Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Szanowny książę natomiast nie wyglądał na jakiegoś zainteresowanego tą całą sytuacją. Nic mu nie skradziono, jedyna szkoda, która mu się przypuszczalnie mogła stać to taka, że jego piękny świat bajek byłby zagrożony. Jednocześnie jednak nic go to nie obchodziło, więc sprzeciwów – póki co – nie wygłaszał, lecz wówczas…
„Byliście pod ręką”
Byli pod ręką? Pardon – BYŁ pod ręką?! Na serio? I dlatego właśnie uniemożliwili mu bajerowanie panienek na chuj-wie-ile godzin, równocześnie skazując go na śmiertelne niebezpieczeństwo? Nie, tego już było za wiele. Już nawet walnął pięścią o stół i już miał wyrazić swój dosadny sprzeciw, lecz wtedy… Jakaś wajcha i… ciemność. Potem światło i…
- CHOLERA JASNA, MOJA WÓDKA! – Krzyknął, z przerażeniem patrząc się na kieszeń swojej bardzo zabawnej kamizelki, aktualnie mokrej, w której znajdowało się pobite szkło po gorzole, jak mogła głosić podarta etykietka. Na jego twarzy malowało się autentyczne „;-;”… No dobra, może nie autentyczne, ale wiecie o co chodzi, no nie?
Jego przeogromny smutek i melancholię przerwały jednak przekleństwa, wydobywające się z młodzieńczych ust. Już się odwrócił i miał zacząć głosić kazania, jak to na pieprzonego narcyza, który wcale nie był lepszy, przystało, lecz właśnie w tym momencie spostrzegł jakiegoś oszołoma, biegającego ze strzelbą.
- …babę? Jaką znowu babę? – mruknął znużony, udając że to go choć trochę interesuje. – Weź tu nie pierdol, jakbyś ewoluował na pedała, bo aż mi się kiszki skręcają. I odłóż tą broń, bo sobie oko wydłubiesz – dodał beznamiętnie, mlaskając leniwie na końcu, po czym wyjął drugą małą buteleczkę z żołądkową i dwoma haustami opróżnił ją do połowy.
Za nic miał uwagi Koturka. No bo w końcu… Co takiego mogliby mu zrobić, hę? Nie miał poczucia niebezpieczeństwa ani trochę. Trochę… Przykre, jakby.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdyby mógł, jelonek zaliczyłby głośnego fejspalma, ale że raciczką raczej tak słabo, ograniczył się jedynie do męczenniczego jęku. Z jaką zgrają on miał tu pracować, no?
- Jestem niezależny, okej? – parsknął z wyrzutem, słysząc haniebne zarzuty Koturka. Resztę inteligentnych wypowiedzi pominął milczeniem, starając się zachować jak największy dystans pomiędzy nim a facetem z bronią, tym samym wyłączając się z jakichkolwiek dyskusji.
W tym samym czasie Jadźka rzuciła się na myśliwego, postanawiając go zjeść. Ten, jak widać, zupełnie nie był przygotowany na to, że jakaś mała poczwara wgryzie mu się w ramię - cofnął się kilka kroków do tyłu, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w zwisającą z jego ramienia kobiecinę. Szybko jednak oprzytomniał i oderwał od siebie Jadźkę, uderzając ją w głowę lufą strzelby. Wychodzi na to, że trzeba się trochę bardziej postarać.
Widząc to całe zamieszanie, Bambus uniósł lekko racicę, celując nią mniej więcej w myśliwego.
- Nie radziłbym go zabijać. To zepsuje bajkoprzestrzeń.
Tymczasem uzbrojony wąsacz bynajmniej nie miał zamiaru dłużej tolerować uciążliwej obecności Gości z Bajek. Bez ostrzeżenie wystrzelił gdzieś pomiędzy nich, nie trafiając w nikogo konkretnego. Ot, taki straszak. Mężczyzna przeszedłby pewnie i do drastyczniejszych czynów, gdyby nie nagłe pojawienie się staruszki. Nie wyglądała jednak tak, jak Koturek ją sobie zapamiętał/a - miała na sobie okulary przeciwsłoneczne, płaszczyk i beret w barwach wojennych, zrobione na drutach. W ręku trzymała łańcuch, na którym ciągnął się za nią wilk z nieszczęśliwą miną. Starowinka aż klasnęła z radością, widząc, na kogo to udało jej się trafić pośrodku lasu.
- Nie wypiłeś do końca herbatki – rzuciła przesłodzonym głosikiem, zatrzymując się i przyciągając wilka bliżej siebie.
Facet, do którego były kierowane te słowa, zmrużył ślepia i odwrócił się w stronę kobieciny. Jak na dłoni widać było, że obydwoje szykują się do ataku.
Zapowiada się starcie tytanów. Lepiej coś zróbcie, zanim główni bohaterowie pierwszej bajki, do której trafiliście nawzajem się powybijają.

Ogłooooszeeniaa parafialneeee:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niby miał być jedną z najbardziej pieprzniętych osób w tym towarzystwie, ale spoglądając na to, co wyczyniają inni nawet jemu zebrało się na rękotwarz, więc ów gest wykonał. Przesunął pazurzastą dłonią po swojej jakże zmęczonej życiem twarzy i obrzucił spojrzeniem Bambusa, tak jakby szukał u niego zrozumienia, którego nie dane było mu znaleźć. I wtedy się odezwał, ale zbyt wiele jego słowa nie wniosły. Nie, wait. Jaką bajkoprzestrzeń? Człowieku, ten shit jest zbyt pokręcony. Wygląda na to, że na trzeźwo nie uda mu się przez to przejść.
Tymczasem Jadźka postanowiła rzucić się na jego pseudo wybawiciela, jak to głosi któraś z kolei wersja tej bajki. Nie bardzo wiedział co robić, o ile w ogóle cokolwiek mógł zrobić, ale i tak nie musiał długo się nad tym zastanawiać. Staruszka (chyba?) została skutecznie zneutralizowana przez lufę broni. Koturek przestąpiła z nogi na nogę i założyła ręce, przyglądając się temu wszystkiemu. Wtem do kocich uszu dobiegł znajomy głos. Czerwony odwrócił głowę w stronę, z którego nadchodziły słowa o herbatce i aż jej mina zrzedła. No to się porobiło. To chyba czas, aby coś wziąć. Wyciągnęła z kieszeni sukienki strzykawkę i dała sobie w żyłę, żeby zaraz bez zastanowienia stanąć pomiędzy babką i myśliwym. Zerknęła na Wilka.
- Hej, ziom. Widzę, że dałeś się złapać. - i wtedy zwróciła się do babci. - Hej, dawnośmy się nie widzieli. Jak tam żołądek? Nie byłaś przypadkiem ciężko chora? Aaa i sory za to, że ostatnio nie przychodziłam. Wilk zabierał mi koszyk.
Skinął głową na psowatego uwiązanego na łańcuchu. Kłamstwem były słowa Koturka, ale przecież wszyscy wiedzą, że w tej bajce to wilk był tym złym i niedobrym, więc nikt mu nie uwierzy, jeśli zacznie się sprzeciwiać. Chyba.
Shit's about to go down.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kobita odsunęła się od myśliwego, masując sobie miejsce, w które oberwała, rzucając obraźliwe obelgi pod jego adresem. Jednocześnie obmyślała klątwę, jaką rzuci na niego. Huehue. Mogłaby zamienić go w jednooką żabę. Albo kulawego kurczaka. Ciekawe czy wtedy byłby taki hej do przodu. W sumie kobieta nawet już sięgała do pazuchy po swoją magiczną różdżkę, nieco posklejaną klejem kropelka, gdyż swoje przeżyła, ale wciąż działała. W głowie obmyślała zaklęcie, gdy pojawiła się kolejna istota. Kobieta przewróciła teatralnie oczami, jakby chciała prosić cokolwiek o danie jej siły do wytrzymania. Czy ona aż tak wiele wymagała? Pragnęła jedynie odzyskać swoją kochaną miotłę! A tu takie jaja.
Miała dość. Niech się pozabijają, już na początku stwierdziła, że jej to nie interesuje co się stanie z bajkami. Zależało jej jedynie na odzyskaniu jej własności, na które miała papiery! Akt własności! Podeszła do Koturka i złapała go za rękę. Przyglądała mu się przez chwilę aż wreszcie wypowiedziała parę krótkich słów i puff! Na ręce Koturka dyndał cudowny koszyczek. Z oczami i językiem.
- Powiedz im, że jak się uspokoją to dostaną nagrodę. W postaci złotego buta- zamruczał koszyczek poruszając na prawo i lewo swoim długim językiem. W sumie coś czuła, że czeka ich długa droga. A że była leniwa to postanowiła, że ktoś ją poniesie. No i w postaci koszyka zawsze mogła liczyć na jakieś smakołyki.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Na oczach Buki, babcia która, po niewielkich domysłach, była pełna wigoru zmieniła się w... koszyk, z oczami i językiem... patologia. W sumie, nie było co tu nazwać patologią, babcio-koszyk był jednym mniej spieprzonych  przez autora tej bajki, postacią Ciekawe czy ta wiedźma zrobi to samo z Koturkiem, co zrobiła Leśniczemu. Hm... ciekawe czy była szczepiona, chwila, o czym ja myślę? Posrało mnie.... Złote buty, w koszyku made with Babcia który trzyma uzależniony od narkotyków czerwony kaptur, pytania? Dobra, kolejna starsza z okularami i mundurem z jakiejś wełny. Jakby to powiedziała dzisiejsza młodzież "SWAG". Ale zostały te nawyki, herbatka. W sumie, ciekawie by było gdyby teraz ta kobietka spuściła tego wilka a ten, odgryzł by wszystkim głowy. Trzeba by było coś poradzić, ale może niech ktoś inny to zrobi, Buka dostała syndromu lenia, ledwo co stać mu się chce. Podrapał się po brzuchu, ciepło, oj bardzo ciepło. Obserwując wszystkich, niczym Struś Pędziwiatr umknął w cień.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Staruszka z „pieskiem” na smyczy spojrzała na Koturka znad okularów, mrużąc przy tym oczy, gdyż wiek już nie ten i te sprawy. Jej mina mówiła tylko jedno; kto śmiał wyrzucać starowince jej słabe strony, akurat gdy znajdowała się w towarzystwie swego aktualnego, osobistego arcywroga?  
- Odsuń się, córcia – rzuciła, ostatecznie rozpoznając w przeszkadzającej jej osóbce swoją wnuczkę. – Nie mieszaj się w sprawy dorosłych.
- Te, właśnie, daj im się pozabijać, to będę mógł w spokoju wracać na chatę –po raz pierwszy głos zabrało uwiązane wilczysko.
Wyglądało na to, że myśliwy również zamierzał dodać coś od siebie, lecz efektywnie przeszkodziła mu w tym babcina torebka, trafiająca go w żebra.
- Każesz tak długo bezczynnie stać staruszce? Nieładnie – wymamrotała pod nosem babcia Koturka, odrzucając swoją pakowną broń gdzieś na bok i skupiając się na rozplątywaniu łańcucha. – Słuchaj, koleś, robisz to, co ustalaliśmy i cię puszczam, jasne? – te przyciszone słowa dla odmiany były skierowane do czworonożnego sierściucha. Ten pokiwał tylko łbem ze zrezygnowaniem. Skupił się na myśliwym, który w międzyczasie zdążył odzyskać rezon i mierzył właśnie bronią w ich stronę. Padł strzał – na szczęście kula trafiła jedynie przelatującego w pobliżu ptaka. Uzbrojony wąsacz zaklął siarczyście pod nosem, przeładowując broń.
Cóż, wygląda na to, że, aby załagodzić tę sytuację, będziecie musieli jednak zacząć ze sobą współpracować.

***

Tymczasem Buka wlazł w krzaki, żeby uniknąć walki, co jednak niezbyt mu się opłaciło, gdyż natrafił na dziurę bajkoprzestrzenną – zagięcie w czasie i przestrzeni dwóch różnych bajek, ma się rozumieć. Niektórzy wykorzystywali je do szybkiego przemieszczania się między bajkami, ale to nieważne. Ważniejszym jest to, że wraz z gościem od prześcieradła wessało również Śpiącą i Księcia {którzy chyba już nie kontaktują, noalecotam~}. Tym razem to Buka właśnie mógł doskonale odnaleźć się w tej okolicy – znaleźli się bowiem gdzieś w Dolinie Muminków. Tutaj również przyświecało słoneczko, a ptaszki śpiewały… no, przynajmniej do czasu pojawienia się głównego antagonisty tej bajki. Na jego widok temperatura spadła odrobinę, a ptaki przestały ćwierkać – pewnie poleciały do gniazd po swetry. W każdym razie trochę to wszystko dziwne, zważywszy na fakt, że normalnie Buka potrafił zamrozić swoją obecnością połowę Doliny.
- Spadaj gościu, zasłaniasz mi słońce – burknął siedzący nieopodal Muminek, kierując te słowa ewidentnie do stworzenia, którego normalnie bał się najbardziej na świecie. Czyżby go nie rozpoznał? A może… może po prostu przestał się go bać?

Drodzy parafianie:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spojrzał na koszyczek uwieszony na jego ręce i w tym momencie jakby kilka zagadek jego życia stało się jaśniejsze. W końcu jednak zwrócił uwagę na słowa babki, a potem na nieszczęsnego Wilka. Spojrzał na niego i pokręcił głową. Przyglądał się całej sytuacji jeszcze przez chwilę i w końcu opracował nikczemny plan zatrzymania ich. Przydałaby się pomoc, ale nawet nie patrzył na innych, bo wydawało się, że są bandą niekompetentnych idiotów, a tu jego bajka cierpi. Przynajmniej Jadźka się przyda. Ostrożnie wyminął babcię, która szarpała się z łańcuchem i przykucnął obok Wilka. Zaczął go niezdarnie głaskać i tarmosić z udawaną radością.
- Oh, jaki słodki! Nie możesz go zabić, bo nasza bajka się popierdoli do reszty. Spierdalaj jak tylko cię uwolni. Heh, no. Taki fajny.~ - z ustami przy jego uchu udawał, że po prostu podziwia jego psią urodę, a tu proszę, tak naprawdę przekazywał wiadomość. Cóż za konspira!
Spojrzał na niego porozumiewawczo, gdy się odsuwał. Dobra, teraz przydałoby się odebrać broń Dziadolfowi. Miło by było uzyskać czyjąś pomoc, ale raczej nie było mu to dane. Cóż, pozostaje mi szastanie swoim urokiem. Podpełzł podstępnie do dziada ze strzelbą i zatrzepotał rzęsami.
- Heeej... Masz taką piękną lufę, wiesz? Mogłabym ją potrzymać? - szczenięce oczy i dziewczęcy urok miały pomóc. Teraz wszystko zależało od reakcji starszego. Jeśli odda jej broń, zwyczajnie wsadzi ją do Koszyczka na pożarcie i tyle, a jeśli nie... ups, problem.
A co do Buki i reszty to nawet nie zauważył ich zniknięcia, walić to. Swoją drogą, nie uważacie, że Czerwony może mieć problemy z identyfikacją własnej płci?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cóż mógł poczynić biedny Koszyczek w takiej sytuacji jak ta? Właściwie to przemieniła się po to, by uniknąć niepotrzebnego zamieszania i żeby ktoś ją doniósł na miejsce. Bo była leniem i nie chciało jej się człapać. Wiadomo, wiek do czegoś zobowiązywał. I chociaż wyglądam nie przypominała typowej staruszki (ach ta magia), to jednak swoje lata miała i od czasu do czasu coś tu i tam jej trzasnęło.
Grzecznie wisząc na nadgarstku Koturka przysłuchiwała się jego wymianie słów ze staruszką, która zapewne była jego babcią. No cóż, łatwo wywnioskować o co chodzi. Trzeba przetrzymać przy życiu całą trójkę, bo wyjdą jakieś inne klocki z bajką. Uch, co za upierdliwa sytuacja. Tak, to Jadźka mogłaby ich wszystkich zjeść i byłoby po problemie. Kiedy Koturek próbował przekonać leśniczego do oddania swojej broni, wykorzystując swój wrodzony urok osobisty, Jadźka nie zamierzała się zbytnio patyczkować.
Jej wystający język powoli zaczął się wydłużać, niczym u jakiegoś rasowego mrówkojada i owinął się w okół lufy. Zacieśnił się w okół niej bardzo mocno i niczym jakaś wciągarka zaczęła wsysać w siebie broń mężczyzny. Miała nadzieję, że ją puści, bo nie zamierzała swoim odkurzaczem wciągnąć i jego. Byłoby to dosyć kłopotliwe. A po wszystkim, jeśli oczywiście jej się udało pochłonąć broń, solidnie jej się obiło żelastwem.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Znów inna lokacja, co to? RPG? Znajoma dolina, Dolina Muminków, no i ten spaślak hippoerectusy, banda nudystów, debili latających na różowych chmurach. Dlaczego? Jeszcze to gówno budzące wszystkich po Woodstocku mu rozkazuje - Ty, nie pozwalaj sobie. A o ile pamięć mnie nie zawodzi, zawsze twoje niewidzialne gacie były pełne gdy widziałeś Lodową albo Mrówę. - Buka uśmięchnął się, z kieszeni wyciągnął swojego iFona i właczył film na którym była Lodowa Pani i Muminek. Szmery i śmiech Buki, no trzeba dodać, że był jeszcze stłumiony śmiech Czarnoksiężnika He, oglądało się!. Film trwał tak z trzy, cztery minuty. Reszta to było rozpalanie ogniska by ten nudysta się rostopił, no i oddalanie się Buki od ognia by te nie zgasło. W sumie na owym ''antagoniście'' nie zrobiło wrażenia, że ta opalająca się kupa niebadanego przez weterynarza mięsa, się go nie boi. To co zobaczył w poprzedniej bajce było wystarczająco posrane, Leśniczy który ratował Koturka i Babcię, chciał ich teraz zabić, trochę się przestraszył - A co z twoimi przyjaciółmi? Tym uszatym Ryjkiem i rudą? - Sprawdzenie, jak Leśniczy może być psychopatą to nie wiadomo co strzeliło Ryjkowi do głowy skoro to on głównie się bał Buki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Swoim występem Koturek zyskała +10 do ataku z zaskoczenia i +15 do respektu ze strony wilka. W sumie to od początku pchlarzowi nie chciało się nikogo zabijać. Kiedy babcia Czerwonego uwolniła wreszcie wilczysko z łańcuchów, ten puścił się w długą. Myśliwy już zamierzał go postrzelić – nikt nie może ujść z życiem, tak właśnie zadecydował – lecz przeszkodził mu w tym… koszyk, który pożarł jego broń. Szybka akcja zakończona powodzeniem. Rezultat? Wąsaty facio i babcia w moro, którzy nie mają pojęcia, co dalej ze sobą zrobić. Zawsze mogliby się jeszcze nawzajem zadusić łańcuchem lub wykorzystać w kreatywny sposób szyszki… Spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Co powiesz na to, żeby dokończyć herbatkę? – rzuciła słodkim głosikiem staruszka.
- Z miłą chęcią. Właściwie nie pamiętam, czemu chcieliśmy się nawzajem pozabijać…
Jadźka i Koturek mogły usłyszeć śmiech cichnący w miarę, jak wesoła parka niedoszłych morderców zagłębiała się w las.
Bambus, najwyraźniej stwierdzając, że nic już mu nie zagraża, w końcu wylazł ze swojego ukrycia.
- To było zajebiste, naprawdę, ale czas nas goni. Tamte młotki się odłączyły – pewnie trafiły na przejście zostawione przez królika – więc musimy iść za nimi. Widziałem, jak ten brzydki właził do tych krza… – reszta wypowiedzi jelenia została urwana, gdyż, iż lądował w tym momencie w Dolinie Muminków.
***
Tymczasem u Buki;
- Co cię to obchodzi, cieciu? – odpyskował mu hardo Mumin. Ktoś tu się robi coraz bardziej zuchwałyyy…
I w tej właśnie chwili przewodnik wycieczki, Bambi {prawdopodobnie wraz z Jadźką i Czerwonym}, zaliczył bliskie spotkanie z mateczką ziemią.
- A tutaj co znowu… jest nie na miejscu? – zapytał lekko skołowany jeleń, coby rozeznać się w sytuacji.


Ziemniaki i ziemniaczanki:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

O... kurcze. To ten przekręt się udał? To ci niespodziewanka. Naprawdę nie spodziewał się, że mogłoby się udać.
No i tutaj przerwałem posta wczoraj, bo mi się nie chciało pisać, ale czas najwyższy go dokończyć. Szczerze mówiąc spodziewał się, że Wilk od razu zwieje, bo po samej jego postawie było widać, że wcale nie chce mu się tutaj być, a w szczególności w towarzystwie babki Koturka. Aczkolwiek to, że Dziadolf tak łatwo wpadł w pułapkę już trochę go zaskoczyło. Chociaż... wielkie to, więc pewnie i głupie. W każdym razie mieli sprawę z głowy, więc nie było na co narzekać. Spojrzała za radośnie odchodzącą parką i podrapała się po kolanie, bo te koronki od sukienki są cholernie drażniące. Wygląda na to, że się udało. Przez chwilę zastanawiała się czy wszystko już będzie w porządku, ale... właściwie to ma to w dupie. I ma nawet w dupie to, że ma to w dupie.
Już chciała przerwać wypowiedź Bambusa, kiedy dziura bajkoprzestrzenna ją ubiegła. Bliskie spotkanie z ziemią trochę wstrząsnęły tym i owym. Szybko wymacała swoje kieszenie w poszukiwaniu pobitego szkła i połamanych strzykawek, ale na szczęście nic się nie stało. Odetchnął z ulgą i się rozejrzał. O, wiedział nawet gdzie są. I wiedział, że nie lubi tego miejsca. Podniósł się z gleby, otrzepał ubranie i spojrzał po wszystkich.
- A co tu się wyprawia? - swoimi słowami zgrał się z jelonkiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach