Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 26.04.19 3:11  •  Drewniany domek Empty Drewniany domek
Drewniany domek NWlb6Qa
Drewniana chatynka, zbudowana bardziej w stylu zbliżonym do zachodniego, najprawdopodobniej została wzniesiona już po końcu świata. Wnętrze to właściwie tylko izba (ma jednak poddasze), która fortunnie została wyposażona w piec. Jest tu łóżko które trzyma się już chyba tylko na dawno złożoną obietnicę, można tu znaleźć też zdemolowane regały, stół czy inne meble. Konstrukcja została już kilkukrotnie połatana deskami, przez które i tak przelatuje świszczący wiatr. Na poddaszu znajdują się właściwie jedynie graty i pamiątki po dawnych właścicielach, nadgryzione już w dość brutalny sposób przez ząb czasu. Okolica porośnięta jest suchą, żółtawą trawą i nie zanosi się na to, by stan rzeczy w najbliższej przyszłości uległ zmianie.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.19 3:13  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
Anioł Hanael był istotą cierpliwą i pełną rodzicielskiej miłości ukierunkowanej na swojego podopiecznego. W milczeniu bądź w uprzejmości znosił wszelkie uszczypliwe słowa idące od Borisa, starał się koić jego niepokój, choć nie miał ku temu podstaw innych, niż chęć bycia miłym. Krocząc u boku wyższego mężczyzny uśmiechał się niepewnie w charakterystyczny, zamyślony sposób. Chciał wierzyć, że z psem nie będzie wcale tak źle, jak się spodziewał, że być może.
Jak dawno został ugryziony? – Zapytał, kiedy już byli stosunkowo blisko od domku i zaparkowanego przed nim samochodu. Cóż, na dobrą sprawę mogliby tu przeczekać noc, o ile i stąd ktoś nie kazałby im sobie iść. Wzdrygnął się na sama myśl o dziwnym panu z kapliczki i skrzywił się nieznacznie. Kiedy podeszli do samochodu, leniwie wychyliła się z niego łysawa głowa i spojrzała na obu proszącym wzrokiem. Krótkie skomlenie przeszło w piski. Serce anioła łamało się na same dźwięki świadczące o nieszczęściu innych istot, nie musiał nawet znać przyczyn, by od razu chcieć nieść poszkodowanym jednostkom pomoc.
Już dobrze, patrz, przyniosłem ci braciszka. Chodź, pokaż łapkę, to ja… – Hanael odezwał się do psa w sposób przepełniony troską, jednak jego głos był boleśnie przyciszony. Kot znajdujący się w torbie westchnął ciężko, gdy ta została odstawiona na ziemię. Soleil wyciągnął łagodnie rękę do psa, by dać mu ją powąchać; Bubuś pewnie dalej był wystraszony i zszokowany.
Za chwileczkę już przestanie boleć. Słowo – mówił tak, jakby pies był kompetentnym rozmówcą. Ton anioła był łagodny i delikatny. Unikał patrzenia zwierzęciu w oczy, nie chcąc go prowokować. Obrócił się do Lazarusa.
Potrzymaj go, żeby się nie szarpał. Jeśli zerwie kontakt fizyczny między nami, potrwa to dłużej. Boris… – Uśmiechnął się szerzej, ale wciąż niepewnie. – Wszystko dobrze. Nie umrze, nie powinien kuleć, choć pewnie będzie przez jakiś czas z racji odruchu.
 Położył dłoń na rannej łapie psa, drugą ręką z kolei poklepał go po łebku, nazywając Bubusia dobrym pieskiem. Delikatne ciepło i jakby niepewne światło zaczęło wydzielać się z dłoni, której używał do leczenia psa. Palce jeszcze nie czerniały, jednak Hanael był przygotowany na ból. Potem po prostu zajmie się własnym małym cierpieniem, jednak najpierw trzeba było zadbać o nieszczęsnego psa.
W co się właściwie tym razem wpakowałeś…? – Zerknął na swojego podopiecznego w dość sceptyczny sposób, jednak cały czas mówił cicho, spokojnie i łagodnie.


|| Nie udało mi się za wiele wyłuskać z opisu ataku na Burego, ale sądząc po systemie rzutów obranym przez MG tamtego wydarzenia, stwierdzam, że rana jest średnio groźna (wypadło powodzenie, ale nie połowiczne ani nie z dodatkowym bonusem). Będzie leczona cztery posty.

Moc leczenia: 1/4.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.19 16:54  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
 Poganiając anioła niemal co krok, nie pozwalając mu nawet na chwilę odetchnąć i warcząc za każdym razem, gdy próbował zrobić cokolwiek - chociażby poprawić torbę na ramieniu - co mogłoby go spowolnić o ułamki sekund, Boris zwyczajnie wyżywał się na nim, odreagowując swój strach o psa. Na dobrą sprawę strach zaszczepiony właśnie przez Hanaela, swoim dziwnym doborem słów. Wcześniej łowca beztrosko zakładał, że to tylko draśnięcie i nic nikomu nie będzie.
Nie wiem... Dwie godziny temu? Godzinę? Nie mam żadnego zegarka, kurwa mać.
 Teraz pies na pewno umrze, bo przecież nie znał czasu w dokładności co do minuty. Boris pobladł jeszcze bardziej. Nie wiedział do czego to aniołowi potrzebne, ale to na pewno miało ten sam związek co podanie wagi przy doborze leków.
 Okolica samochodu i tego przeklętego domku wyglądała na niezmienioną, najwidoczniej nikt nieproszony nie kręcił się w pobliżu, a wychylający się z pojazdu psi łebek tylko potwierdził wcześniejsze podejrzenia. Nikogo być nie mogło, bo psiatko nadal trwało na miejscu, wyraźnie ucieszone powrotem Lazarusa i łaskawie akceptujące towarzystwo jego stróża.
 Łowca pozwolił Hanelowi zająć się Burym, wierząc, że ten niczego nie spartaczy. W końcu już kiedyś był świadkiem tego jak przydatne mogą być jego moce. Widać odkładaną na bok torbę, natychmiast ją macnął, wyczuwając pod materiałem coś, co najpewniej było kocim udkiem. Jedzenie? Anioł przyniósł im jedzenie! Kolejne macnięcie, tym razem po brzuchu i niezadowolone jedzenie smagnęło go przez materiał pazurami, więc Boris szybko odpuścił. Przywołany zresztą przez anioła.
 Posłusznie, choć mało delikatnie złapał psa za wyliniały kark i zmusił go do rozpłaszczenia się, blokując mu łapkę przed cofnięciem jej w tył. Oboje rzucili aniołowi niezbyt zachwycone spojrzenie. Bubuś mając mu za złe trzymanie dłoni na bolącej przecież łapce, a Boris uważając, że na pewno wcześniej straszył go z czystej złośliwości. Oboje zdawali się nie okazywać żadnej wdzięczności. Pies zdążył jeszcze wysunąć jęzor i próbować oślinić leczącą go dłoń.
Nic takiego tym razem – zapewnił niemal od razu, choć mało wiarygodnie – Po prostu pewnemu wilkowi nie spodobało się, że ruszam czyjeś zwłoki. Durny łeb. Sam nie żarł, ale jak ja ruszyłem to nagle oburzony się zrobił. Ale spokojnie, nie żarłem ich. Pozabierałem tylko rzeczy. Tego wilka też, będę miał fajną skórkę jak już go wyprawią.
 Najwyraźniej rozwianie podejrzeń co do kanibalizmu i uczynienie z tego zwykłego ograbiania zwłok miało być czymś, co uspokoi stróża.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.19 17:59  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
Kiwnął głową w reakcji na informację na temat tego, jak stara jest rana. Mimo wszelkiego pyłu i piachu, nie powinno wdać się żadne poważniejsze zakażenie, a psi język powinien godnie dbać o stan pogryzionej łapy. Poprawił na nosie okulary, odgarnął włosy z twarzy, żeby mu nie przeszkadzały.
To nie jest źle. Naprawdę. Jakby to była kwestia dni, mogłoby być słabo... Ale jeżeli to chwila... Spokojnie... – zapewnił swojego podopiecznego głosem tak delikatnym, jak futro kilkumiesięcznego kociaka. W tej chwili przypominał absolutnego, wyidealizowanego wręcz anioła, tak bardzo niepasującego do nieprzyjaznego otoczenia. Obmacany po udku kot miauknął ze zniecierpliwieniem i wylazł z torby niemrawo, ledwie przeciskając się przez ograniczonych rozmiarów dziurę. Spojrzał na Borisa z wyrzutem i niemą groźbą.
 Anioł obrzucił Azarowa czujnym spojrzeniem, które pasowało do dorosłego, który przyłapał dziecko na czymś nie do końca dozwolonym. Przez moment jednak tkwił w milczeniu, mieląc potencjalną odpowiedź. Mówić mu o zagrożeniu wścieklizną czy przemilczeć...? Głęboki wdech, ciężki wydech.
Boris... Mam nadzieję, że nie złapał wścieklizny. Zachowania tego wilka były dziwne... Na pewno to nie był wymordowany? Może... Powinienem go pogrzebać...? – Spuścił wzrok, jednak nie zabierał ręki z rannej łapy psa. – Mam nadzieję, że nie dopuszczasz się bezczeszczenia zwłok ludzkich? – spytał z pewnym wahaniem, zaraz zaciskając usta w cienką kreskę. – Może nie chciał, żebyś robił krzywdę jego przyjaciołom, którzy już odeszli...

Moc leczenia: 2/4
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.19 18:32  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
 Ręka mu cierpła, miał ochotę puścić Burego, ale doskonale wiedział, że ten gałgan tylko na to by czekał, co zresztą potwierdzały rzucane mu co chwilę wymowne psie spojrzenia. Nieme obietnice rozpłaszczonego Bubusia nigdy nie były zbyt wiele warte, Boris to wiedział.
Miał wcześniej zawiązaną łapkę, bo krew się lała, ale jak już przestał się bać to ciągle ją szarpał, więc mu zdjąłem.
 Nawet nie wiedział czy tak powinien zrobić czy zupełnie inaczej. To były wyżyny jego medycznej wiedzy. Jak krew się leje to czymś zawiązać, jak boli to zeżreć garść najbliższych tabletek. Nic więc dziwnego, że w tej kwestii w pełni ufał aniołowi. Przynajmniej w momencie, w którym chodziło o psa, a nie jego samego.
C-co? Nie będziesz grzebał Bubusia...
 Strach na powrót zawitał w czerwonych ślepiach, tym razem jednak podjudzony realną groźbą pogrzebania mu żywcem towarzysza, najpewniej profilaktycznie. Chyba tylko fakt, że wyjątkowo wziął sobie do serca przytrzymywanie psa w nieruchomej pozycji sprawił, że Hanael nie oberwał. Również profilaktycznie. Trudno się zamachnąć na tak ograniczonej przestrzeni z zajętą ręką.
Wilka pogrzebać? – powiedział w końcu, gdy już dotarł do niego cały sens jego wypowiedzi i pokręcił przecząco głową – To niemożliwe. Już go oddałem do przerobienia. Za jego mięso dostanę dywanik z jego futra... albo kocyk... albo szamańskie łaszki. Jeszcze nie zdecydowałem.
 Przybrał minę winowajcy, czując się jakby zeżarł całe jedzenie na kilka minut przed pytaniem anioła czy coś dla niego zostało.
Ale nie martw się, będziesz mógł pożyczać. W sumie to był spory wilczur, więc może faktycznie wymordowany. Mam nadzieję, że nie przemieni się w czasie ściągania futra, bo jakaś ludzka wydmuszka mi nie jest potrzebna.
 Na wzmiankę o bezczeszczeniu zwłok tylko wzruszył ramionami. Nie robił tego? Nie wiedział co to? A może to było jedno z jego stałych zajęć i próbował tylko aniołka zbyć z tego niewygodnego tematu. Zresztą zwłoki to zwłoki, im jest już obojętne co się z nimi dzieje. Przynajmniej taką miał nadzieję.
To nie byli jego przyjaciele, tylko wojsko. Nie było go przy nich, gdy umierali, więc na pewno nie był ich tresowanym psiątkiem, a nawet jak był to powinien mi być wdzięczny za wolność.
 Zero wdzięczności od zapchlonego bydlaka, a jej brak od razu skojarzył mu się z gościem z transportera. Był wysoki, więc może wilcza postura miała w tym jakieś odzwierciedlenie. Ale pogardził Lazarusem dwa razy, więc za trzecim porobi za jego kołderkę do spania. Tak należało traktować innych, tak należało żyć.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.19 19:11  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
W sumie dość dobre wyjście... Zawsze dobrze jest zatamować krwawienie, jeśli już się zdarzy. Lepiej uważać, żeby nie było naprawdę groźne. Po jakimś czasie samo się zasklepiło, tak plus minus. Jest dobrze. Nie bez powodu się mówi, że coś się goi jak na psie – uspokoił swojego podopiecznego, na co pewnie jeszcze miał wpływ sposób, w jaki wymawiał kolejne słowa. Powoli, bez stresu, z zabójczym wręcz spokojem. Wszystko miał pod kontrolą, a przynajmniej takie wrażenie sprawiał. Każda sekunda była warta świeczki, każdy oddech zdawał się idealnie wykalkulowany. Lubił takie sytuacje. Lubił, kiedy wszystko było spokojne i szło niemal idealnym rytmem.
N-nie, nie psa, Boria, wilka... Wymordowanego... – Chciał od razu wyciągnąć przed siebie ręce w kojącym geście, jednak powstrzymał ten odruch, by nie odrywać dłoni od psa. Kot natomiast przeszedł się obok Lazarusa i zaczepił go kilkukrotnie kiwającym się ogonem.
Mam wrażenie, że już prawie gotowe, ale... Wybacz mi, mój miły, wolałbym nie bawić się w szamana... To sprzeczne z moimi przekonaniami i z tym, kim stworzył mnie Ojciec – odmówił grzecznie. Poczuł, jak cofa mu się spożyty posiłek, kiedy jego podopieczny wspomniał o ściągniętej z człowieka skórze, jednak w porę zapanował nad nieprzyjemnym odruchem swojego ciała. Pobladł natomiast i wzdrygnął się mocno.
Wolność..? Boris, czy ty znowu zabiłeś kogoś? – dość absurdalnym był fakt, że to brzmiało zupełnie tak, jakby pytał, czy Boris znowu ukradł ciastko ze słoika. – Będziemy sobie musieli poważnie porozmawiać, kiedy już będę mógł się skupić na czymkolwiek poza bolącą dłonią, młody człowieku – mówił z powagą i pewnego rodzaju groźbą słyszalnymi w głosie. Spojrzał na mężczyznę spode łba. Westchnął ciężko, jakby nosił na barkach ciężar grzechów całego świata.
Już prawie skończyłem. Jeszcze tylko chwila– zapewnił, a symboliczne zło z rany psa przepełzało na skórę anioła, zupełnie tak, jakby dobywające się spod dłoni światło było ogniem, stopniowo wypalającym swoje piętno na drewnie. Stęknął cicho z odczuwanego przez siebie bólu, jednak trwał dzielnie w leczeniu.

Moc leczenia: 3/4
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.19 19:47  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
 Głupie małe kitku musiało domagać się uwagi właśnie teraz. Nie żeby Lazarus nie lubił kotów, bo te małe upośledzone pieski kochał całym parchatym serduszkiem, ale doskonale wiedział, że one potrzebują atencji dokładnie w tych momentach, w których nie ma możliwości im jej dać. Musiał go więc zignorować, przynajmniej póki co. Jak Hanael nie będzie patrzył to zamęczy tego upazurkowionego skubańca.
Tak, bo twoim jedynym przekonaniem jest prowadzenie najnudniejszego życia jakie tylko można sobie wymyślić – westchnął niepocieszony.
 Buremu wybitnie nie podobało się, że coś tak nagle i w niewyjaśniony dla jego małego rozumku sposób pojawia się na dłoni trzymającego go osobnika. W dodatku na dłoni, która dotykała jego łapki. Szarpnął się w tył, na szczęście przytrzymany przez Borisa i zawył jakby dopiero teraz zaczynali robić mu krzywdę.
Oczywiście, że nie – skłamał z przyzwyczajenia, najwyraźniej korzystając z faktu, że on w przeciwieństwie do swojego stróża nadal może to robić – Nie chciałem żeby wszyscy zginęli i chyba żałuję, ale nie miałem innego wyjścia. Oszukali mnie, za nich miałem dostać żarcia na całe miesiące, takiego miejskiego żarcia, nieskażonego. Ale mam coś lepszego za to, kiedyś ci pokażę.
 Jeżeli Boris czegokolwiek żałował to z pewnością tego jedzenia, które przemknęło mu koło nosa, nie pozwalając nawet nacieszyć ślepiów swoim widokiem. Trudno mu było nawet stwierdzić czy pozostałe kępki żalu jakie błąkały się gdzieś tam w jego pustym łbie należały do niechęci uśmiercania tych żołnierzy czy do dania się tak łatwo oszukać. Nawet to, czym chciał się pochwalić aniołowi nie rekompensowało wszelkich odniesionych w tym durnym przedsięwzięciu strat.
Porozmawiać? Myślałem, że skończysz go leczyć i sobie pójdziesz.
 Zabrzmiało niefortunnie, bardzo niefortunnie i nawet spokojny ton głosu Azarowa nie potrafił tego zmienić.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.19 21:32  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
Moje życie jest mniej nudne odkąd zostałem twoim stróżem – odpowiedział w tonie jedynie leciutko złośliwym, przybierając lekko wyzywający uśmiech. Taka była prawda. Przez długie dziesiątki, setki lat prowadził dość statyczny i normalny — jak na anioła — żywot. Nieczęsto był wybierany na stróża, sam też się nieszczególnie do tego wyrywał, nieustannie sądząc, że nie nadaje się do tego i że na pewno są do tego lepsze osoby wśród anielskich zastępów.
Szkoda, że wykorzystujesz swój potencjał w ten sposób… Myślisz, że twój ojciec byłby dumny, gdyby widział, że idziesz jego krwawymi śladami, młody łowco? – rodzicielski sposób wypowiadania się nie opuszczał go. Patrzył na niego w pewnym sensie z góry, chcąc wywrzeć na nim odpowiednią presję. Pytanie zawisło między nimi na kilka dłużących się sekund.
Doceniam jednak to, że mówisz, że nie chciałeś cudzej śmierci. Mam nadzieję, że to szczere słowa, a nie mydlenie mi oczu. To mi przypomina, że powinienem przetrzeć okulary… – zakończył wypowiedź ze znaczną beztroską, przynajmniej pozorną.
Poza tym, wiesz dobrze, że po jedzenie możesz zawsze zwrócić się do mnie. Nie musisz zabijać innych ludzi ani ich okradać. Gdybym tylko potrafił, dałbym ci wszystko, co możesz sobie wymarzyć… – westchnął. Skupił spojrzenie po raz kolejny na łapie psiaka, odsunął nieco rękę, by sprawdzić, czy skóra się zasklepiła. Wszystko było w porządku, jednak w miejscach, gdzie wilk wbił swoje kły, widniały nowe łyse placki.
I tak jesteś przystojny, Bubciu – pocieszył psa anioł. W istocie, w opinii Hanaela, pewny urok ten paskudny zwierzak miał. Soleil podniósł się na równe nogi i otrzepał nogawki. Puścił psią łapę i obejrzał własną rękę, podwijając ostrożnie rękaw. Skrzywił się nieznacznie, czy to na słowa Borisa, czy to na ból towarzyszący drażnieniu naznaczonej skóry.
Mam rozumieć, Boria, że nie chcesz już jedzenia? – spytał, zarzucając sobie na ramię torbę. –Nie chcesz, bym podpiekł bułki, rozkroił je i posmarował bogato dżemem truskawkowym i nie chcesz popić kanapek herbatą owocową? – Oto i przewaga Hanaela. Uśmiechał się z delikatną dawką złośliwości, ale i zaproszenia do spędzenia razem większej ilości czasu.


Moc leczenia: 4/4
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.19 22:07  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
"Moje życie jest mniej nudne odkąd zostałem twoim stróżem."
 Przecież wyczuł, że nie powinien tych słów odbierać jako pochwały, a mimo to zrobił. Brak tych prawdziwych sprawiał, że wolał zadowolić się nawet zwykłymi ochłapami. Posłał aniołowi spojrzenie jawnie pytające go co by ze sobą zrobił, gdyby nie on. Na szczęście nie zapytał o to na głos, bo wzmianka o znacznie lepszym życiu byłaby jak szpilka wbita prosto w serce. Co prawda nie bolałaby tak bardzo jak kolejny anielski komentarz, ale wolał sobie jej oszczędzić.
Nie nazywaj mnie łowcą – zgrzytnął kłami – Nie jestem jednym z nich i żałuję, że nie wypaliło mi tej pierdolonej czerwieni z oczu.
 Chwila zawahania. Może to była dobra droga, by się tego pozbyć? Gdyby udało mu się jeszcze bardziej uszkodzić ślepia, by się tego pozbyć, a Hanael wyleczyłby to tylko do momentu odzyskania wzroku...? Dobrze, że anioł nie wiedział, co właśnie kotłowało się w głowie jego podopiecznego, bo zdążyłby osiwieć.
Mój ojciec nie byłby dumny z niczego co zrobię, więc sobie daruj. Nawet nie chce ze mną rozmawiać.
 Jeszcze to gadanie o jakimkolwiek potencjale. Lazarus nie nadawał się do niczego innego jak bycia szczutym na innych. Aktualnie problem leżał w tym, że nad nim nie było nikogo silniejszego, czyich poleceń mógłby słuchać, więc gryzł po prostu wszystkich dookoła, bez większego celu.
Nie wiem czy szczere. Jednej nie żałuję, nie lubiłbym jej. Drugiego tylko trochę, bo mnie postrzelił, ale pozostali zginęli przez tą pierwszą. Skoro pomyślałem, że żałuję to naprawdę żałuję? Nie wiem, nie rozumiem tego chyba.
 W końcu mógł przestać przyduszać psa do ziemi, co oboje powitali z widoczną ulgą. Boris rozmasował ścierpniętą rękę, a Bury natychmiast przestudiował nosem, co zrobiono mu z jego łapką. Na pewno jakieś czarcie sztuczki, skoro już nie bolała i nie smakowała krwią. Dla pewności oblizał ją jeszcze kilka razy, wyraźnie zdezorientowany.
No właśnie dlatego nie przychodzę do ciebie, bo żywisz się chwastami – stwierdził zrezygnowany, słysząc propozycję kolacji – Dlaczego nie jesz kurczaków w sosie słodko-kwaśnym? Wędzonych ryb? Schabu, już nawet kurde z owocami, ale to przynajmniej normalne jedzenie.
 Mimo to nie byłby kimś, kto wobec oferowanego mu posiłku przeszedłby obojętnie. Musiał chociażby skubnąć. A jakimkolwiek napojem w zupełności by nie pogardził.
No chcę...
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.19 2:03  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
Kultura języka – odparł bez większych emocji, choć odruchowo skulił się w reakcji na agresywny ton. – Ciebie też się to tyczy. Staram się nie stosować powtórzeń, ty staraj się nie bluzgać. Bóg może nie widzi, ale ja tak. Przepraszam jednak za urażenie cię. Uważam, że twoje odejście od nich to dość dobra decyzja… Mimo wszystko rebelia do ciebie nie pasuje. Sprzeciwiać się jednemu władcy będąc pod drugim…
 Jego podopiecznego charakteryzowało umiłowanie niezależności, lubił patrzeć sam na swoje własne ręce. I na cudze, by coś z nich wykraść. Anioł skrzywił się nieznacznie w reakcji na wypowiedź o ojcu Borisa. Może brnięcie w tym kierunku nie było mądrą decyzją? Westchnął cicho. Boris przypominał mu dziecko coraz bardziej z każdą chwilą. Rozgoryczone, bo rodzice nie poświęcali mu dość uwagi, proszące się o pocieszenie.
Na pewno cię kocha. Tak jak ja. To szczególny rodzaj miłości, ona nie gaśnie, nawet jeśli jest się na kogoś zdenerwowanym, jest się daleko od niego bądź nie ma się czasu z nim rozmawiać. Często uciekasz ode mnie… A ja dalej idę za tobą. I nie zostawię cię nigdy, nawet jeśli stracę fizyczną postać – głos anioła był opanowany, jednak co jakiś czas łamał się i wahał wyczuwalnie. Zamilkł jednak, by dać Borisowi czas na wypowiedź. Kolejne sekundy dały natomiast jemu samemu chwilę do namysłu i na wyzwolenie psa.
Jeżeli pomyślałeś, że żałujesz, to już jakaś autorefleksja. Czasami ciężko jest dotrzeć do tego, co to znaczy „być szczerym ze sobą”. Ja dalej nie wiem… I też wielu rzeczy nie rozumiem. Teraz jestem prawie człowiekiem, to chyba część tej natury.
 Zaśmiał się krótkim, cichym śmiechem, kiedy usłyszał o chwastach, a potem, mimo marudzenia, przyjęcie oferty. Tak, skojarzenie z dzieckiem było bardzo trafne.
Chodźmy do środka, jak myślisz? Ktoś tu mieszka? Może nie, nie wygląda. Tam przygotuję nam jedzenie.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.04.19 15:40  •  Drewniany domek Empty Re: Drewniany domek
 Słysząc pouczenie miał zamiar specjalnie rzucić w Hanaela jakąś wiązanką, taką wybraną akurat dla niego, ale szybko uświadomił sobie, że zdąży mu tym jeszcze zagrać na nerwach sporo razy - całkiem mimowolnie. Nie miał przecież zamiaru się pilnować.
 Wszyscy dookoła byli zadziwiająco zgodni w tym, że odejście Borisa z organizacji było dobrym pomysłem, może nieco pochopnym, ale dobrym. Mimo to Lazarus czasem za nimi tęsknił, bo w końcu na większej grupie łatwiej jest pasożytować niż na pojedynczych osobach. Temu trochę podwędzi, tamtemu coś skubnie i się dorobi, a jak się wyda to jeszcze pisk podniesie i zagra tym na dobrych serduszkach zupełnie innych osób. A teraz? Azarow westchnął ciężko na myśl o swoim marnym losie. Losie najmarniejszym, pozbawionym alkoholu i fastfoodów.
Ale farmazony – odparł niezwykle wdzięcznie na nietypowe wyznanie, zupełnie nie przyjmując go do siebie i traktując jak zwykłe anielskie wymysły – Dobrze wiemy, że gadasz tak, bo musisz, a musisz tak gadać i musisz się za mną wszędzie wlec, bo to twoja praca. Ktoś ci w ogóle za to płaci czy po prostu jak tego nie zrobisz to cię zrzucą do piekła albo na wieki skończysz jako gołodupna rzeźba jakiegoś cherubinka w kościele? Pasowałoby do ciebie w sumie.
 Podniósł Burego na ręce, mimo jego protestów, przerzucił go sobie przez ramię jak pospolitego baranka i zgarnął z samochodu niedokończoną paczkę papierosów. Teraz był gotowy na szturmowanie domku, bo znając szczęście anioła do wyboru jakichkolwiek miejsc i przypominając sobie dziwnego wymordowanego z kapliczki wiedział, że w środku najpewniej czai się stado niedźwiedzi babilońskich.
Nic się nie bój, jak ktoś tam mieszka to go zastrzelę.
 Roześmiał się do własnego pomysłu, ale widząc wzrok Hanaela zamilkł równie szybko. Odchrząknął bardziej, by okazać niezadowolenie z psucia mu jakże dobrego żartu niż by ukryć jakiekolwiek zmieszanie i ruszył do drzwi, przechodząc koło okna, by zerknąć co znajduje się w środku. Tak jak podejrzewał - zastał głównie biedę i ubóstwo. Drzwi otworzyły się bez problemu, a Lazarus dzierżąc Bubusia na ramieniu i maczetę w dłoni obszedł cały budyneczek, zaglądając w każdy kąt, w tym również do pieca, by upewnić się, że nie ma tu innego nieproszonego gospodarza.
Pewnie jest nawiedzony albo mieszkają tu jakieś dzikie pojeby, które wrócą gdy zapadnie zmrok... Wrócą z nieudanego polowania, wściekli i głodni... i wtedy nas tu znajdą... – wysyczał, gdy Hanael już wszedł do pomieszczenia, dając Borisowi możliwość krążenia dookoła niego, próbując zmusić Bubusia żeby w akcie desperacji i chęci zejścia z jego ramienia wskoczył aniołowi na głowę.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach