Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Czy wino było oznaką zepsucia? Czy Taiyo, który pił wino mógł uchodzić za zdegenerowanego alkoholika, który zastrasza biedne dzieci, by oddały mu ciężko wyproszone od rodziców pieniążki, które miały być przeznaczone na lizaki oraz w wolnych chwilach włóczy się po opustoszałych, biednych dzielnicach szukając czegokolwiek co dałoby się sprzedać, by mieć za co pić? Otóż nie! I gdyby tylko mężczyzna usłyszał słowa Saiyuri o tym, że wino jest oznaką zepsucia po prostu by ją wyśmiał, uznając, że chyba zapomniała, że minęło szesnaście lat i nie są już dziećmi.
W końcu to tak, jakby Taiyo sądził, że dziewczyna nie może spać przez literaturę japońską, tak jak wtedy gdy nie mogła się zmusić do przeczytania lektury i na dzień przed ważnym sprawdzianem poprosiła Taiya by opowiedział jej o czym ta książka w ogóle jest.
Prowadzenie operacji poza murami miasta było dość rozsądnym posunięciem. Tylko głupcy czekaliby za murami licząc, że będą za nimi zawsze bezpieczni. Toteż poza murami operowało znacznie więcej żołnierzy niż tylko hycle i skrzydlaci, a więc pytanie Sai było całkiem sensowne. Nim jednak odpowiedział wziął łyk wina.
- Dość rozsądne, biorąc pod uwagę, że nie każdy powinien opuszczać miasto. - Nie było nic bardziej denerwującego niż konieczność porzucenia celu misji, który był już o krok przed nimi ze względu na to, że jakieś wojsko, które miało zapewnić im wsparcie osłaniając okolice miejsca akcji wpadło w pułapkę i dowództwo postanowiło, że życie żołnierzy jest ważniejsze niż cel misji. Nie dlatego, że nie było, dlatego że zostało lekkomyślnie narażone przez bezmyślnych generałów, którzy ukończywszy akademię oficerską nie znali realiów post apokaliptycznego pustkowia.
Wspomnienia prawie spowodowały, że nie odpowiedział na jej pytanie, dlatego też szybko dorzucił jeszcze jedno zdanie. - Jestem w Skrzydlatych i zwykle wykonuję misje zwiadowcze. - To było delikatne niedopowiedzenie. W istocie Taiyo jako członek oddziału specjalnego wykonywał wszystkie zadania, które były przydzielane Skrzydlatym, lecz to właśnie podczas tych misji najczęściej pełnił rolę pierwszej linii i zwiadu.
Wkrótce po tym zrobiło mu się jednak głupio. Nie przygotował tej kolacji. Nie chodzi tu nawet o chęci czy zdolności, a najzwyczajniej Taiyo nie miał na to czasu, skoro sam dziś wrócił później niż zwykle. Postanowił jednak, że nie będzie psuł tej chwili wyprowadzając Saiyuri z błędu i tylko uśmiechnął się na jej słowa.
- Trzymam Cię za słowo, tylko tym razem może wymieńmy się numerami telefonów i umówimy się na kolacje telefonicznie. - To oszczędzi im dyskusji o waleniu i pukaniu oraz oskarżeń o niszczenie ścian, które Sai lubiła formułować pod adresem swojego nowego (i starego) sąsiada.
Wyciągnął swój telefon i położył go na stole, a następnie podsunął go Sai, komentując to następującymi słowami:
- Po prostu wpisz swój numer - oraz uśmiechając się do niej po tym. Nie musiał się obawiać, że pozna jakieś ważne wojskowe tajemnice. Była w SPEC, a poza tym to był jego prywatny telefon i nikt nie pisałby na niego w sprawie wymagającej poufności. Jednak Reynard mógł nie przewidzieć, że dostałby wiadomość prywatną, którą mógłby chcieć zachować dla siebie.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

To wcale nie brzmiało tak źle, gdyby robili wycieczki na Desperację żeby pokazać ludziom jak wygląda życie poza murami to może cześć z tych niewdzięcznych, leniwych darmozjadów w końcu by coś zrobiła ze swoim życiem! Albo selekcja naturalna by ich dopadła. To była piękna wizja przyszłości, aż przypomniało jej się przypadkowe spotkanie łowcy w barze ze striptizem. Mieli naprawdę ciekawą dyskusję odnośnie świata w jakim im przyszło żyć. Mogła sobie pozwolić by puścić wodze fantazji, pośmiać się z debilizmu i być sobą. Patrząc na blondasa zastanawiała się czy nadal widzi w niej tą małą, rozpuszczoną dziewczynkę w różowych sukienkach i wstążeczkach?! Zmieniła się przecież tak bardzo, już nie była taka jak kiedyś. Czy jej sąsiad będzie w stanie to zaakceptować? Czy pozwoli jej być sobą czy będzie musiała nosić przy nim maskę tej dziewczynki którą kiedyś była. Zamknęła oczy na chwilę zastanawiając się nad tym nieco dłużej. "Cóż.. będę musiała się o tym już sama przekonać.." skwitowała biorąc do buzi kolejny kawałek sushi z łososiem.
Trochę czekała na odpowiedź ze strony chłopaka. Nawet przeszło jej przez myśl że może blondyn nie chce dzielić się tą informacją. Ale jak by ją zbył żeby uniknąć tego tematu to nie ciągnęłaby go za język, poszła by do znajomego se SPEC i wyciągnęła by wszystko z kartoteki Tai'a od momentu zapisania go do przedszkola! Czy była wścibska? Była! Akurat robiła większy łyczek wina gdy padła nazwa oddziału w którym był. I jak miała być szczera, to wykluczała ten oddział na starcie.  Zaskoczył ją tym, aż odstawiła kieliszek i przyjrzała się mu bardzo uważnie. Pokiwała głową na boki próbując go sobie wyobrazić z tymi wielkimi metalowymi skrzydłami przytwierdzonymi do jego pleców. "Kto by pomyślał.." przemknęło jej przez myśl gdy kąciki się lekko uniosły w łagodnym uśmiechu. - Więc jesteś skrzydlatym.. przyznam że mnie tym zaskoczyłeś.. choć nie powinnam była oceniać książki po okładce.. moje niedopatrzenie.. - odpowiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie. - Z drugiej strony.. - w głosie pobrzmiewała nutka fascynacji. Pochyliła się nieco nad stołem wbijając ametystowe, błyszczące ślepia w twarz młodzieńca. -.. skoro oboje działamy na terenie Desperacji.. to może mógłbyś mnie kiedyś przelecieć? Wiesz.. po tych dzikich terenach.. - nutka ekscytacji jedynie przybrała na sile. - Zawsze tego chciałam.. a skoro się znamy tak dobrze to chyba nie będziesz miał z tym problemu.. - puściła mu figlarne oczko. Przelecieć.. przefrunąć.. wiadomo o co chodziło! Przynajmniej białowłosej kobiecie. Chciała zobaczyć jak to jest poczuć wiatr we włosach nad ziemią. I potrafiła bardzo ładnie ubrać tą prośbę w słowa.
Widząc jak ten wyjmuje telefon lekko się uśmiechnęła. Szybko sięgnęła dłonią po urządzenie, w procesie lekko dotknęła palcami jego dłoni. Nie był to jednak zbyt znaczący gest w jej mniemaniu. Podsunęła przedmiot pod twarz i zerknęła na chłopaka mrużąc podejrzanie ślepia. - Nie będziesz mnie nękał nocami za to co ci robiłam w dzieciństwie? - brzmiała dość poważnie ale lekki uśmiech zdradzał rozbawienie które próbowała ukryć przed nim. Przejechała palcem po ekranie i coś kliknęło zmieniając ekran. Sai wlepiła spojrzenie w telefon i podniosła wzrok na chłopaka. Przez przypadek otworzyła najnowszą wiadomość. - Wow.. nie wiedziałam że lubisz takie rzeczy Lamarque.. ja też mam ci takie rzeczy wysyłać? - zachichotała pokazując mężczyźnie wyświetlacz z otwartą wiadomością i zdjęciem które zakrywało obecnie cały ekran. Pod spodem był napis który Saiyuri mu przeczytała na głos nieco powabniejszym głosem nadal trzymając telefon w powietrzu przed nim. - "Tęsknię tygrysie.. mrał.." - wymruczała jakby miała przed sobą kochanka a nie sąsiada z dzieciństwa. Robiąc przy tym koci gest skuloną w pseudo łapkę lewą dłonią, mrużąc przy tym nieco swoje fioletowe ślepia uważnie obserwowała blondyna. Miała teraz taki wewnętrzny ubaw, nie spodziewała się tak ciekawego wieczoru.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Sai zmieniła może ubranie. Nie chodziła już ubrana we wstążeczki i różowe sukienki - zresztą nawet by jej to nie wypadało. Choć wtedy na pewno znacznie szybciej by o niej usłyszał, gdyby dowiedział się, że SPEC ma medyka, który biega po polu bitwy mając na białych włosach różowe wstążeczki. Od razu pomyślałby o Sai.
Wtedy zacząłby ją stalkować o wiele wcześniej i zrobiłby to o czym kobieta również pomyślała, a więc wykorzystanie znajomości w SPEC i faktu, że każde z nich miało swoją osobiste teczkę, która zawierała niezwykle istotne informacje. Każde z nich znało przynajmniej kilka osób, które mogło mieć dostęp do takich teczek i które nie odmówiłyby drobnej przysługi ze względu na znajomość.
Niezaprzeczalnie jednak Taiyowi trudno byłoby uwierzyć, że Sai przestała być rozpuszczoną dziewczynką, która tupnie nóżką, gdy coś się jej nie spodoba. Już nawet wyobrażał sobie ile razy będą się kłócić, gdy kobieta będzie czegoś od niego chciała, a on jej odmówi. Nawet zastanawiał się, czy czasem nie będzie na niego czekać z oburzonym spojrzeniem, gdy zapomni o jej prośbie i nie kupi jej czegoś w drodze do domu. Zdecydowanie takie zachowanie pasowało Reynardowi do Sai.
Zresztą nie musiał długo czekać, by ujrzeć przykład przesadnie roszczeniowej postawy, gdy Sai zaczęła mówić o tym, by ją przeleciał. Najpierw było walenie i pukanie, teraz przelatywanie... czy oni na pewno po prostu jedzą sąsiedzką kolacje? Ktoś kto ich podsłuchiwał mógłby wyciągnąć nieco odmienne wnioski.
Z drugiej stronie kontekst był oczywisty i Taiyo nie zwrócił specjalnej uwagi na dwuznaczność słów swojej sąsiadki, a raczej na jej prośbę. Jego odpowiedź mogła jednak sprawiać wrażenie, że było inaczej.
- To dla mnie za szybko! - Nieznacznie uniósł głos, choć nutka rozbawienia i uśmiech skutecznie zdradzało, że nie jest teraz nawet trochę poważny. - Powinniśmy najpierw pójść na jakąś randkę, poznać się lepiej i wtedy możemy rozmawiać o przelatywaniu. - Powiedział już spokojniej, a następnie przeszedł do rzeczy wyjaśniając jej z czym wiąże się jej prośba.
- Wiesz, że to oznacza złamanie kilkunastu protokołów oraz wykorzystywanie wojskowego sprzętu do spełniania prywatnych zachcianek? - Darował sobie komentarz co do tego, że znają się tak długo wobec faktu, że widział ją ostatnio kilkanaście lat temu. I już mogło się wydawać, że Sai zacznie tupać nóżką, gdy Tai powiedział coś, co mogło ją odwieść od próby wymuszenia na nim zmiany zdania.
- Jeśli nadarzy się odpowiednia okazja to będę o Tobie pamiętał i Cię przelecę. - Czy ona sądziła, że zawstydzi go takimi dwuznacznymi aluzjami? Jakże się pomyliła, czego dowód Taiyo dał jej powtarzając dość niepoprawne sformułowanie za nią, choć bardziej precyzyjnie byłoby powiedzieć "przelecę się z Tobą".
- Czy ja Ci wyglądam na takiego, co mógłby nękać po nocach? - Zadał pytanie w odpowiedzi na słowa Sai, choć zdawał sobie sprawę, że ona nie sądzi, by to on mógł ją dręczyć nocnymi sms'ami a raczej było zupełnie odwrotnie i to ona miała już niecne plany i tylko chciała wybadać jak bardzo może go tym zdenerwować. To byłoby bardzo w stylu małej Sai, a ludzie się aż tak nie zmieniają.
Zdał sobie jednak sprawę, że w obliczu okoliczności jego pytanie mogło wydać się retoryczne. W końcu jedli kolacje w środku nocy i to wszystko nie za sprawą tej diabelskiej istotki - jak dawno jej tak nie nazywał w myślach, a ze względu na samego Reynarda. To Lamarque wszystko zaplanował i zorganizował, a także ściągnął kobietę do siebie, choć ta chciała tylko pracować.
- Ta kolacja się nie liczy. - Dodał dla wykluczenia ewentualnego kontrargumentu, choć z drugiej strony nieświadomie popełnił błąd, ponieważ wskazał jej argumenty, o których Kobieta mogła nawet nie pomyśleć.
- Takie rzeczy? O czym Ty mów... - Taiyo nie wiedział o co chodzi jego sąsiadce. Myślał, że może nie podoba jej się jego tapeta, bądź ikonki, lecz nie sądził, że ta naruszyła jego prywatność i zaczęła czytać jego wiadomości, a już na pewno nie, że na jego telefonie znalazła się TAKA wiadomość! Dlatego przerwał w pól myśli i z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w zdjęcie pokazane mu przez Sai na wyświetlaczu.
To znaczy nie tak, żeby nie lubił rozebranych kobiet. Lubił! Jednak przyznanie się do tej, oczywistej zresztą, rzeczy w takich okolicznościach było wyjątkowo niestosowne.
Było mu głupio. Nie wiedział skąd to zdjęcie wzięło się na jego telefonie, choć znał kobietę ze zdjęcia. Tyle że między nimi nie było niczego, co uzasadniłoby tak niepoważne sms'y w środku nocy - bo przecież sprawdzał telefon wieczorem i nie było tam tej wiadomości!
Było mu głupio, bo zaprosił swoją sąsiadkę żeby powspominać dawne czasy i odnowić znajomość, a zamiast tego wyszedł na kogoś kto trzyma na telefonie nagie zdjęcia. Co gorsze jego sąsiadka nie wykazała się zrozumieniem i nie przemilczała tematu - jak uczyniłby Taiyo, lecz postanowiła wyjątkowo okrutnie z niego żartować eksponując nadmiernie wpadkę, która żenowała mężczyznę.
Dlatego też gdy Reynard w końcu zrozumiał co tu się właśnie stało zamiast oparł łokcie na blacie stołu i schował swoją twarz w ten sposób, że oparł czoło na dłoniach patrząc na stół. Był wybitnie zażenowany sytuacją i jedyne co zdołał powiedzieć to:
- Po prostu wpisz swój numer. - Chciał powiedzieć naprawdę wiele. Wyjaśniać, że to musi być jakaś pomyłka i nie ma pojęcia skąd to zdjęcie. Czuł jednak, że to tylko spowodowałoby, że Sai jeszcze bardziej by mu dokuczała - znał ją na tyle dobrze. Może by nawet zażartował, że bardzo chętnie przyjmie jej zdjęcia, lecz był w zbytnim szoku, a okoliczności były dla niego zbyt żenujące, by miał ochotę na żarty.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Pięknie odbił piłeczkę, to mu musiała przyznać. Uśmiechnęła się lekko na pierwsze słowa protestu. Uniosła nawet brew w zaskoczeniu gdy wspomniał o przygotowaniach w które wchodziła niby randka. Zaśmiała się w duchu na te słowa, nadal był tak uroczy jak kiedyś. - Oczywiście że wiem.. inaczej bym nie prosiła.. - zaśmiała się ewidentnie rozbawiona postawą godną zapalonego wojskowego. Przypominał jej bardzo Ivo z oddziału eliminatorów, też miał pierdolca na punkcie zasad a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Czy Tai też taki był? Oparła się łokciem na blacie stołu i podparła podbródek na wierzchu dłoni patrząc na niego z lekkim uśmieszkiem. "Zwiad na terenach Desperacji.. hmm.." zamyśliła się jak daleko się mężczyzna posuwał na tych zwiadach. Ilu wymordowanych i łowców miał na sumieniu, zmrużyła nieco ślepia. "Co byś o mnie pomyślał gdybym ci powiedziała że pracuje z łowcą? Że fascynuje mnie ich rasa.. że nie wszyscy wymordowani są tacy źli za jakich nasz rząd ich bierze?" wyrwał ją z zamyślenia bardzo ważnym pytaniem. - Trochę tak.. biorąc pod uwagę okoliczności.. - tu zakręciła palcem wolnej dłoni koło dając drobnym gestem do zrozumienia że to spotkanie zaczęło się od nękania w nocy. W jej głosie jednak nie było ani krzty złośliwości, raczej rozbawienie całą tą sytuacją.
Złapała za kieliszek i zbliżyła go do ust. - Dla mnie się liczy.. postarałeś się.. szkoda by było tego nie uwzględnić.. - po tych słowach upiła mniejszy łyk zanim odstawiła kieliszek na stół. Nie pamiętała kiedy ktoś zrobił dla niej coś podobnie miłego, no może Faust, ale odkąd wysłali go na jakąś misję specjalną do innego miasta to się od tamtej pory nie widzieli.
Mina Lamarque'a była urocza, jak zrobił większe ślepka miała dosłownie ochotę poczochrać go po tych blond włosach. Widząc jednak jak ten chowa twarz przed nią, opierając czoło na dłoni figlarny uśmiech zniknął z jej ust. Pojawił się na niej lekki uśmieszek w zamian, tego mógł nie dostrzec. Przechyliła lekko głowę w bok nadal na niego patrząc w dość łagodny sposób. Obróciła telefon w swoją stronę przyglądając się przez chwilę młodej, roznegliżowanej dziewczynie. Była zgrabna, nie było się czego wstydzić jej zdaniem. Może za bardzo przywykła do tych typów którzy obróciliby całą tą akcję w żart, jak ona przed chwilą. Choć jeszcze przed chwilą Taiyo nie miał problemu z odbiciem jej piłeczki to teraz był strasznie zażenowany. Widziała to, ślepy by to zauważył. Wyszła z wiadomości i wklepała swój prywatny numer telefonu, mało tego zapisała się od razu w kontaktach jako 'Sai <3' i wróciła do ekranu startowego. Podnosząc się z krzesła powoli podeszła do blondyna. Położyła telefon przed nim, nachylając się nieco nad nim przy okazji. - Wyluzuj trochę Tai.. to tylko zdjęcie.. świat się już bardziej od tego nie popsuje.. - szepnęła mu na ucho dość miękkim, ciepłym tonem. Nie czuła się źle z tym że przed chwilą mu dokuczała troszkę z tego powodu. - Zaraz wracam.. - wymruczała po chwili i odsunęła się od niego idąc w stronę łazienki. Wszystkie te apartamenty były takie same, byłeś w jednym to byłeś w nich wszystkich! Zostawiła go na chwilę samego, stwierdziła że potrzebował tego by ochłonąć. A i jej ochlapanie pyszczka wodą nie zaszkodzi.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Taiyo i rygorystyczne przestrzeganie regulaminu? Zdaje się, że Sai pomyliła go z kimś zupełnie innym, gdyż Reynard miał zawsze stosunek dość luźny do zasad i swobodnie je naginał według potrzeb. Cała jego służba w szeregach SPEC była zresztą podobna. Nie wierzył w słuszność wszystkiego co głosił rząd i nie gardził łowcami. Może gdyby zmienić trzy książki z jego życia, bądź nie poznałby dwóch osób to sam zamiast teraz latać dla rządu po Desperacji byłby jednym z łowców.
Obecnie jednak wierzył, że jedyną słuszną drogą do przetrwania i odbudowania ludzkości było SPEC. Nie dlatego, że sama droga była najlepszą z możliwych. Była jedną z gorszych - Taiyo nigdy nie przepadał za autorytarnymi rządami - lecz obecnie nie było żadnej realnej alternatywy, a bezmyślność towarzyszące rewolucją łatwo może doprowadzić do prawdziwej tragedii.
Przynajmniej takie było zdanie Lamarqua. Stąd też gdyby dowiedział się, że Sai ma przyjaciela łowcę, to nie tylko nie pogardziłby tym, lecz również zaciekawiony wypytywał o jego motywacje. Natomiast Wymordowanych nie miał za zły, a jedynie za istoty bezmyślne i stanowiące zagrożenie dla ludzi. W przeciwieństwie do Sai nie miał okazji poznać ich bliżej, zwykle do nich strzelał i choć zdarzyło się kilka razy, że Ci wykazywali jakieś oznaki inteligencji, to zwykle i tak kończyło się na walce. Stąd Tai miał je za istoty, którym najbliżej byłoby do zombie ze starych, tandetnych filmów - bezmyślne, żądne krwi i stanowiące niemałe zagrożenie.
Gdyby natomiast Tai usłyszał, że nikt nie zrobił niczego równie miłego dla Sai co on od czasów pewnego pana co to się układał z Mefistofelesem, to zdziwiłby się niesamowicie! Dla Reynarda takie gesty były całkiem normalne. Nawet zacząłby się zastanawiać czy to nie wina podłego charakteru kobiety. Nie to, żeby była dla niego specjalnie podła, ale on był już przywykły do jej zachowań.
Tak samo gdy go wyśmiała - nie miało to wpływu na jego zażenowanie.
Jego reakcja była spowodowana przede wszystkim zaskoczeniem - nie spodziewał się, że w jego telefonie znajdzie się tego typu zdjęcie, nie wiedział o nim. Poza tym było mu głupio, że Sai to zobaczyła i już sam ten fakt był wystarczający by wprowadzić Taiya w zakłopotanie.
Świat może się nie popsuje. To zdjęcie mogło nie mieć żadnego wpływu, ale Taiyowi po prostu było głupio. Potrzebował chwili, by wyjść z szoku. Stało się to dopiero, gdy Taiyo był już sam i pierwsze co zrobił to napisał do kobiety ze zdjęcia, żeby uważała bardziej kiedy rozsyła swoje zdjęcia. Nie wysłał jednak tej wiadomości. Zakładał, że może być pijana na tyle, że nie zapamięta jego krytyki, wiec wolał poczekać na kolejny dzień.
Za to uśmiechnął się widząc jak Sai się zapisała. To wydało się takie urocze i dziecięce, takie jak wstążki ozdabiające kiedyś jej małą główkę. Poprawiło mu to nieco humor.
Zresztą nie był małym dzieckiem żeby rozpaczać nad tą wizerunkową wpadką zbyt długo. Dlatego też po chwili odłożył telefon do kieszeni i zaczął jeść, czekając aż Sai wróci. Kiedy już wróciła Taiyo uśmiechnął się do niej i postanowił zapytać o coś zupełnie innego - co by nie wracać do upokarzającego tematu!
- Jeżeli chcesz żebym podręczył Cię lataniem, to będziesz musiała znaleźć nieco czasu w w ciągu dnia. Nocą na Desperacji nic nie widać, choć chyba dobrze o tym wiesz. - W końcu o ile noc była w istocie piękna, to w miejscu, gdzie praktycznie nie było żadnych sztucznych świateł widać było tylko ciemność. Mieliby naprawdę miły lot, nie mogąc nic dostrzec. Może nawet wpadliby na jakieś drzewo, gdy próbowali je przelecieć.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Jak tylko weszła do łazienki, to zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie z lekkim uśmiechem. Stała tak przez kilka minut, potem podeszła do zlewu i odkręciła zimną wodę ochlapując nieco twarz. Przyjrzała się na spokojnie swojemu odbiciu w lustrze. W oczy rzucił się jakiś perfum stojący na szafeczce. Z ciekawości odczepiła zakrętkę i powąchała. "Ładny zapach.." przemknęło jej przez myśl gdy odłożyła perfum na miejsce i sięgnęła po ręczniczek. Przetarła nim twarz i oparła się o zlew dłońmi zastanawiając się ile chłopak potrzebował żeby ochłonąć.
Po dłuższej chwili wyszła z łazienki nucąc coś pod noskiem. Idąc obok Taia wsunęła palce w jego bujne blond włosy przeczesując je pieszczotliwie z lekkim uśmiechem na ustach. Doszła do swojego miejsca przy stole i grzecznie na nim usiadła. Spojrzała na sąsiada z łagodnym wyrazem twarzy który gościł na jej twarzy odkąd Tai spuścił wzrok z zażenowania. - Jasne.. dla ciebie znajdę trochę czasu za dnia.. - skomentowała nieco ciszej, ale wystarczająco głośno żeby mógł ją usłyszeć. Złapała za kieliszek wina osuszając go ostatnim nieco większym łykiem i odstawiła szkło na stole. - Masz może jakieś ulubione potrawy? Zbieram informacje odnośnie następnej kolacji, którą ja tym razem przygotuję.. - wolała wiedzieć, a nie że zrobiłaby pieczeń a on by oznajmił że jest weganinem. - Jakieś alergie pokarmowe o których powinnam wiedzieć? - dodała po chwili, jak robić rekonesans to porządny! Od deski do deski żeby było przyjemnie podczas kolejnego spotkania. Nie poruszała póki co żadnego wstydliwego tematu, trochę mu już napsuła pewnie krwi, niech się prześpi z tym wszystkim i ochłonie do momentu kiedy Sai nie postanowi znowu zabawić się jego kosztem w jakimś stopniu.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Wzrok Taiya w chwili, w której dłoń kobiety zanurzyła się w jego czuprynie zdradzał w pełni jego uczucia. Nie przeszkadzał mu ten gest, lecz nie spodziewał się go i stąd zdziwienie połączone z łagodnym uśmiechem - jakże różne od tego, które towarzyszyło mężczyźnie, gdy ujrzał nieszczęsne zdjęcie.
Gdy usłyszał, że znajdzie dla niego czas odpowiedział tylko krótko:
- Niezmiernie się cieszę - Posłał jej również całkiem przyjazny uśmiech.
Gdy jednak usłyszał jej kolejne słowa na jego twarzy pojawiła się zaduma. Nie był nigdy mistrzem kuchni, a w dzieciństwie gdy się znali to właśnie mała Saika częstowała go babeczkami, podczas gdy jego kuchenne wyczyny ograniczały się do dań najprostszych, nie wymagających wiele wysiłku i finezji w przygotowaniu. Natomiast po wstąpieniu do wojska przez długi czas nie miał czasu na nic specjalnego i dopiero ostatnio próbował swoich sił w trudniejszych potrawach.
Czy to jednak oznaczało, ze powinien zmierzyć Sai swoją miarą i wybrać coś w miarę prostego?
- Dawno nie miałem okazji jeść nic z rodzinnych stron. - Dopuścił się tu nieznacznego przekłamania, gdyż fakt, jego rodzina miała swoje korzenie w Europie, we Francji, lecz on urodził się w Japonii, tak samo jak jego ojciec i matka. Stąd jedynie z opowieści znał niegdyś zielone pola Prowansji, czy zatłoczony Paryż. Mimo to miał sentyment do tych stron i do kuchni, którą ostatnio jadł w dzieciństwie. Więc pasuje idealnie!
- Jeśli to nie problem najchętniej skosztowałbym wołowiny po burgundzku lub kurczaka w winie, no i nie pogardziłby też jakimiś serami. Tylko proszę... bez żadnych ślimaków. Nigdy ich nie lubiłem. - To nie tak, że piszący nie ma pojęcia o francuskiej kuchni i na szybko googlował jakieś pochodzące z niej potrawy. No dobrze. Tak właśnie było. Przepraszam za spam. Taiyo zdawał sobie sprawę, że potoczne mity mówiły, iż Francuzi to jedzą żaby i ślimaki, choć za tymi potrawami Reynard nigdy nie przepadał. Dlatego wolał uprzedzić, by później nie musieć jeść niczego z wymuszonym uśmiechem.
Natomiast ciekawsze było drugie pytanie. Czy Taiyo kiedykolwiek miał problem z jakimś jedzeniem? Nie mógł sobie teraz niczego przypomnieć.
- Nic. Niestety, jeżeli byś chciała mnie otruć musisz użyć do tego trucizny. - Uśmiechnął się do niej, a ton jego głosu jasno wskazywał, że nawet nie myślał sugerować jej złych intencji, lecz jedynie zażartował. Nie było sensu wybrzydzać, skoro dziewczyna postara się o wiele bardziej niż on. Trochę nawet było mu teraz głupio, że wszystko zamówił w drodze do domu. Następnym razem sam jej coś ugotuje! Tylko musi sprawdzić w wyszukiwarce jakiś dobry przepis. I zaprosić ją o normalnej porze.
- Nigdy nie pytałem... - a przecież znają się już tyle lat - jakie są twoje ulubione potrawy? Jak widzisz postawiłem na bezpieczne potrawy. - W końcu jeżeli wybrał coś tutejszego, to istnieje ogromna szansa, że nawet jeżeli kobieta za nimi nie przepada - a przecież widział jak jadła podobne dania w dzieciństwie, to nie będą one dla niej niezjadliwe. W końcu to przyzwyczajenie!
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Przechyliła lekko głowę w bok gdy wspomniał o potrawie z rodzinnych stron. "No tak.. oczywiście że coś z kuchni francuskiej.." uśmiechnęła się uprzejmie. Nigdy nie przyrządzała nic z tej specyficznej kuchni, nawet zahaczyła czasami o coś z włoskiej karty specjalności. Wszystkie potrawy które wymienił słyszała po raz pierwszy w życiu. "No to trzeba pogrzebać w internecie za przepisami.." pomyślała z wymalowanym entuzjazmem. Lubiła próbować nowe rzeczy i właśnie podsunął jej okazję d o tego.
- No dobrze.. niech będzie w takim razie coś francuskiego.. - zaśmiała się pod nosem sięgając po kieliszek. Upiła może ze dwa łyki odstawiając go na stół. Wstała z krzesła i zrobiła kroków w jego stronę, zatrzymując się w połowie stołu. Złapała za butelkę wina i kieliszek blondasa. - Nie martw się.. nie będę próbowała cię otruć.. dobrze mieszkać obok kogoś kogo się zna.. nie lubię prosić o przysługi obcych ludzi. - odpowiedziała nalewając mu do połowy wina. Po czym podała mu jego kieliszek i sięgnęła po swój. - Nie kręci ci się jeszcze w głowie od procentów? - spytała z lekkim rozbawieniem w głosie gdy lała wino do swojego kieliszka, również do połowy. Po czym odstawiła butelkę i łagodnym ruchem głowy wskazała mu żeby szedł za nią. Upatrzyła sobie jego wersalkę, wyglądała na wygodną! Miała dużo mięciutkich poduszek. Usiadła sobie wygodnie, opierając plecy o mięciutkie poduszki na oparciu Podciągnęła nogi pod siebie i podkupiła bose stópki pod tyłek siadając wygodnie w ten sposób. - Moje ulubione potrawy? Zdecydowanie Ramen.. zabiłabym za dobrze zrobiony. Jest jedna taka mała miejscówka w centrum, mają tani i przepyszny! Tylko wołowy, innego nie ruszę.. może kiedyś cię tam zabiorę? - wyjaśniła upijając łyczka wina, obracając cieczą w kieliszku delikatnie.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Excellemment - skomentował tym jednym, choć nie krótkim, francuskim słowem aprobatę Saiyuri dla wybranej przez mężczyznę kuchni.
Nie miał jednak pojęcia, że swoim wyborem dał jej kulinarne wyzwanie, zmuszając do wyjścia poza bezpieczne granice znanych dań i zapuszczenie się w nieznane lądy kuchni francuskiej. Gdyby wiedział, może zamiast ciepłego uśmiechu, który skierował w stronę kobiety sam by się zaśmiał, idąc w jej ślady?
Ufał jej. Przynajmniej na tyle, że ani z początku niezrozumiały ruch, ani jego następstwo - dolanie wina - nie spotkały się z większą reakcją Reynarda. Dopiero gdy przemówiła raz jeszcze na jego twarzy pojawił się ten sam łagodny uśmiech.
- Jesteś w zbyt dobrym humorze, bym mógł Cię posądzić o coś takiego. - Skomentował w myślach słowa kobiety dotyczące rzekomej obawy przed otruciem. W istocie w głowie Taiya nawet przez chwilę nie zrodziła się myśl, że Saiyuri mogła mieć wobec niego złe zamiary.
- Proś kiedy tylko zechcesz. - Nie ukrywał, że również jest w całkiem dobrym humorze. - Tylko pamiętaj, że zadań za Ciebie odrabiać nie będę. Mogę Ci jedynie i aż wskazać właściwą drogę. - zażartował udając, że znów są dziećmi i Sai mogłaby przyjść do niego prosząc o napisanie za niej wypracowania.
Poszedł za nią, choć szybko zamiast iść prosto zaczął stawiać kroki raz bardziej z prawej, a raz z lewej, przez co nawet mógł wydawać się jakby rzeczywiście procenty uderzył mu do głowy.
Musiał jednak upewnić się, że kobieta na niego spojrzy i dlatego zwlekał chwilę z podążeniem za nią, by mogła spokojnie zająć wybrane przez siebie miejsce. Do tego dodał jeszcze słowa.
- Z moją głową jest wszystko w porządku! - Podniósł nieco ton udając oburzonego, choć dość nieudolnie, gdyż zaśmiał się tuż po tym i wkrótce rozbawiony opadł na miejsce obok Saiyuri.
Czy Taiyo nie za bardzo lubił mięciutkie poduszki? Czy nie było ich nieco zbyt dużo?
- Skoro to specjalne miejsce, to niech i okazja będzie specjalna. Jeśli będziemy mieć szczęście trafić kiedyś na siebie na tym nieprzyjemnym pustkowiu - Desperacji, to zabieram Cię na Twój ulubiony ramen gdy tylko wrócimy do miasta.
Upił łyk wina, które cudem nie rozlało się podczas jego wygłupów - w dużej mierze dzięki rozsądnej decyzji Saiyuri by nalać tylko do połowy - i dodał jeszcze:
- Wiesz przecież jak bardzo lubię takie drobiazgi. - Mówił oczywiście o wszelkiego rodzaju tradycjach, symbolice. Jego zamiłowanie do teatru, w którym przecież często nawet strzelba wisząca na ścianie miała swoje znaczenie, sprawiło, że uwielbiał nadawać znaczenie rzeczom na pozór błahym. Takim jak świętowanie wspólnej misji ulubionym posiłkiem kobiety podawanym w dobrze znanym jej miejscu.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

Odwzajemniła jego uśmiech i pokręciła głową na boki. - Uroczy jesteś.. ale już zadań za mnie odrabiać nie musisz skarbie.. - roześmiała się lekko rozbawiona wspominając momenty kiedy faktycznie prosiła go żeby coś za nią napisał bo jej się nie chciało. Ale nigdy nie dał się przekabacić, nie działały te jej niebieskie ślepia na niego, nie pomagały własnoręcznie robione babeczki. Tai był nieugięty.
Obserwowała go uważnie jak lekko chwiejnym krokiem szedł w stronę wersalki. Zachichotała lekko rozbawiona tym widokiem. Ostatnio jak z kimś piła to sama została przepita przez Ivo! A teraz widząc jak jedna lampka działała tak na blondasa, to brała pod uwagę że po drugiej rozluźni się jeszcze bardziej. Spojrzenie mimowolnie utkwiło w kieliszku który trzymał, modliła się żeby jej nie oblał zawartością. Nie potrzebowała żeby jej bluzka pachniała procentami. Położyła dłoń na jego przedramieniu obracając się korpusem bardziej w jego stronę. - Możemy tam iść nawet bez okazji.. obsługa jest przemiła.. to malutki lokal, rodzinny biznes chyba. Obsługa zawsze jest bardzo miła.. - zaczęła zachwalać miejsce napawając się wspomnieniem pysznego ramneu. Upiła łyczek wina uśmiechając się do niego. - Oczka ci się błyszczą Lamarque.. jesteś pewien że możesz dalej pić? - w głosie była odrobina troski zmieszana z lekkim rozbawieniem nadal trzymając dłoń na jego przedramieniu na oparciu wersalki. - Wiesz.. ja po wszystkim dojdę o własnych siłach do swojego mieszkania.. a ty trafisz sam do sypialni? - dodała po chwili nadal nie kryjąc lekkiego rozbawienia jego stanem. Choć nie robiła tego złośliwie.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

- Wiem o tym, ale miło powspominać. - Pomyślał słysząc jej słowa, choć na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zresztą wiedział, że kobieta jest zbyt mądra by sądzić, że po tylu latach upieczenie babeczek, bądź zrobienie słodkich oczów zmieni nastawienie Taiyo do wykonywania za nią zadań domowych.
Co nie znaczy, że nie mogła całkowicie wpłynąć na jego zachowanie. Teraz na przykład Taiyo pozwalał sobie na żarty, na które zwykle by się nie zdobył - udawał pijanego!
I choć dobry humor mógł się wydawać płynąć ze zbyt dużej ilości alkoholu prawda była zupełnie inna. Ilość wina, którą Reynard wypił mogłaby wystarczyć, by wpłynąć na jego zachowanie w tak znaczący sposób gdyby wciąż był dzieckiem i to takim, którym był przed urodzeniem się Saiyuri.
- Wierzę Ci - zaczął kładąc swoją dłoń na jej ręce. Nie widział niczego złego, czy gorszącego w takim niewinnym kontakcie cielesnym. - I na pewno udamy się tam również bez okazji, jeśli tylko okoliczności będą temu sprzyjać. - W żadnym razie nie miał zamiaru jednak rezygnować ze świętowania ich pierwszej wspólnej misji w tamtym miejscu. Ten pomysł za bardzo mu się spodobał! W końcu ulubiona potrawa w bezpiecznym mieście to miłą odmiana po gruzowiskach nieprzyjaznej Desperacji.
Cofnął dłoń i poważny ton, którym mówił jeszcze przed chwilą, gdy ogarnęły go myśli o wykonywaniu zadań poza murami Miasta, szybko ustąpił, by w jego miejsce pojawił się ten sam, lekko rozbawiony Taiyo sprzed chwili.
Mógł odpowiedzieć, że trafi... mógł zgodnie ze swoim najlepszym przekonaniem zapewnić ją, że nie ma się o co martwić, a jednak nie wiedzieć czemu pozwolił sobie na mniej poważny ton:
- Jeśli nawet nie trafię, to jesteśmy u mnie. Mogę spać choćby i na ziemi. Może nawet pomyślisz, że potrzebuję pomocy i zaczniesz mi jej udzielać? W końcu byś mnie nie zostawiła tutaj w potrzebie.
Wizja Saiyuri, stojącej nad Taiyem i próbująca udzielić mu pomocy, gdy ten próbuje dobitnie dać jej do zrozumienia, że chce po prostu spać, była zabawna.
                                         
Taiyo
Skrzydlaty
Taiyo
Skrzydlaty
 
 
 

GODNOŚĆ :
Taiyo Reynard Lamarque


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach