Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 23.05.19 1:07  •  Drewniany domek - Page 3 Empty Re: Drewniany domek
 Mógł się tego spodziewać. Nie, Lazarus po prostu się tego spodziewał. Doskonale wiedział czym dla anioła zakończy się pierwsza próba zapalenia papierosa. Przecież pamiętał swoje początki nałogu. Odebrał drugiego papierosa, nie przerywając palenia swojego. Wykruszył z niego nadpalone kawałki tytoniu, prosto na podłogę, zupełnie nie przejmując się ewentualnym bałaganem i skręcił końcówkę tak, by reszta tytoniu nie wypadła. Papieros wylądował z powrotem w paczce, a ta w kieszeni bluzy.
Nie liczyłem, że od razu zaczniesz palić – odparł, a w jego głosie mimo to kryło się lekkie rozczarowanie.
 Wiedział jednak, że jeżeli nie teraz to następnym razem. Jeden raz czy drugi, ewentualnie siódmy zostawi Hanaela samego i sam pójdzie zapalić, a może skrzydlate stworzonko przekalkuluje wszelkie za i przeciw i w ogólnym rozrachunku wyjdzie mu, że lepiej zacząć palić niż tracić czas spędzany z podopiecznym.
Jeżeli ta opowieść zaczyna się na niemówieniu dzień dobry innym pierzastym, a kończy na pokazaniu języka komuś za plecami to sobie daruj. Nie zniósłbym takich okropności w twoim wykonaniu, brrrr. Degrengolada.
 Mądre słowo w ustach Borisa brzmiało niemal nienaturalnie, zupełnie do niego nie pasując, ale jemu samemu podobało się jak najbardziej. Brzmiało podobnie do marmolady, a może i nawet czekolady, a więc było słowem godnym, bo jedzeniowym. Było niemal pewne, że jeżeli łowca nauczył się go od kogoś, to ten ktoś z pewnością użył go w stosunku do czegokolwiek związanego z istnieniem Borisa.
Jesteś pewny, że wiesz co mówisz? – padło rozbawione pytanie, gdy usłyszał propozycję swojego stróża – Moje biedne kurczątko, ledwo się dymem zachłysnęło i już mu rozumek od tlenu odcięło. Wyschnie na wiór jak będziesz tak kombinował. Palenie nie jest dobre. Jest złe. Od tego się zdycha w męczarniach. Od wierzenia w moje opowiastki też.
 Stróż swoim wcześniejszym manewrem odsunięcia się, chcąc nie chcąc, zajął większą część łóżka, więc mimo wcześniejszych planów Boris pogodził się z jego zaanektowaniem. W obecnej sytuacji było to nawet lepsze.
Połóż się i śpij. Skończę palić i też idę.
 Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Mimo obrzucenia całego pomieszczenia uważnym spojrzeniem, raczej nie znalazł dla siebie dobrego miejsca. Najwyraźniej tradycją będzie już spanie na podłodze, blisko ognia i co najważniejsze - z Bubusiem. Westchnął ciężko, spokojnie dopalając papierosa.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.19 12:15  •  Drewniany domek - Page 3 Empty Re: Drewniany domek
Był męczący. Jego podopieczny był męczący, ale co zrobić? Anioł, gdy już się uspokoił i przeszła mu fala przeprosin i wyrzutów sumienia, uniósł w końcu wzrok na Borisa. Jego twarz zmieniła wyraz na naburmuszony, nadając mu jeszcze dziecinniejszego niż zawsze wyglądu. Nie czuł się komfortowo, kiedy Boris się z niego naśmiewał, ale z jednej strony sprawiało mu to ulgę. Cieszył się, że choć jedna osoba uważała go za wcielenie niewinności. Sam miał się za kogoś totalnie innego, beznadziejnego, najgorszego.
Nie. Zaczyna się od czegoś innego. Poza tym, ja wiem o tobie bardzo dużo, ty o mnie... Tyle co nic. Poza byciem „nieopierzonym kurczakiem”, który się do ciebie przyczepił... Chyba masz pustkę, nie? – Dlaczego, Hanaelu? Dlaczego uważasz, że dopychanie się do czyjegoś życia jest takie konieczne? Tyle razy radziłeś sobie z oddzielaniem prywaty od funkcji, zarówno gdy nie miałeś ciała, jak i teraz, gdy je już masz. Co za mizerny stróż, który woła o atencję.
... Też kłamałem i kradłem, moja klątwa nie wzięła się znikąd. Nie mówię tu o uszczknięciu jednego owocu z czyjegoś krzaka, a o prawdziwych kradzieżach. Dalej nie uważam tego za coś najciekawszego, a-ale... Nie chcę być dla ciebie obcym, który dyktuje ci jak masz żyć. Uważam, że nie na tym polega funkcja anioła stróża. – Poruszył wolno barkami, uniosły się i opadły niespiesznie. Naprawdę zdawało mu się, że był bardzo samotny. Żałosne.
Byłoby ci szkoda robić mi przykrość, Boris. Bawisz się ze mną, ale w odpowiednim momencie się wycofujesz. Jestem całkowicie poważny i jestem w stanie ci ufać... – Przez twarz anioła przemknął lekki uśmieszek.
Wiem, że niektórzy się wyłączają, gdy prawi się im kazania, ale wiem też, że sam się przy nich nie poddaję. Każde zdanie w moim życiu mówiłem już tyle razy, że mógłbym się poddać setki razy, uznając, że mielenie językiem jest bezcelowe. Wszystkie znaczenia mogłyby się zatrzeć, ale tak nie jest. I nie będzie. Nic ci nie szkodzi spróbować. Nawet jeśli tylko jedna na ileś opowieści będzie prawdziwa... To dla mnie, dla nas, będzie sukces. Życie grzesznika nie jest życiem straconym w żaden sposób.
  Co anioł chciał właściwie powiedzieć? Dać mu sygnał, że cokolwiek się nie stanie, będzie go kochał i dbał o niego? Zapewnić, że może znajdzie się dla niego miejsce tam, gdzie dawniej był Bóg? Że jego dusza nie zostanie pochłonięta przez piekło po śmierci? Boris Azarow był dla starego stróża nieustanną zagadką i nowością. Tak naprawdę obaj uczyli się życia w takiej relacji na bieżąco. Świat był inny. Świat był... Świat się mylił. Mógłby być taki piękny, gdyby dość wielu ludzi chciało czynić dobro.
Nie położysz się ze mną? – spytał sennie anioł – jest... Jest dość miejsca. Co prawda skrzypi niemożebnie, ale wiesz... – Kolejny lekki uśmiech. Hanael ściągnął okulary i ułożył je przy nodze łóżka. Nie powinny skończyć podeptane. I może okoliczny pieseł ich nie dorwie. Bubuś może też nie.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.19 23:34  •  Drewniany domek - Page 3 Empty Re: Drewniany domek
 Nie miał zamiaru zmarnować ani sekundy z delektowania się papierosem, ani jeden okruszek tytoniu nie miał prawa się przetrwać, więc łowca nie poddał się dopóki o wiele gęstszy dym palonego już filtra nie wypełnił mu płuc. Zdążył odzwyczaić się od tych miejskich wygód, nawet w kwestii nałogu. Skrzywił się, choć dobrze wiedział, że nawet to było o wiele lepsze od notorycznego plucia kawałkami tytoniu ze źle skręconych desperackich fajek.
... brzmisz jak zwykły stalker albo namolny fan, wiesz? Zakładam, że w ogóle nie czujesz się nie w porządku z posiadaniem tej wiedzy. Nadawałbyś się do wojska. Oni też szpiegują swoich obywateli. Dla ich dobra.
 Lazarus wątpił żeby w jego życiu znalazło się coś na tyle ciekawego, by Hanael wysłuchiwał o tym od innych aniołów z wypiekami na twarzy, ale sam fakt, że jakieś skrzydlate duszki wydmuszki radośnie szastały sobie informacjami o nim, w ogóle nie przypadł mu do gustu. Przez chwilę myślami odpłynął w kierunku mieszkańców miasta. Ciekawe czy im było łatwiej to znieść? Byli przecież do podobnych manewrów ze strony władzy przyzwyczajeni. Boris zwyczajnie powinien o to zapytać Ishidę, ale podejrzewał, że ten weźmie go za pierdolniętego albo uzna, że łowca nagle zainteresowany aniołkami, ma zamiar zakończyć swój żywot i zacznie go pilnować - byle nie zrobił tego w jego mieszkaniu - a wtedy nici z nielegalnego dokarmiania Chiki chipsami i podkradania tych saszetek z mięskiem w potrawce. Ciekawe czy naprawdę były robione z kotów skoro te widniały na opakowaniach.
 Hanael miał rację. Jego podopieczny prawie się wyłączył, gdy tylko padła wypowiedź składająca się z więcej niż jednego zdania i w żadnym nie znalazło się nawiązanie do jedzenia. Mimo to słowa stróża wybiórczo do niego dotarły. Ciężkie westchnięcie idealnie wpasowało się w wyznanie anioła o jego dawnych przewinieniach.
Za dużo kłapiesz dziobem. Jeżeli chcesz nadal się za mną pałętać to musisz nauczyć się, że lepiej trzymać język za zębami. Wyjątki od reguły są trzy. Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem, wołanie na żarcie i wszelkie opłacalne desperackie ploteczki. Łapiesz? Pewnie, że łapiesz. Nie masz innego wyjścia.
 Łowca podniósł się z łóżka i przeciągnął, by rozprostować kości. Nie doczekał się jednak znajomego strzelenia w stawach. Podobnie jak Hanael nie doczekał się żadnej głębszej reakcji na wyznania. Obaj najprawdopodobniej byli zawiedzeni dokładnie tak samo. Podszedł do jedynego odsłoniętego okna, by zorientować się czy nadal teren był czysty i nikt się nie zakradł, przerywając zwiad tylko na chwilę, by rzucić dzieciakowi spojrzenie pełne zażenowania. Pstryknięciem palców posłał niedopałek prosto w dogasające płomienie kominka.
Wydaje mi się, że jesteś już na tyle dużym chłopcem, że zaśniesz sam.
 Podstawiając pod drzwi jedno z krzeseł, by pełniło rolę ostrzegawczej blokady, zganił w myślach anioła zarówno za głupie pomysły jak i całkowity brak ostrożności. Naprawdę był jak jakiś kurczak, co ledwo wykluł się z jajka. Za dużo ćwierka i zaraz go coś zeżre.
 Chwycił torbę anioła i wytrząsnął próbującego schować się w niej kota. Pchlarz został ułożony przy aniele, żeby dzieciak miał jakąś przytulankę na noc. Sam Boris zajął miejsce tuż obok kominka, pod ścianą korzystając z ostatnich chwil ciepła. Ułożył karabin tak, by mógł w każdej chwili po niego sięgnąć i pozwolił Buremu wpełznąć na swoje kolana. Mimo, że plany objęcia warty były naprawdę ambitne i wzniosłe to zmęczenie wzięło górę i w końcu dezerter zasnął.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.19 14:04  •  Drewniany domek - Page 3 Empty Re: Drewniany domek
Ciężki przypadek, oj tak. Hanael, gdyby nie był sobą, zapewne już by się zniechęcił do dalszych prób współpracy z Borisem. Mógł jedynie wszystko znosić, cierpliwie oczekując poprawy, do której podopiecznego popychał. Desperaci byli trudnymi podopiecznymi. Wielu nie rozumiało, że życie mogłoby być lepsze, że bywało spokojniejsze. Żyli w wiecznym biegu, uciekali przed każdym zagrożeniem, tylko po to, by w innych okolicznościach samemu je stanowić. Nie potrafił jednak winić tych ludzi bądź każdego z automatu uznawać za złego. Wiedział, że pewne prawa, nawet te boskie, wymagały poprawek. Przynajmniej dopóki świat tak wyglądał.
  Musiał przestać o tym myśleć. Czuł ciągły smutek, a nie chciał, by to przenosiło się na jego podopiecznego. Nie chciał być bardziej uciążliwy niż był, a nie czuł się przecież z tym dobrze. Miał być dla niego ulgą, podnosić go na duchu i opiekować się nim. Radość Borisa, jego bezpieczeństwo i bliskość Boga — to były jego dość skromne i typowe cele. Był temu całkowicie oddany.
A ty jesteś zbyt niemiły – wymamrotał, choć nie było to do końca tym, co uważał. Boris w słowach był oschły, jednak w środku czuł często rzeczy inne niż te, o których mówił.
Zdawało mi się, że lubisz rozmawiać, a tu... Niespodzianka. Ogółem... Nie mówię dużo. Przecież wiesz... – A fakt, że Boris powiedział coś innego, trochę go zasmucił. Był w stanie to poniekąd zrozumieć, ale to przecież nie była do końca prawda. Ułożył się mimo wszystko na łóżku, w dodatku sam, na uwagę skinąwszy głową.
Nie jest takie niewygodne. Gdybyś chciał, to możemy się zmienić. Jak ogień zgaśnie to mnie obudź! Nie marnuj żadnych zasobów.
  Jakby znowu chciał udowodnić, że umie myśleć oszczędnie, po desperacku. Chciał być przydatny. Zamknął oczy, chcąc usnąć, jednak jeszcze przez dłuższy czas nie był w stanie. Poczuł jak obok niego opada coś, słyszał dźwięk szabrowanej torby, ale nie chciał zwracać na to większej uwagi. I tak pozostawało już coraz mniej czasu na jego sen, bo zwykł wstawać wraz ze słońcem.
  Przespał całą noc z wtulonym w swój bok kotem, którego niemal machinalnie zaczął głaskać tuż po przebudzeniu. Boris... Boris niczego nie chciał, nie robił kłopotów, nie budził go. Anioł nie czuł się dotknięty w niewłaściwy sposób, kot nie został zjedzony, łowca siedział przy dogasającym ogniu, a pies wyglądał jak siedem nieszczęść.
  Hanael podniósł się z łóżka, co nie umknęło uwadze psa. Ten otworzył ślepia i zaczynał już warczeć, jednak dostrzegłszy, że to tylko ten kolega, który go wcześniej leczył, kiwnął jedynie ogonem, nie spuszczając go jednak z oka. Anioł dorzucił drewna do ognia i rozpalił go raz jeszcze swoją mocą, po czym przysiadł na łóżku, wyciągnął z kieszeni nożyk i, korzystając ze znalezionego tu drewna oraz muzy w postaci Bubusia, zaczął strugać proste w budowie figurki piesków. Te były nieduże, już nastolatek mógłby je zmieścić w zaciśniętej wokół nich dłoni i w momencie, gdy Boris już się budził, anioł zrobił chyba cztery, z czego dwa były praktycznie takie same. Jego dłonie nie zniosły najlepiej przygody z rękodziełem; delikatnie pokaleczone, pokryte osadem i pyłem typowymi dla zabaw z drewnem. Ciężko mu było przez moment poruszać palcami w sposób inny niż ten, do którego je zmuszał przez ostatni czas. Pomachał lekko do podopiecznego i strzepnął obierki z drewna z siebie, po czym zsunął się nogami na podłogę. Sięgnął po okulary, nasunął je na nos, a w międzyczasie znudził się też kot torebkowiec, który przeciągnął się i miauknął. Zdecydowanie był głodny... Tak jak i Hanael.
Dzień dobry – przywitał wszystkich. – Gotowi do dalszych przygód?
  Cóż, on sam nie był, ale chciał zabrzmieć przyjaźnie.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.19 16:16  •  Drewniany domek - Page 3 Empty Re: Drewniany domek
 Spanie na siedząco wcale nie było dobrym pomysłem, mimo iż totalnie niezamierzonym. Zmęczenie ostatnimi wydarzeniami było zbyt silne, by coś tak błahego jak niewygodna pozycja mogła zbudzić Lazarusa w środku nocy. Pożałował tego wszystkiego dopiero nad ranem, gdy nawet podniesienie głowy, dotychczas opartej o ścianę, do pionu sprawiło nie lada problem. Potarł ręką ścierpnięty kark, natychmiast próbując w rozmazanym obrazie odnaleźć Hanaela.
Czemu mnie nie obudziłeś? – wychrypiał niewdzięcznie, zupełnie ignorując fakt, że wyrwany ze snu najpewniej tylko i wyłącznie zrobiłby aniołowi krzywdę.
 Przetarł zaspane ślepia i dopiero teraz zauważył, że ogień palił się na nowo, Bubuś już dawno nie spał na jego kolanach, a za oknem na powrót było już jasno. W dodatku dzieciak wyglądał na zajętego własnymi sprawami. Boris musiał spać znacznie dłużej niż zamierzał. Na domiar złego miał ochotę wrócić do spania, choć tym razem już zwinąć się wygodnie na podłodze, jak najbliżej źródła ciepła. Wiele silnej woli kosztowało go jednak podniesienie się, czego również zaraz pożałował, bo miał wrażenie, że wszystko boli go znacznie bardziej niż po jakiejś bójce, i to takiej zakończonej widowiskowym skopaniem łowcy ku uciesze całego tłumu agresorów.
Co jest na śniadanie? – mruknął, podchodząc do stróża z pałętającym się pod nogami psem.
 Na samą myśl o jedzeniu, głos mu złagodniał, a wszelkie próby przeciągnięcia się, by choć trochę rozgrzać zastane mięśnie nie były już takie męczące. Dopiero gdy jego wzrok padł na to, co znalazło się w dłoniach anioła zamarł. To nie było żarcie.
 Moment, czy ta pierzasta skurwiałka cały ranek poświęciła na struganie drewnianych psiątek zamiast na przygotowanie żarcia? Boris rzucił stróżowi pytające spojrzenie.
Bubusie są na śniadanie, tak? Po jednym dla każdego. Doskonale. Jakie ja mam szczęście, że jesteś taki zaradny i o wszystkich dbasz.
 Bury słysząc swoje imię, natychmiast dźgnął Borisa mokrym nosem w udo, domagając się okazania tego co było przedmiotem całego zainteresowania i faktycznie po krótkiej chwili dostał do oględzin jeden z kawałków drewna. Zawiedziony, że nie są to psie chrupki, podreptał do drzwi i usiadł pod nimi. No tak, Hanael psa też nie wyprowadził z rana, bo po co.
Zbieraj zabawki, młody. Wszystkie – rzucił do anioła, oddając mu drewnianego pieska – Nie zostaniesz tu. Ogarnę ci lepsze miejsce, a nie taką chujnię.
 Powinien go tu zostawić i poczekać aż sam do niego przybiegnie z podkulonym ogonem jak tylko jakieś wymordki zrobią sobie z niego zabaweczkę albo przyszły obiadek, ale ten nieradzący sobie na Desperacji purchlak był zbyt nieporadny, by narażać go na takie rzeczy. Boris cierpliwie poczekał aż dzieciak pozbiera wszystko, samemu w międzyczasie wypuszczając Burego na dwór i przeszukując pobieżnie domek, by zwyczajnie pozabierać z niego wszystko co jeszcze mogłoby się przydać. Po odegraniu w buggy najtrudniejszej partyjki tetrisa (łącznie z użyciem żywego inwentarza), zwyczajnie się stąd wynieśli.

[ z tematu x2 ]
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach