu, uważnie przypatrując się Alowi ginącymi w mroku ślepiami.
Byleby się teraz nie okazało, że mnie gnojek nie pamięta, pomyślał, bo będę z nim miał od chuja roboty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.14 23:39  •  BAR  Empty Re: BAR
Przez chwilę był zbyt zajęty użalaniem się nad sobą i mentalnym psioczeniem na całe zło tego świata. Zorientował się, że coś jest nie tak dopiero kiedy coś stuknęło o blat.
Jabłko.
...?
Przeniósł wzrok nieco wyżej.
Błyskawiczny powrót do odpowiedniego momentu w przeszłości.
Wychylił się znad stołu, szukając parasola.
Zmrużył oczy.
Szybki rzut okiem na jabłko, potem całkowicie wyzbyte zaufania spojrzenie w ciemne oczy.
Jest z M3.
Nie zmienił się.
Wymordowany?
Tak, na pewno.
Na usługach wojska, czy uciekinier?
Może wtyka?
- Tak - uciął. Udało mu się zachować nieufną, acz w miarę neutralną twarz. Jakimś cudem. W środku poczuł, jak ogarnia go panika. Przecież nie powinni go szukać. Co innego, gdyby wrócił. Ale nigdy nie wracał. Więc dlaczego mieliby w ogóle się nim interesować?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 0:23  •  BAR  Empty Re: BAR
Adriel, jakby czytając w jego myślach, wyciągnął przed siebie ręce w uspokajającym geście.
- Spokojnie, nie przyszedłem tutaj po to, aby ci zaszkodzić. W każdym razie dobrze, że mnie pamiętasz.
Tak tak, bo na pewno uwierzy. Ostatni raz widzieliśmy się w Mieście-3, to naturalne, że młody ma opory. Przede wszystkim trzeba go przekonać, że jestem tutejszy i że nie mam zamiaru sprzedać go ludziom z metropolii.
Zerknął kątem oka na kręcącego się przy ladzie Grubego, rzucającego weń piorunami paciorkowatych ślepi. Mimo że żaden z nich nie odezwał się do drugiego słowem, czuć było emanującą od obu mężczyzn wzajemną niechęć. Wymordowany burknął coś niewyraźnie i na powrót zajął się wycieraniem mocno poobijanych kufli. Adriel zmrużył jedynie oczy, spoglądając z powrotem na Ala.
- Nie pomylę się mówiąc, iż nie jesteś tu podmiotem lubianym? - bardziej stwierdził niż zapytał, opierając się wygodniej o oparcie krzesła. Drewno zatrzeszczało niebezpiecznie, ale nie wyglądało, jakby się miało zaraz rozwalić. W przeciwieństwie do przeważającej większości tej budy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 0:37  •  BAR  Empty Re: BAR
W większości przypadków nie jestem podmiotem lubianym, Sherlocku. Jakby na to nie spojrzeć - dzięki temu się znamy.
Chociaż znajomość to chyba za mocne słowo jak na krótką wymianę zdań.
- Nie, dlaczego? Facet po prostu ma zły dzień. Normalnie wszyscy skaczą z radości na mój widok. Hurtem podrzucają mi darmowe żarcie i w ogóle mnie kochają. Przecież jestem taki zabawny, miły, pomocny, uprzejmy... - mruknął z niezadowoleniem, po czym spuścił wzrok i westchnął, nie kryjąc poirytowania.
Dobrze, że pamięta, co?
Nie będzie szkodził, co?
Akurat. I co jego pamięć ma tutaj w ogóle do rzeczy?
Zdjął przemoczony szalik, i rzucił go na stolik. Podobnie uczynił z czapką, po czym zabrał się za wygrzebywanie zza kołnierza na wpół roztopionych grudek lodu. Wcześniej był zbyt zaabsorbowany okrutnym losem, żeby zająć się tak przyziemną sprawą.
Jabłko.
- Czemu jabłko? - skrzywił się.
Ochydztwo.
Nie, nieważne. Do rzeczy.
- Czego ty chcesz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 14:04  •  BAR  Empty Re: BAR
Wykrzywił usta w wypracowanym przez lata uśmiechu, puszczając kpinę mimo uszu.
- Cóż, u sąsiada rośnie wyjątkowo urodzajna jabłonka, szczęśliwym trafem skłaniając się bardziej ku mojej połowie podwórka. - zażartował, przyglądając się połyskującej skórce owocu.
- Tak na serio, pomyślałem że to mogłoby odświeżyć ci pamięć.
Dobra dobra, przyznaj się po prostu do braków w asortymencie, kto normalny nosi w torbie jabłka i konserwę z anchois.
Pochylił się do przodu, tak aby mieć oczy Ala na wysokości wzroku.
- Właściwie to źle zaczęliśmy. Mam na imię Adriel, nazywany również Banitą. Widzisz chłopcze, mam dosyć... problematyczną pracę. Ratuję tyłki ludziom, chociaż w naszej sytuacji trafniej byłoby powiedzieć - nieludziom, którzy tej pomocy chcą lub potrzebują. Praca niestety non profit, przymusowa i dożywotnia, ale jak mus to mus. Nie oczekuję, że od razu uwierzysz w moje dobre intencje albo że w ogóle w nie uwierzysz, nie mniej służę pomocą.
Ok, wstęp mieli za sobą, zobaczymy czy dostanie w łeb, czy szczęśliwym trafem skończy się na zwyczajowym wyzwaniu od szaleńca. Z resztą, był weteranem w tej dziedzinie, nie takie rzeczy mu się przytrafiały.
Przełknął ślinę, bezwiednie pocierając palcami widoczne na szyi blizny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 14:35  •  BAR  Empty Re: BAR
Jabłonka, co?
Panika minęła. Została tylko nieufność, która zogniskowała się we wzroku Al'a i teraz przewiercała dobroczyńcę na wylot.
Oparł się o stół i uważnie przyglądnął się twarzy Adriela.
Jakby w ogóle znał się na ludziach. Posiadanie tych magicznych umiejętności czytania z gestów i mrugnięć byłoby całkiem wygodne. Prawie jak czytanie w myślach. Ale jemu Bozia, los, czy też inny przypadek darowała tylko - albo aż - niezawodną pamięć i pozostawiła na lodzie z całą resztą wspaniałej osobowości.
Odsunął od siebie jabłko, nie spuszczając wzroku z oczu mężczyzny.
- Nie musisz niczego odświeżać. Pamiętam.
Swoją drogą ciężko byłoby zapomnieć dziwaka z parasolem, który znikąd zjawia się pewnego dnia i wtrąca się w twoje kwitnące życie szkolne. Przecież było tak pięknie - zabawa w tracenie równowagi, na przykład przez podstawienie nogi, w "kto wytrąci więcej książek z rąk tamtego gamonia" albo w rzucanie kulką papieru do celu, na przykład prosto w gburowatą buźkę ulubionego klasowego gburka. I wiele, wiele innych zajęć. Ach, te cudowne, młodzieńcze lata...
Ludzie są do niczego.
- Nie mam pojęcia, do czego ci taka denna robota, ale mi już napomagałeś. A teraz zjeż... - dobra, dobra, dobra, hamuj, tygrysie - nie tak ostro, jeszcze się okaże, że jest jakimś zabijaką - Odejdź. - poprawił się, chociaż ton pozostał tak samo uprzejmy, jak przedtem.
Patrz, tamten stolik jest wolny. I ten też. I ten.
Masz dużo miejsca, nie musisz tu siedzieć.
Skądkolwiek Adriel-Wybawca-Banita się urwał, w zaistniałych okolicznościach bardziej przypominał podróbę don Kichota, niż szlachetnego rycerza.
Swoją drogą - od kiedy w Desperacji uprawia się samarytankę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 22:15  •  BAR  Empty Re: BAR
Adriel podparł brodę rękami i z nieschodzącym mu z ust uśmiechem ekspedienta począł przyglądać się Alowi. Lustrował go od stóp do głów, ze szczególną uwagą przypatrując się dłoniom i stalowo- szaremu spojrzeniu.
- Wspominałem już, że to robota przymusowa i dożywotnia?
Przywołał gestem Grubego i po paru minutach zjadliwej wymiany zdań zamówił u niego wodę z cytryną. Barman niby upierał się, że takowych żółtków ani innych cytrusów u niego nie ma, ale anioł doskonale wiedział, że są. Sam mu od czasu do czasu kilka podrzucał, kiedy raz na ruski rok powracał z Edenu z zasobniejszym "asortymentem".
- Słuchaj, młody - zaczął, biorąc do ust znaleziony na stole kawałek drewna, mogący równie dobrze robić za wykałaczkę - doskonale zdaję sobie sprawę, że tak zwana "samarytanka" to w obecnych czasach raczej nieopłacalny biznes, wierz mi, przekonałem się o tym na własnej skórze. Nie mniej, aby to całe śmierdzące gówno, jakie się tu przez lata zdążyło nagromadzić, spłynęło do ścieków, od czegoś musimy zacząć. Żeby nam się tu, w tym uroczym miasteczku oraz innych tym podobnych i w ogóle na tym całym cholernym świecie dobrze żyło, bo inaczej zrobi nam się tu kolejny armagedon.
Albo Staruszek się fochnie, wtedy będzie znacznie, znacznie gorzej.
- To tyle, jeśli chodzi o wykład z Teologii Stosowanej. Powiedzmy, że jesteś moim pierwszym punktem w długiej liście prowadzącej do równowagi Wszechświata, czy coś w ten deseń. Nie, nie dzwoń do Kobierzyna, znudził mi się te numer.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 22:48  •  BAR  Empty Re: BAR
Młody? Są w tym samym wiek...
Wymordowani. Nie starzeją się.
Ok, ok.
Ale wracając do sedna...
- Że jak? - uniósł brwi i spojrzał na Adriela wzrokiem, który ewidentnie kwestionował jego poczytalność.
Jabłka?
Teologia stosowana?
Armagedon?
Co?
Człap. Człap.
Stuk.
Gruby z nieskrywaną złością postawił szklankę przed ciemnookim, rozchlapując kilka kropel na porysowanym blacie.
- Prosz... Palemki się nam niestety skończyły, pan wybaczy - zaburczał z kpiną. Al, który siedział jak na szpilkach, dyskretnie zerknął w stronę zamówienia Adriela. Na wodzie rzeczywiście dryfował kawałek najprawdziwszej cytryny.
Z ciekawości spróbował swojej herbaty, ale poza standardowym smakiem zwietrzałej lury z piątego parzenia nic nie poczuł.
Zmarszczył brwi.
Skąpiradło.
- Coś ci nie pasuje, smarkaczu? - burknął człowiek-góra, nachylając się nad nim.
Głośno przełknął łyk nadal trochę zbyt gorącego napoju i czując, jak pali mu gardło, wymruczał kilka słów.
- Skądże. Doskonała jak zawsze.
- Nie lubię ironii, młody. Uważaj - Gruby przeszył go lodowatym wzrokiem, odwrócił się i poczłapał na swoje miejsce za barem.
Z Al'a uszło całe powietrze.
Cholera, będzie musiał zmienić lokal.
Nie lubi ironii? To jakim cudem Al jeszcze żyje?
I dlaczego zawsze młody? Przecież ma już... Dwadzieścia...
Dobra, dobra, dobra.
Wracamy do punktu wyjścia.
- Nie mam pojęcia, czy jesteś jakimś "samozwańczym zbawcą świata", czy odstawiłeś leki, ale nie mam zamiaru brać udziału w czymkolwiek. Jest co najmniej pięć wolnych stolików. Możesz już iść - oświadczył stanowczo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.14 23:01  •  BAR  Empty Re: BAR
W odpowiedzi podsunął mu tylko szklankę ze swoim zamówieniem, rękawem ścierając tę jego część, która rozlewała się po stoliku.
- Możesz się napić, nie krepuj się. Gruby... - to słowo wymówił o pół tonu ciszej, niewystarczająco jednak, aby wyżej wspomniany nie obrzucił go piorunującym spojrzeniem.
- ...ma u mnie dług, ponieważ regularnie zaopatruję jego magazyn w co rzadsze asortymenta, więc póki co nie obije mi mordy za nadwyrężanie jego tajnych zapasów. Co do prochów, biorę regularnie, nie musisz się martwić. - ostatnie zdanie wypowiedział z nutką ironii, tonem człowieka uraczonego leciwym kawałem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  BAR  Empty Re: BAR
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 18 1, 2, 3 ... 9 ... 18  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach