Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 27.04.19 16:36  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
Dobrze wiesz, że nie mogę kłamać. Mówię tak, bo taka jest moja wola, bo tak chcę. Gdybym nie chciał opiekować się tobą, poprosiłbym Laviaha o zmianę przydziału. Nic za to nie dostaję. Twoje dobro to moja zapłata – rodzicielski sposób wypowiedzi nie znikał z ust anioła. Był cierpliwy, można by rzec, że właśnie od niego się brał związek frazeologiczny „anielska cierpliwość”. Hanael miał już gorszych podopiecznych. Bywali też ludzie, którzy, choć nie byli z nim związani w żaden sposób, a traktowali go znacznie gorzej. Nie czuli bezkarności związanej z tym, że to przecież ich anioł stróż, który i tak przebaczy.
 Gdyby posiadał adekwatną moc, możliwe, że w tej chwili gniótłby Borisa samym spojrzeniem. Nie należało żartować w ten sposób, nie wolno było krzywdzić innych, o ile nie było innego wyjścia, które by zakładało ucieczkę bądź negocjacje. Pokręcił głową i ruszył do przodu, otworzył drzwi, a zdrową dłonią znowu rozjaśnił wnętrze pomieszczenia. Nie było najpiękniej, ale lepsze to niż nic.
 Podskoczył, gdy ujrzał za sobą łyse psie kopytka, jednak zaraz jedynie westchnął ze zrezygnowaniem. Przesunął rękę pod twarz, tak, by oświetlała łagodne rysy anioła od dołu.
Nie wiadomo, czy faktycznie domek nie jest nawiedzony. Może to jeden z tych, o których krążą legendy? Znasz historie o duchach, skoro tak się rwiesz do straszenia mnie, Boris? – spytał z powagą, spod której przebił się jednak psotny ton. Zdradzał go też trochę uśmiech.
Mógłbyś zająć się... – urwał nagle, a płomień na jego dłoni zgasł. Anioł oparł się plecami o stół, a gdy Boris akurat nie patrzył, lekko musnął palcami deski, którymi zabite było okno. Przeskok do drugiej mocy, za sprawą której deski stały się cięższe i przyciąganie do trzymających je gwoździ stało się mniejsze. Drewno opadło na podłogę, robiąc przy tym trochę hałasu. Kot zjeżył się i wściekle prychnął, a Hanael odskoczył w bok.
Widocznie już nie musisz ściągać desek... D-dziękujemy za pomoc! – dodał po chwili, jakby faktycznie był tu jakiś byt inny niż oni. Położył torbę na stole, podszedł do pieca i, wrzuciwszy tam trochę starego drewna, podpalił je. Teraz w niewielkiej izbie było znacznie jaśniej. Spojrzał z niepokojem na swojego podopiecznego. Czy przejrzy małe oszustwo?
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.19 0:33  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
 To nie tak, że Boris nie był wdzięczny za wyleczenie jego psa, po prostu w jakiś dziwny, pokręcony sposób wolał tą wdzięczność okazać właśnie zwierzakowi niż aniołowi. W końcu jednak, gdy oboje już mieli dość, odstawił zwierzaka na ziemię, pozwalając mu od razu wybrać miejsce na chwilowe legowisko. Nie podejrzewał, że zostanie tu na tyle długo, by zaraz nie musieć zwlec go z obranego miejsca.
Czyli jednak pracujesz za frajer – westchnął ostentacyjnie, co miało być jawną złośliwością skierowaną w stronę stróża, a mimo wszystko było wyrzutem.
 Do niego, do siebie, do wszystkich, którzy jakimś cudem poznikali z jego życia. Jeszcze teraz ta wzmianka o zmianie podopiecznego. Boris zgrzytnął kłami ze złością, wlepiając w niego zmrużone ślepia. Czyżby rzucał mu wyzwanie? Proszę, idź, wybierz sobie kogoś innego - i żebyś trafił na kogoś jeszcze gorszego. Nie odważył się jednak powiedzieć tego na głos, bo co jeżeli ten by go posłuchał?
 Kundel bardziej niż w duchy wierzył w czających się w opuszczonych domach morderców. Zresztą na Desperacji nie potrzeba było do tego wielkiej wiary. Najczarniejsze scenariusze były tu na porządku dziennym. Reakcja kota jak i łowcy była równoczesna, choć ten drugi nie napuszył się jak szczota do butelek, a automatycznie sięgnął po broń i wycelował ją w okno, cofając się w tył, gotów odstrzelić cokolwiek co mignęłoby w okiennej ramie poza laserem jego karabinu.
Powinny zostać na miejscu – powiedział, gdy już zdecydował się jednak opuścić broń, dając tym samym do zrozumienia, że innych na pewno nie pomoże się pozbywać – Światło może kogoś zwabić.
 Uspokajał się w myślach tym, że przy każdej okazji zrobi obchód dookoła chatki i upewni się, że nikt nie czai się w pobliżu ani tym bardziej nie zbliża nieproszony. Wyglądało na to, że spali dziś rekordową ilość papierosów.
 Azarow już nie czuł się tak pewnie jak wcześniej, może za sprawą niematerialnych ściągaczy desek, a może przez paranoiczne myśli, że ktoś może się tu zakraść. Zajął miejsce niedaleko pieca, jako zwierzę mimo wszystko ciepłolubne, ale jednocześnie tak, by mieć oko na odsłonięte okno. Co chwilę zdarzało mu się zerknąć w jego kierunku, a dziwnym trafem karabin zamiast oparty o ścianę, wylądował na jego kolanach. Oczywistym było, że woli siedzieć na ziemi, jak zwierzę.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.19 17:06  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
To trochę bardziej skomplikowane niż po prostu praca. Dla anioła, który dostaje przydział, to jak opieka nad własnym dzieckiem. Dla takiego, który wybrał podopiecznego i o niego poprosił — sprawa przypomina bardziej adopcję dziecka bądź zwierzęcia. To jakbyś był stróżem, a Bubuś wymordowanym. Prosisz o przydział i go przygarniasz. Praca nie wymaga miłości, a zdrowe relacje rodzinne powinny się na niej opierać. To chyba już do końca rozjaśnia sytuację, prawda? – Miał taką nadzieję, naprawdę miał wielką nadzieję. Podejrzewał jednak, że Boris nie do końca zrozumie to, co anioł na myśli, albo obroci całość przeciwko Hanaelowi. Można nawet uznać, że właśnie takiego rozwoju całości się spodziewał; był jednak cierpliwy i nie brał tego do siebie. Boris był tylko dzieckiem. Nie przeżył tyle, co Soleil i zadaniem anioła było to, by uchronić podopiecznego przed tym.
  Reakcja Azarowa była mniej więcej tym, czego się spodziewał i oczekiwał, jednak momentalnie złapało go poczucie winy. Drgnął niespokojnie i potrząsnął głową. No tak, nie byli już w Edenie, a przecież i tak zdarzały się tam przykre historie. Sam doskonale powinien o tym wiedzieć i ta świadomość nie opuszczała go od długiego czasu. Kucnął natomiast przy kominku i spróbował rozpalić znajdujące się tam drewno. Nie wykluczał, że będzie zbyt wilgotne, by zacząć się palić, jednak może...
Świetnie – skomentował z zadowoleniem i obrócił się do Azarowa. – Boris, podgrzać ci bułkę, czy wolisz taką trochę suchą? T-trochę długo cię szukałem i nie są już najświeższe, przepraszam... – odezwał się tak, jakby to faktycznie była jego wina. Przecież mógłby być lepszy. Mógłby starać się bardziej, lepiej, mocniej. Mógłby pokazywać, jak bardzo go kocha, jak bardzo dba o niego, a tymczasem sypał jakimiś półśrodkami. Nagle jakby opadł z sił i jego postawa stała się znacznie pokorniejsza.
Dżem jest bardzo dobry, dostałem go od przyjaciółki. Mam nadzieję, że będzie ci smakował – powiedział, chwytając już gojącą się ręką jedną z bułek z torby, po czym zaczął opiekać ją delikatnie. Jeśli Lazarus zechce ciepłą, to jemu oczywiście też podgrzeje.
Widziałeś gdzieś jakiś garnek albo czajnik? – spytał, jednocześnie odkładając bułki na stół, taki sam los zaraz spotkał słoik dzemu. Sam anioł zgasił już ogień na swojej dłoni i poprawił okulary na nosie, po czym zaczął rozglądać się po izbie.
Gdyby zadbać o to miejsce... Można by było tu zamieszkać. Zabezpieczyć je przed zimą i wszystko byłoby dobrze... – skomentował stan domku, oceniony dość pobieżnie, ale przynajmniej w ogóle. Przysiadł na krześle, które cicho skrzypnęło, czując po raz pierwszy od dawna nowy ciężar. Odetchnął i oparł się o oparcie. Czuł się zmęczony używaniem mocy. – Pozwolisz, że na trochę odsapnę..?
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 15:41  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
 Mógł udawać, że nic go to nie obchodziło, mógł witać wszelkie jego słowa udawaną obojętnością i obrażać się za wszelkie próby wyjaśnienia mu czegokolwiek, bo przecież sam wie lepiej, ale naprawdę trudno było mu ukryć ciekawość. Anioł był jedyną z tak niewielu osób, które przejawiały jakiekolwiek pozytywne uczucia względem Borisa, że ten musiał po prostu zrozumieć jakie są tego powody.
Poprosiłeś o mnie czy byłem z przydziału? – spytał w końcu tonem, który wskazywał, że nieważne jaka padnie odpowiedź, a on i tak nie będzie z niej w pełni zadowolony.
 Na wzmiankę o podgrzaniu jedzenia pokiwał ochoczo łbem, choć nie było wątpliwości, że zeżre wszystko co dostanie. Zyskało to potwierdzenie niemal od razu, gdy bułki wylądowały na stole. Kundel porwał jedną z nich i wrócił do swojego wcześniej wybranego miejsca - na podłodze, między Bubusiem a kominkiem. Porwał pieczywo na mniejsze kawałki i jeden od razu podsunął psu pod pysk. Drugi od razu wpakował do ust i na całe szczęście zmusił się do pogryzienia go, bo inaczej pewnie przełknąłby cały kawał od razu, byle tylko zjeść wszystko jak najszybciej.
Szukałeś mnie i rzucasz uwagi co do zamieszkania w tej ruderze. Wyrzucili cię z Edenu, prawda? Co zrobiłeś? – powiedział w przerwie między kolejnymi gryzami, cudem powstrzymując się na tak długą przerwę w jedzeniu.
 Przez myśl przeszło mu, że to może wcale nie Hanael, a on coś odwalił i stąd jego stróż był zmuszony do szukania nowego domu na Desperacji. Od wizyty w Edenie nie mógł zrozumieć jakim cudem wszyscy mieszkańcy pustkowia nie wyniosą się właśnie tam.
 Na wzmiankę o garnkach powiódł spojrzeniem po całym pomieszczeniu, nie potrafiąc nawet stwierdzić gdzie takie cuda powinny być trzymane w normalnym domu. Dotarło do niego, że nigdy się tym nie interesował. Zawsze ktoś robił mu żarcie. Gdyby miał zostać w kuchni sam na sam z przygotowywaniem jedzenia to najpewniej pomieszczenie by spłonęło, a potencjalny posiłek jako efekt nieudanego eksperymentu ożył, przegryzł mu gardło bądź zadusił go jakąś macką i zbiegł mordować, palić i gwałcić niewinnych. Dokładnie w tej kolejności.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.19 14:01  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
Jestem w fizycznej postaci od samego początku świata po jego końcu. Urodziłeś się jako łowca. Ciężko byłoby, gdybyś nie widział mnie... Gdybym nawet nie podawał się za dziecko w wieku podobnym do ciebie, kiedy jeszcze byłeś w M-6. Wiem o tobie dużo, miałeś innego stróża, który powiedział mi o tobie sporo. Nie dopuściłbym do tych rzeczy, które ci się przytrafiły. – Czego chciał? Wybielał się? Chciał sobie ulżyć? Chciał sprawić, by Boris nie miał go za tak beznadziejnego, jak w istocie był? Chciał pokazać, że jest wart bycia kochanym przez swojego podopiecznego? Aniele, jesteś do niczego, przecież o tym wiesz. Zawiesił głos na dłuższy moment, mogłoby się zdawać, że wstrzymuje oddech, kiedy starał się zebrać myśli. Ledwie skubnął bułkę, a jego ruchy zdawały się tak niezdarne jak chyba nigdy. Wyłożył na stół również dżem, w którym zanurzył pieczywo przed zjedzeniem.
Będziesz niezadowolony, jakakolwiek odpowiedź by nie była – rzucił tylko dość śmiałym zarzutem. –... Bo.. – Głęboki oddech. – Uważasz, że jesteś dla mnie problemem i nie chcesz, żebym się kręcił obok. – W tym momencie anioł już na niego nie patrzył, nie jadł też, za to podsunął bułkę bliżej krawędzi blatu. Westchnął ciężko, pozwalając, by drżący oddech opuścił jego usta.
Zostałem ukarany już dawno. Ale nie tym. Nie... Nie tobą też. Funkcja stróża to zaszczyt, a nie kara. Wygnanie z Edenu to coś naprawdę dużego... Był anioł, którego wypędzono, bo prowadził eksperymenty na innych aniołach. Taki, który wykorzystywał moce przeciwko światu... Taki, który nienawidził wszystkiego poza aniołami. Definicja upadku jest jednak płynna. Aniołowie służący w zastepie mogą ranić, jednak są z tego rozliczani. My nie powinniśmy, ale sam wiesz, jaki jest świat... Wielu, zwłaszcza młodszym, ciężko jest zrozumieć, że należy zawsze obierać drogę unikania walki. Oni znają tylko ten świat, który znasz ty. Może to coś zmienia w pojmowaniu go? – Krótka pauza, spojrzenie przeszło na okno, ale tylko na moment. Zamknął oczy, by po otwarciu wbić znowu wzrok w blat.
Ja znam taki, w którym długie lata mogły mijać bez wielkich niebezpieczeństw, które zagrażały całemu światu. Pamiętam czasy, kiedy nie było radioaktywnych pustkowi. Widziałem, jak ludzie stawiali pierwsze domy, tworzyli cywilizację, obserwowałem, pomagałem, prowadziłem. Wszystko, co trwało te długie lata, upadło w przeciągu pstryknięcia palcami – po jego głosie było słychać bardzo wyczuwalną gorycz i smutek. Splótł palce obu dłoni i położył je na stole przed sobą.
A nauka podważa, jakoby świat został stworzony przez Boga w siedem dni. Nie wszystko jest takie dosłowne, oczywiście, ale w chwili, kiedy Pan faktycznie podjął decyzję o ukryciu się, wszystko zawaliło się momentalnie. Nie rozumiem go, jednak jestem teraz niczym więcej niż człowiekiem z mocami i bagażem wspomnień. Nie różnię się od ciebie... Niczym poza wiekiem i moją rolą. – Potrząsnął głową. –... Za dużo gadam, prawda? Och, pewnie jesteś znudzony. Chciałem ci zaproponować, że opowiem o tym, jak zostałem ukarany. To bardzo osobista historia. „mam nadzieję, że nie tyle ją docenisz, co choć trochę zrozumiesz mnie...” A-ale nie muszę o tym mówić. Naprawdę. Możemy zrobić obchód wokół chatki, potem zrobię herbatę i moglibyśmy iść spać. To na pewno będzie... „ciekawsze?” ... Przydatniejsze. Skorzystajmy z resztek światła.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.19 0:04  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
 Kto by pomyślał, że zapchanie sobie pyska suchą bułką, której za nic nie mógł przełknąć zrobiło z niego tak dobrego słuchacza? Liczył na to, że za moment ślina pomoże mu jakoś uporać się z pieczywem i zaraz pożałował, że jednak nie sięgnął po dżem. Wewnętrzny bunt przeciwko wszelkim słodkościom zemścił się na nim szybciej niż mógłby przypuszczać.
 Przyjął z ulgą informację, że Soleil nie był jego stróżem od początku. Nie mógł go obwiniać za pozwolenie na to wszystko. Mógł to zrzucić na bezimiennego anioła, który na to wszystko pozwolił. Nie trudno było się domyślić, że odkąd dowiedział się, że stróże nie są tylko dziwnym wymysłem, a czymś bardziej namacalnym, miał żal o swoją przeszłość. O to, że nikt mu nigdy nie pomógł.
 Nie zmieniło to faktu, że nadal nie patrzył przychylnie na włóczące się za nim skrzydlate pisklątko. Anioł miał rację. Boris absolutnie nie chciał, by kiedykolwiek ktoś jeszcze mu towarzyszył. Azarow jak czarny kot przynosił innym pecha, a nic poza porażkami nie nie zostawało przy nim na dłużej.
Zaszczyt? – prychnął wyraźnie rozbawiony słowami Hanaela – Funkcja stróża, twoja funkcja, jest przede wszystkim misją skazaną na niepowodzenie. Nigdy nie uda mi się zmieścić w ramy, które dla was znaczą bycie dobrym. Nawet jeżeli bym chciał to wszystko dookoła mi nie pozwoli.
 Uświadamianie go o tym, że wszystkie jego starania są skazane na porażkę widocznie sprawiło mu jakąś przyjemność, bo nawet pakując sobie do ust kolejny, tym razem mniejszy kawałek bułki, nie pozbył się tego irytująco zadowolonego uśmiechu. Boris sam w sobie był porażką i starania jakiegoś czterookiego dzieciaka nic nie zmienią.
 Nie wiedział w jakim kierunku idą te wyznania, ale naprawdę zaczynał odczuwać dyskomfort na myśl, że to jakaś podła wymiana. Chciał wiedzieć coś od niego? Zwątpienie zaraz zastąpiło uśmiech. Wystarczająco dziwnie było mu ze świadomością, że jakieś kurczaki na chmurkach radośnie sobie go obgadywały, dzieląc się jego życiem jak jakimś durnym serialem.
 Skończył jedzenie, dłonie wytarł o spodnie i kiwnął głową, wdzięczny za rzucenie wzmianki o obchodzie.
Ty naprawdę chcesz tu zostać – westchnął zrezygnowany, jakby wierzył, że to tylko chwilowa kryjówka – Zaraz, jakie my? Ja mam tu spać z tobą? Boisz się sam tu zostać, co? Wybrałeś chujową kryjówkę i dobrze wiesz, że coś tu przylezie, nie? Na pewno tak będzie. Ktoś tu przyjdzie, będę musiał go zabić żeby bronić twoje nieopierzone dupsko i zobaczysz, akurat to przypieczętuje mój los w piekle. Będę się pluskał w jednym kotle z Dyktatorem.
 Rzucił wymowne spojrzenie w kierunku łóżka.
... a gdzie niby byś spał?
 Prychnął rozbawiony, doskonale jednak wiedząc, że żadna z wizji, którą by roztoczył przed aniołem, łącznie z pozbawieniem go miejsca do spania, wcale by go nie powstrzymała przed zostaniem tutaj.
Opowiesz mi jak wrócimy, ale... – łowca zmrużył ślepia chytrze – Zapalisz ze mną. Inaczej ani cię nie posłucham ani tu nie zostanę.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.19 10:41  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
Miałem różnych podopiecznych, w tym między innymi zbuntowanych nastolatków. Brzmisz właśnie jak oni, Boris...– anioł westchnął cicho. Zacisnął palce na krawędzi swojej koszuli i odczekał chwilę przed podjęciem wypowiedzi.
Tak. Właśnie o tym mówię. Nie znacie świata takim, jakim być powinien. Ale widzisz — znajomość ze mną daje ci tyle, że możesz mnie prosić o różne rzeczy zamiast okradać. To naprawdę dużo łatwiejsze. Szkoda trochę, że już nie chodzisz do miasta. Słyszałem, że masz tam przyjaciół. Chyba lepiej poprosić o dobry posiłek niż wyszarpywać mięso z trupa..? – Znowu spojrzał na niego, lekko uśmiechnąwszy się. Wiedział, że bycie stróżem nie jest tym samym co kiedyś. Świat cały czas się zmieniał, teraz po prostu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, naraz jednak cierpiąc na stały zastój.
Nie wejdę ci w życie z butami i nie powiem „zmień swoje zwyczaje pod przykazania”. – Potrząsnął głową. – Ale nie trzeba być zawsze nastawionym na tylko jedno wyjście. To smutne, bo chciałbym, żeby na ludzi działało bycie miłym. Działało w sposób inny niż „ale gość jest naiwny, trzeba będzie go oskubać”. Gdyby więcej osób odpowiednio mocno próbowało... – Po raz drugi wykonał ten sam gest. Coraz bardziej stawał się przekonany, że to nie ma sensu i że wszystkie wysiłki spełzłyby na niczym. Przez kolejne setki lat by tak było.
Pomyślałem, że lepiej byłoby tu zostać choćby na trochę. N-na noc, czy coś. Przecież i tak nie będziemy dużo widzieć, jeśli ruszymy w drogę... Do... Dokąd? Nie mamy nawet żadnych perspektyw chyba, hmm? – W sumie to był dość dobry argument, choć bycie w ciągłym ruchu zdawało się na Desperacji dość rozsądne. Sam spojrzał na łóżko, potem na Borisa.
Sam wybrałeś tę kryjówkę, pragnę przypomnieć. Uznałeś, że jest tu na tyle bezpiecznie, żeby zostawić psa. I samochód na widoku. I... Nie jestem nieopierzony. Po prostu nie lubię skrzydeł, więc ich nie używam. Jak pojawi się zagrożenie, to ja mam zamiar bronić ciebie. Bez walki, szybkim zrobieniem chaosu. Da się to zrobić. Wiesz? – Och, czyżby ktoś miał wprawę w wychodzeniu z walki? Nie wyglądało na to. Może gadał, byleby poprzeć czymś własne słowa. Kto wie.
Zapalę? – Zmarszczył brwi, zamrugał, obrócił się do kominka. – ... Przecież ogień się pali. Co masz na myśli? – Spodziewał się odpowiedzi z poziomu palenia pobliskich wiosek.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.19 23:28  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
Może po prostu brzmimy tak samo, bo tak samo jesteśmy załamani zrzuceniem nam na łeb dodatkowego obowiązku? – odbił piłeczkę, wzmiankę o zbuntowanych nastolatkach kwitując wyłącznie niezadowolonym grymasem – Jakbyśmy i bez tego nie mieli tu przejebane.
 Lazarus nigdy nie był stworzeniem zbyt dojrzałym, ale nie było się czemu dziwić. Większość jego życia wśród obu łowczych organizacji stanowiła zabawa, życie kosztem innych i beztroska nieodpowiedzialność. To, w porównaniu z długowiecznością rasy i brakiem potrzeby przyjęcia na siebie, w końcu, roli dorosłego sprawiło, że mentalny wiek Borisa był niższy niż ten, na który samym swoim wyglądem mógł uchodzić Hanael.
 Co miał odpowiedzieć stróżowi na jego słowa? Uświadomić go, że już mu wlazł w życie z butami? Stwierdzić, że jego podejście jest naiwne? Było mu go szkoda, naprawdę szkoda. Może właśnie dlatego tak obarczał się tym całym przydziałem. Powinien przecież machnąć ręką na tę niedojdę i pozwolić, by pierwszy lepszy wymordowany rozszarpał mu gardło.
Buggy ma światła, wbrew pozorom działające – rzucił, chcąc najpewniej, by anioł zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili mogą opuścić to miejsce, a jeżeli nie obaj to Boris zrobiłby to bez wahania.
 Co do jednego miał jednak rację. Nie mieli gdzie pójść. Mogli iść wszędzie, ale nigdzie nikt na nich nie czekał. Nie było żadnego miejsca, które stanowiłoby jakikolwiek cel. Ta wolność była czasem największym koszmarem. Zbył to wszystko wzruszeniem ramion, żeby czasem kurczak edeński nie pomyślał, że cokolwiek go ruszyło. Skinął głową, wydając niemy rozkaz wymarszu przed chatkę. Przez chwilę zawahał się czy zostawianie w środku Bubusia samego będzie dobrym pomysłem, ale ta łysa syrena alarmowa nawet pomimo zmęczenia da im znać, gdyby cokolwiek było nie w porządku.
 Na wzmiankę o skrzydłach uszczypnął prowadzonego przed sobą anioła w łopatkę. Wybrakowane stworzenie.
Nie trudź się z bronieniem mnie, nie będę cię później zeskrobywał z piachu.
 Pierwszym co skontrolował po wyjściu na zewnątrz był samochód. Wrak trwał nieporuszony na swoim miejscu, tym razem jednak bez siatki maskującej. Oby wielomiesięczny brud sprawił, że doskonale komponował się z niezbyt zachęcająca okolicą Desperacji i nie skusił nikogo. Azarow nie był zbyt dokładny, jednak podczas tego obchodu sprawiał wrażenie jakby na siłę próbował doszukać się czegokolwiek złego i - niespodzianka - zrzucić winę za ten stan rzeczy na anioła. Póki co jednak nic nie wpadło mu w oko.
 Pozwolił, by karabin swobodnie zawisł na pasku przerzuconym przez ramię, wyciągnął z kieszeni bluzy pogniecioną paczkę papierosów i skierował pudełko w stronę stróża.
Częstuj się.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.19 1:48  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
Ktoś mógłby pomyśleć, że Hanael wzdycha więcej, niż specjalizujące się w tym damy o obyczajach lżejszych niż anielskie piórko. Ten ktoś nie pomyliłby się, jednak należałoby nadać westchnieniom odpowiednią naturę. Anioł był cierpliwy, uprzejmy, doskonale rozumiejąc, że świat nie ułatwia już nikomu niczego. Kochał tego chłopaka, przeczuwał, że ten potrzebuje kogoś, przy kim będzie mógł wygadać się i wyżyć inaczej niż przemocą. Serce Soleila ścisnęło się nieprzyjemnie, gdy z ust wypuścił powietrze zalegające już chyba zbyt długo w płucach.
A jednak idziesz ze mną rozglądać się wokół tej chatki – zauważył, wychodząc wraz z nim; choć Boris kierował się w stronę pojazdu, tak samo prowadząc Hanaela, nie stanął przy aucie na dłużej. To tylko potwierdzało spostrzeżenie stróża. Soleil podskoczył, gdy został uszczypnięty i wydał z siebie cichy, zaskoczony pisk; zupełnie jak zdziwione nagłą nieprzyjemnością oburzone dziecko. Spojrzał na podopiecznego z wyrzutem.
… Kiedyś mogę ci je pokazać, ale raczej, póki nie wiemy, co tu znajdziemy, nie powinniśmy się zajmować zabawą.
 „Patrz, jestem czujny. Jednak umiem trochę tu żyć!
D-dałbym radę. Chyba. Nie jestem tylko pomocą kuchenną i bibliotekarzem – wypomniał mu. Obchód był raczej szybki, nic nie było niepokojące ponad miarę Desperacji. Można by rzec, że było nawet zbyt cicho i zbyt uroczo. Gdyby nie ciągnący zewsząd piaskowo-zakurzony zapach, czułby się jak w Edenie. Naprawdę mógłby tu mieszkać, jednak nie chciał podejmować zbyt pochopnej decyzji. Trzeba będzie poobserwować to miejsce dłużej. Oparł się na osądach bardziej doświadczonego, to jest Borisa, więc gdy ten skierował się z powrotem do domku, Hanael potuptał tuż przy nim.
Jak częstuj… – zwrócił się do niego raz jeszcze, gdy ten ponownie go zaczepił. Wyciągnął jednego papierosa, jednak trzymając go poprawił okulary i przyjrzał się obiektowi badawczo. Nie do końca rozumiał, a zapach tytoniu w znacznej części zniechęcał go do dalszego kontaktu z paskudztwem. Przysiadł na łóżku i klepnął je wolną dłonią, zapraszając podopiecznego do siebie.
Mogę sprawdzić, ale niczego nie obiecuję! – Bo bardziej niż pewne było, że pewnie skona. I wiedział to. – Jak się to…? – spytał, machając ręką tak, jak osoba, której brakuje słowa do dokończenia wypowiedzi. Czuł się głupio, czuł się niedoświadczony, ale jakoś miał wrażenie, że dzięki temu zbliży się do Borisa. Może ten zacznie go bardziej akceptować.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.19 17:00  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
Pióra na takich skrzydłach szybko odrastają? – zainteresował się nagle, uśmiechając się do swojego najnowszego pomysłu – Nadałyby się na poduszkę albo i na całe legowisko. Takie prawdziwe pierze musi nieźle grzać. Będzie idealne.
 Zawsze należało szukać pozytywów, nawet w tak beznadziejnych sytuacjach. Posiadanie stróża, według Lazarusa, do takich się zresztą zaliczało. Do kolejnej zimy było jeszcze sporo czasu. Może dałoby radę wyskubać z Hanaela nie tylko poduszkę, ale i kołdrę? Nawet Bubuś mógłby mieć własne posłanie. Boris rzucił aniołowi pełne otuchy spojrzenie. Nic się nie bój, będzie dobrze.
 Wyglądało na to, że nikt nieproszony nie interesował się chatką bardziej niż traktując ten domek jak ledwo majaczący się punkt w oddali. Tylko oni byli na tyle zdesperowani, że wzięli ją za swoją kryjówkę. Łowcy nie podobała się ona ani trochę. Za bardzo różniła się od tych, które sam wybierał. Postanowił jednak ustąpić - dla Hanaela. Ciąganie go po podziemiach czy równie spartańskich, choć z pewnością mniej wystawionych na widok wymordowanych, zakamarkach Desperacji nie spotkałoby się raczej z ciepłym przyjęciem.
No weź jednego, znaj łaskę, nie będziesz musiał go odpracowywać – ponaglił blondyna i choć w jego słowach miała znaleźć się jawna kpina, to w przypadku Lazarusa nie było do końca takie pewne czy innych przejawów dobroci faktycznie sobie nie policzy.
 Kiedy już anioł podjął najgorszą w swoim życiu decyzję i sięgnął po papierosa, łowca mógł odpalić swojego wytarganymi z kieszeni sponiewieranymi zapałkami. Nawet tak małymi gestami musiał pokazać, że obejdzie się bez pomocy swojego stróża, a nawet, że to właśnie on będzie musiał wszystko robić za anioła. Podsunął mu odpaloną zapałkę i widząc, że dzieciak zgodził się z nim zapalić, mimo braku całkowitego pojęcia co ma robić, westchnął rozbawiony.
Prawdziwy Desperat się z ciebie robi. Nieważne co, ważne, że dali za darmo.
 Ułożył mu papierosa w dłoni tak, jak prawdziwa anielska dama powinna go trzymać, a nie jak robił to łowca. Pokiwał głową z uznaniem i podsunął mu ogień z dopalającej się zapałki. Doskonale.
Odpalasz i się zaciągasz – rzucił machinalnie, jak najprostszą w życiu instrukcję, samemu wypuszczając dym nosem – Tylko się nie módl nad tym za długo, bo zaraz się poparzę.
 Miał nadzieję, że nowa rozrywka przypadnie Hanaelowi do gustu. Oznaczało to więcej przerw na papierosa, mniej gadania, a przede wszystkim - stróż zacząłby nosić ze sobą własne fajki. Same korzyści.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.05.19 11:49  •  Drewniany domek - Page 2 Empty Re: Drewniany domek
To... Podejrzewam, że zależy. Od skali ubytku, bólu i powodu utraty piór. Gubienie ich jest raczej naturalne, ale widziałem kiedyś anielicę, której pióra wypadały w wyniku choroby i nie mogła zdematerializować skrzydeł...– Przykra przypadłość, której Hanael nie życzyłby nikomu. Zresztą, nie życzyłby żadnej innej, nawet gdyby tyczyło się to najgorszego wroga... Którego przecież nie miał. Więc wszystko było w najlepszym porządku, nie ma się czym przejmować.
Gdybym zgubił parę piór, na pewno nic złego by się nie stało... – A jednak brzmiał tak, jakby się wahał. Pewnie chodziło o kwestię tego, ile Boris uzna za „parę”. – A jeśli jakoś dużo... Wolę nie utknąć ze skrzydłami. Są duże, dużo większe niż gdybyśmy obaj stanęli obok siebie i rozłożyli ręce. Podobno mamy lżejsze kości niż ludzie, a i tak wymagamy bardzo wielkich skrzydeł.
  Jeszcze nie zapaliwszy rakotwora, Hanael odchylił głowę w tył i spojrzał niby to w sufit, ale nie do końca. Wspominał coś? Zastanawiał się? Marzył? Stróż czuł się tak, jakby był śmiertelnym prawie dorosłym, który pilnuje rozkapryszonego młodszego braciszka. Nie było mu jednak z tym źle, bo chyba nadchodził moment, kiedy...
 Kaszel. Nagły atak kaszlu, no, może nie tak nagły, kiedy anioł spróbował zrobić to, co Boris. Tak jak on, odpalił papierosa, zaciągnął się i miał puścić dym, jednak plan zatrzymał się na zaciąganiu. Duszący dym wywołał u niego niemalże paniczną reakcję. Hanael pochylił się do przodu, pilnując, by żar z papierosa nie opadał na łóżko, i złapał kilka łapczywych oddechów. Naprawdę ludzie robili to dla przyjemności?
 Spojrzał niepewnie, przepraszająco, ale i kojąco, na swojego podopiecznego. Znowu go zawiódł. Nie potrafił robić takich rzeczy, nie potrafił być człowiekiem, nie potrafił być desperatem. Umiał tylko żyć w wymuszonej przez rasę i wiarę czystości. Umysł, który natychmiast pomyślał, że cialo się dusi, kazał mu wykonywać wciąż głębokie oddechy i kurczowo trzymać się ich. Nawet, gdy wszystko już było pod kontrolą, anioł nie potrafił przestać jeszcze przez dłuższą chwilę.
Prze... – Wzdrygnął się tak, że sylaba przeszła w cichy, krótki jęk. –... Przepraszam, Boris – zdołał wydusić z siebie. Naprawdę był zdania, że to jego wina. Czyja inna by miała być? Nie rozumiał, że po prostu za pierwszym razem coś mogło mu nie wyjść. Zamknął oczy i znowu usiadł normalnie, jednak odsunął się trochę od łowcy, jakby wstyd, jaki sam odczuwał, miał stanowić dla nich niewidzialną ścianę.
Pozwolisz, że... Na moment zrezygnuję z tej formy spędzania czasu – poprosił, odwróciwszy wzrok raz jeszcze. Przestraszył się, było to widać po jego postawie, po tym, jak dosunął się do niby bezpiecznej ściany i podkulił nogi. Papieros zgasł na życzenie anioła i jego mocy, która stłumiła wszelki żar. Dłoń, obróciwszy go w odpowiedni sposób, sugerujący, że to Lazarus ma przejąć fajkę, wyciągnęła się do podopiecznego.
Potrzymaj, może ciebie najdzie ochota wcześniej. To... Mam ci opowiedzieć o tym, jak zdeprawowanego stróża masz? A co do piór... Miałem pewien pomysł, który chyba nam obu mógłby dać coś, czego chcemy... – odezwał się cichutko, jedynie raz w trakcie całej wypowiedzi spoglądając na Borisa, jakby chciał się upewnić, czy na jego twarzy nie pojawiła się złość.
Raz... Mogę ci pokazać skrzydła. Dwa... Za każdym razem, kiedy zrobisz coś dobrego i mi o tym opowiesz lub to pokażesz, to dostaniesz jedno pióro. Taka umowa chyba nie jest zbyt wymagająca? – spytał, uśmiechając się lekko do swoich myśli. Zagrywka taka, jakby chciał przekupić dziecko ciasteczkami. Wciąż w dobrych uczynkach była wolna wola mężczyzny, więc...
Choćby za próbę nauki jak... Palić... Mógłbym ci już dać jedno. Dałeś mi coś, co sam bardzo lubisz, a przecież mogłeś to zużyć samemu. Wiedz jednak, że jeśli coś nakręcisz, to Matka Boska i Jezus będą to widzieli. A zawsze mieliśmy dobry kontakt. – Hej, nie powiedział przecież, że te postaci biblijne nakablują mu na Borisa. Technicznie nie było to kłamstwo, a perspektywa nieotrzymania nagrody może przekona go do tego, by jednak nie kłamać i nie kombinować.
                                         
Hanael
Anioł
Hanael
Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hanael; na Desperacji Soleil


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach