Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 13.09.19 22:03  •  Nienazwane przytulisko Empty Nienazwane przytulisko
W dużym skrócie jest to jedno z tych miejsc, które prawdopodobnie ktoś kiedyś zamieszkiwał, ale jak to w morderczej grupie bywa - czasem się ginie, ślad po tobie zanika. Jednym z takich miejsc jest nienazwane jak do tej pory przytulisko. Jeśli był tutaj kiedyś numerek to zaginął na wieki. Liam przygarnął sobie takie miejsce głównie dlatego, że nie zawsze miał ochotę na przysypianie w Kirinowym miejscu, a też nie zawsze się dało. Przytulisko jest małe, na tyle, że gdyby położył się tutaj człowiek, to zająłby  połowę szerokości tego lokum. W jednym rogu leży skrzynia, bardzo stara i w zasadzie pusta, robiąca bardziej za siedzisko niż jako przechowalnia. W drugim kącie leży naprawdę pokaźny stos szmat robiący za łóżeczko. W dziupli wydrążonej w ścianie stoi lampa naftowa. Czasem walają się tutaj różne rzeczy, ale stosunkowo rzadko. Nie da się ukryć, że w całym pomieszczeniu unosi się zapach krwi, bardzo starej.

Z racji braku obowiązków, tymczasowo, ze względu na stan zdrowia Liam jak zwykle powlókł się do jedynej nory która była bardziej osobista. Nie zaglądał tutaj często, nic też w niej nie trzymał, a ostatnio - ze względu na ślepotę - nawet nie używał jedynej lampy, która tutaj stała i nie została jeszcze przez kogoś podwędzona. Całą ta sprawa z dziewczyną spotkaną przed kryjówką popsuła mu nastrój, miał ochotę jeszcze bardziej pogrążyć się w szmatach, zaplątać się tak mocno by już nigdy nie wyjść na spotkanie komukolwiek. W tym stanie czuł się chyba tak źle, że zakrawało to o chorobę, tyle, że nie było tutaj takiego lekarza, który mógłby to stwierdzić. Krokodylek westchnął cicho i zamknąć się w pomieszczeniu, po czym, postąpiwszy parę kroków, padł bezwiednie na szmaty, które sobie w legowisko ułożył. Śmierdziały stęchlizną, potem i krwią, ale jemu akurat to zupełnie nie przeszkadzało, nikomu tez zresztą, bo gości nie miewał w ogóle. Teraz ledwo dał się wyciągnąć, zagościła w jego serduszku nadzieja, ale szybko ja zadeptał rozumiejąc, że niewiele w swoim stanie może zrobić.
Liam zmacał palcami kawałek czegoś co było kiedyś kocem i zacisnął na nim swoje łapska. Był, czuł, że potrzebował kąpieli, ale sam na ślepo nic nie był w stanie uczynić, a bał się, że mógłby w błazeński sposób pozbawić się życia na własne życzenie. Jęknął parę razy przekręcając się to w lewo, to w prawo. Ostatecznie zamarł w bezruchu kładąc się na brzuchu i chowając głowę w szmatach. Powinien teraz zasnąć, dać czasu minąć, ale na ślepo tak samo się czuł jak podczas snu, w dodatku koszmary nękały jego schorowany umysł nie pozwalając się w zasadzie wyspać. Dryfował więc myślami gdzieś daleko, jeszcze z czasów, gdy miał wzrok, wyobrażał sobie jakieś przyjemne rzeczy.
Ostatecznie nic więcej nie mógł zrobić.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 23:43  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
 — Hej, halo~
 Odrobinę przyciszony głos rozległ się w pomieszczeniu, zdradzając z miejsca nutkę niepewności. Nayami z reguły nie certoliła się z konwenansami i gustowała w wielkich wejściach, ale tym razem intuicja nakazała jej wysilić resztki kulturalnego wychowania i nie męczyć i tak już przybitego człowieka. Już od jakiegoś czasu wyłapywała kiepski nastrój Liama, miała jednak nadzieję, że to tylko przejściowy stan. Tak się przecież każdemu zdarzało raz na jakiś czas, że chodził skwaszony i tylko by na wszystkich warczał. No, dla niektórych był to permanentny sposób na życie, ale takie przypadki należało rozważać osobno.
 Ostatecznie widząc, że chandra psiego zwiadowcy utrzymuje się zdecydowanie zbyt długo, postanowiła zadziałać. Nie żeby mogła zrobić wiele, ale miała dużo dobrej woli i zdecydowanie zbyt szeroki wachlarz wspaniałych pomysłów na rozjaśnienie dnia każdemu marudzie. Najtrudniej było znaleźć skuteczną metodę, a potem już przecież szło z górki.
 — Mogę ci jakoś pomóc? — Z początku prawie zapytała czy wszystko w porządku, na szczęście w ostatniej chwili ugryzła się w język. Byłaby to zdecydowanie nietrafiona wypowiedź zważywszy na fakt, że nieszczęsny wymordowany stracił wzrok w bardzo tajemniczych okolicznościach. Klątwa dosięgła aż dwóch członków gangu, ciężko więc, by Leather nie wiedziała o zajściu – szczególnie, że drugiego nieszczęśnika osobiście eskortowała do Edenu na anielskie oględziny. Sprawa wyglądała fatalnie, a chociaż udało się nawiązać kontakt z jakąś ważną szychą społeczności skrzydlatych, możliwości wyleczenia niefortunnych ślepców nadal nawet nie majaczyły na horyzoncie. Ogólnie rzecz biorąc, beznadzieja.
 Ale Nayami nigdy nie dawała się beznadziei; nie zamierzała też pozwolić, by wujaszek krokodyl pogrążał się w złym nastroju i jeśli tylko mogła coś zrobić, by poprawić mu humor, żadna okoliczność nie mogła jej przeszkodzić w wykonaniu tego zadania.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 12:45  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
Liam oblizywał właśnie wargi, suche i spękane, kiedy w delikatny sposób mu przerwano posiedzenie i pogrążani się w szaleństwie. Mh, musiał chyba gdzieś w międzyczasie poszukać czegoś do picia, bo jednak to cały dzień zdaje się niczego do ust nie wziął. Przekręcił głowę, a jego puste spojrzenie padło w kierunku mniej więcej drzwi, chociaż też nie wycelował dobrze. Brakowało mu wprawy w posługiwanie się dźwiękiem, jednakże coraz lepiej już sobie radził. Gdyby natura obdarowała go innym zwierzęcym typem, może nawet obszedłby się bez tego wzroku, w końcu całe życie i tak był na jedno ślepy. A może odkąd się zaraził wirusem to na jedno oślepł? Nie pamiętał. Z tego wszystkiego zorientował się, że amnezja, przynajmniej dotycząca jego "poprzedniego" życia postępowała, bo coraz mniej pamiętał. Może to przez to co teraz musi przeżywać? Albo wirus już mu tak całkiem robi papkę z mózgu, że mu pamięć wyczyszcza sam, że dziczeje, albo jest blisko temu by całkiem doznać pomieszania zmysłów.
Zebrał się w sobie, pociągnął łapy pod siebie i dźwignął z wyraźnym i głośnym stęknięciem. Z bólem zmusił się do prawie siedzącej pozycji, chociaż tak naprawdę nic mu nie było. Liam musiał kaszlnąć parę razy zanim mógł się odezwać.
- Pytasz o to co leży... - znów kaszel -... w zakresie twoich możliwości.
Znów zajął się kaszlem. Jego gardło to była jak Sahara, jak te piaski pustyni przed kryjówką psów. Wręcz czuł jakby ostatnie co jadł to ten cały piach, taki zgrzyt między zębami. Chrzęst układający się w słowa, których nigdy nie powie, bo był zbyt dumny. Właśnie, duma. Jeden z powodów dla których jeszcze się nie powiesił. Bo był zbyt dumny by się tak po prostu wypiąć na swoje życie.
- Pić.
Wykaszlał, podnosząc się już całkiem do siadu.
- Miło, że... - kaszl - ktoś przyszedł.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 15:43  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
 — No... raczej tak. Cudów jeszcze nie umiem robić, chociaż gdyby ci bardzo zależało, mogę spróbować — odpowiedziała, wplatając w łagodny ton nutkę rozbawienia. Nie było takiej rzeczy, której Leatherówna nie podjęłaby się dla dobra swojej psiej rodziny, a i tak zazwyczaj trzymano ją z daleka od wszelkich niebezpieczeństw i wyzwań. Tym bardziej była z siebie dumna po otrzymaniu awansu na opiekunkę magazynu, przyjmując to jako swego rodzaju dowód zaufania dla swojej osoby. Może przynajmniej niektórzy wreszcie przestaną traktować ją jak dziecko!
 — Pić? Już się robi! — Liam nie mógł oczywiście zobaczyć szerokiego uśmiechu na twarzy wymordowanej, jej entuzjazm był jednak niemożliwy do przeoczenia. Cieszyła się na samą myśl o tym, że może w czymś pomóc; ledwie padła lakoniczna prośba, Nayami już kombinowała, jak by ją tu sprawnie spełnić. Po jakiś napitek musiałaby oczywiście pójść, pytanie tylko po co i dokąd. Gotowa była nawet pobiec, chociaż jej serce z pewnością ostro by ją za to ukarało. Ze wszystkich darów natury, które dostała przy urodzeniu, tego nie znosiła chyba najbardziej. Zawsze odzywał się w niewłaściwym momencie i psuł wszystkie plany, brutalnie przypominając, jak słaba i bezbronna może w rzeczywistości być.
 — Oj weź, to drobiazg. Skoczę tylko po prowiant i zaraz wracam! — zadeklarowała, po czym sprężystym krokiem wyparowała z nory.
 Wróciła po może kilku minutach, swoje nadejście zwiastując nieco przyciężkim oddechem oraz odgłosem kroków słyszanym już z ziemnego korytarza. Ręce miała pełne najróżniejszych dóbr, które przytargała tak ze swojej kwatery jak i z odwiedzonej po drodze kuchni. Przecież bez sensu byłoby, gdyby co chwila biegała po to czy owo, skoro mogła teraz zgromadzić zapas i już normalnie, po ludzku umilić czas nieszczęśnie pokrzywdzonemu.
 — Zdobyłam wodę — oznajmiła, podając Liamowi do ręki sporą szklaną butelkę. Tak było najwygodniej przetransportować napój w większej ilości, krokodylek zaś wyglądał tak, jakby jedna szklanka miała mu nie wystarczyć. — Mam też jabłka, marchewkę i wysępiłam jeszcze kanapkę, jakbyś chciał. — A gdyby nie, sama z chęcią się nimi zajmie. Do jedzenia nie trzeba jej było specjalnie zaganiać, więc w duchu nawet liczyła na to, by Chart nie miał ochoty na cały przyniesiony przez nią prowiant.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 19:15  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
Machnął ręką.
- Tak się tylko - zakasłał - droczę.
Przecież nie żądałby niczego, to, że akurat teraz poprosił o coś do picia wynikało z tego, że zanim by sam dotarł gdziekolwiek i chwycił cokolwiek co nie jest alkoholem, to dziewczyna mogłaby się już rozmyślić z wizyty u krokodylka. Zwykła oszczędność czasu, ona wiedziała gdzie szukać i widziała co brała. Liam siedział i czekał, pokiwał tylko głową na jej słowa, nasłuchując jak odchodzi. Przecierał oczy, niby ze zmęczenia, niby taki zwykły odruch przez tą całą ślepotę. Chociaż walczył z tym to zbyt długo nie umiał się powstrzymywać. To tak jakby ktoś ci sypnął czymś w oczy, bo to rzeczywiście podobnie wyglądało tylko... bardziej upiornie. Zacisnął pięści kiedy go tak sobie wyobrażał. Obrzydliwość. Przy tym bycie chodzącym żywym trupem było niczym poezja w bajce dla najmłodszych.
Zreflektował się dopiero wtedy kiedy wracała z powrotem. Kobiecy głos obudził go z zamysłu, ponownie, że nawet się wzdrygnął, udawał przytomnego. Nie odzywał się jednak do czasu, aż w jego biedne łapy nie trafiła magicznym sposobem butelka. Przez moment "zawiesił na niej wzrok", rozpoznając suchymi opuszkami palców fakturę szkła. Ten moment może nie trwał dłużej niż mrugnięcie powiekami, ale dla niego, w takim stanie było ważne. Czym sobie zasłużył na taką uprzejmość? W psach zawsze każdy dbał o siebie, chyba, że jeden na drugim w magiczny sposób wymusił posłuszeństwo. Ale nikt, nigdy, z własnej woli nie pomagał. I nawet jeśli kiedy ktoś psa zaatakuje to całą sfora gryzła z zjadliwością diabła, to przy takich prostych rzeczach byłoby wręcz wstydem pytać.
W końcu wziął łyk. Pierwszy był mały, skąpy, aby tylko gardło zwilżyć. Dopiero potem obudziło się w nim pragnienie i chęć pochłonięcia wręcz całej zawartości butelki na oczach dziewczyny. Ugryzł się w porę w język i ostatecznie wziął niewiele, takimi samymi, drobnymi łyczkami. Jak małe dziecko.
- Dziękuję, ale nie jestem głodny.
Skłamał. Był głodny jak diabli, ale nie miał apetytu. Od dwóch dni nic nie jadł, najwyżej pił, czasem żołądek, paskuda, się odzywał, ale zwykle wystarczyło to, że musiałby poprosić kogoś o wsparcie, wtedy też zwykle żołądek się ściskał i nie prosił przez dłuższy czas. Zresztą, od czasu do czasu wychodził "zapolować" na jakąś padlinę, a o te nie było aż tak trudno w świecie oszalałych wymordowanych.
Westchnął, trzymając w dalszym ciągu butelkę w dłoniach. Nie miał gdzie jej odstawić, zresztą, jeszcze po drodze wywaliłby się z nią i stracił cenną ciecz. Chociaż tutaj zwykło się dbać bardziej o wódę nie wodę.
Liam przesunął swój zad tak by zrobić miejsce dla niej, jeśli chciałaby z tego skorzystać. Maniery, tępy bucu, maniery.
- Coś się stało, że przyszłaś?
Spytał, bo nie dowierzał, że przyszła tutaj bo jej się w życiu nudziło czy coś. Zawsze chodziło o coś, a krokodyl martwił się najbardziej o to, że miałby zostać za coś podciągnięty do odpowiedzialności.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 20:40  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
 — Jesteś pewny? Jakby co, to mów. — Była odrobinę zaskoczona takim brakiem apetytu. W kwestii jedzenia jak nigdy sprawdzała się zasada "jak dają, to bierz"; na Desperacji nie gardziło się żadnym pożywieniem, a na samą myśl o diecie można było umrzeć ze śmiechu. Nayami nabrała więc lekkich podejrzeń, że jej towarzysz może jeszcze zgłodnieć i zmienić zdanie. Na szczęście i tak nie zamierzała sama na raz zjadać wszystkiego, więc w razie czego powinni uniknąć rozczarowania. Na razie zabrała się ochoczo za chrupanie jednej z marchewek.
 Przysiadła się w miejsce przygotowane jej przez Charta, pozostały prowiant układając sobie na skrzyżowanych po turecku nogach. Nie za bardzo wiedziała co zrobić teraz; spontaniczny plan przyjścia nachmurzonemu kompanowi z pomocą był bardzo szlachetny, posiadał jednak tylko kilka pierwszych punktów. Teraz zaś, gdy zrealizowała je wszystkie, pozostawała wyłącznie improwizacja. Leather zaś nie była za bardzo zorientowana w tym, jak należy pocieszać ofiary straszliwych klątw, przez które nagle traci się wzrok i, w ramach bonusu, chęć do życia. Podejrzewała, że raczej nie warto zagadywać o tej właśnie kwestii, a ewentualną rozmowę skierować na jakieś przyjemniejsze tory. Gdyby tylko umiała ciekawie opowiadać! Sama często łapała się na tym, że zasłuchana w czyjąś historię traciła całkowicie kontakt z rzeczywistością, a więc i zapominała o bieżących problemach. Niestety, chociaż gaduła była z niej sakramencka, przy dłuższym kontakcie mogła raczej męczyć niż zafascynować. No i w porównaniu ze swoimi opiekunami, którzy przeżyli na ziemi setki lat i zgromadzili całe mnóstwo różnych opowiastek i anegdot, nie miała wielkiego pola manewru. Nie tylko ograniczało ją kilkanaście lat egzystencji ale też fakt, że jej większość spędziła w ścisłym otoczeniu psiej kryjówki. Kogo by coś takiego interesowało?
 — No, zauważyłam, że wyglądasz tak trochę smutno. A nie chcę, żebyś chodził smutny — wyłożyła z rozbrajającą szczerością. W zasadzie nawet nie domyśliła się, że Liam spodziewał się po niej raczej wizyty w interesach niż zwykłej uprzejmości. Dla niej jednak zależność między złym humorem Charta a potrzebą natychmiastowego udzielenia pomocy była właśnie tak prosta.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 21:15  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
- Pewny. Jak zgłodnieję to wyjdę na zewnątrz, przekąszę padlinkę jedna czy dwie. Krokodyle nie jedzą marchewek.
Uśmiechnął się mimowolnie na sama myśl o tym jak mógłby wyglądać on, ogromny, sześciometrowy wór mięśni i kłów bierze się marchewkę i przegryza tak jakby robił to zazwyczaj z kośćmi. Och, jakby on teraz schrupał taką świeżą kosteczkę, jeszcze z wciąż mięciutkim szpikiem. Oblizał się na samą myśl, że mógłby teraz mieć tutaj coś takiego, ale znając same warunki dogs to jedyne kości jakie by znalazł to swoje własne jakby za bardzo wciskał nos nie tam gdzie trzeba.
Liam przez moment starał się sprawdzić, czy aby na pewno mówi prawdę. Tyle, że... nie miał jak. Gdyby widział, to mógłby zgadnąć zamiary, a tak to mógł najwyżej zgadywać, jak przez głuchy telefon. I znów wracamy do punktu wyjścia, czyli jak bardzo czuł się bezużyteczny. To wszystko doprowadzało go niebywałej frustracji i tylko żelazna wola pozwalała mu jeszcze jako tako normalnie się zachowywać. Ale wszystko było widać prawie jak na dłoni, jego marszczący się nos, zaciśnięte pięści, sporadyczne westchnięcia czy nawet sztuczny uśmiech na twarzy, mówiący - nic mi nie jest! - a wszyscy i tak wiedzieli jaka jest prawda, potakując grzecznie głowami.
- Jesteś pewna? Żadnych skarg, zażaleń, wzywania na dywanik?
Wyraził w końcu swoje obawy co do jej faktycznej wizyty u krokodylka. Przez chwilę jeszcze zbierał się z myślami. A co, jeśli niepotrzebnie wyskakiwał z takim pytaniem? Jeszcze jakby przyszła Ev, to by zrozumiał tę całą otoczkę troski wokół jego osoby. Ale z tego co pamiętał, to i z nią nie najlepiej było. Och, co to za plaga na ich wszystkich zeszła. Zdawałoby się, że w końcu przyszła kara za ich ludzkie docinki, tylko czemu akurat wtedy kiedy Liam ledwo co przebudził się po trwającej tyle lat śpiączce.
- Wybacz. To było nieuprzejme.
Wysilił się coś trochę na jakiś uprzejmy ton. Skupił swoje myśli na butelce, w ten sposób jakoś mijała u niego ta negatywna energia. Niewiele to dawało w porównaniu z ogólnym problemem, ale przynajmniej Ins nie powinna czuć się jak... niechciany element? Mogła przecież tak pomyśleć, że od samego początku krokodyl nie chciał rozmawiać. Cieszył się, tylko wyczuwał w tym podstęp.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 22:56  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
 — Och, okej. Tym lepiej, zostanie więcej dla mnie — stwierdziła beztroskim tonem, tylko lekko wzruszając ramionami. Zaraz też jej słowa zaginęły za odgłosami chrupania, bo nawet jeśli sama nie była głodna, owoce i warzywa mogła wpychać w siebie w dowolnych ilościach. Zresztą, wszyscy jej zawsze powtarzali, że to zdrowe! A że przy tym smaczne, to tym lepiej. Czasami, gdy nastawały gorsze czasy i z jedzeniem było krucho, ciężko było wmuszać w siebie pozbawione smaku papki i inne mało pociągające dania, nawet jeśli żołądek wołał o litość. O ile przyjemniej było schrupać właśnie taką marcheweczkę, czasem jakąś kalarepę czy różne takie, których nazw czasem nie pamiętała... a może wręcz nikt ich już dawno nie znał.
 — No serio mówię, przecież bym ci nie kłamała — odpowiedziała już z zawoalowaną nutką oburzenia. Co jak co, ale nie miała żadnych powodów do zatajania swojego zamiaru, szczególnie skoro był tak prosty. Czyżby nie sprawiała wrażenia istotki o dobrym serduszku, która pierwsza rusza na ratunek przygnębionemu znajomkowi? No... okej, tu musiała przyznać, że niekoniecznie plasowała się na pierwszym miejscu prawdopodobieństwa, ale też nie była to rzecz aż tak trudna do uwierzenia. Widocznie musiała jeszcze popracować nad swoim wizerunkiem wśród członków Psiarni.
 — Oj weź, to nic. — Machnęła tylko ręką, zdecydowanie nie mając zamiaru chować urazy o taką drobnostkę. Przyszła w końcu nie po to, by się kłócić, ale żeby wprowadzić nieco optymizmu do przytęchłej od zmartwień atmosfery. Przywykła już zresztą do tego, że czasem traktowano ją jak element tła, zawadzający tylko przy poważnych sprawach. Zachowanie bardzo uzasadnione, gdy była jeszcze dzieckiem i faktycznie niewiele mogła wnieść do poważnych kwestii, teraz jednak wyrosła już nieco, miała nawet swój własny rozum i faktycznie nie lubiła być pomijana. Mogła jednak zbyć takie zdarzenia machnięciem ręki, bo po co się tym przejmować.
 — W sumie to gdzie żyją krokodyle? — palnęła ni z tego, ni z owego. Potrzebny był jakiś neutralny temat, a kwestia tych gadzin w zasadzie nurtowała dziewczynę od dłuższego czasu. Jedyny osobnik tego gatunku, jakiego miała okazję spotkać, siedział właśnie tuż obok i nawet nie był stuprocentowym krokodylem.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.19 18:16  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
Mimo wszystkiego Liam czuł, że pogrąża się w smutku. Im bardziej cieszył się z tego, że mógł sobie z kimś porozmawiać, że ktoś go odwiedza, poświęca czas z własnej woli to tym bardziej żal robiło mu się jego własnej egzystencji, tego, że nawet jeśli żył to marnie. Podobno, wszyscy inni którzy mieli styczność z Apokalipsą to żyli jeszcze biedniej, z zegarkiem wsadzonym w dupsko, więc teoretycznie powinien się cieszyć. W końcu mógł skończyć znacznie gorzej, z nieuleczalną chorobą, która z każdą minutą ukrócała twój żywot. Ha, wtedy faktycznie żyłby jak pies, kilka lat najwyżej.
Postukał paluszkiem w butelkę. Coraz bardziej czuł, że nie miał o czym rozmawiać. Cokolwiek by mu nie przyszło na myśl było od razu zatruwane w jakiś magiczny sposób i zwykle kierowało jego spojrzenie na świat w tylko i wyłącznie czarnych barwach. Marniał dosłownie w każdym spojrzeniu i gdyby Ins się przypatrywała bardziej dokładnie, to zauważyłaby, że Liama trawi coś gorszego od samej śmierci.
Popatrz na mnie swoimi oczami, dziewczyno, popatrz i powiedz mi, że będzie wszystko w porządku.
I remember when, I remember when I lost my mind. Nucił mu złośliwie mózg.
- Na bagnach. Zwykle tam. W wodzie. Gdzie pływają chrupkie, soczyste ryby, gdzie łatwo wciągnąć coś pod wodę. Nieuważne stworzenie, chcesz przejść przez rzekę? Takiego o.
Oblizał się niepostrzeżenie anim dziewczyna mogła wyłapać taki szczegół. Im bardziej o tym myślał, tym bardziej robił się głodny... ale przecież warzyw nie będzie jadł, nie jest jakimś królikiem, żeby sałatę wcinać. Nawet jeśli wciąż był człowiekiem, to w znacznej części był już wybitnym i wybrednym mięsożercą nieprzystosowanym do jedzenia warzyw. Niemniej, jak było trzeba to się przymuszał, ale krokodyl był jednym z niewielu stworzeń które jadły raz, a dobrze, a potem nie jadały wręcz miesiącami.
Liam poczuł nagłe ukłucie w głowie, odruchowo się za nią łapiąc jedną dłonią. Wydał z siebie głos w stylu "ugh", ale chwilę potem już siedział jakby nic mu nie było. Skrzywił się, zniesmaczenie na jego twarzy było wręcz wyczuwalne.
- Starasz się być taką dobrą duszą, prawda? Taką myszką wśród ujadających kundli. Małą... szarą...
Znów się oblizał. Tym razem z premedytacją.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.19 20:02  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
 Przypatrywała się swojemu rozmówcy bardzo dokładnie, korzystając z tego, że i tak nie mógł tego zabiegu zauważyć. Nie mogło więc umknąć jej uwadze, że był naprawdę przygnębiony; coraz bardziej wątpiła, czy będzie w stanie jakoś mu pomóc, nie traciła jednak nadziei. W końcu lepiej zrobić choć trochę, niż tylko siedzieć z założonymi rękami i tylko patrzeć, jak Chart pogrąża się w rozpaczy. Nie wybaczyłaby sobie takiego zaniedbania wobec żadnego z członków gangu, nawet tych nie do końca przez siebie lubianych. Tym bardziej więc trudno by jej było odpuścić opiekę nad Liamem, do którego była w jakiś sposób przywiązana. Zdarzyło im się już w końcu współpracować podczas wyprawy po leki i dobrze wspominała tę przygodę.
 — O, to nie wiedziałam. To umiesz pływać? Albo lubisz siedzieć w wodzie? — drążyła, coraz bardziej ciekawa różnych aspektów życia jako gadzi wymordowany. Wiedziała już, że niektóre mutacje rzutowały przejęciem pewnych nawyków od swojej zwierzęcej cząstki. Czasem były to oryginalne zwyczaje, innym razem jakieś życiowe przeszkody, a i zdarzały się, wiadomo, plusy. U siebie nigdy nie zauważyła czegoś podobnego, chyba żeby liczyć brak oporów przed konsumpcją surowego mięsa... ale to mógł równie dobrze być klasyczny przykład symptomów desperackiego wychowania. Dlatego tak bardzo interesowało ją, na ile częste są takie zjawiska i jak wyglądają dla różnych osób.
 — Myszką? — powtórzyła za Chartem, wyraźnie rozbawiona. — Raczej daleko mi do myszy, tak sądzę. Myszy są praktycznie bezbronne i cichutkie. — W przeciwieństwie do Nayami, głośnej jak nieboskie stworzenie... no i zdecydowanie bardziej przypominającej drapieżnika niż maleńki gryzoń. Wilk, w którego potrafiła się przeobrazić, zdecydowanie bardziej pasował dla określenia jej charakteru.
 — Po prostu dbam o swoich. Jeden słaby punkt potrafi zniszczyć całość, a utrata jednej osoby może doprowadzić stado do zguby — dodała nieco filozoficznym tonem. Była to jedna z tych sentencji, które wpojono jej jeszcze w dzieciństwie; prawie na pewno podłapała ją od Ourella, chociaż nie miała pewności. Wszystkie te dawne dzieje nieco rozmywały się w jej pamięci, ale sedno pozostało. Jej opiekunowie mogli się cieszyć, że trud włożony w wychowanie młodej wymordowanej w większości nie poszedł na marne.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.19 20:59  •  Nienazwane przytulisko Empty Re: Nienazwane przytulisko
Musiał się zastanowić nad tym pytaniem. Po prawdzie nigdy nie myślał nad tym czy przez swoje wewnętrzne zwierzę zaczął je przypominać. Jasne, jadł mięso i zazwyczaj tylko tyle. A ponieważ za każdym razem jedząc innych wymordowanych czuł się jak kanibal, to ograniczył się do jedzenia wyłącznie padliny. Martwemu to i tak wszystko jedno, a on miał chociaż pod tym względem czyste sumienie. Fakt, tylko nie liczył do tego jego napadów szału, które zdarzały się raczej często. Oh, przypomniał sobie o swoim senpaiu, szalonym Kirinku, dotkniętym tą sama przypadłością. Mógłby wrócić po Liama, poszliby razem porobić coś szalonego.
- Nie... nie sądzę. Wolę piaski pustyni. To chyba przez to, że obudziłem się na środku takiej po tylu latach spania.
Podrapał się po policzku. Tak zwykle bywało kiedy musiał nad czymś myśleć i w dodatku jeszcze myślał przy kimś, co niektórzy mogliby uznać za niecodzienny widok. Jakby tego było mało kichnął, pociągnął nosem i jeszcze go dłonią wytarł. Znów go coś ukłuło. Miał mętlik w głowie. Brzęczało coś nad jego uchem i prawdopodobnie były to słowa Insomnii, tylko nie mógł się na nich skupić na tyle by je zrozumieć. Mysz, mysz, mysz... i kot? Myszy były dobre. Dzięki ich podstawowej funkcji w hierarchii bardziej skomplikowane stworzenia mogły żyć. Wilki mogły żyć dzięki myszom. I koty.
Ale kiedy skupił się na następnych słowach to nagle jakby wszystko w nim zamarzło. Sopel lodu wbił się tak bardzo w serce Charta, że aż biło takim nienaturalnym chłodem. Był taki, prawda? Był niepasującym trybikiem w machinie, takim kulejącym kundelkiem, ostatnim w łańcuchu pokarmowym. Inni członkowie stada się martwili, to zrozumiałe. Zawsze się martwią, ale nie ci najlepsi. Oni musieli przeć naprzód by sfora była bezpieczna.
- Słaby punkt...
Po tych słowach Liam głośno się zaśmiał. Jak człowiek szalony, bezbłędnie opętany swoją beznadziejnością śmiał się, w głos, głośno, bez sensu, sakramentalnie się nim opatulając jak kołderką w zimową noc.
- Swoją drogą nie pogratulowałem Ci awansu. Słyszałem o tym jakiś czas temu, ale chyba się mijaliśmy.
Rzucił, jak gdyby nigdy nic. Zupełnie jakby przed chwilą nie zaczął odwalać.
                                         
Liam ♥
Chart     Poziom E
Liam ♥
Chart     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach